GryGry Wideo

Gierkołaz #2 – luty 2025

Luty jest w tym roku miesiącem gorących premier – mimo że to dopiero początek roku, już pojawił się silny kandydat do tytułu gry roku.

Przegląd newsów

Początek miesiąca stał pod znakiem średniowiecznych czeskich klimatów. Warhorse Studio dostarczyło długo wyczekiwaną kontynuację przygód Henryka, czyli Kingdom Come Deliverance 2. Gra zdecydowanie przypadła do gustu zarówno krytykom, jak i graczom. Porównywano ją do Red Dead Redemption 2 czy Wiedźmina 3 pod względem rozmachu i detali świata, a gracze nie szczędzili słów uznania – chwalili historię, żyjący, otwarty świat oraz byli pozytywnie zaskoczeni stanem technicznym tytułu.

Z kolei siódma odsłona Cywilizacji nie miała tak dobrego debiutu. W jej przypadku opinie były podzielone – krytycy w recenzjach raczej ten tytuł chwalili, natomiast gracze mają mocno mieszane uczucia. Na Steam gra ma tylko 50% ocen pozytywnych. Ludzie narzekają na interfejs, błędy, nowe mechaniki i mają ogólne wrażenie grania w niedokończony produkt.

Avowed to kolejny tytuł, który wzbudził sporo dyskusji. Podobnie jak w przypadku Cywilizacji, recenzje były dość pochlebne, natomiast gracze już tak zachwyceni nie są. Nowy cRPG od Obsidianu nie jest złą grą, ale też niczym nie zachwyca – to po prostu kolejny, poprawny erpeg, ale po tym studiu zwyczajnie spodziewano się czegoś więcej. Niestety w porównaniu do wydanego nieco wcześniej w tym miesiącu Kingdom Come Deliverance 2 wypada średnio. Gra dostępna jest w abonamencie GamePass, można więc dość łatwo samemu sprawdzić, co i jak.

Z newsów gierkowo-fimowych, Netflix wypuścił film animowany Wiedźmin: Syreny z głębin, oparty na motywach opowiadania „Trochę poświęcenia”. Opinie jednak sugerują, że nie warto go oglądać, bo czerwona eNka radośnie kontynuuje proces zarzynania marki, ewidentnie nie rozumiejąc, o co w niej chodzi. Wszystko to budzi obawy odnośnie nadchodzącej kolejnej ekranizacji w ich wykonaniu, czyli mającego się pojawić 3 kwietnia Devil May Cry.

Z jeszcze mniej optymistycznych wiadomości – Warner Bros. zamknęło studio Monolith, znane z wielu świetnych klasycznych już gier, m.in.: F.E.A.R., No One Lives Forever, Blood, Shogo, Alien vs Predator 2, czy Middleearth: Shadow of Mordor. Aż trudno uwierzyć, że od pamiętnej sentencji „I live again” otwierającej Blood minęło niespełna 30 lat. Zostają nam świetne gry, wiele mocnych wspomnień i niezapomnianych wrażeń, których to studio przez te wszystkie lata dostarczyło.

Podsumowanie State of Play (12 lutego)

Sony zorganizowało krótki pokaz swoich nadchodzących tytułów. Zobaczyliśmy kilka nowości oraz poznaliśmy daty premier tak modnych ostatnio remasterów.

Tides of Annihilation – slasher osadzony w alternatywnej wersji historii, w postapokaliptycznym Londynie, inspirowany legendami arturiańskimi.

Split Fiction, nowa gra skupiona na kooperacji od twórców „A Way Out” i „It Takes Two”, ukaże się 6 marca.

Borderlands 4 zadebiutuje 28 września.

W remaster Days Gone zagramy już 25 kwietnia, a remake Metal Gear Solid Δ: Snake Eater trafi do graczy 28 sierpnia.

