Odcinek 5: Kamienne Pałace
Pamiętacie początek „Dwóch Wież”? Spojrzenie na góry i powolny przejazd kamery. Tam szczyty były ośnieżone, tutaj nie, więc nie ma mowy o naśladowaniu trylogii Jacksona. Mając ten stały element serialu z głowy, możemy skupić się na omówieniu tego, co jeszcze zgotowali nam twórcy w tym odcinku.
Niestety pewnych kwestii nie da się już naprawić. Skoro scenarzyści wpadli na ten durny pomysł ze światłem w krasnoludzkiej kopalni, to trzeba to ciągnąć i się uśmiechać. Durin przy pomocy pierścienia otrzymanego od duetu Sauron/Celebrimbor ratuje swoje królestwo. Mówi, gdzie kopać, by przebić się przez ścianę góry. Nie będę pastwił się nad tym wątkiem, choć uważam tekst, że inni są uzależnieni od słońca, a krasnoludy to słońce sami sobie sprowadzają za totalnie głupi. Na tę rasę nie ma pomysłu, trudno. Jest jednak coś dla Tolkienowskich purystów: dlaczego wszystkie pierścienie dostał jeden król? Dlaczego jeden Durin ma decydować, kto pierścienie dostanie?
O krasnoludach wiemy bardzo mało. Niby było siedem plemion i siedmiu Ojców, ale imię znamy tylko jednego. Nie zmienia to faktu, że ciężko doszukać się logiki w sposobie, w jaki serial przedstawia tę sprawę.
Na osłodę mamy za to Drzwi Durina, legendarne wejście do Morii. Ktoś mnie pewnie poprawi, ale czy nie powinna to być na pozór zwykła skała, która dopiero pod wpływem księżyca odkrywa swoje piękno? Celebrimbor o tym właśnie wspomina, ale znaki widać normalnie w zwyczajnie oświetlonej sali. Może to czepialstwo i nie dało się pokazać tego inaczej. W każdym razie cieszę się, że ten „artefakt” się nam tutaj pojawił.
Ach ci ludzie. Ciągłe z nimi problemy
Podczas kolejnej dobrze napisanej i dobrze zagranej rozmowy Saurona z Celebrimborem (jednej z wielu w tym sezonie) ten pierwszy jak zwykle pięknie manipuluje prawdą, twierdząc, że pierścienie są potrzebne między innymi Númenorejczykom (jest pewien kandydat, któremu taki pierścień bardzo się pewnie marzy). Mamy klasyczne stwierdzenia, że ludzie są słabi, ułomni, skłonni do złych uczynków, łatwi do zdeprawowania. To wszystko prawda, ale Sauron w tym momencie używa argumentum ad bohaterum wymieniając: Eärendila (ojciec Elronda), Tuora oraz Berena, syna Barahira. Szkoda tylko, że pierwszy z wymienionych był pół-elfem, a czyny pozostałych dwóch powodowane były miłością do elfickich kobiet. Na Celebrimborze ta wyliczanka robi jednak wrażenie. Jeszcze nie wystarczająco duże, ale ulubionym przysłowiem Saurona jest stwierdzenie, że kropla drąży skałę. On ma czas, jemu nigdzie się nie śpieszy.
A skoro zahaczyliśmy już o wątek Númenoru, to co tam słychać w królestwie na wyspie? Rośnie nienawiść ludzi do elfów. Córka Elendila jątrzy, a Farmazon jako król postanawia zwierzyć się swojemu synowi, że w zasadzie to nim gardzi, a matka przewidziała jego marny koniec. Sam syn Farmazona nie jest postacią stworzoną przez Tolkiena, więc twórcy mogą z nim zrobić właściwie co chcą. Póki co wszystko wskazuje na to, że może stać się jednym z „Czarnych Numenoryjczyków” – ja widziałbym go jako „Głos Saurona”, ale może też zostać jednym z Nazgûli (być może nawet tym najpotężniejszym).
