
W końcu – po trzydziestu rozdziałach – znów możemy oglądać wydarzenia z perspektywy Sansy. I to nie byle jakie – zbliża się królewski ślub, który poprzedza urocze śniadanie w towarzystwie monarchy.
Streszczenie
W snach Sansa wraca do Winterfell.
Biega po bożym gaju z Damą. Są tam też jej ojciec oraz bracia, a ona jest szczęśliwa i bezpieczna. Do czasu aż nadejdzie świt, a z nim ponura rzeczywistość. Jej bliscy mogą jej towarzyszyć wyłącznie w snach. W prawdziwym świecie została sama. Jest ostatnią ze Starków. Wie, że dziś rozstrzygną się również jej losy. Bardziej lub mniej szczęśliwie, lecz definitywnie.
Tyrion jak zwykle wstał wcześniej i gdzieś przepadł. Zdążyła do tego przywyknąć. Służące, to jest Brella i Shae przygotowują jej kąpiel. Ta druga jest wyjątkowo ładną dziewczyną: posłuszną, ale jest coś niezwykle bezczelnego w sposobie, w jaki patrzy na Sansę. Teraz pomaga jej zdjąć ubranie i wejść do balii. Harmonogram dnia jest niezwykle napięty. Rano – śniadanie u królowej. W południe – królewski ślub w Wielkim Sepcie Baelora. Wieczorem – gargantuiczna uczta w Sali Tronowej Czerwonej Twierdzy.
Po kąpieli objawia się Tyrion. Dzień rozpoczyna od kielicha wina. Wygląda okropnie – ubranie ma brudne i pomięte. Sansa – jak zwykle z wdziękiem – upewnia się, że w takim stanie nie wybierze się do królowej na śniadanie. Niedługo później zarówno on, jak i Podrick Payne prezentują się lepiej – przynajmniej na ile mogą to robić osoby o ich fizjonomii.
Śniadanie odbywa się w Sali Balowej Królowej. Obfitemu posiłkowi akompaniuje imitujący puszczanie gazów Księżycowy Chłopiec, co z pewnością wzmaga apetyt gości. Sansa widzi, że jej mąż praktycznie nie je, za to opróżnia kielich za kielichem. Sama również nie ma specjalnego apetytu – na widok Joffreya aż skręca ją w żołądku ze strachu.
Po posiłku Cersei wręcza synowi płaszcz żony, który nosiła, nim swym okrył ją Robert. Wcześniej należał do jej matki. Potem przychodzi czas na prezenty od innych gości. Joffrey zachowuje się – przynajmniej do czasu – jak przystało na króla. Sansa wie, że potrafi to robić, jeśli chce, ostatnio jednak chce mu się coraz mniej. Teraz też długo nie wytrzymuje. Gdy Tyrion wręcza mu Żywoty czterech królów wielkiego maestera Kaetha, grubiańsko odpowiada, że Karzeł miast księgami, lepiej zająłby się robieniem dzieciaka swojej żonie. Co gorsze, publicznie zapowiada Sansie, że gdy już obdarzy potomstwem Margaery, w sypialni odwiedzi również ją. Ku uldze biednej dziewczyny, Tyrion inaczej niż na ich weselu, tym razem ignoruje króla, topiąc wściekłość w winie.
Mace Tyrell wręcza Joffreyowi złoty kielich wysoki na trzy stopy (!), ale wszystkich przyćmiewa Tywin Lannister, obdarowując króla mieczem z valyriańskiej stali o karmazynowo-czarnej głowni. Uradowany Joffrey wzywa gości, by zaproponowali dla broni imię. Pośród wielu propozycji przypada mu do gustu Wdowi Płacz. Wywijając brzeszczotem o mało nie pozbawia głowy Balona Swanna, następnie zaś znajduje zastosowanie dla prezentu od Tyriona, siekając go na kawałeczki.
Sansa widzi, że Karzeł walczy z narastającą wściekłością. Garlan Tyrell jako jedyny znajduje odwagę, by wskazać koronowanemu głąbowi – rzecz jasna w uprzejmych słowach – że zniszczył bezcenne dzieło. Joffrey nie wygląda na przejętego. Co więcej bezczelnie stwierdza, że wuj winny jest mu nowy prezent.