Trochę liczb:

  • Kingdom Come Deliverance 2 w ciągu doby od premiery sprzedało się w milionie egzemplarzy. W niecałe dwa tygodnie wynik ten podskoczył do dwóch milionów.
  • Manor Lords, będący we wczesnym dostępie średniowieczny city-builder, sprzedał 3 miliony kopii
  • Pacific Drive, niezalezna gra survivalowa, sprzedała 1 milion kopii
  • w Marvel Rivals, sieciową strzelankę, zagrało 40 milionów graczy
  • W serię Dying Light zagrało 45 milionów graczy. Pierwsza odsłona ma już 10 lat.

Co ogrywaliśmy?

Alexa

W ramach odkopywania się z kupki wstydu odpaliłam w końcu kultowego polskiego shootera o wdzięcznej nazwie „Bulletstorm„. Ależ to było cudowne! Jazda bez trzymanki od początku do końca, czysta radość z eksterminacji. Oby tegoroczny Doom dostarczył równie dużo frajdy z rozwałki.

Później nastąpiła zmiana klimatu. Od dłuższego czasu chodziły za mną simsy-ale-nie-simsy, czyli najchętniej jakiś alternatywny symulator życia. „Life by You” zostało jednak anulowane, „Paralives” nadal w produkcji, więc z braku laku postawiłam na zwykłe Simsy, ale z modami. Zaczęłam od Sims 3, które znam chyba najlepiej, a potem przypomniało mi się, że mam jeszcze Sims 2, w wersji ze wszystkimi dodatkami, rozdawaną kilka lat temu za darmo. Byłam ciekawa, co można wycisnąć z tej już ponad 20-letniej gry – i okazało się, że całkiem sporo. Ta odsłona ma chyba najlepszy gameplay z całej serii, a po dodaniu modyfikacji poprawiających kwestie wizualne i balansujących rozgrywkę (np. zmniejszenie zarobków do bardziej racjonalnych wartości) zrobiło się całkiem ciekawie. Gdyby tu jeszcze był otwarty świat, tak jak w trzeciej części, mielibyśmy Simsy idealne.

A potem przyszedł czas na wycieczkę do czeskiego średniowiecza, czyli Kingdom Come Deliverance 2. Tu sytuację miałam trochę podobną jak z Baldur’s Gate 3, to znaczy nie znam pierwowzoru, na kontynuację nie czekałam, ale hype, który się podniósł ze strony zwykłych graczy, porwał mnie ze sobą. I absolutnie nie żałuję, bo gra faktycznie jest świetna (a jak się gra z czeskim dubbingiem, to nawet jeszcze lepsza). Póki co tyle, na pewno będzie większy tekst o przygodach Henryka ze Skalicy.

kr4wi3c

Chciałbym napisać o tym, jak dobrze mi się gra w Kingdom Come: Deliverance 2 i jak świetna jest to gra, ale niestety nie mam na to kompletnie czasu. Przecież zasrańce same się nie ubiją, bandyci nie wybatożą, a holki nie wychędożą. Trzeba ganiać po wsiach, szukać zaginionych dziewcząt, polować, handlować, dbać o reputację, coby zbrojni nie ubili pod byle pozorem, no i starać się wykonać główne zadanie, albo chociaż nieco się do niego zbliżyć. Tak czy tak, od czasu zakupu gry poświęcam jej każdą wolną chwilę. Często wracając po pracy, siadam przed kompem, by pouganiać się po polach bądź lasach za jakimiś mniej bądź bardziej dramatycznymi zadaniami, a kiedy nie gram, to często rozmyślam nad tym, jak skończyć jakieś zadanie, albo czy aby na pewno wybrałem dobrze i opowiedziałem się po właściwej stronie.

Już dawno nie trafiłem na grę, przy której tak dobrze spędzałbym czas. Co jest bardzo zastanawiające, ponieważ Kingdom Come: Deliverance 2 nie jest jakimś wybitnym tytułem. To nie jest poziom RDR2, jak niektórzy zwykli już grę o czeskim średniowieczu ochrzcić. Ba, to nie jest nawet poziom Wiedźmina 3. Najbliżej moim zdaniem tej grze do Ghotica, takiego nowej generacji. Takiego bardziej przyziemnego, bez tych wszystkich smoków, potworów, czarów i innych dziwadeł. I nie jest to w żadnym wypadku zarzut, a wręcz przeciwnie.

