KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #61: Tyrion VIII

Na uczcie weselnej nienawiść Joffreya wobec Tyriona osiąga apogeum. Postanawia upokorzyć wuja przy wszystkich gościach.

Streszczenie

Podczas królewskich zaślubin w Wielkim Sepcie Tyrionowi dokucza nadmiar wina i niedobór snu. Ma ochotę udusić Joffreya, bo domyślił się, że to on zlecił zabicie Brana. Wpadł na to, gdy jego siostrzeniec pochwalił się znajomością valyriańskiej stali. Wyrzuca sobie, że wygadał się, iż zna prawdę. Tymczasem na ramionach panny młodej płaszcz w barwach Wysogrodu zostaje zastąpiony tym w kolorach Casterly Rock. Tyrion ma żal do Sansy, że podczas ich ślubu nie uklękła, by łatwiej podołał tej części ceremonii. Joffrey całuje Margaery, a wielki septon ogłasza ich mężem i żoną.

Gdy orszak weselny wychodzi z septu, witają go wiwatujące tłumy. Mieszkańcy uwielbiają Margaery, bo była żoną Renly’ego, a poza tym jej ród dostarcza żywność. Zdążyli już zapomnieć, że to przez Tyrellów wcześniej głodowali. W drodze powrotnej do zamku Tyrion próbuje zagadywać Sansę, proponując, by odwiedzili Skałę. Czując jej brak entuzjazmu, daje sobie spokój. Zastanawia się więc, gdzie najlepiej wyjechać, gdy za trzy lata Joffrey osiągnie pełnoletność. Po dotarciu na miejsce idą do swoich komnat, by się przebrać. Tyrion wie, że zbliżająca się uczta weselna ma unaocznić całemu Westeros, że potędze sojuszu Tyrellów i Lannisterów nikt się nie oprze. Zresztą Wojna Pięciu Królów już dogorywa. Dorzecze jest już niemal zupełnie opanowane, a wkrótce flota Redwyne’ów wypłynie przeciwko Stannisowi.

Shae pomaga Sansie ułożyć fryzurę pod srebrną siateczką ozdobioną ciemnofioletowymi klejnotami. Prosi Tyriona, by pozwolił jej obsługiwać ich na weselu, ale ten musi odmówić. Gdy wszystko jest gotowe, Tyrion i Sansa ruszają pod salę tronową, by wymienić uprzejmości z różnymi notablami. Widząc, jak wprawna jest w tym jego żona, Lannister dochodzi do wniosku, że nadawałaby się na królową. W pewnym momencie zjawia się lady Olenna. Staruszka chwali jej strój i układa kilka kosmyków, które rozwiał wiatr. Pyta też, czy Sansa chciałaby pojechać z nią do Wysogrodu, lecz ta odpowiada, że musi zostać z mężem.

Gdy goście są już na miejscach, nowożeńcy wjeżdżają do sali konno i zasiadają pod Żelaznym Tronem. Tyrion i Sansa siedzą dość daleko od króla, obok ser Garlana Tyrella i jego żony, Leonette. Joffrey wznosi toast za Margaery i rozpoczyna się wesele. Tyrion podejrzewa, że miłość mieszkańców stolicy do Tyrellów szybko by się skończyła, gdyby głodujący ludzie zobaczyli ucztę złożoną z siedemdziesięciu siedmiu dań. Posiłek umilają zawody minstreli. Pierwszy występuje Hamish Harfiarz, który raczy wszystkich pieśnią o tym, jak Renly wrócił z zaświatów, by odkupić winy, pomagając Joffreyowi. Gra także Deszcze Castamere. Z kolei Collio Quaynis śpiewa po starovalyriańsku pieśń Taniec Smoków o upadku Valyrii, ale mało kto rozumie ten język. W jego repertuarze też znajduje się miejsce dla Deszczów. Tyrion zaczyna żałować, że kazał zamordować Symona Srebrnego Języka. Następnym minstrelem jest Galyeon z Cuy, który ma opiewać Czarny Nurt. W roli złoczyńcy osadzony został Stannis, a bohaterami okazują się dzielny król Joffrey i jego wspaniała matka. Tyrionowi wyrywa się: „Jeśli kiedyś znowu zostanę namiestnikiem, pierwsze, co każę zrobić, to powiesić wszystkich minstreli”, czym rozbawia lady Leonette. Ser Garlan chwali wojenne dokonania Tyriona. Gdy Sansa stwierdza, że wspominane przez Galyeona czyny Cersei są nieprawdziwe, Tyrion radzi jej, by nie wierzyła w pieśni. Nim minstrel dociera do ostatniej, siedemdziesiątej siódmej strofy, cześć gości jest już podpita.

Gerardina Jacoba van de Sande Bakhuyzen (1826-1895), “Martwa natura z kwiatami w koszu nad brzegiem wody” (Wikimedia Commons).

Pijany Joffrey domaga się, by teraz zawodnicy stanęli w szranki. Wjeżdża dwóch karłów przebranych za rycerzy w barwach Baratheonów i Starków, którzy dosiadają psa i świni. Do powszechnego śmiechu nie przyłącza się tylko Sansa. Tyrion zamierza odpowiednio odwdzięczyć się temu, kto wpadł na ten pomysł. Po parodii walki na kopie, Joffrey wskakuje na stół i zaczyna krzyczeć, że to jeszcze nie koniec turnieju i Tyrion ma teraz pojechać na świni. Lannister również wchodzi na stół i zapowiada, że jest na to gotów, jeśli jego siostrzeniec zasiądzie na psie, bo Joffrey to jedyny z obecnych mężczyzn, z którym na pewno sobie poradzi. Wywołuje tym kolejną salwę śmiechu. Król jest wściekły.

Joffrey podchodzi do Tyriona i wylewa na niego swój wielki puchar. Garlan próbuje wyjaśnić królowi, że źle zrobił, ale Tyrion postanawia, że sytuacja nie może się bardziej zaognić. Mówi więc, że Joffrey zamierzał go zaszczycić, dzieląc się z nim winem, ale niestety się rozlało. Joffrey wcale nie chce załagodzić zajścia, mimo namów Margaery, by wrócił na swoje miejsce. Pojawia się Olenna, która zapowiada, że zaraz zaśpiewa Alaric z Eysen. Ma nadzieję, że zagra Deszcze Castamere, bo nie słyszała ich od godziny i nie pamięta tekstu. Joffrey każe Tyrionowi, by służył mu jako podczaszy. Gdy Tyrion schyla się po puchar, król kopie go pod stół. Potem Joffrey życzy sobie, by wuj podał mu już napełniony puchar na kolanach. Tywin wzywa wnuka, by zajął się krojeniem wielkiego pasztetu, który właśnie wwożą. Joffrey chce do tego użyć Wdowiego Płaczu, ale Margaery to odradza, więc król wykorzystuje miecz Ilyna Payne’a. Na widok nieznajomego oręża, Sansa pyta, co stało się z Lodem. Gdy nowożeńcy wspólnie przecinają pasztet, ze środka wylatują gołębie. Służący zaczynają roznosić porcje pasztetu z kremem cytrynowym. Widząc, że Sansa pobladła, Tyrion chce ją zabrać, by zaczerpnęła powietrza. On sam musi się przebrać. Wyjście uniemożliwia im jednak Joffrey, który przypomina wujowi, że ma mu nalewać wina. Tyrion bierze więc puchar, który cały czas stał nieopodal i napełnia go. Upiwszy sporo, Joffrey zabiera się za jedzenie pasztetu Tyriona. Zaczyna znów opowiadać, że Tyrion ma jeździć na świni, ale przerywa mu kaszel. Joffrey próbuje się napić, ale wypluwa wino. Puchar wypada mu z rąk. Margaery zauważa, że się dławi, zaś Olenna zaczyna krzyczeć, żeby ratować króla. Garlan i Osmund Kettleblack rzucają się na pomoc. Mięśnie wokół gardła króla zaczynają sztywnieć. Tyrion wie już, że Joffrey na pewno umrze. W sali nastaje chaos. Joffrey spogląda prosto na Tyriona, który uświadamia sobie, że ma on takie same oczy jak Jaime. Król wyciąga ku niemu rękę i Tyrion zastanawia się, czy to przeprosiny, czy prośba o ocalenie. Nigdzie nie widać Sansy. Lannister podnosi puchar i przygląda się resztkom, po czym wylewa je na podłogę. Margaery płacze. Straż miejska próbuje przywrócić porządek. Tyrion rozważa, czy powinien zniknąć.

Rozlega się wrzask Cersei. Tyrion rusza w kierunku siostry, choć wie, że to nierozsądne. Cersei tuli ciało Joffreya. Podchodzi do niej czarny pies, ale strażnicy go przepędzają. Tywin każe córce puścić zwłoki, ale dopiero rycerze gwardii są w stanie ją od nich oderwać. Wielki septon modli się za duszę króla. Alerie Hightower mówi Margaery, że Joffrey zadławił się pasztetem. Cersei uważa, że został otruty. Rozkazuje zatrzymać Tyriona i Sansę.

Willem Claeszoon Heda (1594-1680), „Deser”, 1637, Muzeum Narodowe w Warszawie (Wikimedia Commons).

Postaci występujące w rozdziale

  • Tyrion Lannister
  • Sansa Lannister
  • wielki septon
  • Joffrey Baratheon
  • Margaery Tyrell
  • Tywin Lannister
  • Kevan Lannister
  • Mace Tyrell
  • Tommen Baratheon
  • Loras Tyrell
  • Meryn Trant
  • Cersei Lannister
  • Olenna Redwyne
  • Arryk i Erryk (Lewy i Prawy)
  • Garlan Tyrell
  • Leonette Fossoway
  • Addam Marbrand
  • Podrick Payne
  • Shae
  • Gyles Rosby
  • Elinor Tyrell
  • Jalabhar Xho
  • Lancel Lannister
  • Alerie Hightower
  • Megga Tyrell
  • Alla Tyrell
  • Orton Merrywather
  • Taena Merryweather
  • Ellaria Sand
  • Oberyn Martell
  • Janna Tyrell (prawdopodobnie)
  • Jon Fossoway (prawdopodobnie)
  • Hamish Harfiarz
  • Księżycowy Chłopiec
  • Butterbumps
  • Collio Quaynis z Tyrosh
  • Dontos Hollard
  • Galyeon z Cuy
  • maester Pycelle
  • Grosik (Penny)
  • Miedziak (Groat)
  • Osmund Kettleblack
  • Ilyn Payne

Wspomniani

  • Renly Baratheon
  • Jaime Lannister
  • Sandor Clegane
  • Bran Stark
  • Eddard Stark
  • Robert Baratheon
  • Petyr Baelish
  • Baelor Targaryen, zwany Błogosławionym
  • Stannis Baratheon
  • Robb Stark
  • Gregor Clegane
  • Czarny Walder Frey
  • Randyll Tarly
  • Daven Lannister
  • Forley Prester
  • Ryman Frey
  • Paxter Redwyne
  • Luthor Tyrell
  • Symon Srebrny Język
  • Selyse Florent
  • maester Ballabar
  • Alaric z Eysen
  • Ralph Buckler

Ważne informacje

  • Tyrion doszedł do wniosku, że to Joffrey kazał zamordować Brana Starka. Pamięta, że książę podczas pobytu w Winterfell mówił o wysłaniu psa, by zabić wilka. Joffrey miał jednak świadomość, że nie może wydać takiego polecenia Sandorowi Clegane’owi, więc wyszukał sobie jakiegoś innego człowieka. Zdaniem Lannistera sztylet z valyriańskiej stali zapewne znalazł się wśród królewskiego oręża, które pojechało na Północ, a Joffrey wybrał go, bo choć nie rzucał się w oczy z powodu braku ozdób, był niezwykle ostry. Tyrion nie umie jednak znaleźć motywu swojego siostrzeńca.
  • Margaery Tyrell cieszy się sympatią mieszkańców Królewskiej Przystani, którzy jakoś nie pamiętają, że klęskę głodu sprowadził jej ojciec, blokując przepływ towarów z Reach do Krain Korony.
  • Tyrion spodziewa się, że kiedyś Joffrey go uśmierci.
  • Według Tyriona, Wojna Pięciu Królów wkrótce się zakończy, bo zwolennicy Robba Starka i Stannisa nie mają szans. Po Krwawych Godach Gregor Clegane zdobył Harrenhal, a Mallisterowie skapitulowali przed Czarnym Walderem Freyem. Staw Dziewic i Duskendale kontroluje Randyll Tarly. Wkrótce zacznie się oblężenie Riverrun, w którym wezmą udział siły Davena Lannistera i Forleya Prestera nadchodzące ze Złotego Zęba i dwa tysiące żołnierzy Rymana Freya. Z kolei ze Stannisem ma się zmierzyć flota Redwyne’ów.
  • Po raz pierwszy od bitwy publicznie występuje ser Lancel. Odniesione rany bardzo go wyniszczyły – jego włosy stały się białe, bardzo też wychudł.
  • Tyrion i Sansa zostają oskarżeni przez Cersei o otrucie Joffreya.

