
W Królewskiej Przystani rozpoczyna się proces oskarżonego o królobójstwo Tyriona L. Sądowi przewodniczy jego ojciec, lord Tywin Lannister.
Streszczenie
Tyrion dowiaduje się od Kevana, że mają go sądzić Tywin, lord Tyrell i książę Oberyn. Zastanawia się, czy może domagać się próby walki. Kevan ostrzega, że Cersei będzie wówczas reprezentował Gregor Clegane. Królowa gromadzi licznych świadków. Jeśli Tyrion chce wezwać swoich, musi sporządzić listę. Tyrion prosi, by Kevan przysłał do niego Podricka. Zapewnia stryja, że jest niewinny. Kevan chciałby tak myśleć.
Czekając na giermka, Tyrion nie potrafi wskazać ani jednego nazwiska. Wyprawia Payne’a po Bronna. Następnego dnia Tyrion znów siedzi nad pustą kartą. W końcu wpisuje Sansę. Uważa, że miała i okazję, i motyw. Poza tym uciekła. Czuje gorycz, że z małżeńskiej przysięgi tyle przyszło. Skąd jednak Sansa wzięła truciznę? Podejrzewa, że lepiej, by się nie odnalazła. Nikt nie uwierzy, że działała bez wiedzy Tyriona.
Kevan dziwi się, widząc tylko nazwisko Sansy, ale Tyrion zapowiada, że kogoś jeszcze dopisze. Stryj radzi mu się spieszyć, bo zostały trzy dni. Sansy szukają Marbrand i Varys. Jeśli się znajdzie, Kevan przyśle ją do Tyriona.
Nazajutrz Podrick przyprowadza Bronna. Najemnik wyjaśnia, że ożeni się z Lollys Stokeworth. Tyrion domyśla się, że to sprawka Cersei. Przypomina, że Lollys ma starszą siostrę, ale Bronn wskazuje, że bezdzietna Falyse może umrzeć pierwsza. Bronn przechodzi do rzeczy: jak Tyrion może przebić tę ofertę? Tyrion obiecuje, że odwdzięczy się, gdy będzie władał Północą. Bronn woli realne widoki na ziemie Stokeworthów od mrzonek o północnych włościach. Gdy Tyrion przypomina, że Gregor będzie osłabiony od ran, Bronn odpowiada, że szybkość i tak nie była główną przewagą Clegane’a. Tyrion zarzuca rycerzowi, że się boi. Słyszy na to, że Góry nie boi się tylko głupiec. Może Bronn byłby w stanie przewrócić Gregora, ale czemu miałby ryzykować? Nawet jeśli wygra, straci szansę na ślub z Lollys. Żegnając się z Bronnem, Tyrion ironizuje, że wobec tego sam pokona Górę. Bierze jeszcze pod uwagę Shaggę i Timetta, ale przypuszcza, że nie uda się ich sprowadzić. Wyklucza zatem próbę walki. Nie chce w ostatnich chwilach życia być widowiskiem. Ostatniej nocy przed procesem myśli o Tyshy, Sansie, Joffreyu, Cersei, Bronnie i Shae.
Przychodzą po niego Marbrand i oddział straży. Tyriona dziwi brak gwardzistów. Ser Addam tłumaczy, że większość z nich ma zeznawać przeciwko niemu. Widząc tłum w sali tronowej, Tyrion zastanawia się, czy to widownia, czy świadkowie Cersei. Sędziowie zasiadają pod Żelaznym Tronem. Tyrion dostrzega ostatnią nadzieję w rozegraniu wrogości Reach i Dorne.
Gdy wielki septon kończy modlitwę, Tywin od razu przechodzi do sedna, pytając, czy Tyrion zabił króla. Tyrion odpowiada, że nie. „To wielka ulga” – żartuje Oberyn. Mace dopytuje o Sansę. Chcąc mimo wszystko chronić żonę, Tyrion stwierdza, że Joffrey się zadławił. Jego uwaga, że winne mogą też być gołębie wzbudza rozbawienia. Wypomina sobie, że takimi słowami tylko sobie zaszkodzi. Tywin każe mu prosić o pozwolenie, gdy chce zabrać głos.
Pierwszy zeznaje Balon Swann, który zapewnia, że Tyrion jest niewinny. Później przyznaje jednak, że podczas zamieszek stryj uderzył króla. Twierdzi jednak, że da się to wytłumaczyć emocjami. Oberyn przypomina, że za Targaryenów za coś takiego obcinano dłoń. Swann wyjaśnia, że Tyrion był krewnym króla, a w dodatku namiestnikiem. Tylko pełniącym jego obowiązki – podkreśla Tywin. Meryn Trant wspomina, że Tyrion żałował, że Joffrey uszedł wtedy cało. Tyrion wie już, że poczynając od uczciwego Swanna, Cersei będzie przedstawiać ludzi gotowych mówić o nim coraz gorsze rzeczy. Trant opowiada też, jak Tyrion zakłócał karcenie Sansy, grożąc przy tym Blountowi. Boros potwierdza tę wersję. Tyrion żąda, by gwardzista przedstawił prawdę o zachowaniu Joffreya, ale Tywin nakazuje synowi być cicho. Następnie bracia Kettleblackowie zeznają, że Tyrion groził Cersei. Ser Osmund utrzymuje, iż Joffrey zwierzył mu się, że wuj dybie na jego życie i koronę. Wściekły Tyrion rusza ku niemu, ale powstrzymują go strażnicy. Tywin grozi, że zostanie skuty. Na tym kończy się pierwszy dzień. Nocą Tyrion rozmyśla o Tyshy i kłamstwach, w które przyjemnie było wierzyć. Prosi Kevana, by wezwał Varysa.
Następnego dnia maesterzy Ballabar i Frenken opowiadają o wynikach otwarcia zwłok Joffreya. Król się nie zadławił, lecz go otruto. Pycelle opowiada o rozmaitych truciznach. Przyznaje, że żadna z tych, które Tyrion mu zabrał, nie wchodzi tu w rachubę. Skutki pasują do dusiciela. Tyrion zwraca uwagę, że nigdzie go nie znaleziono. Zapewnia, że nie zabił Joffreya, choć siostrzeniec był głupi i okrutny. Tywin jest bliski wydania polecenia, by go zakneblować. Później zeznają liczni dworzanie obecni przy królu w ostatnich chwilach jego życia. Lady Merryweather utrzymuje, że Tyrion wrzucił coś do pucharu.
Podczas kolejnej rozmowy z Kevanem, Tyrion czuje, że stryj uznał go za winnego. Ten wyjaśnia, że Varys nie przyjdzie, bo ma zeznawać przeciwko niemu. Kevan podkreśla złe położenie bratanka i radzi mu, by się przyznał. Jeśli to zrobi, Tywin pozwoli mu wstąpić do Nocnej Straży. Tyrion wskazuje, że taki wybór dostał Ned Stark. Poza tym powątpiewa, czy królobójca może liczyć na Mur. Kevan wyjaśnia, że Tywinowi zależy na przyznaniu się do winy. Ostrzega, że Tyrell jest za egzekucją. Tyrion nawet się szczególnie nie dziwi, że jeden z sędziów podjął decyzję, zanim mógł się bronić. Kevan tłumaczy, że poza Murem Tyrion nigdy nie będzie bezpieczny przed tłumem. Tywin oferuje mu życie tylko dlatego, że Tyrion jest synem jego i Joanny. Namiestnik jest surowy, ale musiał się taki stać. Lord Tytos był łagodny i wszyscy nim gardzili. Okradała go nawet kochanka. Tywin musiał uratować ród, a potem rządzić królestwem. Za dwadzieścia lat służby spotkały go tylko zniewagi ze strony Aerysa. Jednak Tywin jest sprawiedliwy. Niech mu zaufa. Tyrion jest zszokowany tym, że Kevan okazał tak wiele emocji i że naprawdę kocha brata. Obiecuje, że rozważy propozycję.
Rano myśli nad tym, że historia zapamięta go jako potwora. Tego dnia zeznaje tylko Varys, który ma sporo do powiedzenia na temat Tyriona. Wspomina, że rozmawiał z Bronnem, że dobrze by było, gdyby panował Tommen. Gdy Oberyn pyta, skąd eunuch zna szczegóły rozmów, przy których go nie było, Varys powołuje się na swoich informatorów. Tyrion chciałby wiedzieć, jak można się z takim skonfrontować. Żałuje, że nie uśmiercił Varysa. Cersei zapowiada, że kolejnego dnia przedstawi ostatniego świadka.