Może właśnie o to chodzi, że brakuje tu typowych elementów ze świata fantasy. Może gracze się już wystarczająco nasycili wielkimi, epickimi tytułami cRPG i chcą bardziej przyziemnego settingu. Niczym właśnie w takim RDR2. A tu jest przyziemnie, momentami nawet bardzo. Duża w tym zasługa czeskiego, bardzo kwiecistego dubbingu, który nie oszczędza w słowach, często i gęsto serwując dosadne określenia dla wszelkiej maści łajdaków, wydarzeń czy sytuacji. Jak ktoś nieco rozumie ten język, to szybko się zorientuje, że często polskie napisy nie oddają w pełni znaczenia wypowiadanych kwestii. Co nie zmienia faktu, że czeskie voicovery niestety wypadają momentami wielce przeciętnie, czasem brzmiąc, jakby kwestie były odczytywane z kartki. Mimo wszystko warto jednak dać szansę tej wersji.

Gra nie ustrzegła się niestety kilku mniejszych bądź większych bugów czy niedoróbek w mechanikach. Nie są to na szczęście jakieś spektakularne błędy, więc gram sobie radośnie dalej, zbierając grosz do grosza, podejmując się marnych, słabo płatnych zadań, żeby chociaż zarobić na naprawy wyposażenia po tym, jak kolejny raz trafię na bandytów, co mi mój głupi ryj obiją. O co nie jest trudno. Jak raz szedłem sobie gościńcem to trafiłem na konia. Takiego bez jeźdźca, a wokół żywej duszy. Wymyśliłem więc plan, sprytny taki, coby go pożyczyć. Nie ujechałem jednak za daleko, kiedy zaatakowała mnie banda dzikusów. Z konia zrzucili, okradli, zajumali buty i zostawili gdzieś w polu, a to był dopiero początek epickiej przygody. I tak tu się żyje na tej czeskiej prowincji.

Razorblade

Na początku zostało napisane, że 7 odsłona Cywilizacji spotkała się z mieszanym odbiorem. A jednak luty upłynął mi właśnie na ogrywaniu tej części, w której na liczniku mam już 70h… W miesiącu, w którym – uwierzcie mi – absolutnie nie mam na nic czasu. Skąd się to wzięło? Raz, że lubię tę serię od momentu, kiedy zagrałem (a więc od II odsłony), a dwa, że mówiąc wprost – gra mi się dobrze. Oczywiście w kwestii recenzji zamierzam takową przygotować, ale… uważam, że sporo ocen obecnie jest „klasyczna” dla serii… Ludzie generalnie zapominają, iż mamy do czynienia z wersją „vanilla” i porównują do części, które zostały całkowicie skończone (V czy VI). Jednocześnie zapominają, jak „vanilla” wyglądała w ich przypadku. Bo wiecie… doskonale pamiętam, gdy przy pierwszej potężnej zmianie (jedna jednostka na pole oraz zmiana na Hexy) ludzie zaczęli wylewać wiadro pomyj na V. Potem VI spotkało dokładnie to samo, gdy wprowadziła dzielnice, czy zmieniła styl na bardziej kreskówkowy. Jakby wszyscy zapomnieli, że ten styl niewiele odbiegał od… wysławianej IV. Powiem więcej – nawet przez wielu dobrze wspominana IV odsłona na dzień dobry wcale nie była tak piękna dla wielu graczy, jak ją pamiętamy, choć przyznaję, że najbliżej jej było do „perfekcji” na dzień premiery.

