Legendarny marketing SuperNovej
Przy okazji omawiania antologii opowiadań „Szpony i kły” wspominałem o tym, jak bardzo nieprofesjonalnym wydawnictwem jest SuperNova. Na jakie tanie sztuczki się decydują i jak bardzo tanim kosztem utrzymują się na topie (na przykład wydając kolejne i kolejne wznowienia sagi o wiedźminie w różnych graficznych szatach, w tym tych nawiązujących do gier).
Nie inaczej stało się też tym razem. Otóż SuperNova zdecydowała, że nie będzie promować nowej książki Andrzeja Sapkowskiego, że nie rzuci absolutnie żadnych środków na marketing, a fani sami rozdmuchają sprawę i nasi wydawniczy „janusze” osiągną sukces bez osobistego zaangażowania. Brawo. Czasami mam wrażenie, że w wydawnictwie SuperNova od dawna nie pracuje nikt poza może dwoma prezesami, którzy co jakiś czas zlecają zmianę grafiki na okładkach i liczą bezwysiłkowo zarobione pieniądze.
O nowej książce Andrzeja Sapkowskiego było wiadomo od ponad roku. Konkretnie od sierpnia 2023. Przybliżona data premiery została podana w sierpniu 2024. I zapadła cisza. A później ogłoszenie – data premiery to 01.12, natomiast 22.11 pojawi się pierwszy fragment oraz tytuł. I nawet tego nie udało im się dotrzymać.
Subtelne przecieki i rozbieżności
Wszystko było trzymane w największej tajemnicy. Pojawiły się komentarze w internecie porównujące nowego wiedźmina do ostatniej części Harry’ego Pottera. Starano się, by nic nie wyciekło. Super tajna akcja, zakrojona na szeroką skalę. Nikt miał nie dowiedzieć się tytułu i zarysu fabuły do czasu premiery grudniowego numeru Nowej Fantastyki. Ktoś jednak nie wytrzymał i wszystko było wiadomo kilka godzin wcześniej. Tytuł to „Rozdroże Kruków”, a wydarzenia opisane w książce mają dziać się tuż po opuszczeniu przez Geralta Kaer Morhen.
A jak wygląda sytuacja z datą premiery, która ciągle ulega zmianie? Aktualnie jest to 29.11, dzień przed imieninami mistrza Sapkowskiego. Ktoś odpowiedzialny za marketing wrócił z ryb i zauważył, że wcześniej ustalono datę premiery na niedzielę, dzień zamkniętych sklepów, albo po prostu zapomniano wspomnieć o wersji książkowej i w przekazie do świata poszła tylko data premiery ebooków. Jak na jedną z najważniejszych polskich książek, nasz produkt eksportowy, nie wygląda to profesjonalnie.
Nowa Fantastyka, czyli gwarancja jakości
Nowa Fantastyka na każdym kroku chwali się tym, że to dzięki niej (wtedy jeszcze bez słowa Nowa) Geralt w ogóle się narodził. Wszak to na ich łamach debiutował Sapkowski. Teraz to oni wychodzą z inicjatywą i biorą na siebie lwią część marnej promocji książki. W numerze 12/24 pismo oferuje czytelnikom fragment powieści. Żeby zachęcić i podgrzać emocje. No cóż… podgrzali jak cholera. Fragment to najwyżej dwie-trzy strony, na których praktycznie nic się nie dzieje. Niby jest końcowy niewielki cliffhanger, ale to takie jakieś aż niesmaczne.
Sprzedaż numeru zapewne urosła w stosunku do poprzednich, bo już w piątek okazało się, że potrzebny będzie dodruk. Większość ludzi, tak jak ja, kupiło ten numer zapewne tylko ze względu na zapowiadany fragment. Tymczasem na tydzień przed premierą to, co ukazało się w miesięczniku NF, raczej studzi nastroje niż je podgrzewa. Jako fan czuję się delikatnie oszukany. A jako recenzent napiszę tylko: serio? Tym fragmentem chcieliście przekonać niezdecydowanych, że warto sięgać po tę książkę? Tym bezpłciowym wstępem, który poziomem nie przerasta większości opowiadań napisanych przez fanów? Brawo.
