Seriale

Pomylone Analizy: Ród Smoka, sezon 2, odcinek 6 – „Prostaczkowie” [SPOILERY]

Na początek – update gobelinu! Ktoś dodziergał scenkę przedstawiającą Gawronie Gniazdo i upadłe smoki. A skoro mamy to za sobą, to bierzemy się za omówienie właściwego odcinka. Ale ostrzegam, że poniżej i w komentarzach znajdują się spoilery z serialu Ród Smoka oraz z Ognia i krwi George’a R.R. Martina!

Aemond rządzi, Aemond radzi, Aemond prawdopodobnie cię zdradzi

W stronę Złotego Zęba zmierza armia prowadzona przez Jasona Lannistera. Ale na pole bitwy się nie spieszą. Lord Lefford deklaruje chęć dołączenia swych hufców, ale Lannister woli skorzystać z zamku jak z wyszynku. Nakazuje wysłanie kruka z wiadomością, że wojska ruszą dalej, gdy przybędzie książę Aemond ze wsparciem powietrznym. Lwy, które zabrał ze sobą, go nie zapewnią.

Aemond nie bardzo lubi, gdy ktoś go instruuje co ma zrobić. Odsyła zatem pogróżki. Ale ma też swoje pomysły. Aemond nakazuje Tylandowi Lannisterowi nawiązanie kontaktów z Triarchią w celu przełamania blokady Gardzieli. Ech, pomysł dobry, ale w tym sezonie się raczej nie wyrobią, więc bitwy będą niechronologiczne i nielogiczne. Małej Radzie pomysł nie przypada do gustu. Nie ufają Triarchii, uważają ich za piratów. Ale Aemond sądzi, że to konieczność, bo Triarchia przybędzie szybciej niż floty Lannisterów i Hightowerów. W książkach pomysł sprowadzenia Triarchii należał do Otto Hightowera, a zabiegi w tym celu zostały poczynione jeszcze gdy ojciec Alicent był Namiestnikiem.

Na Małej Radzie pada też wzmianka o Czerwonym Krakenie, czyli Daltonie Greyjoyu. Sugestia, żeby ożenić go z Alicent i w ten sposób pozyskać Żelaznych Ludzi, zostaje odrzucona. Widać królowa wdowa nie lubi nastolatków. Aemond wydaje Cristonowi Cole’owi rozkaz wymarszu na Harrenhal. Ma dotrzeć tam w tym samym czasie co Lannisterowie. Aemond też się pojawi.

Po zakończeniu spotkania Aemond zatrzymuje matkę i bez zbędnych ceregieli zwalnia ją, czyniąc Małą Radę jeszcze mniejszą. Alicent próbuje przemówić do syna, dotyka jego twarzy i blizny. Ale Aemond jest już mentalnie w zupełnie innym miejscu. Matczyna czułość już do niego nie przemówi.

Jak wytresować smoka?

Na Smoczej Skale rada Rhaenyry, uzupełniona o nowego Namiestnika – Corlysa Velaryona – obraduje. Rhaenyra wzywa Ser Steffona Darklyna, dowódcę swojej Królewskiej Gwardii. Najwyraźniej uznając, że umarło wciąż zbyt mało Darklynów, proponuje mu, by został smoczym jeźdźcem. Twierdzi, że jego praprababka była Targaryeńską księżniczką imieniem Aeriana. Lord Celtigar marudzi.

I tu należy nam się mały komentarz. Otóż o żadnej Aerianie nie ma w książkach mowy. I nie, żarty, że to matka wymyślonego przez Grę o Tron Maegora III są nie na miejscu. A ponieważ mowa o czterech pokoleniach wstecz, mamy też problem z określeniem, kiedy owa księżniczka miała rzekomo żyć. Może przyszła na świat w pierwszych latach panowania Jaehaerysa? Może za Aenysa albo Maegora? A może urodziła się przed Podbojem? Ta ostatnia opcja byłaby jakimś usprawiedliwieniem, bo stwierdzenie, że Aegon Zdobywca miał jakąś mało znaczącą kuzynkę n-tego stopnia, o której nie wspominają kroniki, byłbym w stanie przełknąć.

Natomiast można było to rozwiązać prościej. Rozumiem, że padł argument, iż szukamy ludzi z korzeniami valyriańskimi. OK, ale wystarczyło wspomnieć o bękartach. Albo o małżeństwach z Baratheonkami, Velaryonkami czy Celtigarkami. Po co mieszać w najważniejszym i najlepiej znanym drzewie genealogicznym? Dobrze, wróćmy już do samej sceny. Ser Steffon przyjmuje propozycję. Smoki to bogowie – stwierdza trochę obrazoburczo jak na rycerza Królewskiej Gwardii. Jest świadom niebezpieczeństwa, ale to dla niego zaszczyt.

Płonący brzytwy się chwyta

W Harrenhal Daemon znów ma koszmary. Przeżywa ponownie moment, w którym jego król Viserys (Paddy Considine wrócił!) uczynił Rhaenyrę swoją dziedziczką i zesłał brata do Doliny. Po przebudzeniu Daemon grozi bogom ducha winnemu Simonowi Strongowi. Podejrzewa, że został otruty, ale nawet przez moment nie przychodzi mu do głowy, że przez osobę, która podaje mu dziwne napitki. Cóż, chyba Książę Łotrzyk odchodzi od zmysłów już na tyle mocno, że nie kojarzy podstawowych faktów.

Daemon chce uciec z Harrenhal, ale po drodze spotyka Alys Rivers na dziedzińcu obok czardrzewa. Daemon wybucha gniewem, ale Alys nie daje się sprowokować i pozostaje swoją zagadkową, upiorną sobą. Strasznie dużo w tej rozmowie jakiejś sztuczności, ale wszystko ratuje fakt, że Alys w sposób oczywisty wie zbyt wiele o Daemonie, by założyć, że nie odgrywają tu swej roli jakieś czary. Przy okazji – Alys po przeczytaniu mojej zeszłotygodniowej teorii postanowiła przyjść z sową. Pod koniec konwersacji Daemon prosi o radę. Alys obiecuje, że w ciągu trzech dni wszystko się ułoży.

Wracamy na Smoczą Skałę. Strażnicy smoków zaczynają intonować jakieś benedyktyńsko-valyriańskie przyśpiewki i rzeczywiście wkrótce pojawia się Morski Dym. To ładna scena, pokazująca, że stopień kontroli nad smokami przy pomocy różnych valyriańskich sztuczek jest naprawdę niemały. Choć nadal niewystarczająco duży, patrząc z perspektywy Steffona Darklyna. Rycerz wydaje Morskiemu Dymowi komendę, smok wydaje się być posłuszny, ale nagle zmienia zdanie. Być może przypomniał sobie, że Laenor ciągle żyje? Któż to wie. Tak czy inaczej, Morski Dym nie pozwala się dosiąść, zamiast tego podpala zarówno śmiałka, jak i jednego z dozorców. Strażnik postanawia ugasić czymś ogień, ale pod ręką ma tylko sztylet, który robi to bardzo nieefektywnie.

Na Driftmarku, statek Corlysa Velaryona, którego naprawa ciągnęła się miesiącami, jest ukończony. Corlys prosi Alyna, by został pierwszym oficerem, ten niechętnie przystaje na propozycję.

Marudy

W gospodzie w Królewskiej Przystani, Ulf narzeka na skromny posiłek. Widocznie od tygodni nikt nie jadł niczego poza rybami. Kobieta przy sąsiednim stole narzeka, trochę zbyt głośno i wyraźnie, że zwykli ludzie głodują, podczas gdy rodzina królewska ucztuje na pieczonym mięsie. Rozsiewa też plotki o ekscesach Aemonda. Oczywiście ta kobieta to agentka Mysarii, odgrywająca swą rolę.

Na Smoczej Skale Bartimos Celtigar znowu marudzi. Rhaenyra zastanawia się jak zachować się po królewsku i uznaje, że powinna dać krnąbrnemu doradcy plaskacza. Słabo to wygląda, monarchowie tak zazwyczaj nie czynili, ale dla porządku należy stwierdzić, że od zwykłego plaskacza bardziej hańbiący jest chyba tylko plaskacz wymierzony przy pomocy ryby.

Potem królowa idzie pomachać mieczem, pojawia się też Mysaria, więc scena jest nudna.

Wracamy też na chwilę do Ulfa, który po miesiącu spożywania owoców morza, wraz z innymi prostaczkami ślini się na widok owiec wiezionych dla Vhagar. Słuchajcie, moglibyście je zjeść, ale wtedy smok musiałby zjeść was!

Larys informuje Aemonda, że lud Królewskiej Przystani robi się niespokojny. Blokada, połączona ze spekulacją, prowadzi do głodu. Książę Regent jest zdziwiony faktem, że odium blokady Rhaenyry Okrutnej spada na niego. Potwierdza też swoją determinację, by rozprawić się z Velaryonami na morzu. Ale to nie koniec. Strong sugeruje zmianę namiestnika. Aemond najpierw Starszego nad szeptaczami gasi, stwierdzając, że nie potrzebuje pochlebców. Następnie mówi, że istotnie potrzeba nowego namiestnika i że powierzy tę misję Larysowi. Po pauzie wystarczająco długiej, by Szpotawa Stopa mógł się wygłupić dziękując za nominację, oznajmia, że powierza mu misję sprowadzenia do Królewskiej Przystani nowego namiestnika – Otto Hightowera. Biedny Criston Cole, był w robocie przez miesiąc i już wylatuje. Może chociaż dostanie odprawę?

I znów słówko komentarza – oczywiście według Ognia i krwi Otto Hightower kolejny raz tej roboty nie dostał. Ale nie wiemy tak naprawdę, w którą stronę pójdzie serial. Jeśli będzie wierny książkom, no to istotnie Otto może łańcucha nie założyć. Ale możliwe jest też – jak sugerował Bluetiger – że serial pozwoli mu odegrać rolę Hoberta Hightowera. Zobaczymy.

