
Opuszczamy Dorzecze i przenosimy się na wschód, do dalekiej Zatoki Niewolniczej. Co słychać u Daenerys? Cóż, jest zła.
Streszczenie
Na Placu Dumy jest gorąco jak w piecu. Pokrywające go czerwone cegły są tak nagrzane, że czuć je nawet przez podeszwy sandałów. Powietrze drży, sprawiając, że otaczające go schodkowe piramidy wydają się nierzeczywiste. Z wykutej z brązu harpii, ustawionej na środku ceglanej fontanny, tryska żółta, śmierdząca siarką woda.
Harpia, mimo że ma nawiązywać do ghiskarskiego dziedzictwa miasta, różni się od symbolu dawnego imperium: tamta w szponach trzymała błyskawicę, ta łańcuchy. Choć Astaporczycy lubią podkreślać, że ich miasto kontynuuje tradycję Starego Ghis, zamiast ojczystym językiem posługują się zniekształconą wersją starovalyriańskiego.
Astapor jest specyficznym miastem: gdy wpływasz do jego portu, wydaje się nawet ładny, ze swymi porośniętymi ogrodami schodkowymi piramidami. Dalej jest jednak gorzej. Morską bryzę zastępuje duszący upał rozgrzanych cegieł, z których w tym mieście zbudowano mury, place, areny i lochy. Ulice są raczej puste, czasami spotyka się na nich dziwnie ufryzowanych mężczyzn i zawoalowane kobiety. Przeważają jednak, często półnadzy, niewolnicy obojga płci. W powietrzu unosi się wszechobecny czerwony pył z rozsypujących się murów. Miasto lata świetności ma już dawno za sobą i nie może się równać z Qarth, Pentos czy Lys.
Daenerys z kamienną twarzą wysłuchuje obelg z ust Kraznysa mo Nakloza, tłustego handlarza niewolników. Zgodnie z radą ser Joraha w mieście mówi wyłącznie w powszechnym i dothrackim, nie zdradzając, że zna również starovalyriański. Stojący obok Arstan Białobrody również nie daje nic po sobie poznać. Tłumaczka, na oko dziesięcioletnia dziewczynka o smagłej skórze i złotych oczach mieszkańców Naath, ubiera plugastwa, wypływające z ust jej pana, w bardziej dyplomatyczny przekaz.
Przed Daenerys w dziesięciu szeregach stuosobowych stoją Nieskalani – najlepsza piechota znanego świata. Szkolenie zaczynają w wieku pięciu lat i przeżywa je tylko jeden na trzech chłopców. Nieskalani powiadają, że w dniu, w którym zdobywają spiczasty hełm, najgorsze mają już za sobą, gdyż żadna służba nie może być trudniejsza od ich szkolenia.
Stoją już tak od wczoraj, bez jedzenia i picia. Handlarz chwali się, że mogą tak stać, aż popadają jeden po drugim z wyczerpania. Gdy dziewięćset dziewięćdziesięciu dziewięciu umrze, ostatni nadal będzie tkwił tu na baczność. Taka jest ich odwaga.
Zdaniem Arstana więcej ma to wspólnego z szaleństwem niż dzielnością. Z pozoru mówi spokojnie, ale jego prawdziwe uczucia oddaje postukująca o cegły drewniana laska.
Kraznys wyśmiewa uwagi staruszka. Posłuszeństwo jest największą siłą Nieskalanych.
Daenerys rusza pomiędzy ich szeregi. Ponad połowę żołnierzy stanowią Dothrakowie i Lhazareńczycy, ale widzi też ludzi pochodzących z Wolnych Miast, Qarthu czy Wysp Letnich, a nawet Ghiskarczyków. Jak widać, mieszańcy Astaporu nie mają problemu ze sprzedawaniem w niewolę swoich rodaków, czym nie różnią się od Dothraków.
Mimo pochodzenia z różnych części świata, wszyscy Nieskalani mają takie same, martwe spojrzenia.