Jak wspomniałem, recenzja się szykuje, natomiast uznałem, że warto również wrzucić komentarz do „Gierkołaza”. Ta odsłona to nie jest gra idealna i bez błędów. Ale jednocześnie jest bardzo dla serii odświeżająca. Na uwagę zasługuje fakt, że twórcy NIE odcinają kuponów. Nawet jeśli skorzystali z rozwiązań, które czerpią z innych tytułów, to… w mojej opinii robią to na swój oryginalny sposób. Tak więc wracam do grania, szykowania recenzji i podsumuję swoją wypowiedź: część 7 ma szansę stać się dla serii tym samym, czym wcześniej część V – tchnieniem nowego życia. Ale może też stać się dla niej gwoździem do trumny. Przed twórcami kawał roboty do zrobienia, ale podstawa jest bardziej niż dobra. Ja trzymam kciuki. I raczej do V i VI nie wracam.

Kartka z kalendarza

Tymczasem ćwierć wieku temu w Świecie Gier Komputerowych mieliśmy wielki pojedynek Quake 3 Arena z Unreal Tournament. Prawdziwe starcie wagi ciężkiej, które nie wyłoniło jednogłośnego zwycięzcy. Do dziś obozy fanów obu gier lubią toczyć dysputy o wyższości jednej nad drugą (zaraz po tym, jak ponarzekają na strzykające kolana i bolące plecy). ManJak w swoim felietonie wylał zresztą wiadro pomyj na dzieło iD Software i ja tam się z nim zgadzam.

A tak w ogóle to co to były za czasy… W jednym numerze oprócz wspominanych strzelanek mieliśmy jeszcze recenzję Planescape: Torment, mojego ukochanego Faraona, Imperium Galactica 2, Age of Wonders i Half-Life: Opposing Force.

To mi się podoba 3
To mi się nie podoba 0

kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych. Kiedyś NaPograniczu, obecnie FGSK