Zostając jeszcze przy dodawaniu własnych postaci bądź usuwaniu tych stworzonych od Tolkiena, zastanawiam się nad kwestią Anáriona – drugiego syna Elendila. Czy przypadkiem twórcy nie wpadną na pomysł, że to dziecko Elendil będzie miał z Tar-Míriel, czyli swoją królową?
Przy okazji kolejnych wydarzeń zdałem sobie sprawę, jak nieuważnie oglądałem pierwszy sezon. Otóż czarnoskóry przyjaciel Isildura ze straży nazywa się Valandil. Identycznie jak późniejszy syn Isildura. Oczywiście przyszły król Arnoru i Gondoru może nazwać swojego syna po przyjacielu, nikt mu tego nie zabroni, ale to tylko dygresja. Scena degradacji Wiernych (ludzi, którzy popierają Elendila i Tar-Míriel) jest bardzo przyjemna i pełna ukrytego napięcia między Elendilem a Kemenem (synem Farmazona). Tutaj naprawdę czuć fajną negatywną chemię. Szkoda tylko, że wszystko psuje córka Elendila, która najpierw ze słodkim uśmieszkiem upokarza swojego ojca, by po chwili ślinić się do Valandila i obiecywać mu pozostanie na stanowisku, bo to jeden z jej najstarszych przyjaciół.
Chwila dla elfów i krasnoludzkie show
Gil-galad jest zatroskany i nie wie czy wysyłać swoje siły do Mordoru. Nie wie, czy może zaufać pierścieniowi, który pokazuje mu pewne wizje. Ten fragment chyba robiła całkiem inna ekipa, bo jest kompletnie oderwany, zwłaszcza wizualnie, od reszty sezonu. Do tego jeszcze te zupełnie już nieaktualne sceny ze śniętymi rybami w Odrze, albo z elfką, która pyskuje królowi. Czy Gil-galad w ogóle nie wzbudza szacunku w swoich poddanych? Albo czy jest ktoś, kto nie zaśmiał się podczas tej trzysekundowej sceny szaleńczego biegu Elronda. Jeśli tak, niech się zgłosi.
Disa i Durin przemierzają targ i dowiadują się, że król wprowadził nowe podatki. Nie wiem, w jakim świecie oni żyją, że nigdy nie dochodzą do nich żadne informacje. Powtórzę kolejny raz: wątek krasnoludzki jest skopany po całości i nic się w nim nie zgadza. Rzeczy, na które potrzeba setek lat tu dzieją się w okamgnieniu, podczas gdy na zewnątrz mijają ledwie godziny. Za to dowiadujemy się przypadkiem, że pod górą czai się Balrog i będzie on miał w tym sezonie coś do powiedzenia.
Wracamy do kwestii Pierścieni. Tolkien potraktował brodatych po macoszemu, ale jednak Siedem Pierścieni otrzymali oni na identycznych warunkach, a nie w taki sposób, że jeden uzurpator Durin przekazał je w swej łaskawości pozostałej szóstce i to jeszcze przez dziwacznych pośredników w zamian za haracz. Nie tak to powinno wyglądać.
Dodatkowo jeszcze okazuje się, że w kopalniach wydobywa się nie rudę złota, a już gotowe wytworzone przedmioty, na przykład złote talerze i kielichy. Uproszczenia na potrzeby telewizji są czasem bardzo irytujące.
- To taki tam mały smaczek. Krasnoludy handlują aligatorami, ciekawe skąd one się tam wzięły?
Bardzo fajne są natomiast sceny u elfich kowali. To, jak bardzo Sauron nimi wszystkimi manipuluje, jest naprawdę świetnie poprowadzonym wątkiem. Wykorzystuje to, że Mirdania jest nim totalnie zauroczona i manipuluje prawdą, mówiąc tylko to, co przybliży go do celu jego działań.
Jak się chce, to nagle można?
