Pytania o Eurona
Daelu, napiszesz kiedyś szaloną teorie na temat tego, iż Euron Greyjoy będzie książkowym Nocnym Królem i stanie na czele Innych. Argumentów do tej teorii jest wiele , ale najważniejszymi są wizja Aerona po wypiciu wina czarnoksiężników widzi Eurona na ŻT , a na ostrzach tronu są nabici wszyscy bogowie , prócz Wielkiego Innego. W następnej wizji Aeron widzi Eurona znów na ŻT z kobietą u boku , której ręce płonęły bladym płomieniem. Moim zdaniem jest Królowa Nocy z opowieści Starej Niani o 13 Lordzie dowódcy, który tez zapałał miłością do takiej kobiety. Nie mam cytatu , ale opis jest niemal identyczny. – Inny
D: Zgadzam się, że mamy wiele wskazówek, iż Euron odegra istotną (i negatywną) rolę w nadchodzących zdarzeniach. Zgadzam się, że ma ponadnaturalne moce. Napisałem zresztą na ten temat tekst. Myślę, że niecierpliwie oczekuje apokaliptycznej zagłady bo widzi w niej szanse na zdobycie władzy. Natomiast co do tego, czy akurat będzie przewodził Innym, to taki pewny bym nie był. Ba, mam nawet podejrzenie, że Euron chciałby najpierw zagrożenie ze strony Innych sprowadzić, a potem samemu je zwyciężyć. Ale to tylko spekulacje. Czy napiszę tekst o planach Eurona? Czemu nie.
Polityka pieniężna
Mam pytanie na temat ekonomii. Przed podbojem Aegona każde królestwo biło własne monety np. Złote Ręce Gardenerów. Potem nastąpiła unifikacja w ramach której oparto się na trimetalizimie. Mamy Złote Smoki, Srebrne Jelenie i Miedziane Gwiazdy i inne monety bilonowe. Ten stan się utrzymuje do teraz. Dlaczego po rewolcie Roberta nie dokonano reformy? Wszak historycznie robili to wszyscy władcy. Cesarze czy uzurpatorzy rzymscy płacili nowymi monetami wiernemu wojsku. Nawet w przypadku buntu Północy mamy informacje o tym, że Wyman Manderly proponuje by monety z wizerunkiem Roba emitować w Starym Porcie, dawnej mennicy. Zatem pozostanie przy Złotych Smokach w kontekście Roberta zdaje się być co najmniej dziwne. Musiały bić po oczach stronników Barratheonów wszak wartość Złotego Smoka była znacznie wyższa niż Srebrnego Jelenia. Czyżby RRR Martin nie przejmował się historycznymi prawidłami? Czy może jest to poszlaka pokazująca, że kopalnie Casterly Rock są puste? – Druzus Magnus
D: Masz rację, bicie własnej monety miało ogromne znaczenie polityczne i ekonomiczne (bo pozwalało ją troszeczkę psuć, przez co gromadzić złoto). I faktycznie może się wydawać dziwnym fakt, że Robert nie zdecydował się zastąpić złotych smoków własną monetą. Moim zdaniem wyjaśnienie jest dwojakie. Po pierwsze – Martin sobie wymyślił, że mają być te złote smoki, bo to fajna nazwa. Po drugie – Littlefinger posunął się znacznie dalej. Nie bawi się w manipulowanie kruszcem, tylko puszcza w obieg bardzo duże ilości papierów dłużnych, de facto kreując pieniądz. Więc pewnie nie widzi powodu, by stosować półśrodki w postaci bicia nowej monety.
BT: Odnośnie pytania o kopalnie Casterly Rock – przypuszczam, że wyczerpanie się złóż to pomysł twórców serialu. W książkach nie padają sugestie, że Lannisterowie na horyzoncie mają problemy finansowe. Jest wręcz odwrotnie – w epilogu Tańca ze smokami Kevan myśli o tym, że jeśli negocjacje z Żelaznym Bankiem się nie powiodą, będzie zmuszony pokryć długi korony ze skarbca Lannisterów. Nie postrzega tego raczej jako katastrofę dla rodu, tylko po prostu coś, czego wolałby uniknąć – nie po to osadza się na tronie swojego kandydata, żeby potem za wszystko płacić. Dlatego sądzę, że jeśli w książkach pojawi się wątek niewypłacalności Korony – a więc stronnictwa Cersei – to będzie to związane z utratą przez królową dostępu do środków zgromadzonych w Casterly Rock, a nie z wyczerpaniem się wszystkich złóż metali szlachetnych w Krainach Zachodu. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być wypowiedzenie posłuszeństwa Cersei przez tych Lannisterów, którzy mają pieczę nad siedzibą rodu – mogliby na przykład opowiedzieć się za cudownie odnalezionym Tyrekiem Lannisterem, kontrolowanym przez frakcję Młodego Gryfa.
Pechowa trzynastka
Zgodnie z informacjami ze Świata Lodu i Ognia lord dowódca Brynden Rivers sprawował swoją funkcję 13 lat, nim zaginął w czasie wyprawy za Mur. Jest to tyle samo lat, ile władał 13 lord dowódca Nocnej Straży, znany szerzej jako Nocny Król. Czy uważacie, że jest to przypadkowa zbieżność?;) – Dżądżen
BT: Rzeczywiście jest to dość ciekawy szczegół – tym bardziej, że liczba trzynaście jest również związana z postacią Ostatniego Bohatera (według opowieści podczas wyprawy w poszukiwaniu Dzieci Lasu towarzyszyło mu dwunastu ludzi), a Bloodraven również odnalazł Dzieci Lasu. Myślę, że jest wysoce prawdopodobne, że GRRM celowo tworzy tu paralele pomiędzy tymi postaciami.
D: Bardzo trafne spostrzeżenie. Przyznam, że mi to umknęło.
Cieniowanie Melisandre
Kim był cień urodzony przez Melisandre w podziemiach Końca Burzy? Davos widząc ten cień wiedział do kogo należy, jednak potem już o nim nie wspomina. Czyżby to cień Stannisa? I dlaczego Melka użyła cienia do zabicia Renly’ego i kasztelana Końca Burzy (nie pamiętam nazwiska) a zabijając trzech “uzurpatorów” posłużyła się pijawkami? Gdyby zabił ich Cień, to była by lepsza pokazówka mocy niż pijawki. Widzę tutaj spory dysonans, ponieważ jeżeli Melka widziała śmierć Trzech Królów w płomieniach, to mogła zrobić farsę z przywoływaniem Cieni, które nic by nie musiały robić – oni i tak zginą, a pozycja kapłanki umocni się na tyle, że Stannis pozwoli na spalenie Storma. – Gambit99
BT: Cień najprawdopodobniej należał do Stannisa – jedną z przesłanek za tym jest to, że giermek króla, Devan (syn Davosa) słyszał, że Stannis krzyczał przez sen tej nocy, gdy zabity został Renly. A dlaczego Melisandre nie używała cieni po uśmierceniu Renly’ego i ser Cortnaya Penrose’a? Jest zasugerowane, że powstanie każdego kolejnego cienia wiąże się z coraz większym wyniszczeniem tego, do kogo cień należy – gdy Davos spotyka Stannisa po bitwie na Czarnym Nurcie, odnosi wrażenie, że król wygląda na w połowie umarłego. Oczywiście, przegrana bitwa zapewne miała wpływ na zdrowie władcy… ale ciężko wytłumaczyć jego stan odwołując się tylko do naturalnych wyjaśnień – zresztą sama Melisandre stwierdza, że Stannis ma zbyt mało sił, by mógł powstać jeszcze jeden cień i próbuje przekonać Davosa, by zgodził się zostać “ojcem” kolejnego cienia. Seaworth odmawia i nie słyszymy już o kolejnych próbach. Wydaje mi się, że wiemy zbyt mało o tych cieniach, by odpowiedzieć czemu Melisandre nie znalazła kogoś innego. Być może “ojciec” cienia musi być kimś szczególnym. Najprościej byłoby powiedzieć, że musi posiadać królewską krew (czymkolwiek ona jest)… ale Melisandre składa propozycję Davosowi. Być może cienie mają ograniczony zasięg działania (gdy ginie Renly, Stannis jest dość blisko; podobnie jak wówczas, gdy zabity zostaje Penrose) i przestały być użyteczne, gdy król wycofał się na Smoczą Skałę, a potem popłynął na północ. Być może to osoba, która staje się ofiarą cienia musi być wyjątkowa – zarówno Renly, jaki i Penrose mają wśród swoich przodków Targaryenów. Myślę, że po prostu wiemy zbyt niewiele.
D: W kwestii pijawek mogę dodać tyle, że moim zdaniem to był “pic na wodę, fotomontaż”. To znaczy Melisandre musiała mieć wizję śmierci trzech królów, a pokaz z pijawkami był po prostu kolejnym etapem urabiania Stannisa.
A jak DaeL szedł na wojnę…
Kolega chyba nie był w wojsku, prawda? 🙂 Bo z tego co ja pamiętam, to w wojsku właśnie przybierało się na wadze. Nie wiem czy to wpływ wojskowej diety (dość paskudnej w moich czasach), czy raczej regularnych posiłków, ale w wojsku znacznie przytyłem, a także większość moich znajomych. Nie pamiętam za to, żeby ktoś zauważalnie schudł. Choć gwoli prawdy nie było na naszej kompanii grubasów porównywalnych z Samem. Możliwe, że ludzie z taką nadwagą jednak chudli.- Robert Snow
D: Nie byłem. To znaczy do WKU się pofatygowałem, ale powołania nie dostałem, bo poszedłem na studia, a sam pobór był jakoś w tym czasie stopniowo wygaszany. A wracając do rzeczy – jasne, jak ktoś jest chudy i dostanie rację np. 3000 kalorii, to przytyje. Ale jak ktoś jest otyły, to przy takiej samej racji żywnościowej będzie chudł. I do tego w sumie sprowadzała się moja uwaga. Nie można utrzymać takiej wagi (nawet zakładając choroby zwalniające metabolizm w rodzaju niedoczynności tarczycy), bez stałego dostępu do spiżarni.
Nazywam się Payne. Podrick Payne.
Czy Podrick Payne przyłączający się do Brienne w Uczcie dla wron nie jest szpiegiem Cersei? Opuszczony przez Tyriona, sam w czerwonej twierdzy mógłby być łatwym narzędziem dla krolewej, która chciałby trzymać rękę nad poszukiwaniami Brienne, do tego dochodziłaby jeszcze zazdrość bądź złość z utraty wpływu na Jaimiego. Nie przeczę, zaduzony w Sansie Podrick rzeczywiście mógłby usłyszeć od kogoś tam (niejakiej Brelli) o poszukiwaniach Dziewicy z Tarthu, ale skad wiedziałby, gdzie jej szukać, jak wygląda? Na dodatek Podrick na początku zachowuje się podejrzanie, śledzi Brienne, trzyma się na dystans. W przypadku denuncjacji ma gotową historię – Chudy
BT: Wątpię, żeby Podrick działał na zlecenie Cersei – gdyby królowa nagle się z nim skontaktowała po ucieczce Tyriona, musiałby domyślić się, że nie chodzi jej o zapewnienie bratu bezpieczeństwa, a Podrickowi wydaje się autentycznie zależeć na dobru Tyriona. Gdyby od początku był szpiegiem Cersei, raczej nie uratowałby mu życia podczas bitwy na Czarnym Nurcie. Nie widzę nic nieprawdopodobnego w tym, że Podrick sam usłyszał, że Brienne wypytywała Brellę o Sansę. Mógł z łatwością domyślić się, że Brienne wybiera się na poszukiwania Sansy. W Czerwonej Twierdzy krążyły pogłoski, że Sansa uciekła razem z Tyrionem, więc Podrick uznał, że śledzenie Brienne to jedyny sposób na odnalezienie samego Tyriona. A dlaczego starał się, żeby Brienne go nie zauważyła? Po pierwsze, nie wiedział z czyjego polecenia ona działa – jeśli nie wiedział, że wysłał ją Jaime, nie mógł wykluczyć, że była to Cersei. A po drugie, nawet gdyby okazało się, że Brienne jest po tej samej stronie co on (a w każdym razie nie działa przeciwko Tyrionowi), nie mógł liczyć na to, że Brienne po prostu pozwoli mu ze sobą jeździć.
D: Tak, ja też uważam, że Podrick jest trochę za młody i naiwny do roli szpiega.
Gdzie te dzieci?
