
Pierwszy sezon “1670” dość niespodziewanie okazał się jednym z największych hitów Netflixa w naszym kraju i chociaż mocno podzielił widownię, to śmiało można uznać go za pewnego rodzaju fenomen. Niemal dwa lata temu oceniłem go wysoko, bo choć doskonale rozumiem, że prezentował humor bardzo specyficzny i na pewno nie uniwersalny, to dostarczył mi mnóstwa uciechy. Drugie sezony rządzą się jednak swoimi prawami i wielu nie udaje się uniknąć pewnych pułapek. Czy widzowie oczekują więcej tego samego? Czy może wprost przeciwnie – chcą, by serial szedł do przodu? Czy lubiani bohaterowie powinni ewoluować, co niesie ryzyko, że stracą swój pierwotny urok? Takie dywagacje wydają się kompletnie nie na miejscu w kontekście “1670”, który jest przecież rubaszną, absolutnie idiotyczną komedią bez żadnych ambicji poza zniszczeniem widzowi przepony (co wcale nie jest wadą). Ale czy na pewno?
Niestety twórcy serialu najwyraźniej nie czytają FSGK, a już na pewno nie korzystają z naszych światłych rad, bo w drugim sezonie realia i epoka historyczna pozostały bez zmian. Tak, wiem, że tytuł zobowiązuje, ale nadal marzy mi się ta polska “Czarna Żmija” z kolejnymi seriami dziejącymi się w innych epokach. Tymczasem serial bezpośrednio kontynuuje wydarzenia z pierwszego sezonu. Cała Adamczycha jest w rękach Jana Pawła, Jakub i Stanisław (czyli Stakub) próbują zarządzać majątkiem, Aniela chce naprawić szowinistyczny świat i jednocześnie odnaleźć miłość, a Zofia o miłości zapomnieć. No i jest Bogdan. Bogdan jest bogaty i się umył. Powtarza to przez cały sezon i to prawie cały wątek tej postaci, która dwa lata temu dała nam tyle radości.
W przeciwieństwie do pierwszej serii, która była przede wszystkim zlepkiem pojedynczych scen, bardzo luźno połączonych ze sobą tak zwaną fabułą, drugi sezon stawia na bardziej spójną narrację. Dużo mniej jest gadania do kamery w stylu “The Office”, skecze połączono w dłuższe sekwencje, a każdy odcinek to fragment większej całości, mającej kulminację w finale, który stosunkowo niewiele ma z komedii, a stawia na dramaturgię i próbuje grać na obyczajowej nucie. I może nawet nie wychodzi mu to szczególnie źle (zwłaszcza na tle pozostałej polskiej kinematografii), ale ja zupełnie nie tego oczekiwałem od kontynuacji “1670”. Drugi sezon jest po prostu i niestety koszmarnie nudny. Przy całej sympatii, jaką darzę mieszkańców Adamczychy, wolałbym poświęcić 4 godziny na oglądanie ich wygłupów, niż skupiać się na dramatycznych wyborach i nieszczęśliwych romansach.
Nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyby humor trzymał poziom pierwszej serii. Tam różne mniejsze i większe wady były przykryte idiotycznymi sucharami, które niejednokrotnie idealnie trafiały w moje niezbyt wyszukane gusta. Przykro mi, ale w komedii – a “1670” to po pierwsze, drugie, trzecie i czwarte komedia, a dopiero potem wszystko inne – najważniejsze są gagi i żarty. O ile pierwszy sezon w udany i bardzo kreatywny sposób nawiązywał do absurdów amerykańskiej wersji “The Office”, osadzając je w swojskich realiach, tak sezon drugi porównałbym raczej do kiepskiego standupu albo programów kabaretowych z Polsatu. Zjazd jest tak gigantyczny, że aż ciężko uwierzyć, że scenariusz pisała ta sama osoba. Dość powiedzieć, że w wielu sytuacjach szczytem wysublimowania jest puszczony bąk albo wulgaryzmy, mnóstwo wulgaryzmów. To taki nasz polski styl scenopisarstwa, że jak nie ma nic ciekawego do powiedzenia, rzuca się mięchem, co powoduje rechot części widowni. Co prawda druga jej część, w tym niżej podpisany, próbuje się w tym czasie zapaść pod ziemię z żenady, ale nie pierwszy to raz, kiedy nie jestem docelowym odbiorcą jakiejś produkcji. Mówiąc wprost: jest słabo. Jedyne naprawdę udane żarty, to gra Jana Pawła w zagadki z rusałką oraz Gerard z Rumii, który pojawia się w piątym odcinku. Miałem zresztą nadzieję, że wzorem pierwszego sezonu połowa reżyserowana przez Kordiana Kądzielę będzie lepsza od tej Buchwalda, ale ten piąty odcinek był tylko wypadkiem przy pracy. Cała reszta bardzo męczy i zupełnie brakuje jej lekkości.