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Related Articles

Komentarzy: 5

  1. Strasznie mnie zasmuciła informacja o zamknięciu Monolith. Co prawda te dwie gry ze Śródziemia zupełnie mi nie podeszły, ale nie można im było odmówić oryginalności. Natomiast stare strzelanki to osobna historia. Uważam, że na przełomie wieków byli najlepszymi twórcami FPSów, bo każda ich gra była w jakiś sposób innowacyjna i nowatorska. Blood szokował stylistyką i brutalnością (dwójka może i gameplayowo niedomagała, ale klimat i grafikę miała wspaniałe). Shogo było jedynym w swoim rodzaju skrzyżowaniem anime ze strzelanką i do tego pozwalało kierować mechem (nie znoszę japońszczyzny, a tę grę przeszedłem z wypiekami na twarzy). No One Lives Forever miały niepowtarzalny klimat – mieszaninę Jamesa Bonda i Austina Powersa. Aliens vs. Predator 2 – kto nie sikał ze strachu w czasie kampanii marines? Tron 2.0. chyba dziś jest zapomniana, ale to była wspaniała, jedyna w swoim rodzaju cyberpunkowa przygoda (przypominał mi mocno System Shock 2). Dostałem ją na urodziny i do tej pory mam duże pudło. I wreszcie FEAR oraz Condemened, dwie nietypowe, oszałamiające wizualnie gry. Pewnie ze starej gwardii mało kto tam ostatnio pracował, ale jak WB mogło zarżnąć tak niesamowicie kreatywne studio? Smutne to.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Miałem ograć te dwie gry ze Śródziemia tym bardziej, że gdzieś były rozdawane ale jakoś nie mogę do nich się przekonać. Co innego te starsze tytuły. Pierwszy Blood do klasyk, piekielnie trudny, ale zrobiony z jajem. Można było kopać głowy mnichów, podpalać przeciwników racami i używać innych dziwnych narzędzi mordu. Świetne, brutalne, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Ile spędziłem godzin w AvP2 tłukąc się po lanie z kumplami w kafejkach nawet nie zliczę. Co ciekawe nawet nie byłem świadom, że tam jest kampania. Zorientowałem się dopiero jak w domu pojawił się PC mogący ten tytuł uciągnąć, po czym zatopiłem się w klimacie przygody Marine. Jedna z mocniejszych rzeczy, która faktycznie potrafiła przestraszyć. Tron 2.0 mam wrażenie wyprzedził swoją epokę, a obecnie mało kto o nim pamięta. Szkoda, bo to niesamowita gra, która świetnie przeniosła filmowy świat na ekrany monitorów. Fear był genialny. Zarówno w singlu jak i w darmowym multi. Jedna z moich ulubionych growych serii, która nawet miała straszne momenty. Może nie jakieś spektakularne, ale potrafiła przestraszyć. Na koniec Condemened. Świetny thriller, który może i był nieco drewniany ale oferował ciekawy pomysł na walkę – o ile się nie mylę to można było w nim zerwać gazrurkę ze ściany i przypieprzyć nią w czerep 🙂
      Wspominając Monolith nie można zapominać, że to jedna z tych firm która opracowała własny silnik LithTech, który przez lata był rozwijany i licencjonowany. Chyba nie był zbyt drogi bo nasze rodzime City Interactive często robiło na nim jakieś swoje wynalazki.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Być może nie jestem najlepszą osobą do mówienia o wersji 'vanilla” cywilizacji, bo na dobre zacząłem grać dopiero od piątej części (w IV grałem tylko w jakieś krótkie demo gdy było w jakiejś gazetce :D) i nie miałem większych odczuć, że podstawka V jest nie kompletna. Ok, nie miała religii i zwycięstwa dyplomatycznego, a zwycięstwo kulturowe wyglądało inaczej. Ale i tak rozegrałem w nią setki godzin.
    W szóstą część grałem mniej, nie podeszła mi tak bardzo, ale też nie czułem większych zmian. Doszło znowu zwycięstwo dyplomatyczne, doszły katastrofy naturalne…. Nie jestem pewien, czy to tak naprawdę nawet na plus, bo nie zawsze im więcej mechanik tym lepiej. Np. prostszy sytem ustrojów z V podobał mi się bardziej niż drzewko idei w VI. Rozbudowana religia z VI też mi się nie podobała i zazwyczaj wyłaczałem zwycięstwo religijne, bo przecież to jest jakieś upośledzone zwycięstwo militarne.
    W siódemkę jeszcze nie grałem, ale jeśli dobrze zrozumiałem recenzję które oglądałem, to gra się kończy w okolicach tuż po drugiej wojnie światowej? I cała jedna era – 1/4 rozgrywki została przeniesiona do pierwszego dodatku? No to chyba o wiele większa różnica niż między ostatecznymi a pierszymi wersjami V i VI. A nie wiemy co jeszcze dołożą.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A poza tym styl graficzny szóstki nie jest gorszy bo jest kreskówkowy. W wielu aspektach (cuda na polach!) jest łądniejszy. Tylko jak dla mnie jest mniej czytelny niż w V. 🙂
      A dzielnice to na pierwszy rzut oka super zmiana i wydaje mi się że większości osób się podobała. Tylko koniec końców utrudniała mikrozarządzanie gdyż często trzeba bardzo dokładnie zaplanować gdzie postawić miasto.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja piątkę po pierwszym heksowym szoku naprawdę pokochałem. Bardzo podobał mi się właśnie jej styl graficzny, ona była i nadal jest po prostu estetyczna. W dodatku ułatwiała grę małą liczbą miast, co mi bardzo odpowiadało. Grałem w nią niemal od początku i też mam podobne odczucia – nie brakowało mi dodatków, ale jak już się pojawiły, to naprawdę robiły robotę.
        Z szóstką mam problem do tej pory. Pal licho grafikę, która nie jest brzydka, ale nie jest też ładna. Nie podobają mi się nieczytelne menu miast i wspomniana wyżej wojna religijna sprowadzona do naparzania się jednostkami religijnymi. Dzielnice są świetnym pomysłem, ale ja ich nie potrafię optymalnie planować. Są dla mnie nieintuicyjne i pomimo wielu godzin spędzonych w grze, czuję, że czegoś tam nie łapię.
        Na razie siódemkę odpuszczam, głównie z uwagi na cenę. Poczekam na pacze i porządną promocję pewnie na jesieni. Na razie niech się betatesterzy wykazują. 😉

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Polityka prywatności/Regulamin zamieszczania komentarzy

Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button