Darwinizm stosowany
Nic na to nie poradzę, jestem fanem nowego uniwersum Planety Małp. Sam się sobie dziwię, bo po dość nietypowej moim zdaniem „Genezie” – kolejne filmy to co najmniej bardzo udane produkcje. Ewolucja Planety Małp oraz Wojna o Planetę Małp pokazują, że potencjał w tym uniwersum jest ogromny, a Andy Serkis to jeden z najwspanialszych aktorów, jaki chodzi po tej ziemi.
Hollywood lubi liczbę 3, więc historię Ceasara trzeba było zamknąć w trylogii i iść dalej. Rozpocząć nowy rozdział w świecie, gdzie małpy przejęły władzę, a teraz poszukują sposobu, by odtworzyć skok technologiczny, jaki dokonał się za sprawą ludzi. Warto zaznaczyć, że każda z poprzednich części była dużym sukcesem finansowym, nie inaczej było tym razem, więc o ile nie wydarzy się coś nieoczekiwanego, małpy powrócą jeszcze co najmniej kilka razy.
Romanizm stosowany
Już w trakcie napisów początkowych możemy zauważyć ciekawą rzecz. Do tej pory imię głównej małpy prowadzącej szympansi lud wybrany do ziemi obiecanej wymawiano w polskiej wersji jako „Sizar”, co mogło oznaczać zwykłe imię. Tym razem jednak w Polsce zauważono, w jaką stronę idzie historia i postanowiono spolszczyć to do naszego swojskiego „Cezara”. Czyżby małpom zachciało się nowego Rzymskiego Imperium? Otóż to.
Nie powiem, nawiązania do Rzymu są w tym filmie nachalne, a scenariusz niezbyt oryginalny. Mamy bohatera, którego wioskę plądrują dobrze uzbrojeni najeźdźcy, mamy starego senatora, pardon orangutana oczywiście, który marzy o powrocie republiki. Wreszcie mamy tyrana do obalenia. Ów tyran mimo bycia barbarzyńcą, ma nauczyciela, którego mądrości słucha z zaciekawieniem i wyłapuje tylko to, co pasuje mu pod własne tezy.
Mamy także całe rzesze niewolników, pragnących zrzucić okowy i wyzwolić się spod władzy Imperium. Nihil novi sub sole, a jednak bangla. Jakim cudem? Nie mam pojęcia, ale da się to oglądać bez ciarek żenady, bez usypiania i spoglądania co chwila w telefon.
Pacyfizm stosowany
Ale po kolei. Co dobrego jest w tym filmie? Przede wszystkim efekty specjalne na niebotycznym poziomie, nieosiągalnym w obecnych czasach dla wielu filmów. Ktoś tu zatrudnił prawdziwych speców. Już scena otwarcia jest fantastyczna, a potem poziom nie spada. Scenografie w Królestwie są wspaniałe. Ktoś mógłby powiedzieć, że trochę przypominają The Last of Us. Nie zgodzę się. Moim zdaniem jest lepiej. Zwłaszcza gęsta dżungla, która wyrosła na terenie postindustrialnym. Mamy tutaj połączenie wysokich drzew, omszałych skał i dzikich terenów z zardzewiałymi żurawiami, stalowymi przęsłami czy drutem zbrojeniowym wystającym spod warstwy porostów.
I właśnie w takich przepięknie pokazach okolicznościach przyrody poznajemy trójkę młodzików z klanu orła. Tutaj następuje pierwszy zgrzyt, z którym mam dziwny problem. Te orły w ogóle nie przypominają mi orłów. Nie jestem ornitologiem, w życiu nawet nie stałem obok żadnego ornitologa, ale jakimś niebywałym zbiegiem okoliczności udało mi się raz w życiu zobaczyć orła i to z dość bliska. I wydawało mi się, że to ptaszysko było ogromne. Tymczasem w filmie dostajemy raczej jakieś sokoły wędrowne, które się pod orły podszywają. Nie wiem, może ktoś to wyjaśni, ale jak dla mnie to nie są orły.
