Kariera Jamesa Gunna jest jak jazda na rollercoasterze. Wzloty i upadki. Gość zaczynał karierę reżyserską w „legendarnej” wytwórni Troma, znanej z produkcji takich jak „Maniakalne Pielęgniarki Odnajdują Ekstazę”, „Nazistowscy Surferzy Muszą Umrzeć”, „Toksyczny Mściciel” czy „Cannibal! The Musical”. Potem przyszła pora na współpracę z nieco poważniejszymi firmami. Gunn był scenarzystą m.in. dobrze przyjętego remake’u „Świtu żywych trupów”… jak również przyjętych bardzo słabo dwóch filmów o Scoobym-Doo. Oczywiście wszyscy znamy reżysera z rewelacyjnych „Strażników Galaktyki” zrealizowanych dla Marvela. A także z niedawnej kontrowersji twitterowej, w wyniku której stracił pracę. I na dodatek z plotek na temat angażu, jaki zaoferowało mu studio Warner Bros., właściciele marki DC.
Ale pomiędzy „Scoobym-Doo”, a „Strażnikami Galaktyki”, James Gunn nakręcił film, który zwrócił na niego oczy Disneya. „Super”. Trochę dramat, trochę parodię filmów o komiksowych herosach.
Prawie czterdziestoletni Frank (rewelacyjny Rainn Wilson) jest szarakiem. Ma nudną pracę w knajpie, twarz podobną zupełnie do nikogo, a sam siebie uważa za zero. Nie zmienia tego nastawienia fakt, że ma piękną żonę (byłą narkomankę – wspominam, bo to istotne). Frank i tak wie, że prędzej czy później wszyscy go opuszczą. Kiedy jednak małżonkę uwodzi i szprycuje narkotykami lokalny mafiozo – Jacques – we Franku coś pęka. Ma dziwną halucynację (Nathan Fillion jako Święty Mściciel – musicie to zobaczyć!) i postanawia zostać superbohaterem. Nie tylko po to by odbić ukochaną. Przede wszystkim, by zwalczać zbrodnię, zawsze i wszędzie. Nie ogarnia tematu więc porad szuka w sklepie z komiksami. Jego plan odkrywa pracująca tam Libby (Ellen Page), która postanawia dołączyć do krucjaty.
„Super” momentami jest dziwaczny i tandetny. Widać jednak, że to nie kwestia budżetu czy braku pomysłów. Te sceny właśnie takie mają być. Przeciwnie, to właśnie taka konwencja, w której humor współgra z brutalną przemocą, a brutalna przemoc podkreślana jest komiksowymi kadrami z napisami w rodzaju „WHAM” albo „SPLASH”. Niektórych będzie to razić, ale ja tę stylizację kupuję.
Fabuła rozkręca się powoli, ale w pewnym momencie chwyta za serce. Mimo całej satyryczno-kiczowatej otoczki, „Super” to w sumie całkiem niezły dramat, którego wydźwięk jest… raczej gorzki. Na ekranie Rainn Wilson robi ze swojej postaci taką ofiarę losu, że chyba każdy będzie współczuł.
A skoro już o aktorach mowa – Ellen Page wymiata. Nie jestem fanem wszystkich jej dotychczasowych ról, ale tu pokazała klasę. Nadpobudliwa i kochająca brutalną przemoc Libby kradnie każdą scenę, w której się pojawia.
James Gunn zrobił dobry film, niesłusznie stawiany w wielu recenzjach poniżej „Kick-assa”. Jest dużo lepszy, bardziej spójny, dojrzalszy i opowiada ciekawszą historię. Sprawia, że nie można się od niego oderwać – mimo ślamazarnego początku. Warto zobaczyć.
Super (2010)
-
Ocena SithFroga - 7/10
7/10
skoro lepszy od kick-assa to chyba trzeba obejrzec ;p
Lepszy, ale też inny. Kick-ass był dla mnie zbyt komediowy.
miała być szalona teoria ty gównu ty
przeciez dzis wtorek, a szalone teorie sa w poniedzialki co pare tygodni ;v
no właśnie, a obiecywał na poniedzialek ten co był
Idź do domu Pszemek, jestes pijany. Poza tym bez „gównów” proszę, minimum kultury! 😛
Dwight Schrute jako super bohater, muszę to obejrzeć 🙂
Koniecznie. Gość z całym swoim fizis jest idealnie dobrany do akurat tej roli 🙂
Właśnie obejrzałem, zajebiste tylko [spoiler]libby szkoda ;s[/spoiler]
[spoiler]Szkoda, ale to dodało smaczku :)[/spoiler]
tak swoją drogą nie oglądać z lektorem
Pszemek, z lektorem nie wolno oglądać niczego i nigdy 😛