Tyrion wpatrzył się w siostrzeńca różnobarwnymi oczyma.
– Być może nóż, panie. Do kompletu z twym mieczem. Sztylet z pięknej valyriańskiej stali… może z rękojeścią ze smoczej kości?
Joffrey wygląda na wściekłego i zaskoczonego jednocześnie. W końcu przytakuje, ale woli mniej pospolitą rękojeść.
Tyrion ucieka w kolejne kielichy, nie zwracając uwagi na Sansę. W końcu przychodzi czas, by udać się na dalsze uroczystości. Do Sansy i Tyriona dołącza Oberyn Martell ze swą faworytą – Ellarią Sand. Sansa jest zaciekawiona tą kobietą z nieprawego łoża, która mimo iż jest tylko konkubiną księcia, nie spuszcza wzroku nawet przed królową. Uznaje, że mimo braku klasycznej urody w Dornijce jest coś, co nie pozwala łatwo oderwać od niej spojrzenia.
Oberyn rozmawia z Tyrionem – miał kiedyś zaszczyt oglądać dzieło Kaetha w Cytadeli, nie podziela jednak wyrozumiałości, z jaką autor potraktował króla Viserysa II. Tyrion ripostuje: wielki maester zlekceważył władcę, zaś książkę powinien zatytułować Żywoty pięciu królów. Bo chociaż Viserys zasiadał na tronie tylko przez rok, będąc namiestnikiem służył w sumie piętnaście lat, najpierw Daeronowi, potem zaś Baelorowi. W rzeczywistości to on sprawował rządy, podczas gdy nominalni władcy zajęci byli wojnami lub modłami. Oberyn uważa, że Viserys otruł Baelora, przeciw czemu protestuje Tyrion: Błogosławiony sam wykończył się swymi postami. A nawet gdyby historia z trucizną była prawdziwa, Viserys dobrze zrobił – trzeba było ratować królestwo przed jego szaleństwami.
Sansa jest wstrząśnięta słowami męża: jak można w ten sposób mówić o wielkim królu, jakim był Baelor Błogosławiony? Wszak to on boso przeszedł Szlakiem Kości i wszedł do dołu z wężami, by uratować Smoczego Rycerza, gady zaś nie chciały zatopić kłów w ciele świętego. Oberyn, który coś tam o żmijach wie, kładzie to raczej na karb tego, że nie bardzo było w czym te kły zatapiać. Wtrąca się Ellaria, zapewniając, że nieprawdą są historie o tym, iż król uniknął ugryzień. Węże pogryzły go całkiem porządnie, ale jakimś cudem król to przeżył.
Tyrion żałuje, iż tak się stało. W innym przypadku Viserys władałby znacznie dłużej, co królestwu wyszłoby tylko na dobre. Niektórzy zresztą twierdzą, że w wyniku jadu, który dostał się do krwi Baelora, król popadł w obłęd. Oberyn dziwi się, że w Czerwonej Twierdzi żmii żadnych nie ma, a Joffrey zachowuje się jakby jego też pogryzły.
Karzeł woli nie wchodzić na ten grząski grunt. Grzecznie żegna się z księciem oraz jego konkubiną i wraz z żoną udaje się do lektyki. Tam Sansa wyraża żal z powodu tego, co spotkało księgę, którą Tyrion wręczył królowi. Głowę Karła zaprząta jednak coś innego.
– Powinienem był wiedzieć lepiej. Powinienem był zrozumieć… wiele spraw.
– Być może sztylet bardziej go zadowoli.
Gdy karzeł krzywił twarz, jego blizna wyginała się i rozciągała.
– Chłopak zasłużył sobie na sztylet, nieprawdaż? – Na szczęście Tyrion nie czekał na jej odpowiedź. – Joff pokłócił się w Winterfell z twoim bratem Robbem. Powiedz mi, czy między Branem a Jego Miłością również doszło do sporu?
– Branem? – Zbiło ją z tropu to pytanie. – To znaczy zanim spadł? – Musiała się zastanowić. To było tak dawno temu. – Bran był słodkim chłopcem. Wszyscy go kochali. Pamiętam jak walczył z Tommenem na drewniane miecze, ale to była tylko zabawa.
