Książki

Absurdalnie Subiektywny Ranking odcinek 2 (fantasy)

Turniej Trójmagiczny, czyli TOP 17 najciekawszych postaci tria: Martin, Sanderson, Erikson

Trzech wybitnych pisarzy fantasy, trzy misternie budowane światy (w przypadku Sandersona – nawet wszechświat) i mnóstwo wspaniałych postaci. Która z nich jest jednak najciekawsza i dlaczego? Oto mój absurdalnie subiektywny ranking, poparty równie subiektywnymi argumentami. Czas zanurzyć się w odmęty Planetos, Malazanu i Cosmere. Zapnijcie pasy, bo podróż przez te światy zapowiada się emocjonująco, a co najważniejsze – magicznie. Oto drugi odcinek Absurdalnie Subiektywnego Rankingu.

Wyróżnienia

Na początek tradycyjne wyróżnienia. To postacie ważne dla funkcjonowania świata, istotne i zapadające w pamięć, ale z jakiegoś powodu niewystarczająco rozwinięte, by mogły znaleźć się w rankingu.

Pierwsze wyróżnienie: Ostatni Imperator („Z mgły zrodzony”) – Pojawia się tylko w jednej części trylogii Sandersona, i to zaledwie na chwilę, ale jego wejście jest niesamowicie spektakularne. Tak właśnie powinien prezentować się Bóg-Imperator – władczy, surowy, nieskory do miłosierdzia. Potwór w (prawie) ludzkiej skórze. Mimo krótkiego czasu na scenie, pozostawia niezatarte wrażenie. W kategorii bogów pośród ludzi w literaturze zajmuje poczesne miejsce, jednak w tym rankingu trafia jedynie do wyróżnień.

„Lord Ruler” („Ostatni Imperator”), aut. Ari Ibarra

Drugie wyróżnienie: Aegon Zdobywca („Świat lodu i ognia”) – Legendarny, pierwszy władca „Siedmiu Królestw” z dynastii Targaryenów. Jeździec przepotężnej bestii, okrutny wojownik, który ogniem i żelazem podbija niemal cały kontynent. Wilhelm Zdobywca i Aleksander Wielki w jednym. W kategorii najwięksi nie-boscy imperatorzy zajmuje wysokie miejsce, ale niestety wiemy o nim zbyt mało, by uhonorować go miejscem w rankingu.

Trzecie wyróżnienie: Ned Stark („Gra o tron”) – Postać napisana jakby specjalnie dla Seana Beana. Na tyle zapadająca w pamięć, że widzowie naprawdę przejęli się jego losem. Ale bądźmy szczerzy, dać taki spoiler już na początku serialu i udawać, że to wcale nie skończy się jak w przypadku Boromira czy innych granych przez Seana postaci… Choć Ned Stark to świetnie napisana postać, niestety kończy swoją przygodę zbyt szybko, a życie w Westeros toczy się dalej bez niego.

Miejsca 17-11

Miejsce 17: Milutek i Pryszcz („Malazańska Księga Poległych”) – Nierozłączny duet komediowy. Niemal łysy kapitan miłujący się w kolekcjonowaniu grzebieni i porucznik uwielbiający robić sobie żarty. Każda scena z tymi urwisami to powód do uśmiechu, ale kiedy trzeba być twardymi sukinsynami, obaj wywiązują się z zadania idealnie. Dobrzy żołnierze, oddani sprawie, sprawni w boju i nigdy nie zaniedbujący obowiązków. Ciekawa przeciwwaga dla poważniejszych akcentów w książkach, w których występują.

Kindly and Pores by Corporal Nobbs deviantart.com

Miejsce 16: Tywin Lannister („Pieśń lodu i ognia”) – Doskonały polityk, wyśmienity strateg. Zawsze poważny, surowy i nieustępliwy. Gotowy do największych zbrodni, by tylko utrzymać swój ród na piedestale. Intrygant, kochający władzę i lubiący pokazywać, jak bardzo gardzi swoim młodszym synem. Jednocześnie człowiek zwyczajnie mały, lubiący upokarzać ludzi. Klasyczny „złol” według Martina, choć nie do końca pasuje do ram absolutnego antagonisty.

Miejsce 15: Chmura i Gesler („Malazańska Księga Poległych”) – Znów duet (ale nierozerwalny), tym razem kwintesencja epickości. Dwóch prostaków, którym przytrafiają się niesamowite przygody. Niby zwykli ludzie, ale wplątani w niezwykłe, magiczne wydarzenia. Niby prości żołnierze, ale u Eriksona bycie weteranem z Malazańskiej Piechoty Morskiej to najwyższa pochwała.