Nie podobało mi się również to, że tak wiele humoru opiera się na nawiązaniach do współczesności. Poprzednio był to bardziej dodatek, bo liczyła się raczej sarmacja, szlachta i chłopstwo, na które patrzyliśmy przez pokrzywiony pryzmat XXI wieku. Tym razem mamy szlacheckich Flintstonów, którzy jadą na wczasy do Al Inklusiv, grają w kasynie, chlają na wieczorze kawalerskim i uczestniczą w Randce w ciemno. Za dużo tego, a Adamczycha przestała wyglądać autentycznie. Oczywiście od początku mieliśmy w serialu mnóstwo podobnych nawiązań, ale zawsze było coś ponad to. Zawsze była ta część quasi historyczna, która dawała wrażenie, że żart jest inteligentny, nawet jeśli powoduje wysychanie Wisły. W drugim sezonie praktycznie każdy gag jest prostacki do bólu.
Oczywiście nie można przy tym serialowi odmówić rozmachu realizacyjnego. Dekoracje, większość lokacji i przede wszystkim absolutnie fenomenalne stroje nadal robią wrażenie i widać, że w produkcję wpakowano spory budżet. Powtórzę to samo co poprzednio: “1670” jest z wyglądu dużo lepszym “Wiedźminem” niż “The Witcher” [ha tfu] od Netflixa. Ale nawet i na tym polu nie jest aż tak różowo, jak można by przypuszczać. Ponieważ akcja dzieje się również poza Adamczychą, pojawiają się nowe miejscówki i niestety straszą w nich koszmarne komputerowo nakładane tła. Te stateczki w Turcji albo po partacku wstawiony Wawel cuchną tandetą. Nie wiem też, czemu aż tak mocno podkręcono kolory i wyeksponowano światło z kontry, zabarwiając je na pomarańczowo i czerwono, przez co każdy odcinek wyglada strasznie bajkowo, żeby nie powiedzieć kreskówkowo. Podobna stylistyka była już obecna w pierwszym sezonie, ale nie na taką skalę. Wystarczy porównać kadry z obu serii, żeby zobaczyć różnicę. Druga przypomina momentami pierwszego aktorskiego “Asterixa” i nie jest to komplement.
Dużo jest również pociętych dialogów z przeskokami kamery między aktorami, co przypomina bardziej tanie seriale niż lepsze, filmowe produkcje. Szkoda, bo przecież obsada jest znakomita i spokojnie dałaby radę odegrać większe sceny, z dłuższymi ujęciami i większą interakcją między postaciami. Zupełnie nie widać ręki sprawnego reżysera, raczej gonitwę po kolejnych kartkach scenariusza, sklejoną potem w niezbyt płynną całość. Ten scenariusz zaś również nie zachwyca, zwłaszcza w kwestii rozwoju bohaterów. Jan Paweł stracił większość swojego uroku, został z niego po prostu idiota. Aniela jest tak irytująca, że mówi to jej jedna z bohaterek drugiego planu. Maciej stracił rolę jedynego zdrowego na umyśle, a Bogdan przez cały sezon gra jednym żartem, bo nie było na niego żadnego innego pomysłu.
Drugi sezon “1670” to dla mnie ogromne rozczarowanie. Liczyłem w pewnym sensie na powtórkę z rozrywki i więcej tego, co okazało się strzałem w dziesiątkę – głupich sucharów odgrywanych z pełną powagą w niby-historycznych realiach. Zamiast tego na każdym polu serial zalicza duży regres. Wygląda gorzej, jest dużo słabiej wyreżyserowany, bardziej rozbudowana fabuła stanowi niepotrzebny balast, ale przede wszystkim przestało być śmiesznie. I choćby nie wiem jak ładnie wyglądały chaty kryte strzechą i fikuśne ubrania Jana Pawła, bez dobrych pomysłów na żarty i w ogóle bez scenariusza z jajem ten serial nie ma sensu. I obawiam się, że kolejny sezon wcale nie będzie lepszy, a ten pierwszy będziemy wspominać jako wypadek przy pracy duetu Bochwald / Kądziela.
