
W poszukiwaniu nowych wrażeń zawędrowałam niedawno na platformę Crunchyroll, na której znajdziemy chyba wszystkie anime świata (a przynajmniej tak to wygląda na pierwszy rzut oka). Wypróbowałam kilka seriali, ale to właśnie „The Apothecary Diaries” (który nie ma chyba polskiego tytułu, chociaż manga, na podstawie której powstał scenariusz została u nas wydana jako „Zapiski zielarki”) szczególnie przypadło mi do gustu. Z jednej strony lekki i zabawny, z drugiej utylizujący jeden z moich ulubionych motywów, czyli wykorzystywanie wiedzy i logiki do rozwiązywania zagadek i wyjaśniania tajemniczych zjawisk, a z trzeciej oferujący też głębsze, bardziej zawiłe ludzkie historie.
Serial osadzony jest w bliżej nieokreślonym kraju we wschodniej Azji (prawdopodobnie Chiny, chociaż nie jest to powiedziane wprost), rządzonym przez cesarza, ze społeczeństwem podzielonym na klasy. Główną bohaterką jest Maomao, dziewczyna urodzona i wychowana w dzielnicy uciech niedaleko cesarskiego pałacu. W dzieciństwie została adoptowana przez lokalnego uzdrowiciela, który stał się też jej mentorem i nauczycielem. Dziewczyna dysponuje sporą wiedzą z zakresu medycyny i ziołolecznictwa, wykazuje też lekko niezdrową fascynację truciznami. Pewnego dnia zostaje jednak porwana i sprzedana do pałacu na służącą. Postawiona w sytuacji bez wyjścia, rozsądnie postanawia po prostu przetrwać czas kontraktu, nie zwracając na siebie uwagi.
Jednak w momencie, gdy cesarskie konkubiny i ich dzieci zapadają na tajemniczą chorobę, Maomao stara się pomóc. Podejrzewa, co może być przyczyną problemu i podrzuca chorej anonimową notatkę. Diagnoza okazuje się trafna, nic więc dziwnego, że włodarze zaczynają się interesować tematem i chcą odkryć, kto za tym stoi. Zadanie to przypada nowemu pałacowemu zarządcy, mistrzowi Jinshi – młodemu eunuchowi, obdarzonemu niezwykłą urodą. Jego urok zdaje się działać na wszystkich… z wyjątkiem Maomao.
To jednak dopiero początek całej przygody. Przełożeni postanawiają wykorzystać wiedzę i talenty dziewczyny, angażują ją więc do wyjaśniania różnych spraw. Główna bohaterka wykorzystuje swój intelekt do rozwiązywania stawianych przed nią problemów – czasami wyjaśnienie czyjejś śmierci, czasami innego zjawiska. Maomao musi lawirować w meandrach cesarskiego dworu i intryg, przyglądając się prowadzonym tam rozgrywkom, a czasem rozgrywając też swoje własne partie. Kolejne tajemnice, kolejne kawałki układanki wskakujące na swoje miejsca i pokazujące, że jest to większy obraz, którego jednak jeszcze nie widać w całości. I o ile rozwoju niektórych wątków jesteśmy w stanie łatwo się domyślić, to zapewniam, że dostaniemy też kilka interesujących niespodzianek.
Co istotne, serial traktuje widza fair – nie ma tu podrzucania fałszywych tropów tylko po to, żeby na końcu zaprezentować wytłumaczenie wzięte nie wiadomo skąd i „zaskoczyć” widownię. Sugestie odnośnie pewnych wątków często dostajemy wcześniej, więc gdy dochodzi do meritum, mamy już tło dla całej sytuacji. Dodatkowo Maomao, zanim wyciągnie ostateczne wnioski, przeprowadza nas przez całą logikę swojego rozumowania, pokazując, jak złożyła daną układankę w całość.
