Filmy

Szalone Teorie: Neseser Marsellusa Wallace’a

Nie wiem jak wyjaśnić to niedopatrzenie, ale jakimś cudem brakuje na FSGK recenzji kilku filmów Quentina Tarantino, w tym mojego ulubionego Pulp Fiction. To niedopatrzenie przyjdzie nam jeszcze naprawić, a tymczasem chciałbym przedstawić tym z Was, którzy już film obejrzeli, intrygującą teorię na temat tajemniczego neseseru wokół którego kręcą się wydarzenia filmu.

Zacząć wypada od pewnego wyjaśnienia. Nie wpadłem na to sam, w gruncie rzeczy ta teoria krążyła wśród miłośników twórczości Tarantino od dwudziestu lat. Sam reżyser też miał okazję się do niej odnieść, stwierdzając, że choć nie jest ona zgodna z jego zamysłem, to przyjmuje on ją jako jeden ze sposobów odczytania filmu.

Tajemnicza walizka

Przejdźmy więc do rzeczy. Wszyscy wiedzą jak wygląda Marsellus Wallace. A może raczej – jak nie wygląda. Ale zawartość walizki, którą nakazuje odzyskać Vincentowi i Julesowi, pozostaje owiana tajemnicą. Wiemy, że pierwotnie Tarantino chciał, aby neseser był wypełniony diamentami skradzionymi przez Wściekłe Psy – oba filmy toczą się w tym samym uniwersum, a Vic Vega okazuje się być bratem Vincenta. Ostatecznie reżyser uznał, że walizka diamentów jest zbyt banalna i oczywista. Postanowił więc otoczyć zawartość nimbem metafizycznej tajemniczości. Za namową jednej z osób odpowiedzialnych za rekwizyty, zgodził się też włożyć do walizki lampkę, która roztaczała złotą aurę ilekroć walizka została otworzona. Tarantino nazwał ten krok „za mało subtelnym” i po latach stwierdził, że trzeba było z lampki zrezygnować. Cóż, czego jak czego, ale subtelności się po Tarantino nie spodziewałem.

Tyle tytułem wstępu. A wspomniana teoria? Otóż mówi ona, że w środku nesesera znajduje się… dusza Marsellusa Wallace’a, którą ten sprzedał diabłu i którą pragnie odzyskać. Na poparcie tej tezy znaleziono kilka solidnych argumentów. I jeden argument „z czapy”, z którym się na koniec rozprawię. Najpierw jednak przyjrzyjmy się argumentom poważnym. Zauważyliście może jaki szyfr otwiera walizkę?

Dokładnie. 666 – liczba Bestii. Mała poszlaka pozwalająca połączyć neseser z umową z diabłem. Drugi argument możemy sprowadzić do jednej kwestii – reakcji na zawartość nesesera. Jest ona – cóż, dziwaczna. Ludzie, którzy mieli sposobność spojrzeć na to, co walizka ma w swoim wnętrzu wydają się być wzruszeni. W scenie z próbą obrabowania restauracji, Ringo jest tak zafascynowany zawartością walizki (którą określa jednym słowem – piękna), że daje się rozbroić Julesowi, a następnie – po rozmowie – porzuca przestępcze zamiary.

Trzeci argument na poparcie tezy o nadprzyrodzonej zawartości walizki łączy się z „niebiańską interwencją” – jak to nazywa Jules. W trakcie „przesłuchania”, Jules zaczyna recytować (tak naprawdę nieistniejący) werset z Biblii traktujący o Bożej zemście, gdy jeden ze złodziejaszków oddaje w jego i Vincenta stronę kilka strzałów z odległości 2-3 metrów. Wszystkie chybiają. Jules i Vincent, odzyskujący duszę, wychodzą z tego cało. Przypadek? Nie sądzę.

Ringo pod wpływem walizki.

Mamy też argument dotyczący postaci samego Masellusa Wallace’a, mężczyzny zdecydowanie sprawiającego wrażenie kogoś, kto poszedłby na umowę z diabłem, by zdobyć władzę i majątek. Ale tu kryje się też wspomniany przeze mnie „dowód z czapy”. Otóż jak można przeczytać w wielu kopiowanych w internecie postach i komentarzach (a nawet artykułach), dowodem na zawarcie paktu z diabłem ma być nieustannie noszony przez Wallace’a plaster na karku. Biblia – rzekomo – ma twierdzić, że przez dziurkę w karku ulatuje ludzka dusza. Jest to naturalnie bzdura, której – niestety – nikt nie próbuje zweryfikować. A tymczasem brzmi ona z definicji podejrzanie. Wzmianki na temat duszy są w Biblii (tak Starym, jak i Nowym Testamencie) wyjątkowo rzadkie, i zaręczam, że nikt nie znajdzie tak informacji o drodze jaką ulatuje dusza.

To powiedziawszy, uważam, że koncepcja ze skradzioną duszą jest całkiem ciekawą teorią. Owszem, zamysł Tarantino był nieco inny, ale ostatecznie wszystko połączyło się w zgrabną całość. Koniec końców neseser to po prostu tak zwany MacGuffin, czyli przedmiot, który jest zaledwie pretekstem do prowadzenia fabuły i mógłby być śmiało zastąpiony przez cokolwiek innego. Tym niemniej Pulp Fiction jako opowieść o próbie odzyskania duszy to jest coś, co chętnie kupuję. I myślę, że nie ja jeden.

To mi się podoba 1
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 90

  1. O Pulp Fiction! Słuszną linię ma nasze FSGK!
    Pozdro dla wszystkich którzy lubią bardzo pyszną kawę i ręczniczki z MacDonalda!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. Ale czy Pulp Fiction nie ma być prequelem do Wściekłych Psów? To jak walizka z łupem z przyszłości miałaby się tam znaleźć? Chyba że była to wczesna idea, szybko porzucona.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Z tego co rozumiem, to owszem, to był wczesny pomysł, żeby walizki były te same. Natomiast Tarantino potwierdził, że Vic Vega (Mr Blonde) i Vincent Vega to bracia.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. No i część aktorów się powtarza (Keitel, Roth, Tarantino), a grane przez nich postacie mogą być swoją kontynuacją 😉

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    1. Myślę, że za tydzień. Na razie nie zawracałem tym głowy Bluetigerowi, bo ma sesję egzaminacyjną.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Tak jak kocham Pulp Fiction, tak uważam tę teorię za niewiarygodnie głupią. Ciekawe co za idiota to wymyślił?! A dlaczego tylko dusza? Idźmy na całość. Może to tańczące wróżki sypiące złotym pyłem? Może społeczność kosmitów przeniesiona z szafki agenta „K”? Może zminiaturyzowane zwłoki Jimmy’ego Hoffy? 666 nic nie znaczy. Połowa kretynów ustawia sobie taki szyfr w najróżniejszych urządzeniach. A gdyby w walizce było coś niezwykłego to Vincent i Jules wspomnieliby o tym. Zwłaszcza w kontekście nagłego religijnego natchnienia, jakie spotkało Julesa.
    Pomysł z walizką wziął się u Tarantino prawdopodobnie z filmu Śmiertelny Pocałunek z 1955. Tam też jest walizka dla której ludzie się zabijają, ale nigdy nie zostaje wyjaśnione co w niej było. Tak samo tutaj po otwarciu zawartość walizki świeci w zachwycone twarze zaglądających (z tą różnicą, że zawartość walizki z 1955 świeci intensywniej – spala gapiów na popiół, jak zawartość Arki Przymierza Indiany Jonesa).