1670 (sezon 2)
-
Ocena Crowleya - 4/10
4/10










Czy jest coś co Netflix stworzył, przez kilka sezonów/lat trzymało wysoki poziom i angażowało coraz więcej widzów?
Koci Domek Gabi się nie liczy jakby co 😛
Na początku House of Cards, aż do ostatniego sezonu trzymało poziom. (ale to też były chyba ledwie początki samego Netflixa), na pewno Narcos, The Crown?, parę rzeczy by się znalazło, ale często nawet jak mają hit to pary starcza im na max dwa sezony. A często nawet jak przejmą jakiś dobry serial to szybko go zażynają, Dom z papieru (dla mnie pierwsze sezony to nadal jest najwyzsza półka), Last Kingdom (po wmieszaniu się Netflixa jakość spadła drastycznie). Teraz mają świetny serial Dept Q, i zobaczymy czy w drugim sezonie utrzymają poziom. Bunkier miliarderów zapowiada się znakomicie, ale czy też nie przeciągną tego za bardzo.
Mnie House of Cards zmęczyło niesamowicie i nie miałem już ochoty oglądać po 3-4 sezonie.
Narcos też mnie jakoś mega nie kupiło, ale być może dziś bym zmienił zdanie. Wtedy było tyle lepszych seriali, że taki mnie właściwie nie zachwycał.
Słyszałem o The Crown i strzelam, że to chyba jedyny taki, który angażował coraz więcej widzów z sezonu na sezon. Może się skuszę.
4 sezon był chyba najlepszy, a na pewno zdecydowanie lepszy od trzeciego, wiec można powiedzieć, że trochę czasu tych widzów angażowali, piąty jeszcze siłą rozpędu nadawał się do obejrzenia. Szósty to jeden z najgorszych sezonów seriali jaki kiedykolwiek widziałem, ale wiele czynników się na to złożyło. Nie powinni byli go robić. Narcos to też serialowa topka, która doczekała się jeszcze bardzo dobrego spin-offu. No tyle, że NArcos tak naprawdę trwał dwa sezony, trzeci to zupełnie inna historia napisana w mocno innym stylu. Więc tu jakiejś specjalnie długiej ciągłości nie było.
Z politycznych seriali to bardziej mi się podobał Veep i duński Rząd.
Ja tylko dorzucę dla porządku, że zgadzam się absolutnie każdym zdaniem Crowleya.
Drugi sezon to zestaw skeczów męczących przez pierwsze 4 odcinki, dwa razy szczerze się uśmiałem, a średnio raz na odcinek miałem takie lekkie „hah”.
Druga połowa sezonu to banalna historia Anielki odnajdującej swoje miejsce na świecie, kobiety mądrej i niezależnej, lepszej niż absolutnie każdy facet w serialu, bo – zaskakujące – każdy facet w serialu to debil. Nawet Maciej, który wcześniej wydawał się być jedynym ogarniętym.
Niedawno obejrzałem drugi raz pierwszy sezon i uśmiałem się tak samo jak za pierwszym razem. Drugi ledwie zmęczyłem.
Zgadzam się, że drastycznie spadła ilość trafionych żartów.
Zgadzam się, że serial to w zasadzie pochwała feminizmu i to dosłownie wygłoszona, ponieważ bohaterowie bardzo często mówią nam co myślą posługując się wytartymi sloganami.
Nie zgadzam się, że wszystkie męskie postacie to debile – ten Warszawiak co to smali cholewki do Aliny jest inteligentny, przystojny, rozumiejący problemy świata, no ogólnie cud miód.
Poza tym serial ma kilka dobrych momentów. Śmiałem się kilka razy. Kilka razy byłem też zażenowany.
Mino trywialnej fabuły losy bohaterów śledziłem z zaangażowaniem.
Dla mnie 1670 to taka przyjemna produkcja, która nie do końca wyszła, ale też nie została kompletnie zepsuta.
Odkładając na bok wszelkie kontrowersje to już pierwszy sezon mi się nie podobał. Zupełnie nie rozumiem czym ta tandeta zdobyła sympatię widzów? Jedyne co można było w miarę pochwalić to kostiumy i lokacje. Choć i tutaj nie było za różowo (to wszechobecne błoto – czy twórca był choć raz na wsi?). Większość żartów najwyżej na uśmiech półgębkiem, niektóre żenujące. Zaśmiałem się może z kilka razy. Najlepszy był ten jedyny Żyd nienależący do spisku i żarty na linii panowie-chłopi. Porównanie tego do „Czarnej Żmii” to chyba najzabawniejszy gag związany z serialem. Jeżeli 2 sezon jest jeszcze słabszy to nie wiem czy będę oglądał.
