Gry kafelkowe od dawna cieszą się niesłabnącym powodzeniem wśród graczy. Ukazują się kolejne dodruki klasycznego już Carcassonne i nie ma roku, żeby w tym gatunku nie pojawił się jakiś nowy klasyk. Nie inaczej było trzy lata temu, kiedy światło dzienne ujrzała Kaskadia i z miejsca zdobyła serca i stoły graczy. Czy wysokie 45 miejsce w rankingu BGG (6 wśród gier rodzinnych i 1 abstrakcyjnych) jest zasłużone i to naprawdę aż tak dobra gra? W 2022 roku zdobyła nagrodę Spiel des Jahres, czyli planszówkowego Oscara. Przekonajmy się, czy słusznie.
Zasady i przebieg gry
Rozgrywka w Kaskadii polega na budowaniu mapki z heksagonalnych kafelków terenu i umieszczania na nich żetonów zwierząt. Każdy heks to jeden lub dwa rodzaje terenu, które można, ale nie trzeba, układać tak, by tworzyły jak największy obszar danego typu. Zwierząt zaś mamy 5 i każde z nich punktuje w inny sposób. Ba, rozgrywkę rozpoczyna się od wybrania dla każdego z gatunków karty punktowania, zmieniającą sposób zdobywania punktów. Można więc regulować w pewnym stopniu poziom trudności, co bardzo podnosi regrywalność.
Grę rozpoczynamy z potrójnym polem startowym. Każdy buduje swoją mapę, nie ingerując w plansze innych graczy, więc nie ma miejsca walka o kontrolę nad terenami lub stadami. Kafelki, oprócz wspomnianego typu terenu, mają też nadrukowany wizerunek 1-3 zwierząt. Cały myk polega na tym, że w swojej kolejce dobieramy zawsze jedną z czterech dostępnych par kafel terenu – zwierzę. Te pierwsze uzupełniamy z zakrytego stosu, a te drugie ciągniemy z worka. Dokonując wyboru musimy zwracać uwagę na trzy rzeczy:
- Jak tereny łączą się ze sobą – na koniec gry punktujemy za każdy największy obszar połączonych ze sobą kafli danego koloru, proporcjonalnie do liczby pól go tworzących.
- Jakie zwierzęta będziemy mogli umieścić na naszym terenie – żetony można układać tylko na polach z wizerunkiem danego gatunku.
- Jakie zwierzęta dobieramy – z uwagi na punkt 2, powinniśmy brać te żetony, które możemy umieścić na optymalnym heksie, czyli żeby tworzyły punktujący układ.
Oprócz tego są jeszcze specjalne jednokolorowe kafelki, oznaczone ikonką szyszki i wizerunkiem jednego konkretnego zwierzaka. Kładąc rzeczone zwierzę na tym polu dobieramy żeton natury, wart 1 punkt na koniec gry. Żeton ten można również wykorzystać do wybrania dowolnego kafelka terenu i zwierzęcia z czterech dostępnych – nie trzeba brać jednej pary. Czasami, zwłaszcza pod koniec gry, może się to okazać bardzo opłacalnym zagraniem. I to w zasadzie wszystko, co trzeba wiedzieć.
Gra trwa do wyczerpania puli kafli terenu. Po dołożeniu ostatniego z nich następuje podliczanie punktów. Jak wspomniałem, zdobywa się je za jak największe obszary połączonych ze sobą terenów jednego rodzaju oraz za układy zwierząt. W wariancie podstawowym niedźwiedzie punktują za pary sąsiadujących ze sobą misiów, łososie za jak najdłuższy ciąg ryb, jelenie podobnie, ale tylko w linii prostej, lisy lubią towarzystwo wszystkich innych gatunków, a myszołowy nie mogą sąsiadować z innymi myszołowami. Nic skomplikowanego. Wybierając inne karty punktacji można nieco skomplikować te reguły – na przykład punktują trójki zamiast par niedźwiedzi, a myszołowy muszą jeszcze być ustawione w jednej linii. Kombinacji jest dużo i urozmaica to grę na wiele sposobów.
Osiągnięcia
Jakby tego było mało, autor dołożył do gry inny bardzo fajny element zachęcający do wielokrotnej rozgrywki. W instrukcji możemy na specjalnych torach odhaczać różne osiągnięcia. Wypełniamy je wykonując zadania z listy, albo grając z różnymi ograniczeniami. Czasem chodzi o zdobycie minimalnej liczby punktów przy użyciu danego zestawu kart punktacji, kiedy indziej o ułożenie konkretnych układów terenu lub zwierząt w czasie gry. To wszystko oddzielnie dla gry solo i wieloosobowej. Bardzo podoba mi się taki dodatek. Naprawdę motywuje do kombinowania i stawiania sobie nowych wyzwań, a gra jest dzięki temu żywa i nie nudzi się przez długi czas.
