FilmyRecenzje Filmowe

Poprzednie życie (2023)

Anty K-pop dla opornych

Nigdy nie dość podkreślania, że nie do rozumiem kultury krajów Dalekiego Wschodu. Ich mentalność, poddaństwo, a także struktura społeczna, przypominająca życie mrówek, są mi obce. Styl koreańskich i japońskich produkcji zwykle nie trafia w moje gusta. Drażni mnie ich skrajny tradycjonalizm oraz brak wyjścia poza utarte schematy. Wszystko jest zgodne z zasadami do bólu. Niemniej jednak, zdarzają się wyjątki – rzadkie, ale jednak.

Przygotowując się do gali Oscarów, postanowiłem obejrzeć wszystkie nominowane filmy. Przeglądając listę, zdałem sobie sprawę, że jeden z nich może sprawić mi trudność: „Poprzednie życie” debiutującej południowokoreańskiej reżyserki i scenarzystki, Celine Song. Ale skoro już podjąłem wyzwanie, postanowiłem sięgnąć po wszystkie filmy bez wyjątku.

Zasiadłem więc do seansu i… wsiąkłem. Wciągnął mnie wir prostej, zdawałoby się, historii. Pani Celine Song ograła mnie, nie uciekając się do żadnych skomplikowanych trików. Przeszła grę w sposób oszczędny, a jednak zdołała przejąć kontrolę nad moimi emocjami, żonglując nimi z niezwykłą lekkością. To nie jest historia wyłącznie koreańska ani amerykańska – to uniwersalna opowieść o stracie, zmarnowanych szansach i prawdziwości stwierdzenia, że niestety „żyje się tylko raz”.

Miłość w czasach mediów społecznościowych

Jest to film prosty, nieskomplikowany, prowadzony z minimalnym nakładem logistycznym i scenograficznym. Wydawać by się mogło, że mamy tu jedynie nudne rozmowy przez komunikator – dwoje ludzi widzących się na kamerkach, czasem z zacięciami obrazu, czasem z problemami z dźwiękiem. Naturalizm przeniesiony na ekran. W filmie, który nie ma dynamicznej akcji, widz może zachwycać się jedynie szczegółami i drobnymi smaczkami. Misternie tkana sieć, dbałość o detale, a także przekaz, który staje się metaforą życia. Reżyserka, nie mogąc (i nie chcąc) przykuć widza do ekranu efekciarstwem, musi wzruszyć go, delikatnie grając na strunach jego duszy, powoli i nieśpiesznie budując pomost.

Mamy więc szereg dłuższych i krótszych rozmów – o wszystkim i o niczym. Mimikę aktorów, ich uśmiechy, zakłopotanie, nadzieje i lęki. Tu po raz pierwszy ujawnia się talent scenarzystki, która nie śpieszy się, świadoma, że ma czas, aby rozwijać historię we własnym tempie. Widz (mam nadzieję) poczeka na kulminację, bo przez cały czas dostaje obietnicę, że to nie wszystko, że prawdziwe życie w końcu dogoni niewypowiedziane marzenie.

Teatr dwojga aktorów i jednego nie mniej ważnego statysty

Nora i Hae Sung (Greta Lee i Teo Yoo) to filary tego filmu, to im kamera towarzyszy przez 99% czasu trwania. To oni ciężko pracują, by przekazać widzowi wszystko, co kryje się w ich wnętrzach. To aktorstwo bardziej teatralne niż filmowe – sztuka, flirt z widzem, niemal burzenie czwartej ściany i zaproszenie do swojego życia. Reżyserka wie, że jeśli nie zaiskrzy między widownią a aktorami w pierwszych minutach, całość się nie uda. Jeśli widz nie poczuje więzi od razu, nie przejmie się finałem, choćby był on napisany wyjątkowo dobrze (a jest napisany cholernie dobrze).

Dlaczego o tym wspominam? Bo ktoś oglądając ten film, mógłby powiedzieć: „ależ długo się rozkręca”. Ale taki właśnie ma być – spokojnie płynący, a jednak ciężko się od niego oderwać. Wszystko tutaj ma swój cel. Bez tych wszystkich składników nie moglibyśmy na końcu otrzymać doskonałego dania.

