KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #53: Arya XI

„Dziś w jego zamku płacze deszcz i nie ma kto go słuchać.”

Streszczenie

Pochodnie zdradzają, że po moście przemieszcza się jakiś zastęp. Arya cieszy się, że pomimo obaw Bliźniaki wcale nie są niedostępne. Właśnie podnosi się krata i opada most zwodzony. Ogar reaguje zupełnie odmienne. Przeklina i zrzuca Starkównę z wozu. Nie zważając na jej protesty, także zsiada i wyciąga ukryty pas. Z zamku wypada zbrojna jazda.

Arya słyszy wycie wilka, choć nie wie czy uszami. Jest przepełnione gniewem i smutkiem. Gdy dziewczynka patrzy za siebie, brakuje jednego z wielkich namiotów. Nagle buchają płomienie. Dwa pozostałe namioty też padają na ziemię. Trafione płonącymi strzałami, również stają w ogniu. Słychać wrzaski. Starkówna uświadamia sobie, że widzi bitwę. Po raz pierwszy muzycy w obu Bliźniakach grają tę samą pieśń – Deszcze Castamere.

Trzech jeźdźców zauważa wóz i odłącza się od kolumny. Sandor Clegane wskakuje na Nieznajomego i z mieczem w ręku rusza na napastników. Arya nie wie, komu życzyć śmierci. W którymś momencie podniosła kamień, ale nie wie, kogo obrać na cel.

Ogar jest zajęty jednym jeźdźcem, gdy drugi atakuje go od tyłu. Życie ratuje mu kolczuga skryta pod chłopskim strojem. Starkówna sądzi, że przy takiej przewadze liczebnej w końcu go zabiją. Wspomina Mycaha. Trzeci jeździec kieruje się ku niej. Arya spostrzega, że nosi herb Freyów, którzy przecież są po stronie Robba. Ciska we Freya kamieniem, ale niewiele to daje, więc rzuca się do ucieczki, a Frey goni ją wokół wozu. Po trzecim okrążeniu rycerz mówi jej, że w końcu ją doścignie… i pada martwy z rozłupaną głową. Za nim zjawia się Ogar. Szybko wyjaśnia się, skąd ma topór. Jeden Frey właśnie topi się w płytkiej wodzie, przygnieciony własnym rumakiem. Drugi leży z gardłem przebitym mieczem. Clegane każe sobie podać psiogłowy hełm. Arya mówi o Robbie, ale Ogar stwierdza, że ten bez wątpienia nie żyje, skoro właśnie mordowani są jego ludzie.

Tam, gdzie obozowała armia, rozpościera się teraz widok rzezi. Trzy wielkie namioty płoną, podobnie jak wiele mniejszych. Katapulta w zamku strzela beczkami z czymś łatwopalnym.

Clegane mówi, by Arya z nim poszła. Nie rozbrzmiewa już pieśń, słychać tylko samotny bęben. Dziewczynka krzyczy, że muszą iść po Robba i Catelyn. Dotarli tak daleko, a zamek stoi otworem. Ogar zapewnia ją, że nie wyjdzie z Bliźniaków żywa. Starkówna sądzi, że jest szansa, by ocalili jej matkę. Clegane nie zamierza się tego podejmować, bo chce żyć. Stawia przed nią wybór: wejdzie do zamku i zginie, albo pójdzie z nim i przeżyje. Arya biegnie ku bramie. Musi być szybka jak wilk. Most zwodzony zaczyna się podnosić. Pędzi za nią Nieznajomy. Ogar trzyma zakrwawiony topór. Teraz Starkównie chodzi już tylko o własne życie. Ucieka tak samo, jak niegdyś Mycah. Clegane uderza ją toporem po głowie.

Wyobrażenie śmierci hrabiego Shrewsbury na str. 595 tomu 1 „Cassell’s Illustrated History of England” [Ilustrowanej historiiAnglii Cassella] Johna Cassella (Wikimedia Commons).

Postaci występujące w rozdziale

  • Arya Stark
  • Sandor Clegane
  • Tytos Frey1Epilog Nawałnicy sugeruje, a dodatek Uczty dla wron – potwierdza, że Ogar zabija tu ser Tytosa Freya.

Wspomniani

  • Walder Frey
  • Syrio Forel
  • Tom Siódemka
  • Mycah
  • Roslin Frey
  • Edmure Tully
  • Robb Stark
  • Gendry
  • Catelyn Tully

Poniżej znajdują się informacje z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów.

