
Sam, Goździk i jej syn przemierzają okolicę, z której uciekł kto żyw. Okazuje się, że jednak nie są sami…
Streszczenie
Samwell Tarly modli się w duchu, by okazało się, że dotarli do Białegodrzewa, przez które podróżował już w przeciwnym kierunku. Co prawda czardrzewo w Białymdrzewie było wyższe niż tutejsze, a wyryta na nim twarz miała inny wyraz, ale może to pamięć go myli? Opuszczona wioska składa się z kilku chat i długiego domu. Sam cieszy się, że w końcu czeka ich nocleg pod dachem. Jest wycieńczony pieszą wędrówką. Stracili już jednego konia, a na drugim jadą Goździk z dzieckiem.
Sam wyrusza na obchód wioski, podczas gdy córka Crastera rozpala ogień w długim domu. Przyznaje, że jest w tym znacznie wprawniejsza. On sam ostatnio tylko się pokaleczył. Nie znajduje w chatkach nic przydatnego, więc idzie przyjrzeć się drzewu. Nie ma już wątpliwości, że to nie Białedrzewo. Pada na kolana i modli się do starych bogów o ratunek. Nie wie już sam, w jakich właściwie wierzy, ale wzywa jakichkolwiek.
Zastaje Goździk karmiącą syna. Wszyscy są wygłodzeni. Prowiant od żon Crastera jest na wyczerpaniu, a myślistwo nie szło Samowi jeszcze w Reach, nie mówiąc w ogóle o terenach za Murem. Zapytany przez Goździk, Sam stwierdza, że nie mogą już być daleko od Muru. Nie ma pojęcia, gdzie dokładnie są. Wie tyle, że skręcili za daleko na wschód albo na zachód. Niemożliwe jednak, żeby w końcu nie trafili na Mur. Muszą jednak znaleźć bramę prowadzącą do Czarnego Zamku. Sam próbuje podnieść nastroje opowiadając o niezwykłych rozmiarach Muru i cieple w zamkach Straży. Goździk zastanawia się, czy będzie mogła się tam ogrzać z synem. Tarly obiecuje, że oczywiście i roztacza przed kobietą widoki na wspaniałe dania i pieśni. Goździk prosi, by coś zaśpiewał. Samwell wykonuje zatem poznaną w dzieciństwie Pieśń o Siedmiu. Nie robił tego, odkąd ojciec zastał go i jego matkę śpiewających Dickonowi. Rozgniewany lord Randyll surowo tego zabronił, żeby jego syn nie stał się zniewieściały. Gdy Sam kończy, dziecko Goździk już śpi. Chłopiec nie ma jeszcze imienia ze względu na zwyczaj, by nadawać je dopiero po ukończeniu dwóch lat. Goździk zauważa, że piosenka mówiła tylko o sześciu bogach. Tarly wyjaśnia, że nie śpiewa się o Nieznajomym.
Postanawia wprowadzić konia do środka, żeby nie zamarzł przez noc. Nie wątpi jednak, że nawet wówczas Goździk szłaby dalej. Ma odwagę, której mu brakuje. Sam nie wie, co z nią począć po dotarciu na miejsce. Kobieta deklaruje gotowość, by za niego wyjść, ale to nierealne. To jednak problem na później. Teraz muszą tylko znaleźć się na południe od Muru.
Załatwiwszy sprawę, Sam układa się do snu obok Goździk. Wspomina czasy, gdy spał obok sióstr w domu, w czym lord Randyll także w tym widział zagrożenie zniewieścieniem. Ciekawi go, co jego ojciec uważałby o nim teraz, gdy stał się pogromcą Innego. Zapewne by nie uwierzył.
Śni mu się, że został lordem Horn Hill i przyjmuje na zamku Jona, Jeora Mormonta i braci ze Straży. Uczta jest wystawna, a gospodarz kroi porcje Jadem Serca. Gdy udaje się do sypialni, czeka na niego Goździk.
