Książki

Mityczna Astronomia: Ślady Palców Świtu (Dzieci Imperium – część 1)

Na podstawie odcinków Mitycznej Astronomii Lodu i Ognia LMLa: Great Empire of the Dawn: Flight of the BonesAstronomy of Planetos: Fingerprints of the DawnThe Great Empire of the Dawn (wspólny odcinek History of Westeros i Mitycznej Astronomii)

***

W poprzednim odcinku omówiliśmy teorię LML-a, według której miasto znane obecnie jako Asshai przy Cieniu było niegdyś stolicą Wielkiego Cesarstwa Świtu. Tym razem przyjrzymy się różnym ludom Essos (i nie tylko) w poszukiwaniu potencjalnych śladów tego potężnego imperium. Choć stojąca na wysokim poziomie rozwoju pradawna cywilizacja Świata Lodu i Ognia bezpowrotnie zaginęła, upadłszy podczas Długiej Nocy, wśród jej spadkobierców postaramy się odnaleźć rozproszone elementy prawdy o tym czym była i jaką kluczową rolę odegrała w zamierzchłej przeszłości, w Erze Świtu, tysiące lat przed wydarzeniami Pieśni Lodu i Ognia. Oczywiście, pomówimy o Yi Ti i Leng, jej najbardziej oczywistych następcach, jednak jak się okaże, niektóre z Dzieci Świtu odnajdziemy w bardzo odległych i niespodziewanych miejscach.

Jak zdradza nam maester Yandel, wieloetniczne państwo, jakim było Wielkie Cesarstwo, rozpadło się i tworzące je nacje już nigdy się nie zjednoczyły:

Wielkie Cesarstwo Świtu nie narodziło się jednak na nowo, odzyskany świat był bowiem pęknięty. Każde z ludzkich plemion poszło swoją drogą, bojąc się pozostałych, a wojna, nieczystość i morderstwo przetrwały aż do dzisiejszych czasów. W to przynajmniej wierzą ludzie Dalekiego Wschodu.

Niektóre z tych ludów nadal zajmują obszar, który stanowił serce Wielkiego Cesarstwa, inne wyruszyły w długą i niebezpieczną drogę, nim znalazły dogodne dla siebie miejsce. W dzisiejszym tekście poświęcimy czas tak jednym, jak i drugim. Czeka nas podróż godna Lomasa Obieżyświata, Elissy Farman lub samego Corlysa Velaryona – a zatem, do dzieła!

***

Pochodzący ze Świata Lodu i Ognia opis Wielkiego Cesarstwa zdradza nam, że było ono zamieszkane przez wiele „ludzkich plemion”. Taka sytuacja jest bardzo logiczna, w końcu imperia znane z historii naszego świata niemal zawsze składały się z wielu ludów. Dobrym przykładem jest tutaj oczywiście samo Imperium Rzymskie, ale również Imperium Mongolskie czy perskie Imperium Achemenidów. Kolejną cechą charakterystyczną większości imperiów, zwłaszcza kolonialnych, lub tych, które kontrolują ogromny obszar, jest istnienie hierarchii, w której jeden lud, który podporządkował sobie pozostałe, stoi najwyżej, tworząc elitę, której poddane są pozostałe grupy etniczne. Można spekulować, że podobnie było w przypadku Wielkiego Cesarstwa. Jeśli starożytni mieszkańcy Asshai’i (których nie należy utożsamiać z przybyszami, którzy obecnie zamieszkują Miasto przy Cieniu) stworzyli Wielkie Cesarstwo, to zapewne właśnie oni stanowili klasę rządzącą, szczególnie jeśli – jak sugerowałem w części pierwszej – byli pierwszymi smoczymi lordami w historii Planetos.

Nie wiemy, na jakich zasadach i w jakich okolicznościach pozostałe ludy zostały włączone do Imperium – na drodze podboju, dzięki traktatom, z własnej woli dla osiągnięcia korzyści ekonomiczno-politycznych, czy w jeszcze inny sposób. Nie wiemy również, czy wszystkie z tych plemion cieszyły się takimi samymi prawami. Przykład innych imperiów, tak z naszej historii, jak i z przeszłości Planetos, pozwala się domyślać, że było inaczej – twórcy Cesarstwa (prawdopodobnie Asshai’i) trzymali w swoich rękach władzę, w dobrej sytuacji znajdowali się ich najwcześniejsi sojusznicy/poddani (np. Yi Ti’i lub Lengijczycy), zaś inne „barbarzyńskie” ludy, dopiero niedawno włączone do Imperium, były znacznie gorzej traktowane. Pisząc o tym chcę zaznaczyć, że jak w każdym wielonarodowościowym państwie, tak i w Wielkim Cesarstwie mogły znajdować się grupy niezadowolone z jego istnienia, które – gdyby tylko mogły – chętnie znalazłyby się poza jego granicami, lecz również ludy, którym pod rządami Boskich Cesarzy wiodło się nie najgorzej i które rzeczywiście mogłyby wspominać Imperium Asshai jako „złoty wiek ludzkości”, śniąc o jego powrocie.

Yi Ti.

Wyobraźmy sobie, że w pewnym momencie do władzy dochodzi okrutny tyran, który uciska swoich poddanych jeszcze bardziej, uzurpator, który łamie tabu zabójstwa krewnych i wprowadza całkowicie nową, w dodatku mroczną, religię. To, że wielu poddanych Nie-Boskiego Cesarza nie marzy o niczym innym jak tylko o tym, by znaleźć się od niego jak najdalej, jest dość zrozumiałe. Załóżmy więc, że niedługo po tych wydarzeniach ma miejsce katastrofa, w wyniku której despota traci znaczną część swojej władzy, lub nawet ginie. Całe państwo upada, nie działają urzędy, żołnierze, którzy strzegli granic lub trzymali podbite ludy w ryzach, nagle przypominają sobie, że mają ważne sprawy gdzie indziej, lub zaczynają plądrować, co im się nasunie pod rękę, a kapłanów już nie ma… jednym słowem, znikają wszystkie autorytety i groźba użycia siły, która do tej pory spajała nasze imperium. Czego można się spodziewać? Tego, że uciemiężeni poddani Imperatora zostaną w swoich miasteczkach i wsiach? Tego, że będą spokojnie siedzieć i przyglądać się czemuś, co z ich punktu widzenia wydaje się końcem świata? Wręcz przeciwnie, należy się spodziewać, że ludy takiego państwa rozejdą się na wszystkie strony w wielkim exodusie, szczególnie wówczas, jeśli skutki wspomnianej wielkiej katastrofy nadal im zagrażają.

Właśnie tak było z upadkiem Wielkiego Cesarstwa Świtu:

Gdy córka Opalowego Cesarza zasiadła po nim na tronie jako Ametystowa Cesarzowa, zawistny młodszy brat obalił ją i zabił, a potem ogłosił się Krwawnikowym Cesarzem i rozpoczął rządy terroru. Krwawnikowy Cesarz praktykował mroczne sztuki, tortury i nekromancję, uczynił ze swego ludu niewolników, wziął sobie za żonę kobietę-tygrysicę, jadł ludzkie mięso i odrzucił prawdziwych bogów, oddając cześć czarnemu kamieniowi, który spadł z nieba. (…)
Według annałów Dalekiego Wschodu to właśnie Krwawa Zdrada, jak nazwano tę uzurpację, dała początek epoce ciemności znanej jako Długa Noc. Zrozpaczona złem, które zapanowało na świecie, Panna Zrobiona ze Światła odwróciła się do niego plecami, a Lew Nocy uwolnił całą moc swego gniewu, by ukarać ludzką niegodziwość. (…)
Wielkie Cesarstwo Świtu nie narodziło się jednak na nowo, odzyskany świat był powiem pęknięty.
—Świat Lodu i Ognia: Yi Ti—

Można podejrzewać, że niektóre z ludów zamieszkujących Wielkie Cesarstwo podjęły próbę opuszczenia jego granic jeszcze przed zapadnięciem Długiej Nocy. Krótko mówiąc, w Essos zaczęłaby się masowa migracja. Z chwilą upadku imperium rozpoczęłaby się istna wędrówka ludów. Niestety, nie posiadamy żadnych informacji o ziemiach położonych dalej na wschód niż Góry Jutrzenki i Krainy Cienia, i z tego powodu możemy spekulować jedynie na temat plemion, które udały się na zachód. Przypuszczam, że stanowiły one większość (o ile nie całość) tych narodów – wygląda na to, że to właśnie Asshai i Krainy Cienia stanowią epicentrum tajemniczego kataklizmu, który zniszczył Cesarstwo.

Jak już wspomniałem, niektóre z ludów podporządkowanych Imperium Asshai nadal zamieszkują region, który niegdyś ono zajmowało (z pominięciem samego Asshai i Krain Cienia, które prawdopodobnie były wówczas jeszcze bardziej skażone i niegościnne niż obecnie) – są nimi Yi Tijczycy i Lengijczycy. Inne skierowały się na wschód. Dokąd dotarły? Czy na kartach Pieśni Lodu i Ognia już się z nimi zetknęliśmy? W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania musimy udać się ponad gór omglony szczyt… na drugą stronę Kości.

NA WSCHÓD OD VAES DOTHRAK i Matki Gór stepy przechodzą w pagórkowate równiny i lasy, a ziemia pod stopami wędrowca robi się twarda, kamienista i zaczyna się piąć ku górze, coraz stromiej. Wzgórza stają się coraz wyższe i dziksze, a wkrótce w oddali pojawiają się góry. Ich wyniosłe szczyty zdają się unosić na tle nieba na wschodzie. Te niebieskoszare olbrzymy są tak ogromne, wyszczerbione i groźne, że nawet Lomas Obieżyświat, ten nieustraszony podróżnik (jeśli wierzyć jego opowieściom), utracił na ich widok odwagę, przekonany, że dotarł do końca świata.
Przodkowie Dothraków oraz innych konnych koczowników ze stepów wiedzieli jednak lepiej, niektórzy z nich pamiętali bowiem, że sami przekroczyli ongiś te góry, wędrując ze wschodu. Czy przybyli na zachód w nadziei, że odnajdą tam żyźniejsze ziemie oraz dostatek, czy też pragnęli podbojów, a może uciekali przed jakimś straszliwym wrogiem? Ich opowieści nie zgadzają się ze sobą, niewykluczone więc, że nigdy się tego nie dowiemy; możemy być jednak pewni, że ich droga była trudna, zostawili bowiem za sobą ślad z kości. Kości ludzi i koni, olbrzymów, wielbłądów i wołów, najrozmaitszych zwierząt, ptaków oraz potworów – wszystkie je można odnaleźć wśród owych straszliwych szczytów.
To im góry zawdzięczają swą nazwę: Kości. Ten najwyższy łańcuch górski w całym znanym świecie, od morza zachodzącego słońca aż po Asshai przy Cieniu, biegnie od Morza Dreszczy po Morze Nefrytowe, tworząc mur z powykręcanych skał i ostrych kamieni, ciągnący się ponad tysiąc pięćset mil z północy na południe i około trzystu ze wschodu na wschód.
—Świat Lodu i Ognia: Kości i ziemie położone za nimi—

Himalaje świata lodu i ognia, Kości, stanowią niemal nieprzebytą naturalną przeszkodę dla wszystkich podróżujących ze wschodu na zachód (lub w przeciwnym kierunku), zwłaszcza dla dużych grup, takich jak całe plemiona czy ludy. Pomimo tych trudności, tysiące ludzi zdecydowały się w odległej przeszłości na podjęcie próby przekroczenia tego łańcucha górskiego, za co wielu z nich zapłaciło życiem. Co mogło ich do tego skłonić? Maester Yandel sugeruje, że chodziło im o znalezienie bardziej żyznych terenów, podboje lub ucieczkę przed „straszliwym wrogiem”. Każde z tych wyjaśnień wydaje się równie prawdopodobne, przynajmniej dopóki nie przypomnimy sobie, że w górach można odnaleźć szkielety nie tylko ludzi, lecz również zwierząt. Obecność niektórych z nich łatwo wyjaśnić – koni, wołów, wielbłądów i innych udomowionych zwierząt… ale co z innymi „najrozmaitszymi zwierzętami, ptakami oraz potworami”? Jakie plemię usiłujące dostać się na drugą stronę gór zadawałoby sobie trud przeprowadzenia również zwierząt, z których nie mieli żadnego pożytku, lub takich, które stanowiły zagrożenie?

Nie, takie działania nie miałyby najmniejszego sensu. Ta masowa migracja nie tylko ludzi i ich inwentarza, lecz również dzikich zwierząt przypomina raczej ucieczkę wszystkiego co żyje przed jakąś ogromną katastrofą naturalną – wybuchem wulkanu, pożarami lasów, suszą, powodzią. Tak się składa, że w Asshai i Krainach Cienia musiała mieć miejsce jakaś katastrofa na wielką skalę. Sugeruję, że ludzie i wszystkie inne stworzenia, które w panice uciekały za Kości, próbowały znaleźć się jak najdalej od epicentrum właśnie tego kataklizmu. Możliwe również, że niektóre ludy przekroczyły Kości jeszcze przed Długą Nocą, ratując się przed tyranicznym władcą Wielkiego Cesarstwa Świtu, Krwawnikowym Cesarzem, ale sądzę, że przytłaczająca większość była w stanie uciec dopiero po jego upadku, już w trakcie Długiej Nocy.

Migracja na północ.

Warto wspomnieć, że w PLiO byliśmy już świadkami podobnej nagłej masowej migracji. Mam tu na myśli marsz Wolnych Ludzi prowadzonych przez Mance’a Raydera na Mur, za którym mieli nadzieję schronić się przed nadprzyrodzonym zagrożeniem, przed Innymi. Jorah Mormont wspomina, że zwiadowcy Nocnej Straży zaobserwowali również masowe przemieszczanie się stad jeleni, łosi i mamutów na południe. Sytuacja z jaką mamy do czynienia w Wielkim Cesarstwie jest bardzo podobna – wszyscy ludzie i zwierzęta podejmują rozpaczliwą próbę ucieczki przed parającym się mroczną magią Imperatorem i kataklizmem, który wywołał. Możliwe, że George R.R. Martin celowo zawarł tu symboliczną paralelę – „wszystkie istoty o ciepłej krwi” chcą znaleźć się po drugiej stronie Muru, by nie wpaść w ręce Innych i przetrwać nową Długą Noc, podczas gdy ludzie i zwierzęta zamieszkujące Wielkie Cesarstwo w dramatycznych okolicznościach próbują przeprawić się przez „mur powykręcanych skał i ostrych kamieni”, czyli łańcuch Kości. Warto podkreślić, że w obu przypadkach wspomniane są również olbrzymy.

