Trailer zdradza wszystko
M. Night Shyamalan, mistrz suspensu, prezentuje widzom swój najnowszy film „Pułapka” z Joshem Hartnettem w roli głównej. Pierwszy trailer filmu trzymał w napięciu: o co chodzi? Co właściwie będzie się działo? Drugi jednak zdradza wszystko. Główny bohater, który przychodzi z córką na koncert, okazuje się seryjnym zabójcą o mało oryginalnym pseudonimie Rzeźnik.
Skoro to już wiemy, reżyser powinien nas zaskoczyć czymś innym, prawda? Otóż nie. W tym filmie od początku do końca podążamy prostą linią do celu. Cooper jest Rzeźnikiem — nic więcej, nic mniej. O tym właśnie jest film. Zero zwrotów akcji, zero tajemnic, zero zaskoczeń. Tylko słaby pomysł i jeszcze słabsze wykonanie.
Zbrodnia w cieniu muzyki pop
Ile fatalnych rozwiązań scenariuszowych można zmieścić w jednej produkcji? Po pierwsze, kto wpadł na pomysł tych zbliżeń kamery na twarz Hartnetta, który groteskowo się uśmiecha? Kto wymyślił postać matki koleżanki z klasy córki Coopera? Kto uznał, że Cooper, zgodnie z zasadą „najciemniej pod latarnią”, może przysłuchiwać się naradzie antyterrorystów z niewiarygodnie bliskiej odległości?
Nic tu nie jest ciekawe. Główny bohater jest tak groteskowy, jak to tylko możliwe, a jego relacja z córką jest równie nienaturalna. Jest w tym filmie scena, w której Cooper mówi do niej: „Chodź, wskoczymy pod scenę, zobaczymy, co tam jest”. Wygląda to, jakby podejrzany typ zapraszał dziecko do piwnicy, żeby pokazać jej kotki, i bardzo na to nalegał.
Pierwsi naiwni
Na potrzeby filmu Shyamalan zrobił z ludzi wokół Coopera kompletnych idiotów. Niby wszyscy wszystko obserwują, a nie widzą, jak popycha dziewczynę ze schodów? Niczego nie podejrzewają, gdy widzą go na dachu? A to, jakiego Cooper przez cały czas ma farta, jest jednym wielkim nieporozumieniem.
Tak samo jak postać starej profilerki — to niezamierzona (mam nadzieję) komedia. Siwowłosa babuszka kręci się obok policjantów i nawet wydaje im rozkazy. Nie, nie i jeszcze raz nie. Protestuję przeciwko takim filmom, przeciwko obrażaniu inteligencji widza i celowemu ogłupianiu ludzi.
Jak można było napisać scenę, w której Cooper podchodzi do gościa na widowni (zupełnym przypadkiem będącego kimś ważnym z rodziny gwiazdy dającej koncert) i opowiada mu historię o swojej chorej córce? Dziwnym trafem ten gość niczego nie weryfikuje, nie pyta dziewczynki o żadne szczegóły, tylko zabiera ją na backstage.
Zaangażowana gwiazda
Sama gwiazda też nie jest zbyt autentyczna. Dodatkowo bardzo zależy jej na złapaniu przestępcy. To, co zaczyna się dziać po opuszczeniu stadionu, przechodzi ludzkie pojęcie. Najpierw scena w łazience z transmisją na mediach społecznościowych, która ratuje życie przetrzymywanego mężczyzny, a później błyskawiczne zmiany ubrań mistrza Coopera. Na tym etapie przestałem się już zastanawiać, czy coś tu w ogóle ma sens. Filmowcy atakują wszystkim, co im wpadło w ręce, a widz jest już wystarczająco zmiękczony i musi łykać kolejne głupoty jak pelikan.
Zostało jeszcze około 10 minut filmu, a ja czekam na jakiś zwrot akcji. Może żona jest w to zamieszana? Może Rzeźnik ma wspólników, albo to jednak nie o niego chodzi? Cokolwiek! Jakieś ciekawe rozwiązanie, które sprawiłoby, że ten film można by zapamiętać. Otóż nie, nie dzieje się nic. Poza tym, że Coopera nie są w stanie powalić silni policjanci, a dopiero interwencja naszej kochanej staruszki doprowadza do jego unieszkodliwienia.
Wszyscy jesteśmy… idiotami?
Na koniec, podczas finału, policjanci znów pokazują, jakimi są kretynami, pozwalając Cooperowi ot tak po prostu podejść do przewróconego dziecięcego rowerka. Nie pytajcie, jak zdołał niepostrzeżenie zrobić to, co zrobił. Tak jest w scenariuszu i tak ma być.
