Cóż to będzie za starcie. W jednym narożniku czarnoksiężnik, pirat, potwór w ludzkiej skórze – Wronie Oko. W drugim – nazywający samego siebie tchórzem, otyły Sam. I oczywiście to Samwell Tarly zabije Eurona Greyjoya.
Lewiatan z Cytadeli
Ale zanim nazwiecie mnie szaleńcem, odpowiedzcie proszę na proste pytanie. Jaki stwór jest naturalnym wrogiem krakena? Kto wskazał na gargantuiczne wieloryby, przewyższające swymi rozmiarami nawet smoki i określane w Westeros mianem lewiatanów, ten trafił w dziesiątkę. W Tańcu ze smokami Martin nam zresztą o tej wrogości krakenów i lewiatanów przypomina, prezentując malunki na Dworze Trytona.
Choć Davos już nieraz był w Białym Porcie, nigdy nie postawił nogi w Nowym Zamku, nie wspominając już o Dworze Trytona. Ściany, podłogę i sufit wykonano z desek zręcznie połączonych ze sobą i ozdobiono wizerunkami najprzeróżniejszych morskich stworzeń. Zbliżając się do podwyższenia, Davos stąpał po malowanych podobiznach krabów, małży i rozgwiazd, kryjących się pośród czarnych powykręcanych wodorostów oraz kości utopionych marynarzy. Na ścianach po obu jego stronach blade rekiny krążyły w niebieskozielonej toni, a węgorze i ośmiornice czaiły się wśród skał i zatopionych statków. Między wysokimi łukowatymi oknami pływały ławice śledzi oraz wielkie dorsze. Wyżej, blisko starych sieci rybackich zwisających z krokwi, przedstawiono powierzchnię morza. Po prawej Davos widział wojenną galerę, płynącą spokojnie na tle wschodzącego słońca, po lewej zaś stara sfatygowana koga uciekała przed sztormem. Z jej żagli zostały tylko strzępy. Za podwyższeniem kraken i szary lewiatan zwarły się w boju pod namalowanymi falami.
—Taniec ze smokami—
Dlaczego o tym wspominam? Otóż na kartach powieści Martina, pewien znany i w niektórych kręgach lubiany Zabójca, został przez Leo Tyrella określony mianem lewiatana. Wprawdzie nie do końca ze względu na to jak jest niebezpieczny, lecz z powodu swoich rozmiarów, ale warto ten fakt odnotować.
– Samwell. Świeży nowicjusz. Przyszedł zobaczyć się z Magiem.
– Cytadela nie jest już taka jak kiedyś – poskarżył się blondyn. – Przyjmują teraz wszystkich. Śniade psy i Dornijczyków, świniarczyków, kaleki, kretynów, a teraz również odzianego na czarno wieloryba. A ja myślałem, że lewiatany są szare.
—Uczta dla wron—
Owszem, nie jest to argument najmocniejszy, ale to właśnie ten fragment przykuł moją uwagę i kazał wyruszyć w podróż, której konkluzja była wprost zaskakująca. Otóż nabrałem przekonania, że George R.R. Martin zostawia w powieści wskazówki, iż to właśnie Samwell Tarly będzie pogromcą Wroniego Oka. I w tę samą podróż was teraz zapraszam.
Czy Sam potrafi walczyć?
Zacznijmy od sprawy podstawowej. Czy Sam jest w ogóle wojownikiem? Jego największy wyczyn, dzięki któremu otrzymał (przedrzeźniający) przydomek Zabójcy, był w równej mierze dziełem instynktu, co przypadku. Podczas ucieczki spod Pięści Pierwszych Ludzi, Grenn, Sam i Mały Paul starli się z Innym. Zabity przez Innego Paul na krótką chwilę unieruchomił napastnika, umożliwiając Samowi zadanie przypadkowego ciosu obsydianowym sztyletem. To niewątpliwie dowód bohaterstwa Sama, ale niekoniecznie jego wartości jako wojownika.