Plemiona przekraczające Kości musiałyby skorzystać z jednej z trzech starożytnych dróg przecinających góry ze wschodu na zachód:

Mędrcy od Qarthu aż po Qohor mawiają: “Do Kości prowadzi tysiąc dróg, ale wychodzą z nich tylko trzy”. Choć z oddali góry wydają się nieprzebyte, istnieją setki szlaków, ścieżek wydeptanych przez kozy bądź dziką zwierzynę, koryt potoków oraz zboczy, pozwalających wędrowcom, kupcom i poszukiwaczom przygód wniknąć do serca Kości. W niektórych miejscach można odnaleźć starożytne stopnie wykute w skale, ukryte tunele i korytarze. Wiele tych ścieżek jest jednak zdradzieckich, inne zaś kończą się ślepo albo są pułapkami na nieostrożnych.
Małe grupki, dobrze uzbrojone i zaopatrzone, mogą się przedostać przez Kości, korzystając z usług znających ów region przewodników, jednakże armie, karawany i samotni wędrowcy powinni raczej trzymać się głównych szlaków, trzech dróg prowadzących przez góry oddzielające wschód od zachodu, zwanych Stalowym, Kamiennym i Piaskowym Szlakiem.
Stalowy Szlak, nazwany tak z powodu licznych bitew, które widział, zaczyna się w Vaes Dothrak, podobnie jak Kamienny Szlak. Ten pierwszy biegnie niemal prosto na wschód, drugi zaś zakręca na południowy wschód, by połączyć się ze starym Jedwabnym Szlakiem przy ruinach Yinishar (przezwanych przez władców koni Vaes Jini), by potem piąć się w górę. Daleko na południe od nich wije się Piaskowy Szlak, biegnący przez Południowe Kości (zwane niekiedy Suchymi Kośćmi, trudno tam bowiem o wodę) oraz otaczające je pustynie. Łączy on wielkie portowe miasto Qarth z targowym miastem Tiqui, bramą wschodu.
Nawet jeśli wędruje się tymi uczęszczanymi szlakami, podróż przez Kości jest żmudna i ryzykowna, a względne bezpieczeństwo słono kosztuje, albowiem po drugiej stronie gór wznoszą się trzy potężne miasta forteczne, ostatnie pozostałości potężnego ongiś Patriarchatu Hyrkoonu. Bayasabhad, Miasto Węży, strzeże wschodniego końca Piaskowego Szlaku i pobiera myto od wszystkich, którzy chcą tamtędy przejechać. Kamienny Szlak, z głębokimi jarami i niezliczonymi, płytkimi serpentynami, przebiega pod murami Samyriany, miasta z szarego kamienia, wykutego w skale gór, których broni. Na północy odziani w futra wojownicy podążają Stalowym Szlakiem przez kołyszące się mosty i podziemne przejścia, eskortując karawany zmierzające do Kayakayanai o murach z czarnego bazaltu, czarnej blachy stalowej i żółtej kości.
—Świat Lodu i Ognia: Kości i ziemie położone za nimi—

Kto zbudował trzy drogi biegnące przez Kości i w jakim celu? Wydaje się, że szlaki są równie stare lub starsze od samego Patriarchatu Hyrkoonu, ponieważ jego władcy wznieśli Bayasabhad, Samyrianę i Kayakayanayę jako forty graniczne, które z czasem rozrosły się w miasta. Pogórza Kości były jedynie zachodnią marchią Hyrkoonu – jego sercem był żyzny niegdyś obszar pełen rzek i jezior, który obecnie wysechł zupełnie i zmienił się w pustynię zwaną Wielkim Morzem Piasku. Czy te gwałtowne zmiany klimatyczne mają związek z Długą Nocą i kataklizmem, który zniszczył Krainy Cienia i Asshai? Być może. Jedno jest pewne – Hyrkoon musiał być wprost niewiarygodnie stary. Pewna legenda obrazuje jak bardzo, gdy w opisie wywołanej przez Krwawnikowego Cesarza Długiej Nocy i upadku Wielkiego Cesarstwa Świtu padają słowa:

Dopiero gdy pojawił się wielki wojownik – znany pod rozmaitymi imionami, takimi jak Hyrkoon Bohater, Azor Ahai, Yin Tar, Neferion lub Eldric Pogromca Cieni – który dał ludzkości odwagę i poprowadził cnotliwych do boju, dzierżąc gorejący miecz zwany Światłonoścą, udało się rozbić ciemność i na świat wróciły jasność oraz miłość.

Imiona, pod którymi znany jest ów bohater, łatwo można w większości dopasować do odpowiadających im kultur. Azor Ahai to imię pod jakim heros jest znany w Asshai, a które rozpowszechniło się po całym Essos dzięki wysiłkom czerwonych kapłanów R’hllora – możliwe, że ich religia powstała właśnie w Asshai lub wyrosła z Kultu Gwiezdnej Mądrości, który został zapoczątkowany w Wielkim Cesarstwie. Yin Tar to niemal na pewno imię pochodzące z cywilizacji Yi Ti – Yin jest głównym portem Złotego Cesarstwa i stolicą niektórych władających nim dynastii. Możliwe, że Yin Tar ma coś wspólnego z bliźniaczym miastem Samyriany, położonym po przeciwnej stronie gór Yinisharem. Imię Neferion bezpośrednio nawiązuje do miasta Nefer, stolicy owianego złą sławą Królestwa N’ghai. Hyrkoon Bohater to imię pod jakim władający Światłonoścą heros był znany w Patriarchacie Hyrkoonu przed jego upadkiem. Pochodzenie imienia Eldric Pogromca Cieni jest niejasne, samo słowo brzmi nieco westerosko i to właśnie tam odnajdujemy postaci o podobnych imionach (np. Eldric Arryn, Edric Dayne, Elric Stark). Być może Eldric to imię pod jakim Azor Ahai był znany wśród żyjących wówczas w Essos Andalów, lub bohater Pierwszych Ludzi, który również miał jakiś związek z zakończeniem Długiej Nocy.

Pomijając imię Eldric o niejasnym pochodzeniu, wszystkie imiona, pod jakimi znany jest dzierżący gorejący miecz bohater, można dopasować do cywilizacji lub kultur położonych na obszarze zajmowanym przez Wielkie Cesarstwo Świtu (lub, jak w przypadku Asshai i Neferu, w miejscach, które podejrzewamy o to, że wchodziły w jego skład).

Hyrkoon Bohater – jedno z imion pod jakim Azor Ahai znany jest w Essos.

Jeśli Hyrkoon Bohater to legendarny założyciel Hyrkoonu, oznacza to, że Patriarchat powstał wkrótce po Długiej Nocy oraz to, że Hyrkoończycy byli jednym z ludów zamieszkujących Wielkie Cesarstwo. Czy trzy graniczne forty – Samyriana, Bayasabhad oraz Kayakayanaya – rzeczywiście zostały zbudowane przez Hyrkoon? Czy może raczej są dziełem Wielkiego Cesarstwa, podobnie jak położone na wschodzie Pięć Fortów? Czy sam Hyrkoon był po prostu prowincją Imperium, która uniezależniła się po jego upadku? Być może. Pewnym jest, że Wielkie Cesarstwo Świtu sięgało aż po Kości, możliwe zatem, że to właśnie ono odpowiada za budowę trzech górskich szlaków. Czy trzy graniczne forty znajdowały się wówczas w rękach żołnierzy wiernych Krwawnikowemu Cesarzowi, którzy uniemożliwiali podporządkowanym mu ludom przejście na drugą stronę Kości? (Warto wspomnieć, że posiadanie i kontrolowanie trzech szlaków byłoby dla Imperium Asshai bardzo korzystne, stwarzając możliwość handlu i kontaktu z cywilizacjami rozwijającymi się na zachodzie – np. państwem Królowych Rybaczek). Czy dopiero upadek Cesarstwa i rozpoczęcie Długiej Nocy otworzyło te drogi? Niestety, na te pytania nie mamy odpowiedzi. Wiemy jednak, że Patriarchat Hyrkoonu może być pierwszym z zaginionych „ludzkich plemion” zamieszkujących Wielkie Cesarstwo.

Kolejne z nich odnajdziemy już po drugiej stronie gór.

EssosKości
Kości, najpotężniejszy łańcuch górski Znanego Świata. Mapa autorstwa Wertheada z „Atlas of Ice and Fire”.

Warto zwrócić uwagę na to, dokąd prowadzą trzy drogi. Piaskowy Szlak zaczynający się w Bayasabhadzie dociera do Qarthu, który – jak możecie pamiętać z części pierwszej – może być kolejną cywilizacją, która wyrosła z Wielkiego Cesarstwa. Qarth, umożliwiający panowanie nad Nefrytowymi Bramami, cieśninami łączącymi Morze Letnie z Morzem Nefrytowym, był u zarania dziejów równie strategicznym miejscem jak obecnie. Czy właśnie dlatego Wielkie Cesarstwo wzniosło portowe miasto właśnie w tym miejscu? Czy nazwa potężnej gildii kupieckiej z Qarthu, Turmalinowego Bractwa, nawiązuje do legendarnego władcy Wielkiego Cesarstwa, Turmalinowego Cesarza? Czy tradycyjna qartheńska suknia odsłaniająca jedną pierś jest nawiązaniem do legendy o Azorze Ahai i Nissie Nissie? Czy Nieśmiertelni wywodzą się od czarodziejów z Wielkiego Cesarstwa? A może są jedynie ich imitacją, magikami, którzy po upadku Imperium dostali w swoje ręce pradawne teksty? To właśnie w tym mieście Daenerys spotyka czarowników, którzy podają się za jej przodków z Wielkiego Cesarstwa: „duchy ubrane w wyblakłe królewskie szaty. W dłoniach trzymały miecze z bladego ognia. Włosy ze srebra, włosy ze złota i platyny, oczy z opali, ametystów, turmalinu i nefrytu”. Qarth jest niezwykle interesującym miejscem, lecz to nie on jest tematem dzisiejszego odcinka. Do „najwspanialszego miasta jakie było, jakie jest i jakie będzie” wrócimy innym razem.

Fantasy Flight Games: Qarth.

Piaskowy Szlak kończy się na ziemiach zamieszkanych przez Qarthijczyków, z których miast najazdy Dothraków przetrwał jedynie Qarth. Pozostałe drogi, Stalowy i Kamienny Szlak, docierają do tego samego miejsca – Vaes Dothrak. Czy to przypadek, że to właśnie Dothrakowie pamiętają, że ich przodkowie przemierzyli niegdyś Kości?

Moim zdaniem to właśnie Dothrakowie wywodzą się od plemion, które niegdyś uciekły z Wielkiego Cesarstwa za Kości. Dopóki istniały takie potęgi jak Valyria, władcy koni byli jednym z nic nieznaczących plemion koczowników. Oto opis stepów wschodniego Essos:

Wędrowcy zwą tę krainę Nawiedzanymi Ziemiami, z uwagi na liczne ruiny miast, albo Wielkim Pustkowiem, w dzisiejszych czasach jest jednak bardziej znana jako Morze Dothraków. To stosunkowo nowe określenie, Dothrakowie są bowiem młodą rasą i dopiero po Zagładzie Valyrii ich khalasary zdominowały owe ziemie, kiedy przybyły ze wschodu z ogniem i stalą, by zniszczyć starożytne miasta, które ongiś tam kwitły, i porywać ich mieszkańców w niewolę.

Po ucieczce z Wielkiego Cesarstwa Dothrakowie przeprawili się przez góry korzystając z Kamiennego lub Stalowego Szlaku i osiedlili się w tej części świata, gdzie aż do Zagłady Valyrii zamieszkiwali jedynie stepy w pobliżu Matki Gór, u wschodniego podnóża Kości.

StepyEssos
Stepy Essos na zachód od Kości. Mapa autorstwa Wertheada z „Atlas of Ice and Fire”.

W wierzeniach i zwyczajach Dothraków odnajdujemy pozostałości po związkach z Wielkim Cesarstwem. W religii pradawnego imperium główną rolę odgrywały niebiosa i astronomia. Według legend jego pierwszy władca, Bóg na Ziemi, był synem Panny Zrobionej ze Światła (bogini słońca i światła) oraz Lwa Nocy (bóstwa związanego z ciemnością). Po tysiącach lat monarcha „odszedł między gwiazdy, dołączając do swych przodków”. Również religia Krwawnikowego Cesarza czcącego czarny kamień, który spadł z nieba, jest oparta na obserwacji zjawisk astronomicznych, podobnie jak założony przez niego Kult Gwiezdnej Mądrości, którego wyznawcy gromadzą się w miastach portowych i śpiewają nocą ku gwiazdom. Wydaje się, że religią państwową cesarstwa był kult Panny Zrobionej ze Światła, od której pochodzili boscy cesarze (być może GRRM nawiązuje tutaj do japońskiej bogini słońca Amaterasu). Nie wiemy, jaką rolę odgrywał Lew Nocy, który z jednej strony miał być ojcem pierwszego cesarza, ale jednocześnie pojawiają się wzmianki o Perłowym Cesarzu, który wzniósł Pięć Fortów, by uniemożliwić prowadzonej przez niego armii demonów wstęp w granice Cesarstwa.

Religia Dothraków również jest oparta na astronomii (nigdy nie wspomina się o bóstwach związanych np. z roślinnością lub zwierzętami). Jak oznajmia nam Irri w Grze o tron:

– Księżyc to nie jajo. Księżyc to bogini, żona słońca. Wszyscy to wiedzą.

Khal Drogo jest przez Daenerys nazywany „słońcem i gwiazdami”, podczas gdy ona sama jest „księżycem jego życia”. Być może te określenia odzwierciedlają oczywiste dla Dothraków powiązywanie khala ze słońcem (podobnie ma się sprawa z królami, których korony symbolizują promienie słońca), zaś jego małżonki z księżycem.

Stos Khala Drogo.

Ponadto Dothrakowie wierzą, że gwiazdy są ognistymi rumakami, wielkim stadem, które przemierza nocne niebo. To przekonanie odgrywa w ich kulturze tak wielką rolę, że słyszał o tym nawet Theon Greyjoy, który wspomina, że według władców koni gwiazdy są duszami poległych. Gdy Drogo składa przysięgę, że poprowadzi swój khalasar przeciwko królowi Robertowi z Westeros, khal wzywa na świadków Matkę Gór i gwiazdy, czyli dusze swoich przodków.

Podobne wierzenia odnajdujemy w mitach Wielkiego Cesarstwa Świtu:

Przez dziesięć tysięcy lat Wielkie Cesarstwo Świtu cieszyło się pokojem i dobrobytem pod władzą Boga na Ziemi, aż wreszcie odszedł on między gwiazdy, dołączając do swych przodków.

Czy to przypadek, że Dothrakowie, którzy przed przybyciem na stepy zamieszkiwali po drugiej stronie Kości, na obszarze Wielkiego Cesarstwa, zachowali u siebie identyczną tradycję?

