
Fortuna kołem się toczy, o czym przekonuje się człowiek, który z lochów Smoczej Skały trafia przed oblicze króla w najwyższej wieży na zamku.
W tym rozdziale są wspominane wydarzenia z okresów dziejów Westeros, o których traktują Ogień i krew oraz opowiadania z cyklu o Dunku i Jaju, więc znajdują się tu także informacje dotyczące wypadków, które mogą w przyszłości zostać przedstawione w serialach Ród Smoka i Rycerz Siedmiu Królestw. Omówienie odwołuje się ponadto do informacji, w tym kluczowych, z późniejszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów Pieśni Lodu i Ognia. Zawarte są tu także przypuszczenia co do przyszłych tomów cyklu.
Streszczenie
Do celi Davosa i lorda Alestera Florenta przybywa ser Axell ze strażnikami. Były namiestnik sądzi, że mają zaprowadzić go do Stannisa lub Selyse. Jego brat rozwiewa te nadzieje. Alester zaklina się, że nie zdradził. Jest gotów wyjaśnić wszystko królowi, ale zostaje zignorowany. Klucznik Minóg wyprowadza Davosa, który próbuje się wywiedzieć u Axella, czy pójdzie na stos. Odpowiedź nie jest zbyt konkretna, pada za to rozkaz, by zabrać pochodnię. Zdrajca ma siedzieć w ciemnościach. Alester błaga o litość, wzywając bogów. Axell zwraca mu uwagę, że nie ma wielu „bogów”, jest tylko R’hllor – oraz Inny.
Gdy zmierzają ku powierzchni, Davos słyszy od ser Axella, że Melisandre będzie obecna tam, gdzie go prowadzą, ale to sam król wzywa. Dawny przemytnik myśli sobie, że mimo skrócenia czterech palców potrafi udusić kapłankę. Florent wyprowadza więźnia na kamienny most biegnący ku głównej wieży Smoczej Skały, zwanej Kamiennym Bębnem. W dole wyznawcy Pana Światła śpiewają przy ogniu.
Pośrodku mostu Axell rozkazuje, by straż się oddaliła, po czym informuje Seawortha, że najchętniej spaliłby razem zdrajców – jego i Alestera. Davos stwierdza, że nigdy nie zdradzi Stannisa. Florent mówi, że w płomieniach ujrzał, że zdradzi. Ogień pokazał mu też, że ich król zasiądzie na Żelaznym Tronie. Axell musi zostać namiestnikiem. Zadaniem Davosa jest przekonanie Stannisa. Nominację popierają też Selyse i Salladhor Saan. Z Lyseńczykiem już coś nawet zaplanował. Trzeba tylko namówić króla. Jeśli Davos powie, co trzeba, otrzyma nowy statek. W przeciwnym razie przekona się, że spalenie Seawortha może i przekracza kompetencje Florenta, ale od dawna służył jako kasztelan Smoczej Skały i zbrojni są mu posłuszni. Davosowi może się zatem przydarzyć wypadek. By wzmocnić wagę tych słów, Axell popycha więźnia na murek i wystawia jego głowę nad pustkę. Przez głowę tę przebiega myśl o dwulicowości Florenta.
Stannisa zastają nad Malowanym Stołem. Davosa zdumiewa zmieniony wygląd króla, który jak gdyby postarzał się o dziesięć lat. Monarcha uśmiecha się jednak na jego widok. Cebulowy Rycerz nie jest pewien, czy Stannis w ogóle wiedział, że siedział w lochu. Baratheon chce zasięgnąć jego rady – co jest karą za zdradę? Davos zastanawia się, czy odpowiedzią skaże Alestera, czy siebie, na razie powtarza więc tylko złowrogie słowo. Stannis chce wiedzieć, czy jest jakieś inne określenie na wyparcie się monarchy i próbę pozbawienia go tronu. Jaką karę za to przewiduje prawo?

Davos odpowiada, że śmierć. Stannis wyjaśnia, że tak zawsze było. Nie jest okrutny, to nie on to ustanowił. Tak było za Aegona i przed nim. Wymienia przykłady zdrajców, którzy ponieśli najwyższą karę. Jako zdrajczyni zginęła nawet Rhaenyra Targaryen. To nie okrucieństwo, tylko prawo. Do Davosa dociera, że nie rozmawiają o nim. Wspomina uwięzionego Alestera i próbuje go bronić, choć wie, że to nierozsądne. Mówi, że namiestnik nie chciał zdradzić. Stannis jest nieubłagany. Florent zamierzał sprzedać jego prawa do tronu i wydać Shireen za Tommena, pochodzącego z kazirodztwa Cersei. Król jest wściekły. Robert wzbudzał u ludzi wierność. Lordowie Cafferen i Grandison pod Summerhall walczyli przeciwko Robertowi, ale po tym jak zostali pojmani i dobrze potraktowani, stali się jego przyjaciółmi. Cafferen poległ pod Ashford, Grandison odniósł nad Tridentem śmiertelne rany. Obaj zginęli za Roberta. Ludzie go uwielbiali, Stannisa zdradzają nawet krewni i powinowaci.
Axell chce udowodnić, że nie wszyscy Florentowie tacy są. Stannis tłumaczy, że Axell namawia do wznowienia walki. Lannisterowie sądzą, że przegrał. Większość lordów go zostawiła, nawet dziadek, lord Estermont. Na wyspie podupada morale. Axell przekonuje, że z defetyzmu wyleczy zwycięstwo. Król zauważa, że ma ono różne rodzaje. Niech jednak Florent przedstawi Davosowi swój plan, żeby ten mógł się wypowiedzieć.
Chcąc nie chcąc Florent opowiada, że z Salladhorem Saanem zamierzają najechać Szczypcową Wyspę. Tamtejszy lord, Ardrian Celtigar, przeszedł na stronę Joffreya. Na Smoczej Skale zostało tysiąc pięciuset zbrojnych. Gdyby przewieźć ich okrętami Lyseńczyka, mogliby przejąć ogromne bogactwa Celtigarów, spalić zamek i wybić mieszkańców wyspy, co byłoby ostrzeżeniem dla kolaborujących z Lannisterami.
Stannis uważa, że nie byłoby kłopotów ze wcieleniem tego w życie, bo nim zjawi się flota Redwyne’ów, Joffrey nie będzie w stanie działać na morzu. Łupy pozwolą opłacić Saana, a zdobycie wyspy udowodni, że Stannis wciąż się liczy. Jakie jest zatem zdanie Davosa? Seaworth wspomina celę oraz to, co usłyszał od Axella na moście. Musi jednak powiedzieć prawdę: plan jest szalony i tchórzliwy. Stannis ucisza protesty Axella. Niech Davos wytłumaczy, co ma na myśli. Davos pyta, jaki to wróg czeka na Szczypcowej Wyspie. Przecież nie Lannisterowie. Axell dopowiada, że są tam zdrajcy. Znaleźliby się też w tej komnacie. Davos mówi, że lord Celtigar jest stary i zmęczony, ale mimo to był ze Stannisem i pod Końcem Burzy, i na Czarnym Nurcie. Jego ludzie płonęli za króla. Wyspy nie ma kto bronić, bo mężczyźni zginęli pod chorągwiami Stannisa. Axell chciałby najechać ich domy i rodziny. Ci ludzie nie są zdrajcami. Axell się nie zgadza – setki celtigarskich jeńców ugięło kolan. Davos odpowiada, że zrobili to samo co ich lord. Jaki mieli wybór? Pada kontrargument, że wielu dochowało wierności za cenę życia. Seaworth ripostuje, że nie każdy jest tak silny. Stannis jednak nigdy nie rozumiał i nie wybaczał słabości. Teraz oznajmia, że nawet gdy lord zdradzi, jego ludzie muszą pozostać wierni prawowitemu władcy. Davos ucieka się do czegoś niemal szalonego. Pyta Stannisa, czy tak właśnie pozostał przy Aerysie, gdy Robert się zbuntował. Zapadłą ciszę przerywa Axell, dobywając sztyletu i krzycząc o zdradzie oraz oszczerstwie. Stannis rozkazuje, by Florent sobie poszedł, ale wezwał Melisandre.