Pytanie odnośnie do dzietności. Starkowie chyba jako jedyny znaczący ród mogli aspirować do karty dużej rodziny. Reszta max trójeczka. Wiadomo, że warunki ciążowe i porodowe byly ciężkie, ale można sobie przecież przypomnieć jaka gromadkę spłodzili Jaehaerys I i Alysanne. Do tego wyniku się nikt nie zbliżył, co jest zastanawiające z uwagi na łatwość zakończenia żywotności danego rodu. – Chett Pino
BT: Mace Tyrell i Alerie Hightower mają czworo dzieci, Balon Greyjoy i Alannys Harlaw również tyle mieli (dwaj bracia Theona i Ashy, Rodrik i Maron, zginęli w czasie buntu Balona)… ale rzeczywiście, w przypadku Wielkich Rodów na ogół nie słyszymy o wielu dzieciach. Nie zdziwiłbym się, gdyby po części było to spowodowane tym, że wszystkie te dodatkowe postaci musiałyby otrzymać w opowieści jakąś rolę, choćby bardzo małą. A nawet wówczas byłoby dość dziwne, że czytając rozdział danej postaci widzimy, że jej myśli skupiają się na na przykład tylko dwóch czy trzech osobach (których rola jest znacząca), a odnośnie pozostałych braci i sióstr mamy tylko od czasu do czasu krótkie wzmianki.
D: Zgadzam się, Martin trochę nam tu “oszczędził” worldbuildingu, zdarzają się wypadki takie jak Jaehaerys i Alysanne, którzy mieli trzynaście dzieci (oj, ta trzynastka), z czego dziewięć osiągnęło wiek dorosły, ale to odstępstwa od normy.
Umarły?
Nie uważacie że u Martina umiera za dużo kobiet w połogach a za mało dzieci w niemowlęctwie ? To powinno być raczej zrównoważone. – Tywin
D: Wydaje mi się, że po prostu mniej słyszymy o dzieciach umierających w niemowlęctwie, bo też – choć przykro się to mówi – była to rzecz dość normalna, z którą ludzie się godzili, podobnie zresztą jak poronienia. Strata żony/matki wydawała się jednak dla żyjących członków rodziny większym dramatem. To może być też wyjaśnienie zagadki z poprzedniego pytania.
Skoro o Euronie mowa to z jakiej paki Euron ma potencjał na Zielonowidza? Żelaźni albo odłączyli się od Pierwszych Ludzi przed Paktem z Dziećmi Lasu, albo mają zupełnie inny rodowód i tym bardziej nie mają tego we krwi a jak patrzę na przodków Wroniego Oka to nie widzę tam nikogo z Północy.
Żelaźni Ludzie wywodzą się od Pierwszych Ludzi. Jest to wyraźnie powiedziane i nie ma co na ten temat dyskutować. Natomiast nie wiem skąd kolega wziął to, że odłączyli się od Pierwszych Ludzi już przed Paktem? Wiadomo tylko, że miało to miejsce przed tysiącami lat, ale kiedy dokładnie nikt nie wie. A przynajmniej ja się z taką wiedzą nie spotkałem. Równie dobrze mogło to być długie wieki po Pakcie.
Dodatkowo mamy ród z Żelaznych Wysp i który musi pochodzić od Pierwszych Ludzi: Farwyndowie z Ostatniego Światła. I prawdopodobnie są zmiennoskórymi. A taki dar mają niektórzy potomkowie Pierwszych Ludzi (Bran Stark czy Brynden Rivers). Więc Euron może mieć takie umiejętności.
Gdzie masz to wyraźnie powiedziane, że pochodzą od Pierwszych Ludzi? Bo z tego co wiem to jest kilka opcji a o tym, że odłączyli się przed Paktem wnioskuję z tego, że ich religia zdaje się być starsza od Starych Bogów.
Dziękuje za odpowiedź i pozdrawiam
Z związku z odpowiedzą na pierwsze pytanie: Daelu, jak podoba ci się pomysł na artykuł o sytuacji politycznej na Północy? Różnie można do tego podejść, pisać o strategii obozów, o geopolitycznych wątkach, o polityce personalnej, o ocenie zasobów, także takich jak talenty dowódców. Są na stronie treści w tym temacie porozrzucane w różnych szalonych teoriach (np. przetasowania w obozach wśród lordów w Winterfell). Z chęcią bym coś obszerniejszego w tym temacie przeczytał. Czytałem niedawno rozdziały Tańca na Północy i zwróciłem uwagę na pewne wątki polityczne, stąd pytanie. Np. Jak Stannis otrzymał list od Jona o zdradzie Karstarka? Wysłał go do Deepwood Mote? A stamtąd przywiózł go bankier? Pieczęć nie była złamana? Czyli nikt poza Jonem, Stannisem i Theonem nie wie w jakim stopniu Jon wsparł sprawę Stannisa? Jak lordowie północy patrzą na Stannisa? Na wsparcie Jona dla Stannisa? W rozdziale Theona był fragment „Theon zadrżał. Baratheon czy Bolton, było mu wszystko jedno. Stannis zawarł na Murze sojusz z Jonem Snow, a Jon w jedno uderzenie serca ściąłby mu głowę.”.
Tyle jeśli chodzi o pytanie. Dalej luźne rozważana.
Na Północy jest dziedziczka Balona.
Jest wątek testamentu Robba i czy na scenę wejdzie Rickon. Moje przewidywania: Jon jeśli będzie żył to odegra swoją rolę na pewno nie jako Król Północy czy jako Stark. Albo zostanie lordem dowódcą (raczej tysięcznym, a nie jak dotychczas 998), albo będzie dziedzicem Rhaegela, sięgnie po Żelazny Tron, może po więcej, i grając tę rolę będzie walczył z tym co nadejdzie zimą. Wtedy testament będzie miał wpływ jako wskazanie na Jona jako następcy króla, jednocześnie Rickon zostanie lordem Winterfell, Sansa (po uporządkowaniu sytuacji na Północy i wydaniu rozkazów Jon ruszy na podbój południa) będzie sprawowała zarząd nad Północą do czasu osiągnięcia odpowiednich lat przez Rickona.
Jeśli Mence nic już nie będzie mącił to jaka przyszłość czeka dzikich na Północy? Bez Stannisa, albo Jona? Marna. Z Jonem jako władcą… Tu już można pofantazjować ;).
„Wtedy testament będzie miał wpływ jako wskazanie na Jona jako następcy króla”
Legitymizacja dokonana przez Robba (o ile jest prawdą) i wskazanie Jona jako następcy odnosi się tylko do rodu Starków i władzy na Północy. Na południu nie ma żadnej mocy prawnej ponieważ:
1. Robb legitymizował Jona jako syna Neda. Można to pewnie przenieść na Lyannę, ale w kontekście Rhaegara i przynależności do Targaryenów nie ma żadnego znaczenia. Równie dobrze ojciec Jona mógłby pozostawać nieznany.
2. Jon jest wyznawcą Starych Bogów, a królem Siedmiu Królestw można zostać tylko w blasku Siedmiu. Musiałby się konwertować, a wątpię, żeby chciał to zrobić.
3. Robb jest uzurpatorem i jego królewska godność może nie być na południu uznawana, tym samym legitymizacja Jona może być podana w wątpliwość.
Innymi słowy, Jon może legalnie zostać królem, ale tylko na Północy. I to o ile ta zachowa niepodległość, albo na ŻT zasiądzie jakiś przyjazny król, który uzna te wszystkie legitymizacje i nadania.
„Legitymizacja dokonana przez Robba (o ile jest prawdą) i wskazanie Jona jako następcy odnosi się tylko do rodu Starków i władzy na Północy. ”
To oczywiste. Pisałem o symbolice. Tzn. jeśli Jon sięgnąłby po swoje dziedzictwo i zostałby królem na ŻT to Północ zaakcentowałaby go jako króla, bo sam Młody Wilk wskazał go jako następcę. I nie powstałby żaden spór z Rickonem gdyby się odnalazł – byłby po prostu lordem jak jego ojciec – i północni na powrót w ten sposób zaakceptowaliby władzę Żelaznego Tronu, nie koronując Rickona.
„Na południu nie ma żadnej mocy prawnej”
Oczywiście, nic takiego nie sugerowałem.
W takim razie przepraszam, źle zrozumiałem. 🙂
Osobiście zgaduję, że Wiara w Siedmiu podupadnie na tyle, że koniec końców mogą zmienić się reguły sukcesyjne. Niemniej jeśli Snow ma zostać gdzieś królem to na Północy jako Jon Stark. Z Żelaznym Tronem i legitymizacją go jako Targaryena są ogromne problemy formalne, o których już ze sobą pisaliśmy. Poza tym wątek rywalizacji z Dany o koronę ma zaklepany Młody Gryf i trzeciego tam nie trzeba.
„Trzy głowy ma smok…”
Mogą się pożreć o tron we trójkę, tym bardziej że jeśli Młody gryf ma być Aegonem, a Jon jego przyrodnim bratem, to będzie ciekawie 😀 Ale to tylko teoretyzowanie, bo nie sądzę, żeby Jon kiedykolwiek był zainteresowany Żelaznym Tronem.
Zgadzam się, że to Młody Gryf będzie rywalizował z Dany o koronę. Ale nie wierzyłem i nie wierzę, że Jon okaże się Targaryenem. A po obejrzeniu serialu nie wierzę jeszcze bardziej. Po prostu dedeki w serialu przypisały mu wątek Młodego Gryfa. Stąd też to imię „Aegon”. Durnie nawet nie sprawdzili, że Rhaegar miał już syna o tym imieniu. Ręce opadają…
W jakim sensie nie wierzysz w to, że Jon okaże się Targaryenem? Nie jest synem Rhaegara czy nie został jakkolwiek zalegalizowany? Z tym drugim jestem w stanie się zgodzić, z pierwszym nie.
Martin różnymi sposobami przemyca do treści zapowiedzi tego co się wydarzy w przyszłości. Odnośnie Jona było tyle wskazówek, że jeśli Martin teraz uczyni teorię R+L=J fałszywą to zrobi to na przekór czytelnikom. Poprzez analogię to będzie tak: wskazówkami, które mamy Martin nas pyta „ile to jest 2+2?” I brakuje tylko tego by Howland Reed wszedł na scenę i powiedział „4”. Martin oczywiście może zrobić „haha, nie obchodzi mnie ile jest 2+2, chciałem was tylko zwieść, odwrócić uwagę od innych rzeczy”, ale to by było słabe. Coś tak klarownie sugerować jak R+L=J i potem zaprzeczyć temu to albo przekora, albo po prostu zmiana koncepcji w tak późnym etapie pisania dzieła życia.
50/50. Połowa szans, że z Rhaegarem w ogóle nie ma nic wspólnego, a połowa, że dobrzy ludzie z Westeros mieli rację i Lyanna została porwana, a Jon jest dzieckiem z gwałtu.
Szczerze mówiąc to ja żadnych konkretnych wskazówek na R+L=J w tekście nie dostrzegam. Owszem, fani od początku bardzo parli na to rozwiązanie, więc zaczynają już widzieć to czego nie ma, a każdą poszlakę traktować jako niezbity dowód. Jak ufolodzy… 🙂
„Taniec ze smokami”, cz. 1. Wizja Brana.
Bran widzi, jak Ned się modli „…niech staną się bliscy sobie jak bracia i niech nie będzie między nimi nic poza miłością. I niech moja pani żona odnajdzie w swym sercu przebaczenie.”
Wzmianka o przebaczeniu każe sądzić, że mowa o Jonie, bo to była jedyna rzecz, jaką miała mu do wybaczania.
Ale co mają oznaczać słowa: „niech staną się bliscy sobie jak bracia”? Skoro Jon i Robb SĄ braćmi? Modlitwa powinna raczej brzmieć „niech staną się bliscy sobie jak przystało na braci”
Chyba że jednak nie są braćmi.
Tylko dlaczego jakiś randomowy dzieciak jest dla Neda Starka ważniejszy niż jego honor? Musi być synem kogoś, kto był dla niego bardzo ważny…
„Musi być synem kogoś, kto był dla niego bardzo ważny…”
Owszem. Na przykład Ashary Dayne. 😛 Zacytowany fragment pasowałby równie dobrze.
No i dodać jeszcze trzeba, że to, iż Jon może być dzieckiem Lyanny, wcale nie oznacza, że musi też być dzieckiem Rhaegara. Kandydatów na ojca jest przynajmniej kilku.
Może. Twoje słowa mogą być równie słuszne, co moje.
Cóż, ja wierzę w to, że Jon jest Targaryenem i jeśli się mylę, to z błędu musi mnie wyprowadzić sam Martin.
Więc wycofam się z godnością i krótkim „pożyjemy, zobaczymy” na ustach.
„No i dodać jeszcze trzeba, że to, iż Jon może być dzieckiem Lyanny, wcale nie oznacza, że musi też być dzieckiem Rhaegara. Kandydatów na ojca jest przynajmniej kilku.”
Znaczy się niby kto? Rycerze Gwardii Królewskiej co jej pilnowali? Robert Baratheon?
Jon musi być dzieckiem Lyanny albo Neda. Wielokrotnie było wspominane, że wygląda na Starka nawet bardziej niż Robb, bo niemal wszystkie dzieci odziedziczyły rude włosy po Catelyn, a tylko Jon i Arya czarne. Więc w żyłach Jona musi płynąć krew Starków… Chyba że jest synem brata Neda…
Mam teorię!!!
