KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #47: Samwell III

Sam, Goździk i jej syn przemierzają okolicę, z której uciekł kto żyw. Okazuje się, że jednak nie są sami…

Streszczenie

Samwell Tarly modli się w duchu, by okazało się, że dotarli do Białegodrzewa, przez które podróżował już w przeciwnym kierunku. Co prawda czardrzewo w Białymdrzewie było wyższe niż tutejsze, a wyryta na nim twarz miała inny wyraz, ale może to pamięć go myli? Opuszczona wioska składa się z kilku chat i długiego domu. Sam cieszy się, że w końcu czeka ich nocleg pod dachem. Jest wycieńczony pieszą wędrówką. Stracili już jednego konia, a na drugim jadą Goździk z dzieckiem.

Sam wyrusza na obchód wioski, podczas gdy córka Crastera rozpala ogień w długim domu. Przyznaje, że jest w tym znacznie wprawniejsza. On sam ostatnio tylko się pokaleczył. Nie znajduje w chatkach nic przydatnego, więc idzie przyjrzeć się drzewu. Nie ma już wątpliwości, że to nie Białedrzewo. Pada na kolana i modli się do starych bogów o ratunek. Nie wie już sam, w jakich właściwie wierzy, ale wzywa jakichkolwiek.

Zastaje Goździk karmiącą syna. Wszyscy są wygłodzeni. Prowiant od żon Crastera jest na wyczerpaniu, a myślistwo nie szło Samowi jeszcze w Reach, nie mówiąc w ogóle o terenach za Murem. Zapytany przez Goździk, Sam stwierdza, że nie mogą już być daleko od Muru. Nie ma pojęcia, gdzie dokładnie są. Wie tyle, że skręcili za daleko na wschód albo na zachód. Niemożliwe jednak, żeby w końcu nie trafili na Mur. Muszą jednak znaleźć bramę prowadzącą do Czarnego Zamku. Sam próbuje podnieść nastroje, opowiadając o niezwykłych rozmiarach Muru i cieple w zamkach Straży. Goździk zastanawia się, czy będzie mogła się tam ogrzać z synem. Tarly obiecuje, że oczywiście i roztacza przed kobietą widoki na wspaniałe dania i pieśni. Goździk prosi, by coś zaśpiewał. Samwell wykonuje zatem poznaną w dzieciństwie Pieśń o Siedmiu. Nie robił tego, odkąd ojciec zastał go i jego matkę śpiewających Dickonowi. Rozgniewany lord Randyll surowo tego zabronił, żeby jego syn nie stał się zniewieściały. Gdy Sam kończy, dziecko Goździk już śpi. Chłopiec nie ma jeszcze imienia ze względu na zwyczaj, by nadawać je dopiero po ukończeniu dwóch lat. Goździk zauważa, że piosenka mówiła tylko o sześciu bogach. Tarly wyjaśnia, że nie śpiewa się o Nieznajomym.

Postanawia wprowadzić konia do środka, żeby nie zamarzł przez noc. Nie wątpi jednak, że nawet wówczas Goździk szłaby dalej. Ma odwagę, której mu brakuje. Sam nie wie, co z nią począć po dotarciu na miejsce. Kobieta deklaruje gotowość, by za niego wyjść, ale to nierealne. To jednak problem na później. Teraz muszą tylko znaleźć się na południe od Muru.

Załatwiwszy sprawę, Sam układa się do snu obok Goździk. Wspomina czasy, gdy spał obok sióstr w domu, w czym lord Randyll także w tym widział zagrożenie zniewieścieniem. Ciekawi go, co jego ojciec uważałby o nim teraz, gdy stał się pogromcą Innego. Zapewne by nie uwierzył.

Śni mu się, że został lordem Horn Hill i przyjmuje na zamku Jona, Jeora Mormonta i braci ze Straży. Uczta jest wystawna, a gospodarz kroi porcje Jadem Serca. Gdy udaje się do sypialni, czeka na niego Goździk.

Zrywa się nagle. Ogień dogorywa. Panuje przenikający chłód, a klacz jest niespokojna. Wtem cień przy drzwiach się porusza. To musi być koszmar. Przecież on nie żyje. Goździk rozpacza, że przyszedł po dziecko. Wyczuwa życie. Do środka wchodzi Mały Paul. Jego ręce są czarne, cera mlecznobiała, a w oczach lśni niebieski blask. Na ramieniu siedzi mu kruk, posilający się jego martwym policzkiem. Sam każe Goździk wyprowadzić konia. Dobywa obsydianowego sztyletu i zaczyna odchodzić w drugą stronę, by odciągnąć upiora od reszty. Próbuje rozmawiać z Paulem. Przecież mężczyzna kiedyś go uratował. Czemu więc teraz miałby im źle życzyć? Goździk idzie w stronę chabety. Paul ogląda się za nią, ale Sam krzyczy, by przykuć jego uwagę. Upiór rusza na niego. Sam cofa się aż pod ścianę. Koń się płoszy i Paul kieruje się w stronę dźwięku. Tarly rzuca się mu na plecy i raz po raz dźga go sztyletem. Ostrze rozpryskuje się na kolczudze. Sam próbuje sięgnąć po zwykły nóż, ale Paul jest szybszy. Umarły chwyta go oburącz za gardło. Sam uderza Paula nożem w brzuch, ale nic to nie daje. Upiór próbuje go udusić. Samowi brakuje tchu.

Nagle rzuca się w przód. Choć Paul jest potężnie zbudowany, Sam i tak waży więcej. Niespodziewane przesunięcie wagi zaskakuje napastnika, który traci równowagę. Obaj przewracają się na ziemię. Na moment jedna z dłoni upiora odpada od gardła Sama. Może zaczerpnąć powietrza. Sam rozgląda się za nożem i dostrzega poświatę. Szamocze się z Paulem na ziemi, próbując dosięgnąć pozostałości paleniska. Znajduje żarzący się kawałek drewna i z całej siły wpycha go Paulowi do gardła, razem z zębami. Sam jest bliski utraty przytomności. Myśli o miłości matki i rozczarowaniu ojca. Wtem usta Paula zaczynają dymić. Cała twarz trupa staje w płomieniach i Sam jest wolny.

Gdy wypada na zewnątrz, wołając Goździk, czeka go straszliwy widok. Córka Crastera opiera się o czardrzewo, ściskając dziecko. Otoczyły ją upiory. Rozpoznaje wśród nich Chetta i kilku innych braci. Rozrywają właśnie konia.

Kruk opada mu na ramię. Wrzask ptaka zlewa się z krzykiem Goździk. Liście czardrzewa poruszają się. Na jego gałęziach siedzą tysiące kruków. Ptaki atakują upiory. Kruk obok Sama każe mu iść. Sam biegnie ku Goździk przez chmary kruków rozszarpujące umarłych. Kobieta pyta, gdzie teraz pójdą, skoro stracili konia.

