
W starożytnej twierdzy Targaryenów zawiązał się nieoczekiwany spisek.
Streszczenie
Na Smoczej Skale z nastaniem zmroku rozpoczynają się modły do Pana Światła.
Stojący w oknie galerii Davos przygląda się z góry wznoszącej dłonie ku niebu Melisandre. Wokół wielkiego ogniska zebrali się wierni. Chórowi odpowiadających kapłance głosów przewodzi królowa Selyse. Obok stoi Stannis – wpatruje się w płomienie, ale nie przyłącza się do modlitwy. Na oko Davosa król „jest z nimi, ale nie jest jednym z nich”. Namiestnik zastanawia się, co też jego suweren widzi w płomieniach. Królewskiej parze towarzyszy córka. Wśród wiernych jest również Axell Florent oraz syn Davosa – Devan. Eksprzemytnik modli się do Matki, by ta uchroniła jego syna przed przerażającym bogiem kobiety w czerwieni.
Z zamyślenia wyrywa go Andrew Estermont – muszą się śpieszyć! Davos wie, że modły potrwają jeszcze przynajmniej godzinę. Rusza na czele towarzyszy: oprócz Estermonta są to Rolland Storm i Gerald Gower. Davos uważa ich za ludzi prawych i na swój sposób dobrych. A całkiem możliwe – zważywszy na ich plany – niedługo martwych.
Przypomina sobie, jak poprosił Melisandre, by nauczyła go odczytywać przyszłość z płomieni. Kapłanka przestrzegła wtedy, że nie jest to łatwe, gdyż ogień jest żywą istotą.
Zawsze jest w ruchu, zawsze się zmienia… niczym książka, której litery tańczą i przybierają nową postać, gdy próbuje się je odczytać. Potrzeba lat praktyki, by dostrzec ukryte za płomieniami kształty, a jeszcze więcej czasu, by nauczyć się odróżniać wizje tego, co będzie, od wizji tego, co było czy co tylko może się stać. A nawet wtedy jest to trudne, bardzo trudne.
Davos chciał się wtedy dowiedzieć, jak to możliwe, iż sztukę tę tak szybko opanował Axell Florent. Odpowiedź jest prosta: stryj królowej zwyczajnie udaje.
O ile w zdolności Florenta Seaworth słuszne powątpiewa, w żadnym razie nie lekceważy kapłanki. Gdy tylko zebrał stronników, którzy zaczęli się określać „ludźmi króla”, ostrzegł ich, że Melisandre może dostrzec w płomieniach, co planują. O propozycji, by w tej sytuacji pozbyć się jej na dobre, Davos nawet nie chce słyszeć. Skończyliby jak maester Cressen, który zamierzał otruć kapłankę, a ta od razu się o tym dowiedziała. Seaworth podejrzewa, że kobieta w czerwieni widzi w płomieniach to, co jej zagraża, z pewnością jednak nie jest w stanie dostrzec wszystkiego. Dlatego właśnie w swych działaniach muszą ignorować Melisandre i wtedy być może ich plany umkną jej uwadze.
Czterech mężczyzn kieruje się do komnat maestera Pylosa. Storm i Gower obstawiają schody, zaś do środka, gdzie nauki pobiera właśnie Edric Storm, wchodzą tylko Seaworth i Estermont. Maester oznajmia chłopakowi, że koniec lekcji na dziś i teraz musi udać się wraz z namiestnikiem. Przypomina mu, że Seaworth przemawia głosem króla, co oznacza, że musi wykonywać wszystkie jego rozkazy. Davos jest pod wrażeniem odwagi młodego maestera, którego postawy jak dotąd nie był pewny. On – tak samo jak reszta – również może zapłacić głową.
Gdy opuszczają komnaty Pylosa, Edric dowiaduje się, że razem z Estermontem odpłyną jednym ze statków Salladhora Saana. Chłopak jest coraz bardziej zaskoczony i zaniepokojony. Chce wiedzieć, czy popłynie z nimi Shireen, a gdy dowiaduje się, że nie, upiera się, że musi się z nią pożegnać. Nie rozumie, czemu ma opuścić Smoczą Skałę. Czy uraził czymś króla? Chce się z nim zobaczyć. Chłopak odziedziczył po ojcu upór i dopiero używając swego autorytetu królewskiego namiestnika i słabo zawoalowanej groźby w postaci widoku obciętych palców, udaje się Davosowi zmusić niesfornego młodzieńca do posłuchu.