Rozdroże kruków
Póki co ta marnej jakości akcja promocyjna sugeruje, że akcja opowie o wydarzeniu zarysowanym nieco w opowiadaniu „Głos Rozsądku”, czyli o tym jak Geralt spotkał swojego pierwszego potwora. Wspominałem o tym przy okazji dyskusji o wiedźmińskich mieczach. Swoją drogą jest on już całkowicie nieaktualny, bo Sapkowski rzeczywiście trolluje fanów, którzy uważali książkę za świętość. W tym krótkim fragmencie pojawia się bowiem wiedźmin, który nosi na plecach dwa miecze (zaraz mnie coś strzeli…).
Wracając do fabuły, ów incydent jest tylko wspomniany, i nie będzie podstawą fabuły tej książki. A co będzie? Któż to wie? My wiemy jedynie, że będzie to jakieś opowiadanie rozbudowane do rangi powieści. Czy zwykły zbiór nowych wiedźmińskich opowiadań nie byłby lepszym pomysłem? Tam można byłoby zmieścić kilka ciekawych historii. Ta z mizernej zajawki na razie ciekawa nie jest. Zamiast tego zapowiada się na to, żedostaniemy popisy erudycji w długich, rozciągniętych do granic możliwości, mało angażujących dialogach. Sprawdziłyby się one w filmie Tarrantino, ale nie w książce o mistrzu miecza, stworzonym do walki z potworami.
Gorzkie podsumowanie
Od zawsze byłem fanem „Wiedźmina” i niemal zawsze broniłem Sapka we wszelkich dyskusjach (i zaczynam się tego wstydzić), ale to co tu się wydarzyło przekracza granicę mojej tolerancji dla pana Andrzeja. Zakpił ze wszystkich, którzy go bronili i uwielbiają jego prozę. Mokra ściera w twarz. To trochę tak jakby teraz Martin umieścił w swoich nowych książkach wszystkie najgłupsze serialowe rozwiązania, chociaż wcześniej publicznie na nie narzekał i wielokrotnie piętnował.
Nadal po cichu liczę na to, że Andrzej dowiezie, ale póki co jestem rozczarowany, zły i wkurzony na własną naiwność. Mam nadzieję, że mimo zaprzedania się rozwiązaniom z gier historia się obroni, ale obawiam się, że to tylko takie ciche zakłamywanie rzeczywistości. Jest takie powiedzenie piłkarskie: „jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz”. Andrzej Sapkowski stworzył wspaniałą serię książek, oby nie został zapamiętany jako twórca marnego produktu wiedźminopodobnego.
Może to uprzedzenie, ale nawet w tytule: „Rozdroże kruków” nie czuć już tej starej magii. Zobaczymy za tydzień. 29.11 książka trafi na rynek. Zamówiłem, przeczytam, może nie pęknie mi serce. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Obawy były uzasadnione, bo „Sezon burz” był bardzo średni, a rdza pisarska, to rzecz normalna. Miałem kupić NF, ale jakoś ostatecznie zapomniałem, co tylko potwierdza tezę autora.
Rozmawiałem z kilkoma osobami, które to uniwersum lubią, albo nawet bardzo lubią. Większość nie miała pojęcia że książka wychodzi kilka nie miało pojęcia kiedy dokładnie. Książka w świecie wiedźmina to powinno być wydarzenie roku tymczasem jest o niej cichutko.
Nie zgodzę się. Grupy na FB są zasrane informacjami o nowej książce w uniwersum Wiedźmina, Insta i inne socialki podobnie. O tym, że fragment pojawi się w NF wiedziałem już sporo wcześniej (chociaż się tym nie interesuje) z Twittera, Instagrama i FB, bo wszyscy o tym piszą. Pomysł z wrzuceniem fragmentu do czasopisma okazał się fenomenalny, bo info się ładnie rozlało po necie. Nie trzeba wydawać worków pieniędzy na marketing żeby zrobić to dobrze.
