W zeszłym tygodniu, z okazji 50 rocznicy zakończonego sukcesem lądowania na Księżycu misji Apollo 11, chciałem obalić jedenaście mitów dotyczących tego wydarzenia. Jedenaście argumentów używanych przez zwolenników teorii spiskowych. Niestety jeden z nich zaginął. Przypadek? Nie sądzę.
Argument dziesiąty – NASA straciło taśmy z oryginalnym nagraniem lądowania na Księżycu.
To… prawda. Rzeczywiście takie taśmy istniały i zostały utracone. By zrozumieć w jaki sposób, należy przybliżyć cały proces. Otóż nadawany z Księżyca drogą radiową sygnał był zapisywany w oryginalnej formie na specjalnych nośnikach danych – tzw. taśmach telemetrycznych – wraz z (jak sama nazwa wskazuje) danymi z telemetrii lądownika. Następnie dokonywano konwersji nagrania (w czasie rzeczywistym, z minimalnym opóźnieniem) na sygnał NTSC, który przekazywano stacjom telewizyjnym. Konwersja była konieczna ze względu na różnicę w ilości klatek na sekundę pomiędzy oryginalnym sygnałem, a formatem NTSC. NASA jest w posiadaniu materiału w formie skonwertowanych nagrań NTSC, ale… agencja zgubiła nagrania na taśmach telemetrycznych.
Aczkolwiek nim krzykniemy głośno: „Aha! To wszystko illuminacko-reptilliońsko-jezuicki spisek!” warto zdać sobie sprawę z realiów epoki. Zabrzmi to dziwnie, ale już kilka lat po lądowaniu Apollo 11, popularność lotów na Księżyc zmalała, a NASA straciła znaczną część swego budżetu. Co więcej, od 1972 roku najważniejszym programem amerykańskiej agencji kosmicznej stało się przygotowanie satelitarnego obrazu kuli ziemskiej – tzw. program Landsat. Wymagał on ogromnej ilości taśm telemetrycznych. Podjęto więc decyzję o recyklingu części z setek tysięcy składowanych przez NASA taśm, na których miały zostać nagrane nowe dane. Najprawdopodobniej omyłkowo znalazło się wśród nich kilkadziesiąt taśm misji Apollo 11. Przypuszczalnie uznano, że są na nich wyłącznie dane telemetryczne (które miały kopie zapasowe), a nie nagranie wideo.
No dobrze, ale co z obiecanymi argumentami potwierdzającymi prawdziwość misji Apollo 11 (i kolejnych lądowań na Księżycu)? Obiecałem w końcu, że przedstawię również argumenty potwierdzające lądowanie. Na wypadek, gdyby obalenie tez spiskowych było nieprzekonujące. Spójrzmy zatem na trzy najmocniejsze dowody lądowania na Księżycu (inne niż transmisja telewizyjna czy zdjęcia).
Czujne oko Sowietów
Z jakiegoś powodu miłośnicy teorii spiskowych zapominają, że loty w Kosmos były fragmentem Zimnej Wojny. Dwa supermocarstwa rywalizowały ze sobą, tocząc całą serię proxy wojen. Wojny te miały różną formę. Czasem były jak najbardziej dosłownymi konfliktami zbrojnymi. Czasem rywalizacją agentur i wspieraniem przychylnych jednemu lub drugiemu blokowi reżimów. Były też walką propagandową i technologiczną. Programy kosmiczne wpisywały się w te dwa ostatnie kryteria. Służyły zdemoralizowaniu przeciwnika i zapewnieniu sobie supremacji technologicznej. Ten, kto odskoczyłby przeciwnikowi na duży dystans, mógłby – potencjalnie – zmilitaryzować Kosmos. Dlatego wszystkie działania supermocarstw podlegały ścisłej obserwacji przez rywali.
Jak ścisłej? Dość powiedzieć, że o awarii Apollo 13 Związek Radziecki wiedział na podstawie zaobserwowanej chmury gazu, która pojawiła się po eksplozji zbiornika z tlenem. Oczywiście Rosjanie równie uważnie obserwowali misję Apollo 11. I choć śledzenie jej aż do lądowania na Księżycu było niemożliwe (przynajmniej z Ziemi – ze względu na dystans), to na podstawie sowieckich źródeł możemy z absolutną pewnością powiedzieć, iż rakieta z trzema amerykańskimi astronautami nie krążyła po ziemskiej orbicie, ale istotnie poleciała na Księżyc.