źródło: deviantart.com

Miejsce 14: Vin („Z mgły zrodzony”) – Jedyna kobieta w rankingu. Główna bohaterka wspaniałej trylogii. Skomplikowana i nieobliczalna. Obserwujemy, jak z ulicznej żebraczki przeradza się we władczynię królestwa, rzucającą wyzwanie żądnemu władzy bogu. Sanderson doskonale tka tę postać. Silna, ale wyważona, nieprzesadzona, co niestety rzadko udaje się autorowi (tak, mówię o tobie, Shallan Davar, i o tobie, Vivenno).

Miejsce 13: Płot i Skrzypek („Malazańska Księga Poległych”) – Ostatni duet w zestawieniu. Dwóch członków „Podpalaczy Mostów”, nieco pokręconych saperów z obsesją na punkcie materiałów wybuchowych. Płot jest bardziej poboczną postacią, wprowadzającą elementy komedii, podczas gdy Skrzypek to melancholijny i depresyjny osobnik, jedna z najważniejszych postaci dla Eriksona. Obaj są żołnierzami z krwi i kości, z własnymi wzlotami i upadkami, momentami epickimi, ale także z chwilami zwątpienia. Do tego weterani Piechoty Morskiej, którym nie są straszni nawet krwiożerczy bogowie.

Interpretation of Hedge and Fiddler by slaine69 deviantart.com

Miejsce 12: Kaptur („Malazańska Księga Poległych”) – Bóg śmierci i świata podziemnego, otoczony złą sławą. Przez większą część 10-tomowej opowieści Eriksona pozostaje odległym bytem, którego cień jednak zawsze jest obecny. Jeśli już, pociąga za sznurki zakulisowo, ale kiedy wreszcie pojawia się na scenie, nie bierze jeńców. Działa na wyobraźnię i zasługuje na miejsce w rankingu, a jego krótka, potężna ksywka dodaje mu jeszcze więcej uroku. W tym świecie tylko jedna postać ma lepszą, ale o tym zdecydowanie później.

Miejsce 11: Stannis Baratheon („Pieśń lodu i ognia”) – Jedyny legalny król Westeros po śmierci Roberta. Zasadniczy, twardy i nieugięty. Niektórzy uważają, że zaślepiony wiarą w Pana Światła, ja widzę go raczej jako kogoś, kto umiejętnie wykorzystuje religię do celów politycznych. Nie uznaje sprzeciwu, nie pragnie miłości ludu. Idealny kandydat na władcę – czyż nie? Martin tworzy doskonały portret psychologiczny, mimo że Stannis nie posiada własnych rozdziałów POV. Mam tylko nadzieję, że pisarz nie pójdzie ze Stannisem w stronę, w którą podążył serial. Spalenie Shireen zupełnie nie pasuje do tej postaci, która poza tym zasługuje na lepszy koniec.

Top 10

Miejsce 10: Sójeczka („Malazańska Księga Poległych”) – Mam ogromny problem z tą postacią. Znów mamy do czynienia z chodzącą legendą – przywódcą Podpalaczy Mostów, bohaterem wielu spektakularnych wydarzeń sprzed lat. W teraźniejszości jest już jednak starym, nieco zgorzkniałym mężczyzną, który sam do końca nie wie, czego chce. Lubię silne postaci, które posiadają wystarczającą charyzmę i hart ducha by osiągać rzeczy wielkie bez pomocy magii i nadprzyrodzonych zdolności. Mógłby być wyżej w rankingu, ale zabrakło mi koherentności w jego przedstawieniu.

żródło: deviantart.com

Miejsce 9: Anomander Rake („Malazańska Księga Poległych”) – Tiste Andii, zimny jak stal, z której zrobiony jest jego legendarny miecz. Prawdziwy postrach wszystkich żyjących istot, dowódca latającej piramidy „Odprysku Księżyca”, a także sprawny polityk. Postać niejednoznaczna, pełna wewnętrznych rozterek, nosząca traumy z przeszłości. Monumentalna, słodko-gorzka postać, ucieleśnienie tego, jak Erikson widzi swoich bohaterów.

Miejsce 8: Jon Snow („Pieśń lodu i ognia”) – Oczywiście, mowa o książkowej wersji Jona Snowa, a nie popierdółce z serialu HBO. Można by wymieniać liczne różnice na niekorzyść Kita Haringtona, choć to raczej wina scenarzystów i ograniczeń czasowych, które nie pozwoliły na pełne rozwinięcie tej złożonej postaci. George R.R. Martin doskonale ukazuje relację Jona z Ygritte, która w książkach jest o wiele głębsza niż to, co zobaczyliśmy na ekranie. Dodatkowo, sama obrona Muru w powieści bije na głowę telewizyjną wersję. Najciekawsze są jednak rozmowy Jona ze Stannisem – subtelna, intelektualna gra, w której obaj próbują przechytrzyć siebie nawzajem, poświęcając własne pionki i figury niczym w partii szachów. Książkowy Jon Snow to bez wątpienia jedna z najlepszych postaci w literaturze fantasy. Oby jego wątek nie ucierpiał w kolejnych tomach, jeśli te kiedykolwiek powstaną.