Daenerys pyta, dlaczego robi się z nich eunuchów. Handlarz z pomocą tłumaczki wyjaśnia, że chociaż wykastrowany w młodości chłopiec nigdy nie osiągnie siły westeroskiego rycerza, prawdziwą wartością Nieskalanych jest dyscyplina. Są Legionami Starego Ghis narodzonymi na nowo, bezwzględnie wiernymi i nieznającymi strachu. By to udowodnić, na oczach Daenerys okalecza dwóch niewolników. Tamci nawet nie drgną, zaś po wszystkim dziękują, że okazali się użyteczni.
Kraznys tłumaczy, że nie czują bólu. Emocji też nieszczególnie. Od dnia kastracji spożywają w tym celu specjalny wywar. To oraz okaleczenie sprawia, że nie odczuwają pokus. Siłą rzeczy niezdolni do gwałtu, nie mają również potrzeby rabunku. Nie posiadają nic na własność, nawet imion. Codziennie losują nowe, uwłaczające. By zdobyć swój hełm, idą ze srebrną marką na targ, znajdują niemowlę i zabijają je na oczach matki, udowadniając tym, że nie ma w nich słabości.
Słabo za to robi się Daenerys. Arstan postukuje swoją laską.
Królowa nie wierzy, że Astaporczycy naprawdę uważają, że pieniądz może być dla matki zapłatą za śmierć dziecka. Ma rację – pieniądz jest dla jego właściciela. Zresztą mordowanie niemowląt to próba, z którą akurat większość Nieskalanych radzi sobie całkiem łatwo. Gorzej jest z zabiciem szczeniaka, którego dostają w dniu kastracji i muszą udusić po roku od niej. Ci, którzy nie potrafią tego dokonać, zostają pokarmem dla ocalałych psów. Zdaniem Kraznysa to bardzo pouczające. Wytrzymałość kija Arstana zdaje się zbliżać do granicy.
Daenerys pyta starego o opinię, mimo że ją zna. Astan jest przeciw. W Westeros od tysiącleci nie było niewolników. Proceder ten jest wstrętny bogom, zarówno starym, jak i nowym. Jeśli królowa wyląduje tam na czele niewolniczej armii, już samo to wystarczy, by wielu wystąpiło przeciw niej.
Daenerys zauważa, że lepsza taka armia niż żadna. Wtedy Arstan próbuje ją przekonać, że po wylądowaniu pod jej sztandary pójdzie połowa Westeros. Wszak jej brata Rhaegera wciąż wielu wspomina z miłością.
– A mojego ojca? – zaciekawiła się królowa.
– Eee, ten, noo, pamięta się o nim – próbuje wybrnąć Białobrody, po czym szybko zmienia temat. Magister Illyrio zapewni jej bezpieczeństwo do czasu, aż jej smoki dorosną. Przez ten czas będzie wysyłał swoich agentów do Siedmiu Królestw, by przeciągnąć na jej stronę wielkich lordów. Daenerys dopytuje się, czy chodzi o tych samych lordów, którzy pozwolili zabić jej ojca i pochylili głowy przed Uzurpatorem.
Spotkanie z Kraznysem kończy się zapewnieniem Daenerys, że musi przemyśleć ofertę. Ten każe jej się pośpieszyć, bo nie jest jego jedyną klientką.
Królowa wraca z Arstanem Białobrodym na statek, gdzie czeka ser Jorah wraz ze smokami i resztą jej „khalasaru”. Starzec namawia ją, by opuścili miasto. Daenerys przywołuje słowa Mormonta, który radził jej zdobyć armię w Astaporze. Białobrodego to nie dziwi, w końcu Niedźwiedź sam handlował niewolnikami. On jednak uważa, że lepiej wynająć najemników. Może nie mają honoru i walczą dla pieniędzy, ale przynajmniej są wolnymi ludźmi. Znajdzie ich z łatwością w Pentos, Braavos czy Myr.
Daenerys nie ma zamiaru przybywać do Mopatisa jako żebraczka. Była już nią w Qarthu, tak jak zresztą jej brat przez całe swoje życie. Na odpowiedź Arstana, że lepiej być żebrakiem niż niewolnikiem, mówi, że była już jednym i drugim, sprzedana przez Viserysa khalowi Drogo. Koniec z tym.