Zwierciadełko powiedz przecie…
Retroreflektor to taka finezyjna nazwa dla specyficznego typu lustra. Lustra pozostawionego na Księżycu przez misje Apollo 11, 14 i 15 (a później również przez bezzałogowe misje radzieckie). Lustra, które stanowi niemal namacalny dowód lądowania. Co kilka tygodni, w jednym z setek obserwatoriów wyposażonych w lasery, przeprowadza się prosty eksperyment. Wiązka laserowa zostaje nakierowana na pozycję jednego z retroreflektorów na Księżycu. Nieco ponad sekundę później, fotony odbite od powierzchni lustra wracają do detektora. Czary? A może to po prostu dowód na to, że panowie Armstrong i Aldrin coś na Księżycu zostawili?
Kamienie księżycowe
Wracający z Księżyca astronauci przywieźli ze sobą coś więcej niż tylko masę ciepłych wspomnień. Wrócili też z całą masą księżycowych kamieni. Skąd wiemy, że to kamienie z Księżyca, a nie skały ziemskie albo kawałki meteorytów? Z kilku powodów.
Po pierwsze – kawałki skał są pokryte mikro-kraterami o średnicy ok. 1 mm. Taka faktura skały powstaje, gdy jest ona uderzana przez bardzo długi czas pędzącymi z ogromną prędkością cząstkami pyłu. Na Ziemi te drobne cząsteczki spłonęłyby w atmosferze, więc nie mogłyby nadać żadnej skale podobnej faktury. Co więcej, owa faktura wyklucza opcję z meteorytem – wchodząc w ziemską atmosferę kawałek skały rozgrzałby się do tego stopnia, iż straciłby swą chropowatą powierzchnię.
Po drugie – w skład skał wchodzą izotopy, które mogą powstać wyłącznie pod wpływem bombardowania przez wysokoenergetyczne pierwotne promieniowanie kosmiczne. Na Ziemi tego rodzaju promieniowanie jest znikome – dzięki atmosferze.
Po trzecie – radzieckie misje bezzałogowe z lat 70. również dostarczyły kawałki księżycowych skał. I były one identyczne z tymi, które sprowadziła załoga Apollo 11.
Przekonałem Was? Mam nadzieję. Ale jeśli nadal uważacie, że lot na Księżyc był niemożliwy, albowiem Ziemia jest płaska, to… wypatrujcie kolejnych odcinków Demaskuj z DaeLem.
DaeL! Proszę Cię bardzo, odpuść sobie płaską ziemię. Sci-Fan miał o tym aż pięć pełnych odcinków.
Zabierz się proszę za cokolwiek innego – choćby to, że szczepionki powodują autyzm.
o szczepionkach tez jest wiele dobrych materialow na yt, wiec idac ta droga mozna nie pisac o niczym 😛
Postaram się podejść do tematu w sposób ciekawy i oryginalny. Poza tym bez płaskoziemców nie mógłbym przejść do kolejnego tematu, jaki mam w planach (wklęsłoziemców).
A o Smoleńsku będzie ?
A co ma łączenia płaskiej Ziemi z Księżycem? 😛 Ziemia może być płaska a Księżyc okrągły 😛 Lepiej startować z takiej płaskiej powierzchni hahahahaahhah
Mało tego. Można poczekać, aż Księżyc będzie przelatywał pod spodem Ziemi i zanim wleci między nogi słoni, spaść na niego pojazdem kosmicznym. Powrót można by przeprowadzić analogicznie, kiedy Księżyc przelatuje nad Ziemią. Dzięki temu do lotu na srebrny glob wystarczyłaby zwykła kapsuła bez silnika.
Świetny plan, ale przypominam, że do dziś nie wiemy, czy księżyc przelatuje między nogami słoni, czy pod skorupą żółwia. To ważne, bo statek może spaść na poczciwą gadzinę, a tego nie chcemy.
Wszystkie podane argumenty świadczą tylko o tym, że coś było na Księżycu (jak przywołany bezzałogowy statek Sowiecki w latach 70tych). Żaden z argumentów nie odnosi się do ludzi, całość mogła być bezzałogowa i nikt by nie miał tego jak sprawdzić. Statek zabrał radio do retransmisji sygnału z Ziemi lub wcześniej nagranego, więc namierzanie źródła sygnału też by nic nie dało, w końcu pochodził z kierunku, w którym poleciała rakieta…
Wiele odcinków 1 serii serialu „Doctor Who” zaginęło. Pewnie znajdą się tacy, dla których to wszystko to fikcja i Doktor tak naprawdę nie istnieje.
Co do transmisji telewizyjnej to za jej fatalna jakosc odpowiada to, ze sygnal na swiat szedl z kamery telewizyjnej ustawionej przed monitorem. Zapasowe centrum odbiorcze w Australii mialo sprawny transkoder i kangury ogladslybto w dobrej jakosci, ale reszta swiata miala sygnal z Houston gdzie musiano zastosowac takie karkolomne rozwiązanie by prsekonwertowac sygnał na stsndard telewizyjny