W ostatnim w 2023 roku odcinku Tolkienowskiego Q&A pragnę życzyć wszystkim czytającym FSGK wszelkiej pomyślności w nadchodzącym Nowym Roku! Dziękuję również za lekturę tej serii oraz za zadane pytania 🙂 — BT.
Ostrzegam, że w tekście znajdują się spoilery, w tym kluczowe, z dzieł J.R.R. Tolkiena. Niektóre z tych informacji mogą również stanowić spoilery w odniesieniu do adaptacji i ekranizacji jego twórczości.
Czy Valinor był materialny? Co się działo z elfami po śmierci?
Jak czytam te ilości elfów które żyły to nasuwa się kolejne pytanie. [stachmtg nawiązuje tu do odpowiedzi „Liczebność Noldorów i Edainów w Pierwszej Erze” w Tolkienowskim Q&A 18 — BT] Jakto było z tym valinorem. Nie jest to nieskończona kraina bo mamy jej mapę, elfy żyły wiecznie i rozmnażały się w sumie wiecznie zatem jak wyżywić i pomieścić nieskończona ilość elfów? Czy należy valinor traktować jako quasi niebo tj nie fizyczne miejsce? Czy do valinoru trafiały zabite elfy? A jeśli tak to co się działo z elfami zabitymi w valinorze? (pyta stachmtg)
BT: Co do fizyczności Valinoru (czy szerzej: Amanu, bo Valinor to tylko część tego kontynentu), to trzeba ją rozważyć osobno dla dwóch okresów: przed przemianą Ardy pod koniec Drugiej Ery i po tej przemianie. Przed tym wydarzeniem Valinor bez wątpienia był materialny, bo gdyby było inaczej, to zaproszenie do niego elfów mijałoby się z celem. Elfowie są w stanie przebywać na Ardzie jako same dusze, ale w naturalnym stanie posiadają ciała, więc pozostawanie bez nich jest dla nich niezbyt komfortowe. Nie mówiąc już o tym, że wówczas w zasadzie nie są w stanie oddziaływać na Ardę. Skoro zatem Valinor miał być miejscem, gdzie w zamierzeniu Valarów elfowie mogli żyć w szczęściu, bezpieczni od zagrożeń wywołanych przez Morgotha w Śródziemiu, to Valinor musiał być fizyczny. Na to też wskazują jego opisy. W Pierwszej Erze da się przedostać z Amanu do Śródziemia po zamarzniętej cieśninie Helcaraxë pomiędzy nimi, da się między tymi kontynentami przepłynąć statkiem, w Valinorze da się wytwarzać przedmioty, które można zabrać do Śródziemia (jak silmarile), i tak dalej. I przede wszystkim: w Valinorze przychodzą na świat elfowie, wśród nich wiele postaci z Silmarillionu (jak Fëanor, Finrod i Galadriela).
A jak to wygląda bo przemianie Ardy? (Na czymkolwiek miałaby ona polegać, bo Tolkien rozważał dwie wersje: wcześniejszą, w której płaska Arda staje się kulista, i późniejszą, w której Arda zawsze jest planetą). W tekście „Katastrofa Númenoru i koniec ‘materialnego’ Amanu”, wydanym jako rozdział XV części trzeciej Natury Śródziemia, Tolkien zastanawiał się właśnie nad tą kwestią. Najpierw próbował odpowiedzieć na pytanie, co się stało z fizycznym obszarem na Ardzie, gdzie znajdował się kiedyś Aman (w tym Valinor). I doszedł tu do wniosku, że fizyczne miejsce, które było Amanem pozostało na Ardzie, tylko że wraz z odejściem Valarów stało się po prostu zwyczajnym kontynentem, takim jak Śródziemie. I tak jak Śródziemie to w zamyśle Tolkiena Europa, Azja i Afryka w zamierzchłej alternatywnej przeszłości, tak Aman to Ameryka. Następnie Tolkien stwierdza, że w takim razie po upadku Númenoru Aman nie istnieje już jako fizyczne miejsce. Ale tu pojawia się problem związany z tym, że poza Valarami i Majarami w Amanie mieszkali też elfowie, którzy w normalnej sytuacji są cieleśni. W tym tekście Tolkien proponuje takie rozwiązanie, że dla materialnego Amanu nastąpiło już to, co kiedyś nastąpi dla całej Ardy, czyli koniec, ostateczny rozpad. To oznaczałoby, że upadku Númenoru Aman nie istnieje już jako fizyczne miejsce, tylko pozostał jedynie jako wyobrażenie w duszach elfów (które mogą pozostawać na Ardzie).
Jednak redaktor Natury Śródziemia, Carl. F Hostetter, zwraca uwagę na to, że te rozważania Tolkiena to wyraźnie tylko myślenie na papierze, a nie ostateczna koncepcja. Hostetter podkreśla, że pomysł z Amanem jako wspomnieniem przeczy zakończeniu Władcy Pierścieni: po co w takim razie Frodo (i Bilbo, a później Sam i Gimli) płyną na Tol Eressëę, Samotną Wyspę u wybrzeży Amanu? Jeśli Valinor i Eressëa nie istnieją jako materialne miejsca, to opuszczenie Śródziemia i udanie się do nich (cokolwiek miałoby to wtedy oznaczać) oznaczałoby dla istot cielesnych po prostu śmierć. A cały sens odpłynięcia Froda i Bilba był taki, że na Eressëi mogli spędzić jeszcze trochę czasu ciesząc się życiem, uleczeni z psychicznych ran, które powstały w wyniku kontaktu z Pierścieniem (i innych doświadczeń, jak np. ciosu ostrzem Morgulu w przypadku Froda). Potem oczywiście Frodo, Bilbo i Sam także umarli, bo Valarowie nie mogą zmienić losu ludzi (a do nich zaliczają się hobbici). Gdyby zaś Aman istniał już tylko jako wyobrażenie u elfów, to ludzie w ogóle nie mieliby do niego dostępu, nawet na krótko, a trzej hobbici równie dobrze mogliby zostać w Śródziemiu. Można też dodać, że wówczas nie byłaby możliwa opowieść ramowa dla legendarium Tolkiena związana z osobą Ælfwine, a tej koncepcji Tolkien chyba nigdy jednoznacznie nie porzucił (nawet w bardzo późnych tekstach jest wspominany elficki uczony Pengoloð, który miał na Tol Eressëi opowiadać temu anglosaskiemu żeglarzowi o dziejach Ardy). Czyli ta wersja z wspomnianego rozdziału Natury Śródziemia to raczej tylko taki luźny pomysł, którego Tolkien nigdy nie wprowadził. Nie sądzę zresztą, żeby Tolkien chciał zmieniać zakończenie Władcy Pierścieni — raczej dostosowywał Silmarillion do wydanego już WP, a nie odwrotnie.