Poniżej pojawiają się informacje z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i z kolejnych tomów Pieśni Lodu i Ognia, w tym dotyczące kluczowych wydarzeń.

Anthonore Christensen (1849-1926), “Z krużganka Muzeum Term Dioklecjana w Rzymie”, 1902 (Wikimedia Commons).

O różnych sprawach

  • Karły występujące na weselu to Grosik i jej brat Miedziak, a towarzyszące im zwierzęta to Śliczna Świnia i pies Zgryz. W najbliższym rozdziale Sansy okaże się, że ich występ zorganizował Littlefinger. Miedziak zginie z rąk człowieka, który spróbuje wyłudzić nagrodę za głowę Tyriona.
  • Wzmianka o tym, że matka Margaery, Alerie Hightower, ma srebrne włosy, jest powoływana jako argument za tezą, że wśród Hightowerów też występuje ta cecha. Nie wiadomo jednak, czy ten opis oznacza, że Alerie posiwiała, czy też, iż zawsze miała takie włosy. Również kolor włosów młodszej siostry Alerie – Lynesse – nie jest znany. Jej mąż, Jorah Mormont, utrzymuje, że Lynesse jest bardzo podobna do Daenerys, ale trudno powiedzieć, czy chodzi mu też o włosy, i ile w tym w ogóle prawdy. Sprawy nie przesądza również to, że u schyłku życia król Jaehaerys I brał Alicent Hightower za swoją córkę Saerę. Problem pozostaje więc otwarty.
  • Jeśli scena, w której do zwłok Joffreya pochodzi czarny pies, którego odganiają strażnicy Tywina, ma jakieś głębsze znaczenie, to pewnie chodzi o to, że jest to symboliczne ostatnie spotkanie z Joffreyem jego dawnego obrońcy – Sandora Clegane’a, który w herbie ma trzy czarne psy.

Kwestie tłumaczeniowe

  • Tuż przed atakiem rycerza służącego Rowanom na jednego z Dornijczyków jest mowa o tym, że podano łosinę, ale elk oznacza tu jeleninę.
  • Można przeczytać, że „Ser Osmund Kettleblack rozpruł mieczem królewski kołnierz”, ale zdanie oryginału „Ser Osmund Kettleblack ripped open the king’s collar” nie sugeruje, że rycerz uczynił to mieczem.

Komentarz

Lannisterowie dopracowali tę uroczystość w najdrobniejszym szczególe. Wszystko, poczynając od rozsadzenia gości, zostało świetnie zaplanowane. Sprowadzono minstreli, żonglerów, akrobatów, piromantów, komediantów, tańczącego niedźwiedzia i nie wiadomo kogo jeszcze. Nie szczędzono żadnych wydatków. Przygotowano siedemdziesiąt siedem wykwintnych potraw. Lord Tywin chciał, żeby to był „wieczór pełen pieśni i splendoru, mający nie tylko zjednoczyć Wysogród z Casterly Rock, lecz również rozgłosić ich bogactwo i potęgę, jako ostrzeżenie” dla całego Westeros. Ślub Joffreya i Margaery urządzono w pierwszy dzień trzechsetnego roku od Podboju Aegona. Choć tak naprawdę nie było to jeszcze początek czwartego stulecia, miał to być świt nowej ery, w której władza nad Siedmioma Królestwami skupiłaby się w dwóch rodach. A tak naprawdę w rękach jednego człowieka, i to wcale nie tego, na którego skroniach spoczywała korona. Dawny i obecny namiestnik, lord Tywin, zdawał się triumfować na wszystkich kierunkach. Z rywali jego wnuka ostał się jeszcze Stannis, ale ze zdziesiątkowanymi siłami i perspektywą rychłego otoczenia Smoczej Skały przez flotę Redwyne’ów. A jednak – jak szybko fortuna może się odwrócić. Jak wiele może się zdarzyć między ustami a brzegiem pucharu.

Wreszcie, jak bardzo różni się umierający w tym rozdziale niepełnoletni, a już krwawy tyran od swojego rycerskiego obrazu z początku cyklu – człowieka, w którym zakochała się po uszy Sansa Stark. Przez całe życie Joffrey nosił nazwisko Baratheon, ale w tym rozdziale rzuca się w oczy, że w jego otoczeniu już coraz mniej uwagi poświęca się pozorowaniu, że naprawdę kontynuuje on dziedzictwo Baratheonów, i że ktokolwiek tam w ogóle je szanuje. Gdy wielki septon ogłasza wszem i wobec, że małżeństwo królewskiej pary zostało zawarte, mówi o Joffreyu z rodów Baratheonów i Lannisterów. Dziwnym trafem jakoś nikt wcześniej nie mówił o Robercie, Stannisie czy Renlym z rodów Baratheonów i Estermontów, ani o, dajmy na to, Aegonie V z rodów Targaryenów i Dayne’ów, czy Aegonie II z rodów Targaryenów i Hightowerów, a przecież zwłaszcza tym ostatnim nigdy nie brakowało ani znaczenia, ani ambicji. Warto też zwrócić uwagę na to, jakim płaszczem Joffrey okrywa żonę, gdy odbywa się ceremonia przekazania opieki nad nią z rąk ojca w ręce męża. Nie jest to bynajmniej płaszcz w barwach Baratheonów, tylko płaszcz lannisterski, należący wcześniej do Cersei i jej matki Joanny (w przypadku ślubu tej ostatniej obyczaj zamiany płaszczy miał zresztą niewielki sens). Gdyby skupić się na symbolice tych płaszczy, okazałoby się, że Margaery jest przyjmowana do rodu Lannisterów, a nie Baratheonów. Najwyraźniej jednak dla wszystkich dworzan jest i tak oczywiste, że to na Casterly Rock opiera się panowanie Joffreya. Można wskazać jeszcze trzeci przykład obojętności stronników Joffreya względem rodu jego rzekomego ojca. Co gorsza, jest to wręcz przykład jawnego znieważania rodu Baratheonów. Mam tu na myśli scenę walki dwóch „rycerzy”, z których jeden jest przebrany za wojownika Starków, a drugi – Baratheonów. Oznacza to, że w trakcie turnieju-farsy wykpiwane są też barwy samego Roberta, a także Joffreya, gdyby przejmował się tym, że w jego godle wciąż widnieje jeleń, choć i tak już sprowadzony do roli jednego z dwóch zwierząt, bo dodano tam lwa. To jasne, że wystawiona przez Grosik i Miedziaka udawana walka ma przede wszystkim ośmieszyć Robba Starka i Stannisa. Nikt z obecnych nie zastanawia się, że rechoczą też nad barwami panującej dynastii – choć panującej już tylko teoretycznie, biorąc pod uwagę, że Tyrion jest Joffreyowi i wujem, i stryjem. (Co ciekawe, jedynym na dworze, który jeszcze czasem powoła się na Roberta jako dobry wzór, jest… sam Joffrey. Na przykład wtedy, gdy wypominał Tywinowi, że nie walczył z Aerysem, tylko spędził wojnę w Casterly Rock).

Lannisterowie przejęli więc w królestwie całą dostępną władzę oprócz tej, którą musieli się podzielić z Tyrellami. Pięli się ku niej po zbrodniach. Nie minęło wiele czasu, odkąd Tywin – zachowując czyste ręce i pisząc z oddali listy – doprowadził do Krwawych Godów, na których zamordowano Króla Północy, jego matkę i wielu z jego głównych stronników, a także zmasakrowano żołnierzy. Wydarzenia na weselu Joffreya dobitnie pokazują, że wprawionego raz w ruch koła krzywoprzysięstwa, udawanej przyjaźni, zdrady, skrytobójstwa i morderstwa nie da się zatrzymać na zawołanie, gdy akurat zajmie się pozycję, dla której zdobycia popełniało się te zbrodnie. Wnuk człowieka stojącego za Krwawymi Godami ginie okropną śmiercią otruty na tym, co bywa nazywane Purpurowymi Godami. Wojna o Żelazny Tron wcale się nie kończy, tylko powoli dociera do kolejnej fazy – w której wszystkie dokonania Tywina Lannistera zaczną obracać się w proch.

Gerardina Jacoba van de Sande Bakhuyzen (1826-1895), “Martwa natura z winogronami i gruszkami”, nider. „Stilleven met druiven en peren” (Wikimedia Commons).

Jeśli przyjąć za dobrą monetę to, co będzie mówił Littlefinger w dwóch kolejnych rozdziałach Sansy, to Joffrey zginął dlatego, że postępował jak potwór, zaś Olenna Redwyne chciała uchronić Margaery przed losem, który zgotował Sansie, a także nie dopuścić, by pchnięty do granic wytrzymałości Loras powtórzył w obronie siostry czyn Jaime’ego Lannistera. W tym rozdziale coraz bardziej pijany król zaczyna okazywać wobec całego dworu tę skrywaną lepiej lub gorzej prawdziwą twarz, gdy upokarza Tyriona. Nie wiadomo, jak dalej mogłaby eskalować ta sytuacja, albo co mógłby zacząć robić jeszcze później tego wieczoru. Gdy jednak Joffrey wyżywał się publicznie na swoim wuju, w głowach coraz większej liczby możnych mogły zacząć przemykać rozważania, co stanie się za trzy lata, gdy król obejmie w pełni stery władzy. W ostatnim okresie panowania Joffreya nawet do Tywina dotarła prawda o charakterze wnuka i w szóstym rozdziale Tyriona zapowiedział, że udzieli mu nauczki. Tyrion na podstawie własnego doświadczenia przypuszczał, że będzie to coś bardzo surowego, ale nie dowiemy się już, co to miało być – bo nawet biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z lordem Casterly Rock, nie jest chyba prawdopodobne, że ta lekcja odbyła się w tym rozdziale, a Tywin przynajmniej dopuścił, żeby Joffrey został otruty.

Zakładając zatem, że za śmierć Joffreya odpowiedzialni są tylko Olenna i Littlefinger, powstaje ciekawe zagadnienie, które kiedyś w 97 odcinku Pytań do maesterów podniósł „Tywin” – dlaczego otrucie Joffreya dokonało się w tak złożony sposób? Dlaczego spiskowcy postanowili wnieść truciznę w siateczce na włosy Sansy – w postaci kryształu, udającego jeden z ciemnofioletowych ametystów? Skoro nikt nie sprawdzał, co goście wnoszą, to czemu Olenna nie mogła tego kryształu mieć od początku ze sobą? Poza tym, czy ktoś zdołałby rozpoznać w takim krysztale dusiciela? Sugerowałem wtedy, że niepotrzebne tak naprawdę komplikacje mogły zostać wprowadzone po to, żeby truciznę dało się połączyć zarówno z Olenną, jak i Baelishem. Trudno przypuszczać, żeby tak wprawni gracze ufali sobie nawzajem, więc na pewno brali pod uwagę, że druga strona może ich kiedyś wydać. Znaleźli więc sposób, który „ubrudził ręce” obu stron – Olenna wrzuciła truciznę do wina, ale dostarczył ją przez swojego człowieka Dontosa Littlefinger. Związali się tak, że ani Olenna nie może wydać Petyra bez wyjawienia swojej roli, ani nie może analogicznie postąpić Petyr. Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie tego problemu. Może coś ważnego mi tu umyka, a może sama fabuła jest tu nieco pogmatwana, na przykład przez jakieś zmiany koncepcji między tomami (siateczka „debiutuje” w ostatnim rozdziale Sansy w Starciu). Wspomnę też, że nie wszyscy zgadzają się, że Littlefinger mówi Sansie prawdę o śmierci Joffreya. Sprytny lord w rozmowie z Sansą może blefować, że posiada większą wiedzę o sprawie niż w rzeczywistości, opierając się na informacjach ze stolicy, które zdążył otrzymać i wykorzystując to, co przekazała mu tak naprawdę sama Sansa. Przede wszystkim to właśnie ona wprowadza informację, że siateczki dotykała Olenna, a Littlefinger mógł po prostu polegać na łucie szczęścia, gdy zapytał, czy ktoś poprawiał jej włosy. Są tacy – jak Preston Jacobs – którzy zastanawiają się, czy Joffrey nie zginął przypadkiem, a rzeczywistym celem był Tyrion, którego usunięcie miało umożliwić Petyrowi wydanie za kogoś Sansy. Zgodnie z tymi przypuszczeniami, zatrute miało być tak naprawdę nie wino, tylko porcja pasztetu przyniesiona przez służącego Tyrionowi, a dokładniej, cytrynowy krem. Joffrey zginął dlatego, że połakomił się na porcję, której Tyrion jeszcze nie tknął. Na niekorzyść takiego scenariusza przemawia jednak cała sprawa z ametystami, o których już w Starciu Dontos opowiadał, że mają magiczną moc i spowodują, że Sansa wróci do domu. Nie pasuje to też do przepowiedni Ducha z Wysokiego Serca o jadowitych wężach we włosach. Poza tym kolejny rozdział Sansy pokaże, że zniknięcie jednego klejnotu to niezaprzeczalny fakt. Littlefinger nie mógł mieć chyba aż takiego szczęścia, żeby wszystkie okoliczności ułożyły się tak doskonale, żeby udało mu się wrobić Olennę. Na ten moment najbardziej prawdopodobne wydaje się, że Joffreya naprawdę zabiła Olenna do spółki z Baelishem. Trzeba jednak przyznać, że nasuwa się też pytanie o plany Oberyna Martella, który sam wskaże potem, że gdyby Cersei od razu nie uznała, że jej syna zamordował Tyrion, to on sam mógłby się znaleźć w tarapatach jako osławiony truciciel. Jeśli Martell chciał zemścić się na Gregorze, a przede wszystkim na jego mocodawcy, Tywinie, to zapewne planował doprowadzić do jakiejś próby walki. Trudno jednak uwierzyć, żeby do i tak dość dziwnego sprzysiężenia Królowej Cierni i przedrzeźniacza da się przekonująco wpleść jeszcze Czerwoną Żmiję. Być może w tle Nawałnicy ciągnie się ironiczny motyw, że ktoś wciąż ubiega Oberyna w zabiciu tego, którego sam chciał potem uśmiercić – Joffreya, a później Tywina (gdyby przyjąć to, co sugerował DaeL o otruciu Tywina). Tak czy inaczej – w ametystowym spisku ciężko znaleźć dla niego miejsce.

