Dzieją się chyba jakieś cuda. Oto bracia Minkiewiczowie wypuścili w tym roku już drugi zeszyt o moim ulubionym opolskim superbohaterze. Jak to wytłumaczyć? Czyżby znaleźli w końcu własny rytm pisania? A może ścigają ich wierzyciele? Dość powiedzieć, że bardzo liczę na to, że w tym roku Wilq odwiedzi nas jeszcze ze dwa razy. Bo w samym numerze znajduje się zapowiedź jesiennego zeszytu. O radości!
Trener Piechniczek mawia: „Staniem na rękach biegunki nie zatrzymasz.”
Tego kim Wilq jest i dlaczego komiks Minkiewiczów ma tak ogromne znaczenie kulturowe, tłumaczyć ponownie nie będę, zamiast tego niegrzecznie odeślę wszystkich zainteresowanych do recenzji poprzedniego tomiku, którą opatrzyłem długim wstępem.
A teraz szybciutko przechodzimy do rzeczy. 26 zeszyt z serii Wilq nosi tytuł Doktor Wyspa, możemy się więc spodziewać kilku historyjek poświęconych temu superłotrowi (i koledze Wilqa, Alc-mana i Entombeta z lat szkolnych). Trochę to naciągane, bo Wyspa jest ważną postacią tylko dwóch historyjek, a w trzeciej pojawia się zaledwie na chwilkę. Nie znaczy to jednak, że spotka nas z tego powodu zawód. Siłą Wilqa zawsze był… Wilq. No i jeszcze Alc-man. I ich postrzeganie rzeczywistości.
Powiedzmy zatem, czego możecie spodziewać się po zeszycie. Minkiewiczowie jak zwykle zaczynają z wysokiego C – opowiastką „Otóż To”, będącą jednocześnie parodią horroru „To” oraz satyrą na polskich standuperów. Pięć mocno złośliwych stron sprawiło, że wiłem się ze śmiechu. Następna w kolejce jest historyjka „Skazani na wyrok”, w której Wilq i Alc-man wydostają z więzienia Doktora Wyspę skazanego za potrącenie rowerzysty. Zaczyna się powoli, ale finał jest satysfakcjonujący. Szczególnie ucieszył mnie powrót Słabego Wielbłąda i Mikołaja (na zdjęciach). Najdłuższa w zestawieniu historyjka „Spykiller” to kompletnie surrealistyczna opowieść o rywalizacji miast w mediach społecznościowych, szpiegostwie i poezji śpiewanej. Dalej mamy krótką historię „Himalaista”, z której dowiadujemy się, dlaczego ludzie chcą ratować zaginionych w górach sportowców. No i „Najsilniejsza postać we wazechswiwcie”, w której Wilq z pomocą Doktora Wyspy trafia do alternatywnego uniwersum. Do tego dochodzi kilka króciutkich przerywników – dwa odcinki „Rozmów przy lepieniu groty”, „Kalendarz Szalonego Naukowca”, „Raport Gondora” (o Kobiecie-kłodzie, opolskiej superbohaterce z lat 80.) oraz materiały dodatkowe.
Humor jest jak zwykle najwyższego lotu. Pomimo swej koszarowości, wbrew wulgaryzmom, jest wprost cudownie absurdalny, a zarazem pełen błyskotliwych spostrzeżeń. Jedyne czego mi zabrakło, to trochę dłuższych opowiastek, rodem z wcześniejszych numerów Wilqa. Nie zrozumcie mnie źle, Wilq w krótkiej formie sprawdza się doskonale, a wielu żartów lepiej nie przeciągać. Ale przyznam, że jakoś przez te wszystkie lata zapałałem sympatią do całego wilqowego świata. Nie tylko do Opola, ale także przyjaciół i wrogów Wilqa. Ostatnie numery skupiają się na tytułowym bohaterze, Alc-manie i komisarzu Gondorze (no i sporadycznie Entombecie) – których przygody są najzabawniejsze – ale brakuje mi Mikołaja, Jura, Słabego Wielbłąda i fantastycznej galerii złoczyńców. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zawitają na łamy komiksu. A Minkiewiczowie przygotują dłuższą formę. Wilqową epopeję. Ale póki co – i tak jest dobrze!
Wilq Superbohater 26
-
Ocena DaeLa - 8/10
8/10