Dodam tu jeszcze, że teoretycznie los Tol Eressëi mógłby być inny niż Amanu. To byłaby jednak tylko niepotrzebna komplikacja, która nie pasuje to tego, co widzimy w samych opowieściach: kluczowym momentem w podróży ze Śródziemia na Pradawny Zachód jest wpłynięcie na Prostą Drogę, a Tol Eressëa to miejsce, do którego się trafia na jej drugim końcu. (Dokładnie, dopływa się do przystani Avallónë). Nie ma nigdzie sugestii, że potem pomiędzy Eressëą i Amanem są jakieś szczególne bariery lub zmiany. Poza tym gdyby los Eressëi miał być inny (cały czas byłaby materialna), to powstałaby absurdalna sytuacja, w której zbuntowani Noldorowie (którzy po Pierwszej Erze mogli mieszkać na Eressëi i czasami odwiedzać Valinor) byliby w lepszym położeniu niż inni elfowie z Valinoru, bo ci drudzy straciliby swoją materialną krainę i byliby tylko duszami, a Noldorowie z Eressëi cały czas żyliby w ciałach (w każdym razie znacznie dłużej niż elfowie w Valinorze).
Czyli Valinor na pewno był materialny przed przemianą Ardy, a po niej także raczej się to nie zmieniło: dalej był fizyczny i był częścią Ardy, a po prostu stał się niedostępny dla mieszkańców Śródziemia (na ogół, bo mogły się zdarzać wyjątki jak Powiernicy Pierścienia czy Ælfwine). Tu warto wspomnieć, że nazwy „Arda” często używa się zamiennie z nazwą „Ziemia” w kontekście legendarium Tolkiena, ale ściśle rzecz biorąc, „Arda” często oznacza u Tolkiena coś szerszego: nie tylko planetę na której znajduje się m.in. Śródziemie (Endor) i Númenor (Andor), lecz cały układ słoneczny. Wówczas sama Ziemia to „Imbar”. A w takim razie Aman nadal może być częścią Ardy w tym drugim znaczeniu, nawet jeśli nie znajduje się później na tej samej planecie co Śródziemie, czyli na Ziemi.
Co w takim razie z liczbą elfów w Valinorze? Po pierwsze, nieśmiertelność elfów nie polega na tym, że mogą bez końca żyć w ciele. Ten czas jest bardzo długi z punktu widzenia ludzi, ale kiedyś się kończy. W życiu elfów przychodzi taki moment, że dusza zaczyna tak bardzo przeważać nad ciałem, że ciało zaczyna „zanikać”, stawać się coraz mniej materialne. I w końcu zostaje tylko dusza, żyjąca wspomnieniami — dopóki istnieje Arda. I to jest inny stan niż taka „śmierć” elfów jaka często zdarza się w opowieściach: jeśli zginą w walce, wypadku, itd., to Valarowie mogą dla nich odtworzyć ciała. Ale „zanikanie” to raczej coś innego: tam ciało teoretycznie nadal istnieje jeszcze przez bardzo długi czas. Być może stan w jakim znajdowały się Nazgûle był jakimś wypaczeniem tego zjawiska (Pierścienie nie miały być przeznaczone dla ludzi, tylko dla elfów). W wielu tekstach Tolkiena przewija się koncepcja, że tempo w jakim upływa cykl życiowy elfa jest szybsze w Śródziemiu niż w Valinorze, a po drugie, że wraz z upływem czasu stale przyspiesza. A to oznacza, że w Amanie elfowie są w stanie dłużej żyć w ciałach niż w inych krainach, ale nawet w Valinorze nie będą cieleśni bez końca. W końcu na Ardzie nie będzie więc ani jednego elfa żyjącego w ciele, a jedynie same dusze, które pozostaną tam tak długo, jak będzie trwała Arda, bo nieśmiertelność elfów u Tolkiena polega właśnie na tym, że są związani, nawet jako same dusze, z materialnym światem tak długo, jak istnieje ten świat. Natomiast ludzie po oddzieleniu ciała od duszy odchodzą poza wszechświat, do Eru Ilúvatara.