Przy tylnej bramie czekają na nich kolejni spiskowcy oraz związani przez nich wartownicy. Na plaży spoczywa łódź, która ma dostarczyć chłopaka na ukrytą za cyplem galerę. Davos żegna się z młodzieńcem, radząc mu, by potraktował swą niespodziewaną podróż jako wielką przygodę.
Gdy chłopiec znika w towarzystwie Estermonta i większości spiskowców, Davos każe zaciągnąć skrępowanych strażników do piwnicy i uwolnić ich, gdy galera znajdzie się w bezpiecznej odległości od wyspy. Wie, że póki co udało im się zrealizować najłatwiejszą część ich planu.
Wraca do zamku w ponurym nastroju.
Smocza Skała nigdy dotąd nie wydawała mu się tak mroczna i straszna. Szedł powoli, a jego kroki odbijały się echem od murów i kamiennych smoków. Modlę się o to, by się nigdy nie obudziły.
Wchodzi do Kamiennego Bębna zastanawiając się, czy opuści go jako namiestnik. Albo chociaż z głową na szyi. Czuje się zmęczony. Nie został stworzony do tego typu zadań. Zbyt szybko poszedł do góry i to zdecydowanie za wysoko jego zdaniem. Będąc młodym chłopakiem marzył o bogactwach, ale dorosłość wyleczyła go z tego typu mrzonek. Doszedł do wniosku, że do szczęścia nie potrzeba nic więcej niż kawałka ziemi, dworu w którym można się zestarzeć i lepszego życia dla dzieci. Przysięga sobie, że jeśli przeżyje tę noc, zabierze Devana i wróci z nim na Przylądek Gniewu, do żony i najmłodszych synów.
W Komnacie Malowanego Stołu jest cicho i ciemno. Davos zabiera się za rozpalenie kominka, potem zaś otwiera wszystkie okna, by wpuścić świeże, morskie powietrze. Po jakimś czasie słyszy zbliżających się Stannisa i Melisandre. Nasłuchując spogląda na swój cień, padający na wyobrażający Westeros mebel niczym miecz. Król i kapłanka sprzeczają się. Można domyślić się, że o Edrica Storma, gdyż Melisandre odwołuje się do warunku Stannisa – śmierci wszystkich trzech królów, których ten przeklął rzucając w ogień pijawki opite krwią chłopaka. Kapłanka mówi, iż widziała w ogniu śmierć Joffreya. Stannis powątpiewa: płomienie są podstępne, a ona nie może być pewna, że wizja dotyczy tego, co już zaszło. Gdy wchodzą do komnaty, Davos potwierdza rewelacje czarodziejki: Joffrey nie żyje. Umarł na własnej uczcie weselnej, zadławiwszy się lub otruty.
Melisandre stwierdza, że jest to trzeci martwy król, co Stannis kwituje tym, że też uczył się matematyki. Chce wiedzieć, czy znaleziono truciciela. Davos odpowiada, że o zabójstwo oskarżono Tyriona Lannistera. Baratheon – za nic mając sobie stan własnego uzębienia – zgrzyta, iż to niebezpieczny człowiek, o czym sam się przekonał na Czarnym Nurcie. Chce wiedzieć, skąd pochodzą rewelacje. Davos odpowiada, że dowiedział się od Saana.
Stannis wspomina, że Joffrey będąc dzieckiem rozpruł sztyletem brzuch ciężarnej kotce, by upewnić się, że w środku znajdują się kocięta. Następnie poszedł pokazać je ojcu. Na oczach Stannisa Robert uderzył chłopca tak mocno, że ten myślał, iż zabił go na miejscu. I chociaż Joffrey przeżył, to, jak widać, co się odwlecze, to nie uciecze: ktokolwiek przyczynił się do jego śmierci, dobrze przysłużył się królestwu. Władca Smoczej Skały jest też święcie przekonany, że w tej sytuacji zwrócą się do niego, by zasiadł na tronie.
Melisandre natychmiast wyprowadza go z błędu: Joffrey miał przecież młodszego brata, którego ukoronują w jego miejsce. Król przyznaje, że chociaż Tommen ma zdecydowanie łagodniejszy charakter od pierworodnego Cersei, podobnie jak on jest owocem kazirodztwa, zaś Siedem Królestw na tronie potrzebuje mężczyzny, nie chłopca.
Kapłanka się zgadza: Stannis musi ocalić swych poddanych. Niech zatem pozwoli jej obudzić kamienne smoki. Sam jej powiedział: trzy to trzy. Stało się: wszyscy trzej fałszywi królowie nie żyją. Niech odda jej chłopca!