Jak to jest, że niektóre postacie mogą przemieszczać się między krainami niezwykle szybko, a innym zajmuje to niemal cały sezon? Przykro mi to mówić, ale niektóre rozwiązania przywodzą mi na myśl dwa ostatnie sezony GoT. Armie przemieszczają się po świecie niepostrzeżenie, są notorycznie przeoczane, nie ma żadnych zwiadowców, ani obserwatorów. To zwyczajne partactwo ze strony scenarzystów. W ciągu kilku odcinków krasnoludy z Khazad-dûm odwiedzają Eregion co najmniej pięć lub sześć razy, tymczasem nie może tam dotrzeć żaden elf z Lindonu ani innych elfickich krain. To pokłosie decyzji podjętych w pierwszym sezonie i niewiele da się z tym już zrobić. Można natomiast cieszyć się nowymi wątkami, ot choćby wojną między ludźmi króla a Wiernymi.
Sceny w „świątyni” Wiernych są bardzo emocjonujące, pełne niewielkich, ale jednak, zwrotów akcji. Dodatkowo konczą się w naprawdę zaskakujący sposób. Najpierw jest scena, która od razu skojarzyła mi się z tym, jak Sméagol w „Powrocie Króla” dusi swojego brata.
A potem Kemen zabija Valandila. Już wcześniej między panami iskrzyło, dodatkowo w grę wchodziła jeszcze miłość do córki Elendila. To się zwyczajnie musiało tak skończyć, ale cios w plecy? Szkoda tylko, że z perspektywy czasu nie będzie to miało znaczenia (ale o tym później).
Elrond dobiega do swojego pana, a Celebrimbor kolejny raz daje się zmanipulować. Elf urasta do miana całkiem dobrze napisanej postaci. Aż chce się to oglądać, wątek zupełnie nie nyży, wręcz przeciwnie – jest płynnie i z polotem. Brawo Amazon.
Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, dlaczego ten odcinek, mimo mniejszych i większych zgrzytów, tak przypadł mi do gustu. Nie było w nim Galadrieli.
Niestety musiała pojawić się na sam koniec. Armia orków niezauważona dotarła pod mury Eregionu. Twórcy wciąż nie rozumieją, że kraina to coś więcej niż miasto. Założę się, że dla nich Gondor to tylko Minas Tirith. Widokiem Galadrieli trzymającej Adara na muszce można ten naprawdę dobry odcinek zakończyć. A nie, jest jeszcze zadowolony z siebie Sauron. Teraz mogą wjechać napisy.
Odcinek bardzo przyjemny, najlepszy ze wszystkich dotychczasowych. Minął szybko i bezboleśnie. choć oczywiście nie jest pozbawiony wad. Zwyczajnie da się go bez bólu obejrzeć, a to już naprawdę dużo na tle pozostałych.
Odcinek 6: Gdzie on jest?
Twórcy zapowiadali, że bitwa o Eregion będzie rozciągnięta aż na trzy odcinki, więc chyba powinniśmy od początku oczekiwać akcji. Tymczasem widzimy trójkę orków dezerterów. Mam wrażenie, że orkowie w tym serialu są zbyt ludzcy i mają zbyt dobrze rozwiniętą wolną wolę, a przede wszystkim razi mnie, że normalnie chodzą sobie w blasku słońca. To zupełne wypaczenie idei stojącej za kreacją tego ludu. Choć twórcy twierdzą przecież, że to nie orkowie a Urukowie, więc może to licentia poetica? Na chwilę pojawia się Arondir, który w efektowny sposób radzi sobie z trzema orkami. Podnosi też mapę, na której widać Eregion i właściwie kończy na ten moment swój artystyczny występ.
Celebrimbor popada w coraz większy obłęd, ale Sauron nadal z wprawą uderza we właściwe struny, bo elf-kowal jest osobą bardzo ambitną i wydaje się też, że odrobinę pyszną. Majar wykorzystuje jego słabości, podsyca w nim chęć zostania największym mistrzem w swoim fachu. Przemyślany i bardzo dobrze prowadzony wątek. Wiem, powtarzam się, ale jak coś jest godne pochwały, to nie powinno się przepuszczać okazji, by to robić.
