
Zapraszam Was do lektury pierwszego odcinka nowego cyklu: Bohaterowie, na których nie zasługujemy. Zamierzam w nim przybliżyć sylwetki niektórych postaci występujących na kartach Pieśni lodu i ognia. W kolejnych, nieregularnie ukazujących się odcinkach, zaprezentuję bohaterów może nie zawsze pierwszoplanowych, za to w mojej ocenie ciekawych i nieoczywistych. Bo to właśnie bohaterowie są według mnie największą siłą twórczości Martina: niejednoznaczni, często zagubieni, chcący może i dobrze, ale zwykle osiągający efekty dalekie od zamierzonych. Po prostu: ludzcy. Na pierwszy ogień idzie największy mocarz w Nocnej Straży: Mały Paul.
(Dziękuję Dżądżenowi, że przygotował ten artykuł do wcześniejszej publikacji, niż pierwotnie zamierzał, dzięki czemu ten poniedziałek nie pozostanie bez tekstu o PLiO. Nie zdążyłem z kolejnym odcinkiem Czytamy Nawałnicę Mieczy ze względu na obowiązki, a przede wszystkim z powodu dojścia nieplanowanych. Przepraszam czytelników za opóźnienie. – BT)
Zdrajca
Małego Paula poznajemy, gdy w okolicach Pięści Pierwszych Ludzi wraz Chettem oraz Larkiem Siostrzaninem z pomocą psów tropią niedźwiedzia. Z marnym zresztą skutkiem, ale martwi to wyłącznie Paula. Towarzysze przypominają mu, że nie ma to większego znaczenia: lord dowódca Jeor Mormont, który zlecił im to zadanie, nie przeżyje nocy.
Mały Paul zamrugał powiekami czarnych oczek. Chett pomyślał, że może rzeczywiście o tym zapomniał. Był tak głupi, że nie pamiętał prawie o niczym.
– Nawałnica mieczy, prolog –
Mężczyźni biorą udział w ekspedycji Nocnej Straży na północ od Muru, której celem jest poznanie losu zaginionych zwiadowców oraz ustalenie, dlaczego Dzicy opuścili swe wioski. Mormont szybko dowiaduje się, że Wolni Ludzie pod wodzą Mance’a Raydera zapuścili się w posępny masyw Mroźnych Kłów. Tyle że teraz znów ruszyli na południe, a na ich drodze znajduje się obsadzona przez Nocną Straż Pięść Pierwszych Ludzi. Dowódcy wyprawy rozważają atak prewencyjny, co oznacza, że trzystu ludzi stawić będzie musiało czoła tysiącom. Niektórym z Czarnych Braci pomysł zdecydowanie się nie uśmiecha i pod wodzą Chetta zawiązują spisek: zamierzają zabić Mormonta oraz najlepszych tropicieli, wywołać chaos w obozie wypuszczając wygłodniałe psy w zagrodach dla koni i pod osłoną ciemności zdezerterować.
Nie, czternastu to odpowiednia liczba. Wystarczy, by zrobić to, co trzeba, i nie nazbyt wielu, żeby dochować tajemnicy. Większość z nich Chett zwerbował osobiście. Jednym z jego ludzi był Mały Paul, najsilniejszy człowiek na Murze, chociaż tępy aż strach. Kiedyś złamał dzikiemu kręgosłup, próbując go uściskać.
– Nawałnica mieczy, prolog –
Mały Paul razem z Cichą Stopą – gwałcicielem, który za swe zbrodnie trafił na Mur – dostają najtrudniejsze zadanie: mają zabić Jeora Mormonta. Można podejrzewać, że Chetta skłoniła do zwerbowania Paula jego nieprawdopodobna wręcz siła, stanowiąca atut nie do przecenienia w starciu z wciąż krzepkim lordem dowódcą i strzegącymi go wartownikami. Wydaje się jednak, że równie ważnym czynnikiem było ewidentne opóźnienie umysłowe osiłka i jego dziecinna wprost naiwność. Chett ma zresztą bardziej dalekosiężne plany, do których realizacji powolny mu siłacz może okazać się niezwykle przydatny.
