Na czym polega seria Rozkręcaj z LLotharem? Pomagam Wam zajrzeć do wnętrza codziennych przedmiotów i zrozumieć, co się w ich środku dzieje. W inauguracyjnym odcinku zaprezentuję wnętrzności zegarka kwarcowego. Jest to zegarek, który dostałem jako dziesięciolatek.
Oto kwarcowy zegarek firmy Q&Q, czyli tak naprawdę Citizen. Rozkręcany model jest odporny na zachlapania („WATER RESIST”) i oznaczony na tarczy symbolem 6-POI906V-WLP. Szczerze mówiąc może to być równie dobrze 5-P019O6V-WLP, czcionka jest mało czytelna, a Google nie ma danych dotyczących żadnej z wersji. Pod oznaczeniem odporności na zachlapania jest jeszcze tajemnicze V, którego nie udało mi się rozszyfrować.
Jest to bardzo nieskomplikowany model. Żadnego podświetlenia, żadnej lumy, żadnej daty. Cyfry są pisane bardzo prostą czcionką. Jedyne co wyróżnia ten zegarek to… kolor. Zdjęcia mogą tego nie oddawać, jednak jest to odcień podobny do tego, jaki stosowała Milicja Obywatelska.
Pasek też nie zachwyca – imitacja skóry. Także niebieski.
Dekiel zegarka. Wykonany ze „stali nierdzewnej”, co dla mnie, jako absolwenta politechniki, jest zdecydowanie nieprecyzyjnym opisem. Optymistycznym faktem jest to, że rzeczywiście żadnej rdzy na deklu nie widać.
Dalej stoi logo producenta, Q&Q, powtórzone „WATER RESIST” oraz „JAPAN MOV’T” – myślę, że całe „Movement” też by się zmieściło, ale tak lepiej wkomponowuje się w całość. O ile „Swiss made” ciągnie za sobą szereg wymagań, to stosowanie „JAPAN MOV’T” jest bardziej liberalne . Za chwilę może się okazać, że nasz japoński mechanizm był w Japonii tylko zaprojektowany, a zmontowany w Chinach.
Na samym dole widnieje opis „BASE METAL BEZEL”, co w skrócie oznacza, że nie jest to zegarek ze złota, srebra czy platyny. Dziękuję bardzo za tą informację, sam bym się tego nie domyślił.
Do rozkręcania, a w tym przypadku bardziej do rozmontowywania zegarka, użyję multitoola Leatherman Skeletool CX. Jest to bardzo poręczne narzędzie i do tak prostego zadania powinno być aż nadto wystarczające. Sprzęt taki można znaleźć na Amazonie. Dostępne są też tańsze wersje, bez włókna węglowego. Ja swój egzemplarz mam już od trzech lat i nie mam z nim żadnych problemów, nic nie chodzi za sztywno, czy za luźno. Polecam.
I to tyle tytułem wstępu. Czas zajrzeć co w trawie piszczy… a raczej co w zegarku tyka.
Pod deklem ukazuje nam się niezbyt imponujący mechanizm. O ile koperta rozkręcanego modelu ma niezbyt oszałamiającą szerokość 15mm, to w środku jest jeszcze bardzo dużo miejsca. Większość przestrzeni wypełnia biały, niemal przezroczysty plastik.
Przyczyna tego stanu rzeczy jest bardzo prosta – ten sam mechanizm znajdować się może także w wielu mniejszych modelach – lepiej produkować jeden mały mechanizm, który trafi do wielu modeli, niż mieć kilka mechanizmów i próbować zaoszczędzić na tym, że niektóre będą nieco większe i mniej precyzyjne.
Mechanizmów zegarkowych jest dużo, jednak znacząco mniej niż różnych dostępnych modeli zegarków. Nawet w modelach z wyższej półki, jak Rolex Daytona, który kosztuje tyle co nowy VW Polo, znajdują się mechanizmy, które także wykorzystywane są przez tańsze marki, takie jak Hamilton i jego X-Patrol. Za jego równowartość możemy kupić co najwyżej 13 letnie Alfa Romeo z Niemiec.
Dekiel jest całkiem ciekawie wykonany. Nie ma tutaj żadnych uszczelek, czego można się spodziewać po zegarku bez żadnej poważnej klasy wodoodporności. Widać nieczytelny, niskiej jakości napis „… Corp, CHINA”. Napis jest rozmazany, chociaż w środku nic go nie przecierało. Tak jak wspomniałem wcześniej – mimo iż na deklu możemy wyczytać, że mechanizm jest japoński, to tak naprawdę wszystko mogło fizycznie powstać w Chinach. Nie potrafię ocenić, gdzie mechanizm został wyprodukowany po samej jakości wykonania. Wygląda poprawnie.