Philip Hermogenes Calderon (1833-1898), „Słowa miłości” (Wikimedia Commons).

Wygląda więc na to, że Littlefinger nie wrabia Olenny Redwyne, której nazwisko w takim razie czy to celowo, czy przez zbieg okoliczności, wskazuje, gdzie umieściła truciznę – w czerwonym winie. Bez wątpienia wrabia za to Tyriona, a w tym celu namawia Joffreya do wprowadzenia do programu wesela występu karłów, wiedząc, że nie trzeba wiele, by w ten sposób doszło do awantury między królem a jego wujem. Ten plan powodzi się nad wyraz dobrze – pijany Joffrey obraża Tyriona, a ten nie pozostaje siostrzeńcowi dłużny, co gorsza sprawiając, że z monarchy śmieje się cały dwór. Tego zaś Joffrey nie może mu darować. Można się też zastanawiać, czy gniewu Tyriona nie podsyca ktoś spośród Tyrellów. Ser Garlan i jego żona, Leonette Fossoway, wyglądają na bardzo miłych i uprzejmych ludzi. Ich sposób traktowania Tyriona da się więc wytłumaczyć tylko tym. W takim razie Garlan chwali Tyriona dlatego, że naprawdę uważa, iż to dzięki niemu miasto udało się utrzymać do przybycia odsieczy. Może jednak chodzić i o to, żeby przypomnieć Tyrionowi o niewdzięczności pozostałych i przez to rozbudzić u niego złość na koronowanego krewniaka. Z drugiej strony, o planie Olenny najwyraźniej nie wie Mace Tyrell, więc może nie wiedzieć i Garlan.

Trzeba też przyznać, że sam Tyrion robi, co może, żeby narazić się na podejrzenia, choć z drugiej strony, Cersei nie potrzebowała wiele, by uznać go winnym. W jej własnych rozdziałach w Uczcie dla wron wyjdzie na jaw, że w jej oczach wówczas zaczęła się wypełniać przepowiednia o valonqarze, za którego uważa Tyriona. Czy jednak Tyrion koniecznie musiał potem podnosić ten puchar i wylewać to, co się w nim jeszcze znajdowało? Na domiar złego w poprzednim rozdziale chodził i opowiadał, jak korzystna była śmierć Baelora, o którego otrucie posądzano jego stryja, Viserysa II. Jak sam Tyrion zauważa, jego własne gadulstwo kiedyś go zgubi. Nie może się jednak powstrzymać.

Tu można wspomnieć, że w tym rozdziale GRRM wykorzystuje też myśli Tyriona, by zapowiedzieć, co wkrótce nastąpi – w sepcie Tyrion ma ochotę udusić Joffreya i zapowiada, że uwierzy w boską sprawiedliwość, jeśli wielki posąg Ojca przewróci się na króla. Powodem tej złości jest odkrycie Tyriona, że to on wysłał człowieka, który miał zabić Brana. Argumentacja, jaką przedstawia sam sobie Tyrion, zawiera jednak pewne zastanawiające elementy. Lannister uważa, że Joffrey wziął sztylet z valyriańskiej stali, bo choć nie rzucał się w oczy (nie był zdobiony), to niezwykła ostrość tej stali pozwoliłaby zabójcy bardzo szybko uśmiercić Brana. Czy naprawdę ktokolwiek mógłby uznać valyriańską stal za coś zwykłego i niezwracającego uwagi, nawet jeśli sztylet nie skrzył się od złota i klejnotów? Czy naprawdę aż takie ważne było, żeby sztylet użyty na Branie był nadzwyczaj ostry? Czy zwykła stal by nie wystarczyła? Dziwne jest też to, że opryszek naprawdę spróbował wykonać zadanie – co powstrzymywało go przed tym, by uciec ze sztyletem i zapłatą? Można powiedzieć, że Joffrey obiecał mu jeszcze więcej po wykonaniu zadania – czy jednak znaleziony przez niego człowiek aż tak chciałby tych dodatkowych pieniędzy, żeby ryzykować życiem? Patrząc na to wszystko łącznie, sprawa nadal budzi wątpliwości. Nic więc dziwnego, że fani wciąż szukają innych odpowiedzi. Na przykład Preston Jacobs brał pod uwagę Mance’a Raydera. Król za Murem był w Winterfell podczas wizyty Roberta, kręcił się wokół królewskiego orszaku, więc mógł ukraść sztylet, a ponadto atak na Brana byłby mu na rękę, bo bez względu na to, kogo by Starkowie nie oskarżyli, napięcia pomiędzy wielkim rodami sprzyjały Dzikim. Poza tym Mance mógł usprawiedliwiać swój czyn jako skrócenie cierpień Brana, tak jak potem Val uważa, że Shireen powinna zginąć. Tu jednak pojawia się pytanie, czy pisząc Grę o tron autor przewidywał dla Mance’a aż taką rolę, i czy w ogóle wymyślił już wtedy, że Rayder przebywał w Winterfell. Innym kandydatem jest Littlefinger – czy jednak, nawet chcąc wrobić Tyriona, zaryzykowałby, każąc użyć do ataku sztyletu, który kiedyś należał do niego?

Willem Claeszoon Heda (1594-1680), „Śniadaniowy stół z tartą jężynową”, 1631 (Wikimedia Commons).

W każdym razie Tyrion nabiera przekonania, że winny był Joffrey. W poprzednim rozdziale Sansy oczywiście nie może się powstrzymać przed prowadzeniem gry, która ujawniłaby przed królem, że Tyrion zna prawdę – zakładając, że Joffrey naprawdę wysłał tego człowieka. Dodając do tego już i tak bardzo złe stosunki między nimi, Tyrion naprawdę ma się czego obawiać – jest przekonany, że zginie wkrótce po tym, jak Joffrey osiągnie pełnoletność. Całkiem prawdopodobne, że takie zagrożenie istniało – jednak Tyrion przez skupienie się na Cersei i Joffreyu nie dostrzega, że w metaforyczny sposób już kto inny kopie mu grób. Paradoksalnie, choć Tyrion naprawdę miał ochotę zabić Joffreya, miał doskonały motyw i wszystko zdawało się wskazywać, że jest winny, to nie on stał się na Purpurowych Godach królobójcą.

I na koniec: jeśli to naprawdę Olenna wrzuciła kryształ dusiciela do pucharu Joffreya, to musiała to zrobić wkrótce po tym, jak wyraziła nadzieję, że kolejny minstrel zagra pewną znaną pieśń – Deszcze Castamere. Nie doszło do tego, ale rozbrzmiewały podczas wesela już dwukrotnie. Najwyraźniej Królowa Cierni chciała je znów usłyszeć, gdy unicestwiała plany innego dumnego lorda – także lwa.

To mi się podoba 30
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Polecamy także

Komentarzy: 115

  1. Ciekawe czy na tym weselu nie doszło do dwóch otruć – jedno, szybkie oczywiste Joffrey.

    Drugie o działaniu powolnym i rozciągniętym w czasie – otrucie Tywina przez Oberyna.
    Lepszej okazji niż wesele ciężko szukać.

    To mi się podoba 6
    To mi się nie podoba 1
    1. Tywin nie został otruty. Od Wesela do jego śmierci minie kilkanaście dni. Żadna trucizna nie działałaby tak wolno. Druga sprawa, że też nie widać po Tywinie aby coś mu się działo. Martin prawdopodobnie poprzez zapach trupa Tywina przedstawił metaforycznie jak jego spuścizna jest zgniła

      To mi się podoba 5
      To mi się nie podoba 1
  2. Jedna z nielicznych śmierci w PLiO, która ucieszyła chyba wszystkich czytelników, a to u Martina zdarza się rzadko 😉

    Co do zamachów na Joffreya i Brana to ja kupuję wyjaśnienia podane przez Martina. Olenna miała duży motyw w pozbyciu się małego psychopaty, który zagrażałby Margaery, a Tommen był potulny i łatwy do kontrolowania. Z kolei Littlefinger tym ruchem wprowadzał chaos, wyciągnął Sansę ze stolicy i jeszcze sprowadził podejrzenia na Tyriona, który znał jego gierki i mógłby mu przeszkodzić w planach.

    Z kolei użycie valyriańskiego sztyletu do zamachu na Brana wydaje się bardzo nierozsądne, bo taki sztylet jest bardzo charakterystyczny i ściąga uwagę, ale Joffrey był zwykłym idiotą więc dla niego takie szczegóły nie są istotne. Jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć, że on ten sztylet wybrał tylko dlatego, że był ostry i innymi sprawami sobie nie zaprzątał głowy. Pokłócił się z Robbem i był na niego cięty, ale nie mógł w niego uderzyć bezpośrednio więc uderzył w Brana, który leżał w śpiączce i był łatwym celem. Nic mi tu specjalnie nie zgrzyta, bo Joffrey był mściwym kretynem, który działał pod wpływem emocji i nie myślał za bardzo o konsekwencjach swoich czynów.

    To mi się podoba 12
    To mi się nie podoba 0
  3. Ja odkąd przeczytałem że Oberyn wymieniał listy z Willasem, uznałem że jest duża szansa iż w tym otruciu brało udział więcej osób. Jeżeli nie czynnie, to przynajmniej byli w Dorne tego faktu świadomi.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Gdyby w spisku brali udział tylko Tyrellowie, to kto wie, może zgodziliby się wtajemniczyć Oberyna – zakładając, że nie tylko Willas ma z nim dobre relacje, bo może być różnie. Wtedy Oberyn w razie czego byłby pierwszym podejrzanym i miałby okazję powalczyć z Górą, żeby wyciągnąć z niego prawdę o rozkazach Tywina. Jednak czy Baelish chciałby uwzględniać w spisku jeszcze trzecią stronę, z którą nigdy wcześniej nic go nie łączyło, a przynajmniej nie ma takich sygnałów?

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
      1. Mogło być tak, że Baelish nie wiedział o tym ile sobie przekazują Willas i Oberyn.
        Wydaje się, że wiedzieć wiedzieli tylko Olenna, Willas, Oberyn i Baelish.

        Oberyn na pewno nie przybyłby do stolicy nie mają pewności, że znajdzie się tam Góra.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Ja jednak mam wątpliwości co do tego jak i kiedy doszło do otrucia.
    Za dużo losowości i przypadków tutaj. Kopanie pucharów, wylewanie ich. Tyrion bierze później pierwszy lepszy, ale skąd Olenna miała wiedzieć że tego użyje?
    Może faktycznie celem nie był Joffrey albo przynajmniej nie na tym weselu?

    Pasztet – tutaj może być coś na rzeczy. Może to zmyłka Martina, kto wie. Ale to nie pierwszy pasztet w tej sadze przecież 🙂

    W ogóle to sanepid by zrzucił to na gołębie defekujące w pasztecie. Może król się faktycznie zadławił i nikt nie jest winny 😂

    Możliwości jest sporo, ale istnienie spisku lub przynajmniej chęci wymiany króla na kogoś bardziej sterowalnego istniała na 100 %

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
    1. Były dwa pasztety. Jedno to gotowe porcje pokrojone dla gości, a drugi to ciasto, z którego wyfruwają ptaki. To efektowne widowisko, nikt tego nie je.

      Poza ty Pycelle mówił, że otworzyli gardło Joffreya i nie było tam jedzenia – czyli Dusiciel.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
        1. Pycelle powiedział to – Poison. It was meant to appear as though he choked on a morsel of food, but I had his throat slit open and the maesters could find no obstruction.