Lark mógł sobie wracać do domu, i ten cholerny Tyroshijczyk też, ale nie Chett. Jeśli minie wieczność, nim znowu ujrzy Bagno Jędzy, to i tak będzie za wcześnie. Przypadła mu do gustu Twierdza Crastera. Dziki żył tu sobie jak lord. Czemu Chett nie miałby podążyć za jego przykładem? To by dopiero było. Chett, syn pijawkarza, lordem z własną twierdzą […]. Craster nie będzie się sprzeciwiał, nie po tym, jak uściska go Mały Paul.
– Nawałnica mieczy, prolog –
Chett – syn ubogiego zbieracza pijawek, z powodu odrażającego wyglądu cieszący się zerowym powodzeniem u płci przeciwnej – ma prosty plan, jak zdobyć ziemię i kobiety. Reszta spiskowców może iść do diabła – gdy słucha ich planów, zakłada, że raczej szybko ich wyłapią i powieszą za dezercję. On nie ma zamiaru wracać do Siedmiu Królestw. Z pomocą Małego Paula chce zabić Crastera i zająć jego miejsce. Zakłada zapewne, że osiłek nie będzie mu się sprzeciwiał, gdyż jak dotąd był całkowicie posłuszny spiskowcom, którzy manipulują nim z dziecinną wprost łatwością.
– Dlaczego musimy zabijać Starego Niedźwiedzia? Nie możemy po prostu uciec i pozwolić mu żyć?
– A myślisz, że on pozwoli nam żyć? – warknął Lark. – Urządzi na nas polowanie. Chcesz żeby nas dopadł, ty przerośnięty przygłupie?
– Nie – odpowiedział Mały Paul. – Tego nie chcę. Za nic.
– Czyli go zabijesz? – zapytał Lark.
– Tak. – Potężny mężczyzna walnął tępym końcem włóczni w zamarznięty brzeg. – Zabiję. Nie powinien na nas polować.– Nawałnica mieczy, prolog –

Sprytny w teorii plan rzecz jasna pali na panewce, nim jeszcze rozpocznie się jego realizacja. Zaczyna padać śnieg, który nie dość, że uniemożliwi odnalezienie ukrytych wcześniej zapasów na drogę, to jeszcze zdradzi, w którym kierunku udali się dezerterzy, wystawiając zdrajców współbraciom. Zresztą szybko przestaje to mieć znaczenie w świetle tego, że na Pięść Pierwszych Ludzi uderza armia umarłych i większość spiskowców, w tym Chett, ginie. Ale nie Mały Paul.
Bohater
Z rzezi na Pięści uchodzi kilkudziesięciu braci, w tym – ku własnemu zdumieniu – Samwell Tarly. Ucieczka przed ścigającymi Nocną Straż Innymi i służącymi im upiorami, jest równie mordercza jak sama walka. Najsłabsi zostają z tyłu i giną. Wyczerpany wyniszczającym odwrotem Sam pada w śnieg i nie zamierza już się podnieść. Próbuje mu pomóc przyjaciel – Grenn zwany Turożubrem – ale nawet ten potężnie zbudowany chłopak nie jest w stanie postawić na nogi otyłego Tarly’ego. Wtedy jednak pojawia się nieoczekiwana pomoc.
– Jeśli weźmiesz pochodnie, ja poniosę grubasa.
Coś nagle dźwignęło go w górę. Stracił kontakt z miękkim, słodkim śniegiem i uniósł się w zimne powietrze. Jedna ręka podtrzymywała jego kolana, a druga plecy. Sam uniósł głowę i zamrugał powiekami. Tuż obok ujrzał twarz, szeroką i grubo ciosaną. Płaski nos, małe, ciemne oczka oraz brązowa broda, gęsta i splątana. Znał ją, lecz minęła chwila, nim sobie przypomniał kto to jest. Paul. Mały Paul. […] – Dasz radę go nieść? – usłyszał pytanie Grenna.
– Dźwigałem kiedyś cielaka, który był cięższy od niego. Niosłem go do matki, żeby się napił mleka.– Nawałnica mieczy, Samwell I –
Choć lżejszy od Sama, Mały Paul niesie go niczym dziecko. Ale nawet jego taki ciężar musi spowolnić, zaś nikt inny nie ma zamiaru narażać własnego życia dla ratowania słabego i pozbawionego woli walki zaprzysiężonego brata.
Mijali ich kolejni jeźdźcy, ranni, którzy kierowali na Sama otępiałe, wyprane z ciekawości spojrzenia. Towarzyszyli im ludzie z pochodniami.