Ważne informacje

  • Jazda Freyów przeprawia się po moście na wschodni brzeg Zielonych Wideł, gdzie atakuje ludzi Robba.
  • Trzy wielkie namioty, w których ucztowały setki ludzi, zawalają się i zostają podpalone. W dodatku zamkowa katapulta miota w nie beczkami łatwopalnych substancji. Płoną także namioty żołnierzy i możnych.
  • Masakrze towarzyszą Deszcze Castamere.
  • W pewnym momencie Arya słyszy wycie Szarego Wichra, ale tekst podpowiada, że być może raczej jako zmiennoskóra wyczuła to, co czuł wilkor.
  • Ogar zabija trzech rycerzy, w tym ser Tytosa Freya, który ściga Aryę.
  • Arya próbuje dostać się do Bliźniaków, ale Clegane uderza ją w głowę toporem, nim dobiega do bramy.
  • W epilogu Merrett Frey wyzna, że głównymi planistami Krwawych Godów byli Lothar Frey i Roose Bolton. To oni wybrali nawet konkretne pieśni, które miały być wykonane – a więc zapewne przede wszystkim Deszcze Castamere jako sygnał. Także Lothar wymyślił podstęp z trzema namiotami, specjalnie rozstawionymi tak, by łatwo się zawaliły. Atakiem konnicy przedstawionym w tym rozdziale dowodził Czarny Walder Frey. Oprócz ser Tytosa po stronie Freyów miało zginąć około pięćdziesięciu ludzi, w tym ser Garse Goodbrook, szwagier Tytosa. W zasadzie jest możliwe, że także Goodbrooka zabił Clegane, bo Arya nie przygląda się, jakie nosili herby dwaj pozostali jeźdźcy. Z drugiej strony, dodatek w Uczcie dla wron wprost wskazuje, że Tytosa zabił Ogar, więc trudno byłoby zrozumieć, czemu przy znajdującym się blisko na liście Goodbrooku autor miałby o tym nie wspomnieć, a jedynie ogólnie zaznaczyć, że poległ na Krawawych Godach. Nie wiadomo też, czy dwaj pozostali jeźdźcy byli rzeczywiście rycerzami, bo tak jest określany tylko Tytos. Brak też pewności, czy byli członkami rodu Freyów albo jego powinowatymi – są w narracji nazywani „Freyami”, ale może chodzić tylko o to, że pozostają ich służbie. Takie rozwiązanie sugerowałby fakt, że gdy wymieniani są Freyowie polegli podczas Godów, nigdy nie mówi się o aż trzech, a tylko o Tytosie i Benfreyu (który jednak był wewnątrz zamku, więc Clegane nie ma raczej żadnego związku z jego zgonem).
Wyobrażenie bitwy pod Taillebourgiem na str. 262 tomu 1 „Cassell’s Illustrated History of England” [Ilustrowanej historiiAnglii Cassella] Johna Cassella (Wikimedia Commons).

Kwestia tłumaczeniowa

  • W przekładzie pojawia się takie zdanie opisujące jeźdźców: „Reszta dzierżyła topory, najeżone kolcami berdysze i ciężkie miecze przeznaczone do rozbijania zbroi”. Oryginał brzmi: „The rest had axes, longaxes with spiked heads and heavy bone-crushing armor-smashing blades”. Chodzi tu raczej o jedną broń, a nie o trzy – część zdania po przecinku precyzuje, jak wyglądały topory, a nie wprowadza jeszcze inny rodzaj topora i miecz. Fragment mógłby więc brzmieć mniej więcej tak: „Reszta dzierżyła topory na długich drzewcach, które miały kolczaste żeleźca i ciężkie ostrza kruszące kości i miażdżące zbroje”.

Komentarz

„Wytłumacz mi, czemu szlachetniej jest zabić dziesięć tysięcy ludzi w bitwie niż kilkunastu podczas kolacji” – poprosi Tyriona już w następnym rozdziale lord Tywin. Arya XI pokazuje, że w tych odnoszących się do Krwawych Godów słowach namiestnik mija się z prawdą. To bardzo krótki rozdział, możliwe, że najkrótszy w całej dotychczasowej PLiO, a mimo to w całym cyklu nie ma za wielu przykładów, gdy postaci są świadkami śmierci podobnej liczby osób. Podczas gdy w Bliźniakach ludzie Freya i Boltona mordują albo wyłapują najważniejszych możnych Północy i Dorzecza, w obozie pod zamkiem w rytm Deszczów Castamere trwa rzeź. Z armii Króla Północy jutra dożyją tylko stojący po zdradzieckiej stronie zbrojni z godłem dwóch wież, krwawego człowieka i białego słońca. Gdy pieśń o upadku Reyne’ów i Tarbecków zamilknie, zostanie tylko „powolny, monotonny werbel [który] niósł się echem nad rzeką niczym bicie jakiegoś monstrualnego serca”. Przywodzi to na myśl serce, które ujrzała Daenerys w Domu Nieśmiertelnych. Nie jest to zapewne przypadek, bo właśnie tam zobaczyła również wizję Krwawych Godów, która właśnie się spełnia.

Jednocześnie nadzieje Aryi, tak bliskie spełnienia, natychmiast się rozpryskują. Szok nie pozwala jej przyjąć słów Sandora, który tłumaczy, że na uratowanie Robba i Catelyn nie ma szans, a próbując tego dokonać Arya najpewniej zginie. Możliwe, że nieco się myli. Gdyby dziewczynka przekroczyła bramy Bliźniaków, najbardziej prawdopodobnym byłoby oczywiście, że jakiś zbrojny ją zabije, zanim zdąży się przedstawić. Zakładając jednak, że by jej uwierzono i postanowiono zachować ją przy życiu, jej los także byłby straszliwy. Najpewniej Roose Bolton uznałby, że to nawet całkiem dobrze, że córka Neda Starka wróciła, bo może sobie dać spokój z fałszywą Aryą „znalezioną” przez Lannisterów. Przed obiema opcjami Aryę ratuje interwencja Clegane’a. Można się zastanawiać, czy kończące ten rozdział – i całe Krwawe Gody – zawieszenie akcji w chwili, gdy Ogar uderza Aryę w głowę toporem, nie jest nieco przesadzone, by łatwo wywołać efekt niepokoju czytelnika o Starkównę. Ma się on zastanawiać, czy skoro zginęli Robb i Catelyn, to czy teraz autor naprawdę uśmiercił jeszcze Aryę? Gdyby jednak Ogar naprawdę chciał zabić Aryę, to byłoby to zupełnie niezrozumiałe i nie wynikało z żadnej podbudowy – przecież dopiero co mówił jej, żeby wspólnie uciekali. Najwyraźniej jednak George R.R. Martin po prostu chciał podsumować cały epizod o Krwawych Godach mocnym uderzeniem, po którym sytuacja Starków zdaje się jeszcze bardziej katastroficzna.