Tyle dygresji na temat fauny. A teraz o samym klanie, bo jest to rzecz jasna klan całkowicie pozbawiony genu agresji. Harmonijne życie z przyrodą, zbieractwo i rybołówstwo – oto codzienność naszych wesołych szympansów. Wśród nich jest nasz główny bohater – Noah. Życie w wiosce toczy się swoim powolnym tempem, ale do czasu. Nie będę zdradzał dalszej fabuły i tak napisałem już za dużo. Jedno jest pewne, nie będziecie zaskoczeni rozwiązaniami fabularnymi, ale może zachwycicie się tak jak ja niezłymi dialogami, warstwą wizualną i dobrze zarysowanymi postaciami.
Nonkonformizm stosowany
Czy ten film jest idealny? Zdecydowanie nie. Nawet w swojej kategorii, czyli nieodkrywczych, opowiadających setny raz tę samą historię filmów, nie postawiłbym go na wysokim miejscu. Dlaczego? Ano dlatego, że w całej tej historii o małpach nawala, a jakże, czynnik ludzki. Już samo obsadzenie w głównej roli człowieczej Frei Allan (Ciri z Wiedźmina) było pomysłem zwyczajnie głupim. Dziewczyna ma bardzo ograniczone umiejętności aktorskie, a dodatkowo wygląda na nieco zapatrzoną w siebie, żeby nie powiedzieć zadufaną. Może tak prowadzą ją reżyserzy, a może taki zwyczajnie ma charakter. To dopiero druga duża rola młodej aktorki, ale na razie chyba ciężko będzie jej odkleić łatkę osoby antypatycznej.
W kwestii aktorstwa: małpy na plus, ludzie na minus. Niestety. Dodatkowo samo tło historii ludzi jest skopane. Na rolę człowieka w nowej Planecie Małp zwyczajnie nie pomysłu. Nic tutaj nie jest spójne, brakuje jednej wspólnej wersji, co właściwie z tym rodzajem ludzkim ma się dziać. Dodatkowo w roli deus ex machina występuje potężny bunkier, ale z perspektywy końcówki filmu historia z nim związana nie bardzo się klei. I to jest właśnie kolejny problem tego filmu. Dbałość o detale występuje tylko na płaszczyźnie technicznej i wizualnej, w kwestii scenariusza, zgodnie z hollywoodzką tradycją, ktoś postanowił przyoszczędzić. Pieniądze poszły na panów i panie przy komputerach, a zabrakło na ludzi z długopisami w dłoniach. Dziur, niedomówień i cudownych zbiegów okoliczności jest co najmniej o kilka za dużo.
I na sam koniec egocentryzm stosowany
Mnie się ten film mimo wszystko podobał. Jest minimalnie gorszy od Wojny o Planetę Małp i od najlepszej w serii Ewolucji Planety Małp. Nie ma tutaj Ceasara, więc trzeba było wykreować nowego „bohatera”, co udało się raczej powierzchownie. Końcówka tak naprawdę może zapowiadać bezpośrednią kontynuacje, ale to wcale nie jest takie oczywiste. Jest jedna scena z rewolwerem, która z kolei pokazuje charakter ludzi i w zasadzie jest przedstawieniem poglądów twórców. Oni zdecydowanie sympatyzują w tym filmie z małpami. Czy słusznie? Tego akurat wolę nie oceniać.
Z czystym sumieniem mogę za to polecić Królestwo Planety Małp. Jest to dobry film na letni wieczór. Przygodówka, która nie powinna Was zawieść. Żałuję tylko, że nie udało mi się obejrzeć tego filmu na dużym ekranie, żeby bardziej docenić wspaniałą warstwę wizualną.
02.08. film trafi do streamingu i będzie można go oglądać na platformie Disney+
Królestwo Planety Małp (2024)
-
Ocena kuby - 7/10
7/10
Och, czyli znowu pamiętniki wujka Kuby.
Nic na to nie poradzę, nie jestem fanem tych tekstów.
I naprawdę moglibyście coś zrobić z językiem polskim. Drugie zdanie:
„Sam się sobie dziwię, bo po dość nietypowej moim zdaniem „Genezie” – kolejne filmy to co najmniej bardzo udane produkcje.”
Powtórzenie sobie i moim to zwykła niesprawność językowa. A myślnik źle użyty.
Potem są tytuły bez cudzysłowia, ale to robicie tu nagminnie i się do tej niedbałości niestety zdążyłem przyzwyczaić.
No to kolejny akapit:
„Warto zaznaczyć, że każda z poprzednich części była dużym sukcesem finansowym, nie inaczej było tym razem, więc o ile nie wydarzy się coś nieoczekiwanego, małpy powrócą jeszcze co najmniej kilka razy.”