– Zostajecie z tyłu – ostrzegł ich jeden z nich. – Nikt nie będzie na ciebie czekał, Paul – poparł go drugi. – Zostaw świnię umarłym.
– Obiecał, że dostanę ptaka – upierał się Mały Paul, mimo że Sam nic takiego nie mówił. To nie moje kruki – Chcę mieć ptaka, który mówi i je ziarno z mojej ręki.
– Cholerny przygłup – rzucił człowiek z pochodnią, po czym odjechał.– Nawałnica mieczy, Samwell I –
W końcu Grenn z przerażeniem orientuje się, że razem z Samem i Paulem zostali sami, a mijający ich mężczyźni byli tylną strażą. Pośród ciemności i zamieci stracili już nawet z oczu światło niesionych przez Czarnych Braci pochodni. Osłabł też w końcu Paul.
Mały Paul nie potrafił mu odpowiedzieć. Opadł ze stęknięciem na kolana i z drżeniem ramion położył delikatnie Sama na śniegu.
– Nie dam rady nieść cię dalej. Chętnie bym ci pomógł, ale nie mam siły.– Nawałnica mieczy, Samwell I –
Nie trzeba wiele czasu, by dogonił ich jeździec na martwym, ciągnącym za sobą wnętrzności koniu. Biały jeździec. Sama paraliżuje strach, Grenn zaś próbuje odpędzić Innego pochodnią, ale ten błyskawicznie ją gasi, przecinając mieczem. Do walki rzuca się uzbrojony w topór Mały Paul.
Inny jednak poruszał się lekko jak śnieg na wietrze. Uchylił się przed toporem Małego Paula, po jego zbroi przebiegły fale, a kryształowy miecz poruszył się, obrócił, prześlizgnął między żelaznymi pierścieniami kolczugi, przebił stroje ze skóry i wełny, a potem ciało i kość. Sztych wynurzył się z pleców z dźwiękiem ssssssssssss.
– Och – odezwał się Paul, gdy topór wysunął mu się z palców. Nadziany na miecz mężczyzna próbował złapać swego zabójcę rękami, choć jego krew spływała, dymiąc, po ostrzu. Niemal mu się udało, nim padł na ziemię. Jego ciężar wyrwał z rąk Innego niezwykły, jasny miecz.– Nawałnica mieczy, Samwell I –

Paul, nawet umierając, nie zaprzestaje walki, zaś jego śmierć pozwala uratować się towarzyszom. Pozbawiony miecza Inny ginie z ręki uzbrojonego w obsydianowy sztylet Sama. Ciało małego Paula pozostaje w śniegu, ale nie na długo. Gdy Tarly razem z Goździk i jej dzieckiem uciekną z opanowanej przez buntowników z Nocnej Straży twierdzy Crastera, w opuszczonej przez dzikich wiosce dopadną ich upiory. Jednym z nich będzie Paul, Sam jednak zdoła go zabić. Tym razem na dobre.
Poczciwiec
Bez wątpienia diagnozowany w naszym świecie i czasach Mały Paul zostałby zakwalifikowany jako opóźniony w rozwoju. Z tej właśnie przyczyny jest powolny innym i absurdalnie wręcz naiwny. Cynicznie wykorzystuje to Chett, wciągając do spisku, z którego Paul prawdopodobnie niewiele rozumie. Należy tu jednak podkreślić, że mimo wątpliwości, ostatecznie godzi się zamordować Mormonta, przekonany argumentem, że pozostawiony przy życiu lord dowódca będzie ich ścigał i skaże na śmierć za dezercję. Można natomiast zastanawiać się, czy dołączając do spisku Paul nie zachował się jak w przypadku Sama: Chett poprosił go o pomoc, a ten ochoczo się zgodził, bo generalnie – jak widać – starał się pomagać ludziom. Chociaż tych cenił zdecydowanie mniej niż zwierzęta.
Tym, co umacnia go w wytrwaniu przy buntownikach, jest obietnica, że będzie mógł zagarnąć gadającego kruka Mormonta. I o ile zabicie człowieka jest dla niego czymś, na co – choć niechętnie – godzi się, z oburzeniem reaguje na sugestie Siostrzanina, by razem z dowódcą pozbawić życia również jego pupila.