Uratowanie Aryi jest też kolejnym przebłyskiem nadziei, że Sandor Clegane może jeszcze się zmienić. Gdyby Ogar był tak cyniczny, jak próbuje sam siebie przedstawiać, to czy naprawdę jechałby ku bramie Bliźniaków w pogoni za nią? W pojedynkę miał większe szanse, że zdoła się przebić. Perspektyw na to, że Robb zapłaci okup za siostrę, nie było już żadnych. Później Clegane będzie oczywiście rozmyślał, czy nie dałoby się jej zawieźć do Blackfisha albo Lysy Arryn. Wątpliwe jednak, by kalkulował tak w tej chwili podczas Krwawych Godów. A bezinteresowny ratunek tak jakoś dziwnie kojarzy się z tym, co powinni robić rycerze. Na razie jednak Sandor kryje się pod hełmem Ogara. Całkiem możliwe, że w chaosie w obozie Starków komuś pies pomyli się z wilkiem. Zaczną się rozchodzić plotki, które podsuną Freyom pomysł rozgłaszania, że ludzie Robba zamienili się w wilkołaki. Ponurej ironii całej sytuacji dodaje fakt, że w Białym Porcie taką opowieść będzie szerzył ser Jared z rodu Freyów (zwany kłamcą), ojciec ser Tytosa, którego rzeczywiście zabił Ogar.

Poniżej znajdują się informacje dotyczące opowiadania Tajemniczy Rycerz, w tym kluczowych wydarzeń.

Jules-Robert Auguste (1789-1850), “Rycerz w zbroi na swym koniu okrytym kropierzem”, fr. „Cavalier en armure sur son cheval caparaçonné” (Wikimedia Commons).

Na koniec można wspomnieć ciekawostkę, ale trzeba najpierw ostrzec, że wiąże się ona z najistotniejszymi sprawami w opowiadaniu Tajemniczy Rycerz. Okazuje się w nim, że Krwawe Gody są już drugim przypadkiem w dziejach Siedmiu Królestw, gdy Freyowskie wesele ma drugie dno. Co więcej, na poprzednim też był obecny Walder Frey. Chodzi tu o wesele jego siostry i lorda Butterwella, które w zamyśle stronników Blackfyre’ów miało być pretekstem do zebrania się względnie blisko stolicy, co pozwoliłoby (ich zdaniem) na obalenie Aerysa I Targaryena. Cały plan się nie powodzi, między innymi ze względu na daleko posuniętą infiltrację spisku przez agentów ser Bryndena Riversa. Nie jest to powiedziane wprost, ale prawdopodobnie wśród ludzi Bloodravena był ówczesny lord Frey. Sugeruje to choćby fakt, że w chwili, gdy spiskowcy są już pojmani, Frey spokojnie siedzi sobie w namiocie lorda Riversa razem z małym Walderem i popija wino. Można więc chyba powiedzieć, że organizując Krwawe Gody lord Walder podtrzymał pewną niezbyt chlubną rodzinną tradycję ślubną. Dodatkowym podobieństwem obu weselnych zasadzek jest to, że każdą zaplanował człowiek, który pochodzi po kądzieli z rodu Blackwoodów: Bloodraven jest synem Melissy Blackwood, a Lothar Frey – Alyssy Blackwood, czwartej żony Waldera. (To pokrewieństwo z rodem z Raventree Hall nie przeszkodziło zresztą Freyom w  zamordowaniu Lucasa Blackwooda). Biorąc pod uwagę, co dotychczas działo się na Freyowskich zaślubinach, jest czymś poniekąd zadziwiającym, że na wesele Davena Lannistera i Freyówny odważą się przybyć jacykolwiek goście, ale być może znajdą się jednak śmiałkowie.

To mi się podoba 27
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Polecamy także

Komentarzy: 43

  1. Tak właściwie, to jakie są przybliżone szacunki ofiar śmiertelnych i wziętych do niewoli ludzi wiernych Starkom?

    Zamordować kilka tysięcy osób w jedną noc, to też nie taka łatwa sprawa. Biorąc pod uwagę (przepraszam że określenie ) moce przerobowe Boltonów, Freyów i wiernych im ludzi. Musimy założyć, że choćby 10% stanęło w ten czy inny sposób to walki i podjeło działania obronne.

    Ps. Poza tym uważam, że Bliźniaki powinny zostać zniszczone.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 1
    1. Nie bardzo znam się na wyrzynaniu gości weselnych, ale biorąc pod uwagę realia – muszę się zgodzić, że nie jest to coś w kij dmuchał i jest to materia raczej skomplikowana w przeprowadzeniu. Natomiast: Martin chyba też się nie zna, a potrafi wypisywać takie brednie, jak strzelające z zamku katapulty, które precyzyjnie trafiają w rozstawione namioty. Oczywiście można przyjąć, że ktoś wcześniej wstrzelił się w teren, ale wiedząc jak działa nawet współczesna artyleria, taka celność W średniowiecznych realiach technicznych wydaje się problematyczna. Natomiast uznając, że Martin sobie tak przyjął, uznałbym że równie skuteczne jak jego maszyny oblężnicze są siły wyrzynające gości weselnych. Zatem uznałbym, że większość wojsk Robba przepadła.

      To mi się podoba 6
      To mi się nie podoba 0
  2. Ostatnio czytałem rozdział Jamiego spod Riverrun i nasunęły mi się dwa pytania związane pośrednio z krwawymi godami
    1. Dlaczego Frey nalegał, żeby Edmure wziął za żonę akurat Roslin? Dlaczego nie zostawił mi wyboru i dlaczego podsuną mu akurat ulubienicę? Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że faktycznie chciał dać mu ładną żonę, żeby był „zajęty” w czasie pokładzin, ale nie chciał mu dać wyboru, bo ten chciałby mieć parę dni na wybór co mogłoby pokrzyżować plany w końcu im dłużej by siedzieli goście w bliźniakach tym większe ryzyko spalenia. Tylko wciąż pozostaje pytanie dlaczego spisał się facto na straty Roslin, która o ile pamiętam faktycznie darzył uczuciem a nie np. piękną Waldę?
    2. Tu spoiler z Tańca

    Spoiler

    Roslin oczekuje dziecka, Jamie twierdzi, że jeżeli urodzi się syn, Edmure zginie. Tylko jaki w tym cel? Przecież w tamtym momencie Tully jest już tylko zagrożeniem. Nie lepiej po prostu uśmiercić wszystkich Tullych? Jaki jest sens czekać, aż Edmure będzie miał syna? Wyginięcie rodu wydaje się lepsze dla Freyów. Jeżeli urodzi się córka to faktycznie można ją wydać za dziedzica Gemmy i Emmona, ale syn jest potencjalnie tak samo groźny jak Edmure w przyszłości.