Rozlega się okrzyk, którym ktoś woła brata. Zjawia się odziany na czarno i szaro zakapturzony mężczyzna siedzący na ogromnym jeleniu1A nie na łosiu, jak w polskim przekładzie – zob. sekcję o kwestiach tłumaczeniowych.. Zwierzę opada na kolana, by Goździk mogła wejść na grzbiet. Przybysz wyciąga urękawiczoną dłoń, by jej pomóc. Sam dziękuje jeźdźcowi. Gdy chwyta go za rękę, uświadamia sobie, że to nie rękawica. To sama dłoń jest czarna, zimna i twarda.

Charles Robert Knight (1874-1953), Megaloceros giganteus, 1906 (Wikimedia Commons).

Postaci występujące w rozdziale

  • Samwell Tarly
  • Goździk (Gilly)
  • syn Goździk
  • jako upiory: Mały Paul, Lark Siostrzanin, Cicha Stopa (Softfoot), Ryles, Chett, Hake (przy czym Sam nie jest pewien, czy to on)
  • Zimnoręki (Coldhands)

Wspomniani

  • Jeor Mormont
  • Mance Rayder
  • Craster
  • Jon Snow
  • Randyll Tarly
  • żony Crastera
  • Bannen
  • Dywen
  • Grenn
  • Eddison Tollett
  • Hobb
  • Dareon
  • Halder
  • Todder
  • Melessa Tarly (z d. Florent)
  • Dickon Tarly
  • siostry Sama
  • Pypar

Ważne informacje

  • Edd Cierpiętnik, Dywen i Grenn uciekli wraz z innymi z twierdzy Crastera.
  • Lord Randyll Tarly nie lubił piosenek, których septon uczył Sama. Zabronił śpiewania ich w pobliżu Dickona, żeby nie poszedł on w ślady brata.
  • Wśród Dzikich istnieje przesąd, by nie nadawać dzieciom imienia, zanim ukończą drugi rok życia. Wiąże się to z wysoką śmiertelnością w tym okresie.
  • Pieśń o Siedmiu nie wspomina o Nieznajomym, gdyż nigdy się o nim nie śpiewa. Według piosenki pozostali bogowie zajmują się następującymi dziedzinami: Ojciec sądzi; Matka daje życie, opiekuje się zamężnymi kobietami i łagodzi spory; Wojownik broni; Starucha wskazuje drogę; Kowal przywraca na świecie porządek; Dziewica zaś opiekuje się zakochanymi i zsyła sny.
  • Obsydianowe ostrze nie jest skuteczne w starciu z upiorem. Sprawdza się za to ogień.
  • Niektórzy z poległych na Pięści Pierwszych Ludzi powracają jako upiory. Są wśród nich Chett i jego współspiskowcy, Lark i Cicha Stopa. Pojawia się także nieumarły Mały Paul, który zginął z rąk Innego w rozdziale Samwell I.
  • Kruki i zagadkowy zwiadowca ratują Sama, Goździk i jej syna przed upiorami.

Poniżej znajdują się informacje pochodzące z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów Pieśni Lodu i Ognia oraz ze Świata Lodu i Ognia, a także z Hobbita i Władcy Pierścieni.

Kwestie tłumaczeniowe

  • W polskim przekładzie wierzchowiec Zimnorękiego jest nazywany łosiem, zarówno w Nawałnicy mieczy, jak i później w rozdziałach Brana w Tańcu ze smokami. W oryginale chodzi jednak o jelenia. Rozbieżność wynikła z różnego znaczenia użytego przez George’a R.R. Martina wyrazu elk w amerykańskim i brytyjskim angielskim. W polskim tłumaczeniu słowo to potraktowano tak, jakby chodziło o elk w znaczeniu brytyjskim, w którym obecnie określa ono łosia. W PLiO autor posługuje się jednak znaczeniem amerykańskim, zaś ta odmiana angielskiego nazywa łosia moose, podczas gdy elk oznacza jelenia kanadyjskiego. Na to, że GRRM łosia nazywa moose, a nie elk, wskazuje choćby herb rodu Hornwoodów, na którym według m.in. rozdziału Bran VI w Grze o tron widnieje bull moose, czyli byk łosia. Także w całkiem niedawnym rozdziale Jaime VI w Nawałnicy Vargo Hoat nazywa Brienne she-moose (co jest zapisane jako „thee-mooth”, by oddać sposób mówienia dowódcy Kompanionów), czyli klępą. Ze względu na niezwykłe rozmiary jelenia, którego dosiada tajemniczy zwiadowca, autor Mitycznej Astronomii w tekście „The Last Hero and the King of Corn” postulował, że Zimnoręki może jeździć na wymarłym jeleniu olbrzymim (Irish elk). Pasowałoby to do występowania w Westeros, a zwłaszcza za Murem, różnych wymarłych przedstawicieli megafauny, jak wilkory i mamuty.
  • Sytuacja opisana we fragmencie „Wprowadzenie kobyły do długiego domu okazało się prostym zadaniem. Trudniej było przeprowadzić ją przez drzwi, Sam był jednak nieustępliwy” jest dość zastanawiająca. Pierwsze zdanie powinno mieć raczej postać: „Przyprowadzenie kobyły pod długi dom okazało się prostym zadaniem”, gdyż w oryginale widnieje „Leading the horse to the longhall was simple enough”.
  • W tłumaczeniu Sam po wyjściu na zewnątrz widząc zatrważające położenie Goździk i rozszarpywaną kobyłę, mówi: „Nie zasłużyła na taki los”. Nie jest to najbardziej fortunny przekład, bo nie wiadomo, kogo Tarly ma na myśli – Goździk czy chabetę, zaś budowa poprzedniego akapitu sugeruje wręcz, że chodzi o tę drugą, co byłoby dziwne, biorąc pod uwagę zastaną przez Sama sytuację. W oryginale Sam mówi „It’s not fair…”, czyli: „To niesprawiedliwe”. Ma zapewne na myśli całe ich położenie: to niesprawiedliwe, że dopiero co z wielkim trudem pokonał jednego upiora, a teraz widzi ich przed sobą całe mnóstwo i najprawdopodobniej on, Goździk i dziecko zginą, choć pokonali już tak długą drogę pośród przeciwności. Być może takie, a nie inne polskie tłumaczenie wynikło z potrzeby, by zdanie kończyło się jakimś wyrazem, które potem kruk może zrymować z innymi (los, cios, głos). W pierwotnej wersji do Samowego fair kruk dopowiada far (daleko) i fear (lęk).
Charles Robert Knight (1874-1953), Megaloceros giganteus, 1927 (Wikimedia Commons).