Lyanna była molestowana seksualnie przez brata (nie Neda, tego drugiego, nie pamiętam jego imienia). Na turnieju w Harrenhall zwierzyła się ze swego zmartwienia Rhaegarowi i dlatego ją porwał, jednak było już za późno i Lyanna była w ciąży. Urodziła Jona, ale nie mogła znieść wspomnień o molestowaniu i popełniła samobójstwo…
Dobre, podoba mi się.
Brandon molestował Lyanne, a Rickard o tym wiedział. Aerys dowiedział się od syna i kazał tym dwóm się zjawić u siebie. Ned nosi tą tajemnicę, dlatego pewnie tak reagując na co by nie mówić, powszechne w Westeros kazirodztwo. Benjen z kolei ucieka na mur ze wstydu.
Szkoda tylko że inne wydarzenia i fakty do tego nie pasują 🙁
Mógłby być Jon też jakimś odzwierciedleniem Maeglina z Gondolinu, i doprowadzić do upadku muru. Ale też zbyt wiele faktów się nie zgadza.
„Jon musi być dzieckiem Lyanny albo Neda.”
Jak najbardziej. Z tym akurat się zgadzam. Pytaniem jest natomiast, kto jest drugim z rodziców? Jeżeli założymy, że ojcem Jona jest Ned, to przychodzi tu do głowy tylko Ashara Dayne. Niby mogła być jakaś randomowa matka, ale Martin raczej by nas tak w konia nie robił. Z pewnością rodzicami Jona są postaci, które już znamy.
Kazirodztwa raczej nie biorę pod uwagę. Ale jeżeli już rozważać taką ewentualność to bardziej w kontekście Neda, który zdaje się z Lyanną był najbliżej.
Natomiast jeżeli matką Jona jest Lyanna, to kto jest ojcem? Jeżeli odrzucimy możliwość jakiegoś randoma, a Neda skreślamy, to zostaje Robert Baratheon, Arthur Dayne i oczywiście Rhaegar. Bo wbrew pozorom wcale go nie skreślam. Pisałem przecież powyżej, że daję 50% na ojcostwo Rhaegara. Widocznie nie dotarło. Nie wierzę tylko w żadne Rhaegar+Lyanna=Wielka Miłość (czyli Jon). PLiO to nie harlequin, a Martin nie tworzy literatury dla gospodyń domowych. Nie będzie wielkiej miłości, ucieczki zakochanych i ślubu w tajemnicy. Może za to być porwanie przez kolejnego szaleńca z rodu Targaryenów i gwałt albo uległość wymuszona strachem.
Dotarło, dotarło. Tak sobie tylko luźno dyskutuję 😉
Osobiście chciałabym, by jednak kazało się, że Lyanna i Rhaegar się kochali i że ona oddała mu się dobrowolnie. Dlaczego?
Bo to by postawiło cała rebelię Roberta w zupełnie innym świetle. Wyszłoby na to, że Robert i Ned pogrążyli Westeros w wojnie domowej z powodu… Kłamstwa? Pomyłki? Nie sądzisz, że to byłoby w stylu Martina, tak nagle wywrócić nasz światopogląd? Bo przecież w tej bajce to Robert i Ned są „ci dobrzy”. Oni mieli rację. A tu by się okazało, że guzik mieli, a nie rację.
A gdyby nie było rebelii Roberta, nie byłoby też obecnej wojny domowej. Rhaegar siedziałby sobie spokojnie na Żelaznym Tronie i raczej nikomu nie przyszłoby do głowy go obalać. Chyba że by mu odbiło, jak ojcu, ale to zupełnie odrębny temat.
Zachowanie Eddarda nie ma sensu jeśli to on jest ojcem Jona. Dlaczego nie mówi kto jest matką dziecka, bez sensu przy okazji antagonizując Catelyn?
Poza o tym o niej i Nedzie wiadomo tylko tyle, że zatańczyła z nim na prośbę Brandona, reszta to plotki. No i musiałby by się z nią spotkać po turnieju w Harrenhal, kiedy, gdzie?
To już nawet Wylla jest bardziej prawdopodobna, w końcu Eddard sam wymienia jej imię, ją wskazuje też Edric Dayne.
„PLiO to nie harlequin, a Martin nie tworzy literatury dla gospodyń domowych”
Romanse nie występują tylko w harlequinach, a w prawie każdym rodzaju literatury, tym przypadku ta miłość byłaby tragiczna, bo pośrednio przyczyniłaby się do śmierci mnóstwa ludzi. No i pasowało by to do Martina, który określa siebie jako romantyka, ale podkreśla, że ma to również swoją ciemną stronę.
Rhaegar raczej był zakochany w Lyannie, bo na 95% to jego miał na myśli Martin mówiąc o „love-struck prince”, inna sprawa, że nie wiadomo jakie były uczucia Lyanny
singri@
Rebelia wybuchła, bo Aerys spalił Starków i to samo chciał zrobić z Nedem i Robertem. Postąpił niesprawiedliwie wobec wasali i zwolnił ich tym samym z obowiązku lojalności. Doszło też niezadowolenie z jego poprzednich wyczynów. Zaś Rhaegar nie zrobił nic, żeby sytuację naprawić. Kontynuował politykę ojca. Gdyby chodziło tylko o Lyannę to Robert miotałby się trochę, obrażał, ale musiałby pogodzić się z faktami, bo nikt by go nie poparł.
Miłość jest piękna, ale nie zawsze dobra. Ja natomiast zawsze idę za logiką. A skoro Lyanna nie została porwana, to logika każe zapytać, dlaczego zakochane gołąbki niczego nie wyjaśniły ojcom i braciom? Dlaczego Lyanna nie wysłała choćby przysłowiowego kruka z wiadomością: „Ojcze, kocham księcia Rhaegara i uciekam z nim. Załagodźcie sprawę z Robertem i nie róbcie niczego głupiego”? Dlaczego Rhaegar nie zrobił tego samego ze swoim ojcem? Aerys może i był szalony, ale w tej sprawie postępuje całkiem logicznie. To oczywiste, że nagim terrorem chce kryć zbrodnię syna i uchronić go przed odpowiedzialnością. Natomiast postępowanie Rhaegara dowodzi, że jest co kryć. Dlaczego nie wyjaśnił sprawy, gdy już mógł to zrobić? Dlaczego stojąc na czele wielkiej armii nie negocjuje z przyszłym szwagrem i jego opiekunami? Dlaczego zakłada ten cholerny hełm, wyłącza myślenie i bez słowa rusza bić „buntowników”? Jedyna logiczna odpowiedź brzmi: bo jest winny!
No i wolę jednak wersję historii, w której Lyanna Stark jest bezbronną ofiarą, niż bezmyślną dziwką, której nieopanowana chuć i bezdenna głupota doprowadziła do śmierci ojca i brata oraz dziesiątek tysięcy niewinnych ludzi z Elią i jej dziećmi na czele, zaś królestwo do ruiny.
jugen@
Dlaczego zachowanie Neda nie ma sensu? A co ma powiedzieć? Że uwiódł i zrobił dziecko siostrze człowieka, którego zamordował? To jeszcze mniej honorowe i większy powód do wstydu niż wpadka z jakąś tam nisko urodzoną randomową panną. Zaś znajomość matki bękarta w niczym nie poprawiłaby sytuacji Jona. Może nawet by pogorszyła. Catelyn mocno przesadza z tą zazdrością, jak na kogoś kto prawdopodobnie stracił dziewictwo przed ślubem, paraduje nago przy obcych facetach, zaś samego Neda poślubił właściwie przypadkiem.
Co kiedy i gdzie? A kiedy i gdzie spotykał się Rhaegar z Lyanną, co? O nich też wiadomo tylko tyle, że złożył jej kwiaty na podołku po zwycięstwie w turnieju. 🙂
Ale gdyby nie pojechali do KP domagać się sprawiedliwości dla biednej, uwiedzionej panny, nie zostaliby spaleni…
Zgadzam się, że moja teoria słabo trzyma się kupy, bo faktycznie – Rhaegal mógł to załatwić normalnie – przysłać swatów itp.
Ale ja jednak wolę wersję, w której Lyanna nie jest bezwolną ofiarą. To najlepszy dowód na to, że nikt nie dowali kobiecie bardziej, niż druga kobieta 😀 W serii zresztą też to widać, w Winterfell, gdzie chłopaki w podobnym wieku (Jon, Robb, Theon i Jory Cassel) trzymali się razem całe dzieciństwo pomimo dzielących ich różnic, a Arya i Sansa drą ze sobą koty 😀
„Rhaegal mógł to załatwić normalnie – przysłać swatów itp.”
No, nie przesadzajmy. Facet miał już żonę. 🙂 Najbardziej jednak nie rozumiem i wkurza mnie postępowanie Rhaegara, gdy zakochane gołąbki zobaczyły już co nawywijały. Dlaczego nie próbował wpłynąć na ojca? Dlaczego nie próbował uspokoić sytuacji? Miał ku temu wszelkie środki. To on stał na czele królewskiej armii, nie Aerys czy jakiś lord. Dlaczego nie słał posłów do Jona Arryna? Dlaczego zamiast się dogadywać rusza na bitwę z bratem swojej rzekomej ukochanej? Dlaczego wybiera konfrontację? Odpowiedź może być tylko jedna.
„nikt nie dowali kobiecie bardziej, niż druga kobieta”
Zgadzam się z tym spostrzeżeniem, jednak tutaj nie ma ono zastosowania. Lyanny może nie obchodzić Elia i jej los, ale powinna obchodzić ją rodzina. Zwłaszcza, że podobno córki są lojalniejsze wobec ojców niż synowie. 🙂 Natomiast Lyannę rodzina zdaje się nic nie obchodzić. Siedzi sobie w Dorne i ma wywalone na wszystko. Może i nie przewidziała gwałtownej reakcji ojca i brata, ale wiadomość o wojnie chyba do niej dotarła? Jeżeli nie była więźniem to dlaczego nie próbowała skontaktować się z Nedem i wyjaśnić mu co się stało?
Ale ja miałam na myśli siebie 😀 i powód, dla którego tak strasznie chcę, by Lyanna okazała się współwinna…
Spoko, rozumiem. 🙂
dlaczego nie uwazam ze Jon moglby byc bekartem Neda?
Ned jak na realia uniwersum Martina jest wyjatkowy, otoz NIE rucha, jak ma okazje. Podobnie Jaimie.
Wlasnie dlatego to zabawne ze Ned NIE ma bekarta, nie spal z innymi kobietami a jako jedynemu facetowi jego zona robi mu o to wyrzuty. Wszyscy inni faceci ktorzy maja bekarty nie doswiadczaja z tego powodu zdanego suszenie glowy od swoich malzonek, chyba ze o kims zapomnialem.
Jaimie z kolei PRAWDZIWIE kocha Cercei jest dla niej w stanie zrobic wszystko, a ludzie uwazaja jego uczucia do siostry za obrzydliwe. Ci sami ktorzy chodza po burdelach i zdradziliby gdyby tylko mieli okazje. On jest mega przystojnym,, mega bogatym, mega dobrze urodzonym, mega uzdolnionym celebryta i POMIMO to jest wierny jednej kobiecie. Jedyna taka milosc do kobiety w westeros a o tak ludzie widza w tym cos obrzydliwego
„Dlaczego zachowanie Neda nie ma sensu? A co ma powiedzieć? Że uwiódł i zrobił dziecko siostrze człowieka, którego zamordował??”
Kłamanie na ten temat, byłoby jeszcze bardziej niehonorowe, zwłaszcza, że mówiąc prawdę nikomu by nie zaszkodził, Jon by wiedział kim była jego matka, Catelyn byłaby spokojniejsza, a Ashara i tak nie żyła. Myślę jednak, że Ned Dayne, który prawdopodobnie powtarza to co mu mówiła siostra Ashary raczej nie mówiłby tak dobrze o człowieku, który zabił Arthura i wykorzystał Asharę, doprowadzając w sumie do śmierci. Poza tym lepiej by było małego Jona zostawić w Dorne, gdzie bękarty nie są stygmatyzowane, Eddard wychodzi na strasznego dupka i egoistę.
„Zaś znajomość matki bękarta w niczym nie poprawiłaby sytuacji Jona. Może nawet by pogorszyła.”
Czemu miałaby pogorszyć? Jakby Eddard powiedział, że kiedyś tam zdarzyła się sytuacja z jakąś Dornijką tylko byłaby spokojniejsza, a tak myśli, że Ned musiał bardzo kochać matkę Jona.
” jak na kogoś kto prawdopodobnie stracił dziewictwo przed ślubem”
Littlefinger twierdził, że zabrał dziewictwo obu siostrom Tully, ale wiemy, że to nieprawda, więc nie wiem dlaczego ta myślisz.