Davos dowiaduje się, że nadużywa cierpliwości króla, który może mu skrócić język. Odpowiada, że jego język też należy do króla. Spokojniejszy już Baratheon mówi, że chce, aby język Davosa zawsze mówił prawdę, nawet trudną. Wspomina, z jak ciężkim dylematem musiał się zmierzyć, gdy wybierał pomiędzy Aerysem i Robertem. Czy Davos widział Żelazny Tron? To nie jest wygodne siedzisko. Aerysa pokaleczyło, Maegora podobno zabiło. Stannis nie wie, czemu jego bracia go pragnęli. Davos pyta zatem, dlaczego on sam go chce. Słyszy, że nie chodzi tu o chcenie. Stannis jest prawowitym królem, a po nim tron przypadnie Shireen, jeśli nie urodzi się mu syn. Ma obowiązek wobec córki, królestwa i Roberta, którego Cersei zdradziła i okpiła, a może nawet zabiła. Zamordowała lordów Arryna i Starka. Musi ją spotkać sprawiedliwość. Na tym nie koniec. Według ser Barristana źródłem zła na dworze Aerysa był Varys. Jego ułaskawienie było błędem. Podobnie, Królobójca powinien przynajmniej trafić na Mur. Tak radził Ned Stark, Robert posłuchał jednak Jona Arryna. Obleganego Stannisa nikt nie pytał o zdanie.
Nagle król domaga się prawdy – czemu Davos chciał zabić Melisandre? Słyszy więc, że kapłanka spaliła czterech z jego synów na Czarnym Nurcie. Stannis podkreśla niewinność Melisandre. Odpowiedzialność ponoszą Tyrion Lannister, piromanci, Imry Florent czy sam Stannis, ale Melisandre jest lojalna. Davos mówi, że wierny był maester Cressen, a ona go zabiła, tak jak Penrose’a i Renly’ego. Stannis uważa to za niedorzeczność. Kapłanka przewidziała śmierć jego brata, ale ma z nią tyle samo wspólnego co Stannis. Devan Seaworth potwierdzi, że byli wtedy razem. Kapłanka chciała ocalić Renly’ego, nalegała, by bracia się spotkali. Gdy Axell nakłaniał do spalenia Davosa, to ona poradziła, by go wezwać. Seaworth przyznaje, że to dziwne, bo jest wrogiem Melisandre i R’hllora. Stannis odpowiada, że jest jednak przyjacielem króla.
Znów zmieniając temat, Stannis wspomina, że „chłopiec” choruje, a maester Pylos przystawia mu pijawki. Davos sądzi, że mowa o Devanie, ale okazuje się, że chodzi o Edrika Storma. Król mówi, że chłopak potrafi sobie zjednywać ludzi tak samo jak Robert. Gdy odwiedzał Koniec Burzy, zachowywał się jak czuły ojciec. Obsypywał też syna podarkami. Jednak tak naprawdę zajmował się tym Varys. Renly zachowywał się podobnie. Edrikiem opiekowali się kasztelanowie i maesterowie, a każdego z nich oczarowywał. Stannisa złości wspomnienie, że Cortnay Penrose wolał umrzeć, niż wydać Storma. Przecież Stannis by go nie skrzywdził. Już kiedyś postawił krew ponad honorem.
Davosa niepokoi, że przez cały czas z ust Stannisa nie padło imię Edrika. Natychmiast sam to nadrabia, wypowiadając życzenie, by Storm wyzdrowiał. Król wyjaśnia, że choroba nie jest poważna. Sam w sobie chłopiec nie jest istotny. Ważna jest jego krew. Melisandre twierdzi, że w królewskiej krwi jest moc. Niech Davos przyjrzy się Malowanemu Stołowi. Aegon słusznie zdał sobie sprawę, że absurdem jest mówienie o Siedmiu Królestwach. Stół przedstawia wiernie geografię Westeros, ale brak na nim granic. Powinien tym wszystkim władać jeden król. Davos zgadza się, że jeden monarcha zapewni pokój. Stannis zapowiada zaprowadzenie sprawiedliwości, czyli czegoś, o czym Axell Florent nie ma najmniejszego pojęcia. Nie zna się też na prowadzeniu wojny. Davos słusznie powiedział, że najazd na Szczypcową Wyspę byłby zły. Celtigar odpowie za zdradę osobiście. Gdy Stannis zatriumfuje, każdego spotka to, na co zasłużył. Na skracaniu palców się nie skończy. Król zapamięta tych, przez których Westeros spłynęło krwią.
Stannis rozkazuje Davosowi uklęknąć. Za dostarczenie ryb i cebul pasował go na rycerza, za to, co teraz zrobił, uczyni go lordem. Seaworth uważa, że nie potrafi być lordem. Dla Stannisa to zaleta. Lordowie są fałszywi. Dobywa Światłonoścy. Gdy świecący miecz dotyka ramienia Davosa, ten nie czuje ciepła. Składa przysięgę, a następnie król poleca mu powstać już jako lord Deszczowego Lasu, admirał Wąskiego Morza i królewski namiestnik.
Osłupiały Davos rozmyśla, że wstał w lochu. Nie nadaje się na namiestnika. Jest niskiego pochodzenia, parał się przemytem, nie może liczyć na posłuch u wielmożnych. Stannis oznajmia, że w takim razie mianują nowych lordów. Seaworth powołuje się jeszcze na niepiśmienność, ale Stannis strąca argument przypominając, że Alester Florent pisaniem przyprawił się o śmierć. Davos ma wszystkie niezbędne cechy: uczciwość, wierność, służbę. Davos uważa, że lepszy byłby wielki lord, czym tylko rozbawia Stannisa. Nowi lordowie Bar Emmon i Velaryon to chłopcy, Estermont i Celtigar zmienili stronę, a nowy lord Sunglass uciekł do Volantis po spaleniu brata. Stannis ma jeszcze kilku dobrych ludzi, ale najbardziej ufa Davosowi. To on ma stać w bitwie u boku króla. Davos myśli sobie, że Alester miał rację, po kolejnej bitwie cała sprawa Stannisa upadnie. Mówi więc mu otwarcie, że nie mogą stanąć przeciwko Lannisterom.