          Czyli oprócz niego widzieli to inni.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Ok, to przyjmuje jednak że trucizna.
            Biorąc pod uwagę to co pisze Bluetiger, to faktycznie najbardziej prawdopodobna jest opcja z pucharem, ale pasztet Tyriona też pozostawia minimalny procent możliwości.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    2. Joffrey przez całą ucztę używał tego wielkiego zdobionego pucharu, który podarował mu Mace Tyrell w poprzednim rozdziale, więc nie zachodziła możliwość pomyłki. Po scenie z Tyrionem-podczaszym Joffrey postawił puchar na stole w okolicach miejsca Tyriona i stał tam aż Tyrion podał go królowi, gdy ten wrócił, bo zauważył, że Tyrion i Sansa zbierają się do wyjścia.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
  5. Olenna była za niska, by osobiście wrzucić kryształ do pucharu. Garlan? Czy był jakiś znak dla Margaery by nie piła – imię konkretnego śpiewaka/ wspomnienie o Deszczach z Castamere?

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 1
    1. Olenna była za niska. Dobrze, że Tyrion jest dość wysoki, bo nie wiem jak inaczej wina by nalewał

      To mi się podoba 6
      To mi się nie podoba 1
      1. Prawda jest taka, że Martin popłynął z tym kielichem, a potem sam chyba zapomniał o jego monstrualnych rozmiarach. Joffrey opisywany jest jako wysoki, czyli ma pewnie 6 stóp. Kielich 3 (!). Nie znamy objętości, chociaż w poprzednim rozdziale Tyrion ocenia ją jako olbrzymią i na zdrowy rozum trudno się z tym nie zgodzić. I teraz wyobraźmy sobie każdego z nas, który posługuje się do picia naczyniem złotym lub złoconym chociażby, o połowie naszej wysokości. Nie wiem czy każdy byłby w stanie podnieść je do ust, i czy większość nie wpadłaby pod stół po jednokrotnym osuszeniu go i to nawet na spółkę. Czy młody chłopak byłby w stanie tyle wypić i jeszcze kazać sobie dolewać? Może i tak – mnie trudno uwierzyć. Chodzi mi bardziej o to, że pomysł z kielichem był z czapy, Martin jak zwykle przesadził z wielkościami i trop że ktoś nie mógł czegoś dosypać, bo był za niski, moim zdaniem prowadzi na manowce o tyle, że cała idea tego kielicha to jedno wielkie kuriozum i widać, że Martin tego nie przemyślał. W sensie – taki kielich spokojnie mógł być prezentem, ale nie było racjonalne wykorzystanie go w czasie uczty, bo jego użycie było totalnie niepraktyczne.

        To mi się podoba 6
        To mi się nie podoba 0
  6. Kurczę, a ja znam jeszcze jedną teorię, która bardzo mi się podoba. Nie wymyślił jej Dael? Bo chyba sam na nią nie mogłem wpaść? xD
    Mianowicie za wszystkim stoi tylko i wyłącznie Littlefinger. On tylko ostrzegł Tyllerów, że Sansa planuje zabić Joffreya. Stąd Olenna najpierw podpytała Sansę co sądzi o Joffreyu. Gdy ta powiedziała, że to potwór, Tyrellowie stwierdzili że Petyr może mówić prawdę. Dlatego też na pytanie Jaimego w późniejszych rozdziałach ser Loras odpowiada, że to Sansa zabiła Joffreya. I dlatego w tym rozdziale Olenna proponuje Sansie wyjazd do Wysogrodu, a wcześniej chcieli ją wydać za Willasa – by odsunąć osobę chcącą zabić Joffreya od stolicy.
    Trucizna rzeczywiście była w siatce na głowie Sansy, ale tylko na potrzeby teatrzyku dla Tyrellów. Littlefinger otrzegł Olennę, że Sansa przemyci w ten sposób truciznę na wesele. Ta więc wyjęła jeden kamień, żeby zapobiec morderstwu bądź po prostu sprawdzić potem czy to naprawdę trucizna. Ale Joffrey został otruty w inny sposób, przez jakiegoś służącego o którym nic nie wiemy, którego Littlefinger przekupił.
    Całe wesele usadzony obok ser Garlan interesował się również Sansą właśnie dlatego, że miał jej pilnować by nie otruła króla. Potem uznali, że po prostu przekabaciła męża na swoją stronę i to Tyrion zabił „dla niej” Joffreya.
    Serio, nie pisał o tej teorii tutaj Dael? Ja żadnych anglojęzycznych forów nie czytam by znać wszystkie teorie świata. xD

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 2
    1. Dla mnie się to kupy nie trzyma, jeśli chcieli zapobiec morderstwu to dlaczego po prostu nie ostrzegli Tywina?

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. No nieidealna ta teoria, ale „oficjalne” rozwiązanie zagadki opowiedziane przez Littlefingera też się kupy nie trzyma. xP
        To słabe wytłumaczenie czemu nie powiedzieliby Tywinowi, ale Tyrellowie mogli wciąż mieć nadzieję, że ożenią Sansę z Willasem (co wymagałoby śmierci Tyriona) i przejmą w ten sposób Winterfell, więc nie chcieli doprowadzić do jej stracenia.
        Pamiętam jak 10 lat temu na jakimś forum wyciągnąłem 2 cytaty i próbowałem na ich podstawie udowodnić że Petyr współpracuje z Martellami. xD To dopiero była bezsensowna teoria.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
    2. Ja też tego nie kupuję. Gdyby Littlefinger działał sam to raczej nie ostrzegałby Tyrellów, nawet gdyby miało to być zrzucone na Sansę, bo nie wiadomo czy Tyrellowie by mu w jakiś sposób nie przeszkodzili, chociażby ostrzegając Tywina, o czym wspomniał kolega wyżej. Poza tym umieszczanie w siatce na głowie Sansy trucizny, o której ona sama nie wie, a jednocześnie informowanie o tym Tyrellów bez wciągania ich w spisek mogło tylko spowodować, że w toku przesłuchania Tyrellowie opowiedzieliby o tej siatce i musieliby przyznać, że wiedzą o tym od Littlefingera. A to by na niego ściągnęło duże kłopoty. Wreszcie byłoby trochę bez sensu, gdyby w takim scenariuszu Olenna wyciągnęła jeden kamień z tej siatki, bo to by znowu ściągnęło podejrzenia na nią samą. Lannisterowie wiedząc o truciźnie w siatce na pewno by ją dobrze zbadali. No i wreszcie Olenna, w przeciwieństwie do np. Mace’a, była kumata i wiedziała, że Joffrey to bardzo zła opcja dla Margaery. W jej interesie było możliwie szybkie pozbycie się go, a nie ratowanie mu życia przed skrytobójcami 😉

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
  7. Tyrion był jednak kretynem.
    I nie mówię o sytuacji z Joffreyem, tylko z Sansą.
    Chłop miał młoda żonę, prawdziwą piękność.
    Owszem nie była chętna, ale obowiązek małżeński na pewno by spełniła.
    I zamiast wywieźć ją do siedziby rodu z dala od zdrowo pojebanego króla, który Cię nienawidzi – to on po cichu zakochał się w prostytutce.

    Co go trzyma w stolicy?
    Król szuka okazji, aby cię poniżyć.
    Możni go nie lubią, zwykli ludzie również.
    Narobił sobie nowych wrogów.
    Starzy wrogowie też nie śpią.
    Kariery pod rządami starego i Joffreya nie zrobisz.
    Po co on tam siedział?!
    Dla głupiej dziwki.

    Mógł powiedzieć ojcu, że spada do domu, że łatwiej będzie spłodzić potomka z dala od stolicy. I bajabongo!

    Prawda jest taka, że nie wiemy czy Sansa po pewnym czasie by się do niego nie przekonała.
    Obstawiam, że prędzej czy później byłoby jej z nim dobrze.

    W gruncie rzeczy Tyrion był bogaczem z najpotężniejszego rodu, a do tego dostał od ojca żonę wraz z prawami do północy.
    I co z tym zrobił?

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Szczerze mówiąc to Sansa była za młoda i zbyt niechętna z powodu traumy. Tyrion musiałby być szczególnego typu manipulatorem, aby mogła przeoczyć jego brzydotę i los rodziny. Nawet Littlefinger nie potrafi wzbudzić w niej uczuć, mimo że ustawił się na pozycji jej wybawcy.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 1
    2. Problem w tym, że Tyrion najpierw zakochał się w prostytutce, a potem Tywin zmusił jego i Sansę do małżeństwa, którego żadne z nich nie chciało. Fakt, mógłby w to pójść i skupić się na Sansie, ale najpierw musiałby oddalić Shae, a w tamtym momencie nie był do tego zdolny. Do tego Sansa nienawidziła Lannisterów i gardziła nimi więc wymuszona uprzejmość to max na co Tyrion mógł liczyć z jej strony. Musiałby długo i mocno nad nią pracować, żeby coś się w niej zmieniło.
      Wyjazd ze stolicy z Sansą na pewno byłby lepszą opcją, o ile Tyrion byłby gotów olać Shae, ale nie wiadomo czy Joffrey i Tywin by nie robili problemów, bo Sansa jednak dalej była zakładniczką Lannisterów. A prawa Tyriona do Północy były w tym momencie i tak tylko czysto teoretyczne, bo wyegzekwować ich się nie dało. Rody wierne Starkom nie zaakceptowałyby Lannistera jako swojego lorda, a była jeszcze kwestia Roose’a, który przejął kontrolę nad Północą i dobrowolnie by jej nie oddał, bo w końcu nie po to zdradził Robba i wziął udział w Krwawych Godach, narażając się na nienawiść północnych rodów, żeby teraz odstępować miejsce Tyrionowi czy komukolwiek innemu.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Tywin mówił, że Boltonowie są tylko na chwilę, dopóki Sansa nie urodzi syna. Mieli być znienawidzeni i na nich spadały problemy – z buntującymi się wasalami, Żelaznymi Ludźmi i tak dalej.

        Sansa i jej dziecko miały służyć jako wybawienie.

        Swoją drogą nieźle to sobie Bolton z Freyem ułożyli. Zamordowali króla, a jeden wcale nie dostał Dorzecza, a drugi miał dostać Północ tylko na kilka lat. Interes stulecia! Nie tylko Balon nie potrafi myśleć o własnym interesie…

        To mi się podoba 3
        To mi się nie podoba 0
        1. Tywin mógł tak mówić, a Bolton mógł mieć na ten temat inne zdanie 😛 Na pewno bez walki by nie oddał władzy, a trochę sił jednak ma. Co prawda są rody na Północy, które chcą obalić Roose’a (choćby Manderly), ale póki co działają po cichu i nie chcą wystąpić otwarcie przeciw Boltonom, zresztą nie wiadomo do końca jak by się zachowały w nowej sytuacji, bo dziecko Sansy byłoby też dzieckiem Tyriona i nosiło nazwisko Lannister, a to by mógł być dla nich duży argument, żeby nie wspierać ich sprawy.

          A że zdrajcy zrobili na Krwawych Godach słaby interes to się zgadzam 😉 Roose jeszcze pół biedy, bo on nie złamał prawa gościnności, chociaż zdradził swojego seniora. Ale też raczej nie zakładał, że odda władzę na rzecz dziecka Sansy i planował się tam trzymać. Walder za to naraził na wieczną hańbę cały ród i dostał za to jakieś ochłapy i jest uzależniony od rodu, który i tak nim gardzi, a do tego słabnie coraz bardziej więc czeka go raczej marny koniec.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 0
    3. A miał czas żeby wyjechać ? Między jego ślubem a ślubem Joeffreya minęło ile dwa miesiące może ? Wiadomo, że na ślubie monarchy muszą być wszyscy najważniejsi ludzie z obu rodów więc do tego czasu musiał zostać

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Pewnie zależy od przekonań Tywina. Jemu nawet mogłoby być na rękę, żeby Tyriona nie było. On nie przepada za najmłodszym synem. Zależy, co Lord Skały cenił bardziej – nieobecność syna, który jest hańbą dla rodu czy zasady stosowności na weselu. Willasa nie było na ślubie, więc teoretycznie można było odmówić udziału w ramach odpowiedniej wymówki jak rządy nad regionem. Czyli wszystko zależy od Tywina. Jeśli Tyrion przekonałby go, że Cersei i Joffrey powodują wielki dyskomfort dla Sansy, co nie sprzyja spełnianiu małżeńskich obowiązków to niewykluczone, że Stary Lew zgodziłby się na wyjazd.

        Tylko wtedy Sansa dostałaby histerii, bo miała ten swój plan z Dontosem. Niewiadomo też, co zrobiłby Baelish.