„Co kiedy i gdzie? A kiedy i gdzie spotykał się Rhaegar z Lyanną, co? ”
No nie wiem, pewnie mieli sporo okazji jak została „porwana”, gdzie pewnie był, zanim znalazł go Hightower. Ashara i Ned musieliby się spotkać przed albo zaraz na początku Rebelii
„Kłamanie na ten temat, byłoby jeszcze bardziej niehonorowe, zwłaszcza, że mówiąc prawdę nikomu by nie zaszkodził”
Owszem, zaszkodziłby. Przede wszystkim sobie, bo ucierpiałby jego autorytet konieczny dla utrzymania pozycji Najwyższego Lorda Północy. Na bękarta zrobionego na wojnie wszyscy przymkną oko. Na gościa który zbrzuchacił damę z wielkiego rodu, a na dodatek potem zamordował jej brata, wszyscy będą patrzeć jak na raroga. Zobacz jakie problemy miał Robert przez Edrica Storma i tego co zrobił z Deleną Florent. Np. taki Stannis uznał to za osobisty afront i nigdy mu tego nie darował.
Ale też zaszkodziłoby to bezpośrednio Jonowi, bo Dayne’owie mogliby chcieć się zemścić. W Dorne zawsze znajdzie się jakaś Ciemna Gwiazda czy Czerwona Żmija…
„Jakby Eddard powiedział, że kiedyś tam zdarzyła się sytuacja z jakąś Dornijką tylko byłaby spokojniejsza, a tak myśli, że Ned musiał bardzo kochać matkę Jona. ”
A to już było bardzo naiwne. Możesz wyjaśnić, dlaczego byłaby spokojniejsza? Bo mnie żaden powód nie przychodzi do głowy. Wręcz przeciwnie. To była nie „jakaś Dornijka” tylko Ashara Dayne. Dama z wielkiego rodu, którą Ned admirował na turnieju i z którą wielu przypisywało mu romans. Catelyn miała wszelkie prawo wierzyć, że ją kochał. To że Ashara nie żyła nie miało znaczenia (znowu kłania się Robert oraz Cersei). A teraz jeszcze dowiedziałaby się, że Ned ma z nią dziecko. Rzeczywiście, uspokoiłoby to ją, jak cholera. 🙂 I z miejsca polubiłaby Jona…
„Littlefinger twierdził, że zabrał dziewictwo obu siostrom Tully, ale wiemy, że to nieprawda”
Oo, wiemy?! Od kiedy? Leżeliśmy pod łóżkiem? Ja napisałem „prawdopodobnie” ale widzę, że kolega wie na pewno. Ciekawe skąd?
„No nie wiem, pewnie mieli sporo okazji jak została “porwana”, gdzie pewnie był, zanim znalazł go Hightower. Ashara i Ned musieliby się spotkać przed albo zaraz na początku Rebelii”
Nie wiemy kiedy i gdzie spotykali się Lyanna i Rhaegar, kiedy i gdzie się poznali, co ze sobą robili, kiedy zakochali ani kiedy i gdzie doszli do wniosku, żeby razem uciec (lub w zależności od przyjętej wersji Rhaegar doszedł do wniosku, żeby ją porwać). Wiemy tylko tyle, że Rhaegar wybrał ją na królową piękności. O Nedzie i Asharze wiemy, że ze sobą tańczyli, czyli dokładnie tyle samo. A jednak ludzie w Dorne są przekonani, że mieli romans. Wymyślili sobie? Nie wszystko autor musi łopatologicznie wypisać na byczej skórze.
„Zobacz jakie problemy miał Robert przez Edrica Storma i tego co zrobił z Deleną Florent”
Taki, że musiał zaakceptować go jako swojego bękarta, a poza Stannisem (czyli to samo co i tak zrobił Ned), którego nikt nie lubi nikogo to nie obchodzi
„To że Ashara nie żyła nie miało znaczenia (znowu kłania się Robert oraz Cersei).”
Catelyn to nie psychopatka Cersei
„Oo, wiemy?! Od kiedy? Leżeliśmy pod łóżkiem? Ja napisałem “prawdopodobnie” ale widzę, że kolega wie na pewno. Ciekawe skąd?”
Od Lysy. Przecież powiedziała mu, że to była ona nie Catelyn, potem już nie miał okazji z nią spać
„Nie wiemy kiedy i gdzie spotykali się Lyanna i Rhaegar, kiedy i gdzie się poznali, co ze sobą robili, kiedy zakochali ani kiedy i gdzie doszli do wniosku, żeby razem uciec (lub w zależności od przyjętej wersji Rhaegar doszedł do wniosku, żeby ją porwać). Wiemy tylko tyle, że Rhaegar wybrał ją na królową piękności. O Nedzie i Asharze wiemy, że ze sobą tańczyli, czyli dokładnie tyle samo. ”
Nie, o Rhaegharze i Lyannie wiemy, że spędzili ze sobą kilka miesięcy, w przypadku Neda i Asharay nie wiadomo czy była to nawet jedna noc. A Ashara tańczyła też ze swoim bratem i Jonem Conningtonem, może to oni są ojcami Jona?
„A jednak ludzie w Dorne są przekonani, że mieli romans. Wymyślili sobie? Nie wszystko autor musi łopatologicznie wypisać na byczej skórze.”
No, dlatego trzeba poważnie traktować plotki z trzeciej ręki
No i Catelyn sama myśli, że oddała dziewictwo Nedowi. Okłamuje samą siebie?
„Catelyn to nie psychopatka Cersei”
Mają ze sobą więcej wspólnego niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Catelyn jest równie zaborcza, równie impulsywna i również kieruje się uczuciami zamiast rozumem. Zwłaszcza, gdy chodzi o rodzinę. Owszem, nie jest tak zdemoralizowana jak Cersei, ale mniejsza o pobudki, gdy skutek jej działań jest taki sam.
„Od Lysy. Przecież powiedziała mu, że to była ona nie Catelyn”
Aha, powiedziała. Ta sama Lysa, która dla Palucha otruła męża i wystawiła własną siostrę? Wiarygodny świadek…
„Nie, o Rhaegharze i Lyannie wiemy, że spędzili ze sobą kilka miesięcy, w przypadku Neda i Asharay nie wiadomo czy była to nawet jedna noc.”
Widzę, że się nie rozumiemy. Nie chodzi mi o to, ile spędzili ze sobą czasu Rhaegar i Lyanna, a ile Ned i Ashara. Żeby zrobić dziecko nie trzeba miesięcy, wystarczy pół godziny. Chodzi o to, że między Rhaegarem a Lyanną też nie było widać żadnego zawiązującego się romansu, dopóki razem nie uciekli. Wystarczyła chwila. Podobnie mogło być z Nedem i Asharą. Kiedyś młodzi szybko się zakochiwali.
„No, dlatego trzeba poważnie traktować plotki z trzeciej ręki”
Z trzeciej? Raczej z pierwszej. Zresztą nie tylko ludzie z Dorne wierzyli w ten romans. Wszyscy w niego wierzyli. Nawet właśni ludzi Neda o tym gadali. Do tego stopnia, że musiał zabronić używania jej imienia w Winterfell, bo Catelyn się wściekała.
„No i Catelyn sama myśli, że oddała dziewictwo Nedowi. Okłamuje samą siebie?”
Kiedy tak myśli? Ja sobie nie przypominam, a bez znajomości kontekstu nie mogę ocenić.
„Mają ze sobą więcej wspólnego niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Catelyn jest równie zaborcza, równie impulsywna i również kieruje się uczuciami zamiast rozumem. Zwłaszcza, gdy chodzi o rodzinę. Owszem, nie jest tak zdemoralizowana jak Cersei, ale mniejsza o pobudki, gdy skutek jej działań jest taki sam.”
Gdyby skutek był taki sam to Jon Snow byłby dawno martwy.
„Aha, powiedziała. Ta sama Lysa, która dla Palucha otruła męża i wystawiła własną siostrę? Wiarygodny świadek…”
Znaczy, że miałaby kłamać na temat tego, że nazwał ją „Cat”? Dziwne by to było, zwłaszcza, że mówiła to do Sansy
„Widzę, że się nie rozumiemy. Nie chodzi mi o to, ile spędzili ze sobą czasu Rhaegar i Lyanna, a ile Ned i Ashara. Żeby zrobić dziecko nie trzeba miesięcy, wystarczy pół godziny. ”
Oczywiście, ale to wciąż wymaga by Ned i Ashara znaleźli się w jednym miejscu w przeddzień wojny
„Z trzeciej? Raczej z pierwszej. Zresztą nie tylko ludzie z Dorne wierzyli w ten romans. Wszyscy w niego wierzyli. Nawet właśni ludzi Neda o tym gadali. ”
Z Trzeciej, przecież Edric Dayne nie może nic wiedzieć, a Harwin twierdzi, że to plotki
„Do tego stopnia, że musiał zabronić używania jej imienia w Winterfell, bo Catelyn się wściekała.”
Catelyn go tylko o nią spytała, to on się zezłościł. Nic dziwnego, na pewno nie chciał by rozpuszczano takie kłamstwa o nieżyjącej,
„Kiedy tak myśli? Ja sobie nie przypominam, a bez znajomości kontekstu nie mogę ocenić.”
„Dałam Brandonowi wstążkę, a gdy Petyr został ranny, ani razu go nie odwiedziłam i nawet się z nim nie pożegnałam, kiedy ojciec go odesłał. A potem Brandona zamordowano i ojciec powiedział, że muszę wyjść za jego brata. Uczyniłam to chętnie, chociaż do dnia ślubu nie widziałam go na oczy. Oddałam dziewictwo nieznajomemu o poważnym obliczu, a potem wysłałam go na wojnę, do jego króla i kobiety, która powiła mu bękarta. Dlatego, że nigdy nie uchylałam się od obowiązku.”
Cytat stąd: https://fsgk.pl/wordpress/2018/11/czytamy-starcie-krolow-37-catelyn-vi-bran-vi/
Cytat w oryginale:
„Our duty.” Catelyn’s face was drawn as she started across the yard. I have always done my duty, she thought. Perhaps that was why her lord father had always cherished her best of all his children. Her two older brothers had both died in infancy, so she had been son as well as daughter to Lord Hoster until Edmure was born. Then her mother had died and her father had told her that she must be the lady of Riverrun now, and she had done that too. And when Lord Hoster promised her to Brandon Stark, she had thanked him for making her such a splendid match.
I gave Brandon my favor to wear, and never comforted Petyr once after he was wounded, nor bid him farewell when Father sent him off. And when Brandon was murdered and Father told me I must wed his brother, I did so gladly, though I never saw Ned’s face until our wedding day. I gave my maidenhood to this solemn stranger and sent him off to his war and his king and the woman who bore him his bastard, because I always did my duty.
Her steps took her to the sept, a seven-sided sandstone temple set amidst her mother’s gardens and filled with rainbow light. It was crowded when they entered; Catelyn was not alone in her need for prayer. She knelt before the painted marble image of the Warrior and lit a scented candle for Edmure and another for Robb off beyond the hills. Keep them safe and help them to victory, she prayed, and bring peace to the souls of the slain and comfort to those they leave behind.”
Dobra, ja nie przekonam ciebie, a ty nie przekonasz mnie. Nie chce mi się tego ciągnąć. Zajmijmy się innymi tematami.
moze Rheagar w ksiazkach (ktore uwielbial czytac ) doczytal cos o magii krwi i okazalo sie ze mega poteznym combo byloby polaczenie ognia i lodu (Krew Starkow i Targarayenow) totez porywa Starkowne, kierowany bardziej poczuciem obowiazku nizeli uroda Lyany.
Jako niedostepny, wiecznie zamyslony przystojniak w miare szybko zaciekawia starkowne, rodzi sie miedzy nimi skompllikowe uczucie. Wpierw ja przymusza do seksu, pozniej ona zaczyna rozumiec jego szlachetne pobudki (on wyjawia jej ze ich dziecki bedzie odpowiedzia dla zblizajacego sie zagrozenia) przez co sie w nim zakochuje. Ja tak to widze.
Dlaczego rheagar nie planowal uspokoic sytuacji? Z tego samego powodu dlaczego zlodziej nie boi sie trafic do wiezienia-> NIE zakladal porazki, ponadto pewnie uwazal ze i tak predzej czy pozniej dojdzie do proby obalenia jego ojca wiec podjac walke.
Czyli właściwie potwierdzasz to co napisałem. 🙂 Rhaegar to typowy targaryeński świr, który nabił sobie do łba jakichś bredni, po czym porywa Lyannę i gwałci, a kiedy trzeba zdać sprawę z postępków unosi się typowo targaryeńską butą. Jedyna różnica w tym, że w twojej wersji Lyanna zakochuje się w czubku (co nie najlepiej świadczy o jej inteligencji). Chyba jednak wolę swoją wersję, bo w niej chociaż Lyanna jest w porządku. 🙂
nie wiem czy to brednie, wszak nie wiemy za duzo o magii krwi. Euron porwal brata i wszystko wskazuje na to ze go zabije w zamian za panowanie na rogiem (magia krwi sie klania)
Baristan Selmy opowiada Dany o tym ze Rheagar bardzo duzo czytal i nie byl egoista, ba przewyzszal wiekszosc osob inteligencja, dlatego w zaleznosci od tego jakie byly jego pobudki ( tego nie wiemy) mogl byc tak jak piszesz swirem, ale rowniez mogl poswiecic sie dla dobra innych.