Sansa widzi, że Tyrion znów pogrąża się w ponurych myślach. Czuje na sobie jego wzrok. Mąż w końcu przerywa milczenie, stwierdzając, że dziewczyna tak samo kochała swych braci, jak on kocha swego. Sansa machinalnie przypomina, że jej bracia byli zdrajcami, zaś miłowanie zdrajców to również zdrada. Karzeł traci cierpliwość: zgoda, Robb podnosząc bunt rzeczywiście w świetle prawa był zdrajcą, ale pozostali zginęli zbyt młodo, by w ogóle wiedzieć, czym ona jest.
Tyrion pyta, czy wie, co spotkało Brana. Sansa potwierdza. Spadł. Ciągle się wspinał i wszyscy się bali, że w końcu do tego dojdzie. Potem zaś zginął z rąk Theona Greyjoya.
Tyrion zaczyna mówić o tym, jak kiedyś jej matka fałszywie go oskarżyła, ale rezygnuje. Zapewnia tylko żonę, że nigdy nie skrzywdził Brana i jej również nie skrzywdzi. Sansa nie wie, czego od niej tak naprawdę chce.
Patrzy na mnie jak wygłodniałe dziecko, ale ja nie mam dla niego nic do jedzenia. Czemu nie zostawi mnie w spokoju?
Widzi, że Tyrion jest zdenerwowany. Nagle wypala, że Sansa nigdy nie pytała go o to, jak zginęła jej matka oraz najstarszy brat. Dziewczyna odpowiada, że nie chce tego wiedzieć. Miałaby wtedy złe sny.
Postaci występujące w rozdziale
- Sansa Lannister
- Joffrey Baratheon
- Cersei Lannister
- Oberyn Martell
- Tywin Lannister
- Tyrion Lannister
- Kevan Lannister
- Mace Tyrell
- Garlan Tyrell
- Mathis Rowan
- Paxter Redwyne
- Addam Marbrand
- Balon Swann
- Osmund Kettleblack
- Podrick Payne
- Tanda Stokeworth
- Jalabhar Xho
- Ellaria Sand
- Brella
- Shae
- Księżycowy Chłopiec
- Dontos Hollard
Wspomniani
- Daeron I Targaryen
- Baelor Targaryen
- Viserys II Targaryen
- Aegon IV Targaryen
- Aemon Targaryen zwany Smoczym Rycerzem
- Daeron II Targaryen
- Aegon I Targaryen
- Visenya Targaryen
- Rhaenys Targaryen
- Stannis Baratheon
- Robert Baratheon
- Robb Stark
- Margaery Tyrell
- Tommen Baratheon
- Eddard Stark
- Catelyn Stark
- Brandon Stark
- Rickon Stark
- Arya Stark
- Jaime Lannister
- Joanna Lannister
- Theon Greyjoy
- wielki maester Kaeth
- Ilyn Payne
- septa Mordane
Poniżej pojawiają się informacje dotyczące dalszych wydarzeń w Pieśni Lodu i Ognia, w tym przedstawionych w rozdziałach-zapowiedziach Wichrów zimy.
Ważne informacje
- W dniu królewskiego ślubu odbywają się dwa śniadania. Na organizowane na cześć Pana Młodego zaproszono Lannisterów – wliczając w to, co odnotowuje z goryczą Sansa, również ją samą – oraz mężczyzn Tyrellów. Towarzyszą im ich wasale. Panna Młoda spożywa śniadanie wraz z kobietami Tyrellów.
- Na weselną ucztę zaproszono tysiąc gości, których zamierzano uraczyć siedemdziesięcioma siedmioma daniami. Do kotleta mieli przygrywać mistrele, zaś uroczystość uświetnić żonglerzy, komedianci, tańczące niedźwiedzie i wylatujące z weselnego pasztetu gołębie. Urzędnik Sanepidu płakał, jak o tym czytał.
- Sansa początkowo traktowała Podricka z dystansem, pamiętając, że to w końcu kuzyn Ilyna Payne’a. Szybko zrozumiała, że chłopak boi się jej równie mocno, jak ona królewskiego kata, co diametralnie zmieniło jej podejście do giermka Tyriona.
