Aktualizacja 20.09.20220: Streszczenie dodane!
Bardzo przepraszam za opóźnienie – odcinek obejrzałem dopiero w poniedziałek wieczorem. Za omawianie weźmiemy się (w miarę) rychło. A tymczasem – oto streszczenie. (D)
Aktualizacja 21.09.2022: Omówienie dodane!
Ostrzegamy, że w tekście oraz w komentarzach pojawiają się spoilery z serialu oraz dzieł George’a R.R. Martina.
Streszczenie
Odcinek znowu zaczyna się od uszczypliwości. Tym razem małżeńskich. Rhea Royce, małżonka księcia Daemona Targaryena, spotyka swojego męża na polowaniu. Daemon płoszy konia, a następnie – pamiętając maksymę Leszka Millera o tym, iż prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy – rozbija żonie głowę. Serial natychmiast przenosi się na pokład królewskiego statku. Viserys I znosi trudy morskiej podróży mniej więcej z tą samą gracją i dystynkcją z jaką ja znosiłem ostatni sezon Gry o tron. W międzyczasie Otto Hightower zasypuje swoją córkę kilkoma „prawdobombami” na temat dalszego rozwoju sytuacji i tego, że jeśli Aegon nie zasiądzie na tronie, to trzeba będzie błagać Rhaenyrę o litość. A pokusa, by wyeliminować konkurenta może być dla księżniczki zbyt silna.
Viserys i jego świta docierają w końcu na Driftmark, gdzie króla spotyka jeden delikatny afront za drugim – każdy z nich oczywiście na tyle skalkulowany, by można go było w jakiś sposób wytłumaczyć i by upokorzyć króla tylko troszeczkę. Ten jednak cierpliwie wszystko znosi i chce przejść do konkretów. A może po prostu jest w szoku, że Laenie Velaryon w 3-4 lata przybyło tak na oko ze 20 wiosen. Te memy interenetowe na temat szybkiego starzenia się kobiet były jednak prawdziwe – ale nawet one mówiły, że proces zaczyna się po trzydziestce, nie trzynastce.
Wracając do miłości i polityki – Viserys proponuje małżeństwo Rhaenyry i Leanora, Corlys próbuje kombinować z nazwiskiem potomków, aby przedłużyć swój ród, a król proponuje rozsądny kompromis – dzieci będą Velaryonami, z wyjątkiem dziedzica tronu, który pozostanie Targaryenem. Nieźle pomyślane, choć bez większego znaczenia, bo
i tak wszyscy będą Strongami.
A skoro o tym mowa – w bożym gaju Larys Strong przebiegle podsuwa królowej informację o tym, iż Rhaenyra zażyła herbatę miesięczną, co w uroczej główce Alicent nie bardzo się trzyma tych przysiąg na grób matki, którymi rzucała w poprzednim odcinku księżniczka. Ale swoją drogą, to na miejscu Larysa byłbym ostrożny knuciem pod czardrzewami. Jeszcze się jakiś Stark dowie o jego poczynaniach i będzie klops.
Gdy pakt małżeński zostaje zawarty, Rhaenys i jej mąż rozmawiają na temat zagrożenia dla Rhaenyry oraz losów ich syna. Corlys stwierdza, że nietypowe upodobania Laenora są czymś, z czego chłopak wyrośnie. Rhaenys takiej pewności nie ma. Konsekwencji niektórych wyborów dokonanych w wieku kilkunastu lat, ludzie nie są w stanie pozbyć się do końca życia – myśli sobie Rhaenys patrząc z zażenowaniem na dredy swojego męża. Tymczasem na plaży Laenor i Rhaenyra odbywają dyskusję na temat różnych orientacji kulinarnych i potrzeby szanowania ich wszystkich. Chyba, że ktoś lubi kalafiory – taki zboczeń nie wolno tolerować. Po spacerku z Rhaenyrą, Laenor idzie porozmawiać z Joffreyem Lonmouthem. To scena specjalnie dla widzów, którzy mogli nie zrozumieć metafor kulinarnych.
W drodze powrotnej do Królewskiej Przystani, ser Criston Cole proponuje księżniczce rozwiązanie inne od wymuszonego – wspólną ucieczkę. Pocieszny ser Criston nie bardzo rozumie naturę ich związków oraz fakt, że inwestycja emocjonalna obojga partnerów była na zupełnie różnych poziomach. Gdy Rhaenyra odmawia, ale sugeruje kontynuowanie romansu, rycerz zdaje sobie sprawę że złamał przysięgę i naraził swe życie za nic. Czuje się jak prostytutka. Wcześniej – gdy Rhaenyra podarowała mu kieszonkowe na koronkową bieliznę, po czym dała klapsa w tyłek i uprzedziła by był gotowy gdy księżniczka wróci z pracy – jeszcze tego do końca nie rozumiał. Ale teraz wszystko jest jasne.
Po powrocie do Czerwonej Twierdzy Viserys pada na twarz, ale Alicent pozostaje raczej niewzruszona. Wygląda na to, że sugestia, iż jej ojca odwołano, mimo że król wiedział o prawdziwości jego oskarżeń, zabiła w niej resztki sympatii do Viserysa. Królowa postanawia więc odegrać odcinek CSI Królewska Przystań. A Criston Cole, nawet nie w krzyżowym ogniu pytań, ale po prostu pod najmniejszym naciskiem – pęka. Wyjawia swoje sekrety. I pozostaje w stanie niepewności co do swojego losu.
Król poddaje się zabiegom leczniczym maestera Mellosa. Orwyle sugeruje jeszcze jakieś ziółka, ale Mellos (swoją drogą chyba też szybko starzejący się), odrzuca tę sugestię. W końcu – jak widać po tryskającym zdrowiem Viserysie – pijawki czynią cuda. Król rozmawia jeszcze przez chwilę z Lyonelem Strongiem o swej spuściźnie. Dobra, tu nie będzie żartu – to był naprawdę kawał solidnie napisanej konwersacji.
W końcu rozpoczyna się uczta, która – przynajmniej według zamiaru Viserysa – ma rozpoczynać cykl siedmiodniowych uroczystości ślubnych. Jest tu każdy, kto liczy się w Siedmiu Królestwach – opowiadający bezbeckie dowcipy Jason Lannister (skądinąd zgrabnie zgaszony przez Rhaenyrę), są Velaryonowie, jest Hobert Hightower, są Velaryonowie z doczepionym Daemonem. Prościej byłoby wymienić tych, których nie ma. O, na przykład nie ma Rhei Royce, bo nie żyje. Jest za to ser Gerold Royce i przyniósł ze sobą pretensję – ale do tego jeszcze przejdziemy.
Na salę wchodzi królowa Alicent, przerywając w połowie mowę Viserysa. Znaczenie jej pięknej zielonej sukni. Sherlock Larys wyjaśnia Harwinowi Watsonowi. Dla chorążych Hightowerów, zielony oznacza wezwanie do walki. Viserys kończy swoją przemowę, zaczyna się tańcowanie, a my już podskórnie przeczuwamy, że dojdzie do tragedii. Lord Hobert wyraża wsparcie dla Alicent. Daemon chce dalej mordować Royce’ów. Ser Joffrey w rozmowie z ser Cristonem niechcący nakazuje mu dalej być dziwką. Laena próbuje flirtować z Daemonem, a Daemon uwieść Rhaenyrę. Zresztą o mało nie dochodzi do pocałunku. Na szczęście w dość niejasnych okolicznościach ser Criston postanawia zatłuc na śmierć ser Joffreya. Tajemnicą poliszynela jest, że wydarzenia tej uczty były luźno oparte na zapiskach z tradycyjnych, góralskich wesel.
I tak to się żyje u nas, w Królewskiej Przystani. Ser Criston chce popełnić samobójstwo, ale powstrzymuje go królowa. A ślub zostaje przyspieszony i odbywa się w niezwykle smutnej atmosferze. Cieszą się tylko szczury, które zakosztowawszy twarogu, teraz mogą delektować się juchą.
Omówienie
D: Co za fantastyczny odcinek. Prawie idealny. Prawie, bo niestety pierwsza scena była kompletnie niepotrzebna. To znaczy miło było poznać Rheę Royce, wręcz szkoda, że na tak krótko. Ale sama scena sprawiała wrażenie doklejonej na siłę, w ostatnim momencie. Dialogi wydawały mi się nienaturalne, a szyderstwa brzmiały jak zbędna próba przypomnienia widzowi o wydarzeniach z ostatnich odcinków. Wszystko (w tym również mała skala zdjęć – ot, troje ludzi w plenerze) sprawiało wrażenie, że mamy do czynienia z jakimiś naprędce skleconymi dokrętkami zrealizowanymi po tym, jak testowa publiczność nie mogła zrozumieć późniejszych wydarzeń z odcinka. A szkoda! Wolałbym, aby okoliczności śmierci pozostały okryte tajemnicą. O wydarzeniu powinniśmy byli usłyszeć po raz pierwszy w Wysokiej Wodzie, a o oskarżeniu, że maczał w tym palce Daemon – na uczcie.
BT: Nie odniosłem wrażenia, żeby ta scena była później dodana, ale też wydaje mi się, że skala była dość niewielka. Ale to może wynikać z tego, że skoro Runestone miało pojawić się tylko na moment, to nie chciano przeznaczać zbyt wiele środków na przygotowanie planu i efektów. W trzecim odcinku Stopnie też nie zostały przedstawione z rozmachem – kawałek wybrzeża jednej wyspy i plaża na drugiej. A w czwartym odcinku Koniec Burzy widzieliśmy tylko od środka. Akcja serialu – przynajmniej w tym sezonie – koncentruje się na trzech miejscach (Królewskiej Przystani, Smoczej Skale i Driftmarku), więc pozostałe plany mają niewielką skalę. Czy nie tęsknię trochę za tym, jak Gra o tron mogła osadzać akcję w różnych częściach Westeros i Essos? Tak. Czy chciałbym zobaczyć scenę w Orlim Gnieździe, gdzie Daemon i ser Gerold Royce będą spierali się o prawa do dziedziczenia po lady Rhei? Tak – chociaż akurat nie miałbym nic przeciwko temu, żeby Orle Gniazdo otrzymało bardziej książkowy wygląd (jak na ilustracji Teda Nasmitha w Świecie lodu i ognia), bo serialowe jakoś nigdy mi się nie podobało. Ale oczywiście skala samej opowieści jest inna – tutaj akcja skupia się na Targaryenach, blisko z nimi związanych Velaryonach i Hightowerach, a także na różnych dworzanach. Mam jednak nadzieję, że od drugiego sezonu Westeros z Rodu smoka się “rozszerzy”.
D: A co sądzisz o tym, że serial jednoznacznie pokazał Daemona jako mordercę? W książkach było to ambiwalentne, powiedziałbym nawet, że wiele wskazywało na autentyczny wypadek (Rhea umarła kilka dni później, pod opieką maesterów).
BT: A sam Daemon przebywał wtedy na Stopniach, dokąd wysłano mu później wiadomość (najpierw kruka do Końca Burzy, a stamtąd lord Boremund wysłał statek na Stopnie), więc osobisty udział Daemona można wykluczyć. Ale oczywiście Daemon nie raz działał za pośrednictwem swoich ludzi. Chociaż skoro książkowa Rhea żyła jeszcze dziewięć dni, a ostatniego nawet na chwilę wstała, to “wypadek” musiałby zostać tak przygotowany, żeby nawet ona nie miała pewności, czy ktoś był za to odpowiedzialny.
D: Jasne. No i mniej więcej z tego powodu nie jestem zadowolony z tej sceny. Wolałbym jednak, żeby pewne rzeczy pozostawiono domysłom.
BT: W Inside Episode twórcy stwierdzili, że w serialu wątpliwości miały być związane z tym, czy Daemon od początku przybył tam z zamiarem zabicia Rhei, czy nie. Przy okazji: zastanawiam się, czy wątek małżeństwa Rhei i Daemona nie jest nawiązaniem do pewnego nieudanego związku z mitologii nordyjskiej – pomiędzy Skadi i Njordem. Skadi (bogini związana z łowami) uwielbiała góry, ale nie znosiła morza. Tymczasem Njord (którego Skadi poślubiła w wyniku pomyłki, bo naprawdę chciała wyjść za Baldra) nienawidził gór, ale za to kochał morze… Może związek lady Rhei Royce z Runestone w Dolinie z Daemonem, Królem Wąskiego Morza, to jakieś odległe echo tej opowieści? Co do Rhei i Daemona, dodam jeszcze tylko, że w zeszłym tygodniu, gdy zastanawialiśmy się nad przyczynami ich wzajemnej niechęci, napisałem, że u Daemona mogła to być reakcja na to, że to małżeństwo zaplanował jego ojciec, książę Baelon. Pomyliłem się, bo naprawdę zaplanowała je jego babka, królowa Alysanne.
D: Ale idąc dalej – myślę, że przybycie Viserysa do Wysokiej Wody było zrealizowane całkiem zgrabnie. Przede wszystkim – zamek naprawdę bardzo mi się podoba, podobnie jak nawiązania do dziewięciu podróży, jakie uważny widz mógł tam znaleźć. No i ten sposób przyjęcia Viserysa, balansujący na granicy afrontu (choć nigdy otwarcie jej nie przekraczający), był dość ciekawy. Inny król by sobie na to nie pozwolił, wiemy więc dlaczego akurat Viserysa uważano za słabego.
BT: W komentarzach kilka osób zastanawiało się, czemu Viserys pozwolił, żeby go tak potraktowano… Myślę, że król przypuszczał, że zostało mu niewiele czasu, więc musi wydać Rhaenyrę za Laenora, żeby związać Velaryonów z Koroną – bo Rhaenyra będzie potrzebowała silnych sojuszników, a jak na razie nie zyskała zbyt wielu. Oczywiście, lordowie składali przysięgę na wierność ustalonej sukcesji, ale sojusznicy i tak są niezbędni tym bardziej, że niedawna sprawa ser Otta pokazała Viserysowi, że wielu widziałoby na tronie raczej Aegona.
D: Tak. Oczywiście gdyby chcieć to przedstawić trochę bardziej realistycznie, to pewnie zobaczylibyśmy najpierw jakieś negocjacje przez wysłanników, itd…
BT: I wtedy takie chłodne powitanie mogłoby spotkać na przykład lorda Lyonela…
D: Otóż to. Ale serial musi posługiwać się pewnymi skrótami, a ten wcale nie był taki głupi. W żadnym momencie zachowanie Velaryonów nie było otwarcie wrogie, a Viserys naprawdę jest człowiekiem, który potrafi znieść pewnego rodzaju afronty. Jedni zobaczą w tym rozsądek i wielkoduszność, inni słabość. Kwestia perspektywy.
BT: A skoro wspomnieliśmy o chorobie króla, to można dodać, że chyba dopiero teraz dowiedzieliśmy się, że młody maester, który razem z Mellosem leczy króla to Orwyle…
D: Ja podejrzewałem, że tak może być, no bo trzeba było jakoś Orwyle’a wprowadzić, a showrunnerzy jak na razie robią to całkiem umiejętnie, pozwalając ważnym postaciom posnuć się trochę na drugim planie – jak to było ze Strongami. Swoją drogą to Mellos też jest chyba u końca swej drogi.
BT: Wydaje mi się, że po dziesięcioletnim przeskoku czasowym Mellos nadal będzie wielkim maesterem… przynajmniej przez pewien czas. Bo mam nadzieję, że pojawi się jakaś wersja sporu o obsadzenie urzędu po śmierci Mellosa. W Ogniu i krwi Rhaenyra zaproponowała maestera Smoczej Skały, Gerardysa, podczas gdy Alicent sugerowała maestera Alforda, dotychczasowego maestera Wysokiej Wieży. Ale Viserys nie chciał wchodzić w ten konflikt i zaznaczył, że wybór nowego wielkiego maestera to zadanie Konklawe arcymaesterów, a nie monarchy. A Konklawe wybrało jednego ze swoich członków, arcymaestera Orwyle’a. Jak sądzisz, czy w serialu to też będzie wybór pomiędzy trzema maesterami (związanym z Rhaenyrą, związanym z Alicent i kandydatem neutralnym), czy tylko pomiędzy dwoma? Z drugiej strony, w zwiastunie kolejnego odcinka pojawia się ujęcie przedstawiające Małą Radę i wydaje mi się, że zasiada tam już Orwyle… czyli albo spór o obsadę stanowiska będzie bardzo krótki, albo zostanie w ogóle wycięty.
D: To byłby ciekawy wątek, ale mam wrażenie, że po prostu nie ma już na niego czasu. Przynajmniej tak mi się wydaje na podstawie zwiastuna następnego odcinka, gdzie kwestia Strongów jest już na pierwszym planie. A spór o wybór Wielkiego Maestera wymuszałby przedstawienie wszystkich kandydatów. Więc myślę, że raczej staniemy przed faktem dokonanym. No, może pojawi się zdanie lub dwa o wpływie Wysokiej Wieży na ten wybór.
BT: Zawsze może też zostać pokazany w którymś z późniejszych odcinków spór na przykład o to, czy nie odwołać Orwyle’a i nie zastąpić go Gerardysem…
D: To prawda, oczywiście po tym, gdy zobaczymy Rhaenyrę spędzającą więcej czasu na Smoczej Skale. Bo na razie cała akcja koncentruje się wokół Królewskiej Przystani, więc siłą rzeczy maestera tamtego zamku jeszcze nam nie pokazano. A skoro o Królewskiej Przystani mowa, to Otto się z nią pożegnał. Oraz z córką, której dał radę… Moim zdaniem wcale niegłupią. Wiem, że były namiestnik manipulował Alicent, ale prawda jest taka, że rzeczywiście jest w niebezpieczeństwie. Łaska Rhaenyry to jedno. Ale w momencie, kiedy do gry wchodzą inne figury (takie jak np. Daemon czy Velaryonowie), sam fakt istnienia męskiego potomka króla będzie zaostrzał konflikt.
BT: Później tak… ale nie wiem, czy na słowa o aż tak wielkim zagrożeniu nie było jeszcze zbyt wcześnie. A słowa Otta to tak naprawdę samospełniająca się przepowiednia.
D: Pewnie tak, ale Otto Hightower wydaje się przekonany, że Viserys jest u kresu swych dni. Tak zupełnie nawiasem mówiąc – raczej oddaliłbym wszystkie teorie mówiące, że Mellos wraz z byłym namiestnikiem próbują otruć króla. W interesie Hightowerów jest to, aby Viserys jeszcze trochę pożył.
BT: Aż Aegon dorośnie… bo na razie Rhaenyra może i nie ma zbyt wielu sojuszników, ale stronnictwo Aegona zupełnie raczkuje.
D: Tak jak sam Aegon 🙂
BT: I tutaj warto odnieść się do kolejnej kwestii podniesionej w komentarzach – które z dzieci Viserysa i Alicent już przyszły na świat w serialowej chronologii? Aegon i Helaena na pewno tak… a czy dzieckiem, które w tym odcinku miała na rękach Alicent był Aemond?
D: Ja miałem wrażenie, że to ciągle Helaena. Ale z drugiej strony król już chyba nie jest za bardzo w stanie współżyć, więc… tak, to mógł być Aemond. No to Aegon już nie raczkuje. Może nawet biega gdzieś za kulisami 🙂 OK, no to jaki już rozważamy zagadki tego odcinka, to pora na kolejną. Co kombinuje Larys? Jego intryga była nieco grubymi nićmi szyta… ale skuteczna, jeśli zależało mu na skłóceniu królowej z księżniczką.
BT: Rzeczywiście, trudno uwierzyć, że Larys może nie wiedzieć, że Rhaenyra tak naprawdę popłynęła z ojcem na Smoczą Skałę. W końcu popłynął razem z nimi jego własny ojciec, lord Lyonel. A Harwin jest oficerem w straży miejskiej, więc też pewnie potrafiłby ustalić, że np. króla eskortowano do portu.
D: Jasne. Ale wiesz, mnie chodzi o coś innego. Sama podpowiedź była dość oczywista, może nawet serialowa Alicent zorientowała się, że Larys to wypaplał nieprzypadkowo. Interesuje mnie natomiast to, czy Larys zostanie przedstawiony jako “agent chaosu” jak Littlefinger, czy po prostu gość, który już teraz obstawia stronnictwo Alicent.
BT: W książkowym pierwowzorze motywacje Larysa tak naprawdę nigdy się nie wyjaśniają… to temat na dłuższą dyskusję, ale może spróbujmy tutaj pokrótce pospekulować.
BT: Wydaje mi się, że w Ogniu i krwi działania Larysa najłatwiej zrozumieć jeśli przyjmie się, że kieruje nim chęć zniszczenia rodu Targaryenów… Ale motywacje, które mogły go do tego skłonić jeszcze nie zaistniały na etapie, który przedstawia ten odcinek. Larysa mógłby też mieć na myśli Daemon mówiąc o tym, że ma przyjaciół w Zielonej Radzie.
D: Moim zdaniem – trochę metodą eliminacji – to mógłby być Larys albo Orwyle. Ale nie wiemy też na ile przekonanie Daemona, że ten przyjaciel jest przyjacielem było prawdziwe.
BT: Myślę, że Daemon sądził, że Larys działa dla niego… ale Larys tak naprawdę chciał zemsty za to, że intrygi i spory w królewskiej dynastii doprowadziły do śmierci jego brata i jego ojca. Zwłaszcza jeśli Larys uważał tak jak Mellos, że to Viserys mógł wydać rozkaz podłożenia ognia w Harrenhal…
D: Ba, niektórzy widzą w nim zielonego jasnowidza.
D: Skomplikowana postać z tego Larysa.
BT: Alicent odbywa też w tym odcinku inną ważną rozmowę…
D: No tak. Po tym jak ser Criston – podczas podróży powrotnej do Królewskiej Przystani – zostaje odtrącony, dobry rycerz po prostu pęka pod naporem pytań. Królewa oczywiście chce wybadać informacje, które przekazał jej Larys, ale będąc osobą niezwykle delikatną i kulturalną nie stawia sprawy wprost. Więc ser Criston myśli, że to jemu stawiane są zarzuty. Prawdę mówiąc od chwili, gdy Larys podpuścił Alicent byłem pewien, że tak to się skończy. Ale jednocześnie uważam, że cały wątek odrzucenia ślubów przez Cole’a, a potem odrzucenia jego miłości przez Rhaenyrę, został poprowadzony w sposób wiarygodny. A późniejsza zdrada rycerza… cóż, jest w jakimś stopniu zrozumiała.
BT: Mnie ta scena zdziwiła… może nie tyle tym, że Cole w ogóle wyjawił tajemnicę co tym, że zrobił to tak szybko… Nie wiem, może to miało pokazać, że wyrzuty sumienia były tak wielkie, że Cole nie mógł tego wytrzymać?
D: Tak, sądzę, że to był właśnie taki przypadek. Cała ta sprawa tak ciążyła ser Cristonowi, że zrzucił to z siebie przy pierwszej okazji, nie próbując stawiać oporu. To swoją drogą często spotykane np. u zabójców, którzy sami nigdy nie oddaliby się w ręce policji, ale potrafią przyznać się do winy podczas przesłuchania, nawet gdy nie zastosowano jeszcze żadnej techniki wywierania nacisku. Niektóre tajemnice są po prostu zbyt ciężkie, by je nieść dalej.
BT: Ale do Essos swoją winę Cole chciał zanieść…
D: To trochę inna sytuacja, to zawsze sobie można zracjonalizować, uwierzyć, że robi się to w imię miłości. Natomiast bycie wyłącznie łóżkową zabawką dla Rhaenyry to było coś, z czym ser Criston po prostu nie mógł dłużej żyć. Jego przyznanie się do winy jest dokładnie tym samym co późniejsza niedoszła próba samobójcza. Facet po prostu pęka pod tym ciężarem.
BT: Do wydarzeń na balu jeszcze wrócimy, i poświęcimy im sporo miejsca, bo ta część odcinka wzbudziła chyba największe zainteresowanie, ale zostając jeszcze przy rozmowach Cole’a z Rhaenyrą i Alicent – ta propozycja, by Rhaenyra uciekła z nim do Essos (która padła też w Ogniu i krwi, przynajmniej według wersji wydarzeń septona Eustace’a) pokazuje chyba, że serialowy Cole nie jest też jakimś kryształowym rycerzem, który tylko raz w chwili słabości złamał przysięgę. Gdyby Rhaenyra się zgodziła na ucieczkę, to Cole może uratowałby samego siebie przed własnymi wyrzutami sumienia (choć mogłoby przecież być zupełnie inaczej), ale ściągnąłby hańbę na osobę, którą – jak twierdzi – kocha ponad wszystko. Po wiekach niewielu poza maesterami pamiętałoby kim dokładnie był gwardzista, który uciekł z księżniczką, ale imię Rhaenyry okryłoby się niesławą na zawsze. A jeśli Cole chciał ratować honor, to mógł przecież poprosić o Mur. Mógł też nie mówić nic i zakończyć związek z Rhaenyrą… ale on chciał, żeby trwał, tylko w taki sposób, który w odczuciu ser Cristona zmniejszy jego winę.
D: No tak, ale chyba nie będzie wielkim spoilerem, jeśli zauważymy, że Taniec smoków to jest taka historia, z której nikt nie wyszedł z twarzą ani czystym sumieniem. Może poza Grzybem 🙂
BT: I może Creganem Starkiem…
D: No, nawet on prawdopodobnie trochę przesadził w kwestii surowości swoich kar. Ale powiedzmy, że trudno tu kibicować komukolwiek z największych graczy. Swoją drogą to zobaczyliśmy też pierwszą rysę na naszej drogiej Alicent, której nie wzruszył za bardzo fakt, że jej mąż wylądował twarzą na glebie. W jakimś sensie jest to zrozumiałe, bo właśnie odkryła, że jej ojciec został pozbawiony stanowiska – według niej – niesprawiedliwie. Tym niemniej pokazuje to, że w królowej zaszła pewna zmiana.