Kiedy umiera władca koni, zabija się też jego wierzchowca, aby jego pan mógł pojechać dumny do krainy nocy. Ich ciała zostają spalone pod gołym niebem. Wtedy khal mknie na swoim ognistym rumaku, aby zająć miejsce pośród gwiazd. Im jaśniej człowiek płonął za życia, tym mocniej jego gwiazda świeci w ciemności.
Pierwszy zauważył ją Jhogo.
– Tam – powiedział ściszonym głosem. Dany odwróciła głowę i ujrzała gwiazdę nisko na wschodzie. Pierwsza gwiazda była kometą. Czerwona jak krew, jak ogień, ogon smoka. Nie mogłaby oczekiwać wyraźniejszego znaku.

Warto również zwrócić uwagę na to, że oczy khala Drogo zostały opisane jako „onyksowe” (po raz pierwszy w scenie, gdzie Viserys opowiada, że khal jest Aegonem Smoczym Lodem narodzonym na nowo). Onyksowy Cesarz był jednym z władców Wielkiego Cesarstwa. Oczywiście, gdy GRRM pisał Grę o tron, taka postać najprawdopodobniej nie istniała. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że tworząc opis Wielkiego Cesarstwa w Świecie Lodu i Ognia George celowo wybrał dla jednego z jego władców właśnie ten kamień szlachetny, by dać nam wskazówkę, że Dothrakowie są w jakiś sposób z nim związani.

Więcej dowodów na to, że Dothrakowie pochodzą z Wielkiego Cesarstwa uzyskamy, gdy przyjrzymy się innemu plemieniu jeźdźców, które do tej pory mieszka po przeciwnej stronie Kości, w granicach dawnego imperium. Mam tu na myśli jeźdźców zorsów, Jogos Nhai.

***

Świat Lodu i Ognia nigdy nie mówi wprost, że Jogos Nhai wchodzili w skład Wielkiego Cesarstwa, wydaje się to jednak niemal całkowicie pewne – według Yandela „Na początku, jak piszą kapłani-skrybowie z Yin, cały obszar między Kośćmi a lodowatą pustynią zwaną Szarym Pustkowiem, między Morzem Dreszczy a Morzem Nefrytowym (wliczając nawet wielką i świętą wyspę Leng), tworzył jedno państwo” – Równiny Jogos Nhai znajdują się właśnie na tym terenie.

Co ciekawe, wierzchowce Jogos Nhai nie są zebrami, lecz zebroidami, hybrydami zebr i koni. W naszym świecie zorsy są bezpłodnymi krzyżówkami ogierów zebr i końskich klaczy. Wygląda na to, że w świecie Martina zorsy są jednak płodne, w przeciwnym razie Jogos Nhai nie mogliby ich hodować i rozmnażać.

Zebroid, pierwowzór wierzchowców Jogos Nhai. Źródło: Wikimedia Commons.

Na dodatek „zebry”, od których pochodzą zorsy z równin Jogos Nhai, zamieszkują dżungle Yi Ti i Leng.

Wierzchowce Jogos Nhai są mniejsze od ognistych dothrackich rumaków; równiny położone na wschód od Kości są bardziej suche i mniej żyzne od Morza Dothraków, trawa rośnie tam rzadsza i trudniej wykarmić konia. Dlatego ci wschodni koczownicy jeżdżą na zorsach, wytrzymałych stworzeniach wyhodowanych przez krzyżowanie koni z egzotycznymi, podobnymi do nich zwierzętami, żyjącymi w południowych częściach Yi Ti i na wyspie Leng. Zorsy Jogos Nhai to wredne zwierzaki o skórze w czarno-białe pasy, słyną jednak z wytrzymałości i ponoć potrafią przeżyć wiele cykli księżyca tylko na chwastach i diabelskiej trawie oraz pokonywać długie dystanse bez wody i paszy.

Możliwe, że to kolejna wskazówka, że te trzy ludy zamieszkiwały kiedyś wspólne Wielkie Cesarstwo – dzisiejszy Leng jest skrajnie izolacjonistyczny, zaś Yi Ti toczy z Jogos Nhai nieustanne wojny. Z tych powodów dwa cesarstwa Dalekiego Wschodu raczej nie prowadzą handlu z jeźdźcami zorsów, co sugeruje, że przodkowie Jogos Nhai weszli w posiadanie zebr z Lengu i Yi Ti wcześniej, być może w chaosie, który nastąpił po Długiej Nocy, lub jeszcze za czasów Wielkiego Cesarstwa Świtu.

Daleki Wschód Essos po drugiej stronie Kości: Równiny Jogos Nhai, Yi Ti, Mossovy, Góry Jutrzenki, Tysiąc Wysp. Mapa autorstwa Wertheada z „Atlas of Ice and Fire”.

Kultura Jogos Nhai jest pod wieloma względami podobna do dothrackiej. Istnieje jednak kilka istotnych różnic. Jeśli przodkowie Dothraków i Jogos Nhai tworzyli jedną kulturę jeźdźców, powinniśmy się spodziewać, że to kultura tych drugich jest bliższa tej pierwotnej. Wygląda na to, że przodkowie Dothraków, którzy przekroczyli Kości, zrobili użytek ze swoich zdolności jazdy na zorsach, by oswoić większe konie, które napotkali na stepach po drugiej stronie gór.

W przeciwieństwie do Dothraków, którzy przemierzają morze traw w ogromnych hordach zwanych khalasarami, Jogos Nhai podróżują w małych rodzinnych grupach. Na czele każdej z takich grup stoi jhat (wódz wojenny) oraz księżycowa śpiewaczka, która jest jednocześnie kapłanką, uzdrowicielką i sędzią. Jak wyjaśnia maester Yandel, jhat dowodzi podczas wojen i wypraw łupieżczych, zaś księżycowa śpiewaczka decyduje o wszystkich innych sprawach. Khale Dothraków nieustannie toczą pomiędzy sobą wojny, zwyczaje zabraniają jedynie rozlewania krwi w obrębie świętego miasta Vaes Dothrak. Tymczasem religia Jogos Nhai zabrania im rozlewania krwi współplemieńców.

Pomimo wspomnianych różnic, zwyczaje Dothraków i Jogos Nhai są niezwykle podobne, na dodatek łatwo można dostrzec, że różnice w ich kulturach wynikają z tego, że dwa ludy przez wieki żyły w różnych środowiskach.

U Dothraków konieczność walki o ograniczone zasoby niewielkiego obszaru, który władcy koni zamieszkiwali przed upadkiem Valyrii i Sarnoru spowodowała zanik tabu wobec zabijania innych przedstawicieli ich narodu, lecz pewne pozostałości można odnaleźć w zakazie rozlewania krwi w Vaes Dothrak.

Niektórzy fani spekulują, że choć Dothrakowie tworzą hordy znacznie większe od rodzinnych grup Jogos Nhai, ich zwyczaj związany z „adopcją” nowych członków khalasaru przez zawarcie braterstwa krwi jest pozostałością czasów, gdy wiele małych rodzinnych grup Dothraków zostało zdziesiątkowanych w trakcie wędrówki przez Kości. Owe małe grupki musiały się połączyć z innymi, zawierając właśnie braterstwo krwi, by przetrwać w nowym, trudnym środowisku.

Oba plemiona nomadów nie uznają czegoś takiego jak dziedziczenie praw do władzy. Khalem Dothraków zostaje najsilniejszy jeździec khalasaru, nie syn poprzedniego wodza. Podobnie jest u Jogos Nhai, którzy w czasie wojny wybierają jhattara, czyli jhata jhattów, na drodze głosowania. W ten właśnie sposób tysiąc klanów wybrało Zheę Zorsową Gębę, która jako jhattar poprowadziła połączone armie Jogos Nhai przeciwko wojskom czterdziestego drugiego szkarłatnego cesarza Lo Bu z Yi Ti.

Możliwe, że nacisk, jaki Jogos Nhai kładą na więzy rodzinne i podróżowanie w małych grupach, był mechanizmem obronnym, który umożliwił ich ludowi przetrwanie trudnych czasów Długiej Nocy i chaosu, jaki po niej nastąpił.

Podczas gdy skóra Dothraków ma barwę brązu, Jogos Nhai mają żółtą cerę. Są również znacznie niżsi od jeźdźców koni zza Kości. Niestety nie wiemy, czy Dothrakowie już w Erze Świtu byli wyższymi „kuzynami” Jogos Nhai, czy raczej swój wysoki wzrost zawdzięczają kontaktom z Sarnorczykami, ludem wywodzącym się ze stepów, na które przybyli Dothrakowie. Sarnorczycy, którzy mówili o sobie Taegaz Fen, Wysocy Ludzie, ustępowali wzrostem jedynie Lengijczykom.

Braavos.

Kapłanki Jogos Nhai nazywane są księżycowymi śpiewaczkami, a ich religia jest z całą pewnością lunarna – Świątynia Księżycowych Śpiewaczek w Braavos ma okna z mlecznego szkła, na których przedstawione są fazy księżyca. Podobnie ma się sprawa z religią Dothraków, dla których księżyc jest boginią. Cześć, jaką władcy koni oddają jezioru zwanemu Macicą Świata i Matce Gór, również wydaje się być związana z kultem księżyca. Choć khale Dothraków są zawsze mężczyznami, w ich kulturze odnajdujemy echa szacunku, jaką u Jogos Nhai cieszą się księżycowe śpiewaczki – mam tu na myśli poważanie, jakim cieszą się członkinie Dosh Khaleen, wdowy po khalach. Być może tradycja Dosh Khaleen jest po prostu wynikiem przebiegającej przez tysiące lat ewolucji zwyczajów i na samym początku khaleesi odgrywały identyczną rolę jak księżycowe śpiewaczki. Możliwe, że stopniowy zanik władzy Dosh Khaleen (dothrackich księżycowych śpiewaczek) jest przejawem motywu odchodzenia cywilizacji od matriarchatu, jaki panował przed Długą Nocą, reprezentowanego m.in. przez Królowe Rybaczki i Ametystową Cesarzową, do patriarchatu (Hyrkoon, Krwawnikowy Cesarz, skupienie pełni władzy w rękach khalów).

Nazwa Dosh Khaleen przypuszczalnie nawiązuje do imienia Doshi, matki pierwszego khala, który zjednoczył wszystkie khalasary, Menga. Według Yandela Doshi „była ponoć królową czarownic”. Być może w rzeczywistości była po prostu księżycową śpiewaczką.

Księżycowe śpiewaczki Jogos Nhai są również przykładem motywu pieśni, tak powszechnego w serii zatytułowanej Pieśń Lodu i Ognia. W Grze o tron Mirri Maz Duur w rozmowie z Daenerys wspomina, że gdy była w Asshai, księżycowa śpiewaczka ludu Jogos Nhai nauczyła ją magicznych pieśni, które ułatwiają poród. To ciekawe, że wszystkie kulty związane z Asshai i Wielkim Cesarstwem śpiewają do ciał niebieskich – wyznawcy R’hllora śpiewają ku niebu o wschodzie i zachodzie słońca, członkowie Kultu Gwiezdnej Mądrości śpiewają do gwiazd ze szczytów wież, księżycowe śpiewaczki śpiewają, jak sama nazwa wskazuje, do księżyca… Te pieśni są przejawem kultu ciał niebieskich, który widzieliśmy również w Wielkim Cesarstwie. Jogos Nhai szczególną czcią otaczają księżyc. Czy podobnie jak mieszkańcy Qarthu, których legenda opowiada o zniszczeniu drugiego księżyca, i mieszkańcy Asshai, których mit mówi o pęknięciu księżyca, w chwili gdy Azor Ahai zabił Nissę Nissę, Jogos Nhai pamiętają o astronomicznych wydarzeniach poprzedzających Długą Noc? Czy ich pieśni są wyrazem wdzięczności, że przynajmniej jeden księżyc ocalał? Lamentem po księżycu, który zniknął? A może radosnym hymnem, wspomnieniem pierwszej chwili, gdy po Długiej Nocy ciemności się rozproszyły i na niebie pojawił się srebrny glob?

Kończąc temat Jogos Nhai, wspomnę, że imię jednego z Dothraków, Jhoga, jest bardzo podobne do pierwszego członu nazwy plemienia jeźdźców zorsów. Czy jest to spowodowane tym, że język Dothraków i język Jogos Nhai wywodzą się z tego samego pnia?

Odcinek zaczyna się robić długi, a nie omówiliśmy jeszcze Valyrian, Sarnorczyków, mieszkańców Qarthu, Yi Tijczyków i Lengijczyków…. sądzę, że nadszedł czas, by postawić kropkę, lecz tylko na razie. Poszukiwanie kolejnych Dzieci Świtu będziemy kontynuować w drugiej części drugiego odcinka cyklu Ślady Palców Świtu – skoro pierwszy tom Ognia i krwi może mieć dwie części, Mityczna Astronomia też może 😉

Dziękuję za uwagę i do zobaczenia!

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 53

  1. Kolejny świetny artykuł.

    Dziwi mnie, że jeszcze nie pojawili się tu malkontenci, którzy lubią zwyczajowo marudzić, że za długie, że po co, że to powtórka ze Świata Lodu i Ognia i innych książek. A może po prostu przestali czytać w takim razie?
    No ale żeby od razu przestawać również marudzić?
    To już przesada.

    Jeszcze raz – więcej takich artykułów – świetnie się takie rzeczy czyta. 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dziękuję za miłe słowa 😉

      Niestety, na kolejny odcinek przyjdzie trochę poczekać… nawet go nie zacząłem i raczej nie nastąpi to w najbliższych tygodniach.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. Miło mi to słyszeć 😉 Swój artykuł oparłem na doskonałym materiale LML-a, który z kolei pracował nad jeszcze lepszym tekstem GRRM-a…

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  2. Czemu jako ostatni obrazek pojawiło się Braavos, skoro w teksie nic o tym mieście nie ma?
    Znaczy domyślam się, że skoro Braavos założyli zbiegli niewolnicy Valyrii, to pośrednio poprzez Valyrian są oni związani z Cesarstwem Świtu. Zresztą Tytan z Braavos (przynajmniej według mnie) bardzo przypomina Hyrkoona Bohatera i mógł zostać wybudowany jako wspomnienie Azora Ahaia, który miałby bronić miasta, tak jak AA rzekomo obronił świat przed zagładą Długiej Nocy. Czy o to mniej więcej chodziło, czy jest jakiś inny związek, którego nie dostrzegam?