Zdania podrzędnie złożone trzeba umieć budować. Tu jest 2x czas przeszły versus 2x czas przyszły, no i styl kompletnie niejasny – co w tym zdaniu jest „warto zaznaczyć”?
Nie chcę się pastwić i to nie jest hejt z mojej strony, tylko pokazuje dlaczego mi się te teksty bardzo ciężko czyta.
No to ja dla kontrkomentarza dodam, że tekst Kuby mi się podobał. Dobrze napisany i z sensem, bez wodolejstwa jakie niektórzy uskuteczniają. Recenzja krótka, sensowna, która i zachęcająca do obejrzenia filmu. Te wszystkie zgrzyty o których piszesz zupełnie mi nie przeszkadzają – pewnie dlatego, że sam lepiej nie piszę 😉
albo czytając PSXe czy też ś.p. Pixel przyzwyczaiłem się do gorszych koszmarków 🙂
Powiem tylko, że będziemy się starali bardziej przykładać do redakcji tekstów.
A film chętnie obejrzę, skoro od jutra na Disney+.
Nie lubię słowa hejt, jest totalnie nadużywane i źle rozumiane w dzisiejszych czasach, ale czym jest to twoje pierwsze zdanie. Coś sobie ubzdurałeś i będziesz pod każdym wpisem takie głupie (tyczy się to wciąż tylko pierwszego twojego zdania) uwagi wrzucał. Jakie pamiętniki? Jakiego wujka? Najpierw się uczepiłeś, że (może przesadnie) podoba mi coś co ty uważasz za co najwyżej średnie, a teraz czego to dotyczy? Jest ocena 7 jest trochę chwalenia strony technicznej trochę ganienia scenariusza i gry aktorskiej. Teraz dla ciebie każda moja recenzja to już będzie pamiętnik, nie to w ogóle nie jest hejt. Recenzuje coś co dla mnie jest klasykiem a ty swoimi wpisami niejako odbierasz mi do tego prawo, recenzuje nowość też źle. Gratuluję Panie Florianie być może osiągnął Pan swój cel.
Nie odróżniasz hejtu od kąśliwej uwagi.
Za bardzo bierzesz do siebie krytykę, traktujesz ja osobiście. To jak piszesz nie ma żadnego związku z tym kim jesteś, jaki jesteś, ani z żadną Twoja cechą jako człowieka.
Jestem złośliwy, ale robię to w dobrej wierze bo chciałbym tu czytać dobre teksty. Twoje są słabe – tak uważam i czepiam się Ciebie bo chciałbym żebyś się poprawił, a nie obrazal.
Odpuść trochę, nabierz dystansu do własnych czterech liter. Wyjdzie Ci to tylko na dobre.
Nie martw się tak komentarzami w internecie. To tylko komentarze w internecie.
Pozdrowienia z Bad Miterndorf
Dziękuję za troskę, nie obrażam się, ale też się pewnie nie poprawię, więc ten cel jednak nie osiągnięty, myślałem, że masz nieco inny. Prawdę mówiąc jesteś śmieszny, ale spoko, nie zmieniaj się. „Jestem złośliwy, ale robię to w dobrej wierze” – nic zabawniejszego w tym tygodniu już chyba nie przeczytam, a kilka perełek ten tydzień naprawdę dostarczył. Właśnie odróżniam hejt od kąśliwych uwag, wkurza mnie na maksa jak ktoś tego nie robi. Twoja uwaga nie jest ani trochę „kąśliwa” obok „kąśliwości” niestety nawet nie stała.
Słabiutko Panie Redaktorze, słabiutko. Kontynuuj swoją krucjatę przeciwko własnym czytelnikom, daleko na niej zajedziesz.
Odebrałeś to jako krucjatę? I jeszcze o Sobie w liczbie mnogiej? Wydaje mi się, że czytelnikami jeszcze nie jesteś, no chyba, że jest tam Was dwóch, albo więcej to przepraszam. I nabierz dystansu do własnych czterech liter. Ja raczej nie mam w planach zajeżdżania daleko, naprawdę.
Mam na mysli Twój raid na użytkowników w innym artykule. Resztę dyskusji pozostawiam w zawieszeniu, bo nie ma potrzeby tego komentować ani kontynuować.
Niewyżyty polonista. Dla mnie tekst był czytelny i wyraźny w odbiorze.