Gdy Davos przypomina jego imię – Edric Storm – król na niego naskakuje. Wie, jak chłopak się nazywa! Dlatego niech Seaworth oszczędzi mu swych wyrzutów: jemu to się tak samo nie podoba jak Davosowi, ale ma obowiązki wobec królestwa. Każe przysięgnąć Melisandre na swe życie, że nie ma innego sposobu, gdyż jeśli kłamie, zginie powolną śmiercią.
– Ty jesteś tym, który musi stanąć do boju z Innym. Tym, którego nadejście przewidziano pięć tysięcy lat temu. Twoim heroldem była czerwona kometa. Jesteś księciem, którego obiecano, a jeśli przegrasz, świat zginie wraz z tobą. – Melisandre podeszła do niego, rozchylając czerwone usta. Jej rubin lśnił pulsującym blaskiem. – Oddaj mi tego chłopca – wyszeptała. – A ja oddam ci królestwo.
Davos spokojnie wtrąca, że król nie jest w stanie spełnić jej życzenia, gdyż Edrica Storma nie ma już na Smoczej Skale – znajduje się na pełnym morzu na jednej z lyseńskich galer. Mówiąc to Seaworth dostrzega zdumienie kapłanki. Zatem plan się udał – zaskoczyli ją!
Stannis jest przekonany, że Saan próbuje wycisnąć z niego więcej złota, ale Melisandre wyprowadza go z błędu: to sprawka Davosa. Żąda, by Seaworth natychmiast sprowadził chłopaka z powrotem.
Davos z rozbrajającą szczerością przyznaje, że nie jest w stanie tego dokonać, gdyż Edric znalazł się poza jego zasięgiem. Jej również. Kapłanka zimno zauważa, że żałuje wyciągnięcia przemytnika z lochów, Stannis zaś zdaje się bardziej znużony niż zły. Stwierdza, że wykradzenie Storma można uznać za zdradę stanu. Pyta Seawortha czy w zamian za to, że wyniósł go z nizin do najwyższych godności, nie zasłużył na jego wierność. Namiestnik odpowiada, że jego czterech synów zginęło za sprawę Stannisa, a on prawie do nich dołączył. Zawsze może liczyć na jego wierność, on zaś – zgodnie z tym co mu przysiągł – udziela mu szczerych rad, walczy z jego nieprzyjaciółmi i broni poddanych. Jednym z tych ostatnich jest właśnie Edric Storm.
Stannis znów niszczy płytkę nazębną: nie prosił o koronę, ale skoro ją ma, musi wypełniać swe obowiązki, nawet jeśli oznacza to złożenie ofiary z niewinnego dziecka. A najlepszym dowodem, iż to prawdziwa ofiara, jest fakt, jak trudna to decyzja. Melisandre przytakuje: Azor Ahai poświęcił swą ukochaną żonę. Sili się też na przykłady: inna w oczach boga jest waga ofiary tego, kto poświęca jedną krowę mając ich tysiąc, a inna gdy jest to jego jedyna mućka. Davos dostrzega niestosowność porównania: on nie mówi o bydle lecz chłopcu, który jest synem brata króla i przyjacielem jego córki.
Melisandre nie daje za wygraną. Jeśli Davos myśli, że ocalił chłopca, jest – cytując klasyka – w mylnym błędzie. On i tak zginie, razem ze wszystkimi innymi, gdy nadejdzie Długa Noc. Niepotrzebnie wmieszał się w sprawy, których nie jest w stanie pojąć.
Davos zgadza się, że spraw, których nie rozumie, jest wiele. On zna się na statkach i morzu. Wie też, że król musi bronić poddanych, inaczej przestaje być królem. To ostatnie nie przypada Stannisowi do gustu. Przemytnik cebuli nie będzie go uczył królewskich obowiązków. Seaworth jest niewzruszony. Jeśli taka jego wola, może skrócić go o głowę. Wpierw jednak prosi, by go wysłuchał: ze względu właśnie na cebulę, którą kiedyś do niego przemycił i palce, które z tego powodu stracił. Że to nie przelewki i naprawdę może iść o życie Davosa, świadczy fakt, że król sięga po swój świecący miecz. Każe się namiestnikowi streszczać.
Seaworth sięga po ukryty w płaszczu list i robi użytek ze swej nowo zdobytej umiejętności: odczytuje go na głos.
