Emocjonalnego roller coastera ciąg dalszy. Niesamowity odcinek, w którym szokujące rewelacje sąsiadowały z wręcz żenująco głupimi skrótami fabularnymi. Nie da się ukryć, że to jeden z najbardziej kontrowersyjnych, wzbudzających skrajnie odmienne reakcje epizodów w tym sezonie. Czy to źle? Chyba nie. I na pewno jednego zarzutu nie można temu odcinkowi postawić. Nie było nudno.
Mur
Do zakładu krawieckiego „U Wilkorów” dociera niespodziewana wiadomość. Nieco większa od tych małych kawałeczków pergaminu przenoszonych przez kruki w poprzednich sezonach. Ale widać z nastaniem ciężkich czasów, i poczta musi ciężej pracować.
List wręczony Sansie pochodzi od Littlefingera, który prosi o spotkanie w Mole’s Town. W tym momencie moglibyśmy pomówić o prawdopodobieństwie tego, iż nikt nie wspomniał o liście Jonowi ani Eddowi, ale nie czepiajmy się detali. Proponuję natomiast rozważyć przez chwilę rzecz następującą – ile czasu zajęło Petyrowi Baelishowi dotarcie do Mole’s Town? Przygotujcie się na DaeL-owe rozważania geograficzno-logistyczne.
Załóżmy tu scenariusz najbardziej sensowny, to znaczy podróż morską. Z Orlego Gniazda do najbliższej przystani z której może odpłynąć statek pełnomorski jest ok. 650 km. Teren raczej nie sprzyja szybkiemu podróżowaniu, ale ten fakt pomińmy. Z przystani na Paluchach do Wschodniej Strażnicy (port na Murze) jest ok. 2200 km. Ze Wschodniej Strażnicy do Mole’s Town mamy mniej więcej 220 km. W średniowieczu, w optymalnych warunkach pogodowych, można było w ciągu jednego dnia przemierzyć konno dystans ok. 100 km. Na otwartym morzu, również przy sprzyjających warunkach pogodowych, dystans ten można było podwoić.
A zatem, od ostatniego odcinka powinno minąć minimum 20 dni. A może nawet miesiąc.
Więc to chyba rozwieje Wasze wątpliwości – tak, Sansa miała czas, żeby uszyć płaszcz dla Jona. Ciekawe co inni robili w tym czasie.
Co się tyczy samej rozmowy pomiędzy rudzielcem a Littlefingerem – przypuszczam, że każdy odbierze ją nieco inaczej. Ja nie czułem ani napięcia, ani też nie uznałem próby manipulacji Sansą za szczególnie subtelną (ale o tym za chwilę). Sansa zmusza Baelisha do wyznania swych „grzechów”, obraża go nazywając głupim, gdyż nie wiedział kim jest Ramsay (Sanso! To nie jego wina. To wszystko przez scenarzystów), ale ani przez moment nie mamy wrażenia, że naprawdę toczy się tu jakaś poważna gra i że ktoś jest w niebezpieczeństwie. Dramatyzm jak w brazylijskiej telenoweli.
Na pożegnanie Littlefinger daje Sansie znać, iż przeteleportował do Fosy Cailin rycerzy z Doliny. Dlaczego przeteleportował? Bo jak inaczej mieli się tam dostać? Dystans lądowy jest jeszcze większy, a armie podróżują wolniej od pojedynczych Littlefingerów z obstawą.
Załóżmy, że rycerze zebrali się natychmiast, bo już wcześniej – z jakiegoś niewyjaśnionego powodu – niemal wszyscy towarzyszyli Słowiczkowi. Zakładamy też, że armia ta jest w stu procentach złożona z konnych rycerzy (bez zwalniającej marsz piechoty) i że aprowizacja nie jest problemem. Z Orlego Gniazda, do Fosy Cailin czekałaby ich podróż Królewskim Traktem, na dystansie – bagatela – 1800 km. Najszybsza średniowieczna armia konna (Mongołowie) potrafiła pokonać w ciągu dnia nawet 150 km. Słowo klucz – dnia. Po 1-2 dobach takiego galopu przez stepy, armia zwalniała. Na dłuższych dystansach ich wojska pędziły w nadal dość imponującym tempie… 30 km dziennie.
A zatem, jeśli rycerze Doliny są szybcy jak Mongołowie (a Królewski Trakt szerszy, niż dotąd widzieliśmy), to powinni dotrzeć do Fosy Cailin w dwa miesiące.
Wiem, czepiam się. Ale naprawdę, czy tak wiele potrzeba, by nadać serialowi choć pozory troski o już ustalone realia? Wystarczyło powiedzieć, że Jon obsadził jeden z zamków na Murze garnizonem dzikich, by błyskawiczne przybycie Tormunda i spółki nie było aż tak nieprawdopodobne. Wystarczyło scenę z Littlefingerem zwołującym Rycerzy Doliny przenieść do pierwszego odcinka sezonu, by cała ta wyprawa nie była absurdalna. A gdyby zamiast maszerować do Fosy Cailin rycerze popłynęli do Białej Przystani… To by nawet miało sens.
Z całej rozmowy w Mole’s Town warto wszakże zapamiętać trzy rzeczy. Po pierwsze – rycerze Doliny są już technicznie rzecz biorąc na Północy i pokonali 2/3 dystansu dzielącego ich od Winterfell. Po drugiej – Brynden Tully (znany szerzej jako Blackfish) zdobył Riverrun. Rzecz jasna w książkach Riverrun się jeszcze nie poddało, ale serial musiał jakoś wyjaśnić brak zainteresowania sytuacją w Dorzeczu i chyba powinniśmy przyjąć, że wszelki opór zgasł po Krwawych Godach. Do teraz… Po trzecie – Littlefinger potrafił rozbudzić w Sansie ambicje. Bo to właśnie ambicja, nie nieufność, każe Sansie ukryć przed „bratem” istotne informacje. Mam wrażenie, że to echo pewnego konfliktu, który być może zobaczymy również w książkach. Oczywiście tam, bez spotkania i ckliwego pojednania „rodzeństwa”, konflikt ten może być trochę bardziej wiarygodny.
Zostawmy już jednak rozważania na temat logistyki w świecie serialu i spójrzmy na kolejną, rozgrywającą się na Murze scenę. Trwa narada wojenna. Wpatrzeni w mapę (o denerwującej orientacji – zachód jest na górze, itd…) Jon, Sansa, Brienne, Melisandre (tak, była na naradzie!), Edd, Davos i Tormund, dyskutują na temat potencjalnej strategii. Ostatecznie staje na tym, że trzeba powtórzyć manewr Stannisa z książek, to znaczy zapylać z armią dookoła Północy i zbierać gdzie się da różnych niedobitków po Krwawych Godach. Pomysł może nie jest głupi, ale na pewno jest czasochłonny (na szczęście mamy teleportację!).
To co ciekawe w tej scenie, to trzy (tym razem dość sensownie pokazane i delikatne) wskazówki dotyczące wspomnianego przeze mnie wcześniej potencjalnego konfliktu na linii Jon-Sansa. Po pierwsze – Sansa jest bardzo asertywna, odrzuca jakikolwiek plan porozumienia z Umberami i wdaje się w utarczki słowne z Davosem. Po drugie – Sansa ukrywa prawdziwe pochodzenie wiadomości o Blackfishu i Riverrun, nie wspomina też o rycerzach z Doliny. Po trzecie – sposób w jaki mówi o znaczeniu nazwiska Stark, jednoznacznie wskazuje, że dziewczyna nie podporządkuje się Jonowi.
Oglądając tę scenę miałem dziwne przeczucie, jak gdybym znów widział jakieś odległe echa wydarzeń z książek. Nie tak dawno spekulowałem, że Stannis może zająć Winterfell, ale jego los przypieczętuje zdrada ludzi Północy. Sądziłem – zresztą nie ja jeden – że zdrada będzie rezultatem tajnej lojalności wobec testamentu Robba, ale po tej scenie nie mogę wykluczyć udziału Sansy. A zatem najpierw mielibyśmy konflikt na linii Stannis-Sansa, a potem, być może, jakąś formę sporu o pierwszeństwo w dziedziczeniu pomiędzy Sansą i Jonem. To oczywiście tylko szalone spekulacje, ale warto docenić, że serial potrafi czasem pchnąć nasze rozważania na nowe tory.
Po naradzie Sansa wysyła Brienne do Dorzecza. Wreszcie. W tym sezonie sceny w których Brienne mnie nie irytowała można było policzyć na palcach jednej ręki Davosa Seawortha. Być może wysłanie Brienne do Riverrun i nieuchronna konfrontacja z Jaimem coś zmienią. Muszę też nadmienić, że w planie Sansy rzekomo chodzi o pozyskanie pomocy Blackfisha, ale tak naprawdę wszyscy wiemy, iż dziewczyna odsyła rywalkę, bo chce mieć Tormunda tylko dla siebie.
Całą ekipa opuszcza Czarny Zamek, ale przedtem Sansa wręcza Jonowi własnoręcznie uszyty płaszcz, oraz eksponuje swoje fatałaszki. „Podoba mi się ta część w wilkiem” – mówi Jon wpatrując się w jej biust.
Lord Dowódca Nocnej Straży (jak sądzę wybrany przez aklamację, bo głosów nikt nie liczył) Edd Cierpiętnik nakazuje zamknąć bramę. Czyli już ją zreperowali po ataku Wun Wuna.
Braavos
Zupełnie niespodziewana scena, w której Arya zostaje pobita. Znowu.
Arya oprócz cięgów dostaje też krótką lekcję na temat historii Domu w Czerni i Bieli i samego Braavos. Miasto miało rzekomo zostać założone przez Człowieka Bez Twarzy. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się to czysto serialowym wymysłem. Arya dostaje także zlecenie na aktorkę. I tu zaczyna się jedna z najciekawszych scen odcinka.
To wciągająca i bardzo śmieszna meta-krytyka samego serialu. Wędrowna trupa artystów wystawiła przedstawienie pokazujące nam, jak wyglądałby pierwszy sezon Gry o Tron, gdyby scenarzyści podchodzili do materiału źródłowego z takim samym szacunkiem jak w sezonach późniejszych.
Scenka była prześmieszna, a reakcje Arii powiedziały nam – jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości – w jakim stanie emocjonalnym i duchowym jest dziewczyna. Podobna scena ma miejsce w rozdziale Mercy z Wichrów Zimy. Tam jednak Arya jest jedną z aktorek i porzuca swoje zadanie dla Ludzi Bez Twarzy, by zamordować Raffa Słodyczka. Jako że w podobny sposób zginął w poprzednim sezonie Merryn Trant, przypuszczam, że nie zobaczymy tu powtórki zemsty na Lannisterach. Być może zamiast tego przedstawienie teatralne sprawi, że Arya zdecyduje się wrócić do Westeros? Wkrótce się przekonamy.
Następnej sceny z Braavos nie jestem w stanie zanalizować, ponieważ doznałem krótkiego napadu ślepoty.
Żelazne Wyspy
Królewski wiec był żałosną namiastką tego, co widzieliśmy w książkach. Nie jest to wprawdzie jeszcze poziom absurdu jaki osiągnęło Dorne, ale ewidentnie Żelazne Wyspy traktowane są po macoszemu. Nawet najciekawsze kwestie, które wypadało włożyć w usta Yary/Ashy i Eurona, zostały wykorzystane w poprzednich odcinkach. Było nudno, nieciekawie, bez barwnych kandydatów, bez skrzyń i… bez rogu.