- Herb Payne’ów to fioletowo-biała szachownica ze złotymi monetami. Za monetami zdaniem Tyriona kryje się pewna historia, natomiast jak dotąd na łamach powieści ani innych publikacji, nie została jeszcze opowiedziana.
- Zgodnie ze zwyczajami panującymi w Reach rankiem w dzień ślubu wręcza się prezenty nowożeńcom, które są przeznaczone wyłącznie dla nich. Na drugi dzień po ślubie wręcza się kolejne prezenty, jednak już dla małżeńskiej pary.
- Pośród prezentów wręczonych Joffreyowi, oprócz rzecz jasna miecza z valyriańskiej stali, najbardziej spektakularny wydaje się ten od Paxtera Redwyne’a – dwustuwiosłowa wojenna galera, którą planuje ochrzcić nazwą Odwaga Króla Joffreya, powstająca właśnie w jego stoczniach. Młodociany król zapowiada, że uczyni z niej swój okręt flagowy.
- Żywoty czterech królów opisują panowanie Daerona I Młodego Smoka, Baelora Błogosławionego, Aegona IV Niegodnego i Daerona II Dobrego. Kevan Lannister poucza Joffreya, rzecz jasna nieskutecznie, że jest to księga, którą powinien przeczytać każdy król.
- Viserys II będąc namiestnikiem służył tak naprawdę trzem królom: swemu bratu Aegonowi III, potem zaś jego synom: Daeronowi i Baelorowi.
- [Pada tu wzmianka, że Ellaria „powiła księciu dwie bękarcie córki”, choć w Uczcie dla wron okazuje się, że jest tak naprawdę matką czterech z ośmiu córek Oberyna – Elii, Obelli, Dorei i Lorezy. Można by to tłumaczyć błędnymi informacjami po stronie Sansy, ale nie wiadomo, czemu miałoby służyć celowe wprowadzenie takiej rozbieżności, z której nic nie wynika. Bardziej prawdopodobne jest pewnie, że po prostu w tym rozdziale zachował się ślad starszej koncepcji Żmijowych Bękarcic. Możliwe, że GRRM postanowił uczynić także dwie kolejne Żmijowe Bękarcice córkami Ellarii gdy zaczął szerzej rozwijać wątek dornijski w kolejnym tomie. Skoro cztery najstarsze z nich stały się istotniejszymi postaciami dla fabuły, to autor mógł nie chcieć opisywać jeszcze pochodzenia dwóch następnych i wymyślać dla nich cech charakteru i zdolności – wystarczyło napisać, że wszystkie cztery są córkami Ellarii i są dużo młodsze od pozostałych. (Wygląda jednak na to, że najstarsza córkia Ellarii – Elia – zacznie odgrywać większą rolę w przyszłości). – BT]
Kwestia tłumaczeniowa
- [Gdy Sansa pyta: „Przebierzesz się w świeży strój, mój panie? Twój nowy wams jest bardzo ładny”, a Tyrion odpowiada: „Wams jest ładny, to prawda” i mówi Podrickowi, żeby poszli poszukać stroju, w którym będzie „mniej karłowaty”, w oryginale GRRM wykorzystuje to, że wyraz handsome określa nie tylko przystojnego mężczyznę, ale może też być odniesiony do choćby ubrania, jak w tym przypadku. Dlatego gdy Sansa mówi: „Your doublet is very handsome”, Lannister ripostuje: „The doublet is very handsome, yes”, czym sugeruje, że Sansa daje mu do zrozumienia, że on sam nie jest przystojny. – BT]
Komentarz
Rozdział napisany jest z perspektywy Sansy, ale tak naprawdę głównym bohaterem pozostaje Tyrion.