Niestety jest też za co ganić. Otóż Sauron zaczyna Celebrimbora izolować, co samo w sobie nie jest problemem, ale dlaczego u licha elfowie nie wiedzą o niczym, co się dzieje poza murami miasta? Gdzie się podziali zwiadowcy, jakieś patrole, gdzie jest straż graniczna, albo posterunki? Na potrzeby serialu z tego wszystkiego zrezygnowano. Takim ślepcom rzeczywiście łatwo jest wmówić, że są bezpieczni.
Więcej Galadrieli, mniej sensu
Niestety nasza lady powraca, jako więzień/nie więzień Adara. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie – raz ją Adar uwalnia, innym razem znów zakuwa w kajdany. Gdzieś w Internecie znalazłem porównania tej ich relacji do 50 twarzy Greya, co mnie nawet ubawiło. Tak czy inaczej okazuje się, że Korona Morgotha wraz z jednym Pierścieniem Elfów może na zawsze zgładzić Saurona. Ma to sens? Według mnie nie ma. Rozmowa Uruka z Galadrielą jest mdła. Niestety to dopiero połowa ich konwersacji, więc do tego wątku jeszcze będziemy wracać.
Proces Elendila, choć mocno sztampowy i wtórny, wydaje się być mimo wszystko znośny, głównie dzięki aktorowi odgrywającemu rolę dowódcy Wiernych. Wspominałem już, że Elendill to naprawdę dobry castingowy wybór i jedna z niewielu postaci, która jak dotąd całkowicie się broni. Niestety twórcy postanowili i ten wątek zepsuć swoimi kretyńskimi pomysłami. Chłop od Farmazona wyciąga bowiem starą księgę i powołuje się na próbę Valarów (what?). Przecież ludzie króla to ci, co się Valarom nie kłaniają. Do tej próby niestety wrócimy jeszcze w tym odcinku.
Nori ucina sobie niezobowiązującą rozmowę z przywódczynią czarnych hobbitów, a Poppy gada z tym żenującym „Nikim”, po czym zaczynają się całować. Fajnie. Epizod zupełnie nijaki, równie dobrze mogłyby w tym momencie pojawić się krótkie reklamy.
Przechodzimy tymczasem do wątku Gandalfa i Bombadila. Tu jest naprawdę grubo… Na początek nie wiadomo skąd wyjęty tekst o Tajemnym Ogniu. Coś wam to mówi? Istari byli sługami tajemnego ognia – Gandalf mówił o tym na moście w Khazad-dûm, kiedy stał naprzeciwko Balroga: „Jestem sługą Tajemnego Ognia, władcą Płomienia Anoru. Ciemny ogień nie pomoże ci! Płomień Udûn! Wracaj do Cienia.”
Jeżeli nawiązań do trylogii było do tej pory za mało, to jeszcze Bombadil rzuca identycznym tekstem, jak ten, który Gandalf mówi w Morii do Froda. O tym, że wielu żyje, a nie powinno i na odwrót. Na koniec Tom pokazuje Gandalfowi dolinę suchych drzew i każe mu szukać różdżki, bo czarny czarodziej już swoją ma.
Sauron odwiedza jeszcze Morię, czyli szlaki są przejezdne. Prosi o mithril proponując w zamian drewno (okazja życia). Król Durin odmawia. Syn myśli, że ojciec wreszcie przejrzał na oczy, ale ten jest zwyczajnie jeszcze bardziej chciwy. Dodatkowo dzięki pierścieniowi dysponuje mocą porównywalną z kamieniem nieskończoności. Kiedy syn do niego podchodzi, ten jednym ciosem odrzuca go w tył na wiele metrów.
Próba otchłani, czyli tragedii ciąg dalszy
Elendil siedzi w więzieniu i czeka na niesławną próbę otchłani. Odwiedza go córka, która już nie mam pojęcia po czyjej stoi stronie. Czasem wydaje mi się, że jest sztuczna i zakłamana, a jej łzy mają wymusić na ojcu posłuszeństwo, jednak po chwili okazuje się, że los staruszka chyba jednak leży jej na sercu. Scenarzyści strasznie to zagmatwali i nie mam pojęcia, dokąd ten wątek zmierza. Córka pogodzi się z ojcem, czy będzie przeciwko niemu spiskować?