Nocą Oberyn przychodzi do Tyriona. Ten powątpiewa, czy sędzia powinien potajemnie rozmawiać z oskarżonym, ale Martell się tym nie przejmuje, podobnie jak gniewem Tywina. Chce wiedzieć, czy Tyrion otruł Joffreya. Ten pyta Martella o to samo. Książę oznajmia, że odszukał prostytutkę, o którą mu chodziło. Tyrion sądzi, że chodzi o wizytę u Chatayi. Oberyn przyznaje, że widział się z Alayayą, ale teraz ma na myśli Cersei. Królowa zaproponowała mu małżeństwo, jeśli skaże Tyriona. Oberyn nie ma zamiaru się na to zgadzać. Przyznaje jednak, że gdyby Cersei szybko nie oskarżyła Tyriona, pewnie to jego by teraz sądzono. Zna się na truciznach, miał powód, by zniweczyć plany Tyrellów, a w dodatku zgodnie z dornijskim prawem dziedziczką Joffreya jest Myrcella. Tyrion zwraca uwagę, że tak byłoby w Dorne, a Tywin ukoronuje Tommena. Oberyn pyta, co by się stało, gdyby Doran koronował Myrcellę, albo gdyby on sam wyszedł za Cersei pod warunkiem, że poprze prawa córki. Tyrion wie, że Cersei mogłoby się to spodobać. Wówczas mogłaby otrzymać Casterly Rock. Przyznaje, że Cersei mogłaby postąpić różnie, ale Tywin nigdy się nie zgodzi.
– Twój ojciec nie będzie żył wiecznie – wskazał książę Oberyn.
Ton, z jakim wypowiedział te słowa, sprawił, że włoski na karku Tyriona zjeżyły się nagle.
Tyrion myśli o Elii i jej dzieciach. Wie, że Oberyn pragnie głowy jego ojca. Ostrzega, że padły słowa zdrady, a szpiedzy Varysa mogą słuchać. Martell odpowiada, że wskazał tylko oczywisty fakt, że Tywin jest śmiertelnikiem. Jak to mówią – Valar morghulis.
Książę wyjawia, że Tyrell chce śmierci Tyriona, bo przecież z pucharu mogła też pić Margaery. Jednak Oberyn uważa go za niewinnego. Czy jednak można liczyć na sprawiedliwość? Za Elię i jej dzieci nigdy jej nie wymierzono. Może zabójcę Joffreya też pożarł niedźwiedź? Tyrion nie ma już nic do stracenia. Zapewnia, że Lorch naprawdę nie żyje. To on zasztyletował Rhaenys. Aegona zabił Gregor, a potem zgwałcił i zamordował Elię. Oberyn chce wiedzieć, czy rozkazy wydał Tywin.
– Nie.
Zełgał bez wahania, nawet nie zastanawiając się nad tym, dlaczego to uczynił.
Martell w to nie wierzy. Tyrion radzi mu pomówić w takim razie z Tywinem. Oberyn przekonuje, że Tyrionowi nie pomogą ani niewinność, ani Tywin. Ale on jest w stanie. Tyrion chce wiedzieć, w jaki sposób, skoro dysponuje jednym z trzech głosów. Jak go ocali?
– Nie jako sędzia. Jako twój reprezentant.

Postaci występujące w rozdziale
- Tyrion L.
- Kevan Lannister
- Podrick Payne
- Bronn
- Addam Marbrand
- Margaery Tyrell
- Alerie Tyrell z d. Hightower
- Olenna Tyrell z d. Redwyne
- Mace Tyrell
- Oberyn Martell
- Tywin Lannister
- wielki septon
- Balon Swann
- Meryn Trant
- Boros Blount
- Osney Kettleblack
- Osfryd Kettleblack
- Osmund Kettleblack
- maester Ballabar
- maester Frenken
- wielki maester Pycelle
- Paxter Redwyne
- Ardrian Celtigar
- Flement Brax
- Gyles Rosby
- Hobber Redwyne
- Philip Foote
- Taena Merryweather
- Eldon Estermont
- Josmyn Peckledon
- Galyeon z Cuy
- Morros Slynt
- Jothos Slynt
- Varys
Wspomniani
- Joffrey Baratheon
- Gregor Clegane
- Sansa S.-L.
- Lollys Stokeworth
- Tanda Stokeworth
- Falyse Stokeworth
- Balman Byrch
- Shagga, syn Dolfa
- Timett, syn Timetta
- Grosik
- Miedziak
- Dontos H.
- Tysha
- Shae
- Maegor Targaryen, zwany Okrutnym
- Aerys II Targaryen
- Aegon IV Targaryen
- Eddard Stark
- Joanna Lannister
- Tytos Lannister
- Sandor Clegane
- Tommen Baratheon
- Chataya
- Alayaya
- Ellaria Sand
- Daeron I Targaryen
- Lyonel Tyrell (wspomniany przez Oberyna lord Wysogrodu władający Dorne z ramienia Daerona I; jego imię pada w ŚLiO)
- Myrcella Baratheon
- Trystane Martell
- Doran Martell
- Jaime Lannister
- Elia Martell
- Aegon Targaryen (syn Elii i Rhaegara)
- Rhaenys Targaryen (córka Elii i Rhaegara)
- Amory Lorch
- Robert Baratheon
Ważne informacje
- Jeśli Tyrion zażąda próby walki, za Cersei będzie walczyć Gregor Clegane.
- Varys wyznaczył nagrodę stu srebrnych jeleni za informacje na temat miejsca pobytu Sansy i stu złotych smoków za jej schwytanie.
- Bronn ma się ożenić z Lollys Stokeworth. Najemnik sugeruje, że pozbędzie się jej starszej siostry, Falyse, by przejąć rodowy majątek po śmierci lady Tandy.
- Tyrion przypuszcza, że Shagga ukrywa się w królewskim lesie, a Timett wrócił w Góry Księżycowe.
- Pycelle uważa, że Joffreya otruto dusicielem.
- Taena Merryweather twierdzi, że widziała, jak Tyrion wrzuca coś do pucharu króla.
- Kevan przekazuje Tyrionowi propozycję Tywina: jeśli Tyrion przyzna się do winy, zostanie mu darowane życie i otrzyma szansę wstąpienia do Nocnej Straży.
- Cersei zaproponowała, że wyjdzie za Oberyna, jeśli zagłosuje za skazaniem Tyriona.
- Czerwona Żmija podkreśla, że zgodnie z dornijskim prawem Myrcella miałaby lepsze prawa do tronu niż Tommen, a Cersei dziedziczyłaby Casterly Rock przed Jaime’em, który jest o kilka chwil młodszy.
- Martell najwyraźniej spodziewa się, że Tywin wkrótce umrze.
- Tyrion uważa, że Tywin wydał rozkazy zamordowania Rhaenys i Aegona. W zależności od tego, jak odczytać ten fragment, może też sądzić, że Tywin kazał zabić Elię.
- Oberyn proponuje Tyrionowi, że wystąpi po jego stronie w próbie walki.

Kwestie tłumaczeniowe
- Gdy Pycelle opowiada o truciznach, w polskim przekładzie dochodzi do niefortunnej próby urozmaicenia słownictwa poprzez używanie czasem wyrazu „jad” tam, gdzie w oryginale widnieje poison, czyli trucizna (a nie venom). Jednak dusiciel z PLiO nie może być jadem, bo z prologu Starcia wiadomo, że wytwarza się go z liści pewnej rośliny.
- W rozmowie Oberyna z Tyrionem o odpowiedzialności Tywina za śmierć Elii i jej dzieci występuje drobna różnica, która może być bez znaczenia, ale może też znaczyć wiele – tam gdzie w polskiej wersji Oberyn mówi o rozkazie w liczbie pojedynczej, w oryginale użyta jest liczba mnoga. I jedna, i druga wersja pozostawia wątpliwości, co właściwie obejmuje kłamstwo Tyriona, i kogo wobec tego – przynajmniej zdaniem Tyriona – jego ojciec kazał zabić. Jednak wersja z liczbą mnogą sugeruje w każdym razie, że były rozkazy odnoszące się do co najmniej dwóch osób. Dialog ma taką postać, że najpierw Tyrion przyznaje, że Lorch zabił Rhaenys, a po krótkiej przerwie dodaje, że Clegane zabił Aegona i Elię. Czy w takim razie jeden z rozkazów, o których mówi chwilę potem Oberyn, miał dotyczyć działań Lorcha, a drugi zbrodni Clegane’a? Czy raczej Oberyn ma wtedy na myśli już tylko przynajmniej dwa rozkazy dla Clegane’a? Jeśli tak, to oznaczałoby to, że według Tyriona padł też rozkaz zabicia Elii. Ten fragment nie jest jednak zbyt jasny.
Poniżej pojawiają się informacje dotyczące dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy oraz kolejnych tomów Pieśni Lodu i Ognia, a także z „Wędrownego Rycerza”, Ognia i krwi oraz Świata Lodu i Ognia.