Zrywa się nagle. Ogień dogorywa. Panuje przenikający chłód, a klacz jest niespokojna. Wtem cień przy drzwiach się porusza. To musi być koszmar. Przecież on nie żyje. Goździk rozpacza, że przyszedł po dziecko. Wyczuwa życie. Do środka wchodzi Mały Paul. Jego ręce są czarne, cera mlecznobiała, a w oczach lśni niebieski blask. Na ramieniu siedzi mu kruk, posilający się jego martwym policzkiem. Sam każe Goździk wyprowadzić konia. Dobywa obsydianowego sztyletu i zaczyna odchodzić w drugą stronę, by odciągnąć upiora od reszty. Próbuje rozmawiać z Paulem. Przecież mężczyzna kiedyś go uratował. Czemu więc teraz miałby im źle życzyć? Goździk idzie w stronę chabety. Paul ogląda się za nią, ale Sam krzyczy, by przykuć jego uwagę. Upiór rusza na niego. Sam cofa się aż pod ścianę. Koń się płoszy i Paul kieruje się w stronę dźwięku. Tarly rzuca się mu na plecy i raz po raz dźga go sztyletem. Ostrze rozpryskuje się na kolczudze. Sam próbuje sięgnąć po zwykły nóż, ale Paul jest szybszy. Umarły chwyta go oburącz za gardło. Sam uderza Paula nożem w brzuch, ale nic to nie daje. Upiór próbuje go udusić. Samowi brakuje tchu.
Nagle rzuca się w przód. Choć Paul jest potężnie zbudowany, Sam i tak waży więcej. Niespodziewane przesunięcie wagi zaskakuje napastnika, który traci równowagę. Obaj przewracają się na ziemię. Na moment jedna z dłoni upiora odpada od gardła Sama. Może zaczerpnąć powietrza. Sam rozgląda się za nożem i dostrzega poświatę. Szamocze się z Paulem na ziemi, próbując dosięgnąć pozostałości paleniska. Znajduje żarzący się kawałek drewna i z całej siły wpycha go Paulowi do gardła, razem z zębami. Sam jest bliski utraty przytomności. Myśli o miłości matki i rozczarowaniu ojca. Wtem usta Paula zaczynają dymić. Cała twarz trupa staje w płomieniach i Sam jest wolny.
Gdy wypada na zewnątrz, wołając Goździk, czeka go straszliwy widok. Córka Crastera opiera się o czardrzewo, ściskając dziecko. Otoczyły ją upiory. Rozpoznaje wśród nich Chetta i kilku innych braci. Rozrywają właśnie konia.
Kruk opada mu na ramię. Wrzask ptaka zlewa się z krzykiem Goździk. Liście czardrzewa poruszają się. Na jego gałęziach siedzą tysiące kruków. Ptaki atakują upiory. Kruk obok Sama każe mu iść. Sam biegnie ku Goździk przez chmary kruków rozszarpujące umarłych. Kobieta pyta, gdzie teraz pójdą, skoro stracili konia.
Rozlega się okrzyk, którym ktoś woła brata. Zjawia się odziany na czarno i szaro zakapturzony mężczyzna siedzący na ogromnym jeleniu1A nie na łosiu, jak w polskim przekładzie – zob. sekcję o kwestiach tłumaczeniowych.. Zwierzę opada na kolana, by Goździk mogła wejść na grzbiet. Przybysz wyciąga urękawiczoną dłoń, by jej pomóc. Sam dziękuje jeźdźcowi. Gdy chwyta go za rękę, uświadamia sobie, że to nie rękawica. To sama dłoń jest czarna, zimna i twarda.

Postaci występujące w rozdziale
- Samwell Tarly
- Goździk (Gilly)
- syn Goździk
- jako upiory: Mały Paul, Lark Siostrzanin, Cicha Stopa (Softfoot), Ryles, Chett, Hake (przy czym Sam nie jest pewien, czy to on)
- Zimnoręki (Coldhands)
Wspomniani
- Jeor Mormont
- Mance Rayder
- Craster
- Jon Snow
- Randyll Tarly
- żony Crastera
- Bannen
- Dywen
- Grenn
- Eddison Tollett
- Hobb
- Dareon
- Halder
- Todder
- Melessa Tarly (z d. Florent)
- Dickon Tarly
- siostry Sama
- Pypar
Ważne informacje
- Edd Cierpiętnik, Dywen i Grenn uciekli wraz z innymi z twierdzy Crastera.
- Lord Randyll Tarly nie lubił piosenek, których septon uczył Sama. Zabronił śpiewania ich w pobliżu Dickona, żeby nie poszedł on w ślady brata.