Komentarz

Przed uduszeniem przez upiora Sama ratuje nie sztylet ze smoczego szkła czy zwykłe, stalowe ostrze, tylko to, że w pewnym momencie przestaje walczyć i po prostu opada na przeciwnika, przewracając ich obydwu. Nie działanie, tylko w pewnym sensie bierność. Dość podobnie było w jego dotychczasowej historii. W Straży znalazł się nie z własnej woli, tylko dlatego, że ojciec postawił go przed „wyborem”, a w zasadzie jego brakiem. W niektórych kluczowych chwilach był niemal dosłownie przestawiany z miejsca na miejsce. Podczas odwrotu z Pięści Pierwszych Ludzi ocalał dlatego, że poniósł go Mały Paul, a przyjaciele nie pozwolili mu się poddać i zostać w tyle. Gdy uśmiercił Innego, opis podkreśla, że Tarly w zasadzie nie tyle rzucił się na niego z ostrzem, co na niego upadł, mając w dodatku zamknięte oczy. Podczas buntu wiarołomnych zaprzysiężonych braci przeciwko lordowi Mormontowi, to żony Crastera sprawiły, że podniósł się znad ciała Starego Niedźwiedzia i zdołał uciec z Goździk. Było oczywiście kilka istotnych przypadków, gdy to Sam wprawił w ruch bieg fabuły – choćby wtedy, gdy razem z innymi powstrzymał Jona przed dezercją pod koniec Gry o tron – ale w ogólnym rozrachunku Sam pozostaje tym, któremu różne rzeczy się przytrafiają, a nie ich inicjatorem. Stopniowo zaczyna się to jednak zmieniać. W samej Nawałnicy wątek Samwella będzie zmierzać do zwrotnego punktu, czyli piątego rozdziału z punktu widzenia tego bohatera, w którym w końcu się przełamie i odegra świadomie ważną rolę przy wyborze kolejnego lorda dowódcy. W Uczcie do pewnego stopnia Sam powróci na etap wcześniejszy i znów decyzje będą podejmować za niego inni – Jon wyprawi go w podróż, w Braavos to Xhondo uratuje go z kanału, a w Starym Mieście szybko pojawi się przy nim Alleras, by „przejąć” Tarly’ego i przyprowadzić przed arcymaestera Marwyna, który znów samodzielnie podejmie wszystkie decyzje. Ogólna trajektoria rozwoju wątku Sama jest jednak jasna – ku większej pewności siebie i ku działaniu. Pozostaje kwestią otwartą, co takiego zrobi w przyszłości, w Starym Mieście, czy w innym miejscu. Przypuszczalnie będzie to jednak coś o ogromnym znaczeniu dla Pieśni Lodu i Ognia, skoro George R.R. Martin wyznaczył Samwellowi żmudną drogę tak wielkiej przemiany.

Caspar David Friedrich (1774-1840), „Ośnieżone wzgórze z krukami” (niem. „Schneehügel mit Raben”), 1798 (Wikimedia Commons).

To jednak przyjdzie potem. Na razie, w obrębie jedynie tego rozdziału, Samwell wciąż jest stawiany w roli bardziej pionka niż gracza. Nie umniejszając w niczym heroicznej walki Tarly’ego z upiornym Małym Paulem w obronie Goździk i jej dziecka, ostatecznie okazuje się, że by ocalała cała trójka, konieczna jest interwencja kruków i Zimnorękiego. W kontekście późniejszych wydarzeń jest w zasadzie pewne, że zadziałał tu Bloodraven. W PLiO nie brak momentów, w których można przeczuwać wpływ tej postaci, jednak niewiele jest takich, gdy jest on aż tak wyraźny. Oznacza to wszakże, że Sam stał się aktorem wykonującym scenariusz, który napisał potajemnie Brynden Rivers. Jak wyjdzie na jaw w czwartym rozdziale Brana w Nawałnicy, Sam był potrzebny, by otworzyć dla Brana i jego kompanów ukrytą bramę pod Nocnym Fortem. Być może lord Rivers chciał także, by za Murem znalazł się obiecany przez ojca Innym syn Crastera. Czy wobec tego atak upiorów w tym rozdziale był przypadkowy, czy też zostały one specjalnie sprowadzone w tę okolicę, by Zimnoręki mógł uratować Sama? Nie można całkowicie wykluczyć, że Zimnoręki był akurat w pobliżu, bo Bloodraven wysłał go, by dogonił Sama i pokazał mu się w spokojniejszych okolicznościach. Czy jednak wówczas Sam zaufałby osobie, która sama w sobie może raczej wzbudzać obawy i podejrzenia? Czy gdyby pewnego dnia Zimnoręki ot tak sobie wyjechał z lasu i stanął przed Samem, ten udałby się z nim do Nocnego Fortu, zamiast szukać Czarnego Zamku, co było jego pierwotnym zamiarem? Pewności nie ma, ale Bloodraven nie sprawia wrażenia kogoś, kto cofnąłby się przed celowym doprowadzeniem do sytuacji zagrażającej Samowi, Goździk i dziecku tylko po to, by posunąć naprzód swój plan związany z Branem. Tak czy inaczej, Samwell Tarly znów uczestniczy tu w wydarzeniach, którymi steruje inna dłoń, za pośrednictwem zimnej ręki nieumarłego zwiadowcy.

O Zimnorękim

Postać Zimnorękiego zalicza się do najbardziej intrygujących i enigmatycznych w całej serii. Jaka twarz kryje się pod kapturem i szalem? Kim był ten człowiek, o którym jedno z Dzieci Lasu powie, że zabito go już dawno temu? Skąd umiejętność jazdy na ogromnym jeleniu? Jak poznał Bloodravena i dlaczego mu służy? Możliwości jest wiele, ale skupmy się na roli, jaką pełni. Przynajmniej to jedno jest jasne – Zimnoręki jest strażnikiem Nawiedzanego Lasu. Funkcja ta sprawia, że być może jest on elementem prowadzonego przez Martina dialogu z Tolkienem.

Aluzji i nawiązań do legendarium tego autora oraz inspiracji jego twórczością w PLiO nie brak, ale można odnieść wrażenie, że w wątkach „zamurowych” jest ich nawet więcej, niż w wielu innych miejscach. Dwie szerzej opisane wyprawy za Mur – Nocnej Straży (łącznie z odwrotem) i Brana z towarzyszami – zawierają sceny, które są szczególnie wyrazistymi odniesieniami do Tolkiena. W drugim rozdziale Jona w Starciu, który swoją drogą rozgrywa się w Białymdrzewie, za które Sam początkowo bierze wioskę z tego rozdziału, znajduje się fragment, w którym Bedwyck, który jest bardzo niskiego wzrostu (ma mniej niż pięć stóp) wspina się na drzewo, od którego osada wzięła nazwę, by rozejrzeć się po okolicy. Pod drzewem stoi między innymi Thoren Smallwood. Bardzo przypomina to scenę z VIII rozdziału Hobbita, w której Bilbo Baggins na polecenie Thorina Dębowej Tarczy wspina się na drzewo w Mrocznej Puszczy, by zorientować się w terenie2J.R.R. Tolkien, Hobbit, ilust. Alan Lee, przeł. Paulina Braiter, wyd. IX (Warszawa: AMBER, 2008), rozdz. 8, 140.. Podobieństwo imion jest oczywiste, zaś paralelę dodatkowo wzmacnia powiązanie Smallwooda z dębami przed herb jego rodu i nazwę jego zamku, Żołędziowego Dworu. Także śmierć Thorena, zabitego przez nieumarłego niedźwiedzia na Pięści, może być celową odwrotnością wyniesienia rannego Thorina spośród walczących przez Beorna pod postacią niedźwiedzia3Tolkien, Hobbit, rozdz. 18, 264.. Możliwe także, że postać Crastera i jego twierdza są odległym i bardzo zmienionym echem osoby zmiennoskórego Beorna i jego domostwa. Wskazówką co do tego może być choćby niedźwiedzia czaszka na palu pod Crasterową siedzibą. Warto wspomnieć także czytelne nawiązanie do przejścia Drużyny przez Morię, które pojawi się w rozdziale Bran IV w Nawałnicy i będzie dotyczyć studni w Nocnym Forcie. W dodatku otwierająca się po wypowiedzeniu odpowiednich słów czardrzewowa brama pod Murem może być inspirowana drzwiami Khazad-dûmu.