BT: Może w tej chwili uwierzyła, że Viserys naprawdę wkrótce umrze, więc musi zacząć się na to przygotowywać?
D: Niewykluczone. Tym niemniej jej kompletnie beznamiętny wyraz twarzy, to było coś, czego jeszcze nie widzieliśmy.
BT: To zanim przejdziemy do uczty, została nam jeszcze scena z Viserysem, maesterami i Lyonelem…
D: Pijawkowe spa.
BT: Mikstury Orwyle’a chyba przyniosą jednak lepszy rezultat…
D: Raczej tak, bo jak wiemy Viserys jeszcze trochę pożyje. Ale okazję do refleksji na temat swoich rządów miał znakomitą. I – tak już zupełnie bez ironii – bardzo mi się ta scena spodobała. Podobnie jak to bardzo przenikliwe stwierdzenie, że gdyby został w życiu poddany innym próbom, to może okazałby się innym człowiekiem.
BT: Zgoda, ta rozmowa też mi się bardzo podobała. Chociaż akurat ostatnie ujęcie – z zanikającą wśród światła i chmur twarzą Viserysa – nie było najlepsze…
D: Za to dla wielu absolutnie najlepsza była seria scen, które składały się na ucztę przedweselną. I faktycznie, jeśli idzie o dozowanie napięcia to był to majstersztyk.
BT: Tak, napięcie było bardzo dobrze zwiększane… przybycie Daemona, wejście Alicent w zielonej sukni i słowa Harwina o zielonym płomieniu, który wzywa do walki, spór Daemona z ser Geroldem, ujęcia pokazujące Cole’a…
D: Do tego ta muzyka, która potęgowała opresyjność atmosfery, sprawiała, że czuliśmy, iż zaraz coś wybuchnie, tylko nie wiedzieliśmy co. Tutaj ukłony dla Grzyba, który był częścią przygrywającej trupy.
BT: Poza tym skoro to serial osadzony w Westeros, samo to, że odbywa się wesele może dawać podstawy do obaw…
D: Zdecydowanie. Swoją drogą to i tak trochę się wyłgali. Skończyło się tylko na jednym zabitym, czyli faworycie Laenora – ser Joffreyu. Wydaje mi się, że musimy tym wydarzeniom poświęcić dużo uwagi. Bo cała reszta jest jasna – Daemon przyczepia się do Velaryonów, Royce grozi Daemonowi, Alicent demonstruje kolor zielony – wszyscy rozumieją znaczenie tych wydarzeń. Ale wydaje mi się, że powód sprzeczki i zabójstwa budzi kontrowersje.
BT: Mnie najbardziej zastanawia to, jak zostanie wyjaśnione, że Cole po czymś takim nie rozstał się z głową, albo w najlepszym razie nie trafił na Mur…
D: Cóż, moim zdaniem wystarczy słówko od królowej, albo jakiegoś jej stronnika, którzy powiedzą, że zaczął ser Joffrey i już mamy rozwiązanie sytuacji. Ale po kolei. Myślę, że najpierw trzeba wyjaśnić co wstąpiło w ser Cristona. Otóż ja to widzę następująco – facet czuje się zhańbiony i myśli, że lada moment straci głowę. Po czym podchodzi do niego kochanek przyszłego męża Rhaenyry, mówi, że o wszystkim wie (co sugeruje, iż tajemnicę zdradziła księżniczka) i daje do zrozumienia, że wszystko będzie OK, jeśli tylko ser Criston nie będzie próbował robić problemów. Co z punktu widzenia ser Joffreya oznaczało, że wszyscy siedzą cicho i się wzajemnie kryją. Ale dla Cristona oznaczało, że w zasadzie to traci wszelką podmiotowość, swoje resztki honoru i ma usługiwać księżniczce, bo jak nie, to będzie z nim źle. Oczywiście nie było nam dane wysłuchać kontynuacji tej rozmowy, ale możemy się domyślić jak to eskalowało.
BT: Czyli jesteś zdania, że Cole uważał, że to w sumie Rhaenyra przez pośrednika próbuje go zmusić, by wszystko pozostało bez zmian?
D: Dokładnie tak to odczytałem. I wydaje mi się, że jeśli przyjmiemy tą interpretację, to zrozumiała jest nie tylko napaść na ser Joffreya, ale… no powiedzmy, nie spoilerując za bardzo, że również dalsza kariera ser Cristona.
BT: Cóż, motywacje serialowego Cole’a są raczej wiarygodne, ale mam wątpliwości, czy nie byłoby lepiej, gdyby ser Criston zabił ser Joffreya na turnieju, tak jak w OiK… tam nie było jasne, czy Cole zrobił to celowo, więc nie było problemu, by wyjaśnić, czemu nadal pozostał gwardzistą.
D: Zgadzam się. Ale myślę, że uchyli się od odpowiedzialności dzięki kłamstwom i wstawiennictwu Alicent. A przy okazji – bo też zauważyłem, że ten wątek się pojawia w komentarzach – akurat to, że nikt nie powstrzymał ser Cristona mnie nie dziwi. To królewski gwardzista na służbie, który bije jakiegoś drugorzędnego rycerza ze sztyletem. Czyli wykonuje służbowe obowiązki.
BT: Zresztą powstało takie zamieszanie, że nawet gdyby jacyś strażnicy albo pozostali gwardziści próbowali coś zrobić, to i tak szanse powodzenia byłyby nikłe. Może w ogóle spróbujemy przedstawić jaka naszym zdaniem była kolejność wydarzeń i kto się w to wszystko włączył, bo w komentarzach podnoszone są różne wątpliwości?
D: To byłą – skądinąd słusznie – bardzo chaotyczna scena.
BT: Moim zdaniem od chwili, w której rozlega się pierwszy krzyk (czyli pewnie od momentu w którym Cole rzuca się na ser Joffreya) przebieg wypadków jest taki: strażnicy w barwach Targaryenów pilnujący pod drzwiami ruszają do przodu, ale z powodu zamętu nie są w stanie wejść w tłum. Potem kilku strażników schodzi też po schodach z prawej strony sali (patrząc od tronu), ale też za wiele to nie daje. Laenor rzuca się na Cole’a, ale ten zadaje mu cios w twarz, a jakieś osoby chwytają Laenora i rzucają nim o stół (nie wiem czemu, może myślą, że przeszkadza w interwencji gwardii królewskiej). Jedna z tych osób jest ubrana na czerwono, więc możliwe, że to jakiś Lannister, ale to może też być ktoś zupełnie przypadkowy. W tym czasie reszta gwardii stoi pomiędzy tłumem i rodziną królewską nad podwyższeniu. W chaosie Rhaenyra zostaje popchnięta na ziemię. Lord Lyonel, być może widząc ze swojego miejsca lepiej co się dzieje w tłumie, daje sygnał ser Harwinowi, żeby wyciągnął księżniczkę. W normalnej sytuacji ochrona Rhaenyry byłaby zadaniem Cole’a, jej zaprzysiężonego obrońcy. Ser Harwin bije każdego kto wejdzie mu w drogę, w tym zbrojnego w barwach Velaryonów. Paru strażnikom Velaryonów najwyraźniej udało się wejść w tłum (chyba od lewej strony, patrząc od stołu rodziny królewskiej, w każdym razie rodzina Velaryonów siedziała po lewej), może po to, żeby pomóc Laenorowi. A w międzyczasie Daemon gdzieś znika…
D: Sam bym tego lepiej nie opisał. I rzeczywiście zniknięcie Daemona wydawało mi się dziwne. Nawet obejrzałem scenę po raz drugi, żeby sprawdzić, czy nie dostał w łeb i nie leży gdzieś na ziemi. Wydawać by się mogło, że taka bijatyka to dla niego marzenie. No, ale może zwiał, żeby nie było na niego. Albo poszedł zebrać Złote Płaszcze. Tak czy siak było to trochę dziwne.
BT: Też oglądałem to parę razy, ale nie mam pojęcia, gdzie się podział Daemon. Za jednym razem miałem wrażenie, że na chwilę przed rozpoczęciem bijatyki w tle za Daemonem przemknął ser Gerold Royce, ale to chyba tylko złudzenie.
D: Oczywiście scena jest poprowadzona tak, że można się było spodziewać, iż awantura zacznie się wokół Daemona. Albo w związku z prawie-że-pocałunkiem, albo właśnie jakimś sztyletem pod żebro od Royce’ów. Więc nie dziwię się, że można tam było dostrzec ser Gerolda oczami wyobraźni. No, ale wszystko potoczyło się inaczej. I ser Criston, którego pewnie nikt jeszcze nie zdołał solidnie o wszystko wypytać, wylądował w bożym gaju.
BT: Kilka osób w komentarzach było zdania, że to dość dziwne, że Cole’a nikt nie zatrzymał… i muszę się z nimi zgodzić. Nawet gdyby Cole od razu podał jakieś w miarę wiarygodne wyjaśnienie (np. Lonmouth zaatakował Rhaenyrę albo Laenora, a on próbował go powstrzymać i go poniosło), to raczej i tak choćby lord dowódca, ser Harrold Westerling, powinien mieć do niego sporo pytań… poza tym nie wiem, czy Cole w takim stanie potrafiłby wymyślić jakiekolwiek wytłumaczenie, w które ktokolwiek mógłby uwierzyć (potem z Alicent mogliby opracować coś sensowniejszego). Na dodatek Cole uderzył też pięścią przyszłego księcia małżonka…
D: Jest tylko jedno logiczne wyjaśnienie. Ślub i próba samobójstwa mają miejsce dosłownie bezpośrednio po zdarzeniu z sali tronowej. Wyobrażam sobie, że ser Criston po prostu wyszedł i od razu poszedł się zabić. A jedyną osobą, która wyszła natychmiast za nim była królowa.
BT: Inaczej nie umiem tego wyjaśnić… dlatego byłoby lepiej, gdyby Cole i Lonmouth starli się na turnieju. Wówczas nawet ta scena w bożym gaju mogłaby się odbyć tak samo, ale byłaby bardziej wiarygodna (jeśli uznano, że Cole zabił Lonmoutha przez przypadek, to nie ma powodu, by go zatrzymywać). Może ta zmiana wynika po prostu z tego, że twórcy serialu chcieli mieć nawiązanie do Krwawych Godów jako mocny akcent na zakończenie pierwszej połowy sezonu? Cóż, wolałbym żeby dla nawet najmocniejszych akcentów nie poświęcano sensu wydarzeń…
D: Tak jak wspominałem wcześniej – też chciałbym zobaczyć kolejny turniej, ale jestem w stanie “kupić” tę opowieść o urażonym rycerzu, który popełnia zbrodnię, a następnie idzie ze sobą skończyć. No i wszystko zostało spięte śliczną klamrą. Ślub na smutno, Viserys upada na ziemię, a szczur chłepcze świeżo rozlaną krew.
BT: Ta scena, faktycznie bardzo przejmująca, mogłaby rozegrać się tak samo gdyby Cole uśmiercił Lonmoutha w pojedynku… Ale cóż, mam nadzieję, że w kolejnym odcinku zostanie podane jakieś w miarę wiarygodne wyjaśnienie sytuacji ser Cristona. Poza tym zgodzę się, że odcinek był bardzo dobry… Gdyby tylko wątek Cole’a i Lonmoutha zakończył się inaczej…
D: Wiesz, przyszło mi jeszcze coś do głowy. Skoro poruszamy temat bezkarności Cole’a. Jak myślisz, czy Corlys Velaryon będzie chciał przeprowadzić śledztwo w sprawie tych wydarzeń, czy uzna, że lepiej zostawić to w spokoju i cieszyć się, że pewien problem sam się rozwiązał?
BT: Myślę, że Corlys nie będzie próbował podważać oficjalnej wersji… jak tylko jakaś się pojawi.
D: Otóż to. Po co sobie robić dodatkowy kłopot i wzniecać plotki… Zresztą może następny odcinek dostarczy jakichś odpowiedzi co do następstw ślubu.
BT: Tak ot(t)o dotarliśmy do połowy sezonu… i wieloletniego przeskoku akcji.
D: Swoją drogą ciekawi mnie jak to zostanie przeprowadzone. Czy serial spróbuje jeszcze w następnym odcinku na chwilę pokazać nam młodsze wersje Alicent i Rhaenyry, czy od razu, jak gdyby nigdy nic, poznamy nowe aktorki? Wspominam o tym, bo panie odtwarzające rolę królowej są do siebie podobne, ale w przypadku księżniczki… nie do końca.
BT: Myślę, że szósty odcinek zacznie się od razu po przeskoku… Co do zwiastuna kolejnego odcinka – spora jego część jest poświęcona po prostu na pokazywanie starszych wersji postaci… poza księżniczką i królową mamy tam też króla Viserysa i lorda Stronga…
BT: W ich przypadku aktorzy się nie zmieniają, ale zostaną odpowiednio ucharakteryzowani. Cole i Daemon zostają bez zmian. Nowy aktor gra oczywiście Aegona.
BT: Wprowadzeni zostaną też synowie Rhaenyry… najstarszy Jacaerys (Jace) i jego brat Lucerys (Luke). Pojawia się też najmłodszy, Joffrey. No właśnie… jeśli Cole zrzuci winę za zajście na balu na Joffreya Lonmoutha, to jak zostanie wytłumaczone, że Laenor i Rhaenyra nazywali na jego część dziecko?
D: Cóż, pamiętajmy, że jednak to król będzie miał decydujące zdanie w kwestii Cole’a. A Joffrey “Velaryon” – cóż, to dopiero trzecie dziecko. Laenor chyba chciał tym imieniem nazwać pierwszego syna, ale Rhaenyra się nie zgodziła.
BT: Pojawia się też Baela Targaryen, starsza z córek Daemona i Laeny… ale smok, który leci obok Caraxes w tym ujęciu to nie jej Księżycowa Tancerka, tylko raczej Vhagar Laeny… Wygląda też na to, że już wkrótce przyjdzie na świat Rhaena… która w OiK jest bliźniaczką Baeli, ale w serialu zostało to zmienione.
D: Namnożyło nam się tych Targaryenów i smoków. A co do samego odcinka, to wydaje mi się, że będziemy mieć w nim dwa główne wątki. Pierwszym są Stopnie – bo trzeba przypomnieć, że temat nie wygasł, a w okresie Tańca Smoków wróci ze wzmożoną siłą. W końcu będziemy mieć bitwę w Gardzieli. No i drugi wątek, czyli Strongowie. Chociaż nie przypuszczam, aby incydent z Aemondem miał mieć miejsce już w tym odcinku.
BT: Myślę, że będzie w siódmym, który będzie nosił tytuł Driftmark. To może zastanówmy się, co może się znaleźć w pozostałych odcinkach…
BT: Odcinek ósmy to pewnie komplikacje związane z dziedziczeniem po lordzie Corlysie w sytuacji, w której będzie się wydawało, że wkrótce umrze (choć oczywiście będzie inaczej).
D: Mhm, to ma sens. A odcinek dziewiąty zapewne zakończy się z królem na łożu śmierci, przesuwając wybuch jeszcze nie tyle wojny, co rywalizacji o sukcesję na odcinek dziesiąty.
BT: Czyli w dziesiątym pewnie zobaczymy przywiezienie Rhaenyrze korony przez gwardzistę, który uciekł z Królewskiej Przystani, dwie koronacje i może pozyskiwanie sojuszników i gromadzenie sił… Jak myślisz, czy jeszcze w tym sezonie dojdzie do starcia Lucerysa z Aemondem na niebie nad Końcem Burzy?
D: Tak, wydaje mi się, że to idealne zakończenie. Śmierć Lucerysa jako finał demonstrujący, że już nie będzie żadnych zahamowań (oczywiście Twaróg i Jucha potem udowodnią, że jest gorzej, niż myśleliśmy).
D: Ale wracając na chwilę do następnego odcinka. Uderzyło mnie to, że Aegon wygląda trochę nieprzyjemnie. Ma typ twarzy, w którą aż chciałoby się wydzielić piąchą. Z kolei dzieci Rhaenyry to raczej słodziaki. Ale ufam, że to tylko przypadek, a nie jakaś próba przeciągnięcia naszych sympatii na stronę Czarnych.
BT: W zwiastunie pojawia się też Mała Rada… namiestnikiem nadal jest lord Strong, a lordem dowódcą ser Harrold. Starszym nad monetą wciąż jest lord Lyman Beesbury, a starszym nad okrętami ser Tyland (to chyba on zwraca uwagę na Stopnie). Jest też Orwyle… jedyną zupełnie nową postacią w Radzie jest więc Jasper Wylde, starszy nad prawami (siedzi po tej stronie co Lyonel naprzeciwko Lymana).
D: Lyonel zapewne straci swoją pozycję w tym odcinku. Tak samo jak Harwin.
BT: W OiK Strongowie zginęli po incydencie z Aemondem i Lucerysem. Bo chyba wtedy Viserys w pełni uświadomił sobie, jak niebezpieczne są pogłoski o tym, że trzej Velaryonowie wcale nie są synami Laenora…
D: Wiesz, ja opieram się głównie o narracji z offu, która mówi o tym jakim zagrożeniem są dzieci, o tym, że ojcowie odpowiadają za czyny synów, itd… Po prostu pasuje mi to do usunięcia Harwina i późniejszego pożaru. Zresztą za usunięciem Harwina przemawia jeszcze jedna rzecz z tego zwiastuna. Harwin bije ser Cristona.
BT: Cóż, za kilka dni wszystko stanie się jasne.
D: No, ja w każdym razie nie mogę się doczekać. Bo druga połowa sezonu zapowiada się na jeszcze bardziej obfitującą w dramatyczne wydarzenia niż pierwsza.
Szkoda, ale pewnie dyskusja prowadzona pod 4 odcinkiem przeniesie się tutaj.
Chwaliliscie serial za to, ze nie mowi wprost co sie dzieje… a ja sie juz gubie wlasnie. O co biegalo z tym atakiem na uczcie?
Podpinam sie pod pytanie.
Dodaje:
-Co z tą chronologią? Leana jest nagle dorosła a Renhyre nadal gra mloda aktorka w tym samym czasie Alicent nadal trzyma niemowlę. To ten pierworodny? Czy to jakiś kolejny potomek?
-Czy bialy plaszcz Cole nie byl czasem lotrem? A tu taki honorowy…
-Alicent szybko ewoluowała z mimozy w zawzięta babe, wystarczyla inna kiecka. I dwa slowa od ojca. Czemu tego zdania o wojnie nie powiedział królowi? (Tego ze jego córka bedzie chciala/musiała zabic brata)
– Czy nowy namiestnik jest w zmowie z Valeryonem?
– Daemonn – juz nie książę łotrzyk tylko książę morderca?
Co do Alicent to wydaje mi się że dwie sprawy- po pierwsze tak jak piszesz rozmowa z ojcem, po której jeszcze wierzyła w przewagę przyjaźni nad interesami w relacjach z Rhaenyrą, ale kluczowa była rozmowa z Colem która nie zostawiła złudzeń – przyjaciółka oszukała ją prosto w oczy, przysięgając na swoją matkę że jest dziewicą. Alicent zrozumiała, że nie może jej ufać i musi grać swoją partię. Fakt, że jak już to zrozumiała to zaczęła działać z grubej rury.
Co do uczty, to chyba bez spisków i po prostu bójka kochanków ?
Ja również kupuje przemianę Alicent. Niby co się miało jeszcze wydarzyć, zanim zrozumiała, że musi grać w grę?
– ojca wywalili z etatu… ba! na odchodne powiedział wprost, że życie jej i dzieci jest zagrożone oraz podał imię i nazwisko przyszłego mordercy
– Doceniam tez wkład pana koślawa noga. Pięknie zasiał ziarenko niepewności, które…
– … doprowadza do rozmowy z jakże szlachetnym członkiem białej gwardii, która potwierdza, że jej przyjaciółka jest kłamczuchą
gdyby nie zaczęła działać, wtedy byłby to dziwne
A mnie się tak coś zdaje że Rhaenyra przysięgała że nie spoległa z Daemonem, a nie że jest dziewicą. Trzebaby wrócić do tamtej rozmowy.
Może wcale nie kłamała tylko skrzętnie mijała się z jednoznaczną odpowiedzią i tym samym, z kłamstwem
z perspektywy Alicent, to nie ma znaczenia, bo czy zataila prawde, czy zagrala połslowkami, czy naciagnela fakty, to liczy sie efekt -> Alicent wie, ze nie moze jej ufac + ojciec stracił etat na skutek machlojek
chyba ze nagla Rhaenyra powie:
„ale ja nie mówiłam, że jestem dziewica, mówiłam, ze TYLKO Daemon nie dokonal penetracji, to cos jak wiesz jakbym byla w wielkim budynku, tylko na parterze ale nie zwiedzila do konca, jakby zamoczyla stope w basenie”
„aha to spoko, kamien z serca, znowu Ci ufam, jakiś browar?”
Ale może to świadczyć o tym, że księżniczka nie tyle jest kłamczuchem co „dyplomatką”. A Alicent naiwną pannicą, która w końcu dojrzeje
Niemowlę to drugie dziecko, córka Haelena. Aegon, którego urodziny widzieliśmy przy polowaniu jest już starszy.
Co do uczty, to tutaj bardzo mocno pojawia się teoria o tym, że Daemon w zmowie z Harwinem/ Strongami może być w to zamieszany. Po 1, Daemon rusza do Rhaenyry akurat w momencie, gdy ser Joffrey i Laenor chcieli wyjść, w momencie, gdy wybuchają walki Daemon nagle się zmywa.
HBO ewidentnie miesza Daemona we wszystkie przekręty, tak jak np. zabójstwo jego żony- w książkach były to jedynie teorie, ponieważ Daemon przebywał wtedy na Stopniach, dlatego nie zdziwię się jeżeli chcą wprowadzić jakieś powiązania między śmiercią ser Joffreya, a Daemonem. Motywy? Daemon jest popaprańcem, być może chciał w ten sposób uprzykrzyć życie Laenorowi, być może nie chciał, aby Rhaenyra była do końca z nim szczęśliwa, i don’t know, ale widzę tutaj furtkę na tę teorię.
Tzn Deamon jest popaprańcem ale wydaje mi się że to pierwszy burdel bez jego ingerencji. Moim zdaniem pokazują Harwina blisko żeby widzowie się z nim obyli z wiadomych celów. Po prost Sir Cryspin miał meltdown. Nawet nie wiem co miałoby się wydarzyć żeby do tej bójki trafił pan białorycerz
Też nie sądzę, żeby Daemon miał z tą akcją coś wspólnego. Po prostu droczyli się z Rhaenyrą jak zwykle, a awantura wybuchła wyłącznie z inicjatywy tego gnoja Cole’a. Zaczynam się zastanawiać czy ten facet ma równo pod sufitem?
Cola łatwo wyprowadzić z równowagi i jest jak chorągiewka, ale spójrzmy prawdzie w oczy rudy pchał się w gips.
To prawda, tym gadaniem dupek ewidentnie szukał guza. Jak można podejść do wielkiego zbira z mordem w oczach i gadać mu takie rzeczy? Czy te przydupasy zawsze muszą być takie głupie? Jednak Cole’a to nie usprawiedliwia. Takich typków po prostu się wyprowadza gdzieś w chłodne miejsce, żeby wytrzeźwieli, a nie wybija im się mózg uszami. I to królewskiej na uczcie zaręczynowej. Gwardzista. Albo tam chodziło o coś więcej (rycerzyk miał sztylet), albo Cole naprawdę ma coś z deklem.
Pół żartem pół serio, ale od samego początku rudy był taki pewny siebie a w zasadzie przecież był nikim i nikt poza kochaniem za nim nie będzie płakać. W ogóle młodzież zachowuje się beznadziejnie. Taki wielki sekret a ukrywają go tak żeby wszyscy o tym wiedzieli jeszcze z głupkowatym uśmiechem na ustach.
Z tego co pamiętam, to w książkach też to była tajemnica poliszynela.
W książkach były tylko podejrzenia, wynikające z faktu, że dzieci Rhaenyry nie są podobne do Laenora oraz jego domniemanych gejowskich skłonności. Nie było mowy o żadnym „układzie” i nie szeptano o nim po kątach z głupawym uśmieszkiem. Kuzyni Velaryonów stracili języki za coś takiego. 🙂
Pytanie, jak w serialu rozwiążą problem tych domysłów odnośnie ojcostwa dzieciaków Rhaenyry, skoro nie będą mulaciątkami….
Gen smoka ponad DNA?
Twórcy serialu sami sobie te problemy na głowę ściągnęli
No chyba, że odpuszczą sobie takie niuanse.
A szkoda.
Nie rozwiążą. Pojadą po bandzie, jak z Cristonem Cole’m i zamordowaniem żony przez Daemona. To, co w książce jest tylko niuansem, pogłoską, tutaj po prostacku wywala się na wierzch.
Leanor ma już na tyle jasną cerę (w stosunku do ojca), że spokojnie po ich potencjalnych dzieciach mogłoby dziedzictwa Valerionów nie być widać.
To też prawda.
Tylko kłóci się to wewnętrznie z tym jak wyglądają dzieci Daemona i Leną.
A wiadomo już jak będą wyglądać?
Fotki już były w sieci od poniedziałku. Ich dzieci i Silne dzieci Rhaenyry to chyba ostateczny dowód na to skąd pochodzą mali Velaryonowie. Zresztą tak jak i w książkach.
Domyślam się, że też są Mulatami (można dziś tak powiedzieć?)?
Tak i chyba tak.
Ale dlaczego kłóci się wewnętrznie, nie rozumiem? Leanor jest podobniejszy do matki, Leana do ojca. W naszym świecie rodzą się bliźniaki z par mieszanych rasowo o różnej cerze, a wy się czepiacie logiki genetyki westerowskiej, z którą jak wiadomo zawsze było różnie w zależności od tego czego akurat potrzebował Martin.