W dodatku, na ogół elfowie mieli potomstwo przed osiągnięciem pewnego wieku, a potem rzadko się na to decydowali (a powyżej pewnego wieku nie mogli już mieć dzieci). Istniały też kulturowe przyczyny tego, że liczebność elfów wzrastała powoli: przede wszystkim, wśród Eldarów panował zwyczaj, że w czasie wojen i zagrożeń nie decydowano się na posiadanie potomstwa, ani w ogóle na zawieranie małżeństw (zwyczaj ten ma duże znacznie dla historii Andreth i Aegnora, brata Galadrieli). A w czasie jawnej obecności Morgotha i Saurona w Śródziemiu stan zagrożenia występował praktycznie zawsze. Ponadto, w Drugiej Erze, a już na pewno w Trzeciej, narodziny elfickich dzieci były raczej czymś nieczęstym, bo elfowie mieli poczucie, że ich czas w Śródziemiu dobiega końca. Przypuszczalnie w samym Valinorze było wtedy podobnie. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie sądzę, żeby w całych dziejach Ardy przyszło na świat więcej niż kilkanaście milionów elfów. A może nawet było ich ogółem tylko kilka milionów. A jeśli tak, to nawet gdyby od pewnego momentu niemal wszyscy elfowie jacy kiedykolwiek żyli zamieszkali w Valinorze (wliczając tych, którzy trafili do Mandosu, ale mogli powrócić), Valinor powinien bez trudu ich pomieścić i zapewnić im wyżywienie (tym bardziej, że valinorejskie odmiany zbóż i innych roślin przynosiły większe plony niż w Śródziemiu). Poza tym, Valinor to tylko część kontynentu zwanego Amanem, więc w razie potrzeby elfowie mogliby zasiedlić inne jego części – a mówimy tu prawdopodobnie o lądzie porównywalnym z obiema Amerykami. Nie sądzę jednak, żeby było to konieczne. Tak czy inaczej, w końcu przyszedłby ten czas, w którym wszyscy elfowie by „zanikli”, pozostawiając same dusze.
Teraz zostaje jeszcze sprawa pośmiertnego losu elfów. W samym Silmarillionie jest to przedstawione tak, jakby po śmierci ciała (np. w bitwie) dusza elfa trafiała zawsze do tego samego miejsca, do Mandosu w Valinorze. Mandos był twierdzą i pałacem, którym władał Námo, Sędzia Valarów, który w opowieściach występuje głównie pod imieniem Mandos, bo tak silnie przylgnęła do niego nazwa jego siedziby, że wcześniejsze imię praktycznie zanikło. Z jednej strony forteca Mandos jest chyba materialnym miejscem, bo właśnie tam przez trzy wieki Valarów odbywał karę Morgoth po pierwszym pojmaniu przez Valarów, a Morgoth był raczej w tym czasie w postaci fizycznej. Z drugiej jednak strony, Mandos jest miejscem, gdzie trafiały dusze elfów. Dusze ludzi również, ale dla nich był to tylko krótki przystanek na drodze poza wszechświat. W innych tekstach (np. w Pierścieniu Morgotha i Naturze Śródziemia) Tolkien wyjaśnia pośmiertny los elfów bardziej szczegółowo: w zasadzie elfowie wcale nie muszą udawać się po śmierci do Mandosu, bo ich dusza może istnieć na Ardzie gdziekolwiek. Jeśli nie przyjmą wezwania do Mandosu, mogą pozostać w Śródziemiu i np. przebywać koło jakiegoś ulubionego za życia miejsca. Ale jest to dość niebezpieczne, bo mogą wtedy z łatwością znaleźć się pod wpływem Morgotha lub Saurona (podporządkowywanie sobie tych dusz elfów nazywano nekromancją). W każdym razie, dusza elfa bez ciała nie ma możliwości działania na Ardzie. Jeśli jednak uda się do Mandosu i podda się osądowi Valarów, ma szansę na to, że po pewnym czasie (zależnym od ewentualnych złych czynów popełnionych za życia) Valarowie odtworzą dla niej ciało, bo do tego upoważnił ich Ilúvatar. Dlatego tak bardzo dotkliwa była kara, którą Mandos nałożył na zbuntowanych Noldorów po ataku na Telerich: mieli nigdy nie otrzymać odtworzonego ciała. Ostatecznie jedynymi elfami o których wiadomo, że nie opuszczą Mandosu aż do końca Ardy są Fëanor i jego ojciec Finwë (ten drugi z własnej woli, bo chciał zostać z synem, a poza tym umożliwić swojej pierwszej żonie Míriel powrót). Czyli dla pośmiertnego losu elfów nie ma znaczenia, czy zmarli w Śródziemiu, w Valinorze, czy gdziekolwiek indziej: zawsze mają wybór pozostania tam gdzie byli (wówczas tylko jako dusze) albo udania się do Mandosu, z możliwością powrotu do życia w Valinorze (jedynie Glorfindel otrzymał pozwolenie, by wrócić nawet do Śródziemia, ale był to wyjątkowy przypadek).
Kult Aulëgo u krasnoludów
Mnie zastanawia brak kultu Aule u Krasnoludów. (Iluvatar)
A mnie w sumie nie. Podejrzewam, że sam Aule przypilnował by takiego kultu nie było: tworząc krasnoludy postąpił wbrew zamysłom Eru, więc pewnie nie chciał przeciągać struny. Za bardzo kojarzyłoby się to z kultami Morgotha. (Nadia)
Bardziej chodzi mi o uznanie, tak jak Elfy darzą Valarów. (Iluvatar)
Elfy, w dużej części, spotkały Valarów osobiście. A nawet jak ktoś nie miał przyjemności to jego ojciec, teściowa, stryjenka wujka Kazia pewnie już tak. A dla krasnoludów to mit, nacisk położony jest na kult przodków i nie wykluczałabym w tym ręki samego Aulego. Że dosłownie przypilnował braku kultu. (Nadia)
Masz rację. Słowo kult tu nie pasuje, bo go nie powinno być.