    PS. Jak zwykle świetna robota 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Chodzi o to że księżycowe śpiewaczkin są otaczane w Braavos szczególnym szacunkiem ze względu na rolę jaką odegrały w trakcie osiedlenia się przodków Braavosów.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jest dokładnie tak jak wyjaśnia Cegła 😉

        Braavos teoretycznie nie ma bezpośredniego związku z Wielkim Cesarstwem, ale gdy się mu bliżej przyjrzymy… jest tam największa na świecie świątynia Księżycowych Śpiewaczek, z rozdziałów Aryi w tym mieście dowiadujemy się sporo o tej religii (nawiasem mówiąc, to w Braavos pierwszy raz słyszymy o Lwie Nocy). W Braavos działa również Kult Gwizednej Mądrości.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  3. trochę to się kupy nie trzyma, że długa noc została wywołana przez krwawnikowego cesarza i epicentrum kataklizmu było w ashai i krainach cienia, a jak wiemy biali wędrowcy zamieszkują krainy wiecznej zimy w westeros i to oni byli „największym efektem” długiej nocy, że tak powiem. o zombie w essos nie ma chyba mowy?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Jest mowa o demonach prowadzonych przez Lwa Nocy (Wielki Inny?). Poza tym wiara w istnienie AA i całej reszty jak Hyrkoon, Neferion itd pochodzi właśnie z Essos, więc coś tam się musiało dziać. Poza tym istnieje tam 5 fortów (Mur Essos), Zakładając, że Świat jest kulą, Biali Wędrowcy mogli nadejść z północnego-zachodu Westeros i z północnego-wschodu Essos. Oba te miejsca mogą być w sumie jednym i tym samym, Krainami gdzie wiecznie trwa zima. Kataklizm mógł zostać wywołany w Asshai, to spowodowało nadejście DN, a ta z kolei pozwoliła BW na ekspansję w kierunku południa zarówno w Westeros jak i w Essos.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  4. Ciekawi mnie jedna rzecz. Czemu Valyrianie podobnie jak zieloni jasnowidze mają profetyczne sny? Czyżby kiedyś, dawno temu mieli wspólnego przodka? Czy to możliwe by dzieci lasu łączyły się kiedyś z ludźmi?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Jest to niemal pewne… np. Lengijczycy, którzy za wyjątkiem wzrostu są bardzo podobni do Dzieci Lasu (wygląda na to, że w Essos też żyły/żyją Dzieci Lasu, które są znane jako Leśni Wędrowcy lub Ifeqevronowie). Możliwe, że podobnie jest z mieszkańcami wyspy Naath. Pewne przesłanki pozwalają sądzić, że sama Nissa Nissa była Dzieckiem Lasu, a przynajmniej miała pewien procent ich genów. (Przy okazji warto wspomnieć, że „kobieta-tygrysica” z którą związał się Krwawnikowy Cesarz Azor Ahai to najprawdopodobniej kobieta z Leng, lub po prostu Dziecko Lasu przywiezione z Westeros (Dzieci mają kocie oczy, w Yi Ti lub Leng mogły się skojarzyć z tygrysami).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zastanawiam się jakim cudem Krwawnikowemu Cesarzowi udało się poślubić dziecko lasu. Czy ją zmusił, przekupił czy może poczuła ona coś prawdziwego do niego? Może Krwawnikowy Cesarz nie był od początku zły, a zabicie żony przypieczętowało jego los i ostatecznie pchnęło go w otchłań szaleństwa?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. a przypadkiem Kobieta-Tygrysica nie jest po prostu potężnym wargiem ( z tą różnica że zamiast wilka ( wilkora) ona panowała nad tygrysem )

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. To również jest możliwe, chociaż z tego co wiemy od Varamyra, koty wyjątkowo trudno kontrolować (zwykłe koty, a co dopiero tygrysa). Podobno dlatego, że są takimi indywidualistami. W końcu „Kot to dusza starożytnego Egiptu, ten, co przechowuje opowieści z zapomnianych miast Meroë i Ophiru. Jest krewnym władców dżungli, dziedzicem tajemnic sędziwej, złowieszczej Afryki. Sfinks to jego kuzyn, kot potrafi mówić jego językiem; kot jednakże starszy jest niż Sfinks i pamięta to, co tamten zapomniał” (Lovecraft, Koty Ultharu) 😉

          Moim zdaniem kobieta tygrysica to:
          1) termin jakim mieszkańcy Dalekiego Wschodu nazwali Dziecko Lasu o kocich oczach, które Krwawnikowy Cesarz przywiózł do Wielkiego Cesarstwa z Westeros (przypuszczalnie wykorzystując prastarą placówkę handlową na Bitewnej Wyspie)
          2) epitet opisujący kobietę z Leng, być może Boską Cesarzową
          3) kobieta z ludu „Leśnych Wędrowców”/”Przedwiecznych”/”Ifeqevronów”, czyli zamieszkujących Essos kuzynów westeroskich Dzieci Lasu
          4) kobieta z plemienia Zielonych Ludzi/Przedwiecznych, w której żyłach płynęła krew Dzieci Lasu

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Varamyra miał władzę nad cieniokotem ( czyli chyba czymś na podobieństwo rysia ) więc jednak da się nad nimi zapanować . Co zaś idzie kobiety z Leng to jedno drugiego nie wyklucza Leng to wyspa 10 tysięcy tygrysów więc wydaje się oczywistym faktem że jeśli istnieli u nich wargowie to sięgnęli właśnie po te bestie . Czy Boska Cesarzowa mogła istnieć w czasach kiedy Leng był w władaniu Wielkiego Cesarstwa Świtu z własnym cesarzem ???

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Według Yandela Święta Wyspa Leng wchodziła w skład Wielkiego Cesarstwa Świtu, ale nie wiemy w jaki sposób stała się jego częścią. Być może na drodze podboju, małżeństwa, unii personalnej… kto wie?
              W późniejszych czasach, po Długiej Nocy, Leng stało się skrajnie izolacjonistyczne, wszystkich obcokrajowców wyganiano lub zabijano w wielkich pogromach. Podróżnicy i kupcy unikali wyspy owianej złą sławą i uznawanej powszechnie za siedlisko demonów, czarnoksiężników i Przedwiecznych. Może ta niechęć do obcych (a zwłaszcza do Yi Ti) wynika z mrocznych czynów Krwawnikowego Cesarza? Może tytuł „Boskiej Cesarzowej” jest nawiązaniem do postaci Ametystowej Cesarzowej, zaś Lengijczycy to np. potomkowie jej lojalistów wypędzonych przez jej brata?

              W „Księciu Łotrzyku” jest taka scena gdzie Daemon Targaryen (Król Wąskiego Morza władający z wyspy Krwawy Kamień, ang. Bloodstone) wraca do Westeros z podróży do Essos i wręcza młodej Rhaenyrze diadem, który należał kiedyś do Cesarzowej Leng. Wojna domowa pomiędzy Aegonem II i Rhaenyrą, sytuacja w której brat uzurpuje tron siostry, jest oparta na tym samym wzorze co Krwawa Zbrodnia w Wielkim Cesarstwie. Rhaenyra to symboliczna Ametystowa Cesarzowa, Aegon II to Krwawnikowy Cesarz (jego złoty smok to nawiązanie do Ar-Pharazona Złotego, Króla Numenoru, który również uzurpował tron krewnej i zmusił ją do małżeństwa)… możliwe, że Rhaenyra nosi koronę Cesarzowej Leng żeby pokazać czytelnikowi, że „Cesarzowa Leng” (pierwsza, do której nawiązuje ten tytuł) to ta sama osoba co Ametystowa Cesarzowa. Można spekulować czy w ŚLIO Yandel opowiada nam całą historię – moim zdaniem pomiędzy tym jak Krwawnikowy Cesarz kradnie tron i zabija siostrę należy wstawić jeszcze jedno wydarzenie. Zawarcia małżeństwa w celu zalegitymizowania władzy. A może było to raczej coś jak u Ptolemeuszów albo Jaehaerysa i Alysanne. Może zdrada i uzurpacja była dopiero znacznie później, gdy Ametystowa Cesarzowa i Krwawnikowy Cesarz rządzili wspólnie od wielu lat (jak np. królowa Elissa-Dydo z Tyru i jej brat Pygmalion), wrogość pojawiła się dopiero potem.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  5. Do tego co już powiedział Arx można dodać, że w Essos mamy kilka legend podobnych do westeroskiej Długiej Nocy:
    * według Rhoynarów podczas wielkiej ciemności rzeka Rhoyne zamarzła aż do miejsca, gdzie wpada do niej rzeka Selhoru (niedaleko miejsca, gdzie powstało miasto Selhorys). Długą Noc zakończył pewien heros, który zgromadził pomniejsze bóstwa (dzieci Matki Rhoyne, np. Króla Krabów i Starca z Rzeki) i przekonał je, by zakończyły swoje kłotnie i razem zaśpiewały pieśń, która przywróci dzień
    * w Yi Ti mają legendy o Długiej Nocy, którą udało się pokonać dzięki bohaterskim czynom kobiety z małpim ogonem
    * w wielu kulturach widzimy wersje mitu o wojowniku z płonącym mieczem – w Asshai mamy Azora Ahai, w Patriarchacie Hyrkoonu Hyrkoona Bohatera, w Królestwie Neferu i N’ghai Neferiona, w Yi Ti Yin Tara, gdzie indziej Eldrica Pogromcę Cieni…
    * według opowieści w mroźnej i mrocznej krainie Mossovy żyją demony i zmiennoskórzy
    * według opowieści marynarzy daleko na północy Morze Dreszczy zamarza i staje się Białym Pustkowiem, gdzie żyją lodowe olbrzymy i inne potworne istoty

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ja znów chciałbym wiedzieć co jest w tych miejscach w ogóle nie opisanych albo za Morzem Zachodzącego Słońca ;/

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. Jakie są wspólne cechy Lengijczyków i Dzieci Lasu? W trakcie lektury ŚLiO nie dostrzegłem zbyt wielu podobieństw, tak samo z mieszkańcami Naath.

    P.S Tłumaczenie Śladów Palców Świtu jest ekskluzywne dla fsgk, czy można je też znaleźć w jakiejś innej części internetów? Nie powiem, zainteresowała mnie teoria i nie chcę czekać tygodnia na kolejną część.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dzieci Lasu mają duże złote lub zielone kocie oczy (a ich zieloni jasnowidze mieli czerwone). Lengijczycy też mają złote oczy, a według westeroskich podróżników znacznie lepiej widzą w nocy niż inny ludzie. Nie wiemy czy oczy Lengijczyków przypominają kocie, ale wiemy, że w ich kulturze tygrysy są bardzo ważnym zwierzęciem, ich wyspa jest nazywana „wyspą tysięcy tygrysów”. Dzieci Lasu mają brązową skórę pokrytą białymi cętkami (jak u łani), Lengijczycy mają skórę barwy drewna tekowego (odcienie brązu). Dzieci Lasu są opisywane jako szybkie, zwinne, szczupłe i pełne gracji. Lengjiczycy są gibcy, zwinni, szczupli i niezwykle piękni. Na dodatek podobnie jak Dzieci Lasu Lengijczycy bronili swoich drzew i napadali na obcokrajowców, którzy wywieźć ich drewno.

      Podobnie, Naathijczycy mają złote oczy, płaskie twarze i brązową skórę. Są pacyfistami, nigdy nie walczą (Dzieci Lasu też były pacyfistami, aż do momentu, gdy Pierwsi Ludzie zaczęli wycinać ich drzewa). Bóstwem Naathijczyków jest „Pan Harmonii”, Dzieci Lasu żyły w harmonii z naturą i nazywały się „tymi, którzy śpiewają pieśń ziemi”.

      Re: P.S.
      „Ślady Palców Świtu” to nie tłumaczenie, tylko mój autorski artykuł, napisany w oparciu o zebrane materiały z wielu esejów LML-a (m.in. Great Empire of the Dawn: Flight of the Bones) oraz własne spostrzeżenia i teorie. Kolejnym odcinkiem będzie tekst „Dzieci Imperium – część 2”, w którym będzie mowa m.in. o Leng, Yi Ti, Qarthcie i nawiązaniach do Lovecrafta w geografii i historii Essos. Ten artykuł nie jest nawet zaczęty, nie wiem nawet, czy Valyrianie i Dayne’owie też będą w tym drugim odcinku, czy potrzebny będzie jeszcze trzeci.

      „Ślady Palców Świtu” są „ekskluzywne” dla FSGK w tym sensie, że w przeciwieństwie do tłumaczeń Mitycznej Astronomii nie zostały wcześniej opublikowane na blogu M.A. PL. Myślę, że za jakiś czas wstawię wszystko na mojego bloga, ale na razie „Ślady” można przeczytać tylko i wyłącznie na FSGK. Jest to jedyne miejsce gdzie można zapoznać się z tymi teoriami po polsku, ale jeśli ktoś ma taką możliwość, może przeczytać oryginalne eseje LML-a lub obejrzeć odcinki na YouTube:

      Great Empire of the Dawn: Flight of the Bones (esej – Dothrakowie, Jogos Nhai, Hyrkoon, Sarnor, Morze Srebrne, Królowe Rybaczki)
      The Great Old Ones (esej – Leng, Lovecraft itd.)
      The Horned Lords (esej – Zieloni Ludzie, Przedwieczni z Leng, Dzieci Lasu)
      The Great Empire of the Dawn (odcinek YT, wspólnie z The History of Westeros)
      Asshai-by-the-Shadow (odcinek YT, razem z The History of Westeros)
      The History and Lore of House Dayne (odcinek YT, razem z The History of Westeros)
      The Stark that Brings the Dawn (esej, Elric z Melnibone, Numenor, LML we współpracy ze mną, rozdział „Great Empire of the Dayne” jest oparty na mojej serii „The Tolkienic Song of Ice and Fire”

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To skoro ci cali Naathijczycy również są odmianą „Dzieci Lasu” – które żywią wrogość wobec Smoczych Władców Cesarstwa Asshai, tych wszystkich Cesarzy – Czarnoksiężników, ich mrocznej, destrukcyjnej magii, i całej reszty tego wszystkiego z nimi związanego, a więc i wobec jego potomków pewnie również…

        No to odnośnie teorii tutaj również kiedyś omawianej odnoście Missandei (z wyspy Naath, czyż nie?), podejrzewanej o bodajże bycie zakonspirowanym człowiekiem bez twarzy – który to zdradzi Dankę kiedyś tam (przywoływany dialog: – Promise never betray me. – a ta odpowiada dwuznacznie – Never.).

        To może wcale nie chodzi o bycie tym właśnie całym zakonspirowanym asasynem – tylko właśnie o jakąś „dziejową misję” od zielonych czarodziejów wyznaczoną jej właśnie w celu powstrzymania odrodzenia się jakiegoś kolejnego smoczego imperium.