Przyznaję to ze smutkiem, bo Asha Greyjoy należy do moich ulubionych postaci z książek, a Euron to jeden z najciekawszych czarnych charakterów… ale w serialu już się niczego interesującego po nich nie spodziewam. I nie jest to wina aktorów. Pilou Asbæk odtwarzający rolę Wroniego Oka fantastycznie upodobnił się do serialowego Theona – zarówno wyglądem, jak i sposobem mówienia. Problem polega na tym, że to nie jest „mój” Euron Greyjoy. Euron musi być na poły szalonym, narkotyzującym się piratem zafascynowanym magią krwi. Bez tych cech przestaje być postacią ciekawą.
W trakcie koronacji dwudziestoosobowa ekipa Yary/Ashy lekceważy zwyczajowe sto dni spokoju dla nowego rządu i kradnie sto okrętów wojennych (ciekawe co na to ich kapitanowie). Notabene gdzie się podziały drakkary? Od jakiegoś czasu Żelaźni Ludzie wydają się pływać wyłącznie na dużych okrętach pełnomorskich.
Euron wściekły na ten akt zdrady ze strony opozycji, rozkazuje ściąć wszystkie drzewa na Żelaznych Wyspach i zbudować wielką flotę. Z pierwszym zadaniem nie będzie problemu. Lasy na Żelaznych Wyspach zostały już zupełnie wytrzebione, więc te pozostałe dziesięć drzewek zetną w jedno popołudnie. Ale jak z nich zbudować liczącą tysiąc okrętów flotę – tego doprawdy nie wiem.
Jedyna nadzieja w tym, że któryś ze scenarzystów wpadnie na pomysł połączenia wątków Eurona i Sama, i Żelaźni Ludzie skradną jakąś gotową flotę ze Starego Miasta. Ale za bardzo bym sobie na to nie liczył.
Ogónie rzecz biorąc sceny na Żelaznych Wyspach bardziej pasowały do Kajka i Kokosza niż Gry o Tron.
Vaes Dothrak
Królowa lodu kontratakuje. Rozumiem „Jesteś dla mnie jak brat” albo „Nie niszczmy naszej przyjaźni”. Nawet „Nie mogę sobie pozwolić na romans z kolegą z pracy” albo „Nie chcę się teraz z nikim wiązać”. Do diaska, niech to będzie „Nie możemy być razem, bo boję się, że cię skrzywdzę”. Wszystko, byle nie „Wróć do mnie jak znajdziesz lekarstwo na nieuleczalną chorobę”. Daenerys, to było naprawdę zimne.
Meereen
#NieZdejmujRubinu
Nie dowiadujemy się zbyt wielu nowych rzeczy, albo inaczej – rzeczy, których nie dało się przewidzieć. Plan Tyriona zadziałał, ale teraz potrzebuje on nowych sojuszników. A zatem Kinvara, kapłanka R’hllora z Volantis (a więc w praktyce Benerro po zmianie płci) obiecuje wesprzeć Daenerys, a przy okazji roztacza niepokojącą atmosferę mistycyzmu. Varys ma obiekcje podobne do tych, które były udziałem Tyriona, gdy Karzeł usłyszał iż Haldon Półmaester chciałby pozyskać kult R’hllora dla sprawy Młodego Gryfa.
Zaskakujące jest natomiast to, że usłyszeliśmy dialogi, które wyciekły do internetu bodaj pół roku temu. Wówczas byłem pewien, że prezentowany fragment scenariusza jest czyimś żartem – nie wyglądał zbyt profesjonalnie, a podkreślanie porażki i śmierci Stannisa budziło nieodparte skojarzenia z fanfiction. Tymczasem na ekranie scena ta nie wyszła wcale źle. Największym plusem jest to, że wprowadziła ona postać, która może potencjalnie stać się ciekawym antagonistą dla Tyriona. Albo – przynajmniej – trudnym i niebezpiecznym sojusznikiem. Odkąd Tyrion opuścił Królewską Przystań, brakowało mu solidnego partnera do dyskusji. Kogoś, z kim musiałby się liczyć. Kogoś, kogo chciałby ograć. Kinvara ma szansę wypełnić tę lukę.
Swoją drogą Daenerys przyciąga pod swoje sztandary element, którego nikt w Westeros nie powita z otwartymi ramionami.
Fanatycy, Dothrakowie,
najemnicy, eunuchowie,
żelaźni ludzie i statków milion,
a na dokładkę Lannister Tyrion.
Za Murem
Wydarzenia z Pensjonatu „Pod Gruszą”, to niewątpliwie najistotniejszy element odcinka. Tajemnice zostają odsłonięte, akcja gna naprzód, bohaterowie giną, a na koniec oglądamy wzruszającą scenę zmontowaną w stylu finałowych ujęć wielu odcinków serialu Lost. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Pierwsza wizja, jakiej doświadcza Bran przedstawia coś, czego mogliśmy się wcześniej domyślić. Problemem jest raczej zrozumienie chronologii. Wojna pomiędzy Pierwszymi Ludźmi a Dziećmi Lasu miała miejsce 12 tysięcy lat przed wydarzeniami z Gry o Tron. Długa Noc, kiedy Biali Wędrowcy po raz pierwszy ruszyli na południe, miała miejsce na 8 tysięcy lat przed Grą o Tron, po trwającym 4 tysiące lat rozejmie pomiędzy ludźmi a dziećmi. To oczywiście rodzi kolejne pytania. Jeśli Biali Wędrowcy są rodzajem broni stworzonej przez Dzieci Lasu, to czy powstali tak naprawdę na 4 tysiące lat przed Długą Nocą? A jeśli nie, to czy ten trwający 4 tysiące lat rozejm jest kłamstwem? Być może jakieś grupy ludzi i dzieci nadal ze sobą walczyły? Na uwagę zasługuje też kamienny krąg, budzący nieodparte skojarzenia ze sposobem, w jaki Biali Wędrowcy układali w serialu ciała dzikich.
Myślę, że te pytania są naprawdę ważne, bo tym razem serial dostarczył nam chyba informacji kanonicznych. Może z jednym wyjątkiem. Naprawdę wątpię, aby Pierwsi Ludzie depilowali sobie klatki piersiowe.
Ale odkładając na bok tę drobną uszczypliwość – sama scena była ważna, szczególnie dla fanów książek. Serial niestety nie przekazał nam wcześniej wiedzy o pierwszej migracji do Westeros, ani o wojnie Pierwszych Ludzi z Dziećmi Lasu. Rewelacja na temat pochodzenia Białych Wędrowców jest więc dla przeciętnego widza szokiem, ale raczej krótkotrwałym. To po prostu jeden z wielu ciekawych zwrotów akcji, jakie widzieliśmy już wcześniej w Grze o Tron. Dla czytelnika jednakże, cała ta scena ma zupełnie inną wymowę. Potwierdza pewne wcześniejsze przypuszczenia i umacnia nas w przekonaniu, że świat nie jest tak czarno-biały jak w wielu innych dziełach fantasy.
Bran wraca do wizji nocą, kiedy wszyscy śpią – nawet Trójoki Bloodraven, co Bran potwierdza uderzając go w twarz kamieniem. Tym razem wizja, jakiej chłopak doświadcza, jest jednak zupełnie inna. To – jak sądzę – teraźniejszość. Widzimy armię Istot, a także Białych Wędrowców. Wśród nich jest i Nocny Król (oczywiście tylko serialowy, książkowy Nocny Król prawie na pewno od dawna nie żyje), który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest podglądany. Nocny Król chwyta Brana, chłopak budzi się z krzykiem, a my dowiadujemy się, że Bran został naznaczony i żadna magia nie powstrzyma Białych Wędrowców przed wejściem do chatki Bloodravena. W związku z tym pora na drzemkę.
W trakcie drzemki Trójoka Wrona rzekomo przekazuje Branowi jakąś wiedzę. Mam wrażenie, że to coś, czego serial nam nie pokazał. Następna wizja Brana (Winterfell w dni odjazdu jego ojca do Doliny), służy już tylko postawieniu kropki nad i.
Równolegle, Meera zauważa, że w jaskini zrobił się zimno. To może oznaczać tylko jedno – Biali Wędrowcy już ich znaleźli. Jesteśmy zatem świadkami sceny walki, która musi przywodzić skojarzenia z początkie Terminatora 2 Jamesa Camerona – ten sam schemat kolorystyczny, tak samo kolorowe eksplozje i ta maszerująca do przodu armia nieumarłych. Wiem, że sporo ostatnio narzekałem na spadającą jakość serialu, kiepsko napisane dialogi i kompletny brak wewnętrznej logiki zdarzeń, ale jedno muszę twórcom oddać – kiedy przychodzi do realizacji dramatycznej, kluczowej sceny akcji, pokazują kunszt (oraz środki) godne produkcji hollywoodzkiej.
Atak Białych Wędrowców był świetnie zrealizowany, a ucieczka naszych bohaterów, wiążąca się z kolejnymi poświęceniami, trzymała w napięciu. Umarł Lato, którego nie widzieliśmy od czwartego sezonu. Poświęciła się Liść, w scenie przywodzącej na myśl inny film Jamesa Camerona – Aliens. W końcu zaś umarł pan „Hold the door”. Umarł nie do końca rozumiejąc swoje poświęcenie. W końcu był kontrolowany przez Brana, który posiada teraz zdolność jednoczesnego przebywania w wizjach, oraz wcielania się w inne stworzenia. Hodor zatem nie tyle poświęcił się, co został poświęcony. Wiem, że są ludzie mocno poirytowani tym, że tajemnica imienia Hodora, sprowadziła się do przeinaczonego zdania. Wskazują oni, że tego typu „głupie” gry słowne to domena scenarzystów, nie George’a R.R. Martina. Ale w moim przekonaniu scena ta jest odzwierciedleniem tego, co zobaczymy w książkach. Być może miejsce będzie inne – w końcu Czarna Brama przy Nocnym Forcie wydaje mi się bardziej naturalnym miejscem takiej konfrontacji. Ale sam przekształcony motyw poświęcenia, w którym życie (dosłownie – całe życie, od moment napadu, jakiego doświadczył Wylis/Walder/Hodor) zostaje – wcale nie dobrowolnie – złożone na ołtarzu jakiejś większej wartości, to coś bardzo martinowskiego.
Hodor umiera, a Meera i Bran, samotnie, uciekają. Czy chłopak będzie nadal przebywał w świecie wizji? Czy Meera da radę sama go uratować? I dokąd teraz pójdą. OK, to nie są aż tak trudne pytania. Odpowiedzi brzmią kolejno: „tak”, „nie” (potrzebny będzie Benjen albo Zimnoręki, w przeciwnym razie podważymy trud dotarcia do Trójokiej Wrony) oraz „na Mur”.
Podsumowanie
Pomimo wszystkich problemów z tym odcinkiem, nie mogę powiedzieć, że się na nim zawiodłem. Zaczynając oglądanie szóstego sezonu Gry o Tron bałem się, że serial zaspoileruje mi fabułę książek w sposób najbardziej perfidny, to znaczy nie dając nic w zmian. Bałem się, że bohaterowie zaczną umierać w sposób, który wywoła we mnie ani krztyny emocji, a jednocześnie cała radość czy smutek z poznania ich losów w książkach, zostaną dla mnie na zawsze stracone. Tak się na szczęście nie stało. Owszem, serial popełnia głupotę za głupotą, a scenarzysta i reżyser scen w Dorne powinni być sądzeni za zbrodnie przeciw literaturze… Ale ilekroć fabuła dotyczy Starków, ilekroć dzieje się coś kolosalnie ważnego i trzeba precyzyjnie uderzyć we właściwą strunę – serial staje na wysokości zadania. Może przesadziłem z kwantyfikatorem „ilekroć’. Powiedzmy raczej „na ogół”, bo parę fałszywych nut też się pojawiło. Ale jak dla mnie – to wystarczy. Jesteśmy w połowie sezonu, a ja nie straciłem całkiem woli do oglądania następnych odcinków. Czyli jest lepiej, niż rok temu.