Komentarz
Ileż się działo w tym jednak nie aż tak znów obszernym rozdziale… Do omówienia jest zatem wiele spraw. Zacznijmy jednak od kwestii najbardziej ogólnej. Od tego, w jak znacznym stopniu ten rozdział stanowi zalążek dwóch ważnych wątków kolejnego tomu. Jednym z nich jest ten dotyczący Cersei i wydarzeń w stolicy. Mamy tu zatem początek intrygi Bronna mającej na celu przejęcie Stokeworth – sprytny łotrzyk zamierza ożenić się z Lollys, a potem czekać na śmierć Falyse i Tandy, czy raczej te zgony przyspieszyć. Jest tu też zapowiedź większej roli lady Merryweather. Jak na razie to jej zeznania najbardziej obciążają Tyriona, który zastanawia się, dlaczego właściwie Taena opowiada takie rzeczy. Czy się pomyliła, czy ktoś jej zapłacił? Jak sugerował DaeL, jest całkiem prawdopodobne, że Taena działa na rzecz Varysa. Jeśli tak, to zeznawanie przeciwko Tyrionowi najpewniej miało pomóc we wkradnięciu się w łaski Cersei. W skali całego Westeros ważniejszy jest jednak inny pomysł wprowadzony w tym rozdziale, czyli kwestia dornijskiego prawa i koronacji Myrcelli, z czym związane jest też ewentualne przejęcie władzy nad Krainami Zachodu przez Cersei. To tutaj Oberyn zwraca uwagę Tyriona na taką możliwość. Biorąc pod uwagę to, co wiadomo skądinąd o planach Oberyna i Dorana związanych z rodem Targaryenów, trudno przypuszczać, by Czerwona Żmija wyjawiał tu Tyrionowi całą prawdę o zamierzeniach Martellów. Skoro porozumiewali się niegdyś z opiekującym się Viserysem i Daenerys ser Willemem Darrym, a potem próbowali negocjować i z Daenerys, i z Młodym Gryfem (kim by on zresztą nie był), szczytem ich marzeń nie mogło być osadzenie na tronie córki Cersei. Byłaby to jednak dobra okazja na zasianie chaosu i poróżnienie Casterly Rock z Wysogrodem, a może i Lannisterów między sobą. Bez względu na to, na ile poważnie myślał o tym sam Oberyn, plan ten przejmie potem i spróbuje wprowadzić w życie Arianne, z czego wynikną liczne komplikacje. Warto też zwrócić uwagę, że o proklamowaniu Myrcelli myślał też chyba całkiem na serio Tyrion, zanim Illyrio opowiedział mu o Targaryenach. Tak czy inaczej, karkołomny koncept koronacji Myrcelli na podstawie prawa dornijskiego odegrał już w PLiO sporą rolę, a kto wie, co przyniesie przyszłość. Wreszcie, warto podkreślić zwiększającą się rolę ser Kevana. Tyrion ze zdumieniem słucha, jak tak spokojny zawsze stryj nagle z wielkim przejęciem opowiada o Tywinie, Tytosie i odbudowie potęgi Lannisterów. Już niedługo młodszy brat Tywina wyjdzie z jego cienia – choć na krótko, o co postara się Varys. Zdąży jednak przedtem wiele zdziałać.

Plany Oberyna
W rozdziale tym następuje również przełom w stosunkach Tyriona i Oberyna. Ten pierwszy wie już, że ma wybór pomiędzy Murem i złożeniem swego losu w ręce Czerwonej Żmii. Wyjawia zatem prawdę o Lorchu i Górze. Nie decyduje się jednak na zupełne pogrążenie ojca, choć wyraźnie widać, że tak naprawdę jest przekonany o jego winie. Co do tego, że Tywin kazał zabić Rhaenys i Aegona już od dawna nie było wątpliwości. W zależności od tego, jak odczytać ten fragment można jednak dojść do wniosku, że – być może – Tyrion sądzi też, że Tywin kazał zamordować Elię. Tywin stanowczo wypierał się tego w szóstym rozdziale Tyriona. Twierdził, że o żonie Rhaegara po prostu zapomniał, a Góra zamordował Elię, bo nikt mu nie powiedział, że ma tego nie robić. Z całokształtu wiedzy o Tywinie wyłania się – przynajmniej moim zdaniem – inny obraz. W tym rozdziale niespodziewana płomienna przemowa Kevana zawiera ciekawe informacje. Tyrion wspomniał kiedyś, że Kevan rzadko miewa myśli, których nie miał wcześniej Tywin. Można się więc zastanawiać, czyje żale wylewa tu właściwie Kevan? Czy słowa o upadku rodu, o hańbie i pośmiewisku za rządów Tytosa, o kochance lorda, która rozkradała klejnoty ich matki, o tym, jak Tywin poświęcał się dla królestwa, a Aerys odpowiedział na to tylko niewdzięcznością, mają tak naprawdę swoje źródło w umyśle Kevana czy Tywina? Jest w PLiO wiele wskazówek, że Tywin nie jest tak idealne chłodnym, wykalkulowanym i pragmatycznym człowiekiem, za jakiego chciałby uchodzić. Wystarczy spojrzeć na jego gniew na wieść o pojmaniu Jaime’ego, na jego reakcję na widok Jaime’ego z uciętą ręką… na jego skrywaną wściekłość, gdy Jaime odmawia odejścia z gwardii. Ale to nie wszystko. Jest jeszcze okrutna rozprawa z Reyne’ami i Tarbeckami – nawet gdy już byli bezbronni. Jest sposób potraktowania kochanki ojca. Jest to, co Tywin kazał zrobić Tyshy. W tych przypadkach Tywin okrutnie mścił się, gdy ktoś pozwolił sobie na coś, co krzyżowało jego plany albo sięgał po coś, co zdaniem Tywina mu się należało. Czy nie wpisywałoby się w to bardzo dokładnie wydanie rozkazu, by zginęła Elia Martell, która zajęła miejsce u boku Rhaegara, które według Tywina należało się jego córce? Czy nie zgadzałoby się z tym nakazanie, by zginęły okrutnie dzieci Rhaegara, które – w wypaczonym spojrzeniu Tywina – ukradły prawa do tronu jego wnukom, które urodziłaby księciu Smoczej Skały Cersei? Tywin zawsze mścił się na tych, którzy zabrali coś, co uważał za swoje. Przypuszczam, że ofiarą tego myślenia padła też Elia.
Bez względu na to, czy moje domysły są tutaj słuszne, najwyraźniej w obrębie samego świata przedstawionego coś podobnego sądzi Oberyn. To dlatego w kolejnym rozdziale Tyriona opowie mu, jak jego matka planowała wydać go za Cersei, a Elię za Jaime’ego, ale Tywin odmówił, bo marzył o tym, by Cersei została królową. A jednak, Rhaegar ożenił się z Elią. Jak to jednak powie Oberyn, Tywin takich rzeczy nie zapomina. Przekonali się o tym Walderan Tarbeck i Ellyn Reyne, a potem Elia Martell. Córka bliskiej przyjaciółki lady Joanny. O której Tywin rzekomo tak jakoś zapomniał, gdy wysyłał siepaczy po jej dzieci. Oberyn nie wie o jeszcze jednej sprawie, która bardzo wzmacnia jego pogląd o tym, jaki jest naprawdę lord Tywin. Nie wie o Tyshy. Tyrion jeszcze też nie. Ale już niedługo.
Co jednak zamierzał zrobić Oberyn? Czy liczył na to, że zmusi Górę do przyznania się i wydania mocodawcy, a potem oskarżyłby Tywina – tylko przed kim? W tym rozdziale bardzo zwracają na siebie uwagę jego złowieszcze słowa o tym, że Tywin umrze. I wbrew temu, co zaraz dodaje, nie brzmi to jak ogólna obserwacja na temat natury ludzkiej. DaeL sugerował, że pewność, z jaką przemawia tu Czerwona Żmija, wynika z tego, że książę nie pozostawił sprawy losowi. Stając do walki z Górą wiedział, że nawet jeśli polegnie, Tywin podąży za nim do grobu. Oczywiście wolałby, żeby przed śmiercią Tywina wyszła na jaw prawda o jego zbrodniach. Zadbał jednak o to, by nawet w razie jego niepowodzenia w pojedynku, dni lorda Casterly Rock były policzone. Podczas któregoś ze spotkań z Mace’em Tyrellem i Tywinem, w czasie których omawiali szczegóły procesu, podał mu truciznę – tak zwaną wdowią krew, o której rozprawia w tym rozdziale Pycelle. Nie wiem, czy na pewno tak było. Trudno też sobie wyobrazić, jak na tym etapie GRRM mógłby to ujawnić, choć być może Oberyn podzielił się tą wiedzą z Ellarią (albo z córkami przed wyjazdem z Dorne). Możliwe jednak, że pozostanie to zagadką – z zasugerowanym rozwiązaniem, ale nigdy w pełni niepotwierdzonym. Co do mnie, to uważam, że otrucie Tywina przez Oberyna całkiem dobrze pasowałoby do tego, co wiemy o Czerwonej Żmii. O tym, że książę tak długo zabiegał o wymierzenie sprawiedliwości. A nawet jeśli wdowia krew w tym rozdziale to fałszywy trop, to czytając słowa Oberyna o śmierci Tywina trudno nie odnieść wrażenia, że książę miał jakiś konkretny plan uśmiercenia namiestnika. Może zdążył go zrealizować, a może nie.