Mogl odkryc fakt ze potrzebuje miec dziecko ze starkiem juz PO slubie i jesli byl idealista to sam zdradzenie zony moglo go bardzo bolec, ale rownie dobrze mogl byc myslacym penisem dziksusem. Wersja szlachetnego rheagara, który musi lamac prawo / zdradzac zone ktora kocha etc etc w imie wyzszego dobra mi osobiscie lepiej pasuje do swiata Martina, ale niczego nie wykluczam.
aha co do tego czy to swir czy nie, Azor ktory zatopil miecz w sercu ukochanej byl bohaterem. Gdyby zatopienie miecze w sercu ukochanej nic nie dalo bylby swirem. Azor upewnil sie dopiero PO zabiciu zony. Podobna sytuacja jest z Rheagarem.
Czy gwalt na kobiecie (w pewnym sensie jest do również przebicie mieczem, wiem prostacki zart ale nie jakos nie moglem sie powstrzymac) sprawia ze jestes swirem czy bohaterem?
NIE WIADOMO, zalezy co nastąpi po tym. Jesli Jon okaze sie zbawca westeros to uczynek Rheagara bedzie zly ale konieczny? czy tylko konieczny? a moze wciaz tylko zly?
Co zas do Azora to uwazam ze Azorem jest Martin, ktory aby uratowac Westeros ( dokonczyc w dobrym stylu ksiazke/ trzymac poziom literacki) musial przebic serce swojej partnerce ( poczatkowo byla to rezygnacja z posiadania dzieci by moc skupic sie na pisaniu)
Nie wiemy czy brednie, jak nie wiemy czy bredniami nie była cała historia z Azorem Ahai. Możemy jednak z dużą dozą pewności tak założyć. Póki co nic nie wskazuje na istnienie jakiejś siły wyższej kierującej ludzkim losem na Planetos. Diabelskie sztuczki kapłanów Rhllora i Dzieci Lasu to tylko diabelskie sztuczki. Jednak proroctwa i przepowiednie, wiara w przeznaczenie, dziejowe misje i tym podobne gusła, w które mógł wierzyć Rhaegar, Stannis oraz im podobni to inna kategoria.
Zresztą, nie znamy motywów Rhaegara, ale nawet gdyby były takie jak mówisz, to raczej marne z jego strony poświęcenie. Wystawić żonę do wiatru, przygruchać sobie młodszą i ładniejszą panienkę i machnąć jej dziecko. Noż kurde, Azor Ahai jak malowanie. 🙂
Kurcze, zapomniałem, a muszę jeszcze zapytać w czym jest lepsza krew Starków od krwi jakiejś zwykłej dziewki z Północy, która pewnie chętnie sama by się oddała Rhaegarowi? 🙂
No tak, oczywiście. Wielkie rody Westeros to nie ludzie. To wilkory, smoki i lwy. Przypomina mi się jak pięknie magister Illyrio wyleczył z tego zadufania Tyriona, sugerując mu zamknięcie w klatce z prawdziwymi lwami. To chyba moja ulubiona scena z Tańca. 🙂
Dla Ciebie taki rodzaj poswiecenia to nie poswiecenie, ale ludzie sa rozni. Dla niego fakt ze zdradzil zone mogl go bolec codziennie, ba! mogl podswiadomie chciec zginac przytluczony wyrzutami sumienia. Stad atak na Roberta. Niebywale? byc moze ale nie niemozliwe.
Kiedys poznalem piekna, po porstu piekna dziewczyna na studiach. Jeszcze potrafila sie dobrze ubrac, tak niby nie zdzirowato ale chciales, kazdy chcial zeby ona byla zdzirowata:) To ten poziom urody ze gdy o nia pytales to czy to na poczatku zdania czy na konca kazdy podkreslal ze „niezla dupa”.
Jak sie okazalo ona byla niezwykle niesmiala i miala kompleks malej glowy, uwazala ze ma za mala glowe (wtf?!!) do czego zmierzam NIKT nie wierzyl ze ona moze czuc sie nieatrakcyjna, a ona raz ze introwertyczka, na imprezy chodzila ale czula sie na nich bardzo zle a dwa ze miala sama siebie za nieciekawa, nudna dziewczyne z za mala glowa.
Podobnie MOZE, nie musi byc z Rheagaren jako taki mol ksiazkowy o wygladzie / urodzie ksiecia moze byc niezwykle odklejony od rzeczywistosci, moze gleboko wierzyc w to ze gwalcac Lyana robi cos okropnego w imie wyzszefo dobra i rzeczywiscie moze nie czerpac z tego przyejmności. Nie kazdy potrzebuje tylko bodźcow wzrokowych, on realnie mogl byc smutny podczas seksu. Dziwne, ale nie niemozliwe.
Co do krwi Starkow czy krwi krolewskiej to nie moje uniwersum:) nie ja to wymyslilem. Skoro Melisandre w to wierzy, to czemy Rheagar mialby w to nie wierzyc i dlaczego to mialoby nie dzialac skoro Martin tak sobie wymyslil.
Załozenie ze w krolewskiej krwi jest magiczny czynnik X mnie nie przekonuje. Krew jako cos potrzebnego do „czarów” jest ok, fajny motyw, ale fakt ze krew musi byc krolewska -> to dla mnie przekombinowane. Z tym ze to uniwersum Martina i jesli tak sobie wymysil to tak to bedzie dzialac.
No cóż, na temat Rhaegara obaj mamy własne wyobrażenia wynikające raczej z przekonania niż konkretnych argumentów. I nie mamy też argumentów, żeby podważyć przekonania adwersarza. Przynajmniej na razie. Proponuję więc pozostanie na pozycjach wyjściowych. 🙂
Jednak w kwestii magii krwi muszę dołożyć swoje trzy grosze. Otóż póki co nie wiemy jeszcze czy Martin wymyślił sobie, że magia krwi w jego świecie działa. Nie ma na to przekonujących dowodów. Sytuacja z pijawkami równie dobrze może być przypadkiem, a najpewniej rezultatem demonicznych sztuczek Melisandre, która w ogniu wypatrzyła rychłą śmierć trzech królów i urządziła cyrk przed Stannisem. Ale ponieważ wiedźma z Ashai aż się trzęsie, żeby spalić kogoś królewskiej krwi, więc pewnie wkrótce się dowiemy jak to jest z tym naprawdę. I oby nóżka jej się powinęła…
„Osobiście zgaduję, że Wiara w Siedmiu podupadnie na tyle, że koniec końców mogą zmienić się reguły sukcesyjne.”
O tym kto zasiądzie na ŻT wg mnie zdecyduje siła, a nie kto jest czyim synem czy czyją babcią.
„Poza tym wątek rywalizacji z Dany o koronę ma zaklepany Młody Gryf i trzeciego tam nie trzeba.”
Nie tylko trzeci się znajdzie, a nawet czwarty – Euron.
Brak materiałów do wnioskowania, mogę jedynie pisać co mi się wydaje. Nie sugeruję, że będą walczyć ze sobą jednocześnie, ale to ta 4 będzie ostatnimi, którzy będą się liczyli w grze o tron.
Będzie tak: fAegon ma już na wyciągnięcie ręki ŻT, zgarnie koronę, trochę porządzi i zginie przez Eurona, który jak rozprawi się z południem i może zachodem ruszy na ziemie korony. Dany ruszy do Westeros 1) albo gdy usłyszy o Aegonie, bądź jego śmierci 2) albo coś się wydarzy w jej obecnych przygodach, coś „magicznego” ala przepowiednie czy sny, w których ktoś w końcu jej powie „rusz du**, czas jest już późny”.
Jak ta rozgrywka na linii Dany-Jon-Euron bliżej będzie się toczyła, nie porwę się teraz na takie wróżenie. W każdym bądź razie to Jon zabije Eurona i to on będzie władał. Dany będzie Księżniczką Smoczej Skały i następczynią. Jon dalej będzie myślał w dotychczasowym paradygmacie, który przekazał mu Qhorin Półręki: „Nasz honor znaczy nie więcej niż nasze życie. Liczy się tylko bezpieczeństwo królestwa.” Jego główny cel to dalej będzie walka z Innymi. Pod tę walkę przygotuje-ustawi całe Westeros. A może nawet konieczne będą podboje w Essos ;).
> O tym kto zasiądzie na ŻT wg mnie zdecyduje siła, a nie kto jest czyim synem czy czyją babcią.
Tak było z Aegonem Zdobywcą a Wiara i tak przeciwstawiała się Targaryenom dopóki Jaehaerys Pojednawca ich nie pogodził. Tutaj wydaje mi się, że w roli rozjemcy wystąpi Dziki Ogień tudzież Smoczy Ogień.
> Nie tylko trzeci się znajdzie, a nawet czwarty – Euron.
Euron nie chce zostać królem, tylko bogiem a nawet jeśli ruszy na Królewską Przystań to jego roszczenia wobec Żelaznego Tronu są żadne. W przeciwieństwie do Młodego Gryfa, który jest najstarszym synem najstarszego syna a więc w linii sukcesyjnej jest przed Dany, którą na dobrą sprawę Wielka Rada z 101 AC wykluczyła z dziedziczenia.
> Brak materiałów do wnioskowania, mogę jedynie pisać co mi się wydaje. Nie sugeruję, że będą walczyć ze sobą jednocześnie, ale to ta 4 będzie ostatnimi, którzy będą się liczyli w grze o tron.
Według mnie Euron zostanie zatrzymany jeszcze w Reach, najpewniej przez fAegona, którego Królewska Przystań przywita jako bohatera. Dany odbije od nadmiaru zazdrości i zdrad, spali Uzurpatora razem z Żelaznym Tronem, na którym nigdy nie zasiądzie i umrze, pewnie od sztyletu Joraha. Jon nigdy nie dotrze tak daleko na Południe a nowym królem zostanie Bran. Przestańcie pisać ckliwe fanfici i pogódźcie się, że dużo motywów, nawet jeśli zostały beznadziejnie poprowadzone, to pochodzą z książek.
Powiem ci czemu ja sądzę, że Jon dotrze nie tylko „tak daleko na Południe”, ale nawet na wschód.
Martin ćwiczył już próbę przeskoku w fabule o kilka lat. Wiadomo z jakim skutkiem. A więc mamy dwie książki, które obejmą czas od kilku miesięcy do maksymalnie kilku lat (pod warunkiem mini przeskoków w czasie).
I spójrz teraz na Innych, legendarne zagrożenie, niemal koniec świata, apokalipsa, kiedyś wyniszczali wszelkie życie, nie widziani na świcie przez tysiące lat. I teraz co? Wchodzą na scenę, i z całym tym apokaliptycznym mrokiem, historią sięgającą tysięcy lat – zostaną pokonani w kilka miesięcy? Załóżmy nawet niemożliwe: Martin poświęci walce z Innymi 1,5/2 książki. Przecież to będzie odpowiednik dedków 1 do 1. „E, cholera, zapomnieliśmy o tych białych dziwolągach, szybko, musimy jakoś zamknąć ten wątek.” Podsumowując: dedecy zamknęli to w 3(?) odcinkach, a Martin to zamknie w wydarzeniach dziejących się na przestrzeni kilku miesięcy.
To by było słabe.
Dlatego sądzę, że wydarzenia w PLIO to będzie tylko wstęp do tej wielkiej wojny dobra ze złem, czy jak to tam nazwać. Westeros trzeba wziąć za twarz i wszystko ustawić na tory wojenne z Innymi. Wchodzą ogromne problemy braku żywności, dlatego trzeba zdobyć Wyspy Letnie i najlepiej też co najmniej część Essos. Są teorie, że na dalekim wschodzie także może przyjść zagrożenie ze strony zimy (te o tym że Essos na dalekim wschodzie ma połączenie z… – umożliwiające nadejście Innych, te 5 fortów, historie zawarte w „Świecie lodu i ognia”).
Podsumowując PLIO przedstawi początek tej wielkiej wojny. Jedynym który może „zrobić to co konieczne” jest Jon (chyba że Martin zmieni charakter Dany całkowicie, albo Aegon wyrośnie na naszych oczach na kogoś takiego). Ale Jon, ani nie będzie miał żony, ani dzieci. Tylko walka, tylko praca. Dany jako następczyni.