– A kogo to, do cholery obchodzi? Jeśli chcesz, to jego też zabij.
– Za nic nie skrzywdziłbym ptaka – sprzeciwił się Mały Paul.– Nawałnica mieczy, prolog –
Gdy decyduje się nieść Sama, wspomina, że kiedyś nosił cielaka – można domniemywać, że zwierzę było chore i zbyt słabe, by samodzielnie udać się za matką. Co ciekawe: Paul nieumyślnie przyznaje się wtedy również do udziału w spisku skierowanym przeciwko lordowi dowódcy, wspominając, że obiecano mu przemądrzałego ptaka Mormonta. Może gdyby Sam i Grenn nie byli tak wycieńczeni, zaczęliby się zastanawiać, dlaczego kruk miał nagle zmienić właściciela, choć równie dobrze mogli trajkotanie mało rezolutnego osiłka puścić koło uszu. Tym bardziej że ten ubzdurał sobie, że innego kruka dostanie od Sama.
Gdy atakuje ich Inny, wściekłość i płynącą z niej szaleńczą odwagę wywołuje w Paulu widok okaleczonego wierzchowca, którego zresztą rozpoznaje.
Mały Paul wydobył topór o długiej rękojeści, który dźwigał na plecach.
– Co zrobiłeś temu koniowi? To był koń Mawneya.– Nawałnica mieczy, Samwell I –
Wydaje się, że w tym słabym na umyśle człowieku więcej było dobrego niż złego. Z pewnością bardziej niż ludzi kochał zwierzęta, jednak gdyby nie on, Sam, a pewnie również Grenn, zginęliby. Za bezinteresowną pomoc zapłacił najwyższą cenę, bo nie mam wątpliwości, że ten silny jak tur mężczyzna miał szansę przeżyć ucieczkę z Pięści Pierwszych Ludzi i dotrzeć przynajmniej do Twierdzy Crastera. Stało się inaczej, gdyż nie chciał pozostawić na pastwę losu swego towarzysza.
Postriptum
I to tyle na dzisiaj. Dajcie proszę znać w komentarzach, jak Wam się spodobał odcinek, i co myślicie o nowej serii.




Największy bohater, na jakiego nie zasługujemy to oczywiście Gorąca Bułka 😉
A tak poważniej to bardzo fajna seria i odcinek, naprawdę przyjemnie się to czytało 🙂 U Martina nawet bohaterowie trzecioplanowi potrafią mieć ciekawe historie, co właśnie świetnie przypomniałeś. Jestem ciekaw, kto będzie bohaterem następnego odcinka 🙂
Wielkie dzięki!
Gorąca Bułka to jeden z Zawiasów Świata obok Muru – temat na co najmniej osobną serię. A nad bohaterem drugiego mocno się zastanawiam – kandydatów jest kilku:)
O co chodzi z Gorącą Bułką, bo w sumie nie pamiętam, żeby jakoś szczególnie bohatersko się wyróżniał w książkach?
https://fsgk.pl/2017/04/szalone-teorie-goraca-bulka-ktorego-obiecano/
Fajna seria jako zamiennik dla czytajów. Jak widać bohater, który nie zostawia towarzysza w potrzebie to nie tylko Mały Paul ale też Dżądżen.
A co do samej treści to czytając o Małym Paulu i jego upośledzeniu pomyślałem o Hodorze. Myślicie, że coś może ich łączyć?
Haha, dzięki! Już od dawna planowałem ruszyć z tą serią, ale nigdy człowiek nie miał czasu.
Co do Paula i Hodora – moim zdaniem nie są powiązani. Zagadka Hodora będzie rozwiązana jakoś trochę podobnie jak w serialu chyba – w takim zakresie przynajmniej, że będzie wytłumaczone co znaczy Hodor, bo Martin zbyt często podkreśla, że to nie jego prawdziwe imię.
Dla mnie bliżej Małego Paula jest Owen Przygłup – też służy w Nocnej Straży i lubi opowiadać (jeśli go z kimś nie pomyliłem), że jak był dzieckiem matka opuściła go głową na ziemię.
Czy Mandon Moore jest brany pod uwagę? 🙂
Jest, ale raczej nie w drugim odcinku😉
Za co Mały Paul trafił za mur? Martin podał taką informację?
