W trzecim odcinku Kryminalnej Bezsenności SithFroga biorę się za bary z prawdziwym olbrzymem. Dosłownie i w przenośni, albowiem „Reacher” na Amazon Prime od początku wzbudzał duże emocje, szczególnie wśród fanów książkowego pierwowzoru autorstwa Lee Childa. Sam znam tę prozę tylko pobieżnie, ale wystarczająco, żeby stwierdzić, że serial robi to, czego filmy z Tomem Cruisem nie potrafiły. Oddaje sprawiedliwość tytułowej postaci. Alan Ritchson w tej roli to prawdziwy golem z mięśni i stalowych pięści, a Cruise – z całym szacunkiem – wygląda przy nim jak dzieciak, który pomylił plan zdjęciowy z wycieczką do McDonald’s. Ritchson to prawdziwy Reacher – olbrzymi, napakowany ale jednocześnie wycofany i małomówny, rzecz jasna z gołębim sercem. Nawet gdy łamie ci kości, robi to z pewną dozą elegancji, a to już sztuka, prawda?
Zaczyna się banalnie: były wojskowy zatrzymuje się w knajpie na słynne ciasto, po czym wpada do lokalu policja i aresztuje go za rzekome morderstwo. Czy zabił? Kto zginął? Czy Reacher był tam zupełnym przypadkiem? Na te i inne pytania odpowie wam osiem odcinków bardzo przyzwoitego serialu kryminalnego z lekką nutą autoironii.
Intryga rozwija się stopniowo, a fabuła potrafi przyciągnąć uwagę widza. Z jednej strony mamy elementy w oczywisty sposób komediowe, z drugiej tortury i brutalność sprawiające, że stawka w tym pojedynku między dobrem a złem cały czas jest bardzo wysoka. Dzieje się sporo, a kolejne wydarzenia na koniec składają się w całkiem sensowną historię.
Do tego dochodzą ciekawe postaci drugoplanowe, takie jak lokalna policjantka Roscoe (Willa Fitzgerald), miejscowy prokurator Finlay (Malcolm Goodwin) czy była podkomendna z czasów wojska – Neagley (Maria Sten), które dodają głębi całemu serialowi. Relacja tytułowego bohatera z wyżej wymienionymi ma przyjemny, lekki ton, ale nie brakuje sytuacji pełnych napięcia, tarć, a czasem momentów cholernie wręcz gorzkich i smutnych. Szczególnie duet z Finlayem to modelowa szorstka przyjaźń rodząca się w ogromnych bólach.
Nawet czarny charakter okazał się ciekawy. Motywację miał prostą i dość wcześnie się ujawnił, ale grający go aktor (specjalnie na wszelki wypadek nie zdradzam) ma w sobie niepokojącą aurę bezwzględnego psychopaty.
Na duży minus zaliczam ostatni odcinek. Nie dość, że finał wydarza się dość nagle, to jeszcze rasowy kryminał zamienia się w szturm i efekciarską (w zamiarze, niestety w realizacji już nie) strzelaninę, która trochę niszczy całą detektywistyczną otoczkę. Myślę, że można było postawić na mocniej kameralny finał, bardziej bezpośredni pojedynek Reachera z głównym złym i pozostać w granicach pierwotnego gatunku.
Mimo to, oglądanie pierwszego sezonu było czystą przyjemnością. Na tyle dużą, że w przededniu premiery drugiej serii ponownie obejrzałem pierwszą w całości. Niestety…
Dlaczego „niestety”, zapytacie? Ano powiem wam. W bezpośredniej konfrontacji jeszcze bardziej widać kolosalną, niespotykaną wręcz różnicę miedzy obiema seriami. Podobnych rozmiarów rozstrzał widziałem chyba tylko przy okazji pierwszego i drugiego sezonu „True Detective”. Kto wie, ten (znów, niestety) wie.
Serial, który tak dobrze rozpoczął swoją podróż, nagle zjeżdża z górki w stronę przeciętności i tandety. Alan Ritchson wciąż jest świetny jako Reacher – jego małomówność, brutalna sprawność i nieustępliwość nadal imponują. Do tego pojawia się zabawny żart z nawiązaniem do serii „Terminator” (jedną z ról w drugim sezonie gra Robert Patrick czyli niezapomniany T-1000 z „Terminatora 2”), który naprawdę mnie rozbawił. Jest jeszcze nowa postać z potencjałem czyli Gaitano „Guy” Russo (Domenick Lombardozzi), nerwowy policjant z Nowego Jorku nie dający sobie wciskać kitu nawet jeśli wciskającym jest sam Reacher.
