Filmy

Filmołaz 16

Po wakacjach, jak to po wakacjach zasypało zwiastunami, chociaż do zimy jeszcze daleko.

Mortal Kombat II (premiera: 15 maja 2026)

kr4wi3c: Jedynki nie oglądałem (chyba że chodzi o tę z 1995 roku), miała bowiem tak słabe recenzje, że uznałem to za stratę czasu. Dwójka za to zapowiada się absurdalnie głupio, ale ja tę koncepcję jestem w stanie kupić. Oby tylko nie przeszarżowali i nie starali się tego zrobić na poważnie, bo wtedy będzie źle albo nawet bardzo źle i dostaniemy kolejne mało strawne coś.

SithFrog: Poprzedni MK też miał intrygujący zwiastun, a okazał się być kiepskim, niewartym zapamiętania filmem kopanym. Pierwsze parę minut w feudalnej Japonii zapowiadało hit, a wyszedł kit. Dosłownie niczego więcej nie pamiętam. Trailer dwójki wygląda ok, ale drugi raz raczej nie dam się nabrać.

kr4wi3c: Tym razem postacią wiodącą – jak wynika z trailera ma być Johnny Cage – niespełniony aktor z wielkim ego, mistrz sztuk walki, na którego wielkim talencie filmowcy się nie poznali. Wybór nie mógł być w sumie lepszy – z pierwszego klasycznego filmu zapamiętałem go jako najciekawszą postać, obdarzoną wielką charyzmą i czarnym humorem. Nie wiem tylko, czy Karl Urban nie jest już ciut za stary do tej roli…

SithFrog: Urban tradycyjnie ocieka charyzmą (przyda mu się w roli selekcjonera reprezentacji Polski 😉 ), ale zgadzam się, że wygląda trochę staro jak na takie fikołki i salta. Zobaczymy, może wokół niego ktoś zbuduje w końcu fabułę, która będzie angażująca. Póki co żadna produkcja nie doskoczyła do kultowego klasyka z 1995, który do dziś ogląda się dobrze…

kuba: Ten stylizowany trailer nieistniejącej produkcji z Johnnym Cagem to jest złoto, jednak zwiastun właściwy, samego Mortal Kombat to już taki bardziej… meeh. Pierwsza część totalnie mnie rozczarowała, drugiej raczej nie obejrzę. Jednak już taką robioną z super poważnymi minami parodię starych akcyjniaków z przeskakiwaniem ze szpagatem nad rakietą i wybuchającym helikopterem, to bym obejrzał. Niedawno Duster udawał stare seriale i wyszło znakomicie (choć chyba nie znalazła się na to wystarczająca widownia).

Crowley: Mam podobnie jak Kuba. Te wymyślone zwiastuny i Urban w roli Johnny’ego to genialny pomysł. Ba, ja nawet poprzedniej części nie uważam za aż tak wielkiego gniota. Przesunięcie premiery z listopada na maj sugeruje, że wytwórnia poczuła pieniądze, czyli pokazy próbne musiały być udane, chociaż sam zwiastun właściwy ani grzeje, ani ziębi. Mam nadzieję, że choreografię zaplanował ktoś z głową, bo tego zdecydowanie brakowało w jedynce.

Wake Up Dead Man: A Knives Out Mystery (premiera: 12 grudnia.2025 /XII.XII.MMXXV)

Crowley: Wygląda na to, że trzecia część “Na noże” to już totalna zabawa formą. Według mnie to dobry trop, bo “Glass Onion” udał się średnio. Za to na pewno znakomicie czuje się Daniel Craig w roli pana detektywa. Czekam.

kuba: Jakoś w ogóle mnie ta seria nie kręci, z jedynki nie za wiele pamiętam, z dwójki tylko tyle, że jest bardzo, bardzo średnim filmem (z chyba najgorszą rolą Edwarda Nortona w karierze). Wielkie nazwiska, które zazwyczaj mają epizodyczne role, Craig, który świetnie się bawi, ale nie zawsze z sensem. Raczej tego filmu nie obejrzę.

kr4wi3c: Czy to ma być jakaś tania podróbka Bonda? Bo trochę tak to wygląda.

SithFrog: Na razie wiemy, że nic nie wiemy. Zapowiedź mówi nam tyle, że będzie kolejna zagadka, wątki religijne, a całość utrzymana w klimacie rodem z Nosferatu. Dam szansę, bo – jak imć Crowley mówi – Craig w tej roli jest wybitny. Druga część to był duży spadek formy po jedynce i ciekawi mnie bardzo, czy trójka będzie kontynuować spadek, czy może okaże się, że „Glass Onion” była tylko wypadkiem przy pracy.

Crowley: Jako ciekawostkę dodam, że Johnson wywalczył od Netflixa dwutygodniowe okienko kinowe, zanim film trafi do streamingu. Dobre i to, chociaż ciekawe, czy w Polsce w ogóle ktoś będzie chciał to pokazać.