Fajnie, że jest nowa seria.
Nie wiem czy już chwaliłem, ale Twoje teksty są przyjemne w odbiorze. Dobry balans między humorem, a merytoryką,
Chyba że w jakichś przypisach. W samym tekście PLiO na pewno nie.
Bardzo dziękuję! Nie wiemy/ja nie wiem:)
Gdybym miał strzelać to obstawiałbym przypadkowe zabójstwo. Nie wygląda na złodzieja/bandytę ani tym bardziej na gwałciciela. 🙂
Jak Mały Paul mógl trafić na mur?
Uważam, że to wcale nie jest takie oczywiste.
Mały Paul jest takim typowym wiejskim głupkiem o sile olbrzyma.
Tacy zawodnicy w feaudlanym społeczeństwie na ogól byli bardzo przydatni.
Praca fizyczna w średniowieczu wymagała krzepy oraz wytrzymałości, a tego Paulowi odmówić nie możemy.
Śmiem twierdzić, że nawet gdyby Mały Paul zrobił komuś krzywdę w gniewie / po alkoholu / przez przypadek to i tak lokalny sędzia raczej nie skazałby go na mur.
Służyłem w wojsku. Mieliśmy tam jednego gościa, który był głupi nawet jak na żołnierza z poboru.
Dla przykładu do końca słuzby mylił mu się zwrot w lewo ze zwrotem w prawo.
(Tak to jest możliwe)
Przez okres unitarki dzień w dzień masz musztrę a on i tak nie był w stanie nauczyć się gdzie jest prawo, a gdzie jest lewo.
I owszem gość padał ofiarą różnych żartow i kpin, ale tylko na początku.
Później każdy wiedział że to totalny dureń, nawet znalazło się kilku obrońców, którzy temperowali zapędy innych dowcipnisiów.
Po miesiącu wszyscy dowódcy zdążyli się nauczyć, że tego gościa niczego nie da się nauczyć:)
Głupka traktowano zupełnie inaczej niż resztę.
Dla przykładu kiedy zgubił broń na poligonie.
Cała jednostka szukała jego kałacha, czy tam 7,62mm kbk akm, a on w zasadzie nie dostał żadnej kary. Opierdol zebrali koledzy z jego drużyny – bo jak powiedział Kapral powinni mieć na niego oko.
Patentowani durnie zwykle mogą liczyć na znacznie łaskawsze kary.
Nie kojarzę czy Martin to wyjaśniał, ale spory lokalne były rozstrzygane przez ludzi pana feudalnego, dopiero przy czymś istotnym zawracano gitarę lordom. Wtedy zresztą też, lord kierował się zdaniem zaufanych ludzi. Bo kto wie lepiej co się dzieje w wiosce jak nie wójt wioski?
Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację w której Mały Paul popełniłby zbrodnie z premedytacją.
Z kolei jeśli skrzywdził kogoś w wyniku przypadku / alkoholu etc to mieszkańcy na bank wstawiliby się za nim.
Nie wydaje mi się też, aby komus specjalnie zależało na skazaniu Małego Paula.
Moja teoria jest taka.
Mały Paul był wiejskim głupkiem, ale nieprzydatnym.
Istnieje różnica między głupkami.
Jednemu glupkowi dasz do ręki kosę i on będzie posłusznie kosił dopóki bardzo nie zgłodnieje.
Innemy głupkowi dasz kosę, a on po 10 minutach zainteresuje się ptaszkiem który pofrunął na drzewo i pobiegnie za tym ptaszkiem.
Ten pierwszy głupek choć wymaga nadzoru i radzi się wyłącznie z nieskomplikowanymi komendami -> jest przydatny.
Ten drugi „głupek – marzyciel” -> jest kłopotliwy i zbędny.
Przy okazji pozdrawiam wszystkie czerwone i zielone berety, a kierując się żołnierska przyzwoitością muszę też dodać -> jebać cywili co w wojsku nie byli.
Czy ja wiem? U nas też był taki, który maszerując zawsze robił wymach prawym ramieniem razem z prawą nogą, a lewym z lewą. Wyglądało to przekomicznie. I za żadne skarby nie potrafił tego skorygować, mimo „starań” kaprali. A wiejskim głupkiem z pewnością nie był. Całkiem bystry łepek. 🙂
Być może podałem zły przykład, bo rzeczywiście brak koordynacji ruchowej nie świadczy o brakach w intelekcie.