I dla ścisłości: ja jestem pewna, że to będą dzieci Stronga, a serial w przeciwieństwie do Kroniki nie może w takiej materii operować wątpliwościami (a przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam, by wypadło to naturalnie) i na pewno argument, że nie przypominają Valeryonów będzie podnoszony. Po prostu uważam, że zważywszy na stosunkowo jasną cerę Leanora jest on do obalenia.
Warto by jeszcze zaznaczyć, że książkowa babka chłopców – Rhaenys – była brunetką. To tylko w serialu dali jej srebrne włosy Targaryenów. Również matka Rhaenyry pochodziła z Arrynów, więc różnie mogło być z tą urodą. Ludzie nie byli przecież idiotami. Jakieś podstawy, żeby utrzymywać, iż to dzieci Laenora, musiały być.
W serialu mamy 5 dzieci z małżeństw Targaryenów i Velaryonów. 3 jest czarnymi białasami. 2 jest mulatami 🙂
Argument wystarczający, by Aemonda oko zawyżyło jak silne są te dzieci 😛
Nie bardzo widzę w jaki sposób Daemon miałby być zamieszany w śmierć Lonmoutha. Raczej nie powiedział do Cole’a: „hej, zabawnie by było, gdybyś zabił tego gościa, co ty na to?” „jasne, stary, nie ma problemu”, odparł zapewne ser Criston. Daemon zaraz przed tym zamieszaniem był przy Rhaenyrze, z ewidentnym zamiarem pocałowania jej, co zresztą widzimy z perspektywy króla, jeśli już to Cole pokrzyżował mu plany, bo wszyscy na sali wpadli w panikę.
Poza tym Daemon i Criston Cole od czasów turnieju ewidentnie się nie lubią. Niczego razem by nie organizowali.
Ogólnie odcinek mi się podobał z wyjątkiem pierwszej sceny, tej ze śmiercią Lady Runestone.
Wydarzenia z końcówki odcinka także zostawiają wiele do życzenia. Co, za przeproszeniem, ten Criston odjebał? Jeszcze chwilę wcześniej pieprzył o honorze a na końcu zatłukł człowieka z zimną krwią? Jak oni mają zamiar wyjaśnić to, że w takiej sytuacji zachowa biały płaszcz? Chyba, że w tym tłumie wydarzyło się coś jeszcze…
Razi mnie tez niekonsekwencja w wieku postaci. 2 odcinki temu, czyli ok 3-4 lata temu Laena była małą dziewczynką a teraz pokazali nam dorosłą kobietę przy której Rhaenyra wygląda jak małe dziecko
No strasznie wiele tych niescislosci… a w ogole to ten tlum wojakow co tam robil? Poczatkowo wygladalo jak gdyby mieli kogos uprowadzic. I ten Daemon obsciskujacy sie z Rejnira na samym srodku lol
Gosc prosil o litosc krolowa xD Po czym na jej oczach bestialsko zatlukl randomowa osobe xD LOGIKA SERIALU poraza
Dla mnie ten odcinek to taka betoniarka, wrzucili do niego wszystkie składniki, nie patrząc na proporcje i włączyli, kto wie co z tego wyjdzie. Jak wyżej, jedni rosną a drudzy nie. Kilka lat minęło to pokazali by Aegona bo chyba to nie ten brzdąc? Rozumiem że Daemon zaparkował smoka za górka, a bez smoka to koń się uśmiał i aż uszkodził swoją właścicielkę która słynęła z umiejętności jazdy, no jak zawsze w takim przypadku osoba ważna jest sama. Rozmowa Księżniczki z Colem akurat na statku, tam nikt nie będzie widzial i słyszał? Alicent też szybka metamorfoza,trochę mi brakuje takiej gry i trygsmi żeby wyczuć ktovz kim gra i jakimi kartami. Strongowie się pojawiają ale dla kogo grają? Dla siebie czy z kimś? Z Viserysa zrobili taka ciamajde bez charakteru aż dziwne że tyle na tronie zasiada będąc taki nijaki. To zamieszanie i mordobicie na weselu to aż w oczy kuje, gwardziści nie pilnują rodziny królewskiej, Cole tak się łatwo daje sprowokować? Chloptas Młodego Valyriona taki bezczelny bo nie mamy pokazane że ktoś mu to mógł zasugerować, a najlepsze że na tych salach w zamku dziwne jest przyzwolenie na takie mordowanie czy to w obliczu rodziny królewskiej czy samego króla. Nie wiem czy nie pomieszalem ale tam Daemon się zwraca do Lamignata a później dopiero on zabiera księżniczkę na gest Ojca więc jestem trochę tym zmieszany bo się zgubiłem w tym haosie. Spodziewałem się że przyspiesza, wątki pozmieniała jednak zaskoczył mnie ten odcinek. A wam jak się podobał?
https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_1663599370rMnCBfzbuQR7U3SFqzyT5b.jpg
ha! dobre! serio uśmiałem się, mina tego chłopaka świetnie pasuje do mema
Viserysa nie szanuje już nikt – Corlys siedzi na stołku i czeka na króla, Deamon miał nie wracać, a wrócił i dostał swoje krzesło przy stole, Rhaenyra ma na niego wyjebane i planuje już ucieczkę z Deamonem. Lannister nawala suche żarty i punche. Strongowie wchodzą do gry i mieszają (ciekawe czy wszyscy do jednej bramki), doszła do tego Alicent. Król jest nagi, miałem wrażenie że chłop umarł cztery razy w tym odcinku (zasnął w siedzisku, upadł po po wyjściu z powozu, na uczcie weselnej, na samych zaślubinach).
Zmiana wieku Rhaenyry odbyła się w sposób zidiociały, rozumiem że chcieli pokazać Rhaenyre i Alicent jak kumpele. Ok nie ma problemu. Nakreśle jak to się odbyło w serialu, osobiście pierwsze co mi się nasuwa jak to zrobić to cofnąć licznik Rhaenyrze o 7 lat (o tyle jest starsza w pierwszym odcinku do swojego realnego wieku, czyli śmierć Aemmy 105AC). Rhaenyra urodziła się w 97 AC więc 90 AC i cofnąć trochę licznik matce żeby była płodna chociaż do tego czasu. I koniec. Job DONE
Ale nie zróbmy inaczej przenieśmy pierwszy odcinek ze 105 do 112, postarzajac Rhaenyre a niektórych przenosząc w czasie i zostawiając ich w tym wieku w którym byli w 105 🙂
Dlatego mamy takie dziwne potworki typu, wygląd Leanora czy Laeny się zmieniają a Rhaenyry nie.
Król ma zaawansowaną gangrenę i co chwilę pokazują w 5 odcinku, że ledwie zipie, a jednak w kolejnym odcinku mimo przeskoku czasowego o 10 lat nadal żyje i jest uśmiechnięty na widok dorosłego już syna Aegona. Mogli te jego zasłabnięcia pokazać dopiero w 6 odcinku.
Myślę, że życie króla przedłużą te ziółka, o których wspominał młody Maester. O ile oczywiście stary dopuści go do leczenia.
książkowy VIserys -> król uwielbiany przez poddanych, który zapewnił dobrobyt i dostatek, zręcznie unikając eskalacji konfliktów
serialowy król -> tak jak piszesz, ciapciuś, byle Lannister robi sobie z niego żarty
Nie no dobrze go Pokazują my widzimy jego nieudolność wobec ludzi którzy go otaczają czyli szlachty a Dla prostaczków był świetnym królem brak wojen rozwój Handlu itd. Wiek Rheanyry to też jest sprawa dziwna i teraz może nagnę logikę ale Ogień i krew są tak jakby spisane przez Maesterów a ci jak wszyscy kronikarze mogą się pomylić co do dat + samo to że serial tak jakby rozbudowuje tę kronikę bo daje nam historię a nie tylko suche fakty z jednego ze spojrzeń tamtejszych kronikarzy
Odcinek sponsorowany przez literkę „s” jak sukinsyn. A konkretnie dwóch.
Szkoda, że tak potraktowali Daemona. Jako narwany szaleniec był nawet sympatyczny, z mordercą żony nie chcę mieć nic do czynienia. :/ W książce jego udział chyba nawet nie był zasugerowany, nie wiem po cholerę tutaj poszli na całość? Cóż, w takim razie serialowy Daemon zasłużył na to, co go potem spotkało ze strony swoich kobiet (chyba że znowu coś pozmieniają). Karma wraca, jak wiadomo.
Drugi sukinsyn najpierw zdradza przysięgę, króla i swoją służbę. Potem okazuje się, że zwykły romans już go nie satysfakcjonuje i wyjeżdża do księżniczki z kompletnie idiotyczną propozycją, żeby wypięła się na ojca i obowiązek wobec państwa oraz rodu, poślubiła go i uciekła z nim w Bieszczady. A gdy ta delikatnie studzi jego zapały, pruje się przed królową. Nie zapomniawszy oczywiście zwalić całej winy na szesnastoletnią „kochankę”. Na koniec urządza idiotyczną burdę na weselu, której sens nawet dla mnie jest dość niejasny. Jednak mamy swojego człowieka, Val. 🙂 Może trochę inną drogą, ale chyba zostanie tym, czym był w książce.
wiesz co Viserys mial na ręku, gdy leżał w wodzie? zwrócił ktoś uwagę? wyglądało okropnie
Przy zaawansowanej gangrenie masz zgorzel gazowy. Grozi wtedy amputacja kończyny, a nawet śmierć, gdy będziesz miał na tułowiu.
Nie wiem, prawdę mówiąc. Nadia podrzuciła jakiś wywiad, w którym aktor grający Viserysa twierdzi, że to trąd. Ale to się kupy nie trzyma. Raz, że w świecie Martina nie ma czegoś takiego jak trąd, dwa że wtedy całkiem inne byłoby leczenie i środki bezpieczeństwa. najwięcej sensu ma to co pisze kolega Paweł. To by się z grubsza trzymało wersji książkowej. Rhaenyra po przeprowadzce na Smoczą Skałę przysłała Viserysowi maestera Gerardysa, który amputował królowi część palców dłoni i wyleczył go w ten sposób. Może tak właśnie będzie.
Ser Criston Cole zrobił tą całą burdę na weselu z powodu tego że targa nim poczucie winny iż zbrukał swój honor, W scenie na statku jak wracają od Corlysa to mówi do Rheanyry że honor to jedyne co ma i żeby go uratować to jego zdaniem jedyne wyjście to z nią uciec i ja poślubić ( niestety idiotyczna propozycja).Potem jak Alicent go przepytuje to jak sie przyznaje pomio że historia nie dotyczyła jego to prosi o ścięcie aby zachować Honor i gdy na weselu Joffrey do niego podchodzi i mówi mu że w sumie to mają spoko układ i generalnie to on jest takim rycerzem co mu to odpowiada i porównuje go pośrednio do siebie to Criston ma wtedy takie no niżej nie mogłeś upaść chłopie i jak sobie tak stoi i stróżuje to pewnie o tym myślał i wybuchł.
„honor to jedyne co ma i żeby go uratować to jego zdaniem jedyne wyjście to z nią uciec i ja poślubić”
Aha, czyli według niego jedynym sposobem na uratowanie honoru, jest już nie tylko złamanie zasad i romans z ochranianym członkiem rodziny królewskiej, ale po prostu porzucenie służby, de facto uprowadzenie księżniczki, mezalians i pozostawienie królestwa bez następcy? Swoiste poczucie honoru. 🙂 A nie pomyślał, że może jednak bardziej honorowo byłoby powiedzieć o wszystkim swojemu lordowi dowódcy? Lub w ostateczności przywdziać czerń?
No przeciez te dialogi/monologi w serialu są IDIOTYCZNE. Dlatego sie przysadzilem wczesniej, ze Dael i spolka chwalą ten serial nawet za fatalne aspekty i wygląda to jak akcja promocyjna…
Z tym morderstwem to chyba mają na myśli pokazanie kto będzie z kim trzymał i wprowadzają animozje. A pewnie w następnym odcinku nam wszystko wytłumaczą tak jak na początku tego to zrobili 😜🤣
No tak, animozje, ale w wojnie Dolina poparła Rhaenyrę, więc i de facto Daemona.
Tu się Royce sadzi i widać że coś między nimi będzie a jak tovpolaza to się dowiemy później
Oj, proszę tak ostro ser Cola nie oceniać. Ewidentnie został przymuszony przez targaryenównę na początku – zabrała mu w końcu hełm i nie chciała oddać. Co biedak miał zrobić? Jeden za taki hełm dałby się posiekać, a on…
Co zaś do Daemona – po pierwsze, to nie mamy dowodów na to, że zamordował żonę. Patrzył tylko na konia, a potem ona spadła. Potem widzimy też, że bierze kamień, ale nie wiemy co się stało dalej. Pamiętajcie, że są tacy, którzy również uważają, że Stannis przeżył bitwę pod murami Winterfell.
Swoją drogą – ta żona faktycznie nie była zbyt sympatyczna…
Nie była znowu taka zła. Trochę chłopczyca, ale babki z Północy i Doliny już takie są. Zresztą niektórzy to lubią. Brzydka nie była. A czy sympatyczna? Nazywał ją suką, zostawiał, zdradzał, poniżał. Miała mu się na szyję rzucić? Za to jej majątek bardzo mu się podobał i nie zapomniał się o niego upomnieć. Na szczęście poznali się tam na nim i pognali do diabła.
Dla kuzyna też nie była szczególnie sympatyczna
Może najpierw pochwały:
– stroje, fryzury, zbroje etc ( standardowo)
– bardzo ładne ujęcia przestrzeni otwartej( pierwsza scena) oraz przestrzeni zamkniętej (podczas uczty)
– dobrze zmontowana scena tańców + dobrana odpowiednia muzyka, czułem pewnego rodzaju niepokój, czułem, że coś wisi w powietrzu
– łamignat łamiący gnaty, podobało mi się, że robił to z taką lekkością, jakby od niechcenia
– gryzoń, żywiący się resztkami całuśnego rycerzyka
– maniera, sposób poruszania się Deamona, koleś siadając do stołu pokazał więcej aktorstwa niż 4 odcinki pierścieni władzy
– piękna, majestatyczna sala balowa, miło było patrzeć
Jak widać podobają mi się wysokiej jakości technikalia oraz pomysłu na poszczególne sceny / ujęcia.
Co na minus:
Z białego rycerza karierowicza, kierującego się po prostu złotem / zaszczytami / władzą, twórcy próbują zrobić jakiegoś romantyka. Ok. Rozumiem pomysł. Rozumiem, że zapragnęli rozwinąć postać. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby przy tym nie zrobili z niego kretyna.
Jakkolwiek nie lubię zdrajców, albo niewdzięczników tak ich motywacje wydają mi się wiarygodne. Nie mogę za to uwierzyć, że koleś z jakiegoś zadupia, po seksie z przyszłą królową proponuje jej ucieczkę do ciepłych krajów…
Rozwinięcie postaci uważam, za nietrafione i grubymi nićmi szyte.
Aha, zapomniałem, że facetom przeszkadza beztroski seks z atrakcyjnymi kobietami. Gdy się spotykamy przy wódce, to ciągle żalimy się sobie nawzajem, że znowu musimy iść i tylko się „seksić” bez przytulasków „po”…
Czarna rodzinka Węża morskiego. Ku mojemu zdziwieniu oni przeszkadzają mi bardziej niżeli wszystkie głupoty z pierścieni władzy. Dlaczego? W amazońskiej kupie bzdur, wszystko jest tak tandetne i bezsensowne, że równie dobrze ten czarny stary Hobbit mógłby mieć romans z Galadriela, która urodziłaby mu Toma Bombadila i nic by to nie zmieniło, niczego nie ujęło nowego podejściu do Tolkiena😊 Tutaj z kolei, gdzie rzeczywiście zadbano o warstwę wizualną, czarna rodzina okrutnie się gryzie z otoczeniem, psując odbiór.
Nie wiemy ( przynajmniej ja nie wiem) o co poszło bójkowiczom, ale tak czy siak, nie rozumiem braku konsekwencji. Mamy wielką ucztę i dochodzi do morderstwa, po czym koleś, ot tak sobie wychodzi??
Co do ser Cristone’a Cole’a, to w książkach zostało zasugerowane, że
a) to on odrzucił Rhaenyrę
b) Rhaenyra odrzuciła jego
Twórcy po prostu wybrali opcję b.
Wybrali b, ale w książka nie wiadomo czy ze sobą spali, ona mogła go odrzucić przed skonsumowaniem, a jest pewna różnica w wyznaniu miłości a jej uprawianiu.
Za tą sytuacje oboje są winni, on za swoją naiwność, pytanie jest jakie konsekwencje mogły go czekać po odmówieniu Rhaenyrze? A ona za totalnie olanie typa który jej tłumaczył co dla niego oznacza biały płaszcz i jest na jej łasce. Była chcica to się to zrobiło, mimo to że to jest świat quasi średniowieczny konsekwencje tego seksu były dużo większe u Sir Cryspina niż u dziedziczki, stawiam sporo dublonów że i tak znaleźli by się lordowie, nawet znakomitych rodów żeby zostać królem consortem.
Tak, ich seks był oczywiście plotką.
Co do tego co by się stało gdyby odmówił, to tylko i wyłącznie kwestia Rhaenyry. Mogłaby z jednej strony wkręcić go w jakieś oszczerstwa za co zostałby- kto wie, być może nawet zamordowany, albo mogłaby to przemilczeć. Słowo przeciw słowu, w tej sytuacji słowo Rhaenyry miałoby większe znaczenie.
Co do ostatniego- jej imię zostałoby mocno nadszarpnięte, technicznie rzecz biorąc tak, znaleźli by się lordowie, którzy chcieliby zostać królewskimi małżonkami, być może nawet wysoko postawieni lordowie( jestem pewna, ze nie byliby to Velaryonowie), ale jej imię zostałoby na tyle mocno nadszarpnięte, że na stronę „zielonych” przeszłaby znaczna liczba osób i księżniczka miałaby marne szanse na odzyskanie tronu.
„pytanie jest jakie konsekwencje mogły go czekać po odmówieniu Rhaenyrze?”
A co mu niby miało grozić? Był jej strażnikiem, nie niewolnikiem. Pamiętasz, jak kiedyś w książce Jaime Lannister tłumaczył któremuś nowemu gwardziście, jak ten ma traktować rozkazy Tommena: jak każe ci osiodłać konia – zrób to. Jak każe ci tego konia zabić – przyjdź do mnie.
No ale tommen mial 8 lat nie 18.
W serialu ma chyba 16. Zresztą to nieistotne. Gwardia Królewska jest od zapewnienia rodzinie królewskiej bezpieczeństwa. Nie od pieprzenia jej, bicia nielubianych narzeczonych i skakania po pizzę.
Jednak odmawianie komuś, kto ma władzę absolutną, jest bardzo ryzykowne. Nigdy nie wiesz, czy ta osoba nie wykorzysta jej, żeby się zemścić za odrzucenie polecenia. Rhaenyra by to pewnie zniosła, ale taka Cersei…
No, ale bez przesady, Rhaenyra w tym czasie nie miała żadnej władzy, nie mówiąc już o absolutnej. Jest nastolatką i nawet, żeby wyjść na miasto musi wymykać się w tajemnicy przed ojcem. Criston odwróciłby się na pięcie, zameldował o wszystkim lordowi dowódcy, ten poszedłby do namiestnika, albo bezpośrednio do króla i skończyłoby się na gigantycznym wstydzie dla młodej. Tak by zrobił człowiek odpowiedzialny, poważnie traktujący swoje obowiązki. No, ale Criston Cole to kategoria sama w sobie. :/
A potem, iks lat później Gówniara objęłaby tron i jeśli była choć trochę pamiętliwa i mściwa pamiętałaby o wstydzie i wywarłaby swoją zemstę.
O ile Cole mógł wyjść i udawać, że nie pojął aluzji, o tyle pójście na skargę do przełożonego to wyjątkowo głupi pomysł.
Wyjątkowo głupim pomysłem było podjęcie tej gry. A gdyby nikomu o tym nie zameldował, to – jak mówisz „gówniara” – gdy już objęłaby władzę, mogłaby pomyśleć o usunięciu niewygodnego świadka, żeby nikt nie miał na nią kompromitujących „haków”. W pełni zgadzam się z tym co mówił lord dowódca Jaime Lannister do jednego ze swoich białych płaszczy, gdy ten pytał go, jak ma podchodzić do rozkazów małoletniego króla: jeżeli każe ci osiodłać konia – zrób to, ale jeżeli każe ci zabić konia – przyjdź do mnie. W pracy królewskiego gwardzisty można spotkać się z różnymi sytuacjami na najwyższym szczeblu i trzeba umieć sobie z nimi radzić. A jeżeli to dla kogoś za trudne, to powinien sobie poszukać mniej stresującego zajęcia. Criston Cole np. byłby świetnym wykidajłą w burdelu.
W ogóle nie rozumiem tej dzisiejszej kultury usprawiedliwiania różnych nieudaczników albo takich dupków jak Criston Cole. Ojej, bo nie wiedziałem co robić, blablabla. Człowieku, jak nie wiedziałeś co robić, to znaczy, że nie powinno cię tutaj być. Trzeba było zostać przy roztrząsaniu gnoju na polach ojca. Zawsze mówię – jak nie wiesz co robić, to rób to za co ci płacą. A gdyby w tym czasie, gdy ty leżałeś na księżniczce bez gaci, przyszli zamachowcy, żeby ją zabić? Ochroniłbyś ją? Albo gdybyś nie zameldował o jej eskapadach i gdzieś w Zapchlonym Tyłku jakieś lumpy poderżnęłyby jej gardło?
Cole znowu nie był aż takim nieudacznikiem. Trafił do gwardii, bo dobrze walczył i w życiu się nie spodziewał, że poleci na niego napalona księżniczka.
Jaime mógł sobie gadać różne rzeczy, gdy na tronie siedział uległy dzieciak, ale gdyby podważał rozkazy aroganckiego lub okrutnego władcy, jego kariera zakończyłaby się bardzo szybko. On i tak miał lekko, bo stał za nim najpotężniejszy lord w królestwie, ale taki noname jak Cole mógł polegać jedynie na sobie. Otto powiedział królowi, że Rhaenyra szlajała się po nocy z wujaszkiem i co za to dostał? Dymisję.
„W pracy królewskiego gwardzisty można spotkać się z różnymi sytuacjami na najwyższym szczeblu i trzeba umieć sobie z nimi radzić.”
Mówisz, jakby to było korpo, gdzie szef może cię najwyżej wywalić z roboty. A tu ryzyko jest dużo wyższe.
„A gdyby w tym czasie, gdy ty leżałeś na księżniczce bez gaci, przyszli zamachowcy, żeby ją zabić? Ochroniłbyś ją?”
Wtedy mógłby się wykazać i zasłonić ją własnym ciałem xD.
O tym właśnie mówię. Od razy zaczyna się usprawiedliwianie nieudacznictwa, zaniedbywania obowiązku, wykorzystywania służby dla kariery. Jestem z zawodu ochroniarzem, choć nie pracowałem w tym zawodzie długo. Zawsze jednak u ludzi, którym potrzebny był mój profesjonalizm, a nie kumplowanie się, pochlebstwa i przymykanie oka.
To że osiłek zapewne potrafi wywalić łbem drzwi z zawiasów nie czyni z niego dobrego gwardzisty. Przede wszystkim potrzebna jest bezwzględna lojalność, czujność, zmysł obserwacji i rozsądek. Cole miał którąś z tych cech?
Zaś namiestnik wyleciał za całokształt, nie za to konkretne doniesienie. Zresztą informowanie króla o takich rzeczach nie było jego zadaniem. Gdyby przyszedł z tym do niego lord dowódca albo starszy nad szeptaczami to zapewne by uwierzył. W ustach Otta brzmiało to jak kolejna próba wydziedziczenia księżniczki na korzyść jego wnuka. Zresztą tym właśnie było w rzeczywistości. Nie wierzysz chyba, że Otto poleciał z tym do króla z troski o księżniczkę i królestwo?
Aha. I Rhaenyra nie była aroganckim i okrutnym władcą, którego rozkazy trzeba by podważać. Była nastolatką, która co najwyżej mogła dolewać wina lordom na spotkaniach Małej Rady, a nie wydawać kontrowersyjne rozkazy.
A taki Barristan jednak potrafił się postawić. Królowi aroganckiemu i okrutnemu. Podczas gdy innym gwardzistom widocznie pasowała robota za hycla. Pewnie i Criston Cole nie widział nic złego w fakcie, że przeleciał na służbie księżniczkę, której miał strzec, tylko w tym, że nie chciała z nim uciec.
Jest od groma facetow w samym tym kraju ktorzy zostali kijowo potraktowani przez kobiety oraz takich, ktorzy potrzebuja przytulenia czy caluska. Nastepnym razem mow za siebie
Mi się dalej bardzo podoba i nie zamierzam się rozwodzić nad odstępstwami. To wciąż Westeros, jest klimat, ciężki jak cholera.
Jest oczywiście kilka minusów, ale patrząc na to co się wyprawia u konkurencji, jestem ukontentowany i mogę sporo wybaczyć.
Liczę że ta Alicent po przeskoku będzie bardziej wiarygodna. Ta niestety ma za dużo z serialowej Sansy.
Martin nam wyjaśnił w końcu o co chodziło z tym Kryspinem. Zabawny typek. Chciał sobie królowę wziąć na wyłączność 😂
Dla mnie osobiście odcinki 4 i 5 są trochę słabsze od 1-3, które zrobiły większe wrażenie i niewiele było rzeczy do których mogłem się doczepić. Przy ostatnich dwóch czułem po obejrzeniu niedosyt i lekkie rozczarowanie.
Odcinki 6 i 7 będzie reżyserował sam Sapochnik więc pewnie będzie duży rozmach. Dla przypomnienia on reżyserował wiele efektownych odcinków GOT jak 5×8 – Hardhome, 6×9 – Battle of the Bastards, 6×10 – The Winds of WInter, 7×3 – The Long Night, 7×5 – The Bells. Przy „Ród smoka” poza reżyserowaniem pilota serialu oraz odcinków 6 i 7 pełnił rolę showrunnera. Niestety podjął decyzję, że rezygnuje z tej posadki i od 2 sezonu nie będzie miał nic współnego z serialem.