Rola Sansy ogranicza się do obserwacji. Czasem bardzo trafnej, jak wtedy gdy nie daje zwieźć się uprzejmości Joffreya w czasie śniadania. Dostrzega szybko postępującą degenerację chłopaka, który wcześniej przynajmniej czasami skrywał swą prawdziwą naturę za dworskimi uprzejmościami. Ostatnio nie ma ochoty nawet na ten minimalny wysiłek. W jednym z ostatnich rozdziałów Tyriona widzieliśmy, że to, co z Joffreya wyrasta zaczyna martwić nawet Tywina, ale śmiem twierdzić, że Sansa jest jedyną osobą – nawet biorąc pod uwagę jej męża – która w pełni zdaje sobie sprawę, kim naprawdę jest obecny władca Siedmiu Królestw. Nikt nie poznał jego okrucieństwa w takim stopniu jak ona. Gdy połączymy to z ewidentnymi deficytami intelektualnymi, możemy dojść do wniosku, że Joffrey miał naprawdę dużą szansę na znalezienie się w poczcie westeroskich władców między Maegorem Okrutnym a Aerysem Szalonym.
Gorzej Sansie idzie z wyciąganiem prawidłowych wniosków odnośnie własnego męża. Wciąż skupiona na jego „głodnym” spojrzeniu nie zauważa, że Tyrion rozwiązuje właśnie jedną z największych zagadek Pieśni, to jest: kto stał za zamachem na Brana. W kolejnym rozdziale kawa na ławę w swych myślach wyłoży to sam Tyrion, dlatego nie zamierzam tu się nad tym rozwodzić. Osobiście przyjmuję to wyjaśnienie, aczkolwiek wydaje mi się mało satysfakcjonujące i mam wrażenie, że sam Martin pisząc ten rozdział w Grze, albo nie znał wtedy rozwiązania zagadki, albo miał inne. Nie należy też zapominać, że zostały jeszcze dwa tomy, które mogą zmienić naszą perspektywę tych wydarzeń.
Tyrion rzecz jasna nie potrafi utrzymać języka za zębami, więc natychmiast zdradza się przed Joffreyem, że wie, iż to on posłał zabójcę. Głupotą swego postępowania w tym aspekcie stryj zdaje się dorównywać królowi. W świetle tej katastrofy jego rozważania natury historycznej na temat zasadności pozbywania się szkodliwych królów, można już uznać za co najwyżej niezwykle nieszczęśliwe.
Wydarzenia już choćby tego rozdziału muszą zaowocować w niedalekiej przyszłości jednym wnioskiem – i to nawet wśród przychylnie nastawionych wobec Tyriona osób: miał on naprawdę solidne motywy, by targnąć się na życie króla. Który mąż nie pragnąłby zemsty na człowieku, który zapowiada wszem i wobec, że odwiedzi jego żonę w łożu? Tu nie chodzi nawet o urażoną dumę, lecz ochronę małżonki przed realnym zagrożeniem. Do tego jeśli ktoś przyznaje się, że widzi w niektórych aspektach uzasadnienie dla królobójstwa tuż przed tym, nim znienawidzony przez niego monarcha ginie, sam wystawia się na oskarżenie. A przecież to tylko wycinek trudnych relacji między Tyrionem a jego siostrzeńcem. Już we wcześniejszym rozdziale Tyriona wskazywałem, iż ten co najmniej dwukrotnie publicznie – i to w sposób niezawoalowany – królowi groził.
Rozdział oprócz smaczków dotyczących historii Siedmiu Królestw daje nam takie zabawne drobnostki, jak sąsiadujące ze sobą zdania, w których Sansa oskarża Theona o zabicie jej braci i Tyrion informujący ją o fałszywych oskarżeniach pod jego adresem, wysuwanych przez jej matkę. Mamy jednak również znacznie bardziej tragiczny wątek, który klamrą spina cały rozdział: sny Sansy. Przebywa w nich w Winterfell wraz z całą rodziną i swą wilczycą, w towarzystwie której czuje się bezpieczna. Wie, że jeśli pozna prawdę o okolicznościach śmierci matki i brata, te obrazy nawiedzać ją będą potem we snach, niszcząc ostatnie miejsce, gdzie może być jeszcze szczęśliwa.
Tyrion uchodzący za najbardziej łebskiego bohatera Westeros (obok swojego ojca) pokazuje, że w przeciwieństwie do Tywina nie potrafi powściągnąć emocji, choć bardzo się stara. Być może ilość wypitego wina działa przeciwskutecznie do umiejętności opanowania nerwów.
Gdybym był na tym weselu i słyszał już nie raz jak Tyrion grozi królowi, to też bym go skazał na śmierć.