Filmy

Yippee-ki-yay, Mr. Falcon! (czyli krótko o cenzurze w amerykańskiej telewizji)

Dawno, dawno temu, gdy o streamingu nikt jeszcze nie słyszał, a telewizja pozostawała dla Polaków główną metodą konsumpcji (zazwyczaj kilkuletnich) hollywoodzkich produkcji, żartowano sobie powszechnie z faktu, iż lektorzy – dokonujący quasi-dubbingu – mocno łagodzą brzmienie często niekulturalnych zwrotów anglojęzycznych. Bo i słówka w rodzaju „f*ck, sh*t czy a*s, stawały się w naszej mowie ojczystej w najgorszym wypadku „cholerami”. Dosadniejsze słowa zazwyczaj nie kalały ust lektorów.

I choć może się to wydawać zjawiskiem typowym dla Polski czy też innych krajów dawnego bloku wschodniego, rzeczywistość jest o wiele ciekawsza. Otóż zwyczaj cenzurowania filmów kinowych na potrzeby telewizji miał w Stanach bardzo długą historię. Przez długie lata największe amerykańskie stacje nadawały sygnał naziemnie (zresztą za pomocą ciekawego systemu – tak naprawdę to USA pokryte były siecią setek niewielkich prywatnych stacji mających prawa do lokalnych częstotliwości, które sprzedawały w określonych godzinach część swego pasma wielkim koncernom telewizyjnym – ale to temat na odrębną opowieść). A nadawcy naziemni musieli stosować się do dość drakońskich ograniczeń wiekowych. Filmy nadawane w prime time, musiały nadawać się do oglądania również przez odbiorców niepełnoletnich (zazwyczaj granicę stanowił tu rating PG-13). Cóż zatem miała robić stacja, która chciała przyciągnąć widza Szklaną Pułapką albo Robocopem? Naturalnie – ocenzurować.

W przypadku przemocy rzecz była stosunkowo prosta. Po prostu wycinano te fragmenty scen akcji, które prezentowały krew lub akty szczególnie brutalne. Metoda, jak powiedziałem prosta, choć rezultaty bywały koślawe, i uważny widz zazwyczaj mógł powiedzieć, że coś się w filmie nie klei, sceny akcji są szarpane, a muzyka wydaje się co kilka sekund przeskakiwać. Lecz było to wykonalne. Gorzej z dialogami. W kinie można było kląć do woli (zwłaszcza jeśli film nie celował w młodego widza), w telewizji – wprost przeciwnie. A wycinanie całych dialogów zazwyczaj było niemożliwe. Metodą na rozwiązanie tego problemu było nagranie alternatywnych wersji dialogowych, które po prostu z lepszym lub gorszym skutkiem wstawiano w odpowiednim miejscu. Czy wspomniałem, że tylko sporadycznie stacje były w stanie nakłonić do zrobienia takiego nagrania aktorów występujących w filmie? Zresztą przekonacie się sami. Zapraszam na krótką wędrówkę po moich ulubionych wersjach alternatywnych.

Węże w samolocie

Zacznijmy od filmu kojarzonego w zasadzie z jednego, kultowego zdania wypowiedzianego przez Samuela L. Jacksona. Khem, cytuję:

I have had it with these motherfucking snakes on this motherfucking plane!

A jak to wyszło w wersji telewizyjnej?

I have had it with these monkey-fighting snakes on this Monday-to-Friday plane!

Cóż, na plus trzeba przynajmniej zaliczyć to, że głos podłożył sam aktor.

https://www.youtube.com/watch?v=ejxR0zGaflg

Pineapple Express

Wydawać by się mogło, że słowo dupek nie jest szczególnie obraźliwe. Szczególnie w filmie o paleniu trawki. A jednak, czasem trzeba dupka zamienić na zapiekankę.

Oryginał:

I’m not an asshole.

Przeróbka:

I’m not a casserole.

 

Big Lebowski

To w zasadzie można pozostawić bez komentarza. Uważajcie, żeby nie odnaleźć obcej osoby w Alpach!