Postaci występujące w rozdziale
- Davos Seaworth
- Stannis Baratheon
- Selyse Baratheon
- Shireen Baratheon
- Axell Florent
- Melisandre z Asshai
- Andrew Estermont
- Gerald Gower
- Omer Blackberry
- Triston z Tally Hill
- Lewys Rybaczka
- Rolland Storm, zwany Bękartem z Nocnej Pieśni
- Edric Storm
- Devan Seaworth
- maester Pylos
Wspomniani
- Robert Baratheon
- Joffrey Baratheon
- Tommen Baratheon
- Tyrion Lannister
- Salladhor Saan
- maester Cressen
- Marya Seaworth
- Dale Seaworth
- Allard Seaworth
- Matthos Seaworth
- Maric Seaworth
- Stannis Seaworth
- Steffon Seaworth
- Guncer Sunglass
- Roro Uhoris, zwany Ślepym Bękartem
Poniżej znajdują się informacje pochodzące z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów PLiO.
Ważne informacje
- Davos uważa, że R’hllor jest bogiem-demonem.
- Czerwoni kapłani rozpalają swe ognie każdego wieczoru, by dziękować Panu Światła za przemijający dzień i błagać go, by nadszedł nowy.
- Edric Storm – w przeciwieństwie do Devana Seawortha – nie jest wyznawcą Pana Światła. Zostaje przy Siedmiu, szczególnie miłując Wojownika.
- Davos podejrzewa, że Melisandre w płomieniach w pierwszej kolejności dostrzega grożące jej niebezpieczeństwo. O tym, że przypuszczenia są trafne, dowiadujemy się z jedynego rozdziału opisanego z perspektywy Melisandre w Tańcu ze smokami.
- Do „ludzi króla” oprócz samego Davosa należą między innymi Andrew Estermont, Gerald Gower, Triston z Tally Hill, Lewys Rybaczka, Rolland Storm i Omer Blackberry. Stronnictwo tworzą osoby, które w przeciwieństwie do „ludzi królowej” są sceptycznie nastawione do Melisandre i jej egzotycznego bóstwa.
- Galera Salladhora Saana, która wywozi Edrica Storma ze Smoczej Skały, nazywa się Szalony Prendos. Pirat z pewnością nie należy do „ludzi króla”, ale jest zaangażowany w ich spisek polegający na wywiezieniu Storma do Wolnych Miast. Opiekunem chłopaka zostaje Andrew Estermont.
- Ten rozdział jest kolejnym wskazującym na jedną z dość mało dostrzegalnych u Stannisa cech: średni z braci Baratheonów najprawdopodobniej lubi zwierzęta. Możemy dostrzec to, gdy opowiada, jak będąc chłopcem opiekował się rannym sokołem, teraz zaś widzimy, że w pamięć zapadła mu kotka, którą brutalnie zabił Joffrey. I chociaż makabryczny koniec, jaki spotkał zwierzę, może tłumaczyć, że przypomina sobie o nim po tylu latach, to w opowieści Stannisa mamy elementy, które wskazują, że po prostu wcześniej kojarzył tego kota, kręcącego się po zamkowych kuchniach. Oczywiście wspomnienie wynikać może również z ponadprzeciętnej pamięci, którą charakteryzuje się Stannis, ale z jego opowieści widać, że szczerze żałuje zwierzaka.
- List, który odczytuje Davos, pochodzi z Czarnego Zamku. Zapoznał się z nim w swoim poprzednim rozdziale w ramach nauki czytania. Maester Aemon informował w nim o ataku Dzikich na Mur i utracie kontaktu z siłami, które lord dowódca Mormont poprowadził na północ. List zawierał wezwanie o pomoc skierowane do wszystkich królów walczących o władzę w Westeros.
- To jak dotąd ostatni rozdział, którego akcja toczy się na Smoczej Skale.
Komentarz
Davos jest jednym z najbardziej niedocenianych bohaterów Pieśni lodu i ognia. Wywodzący się z plebsu eksprzemytnik nie jest poważnie traktowany przez większość szlachetnie urodzonych, ale nawet ludzie mu nieprzychylni zwykle doceniają jego prawdomówność i lojalność. My jako czytelnicy wiemy też, że jest po prostu przyzwoitym i skromnym człowiekiem, który szczerze uważa, że nie zasłużył na zaszczyty, których dostąpił i nie ma kompetencji, by sprawować tak wysokie urzędy. Władzę postrzega nie jako prestiż czy cel sam w sobie, lecz przede wszystkim obowiązek i olbrzymią odpowiedzialność, którą jeśli już się na siebie weźmie, ponosi się ze wszystkimi tego konsekwencjami. W tym ostatnim jest zresztą podobny do Stannisa.