Do zobaczenia, na następny tekst czekajcie wytrwale…
Do zbaczenia, następ ekst tajcie wytrwale…
Do zbaczenia, nakstajcie trwale…
D zbaczenia, tajcie trwale…
Dczenia, tajcie wale…
Dczenia, ajcieale…
Dniaajcieale…
Dnacieale…
Daciele…
DaeL…
Jesteście jeszcze ze mną? To świetnie. Chciałem Wam coś przekazać.
Po pierwsze – pod koniec tygodnia będę miał dwa bardzo ważne (przynajmniej dla mnie), choć niezwiązane z Pieśnią Lodu i Ognia, ogłoszenia. Mam nadzieję, że ich nie przegapicie.
Po drugie – przez najbliższe dwa miesiące będę miał nieco mniej czasu niż zwykle. Ale myślę, że udało mi się wypracować formułę, w ramach której nie stracicie swojej (prawie cotygodniowej) działki Szalonych Teorii 😉 Chciałbym przez kilka tygodni zająć się nieco mniejszymi tajemnicami Westeros i Essos. A zatem, zamiast zwyczajowych, długaśnych tekstów z kilkunastoma cytatami, dostaniecie mniejsze porcje, zazwyczaj z kilkoma cytatami, skupiające się na bardzo konkretnych, ale małych zagadkach lub ciekawostkach, na które nikt nie zwrócił uwagi. Ale spokojna głowa, przynajmniej raz w miesiącu postaram się „popełnić” nieco dłuższy tekst.
Po trzecie – połowa sezonu to może nie jest najlepszy moment, ale jeśli macie pomysł na alternatywną nazwę dla cyklu „analiz” Gry o Tron, to z chęcią wysłucham Waszych propozycji. Zresztą kilka ciekawych już zebrałem. Może do następnego odcinka uda nam się coś wybrać?
Ufff… to chyba tyle. A nie, jeszcze jedno. Jak widzicie, recenzje powstają ze sporym opóźnieniem w stosunku do premiery odcinków. Stąd moja prośba. Jeśli chcecie podyskutować o epizodzie, do którego nie ma jeszcze recenzji – róbcie to pod recenzją poprzedniego odcinka, nie pod innymi tekstami. Unikniemy w ten sposób spoilerowania serialowych historii ludziom, którzy wolą poczekać na książki.
To tyle, dzięki.
DaeL
DaeLu, końcówka fragmentu o Bravoos. „Sansa zdecyduje się wrócić do Westeros” – Chyba chodzi o Aryę 🙂
O choroba. Przez przypadek wydałem największy sekret Wichrów zimy. Sansa i Arya zostały podmienione jako dzieci 🙂
Zaraz to zmienię.
Daelu, w opisie Mereen chyba zjadłeś kawałek przedostatniego akapitu 🙂
Rzeczywiście. Już naprawione.
Ciastka znowu ukradli!
Świeże już upiekłem.
Chyba błąd: Być może zamiast tego przedstawienie teatralne sprawi, że Sansa zdecyduje się wrócić do Westeros? Wkrótce się przekonamy.
Tak, nie da się ukryć. Już poprawiłem.
Daelu jak zwykle swietne, wymiatasz. A co do serialu to naprawde poplyneli. W nastepnym odcinku zapewne Benjen Stark uratuje Brana hehe.
Dzięki!
Co do Benjena – ktoś ich musi uratować. Chyba żaden widz nie łyknie, że Meera i Bran samotnie dotarliby do Muru. Więc muszą wprowadzić pomocnika. Serial nie przejmuje się takimi drobnostkami jak set-up. Wiadomo, że na przykład Zimnoręki nie znalazł Brana w książkach przypadkiem. Miał powód i sposób, by go odnaleźć. Serial by jednak nie robił z tego problemu. Więc pytanie brzmi – czy spotkają zupełnym przypadkiem Benjena, czy może jednak zobaczymy w końcu Zimnorękiego? A jeśli okaże się, że to jedna i ta sama osoba, to znaczy, że GRRM jest perfidnym kłamcą. Bo już raz temu zaprzeczył.
@Dael’u myslisz ze „naznaczenie” Brana bedzie miało wpływ na magię Muru (skoro zakładasz juz ze tam sie udadza) ? Poza tym fajnie by bylo poczytac cos wiecej o Benjen’e (?) co myslisz o jego motywacji udania sie na Mur.
biorąc pod uwagę sposób w jaki wprowadzają dawno niewidziane postaci, jestem przekonany ze benjen pojawi sie w nowym odcinku, oprocz hodora jest glownym bohaterem retrospekcji, poza tym ostatnia scena 5 sezonu tuz przed zasztyletowaniu jona
Ale muszę przyznać, że przy tekście o Dance zaśmiałam się głośno. Mistrzostwo świata. 😀
A jak czytałam o tych ogłoszeniach to nie wiem czemu pomyślałam, że Dael się hajta lub/i spodziewa dziecka. Albo, że Bąbel dostanie koleżankę. 😉
„Ale muszę przyznać, że przy tekście o Dance zaśmiałam się głośno. Mistrzostwo świata. :D”
Podobno człowiek najlepiej pisze, gdy korzysta z własnych doświadczeń 😛
„A jak czytałam o tych ogłoszeniach to nie wiem czemu pomyślałam, że Dael się hajta lub/i spodziewa dziecka.”
Nie, nie, na szczęście nie 🙂 Ogłoszenia będą dotyczyły… powiedzmy, że innych miejsc gdzie będzie się można zapoznać z moją twórczością. W zupełnie innej formie.
A Bąbel nie dostanie koleżanki, bo jest… Nieskalany. 😀
Wiedziałam, że z niego wojownik!
Westeros.pl w końcu poszło po rozum do głowy i Cię „zatrudniło”? 😉
Hah… nie. Ale spokojnie, do niedzieli wszystko się wyjaśni.
To będę cierpliwie czekać. 🙂
HBO go wzielo bo mają luki w scenariuszu 😉
Kolejna tajemnica Daela ujawniona. Tym razem geneza pseudonimu. 😀
Najśmieszniejsze jest to, że jesteś blisko 🙂
Mi się zawsze wydawało, że to po prostu od imienia Daniel. Ale też nigdy mnie to specjalnie nie zajmowało. xd
Bo i nie jest to aż tak ciekawe. Ksywka jak ksywka, równie dobrze mogło być „Tartakuluk-durbatuluk” 🙂 Ale nie, nie mam na imię Daniel.
Oj, jednak jest 🙂 Ja obstawiam Dariusz L. I miejsce zamieszkania – Bydgoszcz 🙂
„Euron wściekły na ten akt zdrady ze strony opozycji, rozkazuje ściąć wszystkie drzewa na Żelaznych Wyspach i zbudować wielką flotę.”
Liczę na zawiązanie #KODu – Komitetu Obrony Drzew! Dom Czerni i Bieli nałoży na Pyke sankcje, a Żelazny Bank obniży rating. 😀
A tak ogólnie dosyć słaba recenzja, bo merytoryczna. Tyle to ja sam na ekranie widziałem. 😀
„Liczę na zawiązanie #KODu – Komitetu Obrony Drzew! Dom Czerni i Bieli nałoży na Pyke sankcje, a Żelazny Bank obniży rating. :D”
Pozostaje tylko ustalić, na ilu statkach odpłynęła opozycja? Euron twierdzi, że zniknęły raptem dwie łódki, opozycja mówi, że trzy miliony. Trzeba ściągnąć jakiś soft do liczenia statków.
Nie liczy się ilość, tylko idea!
Mówię wczoraj do męża….Zgadnij co się stało? Mąż pyta co. Mówię Lato nie żyje. Mąż- Grzegorz Lato? Odpowiadam – Nie. Wilkor Lato. Wilkor Brana. Mąż na to: aha. Więc u mnie w domu tylko ja jestem w żałobie. Jestem w żałobie drugi dzień. Czy wszystkie wilkory są skazane na zagładę? Jeśli zabiją Ducha to ja kończę z czytaniem i oglądaniem. DaeL czy prognozujesz śmierć Ducha?
Nymeria nadal grasuje 😉
To mnie jeszcze trzyma, ta psia para. Tyle, że Nymerii nie widać od pierwszego tomu (sezonu).
Jest w wizjach Aryi i jest też wspominana kilka razy.
Wydaje mi się, że wilkory w serialu giną z przyczyn budżetowych. Odkąd urosły duże, w większości ujęć żywe zwierzęta są zastępowane przez CGI. A to dużo kosztuje i zwalnia proces produkcji. Dlatego chyba chcieli się pozbyć większości z nich.
W książkach los wilkorów jest związany z losem ich właścicieli (w dużej mierze przez to, że Starkowie są wargami). Wilkor Sansy ginie, a ona sama w pewnym sensie zdradza swą rodzinę. Nymeria ucieka – tak samo jak Arya. Szary Wicher ginie razem z Robbem. Kudłacz robi się dziki, tak jak Rickon. Lato wydaje się mniejszy od Kudłacza, ale jest silniejszy niż na to wygląda – w pewnym sensie tak jak Bran. O Jonie i Duchu chyba nawet nie trzeba mówić.
Więc mam wrażenie, że więcej wilkorów przeżyje. Martwiłbym się chyba tylko o Lato, bo jeśli Bran (albo sama Meera) będzie wracać na Mur, to możliwe, że jego poświęcenie będzie konieczne. Ale jakoś nie widzę powodu, dla którego miałby umrzeć Kudłacz. Przypuszczam, że Duch też jest bezpieczny.
„Albo sama Meera”, masz jakąś teorię o tym, że Meera sama wróci za Mur, a Bran… no właśnie, co wtedy stanie się z Branem?
„W tym sezonie sceny w których Brienne mnie nie irytowała można było policzyć na palcach jednej ręki Davosa Seawortha” hahahahaha xD
Chcę cię pochwalić i tyle. Dla mnie jesteś mistrz podejrzeń i domniemań. Uwielbiam twoje teksty i czekam na więcej, czyta się je z uśmiechem na ustach 😀 brawo Daelu brawo!
Dzięki! 😀
W mojej głowie urodziło sie pytanie : skoro Bran ma naprawić ten cały bajzel to zastanawiam się (biorąc pod uwagę,że uda mu się) do którego momentu akcja się cofnie? Tak żeby król Obłąkany jednak nie postradał zmysłów (przyjmując ze to szpety Brana czy może Trójokiej Wrony doprowadziły go do takiego stanu) i nie dopuścic żeby czuł ze jego władzy cos grozi ze strony syna/Tywina (wtedy nie bedzie Turnieju w Harrenhall (Rebelii Roberta itp) i ups Jona też nie bedzie) czy zaszaleje i aż do momentu kiedy Dzieci Lasu tworzą Innych skoro zostało to wspominane (ale wtedy co bedzię?)
Ma naprawić chyba przez zapobiegnięcie teraz najazdowi białych. To co się wydarzyło to już się wydarzyło, plama atramentu bla bla bla.