A może stety, bo to z nim się kojarzą największe głupoty Gry o tron, plot armor Jona zaczął się właśnie od Hardhome.
Nieprawda. Była tona głupot w 5 i 6 sezonie, a właśnie Hardhome był jednym z jaśniejszych punktów 5 sezonu, a dwa jego ostatnie odcinki w 6 sezonie. Bez nich te dwa sezony to właściwie byłaby taka bida z nędzą jak 7 i 8 sezon. Przecież w 5 i 6 sezonie też miałeś kiepski scenariusz, dialogi, politykę, intrygi, a postacie ogłupione (Littlefingfer, Varys, Tyrion, Doran). Cały wątek Dorne z 5 sezonu to dno. Identycznie pomysł, że Littlefinger ma oddać Sansę Boltonom.
Ja się czepiam tego co wprowadził do serialu. Brak logiki w walkach i bitwach.
Tu masz cały katalog plot armora za który odpowiada Sapochnik.
I właśnie w Hardhome pojawia się pierwszy zgrzyt. https://www.youtube.com/watch?v=EalaXM3FBDY
Długa Noc i Dzwony to już było apogeum głupoty i robienia z widza idiotów. Jaime, Brienne i Tarly przytulający z umarlakami. Albo scena gdy Jorah dostaje cios przy Królowej, co to była za żenada reżyserska, to ja nie mogę nawet tego słowami opisać dosadnie.
To ze były to widowiskowe odcinki to prawda. Ale jakbym tego szukał, to bym został fanboyem Pierścionków Władzy.
Pewnie też Sapochnik reżyserował Stopnie w 3 odcinku Rodu Smoka? 😀
Właściwie to znalazłby się i trzeci sukinsyn. Czyli Otto Hightower, który o mało nie dławi się tutaj ambicją. Chociaż akurat on pasuje do swojego książkowego odpowiednika i wytrwale zatruwa umysł córki jadem tych ambicji. Nie rozumiem tylko Alicent. Naprawdę jest tak głupia, że kupuje tę gadkę o zagrożeniu ze strony Rhaenyry, czy tak zła, że udaje, iż w nie wierzy? Przecież to najgłupszy pretekst, jaki słyszałem od czasu przejścia Anakina na ciemną stronę mocy. Proste – nie zdradzaj, nie obwołuj swego syna królem, nie będzie zagrożenia i powodów, dla których Rhaenyra miałaby coś przeciw wam robić.
I wreszcie co ją do nędzy obchodzi cnota Rhaenyry?! Jest zazdrosna o Daemona czy o nią? :/
Od razu nie podobał mi się ten zabieg z robieniem Rhaenyry i Alicent rówieśniczkami oraz przyjaciółkami. Zapewne pamiętacie, jak o tym pisałem. Takie odstępstwa od już napisanej,spójnej historii, zawsze mają swoje konsekwencje. Jedna bzdura pociąga za sobą konieczność mnożenia kolejnych i ani się obejrzymy, a mamy serial pełen bzdur. W książce Alicent jest po prostu ambitna jak ojciec, a wredniejsza nawet bardziej i wszystko pasuje. Nie trzeba żadnych karkołomnych wyjaśnień.
Prawdopodobnie od 6 odcinka, gdy w rolę Alicent wcieli się Olivia Cooke będzie dużo mocniej przypominać swą wersję książkową 🙂
Oby. Wolę mieć do czynienia z kimś po prostu wrednym z natury, niż z kimś, kto zachowuje się wrednie, bo jest niezrównoważony. 🙂
W aspekcie sukcesji to się nie zgodzę bo jest też Daemon który będzie robił wszystko żeby objąć władze a wtedy synowie króla są zagrożeniem. Są też lordowie którzy nie pozwoliliby na objęcie władzy przez królową i tacy co Daemona też tam nie chcą bo mają swoje obawy. A jak wiemy z historii w takich przypadkach często dochodziło do dziwnych zgonów i teraz albo Alicent zagra w grę albo jest duże prawdopodobieństwo że zostanie wyeliminowana.
Sam sobie zaprzeczasz. Nikt nie poparłby nielubianego przez nikogo Daemona, więc jakim niby zagrożeniem miałby być dla prawowitych synów króla? Daemon mógł zasiąść na tronie tylko jako mąż Rhaeny. I on o tym wiedział, cały czas do tego dążył. Alicent i jej dzieci nic do tego nie mają. A żadni lordowie by się nie ruszyli i nie zbuntowali, gdyby Alicent i jej synowie się nie zbuntowali. Niby kogo by poparli, gdyby cała rodzina królewska stała w jednym obozie? Nie, to są tylko wykręty. Podli ludzi wymyślają sobie usprawiedliwienia, żeby wydać się innym (i sobie samym) mniej podłymi. Ale to tylko wykręty. Dlaczego w takim razie inne rodzeństwa Targaryenów się nie pomordowały?
*Rhaenyry, nie Rhaeny
już mnie zaczynają wkurzać te imiona… :/
Daemon nie wygląda na gościa co miałby być królem przydupasem a wiadome że są lordowie co go nie lubią, są tacy co będą mówić że na tronie zasiada pierworodny syn, a takie głosy nie milkną i spirala się nakręca, każdy ma swoje ambicje. Aegon patrząc wstecz też mógłby powołać się na wersję że jest synem. Dobrze wiemy co się działo po odejściu Aegona Zdobywcy i tu jakby jest podobnie, walka o sukcesie, wpływy zawsze były i będą więc udawanie że jakby siedzieli cicho to byłoby dobrze nie jest gwarantem bezpieczeństwa i mi tego nie wmowisz a ja wracając ze świata fikcji mogę się odwoływać do wielu niejasnych śmierci w sytuacjach gdzie dochodziło do konfliktów. Nawet tu były przytaczane przykłady przez Daela
A ja mógłbym podać dziesięć razy więcej przykładów, gdzie nie dochodziło do konfliktów. I w prawdziwym świecie i w Westeros. To jest jak w tej ruskiej bajce o żmii i owcy:
„Kto nie zna przyjaźni ni miłości, a tylko nienawiścią żyje jego serce, ten w każdym widzi swojego mordercę” (przekład mój).
Straszyli się nawzajem wizją swojej śmierci, bo sami by tak zrobili, a nie, że naprawdę istniało takie zagrożenie. Ja mogę zrozumieć, że ktoś jest ambitny, żądny władzy, czy nawet, że jest zwykłym skur…synem. To wszystko bardzo ludzkie. Ale niech będzie szczery co do motywów, bo wykrętów nienawidzę. Wykręty są dla krętaczy. I dla słabych. Przejęli władzę, bo tego chcieli i mieli okazję, a nie, że im coś zagrażało. Przede wszystkim zaś dlatego, iż wierzyli, że uda im się to zrobić bez większego wysiłku. Otto ciągle powtarza, że Westeros nie chce kobiety na tronie, a lordowie, którzy przysięgali Rhaenyrze, już dawno o tym zapomnieli. Pomylił się. I to bardzo, bo to ich poparli tylko nieliczni – ta świnia Baratheon, obrażalscy Lannisterowie i część lordów Reach. Cała reszta jakoś chciała królowej i pamiętała, co przysięgała. To oni sami doprowadzili się do upadku. Podaj mi choć jeden logiczny powód, dla którego Rhaenyra miałaby zabijać Alicent i jej dzieci, gdyby normalnie objęła tron? Po co miałaby to robić? Jej linii rodowej nie groziło wygaśnięcie, miała pięciu synów. Nie musiała o nic walczyć i nikogo zabijać. Wszystko mogła objąć pokojowo. To oni musieli uciec się do przemocy. Prawdziwy powód jest zawsze ten sam. Pamiętasz, co mówiła Cersei w GoT? Jak już się jest prawie na szczycie, to warto zrobić jeszcze ten jeden krok. Bo z góry wszystko widać lepiej. 🙂
No tak niestety jest, że ludzie często widzą swoje wady i ułomności w innych. Dlatego Otto mówił o mordowaniu dzieci dla władzy.
Poza tym sami też doprowadzili do tego czego tak bardzo nie chcieli niby 🙂
Powód dlaczego miałaby się obawiać jest taki że Rhaneryna ma nieślubne dzieci, co oczywiście nie jest potwierdzone ale w serialu łatwiej potwierdzić, i wtedy teoretycznie władza idzie do jej potomków czyli już bękartów więc dlaczego Aegon ma siedzieć cicho? Nie wierzę żeby ktoś mu nie szeptał do ucha lub sam się nie zastanawiał dlaczego on syn króla ma oddać władze w ręce bękartów? Bo że nie ma badań DNA to się nie udowodni, jednak geny i podobieństwo do rodziców też dużo świadczą, a to co Ty przytaczasz to „,romantyczne” mzonki nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, bo Daemon też mógłby się chcieć pozbyć konkurencji nawet samej Rhaneryny jak mu dzieciaka urodzi. Bo czy serial czy książka pokazuje że to człowiek rządny władzy i też porównywany przez niektórych do Maegora. Więc dla mnie postawa Alicent jest zrozumiała ale nie mówię że właściwą.
To Aemond się chyba NAOCZNIE dowie jak kończy się nazywanie dzieci Rhaenery SILNYMI 😀
Po pierwsze, Aegon i jego mamuśka nie kradną tronu domniemanym bękartom, tylko Rhaenyrze – legalnej córce Viserysa, najstarszej i wyznaczonej przez niego na następcę, więc ten argument możecie sobie wsadzić. Aegon nie „oddaje” żadnej władzy w ręce bękartów, bo żadnej nie ma i nic mu się nie należy. Kradnie ją dopiero prawowitej następczyni. Czy ktoś przypieprzał się do Aegona IV, że nie powinien być królem, bo ma pełno bękartów? To nonsens. Straciliście z oczu sedno problemu. Po drugie ci „niektórzy” straszący Daemonem i porównujący go do Maegora to oczywiście Otto Hightower. Cholernie obiektywne źródło. Daemon to łajdak, ale bez przesady. Przeciw rodzinie nigdy nie wystąpił. Gdyby chciał pozbyć się Rhaenyry, to dawno by to zrobił. Myślę, że akurat ją naprawdę kochał. I po trzecie – „romantyczne mrzonki”? LOL, to wy wierzycie w bajki z mchu i paproci, o złej macosze – Rhaenyrze i żelaznym wilku – Daemonie, którzy wsadzą niewinne dzieciaczki do kotła, ugotują i pożrą. 🙂 Bajki, które nawet sami ich autorzy głosili raczej bez przekonania. 🙂
Tak ale patrzac na historie sukcesji i uwzgledniajac panujace warunki podejmuja decyzje ze to wlasnie oni beda rzadzic. Daemon nie mogl sie pozbyc wczesniej ksiezniczki bo Viserys skonczylby z nim za zabicie corki. Romantyczne postawy sa fajne ale w zyciu jest bardziej pragmatycznie i czesto dochodzi do walki. W tej dyskusji obie strony beda sie powolywaly na swoje racje i nie mozna zadnej ze stron odmowic tej racji, przyjmujac ich punkt widzenia i dlatego mamy konflikt.
„Tak ale patrzac na historie sukcesji i uwzgledniajac panujace warunki podejmuja decyzje ze to wlasnie oni beda rzadzic.”
No więc inni też podejmują stosowną decyzję – że Alicent, jej ojca, dzieci, ich dzieci oraz stronników należy wytępić do siódmego pokolenia. I słusznie. Należało im się. :/
Pełna zgoda, że jest dużo przykładów, gdzie NIE dochodziło do konfliktów. Tylko, że co z tego? Statystyka ma znaczenie dla historyka, nie dla osoby którą sprawy dotyczą.
Co mnie obchodzi, że powiedzmy 9/10 władców nie zabijało swoich krewnych? Mnie obchodzi co zrobi, ten jeden, konkretny władca.
Spróbuj wczuć się w Alicent ( serialową, nie książkową)
– dowiaduje się, że bliska jej osoba, okłamała ją, przysięgając na własną matkę… z powodu tego kłamstwa ojciec wylatuje z roboty, czyli NAGLE okazuje się, że zupełnie NIE może ufać przyszłej królowej
– na odchodne, ojciec jeszcze podsyca jej obawy, straszy utratą dzieci etc
Naturalnie słowa Otta nie zdziałałyby wiele, gdyby Targayerówna jej nie okłamała. W interesach liczą się relację, a nie statystyki mówiące o tym ilu przodków kobiety, która Ci nakłamała było prawdomównych, czy ilu z nich odważyło się podnieść rękę na rodzinę
Alicent ufa „przyjaciółce” -> nie daje się namówić ojcu na spiski, bo jej UFA -> przez to ojciec trafi urząd, a ona traci w jego oczach -> okazuje się, że popełniła błąd -> nie byłbyś wściekły na siebie? Nie zmieniłbyś postępowania? Nie brałbyś pod uwagę, że skoro raz Cię okłamała teraz, gdy zaręcza, że nic Ci nie grozi jest inaczej?
Temat popsuła blondyna, i na ta chwilę, gdybym kierował się wyłącznie wiedzą z serialu, kibicowałbym Alicent. To ona została oszukana / zdradzona.
Jasne Otto podsyca, judzi ale kluczową rolę odegrała głupota Rhaenyry
„Mnie obchodzi co zrobi, ten jeden, konkretny władca.”
Ale jakie są podstawy do pewności (bo kiedy się decyduje na zamach stanu to raczej trzeba mieć pewność), że akurat ta władczyni okaże się mordercą krewnych? Że ogromne ryzyko związane z rebelią będzie i tak mniejsze niż ryzyko okazania lojalności? Dawała ku temu jakieś sygnały? Jakie? Bo sorry, ale kłamstewko na temat swoich przygód miłosnych, w ustach 16 letniej dziewczyny to żart, a nie poważny powód. Pokaż mi taką, która nigdy nie oszukała przyjaciółki w temacie chłopaków. Poza tym kto do k. nędzy uczynił Alicent strażniczką moralności Rhaenyry?!
Nie chodzi o moralność, chodzi o kłamstwo właśnie. Nieszczerość. I nie ma żadnej pewności, po prostu nie chce żyć w niepewności.
Alicent wie, jak zreszta każdy wie, ze idę NIEPEWNE czasy. Nie dlatego, ze ktoś jej groził, tylko dlatego ze król predzej czy później umrze. A sam wiesz se okres przejściowy to czas w których może dojść do różnych niespodzianek.
To trochę tak jak zbliżasz się to skrzyżowania bez sygnalizacji na którym masz pierwszeństwo, nawet jeśli kierowcanadjeżdżający z naprzeciwka nie wymachuje pięścią, raczej zakładasz ze trzeba zachować szczególne ostrożność. Zakładasz ze gość może się nie zatrzymac i zwalniasz pomimo ze masz pierwszeństwo. Nierozsądnym byłoby założyć ze absolutnie nic Ci nie grozi, ze wszyscy zachowają się zgodnie z prawem:)
Tylko, ze to blondyna ma pierwszeństwo:) pewnie zauważysz, ale Alicent przekonała się ze Rhaenyra jeździ jak chce, mając w dupie znaki, przez to zamiast czekać w NIEPEWNOŚCI ( wynikający z kłamstwa i podjudzeni ojca) woli przejąć inicjatywę. Zamiast liczyć, ze jakos to będzie, ulega podszeptom, woli podjąć ryzyko walki, uznaje ze lepiej zaryzykować walkę niz zaryzykować bierna postawę.
Nje twierdze ze postępuje słusznie, twierdze ze jej decyzja to odpowiedz na nieszczerość księżniczki, co jest zmiana do książki, w której po prostu chciała władzy.
No właśnie – zmianą. I niestety po raz kolejny zmianą na gorsze. Ta zmiana zabija wiarygodność motywów. Właściwie pokazuje to Alicent w jeszcze gorszym świetle niż w książce, bo dodatkowo czyni z niej hipokrytkę. Sorry, ja tego nie kupuję. Drobne kłamstewko przyjaciółki, jako przyczyna takiej zmiany? Jako powód do mordowania tysięcy ludzi, w tym własnej rodziny? Ostatni raz z tak idiotycznym motywem miałem do czynienia przy przejściu Anakina Skywalkera na ciemną stronę mocy. No, biedak bał się, że Padmee umrze, czego nie rozumiecie? 🙂 Właściwie to nawet nie było kłamstewko. Zauważ, że Alicent nie pyta jej, czy jest dziewicą, tylko czy do czegoś doszło między nią i Daemonem. Ona sama sobie dośpiewała to, że skoro nie doszło, to Rhaenyra dalej jest dziewicą. Wiarygodniejszym wyjaśnieniem byłoby, że Alicent jest po prostu zazdrosna o Daemona. Zazdrość to naprawdę silne uczucie. Alicent dowiaduje się o herbacie miesięcznej i jest przekonana, że Rhaenyra jednak spała z jej ukochanym. Ale nawet w tym wypadku po rozmowie z Cole’m powinna odpuścić.
Tydzień temu mówiłam, że odcinek nr 4 jest moim ulubionym, ale ten szybko go zdeklasował.
Po pierwsze, to co jest oczywiste w gocie i hotd- muzyka, niesamowity klimat, wejście Velaryonów, Alicent, taniec Rhaenyry i Laenora- przepiękne.
Kolejnym plusem, który był dla mnie bardzo ważny, to w końcu przemiana Alicent. Szczerze przeszkadzało mi to, że jest kreowana na „ofiarę”, była kreowana na osobę, która jest posłuszna ojcu, trochę postać Sansy. Teraz w końcu „pokazała pazur” i po time skipie w pełnej krasie będzie wyrachowaną, książkową Alicent- z czego bardzo się cieszę, bo pierwsze odcinki serialu bardzo mocno skłaniały się ku stronnictwu zielonych, teraz to się wyrówna- lub patrząc na to jak ludzie szaleją za shipem Rhaenyra- Daemon, to przejdzie to na stronę czarnych. Ps. Bardzo ciekawi mnie jak społeczność zareaguje na pewien genialny plan Daemona i jego 2 kompanów, chociaż patrząc na fanbase- raczej mu się upiecze ;P
Można się rozwodzić nad plusami, ale w tym momencie jest kilka minusów, a raczej znaków zapytania.
Wydaje mi się, że serial bardzo mocno bawi się Daemonem. Bardzo mocno bawi się uczuciami fanów co do niego. Z jednej strony mamy ship z Rhaenyrą, który według kreacji serialu jest niejasny, nie wiadomo do końca czy kocha Rhaenyrę czy raczej chce jej korony, a z drugiej strony na początku odcinka morduje swoją żonę co w książkach było jedynie sugerowane- zapewne przez Grzyba. Pojawia się też scena z ucztą i tak jak napisałam wyżej- być może swego rodzaju spisek(?), kontakty na linii Daemon- Harwin Strong/ lub ogólnie Strongowie. Bardzo podejrzanie zachowuje się Harwin w chwili, gdy Daemon „odbija mu” Rhaenyrę. Nie wiem na ile tu robotę robi gra aktorska, ale to wyglądało tak, jakby Harwin o czymś wiedział, jakby było to zaplanowane. Bardzo mocno dyskusyjny moment, który może być teoretyzowany. Bardzo mnie to ciekawi, czy zostanie to poruszone w przyszłych odcinkach, chociaż szczerze wątpię.
Drugim znakiem zapytania jest Cristone Cole. Jak zostanie ukryte jego morderstwo? W jaki sposób zostanie „wybielony”, ponieważ po time skipie będzie on już najprawdopodobniej lordem dowódcą. Bardzo mnie ciekawi jakie wytłumaczenie dadzą na jego napad szału.
Przepraszam ale nie wiem gdzie serial skłania ku zielonym w pierwszych 4 odcinkach, fani serialu (poczytuje różne fora/grupy fb itd) Wskaźnik wywalił poza skale w lubieniu Deamona/Rhaenyry/szpie tej dwóchki. Jeszcze w fandomie który dyskutuje, czyta materiały źródłowe i zagłębia się w tę historię dość mocno. Widać jakieś stronnictwa ale w zwykłym fandomie jest tego mało. Można powiedzieć że Cersei miała przy stronnictwie zielonych rzeszę fanów. Do 4 odcinka czytam ciągle jak Otto i Alicent to źli ludzie, a ciągle tłumaczy się Deamona i Rhaenyre jacy to fajni i przyjaźni ludzie. Pierwszy odcinek miał taki odbiór, oj córka poszła pocieszyć króla – no dramat, zły człowiek z tego Otta, Deamon robi sobie gestapo na mieście – on się stara, to dobry chłopak jest.
Właśnie ja miałam wrażenie, że skłaniają się ku Alicent, jej scena seksu z królem, chęć dalszej przyjaźni z Rhaenyrą, ogólnie robienie z jej ofiary. To według mnie za duże skłanianie się ku niej.
Jak mozna lubic Rhaenyre xd najbardziej irytujaca postac w uniwersum + irytujacy wyglad
„Pojawia się też scena z ucztą i tak jak napisałam wyżej- być może swego rodzaju spisek(?), kontakty na linii Daemon- Harwin Strong/ lub ogólnie Strongowie. Bardzo podejrzanie zachowuje się Harwin w chwili, gdy Daemon “odbija mu” Rhaenyrę.”
O czym tu mowa? Bo chyba oglądaliśmy jakieś inne seriale.
Jeżeli serial teraz skłania się ku czarnym, to raczej tylko dlatego, że w pierwszej fazie konfliktu racja była po ich stronie. Co by nie mówić i jakby ich nie wybielać to Hightowerowie zdradzili i przeprowadzili uzurpację. Byli też okrutniejsi. Inna sprawa to jak potem Rhaenyra rządziła. Popełniła wiele błędów, które pokazują, że raczej kiepsko nadawała się na królową. Raczej nie uda im się tego przykryć.
„Raczej nie uda im się tego przykryć”
Uda. Zobili z Cersei lubianą królowa po wysadzeniu septu to wybielą Rhaenyrę niestety…
Musieliby jednak daleko odejść od materiału książkowego. Cersei z serialu to praktycznie inna postać niż z książki. Rhaenyry nie trzeba wybielać. Twierdzę tylko, że choć nie była złym człowiekiem, to często podejmowała głupie i złe decyzje. Przywiodła ją do tego rozpacz, wszechobecne zdrady i niewdzięczność ludzka. Żeby to przykryć musieliby mocno zmienić nie tyle samą Rhaenyrę co fabułę z książek.
Nie trzeba nic przykrywać, a ludzie i tak będą bardziej po stronie czarnych. Wątpię by przy czytaniu książek wielu ludzi było za Zielonymi.
Podobnie ma się rzecz z Rebelią Blackfyre’ów, nawet pomimo opowiadania z Dunkime.
Rhaenyra już zdobyła sympatię, wbrew temu co robi. Jest po prostu prawdziwą postacią, a nie wydmuszką pijącą wino przez 4 sezony w oknie wieży. Albo jakąś amazońską wypaczoną abominacją 🙂
Czekam na Nettles 🙂
Muszę się zgodzić. Zanim przeczytałem OiK moje sympatie były raczej równo rozłożone między stronnictwa. Na niekorzyść zielonych przemawiało złamanie woli króla i uzurpacja, na niekorzyść Rhaenyry to jak potem rządziła (zwłaszcza afera z Addamem Velaryonem i Nettles). Ale po przeczytaniu OiK trudno już zachować neutralność i choćby cień sympatii dla zielonych. To nie jest równy mecz.
Obejrzałam tą scenę jeszcze raz. Jest taniec. Laenor mija się z Joffreyem. Rhaenyra jest w parze z Harwinem. Podchodzi Daemon i prosi o odbijanego. Strong odchodzi ale książę spogląda w jego stronę, zabiera Rhaenyrę i zaczynają rozmawiać i jest moment w którym zamierza ją pocałować (?) W każdym razie przyciąga ją do siebie. I naraz krzyki, biją się. Daemon znika. Rhaenyra woła Laenora. Po pytaniu Viserysa „gdzie jest Rhaenyra” Lyonel daje znak Harwinowi i rycerz ją zgarnia. Z Joffreya zostaje miazga.
Dla mnie ta scena nadal pozostaje niezrozumiała. Teoretycznie Criston mógł rzucić się na tego chłopaka od razu po tym kiedy ten do niego podszedł a nie czekać nie wiadomo na co…Wszyscy widzą że co robi Cole a jednak udaje mu się odejść i co więcej zachowa biały płaszcz. Bez sensu…
Zachowa biały płaszcz? Bo nie oglądałem zapowiedzi następnego odcinka.
Na razie bez sensu. Choć w sumie to nawet trochę pasuje do serialowego Cristona. Ten facet ewidentnie ma coś z deklem i objawia się to u niego skłonnością do przemocy. Widać to już było wcześniej.
Ja też nie oglądałam zapowiedzi jednak, z tego co pamiętam z książek, później został Lordem Dowódcą. Aż tak bardzo chyba by tego nie zmienili.
Nie no, że w książkach został to wiem. Dlatego był tak ważnym członkiem spisku. Teoretycznie więc nie powinni tego zmieniać. Ale znasz HBO. 🙂
Szczerze powiedziawszy śmierć Lady Royce wyobrażałem sobie zdecydowanie bardziej w stylu śmierci Marii Burgundzkiej: https://www.youtube.com/watch?v=if8im-8UrzY
Co właściwie ten Daemon zrobił? Myślałem, że jak koń zaczął się odsuwać a ona zaczęła ni z tego ni owego bać, że zaraz pojawi się smok, ale tak to nie bardzo rozumiem.
Viserys coraz bardziej Henryk Bezsilny mode i bardzo dobrze.
Daemon przyleciał na smoku. Był przesycony jego zapachem, a to spłoszyło konia. Ona zaś w pewnym momencie zrozumiała, że Daemon będzie chciał poślubić Rhaenyrę, więc przybył, żeby ją zabić. Dlatego zaczęła sięgać po łuk.