Nie wolno nam wszakże zapominać, że Samwell, który dotarł do Starego Miasta, nie jest już tym samym Samem, który trafił po raz pierwszy na Mur. Powolnej przemianie podległ nie tylko jego charakter, ale i umiejętności. Korpulentny brat Nocnej Straży nie jest też zupełnie bezużyteczny. Potrafi chociażby strzelać z łuku.
— Dareon mógłby ją odwieźć do Starego Miasta równie dobrze jak ja. Co… co dzień po południu ćwiczyłem strzelanie z łuku pod nadzorem Ulmera, tak jak rozkazałeś… hmm, poza tymi dniami, kiedy byłem w podziemiach, ale przecież powiedziałeś, żebym się czegoś dowiedział o Innych. Od strzelania z łuku bolą mnie ramiona i robią mi się pęcherze na palcach. — Pokazał Jonowi pęknięty pęcherz. — Ale i tak ćwiczę. Trafiam teraz w cel częściej niż co drugi raz, lecz nadal jestem najgorszym łucznikiem w historii.
—Uczta dla wron—
Jako człowiek, który próbował parę razy w życiu strzelania z łuku, zaręczam, że trafianie do tarczy częściej niż w połowie przypadków wskazuje, że ktoś jest już z tą bronią obeznany. Sam nie może mierzyć się z wytrenowanymi łucznikami, ale jest też – co zresztą dla niego dość typowe – nazbyt wobec siebie krytyczny. Będzie z niego jeszcze łucznik godny herbu Tarlych (którym – nawiasem pisząc – jest właśnie łowczy z łukiem).
Osobisty wróg Zabójcy
Nawet jednak przyjąwszy, że Sam miałby choć minimalne szanse w starciu z Euronem, zdejmując po prostu bydlaka ze sporego dystansu, musimy zadać kolejne pytanie. Czy starcie Samwella i Eurona ma sens fabularny? Czy doprowadzenie do takiego konfliktu będzie miało głębsze uzasadnienie?
Wszak nie jest sztuką postawić naprzeciw siebie okrutnego złoczyńcę i lubianą postać (w dodatku alter ego George’a R.R. Martina). Ale żeby takie starcie miało sens, aby było satysfakcjonujące, musi pojawić się między tymi postaciami jakaś więź, osobista animozja, albo chociaż powiązanie motywami powieści.
Ja sam przez wiele lat byłem przekonany, że osobą, która może zabić Eurona jest Theon. Tyle tylko, że im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej brakowało mi odpowiedniego podłoża fabularnego, które uzasadniałyby taki obrót rzeczy. Owszem, Euron „skradł” tron Żelaznych Wysp, ale Theonowi już na nim nie zależy. Euron jest potworem, ale to nie on był osobistym prześladowcą młodego Greyjoya. Antagonizm tych dwóch postaci jest tworem serialowym, nie książkowym.
Tymczasem jeśli spojrzymy na Samwella, to od razu rzuci się nam w oczy „kurs kolizyjny”, jakim zmierzają Grejoy i brat Nocnej Straży. Bitwa o Stare Miasto postawi Sama i Eurona po przeciwnych stornach barykady. Samwell będzie świadkiem okrucieństw Wroniego Oka. Może stracić bliskie osoby. Na pewno wzburzy się na widok plądrowania i niszczenia Cytadeli. Samwell ma też coś, co może przykuć uwagę Greyjoya – róg Joramuna. Co więcej, jeśli Aeron – jak wszyscy się domyślamy – zostanie złożony w ofierze, to do obserwowania dalszych „przygód” Wroniego Oka będziemy potrzebowali postaci, która jest już POV-em. Innymi słowy – scenariusz w którym Sam zostaje więźniem niebieskoustego pirata, jest całkiem prawdopodobny.
A antagonizm można przecież jeszcze eskalować. Do Horn Hill nie jest daleko. Złupienie miasta i wymordowanie rodziny Sama (poza lordem Randyllem, który przebywa w stolicy) też nie jest poza zasięgiem możliwości Eurona. Dlatego nawet jeśli Samwell nie widzi na razie we Wronim Oku osobistego wroga, to już niebawem ulegnie to zmianie.
