Marność nad marnościami i wszystko „Dark Phoenix”. Tyle wam powiem i nie mam ochoty na więcej. Naprawdę… Czasem słabe filmy opisuję z przyjemnością. Mogę się wyzłośliwiać ile wlezie, a dodatkowo argumentów jest tyle, że potem trzeba ciąć akapity i skracać zdania. Dziś jednak jest mi zwyczajnie przykro, bo o ile seria X-Men ma swoje wzloty („X2”) i upadki („Apocalypse”), o tyle nie zasłużyła na takie beznadziejne epitafium. Nawet polskie tłumaczenie dorzuciło swoje trzy grosze do dramatu: „Dark Phoenix” to po polsku „Mroczna Phoenix”… czym jest Phoenix to już nie wyjaśnili, bo przecież to nie imię tej pani, więc albo „Mroczna Feniks” albo darujcie sobie przekład w ogóle.
Grabarzem serii okazał się, pracujący przy niej od dawna w roli scenarzysty, Simon Kinberg. Współtworzył scenariusz do odsłon: „Przeszłość, która nadejdzie”, „Apocalypse” i „Ostatni bastion”. Szczególnie ta ostatnia mogła (powinna?) zapalić producentom lampkę ostrzegawczą, bo została dość zgodnie zmiażdżona przez krytyków (chociaż ja się przyznam bez bicia, bardzo lubię „The Last Stand”, nic nie poradzę). Nie wiem, czy ktoś komuś był dłużny przysługę, obiecał rewanż, czy po prostu studio 20th Century Fox pożerane przez korpo-Disneya nie miało już ochoty na żaden wysiłek i Kinberg nie tylko sam napisał scenariusz, ale zajął się od A do Z reżyserią (jako debiutant). Dość powiedzieć, że producenci tak bardzo wierzyli w projekt, że w jednym ze zwiastunów sprzedali widzom najbardziej szokujący moment w filmie. Tzn. byłby szokujący, gdyby miał sens, ale niestety, akurat tego zabrakło.
Scenariusz jest tak słaby, że nie znajduję nawet porównania z jakimikolwiek filmami kiepskiej jakości oglądanymi ostatnio. Jakby go napisał zapalony fan komiksów w wieku około 12 lat, zakładając, że to wszystko będzie takie głębokie, patetyczne i wielowymiarowe. A jakie jest w rzeczywistości? Żenujące, groteskowe i bez związku z czymkolwiek wcześniej z tego uniwersum. Czytywałem lepsze fanfiki. Za sam fakt, jak zmieniono (o jakieś 180 stopni) postać profesora Xaviera, należy się kryminał. Nagle stał się pijusem i „atencjuszem” żerującym na własnych podopiecznych. Bez względu na ryzyko misji, na które ich wysyła. Sam pomysł może byłby ciekawy, ale wykonanie… Dość powiedzieć, że podczas słuchania dialogów zasłaniałem koszulką oczy, a potem pogryzłem rurkę i kubek po napoju. Jakby film potrwał dłużej, pogryzłbym kumpla w fotelu obok. Takiego stężenia nonsensu, ekspozycji i patetycznych pierdów nie było w kinie co najmniej od nieszczęsnego sequela „Pacific Rim”. Nie da się tego słuchać na trzeźwo, a moment kulminacyjny filmu (pewna przemiana) może spokojnie stawać w szranki ze słynnym „Save Martha! Martha? WHY DID YOU SAY THAT NAME???” z niesławnego „Batman v Superman”.
Reżyseria też pozostawia sporo do życzenia. Fakt powierzenia amatorowi szóstej siódmej części (dzięki Raf za zwrócenie uwagi!) w było-nie-było raczej lubianej i szanowanej serii zadziwia mnie i smuci jednocześnie. Bo to nie jest tak, że każdy potrafi. Wręcz przeciwnie. Szczególnie w tym gatunku. Ciężko jest sprawić, żeby dorośli ludzie w żółto-niebieskim lateksie (albo jak Superman, w czerwonych majtach zakładanych na niebieskie rajtuzy) i używający super-mocy nie wyglądali groteskowo albo wręcz żałośnie. Tu właśnie potrzebny jest pomysł i kunszt reżysera. Singer to potrafi, Nolan to potrafi, bracia Russo potrafią. Albo idzie się w realizm, albo przełamuje całość trafionym i dobrze zaplanowanym dowcipem. A Kinberg nakręcił „Dark Phoenix”, jakby chodziło o coś śmiertelnie poważnego, a jednocześnie funduje widzom statyczne sceny, w któych Sophie Turner (jako Jean Grey) i Michael Fassbender (jako Magneto) stoją w śmiesznej pozycji, rozczapierzają ręce i robią groźne miny. A ja nie wiem, czy się śmiać, czy wyjść z sali kinowej, bo przecież szkoda życia…
Plusy? Są. Chyba. Niezła muzyka Hansa Zimmera. Efekty specjalne tez potrafią mile zaskoczyć, chociaż tu jest pół na pół. Czasem olśniewają, a czasem (scena z pociągiem) wyglądają jak z czasów drugiego Blade’a. Na plus zaliczyłbym też wysiłek aktorów, którzy mimo materiału, z którym przyszło im pracować, dają z siebie wszystko. Nawet wspomniana Sophie Turner znana głównie z roli Sansy w „Grze o tron”, której talentu jeszcze nie dostrzegłem, stara się jak może, żeby cokolwiek z tego co jej dano wycisnąć. Bezskutecznie. Nawet taki James McAvoy wypada słabo, jakby ciężko mu było odnaleźć się w roli, a przecież gra Xaviera nie od dziś. Michael Fassbender gra ostatnio – mam wrażenie – tylko w nieudanych prequelach Obcego albo w X-Menach. Naprawdę nie ma lepszych ofert? Szkoda, bo przecież to jest dobry aktor! W filmie pojawia się tez Jessica Chastain, ale w takiej roli, że nawet żal komentować.