Od drzwi dobiega głos Melisandre, że chodzi o wielką bitwę. Wojenki toczone do tej pory są nieistotne. Przeciwnik zbiera siły i wkrótce nadejdą chłód oraz noc bez końca. Kapłanka stawia na Malowanym Stole zakryty srebrny półmisek. Stannis wyjawia, że widział w płomieniach to, o czym mówi Melisandre. Po bitwie, gdy przepełniała go rozpacz, kazała mu spojrzeć w ogień. Wśród płomieni ujrzał wysokie wzgórze w lesie. Za kręgiem pochodni stali tam ludzie w czerni, a wśród śniegów przemieszczały się jakieś kształty. Stannisa przeszył chłód. Davos jest przerażony. Kapłanka wyjaśnia, że był to znak, że bitwa już trwa. Cała nadzieja w śmiałym działaniu. Prawowity król musi zjednoczyć całe Westeros. To on jest księciem, którego obiecano, wybrańcem R’hllora.
Stannis stwierdza, że Pan Światła dziwnie wybiera. Dlaczego wskazał na niego, a nie jego braci? W snach wciąż wraca do niego widok Renly’ego, z którego ust płynie sok brzoskwini, a z gardła krew. Gdyby Renly okazał się wierny, pokonaliby lorda Tywina. Nawet Robert byłby dumny. O nim Stannis także śni. Zawsze był we wszystkim lepszy, dlaczego więc R’hllor wybrał Stannisa? Melisandre odpowiada, że jest sprawiedliwym człowiekiem.
Stannis dotyka półmiska. Melisandre ostrzega, że to niewłaściwy sposób. Król przypomina, że zapewniała o jego skuteczności. Kapłanka oznajmia, że i zadziała, i nie. Nie może ująć tego jaśniej. Lepiej będzie, jeśli odda jej chłopca. Zbudzi kamiennego smoka. To tylko jeden chłopak, a waży się los ludzkości. Stannis odpowiada, że Storm jest niewinny. Melisandre stwierdza, że gdyby nie Edrik, miałby już własnych synów. Storm okrył go wstydem. Stannis uważa, że to uczynił Robert. Poza tym Edrika polubiła Shireen. W jego żyłach płynie też krew Stannisa. Kapłanka twierdzi, że królewska krew obudzi smoka. Stannis w to nie wierzy. Gdy Targaryenowie podejmowali różne próby, zawsze źle się to kończyło. Melisandre muszą wystarczyć pijawki.
Kapłanka sypie na mosiężnik jakiś proszek i buchają blade płomienie. Gdy odkrywa półmisek, ukazują się trzy opite pijawki. Davos domyśla się, że to krew Edrika. Stannis podnosi pierwszą pijawkę i, na polecenie Melisandre, wypowiada imię uzurpatora Joffreya Baratheona, po czym wrzuca pijawkę w ogień. Przy kolejnej wypowiada imię uzurpatora Balona Greyjoya. Trzeciej przez chwilę się przygląda. Potem wypowiada imię uzurpatora Robba Starka i rzuca ją w ogień.

Postaci występujące w rozdziale
- Davos Seaworth
- Alester Florent
- Minóg
- Axell Florent
- Stannis Baratheon
- Melisandre z Asshai
Wspomniani
- Selyse Baratheon (z domu Florent)
- Salladhor Saan
- Aegon I Targaryen, zwany Zdobywcą
- Daemon Blackfyre
- bracia Toyne
- Sępi Król
- wielki maester Hareth
- Rhaenyra Targaryen
- Tommen Baratheon
- Viserys I Targaryen
- Aegon III Targaryen
- Viserys II Targaryen
- Aegon II Targaryen
- Shireen Baratheon
- Robert Baratheon
- lord Grandison (z czasów Buntu Roberta)
- lord Cafferen (z czasów Buntu Roberta)
- Randyll Tarly
- Renly Baratheon
- lord Estermont (dziadek Stannisa)
- Cassana Estermont
- lord Belgrave (z czasów Baelora)
- Baelor Targaryen, zwany Błogosławionym
- Ardrian Celtigar
- Joffrey Baratheon
- Paxter Redwyne
- Owsianka
- Aerys II Targaryen, zwany Szalonym Królem
- Maegor Targaryen, zwany Okrutnym
- Cersei Lannister
- Jon Arryn
- Eddard Stark
- Myrcella Baratheon
- Barristan Selmy
- Varys
- Jaime Lannister
- Dale Seaworth
- Allard Seaworth
- Matthos Seaworth
- Maric Seaworth
- Tyrion Lannister
- Imry Florent
- maester Cressen
- Cortnay Penrose
- Edric Storm
- maester Pylos
- Devan Seaworth
- Duram Bar Emmon
- Monterys Velaryon
- lord Sunglass
- Guncer Sunglass
- Gilbert Farring
- Lester Morrigen
- Rolland Storm, zwany bękartem z Nocnej Pieśni
- Lucos Chyttering
- Andrew Estermont
- Plama
- Balon Greyjoy
- Robb Stark
Ważne informacje
- Ser Axell Florent twierdzi, że widzi w płomieniach przyszłość. Miał jakoby ujrzeć, że Davos zdradzi Stannisa i że ten zasiądzie na Żelaznym Tronie.
- Axell utrzymuje, że garnizon Smoczej Skały jest mu osobiście wierny, bo już od dawna jest kasztelanem zamku.
- Stannis wygląda na wyniszczonego. Davosowi wydaje się, że przybyło mu dziesięć lat.
- Jako przykłady ludzi, którzy zapłacili za zdradę życiem, Stannis wylicza Daemona Blackfyre’a, braci Toyne’ów, Sępiego Króla, wielkiego maestera Haretha i Rhaenyrę Targaryen. Daemon I Blackfyre (bo zapewne Stannis ma na myśli założyciela rodu, a nie któregoś z późniejszych Daemonów) był pretendentem do tronu, który wystąpił przeciwko Daeronowi II. Toyne’owie próbowali zabić króla Aegona IV po tym, jak ich brat, ser Terrence, rycerz gwardii królewskiej, został stracony za romans z kochanką króla. W obronie monarchy przed Toyne’ami poległ ser Aemon Targaryen, znany jako Smoczy Rycerz. Nie jest jasne, o którego z Sępich Królów chodzi tu Stannisowi, ale byli to przywódcy banitów grasujących na Dornijskim Pograniczu i Czerwonych Górach. Nie wiadomo, co uczynił wielki maester Hareth. Musiał on żyć w czasach, do których nie dociera pierwszy tom Ognia i krwi.
- Robert Baratheon potrafił przemienić wrogów w wiernych przyjaciół. Stannisowi wydaje się, że ma wręcz odwrotny dar, bo wciąż ktoś go zdradza. Po bitwie na Czarnym Nurcie wielu lordów opowiedziało się za Joffreyem. Był wśród nich nawet dziadek Stannisa ze strony matki, lord Estermont.
- Axell Florent i Salladhor Saan zaplanowali atak na Szczypcową Wyspę, by przejąć bogactwa Celtigarów, w tym topór z valyriańskiej stali i róg ponoć mający moc przywoływania krakenów. Davos uważa taki najazd za niegodziwość, bo żołnierze Stannisa wymordowaliby rodziny ludzi, którzy polegli walcząc po tej samej stronie. Stannis sądzi tak samo. Jego zdaniem każdy powinien osobiście odpowiedzieć za swoje czyny. Zamierza zaprowadzić taki właśnie porządek po zwycięstwie. Wielu lordów może stracić głowy.
- Stannisowi pozostały tylko następujące siły: 1500 zbrojnych na Smoczej Skale (z czego ponad połowa to ludzie Florentów), 200 ludzi pod dowództwem ser Gilberta Farringa w Końcu Burzy i flota Salladhora Saana.