Frankenstein (premiera: listopad 2025)

Crowley: Del Toro zarzeka się, że to projekt jego życia. Wygląda… bajkowo, co niekoniecznie jest dobrym znakiem. Osobiście wolałbym coś bardziej w stylu niedawnego “Nosferatu”. Tym niemniej liczę na to, że historia będzie w miarę stonowana i nieprzesadnie efekciarska.

kuba: Ten film może pójść w dwóch kierunkach. Pierwszy – w stronę „Labiryntu Fauna” (do tej pory nie rozumiem tego filmu, ale jest on wizualnie obezwładniający) – mrocznej do bólu baśni bez światełka w tunelu. Drugi kierunek – „Kształt Wody” – moim zdaniem zupełnie niestrawny, pozbawiony jakiejkolwiek idei obraz, który ma szokować, ale nic poza tym. Mam nadzieję, że historia mimo wszystko się obroni. Z ciekawostek – w najbliższym czasie zobaczymy jeszcze inną wersję „Frankenstiena”, w reżyserii Maggie Gyllenhaal, gdzie potwora ma grać Christian Bale („The Bride” – premiera 26.09.)

kr4wi3c: Uwielbiam tego typu klimaty i liczę na to, że dostaniemy kolejną, udaną wersję „Frankensteina”, którą będziemy wspominać przez najbliższe kilka lat.

SithFrog: Skłaniam się ku interpretacji redakcyjnego kolegi kr4wca. Podoba mi się baśniowy klimat, wizualnie mam opad szczęki, a narracyjnie – zobaczymy. Del Toro raczej nie zawodzi (@kuba: chętnie pogadam w kontrze o „Faunie” i „Kształcie”, bo to przeca świetne filmy są!). Jedyny lęk jaki mam to – odwrotnie niż Crowley – że dostaniemy właśnie coś w stylu „Nosferat” u Eggersa. Film audiowizualnie niemal idealny, ale zupełnie bez duszy.

kuba: „Labirynt” jest świetny i mimo tego, że nie do końca rozumiem przekaz, to uwielbiam ten film. „Kształt” jest dla mnie niezrozumiały i niestrawny, nie widzę w nim żadnej wartości dodanej.

Crowley: Gdybym miał zgadywać, to obstawię, że ten „Frankenstein” będzie właśnie zbliżony do „Kształtu wody”, czyli całkiem poprawny, choć nie wybitny. W sam raz pod nagrody.

Zaginiony autokar (premiera: 2025)

Crowley: Wygląda to straaasznie melodramatycznie i pretensjonalnie, ale to film Paula Greengrassa oparty na faktach. Facet umie robić takie rzeczy, co udowodnił wiele razy, choćby “Lotem 93”. Na pewno będę miał na radarze.

kuba: Inaczej wyobrażałem sobie powrót McConaugheya do aktorstwa. Liczyłem na jakiś poważny projekt, a nie produkt drugiej kategorii dla streamingu (co prawda dla Apple, ale to wciąż tylko streaming, a więc no umówmy się – nic specjalnie ambitnego). Rozczarowanie już na poziomie trailera, ileż można wycisnąć z takiej historii? Raczej nie za wiele.

kr4wi3c: Świetny ten trailer. Dowiedziałem się z niego absolutnie nic.

SithFrog: To ja może pomogę? 23 dzieciaki (plus pewnie wychowawczyni) są uwięzione gdzieś w lesie podczas gigantycznego pożaru. Mefiu MakGonahi odpala wewnętrzną odwagę i jedzie wszystkich uratować w samo centrum piekła. Pewnie powodowany traumą z przeszłości, bo stracił nastoletniego syna, ale ma też małe dziecko i łamie się, czy ryzykować. Ufam reżyserowi tak jak Crowley, Pan Zielonatrawa zrobił wiele dobrych filmów, będzie napięcie, będzie akcja, będzie to dobrze wyglądać. Oby tylko nie przedramatyzował i żeby nie było zbyt “hamerykańsko”. We wspomnianym “Lot 93” wyszło świetnie więc i tu liczę na sukces.

Ciekawostkowy Crowley: Podobno początkowo Greengrass planował użyć greenscreenów do stworzenia pożaru, ale ostatecznie stwierdził, że lepiej będzie coś podpalić i chwalił się niedawno, że w filmie będzie najbardziej realistyczny pożar w historii kina. Ja mu wierzę. Obawiam się tylko, że możemy go nie zobaczyć z powodu trzęsawki kamery. Oby nie.

The Running Man (premiera: 7 listopada 2025)

kr4wi3c: Po obejrzeniu trailera jestem umiarkowanie zaintrygowany. The Running Man z 1987 nie był zbyt wierny książkowemu oryginałowi. Miał powiedzmy kilka wspólnych elementów, ale oś historii była zupełnie inna. Teraz ma być zupełnie inaczej i nowa wersja filmu ma być zdecydowanie bliższa temu, o czym mogliśmy przeczytać na kartach powieści Kinga. Może wyjść ciekawie, albo i nie. Zobaczymy. Póki co trailer zdradza dużo za dużo, łącznie z zakończeniem – kto czytał ten wie.