Scena kończy się, gdy Wielki Maester Orwyle wpada z radosną nowiną. Król Aegon odzyskał przytomność. Aemond jakoś się nie cieszy. Ale postanawia odwiedzić swojego brata. Dopytuje rannego Aegona o to, co zapamiętał z feralnego dnia. Upewnia się, że brata nic nie rozprasza i może się skoncentrować na pytaniu i bólu, który zadaje mu Jednooki. Aegon odpowiada, że niczego nie pamięta, co w tym wypadku nie jest głupią fabularną kliszą, bo widz domyśla się, że król mówi to, co książę regent chce usłyszeć, żeby ocalić życie. Nadejście Orwyle’a przerywa tę braterską wymianę zdań.

Niedocenianie dzieciaki

W Dolinie Rhaena znajduje ślady Owcokrada. Niech to szlag, serialu! Czyli jednak wyciąłeś Nettles. Zbojkotuję ten wątek! No, ale na razie opowiem Wam co się dzieje w tym odcinku. W Orlim Gnieździe Rhaena siedzi sobie w komnacie z bawiącymi się ze smokami dziećmi, gdy lady Jeyne Arryn przybywa, by poinformować księżniczkę o wiadomości od księcia Reggio, który zgodził się udzielić schronienia dzieciom Rhaenyry w Pentos. Rhaena dopytuje o smoka, lady Arryn stwierdza, że jest dziki i przybywa do Doliny polować.

No to teraz nie mogę się powstrzymać od komentarza. Nie chodzi już nawet o oczywiste wycięcie Nettles. Ale tu jest błąd na błędzie. Smoki nie fruwały tak daleko w poszukiwaniu terenów łowieckich. Owcokrad mieszkał na Smoczej Skale. Na dodatek mamy problem ze Srebrnym Denysem, który ma być pierwszym człowiekiem próbującym dosiąść Owcokrada (acz zeżartym przez innego smoka). Wiemy, że rola ta jest obsadzona i że pojawi się właśnie na Smoczej Skale. Więc pewnie spróbuje dosiąść inną bestię. I już zupełnie na koniec – dlaczego do diaska Jeyne Arryn zachowuje się jak Lisa Tully?

OK, wróćmy na Driftmark. Alyn i jego brat Addam kłócą się o swój status jako dzieci Corlysa. Addam goli głowę, aby nikt nie widział jego platynowych włosów. Zakładam, że boi się oskarżeń o nepotyzm. A tymczasem Alyn chętnie przyjąłby trochę wsparcia (również finansowego, jak mniemam) od Węża Morskiego. Nawiasem mówiąc, strasznie wyszły te zmiany w charakterach obu braci. Alyna jeszcze można jakoś znieść, ale Addam jest fatalny. Z książkowego szalonego łobuziaka zrobił się nudziarz.

A skoro o nudziarzach mowa, to Rhaenyra rozmyśla sobie na murach Smoczej Skały. Dołącza do niej Jacaerys i stwierdza, że nie powinna zamęczać się losem Steffona Darklyna. Był świadom ryzyka. Rhaenyra jest niespokojna; chce walczyć i ma dość tego, że wszyscy traktują ją z wyższością. Jacaerys zauważa, że potrzebują Daemona. W tym momencie pojawia się Mysaria i oznajmia, że podarunek został wysłany.

Co to za podarunek? Żarełko, które Czarni wysłali na małych łódkach w stronę Królewskiej Przystani (zakładam, że korzystając z przypływu, choć z drugiej strony, to czy ci zbieracze ostryg nie powinni pracować przy odpływie?). Oczywiście dieta pudełkowa od Rhaenyry zostaje odnaleziona. Oj, będzie z tego afera.

Ludzie listów nie piszą

Tymczasem Alicent czuwa przy łóżku Aegona. Wielki Maester Orwyle mówi jej, że nie było wiadomości od Otto Hightowera, ale nie powinna się zbytnio martwić. Wojna może uniemożliwiać skuteczną komunikację, a ród Beesburych walczy z rodem Hightower – najwyraźniej potomkowie lorda Lymana Beesbury’ego mają jakieś pretensje. Orwyle mówi też, że Aegon, pod wpływem makowego mleka, przesypia 9 z każdych 10 godzin. To tak jak ja na wakacjach!

Na dziedzińcu Czerwonej Twierdzy Alicent nie wie do kogo zagadać – byłego kochanka czy brata. Wybiera Gwayne’a. Pyta go o swojego najmłodszego syna Daerona, który został wysłany do Starego Miasta, gdy był jeszcze mały. Pewnie cała ta rozmowa widzów serialu mocno zaskoczy. A wystarczyło poświęcić Daeronowi 30 sekund w pierwszym sezonie… Teraz Daeron ma szesnaście lat. Gwayne twierdzi, że jest zdeterminowany, bystry, utalentowany i – uwaga, bo to nowość wśród synów Alicent – dobry. To ostatnie słowo przykuwa jej uwagę, Gwayne stara się ją uspokoić, mówiąc, że jest dobrą matką, acz wychowywała dzieci w niewłaściwym miejscu.

Wpadamy jeszcze na chwilę do Helaeny. Królowa trzyma w małych klatkach jakieś robale (chyba świerszcze) i stwierdza, że jeden z nich przestał śpiewać. Zapowiedź smoków umierających w zamknięciu? Alicent zaprasza córkę na wycieczkę poza Czerwoną Twierdzę do Wielkiego Septu, aby mogły zapalić świece za Aegona i innych.

Anarchy in the Seven Kingdoms

Kowal Hugh kroczy ulicami, gdy otacza go tłum ludzi niosących jedzenie, które właśnie dostarczyła Rhaenyra. Wyrywa torbę z kapustą z rąk jakiegoś biedaka i zabiera ją dla siebie. Udaje się do domu, a podekscytowany tłum wszczyna zamieszki. Zamieszki, które, jak się okazuje, otaczają właśnie Wielki Sept. Gwardia Królewska próbuje eskortować Alicent i Helaenę do bezpiecznego miejsca, ale karoca jest znacznie oddalona. Alicent dostaje najbardziej upokarzające z plaskaczy – plaskacza rybnego. Matka i córka na chwilę się rozdzielają, a kiedy jeden z prostaczków chwyta królową wdowę, jej strażnik odrąbuje mu ramię. W końcu docierają do swojej karocy, nieco poobijani – choć strażnik, który bronił Alicent, zostaje otoczony przez tłum i zatłuczony. „Niech żyje królowa Rhaenyra!” – rozbrzmiewają okrzyki.

W Czerwonej Twierdzy lord Larys siedzi przy cierpiącym Aegonie. Nakazuje odstawić makowe mleko i uzmysławia królowi, że brat spróbuje go zabić. Aegon potrzebuje sojusznika. A Larys może tę rolę spełnić, zwłaszcza teraz, gdy został spławiony przez Aemonda.

I jeszcze raz (już ostatni) przenosimy się do Harrenhal. Daemon znowu ma wizję, tym razem pociesza Viserysa, gdy król płacze nad ciałem swojej ukochanej pierwszej żony Aemmy. Daemon budzi się, a Ser Simon Strong informuje go, że Grover Tully w końcu zmarł – mimo najlepszych wysiłków ich uzdrowicielki, Alys Strong. A to heca!

Na Driftmarku Addam łowi sobie rybki, gdy nagle Morski Dym postanawia napędzić wszystkim stracha. Skutecznie. Addam biegnie do lasu. Ale las nie jest wystarczająco gęsty. Smok dopada go, dochodzi do małego tête-à-tête, paszcza w paszczę.

A propos tête-à-tête… Na Smoczej Skale Mysaria kolejny już raz sprzedaje tekst w stylu: „Chcesz wiedzieć skąd mam te blizny?” Jokera. Nie żartuję, ona na serio opowiadała już wcześniej o swojej przeszłości i obie wersje się nie kleją. Bo daję głowę, że mówiła, iż gdy była dzieckiem, to już nią handlowano, i że z tego dzieciństwa nie pamięta już nic, nie kojarzy jak wygląda Yi Ti, itd… Teraz mamy wersję potworną acz odmienną, bo wiążącą się z wykorzystaniem seksualnym przez ojca i ciążą pochodzącą z kazirodztwa. Tylko że te wersje nie bardzo do siebie pasują. Jeśli okaże się, że to wszystko jakaś chytra gra, że Biały Robak mówi rozmówcy to, co ten chce usłyszeć, to będę naprawdę pod wrażeniem. A w międzyczasie możemy sobie obejrzeć romans Mysarii i Rhaenyry. Oczywiście znów będący pomysłem scenarzystów, w Ogniu i Krwi pojawiła się sugestia, że to Daemon sypiał ponownie z Mysarią, zresztą z przyzwoleniem królowej. Romantyczne chwile przerywa wiadomość, że Morski Dym znalazł jeźdźca. Rhaenyra, obawiając się, że może to być ktoś z Zielonych, szykuje się do boju. Koniec odcinka!

Krótki komentarz

Jako dotyczące wierności książkom tudzież wewnętrznej logice wydarzeń zgłaszałem na bieżąco w treści, to teraz pozwolę sobie na krótką refleksję. Otóż moim zdaniem Ród Smoka, przy wszystkich swych zaletach, cierpi od nadmiaru postaci drugoplanowych, które nie wnoszą wiele i nie są wybitnie sportretowane, ale których losy siłą rzeczy musimy śledzić. Nie postuluję wycinania ich z fabuły, ale naprawdę to już drugi odcinek, w którym liczyłem na trochę lepsze rozkładanie akcentów. I to głównie zarzut do Czarnych, bo wątek Rhaeny mnie denerwuje (przez prawdopodobne wycięcie Nettles), rozmowy Addama i Alyna nudzą, a ilekroć usta otwiera Mysaria to najzwyczajniej zasypiam. Może by tak trochę to skrócić? Zwłaszcza że Addam i Alyn naprawdę chyba już trzeci raz obgadują dokładnie tę samą kwestię. Addam sądzi, że im się coś od Corlysa należy, a Alan nie. Rozumiem, że normalni ludzie gadają sobie kilka razy o tym samym, ale normalni ludzie jedzą też rosół przez kwadrans, a nie mam za bardzo ochoty oglądać tego bez jakichś skrótów.