No właśnie to jest dla mnie zagwozdka, jak to rozwiąże Martin prawdopodobnie w ostatniej książce. Sam nie chciałbym, żeby zostało to rozwiązane za pomocą deus ex machinę w postaci Brana, który tak po prostu zapobiega temu zdarzeniu. A z drugiej strony to nie widzę sensownego sposobu na zatrzymanie Białych Wędrowców.Choćby całe Westeros przywrócić do stanu z przed Wojny Pięciu Królów, z Robertem na tronie, zdającym sobie sprawę z zagrożenia to wiele by to nie zmieniło. Oczywiście spowolniliby Innych znacznie, ale nie uniknęliby tego. Od razu do głowy przychodzą smoki i Dany. Ich potencjału do końca nie znamy, w końcu to istoty magiczne, ale wyobraża sobie ktoś, że 3 smoki pokonują niezliczone armie Innych? Ja nie
Kluczową sprawą jest tu chyba obsydian i stal valyriańska, a nie smoczy ogień. Chociaż smoki mogłyby się zająć zombie, a wtedy jacyś opancerzeni jak czołgi rycerze ze stalą valyriańską i łucznicy-snajperzy z obsydianowymi strzałami zajęliby się samymi Inymi.
Nie sądzę, żeby Bran miał naprawić sytuację podróżami w czasie. Wydaje mi się – mimo wszystko – że w książkach przeszłości nie da się zmienić. Zwracam uwagę, że książka może podejść do kwestii Hodora nieco inaczej. Na przykład powodem jego wstrząsu uczynić wizję przyszłej śmierci. Ale wizję samoistną, powstałą bez interwencji Brana.
Możliwość zmieniania historii to po prostu z jednej strony sztuczka bardzo tania (bo można cofnąć co się chce, więc wysysamy cały dramatyzm), a z drugiej tworząca masę dziur w opowieści (bo siłą rzeczy muszą powstać paradoksy). Wydaje mi się, że taki motyw dobrze działa tylko w komedii, ewentualnie w naprawdę twardym sci-fi takim jak film Primer (nawiasem mówiąc – polecam).
Ciekawa jest sprawa Hodor i problemu z continuum czasoprzestrzennego. Jak to się stało, że Brann sterując Hodorem w teraźniejszości wpłynął na jego przeszłość. Już tłumaczę. Bran będąc w wizji przeszłości, a raczej w faktycznej przeszłości, wciąż pozostawał częściowo przytomny, bo słyszał głos Meery. Gdy przejął kontrolę nad umysłem Hodora w teraźniejszości, przejął również ten sam umysł w przeszłości co rozstroiło jego umysł i de facto zniszczyło go jako człowieka o indywidualnych cechach i został jedynie korpusem wypełniającym zadania niczym sir Robert Strong. To co zrobił Bran porównać można do snu, kiedy coś się nam śni coś w nim krzyczymy i jednocześnie krzyczymy na prawdę. Podobnie Bran sterował Hodorem w teraźniejszości i w przeszłości, czego Walderowy umysł nie udźwignął.
Przy takich teoriach zawsze zastanawia mnie głównie jedno: gdyby Bran zginął w poprzednim odcinku, co uzasadniałoby upośledzenie Hodora? W końcu do sytuacji z jaskini nigdy by nie doszło.
A skoro Bran skrzywdził młodego Hodora zanim się jeszcze sam urodził, to znaczy, że przyszłość i śmierć Hodora zdarzyła się już wcześniej. A skoro się zdarzyła, to znaczy, że Bran miał już raz moce, więc powinien ich użyć przeciwko Innym. A gdyby użył mocy przeciwko Innym, to ostatecznie nie byłoby całej sagi. A skoro są dalej Inni, to znaczy, że ich nie rozgromił. Nie rozgromił bo nie dotrwał do końca. Bran zginie zanim zakończy się powieść.
Fiszka Zgodnie z teorią Bran nie mógł zginąć w poprzednich odcinkach, skoro doszło do sytuacji w jaskini.
noname Cofanie się w czasie, jeśli w ogóle jest możliwe, nie ogranicza się jedynie do czasu życia cofającego, więc Bran mógłby się cofnąć zanim się urodził. W przypadku Hodora, moim zdaniem, mamy do czynienia z pętlą czasową, którą spowodował, nawet nie Bran, ale Bloodrawen, który zapuszczając się swymi wizjami w przeszłość, jeszcze przed poznaniem Brana, zobaczył co się zdarzyło i po poznaniu Brana, pchnął go na taką, a nie inną ścieżkę/pętlę. Co do dalszej przeszłości, wątpię by ktokolwiek dał radę – to się daje naszym małym ludzkim móżdżkiem rozkminić do kilku ruchów wstecz (jak w szachach), ale jeśli się tyczy historii sprzed kilku mileniów… Za dużo informacji, a na dodatek „paradoks dziadka” co krok 😉
Jak najbardziej mógł się cofnąć i cofnął, co było pokazane. Bran znał Hodora jako Hodora a nie pełnosprawnego Waldera, Wilisa czy tam kogokolwiek. Skoro znał takiego to już raz się cofnął. Ale skoro się cofnął i zdążył wyrządzić Hodorowi krzywdę, to znaczy, że już raz zdarzyło się to co miało miejsce pod czardrzewem u Bloodravena. A skoro już raz się zdarzyło, to zdarzyło się także to co było potem, a czego jeszcze nie znamy. Stąd konkluzja taka jaka jest.
Czyli że Bloodraven, bo nie Bran przecież, musiał znać też przyszłość, przynajmniej tę najbliższą. Albo w ogóle całe koło, którego wycinka jeszcze nie znamy… Kurczę, mózg mi się lasuje, zwłaszcza, że „Hiperprzestrzeń” Michio Kaku czytałam ostatnio ładnych parę lat temu 😉
Problem tutaj jest z determinizmem, w którym Bran musiał postąpić tak jak postąpił skoro znał już Waldera jako Hodora. Pozostaje pytanie czy w takim wypadku ktokolwiek jest w stanie zmienić przeszłość. Prawdopodobnie Bloodraven był w stanie podopowiadać Aerysowi co doprowadziło do jego szaleństwa. Prawdopodobna staje się teoria, uważana dotąd za zupełnie szaloną wg której Tyrion jest synem Daeny i Drogo i jest rumakiem, który przemierzy świat.
Dodatkowo mamy to Bloodravenowe „przeszłości nie można zmienić”. Mimo, że widz dowiedział się o sposobie upośledzenie Hodora dopiero teraz, to fakt ten był zapisany w przeszłości. Bran aż do teraz nie mógł zginąć, bowiem to zmieniłoby przeszłość 😀
Z tego wynika prosty wniosek: jakichkolwiek Bran nie podejmie się działań w swoich wizjach przeszłości, nie zmienią one niczego. O ile się podejmie. Jeśli się na to zdecyduje, to będzie oznaczało, że już to zrobił, bo efekt wszak jest znany. Na razie wiemy tylko o Hodorze, istnieją spekulacje o szeptach Szalonego Króla. Zatem był to jedynie wypadek przy pracy, a zadaniem Brana jest przede wszystkim informowanie ludzi, w końcu cała funkcja Bloodravena opierała się na zdalnym dostępie do szerokiej gamy informacji.
A w sprawie Nocnego Króla: to on w końcu nie żyje definitywnie? Czy to jest pewne?
Myślałem do tej pory serialem owładnięty, że gdzieś się skrył w krainach wiecznej zimy. Być może to on uwolnił Innych spod kontroli Dzieci Lasu, o ile to ich stworzenie przez DL nie jest jakimś skrajnie naciąganym uproszczeniem serialu , bo znacznie spłyca to charakterystykę Innych, szczerze pisząc.
Kolejne spostrzeżenie: z wizji w serialu wynika, że Dzieci Lasu jakoby stworzyły zimę czy śnieg, bo w momencie wkładania obsydianu w pierwszego człowieka nie było tam śniegu. A to było hen, za Murem.
Więc albo w ogóle lód i śnieg występują w uniwersum w kategoriach magii, albo ten proces przemiany człowieka spowodował w ogóle tak długo i nieregularnie trwające pory roku.
O ile, oczywiście, traktujemy na poważnie serial(bo ja nie do końca).
Chyba definitywnie to nie wiadomo. O ile wątek nie jest rozszerzony w książkach Martina spoza sagi, których nie czytałam, to wiadomo tyle, że był Lordem Dowódcą, zobaczył Inną, puknął, bo „nie znał strachu” i:
„Sprowadził ją ze sobą do Nocnego Fortu i ogłosił królową, a siebie królem. Niezwykłymi czarami zmusił swych zaprzysiężonych braci do posłuchu. Nocny Król i jego trupia królowa władali wspólnie przez trzynaście lat, aż wreszcie Stark z Winterfell i władca dzikich Joramun połaczyli swe siły, by uwolnić Straż z niewoli. Po jego upadku, gdy się okazało, że składał ofiary Innym, wszystkie zapiski o Nocnym Królu zostały zniszczone. Zabroniono nawet wymieniać jego imię.”
Więc wprost nie ma podane, że został zabity przez Starka i dzikich. Choć trudno sobie wyobrazić, że po prostu został wykopany za mur i „a (nie)żyj se tam”, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że dzicy pomogli uwolnić straż 😛
Z opisu wynika, że to nie była Inna, a ożywiony mocą Innych trup. Inni jednak byli zupełnie, nomen-omen, innymi istotami.
Więc trudno uwierzyć, że stał się on istotą nawet potężniejszą od Innych, skoro nawet nie kopulował z jedną z nich,a tylko z umarlicą.
Imienia umarłej panny faktycznie nikt nie podał, ale z tego co widać póki co ożywione trupy stać tylko na zabijanie żywych. Na pewno nie na uwodzenie Lordów Dowódców, a potem rządzenie zamkiem przy pomocy magii 😉
Kimkolwiek by nie była, nie wierzę, że to tylko zwykły randomowy trup.
A to, że dowódca Białych Wędrowców w serialu jest nazwany Nocnym Królem to dla mnie bezsens też. Ale z tego co mi wiadomo w książce więcej postaci o tym przydomku nie ma, więc w odpowiedzi na Twoje pytanie trzeba było się odnieść do trupiego Lorda Dowódcy 😉
Mi to zniszczenie Waldera/Wylis wyglądało jak taka psychiczna śmierć. Hodor umarł wypełniając swoje ostatnie, przymuszone zadanie i Walder/Wylis również zginął. Jednak był potrzebny by za te kilkadziesiąt lat trzymać drzwi (w drzewie), więc „zawiesił się”. Był martwy na podobnej zasadzie co zacięty program z dźwiękiem – jeszcze go widać, ale już nie odpowiada, słychać to 'dadadadda…’, ale to tylko echo po ostatniej wykonanej akcji 😉
Po prostu dostał ataku epilepsji pod wpływem ogromnego szoku i stał się mocno upośledzoną osobą. Skutek nie był niczym magicznym, a jedynie samo zapętlenie czasoprzestrzeni się czymś takim wydaje. Akurat potraktowano tu podróże w czasie nad wyraz logicznie, czego nie można powiedzieć o żadnej innej produkcji podejmującej temat.
W skrócie: nawet jeśli są możliwe jakiegoś rodzaju podróże wstecz w czasie lub wpływ na przeszłość, to i tak ich skutki dzieją się właśnie teraz. Nie ma możliwości jakiegoś nieustannego zmieniania układu na planszy(bo każda ewentualna zmiana w przeszłości już nastąpiła i jej skutek dzieje się teraz).
Ludzie jakoś w swoich marzeniach bardzo płynnie traktują przeszłość, z kolei ową płynność odebrawszy przyszłości. Dlatego w tym twórcy mnie zaskoczyli pozytywnie. Daję jedno i ćwiartkę cytrynowego ciasteczka.
Heh, no można to tak brzydko ująć, że mu się dostało ataku i upośledziło. Dla mnie jednak wydźwięk tej sceny był nawet nie magiczny, co bardziej metaforyczny 😉 Wylis/Walder połączył się z Hodorem przez Brana, Hodor umarł, co zabiło też „obserwującego” to Wylisa/Waldera, byli w końcu jedną osobą. Powstał jednak Hodor, który właściwie też był martwy, był po prostu zawieszonym w czasie wspomnieniem ostatniej akcji, której się podjął. A jak już ją wykonał, to proces umierania się zakończył.