Mimo wszystko, brakuje mi jakiegoś uznania jako jakiejś postaci ważniejszej od nich. Krasnoludy nie miały być uległe, ale choćby samego Eru mogli uznać za byt nimi rządzący. Gdzieś po śmierci iść muszą i doczytałem, że tam podobno mają spotkać Aule. Więc jakaś świadomość w nich widocznie była, ale nie było to opisane. Czytelnik może uznać, że liczy się dla nich tylko bogactwo, podziemne pałace i stworzone przedmioty. Tylko ostatnie słowa Thorina idą w kontrze do tego. (Iluvatar)
BT: W zasadzie wszystko co dotyczy wierzeń krasnoludów jest dość niejasne. Z jednej strony to jest kwestia perspektywy: wszystkie historie tworzące legendarium są opowiedziane z punktu widzenia elfów albo ludzi. Silmarillion jest przedstawiony jako pochodzący od elfów, chociaż w późniejszej fazie twórczości Tolkiena pojawia się pytanie, w jakim stopniu te przekazy są przefiltrowane przez ludzi. To znaczy, są sugestie, że Silmarillion w wersji podobnej do tej, jaką Christopher Tolkien wydał w 1977 roku to byłaby wersja ludzka, i stąd te bardziej „mitologiczne” elementy w stylu przemiany Ardy z płaskiej na kulistą. A oprócz tego byłby „oryginalny” Silmarillion elfów, który zresztą i tak nie byłby „prawdziwy”, bo na przykład „Ainulindalë” zawsze miała być tylko obrazem odmalowanym w kategoriach, które byli w stanie zrozumieć elfowie jako istoty cielesne. Tak czy inaczej, opowieści o Pierwszej Erze są z perspektywy elfów i ludzi. Natomiast Władca to w większości punkt widzenia hobbitów, czyli ludzi. W dodatku i w Silmarillionie (i związanych z nim tekstach), i we Władcy krasnoludowie nie odgrywają kluczowej roli. Oczywiście, zawsze są obecni, i np. dziejach Túrina i Thingola są dość ważni. Ale jednak to nie na nich skupia się uwaga. Jedynym dłuższym tekstem, gdzie krasnoludowie i ich sprawy są przez cały czas na pierwszym planie jest Hobbit. A to akurat opowieść, w której perspektywa hobbita jest wyjątkowo silna. Poza tym we wszystkich tych tekstach zawsze widzimy krasnoludów w raczej nietypowych okolicznościach. Na przykład, Mîm w Dzieciach Húrina jest wygnańcem; w Hobbicie mamy krasnoludów na wyprawie; we Władcy większą rolę odgrywa tylko jeden krasnolud, itd. W przeciwieństwie do elfów i ludzi nigdy nie pojawia się dokładniejszy opis krasnoludów w trakcie ich „zwyczajnego” życia. W dodatku krasnoludowie są przedstawieni jako lud, który raczej unika dzielenia się z innymi informacjami o swojej kulturze, języku, wierzeniach, itd. I stąd też w samym świecie przedstawionym krążą o nich różne mylne przypuszczenia, choćby to że rodzą się ze skał lub że nie ma krasnoludzkich kobiet.
Co do pośmiertnego losu krasnoludów, to w rozdziale „Aulë i Yavanna” pada sugestia, że Aulë zabiera ich do specjalnej części Mandosu, gdzie pozostaną aż do końca Ardy, po którym Eru przyjmie ich w poczet swoich Dzieci, obok elfów i ludzi. Mają też wziąć udział w dziele kształtowania Nowej Ardy. Jest to przedstawione jako wierzenie samych krasnoludów (którego źródłem ma być to, co Aulë przekazał ich praojcom), a nie fakt, ale nie widzę żadnego powodu, by nie miało być ono poprawne. W tym samym fragmencie pojawia się też imię, pod jakim krasnoludowie znają Aulëgo: Mahal. Czyli krasnoludowie, przynajmniej ci mieszkający najbliżej Eldarów (w Nogrodzie, Belegoście i Khazad-dûmie), wiedzieli o Aulëm. Zresztą można przypuszczać, że usłyszeli całkiem sporo o Valarach i Valinorze od Noldorów (np. od Galadrieli i synów Fëanora), którzy wcześniej dobrze znali się z Aulëm. W jednej z wersji „Szarych Annałów” w Wojnie o Klejnoty jest też mowa o tym, że krasnoludowie z Belegostu wiele dowiedzieli się od Meliany (miała im nawet przekazać jakiś klejnot wykonany przez samego Fëanora, ale akurat ten pomysł musiał zostać porzucony, bo nie zgadzało się to z czasem opuszczenia przez Melianę Valinoru). Z kolei w tekście „O Naugrimach i Edainach”, także w Wojnie o Klejnoty, jest wspomniane, że krasnoludowie zaprzyjaźnili się z Noldorami ze względu na miłość i cześć wobec Aulëgo. Czyli wygląda na to, że krasnoludowie po pierwsze zdawali sobie sprawę z tego, kim jest Aulë, a po drugie, że oddawali mu w jakiś sposób cześć. Nie sądzę, żeby chodziło tu o cześć w sensie religijnym, bo zgadzam się z Nadią, że Aulë sam by tego nie chciał. Chodzi tu raczej o głęboki szacunek, jeszcze głębszy niż wobec przodków, przede wszystkim siedmiu praojców, w tym pierwszego, Durina. Myślę też, że krasnoludowie wiedzieli o istnieniu Ilúvatara, bo jest raczej niemożliwe mieć jakikolwiek dłuższy kontakt z elfami i się nie dowiedzieć. A skoro tak, to pewnie na swój sposób jakoś oddawali cześć Eru. Ale tego jak dokładnie to robili, po prostu nikt inny w Śródziemiu nie wiedział. Zresztą także w przypadku Eldarów i Edainów mało o tym wiadomo, jedynie czasami jest mowa o konkretnych świętach i obrzędach wśród Númenorejczyków.