        W sensie – może tu chodzi o coś więcej, niż bycie zakonspirowanym zabójcą. Może ma to o wiele bardziej ezoteryczne, starożytne podłoże.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  7. Czy nazwa „Mossovy” to jakieś odniesienie do „Muscovy”? Czy planujesz jakiś tekst dotyczący spekulacji o K’Dath, Leng czy Carcosie? Jako fanu Samotnika z Providence nazwy te z marszu zapalają pewną lampkę. Czy jest możliwe, że mają jakieś większe znaczenie? Czy po prostu Otyły Pan daje w ten sposób swoisty hołd?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Przypuszczalnie, opis Mussovy ze „Świata Lodu i Ognia” brzmi trochę jak dostosowana do fantasy uproszczona/stereotypowa wersja Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, po angielsku Muscovy. W „Dzieci Imperium – część 2” będzie sporo o Lengu i K’Dath w kontekście opowiadań „W górach szaleństwa” i „W poszukiwaniu nieznanego Kadath” (najnowsze tłumaczenie: „Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka”. LML ma całe dwa odcinki o Lengu (tym z Lovecrafta, a raczej o dwóch Lengach, jednym z Krainy Snów i jednym na Ziemi), wpływie wizji Randolpha Cartera na sposób opisywania wizji Brana w PLIO, no i oczywiście o Przedwiecznych (Old Ones) z Leng. Gdy będzie mowa o Dayne’ach i Valyrii mogę przedstawić w jaki sposób GRRM dokonuje syntezy elementów pochodzących od Tolkiena i Lovecrafta tworząc m.in. Wielkie Cesarstwo i Asshai.
      Gdy będzie mowa o Sarnorze i Ib siłą rzeczy trzeba wspomnieć o Sarnath z „Przyszła na Sarnath Zagłada”.
      Carcosa… to w zasadzie bardziej Chambers niż Lovecraft, a samo miasto wymyślił chyba jeszcze Bierce. (w PLIO są nawiązania do Chambersa, m.in. Ród Chambersów z Dorzecza)

      Według LML-a te oczywiste nawiązania do HPL-a to tylko wierzchołek góry lodowej, GRRM po prostu nam pokazuje w których opowiadaniach mamy szukać źródeł motywów i wątków, które wplata w swoją opowieść. Za największych „ekspertów” od Lovecrafta w anglojęzycznym fandomie PLIO są uznawani Quinn z „Ideas of Ice and Fire” oraz prowadzący bloga „Gods of Terror” (w całości poświęconemu wpływowi Lovecrafta na PLIO), którzy uważają podobnie.

      Zresztą na ogół jest tak, że GRRM zostawia pewne oczywiste nawiązania, ale dopiero gdy zgłębimy temat możemy wyciągnąć jakieś istotne wnioski (np. wokół Starego Miasta i rodu Hightowerów jest mnóstwo nawiązań do Gondoru i Dunedainów i teoretycznie można na to machnąć ręką i stwierdzić, że GRRM od tak sobie coś wrzucił, ale jeśli dokładnie się wszystkiemu przyjrzymy, możemy zobaczyć, że chodzi o coś więcej).

      Na pierwszy rzut oka z tych nawiązań do Lovecrafta w Essos nic nie wynika, bo co nas np. obchodzą jacyś Przedwieczni (Old Ones) z Leng. Ale gdy dokładnie sprawdzimy jakie inne istoty są nazywane w PLIO i mitologii tym terminem, i jak są opisywani Lengijczycy z opowiadania o Carterze, odkryjemy, że ci Przedwieczni z Leng to po prostu wskazówka na temat rzeczywiście istotnych dla fabuły PLIO Zielonych Ludzi z Wyspy Twarzy, że tytuł „The Great Old One” nie wziął się z kapelusza, tylko z mitologii celtyckiej, gdzie tym epitetem obdarzony był Cernunnos, pierwowzór Gartha Zielonorękiego, zaś gdzie indziej, w rozdziale Davosa w Białym Porcie, klucznik imieniem Garth jest nazwany „The Old One”… dopiero wtedy możemy naprawdę zrozmumieć po co GRRM umieszcza te wszystkie nawiązania…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  8. Ucieczka wszystkiego co żyje, kataklizm, długa noc i zima – jak dla mnie to aż prosi się o wybuch superwulkanu 🙂 Już kiedyś podałem swoją mega-obłąkaną teorie, że za zimy odpowiada właśnie kataklizm naturalny w powiązaniu z magią.

    Skoro nie ma mowy o Innych w Essos, to wyszłoby na to, że to nie oni powodują zimę tylko zima powoduje ich wędrówkę? Może właśnie na dalekiej północy gdzie żyją wybucha wulkan, który powoduje ogromnie długą zimę?

    Obłąkane i na pewno nie trzyma się to wszystko kupy, ale może coś w tym jest.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  9. Oczywiście trzeba się zgodzić, że część przodków Dothraków (i Lhazareńczyków), ma źródło po wschodniej stronie kości. Tym bardziej że jest jasno napisane: „Przodkowie Dothraków .. itd.”

    Wątpliwe kwestie dothrackie i „Rybaczki” (jest ich więcej, ale wątek sarnorski będzie właściwszy):

    –” Yi Ti toczy z Jogos Nhai nieustanne wojny. Z tych powodów dwa cesarstwa Dalekiego Wschodu raczej nie prowadzą handlu z jeźdźcami zorsów”—

    Co w takim razie robią Jogos Nhai z zorsami w Qarth? Aby się tam się znaleźć trzeba przedostać się przez Yi Ti i Bayasabhad. Miasto Kupców na północy Yi Ti też ma nieprzypadkową nazwę, a niedaleko od niego rozpoczynają się przecież terytoria Jogos Nhai.

    –„Wygląda na to, że przodkowie Dothraków, którzy przekroczyli Kości, zrobili użytek ze swoich zdolności jazdy na zorsach, by oswoić większe konie, które napotkali na stepach po drugiej stronie gór.”—

    Wątpię. Tym bardziej że konie, ciągle są po drugiej stronie Kości (nie tylko jako kości na szlaku) w resztkach Patriarchatu Hyrkoonu:
    „..córki Wielkich Ojców władających owymi miastami, w których dziewczęta uczą się wspinać i jeździć konno, nim zaczną chodzić..”.
    Inna rzecz że na „Planetos”, już parę tysięcy lat wcześniej koń był oswojony: „Pierwsi Ludzie sprowadzili ze sobą obcych bogów, KONIE, bydło..”

    Jeśli po wschodniej stronie Kości mamy zebrę i konia, to łatwiej przyjąć, że początkowo Jogos Nhai jeździli na „wygodniejszych” koniach, a w którymś momencie (raczej po Długiej Nocy), ze względu na coraz większe pustynnienie, przesiedli się na bardziej odpornego zorsa. Nawet, jeśli ta hybryda powstała ileś lat przed Długą Nocą, wcale nie musi to oznaczać natychmiastowej przesiadki. Zors – podobno wredna bestia 😀 – musi być użyteczniejszy, aby zrezygnować dla niego z konia. Dla Dothraków nie jest, pomimo iż mają z nim kontakt, czego przykładem jest Wschodni Targ w Vaes Dothrak, i zorsy na nim.

    Nie widzę na razie jakiś większych przesłanek, aby konni koczownicy u GRRM pojawili się na innych zasadach, niż stało się to na naszym stepie. W skrócie: rolnicy>udomowienie konia>(bojowo) rydwan (rozprzestrzenienie się go)>jazda wierzchem (i wycofywanie nieekonomicznego rydwanu) gdzie tą opcje mogą zaadaptować nawet ludy łowiecko-zbierackie (prawdop. Węgrzy na zach. Syberii).

    —„jest przejawem motywu odchodzenia cywilizacji od matriarchatu, jaki panował przed Długą Nocą, reprezentowanego m.in. przez Królowe Rybaczki i Ametystową Cesarzową, do patriarchatu”—

    W „WCŚ” odchodzili od matriarchatu?
    „Władza nad ludzkością przeszła w ręce najstarszego syna, który był znany jako Perłowy Cesarz.. Po nim nastąpili kolejno Nefrytowy Cesarz, Turmalinowy Cesarz, Onyksowy Cesarz, Topazowy Cesarz, Opalowy Cesarz..” I dopiero „Ametystowa Cesarzowa”.

    Analogicznie: Rhaenyra Targaryen, i czasy przed nią, to także odchodzenie od matriarchatu?
    1/2

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pojawienie się Dothraków prawdopodobnie wyglądała tak:
      rolnicy z N’ghai (Jogos Nhai mają być z nimi spokrewnieni wg GRRM) zapoznają się z udomowionym koniem (może nawet na etapie rydwanu), w okolicach tamtejszego stepu wykształcają się z nich Jogos Nhani, z których część migruje za Kości, może nawet wraz z grupami N’ghai, mieszając się z innymi przybyszami, jak i tubylcami, tworząc hordy różnych koczowników, i po jakimś czasie, wykształcają się Dothrakowie i Lhazareńczycy.
      I raczej nie Dothrakowie przeprawili się na zachód, bo jeszcze nie istnieli, a ich przodkowie. Czyli tak jak Sarnorczycy, powstali na stepie na zachód od Kości. W zasadzie nic niezwykłego, bo to normalny proces historyczny.

      Jogos Nhani to taka, mniej więcej essowska wersja Hunów (zniekształcanie głów) i Mongołów, doprawiona szczyptą sarmacką (rola księżycowych śpiewaczek). Dothrakom chyba najbliżej do turkijskich Awarów (warkocz). Różnica jest w kolorze skóry. O ile w realu dochodziło do rozjaśniania cery, to tutaj akurat Dothrakowie ciemnieli. Bo z takimi głównie ludźmi wchodzili w kontakt.

      Królowe rybaczki.
      Pomimo tego iż Yandel używa sformułowania: „..władały krainami na brzegach Morza Srebrnego..” czy „Poza ich domeną..” – to nie bardzo z pozostałej części tekstu wynika, iż istniało Państwo Rybaczek.
      Szczególnie to zdanie jest ciekawe:
      —„Królowie, lordowie i mędrcy przybywali do pływającego pałacu, by słuchać ich rad.”—
      I aby niepotrzebnie nie rozwlekać.
      Królowe rybaczki to nic innego jak instytucja, która pod wschodnim wpływem uległa pewnym przeobrażeniom (może np. przepowiadanie przyszłości?), ale jeśli nie ona sama jest bezpośrednią kontynuatorką, to przynajmniej jej tradycja nadal jak najbardziej trwa. W „dosh khaleen”.

      Jeśli tak podejdzie się do tej sprawy, to przekazana legenda staje się jasna.

      „Domeną rybaczek” jest Morze Srebne i różne (także w sensie etnicznym) królestwa „stepu”, które tam powstawały i upadały wokół niego, czego w przyszłości odpowiednikiem będą wrogie sobie khalasary. Z nich też „rybaczki” wywodziły się, i stąd ta zadziwiająca trwałość ich „królestwa” – zapewne też musiało istnieć analogiczne tabu w kwestii ich zabijania, czy czynienia im krzywdy, do czasów wykształcenia się nowej nacji na tamtejszym stepie – Sarnorczyków i zniknięcia Morza Srebnego. Czy były to wdowy, po tamtejszych władcach jak u Dothraków? Mogło tak być, lub rekrutacja odbywała się na jeszcze kilka innych sposobów. Może jak w przypadku Pytii?
      Prawdopodobnie stąd mamy te różne paralele pomiędzy Morzem Srebnym a Morzem Dothraków, i całą listę argumentów w tym opracowaniu, że przodkowie Dothraków zetkneli się z „Rybaczkami”, a posiadanie u siebie „dosh khaleen” jest kolejnym; możliwe że koronnym.
      2/2

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Dziękuję za bardzo ciekawe komentarze 😉

        Moja odpowiedź na 1/2 i 2/2:

        Część I

        „Co w takim razie robią Jogos Nhai z zorsami w Qarth? Aby się tam się znaleźć trzeba przedostać się przez Yi Ti i Bayasabhad. Miasto Kupców na północy Yi Ti też ma nieprzypadkową nazwę, a niedaleko od niego rozpoczynają się przecież terytoria Jogos Nhai.”

        Do Qarthu mogli dostać się nie przekraczając granicy Złotego Cesarstwa, np. przez Bayasabhad, Samyrianę albo nawet Kayakayanayę, skoro Dany spotyka ich w Vaes Dothrak. Te miasta nie należą do Yi Ti, wygląda na to, że od czasu upadku Patriarchatu Hyrkoonu są niepodległe. Do Bayasabhadu prowadzą dwie drogi – jedna przez Miasto Kupców i Tiqui, czyli przez Yi Ti, i jedna biegnąca równolegle do łańcucha Kości. Tę druga od terytorium Yi Ti oddziela Sucha Głębia. Moim zdaniem Jogos Nhai podróżują właśnie tą trasą, w Bayasabhadzie wkraczając na Piaskowy Szlak biegnący do Qarthu.

        Miasto Kupców – to dobry argument, ale sądząc po opisie tego ośrodka, powstało stosunkowo niedawno, wieki po pierwszych wojnach Jogos Nhai z Yi Ti. Zresztą ten zbuntowany generał, który ogłosił się Pomarańczowym Cesarzem ma przydomek Młot na Jogos Nhai, co świadczy o niedawnych walkach i świeżych animozjach. Sądzę, że Miasto Kupców powstało wokół jakiegoś fortu granicznego. Może Jogos Nhai czasem tam handlują, ale po pierwsze zorsy istniały dużo wcześniej od Miasta Kupców, a nawet gdyby było inaczej do Yi Tijczycy musieliby być zwyczajnie głupi, żeby sprzedać zebry do celów rozpłodowych napadającym Cesarstwo nomadom, którzy borykali się z tym, że na stepach nie było odpowiednio dużych koni. Zresztą Yandel sam pisze, że przynajmniej niektóre z tych zorsów pochodziły z Leng: „And so these easterners ride zorses, hardy beasts originally made by breeding horses with certain strange, horselike creatures from the southern regions of Yi Ti and the island of Leng”.

        W każdym razie, ciekawe, że na prastarych murach Qarthu wśród innych płaskorzeźb widnieją zorsy albo zebry.

        –“Wygląda na to, że przodkowie Dothraków, którzy przekroczyli Kości, zrobili użytek ze swoich zdolności jazdy na zorsach, by oswoić większe konie, które napotkali na stepach po drugiej stronie gór.”—

        W oryginale nie jest sprecyzowane na czym jeżdżą wojowniczki z Hyrokoonu, konie dodał polski tłumacz.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Część II

          Jeśli po wschodniej stronie Kości mamy zebrę i konia, to łatwiej przyjąć, że początkowo Jogos Nhai jeździli na “wygodniejszych” koniach, a w którymś momencie (raczej po Długiej Nocy), ze względu na coraz większe pustynnienie, przesiedli się na bardziej odpornego zorsa. Nawet, jeśli ta hybryda powstała ileś lat przed Długą Nocą, wcale nie musi to oznaczać natychmiastowej przesiadki. Zors – podobno wredna bestia – musi być użyteczniejszy, aby zrezygnować dla niego z konia. Dla Dothraków nie jest, pomimo iż mają z nim kontakt, czego przykładem jest Wschodni Targ w Vaes Dothrak, i zorsy na nim.