- Stannis Baratheon traktuje swoje królowanie jako obowiązek wobec Shireen, królestwa i Roberta. Zamierza wymierzyć sprawiedliwość Cersei i jej dzieciom oraz innym ludziom.
- Ser Barristan przekonywał Stannisa, że przyczyną zła, jakie rozprzestrzeniło się na dworze Aerysa, był Varys. Według władcy Smoczej Skały błędem było ułaskawienie Varysa i Jaime’ego. On sam wysłałby przynajmniej Królobójcę do Nocnej Straży, za czym opowiadał się także Ned Stark. Przeważyło jednak zdanie Jona Arryna.
- Stannis jest przekonany, że Edric Storm ma tę samą zdolność pozyskiwania sobie przyjaciół, co Robert. Ten ostatni wcielał się w rolę kochającego ojca, gdy odwiedzał Edrika, ale poza tym za bardzo się nim nie interesował. Prezenty „od Roberta” wysyłał tak naprawdę Varys.
- Stannis wynosi ser Davosa do godności lorda Deszczowego Lasu, admirała Wąskiego Morza i królewskiego namiestnika.
- Gdy Stannis kładzie mu na ramieniu Światłonoścę, Davos nie czuje od miecza ciepła, choć ostrze świeci.
- Przy Stannisie nie został żaden wielki lord, który nadawałby się na namiestnika. Nowi lordowie Duram Bar Emmon i Monterys Velaryon są chłopcami, lordowie Celtigar i Estermont są już po stronie Joffreya, a nowy lord Sunglass popłynął do Volantis, po tym jak poprzedni, Guncer, spłonął na stosie. Wśród swoich wiernych ludzi Stannis wymienia ser Gilberta Farringa, lorda Lestera Morrigena, bękarta z Nocnej Pieśni, lorda Lucosa Chytteringa i ser Andrew Estermonta. Farring to kasztelan Końca Burzy, a bękart z Nocnej Pieśni to ser Rolland Storm, brat lorda Bryce’a Carona, po którego śmierci Joffrey nadał ziemie Caronów ser Philipowi Foote’owi, który zabił Bryce’a podczas bitwy na Czarnym Nurcie.
- Stannis ujrzał w ogniu wzgórze w lesie, na którym za pierścieniem pochodni znajdowali się ludzie w czerni, a na śniegu poruszały się jakieś kształty. Według Melisandre oznacza to, że zaczęła się bitwa z siłami Wielkiego Innego. Jedynym ratunkiem jest zjednoczenie się Westeros przy Stannisie, wybrańcu R’hllora. Wizja Stannisa najprawdopodobniej przedstawiała atak upiorów i Innych na Nocną Straż na Pięści Pierwszych Ludzi, przedstawiony w rozdziale Samwell I w tym tomie.
- Melisandre próbuje nakłonić Stannisa, by oddał jej Edrika Storma, którego królewska krew zbudzi kamienne smoki. Stannis odmawia, nie wierząc, że da się przywrócić owe stworzenia do życia. Powołuje się na przykład Targaryenów, których próby zawsze kończyły się niepomyślnie.
- Stannis wrzuca w ogień trzy opite krwią pijawki, wypowiadając przy tym kolejno imiona Joffreya, Balona Greyjoya i Robba Starka, nazywając każdego uzurpatorem.

Poniżej znajdują się także informacje z późniejszych rozdziałów Nawałnicy mieczy, z kolejnych dwóch wydanych już tomów Pieśni Lodu i Ognia, ze Świata Lodu i Ognia oraz Ognia i krwi, a także przypuszczenia co do rozwoju zdarzeń w przyszłych tomach PLiO.
O różnych tematach
- Obie wizje przyszłości, o których wspomina Axell, są dziwnie wygodne dla jego własnych planów. W rozdziale Davos VI sama Melisandre w dość bezpośredni sposób (jak na nią) da do zrozumienia, że wizje ser Axella są raczej wątpliwe. Zapytana przez Cebulowego Rycerza jak to właściwie jest, że intepretowanie tego, co się widzi w ogniu, jest podobno tak wielką sztuką, a Florent jest do tego zdolny, czerwona kapłanka powie: „Każdy kot potrafi gapić się w ogień i widzieć, jak czerwone myszy harcują”1George R.R. Martin, Nawałnica mieczy, t. 2, „Krew i złoto”, przeł. Michał Jakuszewski (Poznań: Zysk i S-ka, 2012), Davos VI, 255..
- Na pierwszy rzut oka stan, w jakim znajduje się Stannis, można by przypisać po prostu przegranej bitwie. Jednak, choć klęska na pewno nie pomogła, aż takie wyniszczenie organizmu może być raczej wynikiem tego, że „siłę życiową” Baratheona Melisandre przelała w dwa „cienie”, które zabiły Renly’ego i Penrose’a. Czerwona kapłanka twierdziła w końcu, że trzecia próba doprowadziłaby do śmierci króla.
- Ser Barristan nie miał całkowitej racji, gdy twierdził, że zaczątkiem zepsucia na dworze Aerysa było przybycie Varysa. Już wcześniej otoczenie monarchy było przeżarte intrygami zauszników króla walczących o względy i informujących o mniej lub bardziej rzeczywistych spiskach. Varysa król sprowadził dopiero po wydarzeniach w Duskendale. Było to też już po śmierci lorda Steffona Baratheona wracającego z misji znalezienia żony dla księcia Rhaegara w Volantis. Król posądzał Tywina Lannistera o to, że w jakiś sposób do tego doprowadził. Podobno Aerys zamierzał odebrać Tywinowi namiestnictwo i przekazać je Steffonowi, a Tywina sądzić za zdradę. Podejrzewał też, że Tywin i Rhaegar byli w zmowie i chcieli, by zginął w Duskendale2George R.R. Martin, Elio M. García Jr i Linda Antonsson, Świat Lodu i Ognia, przeł. Michał Jakuszewski (Poznań: Czwarta Strona – Grupa Wydawnictwa Poznańskiego, 2014), „Królowie z dynastii Targaryenów”, „Aerys II”, 117, 119-120. [dalej: ŚLiO]. To pokazuje, że jednak nie od Varysa się zaczęło, choć z pewnością dostarczane przez niego raporty o spiskach karmiły obawy króla.
- To ciekawe, że Varys bardzo troszczył się o to, by Edrikowi Stormowi niczego nie brakowało i by miał dobre zdanie o Robercie, sądząc, że to sam król posyła mu wspaniałe prezenty. Czyżby Storm – nie licząc linii Stannisa ostatni potomek Baratheonów – miał do odegrania jakąś rolę w planach Pająka?
Spoiler
Jeśli tak, to ciekawe, że Storm jeszcze w tym tomie popłynie do Volantis. Gdyby czasem przez to miasto podróżował ktoś popierany przez Varysa, czyj podpis mógłby uczynić Storma Edrikiem Baratheonem, lordem Końca Burzy i najwyższym lordem Krain Burzy… Sprostowanie (15.4.2025 r.): dziękuję Robertowi Snow za zwrócenie uwagi, że Edrik popłynie do Lys. Jednak to też stwarza interesujący potencjał rozwoju zdarzeń, bo miastem tym rządzi de facto Lynesse Hightower, żona Joraha Mormonta, a obecnie konkubina Tregara Ormollena. Jak zaś sugerował DaeL, Młody Gryf może mieć w swoim otoczeniu Malorę Hightower, co wskazywałoby, że ród ze Starego Miasta w sekrecie go popiera. W ostatnim rozdziale Uczty dla wron pada wzmianka, że do Lys udał się ser Humfrey Hightower, by szukać u siostry wsparcia. Czy może to właśnie z nim Edrik Storm powróci do Westeros?