W otoczeniu takimi nawiązaniami znajdujemy kończącą ten rozdział pierwszą scenę Zimnorękiego. Możliwe, że i ona nawiązuje do Władcy Pierścieni, a dokładniej do osoby Toma Bombadila. Różnice pomiędzy Bombadilem a Zimnorękim są kolosalne, jednak co ciekawe, różnice te są na ogół dokładnymi przeciwieństwami. W dodatku istnieją pewne kluczowe podobieństwa: obaj ratują kogoś o imieniu Sam (Samwise’a Gamgee i Samwella Tarly’ego) przed upiorami (które Tolkien nazywa w tym przypadku Barrow-wights, czyli upiorami kurhanów, zaś Martin – wights). Możliwe także, że zjawienie się Zimnorękiego pod rozłożystym czardrzewem ma przywodzić na myśl scenę wprowadzenia Bombadila, w której ratuje Merry’ego i Pippina wciągniętych przez Starą Wierzbę4J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, 3 tomy, przeł. Maria Skibniewska (Warszawa: MUZA, 2012), t. 1, ks. 1, rozdz. 6, 167-168. [dalej: WP]. Późniejszy opis „sieci”, jaką Wierzba uplotła w Starym Lesie5WP, t. 1, ks. 1, rozdz. 7, 179-180., przypomina zresztą bardzo Martinowski „czardrzewnet”. Sam zaś przydomek Zimnorękiego (Coldhands) może być aluzją do początkowych słów pieśni śpiewanej przez Tolkienowskiego upiora kurhanów – w oryginale „Cold be hand and heart and bone”6J.R.R. Tolkien, The Lord of the Rings, 3 tomy (Londyn: HarperCollins, 2012), t. 1, ks. 1, rozdz. 8, 184., co w przekładzie przybrało formę: „Zimna niech będzie kość, serce i ramię”7WP, t. 1, ks. 1, rozdz. 8, 193 (wiersz przełożył Tadeusz A. Olszański)., ale dosłownie znaczy: „Zimna niech będzie ręka, serce i kość”. (Być może Zimnoręki ma też w sobie coś z Aragorna, który też jest strażnikiem przemierzającym odludzia i prowadzącym przez nie grupę, w której skład wchodzi ktoś imieniem Sam). Jeśli te wszystkie paralele są celowe, być może Martin chce w ten sposób podpowiedzieć, że pod względem roli Zimnoręki jest postacią takiego typu, jak Bombadil – opiekunem lasu. Zimnoręki to także genius loci, „duch miejsca”, jak określa Bombadila Tom Shippey w swojej książce J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia8Tom Shippey, J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia, przeł. Joanna Kokot (Poznań: Zysk i S-ka, 2019), 114., którą w 2001 roku GRRM polecał na swoim „nie-blogu”. Nawałnica ukazała się przed tą datą, ale być może Martin czytał też przedtem inną książkę Shippeya, Drogę do Śródziemia, w której również znajduje się fragment o Bombadilu jako „duchu miejsca”9Tom Shippey, The Road to Middle-earth [Droga do Śródziemia], wyd. popr. i poszerz. (Londyn: HarperCollins, 205), 122-123..

Kto wie, może nawet GRRM, opisując Zimnorękiego, miał w pamięci fragmenty tej pracy o tym, że Tolkien tak przedstawił swego Bombadila, że jest on przeciwieństwem Zielonego Rycerza ze średnioangielskiego poematu Pan Gawen i Zielony Rycerz, który Tolkien badał i przełożył. Rycerz pełni rolę ducha krajobrazu zimowego i surowego. Bombadil zaś pojawił się najpierw w wierszach Tolkiena niezwiązanych pierwotnie z legendarium, w których był uosobieniem krajobrazu rzecznych dolin i lasów regionu Midlands10Shippey, The Road, 122-123.. Czy to celowo, czy przypadkowo, Zimnoręki wraca do zaproponowanych przez Toma Shippey korzeni Bombadila. On także jest „duchem” surowej krainy, i to nawet jeszcze bardziej surowej niż ta, którą przemierzał Zielony Rycerz.

Te podobieństwa do Bombadila – bez względu na to, czy autor umieścił je w PLiO świadomie – dobrze współgrają z możliwymi inspiracjami dla Zimnorękiego, które zasugerował autor Mitycznej Astronomii w tekście „The Last Hero and the King of Corn”. Jego zdaniem zwiadowca może być częściowo oparty na postaci Herne’a Łowcy (Herne the Hunter) z angielskiego folkloru, do której zdają się odwoływać wspomniani w Świecie Lodu i Ognia legendarni założyciele rodu Tarlych, bliźniacy Harlon Łowca i Herndon od Rogu, którzy wznieśli zamek Horn Hill (Wzgórze Rogu)11George R.R. Martin, Elio M. García Jr i Linda Antonsson, Świat Lodu i Ognia, przeł. Michał Jakuszewski (Poznań: Czwarta Strona – Grupa Wydawnictwa Poznańskiego, 2014), „Siedem Królestw”, „Reach”, „Garth Zielonoręki”, 208.. Autor wspomnianego tekstu sugeruje, że być może pierwsze słowo przypominającego Herne’a Zimnorękiego do Sama – „bracie” – nabiera wobec tego nowego znaczenia, co nie musi oczywiście oznaczać, że Zimnoręki dosłownie jest na przykład Herndonem, który przemierza Zamurze od tysięcy lat. W „The Last Hero” pojawia się też obserwacja, że w kontekście samego Martinowskiego świata Zimnoręki zdaje się nawiązywać do legendarnych Zielonych Ludzi z Wyspy Twarzy, którzy ponoć też jeździli na jeleniach. Może więc być ich potomkiem, albo jednym z nich.

Przechodząc do innych możliwości, można też szukać tożsamości Zimnorękiego w bliższych akcji PLiO czasach. Najprostszym wyjaśnieniem byłoby zapewne, że jest jakimś nieznanym szerzej zwyczajnym członkiem Nocnej Straży, który poległ za Murem i został przywrócony do życia przez Dzieci Lasu lub Bloodravena. Może był uczestnikiem ostatniej wyprawy za Mur, z której lord dowódca Rivers już nie wrócił? Jeśli był zaufanym człowiekiem Bloodravena, mógł też służyć mu już wcześniej jako członek oddziału Zębów Kruka, czyli przybocznych łuczników ser Bryndena, którzy potem popłynęli z nim na północ. To nie przekreślałoby oczywiście w żadnym razie powiązań czy to z przodkami Tarlych, czy to z Zielonymi Ludźmi, ale przenosiłoby je na grunt symboliczny, a nie dosłowny. Tu wspomnę tylko, że opcja, iż Zimnoręki jest jednym z Tarlych, ma pewien urok. Wówczas w pewnym sensie Sam zostałby w końcu zaakceptowany jako członek tego rodu przez odległego przodka, choć własny ojciec się go wyrzekł i uznał za niegodnego, by odziedziczyć Horn Hill i być jego synem. W dodatku powstawałaby ciekawa klamra łącząca ratunek ze strony Zimnorękiego w Nawiedzanym Lesie ze sceną, od której zaczęła się przygoda Sama z Nocną Strażą – momentu, gdy lord Randyll zabrał go do lasu i zagroził, że jeśli nie zgodzi się przywdziać czerni, to zabije go w lesie i powie, że zginął na łowach.