I znowu fajniusi odcinek, ale ser Criston nie mógłby jednak wyczyniać tego co kevin costner. A ms targaryen nie byłaby w tym wszystkim jak Whitney houston. Trochę kiepsko to wyszło, choć obrażenia pokazano srogo. Tym niemniej: w Westeros chamy i prostaki na eventach, poza tym kupuje
Co do przemiany Alicent ogólnie spoko. No i w końcu…jednak nie rozumiem jej pobudek. Co takiego wniosła rozmowa z ojcem? To, że Otto to wąż wiadomo od początku. Ale niby na jakiej podstawie Alicent miałaby twierdzić, że Rhaenyra zamierza zabić ją i jej dzieci? Bo skłamała o swoim dziewictwie? Jak dla mnie to Alicent jest córeczką tatusia i tyle. Bez niego zaczyna walić się jej grunt pod nogami i łapie się jego ostatniej „dobrej rady”. Swoją drogą fajnie wpasował się w to wszystko Larys Strong 😉
Dlatego nie kupuję tego pomysłu z rówieśnictwem i przyjaźnią tych dwóch. Od początku wiedziałem, że to się będzie gryzło.
Z początku dziwiło mnie, że nikt nie próbował ratować nieszczęsnego Rycerza Pocałunków i spacyfikować wściekłego troglodytę. Nawet król zapomniał języka w gębie. Ale spójrzmy na to z punktu widzenia świadków zajścia. Może to zakrawać na szyderstwo, ale ten drab reprezentował tam prawo. Członek Gwardii Królewskiej na służbie. Ludzie się bawią, nagle szarpanina, gwardzista siedzi na jakimś nieznanym typku ze sztyletem, kompletne zaskoczenie. Wiadomo co się dzieje? Może ser Criston Cole właśnie wykonuje obowiązki służbowe? Może nawet ratuje życie księżniczce? Może typek próbował dokonać zamachu na króla? Przerywalibyście umundurowanemu policjantowi na służbie? Nawet gdyby wydawał się wykraczać z użyciem siły poza niezbędne minimum.
Tu pełna zgoda, jest dużo ludzi, coś się dzieje i biały płaszcz interweniuje więc nikt raczej nie będzie się angażował, jednak jak już go później rozgniata to jego druhowie nogi bo powstrzymać bo jak to zamach to delikwenta warto przesłuchać. Ale jest obraz jak jej relacje z księżniczką są zupełnie zerwane.
Dla mnie odcinek kozak. Tyle napięcia budowane w trakcie tańca. Muzyka robiła robotę. Znajomi którzy nie czytali książki sądzili że będą krwawe gody 2.0
Rudy ewidentnie pchał się w gips. W ogóle lekkomyślność młodych w tym odcinku zdumiewająca, ale to inny temat. Naprawdę sprawnie poprowadzony odcinek. Szkoda że z króla zaczęli robić totalną pierdole, ale sądzę że jeśli logicznie poprowadzą historię to wszyscy powinniśmy być zadowoleni. Mogłoby być lepiej. Trochę nie rozumiem całej wyprawy do Driftmarku. Uderzenie księcia małżonka bez konsekwencji?
Cole powoli pokazuje swoje oblicze. Już sama propozycja dla księżniczki pokazywała, jakie ma o sobie mniemanie i jaki ma charakter. Zdecydowanie więcej plusów niż minusów. A jak ktoś nie rozumie z czego wynikała bójka to nie wiem co robił podczas oglądania tego odcinka.
Odcinek kozak po czym piszesz ciagle o zlych jego aspektach, wtf
ser Cristion po co się przyznawał ? Propozycja wolnego życia w Essos bez sensu. Honor najważniejszy a morduje gościa i nikt go nie powstrzymuje .Chodzi o to ze teraz jest za Alisent ,ale wcale nie musiał.
https://tinyurl.com/37zreudu
😀
W ujęciach z bitki widać jak Kryspin wali w Lenora gdy ten go atakuje. I jeszcze jakiś zielony typek go rzuca na stół. Przypadkowy statysta czy może ktoś istotny?
Wytłumaczenie tego co się stało i czemu Kryspinowi się upiekło jest proste. Lenor nie może przecież jawnie powiedzieć dlaczego się pożarli. A Kryspin z Zielonymi łatwo się wymigają, że spełniał powinność, bo ktoś zagrażał księciu i księżniczce. Proste.
Nie rozumiem narzekania na Viserysa. Dla mnie to najwspanialsza postać, oczywiście poza Daemonem. Jestem nimi zachwycony. Oby nowe aktorki grające Królowe weszły na podobny poziom.
Gdy widziałem casting na Daemona, to byłem pewny że dostaniemy coś tak świetnego. Idealnie pasuje. Kradnie każdą scenę swoją kreacją. Jest łotrem, ale widać że jego nadrzędnym celem jest by to Targaryenowie byli górą. Przynajmniej ci co są teraz 😛 Bo ci Zieloni to jakieś podrabiańce.
Dla Viserysa zabiłby każdego na sali. Później tak będzie z Rhaenyrą.
Viserys jest świetnym królem dla ludu, na pewno go kochają. Widać to było w pierwszym epizodzie. Ale niestety w gabinetach wygląda to inaczej. Stara się wszystkich uszczęśliwić, wszystko zrobić dobrze, bez kłopotów. Co by jednak nie zrobił, będzie wojna domowa.
Serial ma swoje minusy, ale póki historia jest dobrze napisana, aktorzy grają dobrze i przekonywująco (poza Alicent), to nie będę się nad nimi rozwodzić. Na drugim biegunie najgorzej napisany serial w historii tak dużych tytułow. Nawet Forbes i Daily UK się już nad nim znęcają. Jest straszny. Więc dzięki ci Martinie, że nas ratujesz Rodem Smoka 🙂
Niestety mam obawy, że jak coś da się spieprzyć, to może być spieprzone. Gdy akcja ruszy z kopyta, to jest pole do popisu dla głupot jak z ostatnich sezonów Gry o Tron. W końcu showrunnerem jest uwielbiany Miguel. 🙄🙄🙄
Pan Miguel już nie jest showrunnerem, a przynajmniej już nim nie będzie od drugiego sezonu.
Co do Alicent wydaje mi się że to raczej wina scenariusza a nie umiejętności aktorskich, może ciężko przekonać ludzi do nagłej zmiany, w książkach tej zmiany nie musieliśmy dostawać a wymysł shorunnerow musiał się odbić czkawką.
Zgadzam się całkowicie ze wszystkimi spostrzeżeniami. No, może poza opinią o aktorce grającej Alicent. To, co dostała, gra dobrze. To scenariusz spieprzył wiarygodność postaci, robiąc z dziewczyn psiapsiółki. Potrzebne to było jak drzwi w lesie. Zachwytów Daemonem nie podzielam, ale też i niczego mu nie zarzucam. To solidny punkt w obsadzie. A za to zdanie:
„Nie rozumiem narzekania na Viserysa. Dla mnie to najwspanialsza postać”
masz u mnie piwo, w razie gdybyśmy się kiedyś spotkali. 🙂 To król tak różny od dotychczasowych, że aż wydaje się pochodzić z innego uniwersum.
Scena ze Szpotawą Stopa – sztos. Idealnie to poprowadzone, podpuścić, delikatnie coś zasugerować, niczym Mały Palec na początku oryginalnego GoT. Szkoda, że ta postać na razie niewykorzystywana, ale potencjał jest przeogromny. Harrwin znów po macoszemu, ale ciekawi mnie ten gest Daemoma a potem ojca względem Łamignata czy doszukuje się czegoś czego nie ma czy jednak ktoś chce młodego Stronga wepchnąć księżniczce posiadając wiedzę że ta nie jest najtrudniejszą kobietą do zdobycia. Ze zwiastunów wynika że Cole znów będzie bił, tym razem właśnie rzeczonego Łamignata? Poprawcie mnie jeśli się mylę. No i będzie kilkoro nowych dzieci, wspaniały jasnowłosy książę i chyba królowa oraz księżniczka będą uczestniczyć w obradach rady?
Jak dla mnie ta scena świadczy raczej o wyjątkowo niskim IQ królowej Alicent, która nie zauważyła, że jest podpuszczana na maxa. 🙂
A co do Cole’a i Harwina Stronga to w książce walczyli w jakimś turnieju niedługo przed wybuchem Tańca Smoków. Możliwe, że to właśnie to.
Ned i Cait też dawali się podpuszczać Małemu Palcowi, oczywiście nie ta skala, ale ja potencjał dostrzegłem.
Owszem, jednak Littlefinger był bardziej subtelny. Podejrzewam, że Larys nawet Neda by nie nabrał. 🙂
Ej , w scenie jak criston okłada lonmoutha jest krótkie ujęcie na świadków i jednym z nich jest taki koleś z brodą i w kanciastej czapce , który pojawił się już w jednym z poprzednich odcinków, w scenie małym Blackwoodem , chyba w końcu burzy to było, wtedy też stał w tłumie i zastanawiam się kto to może być. Nie wygląda na „westerosjanina” ale jeśli nie to kim on jest. Jakiś wysłannik z bravos ?? Ogólnie to nie tak sobie wyobrażałem bravosów , ale nie wiadomo jak z twórcami. Może z tego wolnego miasta w którym są ci brodaci kapłani, z tego samego co pochodzi areo hotah ?? Norvos chyba ?? Ktoś ma jakieś informacje ??
Taki trochę podobny do prawosławnego kapłana? Też zwróciłem na niego uwagę, ale nie mam pojęcia kim mógłby być.
Mnie zastanawia dlaczego w komnacie księżniczki wiszą sceny pochodzące z Pompejańskich lupanarów? Same orgie na ścianach. Nie dziwie się, że Rhaenyra się napaliła, jak całe dzieciństwo oglądała gangbangi. Ciekawi mnie jak twórcy serialu do tego podchodzą i czym to tłumaczą. Pozostałość po czasach Maegora?
Obejrzałam drugi raz i wszystko (z wyjatkiem wieku postaci) wydaje sie logiczne. Odcinek ciekawy, tylko pan kulawy troche karykaturalny
https://tinyurl.com/396avyn7
🤣🤣🤣
Ktoś zauważył Lemongate Prestona Jacobsa w tym odcinku 😀 😀
Kupuję wybuch złości Cola, nie dosyć, że okazało się, że był zabawką i splamił swoją przysięgę nie w imię WIELKIEJ PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI, a kilku miłych chwil, nie dosyć, że jakiś rudy mu ciśnie, to jeszcze chłopak był pod straszną presją. On przecież się przyznał królowej i oczekiwał, że w każdej chwili przyjdą i zakują go w kajdany. Takie oczekiwanie chyba każdego by podminowało. 😉
To z czym mam problem to z faktem, że potem radośnie sobie poszedł pod drzewko zamiast gnić w lochu. Zastanawiam się też jakim cudem będzie pełnił w serialu rolę, którą ma pełnić wedle książek. Nie sądze by akurat to zmienili, więc nie mam pojęcia jak to wytłumaczą.
On zabił gościa króla, zakatował na śmierć na oczach wszystkich. Gościa w dodatku z orszaku pana młodego. Nie mam pojęcia jak to wytłumaczą i boję się, że się skończy na „oj tam oj tam, nikt nie chciał ciągnąć tematu bo się bali, że wypłynie temat Leanora, a królowa się za nim wstawiła, więc został”, a to by było słabe.
Po tym jak scenarzyści zrobili z niego idiote, blednie zakładając ze wyjdzie na romantyka -> Nieważne co zrobi i tak wszystko będzie prawdopodobne;)
Jeśli ktoś myśli, ze przyszła królowa niemalże całego świata, zrezygnuje z dziedzictwa, władzy, przywilejów i smoków na rzecz ciepłych Krajów, to jest skończonym idiota, a taki zawodnik, no coz jest bardzo wygodny, bardzo elastyczny dla scenarzystow
Aha i tez dziwi mnie brak konsekwencji , ok nikt mu nie przerwał podczas interwencji, w końcu jak ktks zauważył koleś był na służbie, ale co dalej ?
Gdzie jakieś wyjaśnienia? Gdzie jakieś wytłumaczenie? Nie powinien odrazu po zdarzeniu zostać zaprowadzony przed oblicze króla, by moc wyjaśnić jakim prawem śmiał zakłócił spokój królewskiej uroczystości ?
Zrobili z niego idiotę, spoko, nie jestem fanem takiego rozwiązania, ale ke akceptuje, tylko czemu robią idiotów z widzów?
No jak napisałam, powinien gnić w lochu i rozmyślać nad żałosnością swej egzystencji i tam go mogła odwiedzić królowa. Ale pod drzewkiem widocznie było ładniej.
Owszem, Criston był podminowany jednak mnie dziwi fakt, że pozwolił najpierw temu rycerzykowi odejść na balety a dopiero później dał upust złości. Jeśli już miał wybuchnąć to zrobiłby to w momencie kiedy Joffrey sączył mu jad w ucho. A tak po prostu zaciukał faceta z zimną krwią. Nie no…ja tego nie kupuję 🙃 mam nadzieję, że jakoś to wyjaśnią. A jak nie, to dopiero wtedy przyjmę do wiadomości, że Cristonowi po prostu odbiło 😉
To by zabil tego Rudego gdzies po cichu, a nie na oczach setek ludzi. I co, teraz krol dalej mu bedzie powierzac obowiazek ochrony swojej corki? Kpina
Osobiście bym poczekał do kolejnego odcinka, muszą to jakoś wyjaśnić nawet skłamać „upuściłem pisiont groszy a rudy chciał zabrać”. Cokolwiek, chłop nie może sobie stać w kolejnym odcinku normalnie jako gwardzista. Fakt mamy przeskok ale rozmowa musi się wywiązać.
To co mi nie do końca zagrało w tym odcinku to wyprawa tam i z powrotem samego króla do lorda na wyspie aby prosić o małżeństwo córki z młodym Velaryonem (wyglądało to trochę śmiesznie, jak Viserys wpada zdyszany, załatwia sprawę i szybko odjeżdża). Viserys jako król powinien wezwać do siebie Velaryonów (zwłaszcza jak nie czuł się fizycznie za dobrze) i im to oznajmić, albo wybrać się na Driftmark z całą świtą w odwiedziny na kilka dni i gdzieś mimochodem o tym wspomnieć a nie prosić i tłumaczyć się mniejszemu od siebie.
Motywy przemiany Cristona we wroga Rhenyry są słabo przekonujące, niby rycerz z honorem, ale w książce potem był niezłym sukinsynem podżynającym gardła. Scena zmasakrowania przez Cristona przybocznego Velaryona na balu zaręczynowym też trochę bez sensu (w książce to chyba stało się na turnieju podczas walki, co ma większy sens) – za takie coś w obecności króla i zaproszonych gości (obraza dla Velaryonów) powinni Cristona obowiązkowo skrócić o głowę a tu nic.
Ten Łamignat miał być chyba największym żyjącym wtedy rycerzem w Westeros ale nie wyglądał na takiego.
Oho. Zaczyna się.
Ogólnie odcinek fajny choć miejscami pojechali po bandzie.
Ogólnie nie jestem zadowolony z podniesionego kamienia oraz ze zbyt długiego monologu kulawego.
Ile razy można powtórzyć to samo? A mówi to gość który nie czytał książki.
Co do pewnej operacji plastycznej to nie spodziewałem ie że gość jest tak wylewny. Raczej nie wyglądał na takiego ale tez rozumiem to wytłumaczenie które siedzi w mojej głowie.
Postarzenia o 20 lat w sumie nie zauważyłem wle faktycznie trochę kuriozalne.
ps. Dobrze że sobie przypomniałem o zaznaczeniu ptaszka przy formularzu.
A dlaczego nie ma wzmianki o tym, ze na sale wpadli jacys zolnierze/rycerze i zaczeli tluc losowych ludzi? Tam bylo przeciez więcej walk niz bezsensowny mord Cole’a??? A ja nie mam pojęcia o co chodzilo???
Dlaczego nikt nie powstrzymywał Cole’a? Dlaczego w tym durnym, coraz gorszym serialu dzieją się tak absurdalne rzeczy po raz X i nikt nie reaguje? Z tym odcinkiem dla mnie to juz sie zrownowalo z ostatnimi sezonami GoT 😡
„Ale swoją drogą, to na miejscu Larysa byłbym ostrożny knuciem pod czardrzewami. Jeszcze się jakiś Stark dowie o jego poczynaniach i będzie klops.”
W sensie w końcowym rozrachunku nie będzie miało to żadnego znaczenia dla królestwa, poza królem od dobrych historii? 😀
Ale będzie miało fundamentalne znaczenie dla Larysa Stronga. Nie wiem czy już czytałeś OiK, więc nie chcę ci spoilerować. 😉
PS. Widzę że kupa gęgaczy się tu zleciała. Zamknęli westeros.pl czy co?
Zarys historii znam. Bardziej mi chodziło o Brana, bo to on podsłuchiwał. Czy są jednak jakieś sugestie, że jego przodkowie też?
A to już musiałbyś zapytać maesterów. Słabo orientuję się w historii Północy.
[spoiler] raczej o to, że Cregan Stark podczas godziny Wilka skaże Larysa na śmierć i zetnie mu łeb [\spoiler]
Nie tylko łeb mu utnie
Trochę kłuje mnie scena z początku, gdy Rhea Royce pyta się Daemona czy przybył wreszcie skonsumować małżeństwo, mianowicie mając ją na uwadze to czemu Daemon nigdy nie chciał się po prostu rozwieść/unieważnić małżeństwa? Według lore książek da się to załatwić u Wielkiego Septona (co nie byłoby pewnie problemem, gdyby jakoś przekonany Viserys okazał poparcie) jeśli nigdy nie doszło do konsumpcji, a w pozostałych przypadkach chyba tylko jeśli jest się królem, albo gdy któraś strona wstąpi odpowiednio do Nocnej Straż/Milczących Sióstr. Nie kojarzę by to było zmienione w serialu. O ile rozumiem czemu nie używano pozostałych środków, tak ignorowanie pierwszego z nich było chyba podyktowane tylko dumą Księcia Łotrzyka, bo pewnie min. sugerował ludziom, że z nią spał i potem wstydził się przyznać do kłamstwa. No bo gdyby faktycznie do czegoś doszło, dałoby się jeszcze jakoś sympatyzować z Daemonem, faktycznie byłby on uwięziony w małżeństwie którego ewidentnie nie chciał i które dwa razy pokrzyżowało mu plany lepszego ożenku, za drugim oprócz wygnania dostał też ochrzan, parę kopniaków od króla-brata i zapewnienie, że tylko śmierć dopuści go ważnego ślubu. Więc do śmierci doprowadził (nie żeby to było usprawiedliwienie morderstwa niewinnej kobiety, bo jednak dobry człowiek czegoś takiego raczej by się nie zrobił, ale jakieś uzasadnienie potraktowania żony jako „nieuniknionego” collateral damage dążenia do ambicji by było). Tylko, że skoro tak nie jest, wychodzi że to wszystko było totalnie do odkręcenia przy odpowiedniej ilości dobrej woli, której Książe nie raczył dać, czyli że dla jakiegoś wyobrażenia siebie był w stanie wielokrotnie wywołać trudności dla całego swojego otoczenia, co pokazuje go w dość średnim świetle.
Daemon wystąpił z petycją do króla o rozwiązanie swego małżeństwa, ale Viserys odmówił. A bez poparcia króla to raczej niemożliwe (przynajmniej dla członków rodziny królewskiej, wszak Daemon mógł być – lub nawet był w tym czasie – następcą tronu).
Jeśli wystąpił, ale nie wyszło to w takim razie inna sytuacja i muszę przyznać się do błędu. Dobrze, bo nie podobał mi się kierunek w który prowadziło go to co napisałem.
Oczywiście nie chcę tu usprawiedliwiać Daemona. Każdy musi nieść swój krzyż. Rhea nie była niczemu winna. Ją też pewnie wydano za Daemona bez pytanie jej o zdanie. Dla mnie po tym odcinku serialowy Daemon stracił jakikolwiek urok.
Mam tutaj kilka pytań do specjalistów od spraw ważnych. Jako że Viserys w tym odcinku powiedział, dzieci Rhaenyry i Leanora BEZ WZGLĘDU NA PŁEĆ będą dziedziczyć niewygodny stołek.
1. Jakie dokładnie prawo ustanowił Viserys czy jest to jednorazowy wybryk bo Deamon jest feee czy zmienił na stałe prawo dziedziczenia przez kobiety?
2. Jeśli ta druga opcja to czy system lordowski i system królewski to nie jest jeden system, ewidentnie są one połączone, czy to nie powinno oznaczać że np Hoster Tully i jego trójka OCALAŁYCH dzieci ma dziedziczyć w taki sam sposób, Catelyn jako najstarsza będzie dziedziczyć Riverrun? (to tylko przykład)
3. Chciałbym się dowiedzieć czy król jest wstanie sobie tak zmienić prawo dziedziczenia czy istnieje jednak coś gdzie go coś ogranicza. Chodzi mi raczej o królowanie w Westeros, bo pewnie na świecie istnieją róże odmiany monarchii i ich pewnych kanonicznych ograniczeń.
4. Czy król Westeros jest wstanie sam wziąć rozwód bez niczyjej zgody?
5. Tutaj chciałbym żeby ktoś się rozwinął, można chyba pod szyldem spoiler, jakich argumentów używały obie frakcje na poparcie swoich racji (tych prawnych, tych wyimaginowanych, tych fałszywych) do czasu rozpoczęcia gorącego konfliktu. Chyba że ktoś podeśle link do dyskusji na stronie, bo powiem od zakończenia serialu przestał tutaj uczęszczać, a stawiam że taka dyskusja nt tego gdzieś pewnie się przetoczyła.
Specjalistą nie jestem ale wydaje mi się, że:
1. Viserys jako jedyny król zrobił wyjątek dla córki i wyznaczył ją na swojego dziedzica. W końcu później dziedziczenie, w przypadku braku potomstwa, znowu przechodziło na braci króla.
2. Ta kwestia dziedziczenia chyba zależy od praw w danej krainie patrz Dorne, gdzie najstarsza córka ma prawo przed bratem. Przynajmniej na pewno u Martellów tak jest. Nie wiem jak w innych rodach.
3. W spornych kwestiach była zwoływana Wielka Rada więc raczej król nie we wszystkich przypadkach może sam sobie wyznaczać dziedzica np. Aegon IV wyznaczył na swojego dziedzica bękarta Daemona Blackfyre jednak według prawa tron należał się jego prawowitemu synowi. Co było dalej wiadomo.
5. Tu nie pamiętam dokładnie ale wydaje mi się, że póki żył Viserys panie toczyły między sobą zimną wojnę. Głównie chodziło o pomówienia na temat ojcostwa najstarszych dzieci Rhaenyry, jej rozwiązłą naturę oraz Daemona jako jej małżonka. Ponadto między synami jednaj i drugiej doszło do konfliktu, w skutek którego Aemond stracił oko. Wydaje mi się, że księżniczka spodziewała się utrudnień jednak nie tego, że dojdzie do tak jawnej uzurpacji tronu jakiej dokonali Higtowerowe razem z jej bratem
W koncu księżniczka większość czasu spędzała na Smoczej Skale. Nawet Aegon nie chciał zasiąść na tronie. Przekonał go do tego dopiero Otto (i chyba Criston Cole) używając takich samych argumentów jakich użył w stosunku do Alicent w poprzednim odcinku.
1. W czasach Viserysa nie ma jeszcze żadnych ustalonych praw odnośnie tego, kto powinien dziedziczyć Żelazny Tron. Targaryenowie rządzili jeszcze zbyt krótko, żeby dorobić się w tym względzie jakiejś tradycji. Viserys był pierwszym królem z dynastii, który objął tron w miarę normalny sposób i przede wszystkim nigdy się jeszcze nie zdarzyło, żeby najstarszym dzieckiem króla była córka.
2. Tu jest problem, bo poddani (głównie Andale i Pierwsi Ludzie) oraz ród królewski (Valyrianie) wywodzą się z innych, różnych kręgów kulturowych. Jak powiedziałem, Targaryenowie nie mieli jeszcze wyrobionej żadnej tradycji dziedziczenia. Natomiast wśród lordów Westeros najczęściej przyjęte jest, że majątek i tytuły dziedziczy najstarszy syn lorda. Jeżeli lord nie ma syna, wtedy dziedziczy najstarsza córka. Jeżeli nie ma też córki dziedziczą krewni, zaczynając od najstarszego brata. Wyjątkiem jest Dorne, gdzie dziedziczy najstarsze dziecko, niezależnie od płci. Należy zatem założyć, że Targaryenowie przyjmując wiarę Westeros (czyli Siedmiu) przyjęli też system dziedziczenia. Ale to są wszystko zasady na „po śmierci”. Z Viserysem jest ten problem, że on wyznaczył swoją następczynią Rhaenyrę jeszcze za swego życia. Czyli de facto wydziedziczył w ten sposób wszystkie swoje pozostałe dzieci i krewnych. Każdy lord i każdy człowiek miał prawo (i ma do dzisiaj) wydziedziczyć kogo zechce. Jeżeli w testamencie zapiszę coś najmłodszej córce, to sądu będą gówno obchodzić pretensje kogoś, że on był moim najstarszym synem. Otto Hightower w tej swojej niechęci do Daemona sam strzelił sobie w stopę.
3. Wielka Rada zwołana przez Jaehaerysa nie była zwoływana od rozstrzygania w żadnych spornych kwestiach. To było jednorazowe wydarzenie, wynikające wyłącznie z dobrej woli Jaehaerysa, który postanowił dać rozstrzygnąć o następstwie poddanym, wierząc, że zapobiegnie to ewentualnym konfliktom. Wszak nawet przydomek nosił „Pojednawca”. Zaś Aegon IV nigdy nie wyznaczył Daemona Blackfyre na swojego dziedzica. Nie wiem skąd to wytrzasnęłaś? Jego dziedzicem zawsze był najstarszy syn Daeron i to on objął tron po Aegonie. Bez żadnych ekscesów. Rebelia wybuchła wiele lat później, z zupełnie innych względów.