Wykonanie
Oprawie graficznej Kaskadii nie da się nic zarzucić. Kafelki terenu są solidne, odpowiedniej wielkości, a grafiki na nich wyraźne. Żetony zwierząt mają łatwo rozróżnialne kolory, a w pudełku znajdziemy dobrej jakości worek do ich przechowywania. Ilustracje na kartach i na pudełku też są bardzo ładne i kojarzą się z telewizyjnymi programami czytanymi przez Krystynę Czubównę. Warto zaznaczyć, że pudełko jest z niewielkich rozmiarów, więc grę łatwo można wrzucić do plecaka, ale sama gra (może poza wariantem solo) zajmuje całkiem sporo miejsca i bez stołu albo sporego kawałka podłogi się nie obędzie.
Wrażenia z gry
Czy Kaskadia to dobra gra? Bez wątpienia. Czy jest wybitna? Nie. To bardzo solidny kafelkowiec, który nie usmaży nikomu mózgu, ale zachęca do planowania i podejmowania decyzji. Nie ma w niej interakcji między graczami, poza podbieraniem sobie kafelków, ale jako że każdy skupia się nad swoją planszą, nie patrząc na rywali. Gra się szybko, chociaż przygotowanie zajmuje chwilę – trzeba dostosować liczbę kafelków do liczby graczy. Bardzo podoba mi się konieczność planowania swoich ruchów dwutorowo, pilnując zarówno terenu, jak i zwierząt. Jednocześnie raczej nie ma tu sytuacji, gdzie zła decyzja zrujnuje nam całą grę. Kaskadia sporo wybacza i raczej zawsze znajdzie się jakiś sposób na zdobycie punktów, a co za tym idzie nie ma miejsca na paraliż decyzyjny.
Wytłumaczenie zasad zajmuje parę minut i już w czasie pierwszej rozgrywki wszystko powinno być jasne dla każdego. Jedynym minusem jest dla mnie niepotrzebna losowość, gdy gramy w mniej niż 4 osoby. Nigdy nie wiadomo, jakie kafle terenu powędrowały do pudełka i nie będą użyte, a ponieważ przy okazji w worku zostanie też część żetonów, niektóre zwierzęta mogą pojawić się bardzo rzadko, lub niemal wcale. To powoduje, że nasze plany zasiedlenia Ziemi łososiami mogą się nie udać, zupełnie bez naszej winy. Na szczęście kafle terenu nie są niepowtarzalne, więc nie ma ryzyka wywalenia jakiegoś jedynego w swoim rodzaju, na który nigdy się potem nie doczekamy.
Nie można też powiedzieć, żeby Kaskadia była tytułem przesadnie nowatorskim. To gra, która bierze sprawdzone mechanizmy, neutralną, miłą dla oka tematykę i robi wszystko jak należy, bez żadnych wodotrysków. Super solidny tytuł, znakomity do wyciągnięcia na szybką partię ze znajomymi w dowolnym wieku, ale bez błysku geniuszu i nowatorstwa. Obecnie kosztuje około 120 zł, co jest nieco wygórowaną ceną, ale na promocji za stówę będzie znakomitym wyborem na uzupełnienie kolekcji.
Bez prądu: Kaskadia
-
Ocena Crowleya - 7/10
7/10
Link do strony gry w serwisie Board Game Geek
Gra z prywatnej kolekcji autora recenzji. Zdjęcia pochodzą ze strony producenta: Lucky Duck Games
Mam za sobą kilkanaście partii, tytułu nie pamiętałem, ale poznałem po zdjęciach. Gra prosta, łatwa i przyjemna, acz nie wybitna. 120zł to w dzisiejszych czasach niedrogo. Można polecić, choć pewnie oklepanych kafelkowych gier nie wyprze, ale stanowi miłą odskocznie.
Super gra, zwłaszcza dla osób rozpoczynających swoją planszówkową przygodę.
Grałem raz, akurat w 4 osoby i jak dla mnie, to było za dużo i za długo. Oczekiwanie na swój ruch gasiło mój entuzjazm (pomimo, że wygrałem rozgrywkę). Nie wyobrażam sobie rozgrywki z dodatkiem, gdzie istnieje opcja gry w 5 i 6 osób. Jako ciekawostkę dodam że mają być wersje roll&write (ale to już musi ktoś lubić). A co do oceny, to się zgadzam – jest w porządku 🙂
Po artykule skusiliśmy się na zakup i we dwójkę gra się bardzo przyjemnie. Scenariusze urozmaicają, ale i przy losowaniu praktycznie nigdy nie będzie dwóch takich samych rozgrywek. Gierka jest relaksująca, pięknie wydana, a czasem trzeba się nieźle nagłowić, żeby osiągnąć co się zamierzyło. Polecam, szczególnie dla początkujących! 🙂
Fantastycznie! Cieszę się, że trafiliście z zakupem.