FilmyRecenzje Filmowe

Jurassic World: Odrodzenie (2025)

Może niełatwo w to uwierzyć, ale po premierze “Jurassic World: Odrodzenie” ta poboczna – w pewnym sensie – seria jest już bardziej liczna niż oryginalne “Parki Jurajskie”. Co jeszcze bardziej zadziwiające, filmy o dinozaurach nadal są w stanie przyciągnąć do kin spore tłumy i choć każda kolejna część “Jurassic World” zarabia coraz mniej, nadal nie są to drobniaki i raczej nie skończy się na czterech filmach. Jak to się stało, że po dwóch absolutnie koszmarnych częściach ta seria nie umarła jak wielkie gady po upadku meteorytu? Czy Gareth Edwards za kamerą, wsparty scenariuszem autorstwa Davida Koeppa, był w stanie tchnąć nieco ducha w tę niekończącą się dinodyseję?

“Odrodzenie” niemal całkowicie odcina się od trylogiii “Jurassic World”, której głównymi bohaterami byli Owen Grady (Chris Pratt) i Claire Dearing (Bryce Dallas Howard). Wizja świata nakreślona w poprzednich filmach, w której dinozaury ponownie zasiedliły Ziemię, a człowiek musiał nauczyć się z nimi koegzystować, zostaje przekreślona już na samym początku. Wielkie gady ponownie wymarły, nie potrafiąc przystosować się do klimatu ani przezwyciężyć chorób. Obecnie żyją jedynie w enklawach w strefie okołorównikowej, do których ludzie nie mają wstępu. Nowi bohaterowie, na czele których stoi najemniczka Zora Bennett (Scarlett Johansson), podejmują się zadania zdobycia próbek DNA trzech największych gadzin – morskiego, lądowego i fruwającego, niczym w jakiejś grze wideo – co pozwoli tajemniczej korporacji stworzyć lek na choroby kardiologiczne. Po drodze spotkają jeszcze pewną zagubioną rodzinkę i będą musieli przeżyć na opuszczonej wyspie pełnej zmutowanych dinozaurów. Jeśli z tego opisu wyłania się wam obraz złożony z absolutnie każdej możliwej kalki wcześniejszych “Jurassiców”, to dobrze kombinujecie. Jednym z głównych grzechów “Odrodzenia” jest jego totalna i absolutna odtwórczość oraz mielenie pomysłów, które widzieliśmy już w poprzednich filmach wielokrotnie.

Zacznijmy może od bohaterów. Oprócz dzielnej, choć doświadczonej życiowo pani najemnik w ekspedycji bierze udział paleontolog Henry Loomis (Jonathan Bailey), który nigdy nie widział żywego dinka, ale bardzo by chciał. Wsparcie logistyczne i siłowe zapewnia Duncan Kincaid (Mahershala Ali), który jest niby cynicznym najemnikiem, ale tak naprawdę ma dobre serce i bez wahania jest gotów poświęcić wszystko, by ratować innych. No i oczywiście obowiązkowo dostajemy szemranego typa z korporacji, który wynajmuje ekipę, a w odpowiednim momencie zdradza ich, chcąc uciec z próbkami. Wiem, że ja z kolei zdradzam element fabuły, ale jest on tak przewidywalny, że bardziej się nie dało. Cała ta brygada Acapulco płynie nowoczesnym jachtem na wyspę, gdzie znajdowało się kolejne super tajne (które to już?) centrum badawcze InGenu, tym razem hodujące zmutowane dinozaury (jakby wszystkie inne nie były zmutowane…).