Arstan przeprasza, że ją zdenerwował, Daenerys udobruchana łaskawie przyznaje, że nie obraża się za szczerość. Nie przechodzi też na czerwonym świetle i zawsze starannie segreguje odpadki.
W starcu dostrzega siłę oraz dobroć i nie potrafi zrozumieć, dlaczego Mormont mu nie ufa. Być może jest po prostu o niego zazdrosny. Wraca myślami do nocy na statku, kiedy Jorah pocałował ją bez jej pozwolenia. Nie miał prawa tego zrobić: jest dla niej za stary i zbyt nisko urodzony. Prawdziwy rycerz nigdy by tak nie postąpił. Nie bez zgody swojej królowej. Od tego czasu bardzo pilnuje się, by nigdy nie przebywać z nim sam na sam.
Na pokładzie Baleriona Mormont melduje jej, że przybyli handlarze ze skrybami i spisali całą zawartość statków. Rozmowa się nie klei. Daenerys jest zła: nie wie już czy na Mormonta, czy na to paskudne miasto. Możliwe, że na wszystko. Nakręca się coraz bardziej: czy naprawdę jego zdaniem ma kupić sobie osiem tysięcy eunuchów o martwych oczach? Eunuchów zabijających niemowlęta, duszących własne psy i nieposiadających nawet prawdziwych imion?
Jorah próbuję ją uspokoić, ale osiąga tylko tyle, że dostaje od królowej po pysku. Na pytanie, czy ją rozgniewał, słyszy, że tak – zabierając ją do tego chlewu. Nie słyszy prawdziwego powodu – to jego pocałunek i to, że spogląda na nią jak na kobietę, wyprowadziło ją z równowagi.
Wieczorem Mormont znajduje Daenerys na pokładzie. Mówi jej bez ogródek, że jeśli pragnie zdobyć tron, będzie musiała splamić ręce krwią. Królowa nie widzi przeciwwskazań, o ile będzie ona należała do jej wrogów, nie ma jednak zamiaru pozwalać na śmierć niewinnych. Mówi, że osiem tysięcy Nieskalanych, to osiem tysięcy martwych niemowląt. Nie wiem co prawda, w jaki sposób niekupienie Nieskalanych przez Daenerys miałoby przywrócić te dzieci do życia, ale takiego argumentu Jorah nie używa, pewnie obawiając się ponownego obicia facjaty. Zamiast tego powołuje się na swoje wspomnienia o zdobyciu Królewskiej Przystani. Wtedy też mordowano niemowlęta. I wszystkich innych, do tego gwałcono kobiety i ograbiono każdy dom czy sklep. Nieskalani nie odczuwają podobnych pokus. Zabiją wyłącznie tych, których ona wskaże.
Do Daenerys argumentacja przemawia. A skoro są już przy plądrowaniu: dlaczego żaden khalasar nigdy nie zdobył Astaporu? Jorah podaje dwie przyczyny: w mieście zawsze stacjonują Nieskalani, a po bitwie u bram Qohoru Dothrakowie unikają z nimi walki. Zresztą: jeśli zabiją handlarzy niewolników, komu będą ich sprzedawać? Inne rynki są zbyt daleko, by khalom opłacało się tam dotrzeć.
Daenerys jest rozdarta. Jej brat Viserys bez wahania kupiłby tylu niewolników, ilu by zdołał. Ona jednak zdaniem Mormonta przypomina Rhaegara. Czy on również by tak zrobił? Jorah radzi jej, by nie prowadziła wojny na modłę starszego brata.
Rhaegar walczył dzielnie, Rhaegar walczył szlachetnie, Rhaegar walczył honorowo. I Rhaegar zginął.
Postaci występujące w rozdziale
- Daenerys Targaryen (POV)
- Barristan Selmy (tu jako Arstan Białobrody)
- Jorah Mormont
- Missandei (niewymieniona z imienia)
- Kraznys mo Nakloz
- Irri
- Silny Belwas
- Jhogo
- Aggo
Wspomniani
- Aegon I Targaryen
- Aerys II Targaryen
- Rhaegar Targaryen
- Viserys Targaryen
- Robert Baratheon
- Illyrio Mopatis
- Khal Drogo
Ważne informacje
- W Astaporze mają wyjątkowo dobrą psinę.