- Wśród Dzikich istnieje przesąd, by nie nadawać dzieciom imienia, zanim ukończą drugi rok życia. Wiąże się to z wysoką śmiertelnością w tym okresie.
- Pieśń o Siedmiu nie wspomina o Nieznajomym, gdyż nigdy się o nim nie śpiewa. Według piosenki pozostali bogowie zajmują się następującymi dziedzinami: Ojciec sądzi; Matka daje życie, opiekuje się zamężnymi kobietami i łagodzi spory; Wojownik broni; Starucha wskazuje drogę; Kowal przywraca na świecie porządek; Dziewica zaś opiekuje się zakochanymi i zsyła sny.
- Obsydianowe ostrze nie jest skuteczne w starciu z upiorem. Sprawdza się za to ogień.
- Niektórzy z poległych na Pieści Pierwszych Ludzi powracają jako upiory. Są wśród nich Chett i jego współspiskowcy, Lark i Cicha Stopa. Pojawia się także nieumarły Mały Paul, który zginął z rąk Innego w rozdziale Samwell I.
- Kruki i zagadkowy zwiadowca ratują Sama, Goździk i jej syna przed upiorami.
Poniżej znajdują się informacje pochodzące z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów Pieśni Lodu i Ognia oraz ze Świata Lodu i Ognia, a także z Hobbita i Władcy Pierścieni.
Kwestie tłumaczeniowe
- W polskim przekładzie wierzchowiec Zimnorękiego jest nazywany łosiem, zarówno w Nawałnicy mieczy, jak i później w rozdziałach Brana w Tańcu ze smokami. W oryginale chodzi jednak o jelenia. Rozbieżność wynikła z różnego znaczenia użytego przez George’a R.R. Martina wyrazu elk w amerykańskim i brytyjskim angielskim. W polskim tłumaczeniu słowo to potraktowano tak, jakby chodziło o elk w znaczeniu brytyjskim, w którym obecnie określa ono łosia. W PLiO autor posługuje się jednak znaczeniem amerykańskim, zaś ta odmiana angielskiego nazywa łosia moose, podczas gdy elk oznacza jelenia kanadyjskiego. Na to, że GRRM łosia nazywa moose, a nie elk, wskazuje choćby herb rodu Hornwoodów, na którym według m.in. rozdziału Bran VI w Grze o tron widnieje bull moose, czyli byk łosia. Także w całkiem niedawnym rozdziale Jaime VI w Nawałnicy Vargo Hoat nazywa Brienne she-moose (co jest zapisane jako „thee-mooth”, by oddać sposób mówienia dowódcy Kompanionów), czyli klępą. Ze względu na niezwykłe rozmiary jelenia, którego dosiada tajemniczy zwiadowca, autor Mitycznej Astronomii w tekście „The Last Hero and the King of Corn” postulował, że Zimnoręki może jeździć na wymarłym jeleniu olbrzymim (Irish elk). Pasowałoby to do występowania w Westeros, a zwłaszcza za Murem, różnych wymarłych przedstawicieli megafauny, jak wilkory i mamuty.
- Sytuacja opisana we fragmencie „Wprowadzenie kobyły do długiego domu okazało się prostym zadaniem. Trudniej było przeprowadzić ją przez drzwi, Sam był jednak nieustępliwy” jest dość zastanawiająca. Pierwsze zdanie powinno mieć raczej postać: „Przyprowadzenie kobyły pod długi dom okazało się prostym zadaniem”, gdyż w oryginale widnieje „Leading the horse to the longhall was simple enough”.
- W tłumaczeniu Sam po wyjściu na zewnątrz widząc zatrważające położenie Goździk i rozszarpywaną kobyłę, mówi: „Nie zasłużyła na taki los”. Nie jest to najbardziej fortunny przekład, bo nie wiadomo, kogo Tarly ma na myśli – Goździk czy chabetę, zaś budowa poprzedniego akapitu sugeruje wręcz, że chodzi o tę drugą, co byłoby dziwne, biorąc pod uwagę zastaną przez Sama sytuację. W oryginale Sam mówi „It’s not fair…”, czyli: „To niesprawiedliwe”. Ma zapewne na myśli całe ich położenie: to niesprawiedliwe, że dopiero co z wielkim trudem pokonał jednego upiora, a teraz widzi ich przed sobą całe mnóstwo i najprawdopodobniej on, Goździk i dziecko zginą, choć pokonali już tak długą drogę pośród przeciwności. Być może takie, a nie inne polskie tłumaczenie wynikło z potrzeby, by zdanie kończyło się jakimś wyrazem, które potem kruk może zrymować z innymi (los, cios, głos). W pierwotnej wersji do Samowego fair kruk dopowiada far (daleko) i fear (lęk).