Świadkowie oskarżenia
Idąc dalej, zwróćmy uwagę na fragment, w którym Tyrion zastanawia się, czemu tak wielu ludzi gotowych było zeznawać przeciwko niemu. „Kiedy zdążyłem narobić sobie tylu wrogów?” – myśli sobie. Jeśli przyjrzeć się tym osobom, można się chyba tego domyślić. Łatwo odgadnąć, co robią w tej grupie Morros i Jothos Slynt, synowie byłego komendanta straży miejskiej i lorda Harrenhal, który przez Tyriona znalazł się na Murze. Już wkrótce zresztą Janos wypłynie tam, by razem ze swoim niespodziewanym kompanem Alliserem Thorne’em nabruździć w wątku Jona. Zapewne Martin wspomniał o młodych Slyntach w rozdziale niezbyt odległym od tego powrotu, by przypomnieć nam o niewidzianym od dawana Janosie. Nie żeby ktoś za nim tęsknił. Wśród świadków oskarżenia jest też kilka osób z różnych powodów zależnych od Cersei. Lord Ardrian Celtigar i Eldon Estermont walczyli po stronie Stannisa, a potem poddali się Joffreyowi, więc mają powody, by nie podpadać teraz królowej regentce. Gyles Rosby to zausznik Cersei. Flement Brax, Philip Foote (lord Nocnej Pieśni z nadania Joffreya) i Josmyn Peckledon to ludzie Lannisterów. Taena Merryweather okaże się w Uczcie przynajmniej oportunistką, a przypuszczalnie i agentką. Boros Blount, Meryn Trant i bracia Kettleblackowie to także stronnicy Cersei. Biorąc pod uwagę, że Joffrey najprawdopodobniej zginął w wyniku spisku Olenny i Littlefingera, drugiego dna może też nabierać wystąpienie wśród świadków dwóch Redwyne’ów – Paxtera i Hobbera, podobnie jak zeznania Kettleblacków, czyli agentów Baelisha. Oczywiście całkiem prawdopodobne jest, że spora część z tych osób naprawdę widziała i słyszała to, o czym opowiada. Na przykład, faktem jest, że Tyrion nalewał królowi wina, a potem opróżnił puchar na ziemię. Podobnie, Olenna raczej nie rozgłaszała wszystkim swoim krewnym, co zamierza. Z drugiej strony, mogła potem szepnąć Redwyne’om słówko, aby zgłosili się do Cersei, żeby tego złego Tyriona na pewno skazano. W każdym razie takie nagromadzenie w gronie świadków osób mających powody, by przyczynić się do śmierci Tyriona, jest zastanawiające i raczej nieprzypadkowe. Zwłaszcza te rewelacje Osmunda Kettleblacka, jakoby Joffrey chodził i opowiadał, że Tyrion chce uzurpować sobie jego koronę, są aż zbyt wygodne, nawet jak na kogoś podstawionego przez Cersei. To już raczej nie namowy Cersei, tylko Littlefinger, chcący zadbać, by Sansa na pewno szybko stała się wdową.
Tyrion „człowiekiem krwi królewskiej”?
Zanim przejdziemy do ostatniego obszerniejszego tematu, warto zatrzymać się nad czymś dość dziwnym – mamy tu chyba do czynienia z nieścisłością. Gdy złote płaszcze przychodzą odprowadzić Tyriona na proces, pyta on ser Addama Marbranda, dlaczego nie przybyli gwardziści. W końcu jest „członkiem panującej rodziny”. Potem, gdy Oberyn słysząc o tym, jak Tyrion uderzył Joffreya, przypomina, jaka jest kara za podniesienie ręki na członka dynastii, Balon Swann wyjaśnia, że gwardia nie interweniowała, bo Tyrion „również był człowiekiem krwi królewskiej”, czyli „was of the blood royal himself”, jak to podniośle ujmuje autor. Przy okazji warto podkreślić zabawne (i chyba dość małostkowe) wtrącenie Tywina, który szczególnie podkreśla, że Tyrion nie był namiestnikiem, tylko pełniącym obowiązki namiestnika, a namiestnikiem był on sam. Tak czy inaczej – jakim cudem Tyrion ma być uznawany za członka panującej dynastii? To prawda, że Lannisterowie zagarnęli sobie tyle władzy, że Baratheonowie panują już tylko symbolicznie. Ale jednak, nazwisko króla brzmi „Baratheon”, a nie „Lannister”. Może młody Stannis pomylił Tywina z Aerysem, ze względu na królewski wygląd tego pierwszego, ale nawet Tywin nie ogłaszał się nigdy królem. Jaka zatem królewska krew ma płynąć w żyłach Tyriona? Nie chodzi tu przecież o to, że przed Podbojem Lannisterowie byli królami. Wówczas większość wielkich rodów mogłaby mówić, że ma królewską krew, a cofając się do czasów bardziej zamierzchłych, okazałoby się, że – jeśli wierzyć legendom – mało który z istotniejszych rodów w Westeros nie był kiedyś królewski. Wobec tego to raczej pomyłka.
Gdzie jest Jaime?
Inną może być dziwny brak wzmianek na temat Jaime’ego w rozdziałach Tyriona o procesie i próbie walki. W kolejnym rozdziale Jaime’ego pojawi się wyjaśnienie, że na procesie był, ale Tyrion pewnie go nie poznał, bo stał z tyłu. Może – ale dlaczego nikt nie powiedział Tyrionowi, że Jaime w ogóle wrócił do stolicy? Ani Kevan, ani Podrick, ani Bronn… Można powiedzieć, że Kevanowi zabronił Tywin, Podrickowi też ktoś zakazał, a Bronn był zbyt zajęty planami matrymonialnymi. Dlaczego jednak miałby milczeć Oberyn? Czemu Jaime nie próbował porozmawiać z bratem? Poza tym w rozdziale o pojedynku Tyrion w myślach nawet zwróci uwagę, że gwardzistów jest sześciu. Ciekawe zatem, kim jest szósty, skoro jedynymi nieobecnymi w stolicy byli wcześniej Jaime i Arys Oakheart, który z Dorne raczej nie wrócił. Spotkałem się kiedyś z przypuszczeniami, że w pierwotnym zamyśle Jaime wracał do Królewskiej Przystani w innym momencie (np. już po śmierci Oberyna), a potem koncepcje jakoś się zmieniały i nie zostało to ostatecznie w pełni zsynchronizowane. Może te różne zmiany mają też coś wspólnego z dziwnymi słowami, które wypowiada o Catelyn Tywin na widok okaleczonego Jaime’ego – te, w których zdaje się mówić o niej tak, jakby żyła? Z drugiej strony mogło być i tak, że GRRM pisząc ten i kolejny rozdział Tyriona wiedział, że Jaime gdzieś tam już jest, ale postanowił, że pierwsze spotkanie braci musi się odbyć dopiero później – gdy Jaime uwolni Tyriona z celi. Efekt jest jednak dość zastanawiający, a Tyrion wychodzi na niezbyt uważnego obserwatora, zaś ludzie w jego otoczeniu na dziwnie dyskretnych, gdy nie ma do tego podstaw – wydawałoby się, że powrót Królobójcy z niewoli i utrata przez niego dłoni to duża sensacja, a takie wieści raczej się rozchodzą, a nie są ukrywane przed najbardziej zainteresowanymi, nie wiadomo zresztą po co.

Proces
I ostatni temat. Dwa rozdziały o procesie Tyriona są moim zdaniem dobrymi przykładami szerszego zjawiska. Tego mianowicie, że gdy w PLiO i związanych z nią utworach są poruszane jakieś sprawy „ustrojowe”, okazuje się, że są one zaledwie zarysowane, a w dodatku te ledwie widoczne kontury nie przypominają za bardzo rozwiązań znanych z prawdziwego średniowiecza. A nawet w samym fikcyjnym świecie są dość dziwne i trudno uwierzyć, że Westeros mogłoby tak funkcjonować. Siedem Królestw to ogromne państwo. Większość tworzących je krain jest większa niż średniowieczne królestwa. Aegon Zdobywca był (podobno) bardzo potężnym królem, który wraz z siostrami podbił te wszystkie ziemie i podporządkował sobie królów, albo zastąpił istniejące dynastie wyniesionymi przez siebie rodami. Ani on, ani żaden z jego następców nie wpadł na to, że dobrze by było, żeby stworzyć jakieś królewskie sądownictwo, ani jakoś w ogóle uporządkować te kwestie. Według OiK Aegon pozostawił zastany stan rzeczy w królestwach w zasadzie bez zmian – postanowił jedynie, że Żelazny Tron ma rozstrzygać spory pomiędzy wielkimi rodami i że zakazane są wojny prywatne pomiędzy lordami. Poza tym tylko ujednolicił cła i podatki. W OiK jest też wspomniany Wielki Kodeks, który to opracował Jaehaerys I wraz z czteroosobową komisją, w której główną rolę odegrał septon Barth. Jest to czytelna aluzja do dokonań cesarza Justyniana, ale o tym westeroskim kodeksie niewiele wiadomo, a później jest tylko mowa, że drugi Viserys wprowadził tam jakieś bliżej nieokreślone zmiany.