Qarth
I jest wreszcie jedna informacja, którą łatwo przeoczyć, zwłaszcza polskim czytelnikom. Hmmm… przeoczenie to chyba niewłaściwe słowo, gdy odebrana nam zostaje możliwość zapoznania się z martinowskim tekstem. Wynika to z faktu, iż polski wydawca PLiO, mimo blisko trzydziestu lat, jakie upłynęły od pierwszej publikacji „Gry o tron”, i mimo licznych wznowień tej powieści, nadal nie naprawił wszystkich istotnych błędów w tłumaczeniu. W tym błędów koszmarnych, polegających na wycięciu całych akapitów tekstu.
Tak jest właśnie w przypadku krótkiego akapitu, na który chcę się powołać, a o którym nie miałbym zielonego pojęcia gdyby nie anglojęzyczny audiobook. Oto w czwartym rozdziale Jona z Gry o tron (tu kolejne pozdrowienia dla polskiego wydawcy, który rozdziałów nie numeruje!), Sam wspomina o „zabiegach wychowawczych” czynionych przez lorda Randylla. Postaram się przełożyć ów fragment z oryginału.
– Pewnego razu – zwierzył się Sam, zbniżając swój głos do szeptu – dwóch mężczyzn przybyło do zamku. To byli czarnoksiężnicy z Qarthu. Mieli białą skórę i sine usta. Zabili tura i kazali mi się wykąpać w jego krwi. Ale nie uczyniło mnie to odważnym, jak przyrzekali. Miałem tylko od tego mdłości. A ojciec kazał ich wychłostać.
—Gra o tron (tłum. moje)—
Ot, taki niby drobiazg. Ale zabawnie współgra z faktem, że Euron jest na ścieżce wojennej z czarnoksiężnikami.
– Cóż to za świństwo? Chcesz mnie otruć?
– Chcę ci otworzyć oczy. – Euron pociągnął długi łyk ze swego kielicha i uśmiechnął się. – To cień wieczoru, wino czarnoksiężników. Znalazłem jego beczułkę na zdobytej galeasie z Qarthu. Było tam też trochę goździków i gałki muszkatołowej, czterdzieści bel zielonego jedwabiu oraz czterech czarnoksiężników, którzy opowiedzieli mi niezwykłą historię. Jeden z nich śmiał mi grozić, więc go zabiłem i nakarmiłem jego ciałem pozostałych. Z początku nie chcieli jeść przyjaciela, ale kiedy przycisnął ich głód, zmienili zdanie. Ludzie to tylko mięso.
—Uczta dla wron—
Ci dwaj czarnoksiężnicy (z których jeden wydaje się być naszym starym znajomym – Pyatem Pree) są zresztą nadal więźniami Ciszy.
Ostatni byli dwaj czarnoksiężnicy, o skórze bladej jak grzyby i ustach purpurowo-niebieskich od sińców, wychudzeni tak, że pozostały z nich tylko skóra i kości. Jeden nie miał nóg. Niemowy powiesiły go na krokwi.
– Pree – łkał kołysząc się w tę i z powrotem – Pree, Pree!
—Wichry zimy (tłumaczenie moje)—
Czyż nie byłoby zatem ciekawą ironią losu, gdyby mściciel czarnoksiężników przyjął formę Samwella, którego Qartheńczycy (być może nawet ci sami) wykąpali kiedyś we krwi, by uczynić go wielkim wojownikiem? Cóż, kolejny trup na koncie Zabójcy nie powinien nas w takiej sytuacji dziwić.
Świetna teoria Daelu. Wyczuwam potwierdzenie już w przyszłym roku 😉
Brzmi ciekawie.
Wronie Oko, który niby taki kozak a tu może paść od strzały Sama?
Fajna teoria, a gdybyś miał spekulować: w jakich okolicznościach, albo w którym miejscu świata, naszego jednookiego króla-kapitana spotka koniec?