Ponadto – i to jest czysto subiektywne wrażenie – trącą mi czasem dialogi jakimś fałszem. To bardzo specyficzne zjawisko, które na swój użytek nazywam smallvillizacją (od serialu Smallville, w którym dostrzegłem to po raz pierwszy). Polega ono na tym, że słuchając czyjejś rozmowy dochodzimy nagle do wniosku, że coś tu nie gra, że te osoby wyrażają emocje, których nie powinny czuć (albo przeciwnie – nie wyrażają, gdy powinny), a przede wszystkim, że postaci przekazują sobie informacje bez znaczenia, bez konsekwencji, albo po prostu już znane obu stronom rozmowy.

W tym odcinku miałem podobne poczucie podczas rozmowy Alys i Daemona. Dlaczego Daemon tłumaczy się z powodu swojego odejścia? Jaką ma motywację, by wyjawić, że z jego głową jest coś nie tak? No i dlaczego Alys tłumaczy beznamiętnie, że Daemon ma zwyczaj uciekać? Takie zdania mogą paść w dwóch kontekstach. Mogą być częścią szyderstwa („Co za znakomity pomysł. W przeszłości zawsze dobrze na tym wychodziłeś”) po to, by sprowokować reakcję, albo mogą być podszyte autentyczną troską (ale wtedy są przekazywane w sposób złagodzony, w nadziei, że druga osoba dostrzeże, że to nie atak). Gdy tego brak, gdy nie widzę intencji za wypowiadanymi zdaniami, to mam wrażenie, że to wszystko jest sztuczne. Ufff… mam nadzieję, że jasno się wyraziłem.

No to teraz pozytywy. Parę rzeczy mi się w odcinku spodobało. Wydaje mi się, że Aemond jako regent jest znakomity. Wystarczająco inteligentny, by podejmować dobre decyzje, ale jednocześnie wystarczająco arogancki, by zasiać ziarno swych przyszłych porażek. Świetna była też rozmowa Alicent z bratem na temat Daerona. Poważnie, myślałem, że wprowadzenie trzeciego syna królowej to rzecz nie do odratowania, a tymczasem wyszło prawie naturalnie, bo ktoś wpadł na genialny pomysł, aby wszystko przekazać nam przez pryzmat matczynego lęku i poczucia winy. No i Larys – doczekał się zabawnego zgaszenia przez Aemonda, po czym zaczął inteligentnie wdrażać plan awaryjny z przywracaniem Aegona do świata żywych. Podobało mi się.

Aha, wątku Morskiego Dymu, który zapomniał o swoim prawdziwym jeźdźcu, już nie komentuję, bo chyba z pięć razy już tutaj na ten fakt narzekałem, zaczynam się robić monotonny. Więc to tyle ode mnie, jestem ciekaw Waszych opinii i komentarzy.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 130

  1. Czy można już uznać, że Ród Smoka to kolejne serialowe rozczarowanie? W ogóle to mam wrażenie, że Zieloni przegrywają sami ze sobą, bo Czarni nie mają żadnych argumentów. Czarna rada to kpina, zbierają się gadają od rzeczy, nic nie robią. U Zielonych widać jakieś roszady jakieś ruchy, u Czarnych kompletnie nic.
    To wysłanie zapasów to kpina z widza na całego. Po pierwsze wszystkie te łodzie powinny się przewrócić i pójść na dno, po drugie jakie było prawdopodobieństwo, że nie znajdzie ich dosłownie kilka osób i nie zagarnie ich dla siebie, poza tym całe miasto tyloma łódeczkami się zaopatrzy? No i jeszcze fakt, że przed chwila przymierali głodem by po chwili marnować jedzenie rzucając nim w królową, brawo scenarzyści, dobrze używacie swoich mózgów.
    Mizianka Królowej z Białym Robakiem nawet nie chce mi się komentować.
    A Emma D’Arcy kompletnie nie umie grać, beznadziejna aktorka (nawet nie wiem jak to odmienić, żeby się nie obraziła).

    1. Beznadzieja osoba aktorska. Lub Płatny udawacz 😂 bo ona właściwie udaje że się tam nadaje.

    2. Grunt, że zachodnie półgłówki są zachwycone. Na reddicie codziennie zakładane są wątki wychwalające aktorstwo m.in Emmy oraz zachwalające każdy najgorszy pomysł

    3. Mnie tez już wkurza gadanie o tym samym na radzie czarnych i ciągłe narzekanie królowej.
      Ile razy można o tym samym?

  2. Tylko ja odnoszę wrażenie, że akcja serialu posuwa się zbyt wolno, poszczególne wątki(Daemon, Rhaenyra) są rozwleczone do granic możliwości, tak jakby twórcy na siłę chcieliby zapewnić tym postaciom czas antenowy, ale nie posuwając ich wątków do przodu, żeby nie angażować dużego budżetu?

    1. Dokładnie to. Jakieś beznadziejne nic nie wnoszące sceny zamiast scen ruszających wątki do przodu.
      Tez mam wrażenie że stoimy w miejscu i to już staje się denerwujące.
      Taki melodramat-tasiemiec nam zrobili z tego serialu.

  3. Szukanie przez smoka swojego jeźdźca ? Meh. W książce nic nie było o takim zachowaniu, to ludzie zawsze szukali smoka do jazdy, a nie smok ludzi. Niemniej to że Lenor nie żyje jest wg mnie zasygnalizowane tym że kilka odcinków temu było wspomniane że Seasmoke stał się niespokojny. Tym samym uznam to za porażkę tylko jeśli Lenor w którymś z kolejnych sezonów wróci. Mam nadzieję, że nie. Dalej uważam, że Alys Rivers która widzimy może być duchem tj. prawdziwa Alys Rivers była w tym czasie w Riverrun, a w Harrehall przebywał tylko jakiś jej avatar którego widział tylko Daemon, to by wyjaśniało wcześniejsze dziwne reakcje Simona i to jak za nim zniknęła. Zobaczymy, ale wg mnie może być jeszcze scena gdzie Alys przybędzie z Riverrun, a Simon przedstawi ją Daemonowi xD W innym wypadku to że Alys przyjechała do Riverrun i chwilę potem Lord umarł, a potem wyjedzie sobie jak gdyby nigdy nic to jak dla mnie kosmiczny plothole

  4. Błagam, niech nikt już nie kręci seriali na podstawie tego, co napisał Martin.
    Chociaż „na podstawie” to za dużo powiedziane w przypadku HOTD. Niestety…

  5. 70% odcinka to ja już widziałem już w dwóch poprzednich. I to nie raz z resztą:
    -Zieloni po raz kolejny debatują o wysyłaniu wojsk
    -Rhaenyra po raz kolejny użala się nad sobą i swoją sytuacją
    -Mysaria kolejny raz pociesza ją zapodając te same drętwe teksty. W ogóle jej realacja z Rhaenyrą jest tak skrajnie niewiarygodna dla mnie…
    -bracia A&A kolejny użalają się nad swoim bękarctwem
    – Daemonek znow ma koszmary z których nie wiem co ma wynikac

    Żeby było jasne – Nie chodzi mi o to, że w co drugim odcinku ma być bitwa ze smokami, skorpionami i krakenami w valyriańskich zbrojach. Było w grze o tron wiele odcinków które bazowały na dialogach, ale była tam chemia między postaciami, wątki były posuwane do przodu, charaktery i motywacje postaci coraz ciekawej zarysowywane… a tutaj nie mamy nic z tego. Początkowo wizje Daemona wydawały mi się ciekawe, no ale panie, nie w każdym odcinku po trzy razy. Chłop tam siedzi pół sezonu, przychodzą do niego różni ludzie i coś tam mówią, jemu coś się śni… nie wiem, dla mnie to w żaden sposób tej postaci ani wątku dorzecza nie rozwija. No ktoś się z kimś tłukł, ale w sumie przeciętny widz to nie wie kto, dlaczego z kim i co w ogóle z tego wynika.

    1. A co z tą delegacją Rhaenyry wysłaną do Harrenhall, bo już się pogubiłem? To było chyba w 5. odcinku, coś w tym temacie było? Usypiał mnie ostatni odcinek, słowo daję…

  6. Odcinek ciekawszy niż ostatnio. Wybór Morskiego dymu na smoka do okiełznania bez sensu zresztą jak wybór jeźdźca. A propos tej sceny. Nie tylko Secret Service jest beznadziejne w ochronie. Gdy smok zaczął ziać ogniem wszyscy zaczęli zwiewać zostawiając królową, którą ruszył dopiero syn. W ogóle zieloni przypominają mi Republikanów a Czarni Demokratów. Demokraci też przegrywają wybory sami ze sobą. A tak w ogóle to smok nie mógł sobie ot tak wylecieć chyba ze Smoczej Skały, tam też są jakieś drzwi, kolejny bezsens. Okropne sceny w Harrenhall przewijam. W jaki sposób obecna Pani Orlego Gniazda jest podobna do Lysy ? Bez przesady. Karmienie oblężonego miasta przez oblegających to nowum w dziejach wojskowości szanuję. Co do zamieszek i znowu to głupie wybielanie kobiet. Oczywiście Alicent każe schować miecz ( bo to złe, mężczyźni chcą się bić, ja jestem dobra). I co potem było z zamieszkami cudownie się skończyły tak podejrzewam.

