Książki

Silos (Hugh Howey)

Zachęcony pierwszym wspaniałym sezonem serialu „Silos”, postanowiłem sięgnąć po książkę, na podstawie której powstał ten doskonały obraz przedstawiający postapokaliptyczny świat, w którym ludzie zostali zmuszeni do mieszkania pod ziemią w specjalnie zbudowanym w tym celu tytułowym silosie.

Czy się rozczarowałem? Na pewno nie, ale mocno się zaskoczyłem. Odkryłem bowiem, że można praktycznie tę samą historię opowiedzieć na dwa zupełnie różne sposoby i oba się sprawdzają. Hugh Howey zaprezentował ciekawy styl snucia swojej opowieści, a jednocześnie wydaje się być zadowolony z tego, jak przerobiono czy uzupełniono jego dzieło. Zaprezentowano tu coś, czego w dzisiejszych czasach brakuje: jednoczesne poszanowanie materiału źródłowego oraz rozwijanie wątków w sposób logiczny i z dużym wyczuciem tematu. Jestem pod wrażeniem, że to się udało.

Część pierwsza = sezon pierwszy

Nie uniknę porównań serialu z książką. Jak wspomniałem wyżej, moja przygoda z „Silosem” zaczęła się od telewizji. Zakochałem się w Rebece Ferguson jako Juliette i przeżywałem jej przygody. Widziałem, jak tajemnice narastały wewnątrz silosu. A później chciałem się przekonać, jak to wszystko prezentuje się na papierze. Kupiłem książkę i… mocno się zaskoczyłem. Dlaczego? Bo to jakby zupełnie inna historia. Howey kładzie akcenty w zupełnie innych miejscach niż twórcy serialu i prowadzi inną narrację. Głębszą, ale mniej spektakularną. Zacznijmy od tego, że w książce nie ma mowy o plot twiście z końcówki pierwszego sezonu.

Z jednej strony wydaje się, że w książce łatwiej jest utrzymać tajemnice i zaskoczyć czytelnika w najmniej spodziewanym momencie. Przykład? „Wiedźmin” i tożsamość cesarza Emhyra. W filmie czy serialu nie dałoby się tego utrzymać w tajemnicy zbyt długo, tymczasem książka daje takie możliwości. Howey jednak postanowił zastosować inny manewr: pokazał czytelnikowi wszystko, a potem pozwolił swoim bohaterom powoli dochodzić do prawdy. To znaczy, nie tak powoli, bo tu pojawia się zarzut: zbyt szybkie rozpoczynanie i kończenie wątków. Niektóre rzeczy są załatwiane w jednym, dwóch zdaniach. Na niekorzyść takiego rozwiązania działa fakt, że te same tematy w serialu dostają całe odcinki i są to odcinki naprawdę spektakularne.

Zagadka rozwiązana – czemu służy czyszczenie

Efektowność ponad logikę. Tak można niestety ocenić pracę scenarzystów serialu. Nie zagłębiają się oni w to, co Howeyowi wyszło w książce najlepiej, czyli w tłumaczenie podstaw funkcjonowania silosu. Czytając wyjaśnienie tego, czym jest czyszczenie, dopiero zrozumiałem, że to rzeczywiście ma sens i jest jak najbardziej logiczne. Ma to głębokie przesłanie i służy czemuś więcej niż tylko wymierzaniu okropnej kary.

Howey świetnie zniuansował zbiorowego bohatera, jakim jest cały silos. Jednak zbytnio mu się śpieszy. Pierwsza część kończy się bardzo szybko. Rach, ciach, i nie wiedzieć kiedy jesteśmy w miejscu, gdzie kończy się pierwszy sezon serialu. Czytelnik nie zdążył zbytnio polubić Juliette, o Georgu prawie nic nie wspomniano, Billings jest postacią totalnie drugoplanową, a o Simsie lepiej nie mówić. Howey jedynie zarysowuje życie w silosie, rzuca okruszki. Pierwsza połowa książki w porównaniu do serialowej adaptacji wygląda co najmniej blado. Ale spokojnie – przecież zostało jeszcze kilkaset stron.

Część druga = sezon drugi

W tym momencie role kompletnie się odwracają. Teraz to Howey jest wizjonerem, efekciarzem i tym, któremu zależy na fabule. Tymczasem twórcy serialu, nie wiedzieć czemu, wciskają hamulec i uznają, że skupią się tylko na tym, by nie zepsuć tego, co już mają: nieprawdopodobnego klimatu postapokalipsy i klaustrofobii wszechobecnego betonu. Druga część książki to ciągłe napięcie, walka z czasem, z własnymi ograniczeniami. Trup ściele się gęsto, stawka jest wysoka, a każdy działa z całych sił.

Opis buntu i przeskoki między dwoma silosami to jest to, czego brakowało w pierwszej połowie książki. Howey, jak na apokalipsę przystało, nie bawi się w półśrodki. Ekstremalne warunki prowadzą do ekstremalnych rozwiązań. To wojna, wyrywanie sobie kawałków życia paznokciami. Każdy dzień jest okupiony cierpieniem i to czuć.

Szekspirowskie post-apo i odkrywanie tajemnic

Kto, tak jak ja, zaczął od serialu, mógł się zdziwić przy niektórych książkowych rozwiązaniach, takich jak powszechność książek w silosie, zwłaszcza tych dla dzieci. Świat książkowy i serialowy rozjeżdżają się w dwóch niemal przeciwnych kierunkach. Oba zmierzają do tego samego punktu kulminacyjnego, ale robią to w odmiennym stylu. Od drugiej połowy książki naprawdę ciężko się oderwać. Wreszcie czuć ten świat, jego wielkość i ciężar.