Jeszcze kilka słów o samej głównej bohaterce. Ze względu na swoje pochodzenie znajduje się ona na samym dole drabiny społecznej i przez cały czas jest tego świadoma, co zresztą dobrze pokazuje już pierwszy odcinek. Nie próbuje się wywyższać, zna swoje miejsce i jest pogodzona z takim stanem rzeczy. Z jednej strony jest więc pozbawiona jakiejkolwiek mocy sprawczej, z drugiej obdarzona wiedzą i inteligencją. Przeważnie pokorna i usłużna, bo taka jej rola, ale czasem pokazuje też drugą stronę swojego charakteru – potrafi być stanowcza i nie boi się podejmować zdecydowanych działań. Do tego dochodzą jeszcze pokłady sarkazmu i sporo humoru. To naprawdę świetnie napisana postać, której poznawanie sprawia czystą przyjemność.
Podoba mi się też dynamika między Maomao i mistrzem Jinshi. Urzędnik zleca dziewczynie zadania, często biorąc czynny udział w całym przedsięwzięciu i przyglądając się z bliska jej pracy. Jest świadomy jej inteligencji i nią zauroczony, próbuje zainteresować ją swoją osobą na różne sposoby, jednak dziewczyna zdaje się odporna na wszystkie zaloty. Stanowi to lekki wątek romantyczny, niebędący na pierwszym planie, ale zawsze czający się gdzieś w pobliżu. Co jednak ważne, postaci występujące w serialu – zarówno wspomniana przed chwilą dwójka, jak i inne, które poznamy po drodze – mają swoją głębię i często to, co widać na pierwszy rzut oka, jest tylko maską. Podejmowane przez nich działania są jednak logiczne i zgodne ze stanem wiedzy, pochodzeniem czy wykształceniem danej postaci, a motywy dobrze pokazane. Czasami serial daje nam wgląd w przeszłość niektórych i wydarzenia, które ich ukształtowały. Losy wszystkich śledzi się z faktycznym zainteresowaniem, jako że i rozwój bohaterów zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowych jest napisany z klasą i satysfakcjonujący do oglądania.
Animacja jest ładnie narysowana, w scenach znajdziemy sporo interesujących detali, obrazujących dany temat. Na szczególną uwagę zasługują rośliny, które są ważne z jednej strony ze względu na zainteresowanie nimi głównej bohaterki, ale często będą też pełnić rolę symboli – szczególnie kwiaty. Klimatyczne oświetlenie podkreśli dramaturgię scen, współgrając ze świetną ścieżką dźwiękową, kreując raz radosne, a kiedy indziej pełne napięcia sekwencje. Czasem będzie się też bawił stylistyką, podkreślając komiczne momenty albo uwypuklając charaktery postaci. Pod względem audiowizualnym naprawdę przyjemnie obcuje się z „The Apothecary Diaries”.
Zastanawiam się, na co mogłabym ponarzekać, ale nie znajduję zbyt wielu mankamentów. Cały serial jest bardzo dobrze przemyślany i zrealizowany, nie ma odcinków-wypełniaczy i tak naprawdę jedyne, czego mi brakuje, to głębszego rozwinięcia niektórych postaci pobocznych. Głównie dlatego, że zwyczajnie chciałabym wiedzieć o nich więcej i lepiej zrozumieć ich rolę oraz pozycję w tym świecie. Ogólnie rzecz biorąc serial pozostawia naprawdę niewiele do życzenia.
Apothecary Diaries to ciekawa produkcja. Zaczyna się niewinnie, kusi widza ładnymi widokami i lekkością, po czasie odkrywa zaś swoje drugie dno, serwując cięższe, mroczniejsze wątki – wszystko jest jednak dobrze zbalansowane. Przykuwa do ekranu świetnie napisanymi postaciami, scenami pełnymi szczegółów i interesująco rozwijającą się historią. Warto dać mu szansę.
Apotheracy Diaries (sezon 1)
-
Ocena Alexandretty - 9/10
9/10
Również mi się bardzo podobało, ale jednak miałem wrażenie że poziom odrobinę spadł w drugiej połowie pierwszego sezonu(drugiego jeszcze nie widziałem) być może ze względu na zbyt dużą schematyczność i epizodyczność odcinków.
8/10 z czystym ❤️