- Astaporczycy, mimo ciągłego powoływania się na wywodzenie się ze Starego Ghis, są tylko popłuczynami po dawnym imperium.
- W Astaporze wielkim zainteresowaniem cieszą się igrzyska odbywające się na arenach. Jedną z zabawniejszych rozrywek jest wypuszczanie wysmarowanych różnymi przysmakami dzieci razem z niedźwiedziem i zakładanie się, które z nich zwierzę pożre najpierw.
- Tylko w Astaporze szkoli się Nieskalanych. Inne miasta również sprzedają żołnierzy-niewolników, ale ci nie mogą równać się z tą formacją.
- Nieskalani to skrzyżowanie Spartan z wiedźminami.
- Wśród Nieskalanych nie ma oficerów, ponieważ szkoli się ich do posłuchu, nie myślenia. Trzeba wyznaczać im własnych. Sprzedaje się ich wyłącznie w setkach lub tysiącach. Kiedyś sprzedawano ich dziesiątkami, ale będąc w zbyt małej grupie mogą mieć kontakt z innymi niewolnikami, a nawet ludźmi wolnymi, i wtedy niektórzy zapominają, kim są. Nieskalani mogą walczyć w dowolnym pancerzu, ale należy ich w niego wyposażyć. W cenę Nieskalanego wliczony jest hełm, miecz, tarcza, włócznia, sandały i tunika.
- Nieskalani to najczystsze „istoty” na świecie.
Komentarz
Dotarliśmy w końcu do pierwszego z miast Zatoki Niewolniczej. Nie jest to szczególnie przyjemne miejsce. Martin, często operujący odcieniami szarości, tu nie bawi się w subtelności: potomkowie Ghiskarczyków są ludźmi okrutnymi, zaś ich zwyczaje, począwszy od żywieniowych, na dotyczących organizacji życia społeczno-gospodarczego skończywszy, są obrzydliwe. Nie wzbudzają nawet odrobiny sympatii, trudno też będzie im współczuć, gdy nadejdzie ich smutny koniec. To świetny zabieg: doskonale rozumiemy motywacje Daenerys, która robi wszystko, by naprawić koszmarną sytuację w Zatoce. Wydaje się, że jej działania muszą przynieść poprawę, ponieważ gorszego piekła niż to, jakie było przed jej przybyciem, zgotować się nie da, prawda? Cóż…
Ambitne plany przegrają w starciu ze skomplikowaną rzeczywistością, ogłoszone prawa z trudem będą się przyjmować wśród wiernych tradycjom miejscowych, a system gospodarczy, pozbawiony dawnych podwalin, upadnie. Królowa co rusz będzie iść na bolesne kompromisy, krok po kroku godząc się na odwracanie swoich reform. O ile – z każdym rokiem, z którym czekamy na Wichry – umieszczenie Daenerys w Zatoce Niewolniczej coraz bardziej wydaje się fabularną ślepą uliczką, to jako studium skonfrontowania szlachetnych intencji w polityce z rzeczywistością, w mojej ocenie jest jednym z najbardziej wartościowych wątków w Pieśni.
To jest obraz z lotu smoka, zejdźmy jednak na ziemię, czy raczej pokład Baleriona: Jorah strasznie sobie nagrabił w poprzednim rozdziale. Niechcianym pocałunkiem przypieczętował swój los u boku Daenerys, z czego na razie żadne z nich nie zdaje sobie jeszcze sprawy. Zdrada, o której khaleesi dowie się za kilka rozdziałów, być może zostałaby wybaczona, gdyby była jedyną. Mormont dopuścił się jednak gorszej zbrodni: zakochał się w swojej królowej. Tej zdrady Daenerys wybaczyć nie tylko nie zechce, ale wręcz nie może. Mormont co prawda dotąd okazywał się kompetentnym doradcą i jego brutalnego realizmu będzie bardzo brakować młodej królowej, szczególnie w czasie sprawowania rządów w Meereen. Jednak jego uczucie do Daenerys zatruwa mu osąd, przez co staje się nie tylko nieprzydatny, ale wręcz dla królowej groźny. Jorah robi wszystko, by odciąć ją od innych. Ma rację, gdy mówi, żeby nie przybywać do Pentos bez armii, gdyż oznaczać to będzie całkowite uzależnienie od Mopatisa. Pytanie, czy ta dobra rada motywowana jest wyłącznie troską o Daenerys i jej sprawę, czy raczej obawą, że magister wyjawi jej prawdę o faktycznej roli, jaką Niedźwiedź odgrywał u jej boku.
