GryGry WideoKsiążki

Niezwyciężony

Na początek muszę zaznaczyć, że grałam bez znajomości pierwowzoru, czyli książki „Niezwyciężony” Stanisława Lema. Nie czytałam jej wcześniej celowo, by móc poznać tę historię po raz pierwszy i dzięki temu mieć ciekawsze doświadczenie.

Plusy dodatnie…

Pierwszym, co zauważymy, grając w Niezwyciężonego, są piękne kosmiczne widoki. Pod względem wizualnym gra wypada świetnie i będzie nas raczyć interesującymi miejscówkami od początku do końca. Mam tu na myśli zarówno naturalny krajobraz, jak i sztuczne struktury. Pooglądać zdecydowanie jest co, a tryb fotograficzny pozwoli uwiecznić najlepsze momenty.

Drugą rzeczą, na którą szybko zwróciłam uwagę, był świetny retrofuturystyczny design. Od całych budynków i ich wyposażenia, przez pojazdy, aż po drobniejsze urządzenia. Nowoczesne koncepcje ubrane w siermiężność kosmicznego sprzętu lat ’60 XX wieku – wygląda to naprawdę super. Do tego dochodzi jeszcze udźwiękowienie, które również świetnie wpisuje się w ten klimat.

Sama historia opowiadana jest, tradycyjnie dla tego typu gier, poprzez eksplorację. Zwiedzamy więc Regis III jako astrobiolog Yasna w poszukiwaniu zaginionych członków naszej załogi. Skanujemy otoczenie, pozyskujemy zdjęcia obrazujące fragmenty wydarzeń, rozmawiamy z przełożonym (astrogatorem, stacjonującym na pozostającym na orbicie statku). Opowieść zdecydowanie potrafi zaintrygować, a akcja growej adaptacji dzieje się niejako obok wydarzeń z książki, będzie to więc ciekawe bez względu na to, czy ktoś zna pierwowzór, czy nie.

Podobała mi się możliwość wymiany zdań z astrogatorem na tematy takie jak sztuczna inteligencja czy odmienne formy życia. Nieczęsto w grach mamy okazję do prowadzenia naukowej dysputy na tego typu tematy, więc fajnie, że tu się coś takiego pojawiło (w końcu jesteśmy naukowcami). W kilku miejscach będzie też możliwość dokonania wyboru, który wpłynie na dalszy rozwój wydarzeń i zakończenie.

…i plusy ujemne

I tu niestety plusy powoli się kończą. Gra jest ładna, historia interesująca, i to w zasadzie tyle. Cała rozgrywka polega na spacerowaniu, oglądaniu, opcjonalnie skanowaniu terenu. To trochę za mało jak na 6 godzin, jak by nie było, jednak gry. Zabrakło mi tu większej ilości mechanik, krótko mówiąc czegoś, co gracz mógłby właściwie robić.

W takim na przykład Firewatch – również bardzo ubogim pod względem dostępnych mechanik – sami mogliśmy decydować, czy dzielić się informacjami z naszą koleżanką po fachu, czy zachowywać je dla siebie; mimo braku „rzeczy do robienia”, rozwiązywanie zagadki i budowanie relacji z drugą postacią było wystarczająco angażujące. Jest jeszcze podobny koncepcyjnie Deliver Us The Moon – tam też jesteśmy samotnym astronautą z tajemnicą do rozwikłania. Mechaniki są w nim nieskomplikowane (jak proste układanki czy sekwencje na czas), ale oferują tak potrzebne w tym gatunku urozmaicenie.

W Niezwyciężonym niestety nie mamy ani budowania relacji z naszym rozmówcą (ta jest z góry ustalona, przełożony-podwładny, okoliczności nie sprzyjają też luźnym pogawędkom), ani angażujących gracza mechanik. Szkoda, bo wykreowany świat aż prosi się o coś więcej.

Podsumowanie

Czy żałuję czasu spędzonego na Regis III? Na pewno nie. Żałuję jednak, że twórcy nie dali nam czegoś więcej do roboty. Mam też wrażenie, że zmarnowano tu ogromny potencjał – tytuł był szeroko reklamowany, a ostatecznie oferuje niewiele (pod względem rozgrywki). Czy polecam? Wbrew pozorom tak, bo to mimo wszystko ciekawe doświadczenie – ale sięgajcie po Niezwyciężonego ze świadomością, że gry w grze jest tu stosunkowo niedużo.