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Teoria o skremowanym Jimmim Hoffie niezwykle mnie urzeka, biorąc pod uwagę kto zagrał szefa mafii w Irlandczyku (mówię Angelo Bruno sportretowanego przez Keitela, a nie o Russelu Boffalinim zagranego przez Joe Pesciego).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Miałbym jeszcze parę propozycji nie ustępujących tej z duszą Marcellusa, ale raczej donikąd tą drogą nie dojdziemy. W końcu tajemnica walizki ze Śmiertelnego Pocałunku nie wyjaśniła się do dzisiaj, a minęło już 65 lat. 🙂 Na swój prywatny użytek uważam, że walizka Marcellusa zawierała po prostu złotą biżuterię, której metaforą jest złota poświata bijąca ze środka.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Świetny tekst! Nie uważam, żeby było to zamysłem Tarantino, ale jest to ciekawa teoria. Ja chętnie przeczytałabym więcej tekstów o twórczości Tarantino, więc mam nadzieje, że ten nie będzie jedyny.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. Kilkakrotnie oglądem Pulp Fiction. I nie wiem, co w tym filmie jest takiego niezwykłego. Oglądałem kilka filmów Tarantino, które wyreżyserował ale… „nie zachwyca”. A prawdziwą torturą było oglądanie „Pewnego razu…”. To jest okropny film.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie zgodzę się, że „Pewnego razu…” to okropny fim. Tzn ma ci się prawo nie podobać, ale nie uważam żeby był okropny. Co dokładnie masz na myśli? W sensie zgodzę się, że nie jest najlepszym filmem Tarantino, ale wynika to tylko z tego że ma dużą konkurencję. Rozumiem też, że komuś kto nie lubi stylu Tarantino może się dłużyć. Ale jest w nim wiele perełek, a cała scena z konfrontacją z hipisami na koniec, a w szczególności z miotaczem ognia to już geniusz. I chociaż nie stawiałabym go na równi z „Pulp Fiction”, „Wściekłymi Psami” czy „Bękartami Wojny”, które jestem w stanie oglądać nieskończoną ilość razy i dalej być zafascynowaną, to i tak uważam „Pewnego…” za dobry film, który na razie zobaczyłam 2 razy i może jeszcze kiedyś obejrze.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja akurat lubię styl Tarantino (o ile można w ogóle mówić o „stylu Tarantino”, bracia Coen robili w tym samym czasie filmy niemal w tym samym stylu, po prostu taka była wówczas maniera), a też uważam, że wiele jego filmów to kompletne kaszany. Pulp Fiction jest świetne, Wściekłe Psy i Kill Bill dobre, Jackie Brown i Cztery Pokoje bardzo przeciętne, reszta po prostu koszmarna („Pewnego razu” jeszcze nie oglądałem). Facet zamienił się we własną parodię. Chwalą go, bo tak wypada, ale czy jeszcze jest za co?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. kompletnie nie zgadzam się, że filmy braci Coen i Tarantino są w „niemal w tym samym stylu”, jest parę wspólnych elementów ale jednak różnic jest dużo więcej. Nie można odmówić im talentu, no ale według mnie twórczość Tarantino jest dużo bardziej kultowa i to nie bez powodu.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Ja jednak cenię braci Coen dużo bardziej.
            A jakie różnice masz na myśli? Bo w sposobie prowadzenia fabuły są niemal identico. Zaś kultowość jakiegoś autora to żadne kryterium, chodzi krętymi ścieżkami. W swoim czasie Tarantino stał się nowym krzykiem mody, jak spodnie dzwony i fryzury afro. 🙂 W dobrym guście było u niego zagrać i nie wypadało go krytykować.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
        2. reszta koszmarna? „Bękarty Wojny”, „Django”, „Nienawistna Ósemka” są wg cb koszmarnymi filmami?

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Owszem, „Django”, a zwłaszcza „Bękarty Wojny” to koszmarna, przegadana kupa g… „Nienawistna Ósemka” da się jeszcze obejrzeć, bo nie jest tak pretensjonalna, ale widziałem wiele lepszych filmów kompletnie nieznanych reżyserów. Natomiast „Pewnego razu w Hollywood” zbiera cięgi w branży, ale nie będę się mądrzył, bo jeszcze nie widziałem.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Nie wiem wg jakiego kryterium są „kupą g….”. To, że są przegadane to się zgodzę, ale tak jak większość filmów Tarantino, nie widzę tego jako wadę, to, właśnie sztuka tak prowadzić film na dialogach, żeby nie był nudny i jak nie lubię zwykle takich „przegadanych” filmów, to dialogów z filmów Tarantino mogłabym słuchać godzinami. „Bękarty Wojny” należą do moich ulubionych filmów, a co niektóre sceny (scena w karczmie, wprowadzanie „bękartów” do kina jako Włochów czy sama końcówka filmu) są po prostu genialne.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Bękarty Wojny to arcydzieło jeżeli chodzi o niektóre sceny. Ta w piwnicy gdy doszło do dekonspiracji i o Włochach to majstersztyk po prostu.
                Liczę na recenzje Sitha, może przestaniemy się we wszystkim tak nie zgadzać 😅

                Django z kolei dla mnie był średni.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
              2. Tarantino dobrze się sprawdza, gdy tworzy w czymś, co dobrze zna. Jednak, jak większość Amerykanów, nie zna i nie rozumie ani Europy, ani II Wojny Światowej. „Bękarty Wojny” to jakaś odjechana aberracja filmu wojennego. To po prostu „Django” w drugowojennym kostiumie. Nie wiem jak kto, ale ja nie czuję zapotrzebowania na taki towar. To film zbyt nierealistyczny, żeby traktować go serio, a z drugiej strony wcale nie zabawny (jak choćby omawiany jakiś czas temu „Jojo Rabbit” czy „Życie jest piękne”). Mnie tylko irytuje.
                Natomiast sam „Django” jest zbyt amerykański. To są ich kompleksy, ich wewnętrzne rozrachunki. Sprawy, których ja zupełnie nie czuję i w sumie g… mnie obchodzą. Jest zbyt mało uniwersalny, żeby obejrzeć go jak klasyczny western Eastwooda czy Leone. W ogóle nie czuję żadnej więzi z tymi bohaterami, a ich problemy są dla mnie problemami innej planety.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Nie wiem po co powtarzasz się z tą II wojną skoro kilka osób już Ci to wyjaśniło.
                  To tak trafny argument jak czepianie się Star Wars o prawa fizyki czy kosmosu…🤦

