Liam Neeson występem w filmie „Uprowadzona” stworzył niechcący własny gatunek kinowy. Cechą wyróżniającą filmów z tego gatunku jest to, iż Neeson zawsze wciela się w tę samą postać. Jego bohater jest dobry, poczciwy, momentami zabawny. Jest emerytowanym policjantem, szpiegiem lub żołnierzem (czasem, dla urozmaicenia formuły, na emeryturę ma dopiero przejść). Przez przypadek albo wskutek spisku złych ludzi znajduje się w sytuacji, w której musi jeszcze raz sięgnąć po swoje niemal zapomniane zawodowe umiejętności. Czyli pobić piąchą lub wystrzelać całą armię wrogów. No i kogoś uratować, względnie oczyścić się z zarzutów…
„The Commuter” to typowy przedstawiciel tego „neesonowego” gatunku. Były policjant, obecnie agent ubezpieczeniowy Michael MacCauley (Neeson), traci pracę. Wraca do domu pociągiem, a jako że jest jego regularnym pasażerem, to całkiem nieźle zna część podróżujących. Niespodziewanie dostaje zadanie od pięknej kobiety (Vera Farmiga). Zadanie, którego realizacja będzie wymagała skorzystania z jego wyjątkowych umiejętności. Michael MacCauley musi odnaleźć wśród pasażerów „osobę, która tu nie pasuje”. Misję trzeba wykonać w określonym czasie, nagrodą jest gruba gotówka. W jego sytuacji to wyjątkowo atrakcyjna propozycja. Problem polega na tym, że propozycja jest jedną z tych „nie do odrzucenia”. Nieokreśleni źli ludzie grożą śmiercią naszemu bohaterowi, jego rodzinie i wszystkim pasażerom. Michael może ich ocalić tylko jeśli odpowiednio szybko odnajdzie poszukiwaną osobę.
Mamy więc całkiem ciekawą tajemnicę, ograniczoną do kilku wagonów przestrzeń, uciekający czas i… do pewnego momentu ta formuła nawet działa. Początek mimo ogranego schematu jest interesujący. Nie do końca wiadomo kogo MacCauley ma znaleźć, i o co w tej całej intrydze chodzi. W miarę jak pociąg mija kolejne stacje, a minuty nieubłaganie mijają, napięcie rośnie, a główny bohater wykonuje coraz więcej nerwowych ruchów.
Niestety, gdzieś w drugim akcie zaczyna się festiwal scen żenujących. Neeson, zamiast oddać sceny walk dublerom, próbuje niczym Tom Cruise pokazać, że jeszcze może. Tyle że nie może. To znaczy może… próbować. Wygląda to tak jakby emeryt rozpaczliwie próbował uprawiać sporty ekstremalne nie doprowadzając przy tym do dyslokacji kręgów. Komizm przemieszany z żenadą. Operator kamery robi co może, żeby nadać scenom walki dynamiczny sznyt, ale efekt jest marny.
Mimo tego – dość kluczowego dla kina akcji – problemu, produkcja byłaby jeszcze względnie do obejrzenia/uratowania… gdyby nie finał. Bohater w pewnym sensie rozwiązuje zagadkę, film osiąga punkt kulminacyjny… a potem okazuje się, że to jeszcze nie koniec. Czeka nas trzydzieści minut naprawdę przesadzonych fajerwerków, z fatalnym CGI i kompletnie spapranym rozwiązaniem intrygi. Było to męczące i niepotrzebne przedłużanie agonii filmu.
„The Commuter” miał potencjał i kilka interesujących pomysłów, ale ich nie wykorzystał, serwując nam za to typową sieczkę kina akcji niskich lotów. Polecam tylko najbardziej hardkorowym fanom Liama Neesona. Reszta niech sobie lepiej odpali raz jeszcze „Uprowadzoną”.
Pasażer (2018)
-
Ocena SithFroga - 4/10
4/10
cos krotka ta recenzja
Szekspir by polemizował.
Na więcej Pasażer nie zasłużył 🙂
Jak zwykle kłantalupa wydaje się wykazywać jakiś syndrom upośledzenia albo coś podobnego, tak w tym przypadku w sumie ciężko się nie zgodzić. Film miał tylko fabułę? Nie było zdjęć, muzyki? Nie ma nawet nic o grze aktorskiej, poza samym głównym bohaterem (o ile „no jest jak zwykle” to jakaś ocena). Domyślam się, że to pewnie kino jednego aktora, ale pojawiają się chyba jakieś postaci poboczne? Nawet jeśli się niczym nie wyróżniają, to chyba wypada o tym wspomnieć w recenzji.
Kurcze, jak na początku bardzo lubiłam Twoje recenzje, tak ostatnio nawet za bardzo nie chce mi się ich włączać, wszystkie się robią na jedno kopyto, wyglądają jakbyś je pisał na siłę, bo coś musi się ukazać. Szkoda 🙁
„Jak zwykle kłantalupa wydaje się wykazywać jakiś syndrom upośledzenia albo coś podobnego”
co xDDD
Postaram się poprawić, ale w tym przypadku naprawdę nie było o czym pisać. Nie potrafię ładnie i ciekawie napisać o tym, że w Pasażerze a.d.2018 jakieś tam zdjęcia były, muzyka, która kompletnie nie zapada w pamięć. Neeson gra to samo co w Uprowadzonej 1,2,3 czy Non-stop. A postaci poboczne chyba były, ale po tygodniu nie do końca pamiętam jakie i po co.
Zazwyczaj staram się opisać co się da i co warto, ale czasami po prostu nie warto, bo nie ma o czym.
Ale to dobry komentarz, może faktycznie jest jakieś zmęczenie materiału. Na pewno dałaś mi do myślenia. Dziękuję!
Gdzieś to już czytałem i znalazłem , że ta recenzja niewątpliwie inspirowana jest inną z Filmwebu
http://www.filmweb.pl/review/Zagraj+to+jeszcze+raz%2C+Liam-20962
Bez przesady. Ciężko o takim filmie pisać inaczej, to nie jest dowód na inspirowanie się cudzym tekstem!
Akurat tej przed pisaniem tekstu nie czytałem, ale kilka innych tak i większość ma bardzo podobny wydźwięk. Jeszcze raz to samo, trochę inaczej, momentami ciekawie, ale ogólnie klapa.
Jeśli chodzi Ci o pierwsze zdanie, to obawiam się, że nie jest to oryginalna obserwacja ani SithFroga, ani autora tamtej filmwebowej recenzji. O tym, że Neeson stworzył własny subgatunek filmowy to żartuje się już od lat. Nawet pojawiła się nazwa dla tego gatunku: „dadspliotation” (połączenie dad i exploitation)
Reszta tekstu nie wykazuje zbyt dużego podobieństwa do recenzji na filmwebie.
skoro tak, to cofam swoje zarzuty. Faktycznie to pierwsze zdanie mi się najbardziej skojarzyło 🙂
Nigdy nie lubilem tego aktora
W Uprowadzonej był super, w Liście Schindlera też.
Nie zapominajmy o Gwiezdnych Wojnach. Fajna kreacja, tyle że w słabym filmie.
ale 1-sza czesc gwiezdnych wojen to ty szanuj
Sam film nie był zły, ale:
1) Jar Jar
2) Anakin i cała akcja na Tatooine
Reszta ok, mimo ogólnej naiwności.
No właśnie. Mroczne Widmo to film słaby, ale dla mnie na tle Ataku Klonów i Zemsty Sithów to jest wręcz całkiem niezły…
no i final battle byl najlepszy
W Batmanie też ok