      1. Nie no, ze wszystkich kreacji kobiet w Condalversum to chyba Jeyne wypada dosyć podobnie do oryginału. Cholera jasna, czy to nie ona czasem zamknęła swojego kuzyna w podniebnej celi? No moim zdaniem pasuje ta pasywna agresja i chłód wobec przedstawicielki zdradzieckiej kuzynki (jakby nie patrzeć to Rhaenyra ją wykpiła dwoma pisklakami, a na dobrą sprawę to i nawet naraziła na atak ze strony Zielonych [bo ewidentnie wspiera buntowników, którzy jej za to nie dali ochrony xD]). Na pewno zdecydowanie wygląda to lepiej niż te ataki paniki i bezsiły u Alicent, czy też miotanie się Rhaenyry na radach. Korzystając z okazji – kojarzysz Daelu gdzie wcześniej Mysaria wspominała swój background w innej formie niż obecnie? Usiłuję się dokopać, ale risercz jest dużo trudniejszy niźli w książkach

  7. Ej, ale czepianie Smallville sobie wypraszam! Ten sezon nie dorasta do pięt, zwłaszcza sezonom gdy mieliśmy zaszczyt oglądać aktorów grających Lionela, Lexa czy Jonathana.

    Poza tym zgadzam się z konkluzją. Większość postaci to porażka. Te wszystkie Adamy, Alyny i Ulfy. Oraz czarna rada.
    I człowiek musi co odcinek narzekać na to samo, to jest żenujące
    Znów Daemon był tragiczny. Znów wkurwia nas Rhaenyra z Mysaria.
    Znów wielkie rozczarowanie.

    A występ Paddy’ego w sumie tylko wywołał większy żal, że drugi sezon nie spełnił nadziei którą dał pierwszy.

    Nettles… Bez komentarza.

    1. Wiesz z tym Smallville to jest tak, że jak długo trzymali się formuły „monster of the week” w lokalnej mieścinie (czyli chyba przez pierwsze 3-4 sezony), tak długo to było fajne. Zawsze była tylko jedna krindżowa rozmowa „bez sensu i o niczym” na zakończenie odcinka. Potem wszystko wzięło w łeb totalnie, bo postaci zaczęły ze sobą rozmawiać o rzeczach ważniejszych niż to jak załatwić kolejnego licealistę z supermocami. I wyszło na jaw, że scenarzyści kompletnie nie mają ucha do dialogów, a większość aktorów również doświadczenia, żeby to pociągnąć mimo tego. Ja przestałem oglądać w trakcie sezonu 7 i żałowałem, że nie odpuściłem sobie wcześniej. Ale zgadzam się, że aktorzy odtwarzający role Lionela, Jonathana i Leksa byli spoko. Zwłaszcza Michael Rosenbaum. Całkiem na poważnie to powiem – to był najlepszy Lex w produkcji live action.
      No ale nie przesadzajmy też z tym, że Smallville można w ogóle do RS porównywać. Smallville było głupiutkim serialem dla nastolatków. Fajnym (w pierwszych sezonach), ale głupiutkim.

      1. Dla mnie najbardziej sztuczne były jednak dialogi w drugim odcinku. Ale tu faktycznie kilka rzeczywiście było mocno drętwych.

        Swoją drogą: w tym sezonie scenarzyści bardzo konsekwentnie nam przypominają, że smoki lubią owce. Już w pierwszym odcinku mieliśmy na audiencji pasterza, któremu odebrano owce by nakarmić smoki. Zatem wydaje się, że Owcokrad sobie poje, a widząc z jaką lubością scenarzyści powtarzają do znudzenia niektóre wątki, nasza młoda valarionka powinna zacząć karmienie od przyszłego odcinka, żeby w finale sezonu móc się wznieść.

  8. Ech…Daelu, gdyby tak wszyscy z obsady czytali Twoje teksty…

    Przecież na Dragonstone żyły jeszcze dwa smoki, które na pewno nie miały żyjących jeźdźców więc
    dziwne, że Rhaenyra wybrała akurat Morski Dym…i ciekawa jestem na jakiej podstawie stwierdziła, że on nie ma już więzi. Ogólnie podobał mi się cały rytuał z próby okiełznania smoka. Ciekawa jestem czy Mysaria gra czy faktycznie zapomniała co mówiła w pierwszym sezonie.
    Wydawało mi się czy polski lektor znowu zaliczył wtopę i postarzał Daerona o 10 lat?
    Jestem autentycznie załamana brakiem Nettles…po prostu brak słów…

  9. Sam już nie wiem w którą stronę serial pójdzie. Pelna zgoda że wiele nudnych i nic nie dajacych dialogów. Zakładam że role będą łaczone i przekręcone. Daemon trafedia, siedzi i ćpie westeroskie LSD czy grzyby. Wcale mnie nie zdziwi że on z Alys bedzie romansował a nie Aemond, ze zamiast Nettles to Rhaela dosiadzie smoka. Sama czara królowa to 6 latka która się zaraz rozpłacze i to podczas każdej rozmowy. Zamiast działania to dostaniemy jej scene łóżkową z Myserią. Zabawne było jak do tych zaklęć przy smoku oni stali z takim patykami jak dzieci przy ognisku z kielbaskami.
    Aemond trzyma poziom, gniewna bestia gotowa na wszystko, na plus tez kolejne wprowadzenie Daerona i rozmowa miedzy Hightowerami. To ze smok sam sobie wybrał jeźdźca jest nielogiczne. Zastanawia mnie ze statki z jedzeniem mogły podplynać i zadne straze nie reagowaly bo to swiadczy że zaatakować KP kazdy może i miasto nie jest gotowe na obrone. Chyba plan jest dociagnąć sezon do konca z jakąś ważną sceną w finale a reszta na kolejne sezony.

  10. Te randomowe zmiany charakterów postaci z odcinka na odcinek…te różne bzdurki…ta OP Mysaria…to wszystko jest takie prostackie…gdyby nie setting mocne 3/10 za sezon 2

  11. Złamasy wykupują prawa do literackich przebojów, tylko po to, żeby kazać ich bohaterom realizować własne wypociny. Chyba się przeproszę z Dedekami. Dopóki mieli materiał literacki byli znacznie bliżej fabuły i przede wszystkim klimatu książek. Ci mają materiał i od razu robią takie fikołki. Zaczynam rozumieć sukces tej pary w filmowym świecie. Po prostu konkurencja jest beznadziejna. Czy to prawda, że Condal był kiedyś ogrodnikiem Benioffa?

    DaeL pisze, że za dużo tu drugoplanowych postaci. Nie zgadzam się. Problemem nie jest ilość, ale to, że to postaci nie te co trzeba i robią nie to co trzeba. Dlaczego Czarna Rada nie ma takiego składu jak w książce? Dlaczego Corlys i Rhaenys nie są od początku jej aktywnymi członkami? Gdzie maester Gerardys? Gdzie lordowie Massey i Bar Emmon? Kto dał taką rolę Alfredowi Broome, który w książce był zwykłym rycerzem garnizonowym? Kto zrobił jedną z najważniejszych postaci Mysarię? Po co te ciągłe wizyty u Smoczych Nasion? A to Hugh, a to Ulf, a to Velaryonowie. Po cholerę to? Zamiast wprowadzić ich tak jak w książce – gdy już posiądą swoje smoki.
    Dlaczego kampania w Dorzeczu nie przebiega jak w książce? Mało tam się działo do nędzy? Zamiast tego woleli odstawić jakieś pieprzone nie wiadomo co z Daemonem i Alys Rivers. O Daemonie już nawet nie mogę pisać. To w tym sezonie najbardziej spier… postać. Już kij w to, że w niczym nie przypomina książkowego Daemona, ale zachowuje się po prostu jak ostatni kretyn. Tak jak teraz zachowuje się Daemon, to właściwie powinien zachowywać się Aemond po zdobyciu Harrenhal. Wtedy stałoby to trochę koło książki, teraz w ogóle.
    I to natrętne przypisywanie określonych kodów rodom znanym z GoT. Stark musi smęcić o niebezpieczeństwie zza Muru, Freyowie targować się o przepuszczenie wojsk, a lady Arryn zachowywać jak zamknięta w wieży wariatka. Jakby przez te 200 lat nic się nie zmieniło.
    No i doczekaliśmy się nowego Maegora III (w osobie księżniczki Aeriany). Parę dni temu pisałem, że poza smokami wyskakującymi z piwnicy, takie Maegory i Aeriany to jedyne na co stać twórców serialu. Przypisywanie im jakichś głębokich zamysłów i tworzenie na tej podstawie skomplikowanych teorii, to jak rozmowa z szympansem. Ty jemu o Platonie, a on cię kupą.

    Aha, Daelu – siostra Baeli to Rhaena, nie Rhaela. Chociaż ty trzymaj poziom. 🙂

    1. Aha. Jeszcze takie przemyślenie mam. Po tym, jak serial pokazuje nam Dorzecze, raczej na „Chłopaków” oraz wojownicze Czarną Ally i Sabithę Frey raczej nie mamy co liczyć? :/

  12. Wydaje mi się, że ta pieśń, która jest śpiewana przy scenie z Morskim Dymem, jest tą samą, którą śpiewa Deamon dla Vermithora

  13. a ja mam tylko nadzieje że tym jeźdźcą Morskiego Dymu okaże się nie kto inny jak sam Laenor, powracający po śmieci matki. Cyk wszyscy oszukani i zadowoleni.

    1. Przecież w odcinki było wyraźnie już pokazane kto nim będzie…
      … nowo chyba że Laenor stał się człowiekiem bez twarzy!! Nowe otwarcie!!