Akurat nie zdziwiłoby mnie jakoś bardzo, gdyby zagrożenie ze strony Innych nagle po prostu odeszło. Tak jak się pojawiło – bez podania przyczyn ani swej natury. W książkach Mur wciąż stoi, być może zagrożenie ze strony nadnaturalnej ma posłużyć tylko jako tło dla pokazania postaw naszych bohaterów wobec tak wielkiego zagrożenia? Wszystko możliwe.
Z książek pochodzi to, co jest w książkach. Z książek, których jeszcze nie ma, nie może nic pochodzić, prawda? 🙂 Nie wierzę w żadne tam wskazówki fabularne od Martina, których notabene Martin nigdy nie potwierdził. Żaden poważny pisarz czegoś takiego nie robi. To reklamowy pic dedeków, żeby przyciągnąć do serialu fanów książek. Z punktu widzenia logiki książkowej Bran na tronie Siedmiu Królestw ma tyle samo sensu co Żelazny Bank handlujący niewolnikami. Dlaczego w jedno wierzycie, a drugie odrzucacie? Istotne jest to, co zostało napisane. Reszta to właśnie fanfik HBO.
„Nie wierzę w żadne tam wskazówki fabularne od Martina, których notabene Martin nigdy nie potwierdził. ”
Jak nie potwierdził jak w „Fire Cannot Kill a Dragon” jest zacytowany wprost i mówi o tym kto zasiądzie na Żelaznym Tronie znaczeniu imienia Hodor i Stannisie palącym córkę. Autor książki zmyślił sobie ten cytat i wcale z nim nie rozmawiał?
Może zmyślił, może nadinterpretował, a może po prostu mieli układ z Martinem o tych „wskazówkach”, bo to korzystne dla HBO. Przyciąga fanów książek, którzy chcieliby już poznać zakończenie. Zauważ, że wszystkie te rewelacje są tak skonstruowane, żeby można się było z nich w każdej chwili wycofać. Przykład? Tam nie pisze wprost „powiedziałem im, że Bran zasiądzie na ŻT”, tylko „powiedziałem im, kto zasiądzie na ŻT”. A może nie posłuchali? 🙂 To artyści, gdzie tam szukać szczerości w showbiznesie. Ci sami ludzie przysięgali się na wszystkie świętości, że Jon Snow zginął ostatecznie i nie zagra w kolejnym sezonie. Ostateczną wersję poznamy dopiero jak wyjdzie książka.
Pytanie o mały szczegół kulturowy, a jednak bardzo ważny dla dalszej fabuły. Jak wolni ludzi widzą umowę jaką uzgodnili z Jonem? Tzn. oni dawali słowo Jonowi czy Nocnej Straży? Może patrzą na to tak, że Jonowi i gdy zobaczą go martwego uznają, że przysięga złożona przed starymi bogami nie obowiązuje. Jak patrzą na to czyimi gośćmi są – i wobec kogo prawo gościnności ich obowiązuje? Całej NS czy może tylko Jona? Są przykłady… Kojarzę sytuację z obcięciem ucha (?) wronie przez Hallecka.
„Nie można utrzymać takiej wagi (nawet zakładając choroby zwalniające metabolizm w rodzaju niedoczynności tarczycy), bez stałego dostępu do spiżarni.”
No cóż, Sam jako zarządca z pewnością ma dostęp do spiżarni. Więc może obżera braci, a Martin przez wzgląd na zasługi grubasa w walce z Innymi „zapomniał” o tym wspomnieć? 😛 Żarcik, żarcik…
Jeśli założymy ze Sam ma 175 wzrostu i wazy 130, czyli spory spory grubas z niego to jego zapotrzebowania kaloryczne to jakieś 3600 dziennie. Zakladamy również ze nie trenuje regularnie.
Czy jest opcja zeby tyle zjadal podczas sluzby na murze? Jest. Tam jest zimno więc raczej spozywaja wysokokaloryczne posiłki.
W jakiej Ty jednostce sluzyles? Ze większość tyla? na poligon to chyba od swieta jezdziliscie:)
W ochronie sztabu. Jeździliśmy na poligon normalnie, jak każdy. To zresztą nie tylko moja obserwacja. Praktycznie każdy z moich znajomych przybrał w wojsku na wadze. A służyli w najróżniejszych miejscach i jednostkach. Choć przyznaję, że przybieranie na wadze miało miejsce głównie w drugim roku służby.
o Panie kochany, to miales bajke. wiem ze kazdy w opowiesciach z wojska jest komanadosem ale podczas mojej zetki wojsko NIE mialo kasy na paliwo i na 99% poligonow chodzilismy z buta. Min 3 razy w tygodniu jakies 10km z buta w calym oporzadzeniu w jedna strone + zajecia + powrot:) ogolnie przez pierwsze wymarsze na poligonie bylo malo zajec bo sam marszy byl wyzwaniem, ale pozniej wiekszosc sie rozchodziła. Kazdy schudl, zwlaszcza ze trafilem na 3 swiezych karpali co to skonczyli poznanska podoficerke i byli pelni „entuzjazju” odnosnie szkolenia mlodych zolnierzy. Jest taki serial dokumentalny „kawaleria powietrzna” -> ja bylem w zwyklej piechocie a bylo znacznie, znacznie „ciekawiej”. pomijajac ze w zimie przeprawialismy sie przez taka mala rzeczke w opexach albo w mundurach i pozniej caly dzien na poligonie w mokrym mundurze po pachy ktory raz ze wazyl wiecej a dwa ze parowal jak granat dymny to najgorszy problem byl z jedzeniem wlasnie. Nie chodzi o smak, bo jak jestes godny to Ci wszystko smakuje. Kaprale nie dawali wystarczajaco duzo czasu zeby zjesc przez co musiales chowac zarcie w brudna kieszen zeby nie umrzec z glodu, albo jesli miales najbardziej pozadana rzecz w jednostce czyli woreczek foliowy to mogles schowac nawet ziemniaki czy cos sypkiego:) rozpislaem sie nie na temat
wracajac do Sama o ile mial czas zjesc i nie zalowali mu smalcu czy miodu to mogl taka wage utrzymac, ale podczas powrotu po ataku innych to powinnen zrzucic niezle.
Nie no, chodziło mi raczej, że przez sam fakt przebywania w formacji zmilitaryzowanej jeszcze nikt nie schudł. 🙂 Ale już tryb życia Sama, zwłaszcza w późniejszym okresie służby, powinien sprawić, że przynajmniej część sadła by zrzucił. Tymczasem on się nic nie zmienia. Wręcz przeciwnie, można by odnieść wrażenie, że za Murem jeszcze przytył. 🙂
tryb zycia ma znaczenie ale finalnie decyduje bilans energetyczny. Jesli dostarczasz organizmowi mniej kalori niz on potrzebuje -> chudniesz. Jesli dostarczasz za duzo -> tyjesz.
Nie ma cudownych suplementow / cwiczen ktore zmienia tez wzor.
Gdyby istnialy takei cuda to w zamoznych Stanach nie byloby tylu grubasów:)
Wystarczy poczytac wartosc energetyczna popularnych fast foodow w USA( s ana stronach internetowych np popeye) idziesz na hamburgerka + frytki w jakims sosiee + napoj? booomm 1500 kalorii i to raczej takich kiepskich kalorii
Takze JEŚLI Sam sporo jadl po bez problemu mogl utrzymac wage, zwlaszcza ze jego dzien pracy nie pail duzo kalorii
Może takie dziwne pytanie, ale:
Cyvasse bardzo przypomina szachy. W szachach jednak jest tak, że jeśli pionek przejdzie przez całą planszę, może zostać zamieniony na figurę.
Czy w cyvasse też obowiązuje ta zasada?
Bo jeśli tak, tworzy nam to ciekawe pole do spekulacji a propos choćby Sansy, Aryi, czy Gendry’ego…
Zaczynają jako pionki, ale po przejściu całej gry stają się figurami…
Ot, taka luźna myśl.
Oczywiście rozbija się ona o to, że w Westeros niewiele osób gra w cyvasse. Nie widzimy nikogo przy tej grze, nawet Tyrion gra dopiero na pokładzie „Śmierdzącego Zarządcy”. Z drugiej strony gra całkiem nieźle, więc musiał robić to wcześniej i coś mi mówi, że Martin wymyślił cyvasse w samym środku pisania, dlatego nikt w KP w to nie gra.
Cyvasse jest bardzo popularne w Dorne, poprzez duży kontakt Słonecznej Włóczni z Wolnymi Miastami. Doran mówiąc Arianne o swoich planach wkłada jej dłoń figurę smoka pochodzącą z tej gry a o ile dobrze pamiętam, to jest wspomniane, że Trystane uwielbiał grać w nią z Myrcellą, choć zazwyczaj przegrywał 🙂
Co do teorii o pionkach stających się figurami, najlepiej chyba pasuje ona do Sansy. Na początku była pionkiem Littlefingera, jednak z czasem coraz bardziej staje się pełnoprawną figurą, która niedługo może strącić Paluszka z planszy 😉
Dlatego tak dobrze by mi do niej pasowała gra w cyvasse! Gdyby grała. I gdyby moja teoria z pionkami była słuszna…
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego pozycja tzw. „Wielkich Rodów” od Podboju aż do Wojny Pięciu Królów była tak niezachwiana.
Północ – Manderly są o wiele bogatsi od Statków a Boltonowie możliwe, że potężniejsi militarnie.
Dorzecze – tutaj to już w ogóle Tully’owie są słabsi od większości lordów np Freyów.
Dolina – Royce’owie są o wiele starszym rodem od Arrynów (nie znam sytuacji militarnej w Dolinie, ale zakladam, że ich siły są mniej więcej równe)
Zachód – tam akurat faktycznie Lannisterowie faktycznie są najpotężniejszym rodem.
Reach – Hightowerowie, Tarly, Florentowie… Rodów o siłach porównywalnych lub nawet większych od Tyrellów można by wymieniać jeszcze długo.
Krainy Burzy – lordowie z Pogranicza na pewno są potężniejsi militarnie od Baratheonów, a w dodatku są sfrustrowani wymuszonym pokojem z Dorne.
Dorne – Yronwoodowie mogą być potężniejsi od Martellów, szczególnie przy wsparciu innych rodów Kamiennych i cześci Piaskowych Dornijczyków, który są już zmęczeni rhoynarskimi zwyczajami Morskich Dornijczyków.
O ile rozumiem szacunek do panującego w regionie rodu, to Freyowie czy Boltonowie pokazali, że wystarczy się przypodobać królowi, a władza przejdzie na ciebie. Wiem, że wtedy była trochę inna sytuacja bo nie było wojny, jednak dziwi mnie brak nawet jakiejkolwiek wzmianki o tym, żeby te zazdrosne rody podjęły kroki większe, niż narzekanie na taki stan rzeczy.
Mało wiem o Arrynach, więc ich pominę. Tully i Tyrell to rody, które poparły Aegona Zdobywcę i jemu zawdzięczają swoją pozycję. Logicznym więc jest, że kolejni królowie z rodu Targaryenów pilnowali aby ich lojaliści nie utracili władzy, mimo iż nie są najsilniejsi w regionie. Krótko mówiąc mieli poparcie królewskie, w odróżnieniu od konkurentów. Baratheonowie natomiast są z Targaryenami spokrewnieni, więc w ogóle nie ma o czym gadać. W dodatku rody rządzące Dorzeczem, Reach i Ziemiami Burzy przed Aegonem już nie istnieją, nie ma więc komu wysunąć wystarczająco uzasadnionych roszczeń.
Manderly może i są bogatsi od Starków, jednak nie pochodzą z Północy. To imigranci z południa, że tak powiem i nie mają szans na przejęcie władzy nad ludem, który słucha tylko swoich. Zaś Boltonowie widać nie są potężniejsi militarnie od Starków, bo toczyli z nimi wiele bojów o władzę i przegrywali.
Natomiast władza Martellów opiera się na szacunku, jaki daje pochodzenie od Nymerii oraz wżenieniu się w Targaryenów. 🙂
W kwestii Starków mamy jeszcze bunt na Skagos, za panowania Daerona II, w którym któryś ze Starków zginął. I chyba ten bunt trochę trwał. Więc nie wszyscy ot tak uznają ich władzę. Zresztą, nad tamtym regionem Winterfell ma chyba władzę tylko z nazwy. Oni się nimi specjalnie nie interesują (no chyba że się podniosą bunt). Dodatkowo, sytuacji wilków nie poprawia fakt, iż za Murem czasami organizują się Dzicy pod jakimś królem i łupią Dar a nawet ziemie położone dalej. A mieszkańcy południa się jakoś nie kwapią, aby im pomóc. Zresztą, przez Dzikich też kilku Starków zginęło (lord Walton i lord Willam). Więc jedna zła decyzja i męskich Starków nie ma. To by mogło doprowadzić do kryzysu na Północy.