Daenerys słusznie uważa, że nie może mu ufać. I pozbędzie się go, gdy tamten da jej pierwszy poważniejszy powód.
Znakomicie, kolejny już raz wstrzeliłeś się w wykład, dzięki czemu, przynajmniej kilka jego minut było ciekawymi
Do usług:D Z czego ten wykład, jeśli to nie tajemnica, że aż taki fascynujący?
Historii literatury staropolskiej
No to grubo😅
brakuje ważnej informacji o upojnej nocy Dany i Irri ;/
Tak jest, położyłem nacisk na nieco inne wątki, być może niesłusznie:)
Niesłusznie. To może nie najważniejszy wątek, ale na tyle istotny, że warto by o nim wspomnieć. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego w serialu pominięto biseksualność Daenerys, robiąc na siłę lesbijkę z Ashy Greyjoy, która jak wiadomo z książek latała za chłopami jak szalona? 🙂
Odnoszę wrażenie, że ta biseksualność była wymuszona okolicznościami. Cersei jest zafascynowana swoją partnerką, Daenerys chyba traktuje ją bardziej przedmiotowo.
Hm, by być biseksualnym nie trzeba dokładnie takich samych emocji i reakcji mieć wobec mężczyzn i kobiet. To jest jednak spektrum. Poza tym, nawet w obrębie danej płci każda jednostka oddziaływać będzie inaczej. Wygląd, feromony, tło społeczne, itp itd. Dany nie musi miec takich samych uczuć do Irri co do Drogo, by nadal być biseksualna. Wydaje się woleć mężczyzn, choć nie wszystkich, ale kobiet z łóżka jednak nie wyrzuca 😉
Bo to były przypadkowe spotkania zresztą chyba żadne niezakończone „spełnieniem ” Daenerys traktowała swoje partnerki jak prostytutki
Ale kogo masz na myśli mówiąc o przypadkowych spotkaniach?
Trafna uwaga. W serialu często podkreślano orientację homo czy bi u niektórych bohaterów, wystarczy wspomnieć choćby Renly’ego czy Oberyna, a u niektórych wręcz ją zmieniano jak u wspomnianej przez Ciebie Ashy, zaś u Daenerys kompletnie pominięto ten wątek. Ciekawe czy to efekt niewiedzy Dedeków w temacie książek i po prostu zwykłe przeoczenie czy celowy zabieg. Daenerys w serialu była praktycznie cały czas kreowana na idealną królową, właściwie aż do ostatnich odcinków ostatniego sezonu, gdzie pokazano jej popadanie w szaleństwo (co zresztą zrobiono niezbyt wiarygodnie). Może po prostu celowo wycięto wątek jej zabaw z kobietami, żeby nie dać jej antyfanom okazji do przyklejenia jej kolejnej łatki?
Tak podejrzewam. Pewnie planowano już spiknąć Daenerys z Jonem, więc igraszki ze służącymi kiepsko by wyglądały w tym kontekście. 🙂
Chyba orientacja Dany była jednak w zbyt złożony sposób pokazana przez Martina żeby scenarzyści sobie z tym poradzili. Łatwiej wymyślić uproszczone wątki z tego obszaru i przykleić je komu popadnie.
Pewnie to też miało jakieś znaczenie. Scenarzyści nie lubią sobie utrudniać.