  14. Cóż, oczywiście jako książkowy purysta podzielam uwagi Daela i też wkurzam się różnymi głupotkami, ale serial w mojej ocenie nadal jest bardzo na plus. Książka jest niemożliwa do oddania 1:1, szczególnie tak specyficzna, jak pseudokronika Tańca Smoków.

    Z pewnością jednak martwi mnie, mimo świetnego kasztelana Stronga, którego uwielbiam, wątek Daemona. Podoba mi się to nawiedzone Harrenhall, uwielbiam wątki snów u Martina, ale coraz bardziej jestem przekonany, że jak na tyle czasu poświęconego mu w serialu, przy skróconym jeszcze do 8 odcinków sezonie, nie będzie on miał satysfakcjonującego i uzasadniającego ten czas, zakończenia. Chyba wolałbym, żeby Daemona nie było w każdym odcinku, być może żeby pojawiły się jedna/dwie mroczne wstawki, a potem Daemon (być może trochę odmieniony) powraciłby po kilku odcinkach. No ale zobaczymy, z radością odszczekam to wszystko, jeśli się pomylę (tu jeszcze chciałbym powiedzieć, że dla mnie Viserys, którego oglądać w serialowym wydaniu uwielbiam, w Rodzie Smoka pełni rolę Neda – moim zdaniem jego powrót na ekran nie powinien mieć miejsca, chyba że będzie to naprawdę dobrze uzasadnione w finale tego wątku).

    Z innych rzeczy, słusznie już pomijając głupotę okiełznania Morskiego Dymu (i to nawet w logice serialowej, gdzie Czarna Królowa wie, że prawdziwy jeździec smoka wciąż żyje) jestem w stanie przyjąć do wiadomości to poszukiwanie przez smoka swojego jeźdźca. Można uznać, że zadziałała magia, i smok był gotowy na jeźdźca, tyle że przedstawili mu niewłaściwego. (Druga interpretacja, moim zdaniem równie prawdopodobna jest taka, że Morski Dym uznał, że nie da rady kolejny raz wytrzymać tego koszmarnego, pełnego fałszów zawodzenia pseudochóru i bierze sprawy we własne łapy, byle uniknąć ponownej męki).

    Dziwna jest ta sprawa wyznania Myssari w rozmowie z Rheanerą. Nie zrozumcie mnie źle: to potworność, jeśli potwierdzi się, że była wykorzystywana przez ojca, ale czy naprawdę jej historia może zrobić aż takie wrażenie na kimś, kto z bratem swojego ojca spłodził ileś tam dzieci?

    Fajnie wyjaśniono natomiast, skąd późniejsza współpraca Szpotawej Stopy z naszym nieodżałowanym Aegonem Miłosiernym.

    To powiedziawszy, i mając jeszcze trochę uwag natury złośliwej (kto bierze na poważnie rady Strażnika Smoków, który posiada długie włosy – widać, że nawet nie zbliżał się do bestii) nie mogę się doczekać kolejnego odcinka.

    1. „Książka jest niemożliwa do oddania 1:1, szczególnie tak specyficzna, jak pseudokronika Tańca Smoków. ”

      Niemożliwa do oddania pod względem układu, ale pod względem treści w 100% jak najbardziej. Żeby cokolwiek zmieniać trzeba dysponować naprawdę dobrymi autorami. Zmiany zawsze są ryzykowne, bo to nie scenarzyści HBO zdobyli międzynarodowe uznanie i nie wytwory scenarzystów HBO pokochali fani. Powieść to dzieło skończone, zamknięte, każdy element współpracuje z innymi. Pozornie drobna zmiana może sprawić, że kilka rozdziałów później elementy przestaną pasować. Po cholerę cokolwiek zmieniać u Martina? Troską scenarzystów powinno być tylko tyle, żeby to co on napisał przenieść na ekran. „Żadnych własnych pomysłów” – jak mówił Kwinto w Vabanku. Każdą zmianę dokonaną przez scenarzystów w tym serialu można poznać od razu, bez znajomości książki, bo każda jest tragicznie głupia, lub w najlepszym razie niepotrzebna. Ich pomysły wyróżniają się tak, jakby miały rogi, a z dupy leciał im dym, że zacytuję teraz Sapkowskiego.

      1. Tzn rozumiejąc argumentację, tu jednak czasem muszą coś zmienić, chodzi o sytuacje, jak np.:

        – Martin przedstawia kilka wariantów/motywacji tych samych wydarzeń, scenarzyści muszą wybrać jedną, która, jeśli chcemy by wydarzenia wynikały logicznie jedne z drugich, wpływają na kolejne;
        – mamy kronikę, zatem nie mamy części dialogów – trzeba coś wymyślić;
        – kronika może wprowadzać bohaterów w sposób bardziej skrócony, tak jak przykład podany ze smoczym nasieniem – usłyszymy o nich, jak już wlezą na smoki. W serialu (ale też w książce, takiej jak Pieśń Lodu i Ognia) to się nie sprawdzi, musimy wiedzieć skąd te ludki się wzięły i chociaż pobieżne znać ich motywacje. Szczególnie, że odbiorcą nie są wyłącznie (a wręcz przede wszystkim) czytelnicy książek, tylko osoby, które jedyną styczność mają z serialem.

        Żeby było jasne: są zmiany, które są po prostu bardzo złe i niepotrzebne, jak ten nieszczęsny Leanor, gdzie wszyscy wiedzieliśmy, a Dael pisał już przy analizie pierwszego sezonu, że to się odbije czkawką. I się odbija, ale nam, którzy znamy powieść, bo chyba widzowie nie zwrócili uwagi i chyba póki co faktycznie nie ma to wpływu na odbiór serialu i jego wewnętrzną, niepowiązaną z książkami logikę. Wycięcie Nettles też mi się bardzo nie podoba, z drugiej strony czytam znów obecne omówienie Daela, w którym zwraca uwagę, że jego zdaniem tych bohaterów drugoplanowych jest jednak za dużo, że to spowalnia fabułę. Jednocześnie mamy skrócony sezon do 8 odcinków, co nam się nie podoba (i słusznie), ale nie miejmy złudzeń: HBO to przedsiębiorstwo komercyjne i to się im musi spinać finansowo. Martin jako pisarz może mieć fantazję napisać i pierdyliard części, gdyż finansowo powoduje to jednak inne obciążenie niż korporacja, która musi utrzymać zainteresowanie widzów i budżet, jednocześnie starając się by ta opowieść miała ręce i nogi. Zatem tną i zmieniają. Żeby ciąć, muszą zmieniać, inaczej się nie da. Część tych zmian jest faktycznie po prostu głupia, ale nie ma ich tak znowu dużo. Póki co daję cały czas kredyt zaufania, bo widzę, że mimo zmian, jest wciąż poszanowanie dla świata wykreowanego i ogólnego przesłania opowieści, czego zaczęło brakować pod koniec Gry o Tron. Sezon trzeba będzie ocenić po finale, wątek Daemona niebezpiecznie rozwleczony może go położyć, ale póki co wciąż mam zaufanie do twórców, tym bardziej że mnie osobiście oglądanie tego serialu naprawdę sprawia autentyczną frajdę. A jak będę chciał wrócić do twórczości Martina, to po prostu ją sobie odświeżę, bo serial zawsze będzie tylko lepszą lub gorszą jej adaptacją, ze wszystkimi brakami z niej wynikającymi.

        Jeśli finał będzie rozczarowujący niech Starzy i Nowi Bogowie lepiej mają w opiece HBO.

        1. Żeby było jasne – mówiąc o zmianach nie mówię o koniecznych cięciach montażowych, dodaniu dialogów tam gdzie ich nie ma czy usunięciu wątków, które w książce wyglądają dobrze, ale nie przekładają się na język filmu. Lub też usunięciu postaci, które nie będą istotne dla fabuły. Czyli dokładnie to, co zrobiono z Władcą Pierścieni w trylogii Jacksona.

          Owszem dałoby się wprowadzić Smocze Nasiona bez pompowania nas nimi w każdym odcinku. Przykładowo Rhaenyra i Corlys z murów zamku robią przegląd nowo pozyskanych smoków i umiejętności ich jeźdźców. Widzimy chłopaka podobnego do Velaryonów, a Corlys mówi z dumą: „To mój naturalny syn Addam. Nie chwaliłem się nim do tej pory, żeby nie robić przykrości żonie, ale przyznaj, królowo, że śmiga na smoku aż miło.” I mnie by to wystarczyło. Zamiast katowania nas co odcinek mękoleniem braci.

          Nie zgadzam się z DaeLem, że bohaterów drugoplanowych w ogóle jest za dużo. Po prostu pokazani są nie ci, których trzeba i robią rzeczy nieistotne dla fabuły lub wręcz z nią sprzeczne – Mysaria, Alfred Broome, Hugh i spółka itd.

          „ale nie miejmy złudzeń: HBO to przedsiębiorstwo komercyjne i to się im musi spinać finansowo.”
          Pamiętasz ile trwała podróż Ogara i Aryi przez w sumie malutki kawałek Westeros? Sądzisz, że HBO dopłaciło do tego sezonu? Walenie po skrótach to przejaw braku talentu, a nie troski finansowej. Nie potrafią pokazać czegoś jak trzeba, więc lecą jak w teledysku.

          „jest wciąż poszanowanie dla świata wykreowanego i ogólnego przesłania opowieści”
          Taa, a przykładem tego jest księżniczka Aeriana. 😛 Powiedz mi, jaki według twoich teorii finansowych sens miała zmiana z wkręceniem Darklyna w to „pokrewieństwo”, zamiast użycia motywacji książkowej? Było szybciej? Taniej? Bardziej interesująco?

