Na początku chciałbym zaznaczyć wyraźnie, że jestem białym facetem w średnim wieku. Czyli – bazując na tym co powiedziała jedna z aktorek „Ocean’s 8”, Mindy Kaling – nie jest to film kierowany do mnie. Duża szansa, że moja krytyka wynika tylko i wyłącznie z faktu, iż nie jestem w grupie docelowej i/lub nie rozumiem tego cudownego i ambitnego filmu. Mając z głowy sprawy najważniejsze przejdźmy do tych mniej ważnych, czyli na przykład do oceny samej produkcji. A ocena będzie raczej miażdżąca. I szowinistyczna. Przynajmniej w oczach wspomnianej Kaling.
„Ocean’s 8” to bowiem scena po scenie „Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra”. Tylko, że tym razem wyszło nieporównywalnie gorzej, bardziej przewidywanie i bez jakiegokolwiek charakteru. Po prostu wzięto scenariusz pierwszej odsłony z Clooneyem, wymieniono mężczyzn na kobiety, a historię odarto z emocji i znaków szczególnych. Zaczynamy identycznie: siostra Danny’ego Oceana – Debbie (Sandra Bullock) – wychodzi z więzienia, zbiera ekipę pań do zadań specjalnych, szykuje wielki skok, a w międzyczasie dowiadujemy się, że w grę wchodzi też prywatna vendetta. Wszystko kropka w kropkę, niemal scena po scenie, identyczne jak w „Ocean’s Eleven”. Tylko zrobione słabiej, bez pomysłu na wykorzystanie zmiany bohaterów na bohaterki.
Same postaci pozbawione są głębi. Każda z pań jest piękna, silna, pewna siebie i tak dalej… bardzo na czasie (o tobie myślę Mary Su…eeee…Rey). W wersji z facetami jeden był cwaniakiem, inny ciągle narzekał i bał się, że robota się nie uda, a bohater grany przez Brada Pitta w każdej scenie coś jadł. Nie jest to może jakaś bardzo głęboka charakterystyka, ale przynajmniej postacie się od siebie różnią. Tutaj panie po prostu… są. Nie mają nic ciekawego do zagrania, żadnego – strzelam – nawyku, żadnej cechy szczególnej, czegoś, co sprawiłoby, że pamiętałbym chociaż jedną z nich godzinę po seansie. Nic, kompletnie nic. Aktorki dwoją się i troją, żeby cokolwiek z tego wyciągnąć, ale scenariusz jest tak nijaki, tak bardzo pozbawiony punktu zaczepienia, że nawet takie nazwiska jak Blanchett czy Bonham Carter wypadają średnio, bo zwyczajnie nie mają czego zagrać. Jeśli one nie dają rady to co z takim materiałem może zrobić Rihanna?
Przecież ostatnio coraz więcej kobiet gra ciekawe role. Ba! Choć sam film „Annihilation” niespecjalnie mnie zachwycił, to już postacie kobiece napisane na jego potrzeby były naprawdę ciekawe. O „Ocean’s 8” przeszkadzała mi też Sandra Bullock. Bardzo lubię tę aktorkę, ale chyba przesadziła z zabiegami odmładzającymi. Nie mam problemu z tym, że chce sobie robić liftingi, botoksy i inne takie przyjemności – jej wola. Tylko w tym zawodzie mimika jest „dosyć” istotnym elementem rzemiosła, a twarz Pani Bullock wygląda jak nieruchoma gipsowa maska.
Najgorszy jest jednak fakt, że „Ocean’s 8” jest do bólu wręcz przewidywalne i niemożliwie… nudne. Wszystko się naszym paniom udaje. Od A do Z. Nie ma chyba jednego momentu gdzie coś może iść nie tak. To znaczy scenarzyści próbowali rzucać naszym bohaterkom jakieś kłody pod nogi, ale nie wyszło, bo dosłownie każda przeszkoda pokonywana jest od ręki, w jakieś 15 sekund. Miał chyba z tego wyjść dynamiczny „heist movie”, a w trakcie oglądania emocji jest tyle co na grzybach. Po prostu ekipa się zbiera, planuje, wykonuje i rozchodzą się każda w swoją stronę. The end. Po drodze są jeszcze ze dwa niby-zwroty akcji, ale są równie zaskakujące jak nadęty patos w filmach Nolana.