Jedno wydaje mi się raczej jasne. Euron nie może zginąć podczas bitwy o Stare Miasto. To by po prostu było rozczarowujące. Jego wątek jest na razie na fali wznoszącej, czytelnik dopiero zaczyna rozumieć jakim jest zagrożeniem. I choć Martin posunął się raz do takiego triku – zabijając przedwcześnie Quentyna, okoliczności były nieco inne. Po pierwsze – Quentyn był postacią pozytywną, kimś, komu raczej kibicowaliśmy. Inaczej niż w przypadku antagonistów, zabicie takiej postaci nie jest zazwyczaj traktowane jako tani chwyt, usuwający przeszkodę, jaką sobie pisarz stworzył. Po drugie – sama śmierć Quentyna otwierała więcej ciekawych fabularnych wątków. Uwolniła smoki, sprawiła, że Doran zaczął spoglądać przychylniej na Aegona, popsuła prawdopobonie Daenerys PR. A zabicie Eurona na tak wczesnym etapie miałoby efekt przeciwny – spłaszczałoby opowieść.
Więc to jedna rzecz, której jestem prawie pewien – Sam nie zabije Eurona podczas bitwy o Stare Miasto.
Też mam nadzieję, że Euron pociągnie maksymalnie długo, bo śmierć w Starym Mieście byłaby fabularną katastrofą.
Osobiście wydaje mi się, że Euron posłuży do wprowadzenia tego Najbardziej Złego Gościa zza Muru. Później będzie zbędny i.. ta teoria mi się podoba 🙂
I może w takim razie nauki Cytadeli przeciw kradzionej magii Qarthu / Essos 😉
Sam zdecydowanie wygląda na gościa, który może cierpliwie, wiedzą i myśleniem, rozgryźć sekrety Eurona i znaleźć właściwy sposób jego zneutralizowania. Niekoniecznie strzałą.
Nie widzę tego. Nie widzę powiązania fabularnego. Po pierwsze nie wierzę, że Euronowi uda się zdobyć Stare Miasto. Może na chwilę, żeby wejść do Cytadeli. Ale o Horn Hill nie ma co marzyć. A fakt, że obaj zetknęli się z czarownikami z Qarthu niewiele znaczy. Powiem tak: wykluczone to nie jest. Martin pewnie będzie chciał szybko zamknąć wątek Żelaznych Wysp. Ale równie dobrze Euron może spaść ze schodów po pijanemu i skręcić kark. Ja osobiście stawiam, że zabójcą Eurona będzie jego brat Victarion. Ma możliwości, dobry powód fabularny i pewnie nie darmo kręci się wokół niego Moqorro.
Szczerze mówiąc to wątpię, by Victarion zdołał wrócić do Westeros. Albo umrze w trakcie bitwy o Meereen, albo niedługo po niej.
Postaram Ci się wysłać Dael dzisiaj parę przydatnych informacji w tym zakresie, może powstanie z tego nowa teoria ;).
Po co by więc miał przy sobie Moqorro? Dla mnie ma to sens tylko, gdy Moqorro ma „doładować” magicznie Victariona przed starciem z Euronem. Euron reprezentujący zło zza Muru kontra jego brat wspierany przez czerwonego kapłana. Po cholerę Martin miałby wysyłać Victariona tak daleko po śmierć, gdyby nie miał dla niego jakiegoś ważnego zadania fabularnego?
Na przykład, żeby przejął kontrolę nad smokiem?
Ja też bym obstawiał, że Victarion jest tam po to, by przejąć od Daenerys smoka, a Moqorro się do tego przyczyni. Po czym Victarion kipnie i smoka przejmie ktoś inny (może właśnie Euron, dzięki związaniu krwią smoka z Greyjoyami). Wątpię, żeby on jeszcze odegrał jakąś większą rolę w sadze, a Martin ma w Wichrach uśmiercić kilku POVów i moim zdaniem to jest jeden z najbardziej pewnych kandydatów.