Albowiem…

Do you see what happens when you fuck a stranger in the ass!

brzmi zupełnie jak:

Do you see what happens when you find a stranger in the Alps!

 

Robocop

Na razie mieliśmy jednak do czynienia z drobnostkami. Prawdziwie kultowym dziełem cenzury jest telewizyjna wersja równie brutalnego co zabawnego, ale przede wszystkim skierowanego do dorosłych, Robocopa.

Szklana Pułapka 2

A jeśli tego Wam jeszcze mało, to polecam równie kultową wersję Die Hard 2, w której aktor podkładający głos pod Bruce’a Willisa… Cóż, powiedzmy, że brzmi zupełnie inaczej. Osobnym smaczkiem tej produkcji jest fakt, że aby poniższą kultową linijkę:

Yippee-ki-yay, motherfucker!

można było przedstawić jako

Yippee-ki-yay, Mr Falcon!

w całym filmie zmieniono nazwisko antagonisty. To się nazywa zaangażowanie dla cenzury!

To tak ku przestrodze – nie narzekajcie za bardzo na jakość polskich tłumaczeń. Inni mają jeszcze gorzej.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 17

  1. Jakiś czas temu, na którymś z naszych kanałów tv, leciała wersja Pulp Fiction bez słynnej kwestii o zrobieniu z d… jesieni średniowiecza. Nie pamiętam na co to zamienili, ale było żałosne.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Oglądałem kiedyś wersję gdzie zamiast tego była „Wielka Schizma”, konkretnie „wyrżnę ci w dupie Wielką Schizmę” i muszę przyznać że to przemawiało do wyobraźni.

      „Vincent, are we happy?” zostało tam przetłumaczone na „Vincent, cieszymy się?” Nawet mi się to podobało.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Pamiętam tę wersję i dawała radę. Faktycznie, jeśli ktoś wie czym jest schizma, to tłumaczenie faktycznie działa na wyobraźnię.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Był dwa tłumaczenia. Pierwsze, to z jesienią średniowiecza, autorstwa Elżbiety Gałązki-Salamon i drugie, popełnione na potrzeby wydania DVD (powodem prawa autorskie do pierwszego tłumaczenia) przez Justynę Gardzińską. To z wielką schizmą wcale nie było takie złe. Po prostu pierwsze jest kultowe i naprawdę znakomite.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Dla mnie do dziś mistrzostwem świata jest „chromol się”, które usłyszałem w dzieciństwie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ja w tej kategorii uwielbiam zwrot „czniać to”, ewentualnie „czniam cię”, tudzież inne wariacje. 🙂 Tak mi się spodobało, że sam przyjąłem to do swego słownictwa.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. No właśnie ja zawsze miałam problem z cenzurą i rzeczywiście narzekałam na polskich lektorów, ale kiedy około rok temu wyjechałam do Stanów ma roczny program przeżyłam szok. Oglądałam akurat House’a (którego jeszcze w Polsce obejrzałam ze 3 razy) i zaczęłam zauważać, że coś nie gra, to znaczy nie było tam pewnych scen, które dobrze pamiętałam i na początku myślałam, że pamięć płata mi figle, albo sceny to pochodziły z innych odcinków niż pamiętałam, ale po pewnym czasie doszłam do wniosku, że to niemożliwe i że musiały one po prostu być poddane tak silnej cenzurze. O ile jeszcze w House było to zrobione dość umiejętne tzn. byłoby trudno się domyślić jeśli ktoś nieznał oryginału, to najbardziej uderzyło mnie, że to niedopomyślenia, że w Ameryce krainie wolności wycinają średnio wulagarne sceny z amerykańskich (!) seriali, a mogłam obejrzeć oryginał na polskim tvn7. Kolejną moją obserwacją w związku z używaniem serwisu Hulu było, że filmy, które oglądałam tam, które były dodane do serwisu leciały nienaruszone (np „Węże w samolocie”), ale te które tylko oglądałam w serwisie, ale były nagrywane z telewizji wszystkie zaczynały się od „this film has been modified in content…”) i ciężko było mi ukryć złość, bo nawet najlżejsze filmy (jak np „Clueless”) były cenzurowane. Na co niektórych kanałach leciały też totalnie zmodyfikowane seriale jak np „Przyjaciele” normalnie sygnowane PG13/TV 14 leciały na Nickelodeon w wersji od 7 lat! Odcinki były te niemal w połowie poucinane! Nie było to jednak nic w porównaniu z tym co zrobili „Klubowi winowajców” („Breakfast club”), oprócz strasznego poszatkowania, dużo dialogów było zastąpionych jednolitym męskim głosem (za postacie obu płci), nawet nie próbowali zrobić tego w sposób, który nie rzucał by się w oczy. Muszę powiedzieć, że strasznie mnie to irytowało, jestem zdania, że cenzura jest zjawiskiem negatywnym, rujnującym całkowicie wizję twórców, bo często dosadne słowa są w filmach potrzebne do dokładnego przekazania jakiegoś momentu, a ich wycięcie niejednokrotnie zmienia wydźwięk scen. Ale jest to rzecz dosyć powszechna tutaj, cenzurowane są nawet piosenki w radiu i ogólnie panuje jakby ogólna tendencja do „chronienia” dzieci i młodzieży od lekko nawet wulgarnych treści i nie za bardzo jestem pewna czy ma to dobre efekty.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Taa, z jednej strony chronienie przed dosadniejszym słowem, z drugiej od najmłodszych lat „bajki”, gdzie królik napieprza kaczora pałą bejsbolową albo roboty rozwalają się z minigunów. Cała Ameryka… :/