4. Nie, nie jest. O ślubach i rozwodach króla decyduje Wielki Septon. Czyli tak jak u nas papież. Warto sobie w tym kontekście poczytać o latach panowania Maegora Okrutnego.
5. Wojna między Rhaenyrą i Alicent toczyła się już zanim urodziła ona dzieci uważane przez stronników Alicent za bękarty i o wiele zanim wyszła za Daemona. Jej przyczyna jest oczywista i nie do uniknięcia. Alicent wolała, żeby to jej dzieci dziedziczyły tron, nie pasierbica. Argumentów używano różnych, choć wszystkie są do dupy. Zieloni głównie powoływali się na precedens z czasów Wielkiej Rady, która powierzyła tron Viserysowi, a nie starszej od niego Rhaenys. Ale po pierwsze to tylko precedens, a precedens to jeszcze nie prawo. Może dopiero stać się podstawą prawa. A po drugie i ważniejsze – Viserys sam wyznaczył swego następcę, nie ma to więc żadnego zastosowania. Zieloni używali też argumentu o bękarctwie dzieci Rhaenyry, ale to już całkiem z dupy wzięte, bo przecież ukradli tron Rhaenyrze, nie jej dzieciom. O tym, kto będzie dziedziczył po Rhaenyrze można by dopiero rozmawiać później.
Już mówiłam, że specjalistą nie jestem a wszystkie książki czytałam już dawno 🙂 a wytrzasnęłam to stąd, że z TEGO CO PAMIĘTAM Aegon IV, widział w Daemonie swojego następcę. Faktycznie, nie ogłosił tego oficjalnie, mój błąd. „Pierworodnego” syna nie uznawał gdyż podejrzewał żonę o romans. Nie miał ani jak tego udowodnić więc oficjalne mianowanie Daemona i tak by nie przeszło. Dlatego na łożu śmierci zalegalizował wszystkie swoje bękarty co doprowadziło do rebelii. Jeżeli się mylę możesz mnie poprawić 🙂
W zasadzie teraz pasuje. 🙂 No może dodam tylko tyle, że Aegon nigdy nie podważał pozycji Daerona jako następcy. Owszem, za lepszego syna uważał Daemona, ale nigdy nie próbował „przerzucić” go na miejsce Daerona w kolejce dziedziczenia. I nie oszukujmy się – był królem, więc gdyby chciał, to miał wszelkie możliwości, żeby to zrobić. Widocznie nie chciał. Zresztą Daemon też nie był zainteresowany ŻT i przez długi czas po śmierci Aegona współpraca między przyrodnimi braćmi układała się poprawnie. I pewnie by tak pozostało, gdyby nie knowania pozostałych braci. Bryndena, który nastawiał Daerona przeciw Daemonowi, oraz Aegora, który robił dokładnie odwrotnie. Nic zresztą dziwnego, bo matka jednego pochodziła z Brackenów, a drugiego z Blackwoodów. Dodatkowo obaj rywalizowali o względy swojej siostry – Shiery. I to ta rywalizacja doprowadziła do wybuchu rebelii, a nie legitymizowanie bękartów. Sam legitymizowanie to raczej dobrze świadczy o Aegonie. Nie wyrzekł się dzieci, nawet prawdopodobnego bękarta żony. Największa jednak wina leży po stronie Bryndena, który knuciem i fałszywymi oskarżeniami doprowadził do tego, że Daeron postanowił aresztować Daemona, nie pozostawiając mu innego wyjścia niż podjęcie walki.
Aha, jeszcze a propos tego:
„Nawet Aegon nie chciał zasiąść na tronie. Przekonał go do tego dopiero Otto (i chyba Criston Cole) używając takich samych argumentów jakich użył w stosunku do Alicent w poprzednim odcinku.”
Taa, znaleźli go o ile pamiętam w burdelu, wahał się dosłownie parę minut i jako żywo przypominało to jasełka wyczyniane przez Joffreya, gdy zrywał zaręczyny z Sansą, żeby poślubić Margaery. Bądźmy poważni. 🙂 W ogóle Aegon Starszy bardzo mi Joffreya przypomina. Z charakteru i zachowania. Widać, że Martin lubi lecieć pewnymi archetypami postaci.
Za dużo gada się o „dziedzicznym szaleństwie” Targaryenów, podczas gdy Martin tu przekazuje lekcję dot. wychowania.
W ogóle inna kwestia, to jeszcze podnoszona znów skłonność do zielonych snów w tej rodzinie.
Dokładnie tak. Ani dzieci Alicent, ani Rhaenyry, nie były szaleńcami. Tak ich wychowano. Zwłaszcza zaś dzieci Alicent, którym do tego całego bagażu dodatkowo zaszczepiono niesamowitą wręcz pogardę. Nieprzypadkowo to Aegon i Vaemond właśnie zostali zabójcami krewnych, nie chłopaki Rhaenyry.
Deamon też był zabójcą krewnych?
Ale który? Daemon Targaryen, brat Viserysa I, czy Daemon Blackfyre, syn Aegona IV?
Dodatkowo, Viserys był naiwny (wg mnie nawet głupi) i ślepy, i to przez niego wiele późniejszych złych rzeczy się stało; wybrał Rheanyrę na następczynię (zamiast brata, na którego się obraził) i kazał wszystkim lordom przysięgać wierność córce, ale potem wziął sobie nową żonkę i nowe dzieci się urodziły (w tym synowie), dlatego jeśli rzeczywiście chciał aby to córka dziedziczyła powinien już po narodzinach synów znów wezwać wszystkich lordów i jeszcze raz kazać im przysięgać na wierność Rheanyrze. Od przysięgi Viserys żył jeszcze chyba ok 20 lat, wielu lordów co wtedy przysięgało już zdążyło odejść, a ich następcy nie przysięgali – to był argument niektórych z tych co poparli 'zielonych’.
Ponadto, z tego co pamiętam, nie-przewidujący Viserys przywróci Otto funkcję namiestnika, dając więcej atutów 'zielonym’ w KP na czas swojej śmierci.
Dobrze napisane Didi. Visery w dużym stopniu przyczynił się do zamachu stanu.
Pewnie, fantastycznie napisane. :/
„wybrał Rheanyrę na następczynię (zamiast brata, na którego się obraził)”
Jasne, Daemona. O którym Otto Hightower mówił, że będzie nowym Maegorem. Przecież to nikt inny tylko właśnie Otto naciskał na Viserysa, żeby mianował następcą Rhaenyrę, żeby w razie jego śmierci Daemon nie został królem.To by dopiero poddani byli zachwyceni… Mieliście kiedyś OiK w ręku?
„i jeszcze raz kazać im przysięgać na wierność Rheanyrze.”
A potem jeszcze raz i jeszcze raz… Albo najlepiej niechby przysięgali co roku. Albo ustawili sobie takie młynki z przysięgami, jak buddyści z modlitwami. Dla kogo przysięgi mają jakieś znaczenie, temu wystarczy przysiąc raz. Jak Starkom, mimo iż to nie Cregan przysięgał Rhaenyrze tylko jego ojciec. A ci co swoje słowo mają w dupie, mogą przysięgać i trzy razy dziennie, a ma to tyle wartości co szczekanie psa.
Jedynym błędem Viserysa było wzięcie sobie kurwy za żonę i chorobliwie ambitnego sukinsyna za teścia. To wszystko. Dopuścił Hightowerów za blisko tronu, tak jak potem Robert Lannisterów. Gdyby hajtnął się np. z Laeną Velaryon nic by nie było.
Oprócz tego że Viserys był naiwny i ślepy to jeszcze mu się wydawało że jest cwany i może kontrolować córkę grożąc jej czasem że prawo do ŻT przekaże synowi, może dlatego nie chciał zorganizować kolejnego wielkiego zgormadzenia lordów królestwa z informacją o sukcesji. O ile pamiętam to przysięga na wierność Rhenyrze była przed narodzinami kolejnych dzieci Viserysa, a po narodzinach synów sytuacja się mocno zmieniła (prawo mówiło że powinien dziedziczyć pierwszy syn), dlatego dla jasności sytuacji (jeśli naprawdę chciał Rhenyrę na tronie) Viserys powinien obowiązkowo takie spotkanie zrobić (do końca dni dzieci nie płodził więc jedno chyba wystarczyłoby). Od przysięgi Viserys żył jeszcze najmniej 20 lat, a to dużo czasu na zmianę ludzi przy władzy i stanowiska; i to się działo podczas pozyskiwania stronników przez sojusze zaraz po śmierci króla (Koniec Burzy, Dolina, Winterfell powiedzieli że przysięga była dawno temu, co będziemy z tego mieć jeśli poprzemy daną stronę, młody Stark (a taki podobno słowny) zażyczył sobie że chce swój ród skoligacić z Targami zanim poprze sprawę Rhenyry – chyba że coś źle pamiętam, bo dawno miałem OiK w ręku.
'O którym Otto Hightower mówił, że będzie nowym Maegorem.’ – no tak zapomniałem że Otto robił wszystko wyłącznie dla królestwa, nie dla swoich własnych korzyści i ambicji. To tylko gdybanie bez sensu jakim królem byłby Deamon, nigdy nim nie był i tyle; pewne jest natomiast to że Deamon i Otto nie lubili się za bardzo (gdyby Deamon został królem Otto dostałby 'kopa w tyłek’).
'Jedynym błędem Viserysa było wzięcie sobie kurwy za żonę’ – nie pamiętam żeby Alicent źle się prowadziła jako kobieta.
'chorobliwie ambitnego sukinsyna za teścia’ – raz go za to odesłał ale potem znów go powołał, bo na pewno już mu przeszło i teraz będzie tylko dobrze podpowiadał?; to czemu dla równowagi nie przywrócił Velaryona na starszego nad okrętami?
'Gdyby hajtnął się np. z Laeną Velaryon nic by nie było.’ – z pewnością gdyby z tego związku urodzili się synowie nikt w królestwie nie zakwestionowałby praw Rhenyry do tronu?
„(prawo mówiło że powinien dziedziczyć pierwszy syn)”
Nie, nigdy nie było takiego prawa. Pytałem czy miałeś już kiedyś OiK w ręku, nie odpowiedziałeś. Teraz widzę dlaczego.
O pierwszeństwie dziedziczenia męskich potomków w Westeros jest napisane w książkach w wielu miejscach; jeśli twoim zdaniem starsze córki mogły zasiadać na ŻT (czyli nie było prawa o pierszeństwie synów) to podaj przykłady takich królowych bo ja nie potrafię sobie przypomnieć (chyba nawet Rhenyra która się koronowała i siedziała na ŻT nie jest oficjalnie zaliczana do rządzących Westeros z dynastii Targów).
Za dużo interpretacji z twojej strony za mało rzeczowych informacji z materiałów źródłowych; a jako 'pokutę’ zalecam OiK przed spaniem dla przypomnienia.
Ja się nie pytam, gdzie ktoś tam sobie wspomina o tym, że to mężczyźni powinni rządzić (notabene mam takie samo zdanie. 😛 ). Ja się pytam, gdzie jest napisane, że istnieje takie PRAWO. Pokaż mi ten zapis w tych swoich materiałach źródłowych. Nigdy nie było i nie ma żadnego prawa dotyczącego płci następcy. Zaś między Aenysem a Daeronem I żaden król nie zasiadł na ŻT w normalny sposób. Poza Viserysem I, żaden też nie miał dziewczynki, jako najstarszego dziecka, więc nie pieprz pan, panie kolego. Gdy król ma syna to wszystko w porządku, syn po nim następuje. A gdy ma tylko córkę sprawa jest za każdym razem rozstrzygana od nowa. Napisałem, że gdyby Otto Hightower tak się nie srał z wydziedziczeniem Daemona na korzyść Rhaenyry, to jego wnuk objąłby tron po śmierci Viserysa w normalny sposób i bez żadnej wojny.
Panie Snow proszę najpierw napisać ile było tych oficjalnych królowych z rodu Targów przejmujących ŻT w historii Westeros co zaprzeczy prawu pierwszeństwa męskich potomków (chyba że Targowie tak ogarnęli genetykę że same pierwsze chłopaki się rodziły?).
Proszę jeszcze przypomnieć dlaczego na Wielkiej Radzie kandydatura Rhenys i jej córki Laeny nie była brana pod uwagę, ale Laeonora już tak? Podpowiedź: zostały wykluczone bo były kobietami, a Leanor przegrał z Viserysem bo pochodził z linii kobiety.
Viserys mógł wybrać córkę (może nawet swojego konia) na następcę, bo kto jeśli nie król może tworzyć precedensy i zmieniać prawo, tylko nie dopilnował, zaniedbał przy tym tak wielu spraw przekazania tronu że sam jest w moim postrzeganiu jednym z głównych winowajców przyszłej wojny domowej (na pewno nie jest jak Pan pisze że miał tylko złą żonę i zbyt ambitnego teścia). Viserysa na tron wybrała Wielka Rada, czemu sam przed śmiercią nie zdecydował się na coś takiego? Jak chciał Rhenyrę na tronie (twożąc precedens) powinien bardziej tego pilnować a nie przed śmiercią oddać realną władzę Hightowerom i 'zielonym’.
Ech, dziad o szydle, baba o motowidle. Ja mówię o prawie, a ten pokaż mi i pokaż mi. Gdyby było takie prawo, to nie trzeba by zwoływać Wielkiej Rady za Jaehaerysa, a Viserys nie mógłby wyznaczyć następcą Rhaenyry. Viserys nie utworzył żadnego precedensu. Precedensem była właśnie decyzja Wielkiej Rady pomijająca Laenora, bo jego prawa pochodziły od matki. A przedtem precedensem była decyzja samego Jaehaerysa, który pominął Rhaenys. Znajdziesz to na każdej wikipedii uniwersum. Mówi ci coś, dlaczego Jaehaerys pokłócił się pod koniec życia z dobrą królową Alysanne? Jest tam coś o prawie? Nie? No własnie. To była decyzja Jaehaerysa, nie żadne prawo. A precedens to jeszcze nie prawo. Może dopiero stać się argumentem przy tworzeniu prawa. Powtarzam, nie ma żadnego prawa dotyczącego pierwszeństwa płci przy dziedziczeniu ŻT. Jest tylko westeroska tradycja, która preferuje dziecko płci męskiej. Dociera różnica między precedensami, tradycją, a oficjalnym prawem? Jeżeli nie, to ja już nic nie poradzę.
Jeszcze parę cytatów z Ognia i Krwi, który to zalecasz mi czytać:
„W oczach wielu Wielka Rada z roku 101 ustanowiła precedens w sprawie sukcesji. Bez względu na starszeństwo Żelaznego Tronu nie mogła odziedziczyć kobieta ani jej męscy potomkowie.”
„Zgodnie z precedensem ustanowionym przez Wielką Radę w roku 101 o.P. dziedzic płci męskiej zawsze miał pierwszeństwo przed kobietą.”
„Odrzucając precedensy stworzone przez króla Jaehaerysa w roku 92 oraz przez Wielką Radę w roku 101, król Viserys I ogłosił, że prawowitą dziedziczką tronu jest jego córka Rhaenyra, którą jednocześnie mianował księżniczką Smoczej Skały.”
Dotarło wreszcie? Viserys nie mógłby bezkarnie złamać istniejącego prawa, ale precedensy mógł odrzucić. Bo to tylko precedensy.
Można by z tego nawet wyciągnąć logiczny wniosek, że skoro decyzje Jaehaerysa i Wielkiej Rady były precedensami, a więc inaczej mówiąc wyjątkami, to stanem naturalnym jest sytuacja, w której córki dziedziczą na takich samych zasadach jak synowie.
A Rhaenyra nie jest zaliczana w poczet władców, bo nigdy nie udało jej się odebrać tronu uzurpatorowi – Aegonowi II. Zginęła przed nim. Zaś jej koronacja na Smoczej Skale była tylko symbolicznym gestem. Królem był Aegon. Fakt, że ukradł koronę nie miał tu większego znaczenia. Nawet Cregan Stark, jego największy wróg, powiedział potem: „Aegon był wiarołomcą, zabójcą krewnych i uzurpatorem, mimo to pozostawał królem.” Maegor Okrutny też był złodziejem i uzurpatorem, ale to on jest zaliczany w poczet władców Westeros, nie chłopak, któremu ukradł tron. Poniał?
Cała Wasza dyskusja mnie właśnie natchnęła do przemyśleń jak w ogóle wyglądała kodyfikacja prawa Westeros. Było na pewno prawi zwyczajowe, ale czy Maesterzy próbowali coś spisać?
Tak się składa, że Rhaenyrze udało się odzyskać ŻL jednak nie na długo. Dokładnie rządziła przez pół roku ale w tym czasie była nazywana Królową. To Aegon II nalegał by nie wliczano jej w poczet władców Westeros. Zostawiam tu cytat z „Księżniczki i Królowej” żeby się znowu kolega nie czepiał że są to bzdury wyssane z palca.
— Rhaenyra nigdy nie była królową — oznajmił król, nalegając, by od tej pory we wszystkich kronikach i zapiskach dworskich jego przyrodnią siostrę tytułowano tylko „księżniczką”, rezerwując tytuł królowej dla jego matki, Alicent, oraz nieżyjącej żony, Helae ny, „prawdziwych królowych”. Tak też zarządzono.
Ale te cytaty potwierdzają co pisałem – w Westeros była stosowana zasada pierwszeństwa dziedziczenia męskiego potomka (co finalnie doprowadziło do tego że żadna kobieta nie zasiadła na ŻT jako następczyni, i nie mogłeś żadnych przykładów podać), nawet jeśli początkowo na zasadzie zwyczaju/tradycji Andalów to potem poprzez decyzję Wielkiej Rady i oficjalne zepchnięcie kobiet na koniec kolejki jako dziedziców stało się to prawem. Semantyka w tych rozważaniach ma moim zdaniem drugorzędne znaczenie, bo czy to było prawo, tradycja czy zwyczaje to stosowano tę zasadę.
W czasach Viserysa linia Targów jako królów Westeros była jeszcze młoda, Stary król i Wielka Rada poparły wcześniej męskich potomków na ŻT (było to zgodne z zasadą stosowaną w Westeros jeszcze przed podbojem), a potem Viserys wyłamał się z tego schematu i Rhenyra rzeczywiście mogła rządzić (chociaż kto wie może byłaby wojna z Deamonem) ale Viserys popełnił błąd mając synów z nową królową (kim by ta królowa nie była to nie mogło się skończyć inaczej jak wojną domową).
Powtarzam się, ale uważam że aby uniknąć wojny domowej prawdopodobnie potrzebne było kolejne wielkie spotkanie lordów królestw przed śmiercią Viserysa (na zasadzie wielkiej rady decydującej o sukcesji albo ponownej przysięgi na wierność Rhenyrze).
@Nadia
Coś tam chyba próbowali, ale nie wiem. Trzeba by zapytać Bluetigera. Niech koleżanka zada pytanie do maesterów.
@Amal
Niby dlaczego miałbym się czepiać? Ja o tym wiem. Ale po pierwsze Rhaenyra koronowała się na Smoczej Skale, nie w KP w Sepcie Baelora. I z ręki swego męża, a nie Wielkiego Septona. Każdy awanturnik może się tak ukoronować. Zrobiono to tylko ze względó strategicznych. Po drugie królem ukoronowanym zgodnie ze zwyczajem był w tym czasie Aegon, a nie może być dwóch królów na jednym tronie. Owszem, był uzurpatorem i złodziejem, ale królem (jak przyznał sam Cregan Stark). Trzeba go było wpierw obalić, a nie udawać, że nie istnieje. Jak powiedziałem Maegor też nie miał żadnych praw, był uzurpatorem, koronę ukradł, zabił prawowitego następcę, a mimo tego to on widnieje we wszystkich wykazach władców, nie ten następca. Owszem, Rhaenyra odbiła na krótko KP, ale to były tylko mury i niewygodny mebel. Aegon wciąż był królem, a wojna trwała. A to o czym mówi Aegon w tym cytacie to tylko semantyka, jak w przypadku np. Cersei. Trzeba odróżniać słowo „królowa” od słowa „władca” czy „monarcha”, bo królową jest przecież każda żona króla. Aegon nie układał pocztów władców Westeros, bo za krótko rządził i za krótko żył. Zresztą miał w tym czasie co innego do roboty. 🙂 Przejrzyj za to dodatek do 1 tomu Ognia i Krwi. Jest tam poczet władców Westeros sporządzony przez samego Martina. Nie znajdziesz tam Rhaenyry, niestety.
@Didi
„Semantyka w tych rozważaniach ma moim zdaniem drugorzędne znaczenie, bo czy to było prawo, tradycja czy zwyczaje to stosowano tę zasadę.”
Kurcze, to ma właśnie pierwszorzędne znaczenie. Bo określa czy król wyznaczając Rhaenyrę złamał prawo czy nie. Czy według prawa królem była Rhaenyra czy Aegon. Kto w tej wojnie stał po stronie prawa. Jak można mówić, że to bez znaczenia? Jeżeli złamię zwyczaj, wedle którego małżonkę wybierają mi rodzice, to tylko złamałem zwyczaj. Ale jeżeli ożenię się z rodzoną siostrą to złamałem prawo. Czaisz różnicę?
„było to zgodne z zasadą stosowaną w Westeros jeszcze przed podbojem”
Przed Podbojem nie było w Westeros takiego tytułu, jak Władca Siedmiu Królestw czy król Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi. Nie mogło więc być też żadnych zasad dla niego, proszę kolegi.
„a potem Viserys wyłamał się z tego schematu”
Viserys nie wyłamał się z żadnego schematu, bo takiego schematu jeszcze nie było. Tylko Aenys przejął tron jako najstarszy syn Aegona Zdobywcy. Ale po jego śmierci tron ukradł uzurpator Maegor. Następny był Jaehaerys, który był dopiero trzecim synem Aenysa. A po Jaehaerysie panował Viserys, którego wybrała Wielka Rada. O jakim więc schemacie można mówić u diabła? W dodatku Aegon nie miał córki, córka Aenysa poślubiła swego brata – następcę tronu, Maegor nie miał dzieci, a córki Jaehaerysa były młodsze od braci. Dopiero Viserys jako pierwszy stanął przed takim problemem. :/
Powtarzam – żeby uniknąć wojny domowej nie trzeba było zwoływać żadnej rady, tylko uciąć łeb Hightowerowi i nie hajtać się z tą podsuniętą przez niego francą.
Dobrze że ludzie mają inne zdania bo można wymienić poglądy, na razie pozostaję przy swojej interpretacji OiK.
I Viserys i wielu lordów Westeros chciało i czekało na syna-spadkobiercę, dlatego pomimo kilku nieudanych prób Aemma była zmuszona dalej zachodzić w ciążę, co przypłaciła życiem. Nie wątpię że gdyby Aemma urodziła zdrowego chłopca to on odziedziczyłby ŻT a nie Rhenyra (a jak byłoby według Pana Snow?).
A naciski na Viserysa aby wziął nową królową były też z tego powodu że może urodzi mu wreszcie syna który będzie uznany za prawdziwego spatkobiercę, zamiast córki.
Nie zgadzam się że nie było już wtedy schematu pierwszeństwa męskiego potomka nad żeńskim, w dwóch spornych i nieodległych przypadkach potwierdzono taki stan rzeczy (biorąc pod uwagę że to była ciągle młoda linia władców to niemało). Pretensje Rhenys do tronu odrzucono nawet dwukrotnie.
„Nie wątpię że gdyby Aemma urodziła zdrowego chłopca to on odziedziczyłby ŻT a nie Rhenyra (a jak byłoby według Pana Snow?).”
Według pana Snow też by tak było. Nie było to żadnym prawem, ale na ogół stosowano się do tej andalskiej tradycji. Tym łatwiej, że najczęściej córki targaryeńskich królów wychodziły za mąż za swoich braci, nbie upominały się więc o tytuły swoich mężów. Mało tego, napisałem przecież, że gdyby Otto nie knuł przeciw Daemonowi i nie wymusił na Viserysie wyznaczenia Rhaenyry na dziedziczkę, to i Aegon Starszy po jego śmierci odziedziczyłby tron bez żadnych problemów. Ale jak już raz wyznaczył córkę następczynią i księżniczką Smoczej Skały to nie mógł tego cofnąć bez zaistnienia jakichś ważnych przyczyn. Nie wiem, choroby umysłowej, szarej łuszczycy, zdrady stanu. Następca to taka sama instytucja jak król. Nie można sobie z nim przeskakiwać z kwiatka na kwiatek.
„Pretensje Rhenys do tronu odrzucono nawet dwukrotnie.”
Tylko zauważ, że Rhaenys nie była córką Jaehaerysa. To istotna różnica. Była córką jego następcy. Nie rozważamy więc tutaj dziedziczenia tytułu króla, tylko dziedziczenia tytułu następcy. Dlaczego nowym następcą nie miał być kolejny syn władcy, tylko dziecko poprzedniego? A gdy linia dziedziczenia przeszła już na Baelona, to po jego śmierci tam już została. Rhaenys straciła swoje prawa razem ze śmiercią swego ojca.
I powtarzam, to wszystko były wyłączne decyzje króla Jaehaerysa. Wielka Rada też by gówno zdecydowała, gdyby sam jej nie zwołał. Dlatego mówimy tu o precedensach, nie o jakimś prawie stanowionym.