Dodatkowo, jak przystało na nowy film, gdzie bohaterów musi być wielu, żeby każdy widz miał się z kim utożsamić, pojawia się jeszcze wspomniana zagubiona rodzinka. Dokładniej ojciec z dwiema małoletnimi córkami i chłopakiem jednej z nich, którzy jakimś cudem beztrosko żeglują niewielką łódką po oceanie w zakazanej strefie. Ich obecność w całym zamieszaniu jest kuriozalna i niewytłumaczalna, ale jakoś trzeba było wrzucić do filmu dzieciaki uciekające przed dinozaurami, wszak to znak firmowy serii. O ile jednak najemnicy są grupką całkiem sympatyczną, to po pierwszej minucie obcowania z nierozsądnymi turystami kibicowałem dinozaurom, żeby jak najszybciej ich pożarły. Poczynając od najbardziej nieodpowiedzialnego rodzica na świecie, przez irytującą małą dziewczynkę i jej zbuntowaną nastoletnią siostrę, aż po zblazowanego chłopaka tej ostatniej, któremu życzyłem nie tylko śmierci, ale również nieopisanych katuszy w trakcie bycia trawionym przez 1000 lat w żołądku T-Rexa. Sam fakt, że rodziny nie powinno w ogóle być w miejscu akcji, to jedno. Gorzej, że niestety wyposażono ich w zbroję fabularną, więc z góry wiadomo, że w przeciwieństwie do kilku innych postaci na pewno przeżyją do końca filmu, chociaż nie powinni według wszelkiej logiki. A brak logiki to znak rozpoznawczy “Odrodzenia”.

Być może właśnie z powodu absurdów logicznych fabuła filmu jest nie tylko pokazana na ekranie, ale też opowiedziana przez postacie. Dosłownie. Film otwiera sekwencja opisująca, dlaczego dinozaury nie hasają już beztrosko po całym świecie, a dosłownie za 5 minut bohaterowie w trakcie rozmowy dokładnie tymi samymi słowami wyjaśniają sobie to, co powinni doskonale wiedzieć. Takich dialogów wyjaśniających, co się przed chwilą wydarzyło i co będzie się dziać za moment, jest w filmie mnóstwo i mnie taka ordynarność po prostu obraża jako widza. Scenarzysta potraktował mnie jak idiotę, który nie słucha, nie potrafi łączyć najprostszych faktów i ogląda film jednym okiem, drugim sprawdzając powiadomienia na telefonie. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.

Wracając do wspomnianych braków logicznych, to dotyczą one zarówno poszczególnych scen, jak i samych koncepcji stojących u podstaw świata przedstawionego. Już w sekwencji otwierającej film, kiedy widzimy jeszcze działające laboratorium, straszą takie rzeczy jak kompletnie niepraktyczne “dizajnerskie” wyświetlacze na inkubatorach, podgląd monitoringu wizyjnego na jakimś przypadkowym komputerze przeznaczonym do pracy naukowej, nie wspominając o papierku po Snickersie, który dosłownie uruchamia całkowitą katastrofę na wyspie. Są takie głupoty, jak helikopter, który może ekipę ewakuować, ale już nie przywieźć na wyspę. Dwie z trzech próbek zdobywa się po prostu strzelając do dinozaura specjalną strzałką ze strzykawką, czyli tak naprawdę można by je zdobyć w banalnie prosty sposób, nie ryzykując aż tak życiem bohaterów. Idąc dalej muszę skrytykować pomysł, żeby część dinozaurów była dziwacznymi zmutowanymi hybrydami, co niby wprowadza nieco nastroju grozy i zbliża film Edwardsa do gatunku “monster movie”, ale zupełnie nie pasuje do koncepcji. Może jestem staroświecki, ale różne gatunki dinozaurów były na tyle egzotyczne i efektowne, że nie trzeba im było dorabiać skrzydeł ani wodogłowia oraz dodatkowych kończyn. Efekt jest bardziej groteskowy niż straszny, świadczy też o braku pomysłów na ciekawe wykorzystanie prehistorycznych gadów. Ktoś może na to odpowiedzieć, że dinki były już na ekranie wielokrotnie, więc mutanty stanowią powiew świeżości, bo ile razy można powtarzać ucieczki przed raptorami? Odpowiadam zatem: może właśnie już czas, żeby nie powtarzać i przestać doić tę krowę, która już dawno zdechła.

