Felieton

Czy istnieje jeden klucz do sukcesu gry?

Gry to w tej chwili najbardziej zaawansowane medium rozrywkowe, o wiele bardziej złożone niż książka, film czy album muzyczny. Gra składa się z wielu przeplatających się elementów – jest fabuła, czerpiąca z książek i scenariuszy, jest warstwa wizualna, napędzająca rozwój technologii w ostatnich trzech dekadach, jest w końcu ścieżka dźwiękowa, spajająca całe doświadczenie. I o ile powyższy opis równie dobrze można by odnieść do filmu, tak gry mają jedną dodatkową cechę, która sprawia, że są to byty tak bardzo skomplikowane – interaktywność. Zastanawia mnie jednak, czy z tych wszystkich elementów da się wybrać ten jeden najważniejszy. Na początek przyjrzyjmy się im bliżej.

Elementy składowe

Grafika często stanowi marketingowy punkt zaczepienia, szczególnie w wysokobudżetowych produkcjach. Nie da się ukryć, że jest to element istotny, bo gry, podobnie jak filmy, to medium mocno wizualne. Czasami jednak mam wrażenie, że podczas produkcji przykłada się do niego zbyt dużą wagę, jednocześnie zaniedbując inne elementy. I o ile fotorealistyczna grafika może robić wrażenie, o tyle wydaje mi się, że na dłuższą metę bardziej zapadnie nam w pamięć taka o indywidualnym, wyrazistym stylu, czego dowodem są sukcesy wielu niezależnych, niskobudżetowych produkcji.

Charakterystyczny styl w „Return of the Obra Dinn”

Historia to niewątpliwie ważny element, bo słuchanie i opowiadanie historii jest w ludziach bardzo głęboko zakorzenione. I o ile w jednych grach historia będzie daniem głównym, o tyle w innych będzie stanowiła jedynie pretekst do rozwałki (hack’n’slashe, niektóre shootery). Dobrze napisaną historię będziemy wspominać jeszcze długo; śmiem nawet stwierdzić, że przeżywać ją będziemy bardziej niż te filmowe czy książkowe, bo w grze jesteśmy aktywnym uczestnikiem, często nawet kształtującym bieg wydarzeń, a nie tylko pasywnym odbiorcą.

Gameplay to element istotny o tyle, że najbardziej interaktywny, wpływający na odbiór całej gry i jednocześnie kształtujący doświadczenie płynące z rozgrywki. Czasem może być bardzo prosty czy wręcz minimalistyczny (w symulatorach chodzenia), czasem mocno złożony i obudowany dziesiątkami mechanik (niektóre erpegi, strategie), a najczęściej plasujący się gdzieś pośrodku. I o ile to właśnie gameplay w większości przypadków będzie decydował o sukcesie lub porażce gry, to prawda jest taka, że jeżeli historia jest odpowiednio wciągająca, to jesteśmy w stanie przeboleć nieco kulejącą mechanikę; z drugiej strony, jeśli gameplay jest dostatecznie soczysty, to szczątkowa fabuła nie powinna nam zbytnio przeszkadzać (takiego Dooma uwielbiają miliony, ale raczej nikt nie gra w niego dla przeżywania historii).

Na koniec została nam muzyka i udźwiękowienie. Element, któremu w recenzjach często poświęca się tylko dwa zdania, a który ma ogromne znaczenie w odbiorze całej gry. To właśnie otoczka muzyczna pozwala stworzyć odpowiedni klimat, aktorzy głosowi ożywią postacie, a dźwiękowcy dołożą starań, by świat brzmiał odpowiednio realistycznie, fantastycznie lub strasznie. W wielu przypadkach to właśnie muzyka współtworzy najmocniej zapadające w pamięć momenty. Ale nie tylko taka ma znaczenie – odpowiednio dobrana ścieżka dźwiękowa podkręci też frajdę z walki czy eksploracji. Tu jeszcze chcę poświęcić dwa zdania udźwiękowieniu postaci, bo jeśli ta robota zostanie dobrze zrobiona całościowo, to znaczy postać będzie dobrze napisana, a potem zagrana, to dostaniemy towarzysza, którego szybko nie zapomnimy. Dość świeżym przykładem będą towarzysze z Baldur’s Gate 3, z Astarionem na czele, rewelacyjną robotę wykonano w przypadku Cyberpunka, a osobiście uwielbiam też, jak napisany i zagrany został Deacon z Days Gone. Ale nie tylko wysokobudżetowe tytuły brylują na tym polu, bo i mniejsze mają się czym pochwalić – tu wspomnę tylko o Firewatch.

Gry, które dobrze wykorzystują wszystkie powyższe elementy, umiejętnie je łącząc, często dorabiają się miana kultowych i są wspominane przez graczy przez wiele lat, a także stawiane jako wzorzec i punkt odniesienia.