Co nie oznacza, że tekst jest dobrze i poprawnie napisany. Nie, nie jestem polonista, ale chciałbym żeby ludzie biorący się za pisanie potrafili poprawnie pisać. Chciałbyś, żeby lekarz potrafił postawić trafna diagnozę, czy wystarczyłoby Ci „czytelne i zrozumiałe”?
Albo murarz – ma się znać na robocie, czy styknie Tobie jak mniejwiecej równo cegiełki poukłada w Twoim nowym domu?
Nie zanizajmy standardów, bo to do niczego nie prowadzi.
„Dbałość o detale występuje tylko na płaszczyźnie technicznej i wizualnej, w kwestii scenariusza, zgodnie z hollywoodzką tradycją, ktoś postanowił przyoszczędzić. Pieniądze poszły na panów i panie przy komputerach, a zabrakło na ludzi z długopisami w dłoniach.”
Mam wrażenie, że to cecha wspólna wszystkich filmów i seriali ostatnich lat. Weźmy choćby Ród Smoka. Przyzwoite efekty specjalne, reszta też trzyma poziom. Ale scenariusz woła o pomstę do nieba. Grafomania, amatorszczyzna i przerośnięte ego „autorów”. Większość z nas napisałoby lepszy. Serio, widziałem już lepsze fanfiki, które odrzucano na „Weryfikatorium” (czy jak się tam ta strona dla amatorów pisania nazywała).
Bo na tym jest wytwórniom najprościej zaoszczędzić. Tak mi się wydaje. Stąd wiele plotek o kręceniu filmów dosłownie bez scenariusza, na zasadzie „jakoś to będzie”. Bo jedno to sama historia i jej ogólny zarys (wiele produkcji przegrywa już w tym momencie), a druga to sam właściwy scenariusz z konkretnie rozpisanymi scenami i dialogami. Bo nawet dobrą historię jest w stanie położyć wyrobnik (albo AI) bez polotu, pomysłu i talentu.
Zakładam, że dobry scenarzysta kosztuje, więc jak taki excelowy manager zerknie sobie w tabelkę, to może pomyśleć, że przecież napisanie paru dialogów można zrobić taniej, skoro już tyle forsy poszło na dekoracje i gaże aktorów.
Istnieje coś takiego jak konsultant kreatywny. Sapkowski miał być kimś takim przy Wiedźminie, ale to był tylko element marketingu, którego zresztą żadna ze stron nie umiała dobrze wykorzystać, bo Netflix najpierw mówił, że się Sapek w ogóle nie angażuje, na co Andrzej odpowiedział, że absolutnie nikt nie chciał go słuchać. Finalnie wyszło, że autor miał rację, bo twórcy sami powiedzieli, że nie podoba im się świat wykreowany w książkach XD. Zobaczmy jak wyglądała Gra o Tron póki Martin był na stanowisku kreatywnym a jak kiedy z niego zszedł. Wydaje się, że takim znanym nazwiskom trzeba płacić dość spore pieniądze i stąd chęć postawienia na „swoich” miernych, mało inteligentnych, ale za to niezwykle tanich. Ród Smoka to jest dla mnie scenariuszowa padaka pierwszej wody. Rozwiązania scenariuszowe są ABSURDALNE. Akurat przypominam sobie delikatnie OiK i wydaje się, że niemal za każdym razem jak Martin napisał A scenarzyści nie wiedzieć czemu przeczytali to jako B. No, ale moim zdaniem, w ogóle za mała waga jest przykładana do scenariusza, byle tylko w co drugim odcinku była jakaś scena, o której się będzie dyskutować w internecie.
Dobrze sobie przypominasz. I tego właśnie k… nie rozumiem. Mają wszelkie prawa, co by im zaszkodziło zrobić tak, jak w książce?! Oni też uważają, że książki Martina to gówno i muszą to zrobić po swojemu?
Cieszę się, że ta opinia w ogole powstała, lubię uniwersum planety małp,to jest bardzo niedoceniony swiat na mase fajnych przygód. Polecam też książkę.
Tak jak już wspomniał autor recenzji, najsłabsza część (no nie licząc Genezy, która jest trochę z innej bajki). Z kina wyszedłem mocno rozczarowany, choć nie jest to oczywiście jakiś słaby film. Oby wyciągnęli wnioski następnym razem.