Komentarz
Przed uduszeniem przez upiora Sama ratuje nie sztylet ze smoczego szkła czy zwykłe, stalowe ostrze, tylko to, że w pewnym momencie przestaje walczyć i po prostu opada na przeciwnika, przewracając ich obydwu. Nie działanie, tylko w pewnym sensie bierność. Dość podobnie było w jego dotychczasowej historii. W Straży znalazł się nie z własnej woli, tylko dlatego, że ojciec postawił go przed „wyborem”, a w zasadzie jego brakiem. W niektórych kluczowych chwilach był niemal dosłownie przestawiany z miejsca na miejsce. Podczas odwrotu z Pięści Pierwszych Ludzi ocalał dlatego, że poniósł go Mały Paul, a przyjaciele nie pozwolili mu się poddać i zostać w tyle. Gdy uśmiercił Innego, opis podkreśla, że Tarly w zasadzie nie tyle rzucił się na niego z ostrzem, co na niego upadł, mając w dodatku zamknięte oczy. Podczas buntu wiarołomnych zaprzysiężonych braci przeciwko lordowi Mormontowi, to żony Crastera sprawiły, że podniósł się znad ciała Starego Niedźwiedzia i zdołał uciec z Goździk. Było oczywiście kilka istotnych przypadków, gdy to Sam wprawił w ruch bieg fabuły – choćby wtedy, gdy razem z innymi powstrzymał Jona przed dezercją pod koniec Gry o tron – ale w ogólnym rozrachunku Sam pozostaje tym, któremu różne rzeczy się przytrafiają, a nie ich inicjatorem. Stopniowo zaczyna się to jednak zmieniać. W samej Nawałnicy wątek Samwella będzie zmierzać do zwrotnego punktu, czyli piątego rozdziału z punktu widzenia tego bohatera, w którym w końcu się przełamie i odegra świadomie ważną rolę przy wyborze kolejnego lorda dowódcy. W Uczcie do pewnego stopnia Sam powróci na etap wcześniejszy i znów decyzje będą podejmować za niego inni – Jon wyprawi go w podróż, w Braavos to Xhondo uratuje do z kanału, a w Starym Mieście szybko pojawi się przy nim Alleras, by „przejąć” Tarly’ego i przyprowadzić przed arcymaestera Marwyna, który znów samodzielnie podejmie wszystkie decyzje. Ogólna trajektoria rozwoju wątku Sama jest jednak jasna – ku większej pewności siebie i ku działaniu. Pozostaje kwestią otwartą, co takiego zrobi w przyszłości, w Starym Mieście, czy w innym miejscu. Przypuszczalnie będzie to jednak coś o ogromnym znaczeniu dla Pieśni Lodu i Ognia, skoro George R.R. Martin wyznaczył Samwellowi żmudną drogę tak wielkiej przemiany.

To jednak przyjdzie potem. Na razie, w obrębie jedynie tego rozdziału, Samwell wciąż jest stawiany w roli bardziej pionka, niż gracza. Nie umniejszając w niczym heroicznej walki Tarly’ego z upiornym Małym Paulem w obronie Goździk i jej dziecka, ostatecznie okazuje się, że by ocalała cała trójka, konieczna jest interwencja kruków i Zimnorękiego. W kontekście późniejszych wydarzeń jest w zasadzie pewne, że zadziałał tu Bloodraven. W PLiO nie brak momentów, w których można przeczuwać wpływ tej postaci, jednak niewiele jest takich, gdy jest on aż tak wyraźny. Oznacza to wszakże, że Sam stał się aktorem wykonującym scenariusz, który napisał potajemnie Brynden Rivers. Jak wyjdzie na jaw w czwartym rozdziale Brana w Nawałnicy, Sam był potrzebny, by otworzyć dla Brana i jego kompanów ukrytą bramę pod Nocnym Fortem. Być może lord Rivers chciał także, by za Murem znalazł się obiecany przez ojca Innym syn Crastera. Czy wobec tego atak upiorów w tym rozdziale był przypadkowy, czy też zostały one specjalnie sprowadzone w tę okolicę, by Zimnoręki mógł uratować Sama? Nie można całkowicie wykluczyć, że Zimnoręki był akurat w pobliżu, bo Bloodraven wysłał go, by dogonił Sama i pokazał mu się w spokojniejszych okolicznościach. Czy jednak wówczas Sam zaufałby osobie, która sama w sobie może raczej wzbudzać obawy i podejrzenia? Czy gdyby pewnego dnia Zimnoręki ot tak sobie wyjechał z lasu i stanął przed Samem, ten udałby się z nim do Nocnego Fortu, zamiast szukać Czarnego Zamku, co było jego pierwotnym zamiarem? Pewności nie ma, ale Bloodraven nie sprawia wrażenia kogoś, kto cofnąłby się przed celowym doprowadzeniem do sytuacji zagrażającej Samowi, Goździk i dziecku tylko po to, by posunąć naprzód swój plan związany z Branem. Tak czy inaczej Samwell Tarly znów uczestniczy tu w wydarzeniach, którymi steruje inna dłoń, za pośrednictwem zimnej ręki nieumarłego zwiadowcy.