U osadzonego zjawia się także Tar-Míriel. Z tego będzie dziecko, mówię wam. Po krótkiej, wyciskającej łzy rozmowie, wracamy na kontynent, do Morii, gdzie Disa chce za wszelką cenę przeszkodzić w dokopaniu się do Balroga. Scena z nietoperzami, zakończona tym idiotycznym „będziemy gotowi” jest absolutnie tragiczna. Dwoje zapalczywców – Disa i Durin – jako obrońcy całego królestwa. Mogę się mylić, ale takie kopalnie to chyba nie jeden szyb, a dziesiątki, a nawet setki podobnych. Może to tylko metafora czegoś większego, ale raczej tylko kolejny przejaw karykaturalnie małej skali tego serialu.
Wracamy do Númenoru. Ludzie króla będą przywoływać potwora. Wielkie bydle ma przyjść i osądzić o winie podejrzanego. Tylko geniusz mógł wpaść na ten pomysł. Na pewno Valarowie tak właśnie pokazywali Númenorejczykom swoją wolę. Zamiast Elendila zgłasza się Míriel. Farmazon tego nie chce, ale jego nowy wafel twierdzi, że takie jest prawo. Prawo Valarów przypominam, a to są Ludzie Króla, którzy Valarów mają gdzieś i chcą to udowodnić. Twórcy wpadli we własną pułapkę. Na domiar złego znów mamy problem ze skalą. Na protest przyszło pięćdziesiąt osób, które zachowują się jak wyjęte ze skeczu Monty Pythona. Najpierw skandują, żeby zabić Elendila, później żeby Tar-Míriel nie szła, później, że jest winna, a jeszcze później, ze jednak nie. W zależności od tego, jak zawieje wiatr.
Sama próba otchłani to najczystszej wody komedia. Stwór przypłynął, wciągnął kobietę w głębinę, przypatrzył się jej i wyrzucił z powrotem na brzeg. Piękne i kompletnie potrzebne. Cała dramaturgia konfliktu między Wiernymi a Ludźmi Króla została w tym odcinku zaprzepaszczona. Trzeba ją budować od początku, ale mam wrażenie, że to już się nie uda.
Dobrzy Urukowie, imperialistyczne elfy
Tak właśnie sprawę widzi Adar: oni idą na Eregion uwolnić Śródziemie od Saurona, ale także zgładzić omotane przez niego elfy. Wedle jego retoryki, elfowie sprzymierzyli się z Majarem, żeby zaatakować jego dzieci (uruków). Podczas rozmowy dowiadujemy się także, że Galadriela otrzymała od Saurona armię, której zawsze pragnęła. Ciężko się tego słucha. Dlaczego nie mogło to być proste: po jednej stronie elfy, po drugiej orkowie, a między nimi naparzanka? Tak jakby ktoś na siłę próbował widzom wpychać filozofię. Żeby zamiast oglądać bezmyślną walkę dobra ze złem, musieli zagłębiać się w psychologiczne meandry i zastanawiać się, kto jest tak naprawdę dobry, a kto zły.
Jest wątek, który ratuje ten odcinek. Nieoceniony w drugim sezonie Celebrimbor przychodzi nam z pomocą. Jego obłęd jest wręcz namacalny, ale wynika on cały czas z charakteru elfa. Sauron jeszcze nie musi używać swoich nadprzyrodzonych mocy, by nagiąć go do swej woli. Dopiero w kulminacyjnym momencie musi go odrobinkę oszukać, bo zwyczajnie zabrakło mu trochę czasu.