Wisienką na torcie miał być wątek osobistej zemsty Debbie Ocean na pewnym paskudnym (a jakże) facecie. Problem w tym, że tę historię opowiedziano tak powierzchownie, że ani przez chwilę nie uwierzyłem w jakąkolwiek chemię między postacią Sandry Bullock a Beckerem. Jest on tu tylko i wyłącznie narzędziem do dostarczania motywacji, pseudo-antagonistą bez znaczenia.
Realizacja jest poprawna, kilka dynamicznych ujęć wygląda nieźle. Poszatkowany montaż czerpie garściami z poprzednich odsłon, ale ten zabieg wyjątkowo dobrze sprawdza się w produkcjach tego typu. To w zasadzie tyle z pozytywów. Cała reszta jest bardziej nijaka i bezpłciowa niż zła. Mało interesująca historia zrealizowania bez cienia emocji i choć minimalnej próby zaangażowania widza w wydarzenia na ekranie.
Szkoda, bo budżet był pokaźny, obsada to miks doświadczenia i nowych, ciekawych nazwisk. Przy dużo lepszym scenariuszu i lepszej reżyserii mogłoby z tego powstać coś ciekawego, z własnym charakterem. Niestety efekt końcowy to po prostu kiepskiej jakości remake „Ocean’s Eleven” bez cienia polotu i oryginalności. Żadne oskarżenia o szowinizm czy bycie białym facetem w średnim wieku, krytykującym film podobno „nie kierowany do mnie” nie zmienią efektu końcowego. A ten jest zwyczajnie słaby. Może nie tak słaby jak przemienienie oryginalnych Ghostbusters na wersję żeńską (gdzie szczytem kreatywności były żarty z dźwięków wydawanych waginą), ale nadal – ja się zawiodłem dość mocno. Nie polecam, chyba, że do kotleta jak już pokażą w TV.
Ocean's 8 (2018)
-
Ocena SithFroga - 4/10
4/10
czyzby producenci wpadli w pulapke poprawnosci politycznej i nie chcieli pokazywac wad zadnej z bohaterek? 😛
No właśnie nie wiem w co wpadli. Babeczek w Annihilation było kilka, każda była jakaś, miała wady, inne zachowanie i inne priorytety. Każda miała jakąś historię za sobą. A tutaj manekiny. Silne, pewne siebie, nijakie i bezbarwne 🙁
„Każda z pań jest piękna, silna, pewna siebie i tak dalej”
piękna? dziwny masz gust xD
No w sensie 'w obiektywie’, okiem reżysera. Film daje nam do zrozumienia, że to same piękności i pewne siebie, dziarskie babki co to łapią byka za rogi nie męcząc się przesadnie.
Było nie namawiać tak na „Człowieka-Demolkę”. Skończyło się tym, że nawet Sandra mu się spodobała 😛
Komu? Mi? Sandrę wielbię od roli w „Speed”, tylko zawsze była taka niewinna i naturalna, a teraz kurde gipsowy odlew zamiast twarzy 😛
Jej następną rolą będzie żeńska wersja Maski Zorro, gdzie nie będzie musiała zakładać maski 😀
Albo rimejk klasyka:
https://www.filmweb.pl/film/Maska-1985-7584
😉
To ta maska jest klasykiem? Bo mi ten tytuł kojarzy się bardziej z zielonym Jimem Carreyem.