          Jest to dość prawdopodobne. Wydaje mi się, że LML w swoim eseju tyle czasu poświęca tym koniom i zorsom, żeby jakoś podeprzeć teorię o związkach Jogos Nhai z Wielkim Cesarstwem poprzez nawiązanie do zorsów z Leng, które wchodziło w skład WCŚ. LML chciał po prostu przedstawić jakieś konretne dowody na to, że Jogos Nhai żyli w WĆŚ bo bez tego nie da się udowodnić, że Dothrakowie mają jakikolwiek związek z nimi. To, że Jogos Nhai w nim żyli jest intuicyjne, ale nigdzie nie jest to powiedziane wprost i chyba dlatego LML próbował znaleźć dowód pisząc o tych zorsach.

          Być może w zamyśle George’a cała ta sprawa z brakiem odpowiednich ras koni po drugiej stronie Kości do nawiązanie do Wojny o Niebiańskie Konie (War of the Heavenly Horses) – https://en.wikipedia.org/wiki/War_of_the_Heavenly_Horses.  Przy okazji, bardzo polecam poświęcony temu interesującemu konflikotowi odcinek Kings and Generals – https://www.youtube.com/watch?v=g6Rphg_lwwM

          Nie widzę na razie jakiś większych przesłanek, aby konni koczownicy u GRRM pojawili się na innych zasadach, niż stało się to na naszym stepie. W skrócie: rolnicy>udomowienie konia>(bojowo) rydwan (rozprzestrzenienie się go)>jazda wierzchem (i wycofywanie nieekonomicznego rydwanu) gdzie tą opcje mogą zaadaptować nawet ludy łowiecko-zbierackie (prawdop. Węgrzy na zach. Syberii).

          Pewnie było dokładnie tak jak piszesz. Ciekawe, że Dothrakowie nigdy nie osiągnęli poziomu rydwanów, jak np. żyjący tak blisko Sarnorczycy. Może w tamtej części Stepów nie było odpowiednich surowców, albo ich rasy koni się do tego nie nadają.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Część III

            —“jest przejawem motywu odchodzenia cywilizacji od matriarchatu, jaki panował przed Długą Nocą, reprezentowanego m.in. przez Królowe Rybaczki i Ametystową Cesarzową, do patriarchatu”—

            Osobiście nie zgadzam się z tym stwierdzeniem podobnie jak Ty. LML, jak wiele osób w fandomie, przecenia wpływ teorii o prehistorycznym matriarchacie (np. Roberta Gravesa) na PLIO. Moim zdaniem istnieje motyw uzurpacji tronu należącego do kobiety przez męskiego krewnego. Do nawiązanie do historii Ar-Pharazona i Tar-Miriel z Akallabêth, oraz mitu o Elissie/Dydonie i Pygmalionie. Już wkrótce będzie mój pierwszy polskojęzyczny artykuł na ten temat (do tej pory większa część moich teorii jest opisana tylko po angielsku). 

            Analogicznie: Rhaenyra Targaryen, i czasy przed nią, to także odchodzenie od matriarchatu?

            Tak, to ten sam motyw co wcześniej, ale LML wybrał zły termin. W PLIO jest wiele przykładów tego wzoru:

            * Ametystowa Cesarzowa i Krwawnikowy Cesarz
            * Rhaenyra Targaryen i Aegon II
            * Elissa Farman i Franklyn Farman
            * Alys Karstark i Cregan Karstark

            GRRM odtworzył identyczny wzór z dzieł Tolkiena:

            * Tar-Miriel i Ar-Pharazon
            * Silmarien i Tar-Meneldur
            * Firiel i Earnil

            Przynajmniej tak to wygląda według mnie. Ale LML jest zwolennikiem teorii o matriarchacie w Erze Świtu – ponieważ ten artykuł do część „Mitycznej Astronomii”, przedstawiłem jego poglądy.

            Rrolnicy z N’ghai (Jogos Nhai mają być z nimi spokrewnieni wg GRRM) zapoznają się z udomowionym koniem (może nawet na etapie rydwanu), w okolicach tamtejszego stepu wykształcają się z nich Jogos Nhani, z których część migruje za Kości, może nawet wraz z grupami N’ghai, mieszając się z innymi przybyszami, jak i tubylcami, tworząc hordy różnych koczowników, i po jakimś czasie, wykształcają się Dothrakowie i Lhazareńczycy.
            I raczej nie Dothrakowie przeprawili się na zachód, bo jeszcze nie istnieli, a ich przodkowie. Czyli tak jak Sarnorczycy, powstali na stepie na zachód od Kości. W zasadzie nic niezwykłego, bo to normalny proces historyczny.

            Z tym również się zgadzam. Może Jogos Nhai to ostatnie niedobitki cywilizacji Neferu, które istniało przed Długą Nocą, zostało wchłonięte przez Wielkie Cesarstwo, po czym tak ucierpiało podczas Długiej Nocy (z racji bliskiej odległości do Asshai), że część populacji uciekła na stepy i zamieniła się w Jogos Nhai, a część została w Neferze. Zresztą, może to podobna sytuacja jak z Asshai i obecni mieszkańcy mają niewiele wspólnego z tymi nekromantami i czarnoksiężnikami, którzy teraz tam rezydują. N’Ghai i Jogos Nhai nienawidzą się wzajemnie, więc musiało dojść do czegoś bardzo złego.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Część IV

              Wydaje mi się, że proto-Jogos Nhai (uciekinierzy z Neferu) zmieszali się z innymi uciekinierami z WCŚ (tereny Asshai i Yi Ti), stąd m.in. kolor skóry obecnych Jogos Nhai. Potem część z tych plemion przeprawiła się na zachód i tam na stepach rozdzieliła się na Dothraków, Lhazareńczyków i Sarnorczyków. Oczywiście, to nie Dothrakowie przebyli Kości. Po prostu wygodniej jest posługiwać się w tekście tym terminem, w przeciwnym razie trzeba by ciągle wprowadzać kolejne terminy w stylu „proto-dothrako-lhazareńczycy” itp.

              Jogos Nhai to taka, mniej więcej essowska wersja Hunów (zniekształcanie głów) i Mongołów, doprawiona szczyptą sarmacką (rola księżycowych śpiewaczek). Dothrakom chyba najbliżej do turkijskich Awarów (warkocz). Różnica jest w kolorze skóry. O ile w realu dochodziło do rozjaśniania cery, to tutaj akurat Dothrakowie ciemnieli. Bo z takimi głównie ludźmi wchodzili w kontakt.

              GRRM nigdy nie przenosi do swojego świata czegoś z naszej historii 1:1. Dothrakowie to mieszanka Hunów, Mongołów, Czejenów, Siuksów i innych ludów.

              Pomimo tego iż Yandel używa sformułowania: “..władały krainami na brzegach Morza Srebrnego..” czy “Poza ich domeną..” – to nie bardzo z pozostałej części tekstu wynika, iż istniało Państwo Rybaczek.
              Szczególnie to zdanie jest ciekawe:
              —“Królowie, lordowie i mędrcy przybywali do pływającego pałacu, by słuchać ich rad.”—
              I aby niepotrzebnie nie rozwlekać.
              Królowe rybaczki to nic innego jak instytucja, która pod wschodnim wpływem uległa pewnym przeobrażeniom (może np. przepowiadanie przyszłości?), ale jeśli nie ona sama jest bezpośrednią kontynuatorką, to przynajmniej jej tradycja nadal jak najbardziej trwa. W “dosh khaleen”.

              W angielskim oryginale są wspomniane są „królestwa Królowych Rybaczek”, więc moim zdaniem Królowe Rybaczki to jakaś cywilizacja składająca się z wielu państewek”none doubt that the YiTish civilization is ancient, mayhap even contemporary with the realms of the Fisher Queens beside the Silver Sea”. Po Długiej Nocy osłabione królestwa podbili Gippowie, Sarnorczycy, Cymmerianie i Zoqora, z czego powstał Sarnor.

              Moim zdaniem nazwa dosh khaleen nawiązuje do matki pierwszego władcy, który zjednoczył wszystkie khalasary, która miała na imię Doshi. Była ponoć wiedźmą, więc może w rzeczywistości kultywowała tradycje pozostałe po Królowych Rybaczkach. Może ich linia wcale nie wygasła na matce Huzhora Amai. Niestety, na Stepach mamy taki tygiel kultur i synkretyzm, że trudno jednoznacznie stwierdzić które zwyczaje skąd się wzięły.

               

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  10. Wątek Hyrkoonu.
    Nie zwróciłem uwagi, że o nim nic więcej nie będzie.

    Szare szczury (copyright by lady Dustin) mniej spisują historię, a bardziej tworzą własną. I widać to w dziele Yandela. Nie wiadomo; może nawet Elia zabiła swoje dzieci? – to z czasów mu bliższych. Andalowie uciekający przed Valyrią (tu jednak „zapomniał się”. Bo jak ten konflikt wyglądał, opisał w innym miejscu. Swoją drogą to ciekawe, że septoni są lepszym źródłem.)
    Do Qarthu docierają kupcy z Westeros, istnieje przecież w jego opinii najlepsze źródło do jego dziejów: „Nefrytowe kompendium”. Jakie ciekawe rzeczy możemy w nim znaleźć, wiemy z TzS – wystarczy porównać to, z tym co napisał sam o Azorze. A w przypadku tego miasta nie dostajemy relacji, choćby legendarnej – a krótką informacje o „wątpliwych pretensjach Qarthu”. Z powodu braku „pewnych informacji” także należy pominąć wszystko o „zaginionych cywilizacjach Valyrii i Starego Ghis”, poza tym czym sam zechciał podzielić się. Zapewne warto byłoby poznać np. „fałszywe tezy” dotyczące założenia Valyrii arcymaestra Fomasa. I trochę szkoda, że pomija te tereny później, bo może dowiedzielibyśmy dlaczego Meereen miało własnego króla, gdy w tym czasie Nymeria peregrynowała po morzach. Za to przypadkiem mamy Andalów na stepie i „początki cywilizacji” w ich pobliżu. 🙂

    Po tym przydługim, ale koniecznym wstępie przechodzę do rzeczy.
    Czy Hyrkoon nie jest potraktowany w podobny sposób? – coś tam wiemy, ale w zasadzie to „biała plama”. Może po pojawieniu się jakiś szczegółów na temat języka, pisma oraz wyglądu jego mieszkańców, pozwoliłoby to połączyć z nimi, inny i raczej dość zagadkowy lud o niejasnym pochodzeniu, a także z dziejami „WCŚ”?
    Wydaje się że wszyscy, począwszy od Lomasa (? – na to wychodzi) do Daenerys włącznie, w przypadku Hyrkoonu, właściwie pasjonują się tylko odsłoniętymi (pewnie to ważne w kontekście Nissy Nissy) piersiami wojowniczek. Ale jak to u „Yandela” :-), przypadkiem lub nie, kilka ciekawych informacji jednak jest.

    —„Tam gdzie kiedyś biło serce Hyrkoonu, obecnie znajduje się Wielkie Morze Piasku, ogromne pustkowie pełne przesuwanych wiatrem wydm, wyschniętych rzek i ruin FORTÓW oraz miasteczek prażonych promieniami słońca.”—

    Skonfrontujmy to z:
    —„W przeciwieństwie do dzieci uprawiali ziemię i budowali wioski oraz FORTY pierścieniowe”–

    A to:
    —„Natomiast Hyrkoonowie składali dziesiątki tysięcy jeźdźców zorsów w OFIERZE swym mrocznym, głodnym bogom”.—
    z:
    —„..notujące praktyki składania krwawych OFIAR starym bogom. Wegług relacji poprzedników maestra Yorricka służących w Białym Porcie podobne zwyczaje utrzymywały się jeszcze przed zaledwie pięciuset laty.”–

    I:
    –„..Kayakayanai o murach z czarnego bazaltu, CZARNEGO ŻELAZA (black iron w oryg.) i żółtej kości.”–
    z:
    —„STAROŻYTNĄ koronę królów ZIMY..: otwarty diadem z kutego brązu, na którym wyryto runy Pierwszych Ludzi, otoczony dziewięcioma szpikulcami z CZARNEGO ŻELAZA..”— czy z zardzewiałą koroną Dustinów.
    1/2

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Można byłoby to uznać za przypadkowe zbiegi okoliczności, ale „Yandel” w zasadzie opisał (ukrywając istnienie Ghis i Qarthu), jak „cywilizacyjnie” wyglądała sytuacja na zachód od Kości w Essos – w okresie zbliżonym do czasu pojawienia się Pierwszych Ludzi w Westeros. Zachodnie Essos to ludy łowiecko-zbierackie. Prawdopodobnie na północy są to „Kudłaci Ludzie”, na południu już z całą pewnością – ludzie o oliwkowej cerze przyszłych Rhoynarów, i potencjalne miasto, tam gdzie jest Myr.
      Centralne Essos: „Rybaczki”, na południe pomiędzy nimi a przyszłą Valyrią (jasnowłosi) Andalowie, a na wschód Centaury. Oraz miasto Lyber (miasto pajęczej bogini i wężowego boga. I tak całkiem przypadkiem mamy w dalekiej przyszłości np. Vaes Qosar;) )

      — „Pierwsi Ludzie sprowadzili ze sobą obcych bogów, konie, bydło oraz broń z brązu..”—
      I co bardzo ważne – znali pismo, bo tym są runy.
      Raczej nie byli jasnowłosi (pomijając „problem” Lannisterski), bywają „pocałowani przez ogień”.
      Jak to się ma do obrazu opisanego Essos? W zasadzie nijak. Jedynie można spróbować połączyć poprzez konia Centaurów z nimi. Ale i w Hyrkoonie: “..córki Wielkich Ojców władających owymi miastami, w których dziewczęta uczą się wspinać i jeździć konno, nim zaczną chodzić..” co ma trochę średnie uzasadnienie, biorąc pod uwagę gdzie te trzy twierdze znajdują się.

      Obraz Pierwszych Ludzi na tym tle, jest bardzo zaskakujący. Bo oni są cywilizacyjnie w zasadzie wyżej, niż wspominane ludy na opisanym terenie.

      Czy gdzieś tam u Centaurów (i na stepie) znaleziono forty, z czym nie ma problemów, tysiące lat później choćby za Murem? Czy u „Rybaczek” był koń? Czy lokowanie np. niektórych twierdz kamiennych Dornijczyków, nie znajduje analogii w Kościach? Czy w końcu na stepie istniało pismo?