    [collapse]
    To mi się podoba 2
    To mi się nie podoba 1
    1. Zabicie ostatniego z Tully’ch mogłoby sprowokować lordów Dorzecza do otwartego buntu. Edmure jest w tym momencie najcenniejszym zakładnikiem Lannisterów. Zabrzmi to brutalnie, ale… Większość lordów ma po kilku synów, ale seniora obecnie mają tylko jednego. Będą opłakiwać swoje dzieci, ale uznają je za konieczną ofiarę.

      Z synem Edmure’a będzie znacznie łatwiej. Będzie równie cennym zakładnikiem, co ojciec, ale wychowany od niemowlaka w Casterly Rock może uważać Lannisterów za swoich dobroczyńców. Oczywiście w tym celu należałoby szybko usunąć Roslin, ale jeden trup w tę czy wewtę… I tak, zdaję sobie sprawę z tego, że plan jest dziurawy. Ale na kartach książki widzieliśmy gorsze…

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 2
      1. To chyba Robert Snow mówił, że trzeba było ubić Edmure’a od razu, bo on jako senior Dorzecza jest dla Freyów groźniejszy niż Robb, niż Catelyn. Jasne, nie byłoby potomka, ale Freyowie już podcięli gałąź dla syna Edmure’a i Roslin. Gdyby nie zdradzili to syn Roslin bez problemu objąłby rządy nad Dorzeczem.

        Teraz? Jeśli Roslin umrze, a Edmure weźmie sobie nową żonę, to wszyscy będą grać na dzieci z drugiego małżeństwa. Pewnie nie otruliby dziedzica, ale zaczęliby namawiać Edmure’a by wysłał syna na maestra lub septona lub do Nocnej Straży, o ile nadal będzie istnieć.

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
        1. Potomek i tak by był bo został poczęty w czasie nocy poślubnej, tylko co on Freyom daje? Riverrun i tak otrzymali, a Tully zostali wydziedziczeni i są teraz tylko zagrożeniem. I tak z perspektywy Freyów branie Edmura jako zakładnika nie ma sensu, takie działanie miałoby sens tylko w przypadku, gdyby Riverrun nie zostało przekazane Emmonowi, wtedy faktycznie optymalnym działaniem jest to co dzieje się książkach czyli czekanie na jego syna z Roslin i zabicie Edmurea, natomiast w sytuacji odebrania wszystkich tytułów Tullym nie ma to sensu. Natomiast jak pisałem niżej dla Lannisterów Edmure jest bardzo cenny, bo po wojnie można obarczyć Freyów pełna odpowiedzialnością za krwawe gody wybić ich i przywrócić Edmura albo jego syna (chociaż gdy to Gemma otrzymała Riverrun to nie bardzo). Nasunęło mi się to, bo przecież Tywin planował podobny ruch z Boltonami, wykrwawić ich na północy, a gdy Tyrion zrobi dzieciaka Sansie to jemu przekazać północ, więc może tutaj syn Gemmy plus córka Edmura i może nawet przywrócenie im godności naczelnych lordów Dorzecza?

          To mi się podoba 4
          To mi się nie podoba 1
        2. Jeśli Roslin umrze przy porodzie to nie pozwolą się Edmure’owi w niewoli ożenić/dadzą mu inną Freyownę (tych jest pod dostatek) i tenże problem znika.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 1
      2. Ja się zgadzam, że w przypadku Lannisterów trzymanie Edmurea ma ogromny sens bo zawsze można usunąć Freyów i przywrócić Tullych, ale Edmure do czasu przyjazdu Jamiego pod Riverrun jest jeńcem Freyów i z ich perspektywy trzymanie żywego Edmurea nie ma sensu, a tym bardziej czekanie na jego dziedzica.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 1
          1. Myślę, że tak było. Nie widzę logicznego powodu czemu Tywin miałby chcieć śmierci Jaimiego

            To mi się podoba 2
            To mi się nie podoba 1
        1. Widzę tu dwa logiczne powody czemu Edmure żyje: Walder chce mieć wśród rodu Tully swojego potomka (to wszak poważany ród) i temu jest wzmianka, by modlił się, aby mial z Roslin córkę, a drugi jest rowniez wprost z książki – no przecież Riverrun nie skapitulowało, a „wieszanie” Edmure’a mialo skłonić Bryndena do poddania zamku. A potem Edmure to jeniec Lannisterów, nie Freyow i jest poza ich zasięgiem.

          To mi się podoba 4
          To mi się nie podoba 1
          1. Dokładnie, był jeszcze Blackfish, który w przypadku śmierci Edmure’a prawdopodobnie starałby się utrzymać Riverrun możliwie długo, a to byłoby niekorzystne i dla Lannisterów, i dla Freyów. Poza tym żywy Edmure jako zakładnik mógł też skłaniać inne rody Dorzecza do tego, by się nie buntowały. Coś jak trzymanie przez Freyów Wylisa Menderly’ego, przez co Wyman nie mógł otwarcie wystąpić przeciw nim, żeby nie stracić drugiego syna. Że knuł po cichu to inna sprawa, ale oficjalnie musiał udawać, że uznaje roszczenia Boltonów i Freyów. Tak samo było z innymi rodami Północy i Dorzecza, których członkowie stali się zakładnikami po Krwawych Godach.