Podczas procesu Tyriona okazuje się, że w Westeros nie ma żadnych królewskich urzędników, którzy zajmowaliby się ściganiem przestępstw. Tyriona oskarża Cersei – było nie było, jako w tym wypadku osoba prywatna. Można by zapytać, czego musiałby się w Westeros ktoś dopuścić, żeby doszło do przestępstwa publicznego. Widać królobójstwo nie wystarczy. Z drugiej jednak strony, w wielu innych przypadkach sąd ściga przestępców z urzędu – jak np. Cregan Stark domniemanych królobójców Aegona II, co jest sytuacją najbardziej podobną do tej, w jakiej znalazł się Tyrion (tam zresztą również podejrzewano trucicielstwo i też oskarżono m.in. byłego namiestnika, choć nie tego króla). Trudno zrozumieć, czemu raz jest tak, a raz inaczej. To znaczy, z fabularnego punktu widzenia odpowiedź jest prosta. To ma być starcie Cersei i Tyriona. Kulminacja ich wieloletniej rywalizacji. Nic więc dziwnego, że z tej perspektywy sądzić wręcz musi Tywin. Gdyby się jednak zastanowić nad ustrojem Westeros, dziwi po prostu, że nie ma tam nikogo, kto by ścigał przestępców. Żadnych instygatorów, inkwirentów, czy tym podobnych urzędników. Choć ściśle rzecz biorąc, w pewnym momencie wychodzi na jaw, że są. W Uczcie dla wron, w rozdziale „Zbrukany Rycerz”, okazuje się niespodziewanie, że w Westeros występują znani ze średniowiecza szeryfowie, baliwowie (w polskim przekładzie zwani rządcami) czy justycjariusze (w tłumaczeniu występują jako sędziowie) – na to zresztą wskazuje używany przez Ortona Merryweathera tytuł lorda justycjariusza, który pojawia się, gdy członkowie Małej Rady Cersei, wobec braku pilniejszych spraw, wpadają na pomysł przyznania sobie lepiej brzmiących godności obok tradycyjnych tytułów. Możliwe jednak, że urzędy te znane są tylko w Dorne. Trudno powiedzieć dlaczego, bo na wpływy rhoynarskie raczej to nie wygląda. Tak czy inaczej, z tego, co wiemy o Westeros, wyłania się obraz przeogromnego państwa, w którym sądzą lokalni lordowie, a sędziów królewskich nie ma. Można wręcz odnieść wrażenie, że Korona nie ma najmniejszego pojęcia, co dzieje się na takiej Północy, a na Północy też mało wiedzą o wypadkach na dworze. Nie wydaje się zbyt prawdopodobne, by taki ustrój mógł się długo utrzymać, zwłaszcza odkąd Targaryenowie stracili smoki, które zapewniały im nadzwyczajną przewagę nad wielkimi rodami. Gdy jakaś sprawa dociera już na sam szczyt, sądzi król osobiście albo namiestnik. Pod nimi nikogo nie ma, więc też i tych spraw chyba nie ma zbyt wielu. Trudno za to powiedzieć, czym zajmuje się starszy nad prawami. Podobno podlega mu straż miejska Królewskiej Przystani, ale dotychczas w PLiO żaden ze starszych nad prawami zdawał się nie mieć wpływu na to, jak działają złote płaszcze (tu warto przypomnieć, że Renly był w takim razie teoretycznie przełożonym Janosa Slynta). Większą rolę miał już starszy nad monetą.
Jedynymi sędziami poniżej króla i namiestnika są zatem lokalni lordowie. Kontrola Korony nad tym, co dzieje się „w terenie”, jest przy tym niemal zerowa. Przy takim stanie rzeczy trudno mówić, że Westeros oddaje realia Anglii doby Wojny Dwóch Róż. Albo jakiegokolwiek innego średniowiecznego państwa. Wobec tego nie ma może co się dziwić, z jakiego powodu obok Tywina Tyriona mają sądzić Mace Tyrell i Oberyn. Kevan, który jest w końcu starszym nad prawem, otrzymuje w całym przedsięwzięciu jedynie zadanie zakulisowego dzielenia się z Tyrionem warunkami Tywina. Dlaczego sądzić mają lord Wysogrodu i Czerwona Żmija, czyli osoby dość przypadkowe? W zasadzie czemu nie, skoro i tak nie ma nikogo innego… Można przywołać inny przykład z dziejów Westeros, ale wcześniej trzeba ostrzec, że to poważny spoiler z Wędrownego Rycerza, czyli opowiadania, którego serialowa wersja ma się pojawić w styczniu. Otóż w procesie o atak na księcia krwi sędziami są: namiestnik królewski (a jednocześnie stryj oskarżycieli), brat owego namiestnika (ojciec oskarżycieli), lokalny lord (nazwiskiem Ashford) i jego senior (Leo Tyrell, bo akcja ma miejsce w Reach). Potem dzieje się rzecz, przy której – trzeba przyznać – blednie nawet przebieg procesu Tyriona. Jeden sędzia walczy po stronie oskarżonego, a drugi – oskarżycieli, podczas gdy w Nawałnicy tylko Oberyn zostaje w trakcie procesu obrońcą Tyriona. Oczywiście w obu przypadkach kończy się próbą walki – co w Westeros jest chyba normą, bo w opisanych przypadkach rzadko kiedy rezultat jest inny. W Ogniu i krwi raz nawet król Jaehaerys – najwyższy sędzia – walczy w takim pojedynku. Mam takie swoje przypuszczenie, że nadreprezentacja w PLiO, opowiadaniach i dziełach takich jak ŚLiO i OiK prób walki ma swoje ogólne źródła w chęci udramatyzowania wydarzeń, a może też mieć konkretne źródło w powieści sir Waltera Scotta Ivanhoe. GRRM wspomniał kiedyś, że opisując swoje turnieje (zwłaszcza w Ashford) się nią inspirował, więc może natchnęła go też opisana tam próba walki. Albo jakieś inne książki, filmy czy seriale. W każdym razie proces Tyriona ma chyba więcej wspólnego z wyobrażeniami wziętymi z amerykańskich filmów (i to bynajmniej nie o procesach, w np. XV wieku w Anglii), niż z realiami średniowiecznymi. Oczywiście, trudno oczekiwać, żeby powieść była dokładna jak podręcznik. Takie oczekiwanie byłoby zresztą zupełnie nieuzasadnione. Powieść to zupełnie inny rodzaj tekstu niż dzieła historyków, choćby autor nie wiadomo jak się starał i miał nadzwyczajną wiedzę w temacie. Chodzi tylko o to, że czasem można się spotkać z opiniami, że ten czy inny utwór (w tym przypadku PLiO) doskonale oddaje realia średniowiecza, mentalność ludzi tej epoki, itd. Jest to dość dalekie od rzeczywistości. Powieść fantasy może zachęcać do szukania wiedzy o prawdziwej przeszłości. Uważam, że to świetnie, gdy tak jest. Niedobrze jednak, gdy ktoś sądzi, że zagłębianie się nawet w najlepiej stworzony przez autora świat zastąpi trud poznawania dziejów. I mówię to jako miłośnik twórczości Martina. Przedstawienie procesu Tyriona może tu posłużyć za dobitny przykład. Jednak w tym przypadku sprawa sięga głębiej – nie chodzi tylko o zgodność z historią, która nie jest tu przecież niezbędna. Rzecz w tym, że to, co jest przedstawione w zamian – opis tego, jak ma działać Siedem Królestw – nie jest zbyt prawdopodobne także w obrębie świata przedstawionego.




Proces Dunka byl przynajmniej jakkolwiek uczciwy. Proces Tyriona to od początku do końca farsa, a to co zrobił Jaehaerys I to już zbrodnia sądowa. Beesbury dostał wyrok o wiele cięższy (i niesprawiedliwy) w porównaniu do wspołwinnych.
A NIE MA TAKIEGO DOWODU, że w Westeros pasowanemu rycerzowi grożą wyższe kary oraz, parafrazując wiedźmina, nie słyszałem by w wolnym królestwie Westeros karano za rozpustę! Podsumowując Jaehaerys zawsze i wszędzie w moich oczach zwykłym mordercą będzie.
Co do pojedynku Jaehaerysa z Beesburym, to można się zastanawiać na ile jakakolwiek próba walki w której tylko jedna strona ma miecz z valyriańskiej stali jest choćby potencjalnie równa…
Może gdyby valyriańską stał dzierżył jakiś giermek uczący sie walki, to wtedy.
Analiza i opis chyba dłuższe od samego rozdziału 🙂
„Proces” Tyriona pod względem prawnym to totalna farsa. Już lepiej jakby pozwolili olać prawa i wiezie bezpodstawnie. Oskarżonego nie wolno nawet zadawać pytań? To jakby miał sie bronić w pr,ypadku jawnego kłamstwa? Oczywiście procesy średniowieczne nie wyglądały jak dzisiejsze,a książka jak wyżej napisano miała opisać nam starcie cersei i tyrana, jednak trochę tu przeholowano . Ale tak szczerze pisząc- zauważa sie to najczęściej dopiero przy kolejnym czytaniu, nie pierwszym.
Biorąc pod uwagę, że rozdział zaczyna się od tego, że Kevan mówi Tyrionowi, żeby udowodniał swoją niewinność, to chyba westeroskie pojęcia o sprawiedliwości daleko odbiegają od naszych – i współczesnych, i dawniejszych.