Są to jednak tylko przypuszczenia. Po Tańcu ze smokami Zimnoręki pozostaje zagadką, a przez to wciąż jest postacią równie interesującą, jak w tej pierwszej chwili, gdy Sam zdał sobie sprawę, że dłoń, którą podał mu siedzący na jeleniu człowiek w czerni, wcale nie ma na sobie rękawicy.

To mi się podoba 28
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Polecamy także

Komentarzy: 41

  1. Ciekawe czy to przypadek, że z tysięcy (setek tysięcy?) ożywionych trupów, akurat bracia z nocnej straży przychodzą zabić Sama.

    Podobny casus jak próba zabicia Mormonta.

    Ps: Dobra robota, prosimy częściej 🙂

    To mi się podoba 6
    To mi się nie podoba 0
    1. To by pasowało do tego, że u Martina nieumarli na ogół po śmierci dalej robią to, co w ostatnich chwilach życia – czyli np. Beric wymierza sprawiedliwość, a o wszystkich innych sprawach coraz mniej pamięta (zapomniał nawet jak wygląda jego narzeczona, Allyria Dayne). A Chett i jego współspiskowcy właśnie mieli plan zabicia Sama. Jednak np. tacy Hake i Ryles, którzy wracają tu jako upiory, akurat chyba nie mieli z całą intrygą nic wspólnego. Z kolei Mały Paul był członkiem spisku, ale niewiele z tego rozumiał, tylko chciał dostać kruka lorda Mormonta (a w tym rozdziale przybywa z krukiem na ramieniu).

      To mi się podoba 5
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja bym mimo wszystko nie szedł aż tak daleko w porównywanie upiorów do ożywionych przez kapłanów Rhlorra. Przede wszystkim dlatego, że ci pierwsi to bezwolni zombie, którzy wprawdzie dzięki mocy Innych mogą się poruszać i atakować, ale na tym kończą się ich możliwości. To nie są ludzie, którzy wrócili do życia jak Beric czy Catelyn. Owszem, ta dwójka straciła nieco ze swojej pamięci za pierwszego życia (a Beric sukcesywnie traci kolejne części z każdym powrotem do świata żywych), ale to jednak nadal ludzie. Mają świadomość, uczucia, wyrażają swoją wolę. No i właśnie, wymierzają sprawiedliwość (czy może nawet zemstę), ale przecież tylko Beric za życia to robił. Catelyn przed swoją śmiercią bawiła się trochę w politykę, pomagała Robbowi, pojechała na wesele. A teraz pewnie skupi się głównie na zemście. Czyli będzie pewnie robić co innego niż za życia.
        Ciekawe jak będzie z Jonem. Myślę, że on po ewentualnym wskrzeszeniu też pierwsze co zrobi to rozliczy się ze swoimi mordercami i ze wszystkimi spiskowcami. Ale potem zapewne opuści NS więc w pewien sposób też wkroczy na nową ścieżkę.

        A czemu Sama zaatakowali jego dawni bracia? Cóż, moim zdaniem wyjaśnienie jest dość proste: bo byli akurat pod ręką 😉 Inni wskrzesili tych, których niedawno zabili i którzy byli blisko Sama i Goździk więc mogli najszybciej do nich dotrzeć. Poza tym ich celem jak wynika z tego rozdziału, nie był wcale Sam, a dziecko Goździk. Przyszli po nie zapewne z woli Innych, a że Sam był obok to przy okazji próbowali go zabić. Ale nie on był ich głównym celem.

        To mi się podoba 7
        To mi się nie podoba 1
        1. Sam GRRM w wywiadzie dla „Time” (13 lipca 2017) używał w odniesieniu do Berika i Pani Kamienne Serce słowa „wight” (upiór), zaznaczając, że Berik jest upiorem, ale ożywionym przez ogień, a nie lód.

          Ciekawe, skąd bierze się różnica, o której wspominasz – że upiory lodu nie sprawiają wrażenia, jakby miały własną wolę, ale upiory ognia mają… Może Inni ożywiając kogoś jakoś sprawiają, że osobowość zanika?

          Co do Jona, to moim zdaniem dość prawdopodobna jest teza autora „Mitycznej Astronomii”, że z nim nie będzie tak źle jak z Berikiem i Panią Kamienne Serce, a to dlatego, że jest zmiennoskórym i jego dusza w międzyczasie będzie przebywać w Duchu, więc potem Jon będzie w znacznie większym stopniu sobą. W tekście „The Last Hero” sugeruje on też, że są pewne wskazówki, że Zimnoręki też może być zmiennoskórym (np. jego jeleń nawet gdy Zimnoręki jest nieobecny dalej zdaje się wykonywać jego polecenia; zwiadowca potrafi też najwyraźniej rozmawiać z krukami, które przynoszą mu wieści), co wyjaśniałoby, czemu jest inny niż pozostałe upiory. Po uwolnieniu spod wpływu Innych jego dusza wróciłaby na swoje miejsce.

          To mi się podoba 3
          To mi się nie podoba 0
          1. No proszę, zaskoczyłeś mnie tą wypowiedzią Martina, w której nazwał Berica i Catelyn upiorami. Widocznie dla niego to jest zbiorcze określenie tych, którzy stracili życie, a potem w jakiś sposób do niego wrócili. Choć faktycznie drogi do tego są różne. Kapłani Rhlorra jak Thoros potrafią praktycznie wskrzesić umarłego do jego dawnego życia, a Inni najwyraźniej potrafią jedynie wprawić w ruch martwą materię i zmusić ją do wykonania swojej woli. Ich upiory to właściwie samo ciało, bez żadnej „duszy” czy świadomości wewnątrz. Dlatego nie da się z nimi rozmawiać czy nakłonić do zmiany zdania. A jednocześnie nie da się ich zranić. Berica można zabić ponownie jednym ciosem, jak każdego zwykłego człowieka. A upiory Innych są niewrażliwe na jakiekolwiek ciosy. Jedyne co pozostaje w ich przypadku to ogień, który spali tę materię w całości.

            Swoją drogą są jeszcze inne ciekawe przypadki jak „wskrzeszeni” przez Aerona, choć tu chyba dochodzi tylko do zwykłego podtopienia, a nie do śmierci i ożywienia.
            No i Robert Strong, to też jest ciekawy przypadek 😉 Tu z kolei wchodzi jakaś forma nekromancji, ale chyba działa to trochę na podobnej zasadzie co magia Innych. Zombie Góra prawdopodobnie nie może mówić (a może nawet nie ma głowy jak kiedyś sugerował bodajże Dael) i chyba nie ma też własnej woli. On też robi tylko to, co rozkaże mu osoba, która ma nad nim kontrolę.