Celebrimbor bowiem chce wyjść z wieży i zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz. Sauron nie może do tego dopuścić, dlatego pierwszy raz stwarza iluzję – wizję idealnego Eregionu oraz zadowolonych z życia elfów, którzy cieszą się słońcem i bawią się do akompaniamentu szumu wiatru. Przy okazji jeszcze Sauron kolejny raz wjeżdża Celebrimborowi na ambicję. Obiecuje mu, że kowal stworzy dzieło wspanialsze niż Silmarile. Scena mocna, bardzo fajnie przemyślana i doskonale zagrana. Nie wiem, kto jest odpowiedzialny za ten konkretny wątek, ale powinien dostać więcej obowiązków i mieć większy wpływ na resztę historii.
Kończymy ten odcinek widokiem pocisków wystrzelonych z trebuszy w stronę Eregionu. Walka miała być rozciągnięta na trzy odcinki i rzeczywiście tak będzie. W końcu rozpoczęła się już w tym odcinku, więc jeden można odhaczyć.
Ten odcinek nie jest zły, ale ma bardzo, bardzo dużo złych wątków. No i zważywszy na to, że twórcy obiecywali rozpoczęcie już teraz akcji z prawdziwego zdarzenia, nie można ocenić go zbyt wysoko. Czas ucieka, a scenarzyści marnują go na absurdalnego potwora z otchłani, który zupełnie nic nie wnosi do całej historii.
Pierścienie władzy (sezon 2) odcinki 5 i 6
-
Odcinek 5 "Kamienne Pałace" - 7/10
7/10
-
Odcinek 6 "Gdzie on jest?" - 5/10
5/10
To to jest taka szmira a dostaje siódemki?
Jedną jak dotąd.
To był pierwszy odcinek (całego tego serialu), który dało się obejrzeć na raz. Myślę, że jednorazowo można taką ocenę dać, żeby go wyróżnić na tle tych z oceną 5 i 4.
Pierwszy raz przy oglądaniu tego serialu. Miałem „o kurde już się skończyło?” A nie „nareszcie się skończyło, ileż można”.
Fajnie się póki co nie-ogląda ten serial xD
Anarion – pamiętam z 1 sezonu, że on żył po drugiej stronie Numenoru.
Z powodów technicznych musiałem zerknąć na fragment odcinka i trafiłem akurat na te krasnoludy odganiające intruzów z pomocą nietoperzy. Nie oglądałem do tej pory nawet pół odcinka tego serialu, ale jeśli jest w nim więcej takich kwiatków, to chyba nic nie straciłem. Matko bosko, jakie to było fatalne!
Kurde prawie nic z pierwszego sezonu nie pamiętam 🙁
Fascynujący w sumie jest sposób prowadzenia historii i jak oni traktują chronologię wydarzeń. Chciałbym zobaczyć jak np. ekranizują inne jasno zapisane w książkach historie wojen. Czy to starożytne czy średniowiecza. To by była gratka dla historyków xD
Inna rzecz, to jak robią światotwórstwo. Lokacje, miasta, społeczności. To jest jakaś masakra nad masakrami. Niestety bolączka chyba już wszystkich seriali fantasy i SF. Ostatnia dobra pozycja w tym względzie to chyba animowane Star Warsy. Ród Smoka też nie poradził sobie z pokazaniem zwykłych ludzi i życia miasteczka.
I tutaj też trzeba pamiętać, że u Jacksona była uproszczenia. Rohan sprowadzony do jednego Edoras i jakiejś wioski.
Gondor do Minas Tirith.
Dlatego jak ostatnio komentowałem Rzym to zwróciłem na to uwagę. Fajnie pokazali że są głowni gracze, ale jest też życie prostaczków. Ich mentalnosć, warunki życia, problemy. A nie pojedyncze sceny z knajpy, placów i zgraja pełna NPC-tów.
Po prostu, chyba już nikt nie potrafi stworzyć świata na ekranie, gdzie to wygląda jako tako.
Jak to nikt, a Korona Królów? 😂 Tam prawie połowa scen, to życie prostaczków, pomijając drobny szczegół, że połowa z tej połowy dzieje się w jednej i tej samej karczmie, albo na targu pod Wawelem.