Niezwyciężony
  • Ocena Alexandretty - 6/10
    6/10

Gra zakupiona we własnym zakresie.

Post scriptum książkowe Crowleya:

W przeciwieństwie do koleżanki nie grałem w recenzowany tytuł, ale za to czytałem książkowy pierwowzór i czuję się w obowiązku napisać o nim kilka słów. Obok przygód Ijona Tichego, „Niezwyciężony” jest moim ulubionym dziełem mistrza Lema. Przede wszystkim dlatego, że to bardzo przystępna, żeby nie powiedzieć „rozrywkowa” pozycja – przynajmniej w porównaniu do innych powieści autora, które potrafią „usmażyć” mózg czytelnika. „Niezwyciężony” jest rasowym thrillerem science-fiction, gdzie załoga tytułowego statku kosmicznego walczy o przetrwanie na niegościnnej planecie, poszukując jednocześnie bliźniaczej jednostki, która rozbiła się tu wcześniej. Lem powraca do tematów, z jakimi już wcześniej się mierzył: kontaktu ludzkiej cywilizacji z obcymi i niemożliwości porozumienia, a nawet zrozumienia ich. Tym razem oprócz filozoficznych rozważań dostajemy też solidną dawkę akcji i grozy. „Niezwyciężony” jest bardziej dynamiczny od „Edenu” czy „Solaris”, a autor skupia się raczej na snuciu futurystycznych wizji o odkrywcach kosmosu i ich walce o przetrwanie, niż na rozmyślaniach o sensie istnienia. Jednocześnie powieść pełna jest wizjonerskich pomysłów w kwestii wspomnianych obcych cywilizacji, jak i pieczołowitych, realistycznych opisów wyprawy kosmicznej. Wszystko oczywiście w stylu retro, jak przystało na tekst sprzed 60 lat. Z tego powodu to jedna z bardziej przystępnych pozycji w bibliografii Stanisława Lema i śmiało można polecić ją czytelnikom, którzy nie znają jeszcze prozy tego autora. Jeśli lubicie klasyków science-fiction: Asimova, Clarke’a czy Heinleina, to „Niezwyciężony” jest dla was – tradycyjna twarda fantastyka naukowa na najwyższym poziomie.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 12

  1. To ja dodam jeszcze 3 grosze nt. oryginału. Ludzie, czytajcie Niezwyciężonego! 😀 mimo retro otoczki mam wrażenie że powieść w ogóle się nie zestarzała, przedstawione koncepcje sci-fi są nadal aktualne, język nie jest przesadnie staroświecki, fabuła ma coś z thrillera a momentami także z powieści grozy. Jak to u Lema, pojawiają się filozoficzne rozkminy ale są zgrabnie wpisane w opowieść i nie zamulają tak jak w Solaris. Polecam zwłaszcza audiobooka w audiotece – Niezwyciężony ma tam formę „superprodukcji” czyli słuchowiska z efektami dźwiękowymi, bardzo klimatycznym i niepokojącym ambientem no i z aktorami głosowymi – każda postać ma swój własny głos. Narratorem jest świetna Krystyna Czubówna. Ogólnie aktorzy robią świetną robotę, nie pasował mi tylko Daniel Olbrychski bo momentami ciężko mi było zrozumieć co mówi.