      Możliwe, że byli też wówczas trochę wyżej rozwinięci jeśli chodzi o metalurgię, od Ghiscarczyków i (przyszłych?) Qaathi. Obie te nacje z dziwnym uporem trzymają się miedzi.
      Ghiscarczycy: –„Mieli wysokie, lśniące hełmy i płaszcze wyszywane błyszczącymi miedzianymi dyskami.”–
      Qarth: –„Jeźdźcy mieli na sobie łuskowe zbroje z miedzi…”–

      Brak bliższych informacji o Hyrkoonie nie wydaje się być przypadkiem. Prawdopodobnie wyglądają jak Pierwsi Ludzie – co w zasadzie potwierdza nam rycina z Hyrkoonem Bohaterem (czy jej akceptacja) z brakiem na niej „jasnowłosych”. Prawdopodobnie też znaleźlibyśmy podobieństwa z językiem Thenów, może też runy, czy nawet kurhany.
      Wydaje się że zabawa GRRM w rodzaju: „Hyrkoon Bohater, Ostatni Bohater, Eldric Pogromca Cieni” (wersje Elrica i Yyrkoona jak podejrzewa awoiaf-westeros-org?) czy z mutacjami imienia Eldric w Westeros, nie jest jednak tylko niewinną zabawą dla niej samej.
      Może odpowiedź na zapytanie –„..dlaczego opuścili oni rodzinne strony..”- jest taka?: Doszło w ich ojczyźnie do rozłamu. Pierwsi Ludzie („Lud Eldrica”) w przeciwieństwie do „Ludu Hyrkoona”, najprawdopodobniej chcieli się znaleźć jak najdalej od WCŚ. Stąd ich marsz przez (ponad) pół kontynentu.
      2/2

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Wątek Hyrkoonu.
        Nie zwróciłem uwagi, że o nim nic więcej nie będzie.

        Szare szczury (copyright by lady Dustin) mniej spisują historię, a bardziej tworzą własną. I widać to w dziele Yandela. Nie wiadomo; może nawet Elia zabiła swoje dzieci? – to z czasów mu bliższych. Andalowie uciekający przed Valyrią (tu jednak “zapomniał się”. Bo jak ten konflikt wyglądał, opisał w innym miejscu. Swoją drogą to ciekawe, że septoni są lepszym źródłem.)

        Hyrkoon pewnie zostałby dokładniej omówiony w którymś z odcinków, które miałem w planach, ale które nie powstaną w związku z oskarżeniami wobec LML-a.

        Może Cytadela, która wolałaby świat bez magii niechętnie wspomina o Valyrianach, ponieważ ich smoki i magia ognia to „znak widomy”, że w ich świecie istnieją „wyższe tajemnice”? Septonowie i maesterzy może współpracowali ze sobą ściślej na samym poczatku panowania na południu Westeros, ale potem ich drogi chyba się rozeszły, szczególnie odkąd Wielki Septon przeniósł się do Królewskiej Przystani i Hightowerowie przestali odgrywać tak wielką rolę. Dla maesterów Valyrianie są kłopotliwi, bo ewidentnie posługiwali się magią. Z kolei dla septonów Valyrianie to przykład złych sił, przed którymi Andalowie musieli uciekać i przed którymi ocaliło ich Siedmiu, którzy powiedli ich do Westeros. No i oczywiście Zguba Valyrii do doskonały przykład tego jak Siedmiu ukarało wrogów Wiary.

        Do Qarthu docierają kupcy z Westeros, istnieje przecież w jego opinii najlepsze źródło do jego dziejów: “Nefrytowe kompendium”. Jakie ciekawe rzeczy możemy w nim znaleźć, wiemy z TzS – wystarczy porównać to, z tym co napisał sam o Azorze. A w przypadku tego miasta nie dostajemy relacji, choćby legendarnej – a krótką informacje o “wątpliwych pretensjach Qarthu”. Z powodu braku “pewnych informacji” także należy pominąć wszystko o “zaginionych cywilizacjach Valyrii i Starego Ghis”, poza tym czym sam zechciał podzielić się. Zapewne warto byłoby poznać np. “fałszywe tezy” dotyczące założenia Valyrii arcymaestra Fomasa. I trochę szkoda, że pomija te tereny później, bo może dowiedzielibyśmy dlaczego Meereen miało własnego króla, gdy w tym czasie Nymeria peregrynowała po morzach. Za to przypadkiem mamy Andalów na stepie i “początki cywilizacji” w ich pobliżu.

        Arcymeaster Fomas – pewnie jego teza jest taka, że Valyrianie pochodzą z Wielkiego Cesarstwa, którezbudowało też Wysoką Wieżę. Qarth to kolejne miejsce, które maesterom (oprócz Marwyna) raczej nie pasuje do wizji świata. 

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Po tym przydługim, ale koniecznym wstępie przechodzę do rzeczy.
          Czy Hyrkoon nie jest potraktowany w podobny sposób? – coś tam wiemy, ale w zasadzie to “biała plama”. Może po pojawieniu się jakiś szczegółów na temat języka, pisma oraz wyglądu jego mieszkańców, pozwoliłoby to połączyć z nimi, inny i raczej dość zagadkowy lud o niejasnym pochodzeniu, a także z dziejami “WCŚ”?
          Wydaje się że wszyscy, począwszy od Lomasa (? – na to wychodzi) do Daenerys włącznie, w przypadku Hyrkoonu, właściwie pasjonują się tylko odsłoniętymi (pewnie to ważne w kontekście Nissy Nissy) piersiami wojowniczek. Ale jak to u “Yandela” :-), przypadkiem lub nie, kilka ciekawych informacji jednak jest.

          Albo rzeczywście nic o nim nie wiedzą, albo znów pomijają „magiczne” miejsca Planetos. Ciekawe, że jeden z fortów Hyrkoonu strzeże szlaku kończącego się w Qarthcie. Podejrzewam, że zarówno ubiór wojowniczek, jak i tradycyjna qartheńska suknia do nawiązania do Nissy Nissy. O Nissie Nissie i jej związkach z Qarthem będzie sporo w moim kolejnym eseju, który powinien być dostępny już nie długo (mam na myśli polski artykuł, po angielsku wszystko to opisałem dość dawno temu).

          Wyliczone przez Ciebie paralele pomiędzy Hyrkoonem i Pierwszymi Ludźmi są bardzo ciekawe. Wydaje mi się, że GRRM tworzy takie symetrie (np. Pieć Fortów – zamki Nocnej Straży, Kości – Mur), żeby porzekazać wskazówki, których nie mógł ukryć na Północy, bo wszystko byłoby zbyt oczywiste. Pewnie chodzi o to, żeby pokazać czytelnikom pewne fakty dotyczące Ostatniego Bohatera, którego odbiciem w Essos jest Eldric. 

          Oraz miasto Lyber (miasto pajęczej bogini i wężowego boga. I tak całkiem przypadkiem mamy w dalekiej przyszłości np. Vaes Qosar

          O Lyber sporo pisała Sweetsunray w jednym z najlepszych esejów na temat Stepów – https://sweeticeandfiresunray.com/2017/11/03/the-spiders-origin-part-i/ – Lyber to nawiązanie do miasta Teotihuacan i konfliktu kapłanów tamtejszej wężowej bogini z kapłanami Pierzastego Węża Quetzalcoatla.

          Możliwe, że byli też wówczas trochę wyżej rozwinięci jeśli chodzi o metalurgię, od Ghiscarczyków i (przyszłych?) Qaathi. Obie te nacje z dziwnym uporem trzymają się miedzi.
          Ghiscarczycy: –“Mieli wysokie, lśniące hełmy i płaszcze wyszywane błyszczącymi miedzianymi dyskami.”–
          Qarth: –“Jeźdźcy mieli na sobie łuskowe zbroje z miedzi…”–

          Podejrzewam, że wtedy wszystkie cywilizacje oprócz Wielkiego Cesarstwa były na poziomie epoki brązu. Wzmianki o stali to albo anachronizmy albo nawiązania do smoczej stali z WCŚ, którą później udoskonalili Valyrianie (potomkowie rządzącej warstwy smoczych lordów z WCŚ). 

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Brak bliższych informacji o Hyrkoonie nie wydaje się być przypadkiem. Prawdopodobnie wyglądają jak Pierwsi Ludzie – co w zasadzie potwierdza nam rycina z Hyrkoonem Bohaterem (czy jej akceptacja) z brakiem na niej “jasnowłosych”. Prawdopodobnie też znaleźlibyśmy podobieństwa z językiem Thenów, może też runy, czy nawet kurhany.
            Wydaje się że zabawa GRRM w rodzaju: “Hyrkoon Bohater, Ostatni Bohater, Eldric Pogromca Cieni” (wersje Elrica i Yyrkoona jak podejrzewa awoiaf-westeros-org?) czy z mutacjami imienia Eldric w Westeros, nie jest jednak tylko niewinną zabawą dla niej samej.
            Może odpowiedź na zapytanie –“..dlaczego opuścili oni rodzinne strony..”- jest taka?: Doszło w ich ojczyźnie do rozłamu. Pierwsi Ludzie (“Lud Eldrica”) w przeciwieństwie do “Ludu Hyrkoona”, najprawdopodobniej chcieli się znaleźć jak najdalej od WCŚ. Stąd ich marsz przez (ponad) pół kontynentu.

            LML napisał esej o wpływie Elrica z Melnibone na PLIO – https://lucifermeanslightbringer.com/2018/03/27/the-stark-that-brings-the-dawn/

            Moim zdaniem to raczej symboliczne podobieństwa mające na celu przekazanie nam pewnych informacji na temat Ostatniego Bohatera. Ale nie można wykluczyć, że Pierwsi Ludzie mają jakiś związek z Dalekim Wschodem i WCŚ. 

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  11. Zacznę od końca.

    —„Hyrkoon pewnie zostałby dokładniej omówiony w którymś z odcinków, które miałem w planach, ale które nie powstaną w związku z oskarżeniami wobec LML-a.”—

    Popełniasz wielki błąd.

    Nie ma znaczenia kim prywatnie jest LML, a on i jego osoba nie interesują mnie (choć czytając wspomniane oświadczenia, wyrobiłem sobie oczywiście zdanie. Mogę się mylić, ale delikatnie to ujmując, obydwoje mają trochę za uszami w stosunku do siebie.), ważne czy tezy które przedstawia mają sens, i czy argumentacja jest poprawna.
    (Poważniejsza sprawa. Zainteresuj się takim nazwiskiem jak Stanisław Szczur. Jego jedna z jego prac, chyba nadal jest podręcznikiem akademickim.)

    Wydaje mi się, że chyba najlepiej byłoby, jeśli oczywiście nadal miałbyś zaparcie :), abyś pisał teksty zawierając w nich tylko własne poglądy. To że w iluś procentach opierają się one na twórczości czy poglądach, argumentach LML, możesz zawrzeć na początku opracowania. Natomiast pod tekstem podpisujesz się w stu procentach, zamierzasz go bronić jak i argumentacji w niej użytej. 🙂
    Bo o to zazwyczaj chodzi – tezy i argumenty, a nie kto jest ich autorem, i kim on jest.
    Myślę, że też łatwiej byłoby dyskutować.

    Abym nie był źle zrozumiany. Nie znoszę plagiatu.
    Z drugiej strony – w natłoku informacji (doba internetu), ja nie wiem czy ktoś np. przedstawił wcześniej (szczególnie na forach angielskich) np. wspomnianą przeze mnie wyliczankę podobieństw „P.L.” a Hyrkoonu. ŚLiO jest od kilku lat dostępne, ba – może nawet ja sam z nią się spotkałem, gdy nie byłem tymi wątkami wówczas zainteresowany, i coś co wypisuje, może jest dla mnie w jakiś sposób oryginalne, gdy w świecie fanów LiO wcale tak nie jest. Korzystam z „wiki asoiaf”, i w zasadzie przejrzałem wątki z forum „ogienilod” jeśli idzie o ŚLiO. Co jednocześnie nie znaczy, że kilka lat temu, z jakimś pomysłem mogłem się nie zapoznać.
    Ale myślę że nie ma z tym większego problemu, przynajmniej do momentu gdy ktoś nie czerpie z tego zysków.
    Przejrzałem też pobieżnie podane linki na fora asoiaf – tj zapoznałem się z tezami LML- choć nie z dyskusją, które podałeś do tekstów LML. I mam wiele wątpliwości które rozwinę.

    —„Dziękuję za bardzo ciekawe komentarze ;)—

    Proszę bardzo. 🙂
    Wykonujesz ciężką prace, za co należy Ci się wielkie uznanie, tym bardziej ze poruszasz się w trudnej i naprawdę skomplikowanej materii.
    To o czym piszesz, ma związek z samą sagą, bo ona sama jest wielowymiarowa i pewnie dlatego tak jest ciekawa. Każdy kto ją lubi, znajduje w niej coś dla siebie. Wcale też najważniejszą kwestią nie musi być w niej, kto posadzi swoje cztery litery na tym niewygodnym stołku, choć oczywiście i ja mam własne sympatie.
    Ostatnio zaczynam zastanawiać się – dzięki serialowi który zafundował nam taki finał – czy najlepszym rozwiązaniem dla niej, nie byłaby opcja „nuklearna” rodem z „Szninkiela”.
    Wracam do brzegu.:)

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. —„Do Qarthu mogli dostać się nie przekraczając granicy Złotego Cesarstwa..”–

      Teoretycznie tak. Ale zauważ, jak Jogos Nhai lubią się z Hyrkoonem. Nienawiść jest raczej większa. W skrócie handel zawsze istnieje – można wydawać nawet edykty przeciw niemu, ale on istnieje.
      Aby nie rozwlekać tej sprawy, bo trafiłeś w sedno:

      — „Wydaje mi się, że LML w swoim eseju tyle czasu poświęca tym koniom i zorsom, żeby jakoś podeprzeć teorię o związkach Jogos Nhai z Wielkim Cesarstwem poprzez nawiązanie do zorsów z Leng, które wchodziło w skład WCŚ.” —

      Właśnie o to mi chodziło.
      Wymyślanie argumentów na siłe (niestety, chyba nie tylko w tym przypadku), łączących Jogos Nhai z WCŚ, skoro one zupełenie nie są potrzebne.

      I prowadzi to do późniejszych błędnych wniosków, jakoby Dothrakowie oswajali konia.

      —„Ciekawe, że Dothrakowie nigdy nie osiągnęli poziomu rydwanów, jak np. żyjący tak blisko Sarnorczycy. Może w tamtej części Stepów nie było odpowiednich surowców, albo ich rasy koni się do tego nie nadają.”—

      To trochę nie tak. W realu nie był problemem (powiedzmy) rydwan, czy jego idea – dla społeczeństw rolniczych. Był dla ludów zbieracko-łowieckich. Dlaczego? – bo ludy neolityczne miały wcześniej doświadczenia z wykorzystywaniem bydła w celach użytkowych (np. transportowych, orka).
      Najstarszy znany wizerunek koła, czy raczej jego użytkowania w postaci pojazdu kołowego, wcale nie pochodzi z terenów uznawanych za kolebkę cywilizacji, a z terenów Polski (waza z Bronocic). I początkowo, raczej pod tym kątem patrzono na walory użytkowe konia. Rydwan to w zasadzie taka ówczesna wersja drogiego „wypasionego” BWPa – a więc mowa o piechocie. I on szybko rozprzestrzenił się, choćby po Egipt. Mając mnóstwo wad, jak i to że był kosztowny. Większym problemem była „konnica”, „jazda” czy jak ktoś ma to ochotę nazwać w użyciu bojowym. Zagadanienie siodła (wbicie czegokolwiek w cokolwiek, jadąc na koniu na oklep i w galopie jest trochę trudne, jeśli po tym wydarzeniu, chce się nadal na nim być) brak strzemion (prawdopodobnie wynalazek koreański i w Europie dopiero wraz z pojawieniem się Awarów), czy konia mogącego utrzymać dany ciężar na grzbiecie. W skrócie: to nie jazda Ariów podbiła Indie, a rydwany. Konnica czy głównie ona w kontekście konia, to chyba czasy dopiero od Kimmerów i Scytów. Z drugiej strony jak się uporano z użytkowaniem konia, w postaci jazdy na jego grzbiecie, szczególnie w kontekście użytkowania bojowego – zaczęto wycofywać rydwan ze wzgledu na koszty jak i organiczne wady. Jak i tą opcje mogły w końcu przyjmować ludy zbieracko-łowieckie. Choć u niektórych ludów, rydwan mógł mieć znaczenie jako symbol ich statusu materialnego, a w tym kontekście pozycji społecznej (Celtowie to bodajże nawet czasy Boudiki).