[collapse] - Nie jest do końca jasne, do czego odnosi się tytuł „lord Deszczowego Lasu”, który otrzymuje Davos. Czy jest to nadanie ziem, czy jedynie sam tytuł, a nowe ziemie Davos dostanie dopiero po ewentualnym zwycięstwie Stannisa? Deszczowy Las, porastający sporą część Przylądka Gniewu w Krainach Burzy, jest dość rozległy, ale nie wydaje się jednak, żeby był jakoś szczególnie zaludniony, bo jest opisany jako „wilgotna, zielona gęstwina”3ŚLiO, “Siedem Królestw”, “Krainy burzy”, 221.. Czy Davos miałby być zwierzchnikiem tamtejszych rodów?
- Davos nie czuje, by „Światłonośca” był ciepły, co jest o tyle dziwne, że miecz świeci. Autor daje tu wskazówkę dotyczącą czegoś, na co potem zwróci bliższą uwagę maester Aemon (w rozdz. Samwell V w Nawałnicy). Fakt, że płonący miecz nie jest ciepły, sugeruje, że „Światłonośca” Stannisa nie jest tym prawdziwym, o którym mówi opowieść o Azorze Ahai (co już wprost Aemon wskaże w rozdz. Samwell IV w Uczcie dla wron).
Kwestie tłumaczeniowe
- W przekładzie, po słowach Davosa o dochowaniu wierności Aerysowi, ser Axell wykrzykuje: „Wasza Miłość dopuścił się obrazy majestatu prosto w oczy!”, ale w rzeczywistości Florent mówi: „Wasza Miłość, on dopuścił się (…)”, bo w oryginale widnieje: „Your Grace, he speaks his infamy to your face”4George R.R. Martin, A Sword of Swords (Nowy Jork: Bantam Books, 2011), Davos IV, 495..
- We fragmencie, w którym Stannis reaguje na wspomniany wyżej argument Davosa, brakuje odpowiednika zdania „Their eyes met”, czyli „Ich oczy się spotkały”5Martin, A Sword of Swords, Davos IV, 495.. Powinien on znajdować się pomiędzy zdaniem „Na czoło wystąpiła mu [Stannisowi] niebieska, obrzmiała żyła” i poleceniem, by ser Axell wyszedł.
- W pewnym momencie Davos zwraca się do Stannisa w zbyt poufały sposób: „A dlaczego ty go [Żelaznego Tronu] pragniesz?”. W oryginale w tym miejscu Davos rzeczywiście używa samego „you”6Martin, A Sword of Swords, Davos IV, 496., a nie np. „Your Grace” („Wasza Miłość”), ale „you” w zależności od kontekstu i stosunków pomiędzy rozmówcami może odpowiadać zwrotowi bardziej formalnemu (np. „What do you think?” raz może znaczyć „Co sądzisz?”, a innym razem „Co pan sądzi?”). Zwrócenie się per „ty” do króla robi w tym miejscu szczególnie dziwne wrażenie w zestawieniu z tym, że przez całą rozmowę Davos mówi do Stannisa „Wasza Miłość”.

Komentarz
Davos nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni pokazuje, że jest uczciwy i szczery do szpiku kości. Pomimo gróźb i próby przekupstwa ze strony ser Axella, pomimo swojego nieciekawego położenia i pomimo ryzyka rozgniewania władcy, Cebulowy Rycerz mówi Stannisowi, co naprawdę uważa o planie duetu Florenta i Saana. W świecie intryg i zdrady Seaworth jest jak dziecko. Na królewskim dworze pewnie nie utrzymałby się za długo jako zawodnik; rozegraliby go bez trudu Varys, Baelish, a może nawet Slynt. Ned Stark próbował grać w grę o tron i poniósł porażkę. Davos w ogóle odmawia wzięcia w tym udziału. Ale jednocześnie w baśni to dziecko jako jedyne odważyło się powiedzieć monarsze oczywistą prawdę, że z tymi niezwykłymi szatami, to jednak został oszukany. Cebulowy Rycerz ma w sobie wiele z tego dziecka. Taką postawę Stannis potrafi docenić. Tylko czy trzeba by w poprzednim zdaniu dopisać wyraz „jeszcze”?
Na razie Stannis wciąż stara się kierować swoimi zasadami. Pojawiają się jednak niepokojące oznaki. Davos zauważa, że król z jakiegoś powodu unika wypowiadania imienia Edrika Storma. Potem okazuje się, że Melisandre najwyraźniej chce złożyć chłopaka w ofierze, żeby zapewnić zwycięstwo poprzez zbudzenie smoków. Stannis się opiera – na razie. W pozostałej części swojego wątku w tym tomie Davos będzie zmuszony bronić swojego króla – i przyjaciela – przed nim samym. Przed tym, by nie stał się zaprzeczeniem samego siebie. Do tej pory Stannis niezachwianie wyznawał pogląd, że sprawiedliwość jest najwyższą wartością i trzeba się jej trzymać za wszelką cenę. Melisandre próbuje go przekonać, że aby świat nie zginął, można się dopuścić niesprawiedliwości. Ale to ścieżka równie fałszywa jak podrobiony Światłnośca, którego dała Stannisowi.
Co do samego Davosa – na tym etapie może się wydawać, że jeśli zostanie taki, jaki jest, to może rychło podzielić los Neda Starka, podobnie jak i on sam namiestnika, który nie uznawał reguł, według których dotąd działały dworskie koterie. Jednak zbliża się już kulminacja zdrady (przynajmniej na znanym nam etapie cyklu). Czara krwi wylanej przez walczących o ten czy inny tron wkrótce się przepełni. Jednak triumf zwycięzców nie będzie długi, Siedem Królestw zacznie już mieć dosyć wiarołomców i tyranów. Wyjdzie na jaw, że dla wielu w Westeros to, do czego odwołują się Davos i Stannis, wciąż jest wartościowe. Ilu lordów będzie chciało ginąć za dziedzictwo Tywina Lannistera, gdy nie będą z tego mieli osobistej korzyści? A ilu będzie gotowych pójść na niemal pewną śmierć, byleby uratować córkę Neda Starka? (A na zupełnie innym poziomie: Żelazny Bank zdecyduje się poprzeć Stannisa, bo uzna, że tylko jemu można zaufać, że naprawdę spłaci długi Korony). W siedzibach Godrika Borrella i Wymana Manderly’ego Davos stanie przed podobnymi dylematami jak w tym rozdziale – czy skłamać dla doraźnej korzyści, czy powiedzieć trudną prawdę. Tutaj Davos w rozmowie w obecności ser Axella jest gotów powiedzieć królowi, że źle postąpi, jeśli zezwoli na najazd na wyspę lorda Celtigara. Później, otoczony przez wrogo nastawiony tłum dworzan, powie Freyowi prosto w oczy, że kłamie o tym, co się wydarzyło. I okaże się, że gdy zbliża się długa zima, wielu woli mieć przy sobie kogoś takiego jak Davos, a nie kolejny poczet najwprawniejszych nawet intrygantów. Na razie zaś wątek Cebulowego Rycerza zapewnia powiew rześkiego, morskiego powietrza na bardzo mrocznym etapie powieści. Mianowanie Seawortha namiestnikiem to w Nawałnicy rzadki moment, gdy w Westeros dobro zostaje wynagrodzone. To, co Davos zrobi później, pokaże, że bez wątpienia na to zasłużył.