Nie pamiętam dokładnie, ale coś mi świta, że jeśli zabiło się zwierze, w które akurat się ktoś wwargował to dla tego warga też był to spory szok i po powrocie miał lekkie fiusiu-misiu. Czy tylko mi się wydaje?
Swoją drogą ciekawie byłoby zobaczyć zombie-Hodora i zombie-Lato. Choć w tego drugiego nie wierzę (kasakasakasa musi się zgadzać), to mam nadzieję, że twórcy nie zapomną przynajmniej o Hodorze.
Jak dla mnie ta kwestia pozornego zmieniania przeszłości jest akurat dość oklepana, nie wiem co nietypowego było w Grze o Tron. To, co dojesz po \”W skrócie:\” nie wydaje mi się niczym oryginalnym w tej tematyce 😛 Nawet w tym rozdmuchanym, przeintelektualizowanym Interstellarze było to samo.
Chociaż przypomniał mi się film, który kiedyś widziałam. Najkrócej mówiąc, istniała jakaś agencja zabójców, która przenosiła się w czasie i dokonywała różnych zabójstw tak, żeby właśnie wszystko było w zgodzie z teraźniejszością. I głównym bohaterem był agent idealny, stworzony przez tą agencję. Urodził się kobietą, wychowany w sierocińcu, nigdy nie mógł spotkać bratniej duszy. W końcu jakiś random facet zawrócił mu-jej w głowie, było bara-bara po czym gość zniknął, a ona została z brzuchem. Po porodzie okazało się, że popsuły się jej narządy rozrodcze kobiece, ale że akurat miała w środku w pełni sprawne męskie to lekarze uznali, że lepiej będzie jak zostanie sprawnym facetem, niż niesprawną babka, więc je wymienili. Później jej córka została porwana i nigdy nie odnaleziona. Facet jakoś se żył, a jak okazało się, że jest płodny to przyszedł do niego agent, który przeniósł go w przeszłość. Tam spotkał siebie-kobietę i chociaż nie chciał to nie mógł się powstrzymać i się puknął, po czym wrócił do swoich czasów. Potem został agentem z misją wykradnięcia poczętego dziecka i umieszczenia go w sierocińcu, w którym się wychował, a tam nadano dziewczynce damskie imię agenta. Tak więc był swoim ojcem, matką, dzieckiem, kochankiem i kochanką 😀
Po tym filmie ciężko mi się jakoś zdziwić czy podniecać tematyką podróży w czasie 😛
To była ekranizacja „Wszyscy wy zmartwychwstali” (All you zombies) Roberta Heinleina, skądinąd opowiadanko jest niezłe.
Widziałem ten film, ale w nim jednak podróż w czasie była przedstawiona tak jak zawsze – w sposób szczeniacki. Choć na pewno pomysł był ciekawy i grał w nim Ethan Hawke, który zazwyczaj nie wybiera oklepanych scenariuszy i za to go lubię.
„Grę o tron” odróżnia od niego i całej reszty to, że w irracjonalny sposób podróż w czasoprzestrzeni nie opiera się na automatycznym sklonowaniu człowieka, tak jak w tym filmie z Ethanem Hawke(tytułu też nie pamiętam).
Ludzie mają nieraz takie wyobrażenie o podróżach w czasie, że utożsamiają je ze wspomnieniami przeszłości, np. dzieciństwa, w których z reguły widzimy siebie w trzeciej osobie. Stąd cofam się w czasie – ja się przenoszę i stoję obok siebie jednocześnie, bo przecież widzę siebie. A to jest coś skrajnie nielogicznego.
Nie wiem, czy Bran widział też siebie w swoich wizjach, ale pewno spójność przeszłości i przyszłości została zachowana.
Poza tym on pojawiał się w tych wizjach bardziej w sferze telepatii niż fizycznie, jak Ethan, który sam siebie spłodził i zerżnął(czyli pomnożył się przez trzy, co jest niemożliwe).
Jestem pewien, że moja wypowiedź została źle zrozumiana.
Ten film nazywał się „Predestination”. Ponieważ już praktycznie cała fabuła została przedstawiona, dodam, że główny bohater był jeszcze jedną postacią – swoim Nemesis.
Co do samych podróży w czasie, istnieją dwie główne koncepcje zapobiegania paradoksom podczas cofania się w czasie. Pierwsza dotyczy wszechświatów równoległych, jeśli ktoś przeniósł się w czasie, nie jest już w swoim świecie, ale w alternatywnym, wszelkie zmiany dokonywane są właśnie tam i zabicie swoich przodków nie spowoduje śmierci takiego podróżnika. Druga odnosi się do braku możliwości zmiany czegokolwiek, co mogłoby zaburzyć samą podróż. Czasem przedstawia podróżnika jedynie jako obserwatora, który nie może zmienić ingerować w obserwowany świat. I właśnie w ten sposób początkowo został przedstawiony Bran i Trójoka Wrona, obserwowali sobie, gawędzili, ale nikt ich nawet nie widział. Sam fakt, że Hodor został Hodorem przed narodzinami Brana, jeszcze można uznać za całkiem logiczny, ale wtedy Hodor powinien być całkiem zdrowy psychicznie do czasu, aż zobaczył swoją śmierć. Jedynym logicznym wyjaśnieniem wydaje mi się to, że Bran powoduje \”zmianę\” osobowości Wylisa w kolejnym wszechświecie.
na 100% nie był to atak epilepsji, gdyż podczas takowego nie ma możliwości wypowiedzi jakichkolwiek słów – mit obalony
Dziękuję za opis odcinka! Bardzo mi pomógł w ochłonięciu z emocji poseansowych i nabrać nieco dystansu do treści przedstawionych 😉 Szczególne podziękowania za obliczenia odległości i czasu, bo sama czytając, czy oglądając też je robię, a przynajmniej szacuję… A tak zupełnie prywatnie mam na ich punkcie lekką obsesję odkąd na fizyce dostałam zadanie : „Jazda Rorhimów liczy 16 000 konnych, średnia waga konnego wraz z uzbrojeniem 950 kg, prędkość jazdy 35 km/h. Oblicz energię kinetyczną uderzenia.” 😀
*Rohirrimów
Najlepsze zadanie mialem kiedys na studiach na fizyce. Temp. cieczy wynosi 0°C. Temp. Zwiekszono dwukrotnie . Jaka jest teraz temp. cieczy? 😉
Ciekawe czy dobrze kombinuję…
273,15 st. Celsjusza?
🙂
Taka odpowiedź wpędza nas w ciekawą pułapkę. Na dworze jest 10 stopni C. Następnego dnia ma być 2 razy cieplej. Kto by pomyślał, że będzie to blisko 300 stopni C? 😀
A jeśli zadanie ma mieć rozwiązanie, to zapewne sprowadza się do posiadania wiedzy na temat jednostki podstawowej z układu SI na określenie temperatury. Albo prostej obserwacji, że o ile wzór fizyczny nie zawiera zmiany temperatury, bo tę ze względu na tę samą skalę Kelvina i Celsjusza można obliczać w obu z nich, to większość znanych wzorów (ale czy na pewno wszystkie?) wymusza stosowanie skali Kelvina.
A dlaczego do tych konnych nie doliczamy zamachu bronią dokonanego w ostatniej fazie uderzenia? 😀
„A dlaczego do tych konnych nie doliczamy zamachu bronią dokonanego w ostatniej fazie uderzenia? 😀 \”
Można, ale trzeba by było podać masę i prędkość takowego zamachu, a i współczynnik tarcia pewnie też trzeba by było uwzględnić – ja za mało fizyki miałam, by to dookreślić. 😉
„Dziękuję za opis odcinka! Bardzo mi pomógł w ochłonięciu z emocji poseansowych i nabrać nieco dystansu do treści przedstawionych”
Nie ma problemu.
„Jazda Rorhimów liczy 16 000 konnych, średnia waga konnego wraz z uzbrojeniem 950 kg, prędkość jazdy 35 km/h. Oblicz energię kinetyczną uderzenia.” :D”
Na Gondorczykach łatwiej się liczy 😉
4 ciasteczka to max co ode mnie dostanie ten odcinek. Nie, twórcy ostatnimi 10 minutami mnie nie ubłagają i nie uznam tego odcinka za bardzo dobry. Jest on jedynie jednym z 2-3 najlepszych wśród 5 i 6 sezonu. Swoje zdanie na temat odcinka wyraziłem w pod poprzednim artykułem. Jedyne co mogę dodać, to to, że jak zwykle wszystko zostało świetnie napisane i wypunktowane.
Ostatnie 10 minut to jedno, ale nie zapominajmy, że przedstawienie w Braavos też było świetne 🙂
Aczkolwiek ja też dałem 4 ciasteczka.
Rewelacja DaeLu 😀 swoimi wrażeniami podzieliłem się na forum, skierowałem tam też kilka pytań do Ciebie odnośnie ostatniego odcinka i nie tylko, liczę na rozwianie tych wątpliwości 😀
No i czekam na ankietę Szalonych Teorii 😀
OK, w pierwszej wolnej chwili tam zerknę i postaram się odpowiedzieć.
Daelu, jak zwykle świetna robota, chociaż zbrakło mi trochę motywu przewodniego 😀
Generalnie twórcy serialu robią mi jedną, niesamowitą rzecz i nawet nie umiem powiedzieć, czy to pozytywne czy negatywne.
Nie lubię ani Petyra, ani Brienne i to wersji książkowych i serialowych (chociaż tych bardziej 😀 ). Ale kiedy widzę tą upośledzoną, wielce groźną Sansę, która stoi z tą dwójką i gada o zabijaniu, to mimo, że liczę na śmierć Baelisha, to na samą myśl, że miałaby tego dokonać ta…. wielka rycerka.. Nie no, wszystko mi się buntuje, lepiej niech ten głupi Paluszek jeszcze żyje i udaje mądrego.
Tak samo Żelazne Wyspy. W ogóle nie trawię w książce tego motywu, Euron, Victarion tylko mnie wkurzają. Ale kiedy widzę, jaką kluskę zrobili z Wroniego Oka w serialu to nie mogę. Grzech. Żelaźni ludzie też jacyś tępi tacy.
To chyba jednak jest pozytywne, bo serial pozwala mi docenić postaci książkowe, serio 😀
A zabicie Laty nie podoba mi się, nie dlatego, że biedne umierające słodkie pieski (chociaż też, ale nie o to chodzi 😀 ), tylko bardziej.. takie z dupy to było. Może jednak jakby parę dolarów włożyli w Latę pałętającego się gdzieś po kątach drzewa (drzwi mają, to może i kąty) to nie byłoby to dla mnie takie sztuczne. A tak – nagle bum! wilkor, to on jednak istnieje! A jednak nie… Beznadziejnie widać było, że chodzi tylko o oszczędność w efektach.
Serialowi Żelaźni ludzie zostali bardzo spłyceni. Trochę przypominają samego Victariona, tylko bez tej jego nieufności, podczas gdy w sadze są takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni. Mamy dumnych lordów pokroju Drumma, pokojowo nastawionych moli książkowych jak Rodrik Harlaw, szlachetnych rycerzy – Harras Rycerzyk i szalonych, a zarazem charyzmatycznych piratów jak Jack Sparrow … wróć, trochę mroczniejszy Euron Greyjoy. W serialu zobaczyliśmy bandę fanatycznych brutali, na których tle wybijają się młaki Theon i Asha/Yara, kobieta z jajami.