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. @Iluvatar
                  Kurcze, nie czepiałbym się filmu, że jest nierealistyczny, gdyby właśnie taki miał być. Jak Kill Bill. Ale Bękarty Wojny to nie jest film z założenia nierealistyczny. Jego ahistoryczność wynika z ignorancji i durnych wyobrażeń Tarantino. On nigdy nie miał być ani parodią, ani wariacją na temat kina wojennego. Jak Kill Bill jest wariacją na temat dawnego kina sensacyjnego i kung fu. Bękarty Wojny miał być właśnie takim Django. Opowieścią o zemście tych dobrych i dzielnych na tych wrednych i złych. Były już przecież takie filmy o wojnie. Ale przez nieznajomość realiów i naiwne wyobrażenia tutaj zupełnie nie wyszło. W dodatku Tarantino napakował tu za dużo „siebie”, swojego kontentu, tych bizantyjsko skonstruowanych dialogów, ujęć, min, co pasowało do tematu jak pięść do nosa. Wyszło mu dopiero w Django, bo tym razem doskonale znał kontekst i realia na których pracował.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. No bez przesady, sugerujesz,że Tarantino nie wiedział np, że Hitler nie zakończył swojego żywota na premierze w kinie? Napisałeś. że błędy wynikają z jego nieznajomości historii, ale na tym przykładzie jasno widać, że on po prostu nie boi się zmieniać pewnych elementów, bo przecież nie tworzy kronik historycznych.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. @Nevada
                  Nie chodzi mi o takie oczywistości. 🙂 Raczej o drobniejsze, mniej widoczne rzeczy, które razem tworzą jednak naiwny obraz filmowej rzeczywistości. Wyobrażasz sobie takich esesmanów, jak u Tarantino? Wiodących rozbudowane dialogi z Żydami? Albo, żeby Żyd był właścicielem kina w okupowanej Francji? Albo najlepsze – specjalny oddział amerykańskiej armii złożony z Żydów?! Kurwa, tam jeszcze w latach 60 obowiązywał numerus clausus na uniwersytetach, a Roosevelt celowo nie przyjmował do wiadomości dramatycznych alarmów o obozach zagłady od polskiego ruchu oporu, bo bał się, że ujawnienie tych informacji przysporzyłoby Hitlerowi popularności w USA.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. To trochę tak, jakby Calvin Candie w Django, zamiast wysyłać za zbiegłym niewolnikiem bandę obdartusów z psami, sam udał się z nim na spotkanie i w bardzo rozbudowanym, złowieszczym dialogu, usiłował skłonić go do powrotu oraz wskazania wspólników. Ma to sens? No właśnie. 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. Ale to jest tylko taki oczywisty przykład, który pokazuje, że go nie interesuje czy coś było możliwe czy nie. Dla niego ważna jest przede wszystkim fabuła, a historia jest tylko tłem. Kogo obchodzi, że coś nie było realistyczne? Nie musi być, w takim filmie, bo to nie o to w tym chodzi. Nie nazwałabym tego jego ignorancją, tylko przejawem geniuszu, bo kto powiedział, że nie może zmienić pewnych faktów? Jego filmy często są przerysowane i bawi się wieloma różnymi gatunkami, ale jest to siłą jego twórczości.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                7. Tak? To dlaczego tak „genialnie” nie pozmieniał faktów w „Django”? Mógł przecież dać postulowaną przeze mnie scenkę. Albo zrobić jakiegoś niewolnika np. właścicielem teatru. 😉 Poza tym już mówiłem, że „Bękarty Wojny” nie są filmem, w którym Tarantino bawiłby się konwencją, jak wspomniany Kill Bill czy te jego krótkometrażówki. To film na serio.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                8. Dobra bo widzę, że ta konwersacja nie ma sensu. Tarantino nie robi filmów na serio, jeśli je tak odbierasz to jest to twój problem. Nwm po co na siłę szukasz dziur w całym, nie lubisz filmów Tarantino? Ok, twoja sprawa, ale takie argumenty w stylu, że jego filmy to „gówno” i szukanie historycznych nieścisłości w filmach, które historią się bawią i zmieniają jak im się podoba to coś z czym ciężko dyskutować.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                9. To film na serio? Hahaha…
                  Ja nie jestem w ogóle fanem Tarantino. Kill Bill mnie zmęczył, drugiej części nawet nie zamierzam oglądać. Pulp Fiction fajny, ale więcej niż 8/10 nie dam. Django średni.
                  Ale i bez bycia fanem wiadomo że on taki na serio jak Korwin i Braun o nauce. No i bez tego widzę w nim arcydzieło. Jakim cudem nie zdobyło Oskara…🤷
                  Na serio jak wspomniany Star Wars o galaktycznej polityce.
                  No śmiechłem znów to czytając 😂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                10. @Nevada
                  No, i tak zwykle kończy się rozmowa z wyznawcami. Gdy już stracą wszystkie argumenty to zawsze zostaje im ten jeden: jesteś głupi, nie znasz się i nie chce mi się z tobą gadać. 🙂 Trudno, twoja strata. Tylko jeszcze dla porządku – gdzie napisałem, że nie lubię Tarantino i że jego filmy to gówno? Napisałem wyraźnie, że lubię jego styl i większość jego filmów. Za g… uważam tylko Django i Bękarty Wojny. Nie jestem jednak wyznawcą, przykro mi.
                  @Iluvatar
                  Uhahaha, jakie zabawne, uhahaha, pokaż mi portal na którym, uhahaha, Bękarty Wojny są opisane jako komedia, parodia, czy cokolwiek innego nie na serio, uhahaha.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                11. Nigdzie nie jest opisany jako film historyczny, co w zasadzie powinno zakończyć tę dyskusję. Sam w sumie dostarczyłeś dowodu na obalenie tego co piszesz.
                  Poza tym, w życiu się nie spotkałem jeszcze z kimś kto zarzuca Bękartom Wojny zakłamywanie historii 😂 Jest to zabawne i tyle.

                  Poza tym film jest też opisany jako”utrzymany w tonacji czarnej komedii”

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                12. Na filmwebie oraz imdb, jako gatunek jest podane „wojenny”. Uznałbym go za film nie na serio, gdyby np. ktoś tam lewitował albo żył od tysiąca lat, jak w Kill Billu. Nie było niczego takiego, prawda? Bo sam fakt, że film zawiera elementy humorystyczne nie oznacza, że nie jest filmem na serio.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                13. To teraz proszę pokaż mi definicję filmu wojennego i gdzie jest w tej definicji napisane „film ma być całkowitym odzwierciedleniem realiów II wojny”.
                  Bo ja na przykład znów znalazłem taki fragment:
                  „Wątki przedstawione w kinie wojennym mogą być fikcyjne, oparte na kanwie wydarzeń historycznych lub biograficzne.”
                  Ostatnio oglądałem Paragraf 22 (polecam) i szczerze mówiąc ani razu nie przyszło mi do głowy by sprawdzić czy fabuła ma coś wspólnego z rzeczywistością.

                  Zafiksowałeś się znów na jakimś punkcie i oczywiście żadne fakty i dowody nie docierają. W myśl zasady „tym gorzej dla faktów” lub „prawda została ustalona”. Nikt Ci nie każe lubić filmu czy go docenić, ale spróbuj wymyślić jakiś poważniejszy argument chociaż.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                14. Dla mnie to jest poważny argument, bo nic mnie w kinie nie wkurwia bardziej niż taka typowo anglosaska ignorancja. Natomiast argumenty, że akurat tutaj jest to efekt zamierzony mnie nie przekonały, albowiem w filmach dotyczących amerykańskiej historii Tarantino trzyma się realiów historycznych ściśle. Zresztą, po co ja się tłumaczę? Mam takie samo prawo nie lubić filmu z tego powodu, jak inni z powodu kiepskiego aktorstwa czy tekturowych dekoracji.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                15. A Jankesi mają właśnie takie pojęcie o europejskiej historii. Jak jedna babka opowiadała w USA, jak jej rodzinę sowieci wywozili do Kazachstanu, to się jej pytali, dlaczego sobie prawnika nie wzięli? :/

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                16. rozumiem ze przeszkadzaja Ci niescislosci a moze nawet zaklamiania historyczne w Bekartach z tym ze jest to w film w ktorym Hitler ginie w plonacym kinie a wojna konczy sie glownie dzieki niemieckiemu zbrodniarzowi:)

                  Skoro dzieje sie w nim takie rzeczy to znaczy, ze film NIE wydarzyl sie w naszej rzeczywistosci, skoro sie nie wydarzyl to znaczy ze NIE bylo zadnych niescislosci, bo dzieje sie w fikcyjnym swiecie INISPIROWANYM II wojna swiatowa.