Miejsce 7: Bloodraven („Świat lodu i ognia”) – Tajemniczy mistrz szpiegów i mistyk. Uwielbiam takie postacie. Bloodraven to zakulisowy władca, który pociąga za sznurki, rządząc królestwem z cienia, podczas gdy król pozostaje bierny. To postać przypominająca kardynała Richelieu czy Guillaume’a de Nogareta – bezwzględny, ale skuteczny, gotów złamać wszelkie zasady dla dobra królestwa, oczywiście według własnej interpretacji. Jego potęga i wszechobecne oko budzą powszechny strach. Szkoda, że w głównej sadze nie mamy postaci o podobnej charyzmie (moim zdaniem Varys i Littlefinger nie dorównują Krwawemu Krukowi).

Miejsce 6: Dar Pieśni („Rozjemca” vel „Siewca Wojny”) – Kolejna postać, którą muszę się zachwycić. Dar Pieśni jest niemal w całości zbudowany z obłędnych dialogów. Znudzony bóg, który odkrywa w sobie detektywistyczną żyłkę – postać niemal komediowa, a jednocześnie kryjąca głębię poważnych tematów. W książce nie jest głównym bohaterem, ale bez wątpienia kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Czytając „Rozjemcę”, inne wątki schodzą na dalszy plan, a Dar Pieśni staje się centrum uwagi. Uroczy, pełen dziecięcej naiwności, a jednocześnie niepowtarzalny – trudno go nie pokochać.

Miejsce 5: Coltaine („Malazańska Księga Poległych”) – „Nic mnie nie obchodzi reputacja, ludzi poznaje się po czynach.” – Coltaine’a najlepiej opisują jego własne słowa. O samej postaci wiemy niewiele, bo jest skryty i małomówny. Może nie jest to najlepiej skonstruowana postać, ale symbolizuje najwspanialsze, najbardziej epickie i najbardziej łamiące serce wydarzenie w historii fantasy. Marsz Sznura Psów przez cały kontynent, gdzie na każdym kilometrze czeka uzbrojony po zęby wróg, to coś monumentalnego. Coltaine, barbarzyńca i dawny wróg Imperium, który decyduje się pomóc władczyni Malazu, jest twarzą tego heroicznego wydarzenia. Żałuję, że nie mogę dać go wyżej.

Coltaine’s fate by Alejandro Colucci (Official artwork)

Miejsce 4: Kelsier („Z mgły zrodzony”) – Humor, charyzma, nieustraszoność. Złodziej i zawadiaka, który igra z niebezpieczeństwem. Nieco szalony przez to, co przeżył, ogarnięty żądzą zemsty, ale planujący ją z zimnym wyrachowaniem. Kelsier to postać bez fałszywych nut, na granicy rozdwojenia jaźni – z jednej strony zabójczy dla wrogów, z drugiej czuły wobec przyjaciół. Zakończenie jego historii to jedna z najlepszych scen, jakie kiedykolwiek przeczytałem w literaturze fantasy.

TOP 3

Miejsce 3: Tyrion Lannister („Pieśń lodu i ognia”) – Niestety, serial HBO, a właściwie panowie D&D, starali się jak mogli, by zohydzić nam tę postać. Na szczęście w książkach Tyrion pozostaje niemal doskonały (z wyjątkiem wątku z Grosik – naprawdę, George, co ci strzeliło do głowy?). Niedoceniany polityk, pełen genialnych pomysłów, walczy z rodziną, która chce się go pozbyć. Potrafi spoliczkować króla. Twardy, mimo że nie ma ani siły mięśni, ani zdolności do walki. Ma za to swój umysł i cięty język, które sprawiają, że czytelnicy go uwielbiają. A do tego ma szczęście do wiernych towarzyszy, takich jak Sir Bronn.

Miejsce 2: Sznur vel Kotylion vel Tancerz („Malazańska Księga Poległych”) – Bóg-patron skrytobójców o rewelacyjnej ksywie „Sznur”. Ochroniarz cesarza, zawsze skryty w cieniu. Najlepszy zabójca, o jakim kiedykolwiek słyszał świat, i nie ma w tym cienia przesady. Niemal pozbawiony uczuć, zimny jak lód, nigdy nie waha się przed zadaniem śmiertelnego ciosu. Jego słowo jest ostateczne, a decyzje nieodwołalne. To tak się pisze wiarygodne postacie w fantasy – z pozoru jednowymiarowe, a jednak spójne i pełne głębi. Może was dziwić tak wysokie miejsce dla postaci, która nie pojawia się często, ale każda scena z Kotylionem to ciarki na plecach.