Co do Reach, to w pewnym sensie ród Gardenerów istnieje. I ma kto wysuwać pretensje. Rodziny Florentów, Rowanów i Oakheartów (a pewnie jeszcze kilka innych) zgłaszały pretensje do Wysogrodu, skarżąc się Aegonowi I, że mają lepsze prawa do tego zamku, przez wzgląd na bliskie pokrewieństwo z rodem królewskim. Ale im tego odmówiono. Olenna zresztą stwierdza, że nawet po upływie 300 lat władza Tyrellów nadal jest dość niepewna. Więc kto wie, czy na kartach PLiO nie zobaczymy zmiany rodu panującego Reach (o ile dostaniemy tom 6 i 7 😉 ). Co więcej, za panowania Roberta mamy dość wyraźny znak, w postaci ożenku Stannisa z Selyse Florent. Być może Robert nie ufał Tyrellom i poprzez ten mariaż chciał im dać znać, że w razie czego, to on wybierze Florentów jako nowych władców Wysogrodu; władali Reach z nadania Targaryenów, a ich już nie ma.
Po tylu latach każdy z każdym jest tam jakoś spokrewniony. To nic nie znaczy. Oficjalnie dynastie Gardenerów, Durrandonów i Hoare’ów wygasły wraz ze swymi prawami. Jak u nas dynastia Piastów, choć jeszcze bodajże do początków 19 wieku żyli ludzie mający w żyłach krew tego rodu.
Owszem, Targaryenowie upadli (przynajmniej na razie) i sytuacja w Reach może się zmienić, ale z pewnością nie będzie to zmiana ani pokojowa, ani w duchu legalizmu. 🙂 Jednak ja bym obstawiał raczej Tarlych niż Florentów.
Dlaczego akurat Tarlych? 🙂
Ostatnią osobą z dynastii Piastów o której mi wiadomo była Karolina Piastówna, która zmarła 24 grudnia 1707 r. we Wrocławiu. Nie słyszałem, aby był ktoś jeszcze. A krew Piastów znajdziemy nawet dzisiaj 🙂 [aczkolwiek trzeba się bardzo cofać].
Więc może był to początek 18 wieku. Napisałem „bodajże”. 🙂 Zresztą dokładna data nie ważna. Ważna zasada.
Bo w odróżnieniu od Florentów i reszty, stary Tarly ma pod rozkazami armię. 🙂 Wystarczy pokonać armię Mace’a Tyrella, co nie powinno być szczególnie trudne. Zwłaszcza w sojuszu z Młodym Gryfem, a jak wieść gminna niesie taki sojusz się szykuje („przyjaciele z Reach”). Zanim ewentualni kontrkandydaci zbiorą własne armie będzie pozamiatane.
Tarly może się też czuć niedoceniany. To on wygrał bitwę o Ashford, ale to Tyrell zebrał chwałę, po bitwie nad Czarnym Nurtem też pewnie oczekiwał, że dostanie więcej (Garlan Tyrell dostał dawną siedzibę Florentów, a przecież żona Tarly’ego pochodzi z tego rodu, więc mógł liczyć, że zostanie mu oddana).
Jego zachowanie podczas narady na końcu „Tańca ze smokami” też daje do myślenia, coś strasznie bagatelizuje zagrożenie ze strony Młocdego Gryfa i Złotej Kompanii.
myśle ze dla wiekszosci przypadkow odpowiedzia jest RYZYKO. Po co masz wszczynac bunt, narazac sie na niebezpieczenstwo skoro masz sie dobrze?
Ludzie chetnie walcza za to zeby miec lepiej ale wtedy gdy maja ŹLE, a nie gdy wlasciwie jest ok.
Musisz miec jakis solidny powod, ewentualnie byc niesamowicie charyzmatycznym wodzem zeby namowic ludzi na wojne. Czasy pokoju nie sprzyjaja wodzom, bo nie masz gdzies sie wykazac.
TO jest moim zdaniem najistotnijeszy argument, wzgledny dobrobyt oraz brak sensownego powodu.
Co innego miec smoka i chciec podbic caly swiat a co innego byc Freyem:
„jestem bogatszy od Tullych, kto pojdzie ze mna na wojne? Nikt? nikt nie chce narazac zycia, majatku, przyszlosci rodu zeby miec innego seniora ktorego watpliwe prawa oraz bunt beda w razie wygranej swietnym argumentem dla nowych wrogow?” – nonsens
Manderly z kolei kocha Starków, nie zapominajmy ze byli oni wygnancami, ktorym Starkowie pomogli, a PÓŁNOC PAMIĘTA.
Takze mamy ku temu kluczowe powody – Za duzo ryzyka + umilowanie dobrobytu + Wielki rody sa w zasadzie dobrymi wladcami + ludzie cenia sobie pokoj stad przekonanie ich do wojny wymaga nie lada argumentu. Powody dodtokowe zalezne od danego regionu (np wiek Freya, nie chcesz popierac wodza ktory moze w kazdje chwili umrzec i zapomniec o Twoich zaslugach)
Owszem, system feudalny był dość stabilny. A im wyżej w drabinie feudalnej tym bardziej. Problemy zwykle zaczynały się dopiero, gdy seniorowi odbijało. Rządził wasalami niesprawiedliwie, a posłuch chciał wymusić okrucieństwem. Idealny przykład – Aerys II.
Taka stabilna ta sytuacja nie była, gdyby rebelia Blacfyrów potoczyła się inaczej, to w Reach rządziłby pewnie ród Peake. Podobnie wygadałaby sytuacja w Dorzeczu i Dorne. W tych trzech regionach jest wiele rodów dysponujących podobną siłą.
Na Zachodzie natomiast doszłoby może do zmiany rodziny panującej, gdyby Tywin nie okazał się Tywinem i nie wybiłby rodów, które zagrażały jego pozycji.
W Dolinie i na Północy natomiast panujące rody cieszą się ogromnym szacunkiem. Starkowie jako tradycyjni Królowie Zimy, a Arrynowie jako potomkowie andalskich zdobywców.
Tak ale pytanie, nie dotyczyło historii alternatywnej, możliwych wojen, rebelii i ewentualnej utraty władzy przez Targaryenów, tylko świata, w którym wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. Cytuję:
„Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego pozycja tzw. “Wielkich Rodów” od Podboju aż do Wojny Pięciu Królów była tak niezachwiana.”
Tak, pozycja Wielkich Rodów, zwłaszcza tych wywyższonych przez Aegona Zdobywcę, wcale nie była tak silna, ale rządy Targaryenów cementowały status quo i dopiero upadek ich dynastii stworzył okazje do przetasowań. Tully 300 lat grali z Żelaznym Tronem do jednej bramki, ale wystarczyło, że się rozminęli by w ciągu roku wasale wbito im nóż w plecy. Acz wydaje mi się, że roszady nastąpiłyby tak czy siak, Aerys i Roberta. Oni tylko przyśpieszyli nieuniknione. Wszak planowano precedensowe mariaże na długo nim Targaryenowie dali pretest do wypowiedzenia posłuszeństwa. Jajo to przeczuwał i dlatego planował umocnić pozycję swojego Rodu mariażami a jak te nie doszły do skutku to podjął desperacją próbę wskrzeszenia Smoków, która skończyła się tragicznie.
A dlaczego Królowie i Lordowie Zwierzchni trzymali sztamę chyba nie muszę tłumaczyć? Starkowie bez straszaka w postaci Królewskiej Przystani mogliby się nie utrzymać a Baratheonowie, Tully i Tyrellowie w ogóle nie zostaliby Panami swoich krain. No i vice versa, gdyby nie dbali o swoich wasalów to nie mogliby liczyć na ich wsparcie w czasach kryzysowych. Zobacz na Rebelie Blackfyrów. Wielkie Rody pozostawały lojalne a za Daemonem i jego potomkami opowiadali się głównie Domy, które na ich wygranej mogłyby wiele ugrać 😉 Tak więc chęci wywrócenia obecnego porządku trawiły Westeros od dłuższego czasu, ale do czasu Wojny Uzurpatora udawało się w porę je gasić.
Niemniej bardziej mnie zastanawiają czasy sprzed Podboju. Przecież znaczna większość rodów Westeros ma rodowód sięgający Ery Herosów czyli mają ciągłość dynastyczną w linii męskiej od kilku tysięcy lat i ani Długa Noc, ani Inwazja Andalów, ani regularne bunty wasalów (na Was patrzę Boltonowie) jej nie przerwały :/ Dopiero Targaryenowie przyszli i położyły kres kilku dynastiom. Zabawne, bo podczas tej jednej wojny wymarło więcej Domów niż od początku istnienia ludzkiego osadnictwa na tym kontynencie 😀
Ale zróbmy przegląd Twojego przeglądu 😉
Północ – Manderly są turbo lojalistami. Nigdy nie zapomnieli Starkom, że przyjęli ich przed wiekami. Boltonowie może obecnie są silniejsi militarnie. Niemniej historycznie relacje z nimi przypominają mi stosunki polsko-krzyżackie. Buntują się przeciw swemu suwerenowi, dostają łupnia, obiecują poprawę i za jakiś czas znowu bunt a wszyscy wokół zastanawiają się czemu jeszcze nikt nie postanowił trwale rozwiązać ich problem. Ech, mam nadzieję, że ktokolwiek zasiądzie w Winterfell zrobi z Dreadfort drugie Castamere.
Dorzecze – Tully mają zdecydowanie najsłabszą pozycję. Nigdy nie byli królami ani też nie są z nimi spokrewnieni a jedyną przewagą jaką posiadali nad swoimi wasalami była przychylność Żelaznego Kroku. Jak to stracili to nawet Freyowie przestali się z nimi liczyć.
Dolina – Tutaj zagrożeniem dla władzy Arrynów są przede wszystkim ich kuzyni z Gulltown. Wiemy, że co najmniej raz, za czasów Isembarda, próbowali przejąć Eyrie. Royce’owie i inni możnowładcy, pomimo całej tej zawieruchy, słabości Słowiczka i własnej siły, są wyjątkowo lojalni. Nawet zawiązali stronnictwo Lordów Deklarantów w obronie swojego suwerena przed jego ojczymem. Jak to wyglądało historycznie? Nie wiem. Mam wrażenie, że o Dolinie powiedziano nam najmniej. Nawet o sytuacji społeczno-politycznej w Dorne, które przecież dołączyło do Siedmiu Królestw dużo później, wiemy więcej.
Zachód – Lannisterowie są obrzydliwie bogaci a poza tym mają całe mnóstwo linii bocznych. Jak są dobrze zarządzani (na Ciebie patrzę Tytos) to ich wasale nie mają z nimi szans (RIP Reyne’owie i Tarbeckowie). Są jedynym Wielkim Rodem, który nie musi się bać o swoją pozycję.
Reach – Awansowanie Tyrellów na Wielki Ród wzbudziło ogromne kontrowersje. Wedle słów Olenny do dziś dzień ich pozycja jest słaba. Reach jest wielkie i urodzajne, jest całe mnóstwo Domów o takich samych lub lepszych roszczeniach. Acz tutaj mogą Tarly namieszać. Nie po to Randyll wygrał dla Targaryen bitwę by Mace najpierw odebrał należną mu chwałę…
Krainy Burzy – Baratheonowie to bękarcia linia Targaryenów. Historycznie byli najbliżej ich, więc na kogo jak kogo, ale na nich podnosić rękę nie było przyzwolenia. Zwłaszcza w sprawie Dorne. Poza tym Orys nienawidził ich na równi z Lordami Pogranicza, więc przez ileś pokoleń łączyła ich wspólna wizja „dialogu” ze sąsiadami z Południa 🙂
Dorne – Martellowie są jak muchy. Wydaje Ci się, że rozprawiłeś się ze wszystkimi a tu kilka kolejnych wychodzi z jakiejś dziury i zabawa zaczyna się od nowa. Ciężko komentować sytuację tego Rodu skoro ich realia odbiegają od reszty. GRRM przedobrzył z robieniem z Dorne Afganistanu. No i dziwię się Aegonowi, że nie dogadał się z Yronwoodami. Przecież pozycja Martellów nie była jakaś nie wiadomo jak silna, mieli wrogów wewnętrznych. Niemniej wydaje mi się, że Doran zajedzie swoich. Wszak to będzie chyba pierwszy raz kiedy wyprowadzą swoje wojsko na Północ. Wtedy może Yronwoodowie albo Dayne’owie przejmą tę krainę?
Hej, mam pytanie o Barbrey Dustin. Jak myślicie, jakie są ostatecznie jej plany i po której jest stronie? Ponieważ z jednej strony mówi Theonowi, że niecierpi Starków i czyha na kości Neda a z drugiej udaje się do Krypt by sprawdzić czy historia o przeżyciu Brana i Rickona jest prawdziwa, jakby była częścią Wielkiej Północnej Konspiracji. W takim razie, jest w obozie Starków czy Boltonów?
Mam takie może dziwne pytanie…
Westeros i mieszanie imion.
Zauważyłam, że są pewne imiona, które trzymają się w obrębie jednego regionu bądź jednej rodziny.
Nie powtarzają się one często, ale słysząc imię można mniej więcej ogarnąć, skąd postać pochodzi.