                  Bekarty nie opowiadaja o realiach 2 wojny swiatowej, nie opowiadaja nawet o wojnie. Autor skupil sie na stworzeniu ciekawych postaci, na ich postawach, konfrontacji. Tarantino lubuje sie w dlugich scenach dyskusji w nakreslaniu charakterow w tworzeniu atmosfery ciszy przed burza.

                  Co innego polskie filmy o lotnikach. Nie pamietam nazw, one rzeczywisce powstaly by opowiedz o wojnie i polskim dywizjonie.

                  Gdyby w filmie z Adamkiem o lotnikach, Adamek mial mundur z JEDNYM guzikiem wiecej niz to mialo miejsce to uznalbym to za duzy blad, opowiadacie o dywizjonie to zrobice to porzadnie.

                  Gdy u Tarantino Landa zamiast po prostu bez pytania wybic wszystkich zydow w pierwszej scenie wdaje sie w dialog z francuzikiem to zupelnie mi to nie przeszkadza. Malo tego bardzo ta scena mi sie podoba! Uwielbiam ja ogladac

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                17. Nie wiem, może po prostu jestem przewrażliwiony w tym temacie. 🙂 Mam jednak do tego prawo. Zresztą nie ja jeden tak to widzę. „Bękarty” były krytykowane przez wielu zawodowych i uznanych recenzentów.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  6. Ale skoro Vega widział duszę w walizce to czemu w późniejszej scenie jazdy samochodem nie dowierzał w ingerencję sił nadprzyrodzonych (pozostawał w 100% racjonalny)?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Możesz wierzyć w dusze / Boga ale nie wierzyć ze w danej sytuacji zainterweniował. To się nie wyklucza.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Można. Jednak fakt, że wieziesz w walizce duszę i fakt, że przeciwnik nie trafia do ciebie z paru metrów mógłby cię skłonić do połączenia tych faktów. A w każdym razie do wzięcia tego pod uwagę.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Albo możesz pomyśleć ze i to i to -> to za dużo „cudowności” na raz.

          Vincent był sceptykiem, Jules uwierzył, kogo postawa była słuszna odpowiedział nam reżyser. Ogólnie sporo nawiązań jest biblijnych w tym filmie.
          Choćby fakt ze Butch wraca pomoc swojemu wrogowi -> odkupuje winy i takie tam

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Hmm, ja tego tak nie odebrałem (choć możliwe, że masz rację). Dla mnie Butch w tej scenie raczej po prostu daje wyraz swemu człowieczeństwu. W zetknięciu z takimi zboczonymi bydlakami sam nie byłbym obojętny. Nie wiem czy przy okazji nie załatwiłbym też Marcellusa, ale tej dwójki na pewno bym przy życiu nie zostawił. Następnym razem mogliby przecież dorwać kogoś lepszego niż gangster. Np. nauczyciela albo pielęgniarkę.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Pokrak ( ten w skórze ) był facetem co wskazuje na to ze raczej byli fanami męskich Anusow.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
                1. siedzac za monitorem latwo stwierdzic ze „w chwili zagrozenia zycia, postapilbym bohatersko” -> nie watpie ze mialbys taka chec, ale czy udaloby Ci sie przemalac strach? tego nie wiem, jesli nigdy wczesniej nie mierzono do Cieibe z broni to Ty rowniez tego nie wiesz:)

                  co zas do prawdopodobienstwa ze Ci dwaj okrutnicy zlapaliby Bogu ducha winna osobe -> wbrew pozorom idealnymi ofiarami dla takich zwyrodnialcow sa wlasnie „gangsterzy” a nie zwykle, porzadni ludzie.

                  Znikniecie gnojka co diluje (bandyta z niego marny raczej) nie wywoluje sensacji. W jego przypadku Istnieje wiele scenariuszy ktore podpowiadaja policjanotom prowadzacym sprawe zeby dali sobie spokoj i zajeli sie czyms pozyteczniejszym 🙂

                  Co oczywiście nie znaczy, ze tacy dwaj nie stanowia zagrozenia dla normalnych obywateli

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. To nie bohaterstwo, a zwykły rozsądek. Tylko głupiec ignoruje fakt, że ktoś próbował go zabić. Jeżeli bałbym się ryzykować starcia z uzbrojonymi zboczeńcami, to zawsze mógłbym ich zabarykadować w tej piwnicy i podpalić ten ich sklepik. 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Ucieczka (zazegnanie niebezpieczenstwa) to nie ignorowanie tego ze ktos chcial Cie zabic, to odpowiedz na zagrażająca życiu sytuacje.

                  Mialem kiedys znajomego, walczyl w klatce, sponsorowany przez jakas marke papierosow. Walczyl na zachodzie. Taki raczej chojrak. Na pierwszy rzut oka widac ze lepiej nie zachodzic mu za skora, ale ogolnie w porzadku koles, jak to bywa w pewnego rodzaju srodowiskach -> przesadnie impulsywny, zle nastawiony do obcych, ALE za to bardzo pomocny, zyczliwy dla swoich:)

                  kiedys opowiadal jak sie dosłownie zesrał w majtki, po tym jak kopnal puszke z pieniedzmy zbierana przez rumonow, skrecil za koscioł i jak spod ziemi wyrosl stary rumun walnal go w z otwartej reki w uchu, co zwalilo go z nog i kazal mu sie podniesc, on lezal, nie chcial wstac, bal sie. Nie wiadomo czy tamtem mial noz, moze bron, moze zaraz pojawilby sie drugi rumun? lezal i przepraszal starego rumuna, na ktorego gdyby trafil w klatce pewnie bez problemu by pokonal.

                  SIŁA STRACHU. Powtarzam dopoki nie byles w sytuacji w ktorej 2 zwyrodnialcow z bronia palnal przed chwila chcialo Cie wy…. nie wiesz co bys zrobil.

                  aaaa i pewnie ktos zapyta po co ktos mialby opowiaadac historie o tym ze sie zesral w majtki, otoz wszystko rozbija sie o to KTO taka historie opowiada.

                  Jesli jestes tak zwana ciapą -> to gdybys sie nie zesral to i tak ktos zazartowalby ze pewnie o malo sie nie zesrales ze strachu

                  Jesli jestes takim z kotrym sie licza -> to w odpowiedzi slyszysz „tez bym sie pewnie zesral” z rumunami lepiej nie zaczynac

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Wiem, że z Rumunami (czy raczej z Cyganami) lepiej nie zaczynać, bo miałem kiedyś z nimi małe spięcie. Obyło się bez srania w gacie i nawet bez walki, wystarczyło opanowanie i dyplomacja, ale przekonałem się, że trzymają się razem. Zaczniesz z jednym, a po paru sekundach jest już cała kamanda. 🙂
                  Owszem, strach to potężne, destrukcyjne narzędzie i nikt nie wie naprawdę, jakby się zachował w takiej sytuacji jak Butch. Ja też. Napisałem tylko jak powinienem się zachować, gdyby udało mi się utrzymać jasność umysłu.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  7. Niech o geniuszu Tarantino świadczą długość dyskusji o nieistotnych szczegółach fabuły oraz polaryzacja opinii o jego twórczości 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. Nie sądziłem, że moja opinia o 2 filmach Tarantino spowoduje coś takiego. Ale odpowiem już tutaj.