Piąty element

Czy da się stwierdzić, który z powyższych elementów jest najważniejszy? To bardzo trudna kwestia, ale być może tylko pozornie. Podejdźmy do tego od takiej strony: gram w multum gier, ale co właściwie z nich zapamiętuję?

Często gdy wspominam stare gry, mam w pamięci wręcz konkretne dźwięki. Odgłosy rzucania czarów w Lineage 2 czy klikania po menu w Earth 2150, odzywki towarzyszy i motyw muzyczny Deionary z Placescepe: Torment. Bardzo mocno siedzą mi też w głowie kawałki z NFS: Underground.

Drugi element to konkretne momenty danej gry, i to wcale niekoniecznie te zaprojektowane z myślą o wywoływaniu najsilniejszych wrażeń. Takimi momentami są np. partyjka „szachów” z Tomb Raider: The Last Revelation, jedna poboczna walka z Baldur’s Gate 3 (którą pamiętam doskonale, w przeciwieństwie do tej finalnej), kilka losowych momentów z Cyberpunka (jak widowiskowe wywalenie się na motocyklu i wylądowanie w jakiejś sadzawce, centralnie przy zabawnej znajdźce).

Trzecią rzeczą będzie klimat gry. To może być ogólne poczucie świetnej przygody (po raz kolejny Baldur’s Gate 3), fascynujący świat, który chce się poznać (Planescape: Torment, Cyberpunk 2077, Horizon Zero Dawn), radość eksploracji i odkrywania tajemnic (stare Tomb Raidery), typowo relaksacyjne doświadczenia (Planet of Lana, The Talos Principle), czy ponury, ale intrygujący (Max Payne, Days Gone).

Na klimat składa się wiele elementów. Na pewno sporą rolę odgrywa oprawa graficzna, ale dużo ważniejsze od jej realizmu jest w tym momencie oświetlenie i kolorystyka. Również muzyka i udźwiękowienie odgrywają kolosalną rolę w budowaniu odpowiedniego nastroju. Nie bez znaczenia jest i historia, a raczej jej ogólny wydźwięk – radosny, smutny, intrygujący etc., oraz realizacja całej związanej z nią otoczki, jak udźwiękowienie postaci i przerywniki fabularne.

Gęsty klimat w jednym z przerywników w „Days Gone”

Co ciekawe, w moich wspomnieniach raczej próżno szukać tych związanych z walkami z ostatnim bossem (chociaż znajdzie się kilka wyjątków, jak Cyberpunk czy Portal 2). Tak samo jak nie zapamiętuję na dłużej żadnych ważnych i często jednocześnie pompatycznych przemów czy monologów. Prędzej w głowie zostanie mi jakiś one-liner lub konkretne zdanie. Próżno również szukać tych związanych ściśle z grafiką, może z wyjątkiem pierwszego Far Crya, który wyglądał może i ładnie, ale koszmarnie się ciął i był przez to niegrywalny (przynajmniej na moim ówczesnym sprzęcie).

Wnioski?

Na podstawie powyższych rozważań – co w takim razie jest najważniejszym elementem gry? Chyba dla każdego będzie to coś innego, i będzie się to też różnić w zależności od konkretnej gry. Ale zaryzykowałabym stwierdzenie, że w dłuższej perspektywie grafika ma najmniejsze znaczenie. A co w takim razie ma większe?

Postawię na szeroko pojęty klimat, bo to on w ogólnym rozrachunku zostaje z nami najdłużej, i on też odpowiada w dużej mierze za emocje, które nam podczas gry towarzyszą. Jak już wcześniej ustaliliśmy, składa się na niego wiele elementów… Czyli co – wszystko jest ważne? I tak, i nie. Tak, tworząc grę oczywiście należy zrealizować każdy element najlepiej, jak to jest możliwe, ale kluczem będzie tu wyselekcjonowanie, które z nich faktycznie mają wpływ na osiągnięcie celu. Gorzej, jak takiego konkretnego celu nie ma i gra próbuje być dobra we wszystkich aspektach, ostatecznie stając się kolejnym przeciętniakiem.

Jeśli spojrzymy na najwyżej oceniane tytuły ostatnich lat i przyjrzymy się im bliżej, to zobaczymy, że nie są one idealne w każdym aspekcie. Mają swoje drobne bolączki, które jednak blakną w obecności innych, dopracowanych niemal do perfekcji elementów. W ich przypadku twórcy wiedzieli, co chcą osiągnąć, i potrafili zbalansować poszczególne elementy tak, by te najważniejsze błyszczały, a pozostałe były po prostu „tylko” dobre. Ta sztuka jednak nie wszystkim się udaje.

A wam co najbardziej zapada w pamięć z ogranych gier?

To mi się podoba 3
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Jeden komentarz

  1. Mnie chyba najbardziej angażują dobrze napisani bohaterowie. Stąd moja słabość do wiedźminów, ale też np pierwszych dwóch Gothiców czy Warcrafta III z Arthasem. Bo już jednak nie do tych BG3, którzy chociaż mają świetnie napisane historię, są zbyt wydumani.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button