Na każde dziesięć żartów w pierwszym sezonie jeden był trafiony. Nie dałem rady zdzierżyć tego humoru. Brzuch mnie bolał z zażenowania no i porzuciłem dwa albo trzy odcinki przed końcem.
Dobrze powiedziane. Choć ja obejrzałem całość. Najbardziej żenujący był chyba ten odcinek z synem magnata.
To jest recenzja pierwszego sezonu ? Bo ja tak się wtedy czułem.Tera próbuje się przełamać i oglądam 1 sezon z 9 latkiem patrząc czy go to śmieszy
Jest sens się męczyć? Gdybym nie pisał recenzji, zostawionym najdalej w połowie. Bo chociaż 1 sezon mi się podobał, to absolutnie rozumiem, że innym mógł zupełnie nie podejść z bardzo wielu powodów.
Jezzzuuu ale zlot boomerów w komentach. Wyciągnijcie kij od szczotki z dooopy xp
Jesli ktoś ma inne poczucie humoru to już boomer?
No bardzo wygodny tok rozumowania powiem Ci.
Taki niezbyt bystry, ale za to bez sensu.
Pierwszy sezon podobał mi się bardzo. Miał niedociągnięcia, ale wynagradzał braki mnóstwem trafionych żartów.
Drugi sezon posiada większe braki, a w zamian nie oferuje zbyt wiele.
Pozdro!
Wiesz, boomer to łagodny wyrok – zazwyczaj młodzi wyzywają tych z którymi się nie zgadzają od faszystów i mizoginów 😉
Często też bywa jeszcze gorzej 🙂
Szczególnie jak na socialkach wyskoczysz z dość kontrowersyjną opinią to zaraz przyjdą z widłami i pochodniami cie wyjaśniać 😀
Sami RadziwiŁŁowie w komentarzach 😛 serial jest lekki i przyjemny, w 2 sezonie dużo mniej żartów w zamian za bardziej spójną i ciągłą fabułę, widać twórcy postanowili poeksperymentować z formą. Wolę pierwszy sezon ale bohaterowie są na tyle sympatyczni że chcę oglądać ich dalej. No i nie rozumiem narzekań na stronę realizacyjną, 1670 wygląda świetnie. Jasne jest trochę słabego CGI ale mało i w takim serialu (lekka komedia) nie ma to dla mnie znaczenia. Muzyka, lokacje, scenografia i stroje stoją na bardzo wysokim poziomie, aktorstwo też błyszczy. No i najważniejsze – nadal doskonale słychać dialogi co w polskim kinie nie zdarza się często 😛
Z dialogami pełna zgoda. W ogóle serial jest ładny, mogę to powtórzyć. Ale 1 sezon był bardziej naturalny i po prostu według mnie fajniej nakręcony. W 2 za dużo trochę było takiego bajkowego, sztucznego świata.
Mi się ten sezon podobał, ale dopiero gdy już obejrzałem cały. Zaznaczyć trzeba, że nie była to kalka z sezonu pierwszego, który to stawiał na luźne żarty. Tam było co chwilę coś zabawnego i inteligentnego. Tutaj żartów było mniej, a większość jakby robiona na siłę. Po drugim odcinku nie chciało mi się oglądać trzeciego, ale postanowiłem przebrnąć przez całość jednego dnia i to zrobiłem. Od ok. 4-5 odcinka zaczyna się wciągająca fabuła i zwroty akcji. Nie są one szczególnie głębokie, ale jest w tym coś co mnie kupiło. O ile pierwszy sezon był oczywisty do bólu, może z wyjątkiem sceny z księdzem żmiją, tak siłą tego sezonu jest większa nieprzewidywalność fabuły.
Co do żartów, to tutaj było widać, że skończyły się pomysły. Wiele rzeczy, które miały być zabawne, żenowały, a moim zdaniem dało się to zrobić lepiej. Scena z pokerem, w której szlachcic pierdzi, gdy blefuje? Uważam, że lepsze byłoby, gdyby nazwać go Karolem, a w momencie stresu spowodowanego blefowaniem, aby Karol nie mógł się powstrzymać od pociągnięcia tabaki. Do tego imienia pasowałoby także, że lubi nałożnice. A to, że męskie? Jeszcze śmieszniej w kontekście Karola
Po ostatniej scenie tego sezonu stwierdziłem, że pod pewnymi względami twórcy przebili oryginał, ale o ile do sezonu 1 lubię wracać, tak do tego z pewnością będę wracał rzadziej. Jeśli znasz jakiś zwrot akcji, to już cię on nie zaskoczy i nie czekasz na rozwiązanie wątku, który wiesz jak się rozwiąże. Natomiast żarty z sezonu 1 nadal bawią tak samo, a czasem nawet mocniej niż za pierwszym razem.