    Nevado – będę się jednak trzymał zdania, że „Pewnego razu…” to słaby film. Nie wiem, dlaczego jest taki długi. Czemu to ma służyć? Sprawdzeniu cierpliwości widza? Moja się wyczerpała. Scena konfrontacji z 3 hipisów jest nudna. Ani razu nie poczułem, że Cliffowi coś grozi. To przecież weteran wojenny, a nawet podejrzany o zabójstwo żony. Cliff to człowiek, który wie, czym jest siła i wie, jak jej użyć. Nawet jego stan, w którym się wtedy znajdował, nie przeszkodził mu w unieszkodliwieniu napastników. A o Di Caprio i miotaczu ognia nie wspomnę. Mam się cieszyć, że spalił człowieka żywcem? I że zamiast nie wiem, dubeltówki czy innej broni palnej, pierwsze co chwyta, to miotacz ognia? Ten aktor mógł sobie jeszcze zrobić krzywdę. I on się jeszcze czuje szczęśliwy, że spalił żywcem człowieka. I tak, wiem, że włamano się do niego i że nie powinien się im oddawać jako ofiara, ale uważanie tej sceny za geniusz to nieporozumienie. Co więcej, scena wizyty Cliffa na ranczu jego rzekomego kolegi jest również nudna i długa. Jak dla mnie, Cliffowi nic nie groziło. Co by mu zrobili – uściskali na śmierć? Bez tej sceny wiem, że z hipisów to tacy kolorowi pacyfiści nie byli.

    Dodatkowo, uważam ten film za niezwykle infantylny, wyreżyserowany przez człowieka, który ma bardzo zniekształcony obraz tamtych czasów. Widzi tamto kino przez różowe okulary. Przed filmem powinien być puszczony komunikat: „Uwaga, ten film jest zrobiony przez kogoś, kto aż za bardzo kocha świat lat 60 XX wieku. Widzu, aby przystąpić do seansu musisz wiedzieć, kim jest Sharon Tate, kim jest jej mąż, w jaki sposób poniosła śmierć, znać aktorów i „gwiazdy” tamtych lat, znać spaghetti westerny itd. itd.”. Ten film nie powinien trafić do tak zmasowanej dystrybucji. Żałuję 3 godzin, które poświęciłem, aby go obejrzeć.

    Co do „Bękartów wojny” to też jestem na nie. Choć przyznaję, że scena w piwnicy, gdy do 3 bękartów i aktorki przysiada się ten niemiecki oficer, trzyma w napięciu. Chciałem, żeby sobie poszedł, chciałem, aby spiskowcy mogli omówić plan. Ale nie wyszło. No i jeszcze na plus jest to, że gdy mamy dwóch Niemców, to rozmawiają po niemiecku. Detal ale cieszy. Mógłbym jeszcze napisać co sądzę o tym, w jaki sposób Tarantino tworzy kolejną historię alternatywną, ale zamiast o filmie pisałbym o światopoglądzie.

    Django to dla mnie próba leczenia kompleksów Amerykanów. W XX i XXI wieku chcą być postrzegani jako siewcy wolności a w swej historii mają taki wątek, jak niewolnictwo. Podchodziłem do tego filmu 3 razy i za każdym razem przerywałem seans.

    Nienawistna ósemka – obejrzałem raz i nie obejrzę więcej, Niezbyt zapadający w pamięć.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. O „Bękartach” już dość powiedziałem, nie będę się zatem powtarzał.
      „Nienawistna Ósemka” da się obejrzeć, mnie przynajmniej. Choć jak wszystkie te nowsze filmy Tarantino jest za długa, przegadana i koszmarnie nudna.
      Co do Django to zgadzam się w pełni. To film dla Jankesów leczących swoje kompleksy. Jak pornosy z gatunku interracial. 😀 Zupełnie nie potrafię się zidentyfikować z głównymi bohaterami. A zwłaszcza z tym białym, na każdym kroku podkreślającym swoją niemieckość. Taki obrońca czarnych powinien chyba wiedzieć, co w tym samym mniej więcej czasie jego właśni rodacy wyrabiali w swoich afrykańskich koloniach? Zresztą, zupełnie nie potrafię zrozumieć w czym lepsi są ludzie żyjący z zabijania innych ludzi, od tych żyjących z wykorzystywania ludzi (czyli pracy niewolników)? Widocznie trzeba być Amerykaninem, żeby to pojąć.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Mnie irytuję takie ciągłe oskarżanie Amerykanów o ignorancje. Mało jest poważnych amerykańskich filmów wojennych? Przecież oni też brali udział w II wojnie. Takie podchodzenie do nich z pozycji mentalnej wyższości i zakładanie, że na pewno czegoś nie wiedzą jest samo w sobie ignorancją. Jeśli chcecie się lepiej poczuć od nich to większość z nich nie potrafi jeździć w samochodzie ze skrzynią biegów, ale tą historię już zostawcie bo to nie do końca prawda. Część z nich serio interesuje się historią i wie jakie były realia, a to, że jak zapytasz się przechodniów kiedy zaczęła się II wojna światowa to uzyskasz część idiotycznych odpowiedzi to inna sprawa, bo będzie tak nie zależnie w jakim jesteś kraju się znajdziesz. Ale branie za dowód „Bękartów Wojny” po prostu mija się z celem bo nie jest to kronika tylko film celowo oderwany od rzeczywistości.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Niestety, ale Amerykanie są ograniczeni. Powie ci to każdy, kto trochę tam pomieszkał. To skutek specyfiki amerykańskiego szkolnictwa, które jest mocno uproszczone (ze względu na fakt, że musi obsłużyć najróżniejsze grupy etniczne) i nastawione przede wszystkim na nabywanie umiejętności praktycznych. Rozszerzoną wiedzę o świecie zdobywa się tam dopiero na studiach. Dlatego amerykańcy naukowcy nie są gorsi od swoich europejskich czy azjatyckich kolegów, natomiast reszta społeczeństwa jest mocno niedouczona. Zwłaszcza w takich dziedzinach jak historia, geografia itp.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Mieszkałam tam jak byś chciał wiedzieć i mam wrażenie, że powtarzasz stereotypy, które mijają się z prawdą. Ja nwm, część osób chyba ma pewnego rodzaju kompleksy na ich punkcie i próbuje się jakoś dowartościować. Jest to duży kraj i jakość szkolnictwa znacząco się różni w zależności od miejsca, ale jak w Polsce będziesz się pytać przechodniów o historię i geografię to nie każdy będzie ci w stanie odpowiedzieć, bo to wcale nie zależy od kraju.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Są ograniczeni, potwierdzam. Ale nie są bardziej ograniczeni od nas.
            My jesteśmy większymi ignorantami, a w temacie historii uważamy się za niewiadomo jakich znawców. Jednak jak przyjdzie co do czego, publikowane są nowe dowody, to nagle hurr durr, negujemy prawdę. Podejście do patriotyzmu też pokazuje kto jest większym ignorantem. Quentin zrobił sobie taki film o II wojnie bo mógł i chciał. W Polsce by nie mógł, bo był zjedzony żywcem za obrażanie wielkich Polaków.
            Zgadzam się z tym, że również na tym samym poziomie byśmy robili z siebie idiotów na sondach ulicznych. Zresztą robimy i dowody są na youtube.
            Przykład błyskawicy w ostatnim roku to chyba najlepszy dowód na to co piszę wyżej. Przekonać niemal pół Polski do tego że to symbol nazistowski…no to trzeba być naprawdę ograniczonym narodem 😛
            I ja się uważam za większego patriotę widząc te wady, niż ktoś kto żyje w złudnym przeświadczeniu o wielkości kraju, który nigdy nie był i raczej nigdy wielki nie będzie.