O Zimnorękim
Postać Zimnorękiego zalicza się to najbardziej intrygujących i enigmatycznych w całej serii. Jaka twarz kryje się pod kapturem i szalem? Kim był ten człowiek, o którym jedno z Dzieci Lasu powie, że zabito go już dawno temu? Skąd umiejętność jazdy na ogromnym jeleniu? Jak poznał Bloodravena i dlaczego mu służy? Możliwości jest wiele, ale skupmy się na roli, jaką pełni. Przynajmniej to jedno jest jasne – Zimnoręki jest strażnikiem Nawiedzanego Lasu. Funkcja ta sprawia, że być może jest on elementem prowadzonego przez Martina dialogu z Tolkienem.
Aluzji i nawiązań do legendarium tego autora oraz inspiracji jego twórczością w PLiO nie brak, ale można odnieść wrażenie, że w wątkach „zamurowych” jest ich nawet więcej, niż w wielu innych miejscach. Dwie szerzej opisane wyprawy za Mur – Nocnej Straży (łącznie z odwrotem) i Brana z towarzyszami – zawierają sceny, które są szczególnie wyrazistymi odniesieniami do Tolkiena. W drugim rozdziale Jona w Starciu, który swoją droga rozgrywa się w Białymdrzewie, za które Sam początkowo bierze wioskę z tego rozdziału, znajduje się fragment, w którym Bedwyck, który jest bardzo niskiego wzrostu (ma mniej niż pięć stóp) wspina się na drzewo, od którego osada wzięła nazwę, by rozejrzeć się po okolicy. Pod drzewem stoi między innymi Thoren Smallwood. Bardzo przypomina to scenę z VIII rozdziału Hobbita, w której Bilbo Baggins na polecenie Thorina Dębowej Tarczy wspina się na drzewo w Mrocznej Puszczy, by zorientować się w terenie2J.R.R. Tolkien, Hobbit, ilust. Alan Lee, przeł. Paulina Braiter, wyd. IX (Warszawa: AMBER, 2008), rozdz. 8, 140.. Podobieństwo imion jest oczywiste, zaś paralelę dodatkowo wzmacnia powiązanie Smallwooda z dębami przed herb jego rodu i nazwę jego zamku, Żołędziowego Dworu. Także śmierć Thorena, zabitego przez nieumarłego niedźwiedzia na Pieści, może być celową odwrotnością wyniesienia rannego Thorina spośród walczących przez Beorna pod postacią niedźwiedzia3Tolkien, Hobbit, rozdz. 18, 264.. Możliwe także, że postać Crastera i jego twierdza są odległym i bardzo zmienionym echem osoby zmiennoskórego Beorna i jego domostwa. Wskazówką co do tego może być choćby niedźwiedzia czaszka na palu pod Crasterową siedzibą. Warto wspomnieć także czytelne nawiązanie do przejścia Drużyny przez Morię, które pojawi się w rozdziale Bran IV w Nawałnicy i będzie dotyczyć studni w Nocnym Forcie. W dodatku otwierająca się po wypowiedzeniu odpowiednich słów czardrzewowa brama pod Murem może być inspirowana drzwiami Khazad-dûmu.