            To mi się podoba 5
            To mi się nie podoba 0
    2. Nie wiem jak BT, ale ja ostatnio pisałem, że lord Walder wolał dać najładniejszą z córek, by mieć pewność, że Edmure w ostatniej chwili się nie rozmyśli i cały plan weźmie w łeb. Widać też że Roslin jest posłuszna i zastraszona, przez co jej reakcja na plany Waldera ogranicza się do płaczu. Sądzę że jest to cecha równie decydująca jak jej uroda.

      Co do drugiej kwestii: zamknięty w niewoli Edmure również nie jest zagrożeniem, o ile się go z tej niewoli nie wypuści. A ze względu na Bryndena – jego wartość jest duża. Biorąc zaś pod uwagę kontrowersje odnośnie objęcia panowania nad Riverrun przez Freyów, może jednak bezpieczniej mieć jakiegoś dziedzica Tullych, by się nie odezwało przysłowiowe pamiątko z Doliny, które będzie chciało wykazywać że jako kuzyn kuzyna ma lepsze prawa do twierdzy niż Freyowie.

      To mi się podoba 5
      To mi się nie podoba 0
      1. Patrząc na genealogię, to ewentualnie potomkowie Celii Tully byliby najwcześniejszym „paniątkiem z Doliny”. Co do Roslin to czy w sumie była lepsza partia niż Edmure? Najwyżej jakiś mało znaczący lord albo rycerz na wlosciach (chyba, że oczarowalaby urodą kogoś znaczniejszego, ale w to trzeba wątpić). A tak to Roslin Tully, zwłaszcza jako wdowa po Edmurze, znaczy coś więcej niż kolejna panna Frey. Ba, skoro ma potomka (a ze słów Jaimiego wynika, że nikt nie przeszkadzałby jej dzielić niewoli z Edmurem, wiec nawet gdyby nie zaszła w ciążę wtedy, to mogłaby później), no to zostaje panią matką znaczącego nazwiska. Tak sobie gdybam rzecz jasna, ale to moglyby być powody, dla ktorych Walder uznał, że to dobre wyjście dla jego córki.

        Swoją drogą ciekawe, że na 3 znanych lojalnym Starkom Freyów (poza Perwynem i Olyvarem, którzy pojawiają się w sadze Catelyn pytała jeszcze o Alesandra), dwaj to jej bracia (Perwyn i Olyvar właśnie), trzeci to maester u Hunterów w Dolinie, a czwarty zginął na Krwawych Godach. Przypadek? Nie sądzę.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. To rzeczywiście ciekawe, że Roslin jest siostrą akurat Perwyna i Olyvara. Pod odcinkiem o Catelyn VI zastanawiałem się, czy mogło chodzić o to, że wybierając rodzoną siostrę tych dwóch wiernych Freyów lord Walder mógł chcieć zapewnić, że żona Edmure’a nie wyjawi spisku… bo gdyby Roslin to zrobiła, to być może jej bracia by ucierpieli. A innym powodem jej wyboru pewnie było to, o czym wspomina Dżądżen – nikt nie chciał, żeby Edmure się obraził. No i mogła dochodzić do tego chęć, by żona Edmure’a nie miała problemów z zajściem w ciążę. A liczne rodzeństwo Roslin z tej samej matki sugeruje, że u potomków Bethany Rosby nie będzie takich problemów.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  3. Benfreya na pewno nie zabił Sandor – dostał po łbie od Dacey Mormont w zamku, co uniemożliwia mu polegnięcie z ręki Ogara poza zamkiem z całym czerepem. Do tego zmarł on kilka dni po Krwawych Godach w wyniku ran.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
  4. Zastanawia mnie jeszcze kwestia sil północy pozostawionych przez Rosa Bolotona przy przeprawie przez Trident. Wyraźnie mówi Robbowi że zostawił tam około 600 ludzi, górali z północy, trochę sił innych rodów wzmocnionych rycerzami z Białego Portu. Później nie ma po nich żadnego śladu, a jedynie wzmianka że Góra przekroczył trident gdy wody opadły i zajął karczmę na rozdrożu. Między przekroczeniem rzeki a krwawymi godami mogło być wystarczająco dużo czasu żeby siły północy tam obecne dowiedziały się o wydarzeniach w bliźniakach i … i w sumie nwm co z nimi, mogli się gdzieś przemieścić, uciec? Wątpliwe żeby Góra zdołał ich pokonać a przynajmniej powinniśmy gdzieś dostać wzmiankę o tej bitwie.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Przejść na Północ raczej nie mogły, ponieważ Fosę trzymali Żelazni Ludzie, zatem albo przyłączyli się do Boltona już po Godach, albo rozproszyli się w Dorzeczu. Albo Martin o nich zapomniał 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Mógł im wpaść jeszcze jeden plan – ewakuacja przez Dolinę, czyli mogli teoretycznie być gdzieś przy Krwawej Bramie. Tylko, że w rozdziałach Sansy nic o tym nie ma… chyba, że poszli szlakiem na Wickenden a potem wzdłuż wybrzeża do Gulltown. Stamtąd ewakuacja gdziekolwiek – część pewnie powróciła na Północ(zwłaszcza od Manderlych), niektórzy mogli zostać w Dolinie, cześć mogła poszukać okazji gdziekolwiek indziej niż w Westeros.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Lysa nie chciała przepuścić sił Robba – w rozdziale Catelyn III ten ma pomysł by zaokrętować się Gulltown i popłynąć do Białego Portu, by w ten sposób ominąć Fosę i odbić Winterfell. Catelyn i Brynden odpowiadają mu wtedy, że Lysa się na to nie zgodzi.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Tylko, że wtedy była mowa o co najmniej kilku-tysiącach regularnej armii pod wodzą niezależnego władcy, jakim był Robb – przemarsz przez ziemie takiej armii to de fakto wybranie strony.