Następca Gil-galada?
Czemu po śmierci Gil-Galada nie został powołany nowy Najwyższy Król Elfów? Patrząc na linie rodowe tytuł mógłby przypaść Elrondowi – czy zrezygnowano z tego ze względu na domieszkę ludzkiej krwi? (pyta Marcin)
BT: Na początek warto przyjrzeć się tytułom, które nosił sam Gil-galad, i temu, co one dokładnie oznaczają, bo można mówić o aż trzech: Najwyższy Król Noldorów w Śródziemiu, Najwyższy Król Elfów Zachodu i król Lindonu. Co tytułu Najwyższego Króla Elfów, bez jakiegoś dodatkowego określenia, to taki również istniał, ale nosił go Ingwë, król Vanyarów, uznawany za najważniejszego wśród wszystkich elfickich władców, przy czym to zwierzchnictwo było raczej honorowe. A tytuł nawiązywał do tego, że według elfickiej tradycji Ignwë był potomkiem w prostej linii najstarszego z ich praojców (Imina) i najstarszej z pramatek (Iminyë). Ingwë pozostawał potem przez cały czas w Valinorze i nie odegrał w wydarzeniach w Śródziemiu większej roli.
Wracając zatem do Gil-galada, po pierwsze był on czwartym Najwyższym Królem Noldorów w Śródziemiu (od tej pory zostawię „w Śródziemiu” w domyśle). Ten tytuł powstał kilkadziesiąt lat po przybyciu części Noldorów do Śródziemia, po tym jak syn Fëanora, Maedhros, zrzekł się praw do władzy nad Noldorami i przekazał ją swojemu stryjowi, Fingolfinowi. Wcześniej był po prostu jeden król Noldorów: Finwë, przywódca tego ludu w czasie Wielkiej Wędrówki ze Śródziemia do Valinoru. Po śmierci Finwëgo władcą ogłosił się jego najstarszy syn, Fëanor (Curufinwë, zwany też Finwëminya, czyli Finwë Drugi). Tu jednak doszło do pierwszego rozłamu: od ataku na Telerich nad Noldorami ciążył wyrok Mandosa, zgodnie z którym Fëanor i wszyscy jego zwolennicy zostali wydziedziczeni. Wtedy część Noldorów zdecydowała się zawrócić, by uzyskać przebaczenie Valarów, i znów zamieszkali w Valinorze. Ich władcą został trzeci syn Finwëgo, Finarfin (Arafinwë, ojciec Galadrieli), po jego bracia i wszyscy ich potomkowie poszli za Fëanorem. Nie minęło wiele czasu aż nastąpił kolejny podział: Fëanor zostawił lud Fingolfina na wybrzeżu Amanu i odpłynął do Śródziemia, gdzie wkrótce zginął. Władza nad Noldorami przeszła więc na jego najstarszego syna, Maedhrosa (Nelyafinwëgo, czyli Finwëgo Trzeciego). Gdy jednak lud Fingolfina w końcu także dotarł do Śródziemia (pokonując zamarzniętą cieśninę), stosunki pomiędzy tymi elfami a Fëanorianami nie były oczywiście dobre (łagodnie mówiąc). Dopiero później doszło do ich polepszenia, po tym jak syn Fingolfina, Fingon, uratował Maedhrosa z Angbandu. Wtedy Maedhros przekazał władzę Fingolfinowi. Możliwe, że najpierw tytuł Fingolfina (Finwëgo Nolofinwëgo) brzmiał wciąż po prostu „król Noldorów”, ale od któregoś momentu zaczęto mówić o „Najwyższym Królu Noldorów”, przypuszczalnie ze względu na to, że w Śródziemiu powstało kilka noldorskich krain z królami i książętami na czele. Także sam Najwyższy Król, poza byciem zwierzchnikiem ludu Noldorów, mógł być jednocześnie królem jakiegoś terytorium. I tak, Fingolfin był jednocześnie Królem Północy (Hithlumu), a Turgon — królem Gondolinu.
W końcu godność Najwyższego Króla Noldorów przeszła na Gil-galada, i to gdy był jeszcze we względnie młodym wieku (jak na elfa). Na początku Drugiej Ery Gil-galad zdecydował się pozostać w Śródziemiu i zamieszkał w Lindonie, na zachodnim wybrzeżu. Prawdopodobnie tytułowano go więc także królem Lindonu, co pasowałoby do tego, że wcześniej np. Fingolfin był jednocześnie Najwyższym Królem Noldorów i Królem Północy.