            Też zresztą mieszkałem w USA. Stąd wiem, że jakbyś osobiście nazwał Quentina „Jankesem” to mógłby się obrazić. 🙂

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. „Ale nie są bardziej ograniczeni od nas.”
              Dziś pewnie już nie. Albo przynajmniej niewiele. 30 lat szkolnictwa nowego wzoru zrobiło swoje.
              „W Polsce by nie mógł, bo był zjedzony żywcem za obrażanie wielkich Polaków.”
              A co to za argument? Gdzie niby Tarantino obraża tam Amerykanów? Myślisz, że w Ameryce taka wolność twórcza? To niechby ktoś zrobił film o statku Saint Louis, dopiero by się wrzask poniósł.
              „Przekonać niemal pół Polski do tego że to symbol nazistowski”
              Swastyka to też nie jest symbol nazistowski, prawda? 🙂 Wszystko zależy od tego kto i w jakim celu używa danej symboliki. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że błyskawica była symbolem używanym przez nazistów.
              „Stąd wiem, że jakbyś osobiście nazwał Quentina “Jankesem” to mógłby się obrazić.”
              Gdyby mnie ktoś nazwał „polaczkiem” to pewnie też bym się obraził. A wracając do tematu wykształcenia. Quentin Tarantino nigdy nawet nie skończył szkoły średniej, więc posądzenie go o ignorancję opiera się na całkiem mocnych podstawach. Mocniejszych niż przypisywanie mu wiedzy, której celowo nie chce wykorzystać z jakichś dziwnych względów artystycznych.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Niestety pokazujesz sporo swojej niewiedzy Robercie. Quentin mógłby się chcieć być nazwanym Jankesem gdyż pochodzi z Tennessee. Sam byłem świadkiem gdy chłopak z Luizjany mocno się zagotował gdy został nazwany Jankesem.

                Tarantino nie obraża Amerykanów, ale w jego FIKCYJNEJ HISTORII Żydzi odwrócili role z ofiary na prześladowców. Gdyby zrobić tak w Polsce, że brutalni Polacy mordują śmiesznych i komediowych Nazistów – kur*a mać… nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić co by tu się działo w tym kraju.

                A z tą błyskawicą, to kolejny Twój popis niestety. SS nie miało błyskawicy tylko runę do niej podobną. Tak się właśnie Polacy znają na historii. Udowodnił to kilka lat wcześniej któryś bananowy dziennikarz (Hajzer?).
                Podłącz sobie ładowarkę do telefonu i spytaj ANdroida czy tam Apple’a czy to nazistowski symbol na baterii. Spytaj też AC/DC.
                To jest wstyd, że w ogóle o tym rozmawiamy. I to w dyskusji w której próbujesz umniejszyć innej nacji kosztem naszej 🙂

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Taa, a ty już z ocenianiem mojej wiedzy albo niewiedzy, tak? :/

                  „Jankes” to określenie pejoratywne, niezależnie od tego skąd się pochodzi. Może nie takiej wagi jak „czarnuch”, ale z pewnością żaden Amerykanin nie byłby zadowolony z takiego określenia.

                  No i właśnie z tego powodu wielu Żydów krytykowało ten film. Gdyby USA było jednolitym narodowo państwem, jak Polska, tyle że żydowskim, to pewnie krytykowali by wszyscy, nie mniej niż Polacy taki hipotetyczny film, a może i bardziej.

                  I bynajmniej nie miałem na myśli SS, która miała podwójną błyskawicę. Pojedynczą miała młodzieżowa organizacja Deutsches Jungvolk. Można strugać głupka, że błyskawica to jednak coś innego niż taka sama runa, a swastyka to symbol słońca, ale to raczej poniżej naszego poziomu. Zresztą już mówiłem, że nie jest winą symbolu, kto i w jakim celu go używa. Aczkolwiek cały ten nasz ruch pieczętujący się błyskawicą uważam za szkodliwe kretyństwo to nazizmu im nie przypisuję. 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. “Jankes” to określenie pejoratywne, niezależnie od tego skąd się pochodzi.”
                  Ależ ma znaczenie skąd pochodzi, jeżeli chcesz być akuratny. Ludzie na świecie mogą upraszczać, ale znaczenie koniec końców ma. Zwłaszcza w dyskusji w której piszesz jak to oni się na czymś nie znają i są ograniczeni.
                  Aczkolwiek to już pisałeś ostatnio, że lubisz być hipokrytą 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Chodziło mi tylko o to, że nazwanie „jankesem” mieszkańca któregoś z dawnych Stanów Skonfederowanych stanowi obrazę z oczywistych względów. Ale również użycie słowa „jankes” wobec kogoś ze stanów dawnej Unii bynajmniej nie jest komplementem i na pewno nie zostanie poczytane za uprzejmość. To określenie pejoratywne wobec każdego Amerykanina, choć w różnym stopniu i z różnych względów.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    2. No ja na przykład cieszę się, że spalił człowieka żywcem, bo tak jak w reszcie filmów Tarantino ta przemoc jest tak przerysowana i oderwana od rzeczywistości, że może być postrzegana w kategoriach rozrywki. Sam Tarantino kiedyś odpowiedział na pytanie jakiejś babki dlaczego u niego jest zawsze tyle graficznej przemocy „because it’s so much fun”. Tak samo jest ze sceną wycinania swastyk na czołach nazistów, wbicia belki z gwoździem w nogę w białych tenisówkach, czy pozbawienie jednookiej jedynego oka i podeptanie go. I wcale nie ukrywam, że te sceny zawsze mnie rozśmieszają, ale jest to spowodowane kontekstem. Przecież wiadomo, że w innym filmie coś mniej drastycznego może być dużo gorsze, bo to zależy od nastroju filmu, np. jak macie film, że jakaś kobieta jest ofiarą przemocy domowej i mąż ją uderzy, to mimo, że nie jest to tak drastyczne jak palenie kogoś miotaczem ognia to nikt się z tego nie będzie śmiał. U Tarantino świat jest nierealistyczny i podtrzymywany jest trochę klimat komediowy. Nie są to filmy na serio, nie zdarzyło mi się przewartościowywać swojego życia po seansie, któregoś z nich, bo nie po to zostały stworzone. Mają wartość wyłącznie artystyczną i rozrywkową, chociaż mam wrażenie, że część osób tego nie rozumie, z uwagi na realia/czasy w jakich są osadzone i oczekuje, że będą się zajmowały jakąś trudno problematyką. Kocham filmy Tarantino, między innymi dlatego, że nie próbują mi na siłę wtłoczyć do głowy jakiś morałów i nie są rozliczeniem z problematyczną historią bo takich filmów są już tysiące i zaczyją mnie męczyć, tylko dlatego, że są zabawne i oderwane od rzeczywistości. Dlatego jeśli ktoś np szuka poważnego kina na temat tragicznego losu Żydów, to niepolecałabym „Bękartów Wojny” tylko raczej „Listę Schindlera” czy „Pianistę”, ale nieznaczy to, że „Bękarty Wojny” są złym filmem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. A tam do moich ulubionych scen Tarantino, które mnie zawsze rozśmieszają zapomniałam dodać przypadkowego postrzelenia Marvina w twarz.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Dodałbym jeszcze monolog o zegarku. Ogólnie u Tarantino bardzo dużo samodzielnych scen to tak jakby oddzielne historie. W pulp fiction otrzymujesz np monolog o zegarku widziany oczami chłopca, który sam w sobie ma spory ciężar emocjonalny pomimo braku okrutnych scen. w tym samym filmie jest również zupełnie inny gatunek -> scena z wbijaniem igły albo może nie tyle miłosne co seksualne rozterki Vincenta, albo dzień pracy Pana Wolfa + gwałcenie wielkiego murzyna -> wiele różnych gatunkowo historii zgrabnie połączonych w jedna i to taka z morałem, ale niebanalnym.