Może to głupi przykład, ale właśnie dlatego podobał mi się nasz serial 1670. Bo pomimo oczywistej umowności, ten świat wyglądał naprawdę bogato i autentycznie. Ta wioska sprawiała wrażenie jakiejś wioski, a nie planu zdjęciowego w próżni, a aktorzy i statyści razem tworzyli grupę mieszkańców. Dlatego to się dobrze oglądało, zupełnie abstrahując od tego, czy się komuś podoba taki humor.
Ja nie wiem gdzie jest budżet tego sezonu, jak oglądałem te sceny z numenoru i khazad dum to płakać mi się chciało jaka tam jest bieda. Disa jest większa niż większość niż krasnoludzkich górników, nie wiem czy to zamierzone ale krasnoludzcy górnicy wyglądają jak krasnoludy w wiedźminie
W eregionie tych elfów to mieszka z 50 mam wrażenie, zobaczcie sceny z ostrzałem ilu jest strażników na murach.
Orkowie w liczbie już kilku legionów dotarli tam w czasie krótszym niż ekipa elronda z lindonu… skąd pochodziły w takim razie elfy z 1 sezonu w mordorze?
Już nawet dla widoków powoli nie mam ochoty tego oglądać. Jedynie watek saurona trzyma poziom, chociaz tez nie do konca. Sauron się teleportuje pod nosem orków do morii, po czym wraca i poza ekranem okazuje się, ze kradnie mithrill…
O hobbickich debilizmach nie chce mi się rozmawiać.
Założymy się ze z numeneoru elendil wypłynie w sile na oko 3 statków i oni i tak wybudują minast tirith, osgiliiath i inne wielkie budowle…
O, tu ciekawy wątek poruszony – na początku pierwszego sezonu Arondir jest członkiem oddziału zwiadowców/strażników czy czegoś. Później chyba scenarzyści o takich oddziałach zapomnieli 😉 ewentualnie wybiciem tego jednego oddziału rozwiązano/unicestwiono wszystkie inne. Albo po prostu w całym Śródziemiu Amazona taki oddział był tylko jeden (temat skali?).
Z tą bitwą rozciągniętą na 3 odcinki to nieźle popłyneli 😀 zapewne skończy sie na początku 8 odcinka…
Czyli trzy odcinki. Nikt nie skłamał.
Może przynajmniej 7 odcinek zapełnią bitwą… ciekawym tylko jak zginie Celebrimbor.
Wątpię trzeba jeszcze rozwijać dalej wątki Hobbitek i Gandalfa, pędzącego na ratunek Arondira, dylematów Galadrieli. Mam wrażenie, że łącznie bitwa – atak na Eregion i odsiecz Elronda zamknie się w mniej niż 30 minutach niestety 🙁
To w tym sezonie Numenor przybędzie pokonać Saurona czy w kolejnym? A może w przyszłym.
4 sezon upadek wyspy.
5 wojna ostatniego sojuszu… Dla kilkudziesięciu pozostałych widzów 🤣
Chryste, w sumie tak prosta chronologia, a oni ją całkowicie rozdupcyli w pierwszym sezonie xD
Numenor juz raz przybył w pierwszym sezonie. W tym sezonie już nie przybędzie. Kompletnie nie wiadomo co zrobią pęka im to w szwach totalnie. Wydaje się, że Wierni już powinni uciekać do Śródziemia, ale to zdecydowanie za wcześnie. Po za tym jak oni tam niby założą dwa potężne wielkie państwa. Mała skala plus totalna nieumiejętność planowana plus cholernie naiwne dziecięce pomysły. To wszystko skumulowało się w tym jednym biednym serialu.
O ile pierwszy sezon oglądało mi się tak w miarę – zakładając, że jest to jakiś świat fantasy – o tyle drugi sezon jest dość ciężki. Niestety z powodów podniesionych przez recenzenta i dyskutantów nawet patrzenie na ten serial jako na jakieś tam fantasy stało się trudne (teleportacje wybranych postaci, „armie” poruszające się niepostrzeżenie, wielkie królestwa z garstkami ludzi – trafnie zostało to ujęte – Korona Królów ale od Amazona).