Niestety, właśnie skończyłem wymieniać zalety drugiego sezonu, ale o tym za chwilę. Oto ginie jeden z byłych podkomendnych Reachera i to ginie w sposób wyjątkowo okropny: zostaje zrzucony z dużej wysokości na jakiś bezludny obszar, a dokładniejsze badania dowodzą, że wcześniej był długo torturowany. Wszystko łączy się z firmą produkującą systemy naprowadzania do rakiet oraz z… pozostałą częścią byłego oddziału, którym dowodził tytułowy bohater, a był to oddział… śledczy.
Największym problemem drugiego sezonu jest zespół starych kumpli Reachera z wojska – grupa papierowych postaci, które wyglądają, jakby zostały wyciągnięte z taniej gry komputerowej. Dialogi między nimi są drętwe, chemia między postaciami nie istnieje, a retrospekcje, które miały dodać głębi fabule, wypadają groteskowo i niewiarygodnie. Wszystko to sprawia, że całość ogląda się z rosnącą frustracją. Zero chemii, zero logiki, a już wątek romantyczny powoduje u widza ciarki żenady.
Co więcej, drugi sezon porzuca elementy kryminału na rzecz nieustającej akcji, pościgów i wybuchów. Zamiast trzymać w napięciu, odcinki przypominają festiwal przemocy, który znuży nawet najbardziej wytrwałego widza. To nie są kaskaderskie popisy z „Mission: Impossible„, tylko sceny akcji, z jakich skutecznie dworowała sobie ponad 30 lat temu „Naga broń”. Nawet postać Russo, która miała potencjał bycia ciekawym dodatkiem, zostaje zmarnowana. Moment, w którym znika z serialu jest tak fatalnie napisany, tak źle ograny i tak żenujący, że nie jestem w stanie tego oddać słowami.
Mało? Mimo zatrudnienia legendarnego aktora, czarny charakter jest tak jednowymiarowy, nudny i nieciekawy, że zęby bolą. Pojawia się od czasu do czasu, robi groźne miny i nic z tego nie wynika, bo jego korespondencyjny pojedynek z Reacherem wygląda jak walka Elmera z królikiem Buggsem. Ten wyciąga strzelbę, to tamten zawiązuje lufę na supeł. Boki zrywać.
Jeszcze słowo o wspomnianych retrospekcjach. Miały zbudować tło i pokazać, jak się formowała przyjaźń i lojalność w oddziale dowodzonym przez Reachera. Widzimy, jak się poznali i działali razem, są nawet elementy śledztwa z przeszłości, ale wszystko napisano w tak naiwny i prostacki sposób, że aż trudno uwierzyć, że to na podstawie jakiejś prozy, a nie prostu z umysłu nastolatka, który obejrzał parę filmów z Chuckiem Norrisem i Michaelem Dudikoffem.
Drugi sezon to katastrofa. Ogromny zjazd jakościowy niemal na każdym kroku: od drugiego planu przez fabułę, aż po przesunięcie gatunkowe z kryminału w stronę akcji. Nie da się tego oglądać bez uczucia irytacji. Jeśli pierwszy sezon można polecić z czystym sumieniem, to drugi jest do całkowitego pominięcia. Ja na pewno nie wrócę i mam więcej obaw niż nadziei przed trzecim…
KBS #3 – Reacher, sezon 1 i 2 (2022, 2024)
-
Ocena SithFroga: Reacher, sezon 1 - 7/10
7/10
-
Ocena SithFroga: Reacher, sezon 2 - 3/10
3/10
Oglądałam i zasadniczo zgadzam się z Sithem, chociaż mi akurat rozpierducha w końcówce pierwszego sezonu nie przeszkadzała. Podobno w trzecim sezonie mają wrócić do formuły z pierwszego, czyli Reacher będzie działać sam, bez zbędnych towarzyszy. I dobrze, bo szkoda by było zmarnować fajny serial.