            Po Krwawych Godach ta sześć-setka straciła króla, który nie miał (oficjalnie ogłoszonego) następcy, to dużo mniejszy kontyngent, wszyscy raczej mieliby ochotę się ratować. Nie znamy nawet dowódcy tego zastępu, może z racji Manderlych jakiś kapitan z tego rodu, może nie. Ewakuacja do Doliny byłaby logiczną próbą ratowania życia – tym bardziej, że zwykły oficer nie musiał wiedzieć o tym, że Lysa się nie zgodzi – wręcz przeciwnie, mógł uważać, że to zwiększy szanse na azyl. To mogłoby przybrać forme internowania – coś pokroju ewakuującego się Karola XII spod Połtawy do terenów objętych władzą Imperium Osmańskiego czy z nowszych przykładów niedobitki Wojska Polskiego ewakuującego się do Rumunii i na Węgry.

            W Westeros za wiele przykładów takiej ewakuacji nie ma (a przynajmniej nie przypominam sobie) – poza paradoksalnie casusem Manderlych – ale tu też bez szczegółów, bo na pewno ród się ewakuował, ale czy wojska etc – no nie podano szczegółów. Zazwyczaj ród się poddawał i wojsko razem z nim. Tutaj, gdy sytuacja jest bardzo niepewna kto jest z kim – z sporym prawdopodobieństwem otoczenia z dwóch stron – próba takiej ewakuacji brzmi logicznie nawet jeśli szanse są niewielkie.

            Więc marsz na Winkenden lub na Krwawą Bramę nie jest wykluczony…
            Niestety jednak większe prawdopodobieństwo – że GRRM o nich zapomniał, podobnie jak zapomniał o całkiem sporej zgrai najemników armii Tywina z początkowego okresu wojny (z wyjątkiem kompanii Vargo Hoata) – przeszli oni na strone Robba i słuch o nich zaginął nagle na dobre. W przeciwieństwie do tamtej sytuacji JESZCZE ma szanse to jakoś odkręcić.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
            1. Kyle Codon jest opisany jako służący Manderlym w dodatku do TzS – mimo, że gdy dawano mu tę sześćsetkę pod rozkazy byl człowiekiem Cerwynów. Więc być może są już na Północy i wrócili z armią Boltona.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  5. Mam pytanie, nie dotyczące tego rozdziału, ale Cersei. Co by się stało, gdyby ktoś zobaczył, jak Cersei wrzuca Melarę do studni i doniósł o tym Aerysowi, który był obecny na turnieju w Lannisporcie na cześć narodzin księcia Viserysa? Jak król ukarałby Cersei? Bo z pewnością ucieszyłby się z okazji, by publicznie zawstydzić Tywina?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Gdyby ktoś zobaczył – to chyba zależy kto. Szczerze – jest to tak poważne oskarżenie wobec córki kogoś tak wpływowego jak Tywin, a przy okazji tak nieprawdopodobne – że chyba tylko któryś z najwyższych lordów musiałby być świadkiem, a i tak Tywin mógłby zarzucić mu kłamstwo i kazać z mieczem potwierdzić prawdziwość oskarżenia. Zakładając jednak, że świadkiem byłby sam Aerys: nie mam pojęcia. Czy zapłaciłaby głową za zabicie kogoś tak mało istotnego? Wątpię – nawet przy nienawiści Aerysa byłoby to trudno przeprowadzić. Może zatem szybkie wydanie za kogoś mało znaczącego, wypędzenie, kariera septy… strzelam, bo generalnie samo postawienie w stan oskarżenia wydaje mi się mało prawdopodobne, chyba że tym świadkiem naprawdę byłby Aerys czy Rheagar.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Arthur Dayne też mógłby być świadkiem, bo był na tym turnieju i pewnie doniósłby do króla, nie bałby się Tywina.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. To fakt, i raczej spokojnie obroniłby mieczem swoje oskarżenia. Jeśli mam być szczery – trochę ta akcja z Melarą jest przegięta. I pod względem psychologicznym (wiemy, że Cersei jest bezwględna, ale w nastoletnim wieku pozbawienie kogoś życia – i to rozumiem własnoręczne – jest doświadczeniem traumatycznym, a Cersei przy wszystkich swych defektach, raczej nie była ukazywana jako psychopatka na kartach książki) jak i realizacyjnym (Melara zaglądała tam? studnia była dziurą w ziemi? Jakimś dołem czy szybem? to nie jest Góra czy Ogar, a nawet Jaime, żeby drugą osobę tak łatwo wepchnąć do wcale nie tak dużego, do tego zwykle obramowanego jakimś murkiem otworu. Tylko jedna nastolatka spycha tam drugą. Wiemy, że Cersei jest raczej silna, ale bez przesady).

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Przypuszczam, że Cersei mogła nakłonić Melarę do przyniesienia wody ze studni, a kiedy dziewczynka pochyliła się, by spuścić cebrzyk, Cersei ją popchnęła. Melara nie pochodziła z wpływowej rodziny i musiałaby posłuchać Cersei, gdyby kazała jej przynieść wodę.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. „To fakt, i raczej spokojnie obroniłby mieczem swoje oskarżenia.”