          Ja nie mam zaufania do twórców. Miałem je na początku 1 sezonu, ale już nie. Widzę, że serial idzie im gorzej niż Dedekom i coraz bardziej są w czarnej dupie. Za dużo polityki, za mało dla widza. A w 3 sezonie, gdy złe wydarzenia się spiętrzą, będzie pewnie jeszcze gorzej. Oglądam, bo oglądam, ale już bez entuzjazmu. I chyba nie chciałbym, żeby powstał jeszcze jakikolwiek serial HBO w tym uniwersum. Powiem tak – jako generyczny serial fantasy Ród Smoka nie jest najgorszy. To wciąż dużo wyżej niż wszelka konkurencja, jakieś Eragony, Dungeony, o „wiedźminach” nie wspominając. Jednak jako ekranizacja prozy Martina – dół z wapnem!

          1. „Taa, a przykładem tego jest księżniczka Aeriana. 😛 Powiedz mi, jaki według twoich teorii finansowych sens miała zmiana z wkręceniem Darklyna w to „pokrewieństwo”, zamiast użycia motywacji książkowej? Było szybciej? Taniej? Bardziej interesująco?”

            Tego bronić nie zamierzam, bo to zwyczajnie było głupie. Jak wiele innych rzeczy. Ale nie zmienia to faktu, że serial nie będzie tak monumentalny jak powieść Martina, będzie cięcie po potyczkach, bitwach, plenerach i bohaterach. I taniej jest pokazać jak Daemon smęci się po Harrenhall, niż właściwy rozmach wydarzeń w Dorzeczu. Grunt żeby to dobrze i sprytnie pokazać. I tu można mieć wątpliwości, przy czym niektóre rozwiązania scenarzystów kupuję, innych nie.

            I zgadzam się w pełni, że też nie czuję potrzeby oglądania co odcinek bękartów Morskiego Węża – to jest po prostu męczące. Trzeba było ich wprowadzić, nadać im jakiś charakter byśmy mogli zainteresować się ich losami i tyle. Natomiast scenarzyści jak dotąd tego nie spełnili – nie mam do nich szczególnego stosunku, oprócz tego że są dość nużący.

            Mnie póki co Ród bardziej się podoba niż Gra. Generalnie lubię taki klimat, gadanie i polityczne przepychanki oraz powolność narracji, przy czym jak wspominałem są wątki, które mi się nie podobają. Ale wolę mimo wszystko takie przegadanie niż wciśnięte na siłę wątki pseudoakcji, jakie znalazły się w późniejszych sezonach Gry, jak okładanie Aryi kijem, jej nieszczęsny maraton z nożem w brzuchu po bravoskich uliczkach, czy pożal się boże walkę w Wodnych Ogrodach. Doceniam też znacznie lepsze w mojej ocenie dekoracje, kostiumy, bogactwo szczegółów, którego brakowało z kolei w pierwszych sezonach Gry. Ale rozumiem, że nie każdemu taki serial odpowiada. Ja zauważam, że sezon drugi jest mocno inny niż poprzedni, tyle że poprzedni był rozciągnięty na wiele lat, tu zaś mamy bardzo krótki okres w jakim dzieją się wydarzenia. I na razie jednak bardziej podobał mi się sezon pierwszy, ale wolę ocenić po całości sezonu drugiego. I wtedy będę potrafił na własne potrzeby ocenić, czy to był sezon nieudany, czy wręcz przeciwnie. Z pewnością nie oglądam tych odcinków z bólem, pojedynczo te epizody dla mnie się bronią, ale jako całość nie da się ich jeszcze ocenić.

            1. „Ale nie zmienia to faktu, że serial nie będzie tak monumentalny jak powieść Martina”

              Ogień i Krew to nie jest dzieło monumentalne. To nie PLiO. To jedna książka składająca się z dwóch niezbyt grubych tomów, z których Taniec Smoków to może połowa. W serialu dałoby się to wszystko zamknąć w dwóch sezonach, góra trzech, gdyby chciano rozciągnąć to jeszcze na rządy regentów. Tym właśnie miał być Ród Smoka, spin-offem Gry o Tron, a nie drugą Grą o Tron. Stąd to wyciąganie postaci, będących w książce tylko wspomnianymi, budowanie im historii, rozwlekanie wątków ponad wszelką miarę. Pisałeś wcześniej, że twórcy próbują skracać książkę. Guzik tam. Rozwlekają ją niepotrzebnie. Przykładem ten Daemon w Harrenhal (notabene, gdyby ktoś tam miał choć odrobinę pomyślunku i szacunku do materiału źródłowego, to powinni tak zrobić z Aemondem, nie Daemonem). To podobny zabieg do Hobbita. Twórcy wymarzyli sobie drugą trylogię, więc naćkali tam wątków z kija wziętych, zamiast zrobić jeden film, a porządny. A tutaj dochodzi jeszcze polityka, wszystko musi być correct. Właśnie odhaczyli lesbijską przygodę głównej bohaterki.
              Fabularnie pierwsze cztery sezony Gry o Tron były lepsze. Technicznie rzeczywiście Ród Smoka przeważa. Starczy porównać choćby sceny królewskiego polowania z obu seriali. Ale wątki pseudoakcji, o których wspominasz w kontekście Gry, tutaj też są. A czym była ta nieszczęsna scena ze smokiem wyskakującym z piwnicy? W Grze takie kretyństwa pojawiły się dopiero, gdy zabrakło materiału źródłowego. Tutaj są od razu. Są smoki w piwnicy, jest pół odcinka biegania za ukrywającym się Aegonem, jest szarża banzai Daemona, jest lizanie się z Mysarią. A nie ma „Chłopaków”, nie ma Nettles, nie ma Czarnej Ally. To co za Taniec Smoków?

              1. [i]A czym była ta nieszczęsna scena ze smokiem wyskakującym z piwnicy? W Grze takie kretyństwa pojawiły się dopiero, gdy zabrakło materiału źródłowego.[/i]

                Czyżby? Tutaj na chwilę należy się zatrzymać i zastanowić. Łatwo nie będzie, ale kilka głupotek, w tym co najmniej jedna dorównująca scenie smoka z piwnicy, z pewnością sobie przypomnę. Serial oglądałem właśnie do końca 4 sezonu (i chyba 1-2 odcinki 5, zanim przestałem oglądać wyrób pary Dumb & Dumber), dawno temu, bez powtórki (poza 1 sezonem). Losów serialu od 5 sezonu de facto niemal wcale nie znam, poza kilkoma głupotkami które mimowolnie dowiedziałem się z fandomu typu „zapomniana flota Eurona”.

                1. Mój faworyt – akcja ratownicza – Yara atakująca Dreadford i na widok kilku psów wycofująca się z niego równie szybko.
                2. Wszelaka niekonsekwencja i dziwactwa w prowadzeniu wątku Innych.
                3. Sam „gubiący” kruki podczas wyprawy Starego Niedźwiedzia za Mur.
                4. Cały wątek dodatkowej wyprawy do Twierdzy Crastera.
                5. Głowa Jona uderzona z sporą siłą o kowadło w bitwie o Czarny Zamek, i to wygląda bardziej poważnie, niż ta słynna scena z „Patriot Games” (Czas Patriotów), gdzie podobnie do tej sceny Sean Bean dostaje gonga od Harrisona Forda w jednej z ostatnich scen na łódce. I po latach w wywiadach można przeczytać, że SB oberwał bardzo mocno i stracił przytomność. Jon zaś nie tylko nic nie odczuwa, ale dalej walczy z Magnarem jak gdyby nigdy nic.
                6. „Zaginięcie” Greatjona od 2 sezonu bez nawet wzmianki o nim.
                7. Tywin dobrym papciem dla Aryi do opowiastek przy kominku w Harrenhall.
                8. Większość scen burdelowych. I postać Ros jako całokształt (btw akurat Joffrey mordujący ją oceniam jako plus).
                9. Scena seksu Jaimiego i Cersei przy trupie Joffreya? Albo Tywina.
                10. Spore przeinaczenie wątku Domu Nieśmiertelnych, jego finału, wątku Xaro Xhoana Daxosa. Chyba najgorsza była jednak gra samej Emilii Clarke.
                11. Wycięcie Jeyne Westerling oraz rodzinki Spicerów i zastąpienie tego wątku jakąś miałką pielęgniarką Talisą.

                Gdybym chciał sobie znowu obejrzeć GoT i wyliczać głupotki, zmiany mające spore konsekwencję, to naliczyłbym się ich sporo więcej. Tyle na szybko potrafiłem sobie przypomnieć po blisko dekadzie od oglądania.

                1. Daj spokój, to są duperele. Ewentualnie konieczne dla serialu cięcia i skróty, jak wydarzenia z Qarthu. Inaczej serial zwyczajnie by nie obsłużył tylu wątków. Zresztą niech ci będzie. Głupoty pojawiały się w Grze i wcześniej. Nie powodowały jednak takiego dysonansu między książką i serialem jak teraz. Tutaj wprost jadą po charakterach postaci, robiąc z nich kogoś innego. Czy czytając OiK wyobrażałeś sobie którąkolwiek z postaci właśnie tak jak w serialu (nie mam na myśli wyglądu fizycznego)? Bo ja chyba tylko Otto Hightowera (i może trochę Viserysa). To są dla mnie obcy ludzie robiący jakieś dziwne rzeczy.

                2. Wydają się duperelami, bo stronnictw i postaci w GoT było od groma i jeden fałsz od razu nie przekreślał całego wątku. W serialu mamy w zasadzie dwa główne stronnictwa(oraz powiedzmy sztuczne dodatkowe Daemona), każda zmiana rzutuje przez to dużo poważniej. No i te głupotki nie miały na celu przekazywania jedynego, słusznego, ideologicznego przekazu, jak to ma miejsce niestety w Rodzie Smoka.