      W mojej opinii GRRM wie o tych zagadnieniach – choć po części wydają się iść wbrew intuicji, dlatego być może nie przypadkowo w przypadku Zaqora jak i Sarnoru wspomniał o rydwanach.

      Do reszty zagadnień oczywiście odniosę się.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. —“Hyrkoon pewnie zostałby dokładniej omówiony w którymś z odcinków, które miałem w planach, ale które nie powstaną w związku z oskarżeniami wobec LML-a.”—

      Wydaje mi się, że chyba najlepiej byłoby, jeśli oczywiście nadal miałbyś zaparcie :), abyś pisał teksty zawierając w nich tylko własne poglądy. To że w iluś procentach opierają się one na twórczości czy poglądach, argumentach LML, możesz zawrzeć na początku opracowania. Natomiast pod tekstem podpisujesz się w stu procentach, zamierzasz go bronić jak i argumentacji w niej użytej.
      Bo o to zazwyczaj chodzi – tezy i argumenty, a nie kto jest ich autorem, i kim on jest.
      Myślę, że też łatwiej byłoby dyskutować.

      Sprawdziłem na szybko notkę biograficzną tego profesora, i rzeczywiście, niezbyt przyjemna sprawa. Oczywiście, zgadzam się, że na ogół trzeba odzielać autora od dzieła. Ale dla mnie sprawa z LML-em jest osobista. Znam obie strony i nie czułbym się dobrze bezpośrednio promując działalność LML-a. Na dodatek od czasu pojawienia się oskarżeń mnóstwo innych autorów zabroniło mu w jakikolwiek sposób używać ich teorii w kontekście Mitycznej Astronomii. Zastosuję się do tych życzeń – przez co dalsze publikowanie czegokolwiek o Mitycznej Astronomiii stanie się niemożliwe. Nie mogę dalej używać tych map i ilustracji, które są niezbędne. Nie mogę nawiązać do takiej czy innej teorii, która jest kluczowa, żeby zrozumieć jakąś tezę LML-a. Kiedyś, gdy LML pisał tylko eseje i dyskutowaliśmy o nich na forum WesterosOrg, w tych wątkach przewijało się mnóstwo osób. Z tych rozmów wyjawiło się wiele innych teorii i pomysłów. Teraz ich autorzy nie wyrażają zgody, by ich myśli i badania były wykorzystywane w jakimkolwiek przedsięwzięciu związanym z Mityczną Astronomią.

      Po za tym, nie mogę tłumaczyć esejów albo pisać artykułów bez zgody ich autora. To byłoby wysoce niemoralne. Od 25 maja – chwili pojawienia się oskarżeń – LML nie udziela się publicznie. Opublikował tylko swoje własne oświadczenie, po czym zniknął z mediów społecznościowych. Napisałem do niego. Jak do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi. Nie mogę rozpowszechniać teorii bez zgody autora. „Licencja” jaką miałem jako polski tłumacz Mitycznej Astronomii wygasła. 

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. –„Sprawdziłem na szybko notkę biograficzną tego profesora, i rzeczywiście, niezbyt przyjemna sprawa. Oczywiście, zgadzam się, że na ogół trzeba odzielać autora od dzieła. Ale dla mnie sprawa z LML-em jest osobista.”—

        Też miałem kontakt ze wspomnianą osobą. Co nie znaczy, że jak miał w czymś racje to: a.) nie można się na niego (czytaj opinie) powoływać b.) należy zapomnieć o wszystkim tj. argumentach itd..

        —„Znam obie strony i nie czułbym się dobrze bezpośrednio promując działalność LML-a.”—

        Promujesz w jakim sensie? Mnie naprawdę nie interesuje mnie osoba LML (przyznam że w zasadzie mnie wkurza), ale istotne jest czy argumenty i tezy mają sens.

        —„Na dodatek od czasu pojawienia się oskarżeń mnóstwo innych autorów zabroniło mu w jakikolwiek sposób używać ich teorii w kontekście Mitycznej Astronomii.”—

        Napiszę wprost. Dla mnie to jest śmieszne – jak oddzielać „kontekst” danej teorii od drugiej? To mniej więcej tak, jakby Amerykanie zażyczyliby sobie po nuklearnym zbombardowaniu Japonii, zakazu tworzenia własnych bomb atomowych (fakt próbowali to zrobić). A skąd dana osoba wie, że np. „jej” teoria nie pojawiła się wcześniej na forum np. rosyjskim? Doświadczenie mi podpowiada, że fora anglosaskie zazwyczaj są raczej wtórne.

        Mnie wiele rzeczy nie odpowiada, ale są które mnie interesują. I dlatego że LML coś o tym wspomniał, to nie można o tym rozmawiać?

        –„Zastosuję się do tych życzeń – przez co dalsze publikowanie czegokolwiek … Teraz ich autorzy nie wyrażają zgody, by ich myśli i badania były wykorzystywane w jakimkolwiek przedsięwzięciu związanym z Mityczną Astronomią.:”—

        Nie obraź się, ale teraz to żartujesz.
        Zakładasz sobie szlaban na cokolwiek tyczącego się PLiO, bo może mieć to związek z LML?

        –„Po za tym, nie mogę tłumaczyć esejów albo pisać artykułów bez zgody ich autora. To byłoby wysoce niemoralne. Od 25 maja – chwili pojawienia się oskarżeń – LML nie udziela się publicznie. Opublikował tylko swoje własne oświadczenie, po czym zniknął z mediów społecznościowych. Napisałem do niego. Jak do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi.”—

        Dlatego napisałem i mam taką prośbę. Pisz to, pod czym sam się podpiszesz i nad czym będzie można podyskutować. Myślę że to będzie wiele ciekawsze niż samo tłumaczenie (próbowałem podejść do tłumaczenia w przypadku Tyriona, na razie nie udało mi się zakończyć jakiegokolwiek).

        —„Nie mogę rozpowszechniać teorii bez zgody autora. “Licencja” jaką miałem jako polski tłumacz Mitycznej Astronomii wygasła.”—
        Teorii czy tłumaczenia tekstu? Bo to jednak trochę odrębne sprawy.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Promujesz w jakim sensie? Mnie naprawdę nie interesuje mnie osoba LML (przyznam że w zasadzie mnie wkurza), ale istotne jest czy argumenty i tezy mają sens.

          Jeśli dajmy na to opublikuję tłumaczenie albo artykuł na podstawie eseju LML-a, to siłą rzeczy go promuję, bo np. muszę zawrzeć linki do jego strony, jego oryginalnego tekstu itd. Ktoś może dzięki takim działaniom tutaj w polskim fandomie zetknąć się z angielskimi tekstami LML-a, a potem np. wesprzeć jego podcast albo kanał na YouTube jakąś kwotą. Jak dla mnie do promowanie. 

          —“Na dodatek od czasu pojawienia się oskarżeń mnóstwo innych autorów zabroniło mu w jakikolwiek sposób używać ich teorii w kontekście Mitycznej Astronomii.”—

          Napiszę wprost. Dla mnie to jest śmieszne – jak oddzielać “kontekst” danej teorii od drugiej? To mniej więcej tak, jakby Amerykanie zażyczyliby sobie po nuklearnym zbombardowaniu Japonii, zakazu tworzenia własnych bomb atomowych (fakt próbowali to zrobić). A skąd dana osoba wie, że np. “jej” teoria nie pojawiła się wcześniej na forum np. rosyjskim? Doświadczenie mi podpowiada, że fora anglosaskie zazwyczaj są raczej wtórne.

          Tu chodzi o sytuacje takie gdzie np. LML żeby wyjaśnić coś dotyczącego jego własnej teorii odwołuje się do jakiegoś wcześniejszego eseju innego autora i np. podlinkowuje go, zachęcając żeby czytelnik się z tym również zapoznał. Nikt nikomu nie może zabronić np. pisanie o R+L = J, ale jak ktoś opiera się na konkrentym eseju, który stanowi czyjąś własność intelektualną, albo wręcz cytuje jakiś fragment… – tu chodzi o takie sytuacje. A właśnie tak jest w przypadku teorii o Hyrkoonie, Morzu Dothraków itd.

          –“Zastosuję się do tych życzeń – przez co dalsze publikowanie czegokolwiek … Teraz ich autorzy nie wyrażają zgody, by ich myśli i badania były wykorzystywane w jakimkolwiek przedsięwzięciu związanym z Mityczną Astronomią.:”—

          Chodzi o dalsze tłumaczenia Mitycznej Astronomii albo kolejne artykuły napisane na podstawie konkretnego eseju LML-a – np. seria Ślady Palców Świtu to polska wersja Flight of the Bones. 

          Dlatego napisałem i mam taką prośbę. Pisz to, pod czym sam się podpiszesz i nad czym będzie można podyskutować. Myślę że to będzie wiele ciekawsze niż samo tłumaczenie (próbowałem podejść do tłumaczenia w przypadku Tyriona, na razie nie udało mi się zakończyć jakiegokolwiek).

          Taki właśnie jest plan. Od tej pory tylko moje własne teorie, ewentualnie teorie pewnych osób z anglojęzycznego fandomu, które znam i które mogę poprosić o zgodę. Ale to już nie będzie Mityczna Astronomia. To dlatego nie będzie kolejnych odcinków Śladów Palców Świtu o np. Hyrkoonie, Yi Ti i Leng. Bo to nie moja teoria, tylko LML-a. Może kiedyś sam zajmę się badaniem tej tematyki i napiszę coś własnego. Ale to już nie będzie tekst na podstawie esejów LML-a.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. —“Nie mogę rozpowszechniać teorii bez zgody autora. “Licencja” jaką miałem jako polski tłumacz Mitycznej Astronomii wygasła.”—
            Teorii czy tłumaczenia tekstu? Bo to jednak trochę odrębne sprawy.

            Miałem dość ogólne pozwolenie na promowanie i rozpowszechnianie tych teorii w polskim fandomie. Na początku przez same tłumaczenia, potem doszedłem do wniosku, że lepszą formułą jest pisanie artykułów „na podstawie”, i LML też uznał, że tak będzie lepiej. Oczywiście, mógłby napisać jakąś teorię o dajmy na to Hyrkoonie i ją opublikować. Ale nie mogę już wziąść angielskiego eseju i napisać sobie czegoś na jego podstawie, a potem udawać, że to są moje myśli, a nie LML-a. Taki polski artykuł o Hyrkoonie miałby dokładnie te same przykłady, cytaty i wnioski co oryginał, bo ja sam nigdy się Hyrkoonem nie zajmowałem i nie mam żadnych przemyśleń na ten temat.

            Z Mityczną Astronomią jest też taki problem, że LML nadal nie usunął ze swojej stronki ilustracji, map i innych prac artystów, którzy pozwalali mu nieodpłatnie, „na licencji”, je wykorzystywać, ale teraz te zgody na czas nieokreślony wycofali. Tu już nie ma takiego problemu jak w przypadku teorii, gdzie trudno jednoznacznie powiedzieć kto ma jakie prawa autorskie.

            (W zasadzie niektóre z tych teorii – a raczej esejów i artykułów – które LML cytował albo do których nawiązywał podchodzą już pod analizę literacką i są chronione prawem autorskim. Jak ktoś sobie napiszę książkę (czy esej) analizującą jakiś motyw w dziełach np. Tolkiena, to nie jest istotne, że to „teoria” albo „analiza” dotycząca dzieł J.R.R. Tolkiena, do których prawa autorskie mają spadokobiercy pisarza. Sama analiza też jest chroniona prawem autorskim, które przysługuje jej autorowi. Tak samo jest tutaj. Prawa autorskie do PLIO ma GRRM, ale prawa autorskie do publikacji na jej temat mają autorzy. I taki autor może powiedzieć, że ktoś inny nie może wykorzystywać jego pracy.

            W każdym razie, w kwestii ilustracji i map sprawa jest jasna. Artysta ma prawo udostępnić je komuś na licencji, ale w każdej chwili (chyba, że jest umowa stanowiąca inaczej) może tę zgodę wycofać i oczekiwać, że w rozsądnym terminie te prace znikną ze strony gdzie zostały wykorzystane. LML tego nie zrobił, choć minęły prawie dwa tygodnie, a w oświadczniu które czytał i na które odpowiedział jasno stoi: Wycofuję również zgodę, by David używał moich prac. Stworzyłam te prace bez wynagrodzenia, ponieważ wspierałam Davida, jednak teraz nie mogę wyrażać już na to zgody, by ktoś nie odniósł wrażenia, że wspieram go lub wyrażam dla niego aprobatę. Nie pozwolę równeż, by ktokolwiek używał mojej twórczości, by wspierać go, proszę również, by każdy uszanował moje życzenie.” 

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Inni artyści wyrazili podobne życzenia. Tymczasem na stronie LML-a są i mapy, i ilustracje, i cytaty i linki – jednym słowem, wola artystów i innych twórców nie została spełniona i mogą podjąc wobec właściciela strony kroki prawne.

              Kilka przykładów niezastosowania się do tych próśb:

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/11/04/dany-and-the-deep-green-see/ – ilustracja Daenerys Eating the Horse Heart by Sanrixian

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/12/30/great_empire_of_the_dawn_flight_of_the_bones/ – mapa Essos w video

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/12/07/a-silver-see-horse/ – ilustracja “Dany Rides the Silver Seahorse” by Sanrixian

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/07/30/sansa-locked-in-ice/ – ilustracja Queen in the North by Sanrixian

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/10/06/zodiac-children-of-garth-the-green/ – ilustracja The Taurus Bull, by Sanrixian

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/10/06/zodiac-children-of-garth-the-green/ – “Ironborn Ghost Ship Witnessing St. Elmo’s Fire” by Sanrixian

              https://lucifermeanslightbringer.com/2018/11/18/we-should-start-back/ – “Dance With Me Then” by Sanrixian (drawn live during the livestream of this podcast)

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button