Ostatnia scena niby ma być efektem „wow”. Nie jest. Totalnie mnie to już nie obchodziło. Tak wielu głupot na ekranie nie widziałem od bardzo dawna. Oczywiście, przyjmuję możliwość, że nie dostrzegam jakichś niuansów, że ten film czymś się broni. Jeśli tak jest, chciałbym wiedzieć, czym, i czy wy wybaczacie te absolutnie niedorzeczne sceny, które prowadzą do tego, że Cooper może w nieskończoność uciekać przed wymiarem sprawiedliwości.
Coś okropnego. Oczy krwawią, czas zmarnowany. Po co takie filmy powstają? Kto uznaje je za coś godnego dystrybucji? To obraza ludzkości jako takiej. Na niemal każdym etapie tego filmu można zadać pytanie: „A dlaczego tak się stało?” A odpowiedź zawsze jest taka sama: „Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.”
Pułapka (2024)
-
Ocena kuby - 1/10
1/10
„Nic tu nie jest ciekawe. Główny bohater jest tak groteskowy, jak to tylko możliwe, a jego relacja z córką jest równie nienaturalna. Jest w tym filmie scena, w której Cooper mówi do niej: „Chodź, wskoczymy pod scenę, zobaczymy, co tam jest”. Wygląda to, jakby podejrzany typ zapraszał dziecko do piwnicy, żeby pokazać jej kotki, i bardzo na to nalegał.”
Może Shyamalan naoglądal się za dużo step porno i uwzględnił je w swoim procesie shyamalanizacji
Pierwsza połowa filmu to idealna komedia. Zwrocie uwagę na dialogi głównego „bohatera” zwłaszcza że sprzedawcą koszulek🙂
Nie cierpię filmów o superinteligentnych seryjnych zabójcach. Tych wszystkich Hannibalów itp. gdzie podtatusiały facecik z brzuszkiem i drugim podbródkiem od niechcenia pacyfikuje wyszkolonych komandosów. O superinteligencji już nie wspominam. Wszyscy znani dotychczas seryjni zabójcy byli potwornymi prymitywami, o ile pamiętam tylko jeden miał ukończoną zawodówkę. Amerykanie to zawsze muszą fascynować się jakimś gównem. :/
Tylko ten tutaj nie jest ani super inteligentny ani nie pacyfikuje na potęgę.
Ma po prostu szczęście, że sporo innych postaci nie jest szczególnie inteligentnych. Ten film to po prostu próba wykreowania córki Shyamalana na gwiazdę. Za pieniądze Warnera
No cóż, filmu nie oglądałem, ale takie wrażenie odniosłem z tekstu. Facet wszystkimi manipuluje, wszystkich nabiera, zawsze jest o krok przed nimi, więc chyba powinien być inteligentny. A może to co bierzecie za szczęście to tylko nieudolne przedstawienie jego superinteligencji? 🙂
Co Ty bredzisz? Kiedy Hannibal pacyfikuje komandosów? Czy też „nie oglądałem filmu, ale wiem” czyli Twój wybitny chłopski rozum w pełnej krasie?
Seryjni mordercy to osoby mające zwykle ponadprzeciętną inteligencję (średnia z grupy analizowanych przez Psychology Today w 2022 wynosiła 99 IQ), a wśród najsłynniejszych psychopatów zdecydowana wiekszość miała IQ na poziomie geniusza (Ted Kaczynski 167, Charlene Williams 160, Jeffrey Dahmer 147, dr Harold Shipma 140, Ed Kemper 140). I takim przypadkiem jest Hannibal Lecter, postać wynikająca z fascynacji geniuszami zła. A że Ty czegos nie cierpisz i nie chce Ci się zadać nawet trudu żeby zweryfikować swój chłopski rozum z rzeczywistością to nie powód, żeby szerzyć swoją głupotę dalej.
W ogóle „nie oglądałem filmu, ale wiem to i to” to jest kwintesencja wujka z podbródkiem przy wielkanocnym stole.
W tę zbroję i kaganiec to go pewnie wkładają dla ozdoby?
Co zaś do tej inteligencji to po prostu pierdolisz kolego. Średnia inteligencja zbadanych seryjnych morderców wynosi około 95 IQ przy ogólnej średniej ogółu społeczeństwa 90-110 IQ, czyli dolne granice stanów średnich. W znakomitej większości są to ludzie z niepełnym podstawowym wykształceniem. Sprawdzenie tych danych w internecie zajmuje mniej niż 5 minut, więc nie kozacz tu, zasrańcu, i nie rób ludziom wody z mózgu. I mówimy tu o seryjnych mordercach, nie o terrorystach, dyktatorach itp. więc przykład Kaczynskiego jest kompletnie z dupy wzięty.
Dzięki że ostrzegasz bo już myślałem to oglądać.
Zdarzenie i Ostatni Władca Wiatru powinny być natychmiastowym ostrzeżeniem przed jakimkolwiek filmem Shyamalana