                  Mnie jednak już nawet tak nie irytuje to, że są zmiany, ale to że jak dotąd są nielogiczne i niewiarygodne nawet w obrębie swojej dotychczasowej kreacji poszczególnych wątków. Na siłę, gdy trzeba pokazać wyższość Renatki, tworzy się fikołki logiczne i zapomina o zdarzeniach które miały miejsce do kilku odcinków wcześniej. Poczekam jeszcze z oceną tego sezonu, ale w dobrą stronę to on nie idzie i nawet gdyby całe dwa odcinki pokazywałyby już tylko bitwy i pojedynki(co nie będzie miało miejsca, bo już patrząc na zwiastun kolejnego najprawdopodobniej znowu stracą 70% odcinka na bezcelowych, nie mających napięcia, niewiarygodnych konwersacjach i wspomnieniach/wizjach), to nawet lepsze odcinki nie zatrą tego negatywnego wrażenia z dotychczasowych. Czas antenowy został w tym sezonie w sporej mierze źle wykorzystany, zmarnowany.

                  Co do postaci trudne pytanie. Bo jak już pisałem pod poprzednim odcinkiem, serial już jest wypaczeniem historii z książki. Najbliżej z kreacji serialowych podobnych do książek – pomimo wyglądu – jest Corlys, potem Otto, Jaecerys, następnie Viserys i Aegon. Reszta ma już w zasadzie tylko jakieś naleciałości postaci książkowych, zaś Alicent i Rhaenyra to już kompletna odklejka względem oryginału.

                3. Mnie też nie przeszkadzają zmiany jako takie, bo OiK to nie Pismo Święte, ale właśnie to, że są to zawsze zmiany na gorsze. HBO nie ma tak utalentowanych scenarzystów i wszelkie zmiany względem książki są beznadziejnie głupie lub w najlepszym razie niepotrzebne.

                  Moim zdaniem Corlysa też mocno zmienili względem książki. I to bynajmniej nie na korzyść. I nie mam tu wcale na myśli koloru skóry, bo sam aktor pasowałby. Gorzej z resztą jego rodziny. Nie trawiłem zwłaszcza tego jego brata czy tam bratanka. Nie było w nim niczego valyriańskiego. Wyglądał jak lokaj w peruce. :/

                4. No właśnie pod względem charakteru Corlys jest blisko, rodzinka Corlysa – zgodzę się – niezbyt…

                  Mimo to właśnie w poprzednim odcinku brakowało mi bardzo oburzenia Corlysa na to, że rada z Rhaenyrą postanowiła wysłać Rhaenys samą do Gawroniego Gniazda. To bardzo ważny moment – Corlys już nie jest poprzecznikiem na śmierć i życie Rhaenyry. Zamiast tego Corlys spłakał ***** w ramiona Baeli, bardzo delikatnie. Gdyby było jak w książce, byłoby to też czerwoną lampką dla Rhaenyry, gdyby ta potrafiła myśleć (co w książkach też nie najlepiej jej wychodziło). To ważne dla dalszego przebiegu wydarzeń i kolejne delikatne wybielanie Czarnej Królowej.

                  Z Ognia i Krwi, cytuje:
                  „Na wschód od Czarnej Zatoki królowej Rhaenyrze również wiodło się źle. Śmierć syna, Lucerysa stała się miażdżącym ciosem dla kobiety. Już przedtem zdruzgotanej przez ciążę, poród, i wydanie na świat martwego dziecka. Gdy na Smoczą Skałę dotarły wieści o śmierci księżniczki Rhaenys, padły ostre słowa między królową a lordem Velaryonem, który winił ją za los, jaki spotkał jego żonę.
                  To powinnaś być ty! – wykrzyczał do Jej Miłości Wąż Morski – Staunton pisał do ciebie, a ty wysłałaś do niego moją żonę i zabroniłaś swym synom polecieć z nią!
                  Wszyscy na zamku wiedzieli, że książęta Jace i Joff gorąco pragnęli polecieć na swych smokach do Gawroniego Gniazda razem z księżniczką Rhaenys.”

                  Czyli pozornie niewiele znaczące wydarzenie, lecz ma potem w przyszłości ważne reperkusje. W serialu trudniej będzie Rhaenyrze zarzucić zdradę Węża Morskiego tylko przez tą jedną zmianę oraz uwiarygodnić paranoje. Pod warunkiem, że dalej pociągną ten wątek podobnie do książek.

                5. Brakuje mi temu serialowemu Corlysowi energii tego książkowego, jego zaangażowania, intryg i pomysłów. Jego uporu w dążeniu do jasno określonego celu. Ten serialowy jest bierny, snuje się tylko i patrzy gdzieś nie wiadomo na co. Jakby nagle zniknął, nikt z Czarnych by nie zauważył.

              2. Książka nie jest monumentalna, ale wydarzenia w niej opisane już są. Generalnie wskazane przez Ciebie argumenty są absolutnie trafne. Po prostu każdy z nas przykłada większą wagę do innych akcentów. I spoko, dzięki temu jest o czym dyskutować:)

                Po tym jak okazało się, że jest Dareon na chłopaków, szczególnie Krwawego Bena, wciąż liczę. Jeśli dobrze pamiętam obecny Blackwood wskazuje, że nie jest dziedzicem rodu.

                1. Miejmy nadzieję, jeszcze całkiem nie przepadło (choć Kermita już wycięli). Ja zwłaszcza liczę na Czarną Ally. 🙂

  15. Z tego odcinka powstał przynajmniej dobry mem 😂

    Celtigar – I shall wear this as a badge of honor
    Rhaenyra – Wear it in silence, or I’ll honor you again

  16. Moim zdaniem w serialu brakuje notorycznego używania słów: rasizm i mizoginia. To dodałoby niesamowitej dynamiki i wiarygodnością

  17. Ej, ale jeśli wycięli Nettles i jej wątek oddali Rhaeli, a Deamon traci zmysły, śniąc o seksie z martwą matką i widząc martwą żonę, nie oznacza to chyba, że dojdzie nam kolejny kazirodczy wątek, prawda?

    1. Albo po prostu idą hipotezą, że Nettles to córka Daemona. Wprawdzie OiK przede mną, ale do takiego wniosku doszedłem czytając Świat Lodu i Ognia.

      1. Cytuję wiki, bo nie mam teraz dostępu do książki:

        „Według Grzyba Daemon pokochał Nettles i wziął ją za swoją nałożnicę, pomimo faktu, że była mało prawdopodobną kochanką dla księcia. Choć prawdziwość opowieści Grzyba jest często kwestionowana, Gyldayn uważa tę historię za znacznie bardziej prawdopodobną niż większość jego historyjek. Gyldayn odwołuje się również do kronik maestera Norrena ze Stawu Dziewic, w których zapisano, że „książę i jego bękarcica” spali w sąsiednich sypialniach, ale jedli razem każdej nocy i poranka. Norren napisał, że Daemon dbał o Nettles „jak mężczyzna mógłby dbać o swoją córkę” i opisał Daemona uczącego Nettles zwykłych uprzejmości i dającego jej drobne prezenty, takie jak szczotka do włosów z kości słoniowej, posrebrzane zwierciadełko, aksamitny i atłasowy płaszcz oraz skórzane buty jeździeckie. Norren napisał ponadto, że Daemon pokazał Nettles, jak prawidłowo się myć, i zauważył, że służący donosili, iż często dzielili jedną wannę, myjąc się nawzajem”.

        Ostatnie zdanie w szczególności chyba zaprzecza tezie o tym, że była córką, aczkolwiek kto tam u Targów wie.

        1. Czyli nic nei wiemy 😀 Może być córką, siostrą, ciotką lub kochanką 🤣🤣🤣
          Lub wszystkim na raz……..

    1. Jak dotąd jego najbardziej triggerują 4 nogi na herbie zamiast 2. Zresztą, jeśli chodzi o George’a, to akurat powinien zamknąć kubeł na kłódkę i liczyć dolary ze sprzedaży praw, bo cokolwiek już nie powie wyjdzie na niekonsekwentnego hipokrytę.

  18. Zwykle po prostu oglądam i nie oceniam odcinków ale z tym to już przesadzili.
    Piszecie że sporo wycinają i nieraz nieudolnie szyją z tego co mają. Tutaj mamy scene rozmowy o synu Alicent.
    On odegra jakąś role czy to była nic nieznacząca scena?
    Bardzo nie spodobała mi sie scena Deamona z Alys.
    Dosiadanie smoka również nieudolnie nakręcili. Po cholerę tam byli ci ludzie z dzidami? I przyznam ze decyzjii o próbie jakiegos wysoko postawionego rycerza z dobrego rodu nie rozumiałem ale myślałem „no dobrze, pewnie w książce tak jest” a tu sie jeszcze dowiaduje że sobie to zmyślili by osłabić królową (i pewnie zwolnić komin płacowy dla nowych aktorów).
    Plaskacz zasłużony – wreszcie.
    Słabo poprowadzona rozmowa Króla zastępcy z prawdziwym Królem.
    Nie wiem po co byłs ta nudna rozmowa dwóch synów Colrysa.
    Scena z Gonitwą owcokrada za synem Colrysa jest po prostu żenująca.Ten smok to w berka sie bawił, polował, pomyślał ze znajdzie swojego jeźdźca bo mu sie nudzi czy o co mu chodziło? A potem dowiadujemy się że dał sie dosiąść.
    Scena powinna wyglądac tak że smok zabija tamtych parobków, goni tego syna, zastawia mu drogę i….wącha go, wyczuwając że ten gość jest jakiś inny.
    Czemu tam nie dodali tych 5 sekund wąchnięcia ???? Wtedy cała ta scena miałaby choć jedną nogę.
    Scena lesbisjak przelała czarę goryczy (nawet gdyby była w ksiące, a … jak czytam jej nie było)
    Tym razem zajrzałem na ten filmweb by uczciwie ocenić ten odcinek.