Bzdura. Ma przejąć smoka po to, żeby przejął go kto inny? Przecież nawet najgłupszy pisarz (może z wyjątkiem scenarzystów Netflixa) nie skleciłby takiego potworka fabularnego. :/ Poza tym Victarion już wie, że róg to pułapka a brat chciał go zamordować („dary Eurona są zatrute”). Kluczem jest tu postać Moqorro. Nie po to wprowadza się postać potężnego czarodzieja u boku wodza, żeby ten wódz miał posłużyć za nic nieznaczący myk fabularny. Ta cała wyprawa Victariona nie była po to, żeby Euron zyskał smoka, ale silnego konkurenta na Wyspach. Inaczej niż w serialu, Asha i Theon tutaj się nie liczą. Theon jest złamany, a Asha zapewne pozostanie w Westeros. Nie wiem czy Victarion pozyska smoka, ale niemal na pewno to on stanie się „żelaznym” sojusznikiem Dany i głównym morskim antagonistą Eurona.
Może Martin ma dla Victariona ma dwa zadania? Jedno to przejęcie kontroli nad smokiem, a drugie to dostarczenie Moqorro do Daenerys, gdy ta już wróci z Dothrakami do swojej ekipy. W jej otoczeniu brakuje kapłana R’hllora, a poza tym ciekawie mogą wyglądać interakcje między Moqorro, a Marwynem, gdy (lub jeśli) ten już dotrze do Meereen.
Pozostanę przy swoim zdaniu. Victarion ma teraz silną flotę, potężnego maga przy boku, oraz widoki na smoka lub sojusz z Daenerys (albo jedno i drugie). Co jest zatem bardziej prawdopodobne – że zostanie dużym Graczem, czy też, że głupio zginie aby Euron dostał wszystko, bo pierwsze nie chce niektórym przejść przez gardło? 😉 Myślę, że podobnie jak Theon, wielu fanów po prostu nie docenia Victariona.
Victarion może chcieć przejąć smoka dla siebie, ale zrobić to na tyle nieudolnie, że mu nie wyjdzie. Tyle wystarczy, nie trzeba się tu doszukiwać jakichś większych spisków. Dael jakiś czas temu pisał, że ten róg prawdopodobnie zwiąże smoka z rodem, a niekoniecznie z jakąś konkretną postacią. A jeśli tak się stanie to smok będzie związany z Greyjoyami więc równie dobrze może go przejąć Euron. Co do Victariona to ja szczerze mówiąc nie widzę w nim większego potencjału na odegranie większej roli, bo niby z czego wysnuwać takie wnioski? Facet nie grzeszy zbyt wielką inteligencją. Może i jest dobrym wojownikiem, ale nie jest to gracz wielkiego formatu. A flota, którą ma teraz do dyspozycji, należy tak naprawdę do Eurona i wątpię, żeby kapitanowie poszczególnych statków poparli Victariona, gdyby ten chciał się zbuntować przeciwko bratu, który jest aktualnie królem Żelaznych Wysp wybranym przez nich na wiecu. Nie widzę też za bardzo, co miałaby Daenerys na sojuszu z nim zyskać, a już na pewno nie zostanie jego żoną, jak on to sobie wymyślił. Skończy się tak, że on odwali coś głupiego w Meereen i albo sam się wykończy, albo zrobi to Daenerys lub jej smok 😉
Magiczny róg dający smoka? Sorry, ale to dla mnie tak głupi pomysł, że mam nadzieję że Martin nigdy się na taki krok nie zdecyduje.
On dowodzi tą flotą, więc jest jego. Kapitanowie wczoraj głosowali za Euronem, jutro mogą głosować przeciw niemu. To są Żelazne Wyspy, lojalność to dla nich obce słowo. A Victarion już wie, że róg to pułapka na niego. Co ma niby zrobić nieudolnie? Przewróci się o własne nogi? Sądzicie, że to sitkom? Ja w Victarionie nie widzę niczego zabawnego. Jego rozdziały uważam za jedne z bardziej mrocznych w PLiO. To śmiertelnie niebezpieczny fanatyk, w dodatku prowadzony przez maga o niejasnych intencjach. Nie robi wokół siebie takiego przedstawienia jak Euron i nie jest tak błyskotliwy na zawołanie, ale to bynajmniej nie jest dobroduszny gamoń.