Rozumiem, że brakuje czasu ekranowego na rozbudowanie tego wątku, ale naprawdę nie możnaby wprowadzić jakiegoś dłuższego dialogu ukazującego prawdziwy charakter wysp, lub wprowadzić ciekawą postać, zamiast snuć rozmowy o nierozmawianiu?
Trochę się pożaliłem, co samego mnie dziwi bo za tym wątkiem nie przepadam, ale ten sam zabieg przeprowadzono wcześniej na Dorne, a powtórki z tego na Żelaznych Wyspach chyba nie chcemy.
Motywu przewodniego chyba w tym odcinku nie było.
Z wilkorami się zgadzam. Niektórzy już zapomnieli o istnieniu Laty. Powinni go byli przynajmniej kilka razy wcześniej pokazać, żeby zatrzeć wrażenie, że wyciągnęli go teraz tylko po to, żeby się go pozbyć.
Nie czytalam jeszcze powyzszych komentarzy, wiec nie wiem czy tylko mnie Twoj tekst oswiecil. Lord Friendzone wroci do swojej lodowej krolowej jako Inny! ( Co z nia wtedy zrobi kazdy moze sobie dopowiedziec)
Miejmy nadzieję, że już jednak nie wróci. Swoją drogą to Danka mogła go wykorzystać jako broń biologiczną, na przykład blefując, że lekarstwo jest w Yunkai i Jorah powinien się tam natychmiast udać 🙂
A nie lepiej zawierając „pokój z Panami” i wydając go jako męża dla jakieś Yunkaiki? To że książka opowiada jego historię inaczej podtrzymuje mnie na duchu.
Swoją drogą – nie zasugerowałeś wątku przewodniego odcinka.
Jak dla mnie to ucieczka, ewentualnie odejście w różnym tempie.
Wielu ludzi po akcji z Hodorem uważa, że to Bran szeptał szalonemu królowi. Jednak mi się wydaję, że to właśnie Bloodraven, czyli Trójoka Wrona był tym, który chcąc pokonać „Innych” sprawił, że Aerys słyszał szepty i dostał manii na punkcie palenia.
Ja się do tego raczej nie przychylam. To znaczy ani do opcji z Branem, ani do opcji z Trójoką Wroną.
Po pierwsze – Aerys nie był pierwszym Targaryenem, któremu odbiło.
Po drugie – wiemy kiedy (mniej więcej) oszalał – po buncie Duskendale, kiedy wzięto go jako zakładnika i myślał, że umrze.
No i po trzecie – wiemy kto tak naprawdę szeptał Aerysowi słowa, które wpędzały go w coraz większą paranoję. I była to jak najbardziej namacalna postać. Varys.
Tez mi sie,nie trzyma kupy wersja o ktorej piszecie ze bloodraven podszeptywal aerysowi.
Niestety, nie mogę się zgodzić z oceną aktora grającego Eurona, że nie jest to jego wina. Moim zdaniem to jest w dużej mierze również i jego wina. Pomijając już jego aparycję, to sposób gry, brak charyzmy i miałka mimika oraz gestykulacja pozwoliły mu zrobić ze swojego wątku parodię(dosłownie) wątku książkowego. Scenarzyści napisali mu naprawdę niezłą mowę jak na tak okrojoną postać. Dobry aktor zrobiłby z tego wielką dawkę emocji, która eksploduje w zdaniu: „I wasn’t born to be a king. I paid the iron price”.
Tymczasem wyszedł tam ktoś o aparycji przysłowiowego Angola z wszystkimi stereotypowymi przywarami, niczym w jakimś autoironicznym angielskim sitcomie. Koleś miał minę i mówił, jak gdyby pokazywał, że nie mówi przecież na poważnie, jednocześnie zachowując wszelkie pozory. Taki mocny angielski humor. Wystarczyło tylko dołożyć parę „śmiechów”.
Nagle odzywa się Yara(całkiem poważnie wypadła) z tym, że zabójca jej ojca nie może spać spokojnie. I od razu Euron: eee… to ja go zabiłem. Słabo rządził.
Ten aktor to naprawdę jedno wielkie nieporozumienie pod każdym względem.
„Tymczasem wyszedł tam ktoś o aparycji przysłowiowego Angola z wszystkimi stereotypowymi przywarami, niczym w jakimś autoironicznym angielskim sitcomie.”
I dlatego właśnie twierdzę, że to nie jego wina, tylko pomysłu reżysera. Euron wygląda, mówi (ten sam akcent) i zachowuje się podobnie do dawnego Theona. Tylko że aktor odtwarzający Theona mówi z własnym akcentem. A aktor odtwarzający Eurona jest… Duńczykiem. Wątpię, żeby przyszedł na plan z zamiarem zagrania Eurona właśnie w ten sposób. Raczej pokierowano go, by naśladował postać Theona.
jak zwykle świetny tekst (i cieszy mnie, że nie tylko ja dostrzegłem, że Sansa zamieni słabowitego Littlefingera na prawdziwego faceta – Tormunda :D). W ogóle to odcinek emocjonalnie rozchwiany, pełen czasem sztucznego patosu ale w porównaniu z poprzednimi wreszcie było mało przynudzania. Ba, wątek z Hodorem i mieszaniem w czasie jest pierwszym od kilku sezonów ciekawym pod względem, hmm… może to za duże słowo, ale „intelektualnym”. Wysłanie Brienne do Riverrun może nas naprowadzić na Lady Stoneheart ale raczej będzie chodziło o spotkanie z Królobójcą. Fajna (i nieoczekiwanie szekspirowska w duchu) była scena z aktorami i prezentacją wydarzeń z 1 sezonu. No po prostu „Hamlet” w GoT! 😀
Rozczarowało mnie za to pochodzenie Innych. Liczyłem na coś bardziej metafizycznego albo, że chociaż spadli z księżyca jak smoki. :/
„Wysłanie Brienne do Riverrun może nas naprowadzić na Lady Stoneheart ale raczej będzie chodziło o spotkanie z Królobójcą.”
Tia… mam wrażenie, że to Blackfish poprosi o sprowadzenie Jaimego.
Przestańcie mieszać i wysuwać mylące wnioski. Żadnego cofania się w czasie nie było. Bran był cały czas w jaskini.
Serialowa Arya skończy z samodyscypliną (lubi zabijać na żywioł, niczym niedżałowany Ogar) i zwieje do Westeros („igła” pod kamieniem czeka!) Odnośnie dyslokacji wojsk, zdaje się że nie tylko Ramsay dysponuje teleportem a Trójokiej Wronie zmarło się manierą a la Voldemort. Tak by the way.
Poza tym censeo, że szkoda mi Ramsaya.
Tak, powrót Aryi do Westeros to tylko kwestia czasu. Pytanie czy wytrzyma w Braavos do ostatniego odcinka, czy zapakuje się na statek już za tydzień.
Starkówna myśli, że nie ma innego celu w życiu niż służba Bezimiennemu Bogu. Ale wystarczy, że ktoś (any ideas who?) w Braavos zacznie rozpowszechniać wieść, że ludziska znów zaczynają się zbierać pod wilkorowym sztandarem.
Poza tym, właściwie to już wspominałem…
Analiza ciekawa ale mało szydercza (Twój kąśliwy dowcip i poczucie ironii, to to co tygrysy lubią najbardziej). Co do samego odcinka to nie kupuję tych \”podróży w czasie\”. Dla mnie to wymysł scenarzystów. Bran dowie się o Hodorze i wieży radości ale nie w taki sposób.
„Analiza ciekawa ale mało szydercza”
Chyba za dużo się działo w tym odcinku, żebym mógł się tak wyzłośliwiać. Aczkolwiek zauważyłem, że z poprzedniej wersji tekstu mi wypadło jedno zdanie, więc je dopisałem. Przedostatni akapit opisu sytuacji na Murze.
@Dael… najpierw sugerujesz, że Tormund coś z Jonem. Teraz Jon i Sansa. Boję się, iż niedługo się dowiem, że Meera ucieka brzemienna, bo Lato przed śmiercią… 😀
chapeaux bas za to ostatnie zdanie…
Świetny opis DaeL; jak zawsze poruszasz ciekawe kwestie:) Mnie zastanawia jeden fakt – liczba Dzieci Lasu w apartamentach pod gruszą. Do tej pory tylko Liść a tu proszę mała gromadka. Czyżby biegające ogary pogubiły po całym Westeros swoje teleporty? Jeśli mnie pamięć nie myli to Trójoka wrona stwierdziła, że Liść jest ostatnim Dzieckiem Lasu. Może jednak jeszcze gdzieś jest ich więcej i pojawią się jeszcze…..
Dziękuję bardzo. Zagiąłeś mnie z tymi Dziećmi Lasu. Szczerze mówiąc nie pamiętam, żeby Trójoka wrona mówił, że Liść jest ostatnia, ale tak całkiem to też tego wykluczyć nie mogę. Czy się jeszcze pojawią? Chyba nie, bo charakteryzacja jest za droga 🙂
Super tekst.
Dla mnie osobiście największą porażką odcinka i generalnie sezonu 6 (oprócz Dorne) jest aktor, charakteryzacja i scenariusz Eurona. Opisałabym go stwierdzeniem „my sweet summer child” 😉
Poza tym strasznie mnie rozbawiła część „Następnej sceny z Braavos nie jestem w stanie zanalizować, ponieważ doznałem krótkiego napadu ślepoty.”
Dzięki. Z tym Braavos to najszczersza prawda. Nie mam pojęcia co się działo w tej scenie. Coś mi mignęło przed oczami, a potem przez dobre 3-4 minuty widziałem tylko ciemność.
R’hllor pokarał cię mrokiem oooooo niewierny.
R’hllorze, Panie Światła, obdarz nas swym świętym ogniem albowiem noc jest ciemna i pełna strachów.
Mały update do tekstu. Zapomniałem podzielić się wrażeniami ze sceny w której Jon i Sansa opuszczają Czarny Zamek. Brakujące zdanie dopisałem pod koniec tekstu o wydarzeniach na Murze.
Cycperwers.
Teeeeeż byś się gapił 😛
A ja mam takie pytanie. Książkowy Blackfish przed Krwawymi Godami pozostaje w Riverrun. W związku z czym mamy to całe oblężenie, lannisterska koalicja zdobywa zamek a Brynden z niego ucieka. Z tego co pamiętam to w serialu Blackfish był na weselu Edmura (chyba że się mylę, to poprawcie)? Jakim cudem tam przeżył? I kiedy Riverrun zdążyło paść że Blackfish musiał je odbijać? I kim w ogóle je odbijał jak armia Północy i Dorzecza została rozbita w Bliźniakach?
Blackfish w odpowiednim momencie poszedł się odlać i taktycznie nie wrócił. Że Riverrun padło to chyba logiczne 😀 a na tym etapie wojny większość armii jest rozbita, więc może poskładał coś z niedobitków i mu się udało
No w książce w Riverrun też został symboliczny garnizon, ale nie poddali tak łatwo zamku. W serialu nawet nie ma wzmianki o tym że twierdza padła a tu nagle Blackfish (cudownie ocalony) ją odbija …
Fajne są te twoje analizy Daelu 😀 może miejscami się nie zgadzam, ale przecież o to też chodzi.
W ogóle to mam wrażenie że twórcy serialu robią z Żelaznych Ludzi takich Dothraków zachodu. Może po to żeby Żelazna Flota lepiej się „dogadała” z Dothracką armią Daenerys?
Dzięki.
Co do „Dothraków zachodu”… OK, to nawet byłby jakiś pomysł. Problem polega na tym, że póki co to pokazują ich jak frajerów, którzy każdemu dają się pobić i uciekają przed półnagim Ramsayem i kilkoma psami. To by należało naprawić.