          W bekartach scena z Francuzikiem to świetna rozgrywki psychologiczna, popis retoryki, znajomośći tego Jak powinno się negocjować oraz jednocześnie przedstawienie nam nowej postaci. Wytnijcie ta scene z filmu to właściwie oddzielna historia. Mogłaby być krótkometrażowym filmem.

          Scena w knajpie analogicznie, mini film w filmie.

          Nienawistną ósemkę z kolei oglądałem z 7 razy. Uwielbiam. Trochę jak w klasycznym horrorze. Mamy zamknięta przestrzeń. Powoli poznajemy bohaterów i obserwujemy jak się ze sobą zderzają. Mega klimat, sklepiku po środku zamieci czyli właściwe po środku niczego.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    3. Django nie jest rozliczeniem z niczym, Django jest filmem rozrywkowym, jak wszystkie inne filmy Tarantino. Ma przynieść widzom przede wszystkim satysfakcję z zemsty Django. Powstało wiele filmów, które są takimi rozliczeniami ale ten nie jest jednym z nich. Tamte można poznać po tym, że po seansie czujesz się gównianie i masz poczucie winy nawet jeśli twoi przodkowie nie mieli plantacji niewolników. Po Django czuje się satysfakcję.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Otóż to! To ze w filmie są plantacje, niewolnicy to nie znaczy ze film jest o niewolnictwie, ze stara się kogoś rozliczać z historii etc

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. @Nevada
        Odpowiem zbiorowo na twoje dzisiejsze posty, bo mam do nich właściwie tylko jedno i to samo zastrzeżenie. Mianowicie zapomniałaś dodać tam jednego dopisku – IMHO. Warto o nim pamiętać, ja przynajmniej zawsze staram się to robić. Nie wątpię, że Ty tak uważasz, ale niekoniecznie musi to być prawda.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. masz racje IMHO trawa jest zielona, psy szczekają, a większość krzeseł ma 4 nogi
          zresztą większość moich komentarzy zaczyna się np od „irytuje mnie” lub „moim ulubionym” no to chyba sugeruje opinie, co? Co do nie opinii, no to przepraszam, że posługuję się logicznym myśleniem i umiem dodać 2 do 2. Rozumiem, że to niektórych obraża jak ktoś się umię posługiwać logiką, ale no myślę, że nie wyciągnęłam żadnych niespotykanych wniosków, po prostu obejrzałam filmy wiele razy, do tego słuchałam wywiadów reżysera i wyciągnęłam wnioski. To mam wrażenie, że ty skaczesz do jakiś niepopartych niczym wniosków, jak np tu „To film dla Jankesów leczących swoje kompleksy”, co w ogóle nie zgadza się z duchem filmu, ani wypowiedziami reżysera. Także, w pełni zgadzam, się z tym co napisałam i proponuję ponowne przeczytanie jeśli czegoś nie zrozumiałeś.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Czemu przy każdej dyskusji na tym forum w końcu podają oskarżenia o błędnym argumentowaniu i zarzucaniu u innych tego do czego samemu się nie stosuje?
              I dla czego po ten Robert Snow zawsze pisze coś w stylu ,,Widzę, że szkoda mojego czasu” i kończy dyskusję z takim jakby przeświadczeniem o moralnej wyższości?
              (not judging, just notice the patern)

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Moralnej wyższości? Nie wiem skąd ten wniosek. Po prostu uznałem, że nie ma sensu przekonywać kogoś, kto już jest przekonany o swej nieomylności. Za dobrze to znam. Takie dyskusje nie prowadzą do niczego. Nevada ma prawo wierzyć w to co wierzy, a ja mam prawo uważać co uważam. I tylko tyle.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Może źle to odbieram, ale stwierdzenia typu ,,Widzę, że szkoda mojego czasu” i podobne kojarzą mi się z postawieniem siebie ponad daną sytuacją i takie inteligenckie określenie ,,guzik się pan zna, ale brakuje mi argumentów więc wychodzę uznawszy że racja jest moja”. Może jest to nadinterpretacja ale widzę diametralną różnicę w podejściu ,,zgódźmy się że mamy inne zdania” a ,,szkoda mojego czasu”.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Argumenty już padły. Nie przekonaliśmy się nawzajem i spoko. A na moje przypomnienie, że to tylko nasze opinie, a nie prawdy wyryte na kamieniu, dostaję odpowiedź „przepraszam, że posługuję się logicznym myśleniem i umiem dodać 2 do 2 i rozumiem, że to niektórych obraża jak ktoś się umie posługiwać logiką”. Co ty byś odpowiedział na taki „argument”? Właśnie. Nie chciałem być niegrzeczny i odpowiadać w podobnym stylu, więc po prostu dałem sobie spokój z przekonywaniem kogoś, kto ma takie zdanie o sobie.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              2. Żeby nie było to nie były moje argumenty dotyczące tekstu tylko doczepiłeś się że wszędzie nie napisałam IMHO (a sam tego nie robisz) i to była moja odpowiedź do tego, że pewne rzeczy są moją opinią i wtedy zazwyczaj zaczynam rzdanie od „myślę” albo „moje ulubione”, a inne opinią nie są tylko są logicznie wyciągniętym wnioskiem z filmu czy obejrzanego wywiadu. No chyba, nie oczekujesz np, że przed wyżej przytoczonym przeze mnie cytatem napiszę, że „moim zdaniem QT powiedział to i tamto” bo to nie jest moje zdanie, tylko wiem, że to powiedział bo słuchałam wywiadu

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. „Django nie jest rozliczeniem z niczym, Django jest filmem rozrywkowym, jak wszystkie inne filmy Tarantino. Ma przynieść widzom przede wszystkim satysfakcję z zemsty Django.”

                  Nie widzę tu ani „myślę”, ani „moje ulubione”, ani niczego w tym stylu. Po prostu autorytatywnie stwierdzasz, że coś jest takie i takie i koniec rozmowy. Dlatego czepiłem się tego IMHO. Bo w opinii innych widzów logicznym wnioskiem wyciągniętym z filmu może być właśnie, że jest rozliczeniem, leczeniem traum i kompleksów, albo jeszcze czym innym.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. No to jest wniosek jaki wyciągnęłam po kilkukrotnym obejrzeniu Django i posłuchaniu wywiadów QT. Ale ty się tak tego uczepiłeś bo na siłe starasz się zrobić z QT idiotę i ignoranta i to nie chodzi o to, że ci się nie podoba jego twórczość, bo może, tylko ty próbujesz usprawiedliwić to, że jakiś film ci się nie podoba argumentem pod tytułem nie podoba mi się więc musi być głupi.
                  Argumenty w stylu „nie oddaje rzeczywistości” w filmach, w których historia jest umyślnie zmieniana w wyraźny sposób nie mają sensu. Zresztą piszesz powyżej, że qT nie skończył liceum więc nie wie, popierwsze nie jest to jednoznaczne z tym, a po drugie nawet jeśli rzeczywiście nie wie, to co? Ty myślisz, że oni nie mają przy takich filmach zatrudnionych historyków do konsultacji? Jakby QT chciał się trzymać historii to by mógł, ale tego nie robi bo nie tworzy kronik tylko bardzo specyficzny rodzaj filmu.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. No, a ja (i nie tylko ja, jak widać po tej dyskusji) wyciągnąłem wniosek, że jest leczeniem amerykańskich kompleksów związanych z niewolnictwem (co zresztą nie przeszkadza mu być jednocześnie filmem rozrywkowym, niby dlaczego ma się to wykluczać?). I co teraz? Twoja racja jest twojsza niż mojsza?