            Ojej. Oskarżyciel musiałby stanąć do próby walki? I sąd nie wyznaczyłby mu jakiegoś Góry z urzędu, jak Cersei? 😀 😛

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 2
              1. No chyba musiał jej wyznaczyć, bo inaczej reprezentowałby ją rycerz Gwardii. 😛 Przecież to ty twierdzisz, że sytuacja z procesem Tyriona jakoby jest inna niż z procesem Cersei, bo tam Cersei jest oskarżycielem, nie oskarżoną. Jest taka sama. Próba walki to próba walki. Wszystko jedno po której stronie miecza stoisz.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Ty serio twierdzisz, że sytuacja prawna oskarżyciela jest/była taka sama, co oskarżonego? Jeśli tak, dalsza dyskusja nie ma sensu, bo mylisz podstawowe pojęcia.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Podczas próby walki owszem. Dwóch ludzi staje do pojedynku na równych zasadach. Jeden z nich nie ma zawiązanych oczu czy drewnianego miecza. A oskarżony to jeszcze nie skazany. Szlachcic ma swoje prawa, zwłaszcza tak znaczny.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
      2. Zacznijmy od tego, że z książek nie wynika, by Cersei zabiła Melarę – to tylko hipoteza, wprawdzie bardziej szalona teoria niż obłąkana spekulacja, ale jednak. Wiemy jedynie, że Cersei była na nią zła i że wie, iż Melara jak się topiła to krzyczała, czyli albo była tego świadkiem, albo ktoś jej o tym powiedział. Sąd (nie będący farsą jak przy procesie Tyriona) by ją uniewinnił. Ja przypuszczałbym, że może nie tyle Cersei utopiła Melarę, co swojej towarzyszce nie pomogła – to już bardziej pasuje do jej charakteru. Inaczej w swoich myślach, w POVie wyraźniej byłoby zaznaczone, że to Cersei się zemściła.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. Ale czy Cersei miałaby wtedy wspomnienie o Melarze podczas marszu wstydu? Skoro nie pomogła, dlaczego czułaby się winna?

          Ona nigdy nie ma poczucia winy, jeśli chodzi o zaniechanie jakieś czynności, która jest słuszna. Cersei czuje „okruch winy” , tylko w wypadku, gdy świadomie coś zrobi. Ale i tak potem musi wytłumaczyć sobie jakie to konieczne i jak inni są sami sobie winni, że tak postąpiła.

          Gdyby Melara sama się w to wpakowała, a Cersei milczałaby o tym, to pomyślałaby, że słabsi giną i nie warto im pomagać.

          Ale ona ma takie myśli.

          Cersei had not had a friend she so enjoyed since Melara Hetherspoon, and Melara had turned out to be a greedy little schemer with ideas above her station. I should not think ill of her. She’s dead and drowned, and she taught me never to trust anyone but Jaime.

          “I get three questions too,” her friend insisted. And when Cersei tugged upon her arm, she wriggled free and turned back to the crone. “Will I marry Jaime?” she blurted out.

          You stupid girl, the queen thought, angry even now. Jaime does not even know you are alive. Back then her brother lived only for swords and dogs and horses… and for her, his twin.

          Cersei did not care to think about Senelle. She repaid my kindness with betrayal. Sansa Stark had done the same. So had Melara Hetherspoon and fat Jeyne Farman when the three of them were girls. I would never have gone into that tent if not for them. I would never have allowed Maggy the Frog to taste my morrows in a drop of blood..

          Melara to intrygantka. A wiemy, jak Cersei radzi sobie z intrygantami. Niszczy je.

          Swoją drogą Cersei nie pomyślała, że gdyby urodziła dziecko Robertowi, a nie poddała się aborcji to jej przepowiednia byłaby anulowana. Wtedy także nikt nie mógłby ją o nic oskarżyć, bo jedno dziecko wygląda jak ojciec, a reszta jak matka. Nawet w rodzinie Starków to tak wygląda. Nikt nie mógłby wtedy mówić, że Joffrey jest bękartem.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
          1. Ja mam swoją teorię na temat przepowiedni – ale to jak PDM wrócą napiszę do nich dłuzej o to.
            Bo korona złota to zapewne wlosy, ale to wie każdy a całun… No tu mam swoje hipotezy (poza tym mogłyby poumierać w wieku 50 lat, gdy Cersei miałaby 7coś). Natomiast dzieci… Cersei miała 4 – usunięcie ciąży tu nic nie zmienia. A w 16 Roberta nie wierzę – taki jurny, a w 14 lat panowania 15 bękarty? Mia Stone jest wcześniejszą. Więc tu raczej chodzi o dzieci uznawane za swoje, a nie typowo o dzieci, a Robert wiedział „tylko o 16” w tym… trójce bękartów Cersei, które za własne uważał. A co do dzieci samej Cersei to nie wiemy kiedy była w ciąży z Robertem – mogla byc przed Joffem, Myrcellą i Tommenem, albo tylko przed Tomennem – więc finalnie byc może i tak miałaby trójkę dzieci – a u jednego korona byłaby niemeteforyczna (np. młodszego brata Joffa, ktory narodzilvy się zamiast Myrcelii)

            A co do myśli – no to czemu jasno nie pomyślała, że ją zabiła? A Cersei mogłaby czuć poczucie winy, zrobiła to jako jakąś jedenasto, albo dwunastolatka i moze to tkwić głęboko w niej. W każdym razie sam potwierdziłeś – z tekstu nie wynika, by Cersei ją zamordowała.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Poza tym myslenie, że nikt nie mógłby mówić, że Joff to bękart to absurd – gdyby on wyglądał jak Lannister, a hipotetyczny młodszy brat jak Baratheon to wręcz po dorośnięciu ten młodszy brat mógłby grać tą kartą w walce o tron – a wujek Stannis by mu ochoczo pomógł. Ba, znając Stannisa ten by pewnie zrobił bunt w imieniu syna Roberta (albo corki) od razu po śmierci Roberta. Nie wiem czemu w książce któraś postac (chyba Ned, ale nie pamietam) myśli sobie, że to by coś zmieniło.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Czy to oznacza, że Catelyn zdradziła Neda bo czworo dzieci ma jej wygląd, a tylko jedno ma rysy Starków ? Gdyby istniało jedno dziecko o wyglądzie Baratheon przy trójce dzieci wyglądających jak Lannister to nikt nie mógłby argumentować, że są bękartami. Nikt nie zaglądałby do książek, bo to jest naturalne, że dzieci czasami biorą wygląd tylko od matki – Catelyn. W przypadku Cersei to za bardzo rzucało się w oczy, ze względu na niewierność Roberta. Gdyby istniało jedno dziecko o wyglądzie Baratheon to Stannis spałby spokojnie i nie szukałby spisków.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Arya ma rysy Starków… Ale Robb i reszta też mają, po prostu bardziej mają urodę Tullych. To jest ciagle wyciągane jako argument „no przeciez Stannis debil gdyby Cersei urodziła jedno dziecko Robertowi, to nie zauważyłby tym bardziej, że jeden wyglada jak młody Robert, tak jak jego wszystkie bękarty, a w pozostałej dwójce nie ma grama podobieństwa”.