            To mi się podoba 4
            To mi się nie podoba 1
            1. W zasadzie to Thoros niespodziewanie dla samego siebie posiadł tę zdolność, bo do tej pory ognisty pocałunek był częścią zwykłego obrzędu pogrzebowego wyznawców R’hllora i nie dochodziło do żadnych nadzwyczajnych zdarzeń… Czy to powrót magii sprawił, że nagle Thoros osiągnął efekt, który zdumiał jego samego? Czy jednak Thoros nie ma racji, przypisując to działaniu Pana Światła, a Berika ożywiła jakaś inna moc (która jednak też może posługiwać się ogniem)?

              To mi się podoba 4
              To mi się nie podoba 0
            2. W sumie nie wiemy zbyt wiele o Robercie Strongu na ten moment, dlatego rzeczywiście trudno go zakwalifikować między upiorami a ożywionymi, jak ładnie to określiłeś.

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
  2. A ja całe życie myślałem, że Elk to łoś i tak też nazywałem Elki z Yellowstone 😀

    Podobieństwa Starego Lasu i Nawiedzonego są fascynujące, gdy się przeczyta raz jeszcze te rozdziały i rozdziały z Władcy Pierścieni.
    I tu i tu Mur. Drzewa też w obu przypadkach są fascynujące. Upiory i dziwne duchy.
    Zarówno Tom jak i Zimnoręki odmawiają dalszej podróży, w domyśle że nie mogą opuścić lasu.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Chociaż akurat to podobieństwo Muru GRRM-a do Żywopłotu w Bucklandzie nie jest aż tak wyraźne w oryginale, bo Tolkien nie używa w tym przypadku słowa „Wall”, tylko „the Hedge” i „the High Hay”. Jednak nawet pomijając nazewnictwo jest kilka ciekawych paralel: np. w obu przypadkach kiedyś nie pozwalano, by drzewa zbytnio zbliżyły się do Muru / Żywopłotu i pozostawiano pusty pas. Hobbici przekraczają Żywopłot wjeżdżają też w pewnego rodzaju tunel pod nim. No i Żywopłot jest pokryty pajęczyną, co przypomina trochę o legendach o lodowych pająkach żyjących podczas Długiej Nocy.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
    1. Nawet gdyby ten dopisek Martina do komentarza redaktorki na maszynopisie, że Zimnoręki to nie Benjen, wyrażał koncepcję, która potem się zmieniła (choć nie sądzę, żeby na takim etapie powstawania powieści GRRM jeszcze nie ustalił tak istotnej kwestii), to identyfikacja z Benjenem nie za bardzo pasuje do słów, które wypowiada Liść, że Zimnorękiego zabito dawno temu. Z punktu widzenia Dziecka Lasu okres od zaginięcia Benjena do pojawienia się Zimnorękiego raczej nie wydaje się zbyt długi. Poza tym jest jeszcze scena, w której Zimnoręki mówi do swojego łosia w jakimś pradawnym języku.

      To mi się podoba 6
      To mi się nie podoba 0
      1. Oczywiście nie łosia, tylko jelenia… ale trudno wykorzenić tego „łosia”, który ciągle się pojawia w polskiej wersji PLiO 🙂

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
  3. Świetna analiza :). Chociaż ja i tak obstawiam, że Zimnoręki to Danny Flint. To by tłumaczyło (choć nie od strony fabularnej) dlaczego Zimnoręki nosi szalik by ukryć twarz. Nie przed bohaterami powieści tylko przed czytelnikami. U Tolkiena mieliśmy Bombadila i Złotą Jagodę, czyli mężczyznę i kobietę. U Martina mamy Zimnorękiego, którego bierzemy za mężczyznę, choć (wg mojej teorii) to kobieta w przebraniu. Za życia podczas służby w Nocnej Straży udawała mężczyznę by uniknąć wykrycia, a po śmierci ten nawyk jej pozostał.

    To mi się podoba 2
    To mi się nie podoba 1
    1. Ciekawa opcja, która mogłaby się też jakoś wiązać z pochodzeniem młodych Starków od Flintów. Podobno Bran odziedziczył swoją pasję do wspinaczki od prababki z tego rodu, Aryi Flint, żony Rodrika Starka. Natomiast Arya odziedziczyła po niej imię.

      To mi się podoba 4
      To mi się nie podoba 0
  4. Analiza jak zawsze pierwszorzędna. Bardzo lubię czytać fragmenty o rozbieżności tłumaczenia i oryginału 😀

    Musze tez dodać jeszcze jedno – doceniam dobór grafik do twoich tekstów. Uwielbiam wszelkiego rodzaju malarstwo, a ilustracje które wybierasz zawsze wspaniale komponują się z treścią <3

    To mi się podoba 6
    To mi się nie podoba 1
  5. A może Zimnoreki to ktoś ożywiony zbyt wiele razy przez Pana Światła? Może ma coś wspólnego nie tylko ze Starymi bogami i dziećmi lasu a z drugą stroną wierzeń. A może jest po prostu nonamem, którego nigdy nie będzie dane nam poznać

    To mi się podoba 2
    To mi się nie podoba 1
    1. Na pewno sytuacja z Zimnorękim przypomina tę z Berikiem. Tylko nie ma pewności, jaka właściwie moc ożywia Dondarriona – czy na pewno R’hllor, jak sądzi Thoros.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. Tak czy inaczej Zimnoręki musi mieć jakieś powiązanie z Bloodravenem. Na to przynajmniej wskazuje ten rozdział i akcja z krukami pod Czardrzewem. Może ta dwójka znała się za życia?

        A jak sądzisz Bluetigerze, ujrzymy jeszcze Benjena na kartach powieści (zakładając, że Martin ją skończy)? Odnajdzie się nagle cudownie ocalony jak w serialu? A może ktoś znajdzie jego ciało? Czy też zagadka jego zaginięcia pozostanie nierozwiązana i Martin już tej tajemnicy nie ujawni?

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 1
        1. Myślę, że nieco bardziej prawdopodobne jest, że GRRM będzie chciał wyjaśnić los Benjena, biorąc pod uwagę, jak dalekosiężne były skutki jego zaginięcia. Poza tym poza Howlandem Reedem jest to być może jedyna osoba, która jest w stanie dokładnie wytłumaczyć, co się tam właściwie stało między Lyanną i Rhaegarem. Ale nie wykluczałbym też, że będzie tylko jakaś bardzo subtelna sugestia, że Benjen dostał się w ręce Innych i zginął.