I tak docieramy do trzeciego tytułu Gil-galada, który jest wspomniany w dodatku B we Władcy Pierścieni: Najwyższy Król Elfów Zachodu (High King of the Elves of the West), w przekładzie Marii Skibniewskiej: Najwyższego Króla elfów na Zachodzie. Teraz powstaje pytanie, do jakich elfów odnosi się do określenie. Myślę, że Elfowie Zachodu oznaczają tu tę samą grupę, co Zachodni Elfowie (West-elves) z dodatku F. I tu sprawy się trochę komplikują, bo według tego dodatku Zachodni Elfowie to Eldarowie, w odróżnieniu od Wschodnich Elfów. Gdyby kierować się tu nazewnictwem z Silmarillionu, można by powiedzieć, że w takim razie Wschodni Elfowie to Avari, elfowie, którzy nie uczestniczyli w Wielkiej Wędrówce. Jednak według dodatku F do Wschodnich Elfów zaliczano większość mieszkańców Leśnego Królestwa i Lothlórien. Tymczasem według Silmarillionu i innych opowieści o Pierwszej Erze, w tych krainach mieszkali głównie elfowie, którzy zatrzymali się podczas Wielkiej Wędrówki i nie dotarli do Valinoru, ale jednak na nią wyruszyli. Czyli nie są Avarimi, tylko Eldarami. Prawdopodobnie WP przedstawia uproszczony podział elfów, bo dokładne wyjaśnienie wymagałoby znacznie więcej miejsca, niż można było temu tematowi poświęcić w dodatkach. Ale w takim razie, czyimi władcą był Gil-galad jako „Najwyższy Król Elfów Zachodu”? Na pewno wliczają się tu Noldorowie, a oprócz nich w znaczeniu z WP Eldarami są jeszcze Sindarowie, Elfowie Szarzy. Czyli w zasadzie ten drugi tytuł Gil-galada pokazuje, że poza Noldorami uznawali go jeszcze niektórzy Sindarowie, natomiast Elfowie Leśni nie widzieli w nim swojego zwierzchnika. To zresztą dobrze pasuje do tego, co widać w Niedokończonych opowieściach — w czasie Wojny Ostatniego Sojuszu królowie dwóch królestw Elfów Leśnych, Oropher z Leśnego Królestwa i Amdír z Lothlórien, nie chcą uznać nad sobą zwierzchnictwa Gil-galada i przedwcześnie atakują wojska Saurona podczas bitwy na Dagorlad, przez co ponoszą ogromne straty na późniejszych Martwych Bagnach. W tym miejscu można dodać, że sami wspomniani dwaj władcy byli Sindarami, ale ich królestwa były zamieszkane głównie przez Elfów Leśnych, a ci Sindarowie, którzy w nich przybyli, chcieli się odciąć od wpływów noldorskich, obwiniając Noldorów o zniszczenie Beleriandu, i wrócić do stanu prostego życia sprzed Wielkiej Wędrówki (co było dość utopijną wizją w realiach Drugiej Ery). W praktyce ten trzeci tytuł Gil-galada może oznaczać, że był władcą Noldorów i tych Sindarów, którzy osiedli w Lindonie (w tym w Szarych Przystaniach), Eriadorze i Eregionie, a nie w Leśnym Królestwie i Lothlórien.
Co w takim razie dzieje się z tymi tytułami po śmierci Gil-galada? Najłatwiej wyjaśnić, czemu nie było już po nim królów Lindonu. Po prostu kraina wyludniła się na tyle, że nie była już królestwem. Prawdopodobnie pod koniec Trzeciej Ery z dawnego Lindonu zamieszkane były tylko Szare Przystanie, którymi opiekował się Círdan Szkutnik. Jeśli chodzi o tytuł „Najwyższego Króla Elfów Zachodu”, to być może nie trzeba tu szukać następcy, bo utworzono go jedynie dla Gil-galada. A w każdym razie, Noldorowie i Sindarowie byli na tyle nieliczni, że trudno było w Trzeciej Erze uznawać ich przywódcę za króla. W dodatku na ogół mieszkali w krainach, gdzie większość stanowili Elfowie Leśni.
A czemu nie było już Najwyższych Królów Noldorów? To dość złożona kwestia. Z jednej strony nie wiadomo w zasadzie kto w ogóle mógłby być następcą Gil-galada. Zgadzam się, że trzeba by wziąć pod uwagę Elronda. Ale oprócz niego wiele przemawia także na rzecz Galadrieli. (Na przykład, nieukończona notka w tekście „Starzenie się elfów” w Naturze Śródziemia sugeruje, że Gil-galad został władcą Lindonu dopiero po opuszczeniu go przez Galadrielę i Celeborna, a możliwe, że nawet później podlegał zwierzchnictwu Galadrieli). Jednak to, jak w ogóle powinna przebiegać sukcesja wśród władców Noldorów jest niejasne. Nie wiadomo nawet, czy obowiązywała primogenitura, czy seniorat (a jeśli tak, to czy najpierw w obrębie rodu Fingolfina, a później Finarfina, czy też brano pod uwagę od razu wszystkich potomków Finwëgo). Przekazując władzę Fingolfinowi Maedhros mówi coś, co może sugerować istnienie senioratu — że władza należy się Fingolfinowi, bo jest najstarszym potomkiem Finwëgo — ale nie jest pewne, czy ma on na myśli to, że takie jest prawo, czy to, że uważa, że tak jest po prostu lepiej. Nie wiadomo również, czy władzę królewską mogła dziedziczyć kobieta, i czy można było dziedziczyć w linii żeńskiej (u Sindarów można było: syn Lúthien, Dior, odziedziczył tron Thingola).
Sporo komplikacji wprowadza to, że — jak zauważa Corey Olsen — kolejność pierwszych trzech Najwyższych Królów Noldorów (Fingolfin, Fingon, Turgon) była ustalona zanim w ogóle pojawiła się taka postać jak Gil-galad. Czyli pierwotnie linia sukcesji mogła wynikać po prostu z primogenitury: Fingolfin, jego najstarszy syn (Fingon), potem młodszy (Turgon), bo Fingon nie ma dzieci. Ale wprowadzenie Gil-galada sprawia, że to już nie jest takie jasne, bo trzeba wyjaśnić, czemu Gil-galad nie panuje po swoim ojcu, tylko dopiero po stryju. I oczywiście sama kwestia pochodzenia Gil-galada jest złożona. Jest jej wersja z opublikowanego w 1977 roku Silmarillionu, gdzie Gil-galad to syn Fingona. Ale później Christopher Tolkien stwierdza, że takie rozwiązanie jego ojciec brał pod uwagę tylko przez krótki czas, i że raczej zdecydowałby się na inne. Gdyby jednak przyjąć tę wersję, która wydaje mi się najbardziej prawdopodobna — że Gil-galad to syn Orodretha, wnuk Angroda i prawnuk Finarfina — to i tak trzeba wyjaśnić, czemu po śmierci Turgona władza przechodzi na gałąź Finarfina (gdzie Gil-galad jest pierwszy według primogenitury, bo wielu członków rodu już nie żyje), a nie zostaje w gałęzi Fingolfina (wówczas przeszłaby na Idril albo na jej syna Eärendila, ojca Elronda i Elrosa). Kto w takim razie byłby królem bo Gil-galadzie? Siostra jego dziadka, Galadriela, czy może mamy powrót do gałęzi Fingolfina, a tytuł trafia do Elronda? Krótko mówiąc, każda wersja wiąże się z trudnościami.