Ciekaw jestem jak od tego przerażenia doszła do pomysłu jak w takim razie kupić Nieskalanych. Bo książka tego nie tłumaczy, chcąc nam zaserwować elegancki plot twist.
Moim zdaniem tłumaczy: w sensie posłuchała argumentów Joraha. Na razie je przedstawił, a ona je przetrawia. Plus postanowiła zakończyć proceder szkolenia Nieskalanych i w ogóle niewolnictwa, co pokazują dalsze rozdziały, a ten jest do tego podbudową.
Jorah w pewnym sensie jest najbardziej lojalnym sprzymierzeńcem Dany; jako osoby, a nie „tylko” jako figury w grze o tron. OK, zaczynał w innej roli, ale wyszło jak wyszło.
Z jednej strony tak, pytanie czy ktoś emocjonalnie zaangażowany może faktycznie być nazywany sojusznikiem. Tak jak pisałem, Daenerys coraz trudniej byłoby polegać na jego osądzie, który zaburzało pożądanie i zazdrość. Najszczęśliwszy Jorah to nie ten, który stoi u boku Daenerys zasiadającej na Żelaznym Tronie, a raczej żyjący z nią na wygnaniu jak najdalej od Westeros. I gdyby Daenerys tego również pragnęła, to super, ale młoda królowa ma inne priorytety.
A ja się z tym nie do końca zgodzę. Moim zdaniem Jorah, nawet pomimo emocjonalnego zaangażowania, zrobiłby wszystko, żeby pomóc swojej królowej zdobyć upragniony przez nią tron, a szczęśliwy będzie stojąc po prostu u jej boku. Wiadomo, pewnie ideałem dla niego byłoby ją poślubić, ale już chyba zdaje sobie sprawę z tego, że to niemożliwe i tak samo zdaje sobie też sprawę, że ona nie spocznie, póki tego tronu nie zdobędzie więc pewnie zrobi wszystko, by jej w tym pomóc. A to, że jest emocjonalnie zaangażowany i nie traktuje Daenerys jak pionka ma moim zdaniem mimo wszystko więcej zalet niż wad dla niej, bo przynajmniej teraz może być pewna, że on już jej nie zdradzi. W przeciwieństwie do np. takiego Illyrio czy Varysa, którzy stawiają po prostu na tych, którzy w danym momencie są najbardziej użyteczni dla ich własnych planów. Taki ktoś jak Jorah to bardzo cenny doradca dla Daenerys, bo nie tylko ma wiedzę i rozeznanie na temat Westeros, ale też jest lojalny, a to ogromna wartość w świecie, w którym możesz zginąć na każdym kroku, nawet na weselu swoim lub kogoś ze swojej rodziny 😉
Zgoda – ma gigantyczne rozeznanie w Westeros, które jest nieocenione, jest też inteligentny i cyniczny, oraz bije na głowę wszystkich późniejszych doradców Daenerys.
Brak zgody – zdawanie sobie przez niego sprawy, że nie może poślubić Daenerys. Rozdział wcześniej przypomina jej, że Aegon miał dwie żony, czemu więc ona nie może sobie wziąć dwóch mężów. On się widzi jako kandydat na jednego z nich. A człowiek tak zazdrosny raczej nie zdzierżyłby współmeża dłużej.
W mojej ocenie tamten Jorah na dłuższą metę, przy wszystkich swoich zaletach, byłby przeszkodą dla niej. Żeby mógł przy niej zostać, Daenerys boleśnie musiałaby pokazać mu jego miejsce. Pytanie czy upokorzenie i wysłanie prawie na pewną śmierć w kanałach Meeren nie byłoby wystarczającym ukaraniem i czy po tym nie warto było go przy sobie zostawić.
Natomiast mi akurat dość łatwo zrozumieć Daenerys, że nie mogąc mu zaufać, nie chciała mieć go przy sobie jako głównego doradcy. Nawet jeśli jego brak okazał się dla niej ostatecznie fatalny.
Specjalnie piszę – tamten Jorah. Mormont z końcówki tańca to inny człowiek.