Zresztą, swoje powiedziałem, a wy wierzcie w co chcecie. Może za jakiś czas się przekonamy, jak grubas wreszcie ruszy rzyć i dokończy Wichry.
Nigdzie nie twierdzę, że Victarion to gamoń i cenię go dużo bardziej niż takiego Balona, który faktycznie był zwykłym idiotą z przerośniętym ego. Jego rozdziały fajnie się czyta, nie przeczę. Tyle, że to nie jest polityk, który planuje kilka ruchów do przodu. Victarion jest wojownikiem, który wprawdzie ma posłuch u ludzi, ale nie jest to ktoś, kto sprawnie porusza się w intrygach i politycznych układankach. On robi to co myśli i prawdopodobnie go to zgubi. Zwłaszcza, że Moqorro ma jakieś swoje plany i albo gra na siebie, albo będzie grać na Daenerys i prawdopodobnie Victariona wkrótce oleje. A kapitanowie statków nie po to wybierali Eurona na króla, żeby zaraz potem go porzucić. Mogliby to zrobić, gdyby Euron poniósł jakąś spektakularną klęskę, ale na razie na to się nie zanosi, a on też potrafi wymusić posłuch na ludziach. Jeśli Victarion chce się od niego odwrócić i dojdzie do konfliktu tych braci to moim zdaniem Euron wyjdzie z tej konfrontacji zwycięsko, bo ma lepsze karty w ręku. I z jakiegoś powodu Martin kreuje go na takiego mocnego złola i silnego antagonistę.
No ale tak jak piszesz, pożyjemy, zobaczymy, gdy już w końcu wyjdą (oby!) te cholerne Wichry.
Ja też nigdzie nie twierdzę, że Victarion ostatecznie pokona Eurona. Może wygrać Euron, mogą zginąć obaj. Nie zgadzam się tylko z poglądem, że zdobędzie dla niego smoka i zaraz zginie jak frajer. Będzie równorzędnym przeciwnikiem do końca. W serialu rolę głównego konkurenta Eurona na wyspach dostała Asha, ale w książce nie widzę tego.
Za strzałą i Samem przemawia także to jak często kusza czy łuk są nazywane bronią tchórzy (zwłaszcza w rozdziałach Jaimego ale na pewno też w innych), a jak wiemy Sam przedstawiany był jako największy tchórz w Westeros.
Dodatkowo myślę, że duży wpływ na śmierć Eurona będzie miała Alleras czy to jako nowy nauczyciel łucznictwa? Chociaz tutaj pojawia mi się myśl, że podobnie jak łuk bronią tchórzy (ale także kobiet) jest trucizna, może więc będzie to zatruta strzała, jedynie za cięciwę pociągnie Sarella a truciznę ogarnie Samwell?
Fajnie byłoby jak Euron zginąłby od strzały w oko. A strzelcem byłby nasz Sam Zabójca
Ja nigdy nie byłem fanem tych akcji na żelaznych wyspach. Moim zdaniem niepotrzebne to było Martinowi. W OiK było idealnie, ukazanie chwilowego problemu po Tańcu i tyle.
Poza tym postać Eurona z serialu mi ten wątek obrzydziła do granic możliwości.
Dokładnie. Żelaźni nagle stali się za silni i zbyt przekombinowani. Martin nie ma już miejsca w książkach, żeby wiarygodnie rozwinąć wątek takiego superzłola. Dlatego wieszczę mały deszcz z dużej chmury. Ktoś tu kiedyś mądrze napisał, że Dorne i Żelazne Wyspy są jak frakcje dodane w DLC. 🙂 Każdy kto grywa w strategie wie co to zwykle znaczy.