Dla mnie tak, bo film znany, na podstawie prawdziwej historii i z dobrą (!!!) rolą Cher. U nas może mniej kojarzony, ale w USA klasyk 🙂
„Wisienką na torcie miał być watek osobistej zemsty”
Dzięki za czujność. Zmieniłem na „wontek” 😉
i to sie szanuje
nastepny film do zrecenzowania „Dziedzictwo” ten horror 2018 roku, to nie prosba, to rozkaz
Zabrzmiało groźnie. A dobry jest? Warto? 😛
no wlasnie nie wiem, dlatego chcialem recenzje :* oceny osob ktore to ogladaly sa dosc skrajne, albo jakies 1/10, 2/10 a inni daja 9/10, 10/10 i mowia ze to horror 2018 roku(no w sumie to chyba nie z czym konkurowac? xD)
Quiet Place chyba było horrorem. Jak jeszcze trafię w kinie na seans to obejrzę Dziedzictwo.
Zawsze mnie zastanawia po co takie filmy oglądają ludzie, którzy nie są jakimiś nawiedzonymi feministkami. Wiara, ciekawość zawodowa? Kurde, przecież są granice 😀 Ludzka Stonoga – coś nowego, warto zaspokoić ciekawość, ale to, czy nowi Ghostbusters? Szanujmy się, przecież takie coś nie może być dobre, to widać po trzech sekundach trailera, który się przypadkiem sam włączył, ewentualnie w kinie się pastwią 😛 wolałabym chyba wyrzucić kasę niż ją wydać na te nowe, idiotyczne babskie produkcje
Ciekawość.
Uważam, że odwrócenie ról, podmiana kobiet za facetów może dawać naprawdę niezłe pole do popisu i wnieść trochę jakości. Tylko trzeba mieć na to pomysł, a nie małpować od A do Z (Ocean’s 8) czy wręcz spłycać oryginał i niszczyć jego legendę (Ghostbusters 2016).
A jakie to ma znaczenie czy główne role odgrywają faceci czy babki? Po co w ogóle tak rozgraniczać? Jak film ma dobrą fabułę, a aktorzy potrafią grać to kompletnie nie czuje się tego czy baby czy chłopy… W Anihilacji w ogóle nie zwróciłam uwagi, że to babska ekipa, dopiero ktoś to w jakiejś recenzji gadał. Mieli jakiś pomysł, który nie opierał się na „no to zrobimy jakiś film o kobietach, jakie są silne i niezależne, bo za dużo chłopów he he” i zwyczajnie niw robiło różnicy.
A filmy takie jak te robi się, bo poprawność musi być no i to czuć.
„A jakie to ma znaczenie czy główne role odgrywają faceci czy babki? Po co w ogóle tak rozgraniczać?”
No najlepiej nie rozgraniczać, ale takie mamy czasy 🙁
Tak jak sama napisałaś – róbcie dobre filmy kurde i tyle. Jak ktoś ma pomysł na film to niech robi ten film od A do Z tak jak chce, ale jak widać – obecnie to nie jest takie łatwe. A propos:
https://naekranie.pl/aktualnosci/scarlett-johansson-rezygnuje-z-filmu-rub-tug-po-fali-kontrowersji-3339266?gal-0-img=2
A widziałeś jakiś film gdzie się to udało? Bo chętnie bym taki obejrzał.
Nie, bo na razie na fali feminizmu ekranowego producenci próbują bezmyślnie kopiować stare tylko podmieniając aktorki za aktorów, a to nie ma sensu.
Swoją drogą ciekawe co by się działo w wiadomych środowiskach jakby ktoś nakręcił film o poszukiwaczu przygód, oto przed państwem: Larry Croft 😀 Shitstorm uderzyłby ze zdwojoną siła 😉
No właśnie. Naprawdę to jest problemem bierzemy znaną markę, wstawiamy kobietę, i liczymy że dobrze się sprzeda. Jakość filmu jest sprawą drugorzędną.