W otoczeniu takimi nawiązaniami znajdujemy kończącą ten rozdział pierwszą scenę Zimnorękiego. Możliwe, że i ona nawiązuje do Władcy Pierścieni, a dokładniej do osoby Toma Bombadila. Różnice pomiędzy Bombadilem a Zimnorękim są kolosalne, jednak co ciekawe, różnice te są na ogół dokładnymi przeciwieństwami. W dodatku istnieją pewne kluczowe podobieństwa: obaj ratują kogoś o imieniu Sam (Samwise’a Gamgee i Samwella Tarly’ego) przed upiorami (które Tolkien nazywa w tym przypadku Barrow-wights, czyli upiorami kurhanów, zaś Martin – wights). Możliwe także, że zjawienie się Zimnorękiego pod rozłożystym czardrzewem ma przywodzić na myśl scenę wprowadzenia Bombadila, w której ratuje Merry’ego i Pippina wciągniętych przez Starą Wierzbę4J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, 3 tomy, przeł. Maria Skibniewska (Warszawa: MUZA, 2012), t. 1, ks. 1, rozdz. 6, 167-168. [dalej: WP]. Późniejszy opis „sieci”, jaką Wierzba uplotła w Starym Lesie5WP, t. 1, ks. 1, rozdz. 7, 179-180., przypomina zresztą bardzo Martinowski „czardrzewnet”. Sam zaś przydomek Zimnorękiego (Coldhands) może być aluzją do początkowych słów pieśni śpiewanej przez Tolkienowskiego upiora kurhanów – w oryginale „Cold be hand and heart and bone”6J.R.R. Tolkien, The Lord of the Rings, 3 tomy (Londyn: HarperCollins, 2012), t. 1, ks. 1, rozdz. 8, 184., co w przekładzie przybrało formę: „Zimna niech będzie kość, serce i ramię”7WP, t. 1, ks. 1, rozdz. 8, 193 (wiersz przełożył Tadeusz A. Olszański)., ale dosłownie znaczy: „Zimna niech będzie ręka, serce i kość”. (Być może Zimnoręki ma też w sobie coś z Aragorna, który też jest strażnikiem przemierzającym odludzia i prowadzącym przez nie grupę, w której skład wchodzi ktoś imieniem Sam). Jeśli te wszystkie paralele są celowe, być może Martin chce w ten sposób podpowiedzieć, że pod względem roli Zimnoręki jest postacią takiego typu, jak Bombadil – opiekunem lasu. Zimnoręki to także genius loci, „duch miejsca”, jak określa Bombadila Tom Shippey w swojej książce J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia8Tom Shippey, J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia, przeł. Joanna Kokot (Poznań: Zysk i S-ka, 2019), 114., którą w 2001 roku GRRM polecał na swoim „nie-blogu”. Nawałnica ukazała się przed tą datą, ale być może Martin czytał też przedtem inną książkę Shippeya, Drogę do Śródziemia, w której również znajduje się fragment o Bombadilu jako „duchu miejsca”9Tom Shippey, The Road to Middle-earth [Droga do Śródziemia], wyd. popr. i poszerz. (Londyn: HarperCollins, 205), 122-123..
Kto wie, może nawet GRRM opisując Zimnorękiego miał w pamięci fragmenty tej pracy o tym, że Tolkien tak przedstawił swego Bombadila, że jest on przeciwieństwem Zielonego Rycerza ze średnioangielskiego poematu Pan Gawen i Zielony Rycerz, który Tolkien badał i przełożył. Rycerz pełni rolę ducha krajobrazu zimowego i surowego. Bombadil zaś pojawił się najpierw w wierszach Tolkiena niezwiązanych pierwotnie z legendarium, w których był uosobieniem krajobrazu rzecznych dolin i lasów regionu Midlands10Shippey, The Road, 122-123.. Czy to celowo, czy przypadkowo, Zimnoręki wraca do zaproponowanych przez Toma Shippey korzeni Bombadila. On także jest „duchem” surowej krainy, i to nawet jeszcze bardziej surowej niż ta, którą przemierzał Zielony Rycerz.