Można się za to zastanowić, czy Stannis zasługuje na Davosa. To w zasadzie postać tragiczna. Chce kierować się pryncypiami, ale wciąż musi iść na kompromisy. Jest przekonany, że potrzebuje Melisandre, choć jej działalność jest, najłagodniej mówiąc, mocno wątpliwa. Żeby mieć szansę zdobyć stolicę, musiał przyjąć do swojej armii lordów, którzy dopiero co popierali Renly’ego, który ze wszystkich pięciu królów miał najmniej praw, by tytułować się królem czegokolwiek. Teraz nie może się obejść bez wojsk Florentów, choć na razie jeden z nich spowodował, że stracił większą część swojej floty, drugi paktował z Tywinem Lannisterem, a trzeci w dość oczywisty sposób kieruje się głównie własnym interesem. Warto zwrócić uwagę, kogo wymienia Stannis wśród ludzi, którym ufa – ani jednego z tych, którzy zaczęli czcić R’hllora. Brak tam też Axella Florenta. Król zapewne doskonale zdaje sobie sprawę, jaki tak naprawdę jest ten stryj królowej, ale go potrzebuje.
Przed Stannisem będzie jeszcze wiele takich wyborów pomiędzy ścisłym trzymaniem się zasad a utrzymaniem widoków na zwycięstwo czy samo przetrwanie. Którędy biegnie granica pomiędzy pewną elastycznością niezbędną u monarchy a zdradą własnych ideałów? Przed takim między innymi problemem będzie nieustannie stawał władca Smoczej Skały. Co jest gotów poświęcić, żeby wciąż jednak móc sobie powtarzać, że jest sprawiedliwym człowiekiem (z pijawkami)? Na razie ma przy sobie Davosa, który może mu udzielać dobrych rad. Czy pozbawiony Cebulowego Rycerza, który pełni niejako rolę jego zewnętrznego sumienia, zachowa jeszcze swoje własne sumienie w takim stanie, że nie ucieknie się do tego samego zła, które zamierzał wykorzenić z Siedmiu Królestw?

Jest też oczywiście cały rozległy temat tego, co Stannis już zrobił. Jego próby wyjaśnienia Davosowi, że Melisandre nie miała nic wspólnego ze śmiercią Renly’ego, są bardzo mało przekonujące. W tym rozdziale król znów wspomina, że śni o śmierci Renly’ego. W rozmowie z Davosem w Starciu – tej, w czasie której opowiadał o zagadkowej brzoskwini – wyznał, że najwyraźniej ma w głowie wspomnienie momentu śmierci Renly’ego. Uspokaja płynący stąd niepokój tym, że przecież gdy się obudził, na jego dłoniach nie było krwi brata. Biorąc jednak pod uwagę to, co zabiło Renly’ego, fakt, że Stannis ma świadka na to, że dokładnie w tamtej chwili spał, może właśnie te podejrzenia wzmacniać. Trudno uwierzyć, że Stannis przynajmniej się nie domyślał, co się stanie. Za drugim razem – gdy zginął Cortnay Penrose – w zasadzie musiał już chociaż przeczuwać, co tak naprawdę robi Melisandre. Jaka jednak była jego dokładna rola? Czy świadomie pokierował we śnie cieniami, z których drugi na pewno miał jego postać, tak jak na przykład Bran w snach patrzy na świat oczyma swojego wilkora? Czy zabił Renly’ego przez sen, nie wiedząc, że to, co robi, ma skutki w rzeczywistym świecie? Trudno to wszystko ocenić. A przecież pozostaje jeszcze kwestia tego, na ile jego winę mogłoby pomniejszać to, że jest prawowitym królem (przynajmniej o ile uznawać dynastię Baratheonów, a nie Targaryenów), że Renly musiał wiedzieć, iż jest uzurpatorem, że Stannis nie miałby szans w bitwie, którą mieli stoczyć kolejnego dnia, że Renly wydał już nawet dyspozycję, co zrobić z ciałem brata (co też można różnie interpretować – czy to troska o godny pochówek, czy zawoalowane danie swoim dowódcom do zrozumienia, że Stannis ma nie zostać wzięty żywcem?)… W każdym razie nie ulega wątpliwości, że ścieżka, na którą Melisandre wprowadziła Stannisa, może zaprowadzić w niebezpieczne strony. W Nawałnicy znów pomoże mu Davos – ale potem, w Tańcu, Baratheon zostanie sam. Czy Cebulowy Rycerz wystarczająco dużo go już nauczył?
Przechodząc do tematu pijawek, zacznę od tego, że moim zdaniem jest skrajnie mało prawdopodobne, że Stannis naprawdę spowodował śmierć trzech królów, wrzucając do ognia te pierścienice. To, że Joffrey, Balon i Robb rzeczywiście umrą, nie jest nawet takie niezwykłe samo w sobie. W końcu gdyby opracować listę ludzi, którzy w tamtym czasie w Westeros mieli najwięcej wrogów, to pewnie wszyscy trzej zajęliby wysokie pozycje. Zastanawiające jest przede wszystkim to, że „uzurpatorzy” umrą we względnie krótkich odstępach czasu. To na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo mocnego argumentu, że Melisandre miała rację. Jednak tak naprawdę pojawia się tu bardzo wiele wątpliwości. Do tej pory, gdy w PLiO rzeczywiście działo się coś nadprzyrodzonego, ktoś płacił za to wysoką cenę. Tak było z wykluciem się smoków, tak samo będzie później z Panią Kamienne Serce. Tymczasem tutaj miałoby się jakoby okazać, że wystarczy trochę krwi Edrika Storma wypitej przez pijawkę. Jeśli królewska krew, czymkolwiek jest, miałaby mieć tak wielką moc, to czemu Melisandre nie zaproponowała wcześniej spalenia pijawek? Czemu na samym początku wojny Stannis nie pozwolił pijawce upić nieco jego własnej krwi i nie uśmiercił tak od razu swoich rywali? Poza tym, czy rzeczywiście trzy osoby, których imiona Stannis wypowiada nad ogniem, są naprawdę jego głównymi przeciwnikami? Czy nie korzystniej byłoby dla Stannisa, gdyby zamiast Joffreya zginęli Tywin, Kevan, Mace Tyrell, Randyll Tarly czy Paxter Redwyne? Przecież Joffrey na tronie w zasadzie bardziej szkodzi, niż pomaga sprawie Lannisterów i Tyrellów. Po Westeros krążą pogłoski o jego okrucieństwie, a każda samodzielna decyzja króla ma skutki wręcz opłakane. Natomiast w razie śmierci Joffreya na tronie zasiadłby Tommen, którego Tywinowi byłoby jeszcze łatwiej kontrolować. Jest też znacznie mniej prawdopodobne, że Tommen zrobi coś, od czego rozpadłby się sojusz z Wysogrodem.