Dlatego naprawdę chciałbym, żeby Euron złupił jakieś miasto i ukradł tę nową flotę…
A tak na marginesie, to dlaczego żelazka nie zajęły Wyspy Niedźwiedziej? To był chyba najbardziej oczywisty cel na Północy
A ja przyznam, że sam odcinek podobał mi się o wiele mniej, niż analiza DaeLa 🙂 Być może dlatego, że przed jego obejrzeniem naczytałem się spoilerów na stronie z wynikami turnieju. W pełni popieram zgłoszony tam projekt jednej z czytelniczek, aby w niedziele wrzucać nawet pusty temat by ukierunkować pojawiające się od razu komentarze.
Na Murze największe wrażenie zrobiła na mnie coraz groźniejsza Sansa i połajanka, której udzieliła Littlefingerowi (Jakiś taki zapyziały…), choć trudno pojąć odrzucanie pomocy armii Doliny w perspektywie zbliżającej się walki o Winterfell. To przecież nieracjonalne! Za to wzór wilkora na biuście całkiem, całkiem… Trudno się dziwić Jonowi.
Gdy oglądam kolejne sceny z Braavos zaczynam mieć wątpliwości co do zalet fechmistrza Syrio Forela. No, chyba że ta jej przeciwniczka to wielka mistrzyni kendo. No i jeszcze coś: ponoć starszą aktorkę chce zamordować jej młodsza koleżanka. Dotąd wydawało mi się, że za usługi Ludzi Bez Twarzy trzeba płacić krocie. Ciekawe, jakim budżetem dysponuje ta aktoreczka?
Na Żelaznych Wyspach odbył się wiec przypominający dramaturgią naradę u sołtysa w remizie. „Ja będę królową” mówi Asha/Yara. „Uuuuu!” wołają zebrani. „Ja będę królem” mówi Euron. „Uuuuu!” krzyczą uczestnicy. Zauważyliście, iż zawsze ten, który zgłasza się pierwszy przegrywa, a wygrywa ten drugi? Argumenty nie grają roli. Ale skoro za Euronem była większość, to kto właściwie odpłynął z Ashą i Theonem na wszystkich statkach? Nowy król nie miał ich nawet tyle by spróbować pościgu i musi budować całkiem nową flotę.
W Essos właściwie to nudy. Jedyna nowość to fakt, że Danka jedzie teraz konno, a nie człapie pieszo. Sądzę, że zakażony Jorah wkrótce powróci zdrowy, w końcu dostał takie polecenie, a jest zbyt wdzięczną serialową postacią, aby go skreślać. Jestem natomiast mocno rozczarowany Tyrionem z tego sezonu. Gdzie się podziała najbarwniejsza chyba dotąd postać? No i kiedy wreszcie przyfrunie Drogon?!
O tym, co działo się za Murem napisano już tyle, że trudno się powtarzać. Szkoda Hodora i Laty, Bloodravena zresztą też – ja odliczam utratę tych popularnych, których śmierć w tym sezonie zapowiedziano. Zastanawia mnie natomiast, czy tworząc Białych Wędrowców Dzieci Lasu nie pomyślały o własnym bezpieczeństwie? Atak grupki grenadierów wyglądał żałośnie i nie dał nic. Ach – i Bloodraven się całkiem rozpadł, ale czy aby Hodor nie pojawi się ponownie jako zombie? Brrr…
Z tą ceną za wynajęcie Człowieka Bez Twarzy to w sumie ciekawostka. Zwróciłem na to uwagę już podczas czytania książki – Littlefinger stwierdza że Człowiek Bez Twarzy kosztuje tyle co kompania najemników. Z drugiej strony kiedy Arya dostaje zlecenie na tego „bukmachera” z portu to wydaje się, że o pomoc Ludzi Bez Twarzy poprosiła osoba z nizin i w ogóle biedna…. to jak to jest, może Braavosi mają zniżkę? Albo nie wiem, może nie trzeba płacić tylko odkupić zabójstwo w inny sposób…. ?
A to nie jest tak, że cena jest zawsze ustalana indywidualnie? Jak dla Littlefingera – wartość kompani w złocie, jak dla Eurona – smocze jajo, jak dla podrzędnej aktoreczki – może jakaś podsłuchana tajemnica, może uwiedzenie odpowiedniej osoby, może zwabienie kogoś w jakąś pułapkę?
Dokładnie takie wrażenie odniosłem czytając książkę. Cena zależy od zamożności zleceniodawcy.
I pozycji ofiary. LF zaznaczył że zabicie Daenerys będzie droższe niż zabicie chyba ” niewygodnego kupca” czy jakoś tak.
A w ogóle to Littlefinger wyglądał na jakoś postarzałego w tym odcinku. Może naprawdę upłynęło tyle czasu, że przybyło mu siwizny, Sansa zdołała uszyć płaszcz a wielkie armie przemieścić się o tysiące kilometrów?
Myślę, że w serialu podobnie jak w książce powinniśmy przyjąć, że rozbieżność czasową niektórych wątków i tyle.
poza tym Daelu dałbyś radę obliczyć ile czasu minęło od przegranej Stannisa pod Winterfell do chwili obecnej. Bo zastanawiam się w jaki sposób Varys tak szybko się o niej dowiedział.
to drugie to tylko tak w ramach ciekawości, nadal wyznaję to co napisałem wcześniej o rozbieżności czasowej.
Będzie trudno. Nie wiemy jaką metodą przenoszone są te informacje. Poza tym powiedzmy sobie jasno – w serialu sposób w jaki informacje docierają w różne miejsca jest absurdalny. Nawet na Murze mają jakieś „wycinki prasowe” o Daenerys i Meereen.
Mam pewne wątpliwości co do tego zhodorzenia Waldera/Wylisa ukazanego w serialu. Tam ewidentnie jest to wina jakiegoś dziwnego połączenia poprzez wizję Brana.
Ale czy w książce kiedykolwiek zostało napisane, że Hodor był kiedyś „normalny”? Stara Niania wyjaśnia, że nazywa się Walder, ale sam nazwał siebie Hodorem.
Ja zrozumiałam to tak, że urodziło się dziecko i matka dała mu na imię Walder, ale kiedy troszkę podrósł okazało się, że jedyne co to dziecko potrafi powiedzieć to „Hodor”, więc wszyscy zaczęli go tak nazywać. Tyle. Żadnego tajemniczego, odbierającego świadomość ataku. Po prostu taki się urodził.
Czy w książce kiedykolwiek sugerowali, że Hodor stał się Hodorem w wyniku jakiegoś dziwnego wypadku?
Też się właśnie nad tym zastanawiałam i znalazłam jedynie to ” Nikt nie wie, skąd się wziął Hodor, dodała, lecz kiedy on zaczął go używać, inni poszli w jego ślady. To było jedyne słowo, jakie znał.” Jasno wynika, że Hodor był zawsze Hodorowy. Ja mam pytanie do tych, którzy czytali książkę w oryginale, jak DaeL zasugerował może chodzić o inne drzwi, niż te w apartamentach pod gruszą. Jak nazwane było przejście użyte przez Sama i Goździk?
Czarna Brama, w wersji angielskiej po prostu Black Gate.
Ta z Mordoru? 😉
Dziękuję 🙂 i stawiam paczkę kocich ciastek, że rozwiązanie tajemnicy Hodora będzie zupełnie inne… albo GRRM po prostu utnie mu głowę.
A tymczasem przeczytałem sobie rozdział Arianne II z Wichrów Zimy. Nic wielkiego tam się nie dzieje (trudno zresztą spodziewać się ujawniania kluczowych zdarzeń), ale jednak pojawia się tęsknota za prozą Martina – to jednak całkiem inny poziom fabuły i warsztatu twórczego niż serial. I kiedy oglądam TV uświadamiam sobie, że może jeszcze doczekam czytania o Arianne, Barristanie, Stannisie, Doranie, Areo Hotahu, Victarionie, Catelyn i innych, którzy wszak w książce nadal (lub jednak) funkcjonują. Oj, kiedy?
No, parę rzeczy się jednak wydarzyło. Koniec Burzy padł. Kolejny „nigdy nie zdobyty” zamek (swoją drogą na tej liście to zostały chyba tylko Casterly Rock i Orle Gniazdo). Przypuszczam zresztą, że tak jak Winterfell, Koniec Burzy został wzięty podstępem.
Myślę, że o ile Orle Gniazdo takim pozostanie, tak zdobycia i upadku Casterly Rock się jeszcze w sadze doczekamy
Oprócz Końca Burzy ciekawe są jeszcze jaskinie Dzieci Lasu na południu, to tam może zmierzać Bran, albo na Wyspę Twarzy.
Ma ktoś link do przetłumacZonych rozdziałów baristana, tyriona i aryi ?
„Wśród nich jest i Nocny Król (oczywiście tylko serialowy, książkowy Nocny Król prawie na pewno od dawna nie żyje)”
Dael jeśli tak samo jak ja myślisz że Zimnoręki to Nocny Król to w słowach zawartych w nawiasie wręcz mistrzowsko nawiązałeś do słów liść jako że Zimnorękiego zabili dawno temu. Aż zapachniało mi typowo Martinowskim smaczkiem ;D
Czy tylko mi się wydaje, że Daenerys jedzie nie odbić Meereen, tylko podbić Qarth. Mówię tutaj o trailerze następnego odcinka. Daario nazywa ją zdobywczynią, ale przecież Meereen nie musiałaby zdobywać. Pasowałoby to też do przepowiedni Quaithi (nie wiem czy dobrze napisałem) o cofaniu się. Podzielcie się swoją opinią na ten temat.
Quaithe. Ale technicznie rzecz biorąc, to chyba już wróciła. W tej przepowiedni raczej chodziło o Vaes Dothrak. Przynajmniej takie mam wrażenie. Qarth mogą sobie darować
wytłumaczcie mi Innych i Brana:
Byli już koło tego drzewa czy teleportowali się zaraz po tym jak go naznaczono?stali sobie i czekali aż wyjdzie z wizją żeby go naznaczyć?
skąd Bloodraven wiedział co się stało Branowi?Przecież nie było go w tej wizji
Jak dla mnie stali praktycznie pod samym drzewem przez cały czas. To jedyne miejsce za Murem, w którym istniało życie, nic dziwnego, że stało się ich celem. Kolejnym będzie Mur.
DaeL zwrócił uwagę na kamienny krąg i to że przypomina kręgi z ciał Dzikich układane przez Innych. Aż specjalnie zerknąłem na pierwszy sezon (w kolejnych o tej symbolice chyba scenarzyści zapomnieli):
1, w prologu na śniegu zwłoki dzikich są ułożone w dziwny krąg
2. w ostatnim odcinku pierwszego sezonu stos khala Drogo, z którego wychodzi Danka też ma kształt kręgu, tyle że płonącego.
Oba te kręgi pokazane są z góry i w jakimś sensie są podobne do siebie: lód i ogień, śnieg i popiół. Może to była celowa symbolika spinająca cały sezon? Jeśli tak, to umarła praktycznie z pierwszym sezonem i nie mam pojęcia czy kiedykolwiek, aż do kamiennego kręgu w tym sezonie, wracała.
Może to nawiązanie do „spirali czasowych”, cokolwiek by to nie było.
A ja wracam jeszcze do wątku Daenerys. Jak wiemy przetopiła wszystkich khalów i wygląda na to, że ruszyły za nią całe khalasary. Odesłała Joraha, ma przy boku Daario, ale to chyba za mało na sprawowanie dowództwa nad taką hordą. Czy wyznaczyła lub pozwoliła na wybranie nowych khalów? A co z braćmi krwi tych poprzednich? Położyli uszy po sobie? Wśród Dothraków więzy między khalem a jego braćmi krwi były przecież bardzo silne. A i same khalasary poza Vaes Dothrak żarły się i stale walczyły między sobą. Czyżby urok uznanej za boginię Azbestowej Danusi pogodził wszystkich Dothraków? Co o tym sądzicie?