Ok, może i faktycznie w tamtym momencie Jorah miał jeszcze nadzieje na zostanie mężem Daenerys (jedynym lub jednym z kilku), ale ona mogła łatwo go spacyfikować i zmusić do posłuchu, miała przecież przy sobie sporo ludzi do ochrony, a on by przecież siłą by jej nie zmusił do małżeństwa. A ten Jorah z końcówki Tańca to już zdecydowanie mógłby być dla niej użyteczny i ona powinna go mieć przy sobie.
Tak – Jorah po tańcu będzie w mojej ocenie niezwykle wartościowym doradcą, chociaż jestem ciekawy jakby zareagował na potencjalne szaleństwo Daenerys.
Zacznijmy od tego, czy bardziej warto walczyć o jakiś legendarny tron, którego nigdy się nie widziało, a który prowokuje wszystkich do ataku, czy układać sobie logicznie życie w miejscu, w które los człowieka rzucił 🙂
A to zupełnie inna para kaloszy😁 ja tylko oceniam Mormonta z perspektywy Daenerys, z której to właśnie perspektywy jest rozdział 😉
Tyle, że Meereen nigdy nie było domem Daenerys i pewnie nigdy nie byłoby w przyszłości, nawet gdyby tam osiadła. Inna kultura, inne zwyczaje, niż tam, gdzie się urodziła. W pewnym sensie zawsze byłaby tam obca. W Westeros z kolei jej ród rządził od stuleci, a część mieszkańców kontynentu powitałaby ją tam z otwartymi rękami. Do tego od dziecka Viserys opowiadał jej o Westeros i Żelaznym Tronie. Dla niej tak naprawdę nie ma innej drogi niż zawalczenie o ten tron.
@Dżądżen
Tak 🙂 a ja podważam jej perspektywę 😛
@Bezimienny
Meereen zapewne nie, ale świat jest duży. Nie trzeba koniecznie być więźniem przeszłości i cudzych wizji, a już na pewno nie trzeba się odgrywać za porażki przodków.
Kluczowe w tym co napisałeś imo jest, że powitałaby ją z otwartymi rękami część mieszkańców Westeros. Inne części natomiast zrobiłyby wszystko, by ją wyeliminować. Może wejść do tej gry – ale dzięki życiu na wygnaniu nie musiałaby, mogłaby wykombinować coś innego. Inaczej niż np dzieci Cersei, które cały czas są rozgrywane przez innych, uzyskała dość niezależną pozycję (wynika to z śmierci Viserysa i Drogo oraz narodzin smoków) i ma wybór.
Natomiast, jak słusznie zauważasz, ma wynikający z edukacji (opowieści Viserysa) problem z wyobrażeniem sobie innego celu czy innej przyszłości niż zawalczenie o „tron przodków”. I drugi problem, który uwypukli się w późniejszych rozdziałach, że pożądanie (lub jego brak) znacznie zakłóca jej logikę. Tu mamy pierwszy akt, czyli odrzucenie Joraha wraz z jego radami, bo jej fizycznie nie pociąga. Reszta jest wtórnym dorabianiem uzasadnienia do z góry podjętej decyzji.
Z drugiej strony – przynajmniej nie jest wredna; nie udaje uczucia 😉
The meerenesee ma ciekawą, bardzo dogłębną imo i bardzo metaanalizę tego wątku Dany, ponoć aprobowaną przez Martina.
https://meereeneseblot.wordpress.com/2013/09/27/untangling-the-meereenese-knot-part-i-who-poisoned-the-locusts/
Jest więcej partów, to link tylko do pierwszego.
Co mi się podoba w wątku niewolniczych miast to to, jak bardzo dany jest tam moralnie łamana. I to jak jest pokazane, że pomimo pewnej wspólności z dorthaki (zwłaszcza jeżeli chodzi o brutalność i takie trochę „nieposzanowanie” życia – u dorthaki by pokazać dominację i hierarchę, miastach – dla bogactw) dla Dany jest to zupełnie inny świat, którego ona nie rozumie (i vice versa)
Dzięki za link!
Co do innego świata: to jest pokazane już w tej rozmowie na Placu Dumy – obie strony kompletnie się nie rozumieją i sobą zwyczajnie gardzą. W Meeren będzie tak samo, dlatego to po prostu nie może wypalić.