                Jak Rh… (ta od Tańca ze Smokami) miała trójkę dzieci z L. Velaryonem wyglądającą jak Harwin Strong to KAŻDY poza królem Viserysem wiedział kto jest ojcem. Ale jakby urodziła L. Velaryonowi jedno jego dziecko to nagle każdy by stwierdził: „Nie no, dwójka dzieci w ogóle nie przypomina ojca i wygląda jak Harwin Strong, ale trzeci już valyriański taki, czyli cała trójka prawdziwa).

                Przecież to tym bardziej wygląda jak zdrada w takiej sytuacji. Poza tym do księgi zaglądał Jon Arryn – nie Stannis. Nie wiemy skąd się on dowiedział, ale na pewno znał wygląd Gendry’ego, na 99% Edricka Storma, a także pewnie widzial część innych bękartów Roberta. Jon szukał potwierdzenia na zarzuty JPK Stannisa.

                Tak wiec moim zdaniem to by Cersei tylko zaszkodziło i wywołało plotki. Bo trójka dzieci wyglada jak Królową i jej bliźniak? Każdy (chyba, że zauważył, że każdy bękart Roberta wyglada jak on i być może odkrył coś jeszcze, albo ktoś jak Petyr mu pomógł w odkryciu) pomyśli: no tak jest, przecież kazirodztwo między bliźniakami to była rzecz nie do pomyślenia, ba, jest nawet dzisiaj w naszym świecie.

                Ale jedno dziecko jak Robert i dwójka jak Cersei?
                Logiczne, że pojawiałyby się takie myśli, że dziwna sytuacja. Ba, w takiej sytuacji jestem pewien, że to wyszłoby już wcześniej jako plotka i dotarłoby do uszu Roberta – bo dwór by huczał „no, nasz Władzio Jagiellończyk wyglada jak Jagiełło, ale Kazek już nie…” (abstrahując w przykładzie od prawdy historycznej).

                A wracając jeszcze do Starków – to, że dziecko ma urodę matki, nie znaczy, że nie przypomina zupełnie ojca i vice versa. A mamy to wlasnie tak opisane – uroda Tullych nie: „wygląda 1:1 jak Cat albo Edmure, a wszystkie 13 (albo 16, jeśli w trójce z przepowiedni nie ma Joffa, Myrceli i Tommena) jego bękartów (plus Arya) wyglada 1:1 jak Ned.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
        2. Zgoda, że pewności nie mamy, natomiast jest duże prawdopodobieństwo że to zrobiła. Aczkolwiek brak pomocy też można wziąć pod uwagę, natomiast przypadkowo wpaść do studni chyba też nie jest tak łatwo;)

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Biorąc pod uwagę, że przez wieki tysiące dzieci, nastolatków i dorosłych topiło się w studniach, to niekoniecznie. Wystarczy się potknąć, poślizgnąć, omdleć, siąść przy studni i stracić równowagę… Niestety, to jest o wiele prostsze niż się wydaję (też obecnie studnie są zamykane albo mają wysokie murki, kiedyś zazwyczaj tak nie było, jeśli to była jakaś na zamkowym dziedzińcu.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Może i faktycznie. Przypomina mi się anegdotka, którą kiedyś napisał o sobie Stephen King. Otóż miał swego czasu sąsiada lekarza i co jakiś czas wypytywał go o jakieś kwestie z szeroko pojętej ludzkiej anatomii na potrzeby swoich książek. Kiedyś spytał go, czy człowiek mógłby tak szeroko otworzyć usta by pożreć kota w całości. Od tego czasu sąsiad go unikał. Ja ze swojej strony chciałbym zadeklarować że nigdy nie zastanawiałem się nad tym, jak to jest wrzucić kogoś do studni, więc może rzeczywiście nie potrafię ocenić trudności tego zadania😉

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  6. Świetna analiza! Zgadzam się, że rozdział „Arya XI” to jeden z najbardziej wstrząsających momentów całej sagi, a sposób, w jaki GRRM go napisał, tylko potęguje szok. Motyw z „Deszczami Castamere” to majstersztyk – niby tylko pieśń, a wywołuje taki ciężar i napięcie.
    Co do Czarnego Waldera – też mam wrażenie, że on bardziej się jarał mordem niż sensem całej intrygi. Bolton to inna liga – chłodny, wyrachowany, zero emocji, jakby tylko czekał na okazję, żeby wbić nóż w plecy Robbowi.
    A wątek Aryi i Ogara… no przyznam, że zawsze mnie to rozwalało. Ogar w tym rozdziale to niby brutal i cynik, a jednak widać, że stara się ją ratować. I ten kontrast z wilkorami – Ghost u Jona, Nymeria gdzieś daleko, a Arya sama jak palec w najgorszym możliwym momencie.
    No i to, że Edmure przeżył – faktycznie polityka w czystej postaci. Martin pokazuje, że w Westeros honor ginie pierwszy, a kalkulacja wygrywa. Po tym rozdziale naprawdę czuć, że „pieśń o rycerzach” umarła, a zaczęła się prawdziwa gra o tron.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button