On jednak był głupi.
Nie potrafił nauczyć się prostych regułek, że o regulaminach nie wspomnę.
Na strzelnicy zaglądał w lufę nabitej broni, a jego marzeniem był ubój świni. Marzył aby do sztabu tam gdzie urzędowali oficerowie – wpadła wielka świnia. I wtedy on mógłby świnię zabić obuchem. Nikt inny nie zabiłby wielkiej świni jednym uderzeniem, a on by zabił.
To było jego marzenie:)
Poza tym dowódca wysłał go na komisję lekarską, a ta stwierdziła braki umysłowe i gość dostał wcześniejsze zwolnienie.
Jeśli masz za małe IQ na wojsko – to bez wątpienia jesteś głupi:)
Świniobicie? To się nazywa umiejętnością cieszenia się z prostych przyjemności. Podobno ułatwia życie. 🙂
Dzisiaj też tacy są i faktycznie wszystko uchodzi im płazem a dostaje reszta która takiego nie pilnowała 😀
He, he. W ostatnich czytajach właśnie wspominałem o Małym Paulu. Co za przypadek. 🙂 Typ otwierający wątek chyba za stary jest na Paula. Czytając PLiO odnosiłem wrażenie, że to raczej dość młody chłopak.
A seria może być całkiem fajna. W PLiO wielu było takich ciekawych bohaterów trzeciego planu.
Dzięki! No też w moim odczuciu za stary, za to wydaje mi się, że udało się oddać pewną pustkę w spojrzeniu i nie chciałem już kombinować.
Spoko, to było tylko na marginesie. Nie jest źle. 😉
Przy okazji – co myślisz, żeby jednym z kolejnych bohaterów serii uczynić Irri? Bohaterka trzeciego planu, ale dla Daenerys chyba dość istotna. No i raczej pozytywna. O łotrach napisano już i tak za dużo. 🙂
Dzięki za pomysł! Przy czym żeby była jasność: zamierzam też pisać o bohaterach też nieco bardziej wyeksponowanych, nie tylko trzecim garniturze 😉 ale zobaczymy w ogóle co z tego wyjdzie. Póki co jestem zadowolony z odbioru odcinka, za co bardzo dziękuję.
Spoko, chodziło mi raczej o tych mniej oczywistych, o których rzadko piszą, niekoniecznie jakichś pół-randomów. 😉
Mały Paul to nawiązanie do Lenniego z Myszy i Ludzie.
Jak tylko Robert i CrazyPants zaczeli mówić o przypadkowym zabójstwie, tak mi się skojarzyło. Zacząłem grzebać i wyszło, że to ewidentne nawiązanie do Lenniego, które też się nazywał Small 🙂
Też przypadkowo zabił kogoś, choć nie chciał. Paul przytulając, a Lennie chciał pogłaskać dziewczynę albo się pobawić z psem.
Paul miał obsesje na punkcie kruka, a Lennie królika.
Obaj nie byli najostrzejszymi ołówkami w piórniku 🙂
No proszę. Nie wiedziałem o tym nawiązaniu, ale tak czułem, że to musi być „zbrodnia” tego typu. W „Parszywej dwunastce” też był wielki przygłup, który wbił typowi szczękę w mózg za to, że ten go popychał. 🙂
Ale to nie była żadna zbrodnia, bo Paul zabil (co jest w tekście) DZIKIEGO przytulasem, co znaczy, że zrobil to juz na Murze.
Tak, ale tutaj spekulujemy, że zrobił to wcześniej.
A że nawiązanie do Lenniego Smalla jest 100%, to jest to bardzo prawdopodobne.
Mógł też zajmować się kiedyś zwierzętami i je przez przypadek zabijać jak Lennie. Być może obsesja na punkcie kruków prowadziła do tego, że je zabijał za każdy razem gdy chwytał. Tak jak Lennie, chciałby w końcu zając się nimi bez krzywdzenia ich i jest to jego marzenie od dziecka.
Jak napisał kolega Iluvatar zastanawiamy się za co Paul trafił na Mur. Skoro już na Murze przypadkiem zabił dzikiego podejrzewamy, że to samo mogło mu się przydarzyć wcześniej.