To powiedziawszy, wydaje mi się, że tak naprawdę kwestia sukcesji nie ma aż tak wielkiego znaczenia, żeby wyjaśnić, czemu w Trzeciej Erze w ogóle nie ma Najwyższego Króla czy Najwyższej Królowej Noldorów. Myślę, że gdyby chodziło tu tylko o sukcesję, to Tolkien wybrałby jakieś rozwiązanie i wprowadził znowu ten tytuł. Czyli pewnie nosiłby go albo Elrond, albo Galadriela. Ale raczej po prostu Tolkien chciał, żeby w ogóle nie było Najwyższego Króla. A zanim o tym, dlaczego tak uważam, to jeszcze co do Elronda: moim zdaniem to, że miał też ludzkie pochodzenie nie ma tu znaczenia. U Sindarów syn Berena i Lúthien, Dior, został królem Doriathu, chociaż w ogóle nie miał możliwości, żeby wybrać los elfów (dopiero Eärendil i Elwinga otrzymali wybór) i był człowiekiem. Natomiast przypuszczam, że Valarowie nie chcieliby odwrotnej sytuacji: elfa panującego nad ludźmi, bo to wiązałoby się z takimi zagrożeniami, jakie w końcu dosięgły Númenor.
Czemu zatem na Gil-galadzie kończy się poczet Najwyższych Królów Noldorów? Podejrzewam, że to ma więcej wspólnego ze zmianą sytuacji po przybyciu armii Valarów do Beleriandu i pokonaniu Morgotha niż z zawiłościami sukcesji. Gil-galad został Najwyższym Królem po śmierci Turgona, w chwili, gdy położenie Noldorów było skrajnie trudne. Wszystkie ich krainy upadły, Morgoth wydawał się zwycięski, nad Noldorami wisiał wyrok Mandosa. Ale potem, po wyprawie Eärendila i Elwingi, wszystko się zmieniło. Kluczowe może tu być po pierwsze przebaczenie Noldorom, a po drugie — przybycie do Beleriandu wojsk złożonych z Noldorów, którzy zostali w Valinorze, pod wodzą Finarfina. Tytuł „Najwyższego Króla Noldorów” wyrażał to, co sprawiło, że Noldorowie opuścili Valinor, idąc za Fëanorem: pragnienie założenia własnych królestw (z dala od Valarów) i władania Śródziemiem. I to pragnienie doprowadziło Noldorów do klęski. Ppewnie wobec tego trudno byłoby proklamować kolejnego Najwyższego Króla, bo to w jakimś sensie byłaby działanie „przeciwko” Valarom i Finarfinowi: najpierw Noldorowie „powiedzieliby” im, że zrozumieli, że nie mają z Morgothem szans, że potrzebują pilnie pomocy, że wszystkie ich królestwa w Beleriandzie upadły… a potem, po udzieleniu tej pomocy przez Valarów, Noldorowie ze Śródziemia by się „rozmyślili”, stwierdzając, że w sumie to teraz niech będzie tak jak było; niech Majarowie, Noldorowie Finarfina, Vanyarowie, Teleri, itd., sobie teraz odpłyną do Valinoru, a oni tu sobie będą dalej zakładać królestwa. W dodatku Galadriela to przecież córka Finarfina, króla Noldorów w Valinorze. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę, że do czasu śmierci Gil-galada pod koniec Drugiej Ery część Noldorów poległych w Beleriandzie mogła już opuścić Mandos. A w takim razie Elrond albo Galadriela mogli czuć, że byłoby po prostu dziwne tytułować się władcą Noldorów, skoro po Ardzie znów chodzą Fingon, Finrod, itd. (Chociaż raczej po powrocie z Mandosu elficki władca nie odzyskuje dawnych tytułów; zresztą u elfów i tak był zwyczaj, że po pewnym czasie władca przekazywał tron następcy — to też może wyjaśniać, czemu prawa rządzące suksesją sa tak niejasne. Po prostu wcześniej nie zdarzało się, że władca umierał. A skoro cały czas żył i panował dopóki nie przekazał władzy, to nie było problemu z tym, kto ma być nastepcą. Początowo abdykacja monarchy była też praktykowana u Númenorejczyków, którzy wzorowali się na elfach.)
Sam Gil-galad był już Najwyższym Królem wcześniej, przed Wojną Gniewu, więc trudno by mu odbierać tytuł, ale mam wrażenie, że Gil-galad też rozumiał, że czas pobytu Noldorów w Śródziemiu się kończy, i Lindon to już nie jest takie królestwo, jak Nargothrond czy Gondolin, w założeniu mające trwać bardzo długi czas. Lindon to bardziej takie miejsce, gdzie Noldorowie mogli jeszcze trochę nacieszyć się Śródziemiem. Można w tym miejscu wspomnieć, że Gil-galad nie dał się nabrać na obietnice Saurona, że uda się stworzyć drugi Valinor w Śródziemiu dzięki Pierścieniom. Co do Galadrieli, to warto dodać, że odmówiła nawet przyjęcia tytułu królowej Lothlórien, woląc z Celebornem uznawać się za opiekunów tej krainy. A to wyrażało odrzucenie jej postawy z czasów buntu Fëanora, kiedy Galadriela także pragnęła władać swoim państwem. Czyli jeśli Galadriela miała kiedyś szansę zostać następczynią Gil-galada, odmowa przyjęcia tytułu byłaby zapowiedzią późniejszego zwycięstwa w ostatecznej próbie, gdy Frodo zaoferował jej Jedyny Pierścień.