Davos jednak wcale nie jest tak prostolinijny, za jakiego próbuje uchodzić. Udaje mu się oszukać Melisandre, która królewski dwór okręciła sobie wokół palca, potrafiąc manipulować nawet podejrzliwym z natury Stannisem. Seaworth zwraca się do niej z prośbą o „nauczenie” go widzenia przyszłości w płomieniach, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o jej wizjach, by skryć przed kapłanką własne plany. Eksprzemytnik sprawnie połączył kropki, zaś niektóre tropy podrzuciła mu w swej arogancji sama Melisandre, chwaląc się (lub kłamiąc), iż w ogniu dostrzegła, że Seaworth zamierzał ją zabić. Na tej podstawie Davos trafnie domyśla się, że kapłanka w płomieniach w pierwszej kolejności szuka tego, co bezpośrednio jej zagraża, potem zaś rozsądnie zakłada, że nie ma możliwości, by jedna osoba – nawet tak niezwykła jak kobieta w czerwieni – mogła uważnie śledzić zbyt wiele wydarzeń. Stąpający twardo po ziemi, pragmatyczny i przede wszystkim uczący się na własnych błędach Davos wolny jest już również od pokusy spektakularnych działań: nie będzie więcej próbował zabić Melisandre, przynajmniej nie teraz. Woli trzymać się w cieniu i robić swoje: gromadzi zatem stronników. Jest to działanie zdawałoby się oczywiste, a jednak Jon Snow jako lord dowódca Nocnej Straży czy Daenerys Targaryen jako królowa Meereen nie będą potrafili pojąć tej prostej prawdy. Otoczony lojalnymi ludźmi, tuż pod nosem zdawałoby się wszechwiedzącej Melisandre, wykrada Edrica Storma.
Pisałem o tym, w jakim sensie Stannis i Davos są do siebie podobni, ale należy też podkreślić, w jakim aspekcie się od siebie diametralnie różnią. Otóż Seaworth nie wierzy, że cel uświęca środki. Istnieje cena, której niezależnie od wysokości stawki, o którą toczy się gra, nie wolno zapłacić. Jest nią życie niewinnych. I chociaż na płaszczyźnie moralnej jest to niepodważalne, rozterki Stannisa biorą się przecież z tego, że chce ratować swych poddanych – równie co do zasady niewinnych jak Edric. Czy w imię większego dobra można dopuścić się być może mniejszego, ale jednak straszliwego zła? Czy zło w ogóle jest stopniowalne? Jest to jeden z najważniejszych wątków całej Pieśni.
Inna sprawa to płacenie tak wysokiej ceny za wątpliwej jakości usługi Melisandre. Z jej późniejszego rozdziału w Tańcu ze smokami dowiadujemy się, że słowa o tańczących literach oraz latach praktyki, by odróżnić wizje wydarzeń przeszłych od przyszłych nie są próbą zbycia pytań Davosa – wizje naprawdę są niejasne i nawet ona ma trudności, by je poprawnie odczytać, a co więcej, jak widzieliśmy już i zobaczymy jeszcze na kartach kolejnych tomów, popełnia błędy w ich interpretacji. W tym zaś rozdziale widzimy jednoznacznie, że kobieta w czerwieni składa obietnice bez pokrycia. Jak inaczej określić buńczuczne zapowiedzi o oddaniu Stannisowi królestwa, gdy w jej mocy nie jest nawet pochwycenie chłopca, który jeszcze przed chwilą znajdował się zamknięty na wyspiarskiej twierdzy?
Sam Davos również jest gotów zapłacić najwyższą cenę za wierność zasadom oraz swemu królowi, którego stara się ratować przed nim samym. Z własnego doświadczenia pamięta, że Stannis jest bezlitosny, ale sprawiedliwy. Czy taki pozostał? Jedno jest pewne: ogłaszając się królem, zobowiązał się do obrony królestwa i Seaworth wie, że traktuje ten obowiązek śmiertelnie poważnie. Wierny, ale też jak już wiemy sprytny Davos, zamierza to wykorzystać.







Ciekawa uwaga o tych zwierzętach, myślę zresztą ze pasowałoby to do charakteru JPK, wiecie „Zwierzęta są szczersze od ludzi” itd.