Nom, bez argumentu w postaci Drogona, to trochę się to wydaje naciągane.
Ale wiadomo, budżet na CGI jest ograniczony. Niech się smoki cieszą, że ich nie spotkał los wilkorów 🙂
Drogi DaeLu,
miałabym kilka uwag do tej recenzji. Poprzednie były po prostu świetne, a tę o czwartym odcinku określiłabym doskonałą – to poczucie humoru, rzetelność i obiektywizm. W tej coś się stało, albo to mi nie do końca podpasowała.
Po pierwsze, scena rozmowy Sansy i Littlefingera była świetna i w niczym nie przypominała mi flaka o napięciu telenoweli. Przede wszystkim to nie była kwestia manipulacji, to nie był w ogóle ten kierunek. Rozliczała go ze zdrady, obciążyła go winą za swoje nieszczęścia i tortury psychiczne i fizyczne, jakich dokonał na niej Ramsay. Wierzyła, że on wie wszystko. I że po całym horrorze da jej wreszcie choć chwilę spokoju i bezpieczeństwa. Oczywiście, że LF nie był w niebezpieczeństwie, mimo że widzieliśmy wyraźnie, że to by sprawiło jej wiele satysfakcji. Nie czuliśmy napięcia, bo naprawdę mało kto jest w stanie przyjąć do świadomości, że LF mógłby zginąć w takiej sytuacji. Sansa zrobiła się zbyt mądra, żeby zabijać kogoś, kto może się jej jeszcze przydać. Nie dostrzegam też tutaj zarzewia konfliktu pomiędzy Jonem i Sansą. Baelish zwyczajnie pchnął ją do działania, w którym może mieć jakieś ukryte cele – angaż Dorzecza w kolejną wojnę. W scenie narady wojennej w istocie widać jakieś wewnętrzne przejścia Jona, kiedy Sansa podkreśla, że jest Starkiem. Czy chodzi o ambicję Sansy? No nie wiem, w rozmowie z LF nie pojawia się nic, co miałoby rozbudzać jej ambicje, bardziej zachwiać jej pewnością i podkreślić, że bez Petyra może sobie nie poradzić. Na zasadzie, że Jon to tylko przyrodni brat i bez nazwiska być może nie zbierze sił, które zadowolą Sansę. Chyba, że myślisz o tym, że chciał wzbudzić w Sansie obawę, że Jon będzie chciał ją wyprzeć z jej własnego majątku.
Generalnie te rozważania o kilometrach też są czepliwe. Po pierwsze, nie jest wykluczone, że rzeczywiście nie minęło tyle dni pomiędzy wydarzeniami 4 i 5 odcinka. Daenerys zdążyła przygotować wymarsz z Vaes Dothrak, Brana nie było w poprzednim odcinku, Greyjoyowie czekali na wiec, KP nie widzieliśmy – w tę dziurę możemy wprowadzić przemarsz wojsk Tyrellów. W tym czasie Sansa haftowała. A Littlefinger podróżował na Północ. Być może kiedy wyjeżdżał lordowie dopiero się zbierali i są w drodze do Fosy, a on powiedział bo o, powiedział. Poza tym serial to osobny twór. Skoro Danka może być ognioodporna, czemu tereny nie mogą mieć innych odległości?
Czekam na odpowiedź i ściskam cieplutko, mistrzu PLiO.
Hej! Przede wszystkim dzięki za miłe słowa.
Co się tyczy rozmowy Sansy z Littlefingerem – najwyraźniej to jest kwestia mocno subiektywna. Do mnie ta scena po prostu nie przemówiła. A co gra w głowie Sansy, to pewnie dopiero zobaczymy, choć wydaje mi się, że intencja (przynajmniej reżysera, który w odpowiedni sposób „zagrał” w tej scenie kamerą) jest tu dość jasna.
Odnośnie dystansu – chyba pokładasz w twórcach zbyt wielką ufność. Miesiąc nie mógł minąć chociażby ze względu na sytuację w Królewskiej Przystani. Toż lada dzień Cersei miała być sądzona. Do tego Euron twierdzi, że wrócił kilka dni temu (w drugim odcinku sezonu!). Niby może kłamać… ale po co? Przecież przyznał się do morderstwa.
Nie, to raczej kolejny przypadek teleportacji. Zresztą nie pierwszy. W zasadzie tylko w pierwszym sezonie podróże i dystanse były jako-tako realistycznie odzwierciedlone (cały odcinek na drodze z Winterfell do Królewskiej Przystani, cały odcinek z Catelyn podróżującą z Dorzecza do Orlego Gniazda, pół sezonu z podróżami Dothraków). Ale począwszy od sezonu drugiego, zaczęły się teleportacje. Najpierw Littlefingera, potem również innych postaci (np. Melisandre). Teraz najwyraźniej teleportują się już całe armie. W cały serialu tylko biedny Stannis nie potrafił się teleportować. I marnie przez to skończył 🙂
Natomiast w Twojej sugestii, że odległości w serialu mogą być inne jest coś na rzeczy, ale znów pojawia się ten problem sezonu pierwszego – jeśli wtedy podróże zabierały kupę czasu, to czemu nagle przestały?
Nie ma co tu szukać usprawiedliwień, po prostu twórcy z jakiegoś powodu przestali się kompletnie przejmować ograniczeniami czasowo-geograficznymi.
Że pozwolę sobie zacytować klasyka: „Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tempa, w jakim w Essos działają ruchy górotwórcze.” Nadmierna tektonika płyt w Westeros i wszystko jasne! 😀
Muszę się nie zgodzić Daelu. Stannis teleportował się podczas swojej ostatniej bitwy z otwartego pola do lasu, dzięki czemu prawdopodobnie dożył spotkania z Brienne. 🙂
A ja postanowilem odswiezyc sobie serial i ogladam od 1 sezonu. Tak sie sklada, ze juz tam jest pelno teleportow. Robb zwoluje lordow, a oni nagle sie pojawiaja w zamku. Juz na poczatku kolejnego odcinka Robb spotyka sie z matka, ktora nie tak dawno… rozmawiala z Lysa w orlim gniezdzie.
Teleporty, teleportami, ale sugerujesz, ze cala przebyta droga ma byc pokazana?
Teleport, ktory byl niewyjasniony to bekarcice patrzace na odplywajacy statek, a nastepnie znajdujace sie na tym statku. Kolejne teleporty to bardziej nieuzasadnione czepianie sie.
Ze zwołaniem lordów to się zgodzę, chociaż tak gwoli ścisłości to w książkach też było bardzo pośpieszne. Ba, Robb nawet nie zebrał całej armii, bo do górskich klanów się nie pofatygował, a i sił Umberów (którzy byli na Północ od Winterfell) nawet nie zebrał (nie licząc drużyny, która przybyła z Greatjonem). Robb po prostu pędził na południe, pozwalając, by ludzie dołączali do niego po drodze.
Natomiast spotkanie z Catelyn miało miejsce w połowie drogi, w Dorzeczu, więc to geograficznie ma sens.
I nie chodzi o pokazywanie całej drogi, ale raczej o to, by nie lekceważyć ograniczeń czasoprzestrzennych. Jeśli jakaś podróż ma trwać miesiąc, to niech trwa ze trzy odcinki. To jest do rozwiązania, wystarczy niektóre sceny przenieść odcinek do tyłu lub do przodu, od czasu do czasu rozbić jakąś rozmowę na kawałki i pokazać, że jej część miała miejsce w drodze. Nie jest to może super wygodne do kręcenia, ale pozwala urealnić stworzony w serialu świat.
Tak w 3\4 komentarzy czas mi się skonczyl a chcialen się dowiedzieć czy ktoś się czasem nie zastanawiał czy Littlefinger’owi można ufać? W serialu była poruszona kwestia wysłania listu do Riverrun, ale z niej zrezygnowano wierząc na słowie Sansy. A co jeżeli to kolejny spisek Petyra mający na celu złapać Sanse? Lub jeszcze jakaś inna ukryta intryga? Na ile można mu wierzyć na słowo?
Wierzyć mu oczywiście nie można, ale tym razem chyba mówi prawdę. Z jednej strony to się pokrywa z tym co wiemy z książek (pod koniec Uczty dla wron Blackfish dowodzi obroną Riverrun przed Lannisterami), a z drugiej – pojawiały się zdjęcia z planu pokazujące Riverrun i chorągwie Tullych. Poza tym Sansa się na razie do Dorzecza nie wybiera, więc nikt jej raczej nie porwie.
Jeden z YouTuberów zwrócił uwagę, że Jaqen w rozmowie z Aryą pośrednio przyznał, że LbT stoją za zagładą Valyrii. Nie pamiętam teraz dokładnie, ale Dael chyba w swojej teorii dotyczącej zagłady Valyrii doszedł do takiego samego wniosku?
O ile pamiętam, to w serialu przyznał tyle samo, co już było powiedziane w książkach. Iż pierwszy człowiek bez twarzy oferował „Dar” niewolnikom w Valyrii. A potem zaczął ten Dar przekazywać panom.
Dokładnie. Można to różnie interpretować, ale moim zdaniem konkluzja jest dość jasna – w jakimś stopniu Ludzie Bez Twarzy musieli maczać palce w Zagładzie.
https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-9/13239037_10154704608276840_3899899741761111097_n.jpg?oh=8fa08aa785bb9bac5cccd17b6e65d312&oe=57CA9E5E&attachment_canonical_url=https%3A%2F%2Fscontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net%2Fv%2Ft1.0-9%2F13239037_10154704608276840_3899899741761111097_n.jpg%3Foh%3D8fa08aa785bb9bac5cccd17b6e65d312%26oe%3D57CA9E5E
jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości odnośnie teleportacji, to na tym zdjęciu widzimy najprawdopodobniej magiczny przyrząd służący właśnie teleportacjom 😉
na północy są dość powszechne 😛
Ej tam… zwykły Rolex. Pewno prezent od Lysy 🙂
Będzie dziś turniej? 😀
Będzie za godzinkę.
Nadchodzi noc i zaczyna się moja warta. Zakończy ją tylko kolejna runda turnieju.
„Po pierwsze – pod koniec tygodnia będę miał dwa bardzo ważne (przynajmniej dla mnie), choć niezwiązane z Pieśnią Lodu i Ognia, ogłoszenia. Mam nadzieję, że ich nie przegapicie.
Ogłoszenia będą dotyczyły… powiedzmy, że innych miejsc gdzie będzie się można zapoznać z moją twórczością. W zupełnie innej formie.”
Nie mogę się doczekać, miałem nadzieję, że dziś się czegoś dowiemy.
„dostaniecie mniejsze porcje, zazwyczaj z kilkoma cytatami, skupiające się na bardzo konkretnych, ale małych zagadkach lub ciekawostkach, na które nikt nie zwrócił uwagi.”
Takie ciekawostki lubię najbardziej. Teorie o Tormundzie i Niedźwiedzicy oraz ta o tożsamości Cytryna to jedne z moich ulubionych, mimo że nie dotyczą bezpośrednio dalszego rozwoju głownej lini fabuły.
P.S.
Sansa z Braavos lepsza od oryginału. 😀
hmm… ogólnie całkiem ładna ta sansa z bravos, nie przecze, piersiątka też niczego sobie, ale pod tym względem ciężko ocenić, bo prawdziwa sansa nie pokazywała swoich walorów 🙁
Wszystkie postaci z Braavos były lepsze od oryginałów. Zwłaszcza Ned 🙂