Te podobieństwa do Bombadila – bez względu na to, czy autor umieścił je w PLiO świadomie – dobrze współgrają z możliwymi inspiracjami dla Zimnorękiego, które zasugerował autor Mitycznej Astronomii w tekście „The Last Hero and the King of Corn”. Jego zdaniem zwiadowca może być częściowo oparty na postaci Herne’a Łowcy (Herne the Hunter) z angielskiego folkloru, do której zdają się odwoływać wspomniani w Świecie Lodu i Ognia legendarni założyciele rodu Tarlych, bliźniacy Harlon Łowca i Herndon od Rogu, którzy wznieśli zamek Horn Hill (Wzgórze Rogu)11George R.R. Martin, Elio M. García Jr i Linda Antonsson, Świat Lodu i Ognia, przeł. Michał Jakuszewski (Poznań: Czwarta Strona – Grupa Wydawnictwa Poznańskiego, 2014), „Siedem Królestw”, „Reach”, „Garth Zielonoręki”, 208.. Autor wspomnianego tekstu sugeruje, że być może pierwsze słowo przypominającego Herne’a Zimnorękiego do Sama – „bracie” – nabiera wobec tego nowego znaczenia, co nie musi oczywiście oznaczać, że Zimnoręki dosłownie jest na przykład Herndonem, który przemierza Zamurze od tysięcy lat. W „The Last Hero” pojawia się też obserwacja, że w kontekście samego Martinowskiego świata Zimnoręki zdaje się nawiązywać do legendarnych Zielonych Ludzi z Wyspy Twarzy, którzy ponoć też jeździli na jeleniach. Może więc być ich potomkiem, albo jednym z nich.
Przechodząc do innych możliwości, można też szukać tożsamości Zimnorękiego w bliższych akcji PLiO czasach. Najprostszym wyjaśnieniem byłoby zapewne, że jest jakimś nieznanym szerzej zwyczajnym członkiem Nocnej Straży, który poległ za Murem i został przywrócony do życia przez Dzieci Lasu lub Bloodravena. Może był uczestnikiem ostatniej wyprawy za Mur, z której lord dowódca Rivers już nie wrócił? Jeśli był zaufanym człowiekiem Bloodravena, mógł też służyć mu już wcześniej jako członek oddziału Zębów Kruka, czyli przybocznych łuczników ser Bryndena, którzy potem popłynęli z nim na północ. To nie przekreślałoby oczywiście w żadnym razie powiązań czy to z przodkami Tarlych, czy to z Zielonymi Ludźmi, ale przenosiłoby je na grunt symboliczny, a nie dosłowny. Tu wspomnę tylko, że opcja, iż Zimnoręki jest jednym z Tarlych, ma pewien urok. Wówczas w pewnym sensie Sam zostałby w końcu zaakceptowany jako członek tego rodu przez odległego przodka, choć własny ojciec się go wyrzekł i uznał za niegodnego, by odziedziczyć Horn Hill i być jego synem. W dodatku powstawałaby ciekawa klamra łącząca ratunek ze strony Zimnorękiego w Nawiedzanym Lesie ze sceną, od której zaczęła się przygoda Sama z Nocną Strażą – momentu, gdy lord Randyll zabrał go do lasu i zagroził, że jeśli nie zgodzi się przywdziać czerni, to zabije go w lesie i powie, że zginął na łowach.
Są to jednak tylko przypuszczenia. Po Tańcu ze smokami Zimnoręki pozostaje zagadką, a przez to wciąż jest postacią równie interesującą, jak w tej pierwszej chwili, gdy Sam zdał sobie sprawę, że dłoń, którą podał mu siedzący na jeleniu człowiek w czerni wcale nie ma na sobie rękawicy.
Ciekawe czy to przypadek, że z tysięcy (setek tysięcy?) ożywionych trupów, akurat bracia z nocnej straży przychodzą zabić Sama.
Podobny casus jak próba zabicia Mormonta.
Ps: Dobra robota, prosimy częściej 🙂
A ja całe życie myślałem, że Elk to łoś i tak też nazywałem Elki z Yellowstone 😀
Podobieństwa Starego Lasu i Nawiedzonego są fascynujące, gdy się przeczyta raz jeszcze te rozdziały i rozdziały z Władcy Pierścieni.
I tu i tu Mur. Drzewa też w obu przypadkach są fascynujące. Upiory i dziwne duchy.
Zarówno Tom jak i Zimnoręki odmawiają dalszej podróży, w domyśle że nie mogą opuścić lasu.
Co z modną niegdyś teorią, że zimnoręki to Benjen?