          Nie pamiętam niestety kto to był, ale ktoś kiedyś sformułował przypuszczenie, że Inni przyszli po Waymara Royce’a, po pomylili go ze Starkiem. Możliwe, że np. Inni mają jakąś przepowiednię, albo któryś z nich miał wizję, że zagrożeniem dla nich jest Stark. A Waymar z wyglądu jest dość podobny do Starków, poza tym też pochodzi z rodu Pierwszych Ludzi. No i jest możliwość, że Waymar jest potomkiem Jocelyn Stark i Benedicta Royce’a. Ojciec Benedicta nazywał się Raymar, co bardzo przypomina imię Waymara. Ważnym argumentem na niekorzyść jest tu jednak to, że rozdział Catelyn V w „Nawałnicy” podaje, że Raymar był z młodszej gałęzi Royce’ów, tymczasem Waymar jest synem lorda Yohna z głównej linii (i bratem tego Robara, którego zabił Loras). Nie wyklucza to jednak całkowicie, że Waymar pochodzi od Raymara (i Benedicta), bo jak pokazuje przykład Arrynów, w Dolinie zdarzają się małżeństwa z bliskimi krewnymi (np. pierwsza żona Jona Arryna była Arrynówną). Tak czy inaczej – to wyjaśniałoby, czemu Inni w prologu zachowują się dość zagadkowo. Choć otoczyli Waymara, najpierw walczy z nim tylko jeden, a dopiero gdy miecz Royce’a pęka, wszyscy się na niego rzucają. Ten, kto zaproponował tezę, że Inni podejrzewali, że mogą tu mieć do czynienia za Starkiem, wyjaśniał to w ten sposób, że Inni obawiali się, że Waymar może być Starkiem, a zachowali pamięć, że Starkowie mają jakiś szczególnie dla nich niebezpieczny oręż (valyriańską stal). Dopiero gdy okazało się, że Waymar ma zwykły miecz, Inni zaatakowali razem – a według Willa w ich głosie było nawet coś jakby kpina. Można oczywiście tłumaczyć, że Inni też mają coś na kształt kodeksu rycerskiego i czekali, aż jeden zakończy pojedynek z Waymarem. Ale to nie pasuje to ich zachowanie w chwilę potem i w pozostałych przypadkach, gdy się w PLiO pojawiają. Dlatego uważam przypuszczenie że Inni wiedzą, że Starkowie są dla nich groźni za bardzo interesujące rozwiązanie. Zmierzam do tego, że to by jednak sugerowało, że Benjen mógł źle skończyć, jeśli Inni na niego polowali…

          Z drugiej strony, byłoby bardzo ironiczne, gdyby okazało się w końcu, że Benjen też powrócił jako nieumarły, tylko nie jako Zimnoręki.

          To mi się podoba 4
          To mi się nie podoba 0
          1. Dzięki za odpowiedź 🙂 Bardzo ciekawa jest ta teoria o polowaniu Innych na Starka. To by mogło oznaczać, że to właśnie któryś ze Starków ich pokona. W serialu była to Arya (w zamku o nazwie Winterfell – „upadek” zimy), w książkach wolałbym szczerze mówiąc kogoś innego. Może Jona, nawet jeśli on ma krew Starków przez matkę, a nie przez ojca.
            Co do Benjena to jego „powrót” jako upiór byłby dla mnie najgorszym możliwym rozwiązaniem fabularnym. Mam nadzieję, że Martin nie pójdzie w tę stronę, no chyba że byłby to ktoś o własnej woli i świadomości jak Zimnoręki. Ale po cichu też liczę, że Benjen jeszcze odnajdzie się żywy i zobaczymy jego interakcję z Jonem, a może też i z pozostałymi Starkami.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 1
            1. W zasadzie to bardzo ciekawe, co znaczy „Winterfell”. Gdyby potraktować to jako zwykłą angielską nazwę, to byłoby to coś w stylu „Wzgórze Zimy” („fell” jako rodzaj wzgórza). Ale wydaje się, że to ma coś wspólnego z „fell” jako formą czasownika „fall”. Tylko czy w takim razie Winterfell to miejsce, gdzie zima zapadła, czy upadła (została pokonana)? No i być może GRRM pamiętał, że u Tolkiena „fell” w znaczeniu „srogi” występuje w nazwie „the Fell Winter”, czyli określeniu pamiętnej zimy roku 2911 Trzeciej Ery, w czasie której białe wilki zaatakowały Shire po zamarzniętej rzece…

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
              1. Nie chciałbym brać serialu za wyznacznik, zwłaszcza końcowych sezonów, ale muszę przyznać, że koncepcja bitwy z Innymi pod Winterfell i pokonanie ich w tym miejscu mocno do mnie przemawia. Wtedy faktycznie nazwa zamku byłaby takim foreshadowingiem zapowiadającym, co tam się zdarzy. Konkretnie ten „upadek zimy” 😉 Ale obstawiam to rozwiązanie głównie dlatego, że Martin osią fabuły uczynił przede wszystkim losy Starków. Owszem, są tam też ważni bohaterowie z innych rodów, ale to jednak Starków mamy w sadze najwięcej i to od początku. A jeśli sprawdzi się koncepcja klamry, że na początku opowieści wszyscy Starkowie znajdują się w jednym miejscu, potem rozpraszają się po świecie, a na końcu znów spotykają to idealnym na to miejscem byłoby właśnie Winterfell. A to prawdopodobnie zbiegnie się czasowo z inwazją Innych więc nie zdziwiłbym się, gdyby to właśnie w tym miejscu doszło do ich konfrontacji czy wręcz bitwy z nimi.

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 0
              2. Akurat wzgórze to hill, a nie fell. Pomyliło ci się z siedzibą Tarlych – Horn Hill – najprawdopodobniej

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 4
                1. „Fell” oznacza też pewnego rodzaju wzgórza lub góry, a także wysoko położone wrzosowiska. Np. najwyższy szczyt w Górach Pennińskich nazywa się Cross Fell. Wyraz ten pojawia się choćby w drugiej zwrotce pieśni krasnoludów śpiewanej w pierwszym rozdziale „Hobbita”:

                  „The dwarves of yore made mighty spells.
                  While hammers fell like ringing bells
                  In places deep, where dark things sleep,
                  In hollow halls beneath the fells
                  —J.R.R. Tolkien, The Hobbit (Londyn: HarperCollins, 2006), 18.—

                  Ostatni wers, z podkreślonym przeze mnie „the fells”, to dosłownie: „W wydrążonych/pustych salach pod górami/wzgórzami”

                  Z kolei w dodatkach we „Władcy Pierścieni” jest wspomniane miejsce zwane „the Coldfells”, znajdujące się na północ od Rivendell. Potem jeśli dobrze pamiętam w filmowym „Hobbicie” Jacksona pojawiają się „the Coldfells of Rhudaur”.

                  Te angielskie „fells” w zależności od konkretnego przypadku można by oddawać jako wzgórza albo góry.

                  [Zresztą sama granica między angielskimi „hills” a „mountains” przebiega inaczej niż między polskimi wzgórzami i górami, bo – jak wyjaśnia Tadeusz A. Olszański w nocie od tłumacza w „Atlasie Śródziemia” Karen Wynn Fonstad, czasem w języku angielskim „hills” (czyli wydawałoby się, że wzgórzami) nazywa się dość jednak wysokie góry (np. sięgające 1700 metrów nad poziomem morza), bo przy nazwie „mountains” chodzi przede wszystkim o skalistość, a nie wysokość].