                  Zaś ignorancję przypisuję Tarantino tylko w kwestiach europejskich realiów II WŚ (jak zresztą większości Amerykanów, niezajmujących się tematyką zawodowo). Amerykańskie realia historyczne w Django i Nienawistnej Ósemce oddał w miarę wiernie. Można by się przyczepić paru kwestii technicznych, ale w sumie dość nieistotnych. Dlatego nie kupuję tego kitu, że Bękarty to takie wojenne fantasy. Niestety większość Amerykanów tak właśnie sobie wyobraża okupację.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  9. I jeszcze Pulp Fiction. Nie rozumiem swoistego kultu, jaki ten film otaczają niektórzy widzowie. Z filmów Tarantino to ten oglądałem najczęściej. I za każdym razem tracił w moich oczach. Jeżeli miałem poczuć jakąkolwiek sympatię do którejkolwiek z postaci, to nie wyszło. Chyba tylko dziewczyna Butcha nie miała okazji pokazać, czy jest zdolna do przemocy. W filmie jest wiele scen „przegadanych” i spowalniających akcję. Tylko po co? By zarysować bohaterów? No dobrze, ale do tego nie są potrzebne dialogi w takich ilościach. Jeszcze scena tańca Mii. Przypominam, że nie wygrała konkursu i Vincent musiał ukraść statuetkę, w myśl zasady Mii, że robi on wszystko, co sprawi jej radość. Przy tej scenie (a także przy Sharon w Pewnego) mam jeszcze jeden problem. Czy tylko mi przeszkadza to nachalne wpychanie przed oczy widza fetyszu Tarantino? To, że jest fetyszystą stóp mi nie przeszkadza. Przeszkadza mi to, że on uważa to za coś wspaniałego i to, że każdy widz ma się na równi z nim zachwycać kobiecymi stopami i się do nich masturbować.

    Co do tej teorii Daelu, to poważnie trzeba dorabiać takie teorie? Sam stwierdzasz dwie rzeczy:
    1. To MacGuffin, więc równie dobrze Marsellus mógł chcieć telewizor.
    2. Tarantino nie „umieścił” tam duszy w scenariuszu. Spodobał mu się pomysł widzów ale nie był to jego zamysł.
    Ale że niektórym widzom było za mało, nie mogli zasnąć, nie mogąc się pogodzić z tym, że istnieje jakaś tajemnica, która nie ma aż takiego wpływu na film (mogło być tam cokolwiek), to wymyślają takie historyjki. Kto wie, może była tam nagroda Złotego Paździocha?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. [I jeszcze Pulp Fiction. Nie rozumiem swoistego kultu, jaki ten film otaczają niektórzy widzowie.]
      de gustibus
      ja np nie ogarniam ludziów których kręcą te wszystkie 'Czarodziejki z Ksienżyca’ 'Kapitany Jaszczomby’ 'Dragonbale’ i tym podobne animkowe gie
      dziecinada jak dla mnie i skierowanie do psychiatry
      no ale wiesz > de gustibus

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  10. Dla mnie Tarantino to mistrz dialogu i budowania danej sceny. Jeśli ktoś uważa filmy Tarantino za przegadane, to według mnie po prostu szuka czegoś innego w kinie. Tak samo niektórzy nie lubią horrorów, musicali czy animacji. Z gustami się nie dyskutuje.
    Ale proszę też o zrozumienie osób, które uwielbiają te długie wymiany zdań i zabawę słowem.

    Co do zgodności z realiami to nie ten adres. Gangsterzy nie zachowują się jak w Pulp Fiction, nie da się w pojedynkę pokonać armii jak w Kill Billu, czarnoskórzy nie byli łowcami nagród jak w Django, II WŚ wyglądała inaczej niż w Bękartach Wojny, a żaden aktor nie trzyma miotacza ognia jak W Pewnego razu w Hollywood 😉
    Tarantino ma tą możliwość, że może wrzucić do filmu co tylko chce, wymieszać realia, polać to wszystko popkulturową mieszanką i ulepić z tego własny szalony pomysł na film. I ja taki produkt uwielbiam, choć rozumiem że niektórym takie danie może wydać się przesadzone, za długie, lub po prostu głupie. Widać to szczególnie w późniejszych filmach (tak od Kill Billa), gdzie pomysł zdecydowanie przeważa nad realizmem.
    Według mnie filmy Tarantino nie powinno się oglądać w normalny sposób. Nie chcę żeby brzmiało to przesadnie górnolotnie (bo takie nie jest), ale nie umiem tego ubrać w słowa. Tutaj chodzi o chłoniecie atmosfery i rozkoszowanie się tą popkulturową pulpą. Zrozumiałem to oglądając Pulp Fiction. Po pierwszym seansie byłem zawiedziony, bo nasłuchałem się zachwytów. Dopiero przy drugim odkryłem magię tego filmu i od tego czasu biorę w ciemno wszystko co stworzy Tarantino.

    Co do teorii o duszy w walizce, raczej nie należy brać jej na poważnie, a raczej jako ciekawy pomysł i dowód ludzkiej pomysłowości. Oczywiste jest, że nie jest prawdziwa, ale ponieważ zawartość walizki nie jest istotna dla fabuły w żadnym stopniu, to czemu nie popuścić wodzy fantazji? A ta teoria jest tak absurdalna, że aż pasuje do absurdalności filmów Tarantino.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  11. Mam prośbę. Nie mogę sobie przypomnieć tytułu filmu, który kiedyś oglądałem. To horror o pewnym outsiderze i nieudaczniku, którego prześladują koledzy, wyśmiewają dziewczęta, ma też chyba coś ze zdrowiem (nie wszystko już pamiętam). Pewnego dnia spotyka szatana, który daje mu Moc. Coś w rodzaju telekinezy pozwalającej sterować innymi ludźmi. Potrafi np. zmusić faceta, żeby wyciął sobie język, a innych, żeby zamordowali kobietę. Później szatan postanawia w niego „zainwestować” i uczynić go swoim narzędziem w zdobywaniu pieniędzy i władzy na ziemi. Jeżeli ktoś pamięta ten film to będę wdzięczny za pomoc.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  12. Redakcjo FSGK! Czy któreś z was mogłoby utworzyć jakiś artykuł o serialu Loki? Mogło by być samo zdjęcie i zdanie „więcej wkrótce” – ale żeby coś na stronie było, służące do dyskusji na temat tego serialu.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  13. Na niemieckim VHS (2001) jest wyjaśniona kwestia walizki Marcellusa. Myślałem, że kwestia duszy została rozwikłana ostatecznie. Myliłem się, skoro nadal to jest hipoteza.
    Btw dla mnie tarantinizm wbił na maxa w „ Czterech pokojach”. Moje zdanie, rzecz jasna, ale dziwne że nikt o tej produkcji chyba nie wspomniał ?
    Pzdr.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button