Miejsce 1: Kaladin („Archiwum Burzowego Światła”) – Jego pseudonim, Kaladin Burzą Błogosławiony, brzmi niezwykle mocarnie. A dodatkowo mamy tutaj studium ludzkiej osobowości w pełnej krasie. Przez cztery tomy (a niedługo ukaże się piąty) Kaladin przechodzi przez nieprawdopodobne załamania, druzgocące wydarzenia i upadki na samo dno. Opis jego zmagań jest perfekcyjny. Ta postać, jej egzystencja, łamie serce czytelnika na tak wielu poziomach – od wielkich spraw po mniejsze, jak nieszczęśliwa miłość i niezdolność do bycia w związku. To skomplikowana, wspaniała mozaika, absolutny majstersztyk. Najlepsza postać w światowej fantastyce!

A teraz jeszcze trzy nagrody publiczności:

Pierwsza nagroda publiczności: Oberyn Martell („Pieśń lodu i ognia”) – Za jeden z najbardziej nieoczekiwanych plot twistów. Za głupią, niepotrzebną śmierć, która miała ogromne konsekwencje. Za swoją bezmyślność, od której aż głowa pęka (ha!). Publiczność przyznaje nagrodę pocieszenia w tych trudnych chwilach.

Druga nagroda publiczności: Itkovian („Malazańska Księga Poległych”) – Za przyjęcie na siebie cierpienia niezliczonych istot oraz za to, że wciela w życie słowa Mickiewicza: „Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze.” Itkovian staje się milionem cierpień, uwalniając w ten sposób milion dusz od wiecznego cierpienia. To wielka rzecz, która zdobyła sympatię publiczności.

tkovian embracing the T’lan Imass by Dejan Delic deviantart.com

Trzecia nagroda publiczności: Jorah Mormont („Pieśń lodu i ognia”) – Najbardziej znany mieszkaniec tak zwanej friendzony, czyli strefy wiecznej przyjaźni (a jak wiadomo, przyjaźń to magia). Szkoda mi biednego Ser Joraha – bez niego Danuta prawdopodobnie zginęłaby po pięciu minutach samodzielnych decyzji. Publiczność docenia dzielnego rycerza, gotowego do największych poświęceń dla swojej miłości. Niepotrzebnie złośliwi ludzie drwią z niego i robią o nim memy – on na to nie zasłużył.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 41

  1. Czy świadomie rozdzielasz Bloodravena od Trójokiej Wrony? Bo w mojej ocenie w Pieśni Lodu i Ognia swoje intrygi wniósł po prostu na znacznie wyższy poziom i pociąga za wiele, tym razem magicznych sznurków. Stąd nieprecyzyjne jest stwierdzenie, że w Sadze nie ma postaci o podobnej charyzmie, chyba że przyjmuje że charyzma Bloodravena wsiąkła w korzenie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. W Sadze jeszcze niewiele tak naprawdę pokazał. Zobaczymy jak to się rozwinie, ale to tylko pokazuje jak wielka jest to postać. On zawsze znajdzie sposób, żeby kimś manipulować.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Mam słabość do Aemona Targaryena.

    Był wręcz antyczną postacią w świecie Pieśni Lodu i Ognia. Pamiętał czas kiedy „były lepsze czasy”, a jego dynastia była na tronie. A pomimo przeciwności wciąż był Maestrem. Szkoda że nie zobaczyliśmy jego spotkania z Deanerys.

    Chyba że Melisandre nie tego Targaryena wskrzesi :p

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Aemon to taki nostalgiczny dziadek przy kominku. Nie za wiele wnosi i jeszcze znika z planszy w zupełnie nie angażujący sposób. Rozumiem sentyment, ale zupełnie nie podzielam.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Jestem totalnie zauroczony sagą Pieśni Lodu i Ognia. Ktory z dwóch pozostałych światów powinien przypaść mi bardziej do gustu? Chciałbym „wziąć na warsztat” ale nie wiem od którego zacząć 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Zupełnie inne światy. Choć wszystkie dla mnie to heroic fantasy (pieśń najmniej) u Sandersona jest dużo światów i cała masa niespotykanej nigdzie indziej różnej magii. Malazanu to saga monumentalna, 10 tomów każdy około 1000 stron lub więcej, pełno przeróżnych ras ogromny skomplikowany panteon i mnóstwo nazwisk. Gdybym miał doradzać to na pierwszy ogień powinien pójść Z mgły zrodzony chyba najłatwiejsza lektura a przy okazji bardzo dobra rzecz. Na Malazanu trzeba mieć czas i mnóstwo samozaparcia na Archiwum Burzowego Światła to samo poza tym to jeszcze nie dokończone. Takie pytanie które może pomóc. Czytałeś Opowieści z Meekhanskiego Pogranicza?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Ja bym polecił od razu Drogę Królów i Słowa Światłości Sandersona, bo to dwie najlepsze książki fantasy.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  4. Ale żeby tak bez Dalinara? I co masz do Shallan? Znaczy w 4 tomie jej rozterka mnie już wkurza, ale wcześniej było kapitalnie.