Kim jest ów ważny dla historii statysta? To pojawiający się w drugiej połowie filmu Arthur (John Magaro), Amerykanin, mąż Nory. Wprowadza on do filmu wątek dwóch nieprzecinających się linii życia – tej istniejącej i tej, za którą nie wiadomo czemu tak bardzo tęsknimy. I to odwieczne pytanie, które dręczy nas, nie daje spokoju, wywołuje ból i wyrzuty sumienia: „Co by było, gdyby?”.

Dalsza kariera Celine Song

Po tym filmie Celine Song musi być uznana za mistrzynię dialogów i budowania napięcia. Osobę, która potrafi stworzyć cudo praktycznie z niczego. Ciekawi mnie, czy poradziłaby sobie równie dobrze, mając do dyspozycji więcej narzędzi. Czy praca z większą liczbą aktorów i opowiedzenie bardziej skomplikowanej historii z większą ilością zmiennych by jej nie przerosła? Czekam na jej kolejny projekt (w 2025 roku ma ukazać się jej film z Dakotą Johnson, Pedro Pascalem i Chrisem Evansem). Może to być nowa królowa subtelnych komedii romantycznych – pokazała potencjał i zrozumienie tematu, teraz czas to potwierdzić na wyższym, choć bardziej ryzykownym poziomie.

Dlaczego ten finał jest aż tak dobry?

Jeśli zrozumieliście przesłanie pierwszych 80 minut filmu, czeka was jeszcze pół godziny emocjonalnej jazdy bez trzymanki. Każde wypowiedziane słowo prowadzi do coraz większego napięcia, zmuszając do zadawania coraz bardziej skomplikowanych pytań. Wchodzimy głęboko w coś absolutnie intymnego. To właśnie stanowi wielkość tego filmu – pokazuje nam dokładnie, jak wygląda życie, zbliżanie się i oddalanie od marzeń, od idealnego świata, od idealnego związku. Pokazuje konsekwencje ludzkich wyborów, ich nieodwracalność i nieubłagalność.

Ostatnie trzy minuty to już prawdziwa bazooka wycelowana w serce widza. Celine Song bez wahania pociąga za spust i obserwuje, co się wydarzy. Długo po końcowej scenie nie mogłem dojść do siebie. To studium utraconej szansy, miłości nie do zamknięcia w żadnych ramach, bólu i cierpienia, którym nie dało się zapobiec. Potężny azjatycki fajerwerk, który powoli leci w górę i eksploduje na niebie paletą nieoczywistych kolorów i kształtów.

Nominacja to sukces?

„Poprzednie życie” to moje osobiste odkrycie 2023 roku. Szkoda, że filmy nominowane do Oscara w tak ważnej kategorii dostały na samej gali tak mało uwagi. Puszczanie fragmentów w przerwach to nie jest właściwy sposób promocji. Można by powiedzieć, że sama nominacja to już ogromny sukces, ale w dzisiejszych czasach nikt za chwilę o niej nie będzie pamiętał. W 2023 roku liczył się tylko „Oppenheimer” – film Nolana zdominował galę. W rozmowach przed galą branża praktycznie nie mówiła o innych filmach (może jeszcze „Biedne Istoty” i „Barbie”). Wielka szkoda, że tego typu filmy są tak słabo promowane, bo to doskonała odskocznia od głupkowatych komedii, filmów o superszpiegach, superzabójcach, superbohaterach czy superrobotach.

Na sam koniec – jeszcze raz: Celine Song to nazwisko warte zapamiętania. Przewiduję, że urodzona w Korei Południowej kanadyjska reżyserka szybko osiągnie szczyt i długo na nim pozostanie.

Dajcie szansę „Poprzedniemu życiu”. Obejrzyjcie ten film ze skupieniem i refleksją. Przeżyjcie ten nieprawdopodobny, emocjonalny finał. Uhonorujcie ciężką pracę obiecującej reżyserki młodego pokolenia oraz dwójki naprawdę utalentowanych aktorów.

Poprzednie życie (2023)
  • Ocena kuby - 9/10
    9/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Jeden komentarz

  1. Powiem więcej. Ta różnica kulturowa wciąż się powiększa. Bardziej rozumiałem średniowiecznych bohaterów filmów Kurosawy czy Kobayashiego niż dzisiejszych Japończyków.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button