A na dodatek wszystkie rozwiązania fabularne są dobrze przemyślane i niezwykle logiczne. Nie ma większych dziur, a wszystko płynie w doskonałym, zawrotnym tempie. Autor decyduje się także odkryć większość kart. Dowiadujemy się niemal wszystkiego o tym, kto stoi za zagładą Ziemi, oraz o tym, co się dzieje z człowiekiem, gdy dowiaduje się o rzeczach, o których za żadne skarby nie chciałby wiedzieć. W tym momencie pierwsze skrzypce zaczyna grać bardzo delikatna i niezwykle specyficzna relacja między Bernardem a Lucasem. To za sprawą ich rozmów odkrywamy niektóre tajemnice świata.

W tle ciągle pobrzmiewa opowieść o Romeo i Julii – parze kochanków, których miłość jest zakazana. Oczywiście Lucasowi i Juliette daleko do szekspirowskich bohaterów. Ich relacja i wydarzenia z nimi związane nijak mają się do kochanków z Werony, niemniej Howey stara się wpleść w ich historię nieco angielskiego mistycyzmu. Nie wychodzi to najzgrabniej, ale w jakimś stopniu odrobinę się broni.

Mocne uderzenie na koniec

W pewnym momencie Bernard pokazuje swoje wcale nie tak głęboko skrywane oblicze. Mam wrażenie, że mimo wszystko serial dość mocno wybielił tę postać. W książce naprawdę można poczuć do niego obrzydzenie – wszystko przez to, że wydaje się, iż ten człowiek nie ma żadnego sumienia. Wydaje rozkazy z uśmiechem na twarzy, potrafi żartować ze współpracownikami. Można by pomyśleć, że ma ludzką twarz, ale Bernard absolutnie nie waha się być okrutnym. Bez mrugnięcia okiem, bez cienia wahania skazuje ludzi na śmierć. I tak docieramy do ostatniego aktu.

Przechodzimy do ostatecznych rozwiązań. Od napisu „Koniec” dzieli czytelnika najwyżej trzydzieści stron. Na tych trzydziestu stronach rozgrywa się kulminacja wszystkich wątków. Tu znów objawia się Howey z pierwszej połowy książki, jednak tym razem trudno uznać to za coś złego. Ot, zakulisowo rozwiązał pewne sprawy – wszystko potoczyło się bardzo szybko. Niektórzy w ostatniej chwili zmienili stronę, by wreszcie stanąć po stronie światła w walce z mrokiem. Historia jeszcze się nie kończy – pozostaje wiele do zrobienia, wyjaśnienia i przeorganizowania w kwestii świata zastanego.

Druga część mocno ratuje tę książkę, która i tak byłaby bardzo dobra, ale nie wywołałaby efektu „wow”, gdyby Howey utrzymał poziom narracji sprzed pierwszego wyjścia Jules. Gdy akcja zaczyna przyspieszać, autor wchodzi na najwyższe obroty. Kiedy trzeba zmusić bohaterów do wysiłku ponad ludzkie siły, robi to z nieskrywaną satysfakcją. A gdy trzeba pokazać, że ten świat to prawdziwa postapokalipsa, a nie wesoła podziemna komuna – robi to w najlepszy i najbardziej uderzający sposób, wykorzystując do tego małe dzieci.

Podsumowanie

Serial i książka, póki co, niemal idealnie się uzupełniają. Składając te dwa dzieła w całość, można z obu czerpać równie dobrą zabawę. I tak jak w pierwszej połowie serial wypada lepiej, tak druga połowa to popis Howeya i jego zwycięstwo na punkty względem serialu. Twórcy adaptacji wpadli bowiem w pułapkę nie do końca rozgarniętych scenarzystów, którzy zapomnieli o logice, zgubili rytm, stracili tempo, przeciągnęli większość wątków i na koniec nie potrafili należycie uporządkować niektórych spraw, co doprowadziło do niezamierzonej śmieszności.

Polecam sięgnąć po książkę, żeby zdobyć odmienne spojrzenie chociażby na ideę czyszczenia czy niebywały chaos, jaki towarzyszy buntowi w Silosie. Tam naprawdę nie ma miękkiej gry ani siedzenia bezczynnie. Jak wspomniałem wcześniej, druga połowa książki z nawiązką rekompensuje słabsze momenty i niedociągnięcia pierwszej części. To bardzo solidna pozycja książkowa. Mam nadzieję, że pozostałe dwa tomy utrzymają poziom. Drugi, zatytułowany „Pył”, ponoć przenosi czytelnika w czasie do momentu rozpoczęcia akcji „Silosu”, a trzeci wraca do wątku Jules. Jak mawiał klasyk: „Zobaczymy, czas pokaże”, czy Howey potrafi utrzymać swoją historię na przyzwoitym poziomie przez kolejne grubo ponad tysiąc stron.

Silos (Hugh Howey)
  • Ocena kuby - 8.5/10
    8.5/10
To mi się podoba 4
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 3

  1. O, tego mi było trzeba. Też chciałem sięgnąć po książkę i chyba czas to zrobić.

    To mi się podoba 2
    To mi się nie podoba 0
  2. Nie chcę Redaktora zrażać, ale według mnie trzecia część książki najsłabsza. Zwłaszcza finał taki… Dziwny? Tudzież dziwne rozwiązanie. Nie mniej da się czytać choć nie z aż taką przyjemnością jak dwie pierwsze części 😃

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button