Żeby jednak być sprawiedliwym, muszę oddać twórcom, że pomiędzy nudnymi jak obrady Sejmu rozmowami, w “Odrodzeniu” jest sporo całkiem efektownej akcji. To zupełne przeciwieństwo większości filmów MCU, które można przewijać, wyłapując tylko ciekawsze fragmenty interakcji między bohaterami i pomijając zupełnie generowane komputerowo okładanie się po ryjach. W “Jurassic World” jest kilka naprawdę nieźle zrobionych gonitw i polowań, które tylko czasem straszą marnym CGI, za to garściami czerpią z co bardziej znanych fragmentów poprzednich filmów. Jest obowiązkowy T-Rex, tym razem w wersji podwodnej, jest świetna scena z wspinaniem się do gniazda Kecalkoatla (swoją drogą obydwa gady żyły w kredzie, a nie jurze, więc ten “Jurassic” w tytule pewnie nieźle zgrzyta paleontologom z forum Elektrody), a sama końcówka przypomina mocno serię “Obcy”, tylko w wersji przystosowanej dla młodego widza.

Na pewno też dużym plusem jest większość obsady. Nowe twarze w jurajskim świecie dobrze odświeżają serię, bo chociaż lubię Chrisa Pratta, to w “Dominion” ciężko się już patrzyło na jego znudzenie. W “Odrodzeniu” chociaż motywacje bohaterów bywają dziwne lub niezrozumiałe, to aktorzy stanęli na wysokości zadania i z tego bardzo skromnego materiału stworzyli kilka dość wyrazistych postaci. Nie żeby mieli wiele do grania, ale czuć między nimi chemię, dialogi nawet jeśli drętwe, to pokazano je często w szerszym kadrze, nie tylko na zbliżeniach, więc widzimy jakieś interakcje. Po prostu nie jest źle. Zresztą cały film jest ładny, tego absolutnie mu nie odmówię. Może kwestia wyglądu mutantów jest dyskusyjna, ale zdjęcia i większość efektów specjalnych stoją na wysokim poziomie. “Odrodzenie” ma też mocno “kinowy” wygląd, czyli miękki, czasem mocno (ale bez przesady) zabarwiony obraz ze sporą ilością ziarna. Robotę robi też ciekawie zrobione oświetlenie w nocnych scenach. Udźwiękowienie nie rzuca na kolana, a muzyka, co oczywiste, nie dorasta do pięt klasycznemu soundtrackowi Johna Williamsa. Ostrzegam za to tych nieszczęśników, którzy jak ja mają problem z irytującymi odgłosami paszczowymi. Są w tym filmie dwa króciutkie momenty, kiedy jeden z bohaterów gryzie jakieś cukierki i ktoś stwierdził, że będzie dobrym pomysłem, jeśli da się to usłyszeć nawet będąc martwym. Ja chciałem być martwy, żeby nie musieć tego słyszeć, bo aż mnie w środku skręciło. Coś przeokropnego.

“Jurassic World: Odrodzenie” to niewątpliwie film lepszy od poprzednich dwóch z tej serii. Mniej więcej na poziomie pierwszego filmu Trevorrowa. Nie jest to żadne dzieło warte zapamiętania, ale widać pewną zwyżkę formy. Gdyby nie kilka kretyńskich decyzji scenariuszowych, dałoby się to obejrzeć z przyjemnością jako letni, wysokobudżetowy film o potworach. Nowa ekipa wypadła w większości pozytywnie i pewnie zobaczymy ich (tych, którzy przeżyli) w kolejnej odsłonie za rok lub dwa. Jak długo jeszcze dinozaury będą znosić złote jajka dla wytwórni? Jeśli trend boxofficowy się utrzyma, następna część może być pierwszą, która znajdzie się na granicy opłacalności. Obawiam się, że te finansowe rozważania mogą być ciekawsze od samego filmu.

Jurassic World: Odrodzenie (2025)
  • Ocena Crowleya - 4/10
    4/10
To mi się podoba 1
To mi się nie podoba 0

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Polecamy także

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button