Dla mnie interesujące jest to, że wbrew temu, iż dekiel posiada rant, jest on wykonany z jednego kawałka metalu i to całkiem precyzyjnie – w kopercie dekiel siedział wystarczająco stabilnie, żeby się nie martwić o to, że wypadnie, ale również wystarczająco luźno by go wymontować bez większego wysiłku.
Bateria to typowy SR626SW firmy Maxell. 1.55V, ogniwo srebrowo-cynkowe, cały czas do kupienia i w powszechnym użyciu. Pokazuje to tylko jak wolno zmienia się technologia baterii. Baterie oparte o dokładnie taką samą chemię zasilały np. pierwszego Sputnika.
Rozkręcam dalej. Po odkręceniu jedynej śrubki w całym zegarku (pierwszy odcinek = 1 śrubka) podnoszę blaszkę trzymającą mechanizm w całości. No, prawie podnoszę, bo przeszkadza mi mocowanie koronki. Jako że więcej śrubek w zegarku już nie ma, cała reszta jest zmontowana elegancko na wcisk. Jestem bardzo szczęśliwy, że producent nie użył kleju, co bardzo utrudniłoby rozmontowywanie.
I koronka nie stanowi już problemu, bo elegancko pękła. Całość składa się z dwoch elementów, połączonych na wcisk.
Oto blaszka która trzymała wszystkie elementy. Można z niej odczytać kilka napisów. Są to:
- Japan Myiato co. – czyli wszystko wskazuje na to, że mechanizm rzeczywiście powstał w Japonii
- NO JEWELS – smuteczek, żadnych kamieni szlachetnych, które zazwyczaj stanową łożyska w lepszych zegarkach. Najczęściej stosowane są rubiny i korund, obecnie zawsze syntetyczne.
- 280-39 – Google mówi, że jest to numer mechanizmu Miytoya! Do kupienia za 2.40 dolarów kanadyjskich! Czyli nie mam się co bać, że rozwaliłem jakiś unikat.
Technicznie – blaszka ma grubość 0.1 mm, napisy są wysokości 0.7 mm
Mechanizm oswobodzony! Siedział „luzem” w środku . Nic nie było potrzebne, aby go oswobodzić.
Na tym etapie całość jeszcze wygląda jak zegarek.
Odmontowałem wskazówki. Są one założone na wcisk – jak prawie wszystko w tym zegarku. Zrobione z blachy 0.15mm. Wskazówka sekundnika ma na sobie tulejkę o średnicy 0.4mm. To wszystko jest naprawdę zadziwiająco małe.
Poniżej widoczna jest wskazówka minutowa. Tulejka średnicy 0.9 mm, wysokość 0.4 mm.
Publiczność jest bardzo zainteresowana tworzeniem pierwszego odcinka Rozkręcaj z LLotharem. Muszę bardzo uważać żeby publiczność niczego nie zjadła ani nie ukradła… Na pierwszym planie widać tył odmontowanej tarczy.
Pod odmontowaną tarczą widać pierwsze koła zębate! Zegarek powinien ich mieć naprawdę sporo. Gdy zamocowałem wskazówkę minutową mogłem obracać mechanizmem – widoczne duże koło (duże… 4 mm średnicy!) odpowiada godzinom, gdyż obracało się zdecydowanie wolnej niż wskazówka. Usiłowałem obracać mechanizm za pomocą wskazówki godzinowej – niestety nie było to możliwe, opór był zbyt duży i wskazówka ślizgała się w mocowaniu.
Z „wierzchniej” strony już nic nie mogę odmontować. Wracam na tył. Udaje mi się odczepić kawałek czarnego plastiku i voila – jeszcze więcej zębatek! Kilka ciekawych rzeczy które można zauważyć:
- zębatka odpowiadająca sekundom jest wykonana z stopu miedzi. Przyczyna jest dość prosta – jest to koło które widzi najwięcej ruchu
- wszystko nadal jest zaskakująco małe – rzuciłem trochę kociej sierści dla skali.
Wymontowane zębatki, tak naprawdę same wyskoczyły. Nawet te plastikowe wyglądają bardzo solidnie i nie wykazują żadnych objawów zużycia.
Zębatki poszły precz, podnoszę kolejny, już bardzo luźny kawałek plastiku.