Nie powiem, zaciekawiłeś mnie tą teorią 🙂 Początkowo wydawało mi się mało realne, że zabójcą Eurona będzie właśnie Sam, ale po przeczytaniu do końca uznaję, że faktycznie są pewne przesłanki, by taką hipotezę przyjąć. Mam tylko nadzieję, że to się nie stanie już w Starym Mieście, bo to by było bardzo rozczarowujące. Wątek Eurona tak naprawdę dopiero się rozwija i liczę, że facet trochę jeszcze namiesza w głównym konflikcie, zanim kopnie w kalendarz. Bo że kopnie to raczej pewne, pytanie tylko czy już w Wichrach czy dopiero w Śnie o wiośnie. Ja bym zakładał tę drugą opcję, o ile oczywiście te książki kiedykolwiek powstaną.
W ogóle dziwny jest ten wątek Eurona. Mam wrażenie, że autor sam żałuje wprowadzenia tej postaci
Wątek jak wątek, nie jest najgorszy. Problem w tym, że fani chyba zbyt wiele spodziewają się po tej postaci. A na to jest już za późno. Euron nie stanie się książkowym Nocnym Królem czy kimś w tym stylu.
No nie wiem. Ma ogromną flotę, zaraz będzie miał krakena, Victarion zdobędzie dla niego smoka co przypłaci życiem. Jak na moje to jak najbardziej jest na to jeszcze sporo czasu. Weźmy też pod wagę, że na 99% Euron zginie dopiero na sam koniec serii, już po pokonaniu Innych. Zada jakiś okropny cios, coś jak Saruman po upadku Saurona zaatakował na shire w LOTR.
Victarion niczego dla niego nie zdobędzie. Wystąpi przeciw niemu. Co do krakena to jeszcze nie wiadomo. Na razie nie ma. A nawet jeżeli będzie miał, to kraken przydaje się tylko na wodzie. Jedyną drogą do potęgi dla niego byłyby jakieś sprawy magiczne, np. gdyby naprawdę stał się tym bogiem lub czymś w tym stylu. Myślę jednak, że już za późno, żeby to sensownie przygotować. Zostały dwa tomy, a najpewniej jeden, bo Sen o Wiośnie to będą zapewne takie „porządki w Shire”.
Fajna teoria, podoba mi się, chociaż postawy są takie sobie, oparte głównie na tym, że będą blisko siebie i że Sam jest Zabójcą.
Pytanie też po co Euron będzie ciągać Sama ze sobą. Będzie chciał go złożyć w ofierze? Sam będzie u niego robił za eksperta?
Ciekawa teoria, jednak sądzę, że trochę za mocno naciągana. Po pierwsze z tego malowidła, które obserwował Davos nie wynika jakoby kraken miał przegrać walkę z lewiatanem, te potwory jedynie walczą ze sobą. Po drugie Autor nie odwołał się w tej teorii do nawiązania do postaci z innego cyklu książek, czyli Saurona (Eurona) i Samwise’a (Samwella). Nie sądzę, że Martin poszedłby na taki plagiat i napisałby taką rzecz, że zabójcą Eurona będzie Sam. Nie zmienia to jednak faktu, że jakoś do śmierci Eurona rzeczywiście może się jakoś przyczynić. Co do kwestii strzelania z łuku przez Sama – to dla mnie jakaś kwadratura jaj z tymi prognozowanymi umiejętnościami Sama. Chyba że Sam wypuści strzałę i ta przypadkowo trafi Eurona, wtedy w porządku, ale innej opcji nie widzę. Wątkiem qartheńskim jestem zaskoczony i nie mam na ten temat zdania, a poza tym ten jeden fragment to kolejny niemiły przykład fatalnego polskiego tłumaczenia GoT. Jak dla mnie Euron zginie nieprędko, czyli nie w Wichrach Zimy, co oznacza, że w ogóle nie zobaczymy jego śmierci. Stawiałbym najprędzej, że Euron podobnie jak Ar-Pharazon zrobi coś takiego, np. rytuał, w którym się pomyli albo przekroczy granicę, której nie powinien przekroczyć i tak naprawdę sam się wyeliminuje.
Drobna uwaga techniczna, zamiast fiszbinowca powinniście dać fotkę kaszalota, który naprawdę poluje na kalmary 😉
Może teoria o szkielecie smoka, którego brat krwi Daenerys znalazł na czerwonym pustkowiu?