Jeśli zaś następcą Gil-galada mógł być Elrond, to powody mogły być podobne, ale dodałbym jeszcze to, że Elrond już wcześniej, wybierając los elfów, odrzucił możliwość panowania nad Edainami. Gdyby wybrał los ludzi, to przecież pewnie mógłby panować nad Númenorem wspólnie z Elrosem. Podobne sytuacje w dziejach Ardy się zdarzały, zresztą wśród ich krewnych. Na przykład, Elwë i Olwë na początku wspólnie przewodzili Lindarom, a Isildur i Anárion rządzili Gondorem. Czy w takim razie Elrond chciałby panować nad elfami? Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze po prostu to, że w Trzeciej Erze Noldorowie w Śródziemiu byli bardzo nieliczni. Już za Gil-galada tytułowanie monarchy „Najwyższym Królem” wynikało bardziej z tradycji niż z ówczesnej sytuacji, bo poza Lindonem i Eregionem trudno było mówić o jakichś innych noldorskich krainach. A nawet gdyby nie liczyć krain, tylko członków rodu Finwëgo, to niewiele by się zmieniło. W Trzeciej Erze nawet „król Noldorów” to byłby trochę pusty tytuł.
Dzięki za kupę dobrej roboty, wszystkiego dobrego na 2024!
Pytanie:
W jaki sposób Sauron oraz Morgoth byli w stanie tak błyskawicznie rozmnażać/tworzyć Orków?
Czy do ich wytworzenia były potrzebna jedynie ziemia i minerały? W jaki sposób kształtował się ich charakter?
Jeżeli mieli duszę, skąd się ona wzięła, skoro nie została podarowana przez Iluvatara? Jeżeli były to dusze elfów, to czy naprawdę tak gigantyczna liczba była możliwa? Co z ich duszami po śmierci? Czy zdeprawowane dusze przez ich twórców mogły liczyć na łaskę Eru?
Dzięki wielkie za odpowiedź 🙂 Nie spodziewałem się, że temat będzie tak długi, ale dzięki temu widzę, jak bardzo poruszona kwestia jest skomplikowana a przedstawiony świat bogaty.
Szkoda, że J.R.R. nie miał więcej czasu – może rozwiałby niektóre wątpliwości albo dodał kolejnych.
Dziękuje za świetny artykuł. Czy gdzieś w utworach Tolkiena pojawia się opis jak wyglądał Morgoth i Sauron? Bo zakorzenione w glowie mam wyobrażenie z filmów to jest diablo z Diablo w zbroi płytowej, ale nie wiem czy gdzieś był opis ich fizycznego wyglądu (pomijam, że do pewnego czasu mogli swobodnie zmieniać formę).
Dziękuję za kolejny świetny artykuł. Ja mam pytanie trochę z innej beczki. Właśnie skończyłem czytać dzieciom Hobbita zilustrowanego przez Davida Wenzela. Jest sukces, bo dzieci udało mi się wkręcić w świat Tolkiena.
Nie robiłem wcześniej rozeznania i liczyłem, że powstało więcej komiksów osadzonych w tak kultowym świecie. Niestety niczego podobnego nie mogę znaleźć (zwłaszcza po polsku, tłumaczenie w locie raczej nie wchodzi w grę 😉 ). Może słyszałeś o czymś godnym polecenia? Może chociaż jakieś wydania Władcy w formie książkowej, ale bogato ilustrowanej pod kątem młodszych odbiorców?
Pytanie do Q&A:
W którym momencie armia Saurona była najliczniejsza i czy jesteś w stanie podać w przybliżeniu jej liczbę?
1.W trakcie wojny z Elfami w Eregionie w drugiej Erze?
2. W trakcie bitwy ostatniego sojuszu?
3. W trakcie wojny o pierścień w trzeciej erze?
Czy któryś Elf (np Fingolfin, Ectelion, Feanor) byłby w stanie pokonać w bezpośrednim pojedynku Saurona? Jeśli tak to który?
Nie wiem czy Elf, ale raz został pokonany przez psa. Psa z Valinoru, ale jednak psa.
Gil Galad i Elendil dali radę w bezpośrednim pojedynku.
Sauron był mistrzem szcztuczek, więc to raczej nie kwestia siły tylko sposobu 🙂
Tak ale jak już wcześniej było to wytłumaczone Sauron przegrał z Elendilen i Gil galadem tylko dlatego że nie odzyskał pełni sił po zatopieniu Numenoru. Gdyby odzyskał siły to raczej nie mieli by z nim szans.
Zastanawia mnie udział Eru w zniszczeniu Numenoru. Chyba w żadnym innym miejscu legendarium jego wpływ nie jest tak bezpośredni, przeciwnie, to zawsze są drobne wydarzenia (Bilbo znajdujący pierścień).
Dlaczego więc valarowie nie stoczyli bitwy z Ar-Pharazônem, tylko poprosili Eru o interwencję? Dla Saurona było oczywiste, że Numenorejczycy nie mają szans z siłami Amanu, więc skąd taki, zdawałoby się, desperacki krok?
Jedyne co mi przychodzi na myśl to chęć uniknięcia strat, szczególnie wśród Eldarów, ale czy o to chodziło?