Obejrzałem jeszcze raz na dużym ekranie zwiastun kolejnego odcinka i nie wiem dlaczego, ale obie panie zarówno księżniczka jak i królowa są członkiniami małej rady? Obie mają przed sobą te kulki oznaczające ich uczestnictwo w obradach. Ponadto to jednak Łamignat kogoś bije a nie jest bity. Sądziłem, że to ten moment kiedy Cole spuszcza mu łomot, ale chyba jednak nie. No i co sądzicie o tej scenie, która wyciekła(?) gdzie księżniczka i Leanor idą jakiejś kobiecie najprędzej królowej przedstawić dziecko. Księżniczka dopiero co urodziła i idzie przez cały korytarz z dzieckiem na rękach, a potem ma jeszcze wejść na wysokie schody.
Oskarżenie Daemona o zabójstwo, to oszczerstwo. 😛 Nie ma żadnych dowodów na to.
Pani Royce spadła z konia niesprowokowana, a jej kochający mąż ruszył zaraz do pierwszej pomocy. Nawet kamień pod głowę chciał jej podłożyć. Nieszczęśliwy wypadek i tyle.
Dokładnie, wreszcie ktoś to powiedział. Daemon nie zrobił nic złego. Jest nagroda pół miliona złotych smoków dla człowieka, który udowodni, że Daemon zabił Rheę Royce.
Pewnie, damy wciąż spadają z koni i skręcają sobie karki, jak zauważył kiedyś ser Bronn. 🙂
Witam. Mam pytanie nie związane z samym serialem, ale formą publikacji materiału o kolejnych odcinkach. Domyślam się, że niepublikowanie od razu zarówno streszczenia i omówienia tłumaczycie brakiem czasu na dwa teksty. Osobiście wolałbym w takim razie najpierw omówienie, a dopiero następnego dnia streszczenie. Co inni o tym myślą? I jak DeaL i Bluetiger się do tego ustosunkują. Przecież tak po prostu byłoby lepiej. Odcinek każdy widział, to i po co go streszczać?
Ze względów praktycznych – streszczenie to 2h roboty dla jednej osoby – pyk, pyk, pyk, fajeczka i fajrant. Omówienie, to dłuższa sprawa i raczej nie dwóch gentlemanów ze szklanką whisky w skórzanych fotelach, tylko dyskusja + kilka mail + redakcja – czyli po 3-4h roboty dla obu panów. Wtedy omówienie masz w śr-czw, a streszczenie w czw. Ot, cała tajemnica – nie wyrobią się z omówieniem na wt, więc wrzucają wtedy tylko streszczenie.
No jakoś nie jestem przekonany. Wolę, aby jeszcze DaeL i BT się ustosunkowali do tego.
Zapytałeś „Co inni o tym myślą?” – nie ma już innych! obejrzyj sobie 8 sezon, tam jest wszystko wyjaśnione:)
Jeśli chodzi o mnie, dla mnie jest Ok.
Lubię streszczenia, bo niekiedy pozwalają spojrzeć na wydarzenia z innej „szefowskiej” perspektywy + zazwyczaj odpowiada mi zamieszczony w nich humor.
Dyskusje z kolei czytam sobie na raty, jak jestem w jakiejś kolejce, albo czekam w aucie na kogoś, sa niezłe w zabijaniu czasu.
Gdyby Gra o Tron była tak miałka, niezrozumiała i pełna absurdów to byście jechali po niej maksymalnie. Tutaj beznadziejny odcinek jest określany mianem niemal idealnego. Co ja pacze…
Nie…ta akcja z Cole i ogólnie cała ta scena…0/10. Przed chwilą król targał się do Srebrnowlosych niemal błagając o ten ślub, a teraz jego żołnierz wali w ryja pana młodego, zabija jego „przyjaciela” i nic się nie dzieje, każdy patrzy łącznie z Velaryonami. XD KAPITALNY odcinek!
Po za panem Młodym to reszcie Valyrionow jest na rękę to co Cole zrobił z „całusnym” rycerzykiem. Corys nie musi czekać aż syn z tego wyrośnie. Więc nie sądzę żeby wielce nad tym się roztrząsał
Hhmm no nie wiem czy na rękę:
– synek beczal przy ukochanym, potwierdzając plotki, wcześniej mogłeś machnąć ręka na pomówienia, a teraz?
– ot tak, BEZ procesu zabito ich człowieka, lubili go czy nie, ale to ich człowiek, Czyli – 10 do reputacji po tym zdarzeniu
Jakie masz z tego plusy? Synek może oficjalnie rozglądać się za facetami? Poza tym raczej nie został „wyleczony” z homoseksualizmu, także predzej czy później jakiś inny pięknis wpadnie mu w oko
W mojej ocenie, scena była PRZEDE WSZYSTkICH glupia, nieprzemyślana i niepotrzebna.
Po przejmującej, odpowiednio zbudowanej montażem, muzyka i ujęciami sdenie tańca, która zawiesiła w powietrzu niepokoj, potwierdzając warsztat reżyserki, nagle buumm ! Otrzymujemy, niespójna z uniwersum scene.
Nie chodzi mi o trakcji Cole, ten jako skończony dureń (pisałem dlaczego należy go traktować jako idiote) o nadwrażliwym, chwiejnym charakterze rzeczywiście mógł dopuścić sie morderstwa, ale reakcje króla, gwardzistów, fakt ze on sovie ot tak wychodzi to stek bzdur. Waż Marski nie zada wyjaśnień? Całe Westeros widziało jak bez procesu ubito mu podwładnego i nic??
Ten odcinek to plus dla montażystów, reżysera, scenografów itd ale minus ( kolejny) dla scenarzystow.
Znowu zamiast przenieść 1:1 coś co ma sens, pseudoartyści starają się „ulepszać” no i wychodzi jak wychodzi
Beczał bo stracił przyjaciela, więc plotki jak były tak będą ale nikt nie potwierdzi że coś poza nimi było. Sam nie rozumiem tej sceny, chcieli za dużo w jednym momencie. Zakładam że wyjaśnienie się pojawi na łamach kolejnych odcinków tak jak to zrobili wcześniej bo jak fani tego nie rozumieja to widzowie będą zdezorientowani a jak wiemy do tego twórcy nie dopuszczają. A zakładam że takich dziwnych wydarzeń będzie więcej ale później będą tłumaczone lepiej lub gorzej
Cole faktycznie zabija ser Joffreya, tyle że trochę później i legalnie – na turnieju. Nie wiem po cholerę tak to zmontowali, spodziewam się jednak, że będzie to wyjaśnione w kolejnym odcinku. Ale co do ogólnej konkluzji się zgadzam. Gdy partacze i grafomani, którzy w życiu niczego nie opublikowali, biorą się za „poprawianie” mistrza, to może wyjść lepiej? Nie sądzę, jak powiada klasyk.
Uważam że mogli po tej scenie jak Rudy pyskuje do zakochanego rycerza DSC turniej nawet na szybko i tam pokazać jak go zabija z premedytacją a że turniej to takie ryzyko. Oglądałem to drugi raz i wydarzenia na „zareczynch” to jednak porażka
Najpierw krótko o odcinku; Do sposobu rozwiązania małżeństwa przez Daemona nie mam żadnych uwag. Książę – Łotrzyk potrafi być uroczy, potrafi wysłać także Juchę i Twaroga… Przy tym to „wypadek” lady Royce raczej małe miki… Nie zdążyliśmy poznać za dobrze Jofrreya, ale cwaniakowanie i nie wiem w zasadzie co to było – próba wejścia w komitywę, czy jakiegoś szantażu na Cole’u nie mogło się skończyć dla niego bez siniaków. Przemiana się Cristona z pełnego ideałów młodego rycerza w bezwzględnego przywódcę stronnictwa politycznego pokazana jest bez najmniejszego fałszu. Wyczuwam silny patronat Martina nad serialową historią tej postaci.
A śliski Jofrrey był w dodatku gejem. Nie wybrzmiało to zbyt mocno w kontekście brylujących na dworze czarnoskórych arystokratów (dzisiejsze czasy wiadomo jakie są), ale do tego tygla emocji, stresu, prostodusznego i niedawno wywyższonego gołodupca z głową nabitą rycerskimi ideałami, które właśnie się sypią, przystawiający się śliski dworak- szantażysta i w dodatku homo wywołał reakcję niczym Ted u Blake,a Carringtona. https://youtu.be/dz8mqn7nc30
I tym bym tłumaczył ten wybuch agresji, (Martin jest jednak starszej daty) a nie tym, że zobaczył księżniczkę z Daemonem w tańcu, zrozumiał że wysypał się niepotrzebnie itp…
Co tam zaszło dokładnie można się domyślać, mnie się wydaje, że jacyś biali gwardziści pilnowali nawet żeby nikt sir Cristonowi nie przeszkadzał w wymierzaniu „sprawiedliwości” (lojalność zawodowa) ,ale na pytanie jak ujdzie mu bezkarnie to zabójstwo i uderzenie pana młodego obawiam się, że nie dostaniemy odpowiedzi… I za to jedyny minus dla tego odcinka.
Co do samego serialu – jest dobrze, bardzo dobrze, a momentami, jak w tym odcinku, znakomicie.
Mięsisty scenariusz, świetni aktorzy, powalająca scenografia – czapki z głów! Drobne głupotki, jak masakra na turnieju nie przesłaniają obrazu całości. Daemon jest taki jaki ma być i aktor, który go gra robi to świetnie, a scena z nim którą część widzów uważa za kontrowersyjną, czyli ta „samobójcza, ze strzałami” doskonale pokazuje na co go stać. Tym, którzy uważają, że to przesada polecam poczekać kilka sezonów i poznać kulisy ostatniego pojedynku księcia Daemona. Broniłbym tej sceny, nie tylko sekwencją otwierającą „Tańczącego z Wilkami”, ale też zamysłem samego Martina, na jednak bardziej ryzykowny, he „wyskok” Daemona. Bank rozbija jednak Viserys, to już nie tylko postać z Martina, taki w sumie statysta, bardziej potrzebny jako katalizator pewnych zdarzeń, niż pełnoprawna postać. Kreacja warta każdej nagrody aktorskiej. Corlys w zasadzie już mnie przekonał w trailerach, mimo, że jest czarny i jest to bez sensu w kontekście książkowej intrygi.Takiego połączenia dumy, ambicji, charyzmy ze szlachetnością i prawością w PLiO jeszcze nie było. Team „ Czarni” (mój, całkiem jak w Stolicy), vs. „Zieloni” – wyważone racje. O „Wojnie Smoków” u Martina opowiada trzech kronikarzy, nie wszystko naocznie widzieli, czasami „troszkę” kłamią, to daje pole scenarzystom.
@Bluetiger @DaeL
Pięknie piszecie o tych wyrzutach sumienia Cristona Cole’a. Ale ja myślę, że on żadnych wyrzutów nie miał, a przed Alicent wygadał się z czystej mściwości. Szybciutko, żeby czasem królowa nie zapytała o coś innego. „Nie chcesz być moja? No to cię zniszczę.” Zauważcie, że on usprawiedliwia się, iż do zajścia doszło z jej inicjatywy. Noż k, dorosły facet, zamiast po męsku przyjąć odpowiedzialność, zwala winę na szesnastolatkę! Już te jego przechwałki na Smoczej Skale mi się nie podobały. Rycerz tak się nie zachowuje. I na bogów – jaki honor? Co może mieć wspólnego z honorem porzucenie służby, de facto uprowadzenie księżniczki, mezalians i pozostawienie królestwa bez następcy?! On ma w de honor. Po prostu bękartowi ubzdurało się, że poślubi Targaryenkę, a gdy okazało się, że guzik z tego, postanowił ja zniszczyć. Ech, Cristonie, w książce byłeś tylko łajdakiem, zdrajcą i najemnym zbirem. Tutaj jesteś w dodatku gnojem. :/
Wydaje mi się, że przemawia przez Ciebie mocna niechęć do książkowej wersji tej postaci. To prawda, że mówi, że inicjatywę wykazała księżniczka, no ale na siedmiu tak akurat było! Zabrała mu hełm, ściągnęła tym sposobem do komnaty i jeszcze chwilę droczyła w jednym celu. No i wykorzystała tutaj podległość służbową. Czy Cole mógł wtedy wyjść? No pewnie, że mógł, ale już na tym etapie przestał myśleć tą głową co trzeba.
A co do honoru, on wydaje mi się trochę chowany jak Sansa, na romansach i rycerskich eposach. Jasne, to co uchodziło dwunastoletniej pannie głupio wygląda przy dorosłym rycerzu, ale tu się wszyscy zgodzą, że ładny z niego chłopaczek, ale niezbyt rozgarnięty. I tak, teraz będzie chciał zniszczyć Rheanerę, ale tu wierzę w podszepty Alicent (Splamiła twój honor! Wzgardziła twą miłością! Bo to zła kobieta była!). Gdyby na przykład mu powiedziała „są rzeczy ważniejsze niż miłość, trzeba się poświęcić dla królestwa i rodu” to by pewnie odpuścił.
Honor rycerza powinien się objawić właśnie w trudnych chwilach.
Co to za problem dotrzymać ślubów czystości, jak nikt sie do Ciebie nie zaleca?
Śluby składa się między innymi po to aby moc obalić argument „drogi służbowej”
Bravo! Facet zaczął myśleć kutas… to należy spojrzeć na niego łaskawszym okiem. Swoją droga Gdyby takim argumentem popisał się facet, myśle ze zostałby całkowicie zjechany:)
W książkę koleś był ambitnym karierowiczem, do tego zdradzieckim ale wiarygodnie umotywowanym.
W serialu to emocjonalnie niepewny, przeszarżowany pseudo romantyk o tycim, tycim móżdżku.
Być może gdybym miał go oceniać wyłącznie na podstawie dotychczasowych odcinków, ocena byłaby łagodniejsza. Nie potrafię jednak wyłączyć wiedzy o tym wszystkim co wyrabiał potem. O zamordowaniu członka Małej Rady, o zatajeniu faktu śmierci króla i trzymaniu zwłok przez 9 dni niezaopatrzonych, o wybijaniu lordów wiernych przysiędze. Król Viserys i lord Beesbury nie zasłużyli sobie na taki los. I to wszystko w płaszczu lorda dowódcy! Gwardia Królewska z czasów dobrego króla Joffreya to byli rycerze okrągłego stołu przy tej białej bandzie z czasów Tańca Smoków. :/
U Martina zwykle wszystko jest na opak. Rycerstwa należy szukać tam gdzie zupełnie nie powinno się znaleźć ( rycerz kobieta, Jaimie krolobojca, czy nawet Sandor)
Hhmmm teraz jak myśle to na najbardziej rycerska postać nadaje mi się ten ojej PÓLREKI za muru, co pomogl Jonowi. Nie pamietam imienia.
A może Jon? Sam nie wiem.
Ojej chyba Samwell Tarly jest najbardziej rycerska postacią.
Qhorin? Nie bardzo. Zabijał jeńców. Praktyczne, ale niezbyt rycerskie. 🙂
Jon powiesił dzieciaka (co prawda na razie tylko w serialu), słabo to pasuje do rycerza.
Ale Sam? Czemu nie? Ma podstawy moralne, wystarczy popracować nad fizycznością. 🙂
Jak wiesz w życiu a i u Martina też nie ma wszystkiego 0 lub 1. Każdy ma swoje wady, zalety swoje za uszami, dobre i źle a my jako czytelnicy możemy to odbierać jak chcemy. Ale on pokazuje że nie ma ludzi bez skazy. Zawsze jest coś.
Dla mnie książkowy i ten są inni. Łączy ich nieszczęśliwa miłość do księżniczki i tu się zaczyna różnica czy ona jemu dała kosza czy on jej. Ten serialowy był jej wybrańcem (nie pamiętam jak w książce) i później mieli romans i to go przeroslo i odcinek pokazuje jak nawet na balu na siebie zerkają. Zamysł jest pokazać że nie wytrzymał i poduszczony przez Rudego poszedł na całość. W książce widać że co by się nie wydarzyło między nimi to ich drogi się rozeszły a prawdopodobnie jak to u Martina w tle było dużo smaczków o których on nam się każe domyślać lub wyobrażać skoro z obrońcy stał się zaciekłym wrogiem. Jednak z miłości do nienawiści to podobno jeden mały krok. A dużo w tym prawdy.
I znowu mamy różnice wynikające z przyjętej optyki. W książce nie było żadnego romansu i seksu, a jeżeli miłość to platoniczna. I mamy dwie wersje wydarzeń. W jednej to Rhaenyra odprawia natrętnego Cole’a, w drugiej jest odwrotnie. Ale którą wersję by nie przyjąć, to Criston Cole nie ma żadnych obiektywnych powodów do zdrady i walki przeciw Rhaenyrze poza byciem niewdzięczną mendą, karierowiczem i zwykłym skur…synem.
A propos śmierci Strongów to ciekawe czy w kontekście tej bójki ser Harwina z Cristonem Colem nie pójdą w kierunku, że to Zieloni ich wyeliminowali? Po pierwsze Czarni stracili dwóch ważnych lojalistów – samego namiestnika i obrońcę księżniczki. Po drugie ich śmierć umożliwiła Otto Hightowerowi powrót na dwór i ponowne objęcie namiestnictwa. Wobec przygotowywanego zamachu stanu to jedna z kluczowych pozycji.
Ciężko powiedzieć do której bramki grał Strong namiestnik? Czy nie jest tak że obstawiał obie? Jeden syn u królowej a drugi u księżniczki. Dla mnie szczególnie w serialu postać bardzo tajemnicza.
To Larys Strong obstawiał obie strony. Czy też raczej obu stronom po równo szkodził. Lord Lyonel był lojalny wobec króla. W książce to był bardzo mądry, wykształcony człowiek.
W serialu też się takim wydaje.
Jeszcze taki mały aneks do tego, jak niektórzy tutaj upierają się przy tej bzdurze głoszonej przez Otto Hightowera, że Rhaenyra po dojściu do władzy z pewnością zamorduje Alicent i jej synów. Wiedziałem że gdzieś w OiK o tym czytałem i wreszcie znalazłem odpowiednie fragmenty:
„Mimo że królową wstrząsnął zamach na jej życie (albo na życie jej synów) nadal nie chciała atakować Królewskiej Przystani. Munkun pisze, że Rhaenyra panicznie bała się zabijania krewnych […]. Maegor Okrutny zabił swego bratanka Aegona i spadła na niego klątwa, a na koniec się wykrwawił, siedząc na ukradzionym tronie.”
„Pierwszym aktem, który wydała jako królowa, było uznanie ser Ottona Hightowera oraz królowej Alicent za zdrajców i buntowników.
— Jeśli zaś chodzi o moich przyrodnich braci i słodką siostrę Helaenę — oznajmiła — sprowadziły ich na manowce rady złych ludzi. Niech przybędą na Smoczą Skałę, ugną kolan i poproszą mnie o wybaczenie, a z przyjemnością oszczędzę ich życie i przyjmę z powrotem do swego serca, albowiem są krwią z mojej krwi, a nikt nie jest przeklęty bardziej niż zabójca krewnych.”
Gdyby nie zdrada, nic by im nie groziło. Potem to się oczywiście trochę zmieniło, zwłaszcza po śmierci Lucerysa, ale nawet później, mając przecież w ręku Alicent i Helaenę, Rhaenyra nie skazała ich na śmierć. To Aegon i Aemond chcieli mordować krewnych.
Znalazłeś potwierdzenie, ze Rheanyra nie chciała zabić dzieci Alicent, tyle ze to wcale nie znaczy ze Alicent o tym wie! Alicent nje miała w ręku książki, nie znalazła odpowiedniego cytatu, natomiast w związku z:
– oszukanym przysięganiem na grób matki
– podszeptami ojca
Jest przekonana, ze zagraża jej niebezpieczeństwo. Ludzie postępują zgodnie z tym w co wierzą, NAWET jeśli się myla.
W polityce często bardziej niż to o czym myśli władca, liczy się to w co jego poddani wierzą ze myśli:)
Rheanyra doprowadziła do sytuacji, a jeśli nie odprowadziła to w znaczący sposób przyczyniła się do sytuacji w której matka dzieci jej ojca, woli zaryzykować bunt niż oddać jej władze.
Zasadniczo z konkluzją się zgadzam, ale to nie jest ten przypadek. W życiu nie uwierzę, że ona to robi ze strachu o życie, swoje i dzieci. No proszę, przecież to wszystko trwało dobre kilkanaście lat. Kilkanaście lat nienawiści i kopania się pod stołem. Cały czas opierałaby się na tym kłamstewku Rhaenyry? Zwłaszcza, że po rozmowie z Colem przecież wiedziała, że to właściwie nie było kłamstwo. Pytała Rhaenyrę o seks z Daemonem, nie o to czy w ogóle z kimś spała. Rhaenyra przysięgała, że nie było nic z Daemonem, a nie że jest dziewicą. A ojciec? Tak po prawdzie to Alicent miała mniej powodów, żeby wierzyć jemu, niż Rhaenyrze. Po tym jak wciskał ją Viserysowi? Rozumiem motywacje takie, jak w książce – żądza władzy, chęć wywyższenia rodu, zwykła zazdrość i niechęć, ale nie w taki pic. Mówię, to brzmi tak samo przekonująco, jak powód przejścia Anakina na ciemną stronę. 😉
Ja pisze o serialowej Alicent. Uważam, ze sposób w jaki ja wykreowano:
– naiwna, wierzyła do końca „przyjaciółce” co spotęgowało efekt WOW po odryciu prawdy
– wykonująca bez sprzeciwu polecenia ojca, łącznie z poślubieniem króla, z którym seks uważała za męczący
Pozwala założyć, ze za chęcią przyjęcia władzy stał strach przed Rheanyra, a nie chęć sięgnięcia po władze. To takie posłuszne dziewczę, które żyło w cieniu ojca, a teraz gdy ojca nie ma blisko czuje się zagrożona, czuje się upokorzona przez księżniczkę, oszukana, winna za wyrzucenie ojca z roboty, czuje ze zawiodła, czuje presję od ojca i te wszystkie uczucia razem wzięte przekładają się na strach, a ten na głupie decyzje.
Dużo bardziej wole książkowa wersje Alicent tak btw.
No cóż, zobaczymy jak to się dalej rozwinie.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest chyba to, że gdyby nie obsesyjna nienawiść Otto Hightowera do księcia Daemona, to po śmierci Viserysa najprawdopodobniej to Aegon Starszy zostałby królem, najzupełniej legalnie i bez oporów z czyjejkolwiek strony. Wszak to nikt inny jak Otto naciskał na Viserysa, żeby ogłosił Rhaenyrę swoją następczynią, żeby uniemożliwić wstąpienie na tron Daemonowi. Wtedy się nie bał, że go zamorduje? 🙂 Gdyby Viserys za życia nie wskazał następcy to po jego śmierci zastosowano by pewnie westeroską tradycję, że dziedziczy najstarszy syn.
Tutaj zgoda, i znając Martina on to od początku tak wymyślił, to znaczy ze ambitnego Otta, pokarał, tym ze:
Ambicje Otta ( tak jak zauważyłeś) stanęły na drodze ambicji Otta:) typowo Martinowskie zagranie:)
Odpuść, kolega napalony na jedną stronę konfliktu, nie umie spojrzeć z perspektywy o co chodzi. Teraz serial da mu możliwość wielbić się że wybrał właściwą stronę. Ta słuszna, gdzie dziwnym trafem dzieci dwojga siwych są brunetami
Noż kurwa i znowu to samo. Dzieci i dzieci. Czy wy, zieloni, naprawdę nie macie innego argumentu? Jak katarynki.
Powiem wprost – nawet gdyby Rhaenyra miała dzieci z psem, małpą i mułem, to i tak byłyby lepszymi ludźmi niż dzieci Alicent. Dlaczego tak było? Sam do tego nie dojdziesz, więc wyjaśnię – bo Alicent była wredną, zdradziecką suką i wychowała ich na bandę zboczeńców i psychopatów. Chciałbyś żyć pod rządami zboczeńca i psychopaty? Jedź do Korei Północnej.
Ale to i tak bez znaczenia, bo sedno sprawy dotyczy czego innego. Czegoś, co do was, zielonych, po prostu klinicznie nie dociera – legalizmu. Otóż zboczeniec i złodziej Aegon nie ukradł tronu dzieciom Rhaenyry. Nie „strongom”, nie jej mężowi, nie teściowi, nie babce i nie dziadkowi. Nikt nie podważał prawa Aegona IV do tronu, chociaż miał całą drużynę bękartów. Sam był jednak legalnym synem. Wojna wybuchła, bo złodziej i zboczeniec Aegon ukradł tron legalnej dziedziczce, najstarszej córce, którą na następcę wyznaczył poprzedni król i której wierność przysięgali lordowie królestwa. Nikt tego nigdy nie odwołał. Znajdź na to jakiś argument, panie „patrzę z perspektywy”. Chociaż nie. Wiem co powiesz – bo dzieci Rhaenyry nie są do niej podobne i na pewno to bękarty. I taka to rozmowa z echem.
Legalizm. Tylko dlatego trzymam stronę czarnych. Nie lubię Rhaenyry (a już na pewno nie tego co później robiła) i nie zachwycam się, jak inni, Daemonem. Ja po prostu nie kupuję kłamliwych wykrętów ludzi siejących chaos. Tylko legalizm podtrzymuje cywilizację przed osunięciem się w barbarzyństwo i chroni świat przed chaosem. Twarde prawo, ale prawo – jak mawiali Rzymianie.
Twój problem polega na tym że sympatyzujesz z jedną ze stron gdy ja i pewnie wielu co chwilę starają się wejść w postać tej drugiej strony i zrozumieć argumenty jakich używali i czym się kierowali. Staram się zrozumieć i księżniczkę i jej motywy, bo widać że nawet jako spadkobierca miała wątpliwości co to swej roli plus watiwosci o dziedzicach. Staram się zrozumieć jej uczucie jak umierają synowie. Jako Alicent zastanawiam się czy będąc już sama w KP ma komu zaufać skoro księżniczka potrafiła ja okłamać co miało wpływ na utratę posady ojca, czy nie miała już wtedy syndromu nadgorliwej matki i leku że jej dzieci będą pokrzywdzone, czy nie odczuwała leku że strony Daemona skoro widziała strach w oczach króla gdy Daemon był w okolicy. Pytań jest wiele a punktów widzenia jeszcze więcej a Ty wybrales sobie bohatera jak w grze i tylko tym się kierujesz.