Mi też już 1 sezon totalnie nie podszedł. Ale ja chyba nie lubię tego typu seriali, bo the office też mi w ogóle nie podszedł, wymęczyłem 1 sezon bo podobno od 2 się rozkręca, ale cóż, 2 wcale nie był dla mnie lepszy… Siły kosmiczne odpuściłem po kilku odcinkach.
Ale kostiumy rzeczywiście przednie.
Wasz problem polega na tym, że oceniacie ten serial przez pryzmat tego, czy jest śmieszny czy nie jest i ile żartów do was trafiło. A to nie o to w tym chodzi. Ja na palcach jednej ręki policzyłbym, ile razy „śmiechłem” w trakcie seansu, a mimo to nie uważam tego serialu za dno czy stratę czasu. Wręcz przeciwnie – przyjemnie było wrócić do Adamczychy, zobaczyć jeszcze raz dobrze nam znanych bohaterów i śledzić ich losy. I bardzo chętnie zobaczę kolejny sezon.
https://i.ibb.co/nN5xJjdW/xddd.png
Ocenianie komedii pod kątem tego czy śmieszy, to taki błąd? 🙂
Od razu problem…
Według mnie jeśli twórcy chcieli odejść od czystej (i po prostu mocno głupkowatej) komedii, to musieliby dać w zamian coś więcej niż to, co dali w sezonie 2. Ta ogólna linia fabularna była za słaba i zbyt przewidywalna, żeby pociągnąć całość. Tak jakby wszystko stanęło w rozkroku, przez co nie jest ani dobrą komedią, ani dobrym serialem obyczajowym.
„Nie podobało mi się również to, że tak wiele humoru opiera się na nawiązaniach do współczesności”
akurat pierwszy sezon był pod tym względem identyczny, bawiło mnie to, że chłopomani twierdzili, że jest tam coś historycznego oprócz stylizacji.
No właśnie wydało mi się, że tu było bardziej. 1 jeszcze momentami udawał jako taki wizualny autentyzm, a część żartów była wprost „historyczna” – żyto/żydzi, wyzysk chłopów, sejm, analfabetyzm. W drugim sezonie punktem wyjścia prawie zawsze jest coś współczesnego. Dokładnie jak u Flintstonów.
Dla mnie sezon mocno średni. Ciężko było stwierdzić w jakim kierunku chcą iść twórcy serialu. Zdziwiło mnie natomiast zamiłowanie do kopiowania scen z różnych filmów, nie było tego aż tyle w pierwszym sezonie. Najbardziej zaskoczyła mnie scena tańców na noc Kupały, żywcem wzięta z Matrixa Reaktywacji czy pogrążeni w ciemności, oświetleni świecami uczestnicy dożynek (Barry Lyndon)
Prawda!
Nawiązań było od groma. Raz lepsze, raz gorsze, ale przez ilość kopiowania + nawiązań do naszych czasów, osadzenie serialu w 1670 roku zostało rozmydlone.
O ile akcja 1 sezonu toczyła się w 1670 roku i widz mógł doszukać się wielu podobieństw między kiedyś a dziś – tak drugi sezon to już rok 2025 przebrany za dawne czasy.
I nie masz już jakiejkolwiek przyjemności w odnajdywaniu pomostu łączącego sarmacka Polskę z teraźniejszą, ponieważ żarty są podawane wprost. Bez pola do interpretacji.
Niektóre nawiązania totalnie nie wyszły. Myślę o tym z drużyną pierścienia (masz moja kurę) oraz o tym z przemową Williama Wallace.
Ogólnie cieszę się że poeksperymentowali z formą i jestem ciekawy jak wyjdzie 3 sezon.
Czy wyciągną wnioski, czy zmienia konwencję etc
Wiem, że teraz to nie jest popularne by chwalić ruskie produkcje, ale w 2019 roku powstała całkiem śmieszna ruska komedia „Chołop” – po polsku „Bogaty synalek”. Czasy współczesne, ale nagle akcja przenosi się do XIX wieku. Całkiem sprawny i można się pośmiać.