Czyli jak USA i ich demokracja w Afganistanie. Podobno Martin pisząc Daeenrys w Meeren wzorował się na tej wojnie
Dokładnie. Dzikusów pieprzących kozy i delfiny trzeba izolować, a nie uszczęśliwiać demokracją.
To niemożliwe. Nawałnica Mieczy została wydana w 2000, a atak na Afganistan to 2001.
Ale w Nawałnicy Daenerys zdobywa Astapor i Yunkai i tam trochę siedzi, a rządy w Meereen to już Taniec ze smokami (bo w Uczcie nie było jej rozdziałów), która to książka była wydana w 2011 roku więc Martin miałby do tego czasu sporo materiału na temat nieudanych prób wprowadzenia demokracji w Afganistanie.
Swoją drogą niesamowite, że mija już czternasty rok od premiery ostatniej książki, a kolejna nie ma nawet wyznaczonej daty premiery. Biorąc pod uwagę, że Gra o tron wyszła w 1996 roku to mija już prawie 30 lat pisania sagi, a jeszcze Martin ma do wydania dwie książki. Powodzenia…
Czytając biografie Tolkiena naszła mnie refleksja, że jest jedna najbardziej prawdopodobna przyczyna tego wszystkiego.
Martin po latach pisania Wichrów wywalił wszystko do kosza i zaczął przepisywać. Jak Tolkien Silmarillion po Władcy.
Co zabawne, Tolkien miał opinie gościa który zaczyna jakiś projekt, wkracza na jakąś drogę, ale jej nie kończy. Tylko że jakby wydawał Władcę od początku, w oddzielnych tomach, to by miał książki sukcesywnie wydawane co 3-4 lata 😛 A nie 15 lat przerwy między II a III częścią.
Ten rozdział jest chyba pierwszym tak poważnym i bolesnym dla Daenerys zderzeniem jej idealizmu z brutalną rzeczywistością. Ma Dothraków, ma smoki, ma zaufanych doradców, może przejąć Nieskalanych i teoretycznie uwolnić niewolników i wprowadzić w pierwszym zdobytym przez siebie mieście krainę wiecznej szczęśliwości i sprawiedliwości. Tyle, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, a siłowe obalenie starego porządku i wprowadzenie nowego wcale nie musi kończyć się poprawą sytuacji ludności cywilnej, a często jest wręcz przeciwnie – po wojnie dalej trwa chaos i wszystko wygląda jeszcze gorzej niż przed wojną. Coś jak Bliski Wschód i pozbawianie władzy ingerencją zewnętrzną krwawych, ale jednak trzymających wszystko w ryzach dyktatorów, których obalanie zamiast oczekiwanego pokoju przynosi jeszcze większy burdel, chaos i destabilizację.
W Yunkai i Meereen będzie zresztą to samo i dla Daenerys faktycznie to ślepa uliczka. Im szybciej stamtąd odpłynie i uda się do Westeros, tym lepiej dla niej. A Zatoka Niewolnicza jaka była, taka będzie, bo po jej odpłynięciu i tak wszystko prędzej czy później wróci na stare tory. Tu jeszcze pewnie trzeba długich lat, żeby była jakaś szansa na zmianę na lepsze.
Musiałaby zrezygnować z Westeros i poświęcić całe swoje życie na wprowadzenie rewolucji.
Otóż to. Ale wiemy, że tego nigdy nie zrobi, bo jej celem jest Westeros więc mieszkańcy Zatoki Niewolniczej i tak ostatecznie zostaną pozostawieni sami sobie.
Tak, to prawda, musi iść tu na bolesne pragmatyczne kompromisy. Ale tu jeszcze idealizm jest – Astaporczycy są tak okrutni, że cokolwiek z nimi Daenerys zrobi w kolejnym rozdziale – większość czytelników temu przyklaśnie, bo naprawdę trudno takim ludziom współczuć. Natomiast szybko razem z Daenerys przekonamy się, że piekło jest dobrymi chęciami jest wybrukowane.