Myślę, że to była po prostu wygoda. Aegon nie chciał zajmować się swoimi prowincjami, bo miał smoki. Właściwie, aż do Tańca Smoków, Targaryenowie nie musieli martwić się o dominację, więc po prostu zaniedbywali tak podstawowe sprawy, jak własne armie, celników i sędziów w prowincjach, co było normą u Rzymian. Właściwie to ma dla mnie sens – Rzymu tu nie było; Valyria była zupełnie innym bytem. Nic dziwnego, że prawo nie ewoluowało tutaj tak, jak się rozwinęło w naszym świecie. Skłaniało się bardziej ku rycerskim ideałom Andalów – pojedynek. Kto zabija, ten ma rację.
@Bluetiger
Ja dostrzegam jeszcze jedną nieścisłość (lub błąd Martina), o której już tu kiedyś rozmawialiśmy. Z jakiej paki Góra ma w ewentualnej próbie walki reprezentować Cersei, skoro trochę później podczas procesu Margaery (i samej Cersei) okazuje się, że królową może reprezentować tylko rycerz Gwardii?
Poza tym zgadzam się całkowicie, że system państwowy Westeros niewiele przypomina średniowieczną Europę, a już zwłaszcza ówczesną Anglię. Jeżeli już, to wczesnośredniowieczne królestwa patrymonialne, choć mało prawdopodobne, żeby ten system dało się stosować przy tej skali państwa.
To by się dało wyjaśnić, gdyby powiedzieć tak: gwardzista musi wystąpić po stronie królowej, jeśli oskarżono ją o zdradę stanu czy cudzołóstwo (jak Margaery), bo wynik takiej sprawy jest kluczowy z punktu widzenia samego przetrwania dynastii – gdyby uznano, że królowa się tego dopuściła, to powstają wątpliwości co do pochodzenia jej dzieci, a tym samym co do następstwa tronu. A w sprawach mniejszego kalibru królowa może sobie wybrać też kogoś innego. Problem w tym, że tekst „Uczty” stwierdza tylko, że gwardzista musi bronić królowej, gdy chodzi o jej honor. A jak ktoś (może Robert Snow) zauważył w tych wcześniejszych dyskusjach, trudno powiedzieć, żeby niesłuszne oskarżenie kogoś o królobójstwo nie wystawiało na szwank honoru królowej. Nie ma za bardzo sensu sytuacja, w której w Westeros jednocześnie:
1) nie byłoby oskarżycieli publicznych (np. instygatorów, używając słownictwa dawnej Rzeczpospolitej) i oskarżenie wnosiłaby osoba prywatna
2) taka osoba musiałaby być gotowa narażać własne życie w próbie walki, gdyby domagała się jej druga strona
3) przy tym wszystkim niesłusznie oskarżenie kogoś nie powodowałoby żadnych ujemnych konsekwencji – nie byłoby za to kary (np. takiej Lysie Arryn nic się nie stało za to, że oskarżyła Tyriona, który okazał się niewinny), ani nawet nie byłaby to ujma na honorze.
Czyli wygląda na to, że tu naprawdę jest niespójność, a ta konieczność reprezentowania królowej przez gwardzistów to pomysł z etapu pisania „Uczty”, gdy okazał się potrzebny dla opisania intryg Cersei, przez które sama wpędza się w kłopoty.
Przy okazji: o ile się orientuję (może ktoś tu zna się na tym lepiej i skoryguje; podaję tu ogólnie co przeczytałem u prof. Bardacha) w dawnej Rzeczpospolitej proces taki jak Tyriona (zdrada stanu i obraza majestatu, i to w zasadzie w najgorszej postaci) wymagałby i oskarżyciela publicznego (instygatora) i osoby prywatnej (delatora), która by to popierała. W razie uniewinnienia oskarżonego, delator dostałby taką karę, jaka groziła komuś z powodu jego niesłusznych – jak się okazało – twierdzeń. Ale u nas szlachta szczególnie się zabezpieczyła, żeby przez fałszywe oskarżenia nie pozbywano sie osób niewygodnych (. W innych krajach władza chyba znacznie mniej się tym przejmowała, a Westeros bliżej raczej do nich… A u Martina mamy tak jakby samego oskarżyciela prywatnego, tylko nie wiadomo, co w zasadzie się dzieje, jeśli przegra.
Pełna zgoda.
Jeśli przegra to płaci tylko koszty procesu 😛
W sumie we współczesnym prawie też tak jest. Możesz kogoś pozwać np. o zniesławienie i domagać się odszkodowania albo zadośćuczynienia np. 100 000 zł (dla siebie albo na konto jakiejś organizacji pożytku publicznego) i jeśli wygrasz to ta osoba musi taką kwotę zapłacić. Jeśli przegrasz to Ty zwracasz drugiej stronie tylko koszty procesu, które są dużo niższe.
Swoją drogą zasada, że królową czy króla może reprezentować tylko członek gwardii, jest moim zdaniem trochę dziwna, bo wychodzi na to, że są oni w gorszej sytuacji niż każdy inny mieszkaniec Westeros, który może sobie wybrać dowolnego reprezentanta. Rozumiem, że gwardia ma chronić króla i królową, ale raczej interpretowałbym to dosłownie – mają czuwać nad ich bezpieczeństwem, gdy coś im zagraża. Jeśli taka królowa chce byc reprezentowana przez członka gwardii to oczywiście powinna mieć taką możliwość, ale tak samo powinna mieć też możliwość bycia reprezentowaną przez dowolną wskazaną osobę, która się na to zgodzi. A tak wychodzi na to, że wybór jest ograniczony do siedmiu osób, z których zresztą część może być niedysponowana ze względu np. na odniesione rany czy misje, które wykonują daleko od stolicy.
Ciekawe czy członek Gwardii może odmówić reprezentowania królowej? Jeżeli nie, to jej sytuacja jednak jest uprzywilejowana w stosunku do innych ludzi. Nie jest pewnie łatwo znaleźć kogoś tak przekonanego o twojej niewinności, żeby skłonny był zaryzykować za to głową. W końcu to sąd boży. 🙂
To prawda, ale z drugiej strony „zwykłemu” rycerzowi raczej też trudno byłoby odmówić królowej, gdyby wprost go poprosiła o reprezentowanie. A nawet gdyby odmówił to i tak znalazłoby się wielu ochotników chcących za nią walczyć. Jeśli nie dla chwały to po to, by wkupić się w jej łaski i uzyskać coś dla siebie albo dla swojego rodu. Ale jeśli królowa może być reprezentowana tylko przez gwardzistów, a np. połowa z nich jest niedysponowana (jak w Tańcu ze smokami) to jej sytuacja staje się dużo gorsza. Zawsze lepiej mieć potencjalnie nieograniczony wybór ludzi, którzy mogą odmówić niż taki, który ogranicza się tylko do kilku ludzi, nawet jeśli odmówić nie mogą.
Nie zawsze królowa jest złotowłosą pięknością. Czasem może być starą pomarszczoną babą, a wtedy grono ochotników zapewne by stopniało. 😛 Co zaś do meritum to trzeba po prostu dobrze dobierać ludzi do Gwardii. Nie zwalniać takich jak Barristan i nie przyjmować byle kogo. Podejrzanych typów, jak Mandon Moore, Kattleblack czy Ogar, a już na pewno nie oferm i pochlebców, jak Boros Blount.
Co z tego, że królowa nie jest pięknością? Łaska królowej to zaszczyty, urzędy, poszerzanie wpływów… może nawet wyglądać jak szkarada, ale jest królową czyli zawsze można zyskać na takim interesie.
To nie takie proste. Dziś może się to wydawać dziwne, ale w średniowieczu w Sądy Boże naprawdę wierzono. Chęć zdobycia łask i zaszczytów to trochę za mało, żeby wystąpić jako obrońca w ewidentnie złej sprawie. A uroda właśnie pomagała, bo powszechnie kojarzyła się z niewinnością.
Co do tego sądu bożego, to przekładanie średniowiecznych standardów na westeroskie jest dość dziurawe, m.in. temu, że religię tam traktuje się w Westeros albo cynicznie i interesownie, albo fanatycznie (postaci o w miarę normalnej religijności jest niewiele).
Tak. Właściwie kto oprócz Neda, Catelyn i Sansy ma normalny poziom religijności?
Bo patrzymy przez pryzmat ludzi z wielkich rodów, często zdemoralizowanych. Większość prostaczków ma normalne podejście do religii, co czasem Martin pokazuje.
Cóż, proces Tyriona od początku był farsą, ale nie o sprawiedliwość tu chodziło, a o pozbycie się tego, który przeszkadzał Cersei i od pewnego momentu też najwyraźniej Tywinowi, bo obydwoje skreślili Tyriona jeszcze zanim proces w ogóle się zaczął. Swoją drogą niezła ironia, że akurat Oberyn wystąpił w roli kogoś, kto bronił Tyriona przed własną rodziną, choć oczywiście zrobił to głównie ze swoich osobistych powodów.
Ciekawa uwaga z królewską krwią Tyriona. Jeśli to błąd Martina to dziwne, że pojawił się aż dwa razy. A może Martin próbuje nam tu jakoś przemycić coś, co mogłoby być wskazówką dla teorii, że Tyriona tak naprawdę jest synem Aerysa? 😉
Wątpię. Skłaniam się raczej ku wersji, że Tyrion jest nieodrodnym synem Tywina, jak zauważa któraś z jego ciotek. Łatwo u nich zauważyć pewne wspólne cechy charakteru. Zaś tą „królewską krwią” to Martin chlapie zdecydowanie zbyt pochopnie. Pewnie w tym przypadku również. Nie ma co się nazbyt przywiązywać do tych określeń u niego.