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Filmy okrojone ze scen to porażka. A jeśli chodzi o tłumaczenia to tylko oryginalna ścieżka dźwiękowa, bo lektory czy dubbing to porażka, ale jak już ktoś chce oglądać z lektorami i psuć wrażenia, bo olewa grę aktorską to tylko lektory z czasów bazarowych bez cenzury jak Kozioł, Knapik itd. Lektorzy w tv byli o wiele gorsi. Nuda, cenzura. A dubbing przemilczę, bo coś takiego jedynie do małych dzieci.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  4. Haha, Robocop i Die Hard najlepsze. U nas ostatnio tak Wilka z Wall Street zmasakrowali. Pamiętam też jak całkiem niedawno na TNT i Polsacie o jednej porze leciało tango i cash i różniło się paroma wyciętymi scenami. Podobnie jak Blade Runner (swoją drogą śmieszne-kawałek ciała kobiety cenzurują, ale już zabijanie najczęściej nie). Odrębna kategorie filmów stanowią te najbrutalniejsze, które ocenzurowano w praktycznie wszystkich krajach jak chociażby Salo.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. Cenzorzy potrafią wykazywać się niezwykłą kreatywnością. Wspaniałym przykładem jest wątek generałów Królestwa Ciemności ze znanej chyba wszystkim przynajmniej ze słyszenia „Czarodziejki z księżyca”. Dwaj bohaterowie są, hm, parą, chociaż w serialu nie ma „scen” i można się tego tylko domyślać. Niestety dla cenzorów młody Zoisite umiera w ramionach starszego (e, setki razy widywaliśmy przecież pożegnania ginących towarzyszy broni) i ostatnim tchem wyznaje drugiemu, co czuje. O wycinaniu żadnych scen nie ma mowy, co ma zrobić cenzor?! Otóż Zoisite w większości wersji zostaje zdubbingowany przez kobietę i po latach zszokowani Amerykanie, Argentyńczycy, Hiszpanie i inni dowiadują się, że jako nastolatkowie podkochiwali się w animowanej bohaterce, która naprawdę była facetem. Innym pomysłem były rozwiązania w stylu „kochałem cię jak ojca/brata/kuzyna” (np. polski czy rosyjski), które w kontekście pojedynczych scen są naprawdę zadziwiające.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button