        Pewnie też zamach na Joffreya zostałby opóźniony, bo nie byłoby siatki z trucizną.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
          1. Swoją droga Sansa powinna być wysłanna do Casterly Rock nawet wcześniej – kiedy wiadomo było, że oblężenie Krolewskiej Przystani przez Stannisa jest bliskie. Oczywiście,
            ani Tyrion ani Cersei nie pomyśleli o tym, że nawet gdyby stolica padła to ród Lannisterów nadal walczy na wojnie i potrzebuje każdej przewagi jak np. zakładnik z rodu Starków. Ale żadne z nich nie jest tak mądre jak myśli, że jest. Tommena ukryto, ale Sansy nie? Ona była ważną kartą przetargową i powinni ją odesłać, aby nie zginęła w oblężeniu lub nie dostała się w ręce Stannisa. O mały włos, a zgodziłaby się uciec z Ogarem – chciałabym zobaczyć minę Tywina. Wygrał ze Stannisem, planuje Krwawe Gody i nagle, co słyszy? Klucz do Północy uciekł podczas walk bo jego syn i córka to idioci, którzy nie potrafią myśleć o strategii.

            To mi się podoba 7
            To mi się nie podoba 0
            1. Słuszna uwaga. Odesłanie Sansy do Casterly Rock przed atakiem Stannisa na Królewską Przystań byłoby dużo bardziej rozsądne niż trzymanie jej w stolicy. W sumie dziwne, że Tyrion o tym nie pomyślał, bo po Cersei za dużo i tak nie ma się co spodziewać 😛

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
              1. Bo Tyrion nie jest tak mądry jak lubi myśleć. Tywin nie odesłał Sansy, bo większość akcji Joffreya zostało zatrzymanych, bo byli obecni Tyrellowie i Tywin. W sumie widać, że chyba jednak Joffrey trochę boi się dziadka, skoro przestał tak samowolnie atakować Sansę. Jego uwaga skupiła się na karle. Czyli Joffrey zawsze atakuje tego, kto jest najsłabszy w danej sytuacji.

                Wcześniej była to Sansa, o którą nie dbała ani Cersei ani Tyrion. Lecz gdy przybyl Tywin to nagle Joffrey tylko gada o tym, że chce podać głowę Robba Starka na talerzu dla Sansy albo chce dać jej dziecko zamiast Tyriona. To nadal jest nieprzyjemne, ale nagle znikają publiczne bicia, wycieczki na blanki, by obserwować głowy zabitych… Czyli Tywin trochę panuje nad wnukiem.

                Swoją drogą według mnie to gadanie przeciwko Tywinowi, że król musi być silny… dla mnie to pachnie Littlefingerem. Cersei mogła uważać syna za lwa, ale wcale nie pielęgnowałaby tego, bo ona miała sprzeczne uczucia – chciała, by Joffrey był silny, ale jednocześnie chciała mieć pełnię władzy. Robert to pewnie ledwo co odzywał się do Joffreya i jakoś nie sądzę, by mówił coś przeciwko teściowi. Littlefinger pewnie mówił te słowa, by głaskać ego Joffreya – król musi być zawsze silny, musi być zdecydowany jak Robert nad Tridentem, musić zabić Neda Starka w imię sprawiedliwości, a nie kobiecych fanaberii…

                To mi się podoba 3
                To mi się nie podoba 0
  8. Swoją drogą, ciekawe co zrobiliby spiskowcy, gdyby Sansa weszła na ucztę bez siateczki na włosy – np. Cersei zobaczyła ją przed uroczystością i uznała, że Sansa ma ubrać się inaczej. Musiałaby posłuchać królowej matki.

    To mi się podoba 2
    To mi się nie podoba 0
    1. Dobre pytanie. Pewnie nie zakładali takiego scenariusza i musieliby odstąpić od zamachu i spróbować przy innej okazji. No chyba, że mieli plan B, ale nic na ten temat nie wiadomo. Choć tu raczej nie było szczegółowej kontroli gości więc to raczej nie byłby problem dla takiej Olenny, żeby małą kulkę z trucizną przemycić w jakiejś ukrytej kieszonce sukni. Jak wzięła ją z siatki na głowie Sansy to też przecież musiała ją gdzieś przez pewien czas trzymać.
      Swoją drogą ciekawi mnie sam moment wrzucenia trucizny do pucharu. Dziwne w sumie, że nikt tego nie zauważył, bo Olenna zrobiła to przy wielu świadkach. Może i było wtedy zamieszanie spowodowane przez kłótnię Joffreya i Tyriona, może i Olenna była dyskretna, no ale jednak wokół Joffreya byli też gwardziści, którzy go pilnowali. Wrzucenie czegokolwiek do kielicha króla w takiej sytuacji tak, by pozostać niezauważonym, wydaje mi się trochę mało realne.

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
      1. Olenna nie mogła zrobić tego osobiście.

        Ona jest za niska. Puchar miał 3 stopy wysokości i stał przed Sansą. Moment podania trucizny to prawdopodobnie czas, gdy gołębie wyfrunęły z ciasta. Uwaga wszystkich gości była skupiona na młodej parze i ptakach. Podejrzewam Garlana.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 1
        1. Zgadzam się, że Olenna tego nie zrobiła. To musiał być ktoś wysoki pokroju np. Tyriona, który to nalewał wina do tego puchara

          To mi się podoba 6
          To mi się nie podoba 2
  9. A może kochana przez lud królowa Margerry? Piła z królem z jednego kielicha jest niemożliwe żeby nie wiedziała o truciźnie. Ryzyko, że wypije ją przypadkiem było za duże. Olena musiała ją wtajemniczyć dla jej bezpieczeństwa. Najlepiej gdy o takich sprawach jak planowanie królobójstwa wie jak najmniej osób. Po co kolejne? Margerry cały czas była bardzo blisko króla, miała okazję i motyw. Jest w tym rozdziale takie dziwne zdanie gdy Margerry płacze a matka mówi jej: To nie twoja wina, zadławił się pasztetem.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
  10. W sumie dziwna sprawa z tym sztyletem z valyriańskiej stali. Owszem, Joffrey jest na tyle głupi, żeby nie zrozumieć z jak rzadką bronią ma do czynienia, ALE… Po co w ogóle miałby dawać wynajętemu mordercy broń? Czy ten nie miał własnego noża? Siekiery? Dębowej pały? Wystarczyłyby nawet gołe ręce. Sztylet mógł mu dać tylko ktoś, kto chciał, żeby to było zrobione właśnie tym konkretnym sztyletem. Licząc, że zabójca zostanie zatrzymany, a w każdym razie zostanie znaleziony sztylet. Może to nie skreśla całkiem Joffreya, ale na pewno zasiewa poważne wątpliwości, że to jego robota. Po cholerę mu to? Na skłóceniu Roberta z Nedem mogłoby zależeć Cersei, nie Joffreyowi. Za młody i za głupi. Kto więc? Littlefinger raczej nie dałby rady przeprowadzić tego na odległość, za dużo zmiennych. To musiał zrobić ktoś z obecnych, kto mógłby dostosowywać plany do sytuacji. Wspomniany Mance raczej też odpada, bo skąd miałby wiedzieć, że taki charakterystyczny sztylet spoczywa w bagażach króla? Nie mam dobrego pomysłu. No, chyba że wszyscy mocno nie doceniamy złowrogiego potencjału Joffreya. :/

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
    1. Chyba, że Littlefinger z góry założył zamach na jedno z dzieci Starków. Luwin znajduje szkatułkę z listem od Lysy. Czyli to był agent, a nie kruk. Człowiek Baelisha był pośród świty królewskiej. Tylko, aby dostarczyć list? Czy może zapłacić za niezdarny zamach na dziecko Starków, a Brań został wybrany ze względu na upadek z wieży ?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. Dobrze, że dopisałaś, że to nie „Brań” tylko „Bran” – inaczej ktoś mógłby się pogubić.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 0
      1. Te sprawy nie muszą się łączyć. List mógł przybyć inną drogą. Catelyn mogła mieć koło siebie jakichś ludzi znanych także Lysie, np. służące, kucharki itp.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Lysa zabrała wszystkich oprócz Hugh z Doliny do Orlego Gniazda. Nie wiemy nic, o tym, żeby miała jakiś ludzi z Dorzecza wokół siebie oprócz Blackfisha. Zresztą jeśli ten człowiek pochodził z Dorzecza, dlaczego nie oddał listu osobiście do Catelyn, aby wzbudzić jej zaufanie? List został znaleziony na biurku, pozostawiony przez nieznaną osobę, ukryty w szkatułce z soczewką.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Nie zrozumieliśmy się. To mógłby być człowiek Catelyn, nie Lysy. Np. jakaś służąca, która przybyła z Catelyn do Winterfell po ślubie. Lysa mogła znać niektóre osoby z obecnego otoczenia Catelyn jeszcze z czasów Riverrun.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Tylko, że Lysa zabrała wszystkich oprócz Hugh z Doliny do Orlego Gniazda. I dlaczego ta rzekoma służąca nie dałaby listu osobiście ? Poza tym, Lysa nie jest mistrzem intryg. Od tego ma Baelisha. Napisała list i pewnie mu przekazała. Przecież Lysa nie bawiłaby się w szkatułki z ukrytym dnem, tylko kazałaby dostarczyć list poprzez służącą. I tak nikt nie mógłby tego odszyfrować. To Baelish ma tendencję do nadmiernej komplikacji planów, jak ta siatka na włosy. I cały misterny plan mógłby upaść gdyby Cersei kazała Sansie założyć coś innego. Albo gdyby Luwin miałby bardziej poczciwy charakter i nie szukałby wiadomości, tylko wyrzuciłby pudełko.

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
              1. Jak mogła wszystkich zabrać?! O czym ty mówisz? To od kiedy Lysa się wyprowadziła nie było już służby w Riverrun? To kto się zajmował Hosterem i Edmurem? Kto gotował? Kto sprzątał? Kto palił w piecach? 🙂 Lysa miała swoich służących, Catelyn swoich. Na pewno nie pojechała na Północ sama, tylko zabrała ze sobą jakichś ulubionych ludzi. Choćby po to, żeby mieć z kim pogadać.
                A takiej służącej, która jest przy Catelyn, ale wykonuje twoje polecenia, nie dekonspiruje się, wysyłając ją z jakimś głupim listem. To cenna osoba. Może donosić o tym, co się dzieje na dworze siostry, może wykonywać tajne zadania.

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 2
                1. Nie rozumiem o czym my rozmawiamy. Kompletnie.

                  Lysa mieszkała w Królewskiej Przystani, gdzie otruła Jona Arryna. Zanim uciekła napisała list. List dotarł do Luwina w ten sposób

                  „My lord” he said to Ned, „pardon for disturbing your rest. I have been left a message”

                  Ned looked irritated. „Been left? By whom? Has there been a rider? Iwas not told”

                  „There was no rider, my lord. Only a carved wooden box, left on a table in my observatory while I napped. My servants saw noone but it must have been brought by someone in the king’s party. We have no other visitors from the south”

                  Czyli ktoś musiał dać go z królewskiej świty. Lysa zabrała swoich ludzi do Orlego Gniazda – uciekła zanim Robert wyruszył na Północ. Skąd to Riverrum??? Skąd służąca???

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                2. Dziwne, nie widziałem wczoraj tych odpowiedzi. Ale do rzeczy. Rzeczywiście chyba się nie rozumiemy. Nie chodzi mi o żadną Królewską Przystań, tylko o czasy, gdy Catelyn właśnie wyszła za Neda i udała się do Winterfell. Z pewnością zabrała ze sobą z Riverrun jakichś ludzi, bo każda dama z wielkiego rodu ma ulubionych służących, którzy pomagają jej czesać się, kąpać, przyrządzają ulubione smakołyki itd. Lysa pewnie znała tych ludzi, skoro wychowały się z Catelyn na jednym zamku. Wiadomość mogła więc podrzucić taka służąca, zwerbowana przez Lysę albo Littlefingera. To znacznie bardziej prawdopodobne niż jakiś tajny agent z królewskiego orszaku, który nie zna zamku i prędzej wpieprzy się na straże niż znajdzie komnatę maestera.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              2. Poza tym ja nie upieram się, że list musiała dostarczyć Lysa. Mógł to zrobić Littlefinger. Dokładnie w ten sam sposób. Za pomocą kogoś z otoczenia Catelyn, kto dobrze zna zamek. Nie musiał w tym celu wysyłać żadnego umyślnego agenta z królewskim orszakiem.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Luwin mówi, że to musiała być osoba z królewskiej świty we fragmencie. Żadna służąca, żaden kruk. Zostało to zostawione w dniu, gdy król był już w Winterfell. Lysa uciekła z KL zanim Robert wyruszył na Północ. List dotarłby wcześniej, gdyby wysłano go innym sposobem.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Sorry, ale to, że Luwin tak mówi to żaden dowód. To stary dureń. Nie wiem skąd on wyciągnął wnioski, że to ktoś z królewskiej świty? List i szkatułkę mógł przywieźć jakiś posłaniec zupełnie niezwiązany z wyprawą króla i przekazać do doręczenia komuś zaufanemu w zamku. Służący bywają poza zamkiem, choćby na targu, u rzemieślników itd.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 2
    2. Joffrey nie wynajął zbira ze sztyletem.
      Ale nie dlatego, że zawahałby się zlecić morderstwo.
      Joffrey nie zrobił tego z prostego powodu.
      To dzieciak, uczepiony matczynej spódnicy.