Szczerze to też nie wierzę w tą teorię o Tyrionie, ale byłem ciekaw czy ktoś podejmie temat 😉 Bo jednak wspomnienie aż dwa razy o królewskiej krwi jest trochę dziwne. Ale jeśli już wierzyć w jakieś teorie o ojcostwie Aerysa to osobiście bardziej bym się skłaniał do teorii, że to Jaime i Cersei są jego dziećmi. Nie ma wprawdzie jakichś większych poszlak, a tym bardziej dowodów, niemniej to by była iście martinowska przewrotność. Tywin, który tak faworyzował bliźniaków, okazałby się ojcem jedynie Tyriona, którego nienawidził 🙂 A ci dwaj faktycznie mają ze sobą wiele wspólnego.
Lannisterowie byli wszak Królami Skały więc ich potomkowie mają w sobie królewską krew..
Nie wiem czy to możliwe pod względem czasu i miejsca, ale Cersei zaczyna zdradzać pewne objawy szaleństwa. 🙂
Ale to, że Jaime i Cersei są dziećmi Aerysa jest już od dawna potwierdzone. Pod koniec rebelii Reberta, Aerys wydaje Jaimiemu rozkaz, aby zabił swojego ojca, a on to robi.
Warto tu zwrócić uwagę, że Jaime jest w tym momencie królewskim gwardzistą, a to oznacza, że musi wykonać rozkaz monarchy, jakkolwiek on by nie brzmiał.
Potwierdzone to będzie dopiero jak Martin nam to potwierdzi w Wichrach 😉 Na razie to jest tylko mniej lub bardziej prawdopodobna, ale jednak teoria.
Dokładniej mówiąc to kazał mu przynieść głowę ojca, więc to dość dziurawa paralela. 🙂
Nie, niemożliwe jest by Jaime i Cersei byli dziećmi Aerysa, bo zgodnie z chronologią jaką Martin pokazuje w dziełach spoza sagi, że nie bylo spotkania (ani możliwości takowego) między Aerysem, a Joanną.
Czy tylko mi ten argument, że Elia zginęła, bo Tywin ZAPOMNIAŁ POWIEDZIEĆ GÓRZE ŻE MA PRZEŻYĆ wydaje się mocno niepoważny? Góra wprawdzie jest sadystycznym rębajłą, ale debilem nie jest. Przecież jeśli padły słowa w rodzaju „Dzieci Rhaegara muszą zginąć” to pytanie „A ich matka?” nasuwa się jako oczywiste.
Akurat w przypadku Góry nie byłbym taki pewny. Czy wpychając w ogień własnego brata Góra myślał o konsekwencjach? O powiązaniach rodzinnych? O reakcji ojca? On jest jak Luca Brasi z Ojca Chrzestnego (z książki, nie filmu). Człowiek, który bywa czasem użyteczny, ale którego wszyscy nienawidzą i się go boją (nawet sam Don Corleone), bo jest nieprzewidywalny.
PS. Właściwie lepszym słowem niż „nieprzewidywalny” byłoby „nieobliczalny”.
Nie myślał o konsekwencjach, bo jest sadystycznym rębajłą. Zgwałcił i zabił Elię bo jest sadystycznym rębajłą. Co do tego nie ma wątpliwości.
Ja nie mówię o sytuacji w Czerwonej Twierdzy, tylko o momencie wcześniejszym, gdy Góra na spokojnie odbiera rozkazy od Tywina. Wtedy był czas na myślenie i zadawanie pytań. I tak, Góra jest nieobliczalny, ale podobno Tywin jest najmądrzejszy i najpotężniejszy w całym Westeros? I co, i nie ogarnia, jaki jest Gregor? Nie wie, że jemu trzeba jasno i konkretnie powiedzieć „Dzieci zabić, matki nie”? Jeszcze się tłumaczy, że ZAPOMNIAŁ. Zapomnieć to mógł Robert, Joffrey, zapomnieć mogła Cersei. Żadne z nich nie uchodzi za geniusza strategii. Ale Tywin? To tłumaczenie sprawia, że wychodzi na idiotę, który nie panuje nad własnymi ludźmi…
Tywin nie powiedział, że zapomniał. Użył zupełnie innych słów. Powiedział też wyraźnie, że nie znał wówczas jeszcze Gregora i nie wiedział do czego jest zdolny. Pozwolę sobie zacytować co mówił Tyrionowi:
„– To dlaczego Góra ją zabił?
– Dlatego, że nie kazałem mu jej oszczędzić. Wątpię, bym w ogóle o niej wspominał. Miałem na głowie pilniejsze sprawy. […] – Zacisnął dłoń w pięść. – Nie pojmowałem też jeszcze, kim jest Gregor Clegane. Wiedziałem tylko, że jest olbrzymi i straszliwy w walce.”
Poza tym dziwne by było, gdyby Martin kazał w tym momencie Tywinowi wygłaszać kłamstwa. Kłamstwa, których nie będzie miał już kto sprostować, bo wszyscy świadkowie wydarzeń już nie żyją.
Góra mógł nie pomyśleć (czego bym na pewno nie wykluczał, bo tytanem intelektu to on nie jest), ale równie dobrze mógł stwierdzić, że nie będzie o to dopytywał, bo skoro Tywin mu nie zakazał zabijania Elii to może to zrobić. A że on lubi zabijać to było mu to na rękę.
Co do Tywina to też nie kupuję jego tłumaczenia, bo brzmi to bardzo niewiarygodnie. Zapomnieć to on mógł o jakichś trzeciorzędnych dworzanach, a nie o żonie następcy tronu, która przebywała w stolicy i do której on miał uraz, że zajęła miejsce jego córki. Pewnie dobrze wiedział, że Góra i tak ją zabije bez rozkazu, a w razie czego będzie można umywać ręce i zrzucić na niego całą winę. Jak widać na niewiele się to zdało, bo Oberyn i tak się domyślił, że to Tywin za wszystkim stał, a całe Dorne tylko czeka, żeby zemścić się na Lannisterach.
Ależ on przecież nie mówi Tyrionowi, że zapomniał. Zapomnieć by mógł, gdyby wcześniej miał zamiar oszczędzić Elię, a z jego wypowiedzi nic takiego nie wynika. Mówi wyraźnie, że w tamtym momencie w ogóle o niej nie myślał. Nie obchodziła go. Teraz – po fakcie – stwierdza tylko, że źle się stało, że zginęła, ale nie twierdzi, że próbował temu jakoś zapobiec. Góra miał wolną rękę.
Mnie to wyjaśnienie nie przekonuje. Wydał rozkaz zabicia dzieci Elii, a o niej samej w ogóle nie pomyślał? Mimo, że była żoną następcy tronu? Jeśli tak było to Tywin jest d..a, a nie strateg 😛 Ale dużo bardziej prawdopodobna wydaje mi się opcja, że Tywin chce się po prostu wybielić i wygodniej jest mu twierdzić, że o niej nie wspomniał, bo miał „ważniejsze rzeczy na głowie”. Może faktycznie nie wspomniał, ale nie wierzę, że nie pomyślał. Zwłaszcza, że miał do niej uraz o to, że zajęła miejsce Cersei. A Tywin to człowiek mściwy i o takich sprawach nie zapomina. I ich nie wybacza.
No właśnie. I nie ma znaczenia, że Elia nie miała nic do powiedzenia w tym małżeństwie bo to Aerys i jej rodzice to załatwili. Tywina nie obchodzą takie szczegóły. On ma pretensje, że Elia istniała ! Bo miała tę kroplę smoczej krwi, której uczepił się Aerys. Gdyby Elia była mężczyzną… to skąd Aerys wziąłby żonę dla Rhaegara? Ród Baratheon nie miał córek, wyprawa do Wolnych Miast skończyła się porażką, Daenerys nie istniała, zamień Elię w mężczyznę i nagle nie ma żadnych opcji! Samo istnienie Elii było obrazą dla Tywina – a przynajmniej fakt, że Martellowie nie zdążyli wydać jej za mąż zanim Aerys zwrócił się w jej stronę.
Mam teraz inne pytanie – skąd Rhaegar wziął niebieskie róże na wianek dla Lyanny???? O ile nam wiadomo, nie ma o nich żadnej wzmianki poza Północą… A jeśli miał je przed turniejem… to znaczyłoby, że celował w Lyannę jeszcze przed awanturą z Rycerzem Roześmianego Drzewa!
Po pierwsze gospodarzem turnieju był Whent… który użyłby pewnie jakieś miejscowej odmiany kwiatów na koronę dla Królowej Miłości i Piękna… po drugie… to nie mógł być wianek dla Elii, bo wtedy Rhaegar użyłby kwiatów z Dorne…
Całkiem dobre pytanie.
A wiemy, od kiedy Lyanna lubi zimowe róże?