Kill Jill ze zmienioną płcią głównych bohaterów. Ile byłoby oburzenia o męską przemoc i okrucieństwo wobec kobiet 😀
Hahahaha, „Kill Jill”, to Ci się udało 😀
Sandrze jak widać nikt nie powiedział/pokazał jak po takich zabiegach wyszła jej rówieśniczka Courteney Cox
Co do tego typu filmów to nie rozumiem po co je tworzyć(znaczy rozumiem tylko nie rozumiem kto w tych wytwórniach daje na to hajs – przecież projekt powinien przynajmniej rokować na to, że się zwróci). Gdyby to jeszcze był remake jakiegoś naprawdę starego filmu z poprzedniego wieku, gdzie pewne sceny wyglądają dzisiaj śmiesznie to jeszcze dałoby się przymknąć oko. A tak nie dość, że remake nie tak starego znowu filmu(choć filmy starzeją się bardzo różnie – taka np Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka zestarzała się bardzo szybko) to jeszcze wykonany bez polotu, w tym wypadku chyba tworzono film wyłącznie w imię jakiś feministycznych rewizjonizmów każących wymazywać klasykę i przerabiać na nowo. Szkoda, bo może bym rozważył pójście do kina żeby porównać z oryginałem, tak to raczej poprzestanę wyłącznie na jego sobie przypomnieniu.
Ja myślę, że niektórzy producenci widzą wzbierającą falę i próbują się podczepić czując łatwy zarobek. Najpierw był zalew rimejków i rebootów. Teraz już zauwazyli, że to nie dziala jak się nie ma pomysłu (Robocop 2014, Total Recall 2012) to wzięli się za odwracanie ról. Weźmy coś co się podobało i zamiast facetów wstawmy babki. I to cały pomysł.
A że ktos na to kasę daje? Na Pixels, Emoji Movie, Pacific Rim: Rebelia czy inne Alien: Covenant też ktoś daje 😉
Mnie zastanawia: kto uznał, że Rhianna to aktorka i obsadził ją w tym filmie.
Może kogoś przekonała jej kreacja aktorska w ekranizacji gry w okręty z 2012 roku. https://www.filmweb.pl/film/Battleship%3A+Bitwa+o+Ziemi%C4%99-2012-540909
O mój boże Dael, tylko nie wyciągaje Battleshita, bo dostanę wylewu na samo wspomnienie…
Dael twoim bogiem, fsgk twoim nałogiem 😀
Najśmieszniejsze jest to, że „Ocean’s 8” nie było nawet w stanie wywołać takiego „shitstormu” jak remake Ghostbusters. Tamten film ludzie przeżywali, bo traktowali przeróbki jak szarganie świętości. Remake „Ocean’s Eleven” wszyscy zbywają wzruszeniem ramion.
Bo i oryginał z Clooneyem ani nie jest legendą i dziełem kompletnym (jak Ghostbusters) ani Ocean’s 8 nie jest takim crapem, żeby liczba bardzo negatywnych recenzji była przytłaczająca. Na tyle, żeby bronić się marketingowo z użyciem gender i seksizmu.
Chociaż jak widać i tak pani Mindy Kaling znalazła punkt zaczepienia i próbuje odwracać kota ogonem.
Jedna rzecz na usprawiedliwienie tej wersji. Męski oryginał też był beznadziejny i w zasadzie mógłbym powtórzyć zarzuty kierowane do obu wersji: głupie, nudne jak flaki, marnowanie nazwisk, pustota bez napięcia.
Na tle 'niby gwiazd’ Rihanna to się nawet wyróżniała in +. Lepsza i od Sandry i od Heleny, a to już sporo. Szkoda, że nie wspomniałeś o roli detektywa. Corden fajny.
Dla mnie gorsze od 'Ghostbusters’. 2/10. Obok 'Dorwać Gunthera’- najgorszy film roku.
Męski oryginał, ale który konkretnie?
Corden był tak epizodyczny, że zapomniałem o nim, ale że gorsze od ‘Ghostbusters’? Tu mnie autentycznie zaskoczyłeś. ‘Ghostbusters’ z 2016 nie ma pozytywnych cech. W ogóle.