    Z PLiO jeszcze bym wyróżnił Dunka.
    Z Archiwum Syl i jej rozbrające czasem komentarze 😁

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dalinar jest zbyt sztywny no i to co zrobił kilka razy z Kaladinem (zwłaszcza w czwartym tomie) uważam za niespotykane chamstwo. Shallan jest baaaardzo słaba w pierwszym tomie jest lepiej w drugim i trzecim ale w czwartym to już totalny meh. Mam problem z Syl, bo ona towarzyszy cały czas Kaladinowi i praktycznie zacząłem podświadomie chyba traktować ją jako jedność z Kaladinem. Dunk jak dla mnie póki co za mało miejsca jeszcze dostał na kartach opowiadań Martina.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Dunk w opowiadaniach dostał tyle samo miejsca łącznie co Kelsier w Mgły Zrodzonym. 😉
        I dla mnie jest postacią lepszą. 😉

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Kurczę zdałem sobie sprawę że chyba nie pamiętam za dobrze „Rycerza siedmiu królestw”. Oczywiście duet Dunk i Jajo mają potencjał, ale nie zapamiętałem jakiś super dialogów między nimi, ani jakiś spektakularnych momentów Wysokiego rycerza. Te opowiadania są bardzo kameralne, przyjemne, ale nie ta skala.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Moim zdaniem to obok Nawałnicy Mieczy najlepsze książki Martina.
            A rozważania i dialogi właśnie często bardziej mnie interesowały niż w głównej sadze.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Ale sam określiłeś ten ranking jako „TOP 17 najciekawszych postaci”, a to czy fabuła jest epicka czy kameralna chyba nie wpływa na ciekawość postaci? 😀
            A w sumie nawet dla mnie jest odwrotnie, przy epickich fabułach postacie są bardziej przewidywalne zazwyczaj (bo też o wiele trudniej autorom wtedy zrobić ciekawą postać, przynajmniej ciekawą dla mnie 😉 ).

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Dar Pieśni pochodzi z takiej właśnie dość kameralnej jak na Sandersona powieści. Zwyczajnie Dunk jakoś niespecjalnie zapadł mi w pamięć. Nie twierdzę, że nie ma potencjału, ale w tych trzech opowiadaniach jakoś mnie nie porwał.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  5. Ja to inaczej odbieram. Według mnie Dalinar postąpił słusznie. I po chyba największym WTF dla mnie w historii (Szczelin), odkupił się jako przywódca.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Ma momenty wybitne, ale w czwartym w ogóle nie rozumiem jego relacji z Kaladinem gdzie z jednej strony szanuje włócznika, ale nie dopuszcza go do najważniejszych wydarzeń i traktuje go moim zdaniem absolutnie niesprawiedliwie a pewna scena w czwartym tomie sprawiła że go totalnie znielubilem. Co prawda ma fantastyczne rozdziały retrospekcyjne, ale u mnie minusy przeważyły.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. O którą scenę chodzi? Bo jakiś czas temu skończyłem i w sumie nie mogę ogarnąć co takiego zrobił.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Chodzi mi o hipokryzje Dalinara względem Kaladina. Nie przytoczę teraz dokładnie ich rozmowy, ale to brzmiało mniej więcej tak „nie nadajesz się chłopie odpuść sobie to już nie twoja walka nie potrzebuje cię na froncie”, a sam to się nadawał? Wiem, że to było potrzebne fabule, ale to jak Dalinar traktuje Kaladina jest dla mnie skandaliczne. Gość tak „carruje” całą ekipę i praktycznie zero wdzięczności a jeszcze taki Dalinar pluje mu twarz zwyczajnie.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Jak dla mnie wytłumaczenie było dobre, decyzja właściwa, a sam Kaladin mu to później przyznał.
            Do tego jeszcze Dalinar uratował go potem, czym potwierdził słuszność swa.
            Być może dawno czytałes i dlatego 🙂