Ile razy mam powtarzać, że Rhaenyra nie okłamała Alicent? Posłuchajcie jeszcze raz tej sceny i przestańcie pitolić. To Alicent coś sobie wkręciła i z zazdrości o Daemona zaczęła odgrywać wielką strażniczkę moralności. :/ Ale po rozmowie z Colem powinna już wiedzieć, że Rhaenyra ani nie spała z Daemonem, ani jej nie okłamała. Nie zmieniło to jej stosunku do Rhaenyry. Wniosek? Szukała tylko pretekstu, żeby usprawiedliwić się przed samą sobą.
A jeżeli już mam jakiś „problem” to tylko taki, że ja oglądam serial z książką w ręku i widzę wiele rzeczy inaczej niż wy. Przykład? W książce Rhaenyra nie ma nic wspólnego z odebraniem Otto Hightowerowi funkcji namiestnika. To była wyłącznie inicjatywa króla Viserysa, a Otto wyleciał nie za informację o eskapadzie Rhaenyry, tylko za ciągłe marudzenie królowi, że powinien mianować następcą Aegona.
I jak ja mam serio traktować takie argumenty? Nie dogadamy się, bo najczęściej mówimy o dwóch różnych historiach i całkiem różnych osobach. A Rhaenyra nie jest żadnym moim bohaterem. Owszem, lubię ją bardziej niż Alicent, bo jest lepszym człowiekiem. Ale też narobiła w dużo głupot, a nawet rzeczy złych. Fakt, że najczęściej pod wpływem rozpaczy albo będąc oszukaną, ale jednak. Taniec Smoków nie ma dla mnie żadnych bohaterów. To podła historia o podłych ludziach. Ja zawsze chciałem, żeby zekranizowali Rebelię Blackfyre’ów. Tam miałbym komu kibicować, tutaj nie. :/
„czy nie odczuwała leku że strony Daemona skoro widziała strach w oczach króla gdy Daemon był w okolicy”
LoL, pojechałeś. Skąd ty to w ogóle wytrzasnąłeś? 🙂 Viserys kochał brata. Inaczej dlaczego ciągle by mu wybaczał i dyskretnie wspierał pieniędzmi? Jeżeli już coś było w jego oczach w obecności Daemona to radość.
Wróciłem jeszcze raz do trailera kolejnego odcinka i… cóż to za walka na miecze w sali z kominkiem. Jednym z walczących jest chyba Leanor Valeryon. Druga sprawa, co to za korona na końcu i kto ją trzyma. Trzecia sprawa czy będzie wątek tego morskiego lorda z Braavos czy przeskok czasowy i Deamon jest już mężem młodej Valeryonki?
Obawiam się, że na odpowiedzi na te pytania będziesz musiał poczekać do premiery odcinka. 🙂
Mi zona Daemona swietnie pasowala by na Ashe Greyjoy. Wyjscie Cola po zabojstwie kretynskie ale co poradzic. Lubie Viserysa ale wkurza mnie ciagle podkreslanie jego ,,slabosci,, I dlaczego wszyscy slabi mentalnie przywodcy u Martina sa tez slabi fizycznie, chorowici, Aenys, Tytos, w serialu Viserys. To nie mozna byc slabym wladca i zdrowym czlowiekiem ?
Cóż, na pewno bardziej przypomina książkową Ashę niż ten irytujący paszczur z serialu.
Robert Baratheon był slabym władca, ale w miare zdrowym człowiekiem, Balon GreyJoy tez, Rob Stark podobnie
Chodzilo mi o slabego bedacego taka kukielka jak w serialu Viserys ktory nie
ma autorytetu cos jak np Ludwik Jagiellonczyk.
Robert był kukiełką
Bo Amerykanie nie ogarnąć skąd ta słabość.
Czy będzie kolejne spojrzenie w palantir? Wiem,że nie na temat, ale…
A palantir is a dangerous tool…
Liczę, że będzie nowe spojrzenie w palantir, ale chyba skończy się na podsumowaniu całego sezonu. Może chociaż nowe Q&A?
W sumie to o czym tu rozmawiać? O Tolkienie nie ma po co. O akcji, postaciach czy świetnych scenach też nie, bo ich nie ma. Przy Rodzie można robić omówienie każdego odcinka, tutaj nie ma sensu.
Podsumować tę porażkę po 8 odcinkach i tyle.
https://natemat.pl/438079,daemon-targaryen-uwielbiany-przez-kobiety-mimo-ze-to-toksyk
Na 7 piekieł. Skąd się bierze tak upośledzone dziennikarstwo… Jedna strona płacze, bo chwycił za twarz. Druga pieprzy o „naturze”.
A nie można się po prostu cieszyć dobrą historią i ciekawymi postaciami. Wszystko chcą zepsuć.
Ale żałosne Ring of Power mam nakaz lubić, bo widoczki. Kij z tym że to Fake-Galadriela jest najbardziej toksyczną postacią obu seriali. 🤷
Przeczytałem ten artykuł a kobietach pragnacych mezczyzn w stylu Deamona. Właściwie nie wiem czego nazywasz to upośledzonym dziennikarstwem. Jasne autorka pisze w taki prosty sposób, pod publikę, ale temat tego jak wiele kobiet lubi czytać o „badboyach” którzy ich niewola i nie potrafią die powstrzymać od przymuszanie do seksu mi wydaje się ciekawy.
Bo wiesz to nie jest tak, ze jedna babeczka pisze ze chciałby aby ja mafioza siła dojechał, mnóstwo jest takic komentarzy.
A przypominam ze mamy czasy, jakie mamy, czyli powiesz publincznie ze no nie wiem kobieta jest fizycznie słabsza? Bum! Niszczą Cię! Powiesz „Kasia jest moja kobieta”? Bum! Jak to Twoja? Kobieta to nie jest rzecz etc!!
I w tych samych czasach na forach książek o Arabach/ wlochac/ ogólnie bogatych przystojniakach którzy niewola kobiety legiony kobiet wypisują ze marzą o czymś takim.
WYGLADA ( na pierwszy rzut oka) to tak jakby znaczna cześć kobket uległa popularnym trendom, dała sobie narzucić sposób bycia, przez co tłumione na sile popędy / instynkt/ seksualność w pewien sposób znajdowały ujście w fantazjowaniu o byciu totoalnke zdominowanym.
Chętnie przeczytałbym jakaś prawdziwy research na ten temat:
– od kiedy taka literatura jest popularna
– czy popularność, wynika z nowości( wcześniej tego nie było)
– a może motyw nie jest nowy, tylko trafił na podatny grunt? Jeśli tak to z czego to wynika?
– w jakich grupach ( wykształcenie, wiek, status związku, liczba dzieci ) ten motyw budzi największe zainteresowanie etc
Ja nie mam zdania, ale z chęcią poczytałbym kogoś kto zająć się zadaniem tematu
E tam. Co innego fantazje, co innego rzeczywistość. Przykładowo fantazjuję o seksie z murzynką, ale żonę mam białą. I co więcej – nie jestem z tego powodu nieszczęśliwy. Kobiety może jarać fantazja, że są pomiatane, ale w prawdziwym życiu wcale by tego nie chciały. Przynajmniej ja tak to widzę. Gorsze jest to przegięcie w drugą stronę, ku skrajnemu lewactwu, bo te emocje niestety wydają się prawdziwe.
Jasne, co innego fantazje a co innego rzeczywistość, ale mnie interesuje, z czego wynika duza liczba kobiet przyznająca się do takich fantazji ( chce być brutalnie zdominowana):
– 20 lat temu nie było takiej literatury, a fantazje były
– 20 lat temu nie było takich fantazji, bo pojawiły się na skutek obecnych ruchów skoncentrowanych na kobietach
– a może po prostu nigdy wcześniej nie było takiego dostępu do anonimowości ( internet) i nie znaliśmy skali
– a może działa tutaj psychologia tłumu, kilka odważnych kobiet (opiniotwórczych) rzuci tekst, a reszta pragnąca akceptacji wirtualnej zbiorowość po prostu powtarza?
Jestem po prostu ciekaw. Ostatnio ciekawiło mnie rolnictwo w najuboższych krajach świata, a teraz chętnie poczytałbym na ten temat
Aha ostatnio ktoś pisał o facetach, ze są wściekli na kobiety no i ogólnie o tym ze świat dąży do przesadnej polaryzacji, padło hasło Incel i okazało się ze mam kolegę, który chodź na spotkania facetów. Śpiewają na nich patriotyczne pieśni, interesują się polityka, ale również dyskutują o tym ze kobiety są złe, ale nie na zasadzie rozmowy przy wódce, gdzie ponarzekasz na kobiety a i tak pójdziesz szukać szczęścia, tylko ich dyskusje są uporządkowane, są w programie spotkania. Nie wiem co oni tam knują, bo jak pytałem to padł tekst, „przyjdź to się przekonasz”, ale nawet nje skojarzyłem wcześniej ze gość jest „wrogiem” kobiet. Dziwne bo on ma porządna prace, na pieniądze nie narzeka, jakby się postarał to mógłby zapewne kogoś sobie przygruchac… a jednak woli po piwnicach głosić jakieś hasła o których nie chce mówić poza spotkaniami, dziwne, naprawdę dziwne i niepokojące
najgorzej ze mnie to meczy, bo coś się musiało wydarzyć w jego życiu przecież, bo nie wierze ze nagle się budisz i sitwefzsz ze „od dzisiaj zero kobiet, wale konia i z innymi kolegami będziemy sobie tłumaczyć na spotkaniach czemu walenie konia jest lepsze niż kobiety” to serio jest niepokojące, ogólnie jest śmiesznie bo czekam na koleżankę z pracy żony kolegi, pierwszy raz ja dzisiaj widziałem, a znam cała historie niedawnego związku, jestem w 100% przekonany ze jej chłopak zachowywał się nieodpowiedzialnie i ogonie złe ja traktował, mówię poważnie, wcale się nie dziwie ze chciala ske wygadać, ja zaś okazałem się tak dobrym słuchaczem ze jestem u niej na mieszkaniu ale ona gdzieś wyszła, po coś i nie ma jej ponad godzinę, a ja siedzę posze posty na FSGK, z lekka pojebane, telefonu nie odbiera, jest sygnał ale pewnie ma wyciszony śle nie zostawiła kłuczy to co wyjs? Jeszcze ja okradną bo tu obok slychsc jakieś głośny rozmowy, a mlze z tym eks chłopakiem wróci żebym ja mi powiedział ze to ona ma racja ( wiaodomo jako całkowicie obiektywna osoba, a w jej pijanej głowie to się może wydawać świetny pomysł )sam wypilem już wino co to miało być dla nas, internet muli bo nie znam hasła do wifi. A głośny jestem okrutnie, ale po lodowce nie będę grzebał, a z drugiej storny czemu by nie ? Jak wróci ( gdzie oba polazla??!!) to I tak zaproponuje coś do jedzenie, ale jakiś tak głupio, zgaduje ze dzisiaj będą świecił gołym tyłkiem przed njac ale lodówkę ptoworzyc się się wstydzę, prawdziwy żołnierz nje ma co! jak to było ? Aaa ni tak nigdy więcej już się nie upije! Tak mi dopomóż
Nie ma co się dziwić. To skrajnie lewackie wbijanie klina między płcie i wytwarzanie wrażenia, jakoby istniały odrębne, wrogie sobie światy mężczyzn i kobiet zaczyna przynosić efekty. Po obu stronach. :/ Poniżej piszę o moich latach kawalerskich. Warto do tego dodać zasadniczą obserwację – chyba największa różnica w stosunkach damsko-męskich wtedy i dziś polega na tym, że myśmy traktowali nasze dziewczyny jak przyjaciółki, a one nas jak przyjaciół. Tworzyliśmy jedną paczkę z podwórka. Lubiliśmy się i lubiliśmy swoje towarzystwo. Dzisiaj to naprawdę zaczynają być osobne światy. Uprawiają ze sobą seks, ale nic ich nie łączy. Nawet się nie lubią.
Hmm, kobietami aktywnie interesuję się od jakiejś połowy lat 80 (czyli od ukończenia podstawówki) i bazując na tym doświadczeniu muszę powiedzieć, że zawsze tak było. Tzn. zawsze były takie, które miały tego typu fantazje. Może nie o włoskich mafiozach, bo trzeba wziąć poprawkę na ówczesną rzeczywistość, ale o tego typu facetach owszem. Jedyna różnica, że wtedy nie tak chętnie się do tego przyznawały i nawet między sobą rzadko o czymś takim mówiły. Ale po prawdzie były też takie, których takie typki w ogóle nie kręciły i kto wie czy nie była to większość. Media, anonimowość i przede wszystkim przykład, sprawiają, że dziś częściej się o tym słyszy. 30-35 lat temu we łbie się nie mieściło, żeby ówczesne celebrytki wygadywały to, co te dzisiejsze. W kulturze z przełomu lat 80 i 90 było przyjęte, że seks to jest coś, co się robi, a nie o czym się gada. 🙂 Prawdą jest, że dziś zaczyna się w młodszym wieku niż wtedy, ale nie zauważyłem, żeby dzisiejsi ludzie mieli więcej partnerów seksualnych niż ówcześni (dotyczy obu płci). Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że znacznie mniej. Pewnie to uboczny efekt wszechobecnej pornografii i ciągłego ględzenia o seksie w telewizji, prasie i internecie. Kiedyś, żeby się zabawić, trzeba było postarać się o prawdziwą dziewczynę. 🙂
Mniej? Dzis przeciętna 20 latka ma z 10 to ilu miała kiedyś?
Ty tak poważnie? Jak chce sexu z murzynka to się z taką umawiam a nie z białą? O czym tu fantazje snuc? Kobiety są wspaniałe, i nie są przedmiotem, to tanga trzeba dwojga. A Ty dalej fantazjuj.
Ja nie muszę fantazjować, mam żonę. To raczej kolega, sądząc po nicku, musi jeszcze trochę pofantazjować, zanim zacznie się umawiać z prawdziwymi kobietami. lolo, LOL 😛
Wychodzi na to że sam jestem kobietą 🤷
Też fantazjujesz o włoskich mafiozach? 😛
O włoskiej kawie.
Ale muszę być współczesną Julką z Twittera, skoro bardzo podoba mi się postać Daemona 🙂
Wkurzające jest to czepianie się postaci antybohaterskich. Swego czasu krytykowano Whiplash, że niby chwali tyranów. Kuźwa, po prostu ich pokazywało, w całej krasie, nic więcej. Tak jak teraz jest z Daemonem.
Ja akurat nie przepadam za Daemonem, choć doceniam postać i aktora. Ale chyba rozumiem o czym mówisz. Lubię jakąś postać albo nie. Po cholerę zaraz doczepiać do tego jakąś ideologię?
Daemon w serialu zawsze wjeżdża cały na biało na smoki, zajebisty gość, to ten pokrzywdzony, bo on jest super ale to jego CH… brat rządzi, który jest słaby , tylko chwila skoro taki słaby to czemu rządzi? A on się błąka gdzieś po osiedlach?
Chciałbym wiedzieć co było przemocowego w tańcu Daemona z Rhaenyrą. I czemu do lubienia ciekawych postaci dorabia się ideologię.
Faceci niby o kim fantazjują? O Rhaenyrach, Shierach, Ariannach czy o Sansach lub Alicent?
Albo czy nie bywa tak, że widząc gorącą scenę seksu w tv czy porno facet nie myśli/mówi „ile bym dał za to…”?
Co się zmieniło? Nic. Ludzie się nie zmienili. Tylko narzędzia się zmieniły i możliwości. Dlatego kobiety robią rzeczy, których wcześniej nie robiły. Albo mówią o rzeczach o których wcześniej nie mówiły. Facet nie musi nic nowego mówić, bo od wieków głośno komentował „ale dupa, ale bym jej dzieci zrobił”.
Nie znoszę tego dorabiania ideologii do relacji między płciami. Nie lewactwo czy prawactwo tu jest problemem tylko głupota i ignorancja. Ludzie dorabiają ideologię do swoich upośledzeń i bum. To inni winni, nie ja!
Jak swego czasu chłopi winili prąd za niszczenie upraw. Albo katolicy winili czarownice. Nic się nie zmieniło. Tylko czasy.
Z grubsza o tym właśnie mówię. Kiedyś seks się uprawiało, dziś głównie o nim gada i ogląda. 🙂
Ale katolików to ty się nie czepiaj. W krajach protestanckich oraz anglikańskiej Anglii spalono bez porównania więcej kobiet posądzanych o czary. Mniej więcej jak 50:1.
Jeżeli tak to powinienem napisać po prostu o chrześcijanach 🙂 A w zasadzie do każdej religii, choć do każdych według mnie trzeba mieć szacunek.
A pornografia to akurat towarzyszy nam od starożytności.
To prawda, jednak teraz jest bez porównania bardziej dostępna. Przecież jeszcze za mojego dzieciństwa nie było domowych video ani pecetów, zaś internet to w ogóle niedawna historia. Nie mówiąc już o starożytności, bo wtedy na pornografię stać było tylko garstkę najbogatszych.
No ja nigdy nie fantazjuje o złych kobietach tylko o tych dobrych. Coś jest w tych czasach takiego, że kobiety mówią o czułości a piszczą na widok morderców, chamów i brutali…
Oj tak. Kilku morderców miało wąskie grono fanek i już teoria spiskowa 🙂 Wcale najbardziej uwielbianymi facetami świata nie są teraz grzeczni chłopcy z muzyki pop czy koreańskiego czegoś. W ogóle.
Na pewno grzeczny chłopczyk zawsze byłeś. Jestem tego pewny 🙂 Tylko pamiętaj, że tutaj mama/żona/córka/dziewczyna raczej nie zagląda 🙂
Sam mam ogromne poodzenie, bo mam wszystkie wabiki na kobiety więc najładniejsze kobiety dają się mi na tacy, ale nie da się ukryć, że dobór naturalny przypominam to najbardziej ohydna i egoistyczna rzecz dotycząca ludzi, a ta piękna bajka pod tytułem miłość to zaprzeczenie całkowite całej wiedzy o naturze ludzi. Faceci najczęściej chcą tylko seksu i są najbardziej zainteresowani ładnymi kobietami i taka może być materialistką, egoistką, wariatką, idiotką, pruć się z pierwszymi lepszymi i mieć spory przebieg, który ukrywa, zdradzać, nic nie wiedzieć, nic nie potrafić,
a i tak od zawsze miały większe powodzenie od mało urodziwych. Kobiety mniej urodziwe choćby były mądre, fajne, zaradne i wartościowe zawsze mają znacznie mniejsze powodzenie od urodziwych i są traktowane jak koło zapasowe. Kobietom nie imponują faceci porządni i wartościowi typu, że nie zaliczają panienek, starają się, nie okłamują, nie zdradzają. Nie są wulgarnymi prostakami czy głupcami. Tacy mogą być inteligentni, dojrzali, romantyczni, zabawni, szczerzy, wrażliwi, ale to mało będzie obchodzić kobiety, jeśli są mało przystojni lub mało zamożni lub mało przebojowi w zależności co jest głównym wabikiem dla kobiety.Kobiety zachwycają się i chętnie rozkładają nogi przed facetami z wabikami czyli sławnymi..gangsterami..zawodowymi uwodzicielami..przystojnymi..zamożnymi..przebojowymi..obcokrajowcami z bogatszych krajów.
Zatem od tysięcy lat są najłatwiejsze dla tych którzy statystycznie kopulują z największą ilością kobiet w swoim życiu, traktują najbardziej przedmiotowo, nie starają się o seks czy miłość, bo dostają to na tacy, najwięcej okłamują i zdradzają. Dla których kobiety to w większości przypadków tylko przedmiot jeden z bardzo wielu do grzmocenia, a jeśli związek to dodatkowo do służenia i zdradzania, a potem wymienienia na młodszy model. Dla takich kobiety najszybciej rozkładają nogi, bo jakaś przebojowość czy wygląd czy kasa, a co dopiero sława/władza. Tacy mogą być wulgarnymi prostakami, mieć niskie/przeciętne IQ, marne gusta, duży przebieg seksualny, nie starać się, okłamywać, zdradzać, kraść, bić, pić, ćpać, zgwałcić, nakłaniać do prostytucji, szantażować, a kobietom to nie przeszkadza, bo w pierwszej fazie poznawania zwracają uwagę tylko na wygląd, kasę , cwaniactwo i prują się najchętniej z najpłytszymi nic nie wiedząc o kimś lub u takich przymykając oko na wszelkie wady i jeszcze dopisując zalety jakie nie istnieją pod własne wyobrażenia i oszukiwanie samej siebie. Najwięcej kobiet urodziwych zaliczają sławni – często od kilkuset od kilku tysięcy, jeśli zechcą. Dalej gangsterzy i zawodowi uwodzicieli, którzy pukają mocne kilkaset urodziwych kobiet, a najlepsi ponad tysiąc jak przykładowo nasz polski Kalibabka zwany Tulipanem. Dalej obcokrajowcy z bogatszych krajów czy przystojni czy zamożni czy przebojowi z dobrą bajerą, którzy jeśli zechcą są w stanie zaliczyć mocne kilkadziesiąt urodziwych kobiet, a już zwłaszcza, gdy poznają wiele z nich z klubach przez internet.
A pisałem o tym już przy grze o tron, że kobiety lubią zlo
Bo bzdury pisałeś.
Ludzi ogólnie ciągnie do złego. Na tym polega istota zła i opieraniu się pokusie. Jedni są w stanie, inni nie.
Takie bzdury poza piwnice nie powinny wychodzić.
Masz zdecydowaną rację. Niestety „specjaliści” (albo „specjalsi”) z Amazona dość po macoszemu potraktowali materiał źródłowy, dodatkowo robiąc sobie kurtyzanę z logiki. W serialu jesteśmy tak daleko od Tolkiena, że można to potraktować jako inne fantasy, z dziwnie znajomymi nazwami. Nadal liczę na Q&A od BT.
A też liczę w sumie, bo chyba jeszcze jakieś pytania miałem jakiś czas temu.
Nie czytaj, jeśli nie chcesz sobie psuć zabawy. Serio, nie warto.
[spoiler] Odcinek 6: Mija +/- 10 lat. W międzyczasie Rhaenyra urodziła Jace’a i Luke’a. Daeron, najmłodsze dziecko Alicent, przebywa w Starym Mieście. Joffrey „Velaryon” zostaje przedstawiony królowi i królowej. Alicent ciśnie Laenorowi, że może kolejne dziecko w końcu będzie podobne do niego. Łamignat jest obecny przy Jacaerysie i Lucerysie, gdy ci wybierają jajo dla noworodka. Rhaenyra proponuje ugodę dla dla królowej: małżeństwo Jace’a albo Luke’a z Haleaną i jajo Syrax dla Aemonda. Hightoweróna odmawia; nie ufa koleżance. Aegon i „Velaryonowie” nabijają się z Aemonda, że nie ma jeszcze smoka. Ten próbuje dosiąść Dreamfyre ale ta mu odmawia, przy okazji pokazując chłopcu, co to znaczy smoczy ogień. Z bliska. Alicent jest zła na najstarszego syna. Beszta go i przypomina, że kiedyś biznes tatusia będzie jego, więc ma się zachowywać.
W międzyczasie Daemon i Laena mieszkają w Pentos, z dwoma smokami i dwiema córkami. Czekają na rozwiązanie Laeny; gdy to przychodzi, okazuje się, że trzeba by zrobić to, co Aemmie. Laena stwierdza, że tego nie chce i idzie do swojego smoka, by poprosić go o prezentację smoczego ognia. Z bliska. Nie ma tyle szczęścia, co Aemond, a Daemon znów wdowieje.
Tymczasem w stolicy, Harwin prezentuje Cristonowi swoje pięści. Na twarzy gwardzisty. Łamignat zostaje wydalony za pobicie białego płaszcza. Zgodnie z motywem przewodnim odcinka, młody Strong ma okazję podziwiać ogień w akcji. Nie podziwia go za długo, bo w wyniku pożaru umiera. Jego papa też.
Jace’owi smutno się robi, gdy słyszy wiadomości o tym, że „kolega mamy” umiera. Pyta się matki, czy Harwin był „tylko kolegą” mamusi. Ona mu mówi, że to była „znajomość z korzyściami”, bo lubi kaczki (cała ta metafora z drobiem była bez sensu, bo i ona i jej mąż lubią to samo :\ ) . A dla niego był tatą. Dla jego brata też. I tego trzeciego dziecka z początku odcinka też. Księżniczka z rodzinką postanawiają udać się na Smoczą Skałę, by o niej nie plotkowano. Albo nie chce słyszeć tych plotek. Zresztą nic dziwnego – wyspa jest wolna, skoro Daemon siedzi w Pentos.
Także tak (z grubsza) może wyglądać ten odcinek. Wrócę tu po premierze 6 odcinka 🙂 [/spoiler]
Znam OiK więc niczym mnie raczej nie zaskoczą. Najwyżej wkurzą jakimś znacznym odstępstwem.
[spoiler]Nie rozumiem tego z Laeną. Co ona niby chciała zrobić z tym smokiem? Żeby jej pomógł w porodzie czy co?[/spoiler]
[spoiler] Nie chciała cesarki. Wolała umrzeć na swoich warunkach. [/spoiler]
Rozumiem. Swoją drogą to strasznie tam zacofana medycyna w tym Westeros. U nas przeprowadzano udane cesarki już w średniowieczu.
Fajnie że jest co oglądać i o czym rozmawiać jednak dla mnie który wszystko przeczytał to po fajnych momentach za chwilę pojawiają się tragiczne. Amplituda twórców ogromną, co niestety odbija się na jakości. Ogólnie fajnie że coś jest bo jak wiemy Martin tego nie dokończy.
To byo bardzo dobry odcine