                  Dlatego „Winterfell” mogłoby oznaczać coś w rodzaju „Zimowe Wzgórze” / „Zimowa Góra”. Ale patrząc na jego opis, jednak raczej wzgórze, bo teren, na którym stoi nie jest jednak położony aż tak wysoko, bo mówić o górze.

                  To mi się podoba 5
                  To mi się nie podoba 0
                2. Nie zgadzam się. Fell ma całą masę znaczeń. Może się odnosić do sierści/futra, oznaczać powalenie lub upadek czegoś, również wycinkę albo opisywać coś okrutnego lub dzikiego, ale żadne z tych określeń nie odnosi się do opisu wysokości terenu. Już prędzej pasowało by tu słowo mount, które również ma całą masę znaczeń i może różnie być interpretowane, np. w kontekście góry, ale także w kontekście organizowania się lub powstawania. Już nie mówiąc o słowie top, które również ma wiele znaczeń w tym odnosi się m.in do góry

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 6
                3. Jeszcze słówko co do szczytu Cross Fell. Tak jak mówisz jest to szczyt, ale nie jest synonimem formacji górskiej. Coś jak u nas mamy Rysy lub Śnieżkę. To również szczyty, ale nie oznacza to, że tym samym śnieżka oznacza wysokie wzniesienie i można używać go zamiennie ze słowem góra lub wzgórze.

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 5
                4. Ehh… Pierwszy wynik w google: https://www.oxfordlearnersdictionaries.com/definition/english/fell_1?q=fell
                  Na temat znaczenia nazwy „Winterfell” nie wypowiem się ani ja, ani mój jeleń, wskrzesili nas już po Długiej Nocy. Ale apeluję, żeby jednak otworzyć słownik (inny niż google translate), zanim się zacznie wymądrzać, bo się można wygłupić. A Szablastozębny to mądry i silny zmiennoskóry, i ma potężnych sojuszników, proszę mi go szanować!!! Bo rozdziobią Was kruki i wrony…

                  To mi się podoba 7
                  To mi się nie podoba 0
                5. Kilka definicji:

                  W: Audrey N. Clark, „The New Penguin Dictionary of Geography” (Harmondsworth: Penguin Books, 1990), str. 116.

                  fell in northern England 1. a wild elevated stretch of rough grazing or moorland, especially if interrupted by boulders or rock outcrops 2. a summit, e.g. Bowfell, English Lake District”

                  Cambridge Dictionary (online):

                  „fell
                  a hill or other area of high land, especially in northwest England”

                  Oxford Learner’s Dictionary (online):

                  „fell
                  a hill or an area of hills in northern England”

                  The Britannica Dictionary (online):

                  „fell
                  1: a hill in the north of England
                  2: a high field or moor in the north of England”

                  To mi się podoba 5
                  To mi się nie podoba 0
                6. No i z tego wynika, że fell odnosi się do wzgórza lub wzgórz na północy Anglii, a nie że jest to synonim słowa „wzgórze”. Czyli analogicznie jak już pisałem w kontekście szczytu Cross Fell.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 5
                7. Podałem powyżej przykłady z twórczości Tolkiena na użycie „fell” w takim znaczeniu, o jakie tu chodzi.

                  To mi się podoba 2
                  To mi się nie podoba 0
                8. Tobie się pomyliła własna głowa z toaletą i srasz do niej już od dzieciństwa. nie zaśmiecaj wartościowego kontentu tworzonego przez specjalistę i prawodpodobnie jednego z najlepszych tolkienoznawców w tym kraju własnymi popierdołami wyciągniętymi z dupy. wal w bokserki i siedź cicho gamoniu.

                  To mi się podoba 3
                  To mi się nie podoba 1
          2. Ciekawe jest to co piszesz o obawie innych, że Starkowie mogą być w posiadaniu oręża który może im zagrozić. Tylko jak na razie Dael typował miecz Świt jako Światłonoścę a ten należy do rodu Daynów. Lód powstał stosunkowo niedawno i jest typowym valyriańskim mieczem jakich wiele w Westeros. Gdyby nie to, pomyślałbym, że to Lód jest tą bronią, której obawiają się inni, a który dzierżą teraz Jaime jak i Brienne czyli typowani przeze mnie jako Azor Ahai i Nissa Nissa. Chyba, że tą bronią może być co innego, np zdolność do wargowania. Myślisz Bluetigerze, że zmiennoskórzy mogli by zerwać mentalną kontrolę Innych nad nieumarłymi?

            I ostatnie pytanie. Zmiennoskórzy mogą rozmawiać z krukami, tylko wtedy gdy w krukach żyją pozostałości poprzednich zmiennoskórych. Czy to możliwe, że w Świcie wciąż żyje echo/cień Nissy Nissy? Może to nie rodzina Daynów wybiera „Miecz Poranka”, tylko właśnie Nissa Nissa zaklęta w mieczu (prawie jak Tiara Przydziału z Harrego :D). Co o tym myślisz?

            To mi się podoba 3
            To mi się nie podoba 1
            1. Autor „Mitycznej Astronomii” kiedyś zaproponował, że Świt jest pierwotnym Lodem, który w jakiś sposób trafił od Starków do Dayne’ów – bo w pierwszym rozdziale Catelyn w „Grze” jest wspomniane, że choć obecny Lód ma czterysta lat, to nazwano go na pamiątkę miecza z Ery Bohaterów. A nazwa „Lód” pasowałaby do wyglądu Świtu.

              Co do pytania o pozbawienie Innych kontroli nad upiorami, to podejrzewam, że to jest możliwe. I pewnie nie dla każdego zmiennoskórego, tylko dla potężnych wargów i zielonowidzów…

              Sugestia z ostatniego pytania jest bardzo ciekawa – to by też mogło w pewien sposób nazwiązywać do dwóch mieczy wykonanych z metalu ze „spadającej gwiazdy” w Silmarillionie, czyli Anguirela i Anglachela. Anglachela potem przekuto w Gurthanga, miecz Túrina. Podobno w mieczu miał zachować się ślad osobowości jego twórcy, Eöla.

              To mi się podoba 6
              To mi się nie podoba 0
  6. Myślę, że Benjen Stark jeszcze wróci. To zbyt istotna postać, zbyt wiele może powiedzieć, żeby zrobić z niego szeregowego wichta. Co zaś do teorii, jakoby Inni czuli szczególny sentyment do Starków, to – jeżeli jest prawdziwa – wątpię aby chodziło tu o miecz. Takich mieczy jest w Westeros przynajmniej kilkanaście. Zresztą cóż znaczy miecz – nawet z valyriańskiej stali – przeciwko takiej masie przeciwników? Bardziej prawdopodobne, że wiąże się to z nadprzyrodzonymi zdolnościami Starków lub z faktem, że są oni królami Północy, więc to przede wszystkim na nich będzie spoczywał ciężar obrony świata żywych przed inwazją.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 1
  7. Gram ostatnio w Skyrim, gdzie zrobiłem Jona Snow i zastanawia mnie czy Przedświt (Dawnbreaker) zdołał by zabić upiory zważywszy że broń jest skuteczna wobec nieumarłych jak szkielety i draugry.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 1

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button