            Myślałem, że chodzi ci o negocjacje z Odium.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Nie lubię tego braku wdzięczności wobec Kaladina. Ten chłopak praktycznie w nikim nie ma wsparcia a jest totalnie rozchwiany i nie pewny siebie.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Wydaje mi się, że miałeś błędy w książce, bo ja kojarzę coś zupełnie odwrotnego.
                Albo pomyliło ci się z Lirinem? Bo to on słabo traktował syna.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
    1. Po pierwsze Stannis jest jedynym prawowitym królem westeros i należy mu się dożywotni szacunek, po drugie, Jamie? W książkach ma jedną dobrą scenę pod murami Riverrun. Większość roboty odwala za niego ojciec i „siostra” na początku jego postać to tak naprawdę tylko bezmyślny miecz później nieco zmęczony życiem bez jajeczny jednoręki męczybuła.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. Kurczę, czy ja jestem dziwny że Malazańska mnie w ogóle nie wciągnęła? Przeczytałem Ogrody Księżyca, ale ledwo ledwo, wymęczyłem to strasznie.
    Nie wiem czy zdziwi to tutaj obecnych, no ale dla mnie Martin wykreował najlepsze postaci, nawet jeśli Uczta dla Wron i Taniec ze Smokami były trochę gorsze niż wcześniejsze części.
    Kaladin był dla mnie mega w dwóch pierwszych częściach, ale w ostatniej jego wątek mi nie podszedł. Generalnie z Archiwum mam trochę problem, że jego fabuła stała się zbyt epicka. Gdy walczysz o uratowanie pojedynczego życia, wtedy jest ciekawie. Gdy walczysz o uratowanie świata, no to zaczyna się robić nudno, bo wiadomo że wygrasz. A od trzeciej części archiwum to już walka o uratowanie świata, z wyłączeniem wątku Elokhara. Na plus wyszło też zaskakujące zakończenie wątku Adolina w Rytmach Wojny oraz wątek Navani. Ale wątek Kaladina mnie wymęczył.
    Kelsier spoko, chociaż dla mnie bez szału może przez fakt że był za krótko. Ale Vin? Rozumiem, że nie jest tak wkurzająca jak Shallan, ale to taka Mary Sue że głowa mała.
    Fabuła była mniej epicka, ale o wiele bardziej podobały mi się postaci w nowej sadze o allomantycznej. Wax, Wayne, Marasi i Sterris to dla mnie lepsze postaci niż Kelsier i Vin.
    Za to od Martina liczba postaci która mi się podoba bardziej niż dwójka z Mgły Zrodzonych to jest olbrzymia. Ned, Jon, Sansa, Arya, Bran, Tyrion, Jaime, Joffrey, Tywin, Littlefinger, Varys, Ogar, Theon, Stannis, Davos, Ygritte, Sam… Pewnie o kimś zapomniałem jeszcze. Może Kaladin byłby wysoko wciąż, zmieściłbym gdzieś może jeszcze Waxa, Wayna, Marasi i Sterris, ale czy już kolejny od Sandersona Dalinar by się zmieścił? No nie wiem…. Chociaż jakbym miał robić taki ranking to chyba bym musiał wszystko jeszcze raz przeczytać. Ale to Sandersona mam i tak bardziej na świeżo (ostatni był czytany Zaginiony Metal)
    Generalnie jak pisałem ten komentarz doszedłem do wniosku, że Pieśń Lodu i Ognia o wiele bardziej skupia się na postaciach. Martin stworzył drobiazgowo świat, ale jest on mimo wszystko tłem. U Sandersona same światy, systemy magii etc. są niesamowite, i chociaż oczywiście w Archiwum, zwłaszcza Kaladinowi autor poświęca bardzo dużo uwagi, to i tak to Strzaskane Równicy, mostowi, Parshendi, spreny etc. są siłą tych książek w o wiele większym stopniu niż Westeros, Inni i smoki u Martina. I może przez to bardziej przywiązuję się nawet do drugoplanowych postaci u Martina. A może jest styl pisanie po prostu mi wyjątkowo podpasował.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pieśń jest najmniej heroic i najmniej fantasy z całej trójki. Malazanska czytałem na dwa podejścia gdzie zrobiłem sobie coś koło dwa lata przerwy w trakcie dziewiątego tonu (Pył snów) bo Erikson zaczął wprowadzać kolejne nowe wątki. Są w tej serii wątki tragicznie nudne które ciągną się przez setki stron. W Ogrodach Księżyca np tego nie ma, ale i akcji w pierwszej części tyle co kot napłakał. Niemniej jak na heroic fantasy przystało momentami wskaźnik epickości wywala daleko poza skalę (jeśli komuś wystarczą takie chwile to pokocha Malazanu) a druga połowa Okaleczonego Boga to już jest totalna apokaliptyczna jazda bez trzymanki. A co do Sandersona no nijak nie mogę się zgodzić. Kaladin to jest kozak nad kozaków i to przez co przechodzi, to czego doświadcza razem z czytelnikiem to jak powoli odsłania karty. Ta postać jest budowana misternie. A Vin totalnie jest Mary Sue mogłoby się tak wydawać ale to zwyczajnie nie jest prawdą, to ile rzeczy jej się nie udaje, to ile pomocy z zewnątrz potrzebuje. Przecież na początku pierwszego tomu ona nic tak naprawdę nie potrafi i nie jest absolutnie gotowa do wykonania zadania, podejmuje się go, ale praktycznie totalnie zawodzi. Co jeszcze? Sansa i Arya? Bez przesady. A Littlefinger przypomina mi trochę siostrę Sage z ostatniego odcinka Boysów. Jest tyle zmiennych w jego planach na które mogą wszystko wywrócić do góry nogami a on wchodzi na końcu i mówi że wszystko przewidział i to jego zasługa. Takich sytuacji mógłbym wymienić kilkanaście co najmniej. A Varys wie wszystko, ale z nikim się tą wiedzą nie dzieli i często wydarza się coś czemu mógłby zapobiedz, ale wtedy by się zdemaskował. Może w następnych tomach będzie z tą dwójką lepiej. Póki co dla mnie są ciency.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ok, nie będę bronił Aryi i Sansy, z Littlefingerem i Varysem dużo zależy od tego jak Martin skończy (xD) książki, być może będzie trzeba ich ocenić nawet gorzej niż piszesz.
        Kaladina oczywiście wciąz uważam za bardzo dobrze napisaną postać (w sumie to uważam że aż fabuła pierwszej cześci Archiwum traci na tempie przez to że autor za bardzo skupia się na rozwijaniu postaci Kaladina). Po prostu nie kupił mnie wątek ostatniej książki. Ale może ja po prostu oczekuję prostszej rozrywki kiedy czytam a nie takich tematów. xP
        Ale o Vin chętnie podyskutuję mocniej. Może książkę czytałem zbyt dawno i nie pamiętam, ale w jakich sytuacjach rzeczy naprawdę jej się nie udawały i potrzebowała pomocy z zewnątrz? Bo jak sobie przypomnę jej poczatki, no to było tak – wzięli ją z ulicy i po krótkim szkoleniu mimo niby nienajlepszego zachowania na balu uwiodła najlepszą dostępną partię. Potem mimo bycia wiąż początkującą w używaniu mocy pokonała inną zrodzoną z mgły.
        Hm, w sumie teraz jak się zastanawiam to może rzeczywiście była sytuacja jak Sazed ją raz ratował, ale nie pamietam szczegółów by ocenić sytuację, więc jakbyś przypomniał to byłbym wdzięczny. 😀
        Bo jak na koniec książki brat Kelsiera z dupy jej pomógł to traktowałbym to jak plotarmor, jego pojawienie się totalnie mi się nie podobało.
        W drugiej części odnosiłem wrażenie, że kiedy Vin popełnia głupie decyzje, to autor też totalnie ją chroni od naprawdę poważnych konsekwencji. A w 3 ona z Elandem już wydawali się całkiem idealni.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie wiem jak mam tutaj zachować balans między spojlerami a odpowiedzią. Dobra powiedźmy, że ostrzegam przed spojlerami z fabuły Zrodzonego z mgły. Uwaga!