Podobnie, czy Balon Greyjoy i Robb Stark byli największym zagrożeniem dla Stannisa? Przecież gdyby ich śmierć spowodowała, że ich „rebelie” zupełnie upadną, co wcale nie było pewne, to skorzystałby przede wszystkim Tywin Lannister, który mógłby skierować wszystkie siły na Stannisa. Można powiedzieć, że Stannis wskazał „uzurpatorów” dla swojej zasady, zgodnie z którą jako prawowity monarcha musi bezwzględnie zwalczyć fałszywych królów. Tylko czy skoro praktycznie skazałby się tym samym na porażkę, to naprawdę musiał tak robić już wtedy? Jeśli nie chciał, mógł nie próbować się układać z Robbem Starkiem, ale przecież wystarczyło go na razie zostawić w spokoju. Czy naprawdę Stannis sądził, że jeśli Joffrey i pozostali umrą, lordowie będą się potykać jeden o drugiego, żeby przynieść mu koronę? Idąc dalej, skoro te trzy pijawki podobno zadziałały, to czemu Melisandre nie namówiła Stannisa, żeby spróbował tego samego sposobu raz jeszcze – choćby z Tywinem? A jednak, czerwona kapłanka nigdy do tego nie namawia, tylko przechodzi od razu do próby wykazania, że teraz koniecznie trzeba obudzić smoki z kamienia.

Taki wybór trzech „celów” i fakt, że Melisandre nie ponawia prób z innymi osobami, sugeruje, że z jakiegoś powodu Stannis musiał wymienić akurat Joffreya, Balona i Robba. Najprostsza odpowiedź jest taka, że nie mogło być inaczej, bo gdyby Stannis wskazał kogoś innego, Melisandre nie miałaby pewności, że spalenie pijawek przyniesie rezultat. Pijawki były zapewne taką samą sztuczką, jak rzekomy Światłnośca, który nie daje ciepła. Melisandre jest szczerze przekonana, że Stannis jest Azorem Ahai, ale trzeba mu (i innym) nieco dopomóc w pozbyciu się wątpliwości. Podobnie może być w tym przypadku. Czerwona kapłanka uważa, że złożenie Edrika w ofierze naprawdę spowoduje coś niezwykłego, ale skoro Stannis nie chce na to zezwolić, za pomocą podstępu trzeba przezwyciężyć jego opór. Zapewne było tak, że Melisandre ujrzała w wizjach, że ci trzej królowie wkrótce zginą. Nadarzyła się więc świetna okazja, by sfabrykować pijawkową przyczynę tych zdarzeń. Stannis i tak niechętnie podchodzi do jej „magii”, więc nie będzie pytał o szczegóły i nie wykryje, że coś tu nie gra. A gdy „uzurpatorzy” będą już martwi, król wyda Edrika.
„Królewska krew”?
Poniżej znajdują się informacje o istotnych wydarzeniach w Tańcu ze smokami oraz przypuszczenia co do fabuły Wichrów zimy.
Na sam koniec pozwolę sobie na pewne spekulacje co do Florentów i ich możliwej roli w wydarzeniach Wichrów. To tylko bardzo luźne przemyślenia i oczywiście nie twierdzę, że to jakiś najbardziej prawdopodobny rozwój wypadków. Po prostu naszło mnie pewne przypuszczenie.
Można się zastanowić, czy z „królewską krwią” autor nie pozwolił sobie na pewną ironię. Melisandre jest przekonana, że Edrik się doskonale nadaje, bo jest synem Roberta Baratheona. Ale przecież Baratheon nie urodził się jako królewicz. Czy w takim razie czyjaś krew staje się „królewska”, gdy tylko czyjś przodek zasiądzie na tronie? Co jednak z uzurpatorami? Albo z takim Mance’em Rayderem? Czy R’hllor ocenia najpierw, kto jest w danym przypadku prawowitym monarchą? Od którego momentu Robert miałby mieć królewską krew? Odkąd wypowiedział posłuszeństwo Aerysowi? Odkąd ogłosił się królem? Od chwili, gdy go koronowano i namaszczono? A przecież to odbywało się zgodnie z obyczajem Wiary Siedmiu, a nie wiary w Pana Światła. Wyraźnie dochodzi się tu do absurdów. Jednak jeśli w ogóle jest u Martina jakaś „królewska krew”, to prawdopodobne wydają się dwa źródła – zmiennoskórzy i smoczy lordowie. Jeśli Melisandre wie, że o to rzeczywiście chodzi, to staje się zrozumiałe, czemu jej zdaniem Edrik ma królewską krew – Robert Baratheon też pochodził od Targaryenów.
Zostaje jednak też opcja ze zmiennoskórymi. Okazuje się, że być może Edrik posiada i taką „królewską krew”, bo jego matką była Delena Florent, córka Colina, czyli brata Alestera, Axella i Ryama (ojca Selyse). Tak się zaś składa, że dodatek do Nawałnicy w sekcji poświęconej temu rodowi wspomina na pierwszym miejscu, że Florentowie mają większe prawa do Wysogrodu niż Tyrellowie, a to przez „więzy pokrewieństwa z rodem Gardenerów, dawnymi królami Reach”7Martin, Nawałnica mieczy, t. 2, „Krew i złoto”, „Dodatek”, „Ród Florentów”, 543.. W rozdziale Sansa I w Nawałnicy te prawa Florentów podkreśla też lady Olenna. Natomiast Świat Lodu i Ognia opisuje, że Florentowie (jak i wiele innych rodów z Reach) pochodzą jakoby od Florys Lisicy, córki Gartha Zielonorękiego, pierwszego króla Pierwszych Ludzi8ŚLIO, „Siedem Królestw”, „Reach”, „Garth Zielonoręki”, 207-209 (w tym ramka poświęcona dzieciom Gartha).. Jak zwracał uwagę autor Mitycznej Astronomii, ów legendarny Garth sprawia wrażenie, jakby mógł być właśnie oparty na prawdzie, że w dawnych czasach Pierwszymi Ludźmi władali zmiennoskórzy. Jeśli tak, to być może „królewską krew” mają właśnie potomkowie Gartha. W każdym razie łatwiej uwierzyć, że jeśli w Westeros istnieje coś takiego jak „królewska krew”, to mają ją potomkowie najstarszego syna Gartha Zielonorękiego, Gartha Gardenera, od którego wywodzi się ród, który władał Reach aż do Podboju9ŚLIO, „Siedem Królestw”, „Reach”, „Garth Zielonoręki”, 209., niż że wystarczy, iż czyjś przodek w dowolnym okresie tytułował się królem. Florentowie zaś nawet po wielu wiekach od tych legendarnych czasów byli uważani za na tyle blisko spokrewnionych z Gardenerami, że po wygaśnięciu rodu zaliczano ich do możliwych następców tej dynastii, choć Aegon przyznał Reach Tyrellom10ŚLIO, “Siedem Królestw”, “Reach”, “Ród Tyrellów”, 217.. Być może chodzi tu też o jakieś późniejsze małżeństwa Florentów z królewnami z rodu Gardenerów, a nie jedynie o pokrewieństwo z pradziejów. W każdym razie w czasach PLiO to właśnie Florentów wymienia się jako prawowitych spadkobierców dawnych władców Reach.