Co za różnica lubi czy nie lubi? Rhaegar dał jej kwiaty kojarzone z Północą i romantyczną historią z dziejów rodu Starków. Skąd je wziął w Harrenhal? Musiał je przygotować wcześniej, a to by oznaczało, że można o kant d… potłuc te opowieści o poszukiwaniu tajemniczego rycerza. Facet musiał to szykować od dawna. Nigdy nie ufałem temu typowi. :/
Chodzi mi o to, że być może lubi od czasu kiedy dostała je od Rheagara. Wątpię by tak było, żeby była jasność.
Spoko, teraz rozumiem. 🙂 A jak myślisz, od kiedy?
Właśnie nie wiem. Po prostu generalnie podoba nam się coś albo od dziecka, albo bo nam się dobrze kojarzy. I bliżej mi do teorii, że Rhaegar zwrócił uwagę na Lyanne gdy odkrył, że była Rycerzem Roześmianego Drzewa. Nie mówię, że wtedy czy kiedykolwiek się w niej zakochał – może tak, a może po prostu zainteresował i wtedy nagle wszystko mu wskoczyło na miejsce: przepowiednie, krew pierwszych ludzi i takie tam. Natomiast Lyanna w mojej ocenie była autentycznie zakochana, zatem mogła pokochać róże, które wręczył jej W Harennhal Smoczy Książę.
Może. To jednak nie odpowiada nam na pytanie, dlaczego Rhaegar miał przygotowane wcześniej tak rzadkie i znaczące dla Starków kwiaty, skoro zwrócił uwagę na Lyannę dopiero, gdy odkrył, że była Rycerzem Roześmianego Drzewa? Moim zdaniem Rhaegar już wcześniej zaplanował sobie, że uderzy do Lyanny. Miał pełne prawo zakładać, że wręczając dziewczynie zimowe róże z legendy wzbudzi jej sympatię, a przynajmniej zainteresowanie.
No właśnie – Robert Snow ma rację.
Błękitne róże to legenda o bardzie, który zapładnia córkę Starków. Już nie ważne czy Lyanna je lubi czy nie. Te kwiaty były kojarzone z Północą.
Turniej odbywał się w Dorzeczu, a gospodarzem był ród Whentów. Elia Martell pochodziła z Dorne. Whent powinien przygotować wieniec z polnych kwiatów, jakieś miejscowej odmiany w Dorzeczu, a gdyby był to wieniec dla Elii to powinny to być kwiaty z Dorne, albo przynajmniej żółte kojarzące się ze słońcem. Błękitne róże z Północy nie wpisują się w ten schemat.
Jeśli Rhaegar nie myślał o Lyannie przed turniejem, to jak niby miał sprowadzić te kwiaty z Północy ? I nigdy nie słyszymy, aby błękitne róże rosły np. w Reach. Loras rozdaje damom tylko czerwone i białe róże.
Dodam jeszcze, że jedynym znanym nam z książek miejscem, gdzie rosną zimowe róże są ogrody Winterfell. Ygritte w rozmowie z Jonem twierdzi, że żaden kwiat nie jest tak rzadki ani cenny. Nawet jeżeli to lekka przesada, to z pewnością nie dałoby ich się kupić u kwiaciarki w Harrenhal w przerwie między walkami na turnieju. 🙂
Tak? To powiedzcie mi w takim razie, jakie rozkazy wydał Tywin w sprawie Aerysa? Przecież o niebo ważniejszego niż żona Rhaegara. Żadnych? Dupa nie strateg. 😛
Pewnie, wszystko można podać w wątpliwość i uznać za kłamstwa. Nie ma jednak na to żadnych dowodów. Wyjaśnienia Tywina wobec Tyriona są jedynym co mamy i co kiedykolwiek będziemy mieli. Dla mnie brzmią sensownie.
O rozkazy Tywina wobec Aerysa nikt nie dopytuje, bo Aerys zginął bez udziału Tywina. Jaime zabijając go nie myślał o ojcu, tylko o powstrzymaniu masakry ludności Królewskiej Przystani. Gdyby zamiast Jaimego zrobił to Góra czy inny Lorche, takie pytania na pewno by padły…
Rozkazów w sprawie Aerysa i Elii nie było, bo nie musiało być. Oni nie byli istotni. Mieli zginąć podczas oblężenia lub trafić do niewoli, wszystko jedno. Istotne były dzieci Rhaegara. Gdyby Aerys przeżył to i tak zostałby legalnie zdetronizowany za to co uczynił. Elia zaś wróciłaby do Dorne. Ale gdyby przeżyły dzieci Rhaegara to one byłyby legalnymi następcami. Musiały zginąć, dlatego Tywin wyznaczył ludzi mających tego dopilnować. Dla Aerysa i Elii nie było takiej potrzeby.
Mimo wszystko Tywin z całą pewnością miał jakiś plan dla Aerysa. Zabicie go, zdetronizowanie lub wzięcie do niewoli, obojętnie. Ale nie wierzę, że o nim w ogóle nie myślał, w końcu Aerys był królem. Dziwne w takim razie, że nie pomyślał o Elii. Jednak kwestia tego czy ona zginie czy wróci do Dorne była istotna choćby ze względu na potencjalne przyszłe relacje z Martellami i w ogóle z całym Dorne.
Miał wobec Aerysa taki sam plan jak wszyscy inni. Wygrać z nim wojnę, pokonać go. A czy skończy się to śmiercią Aerysa, czy wzięciem go do niewoli to już detal. Tywin nie wysłał żadnych ludzi, żeby zabili Aerysa czy porwali go do Casterly Rock. Wysłał ludzi do dzieci Rhaegara i po Jaime’a. I to jest oczywiste, ich dalszy los miał dla niego znaczenie. Aerysa i Elii nie miał. Przyszłe relacje z Dorne to już problem Roberta. Pamiętaj, że mówimy o Tywinie. To nie jest żaden wielki Wódz ani genialny strateg w stylu Aleksandra Wielkiego. To mały zawistny gnojek w stylu Waldera Freya, tyle że z o wiele większymi możliwościami.
No tak, ale nie wierzę, że gdyby np. Aerys uciekł to Tywin nie podjąłby żadnych środków. Albo że w ogóle mógłby do tego dopuścić. Na pewno miał jakiś plan, żeby go w jakiś sposób definitywnie pozbawić władzy, inaczej ryzykował potencjalną zemstę z jego strony i ze strony jego stronników.
A że to nie jest żaden genialny strateg to jak najbardziej się zgadzam. Inaczej miałby jakiś plan co do Elii. To, że go nie miał, ostatecznie bardzo się na nim zemściło (o ile prawdą jest teoria, że Oberyn go otruł).
Mylisz się Robercie. Do Aerysa zostali wysłani ludzie. Byli spokojniejszej natury bo Aerys trzymał Jaime’go jako zakładnika. Ser Elys Westerling i Lord Roland Crakehall. Widzieli chwilę, gdy Jaime dobijał Aerysa. Dlatego Jaime nie mógł po prostu uciec z sali tronowej i powiedzieć, że ktoś inny zabił króla.
Niemożliwe, żeby Tywin nie miał planu wobec Aerysa, skoro wysłał ludzi tam, gdzie byli Aerys i Jaime. Los Jaime’a był związany z losem Aerysa, przynajmniej na tę chwilę. Być może Tywin nie zabiłby Aerysa, a jedynie oddał go Robertowi i Nedowi do zabicia. Martwe dzieci Targaryenów gwarantowały już brak zmiany stron, więc Tywin mógł utrzymać Aerysa przy życiu, a nawet wykorzystać go w negocjacjach z Rhaellą i Viserysem. Rhaella nie mogła ukoronować Viserysa, dopóki Aerys oddychał.
@Sigyn
Napisałem o nich przecież w poście powyżej. Ale oni zostali wysłani po Jaime’a, nie mieli rozkazów w sprawie Aerysa. Z jakiej paki Tywin podczas odprawy miałby wiedzieć, że Jaime będzie przebywać akurat razem z Aerysem?
@Bezimienny
To oczywiste, że by go ścigał. Zrobiłby wszystko co należy, żeby wygrać wojnę. Powiedziałem tylko, że nie wydał żadnych SPECJALNYCH rozkazów. Wiesz, takich w stylu tych, które tyczyły dzieci Rhaegara i Jaime’a. Zabicia go, porwania, czy wręcz przeciwnie – dopilnowania żeby przeżył.
PS. Wątpię, żeby Oberyn otruł Tywina, choć nie wykluczam tego.
Jeżeli Martin twierdził że mur Hadriana wydawał mu się tak wysoki jak jego Mur i dopiero na planie zdał sobie sprawę z pomyłki no to czymś to świadczy w kwestii jego dokładności.
Nigdzie nie mogę znaleźć tej informacji, ale…
Loras i Margaery – które jest starsze?
Podczas dyskusji na tiktoku przyszło mi do głowy, że jeśli:
Margaery zostanie skazana na śmierć, ewentualnie umrze jakoś w następstwie wyroku (np w więzieniu), a Loras wyliże się z ran, może on zechcieć pomścić siostrę. Jeśli jest młodszy, będziemy mieli valonquara…
Loras jest starszy od Margaery – najpierw narodzili się trzej synowie, a później córka.