          Po pierwsze bardziej niż MarySue’izm występuje tu seria dziwnych zbiegów okoliczności. które ratują Vin. Już na początku na oku ma ją Stalowy Inkwizytor umówmy się zginęłyby w kryjówce gdyby nie Kelsier bo nie potrafiła używać swoich mocy i później długo nie potrafi ich używać, długo trenuje i nic nie przychodzi jej samo, a każda jej konfrontacja z inkwizytorami kończy się sromotną porażką. Pierwszy raz ratuje ją Sazed, Vin cudem unika śmierci, drugi raz jest z łatwością obezwładniona i wtrącona do lochu. Pamiętajmy, że jej cudowne zwycięstwo nad Ostatnim Imperatorem to też ingerencja co najmniej jednego boga, a Vin tak naprawdę przez większość czasu jest narzędziem w ich dłoniach. Vin nie potrafi uratować żadnego ze swoich przyjaciół choć bardzo tego chce, ponosi całą serię druzgocących porażek z ta największą czyli utratą swojego ukochanego. samo zwycięstwo nad „bogiem” to także nie jest coś w stylu Mary Sue a raczej gniew, żal pójście na całość kiedy nie ma się już absolutnie nic do stracenie i poświęcenie samej siebie na ołtarzu ostatecznego zwycięstwa. Bardzo mało cech Mary Sue widzę w Vin. W pierwszym tomie jest raczej cały czas trzymana z tyłu bo wszyscy wiedzą, że nie jest gotowa. Prawdziwa Mary Sue biegała by obok Kelsiera i ucinała głowy Stalowych Inkwizytorów. A co do jej spotkania z Elandem, to cóż to jest tak zniuansowanie i tak wielopoziomowe, można powiedzieć ot przypadek, ale jednak największa dziwaczka na balach trafia na największego dziwaka. Wszechświat (cosmare) ich ze sobą połączył 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Hm, albo opisałeś za mało spojlerowo, albo jednak musiałbym odświeżyć książkę by zrozumieć. 😀
            Jakich przyjaciół Vin nie zdołałą uratować? Poza Kelsierem, który postanowił co postanowił. Strata ukochanego? Mam rozumieć że chodzi o koniec studni wstąpienia? No bo jeśli tak, no to nie bardzo widzę żeby to pokazywało jakieś wady Vin, a i konsekwencje ostatecznie były…. jakie były.
            Nie wiem czemu też dostanie pomocy od boga ma świadczyć, że postać nie jest Mary Sue.
            I ok, rzeczywiście 2 razy przegrała 2 razy z inkwizytorami, co przeczy temu co napisałem. Wydaje mi się, że te sytuacje nie przekreśliły mojego wrażenia kiedy czytałem serię, bo tak naprawdę nie miały one większych fabularnych konsekwencji. Ok, ranna, trzeba swoje odleżeć i nic się nie stało. Bez większych fabularnych konsekwencji. Potem uwięzienie? Nawet fabularnie ułatwiło jej dotrzeć do Ostatniego Imperatora.
            Nie uważam też, że poświęcenie się na koniec sagi świadczyło o tym, że postać nie jest Mary Sue. Ale może rzeczywiście to okreslenie jest zbyt mocne i bardziej przeszkadzał mi plot armor, sprawiajacy że jej głupie decyzje nie miały tak negatywnych konsekwencji jak zdawałoby się że mogłyby mieć.
            Aczkolwiek to wszystko może być kwestia moich upodobań, sprawiająca bezpośrednio też ze tak cenię Martina. Może po prostu wolę bardziej ludzkie postaci Sansy i Aryi, naprawdę niepozbawione poważnych wad i popełniające głupie błędy i ponoszące poważne konsekwencji swoich działań, niż postacie takie jak Vin którę mają tak potężną moc i dużo kwestii która mi się nie podoba wynika właśnie z tego.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Jakich „przyjaciół” nie uratowała? – Poza Kelsierem, najpierw swoich kompanów z ulicy o co miała do siebie pretensje (niesłuszne, ale zawsze) potem Clubsa i Docksona no i na końcu samego Elanda. Tam gdzie nie powinna zawieść zawodzi. A pomoc od „boga” to tak naprawdę jego misternie tkany plan, w który wchodzi bez większych problemów. No i nie wiem jakie większe konsekwencje poniosły Sansa i Arya? Gdyby nie deus ex machina w postaci Sazeda Vin straciła by wszystko a i tak „rekompensatę” dostaje dopiero w odpowiedniku Nieba. Za życia osiągnęła stan gdzie nie miała już nic do stracenia, gdzie nic jej nie pozostało, do takiego stanu Aryi a zwłaszcza książkowej Sansie bardzo daleko. Vin przez całą trylogię nie wygrywa tak naprawdę nic, a każda jej głupia decyzja niesie kolosalne negatywne konsekwencje. W ogóle bez przeczytania Bezkresu Magii (a konkretniej tajnej historii) dwa tomy tej trylogii dużo tracą, nie uważam ich za jakieś super dobre. Pierwszy tom jest zdecydowanie najlepszy.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Hm no przyznam że zapomniałem o śmierci Clubsa i Docksona. Chyba o dziwo pierwszą część pamiętam lepiej niż drugą i trzecią, mimo że czytałem ją sporo wcześniej.
                Pewnie po prostu była ciekawsza. 😉
                Bezkresu Magii nie czytałem, może nadrobię w najbliższym czasie.
                Chyba musiałbym przeczytać jeszcze raz książki by lepiej dyskutować, na ten moment raczej pozostaje mi się tylko poddać. 😉 Chociaż bez wątpienia parę kwestii z wątkiem miłosnym z Elandem na czele odbieram inaczej i i tak byśmy się w tej kwestii nie przekonali nawzajem. 😉
                Pozdrawiam