Dlaczego GRRM tak to podkreśla? Czy to możliwe, że Melisandre wie, że Edrik jest ważny dlatego, że płynie w jego żyłach krew Gartha? Czy sądzi, że połączenie „królewskiej krwi” Pierwszych Ludzi z „królewską krwią” smoczych lordów zwiększa ich moc? A może dopiero się tego dowie? (Można też zauważyć, że jest jeszcze w PLiO inna ważna postać, która – być może – też jest i zmiennoskórym, i potomkiem smoczych lordów). Gdyby Melisandre uznała, że Florentowie też mają „królewską krew”, to bardzo niebezpieczne stałoby się dla członków tego rodu przebywanie w jej obecności. W dodatku, jak dotąd w PLiO Melisandre spaliła kilka znanych z nazwiska osób. W trakcie bitwy na Czarnym Nurcie razem z Selyse samowolnie spaliła lorda Guncera Sungalassa i synów ser Hubarda Rambtona. Nie wydaje się, żeby cokolwiek to pomogło Stannisowi. A jednak, gdy potem czerwona kapłanka spaliła Alestera Florenta, podobno naprawdę zdarzyło się coś szczególnego – flota Stannisa miała niesłychanie pomyślny wiatr, dzięki czemu szybko dotarła do Wschodniej Strażnicy na Murze. W swoim pierwszym rozdziale w Tańcu ze smokami Davos wspomina, że w tym wietrze słyszał krzyki lorda Alestera. Czy tylko mu się zdawało? Może być różnie, ale gdyby się okazało, że Florentowie mają „królewską krew”, łatwiej dałoby się zrozumieć, dlaczego w tym przypadku Melisandre się udało. Może się jeszcze okazać, że Axell Florent pożałuje swojej gorliwości dla R’hllora. Sytuacja w Czarnym Zamku pod koniec Tańca wymyka się spod kontroli, a trudno przypuszczać, by gardzący Dzikimi ser Axell mógł się spodziewać z ich strony czegoś dobrego. Gdyby w ogólnym zamęcie – albo na przykład w ramach zemsty za spalenie Mance’a – Axell też zginął w płomieniach, a jego śmierć doprowadziłaby do czegoś niezwykłego – dajmy na to ożywienia jakiegoś zabitego człowieka, w umysłach Melisandre i Selyse mógłby się zrodzić straszliwy pomysł, co zrobić, by pomóc Stannisowi…
Mówiłam to w innym temacie. Stannis był jedną z osób, które przyczyniły się do wygranej Tywina. Balon i Robb to nic, w porównaniu do zabicia Renly’iego w tym momencie. Jeśli Mace Tyrell spróbował uczynić królową ze swojej córki, to było pewne, że zrobi to ponownie. Balon i Robb to zagrożenia lokalne, w grze zostali tylko Joffrey i Stannis. Stannis, który ma żonę i nie ma syna. Joffrey jest tylko zaręczony z córką zdrajcy. Zabijając brata, Stannis zagwarantował swoją porażkę. To Mace Tyrell rozdawał karty ze swoją armią.
Gdyby Stannis miał trochę rozumu to namówiłby Melisandre, by przekonała Selyse do samobójstwa w imię Czerwonego Boga, by móc ożenić się z Margaery Tyrell i wygrać wojnę.
Mógł jeszcze Shereen wydać za Lorasa
Co do informacji w spoilerze. Coś sobie wkręciłem, czy to było Lys, nie Volantis?
Rzeczywiście, Lys. Dodatek do „Tańca” nawet wskazuje, że Edric tam dotarł. Ale to w zasadzie mogłoby nawet ułatwić zadanie
zwolennikom Młodego Gryfa. W końcu w Lys wielkie wpływy ma Lynesse Hightower, żona Joraha Mormonta, a jest dość prawdopodobne, że w całej sprawie „Aegona VI” Hightowerowie odegrają dużą rolę. DaeL sugerował, że septa Lemore to tak naprawdę Malora Hightower, a w takim razie Haldon Półmaester może być nikim innym jak lordem Leytonem, który rzekomo od dekady nie opuszczał swojej wieży, co jest bardzo wygodną przykrywką dla kogoś, kto podróżuje po świecie. Wtedy Leyton mógłby być jak nowy ser Otto Hightower. Można przy okazji wspomnieć, że Margaery Tyrell jest po matce Hightowerówną… Wystarczyłoby więc wydać ją za Młodego Gryfa i Hightowerowie spełniliby swoje marzenie. Niech jeszcze dojdą lordowie Tyrek Lannister i Edrik Baratheon, i odtworzy się w miarę dokładnie stronnictwo Zielonych.
Dael się czasem od tej teorii nie odżegnywał?
Rzeczywiście podstawy są. Jednak chyba poza podróżą ser Humfreya brak jak na razie wskazówek, że coś takiego jest szykowane. Mało też prawdopodobne, że „przyjaciele z Reach” pozyskają Margaery. A nie mając odpowiedniej królowej dla Aegona cały spisek nie ma sensu. Chyba że wśród „przyjaciół” jest również Randyll Tarly i uda się zmusić Tyrellów do współpracy. Ja osobiście wciąż stawiam na to, że Aegon jednak zwiąże się z Dorne. Wszyscy mieli już swoje wielkie chwile, pora na Martellów. To raz. Dwa, że mają atut w postaci Arianne i tradycję małżeństw z Targaryenami (z drugiej strony Hightowerowie też, choć to chyba nie najlepsza tradycja).
Nie bardzo wiem po co mialaby być Aegonowi Arianne jeśli on sam jest już formalnie pół-Martellem. Idąc za jedną z teorii Daela raczej obstawiałbym, że Aegon poślubi Sanse.
Ciekawe skąd weźmie tę Sansę? Sansę ma Baelish i ma co do niej zupełnie inne plany. Po drugie, Arianne potrzebna mu nie po to, żeby robić z siebie Martella. Król musi mieć królową z możliwie najwyższego rodu. I przy okazji wsparcie militarne jej ojca. Arianne jest także dziedziczką Dorne. A co może dać mu Sansa? Gdy wyjdzie na jaw testament Robba dotyczący Jona oraz to, że Bran i Rickon żyją, Sansa nie będzie warta funta kłaków.
W sumie ciekawa ta teoria, że Aegon VI będzie miał 2 żony, tak jak Aegon I
Na początku pomyślałem, że głupoty piszesz o Margaery, bo oczywistym jest ślub z Arianne, ale z drugiej strony Martin lubi zaskakiwać, więc pomysł na 2 żony nie jest taki głupi
Właśnie w trakcie lektury mnie zastanawiała kwestia tej królewskiej krwi. I fajnie to wyjaśniłeś.
W tym świetle kwestia Shireen i teoria o dziecku Goździk nabiera rumieńców.
Już podczas dyskusji o smoczej krwi doszliśmy do podobnych wniosków. Zgadzam się z tą teorią całkowicie. Królewska krew to nie woda święcona, nie staje się wyjątkową tylko dzięki namaszczeniu jakiegoś chłystka. 🙂
Kiedyś śmialiśmy się z ironii, iż Jon wysłał dziecko Raydera wprost w łapy Eurona, teraz się okazuje (biorąc pod uwagę teorię o pochodzeniu Crastera), że to sama Goździk może zostać ofiarą, a i jej dziecko pewnie czeka nie lepszy los na Murze
Dla mnie to najlepsza część ze wszystkich