      W Westeros nie mają spotted dla morderców, gdzie wystarczy się zalogować, aby wynająć zbira.
      Aby znaleźć kogoś kto zgodzi się na głupią kradzież, czy pobicie – musisz obracać się w odpowiednim środowisku.
      Przestępcy nie rosną na drzewach, nie ogłaszają się w internecie i niechętnie biorą zlecenia od dzieci!
      A co dopiero gdy mówimy o zabójstwie.

      Joffrey jest pod stałą opieką i znając jego zdolności intelektualne, gdyby chciał coś takiego wymyśleć poszedłby do Ogara po radę, no bo gdzie? Skąd jako szczyl miałby wiedzieć gdzie znaleźć mordercę?

      Możemy pogdybać.
      Czy morderstwo było zlecone, aby rzeczywiście zabić?
      No chyba nie, skoro zapłacono charakterystycznym sztyletem.

      Chyba, że zleciła to Cercei kminiąc w ten sposób:
      Jak się uda – będzie git.
      Jak się nie uda – podejrzenia spadną na Tyriona, czyli też trochę git.

      Bo poza nią, tylko w interesie Jaimiego była rzeczywista śmierć Brana.

      Joffrey nie miał motywu, ani przede wszystkim nie miał możliwości.

      Patrząc na korzyści. Największą korzyść odniósł Paluszek.
      Tylko, że go nie było w Winterfell. A do zamachu doszło zdaje się kilka dni po wyjeździe króla.
      Petyr nie mógł wydać rozkazu zabicie Brana, zanim ten spadł z dachu.
      Musiał wydać taki rozkaz po tym jak Bran spadł z dachu, a nie mógł przewidzieć, że to nastąpi.
      Mógł za to wysłać z orszakiem swojego człowieka z instrukcją w stylu:
      Miej oczy i uszy otwarte. Obserwuj i jeśli nadarzy się okazja spróbuj wrobić w coś Tyriona. Masz tu ten sztylet, który może okazać się pomocny.
      No ale wtedy ten ktoś musiałby być mega zaufaną osobą.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. Littlefinger powierzył tej osobie szkatułkę z listem od Lysy i ta osoba była na tyle sprytna, aby cicho zanieść ją do Luwina.

        Cersei i Jaime odpadają, bo mamy ich punkty widzenia i żadne z nich nie jest winne.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Jeśli człowiek Paluszka podrzucił list do Luwina (siejesz zamęt, obserwujesz sytuacje i czekasz na dobry ruch))
          To nie mógł być on tym durniem ze sztyletem, który dał się złapać.
          To on musiał zlecić morderstwo.

          Ale tutaj pojawia się kolejny problem.

          Bo widzisz jeśli człowiek Paluszka wyruszył razem ze świtą króla – to razem ze świtą króla powinien wrócić. A z tego co pamiętam Caitlyn otrzymała list, po tym jak Lannisterowie opuścili miasto. Więc albo nie wyruszył razem z Robertem, albo musiał wymyślić jakiś powód dlaczego zostaje tam dłużej -> co chyba odpada, bo to bardzo rzucałoby się w oczy.

          Poza tym jeśli ten człowiek miał obserwować informacje to powinien być w miarę blisko dworu. Mieć dostęp do informacji, a nie plotek z drugiej ręki.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 0
          1. List musiał zostać napisany przez Lysę zanim ona uciekła z miasta. Littlefinger dostał go w swoje ręce i schował w tym pudełku z soczewką z Myr. Dał swojemu agentowi, który pojechał na Północ. Nie wiemy, kto to. Przypuszczalnie mężczyzna, bo agenci Littlefingera to mężczyźni, jak Dontos czy Lyn Corbray. To zakłada pewną swobodę ruchów. Ten człowiek nie musiał wyjeżdżać z Robertem, ale mógł pomieszkiwać w burdelu w Wintertown. Dość blisko Winterfell, nikt nie patrzyłby na to podejrzliwie. Może bard? Oprócz Mance’a to pewnie byli tam inni bardowie. Bard też nie musi wracać z królem, może iść gdzie chce, gdzie go tylko natchnienie zabierze.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 1
      2. Nie można nie doceniać Joffreya. Jakoś potrafił zorganizować ścięcie Neda tak, że ani Cersei ani Varys nie domyślili się, że będzie coś na rzeczy. Wątpię, że to z Branem to jego robota, ale z innych względów. Co do Littlefingera to nie wierzę, żeby miał tam kogoś aż tak zaufanego, żeby mógł on podejmować takie decyzje bez konsultacji z szefem. A jakby przyszło mu do głowy zabić Sansę? Albo jeszcze lepiej – Catelyn?

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
        1. Jeśli był taki rozkaz to taki rozkaz pewnie brzmiał – jeśli będzie możliwość to zabij któregoś z synów. Littlefinger potrzebował Neda do intryg, do Catelyn miał jakieś uczucie, córek nie widział, ale pewnie zakładał, że są podobne do matki, więc nie chciałby ich śmierci… Synowie byli kompletnie zbędni dla niego.

          Poza tym Littlefinger wcale nie jest taki ostrożny jak się wydaje. Dontos wiedział bardzo dużo o planach Baelisha. Jasne, w końcu został uciszony. Ale wcześniej ? Ma przekazać truciznę na ślub Joffreya, spotyka się z Sansą i mówi jej o planach… Co gdyby Sansa zaufałaby deklaracji Tyrellów o ślubie z Willasem i powiedziałaby im o Dontosie? Olenna wtedy przekupiłaby pijaka i dowiedziałaby się o planach Littlefingera wobec Sansy. Kettleblackowie to też nie jest szczyt jeśli chodzi o agenturę.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 1
          1. Nieostrożność i skłonność do ryzyka to jednak zupełnie co innego niż dawanie carte blanche któremuś ze swoich pionków. Dontos wiedział wiele, ale nie decydował o niczym. Był jedynie ogniwem w łańcuchu spisku. Nie dostał od Littlefingera polecenia: „to weź tam zabij jakoś tego Joffreya i przyprowadź mi Sansę, coś wymyślisz”. 🙂

            To mi się podoba 2
            To mi się nie podoba 0
            1. Różne pionki, różne traktowanie. Przecież Littlefinger każdego traktuje inaczej. Inaczej manipulował Nedem, inaczej Joffreyem. Inne rozkazy dla Dontosa, inne dla Kettlebacków… nie upieram się przy tej teorii, ale mówię, że jeśli wykluczymy Joffreya i Mance’a to obecność agenta Littlefingera na miejscu, daje pewną możliwość. Zwłaszcza, że sztylet jest charakterystyczny i rozpoznawalny, co służy interesom Baelisha.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 1
              1. Zawsze jednak są to jasne rozkazy i konkretne wytyczne. Littlefinger nigdy nie polega na czyjejś inicjatywie, poza własną. Poza tym, gdyby był taki człowiek, to pewnie już byśmy go poznali.

                Nie wiem, nie mam pomysłu, kto mógł chcieć zabić Brana. Varys odpada z tych samych względów co Littlefinger. Gdyby Cersei nie była tak głupia to ją bym podejrzewał. To w jej stylu i bezpośrednio najwięcej na tym zyskiwała.

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 0
                1. Tylko, że mamy punkt widzenia Cersei. To nie ona.

                  Wydaje mi się, że Martin miał jakiś inny pomysł na zamach na Brana, ale zmienił to w ciągu pisania i dlatego zostaje nam to dziwne wyjaśnienie. Niby Jaime i Tyrion niezależnie dochodzą do tych samych wniosków, ale Joffrey nigdy nie przyznaje się do winy jak Lysa, więc to nadal pozostaje w sferze spekulacji.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. No, ale po prawdzie w swoich POV-ach Cersei też nigdy nie zaprzecza, że to ona. 🙂 Po prostu o tym nie myśli.

                  Może być, że Martin miał na tę sytuację jakieś plany, które potem porzucił lub zmienił. Raczej nie byłby to odosobniony przypadek.

                  To mi się podoba 2
                  To mi się nie podoba 0
        2. Ale przecież Joffrey niczego nie organizował. Właśnie dlatego się to udało, bo Littlefinger już wcześniej umówił się z Slyntem i Paynem. Cersei była oburzona, że nie pytali jej o zdanie, co powinni zrobić. Ale szybko wykonali swoją robotę. Littlefinger musiał tylko szepnąć słowo do Joffreya, że Cersei i Sansa to kobiety i ich serca są za miękkie, a król musi być silny, a potem powiedzieć Slyntowi i Paynowi, że król zamierza ściąć Starka i żeby byli gotowi na reakcję.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 0
          1. Nieważne, jak to się odbyło w szczegółach. Ważne, że potrafił przeforsować swoją wolę, gdy mu na tym zależało. Payne miał w d… rozkazy Littlefingera. Nie postąpiłby wbrew woli Cersei, gdyby nie miał zagwarantowanej nietykalności od Joffreya.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
            1. Tylko, że Joffrey nigdy niczego nie organizował i gdyby Slynt i Payne nie wiedzieli z góry o tym to nic by z tego nie wyszło. Nie byliby przygotowani, zaczęliby pytać Cersei o zdanie.

              Przecież Littlefinger nie mówiłby Paynowi, że zmanipulował króla do nakazania śmierci! Powiedziałby, że jako członek Małej Rady wie, że król zdecydował się na egzekucję i żeby Payne był gotowy z mieczem na rozkaz.

              To mi się podoba 1
              To mi się nie podoba 0
              1. Król nie musi osobiście spinać nici intrygi ani zajmować się szczegółami. Wystarczy, że zwrócił się z tym do właściwego człowieka. Joffrey wiedział do kogo ma iść. Nie poszedł do Varysa, który zapewne pognałby zaraz do Cersei, tylko do Littlefingera. I nie ważne czy to był jego osobisty pomysł, czy podsunął mu go Littlefinger. Ważne, że potrafił się znaleźć w sytuacji. W Winterfell też zapewne by potrafił.

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 0
    3. Zwłaszcza, że było chyba dwóch ludzi? Oprócz ataku na Brana jest jeszcze pożar biblioteki. O ile jestem w stanie uwierzyć, że Joffrey mógłby zastraszyć kogoś na tyle, by wykonał niezdarny plan nawet, po jego odejściu… to ten pożar jest podejrzany.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja nie wierze, że Joffrey znalazłby kogoś do zamachu.
        Gdyby szukał po ludziach ze swojej świty – to raz dwa poszedłby donos do Cercei, albo do Roberta, że ich syn SZUKA MORDERCY, aby zabić syna Lorda Starka.
        A niby gdzie i jak miałby szukać inaczej?
        Jak to sobie wyobrażasz?
        Idzie do tawerny, jak ten król ze Shreka 2?
        Podchodzi do barmana i pyta szeptem – jest tu jakiś płatny morderca?
        Czyli szukasz w Winterfell zabójcy dla syna Starka?
        Słuchaj on nie wyjdzie nigdzie niezauważony, a poza tym tam W Winterfell wszyscy wiedzą kim jest.

        Przyszły król ma swoich opiekunów, jego plan dnia jest znany.
        Powiem Ci tak, gdybyś był powiedzmy Eddem Starkiem i chcesz ot tak pogadać sobie z Joffreyem, powiedzmy, że spontanicznie bez zapowiedzi -> idziesz do jego komnat i pytasz gdzie jest Joffrey.
        i wiesz co się dzieje? Służący OD RAZU podają Ci informacje o tym gdzie jest książe i co robi.
        Wiesz dlaczego? Bo to książę.

        To mi się podoba 6
        To mi się nie podoba 0
        1. Przecież ja nie forsuję teorii, że Joffrey jest winny. Po prostu mówię, że jeśli zakładamy tę możliwość – a sam Martin to zrobił poprzez dwie postacie – Jaime i Tyrion… to jedyne co pasuje, że Joffrey mógłby znaleźć jakiegoś biedaka i go zastraszyć, kiedy Ogar go nie pilnował – Ogar nie był zbyt gorliwym strażnikiem, skoro Sansa i Joffrey są puszczeni sami na wycieczkę, co skutkuje znalezieniem Aryi i jej przyjaciela.

          Tylko inne rzeczy nie pasują –

          Motyw – Joffrey nie wie o kazirodztwie matki i wiedzy Brana. Poza jakimś komentarzem od Roberta i zatargiem z Robbem… to nie ma nic, aby Joffrey mógł chcieć śmierci Brana. Joffrey nigdy nie mówi Sansie o tym. Przecież jest królem, Starkowie to rebelianci i on może robić, co chce. Dlaczego nie mówi jej, że omal nie zabił jej brata?