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Bezkres magii i tajemnicza historia to zakulisowy obraz całej trylogii. To znaczy co się wtedy działo z Kelsierem. Zabawna rzecz i dodająca dużo do postaci Ocalałego z Czeluści.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    1. Ktoś oczekiwał dobrego odcinka? Nawet jeśli nie widział tych przecieków? Ten serial pogrzebał się już dawno temu, gdzieś koło trzeciego odcinka drugiego sezonu choć zapowiedzi pogrzebu można było dopatrywać się niestety już w pierwszym.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Jasne, oznaki tego, że może być kiepsko trochę było. Ale mogliby to jakoś rekompensować zapadającym w pamięć zakończeniem. Ale nie w ten sposób.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  7. „Generalnie z Archiwum mam trochę problem, że jego fabuła stała się zbyt epicka.”
    Nie od 3 tomu, ale ostatnia książka mnie już mocno wymęczyła. II część 3 tomu według mnie top of the top.
    Skończyłem Rytm Wojny już jakiś czas temu, ale cieszy mnie to że mogę chwilę odpocząć. Chyba po prostu za dużo na raz. W ostatniej książce było już za dużo epickości, za dużo naukowych rozważań, po prostu za dużo wszystkiego. Chociaż końcówka była przynajmniej fantastyczna.

    A no i o Rogożercach bym poczytał 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button