No tak, przecież nic o fabule nie było! Tylko czy to konieczne? Niech będzie: Jean Grey okazuje się być potężniejsza, niż wszyscy myśleli. Dodatkowo jej moce podkręca pewne wydarzenie podczas kosmicznej misji ratunkowej. Już tyle wystarczyłoby na niezłą adaptację komiksowego „Dark Phoenix”, ale nie, to za mało. Muszą się jeszcze pojawić kosmici o wyglądzie Groota ze „Strażników Galaktyki”, którzy w całej historii są tak potrzebni jak świni siodło.
Nie. Po prostu nie. Nie oglądajcie „Dark Phoenix” w kinie, nie czekajcie na DVD/blu-ray ani nawet na Mega Hit na Polsacie. Ten film po prostu nie zasługuje na 113 minut waszego życia. Tym bardziej, jeśli lubicie uniwersum X-Men. To zdecydowanie najgorsza odsłona cyklu i bardzo smutne pożegnanie serii pod batutą 20th Century Fox. Szkoda, bo gdyby tym podsumowaniem pozostał „Logan” – byłoby pięknie. A tak – zostaje kac, niesmak i poczucie porażki.
X-Men: Mroczna Phoenix (2019)
-
Ocena SithFroga - 3/10
3/10
spodziewalem sie jakiegos dissa na sanse a tu takie zaskoczenie xd
Też się spodziewałem, ale wypadła całkiem nieźle na tyle na ile pozwolił jej scenariusz. Jakieś tam emocje się pojawiły. Szału nie ma, ale to i tak lepiej niż całe 2 twarze w GoT: Sansa-wrażliwa-i-smutna & Sansa-mam-władzę-bitch.
Czyli jednak dobrze że wybrałem Godzille w kinie :-p
Tylko kurła, żem czapkę zgubił podczas seansu, do stu piorunów! A tak ją lubiłem!
Czapki współczuję, a jak Godzilla? Wybieram się na dniach, ale oceny w necie nie napawają optymizmem…
A czy ktoś tutaj na portalu robił recenzję Logana, bo nie mogę znaleźć a jestem ciekawy waszych argumentów i oceny. Aż dziwie się sobie, że oglądałem ten film tylko jeden raz, bo mi się podobał. Co prawda w moim rankingu nie przebił pierwszych trzech części X-menów, ale do tamtych mam szczególny sentyment.
Pamiętam, kiedyś czytałem tu recenzje Logana więc powinna być 🙂
Wygląda na to, że nikt się nie pofatygował. Były krótkie recki na forum i w zasadzie jesteśmy zgodni, że to bardzo dobry film. Jak wydłużą dobę do 40 godzin, to może nawet ktoś się zepnie i napisze coś więcej. 😉
Ja pisałem, ale nie tu. Na swoim blogu. Jak Naczelny Dael pobłogosławi to wrzucę i tu 🙂
Dawaj, dawaj.
„Fakt powierzenia amatorowi szóstej części w było-nie-było raczej lubianej(…)” tu wkradł się błąd – to siódma część, a nie szósta
Jak siódma? 1, 2, last stand, first class, days of future past, apocalypse… Faktycznie, siódma 😀
Dzięki!
Chyba wyparłem Apocalypse do podświadomości przez sceny z Henrykiem i milicją z łukami 😛
Co zostało zobaczone, nie da się odzobaczyć. 😉
W Apocalypse wszystko co dzieje się w Polsce jest godne zapomnienia? To Dark Phoenix też wyprzesz z podświadomości przez z helikopterem?
Nie no, nic w „Dark Phoenix” nie było tak żenujące jak milicja obywatelska z łukami 😀
’Blade 2′ był super.
Był fajowy, generalnie mam słabość do wszystkich trzech Blejdów, nawet tego z Dżesiką i Rajanem 😉
Pierwszy był fajny.
Z powodu postaci Nomaka uważam, że drugi lepszy.
Powierzamy napisanie scenariusza człowiekowi, który już raz zepsuł tę samą historię i prawie pogrzebał serię (X3). Co może pójść nie tak?
X3 jest spoko, rzekłem 😛
Nie brnijmy w to, co? 😛
Zgadzam się. Przyznaj mi rację i rozejdziemy się kulturalnie wracając do swoich codziennych obowiązków 😀
https://i.postimg.cc/sX5FbstX/No.jpg
Najgorsze w całej serii X-men i oczywiście Fantastic 4 jest zmarnowanie potencjału na uniwersum godne rywalizacji z Marvelem? Zastanawia mnie czemu Fox nie połączył tych filmów? Z jednej strony F4, czyli ludzie obdarzeni wnwypadku super mocami i kochani przez zwyklych ludzi , a z drugiej X men z super mocami od urodzenia , ale znienawidzeni – dla mnie to idealny materiał pod budowę silnej marki filmowej
Ale to jest uniwersum Marvela, tyle że Disney do niedawna nie miał praw do X-men i Fantastycznej 4.
Fox nie połączył – jak mi się wydaje – bo pierwsze dwie F4 miały kompletnie inny klimat niż pierwsza trylogia X. Ciężko to było połączyć, poza tym to lata grubo przed MCU, chyba nikt jeszcze o tym nie myślał.
Ostatnio były takie plany, ale po zadymie z dokrętkami i spektakularnej klapie finansowej Fant4stic, upadły.
Wiem. To był tylko skrót myślowy.