SithFrog: Jestem na tak. Oryginał jest wystarczająco interesujący, a tu jeszcze za kamerą staje Edgar Wright. Tyle mi wystarczy. Nawet jeśli czasem nie do końca panuje nad historią i bohaterami, to kino akcji z nutką komedii potrafi robić jak mało kto. “Baby Driver” odświeżam sobie co najmniej raz na rok. Zwiastun faktycznie pokazuje za dużo, ale ja jestem jak przy pokerowym stole: all in.

Crowley: Wright gwarantuje, że będzie widowiskowo i ładnie, czyli tak jak trzeba. Fajna historia, profesjonalna realizacja, mam nadzieję, że wszystko zagra, chociaż nie spodziewam się wiekopomnego dzieła. Może będzie to rok Kinga? Za moment do kin trafi też przecież „Wielki marsz”, który podobno udał się bardzo dobrze.

Stranger Things – sezon 5 (premiera 26 listopada 2025)

Crowley: Nie powiem, że nie czekam, bo całe “Stranger Things” bardzo lubię. Ale czuje się, że tak naprawdę niewiele w tym serialu pozostało z magicznego klimatu pierwszej serii. Mam wielką nadzieję, że pomiędzy kolejnymi ogromnymi, przeładowanymi efektami specjalnymi konfrontacjami, nadal dostaniemy dużą porcję fajnej obyczajówki w stylu retro. Dzieciaki się postarzały, więc szkoda, że twórcy nie zrobili kilkuletniej przerwy w fabule (najlepiej przed 4 sezonem), żeby nie było tego widać.

kr4wi3c: Pierwszy sezon Stranger Things był czymś świeżym i fenomenalnym. Kolejne nieco odtwarzały sprawdzoną formułę i mam wrażenie, że momentami próbowały zjeść własny ogon. Nie zmienia to zupełnie faktu, że ostatni sezon, który dostaliśmy, był świetny, a serial jest jednym z najlepszych dostępnych na platformie Netflix. Finału już się nie mogę doczekać.

SithFrog: Mój ranking dotychczasowych sezonów od najlepszego: 1, 4, 2, 3. Przy czym nawet trzeci był co najmniej dobry, żeby być dokładnym. Problemem jest trochę to, że tak dużo czasu minęło, że przed premierą chyba sobie muszę odświeżyć wszystko, albo co najmniej czwarty sezon. Czekam jednak bardzo i liczę na doskonały finał. Zwiastun mnie tylko nakręcił, była gęsia skórka. No i Linda Hamilton w obsadzie!!!

No i Crowley, który jest ekspertem nie powiedział słowa, to może ja zacznę. Możemy porozmawiać o tym, jak ktoś z Netflixa/Stranger Things doskonale przerabia utwory pod klimat serialu? Sezon temu mieliśmy perfekcyjną i zupełnie nową interpretację “Separate Ways (Worlds Apart)” zespołu Journey, a teraz remiks “Child in time” od Deep Purple po prostu miażdży!

Crowley Malkontent: No nie wiem… Nie lubię takich przeróbek. Jak Marvel chciał pożyczyć i przerobić do „Thora” „Immigrant Song”, to Plant powiedział, że albo biorą oryginał, albo nie dostaną nic. Kupili oryginał i wyszło jak trzeba. „Child in Time” jest utworem doskonałym i nie trzeba go przerabiać, ale zgodzę się, że nie pokaleczyli go w tej przeróbce (sygnowanej zresztą przez sam zespół). Zwrócę za to uwagę na jeden detal. W serialu pełno jest świetnej starej muzyki, ale no właśnie… za starej. I mówię to jako jej miłośnik. Nawet genialny „Running Up That Hill” tak naprawdę był średnio trafionym pomysłem, bo Kaśka Bush była piosenkarką dla starych zgredów, zakochanych w poprzedniej dekadzie. Dzieci tego nie słuchały. Przypominam, że wtedy to już były czasy synth popu i glam metalu. Tym bardziej dziwi mnie wybór „Child in Time”. A może wcale nie dziwi, bo na pewno wiąże się z fabułą i Jedenastka będzie podróżować w czasie, żeby odkręcić całe zamieszanie.

SithFrog Optymista: moja córka (a miała podczas oglądania jakieś 10 lat) zakochała się bez pamięci w Kate Bush po obejrzeniu czwartego sezonu i do dziś wraca do jej twórczości. Dla mnie – niezależnie od racji, którą ma Crowley – to jest wielkie zwycięstwo. Niestety, z Master of puppets już nie było tak pięknie, ale nie od razu Rzym zbudowano!

kr4wi3c: przy okazji premiery poprzedniego sezonu mieliśmy także okazję obserwować gównoburzę w internetach o to, jak to nowe pokolenia poznają Metallikę dzięki temu serialowi, co nie jest dobre bo jest tylko chwilową modą.

Crowley: Na pewno mówią to ci, dla których Metallica skończyła się na „Kill ’em All”.

To mi się podoba 1
To mi się nie podoba 0

kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych. Kiedyś NaPograniczu, obecnie FGSK

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Polecamy także

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button