Wymontowuję mózg zegarka (na serce zaraz przyjdzie kolej). Element oznaczony S521 to kwarc zegarkowy, który odpowiada za precyzję zegarka. Jest on zdecydowanie większy od elektroniki, która wszystkim steruje, niecałe 2 mm średnicy i 6 mm długości. Elektronika to kostka o boku 1.4mm.
Ten element sprawia, że zegarek jest bardziej precyzyjny od jakiegokolwiek Roleksa. Zegarki z wyższej półki, w cenach sięgających nawet setek tysięcy dolarów, opierają się na czystej mechanice. Są mechanizmy, których wyprodukowanie kosztuje bajońskie sumy, które bez pomocy prądu i innych wynalazków ostatnich wieków, potrafią precyzyjnie wyświetlać godzinę, dzień i miesiąc bez konieczności korekty do czasu, aż nie wskoczy nieprzewidziany rok przestępny, czyli co 100 lat. Do tego potrafią zagrać dzwoneczkami aktualną godzinę, co do minuty. Używanie tej funkcji w teatrze było takim samym faux pax jak obecnie używanie komórki w kinie.
Jednak nawet najdroższy, czysto mechaniczny zegarek nie będzie tak precyzyjny, jak ten, wart sześć pindziesiąt kwarc zrobiony w Chinach.
Oficjalny Szwajcarski Instytut Chronologiczny COSC przyznaje certyfikaty jakości, które oznaczają, że dany zegarek jest wg ich standardów precyzyjny. Dla zegarków mechanicznych, aby się zakwalifikować, błąd dzienny musi być nie większy niż -4 lub +6 sekund. Dla zegarków kwarcowych jest to +/- 0.07 sekundy.
W perspektywie rocznej oznacza to, zegarek mechaniczny może zboczyć o ponad pół godziny, a kwarcowy niecałe pół minuty.
Należy pamiętać, że Rolex, Panerai, Patek-Felipe, Breitling i inne, to tak naprawdę biżuteria dla mężczyzn. Jasne, zegarek dodany do Happy Meal w McDonaldzie będzie dokładniejszy, ale to nie o to chodzi. To symbol statusu, poczucie posiadania prawdziwego arcydzieła inżynierii na ręce. A jeśli jakaś kobieta Cię zapyta dlaczego nosisz Omegę, mimo iż jest tak niedokładna, to zapytaj ją która jest godzina według jej złotych kolczyków.
To nam pozostało po wyjęciu „mózgu”. Walają się jeszcze jakieś zębatki. Ja chcę zobaczyć silnik, który napędza to cacko!
Silnik – serce tworzą tutaj dwa elementy:
- stojan/elektromagnes, łatwo rozpoznawalny po nawiniętej miedzi
- stator/wirnik – ta niepozorna mała biała zębatka
Zasada działania jest bardzo prosta. Wirnik posiada magnes trwały który przybiera różne pozycje w zależności od pola magnetycznego wytworzonego przez elektromagnes stojana. Jest to rodzaj silnika krokowego – w końcu sekundnik w znacznej większości zegarków kwarcowych porusza się skokowo – co jedną sekundę. W ten sposób także łatwo rozpoznać zegarek mechaniczny – jest to zazwyczaj 8 uderzeń na sekundę i ruch wskazówki jest płynny.
Dla poczucia skali – oto wyjęty wirnik na ostrzu mojego Leathermana. Największy wymiar to 3 mm. Precyzja wykonania tego elementu jest zachwycająca. Magnes jest bardzo silny – wprawiał się w ruch kiedy ostrze noża było jeszcze kilka centymetrów od niego.
Resztki korpusu. Odczepiam pozostałe blaszki już beznamiętnie – ten zegarek nie ma już przede mną żadnych tajemnic. Widoczna gruba blaszka (całe 0.6 mm) jest zdecydowanie masywniejsza niż pozostałe, gdyż jest nośnikiem pola magnetycznego.
Jedna z ostatnich blaszek, wygląda jak tańczący obcy.
Miałem w planie sprawdzenie ile metrów miedzianego drutu znajduje się w elektromagnesie. Niestety nie udało mi się tego zrobić. Przeciąłem go zatem na pół, aby uwidocznić jak dużo zwojów w sobie mieści – zajmują one większość średnicy.
Obraz po sekcji. Niestety złożenie wszystkiego tak, aby zegarek znów działał jest delikatnie mówiąc niemożliwe.
I król odcinka – wirnik silnika. Na tym zdjęciu widać jakie to maleństwo.
Mam nadzieję, że spodobał Ci się ten odcinek. W następnym dobierać się będę do produktu firmy Konica Minolta…
Komentarze można zostawiać na Forum.
LLothar