    Jest też fajna adaptacja komiksowa – Niezwyciężony autorstwa Rafała Mikołajczyka. Komiks jest dość wierny oryginałowi (lekko skraca jakieś pojedyncze sceny) i ma bardzo ładne wydanie. Fajna kreska, bardzo estetyczna kolorystyka no a za fabułę odpowiadał sam Lem 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Szczerze, to jak kilka lat temu dowiedziałem się, że będzie gra na podstawie Lema, to liczyłem na Niezwyciężonego (na początku tytuł był tajemnicą). Chciałem dostać przygodówkę, w której uciekamy/ walczymy z maszynami i penetrujemy planetę, a tu klops. Może trzeba było zrobić grę na podstawie „Pamiętnika znalezionego w wannie”, tam tak forma mogłaby przejść?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To by mogło być coś! Ale „Pamiętnik…” to ciężka lektura i mało kto z potencjalnych graczy by to w ogóle kojarzył. Wybór Niezwyciężonego był dobry, bo to prostszy temat i do tego bardzo „filmowo” napisany. W ogóle gdyby ktoś chciał zrobić ekranizację! To mógłby być fantastyczny film.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Zgadzam się. Poza pewnymi oczywistymi archaizmami „Niezwyciężony” zestarzał się bardzo dobrze. Też uważam, że jest dużo ciekawszy od powolnego Solaris (tu z kolei bardzo lubię filmową adaptację Soderbergha, ale chyba jestem w zdecydowanej mniejszości).
      I również polecę audiobook/słuchowisko, którego jedynym minusem jest wspomniany Olbrychski. Brzmi, jakby ciągle był na wszystkich strasznie wkurzony i do tego gada niewyraźnie. Ale ja od zawsze mówię, że książki powinni czytać profesjonalni lektorzy, a nie aktorzy. Oczywiście zdarzają się wyjątki wśród tych drugich, ale kto słuchał amerykańskich produkcji tego typu, ten wie, jak znakomici potrafią być „czytacze” z prawdziwego zdarzenia.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Solaris mnie nie kupiło. Historia okazała się dla mnie mało ciekawa i średnio interesująca. Film oglądałem, ale obawiam się, że mógł być kompletnie niezrozumiały dla kogoś, kto nie czytał książki. Czy mi się podobał? Ciężko stwierdzić, na pewno był specyficzny. W kwestii Niezwyciężonego na razie nie będę się wypowiadał, bo jestem w trakcie czytania książki. Miałem ambicje skończyć wcześniej, by wyrobić się przed publikacją recenzji i dopisać do niej kilka słów z perspektywy kogoś, kto poznał jedno i drugie, ale jak zwykle coś mi nie wyszło.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  2. Gry nie znam, ale Dzienniki Gwiazdowe uważam za szczytowe osiągnięcie polskiej fantastyki naukowej. Także wielkie dzięki za Lema. Zabieram się za lekturę książkowego oryginału, bo jakoś mi umknął a stoi na półce od lat 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dzienniki są genialne i wspaniałe. Powinny być lekturą zamiast Pilota Pirxa (chociaż tego pewnie też już nie ma na liście lektur).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Opowieści o Pilocie Pirxie były tak durne, że w latach podstawówki przez nie nie byłem w stanie przebrnąć. Dzienniki Gwiazdowe dodaję do listy książek do przeczytania w tym dziesięcioleciu 😉

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  3. Ktoś kiedyś gdzieś napisał, że zdanie otwierające powieść Lema, czyli:

    „Niezwyciężony”, krążownik drugiej klasy, największa jednostka, jaką dysponowała baza w konstelacji Liry, szedł fotonowym ciągiem przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru”

    to najlepsze pierwsze zdanie w historii literatury SF. Pewnie to przesada ale zawsze mam ciarki jak to czytam – kto inny, oprócz Lema, zastosowałby taką konstrukcję? Okręty na morzu w marynarskim slangu faktycznie „idą” ale jeszcze ten „fotonowy ciąg”? Uwielbiam to 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Lem w tej powieści nie tłumaczy nic, czego nie musiałby tłumaczyć ludziom obeznanym z tematyką podboju kosmosu. Misja Niezwyciężonego jest tylko jedną z wielu, astronauci wykonują swoją robotę, nic nie jest wiekopomne ani przełomowe. Czytelnik jest wrzucony w środek świata bez niepotrzebnych ekspozycji. Jednym z głównych grzechów dzisiejszej kinematografii jest nieumiejętność pokazania zmyślonego świata bez opowiadania o nim. Wszystko widzowi trzeba opowiedzieć i wyjaśnić, bo zachodzi obawa, że sam obraz nie wystarczy i ktoś czegoś nie zrozumie. To koszmarnie niszczy autentyczność.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button