          Pożar biblioteki – to zakłada więcej niż jedną osobę. O ile jednego wieśniaka to Joffrey mógłby zastraszyć… to nie sądzę, aby mógł to zrobić z większą liczbą.

          Sztylet i srebro – dlaczego Joffrey miałby oddawać sztylet z kolekcji ojca lub płacić srebrem? On powinien płacić złotem, a zabójca powinien mieć własną broń.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 0
      2. Niekoniecznie. Pożar w bibliotece można było przygotować z opóźnionym zapłonem, za pomocą zwykłej świecy i jakichś papierzysk. A samemu czekać w ukryciu gdzieś w pobliży komnat lorda, aż się zacznie i ludzie polecą gasić.

        To mi się podoba 6
        To mi się nie podoba 0
  11. Tak swoją drogą, to komentarz o valyriańskiej stali wcale nie dowodzi winy Joffreya, bo on widział jak Ned Stark traci głowę przy pomocy Lodu. Tylko, że Tyrion nie wie o tym.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
  12. Chyba nie doceniacie Joffreya. Znaczy, wiadomo jaki jest, ale na pewno nie był aż tak upośledzony by nie umieć czegoś prostego załatwić. Ród Smoka pokazywał, że taki Aegon też potrafi mieć swoje sprawy, zainteresowanie i tajemnice.
    On nie siedział cały czas pod płaszczykiem mamusi. Jakaś socjalizacja występowała na dworze.

    W ogóle jak tak się czyta dyskusje, kto, co jak, kogo dla kogo… to czy też nie macie wrażenia, ze ten Littlefinger urósł trochę do rangi jakiegoś władcy wszystkiego? No kurde, każdy na jego usługach, każdy mu donosi, wszystko wie, wszędzie może rozpocząć wojnę domową.
    Wiadomo że był mastermindem za wojną 5 króli, ale trochę za bardzo robimy z niego kogoś na wzór Bloodravena. To tylko i aż sprytny karierowicz, który zbudował swoje małe imperium. Nie ma wpływu wszędzie i na wszystko.

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
  13. Moim zdaniem to nie Joffrey przyszedł do Littlefingera z pomysłem egzekucji Neda, a odwrotnie. To Paluch postanowił wykorzystać okazję, żeby pozbyć się Starka i podsunął ten pomysł Joffreyowi, wykorzystując jego zawyżone ego i po prostu mściwość. Joffrey temat chętnie podłapał, a kwestia przekazania instrukcji Slyntowi i Payne’owi to już tylko formalność. Tu ewidentnie wszystko wymyślił Littlefinger, ale też nie jestem zwolennikiem robienia z niego aż takiego masterminda, który kontroluje wszystko i wszystkich i to jeszcze z odległości setek mil 😉 Nie wierzę w żadnego jego agenta, który miałby aż tak duże pole manewru, żeby samemu móc podejmować decyzję o uśmiercaniu któregoś z członków najwyższych rodów. Tak jak pisał Robert Snow, to nie jest modus operandi Littlefingera. On wszystkie decyzje podejmuje sam, a innym co najwyżej ujawnia więcej lub mniej ze swoich planów.
    Co do zamachu na Brana to ja nadal będę obstawiał, że to robota Joffreya. Był mściwy i jako król potrafił uśmiercać ludzi za byle drobiazg. Wiemy też, że bywał taki już wcześniej, mieliśmy choćby akcję z synem rzeźnika i Nymerią. W Winterfell pokłócił się z Robbem i mógł w niego uderzyć pośrednio przez zabicie Brana. Kwestia sztyletu z valyriańskiej stali też nie musi przeciw temu świadczyć, a wręcz przeciwnie. Sztylet wygrał w kości od Littlefingera Tyrion i zapewne sporo osób o tym wiedziało na dworze, a wśród nich i Joffrey. Może oni mieli zatargi dużo wcześniej? W serialu była taka scena, gdy w Winterfell Tyrion spoliczkował Joffreya. Nie pamiętam czy w książce też to było, ale na pewno wuj niejeden raz strofował przyszłego króla, a ten tego bardzo nie lubił. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby Joffrey wynajął jakiegoś zbira, dał mu ten sztylet i zobaczył jak to się potoczy. Zamach się uda to ucierpi Robb. Zamach się nie uda to ucierpi Tyrion. A Joffrey w każdym przypadku zyska.

    To mi się podoba 4
    To mi się nie podoba 0
    1. No cóż, to pewnie fakt, że Martin pewnie pierwotnie planował, że to ktoś inny będzie stał za zamachem. Joffrey, Littlefinger, Mance… To nieidealne rozwiązania, to nie jest jak ujawnienie Lysy o śmierci Jona Arryna. Zresztą i tak się nie dowiemy. Niby Tyrion i Jaime doszli do rozwiązania, ale Joffrey nigdy nie przyznał się do tego, więc nawet rozwiązanie Martina można kwestionować. Bo nigdy nie będzie żadnego dowodu, bo Joffey i niedoszły morderca już nie żyją. Chyba, że Bran albo Daenerys będą mieli wizje…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Fakt, wizja Brana mogłaby rozwiązać sprawę i podać nam ostatecznie tożsamość sprawcy. Pytanie, czy Martin będzie jeszcze do tego wracał, czy też odpuści temat i uzna, że już to wyjaśnił. Jemu to wydarzenie było przede wszystkim potrzebne, żeby pchnąć fabułę do przodu, bo gdyby nie zamach na Brana to Catelyn nie wyruszyłaby do stolicy, a wtedy nie doszłoby do pojmania Tyriona i całego tego zamieszania, które zrobiło się później.

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
    2. „Moim zdaniem to nie Joffrey przyszedł do Littlefingera z pomysłem egzekucji Neda, a odwrotnie.”

      Zapewne. Jednak nie zmienia to faktu, że Joffrey podjął grę i przeprowadził ją bez wsypania się przed Cersei czy Varysem. Taki Tommen zapewne nie zrobiłby niczego bez zgody Cersei lub Tywina. O Joffreyu nie można powiedzieć, że jest „uczepiony matczynej spódnicy”.

      To mi się podoba 3
      To mi się nie podoba 0
      1. Zgadzam się i też bym tak nie określił Joffreya, bo to rzeczywiście pasuje do Tommena, który jest pokorny i grzeczny, a nie do Joffreya, który ma buntowniczy charakter i jak się uprze to lubi robić po swojemu, choćby i wszyscy doradcy radzili robić inaczej. Dlatego jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć, że to on odpowiada za zamach na Brana.

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
        1. Może tak być, choć jak powiedziałem nie pasuje mi tu ten sztylet. To nazbyt finezyjne jak na Joffreya. On by zapewne po prostu zlecił zabicie chłopaka i nie bawił się w rzucanie dwuznacznych tropów.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
          1. Gdyby chodziło mu tylko o zabicie Brana to tak, ale jeśli przy okazji wpadł mu do głowy pomysł, że może dodatkowo wkopać Tyriona to lepszej okazji nie mógł dostać.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 1
            1. Tylko, że o ile wiemy to Joffrey nie był w spisku z Baelishem. To Littlefinger forsował teorię, że sztylet należy do Tyriona, kiedy należał do Roberta. Więc jak Joffrey mógłby narazić Tyriona na nieprzyjemności, skoro dobrze wiedział, że wziął sztylet od ojca?

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. A to nie było tak, że sztylet należał do Tyriona, bo wygrał go w kości? Dawno już nie czytałem sagi więc nie pamiętam tego dokładnie.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Sztylet nigdy nie należał do Tyriona.

                  Podczas turnieju w Lannisporcie, Jaime zmierzył się z Lorasem Tyrellem i przegrał. Littlefinger założył się o sztylet z Robertem. Robert postawił na Lorasa i wygrał. Sztylet należał najpierw do Baelisha, a później do Roberta.

                  To mi się podoba 5
                  To mi się nie podoba 0
                2. Nie, nalezał do Roberta który wygrał go od Littlefingera obstawiając zwycięstwo Lorasa nad Jaimem w trakcie turnieju.

                  To mi się podoba 3
                  To mi się nie podoba 0
                3. Ok to źle zapamiętałem. To czemu potem Catelyn uprowadziła Tyriona do Orlego Gniazda? Musiałbym sobie to odświeżyć, ale akurat 1 tom sagi pożyczyłem dawno temu jednemu znajomemu i do dziś mi nie oddał :/

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                4. Catelyn poszła do KL i tam Baelish powiedział jej, że przegrał sztylet z Tyrionem, a nie z Robertem.Potem ona spotyka Tyriona przypadkowo w karczmie i porywa, ze względu na kłamstwo Littlefingera. Tyrion chyba nawet mówi jej, że nigdy nie obstawia przeciwko bratu. I żeby wygrać sztylet w rzekomym zakładzie, musiałby postawić na Lorasa, a nie na Jaime’go. Ale Littlefinger nigdy nie zakładał się z Tyrionem, tylko z królem.

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                5. A, dobra, to było kłamstwo Littlefingera, żeby wywołać wojnę.

                  Kurde, to zmienia postać rzeczy, bo moja teoria o stojącym za wszystkim Joffreyu się sypie. Tzn. teoretycznie nadal to on mógł zlecić ten zamach, ale czemu akurat tym sztyletem? No chyba, że faktycznie był tak głupi, że nakazał użycie tak charakterystycznej broni tylko dlatego, że była ostra. I przy okazji była zapłatą dla zabójcy. Albo po prostu była tylko zapłatą, a zabójca postanowił, że od razu ją wypróbuje.
                  Akurat Joffrey miał możliwość buchnięcia ojcu takiego sztyletu i nie miałby oporów, żeby to zrobić, do tego miał motyw więc to nadal czyni go głównym podejrzanym w kontekście tego, co Martin już nam ujawnił.

                  To mi się podoba 2
                  To mi się nie podoba 0
                6. @ Sigyn – uprzedziłaś mój post, ale i tak dzięki za przypomnienie 🙂

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                7. Dlatego właśnie mi się to nie spina. Po cholerę Joffrey miałby dawać mordercy sztylet ojca? Morderca nie miał własnego? Joffrey nie miał pieniędzy? 🙂 Sztylet mógł dać mordercy jedynie ktoś, kto liczył, że w ten sposób wbije klina między Roberta i Neda (ktoś ze otoczenia króla morduje jego syna – wybucha wojna lub przynajmniej Ned nie zostaje namiestnikiem). Są trzy osoby, które mogłyby być zainteresowane skłóceniem króla z jego najwierniejszym wasalem, ale każda kandydatura ma wady.
                  1. Varys. Podobny kłopot jak z Littlefingerem – nie ma go na miejscu.
                  2. Mance. Nie mógł wiedzieć o sztylecie.
                  3. Cersei. Nie wspomina o tym w swoich POV-ach. Zresztą, na wszystkich bogów, to Cersei. 😉

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                8. Czy Mance musiał coś wiedzieć o sztylecie? Wystarczyło ukraść ostrze z taboru – było charakterystyczne i nie do pomylenia.

                  Cersei spoufalałaby się z wieśniakiem w sprawie morderstwa? Dlaczego nie umówiłaby się na jakiś plan z bratem? Przecież wtedy jeszcze mu ufała i oboje wiedzieli o niebezpieczeństwie.

                  Nie ma dobrych odpowiedzi. Widać, że ten spisek został inaczej zaplanowany, a inaczej rozwiązany. Chyba lepiej byłoby gdyby Martin nie napisał rozwiązania, jeśli nie miał pomysłu.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 1
                9. Owszem, Mance musiałby wcześniej wiedzieć, że w bagażu Roberta jest jakaś charakterystyczna broń, którą każdy powiąże z orszakiem króla, inaczej zamach nie miałby sensu. Skąd by wiedział? Robert mógł nie zabrać ze sobą żadnej broni, mógł zabrać swój słynny młot, albo jakieś randomowe ostrza, których nikt by nie potrafił przypisać do właściciela.
                  Cersei mogłaby załatwić sprawę przez jakiegoś pośrednika. Zgadzam się jednak, że to mało prawdopodobne. Pewnie poszłaby z tym do Jaime’a, jak później w sprawie Aryi.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  14. Coś mi się wydaje, że na tym weselu były dwie niezależne próby morderstwa.

    Oleannie się nie udało, bo nie miała okazji zatruć wina Joffreya. Tyrion nalewa wino Joffreyowi i już po chwili on sie dusi. Wszystko dzieje się z dala od Oleanny. Bardzo wątpię, żeby przekazał truciznę Garlanowi – skąd mogłaby przypuszczać, że akurat on będzie miał okazję. Wątpię, żeby całe wino w kafarce z której Tyrion nalewał było zatrute – zapewne było ich zbyt wiele, żeby coś takiego zaryzykować.

