SlavicPunk: Oldtimer wydawał się być grą wprost stworzoną do ogrywania na SteamDecku, ale opinie na Steam nie zachęcały. Cykałem się więc, by ostatecznie po niemal roku od wydania w końcu po niego sięgnąć. Głównie przekonały mnie dwie rzeczy. Duża obniżka (34 zeta zamiast standardowo 99) oraz srogie ostatnie patche – szumnie zwane jako Anniversary Update. Po ich wydaniu ocena gry nieco podskoczyła na Steam, zmieniając recenzje Mieszane na Pozytywne, tym samym sugerując, że w końcu jest git. Był więc nawet więcej niż cień szansy na to, że w końcu gra została naprawiona na tyle, by dawać jakąś radość z rozgrywki. O ja naiwny, wtedy jeszcze nie wiedziałem, na co się piszę…
SlavicPunk: Oldtimer oparto o dość intensywnie swego czasu promowane uniwersum – Sybir Punk Michała Gołkowskiego. Taki cyberpunk, tylko że nasz, słowiański. Brzmi intrygująco, prawda? Gra miała czerpać garściami z powieści, ale sam autor książkowego uniwersum też miał swój czynny udział w projekcie. Coś podobnego mogliśmy zaobserwować chociażby w przypadku Gamedeca, który stanowi idealny przykład synergii pomiędzy książkową sagą a grą. Tutaj mogłoby być podobnie.
Za realizację gry odpowiada Red Square Games, a SlavicPunk: Oldtimer jest pierwszą grą tego debiutującego studia. W zespole, oprócz autora pełniącego rolę konsultanta, znalazł się także Tadeusz „Zooltar” Zieliński, będący jedną z najsłynniejszych osób w branżuni – wspominanych nie zawsze pozytywnie (kto wie, ten wie). Odpowiedzialny był między innymi za kierunek artystyczny oraz design gry (
). Co tam się po drodze wydarzyło – nie wnikam, w każdym razie nie dowiózł projektu do końca i odszedł z firmy gdzieś pod koniec prac. Tak czy siak, rodziło to pewne obawy, czy debiutujące studio uciągnie dość ambitny projekt. Czy się udało?O czym to jest?
SlavicPunk: Oldtimer to izometryczna, szybka strzelanka dziejąca się w świecie wykreowanym przez Michała Gołkowskiego. Pokierujemy w niej niejakim Yanusem, prywatnym detektywem z burzliwą przeszłością, który słynie z niewyparzonej gęby. Jego cięte odzywki to miód gry. Yanus jest stary, zgorzkniały i nie lubi ludzi. Posiada także zasady, którymi się kieruje, niekoniecznie idące w parze z tym, czego oczekują jego przełożeni. W grze przyjdzie mu (a przy okazji także i nam) rozwikłać sprawę skradzionych danych, przy okazji wkurzając miejskie gangi, a także megakorporację, która trzęsie miastem.
Gra miała zaoferować solidne systemy walki oraz wyjątkowe, słowiańskie podejście do cyberpunkowego świata, z nieco pesymistycznym spojrzeniem na neonowo-szare odcienie otaczającej rzeczywistości. Początek był nawet obiecujący. Klimatyczne, aczkolwiek tanio zrealizowane intro z ruchomymi planszami, może i budżetowe, ale nadal niezłe. Początkowe etapy również okazały się całkiem przyjemne. Gra z początku sprawiała dobre ogólne wrażenie, chociażby za sprawą muzyki – jednego z jaśniejszych punktów programu, która czasem wpada w rytmy noir, kojarzące się z Blade Runnerem, a czasem w elektro, z mocno cyberpunkowym vibem. Niestety zabawę psują błędy, od których tu się aż roi.
Rozgrywka
SlavicPunk: Oldtimer jest grą stosunkowo trudną i wymagającą. Głównie przez to, że jest nieczytelna. Kiedy na samym początku po ukończeniu prologu trafiamy do miasta pełniącego rolę huba, gra nas po nim oprowadza i pokazuje lokalizacje sklepów, z których w trakcie rozgrywki będziemy korzystać. Spoko. Szkoda tylko, że nie informuje o tym, żebyśmy zapamiętali ich lokalizację, bo odtąd będziemy musieli ich szukać na własną rękę gdy tylko najdzie nas na zakupy. Zapomnijcie o zaznaczeniu ich lokalizacji na mapie. Nie ma tak łatwo, a jeśli dodam, że większość budynków i okolicy wygląda podobnie, to nie raz można zakląć szpetnie i się zirytować tym, że zamiast rozgrywać kolejną misję, trzeba biegać jak pojebany i szukać sklepu.
Gra wymaga od nas całkiem sporej precyzji w celowaniu, które to na padzie jest cholernie wolne. Nawet jeśli zwiększymy czułość analoga, to każdorazowy obrót o 180 stopni trwa wieki. Czasem widok przesłaniają elementy otoczenia, które na domiar złego nie robią się pół przezierne tak, żebyśmy widzieli, co się wokół nas dzieje. W połączeniu ze średnim sterowaniem kamerą, nieefektownymi unikami, strzałami, które nas składają, zanim zdążymy się zorientować, skąd padły i przeciwnikami zlewającymi się z otoczeniem, otrzymujemy mniej więcej pełny obraz tego, z czym przyjdzie nam się tu zmierzyć.