BTW, ciekawe jak im sprzedaż pisma podskoczyła 😉
Nie zgodzę się. Marketing jest fatalny. Chociaż sprzedaż NF podskoczyła bardzo na ten jeden numer. Napisałem w tekście że już w piątek bardzo wcześnie rano pojawiło się info o dodruku znacznej ilości egzemplarzy. Nie wiem co masz na myśli, mówiąc że zrobiono tutaj cokolwiek dobrze. Nie zrobiono nic sądząc, że właśnie będzie to żyło własnym życiem. Mam w otoczeniu co najmniej 10-15 osób, które interesują się tym światem a informacja o książce nie przebiła się do nich wystarczająco mocno by zapamiętali kiedy jest data premiery. Marketing zerowy. Kto wiedział i czekał ten wiedział i czekał, a co z przyciągnięciem nowych fanów. Premiera nowej książki Sapka to powinno być wydarzenie światowe tymczasem to wygląda jakby jakiś wiejski poeta wydał własnym sumptem tomik swojej poezji. Komu o tym powiedział ten przyjdzie i kupi, zero wyjścia poza bańke.
Znaczy, chyba przegapiłam ten moment, w którym te słowa oburzenia na końcu dostają swoje uzasadnienie. Brak promocji to mokra ściera od Sapkowskiego? Czy fragment, który ci się nie podobał? Mi się to czytało dokładnie tak samo jak Trylogię Husycką, którzy wszyscy raczej zgodnie lubią (panuje nawet opinia o jej wyższości nad Wiedźminem). Sapkowski jest dekady starszy niż wtedy, naturalnym jest zmiana stylu. Brak świeżości bo Wiedźmin z dwoma mieczami na plecach? Czy praktycznie wszyscy Wiedźmini się tak nie nosili? Nie jesteś też pierwszym, który jęczy na długość fragmentu. To ma być mikrozajawka, pierwsze kilka stron książki, nie cały rozdział. Jakby dali coś z dalszej części powieści byłyby głosy, że spoilery. Moim zdaniem na tym etapie Rozdroże nie zasługuje jeszcze na taką naganę, niech chociaż wyjdzie, bo chwilowo to ocenianie książki po okładce.
Co do promocji SuperNovej się zgodzę, kij im w oko. Jeszcze to, że olali inne wydania poza najnowszym, podczas gdy zrobili ich już mnóstwo.
Sapkowski zbudował narrację, że gry przekłamują świat, który On stworzył, że „narobiły mu gówna”, tymczasem póki co udowadnia, że sam zaczyna bardziej sugerować się tym co w grach niż tym co sam napisał. Przy serialu Netflixa ludzie byli oburzeni że Geralt ma na plecach jeden miecz, tymczasem było to zgodne z książkami i tutaj pewnie przeważyło uwielbienie Cavilla właśnie to prozy Sapka. Tymczasem teraz Sapkowski przyznaje rację Redom, nie fanom, którzy go bronili. „Czy praktycznie wszyscy wiedźmini się tak nie nosili”? NIE. I to nie jest brak świeżości to jest kapitulacja i pójście na łatwiznę. Sapkowski miał do tego prawo, to jego świat i może go sobie zmieniać, ale mnie jako fana jego twórczości zwyczajnie tym zawiódł.
Masz prawo do własnej opinii, ale jak dla mnie za dużo emocji jak na jedno zdanie. Zaraz ten Wiedźmin może zostać obśmiany przez Sapkowskiego za noszenie dwóch mieczy na plecach, albo zginąć jak idiota z ich powodu. Nie kojarzymy go z książek, chyba nie pada jego imię (już aż tak nie pamiętam po latach), więc nie zagości na długo. Raczej wątpię w intencję Sapkowskiego do przyznawania racji Redom w czymkolwiek, biorąc pod uwagę ich sądową znajomość.
Tym gorzej, że znalazło się to we fragmencie promującym książkę. Nie przekreślam jej, ale póki co wyrażam swoje rozczarowanie.
Oj tam mistrz Sapkowski, na swojej stronie na fb opisany jest jako arcymistrz polskiej fantastyki 😉 Doceniam bardzo jego serie o Wiedźminie, jak i Trylogie Husycką, niemniej bawi bardzo opisywanie go tymi słowami.
Właśnie weszłam na stronę wydawnictwa – już absolutnie nie dziwię się czemu promocja tej książki wygląda jak wygląda.
SuperNova jest znana z tego, że co jakiś czas ludzie pytają czy to wydawnictwo w ogóle istnieje czy nie zamknęło się przypadkiem 20 lat temu i nikt tego nie zauważył.