A teraz wyobraźmy sobie, że małżeństwo Tyriona i Sansy jednak doszło do skutku (w końcu póki on żyje, ona nie może wyjść za nikogo innego). Jak myślicie, czy Tyrion zgodziłby się na nadanie dziecku imienia np Eddard? Albo Catelyn? I co by na to powiedzieli inni Lannisterowie?
W którym momencie Tyrion miałby zapłodnic Sanse? nawet jeśli co noc dzielnie wywiazywalby sie z mezowskich obowiazkow to i tak nie doczekałby porodu. Z tego co pamietam wesela Joffreay odbyło się bardzo szybko po weselu Tyriona. Ponadto kogo miałby się pytać o zdanie? Ojca którego zabił? siostre ktora wyznaczyła za jego głowe nagrode?
Pamietam jak Cercei sie zdenerwowała gdy ktoś chciał nadac imie po Tywinie + zabawna historia z dzieckiem nazwanym po innym Lannisterze:) -> na tej podstwie mozemy sadzic ze ludzie spora uwage przywiazywali do imion. Nie wyobrazam sobie zeby mieszkaniec zaphlonego tylka nazwal syna Aegon:)
zapchlonego*
W swoich rozważaniach wybiegłam daleeko w przyszłość, bo liczę na happy end historii Sansy i Tyriona, co w sumie nie jest aż tak nieprawdopodobne. Widzę to tak, i proszę, nie śmiej się zbyt jawnie:
Sansa, dzięki Młodemu Sokołowi, niedługo może zawładnąć Doliną. Może zagrać na uczuciach Lordów Doliny, jeśli odkryje że Littlefinger truje Roberta. Po ujawnieniu tej informacji Baelish nie pożyje długo i aż mi żal, że nie wyleci przez Księżycowe Drzwi. Cóż.
Po jego egzekucji może pozostać w Dolinie jako narzeczona Harry’ego i opiekunka Roberta, mając realny wpływ na politykę. Dolina nie brała dotąd udziału w wojnie, jest silna i dobrze zaopatrzona.
Z drugiej strony mamy Dankę, która w końcu wyląduje w Westeros, mając u boku Tyriona. Jeśli Sansa przekona lordów Doliny, by uznali Dankę za królową, już zapunktuje. Tu mamy moment, kiedy musi zostać podjęta decyzja odnośnie małżeństwa Sansy i Tyriona – unieważnić, czy skonsumować? Jeśli Tyrion raz w życiu zachowa się egoistycznie, może zażądać małżeństwa w zamian za pokój, ale wątpię w to – Harry by tego nie zdzierżył, jeśli zamierza sam poślubić Sansę. Bardziej prawdopodobne jest odłożenie tej sprawy „na po wojnie”.
Nie chcę, żeby Harry zginął, może znaleźć sobie babę i odstawić Sansę na bok. Wtedy zostanie jej tylko Krasnal. Co prowadzi nas do Casterly Rock i dzieci. Ktoś w końcu musi przedłużyć ten ród 😉
Czemu w swoich rozważaniach pomijam Północ?
Na Północy jest Stannis, który nie wiem, jak przyjmie roszczenia Danki do tronu. Jest Rickon, więc Sansa ma zerowe prawa do Winterfell. Jest Jon i zagrożenie ze strony Innych.
No i średnio sobie wyobrażam lordów Północy popierających Sansę jako żonę Krasnala. Aż taka naiwna nie jestem…
hhmmm teoria jak teoria, nie mozna jej wykluczyc. Musi sie spelnic duzo Twoich zalozen (sansa musi pokonac paluszka, co nie bedzie latwe gdyz ona jest dla niego wytrychem do min polnocy) ale nie jest to nierealna teoria. Powiem tak mysle ze Martin ma inne plany co do fabuly, ale Twoj pomysl jest ok.
Co wiecej istnieje bardzo duzo prawdopodobienstwo ze kwestia malzenstwa Tyriona i Sansy jeszcze wyplynie w ten czy inny sposob. Watpie aby Martin a tym zapomnial.
z tego co napisalas nie zgadzam sie z jednym, a mianowicie z tym ze Tyrion nie zachowywal sie egoistycznie wczesniej. Moim zdaniem to egoista pelna geba.
Gdyby skonczyli jako para hmm to byloby ciekawe:
Sansa cale zycie wierzyla w idealy rycerskie wyslawiane w piesniach, pragnela WYSOKIEGO przystojnego ksiecia, tymczasem zyjac na krolewskim dworze doznala ponizenia i cierpienia od najszlachetniejszych rycerzy (biale plaszcze) oraz od samego krola. Jedyna osoba(poza Sandorem) ktora jej nie skrzywdzila, byl pokraczny, brzydki, karzeł i to z rodu który zamordowal jej ojca.
Tyrion -> koles ktory cale zycie sypial z kurw…ami DWUKROTNIE ozenil sie z bardzo mloda dziewica. Brzydki jak noc mialby piekna jak poranek zone.
Ciekawe, takie Martinowskie rzeklbym. Wlasciwie mysle ze spokojnie mogliby byc szczesliwi ze soba. Z obserwacji wiem ze w zwiazkach jest tyle zmiennych ze dopasowanie ze wzgledu na wyglad nie ma wielkiego znaczenia.
Byłby szwagrem Brana, Rickona, Arya i Jona, gdyby Jaimie przezyl to ciekawie wygladaly rodzinne imprezki:)
aha i nie, nie zamierzam sie smiac, mnie najbardziej bawia osoby ktore pragna uchodzic za powazne. Przez moja dziwna wyobraznie czesto nie potrafie nie wyobrazac sobie takich osob w absurdalnych sytuacjach wyssanych z palca. Ci ktorzy zarabiaja na zycie rosmieszajac, badz sa przez ogol uznani za smiesznych ZWYKLE mnie nie bawia.
Np bardzo bawi mnie wizja Pana Jaroslawa Kaczynskiego robiacego zakupy w supermarkecie i ten moment w ktorym odrzuca mu platnosc karta. Widze, po prostu widze jego zmieszanie, slysze komentarze z kolejki, jego chuchającego na karte platnicza itd itp
Podaj mi proszę sytuacje, kiedy Tyrion zachował się egoistycznie. Dla równowagi podam Ci sytuacje, kiedy moim zdaniem zachował się altruistycznie:
Siodło dla Brana – ktoś mógłby powiedzieć, że chciał zaplusować u Starków, ale nie miał w tym żadnego celu. Konflikt na linii Stark-Lannister dopiero zaczyna się rozpalać, Tyrion jeszcze nie wie, że będzie oskarżony o próbę zamordowania Brana.
Podrick Payne – Tyrion na wszelkie sposoby próbował podnieść jego poczucie własnej wartości i robił to zanim Pod uratował mu życie. Co z tego miał?
Tommen i Alataia – przed bitwą zagroził, ze wszystko, co Cersei zrobiła Alatai czeka też Tommena. Po bitwie, zamiast wściekać się że stracił kartę przetargową, czuje ulgę że nie musi chłostać Tommena.
Dziwka – gdy zanieczyścił dywan w burdelu, było mu autentycznie żal dziewczyny, którą mogą obciążyć winą i zapłacił za niego.
Mormont – to jest dobry przykład. Mamy człowieka, który więził Tyriona, wiązał go trochę zbyt mocno, bił i zakuł w kajdany. Który pośrednio władował go w ręce łowców niewolników. Więc kiedy to Mormonta pobito i zakuto w kajdany, Tyrion się cieszył… Przez jakieś dwie sekundy. Na targu namówił swego nowego pana, by kupił tez Joraha i zabrał go ze sobą do obozu najemników. Po co? Co na tym zyskał? Jaką ma pewność, że przy pierwszej okazji Jorah nie zdzieli go w czaszkę i nie ponowi próby rzucenia go pod nogi Daenerys?
Egoista moim zdaniem nie zrobiłby żadnej z tych rzeczy. Nie zwracałby uwagi na jakiegoś tam kalekiego chłopca czy byle giermka…
Celowo nie poruszam np. tego, że uratował Catelyn życie w górach, bo nic by na jej śmierci nie zyskał. Ani odmowy zdeflorowania Sansy, bo dla niego byłoby to równie nieprzyjemne co dla niej.
Sansa już raz nawet o tym myślała – że doznała wielu cierpień z rąk pasowanych rycerzy i króla, a najwięcej dobroci zaznała z rąk Ogara i Tyriona. Z których żaden nie był pasowanym rycerzem i nigdy niczego nie ślubował.
Tyrion całe życie sypiał z dziwkami, bo niestety w tę rolę wtłoczył go Tywin, akcją z Tyshą. Skoro Tysha kochała go za pieniądze, to znaczy że na inną miłość nie zasługuje. Pamiętajmy, że on miał wtedy ledwie 13 lat, według naszych standardów to jeszcze dziecko, zresztą wiele lat później Sansę będącą w tym samym wieku sam uważa za dziecko.
Rodzinne imprezki rodzinnymi imprezkami, ty sobie wyobraź, co będzie jak Cersei wróci do Casterly Rock i Sansa będzie się musiała z nią użerać 😀 Jako żona lorda Tyriona nie da sobie w kaszkę napluć 😀 To ona tu będzie panią.
A co się tyczy tego, że Cersei próbowała zabić Tyriona – wierzę w to, że ser Mandona nasłał Littlefinger. A w czasie procesu… Ona autentycznie wierzyła i nadal wierzy w to, że to Tyrion otruł Joffa. Wystarczy, że ktoś wyprowadzi ją z błędu (tylko kto, Sansie przecież nie uwierzy…) i kochające się rodzeństwo wróci do dawnej zgody. Tak, to był sarkazm, pamiętajmy jak ich zgoda wygląda 😀 ledwo się tolerują wzajemnie 😀
PS: Naprawdę wierzysz, że Kaczyński robi zakupy osobiście?
Pytanie:
Theon upozorował śmierć małych Starków, by nie stracić twarzy wobec swoich ludzi.
Nie pamiętam, czy wyznał to Ramsayowi na torturach (potem sprawdzę), ale jeśli nie?
Gdyby Ramsay dowiedział się, że chłopcy żyją, jego prawa do Winterfell (i tak naciągane) stałyby się żadne. Więc zapewne przewróciłby Północ do góry nogami, by ich znaleźć. Brana by nie znalazł, ale Rickona już tak (jak w serialu).
Czy wobec tego nie mamy do czynienia z paradoksem? Pozorując ich śmierć, tak naprawdę ich ocalił?
Tylko, że (o ile dobrze pamietam) to Fetor podpowiedział Theonowi aby „zabil” Starków:)
Racja. Wciąż zapominam, że „Fetor” który służył Theonowi to tak naprawdę Ramsay…
Czytając jednym ciągiem wszystkie „Pytania do maesterów” trafiłam na pytanie o znaczenie westeroskich określeń czasu – godzina wilka, godzina sowy, godzina skowronka…
Podejmuję się odpowiedzieć na to pytanie.
Zapewne należy się oprzeć na aktywności wymienionych zwierząt. Google nie udziela satysfakcjonujących informacji, ale WYDAJE MI SIĘ (mogę się mylić), że to byłoby tak:
Godzina wilka – od zmierzchu, do mniej więcej drugiej-trzeciej rano.
Godzina sowy – od mniej więcej drugiej-trzeciej do świtu.
Godzina skowronka – od świtu do godziny, kiedy ludzie wstają i podejmują aktywność i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, kiedy to mogłoby być.
Uważam też, że powyższe określenia są bardzo, bardzo umowne, służą bardziej określeniu kolejnych części nocy niż konkretnych godzin. Tak jak w ciągu dnia mamy ranek, południe, popołudnie i wieczór.
Mam nadzieję, że pomogłam i że nie wcięłam się DaeLowi i Bluetigerowi w kompetencje.
Nie pamietam czy Martin wyjasnia nam zasady por roku. Wiemy ze lato potrafi trwac powiedzmy 7 lat (ziemskim) ale nie pamietam czy w Westerowskie lato == cale 7 lat wschod slonca 4 rano zachod 21, czy jest ciagle cieplo ale tak czy siak przez rok dni trwaja raz krocej raz dluzej? moze ktos wie?
nie mniej -> Jeśli jest tak ze niezależnie od pory roku dzień trwa zawsze powiedzmy 12 godzin i mamy 12 godzin nocy wtedy takie określenia mogłyby służyć za określanie godziny. Byłyby w miarę dokładne
Jesli zas w Westeros dnie i noce maja rozny czas trwania wtedy:
„Godzina sowy – od mniej więcej drugiej-trzeciej do świtu.” – o ktorej piszesz moglaby trwac 2 ale i 5 godzin, a co za tym idzie bylaby powodem wielu nieporozumień.
Moim zdaniem te określenia po prostu „fajnie brzmia” i dlatego Martin ich użyl, ale zbytnio nie przejął sie tym aby to wyjasniac.