Wisienką na torcie są problemy z zapisywaniem stanu rozgrywki. Checkpointy czasem przestają działać, o czym zwykle przekonujemy się za późno – zazwyczaj po śmierci, kiedy trzeba startować od początku obszaru. Żeby to naprawić, trzeba każdorazowo restartować grę, co jest strasznie uciążliwe i frustrujące. Kiedy za fefnastym razem udało mi się w końcu przejść przez dość wymagający i irytujący moment tylko po to, żeby chwilę później wpaść pod mapę i przekonać się, że checkpointy się chwilę wcześniej zesrały, to miałem ochotę rzucić padem. Całe szczęście gra automatycznie zapisuje stan rozgrywki, tworząc nowe punkty zapisu, a nie je nadpisuje, dzięki czemu jak któryś z nich się uszkodzi (co czasem też się zdarza), to można cofnąć się do poprzedniego.
Jak na grę, która wyszła 28 czerwca 2023 i doczekała się wydania kilku dużych patchy (w tym Anniversary Update), nadal ma sporo błędów i innych niedoróbek. Są problemy z prawidłowym działaniem checkpointów, otwieraniem skrzynek czy nawet zmianą broni i używaniem apteczek – przyciski pada przestają działać w losowych momentach, co prowadzi do tego, że gra staje się niegrywalna. Kiedy atakuje nas kilka fal wrogów, a nasza postać nie może się uleczyć, zmienić czy nawet przeładować broni, to raczej wiadomą sprawą jest, że długo tak nie pociągnie. Z przerywnikami filmowymi, czyli w teorii prostymi elementami (tym bardziej, że za przerywniki służą tu statyczne plansze z gadającymi głowami) też są problemy. Jeśli przerwiemy taką sekwencję, to i tak jesteśmy skazani na odsłuchanie audio do samego końca nagrania. Dzieje się tak, bo przerywamy tylko video, a audio dalej sobie leci w tle i nic sobie z tego nie robi. Dramat.
Całość jest męcząca, frajdy ze strzelania nie ma, tempo rozgrywki jest powolne, a zaliczenie kolejnych etapów nie daje satysfakcji, tylko swoistą ulgę i nadzieję, że może dalej będzie lepiej. Niestety nie jest. Gra ma kilka dobrych pomysłów, ale boli brak dopracowania. Możliwe, że moje doświadczenia płynące z gry różnią się od tych, których doświadczyli gracze PC – grałem bowiem na Steam Decku – ale niestety w tych popsutych fragmentach nie mogłem przeskoczyć na komputer, ponieważ gra nie obsługuje zapisów w chmurze.
Straciłem na tę grę kilka godzin życia. Myślałem, że po roku została spatchowana na tyle, że będzie co najmniej grywalna. A tu zonk. Mistrzostwem są niedziałające checkpointy, przez które w wyniku śmierci gra przenosi nas gdzieś hen daleko do początku etapu i każe nam go rozgrywać od początku. Grę kupiłem na przecenie, zachęcony ciekawym cyberpunkiem umieszczonym w słowiańskim uniwersum. Dostałem średnio działającego kupsztala, którego nawet nie byłem w stanie ukończyć przez irytujące błędy. Wielokrotnie podczas grania miałem ochotę rzucić to w cholerę, ale mówiłem sobie wtedy, że trzeba być twardym, „nie miętkim”. Zachciało mi się grać w kiepski tytuł, to teraz muszę go skończyć w ramach kary za kupowanie słabych gier. Niestety nie dałem mu rady.
Także bez oceny, ale nie polecam.
Gra rok po średnio udanej premierze na PC trafiła na konsole i… z tego co można wyczytać, jest tak sobie. Czyżby te miesiące poświęcone na przygotowanie portu nie były należycie wykorzystane? Nie wiem, choć się domyślam.
Gra miała regularną cenę 99,99 złotych. Obecnie została ona obniżona do 69,99. Czy to dużo, czy mało musicie zdecydować sami, jednakże dla mnie to nadal za dużo jak na ciągle średnio działający tytuł.
BTW, o tym, że gra ma problem z zapisywaniem checkpointów czytałem już w recenzji na cdaction.pl ponad rok temu.
- Premiera: 28 czerwca 2023
- Producent: Red Square Games
- Czas przejścia: nie mam pojęcia, bo nawet howlongtobeat.com milczy w tej sprawie.
- Grę można zakupić na Steam: https://store.steampowered.com/app/1820140/SlavicPunk_Oldtimer/
Wybacz, nie chcę marudzić, ale ta recenzja jest dziwnie napisana-sporo tu niepotrzebnych wulgaryzmów i choć nie jestem jakoś czule do tego nastawiony, ba, czasami żałuję, że autor jakiegoś nie użył, tak tutaj jest tego za dużo i niepotrzebnie, powoduje trudności z odczytaniem tekstu. Mam wrażenie, jakby było to raz napisane i nawet nie przejrzane. Ale abstrahując od tego, widać, że gra mocno niedoskonala, co dziwi biorąc pod uwagę takie duże patche.
Wulgaryzm naliczyłem aż jeden 😛
Chyba, że nieco na siłę, to trzy.