    Stawiam, że Joffrey zginął od zatrutego pasztetu, który był przeznaczony dla Tyriona. Zatrucie go zleciła Cersei. Nie znam tekstu na tyle, żeby sypać cytatami, które mogłyby taki przebieg sugerować, ale znalazłem taki cytat z rozmowy Jaimiego z Tyrionem (za awoiaf):

    „My sister outdid herself, I’m told. Seventy-seven courses and a regicide, never a wedding like it.”

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To nie mogła być Cersei bo mamy jej POV. Jeśli to było ciasto to znowu wracamy do Tyrellów, czyli usunięcie Tyriona, by tym razem Sansa wyszła za Willasa. Mięso w pasztecie z gołębia jest bardzo ciemne, więc można byłoby ukryć fioletowy kryształ w tym. Ale wtedy to by znaczyło, że Tyrellowie celowali w Tyriona, a nie Joffreya?

      Mamy ciasto Tyriona oraz dolewkę wina, z dzbanka służącej. Jedno z tych dwóch było zatrute. Jeśli ciasto było zatrute to oznacza, że Littlefinger jawnie kłamał, a Joffrey zginął przypadkiem. Tylko, że chyba sam Martin wypowiadał się, że Olenna celowała w Joffreya. Czyli zostaje wino nalane przez Tyriona z dzbanka służki. Czas wrzucenia kryształu to prawdopodobnie widowisko wyfrunięcia ptaków z ciasta.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jaki sens miałaby próba zabicia Tyriona przez Tyrellów? Przecież Tywin od razu domyśliłby się czyja to robota. Równie dobrze mogliby Tyriona zasztyletować na uczcie. A Sansy i tak by nie odzyskali. To już była zamknięta sprawa i pozostawało tylko pogodzić się z faktem. A jeżeli chcieli się zemścić to zamordowanie Joffreya i obciążenie Sansy współudziałem było całkiem przyzwoitą zemstą. Dla Lannisterów była już i tak bezużyteczna.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 2
        1. Niekoniecznie. Gdyby Sansa nie uciekła, to nie sądzę, aby Tywin ją skazał. Kazałby jej powiedzieć, że nic nie wiedziała o planie męża. Zresztą to on wydawał wyrok, a nie Cersei. Tyriona mógł poświęcić, ale nie Sansę. Ona była ostatnią z krwi Starków i potrzebował od niej dziecka do kontroli Północy.

          Kanonicznie już nie mógł nic zrobić, bo Sansa uciekła. Ale gdyby tego nie zrobiła to on miałby kontrolę nad sytuacją. Mace i Oberyn byliby posłuszni jego werdyktowi. Mógł wydać Sansę za kuzyna Lannisterów albo kategorycznie wyrzucić Jaime’go z posady królewskiego strażnika i ożenić go z Sansą, po jego powrocie. Nie potrzebował Tyriona, ale potrzebował Sansy. By Północ dostała wnuka Neda Starka.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 0
          1. Gdyby w procesie wyszło, że to Sansa wniosła truciznę na ucztę (a Tyrellowie by się pewnie postarali, żeby wyszło) to nawet Tywin nie miałby wyjścia i musiałby ją skazać. Cersei by nie odpuściła.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 4
            1. Nie wyszłoby, bo wtedy ktoś mógłby zeznać, że Olenna dotykała włosów Sansy. Tyrellowie nie dopuściliby do tego. Olenna podeszła i dotknęła siatki Sansy publicznie. Poza tym, kto by przeszukiwał damską biżuterię ? Wszyscy uznaliby, że to Tyrion miał truciznę, a nie jego żona. Siatka wyglądała jak zwykła siatka na włosy pełna ametystów. Musiała tak wyglądać, inaczej każdy wiedziałby, że to trujące kamienie. Wręcz przeciwnie, gdyby Sansa została oskarżona to pierwsze co powinni zrobić Tyrellowie to pozbyć się dowodu!

              To mi się podoba 3
              To mi się nie podoba 0
              1. Absolutnie nie. Truciznę na ucztę mógł wnieść ktokolwiek, choćby sama Olenna. Jak myślisz, dlaczego zrobiono to tak, żeby wniosła Sansa? Właśnie po to, żeby umoczyć ją w morderstwo króla. Gdyby Sansa nie uciekła, sama się obciążając, zaraz znalazłby się świadek, który zeznałby, że widział jak Starkówna wrzuca kamień z siateczki do kielicha Joffreya. A że Olenna dotykała jej włosów? To g… znaczy. Kto to widział? Sama Sansa o tym nie pamiętała. A nawet gdyby ktoś widział i zapamiętał, to Olenna mogła dotykać jej włosów ze stu powodów. Komu by uwierzono? Starkównie, prześladowanej przez Joffreya, której rodzinę zgładzili Lannisterowie, czy Olennie, której wnuczka właśnie wychodziła za króla?

                To mi się podoba 2
                To mi się nie podoba 1
              1. Tywin nie ma nic do gadania? Kiedy chciał wydać Cersei za mąż i wygonić ze stolicy????? Mówimy o tym Tywinie, który zmasakrował dwa rody, zorganizował Krwawe Gody??? Tywin to nie Tytos. Nie bronił Tyriona, bo to było wygodne! Niech karzeł gnije na Murze za morderstwo, dobra sposobność by się go pozbyć.

                To mi się podoba 3
                To mi się nie podoba 0
  15. Siatka na włosach Sansy to ciekawy temat. Dostała ją od Dontosa a więc stoi za tym Petyr. Po co taki pokrętny sposób dostarczenia trucizny? Myślę, że to było zabezpieczenie dla Oleny. Nie miała przy sobie trucizny, nikt nie mógł jej wydać. Ona zaś w razie czego mogła całą winę zwalić na dziewczynę. Po drugie, Sansa obciąża Tyriona a Petyrowi poza sianiem chaosu chodzi o pozbycie się Krasnala. No i Sansa wmieszana w morderstwo, poszukiwana, ścigana jest o wiele łatwiejsza do zmanipulowania.
    Mam pytanie: czy ktoś pomięta co się z tą siatką stało? Nie mogę znaleźć nic na ten temat.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Przede wszystkim Sansa-królobójczyni nie przedstawia już żadnej wartości dla Lannisterów. Plany Tywina o stworzeniu dziedzica dla Północy poszły się j…ać. Taka mała zemsta Tyrellów za przekreślenie ich planów małżeńskich związanych z Sansą.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Przecież siatka na włosy została dostarczona Sansie tuż po Blackwater. Jeszcze zanim Sansa wygadała Dontosowi o planach Tyrellów! Chyba, że zakładacie, że Olenna nigdy nie miała zamiaru wydać jej za Willasa i jawnie kłamała! Po co? Nie mam pojęcia.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 1
        1. Ale co to ma do rzeczy, bo nie rozumiem? Przecież siateczkę miała od Littlefingera, nie od Tyrellów. On od początku planował użyć Sansy jako narzędzia. Olenna tylko się do tego przyłączyła, skoro małżeństwo z Willasem i tak nie wypaliło.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
          1. Jeśli zakładasz, że Olenna szczerze chciała wydać Sansę za Willasa to jak miałaby dostać truciznę z siateczki bez planu, który powiedział Dontos ? Czyli Sansa bezwzględnie musi założyć siatkę na włosy na weselu Joffreya. I przypominam, że Dontos mówi ten plan zanim projekt małżeństwa Tyrellów upadnie.

            On opowiada o tym planie jeszcze w Starciu Królów!

            Czyli zanim Sansa spotka się z Olenną i Margaery. Zanim dostanie propozycję małżeństwa z Willasem. Zanim Dontos przekaże informację do Littlefingera, którzy pójdzie z tym do Lannisterów.

            Ten plan jest wytłumaczony Sansie zanim projekt małżeństwa z Tyrellami upadnie. Czyli pytam – czy to oznacza, że Olenna kłamała Sansie w żywe oczy o byciu Panią Wysogrodu? A jeśli tak, to dlaczego ?

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 1
            1. No dobrze, zakładając, że Olenna wybrała dopiero ostateczne wyjście po przybyciu do stolicy i rozmowie z Sansą – chociaż szczerze to cale widowisko było tylko dla Sansy. Olenna musiała wiedzieć o traktowaniu Sansy wcześniej i to nie od Littlefingera oraz jego plotkarzy. Bicie Sansy z powodu Oxcross było publiczne. Bliźniacy Redwyne tam byli. Mogli donieść swojej babce o tym. Olenna nie potrzebowała informacji od Sansy,(Mina Redwyne de domo Tyrell, córka Olenny to ich matka). Olenna miała pewniejsze źródło informacji od swoich wnuków, niż od Littlefingera i Sansy. A nawet pomijając bicie to na pewno wiedziała jak Lord Stark stracił głowę, mimo próśb córki. To wszystko też było publiczne. Czyli nie musi nawet pytać Sansy o Joffreya – głupiec i sadysta. Odkrył swoje karty poprzez ten jeden czyn.

              Zakładając, że faktycznie Olenna podejmuje intrygę morderstwa między rozmową z Sansą a przeciekiem informacji do Dontosa… jaki był plan? Pożyczyć siatkę od Sansy, mimo instrukcji Dontosa? Użyć innej trucizny?

              Chociaż gdyby wszystko poszło według myśli Tyrellów to Sansa mogłaby nosić tę siatkę bez przeszkód. Nie byłaby żoną Tyriona, więc siedziałaby w innym miejscu niż on, a poza tym Cersei krzyczała o Sansie, z powodu tego małżeństwa, a nie dlatego, że jest Sherlockiem Holmesem, który rozpoznaje zatrute kamienie w damskiej biżuterii.

              W linii czasu, gdzie Sansa jest niezamężna, Joffrey nadal ma kłótnię z wujem przed wypiciem zatrutego kielicha – o kłótnię postarał się Littlefinger swoimi manipulacjami – to Tyrion jest kawalerem i sam odpowiada za otrucie króla. Bez żony. Cersei przecież nie krzyczałaby, gdyby Sansa nie była żoną Tyriona.

              To mi się podoba 1
              To mi się nie podoba 0
              1. Mamy tutaj dwóch niezależnych graczy i moim zdaniem ich plany tylko pozornie są zbieżne.
                Olena chce chronić swój ród. Ma informacje o królu, ale chce się osobiście przekonać. Okazuje się, że jest gorzej niż myślała, więc postanawia działać. To jest jej priorytet. Mariaż ze Starkami jest drugorzędny. Miła, ładna, dworna Sansa z potencjalnymi prawami do Północy robi dobre wrażenie więc Królowa Cierni zaczyna ją urabiać pod tym kątem. Musi sobie jednak zdawać sprawę, że chętnych do ręki Sansy będzie więcej.
                Siatka na włosy jest planem Belisha. Nie wiemy kiedy i jak tych dwoje wchodzi we współpracę. Możliwe, że Olena wtedy jeszcze o niczym nie wiedziała, a jeśli wiedziała to i tak wydanie Sansy było ostatecznością gdyby wszystko poszło bardzo źle. Gdyby plan się powiódł, tak jak piszesz, Sansa była by poza podejrzeniami.

                To mi się podoba 2
                To mi się nie podoba 0
              2. Gdyby Sansa nie uciekła, np. sparaliżowana strachem, to byłaby bezpieczna również będąc żoną Tyriona. Po jego śmierci (lub wysłaniu na Mur) Tywin wydałby ją za innego Lannistera. Po to była właśnie ta nieszczęsna siateczka. Zaraz by jakaś Taena Merryweather zeznała, że widziała jak Sansa wyciąga kamień z siateczki i podaje go Tyrionowi, a on wrzuca go do pucharu króla.

                To mi się podoba 2
                To mi się nie podoba 0
            2. Nigdzie nie napisałem, że szczegóły techniczne planu otrucia Joffreya przygotowali Tyrellowie. Olenna mogła je poznać dopiero na parę dni przed akcją. Ale gdyby zależało jej na niewciąganiu Sansy w królobójstwo, to w każdej chwili mogłaby zażądać zmiany tych planów. Truciznę mogła wnieść ona osobiście lub ktoś zaufany. Jednak spisała Sansę na straty, bo współudział Sansy w zabiciu króla wykluczał wydanie jej za kogoś innego z Lannisterów po skazaniu Tyriona. Plan Tywina co do lannisterskiego dziedzica Północy upadł. Olenna zapewne szczerze chciała wydać Sansę za Willasa, wszak była to znakomita partia. Ale gdy wmieszał się Tywin to było już niemożliwe, a zatem – nie mamy jej my, wy też nie będziecie mieć.

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
  16. Mam informacje co stało się z siatką na włosy:
    „Usłyszała cichy szelest liści i wepchnęła głęboko srebrną siatkę do kieszeni płaszcza.”
    Sansa ma ją cały czas przy sobie. Zastanawia mnie czy tylko jeden kamień był trucizną? Olena musiała by go odnaleźć we włosach. To poważne utrudnienie. Bardziej praktyczna, choć droższa jest opcja, w której inne kamienie też są kryształkami dusiciela a to oznacza, że Starkówna ma całkiem pokaźny zapas szybko działającej trucizny.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button