    1. Hmm, to nie całkiem tak. W książce również ser Darklyn próbował ujarzmić smoka, ale zrobił to wyłącznie z własnej inicjatywy, żeby zabłysnąć, a nie dlatego, że miał jakąś niby-targaryeńską przodkinię, o której sam Martin nigdy nie słyszał.

      Tak, Daeron Targaryen i jego smok odegrali w książce znaczącą rolę (choć wspomnianej rozmowy w niej nie było).

      A syna Corlysa gonił nie Owcokrad tylko Morski Dym. Czyli ten sam smok, który chwilę wcześniej spalił ser Darklyna. Chciałbym tu zaznaczyć, że poprzednim jeźdźcem tego smoka był Laenor Velaryon, który w książce nie wyjechał z kochankiem do Essos, tylko został przez niego zamordowany. Ponadto w książce ojcem Addama Velaryona nie był stary Corlys tylko właśnie Laenor. Miało to więc taki sens, że syn przejął smoka po ojcu. Tutaj żadnego sensu to nie ma. A w każdym razie niewielki.

      Nie muszę chyba dodawać, że rozmowa króla i regenta, również została zmyślona? W książce obaj bracia mieli podobne charaktery. A co za tym idzie lubili się i współdziałali. Nie było mowy, żeby Aemond mógł grozić Aegonowi i nastawać na niego. Najlepszym przykładem na stosunki między braćmi niech będzie, że po śmierci Aemonda, Aegon kazał zbudować na jego cześć posąg, który miał być większy od Tytana z Braavos.

      1. W książce nie jest jasne czyimi synami byli Addam i Alyn…a biorąc pod uwagę homoseksualne zapędy Laenora i tak bardziej prawdopodobne było to, że ich ojcem był Wąż Morski. A jeśli już chodzi o jakiś „sens” w przejęciu smoka to Velaryonowie byli takimi samymi smoczymi jeźdźcami jak Targaryenowie. To serial znowu wprowadził niepotrzebną zmianę w tej kwestii gdy, na początku pierwszego sezonu, Corlys twierdzi, że jego ród nigdy nie dosiadał tych bestii.

        1. Zacytuję:
          „Marilda przerwała milczenie i ogłosiła, że chłopcy są synami naturalnymi nieżyjącego ser Laenora Velaryona.
          Rzeczywiście byli do niego podobni, wiedziano też, że ser Laenor od czasu
          do czasu odwiedzał stocznię w Hull.”
          Natomiast wersję, że ojcem chłopaków był Corlys utrzymywał tylko Grzyb, zaś jego fantazji nie ma sensu brać na poważnie. Twierdził też, że uprawiał seks z Rhaenyrą. 😛 Za Laenorem świadczy też fakt, że Addam tak łatwo opanował smoka. Pomogła mu krew Targaryenów, albowiem żaden Velaryon nigdy nie był smoczym jeźdźcem. I gdzieś mam co mówi serial, tak wynika z książek Martina. DaeL miał nawet na ten temat jakąś teorię związaną z krwią, ale nie pamiętam. Zresztą nawet gdyby każdy byle łyk mógł zostać smoczym jeźdźcem, to Addamowi na pewno pomógł fakt, że smok wyczuł w nim krew swego poprzedniego jeźdźca. Co zaś do Laenora, to w książce nigdzie nie jest podane, że nie tykał kobiet. Mógł lubić obie płcie. Za bardzo bierzesz do siebie to bredzenie Rhaenyry o kaczkach. 😀

          1. Nie klei się ta teoria. Gdyby Leanor faktycznie lubił obie płcie, to miałby z Rhaenyrą przynajmniej jedno dziecko. No bo co by mogło teoretycznie stać im na drodze? Rhaenyra tak nim gardziła, że wolała urodzić troje bękartów i stać się tematem dworskich plotek, nić dać mu się dotknąć (tacy Robert i Cersei 2.0)? W książce nic na to nie wskazuje – ba! – podobno Rhaenyra lubiła oglądać, jak Laenor zabawia się w łóżku z kochankami. W Ogniu i Krwi sporo jest nieścisłości, ale akurat ta kwestia wydaje się bardzo oczywista. Corlys zrobił sobie nieślubne dzieci, a 'winę’ zrzucił na syna, któremu, z oczywistych względów, wszystko już było rybka.

            1. A dlaczego nie? Właśnie w książce pisze, że Rhaenyra nie lubiła Laenora, nie miała najmniejszej ochoty za niego wychodzić i że dopiero groźba wydziedziczenia sprawiła, że zgodziła się na to małżeństwo. A jak już cytujesz Grzyba to cytuj dokładnie:
              „Grzyb zgadza się z tą opinią, dodaje jednak, że Qarl Correy często sypiał razem z nimi. Księżniczkę ponoć podniecało przyglądanie się, jak mężczyźni zabawiają się ze sobą, a od czasu do czasu obaj uwzględniali ją w swych przyjemnościach.”
              Czyli jak widać Laenor wcale nie był taki od kobiet. 😛 Zresztą, może i bym się zgodził na tego Corlysa, ale myślę, że to nie może być przypadek, że Addam przejął akurat Morski Dym, a nie innego smoka.

            2. Zresztą wiadomo też, że książkowy Corlys świata poza żoną nie widział. Jakoś nie pasuje mi na faceta płodzącego bękarty. Do rozpustnego Laenora to bardziej podobne.

            3. Nie wspominając już o tym, że przecież istnieje możliwość, iż starsi synowie Rhaenyry rzeczywiście byli synami Laenora. W książce nigdy nie stwierdzono na pewno, że nie. Ciemne włosy gówno znaczą. Matka Laenora – Rhaenys – tylko w serialu ma srebrne włosy Targaryenów. W książce ma kruczoczarne włosy Baratheonów, a takie cechy często lubią wychodzić w drugim pokoleniu.

            4. Gdyby spojrzeć na wszystko od strony genetyki, dzieci Rhaenyry wcale nie musiały być bękartami — mogły odziedziczyć wygląd po swojej babce, Rhaenys (bądź po Arrynach, z których wywodziła się Aemma).

              1. Dziwna ta Targaryeńska genetyka. Do dzisiaj zadziwia mnie to, że pomimo mieszanych małżeństw Żelazny Tron ZAWSZE dziedziczyli Ci z najbardziej valyriańskimi cechami wyglądu 😉

                1. A ci, którzy byli oficjalnymi następcami zawsze ginęli. Np. Baleor Złaman Włóćznia. Czyżby kolejna klątwa Bogów. W innym temacie pisałem o bękartach.

                2. Ja jak już stawiałabym tu na jakieś pozostałości po magii krwi, (nawet nie tyle u samych Targaryenów co ogólnie Valyrian) która może w jakimś stopniu miała zapewnić przetrwanie najsilniejszych smoczych genów…

                3. Mam wrażenie, że ta genetyka niekiedy działała w taki sposób, w jaki Martinowi było wygodnie w danym momencie. XDDD

                  Chociaż i tak szkoda, że w kwestii ojcostwa dzieci Rhaenyry serial nie pozostawił miejsca na snucie domysłów, tylko od początku postawił na Stronga — plus odebrał Rhaenys jej książkowe, czarne włosy, które zostawiłyby otwartą furtkę na inne wytłumaczenie wyglądu chłopców (i akurat tej zmiany do teraz nie rozumiem, tbh).

                4. Też nad tym ubolewam. Serial byłby o wiele ciekawszy. Czarnych Velaryonów nieudacznikom się zachciało… :/

              2. Raczej po Rhaenys. O ile wiem Arrynowie mieli jasne włosy (choć mogę się mylić, a wyglądu Aemmy nigdzie nie opisano). Natomiast Baratheonowie słynęli ze swoich czarnych włosów i mocnych genów, które mogły się uaktywnić w drugim pokoleniu.

            5. Seksualnosc to spektrum i nie jest to takie oczywiste. Biseksualnosc w większości przypadków to po prostu objaw wysokiego libido i kształtowania świadomości za młodych lat, więc mogło być roznie

          2. tylko kilka fragmentow dalej jest info ze Waz morski byl w tej samej stoczni tak czesto jak w domu i wszyscy uwazali ze przez nature Leanora to wlasnie on jest ich ojcem ale nikt tego glosno nie mowil. To jest wlasnie to miejsce gdzie Martin zostawia miejsce na domysly, teorie i interpretacje a scenarzysci musieli podjac decyzje. Wiec wybrali, bracia co odcinek marudza ze wiedza ze Corlys jest ich ojcem ale nie wypa mowic lub bo cos. Za duzo tego i to tak brzmi nudnie ze od razu zycze im szybkiego zakonczenia udzialu w serialu. A co do walecznych dziewczyn to moze jakas sie pojawi bo jednak serial trzyma sie lini „girl power”.

            1. Nie wszyscy. To tylko wersja Grzyba, w którą jedni wierzyli inni nie. Munkun i Eustace zgodnie twierdzili, że ojcem był Laenor. A z tej trójki Grzyb jest najmniej wiarygodnym „historykiem”. Jednak dla mnie najważniejszym argumentem jest ten ze smokiem. U Martina przypadków nie ma.

          3. Równie dobrze można założyć, że Laenor był w takim samym stopniu podobny do Corlysa co Addam. A co co do ujarzmiania smoków…jestem pewna, że gdzieś było napisane (musiałabym odświeżyć sobie OiK oraz Świat Lodu i Ognia), że Targaryenowie i Velaryonowie to ostatnie valyriańskie rody smoczych jeźdźców. Może na pewnym etapie Ci drudzy stracili swoje smoki, dlatego nie mamy innych znanych latających Velaryonów, co wcale nie znaczy, że całkowicie utracili nad nimi kontrolę.

            1. Na pewno nie. Velaryonowie nigdzie i nigdy nie zostali opisani jako smoczy jeźdźcy. Można więc założyć, że nie należeli do owego kręgu 40 czy tam 20 rodzin smoczych lordów rządzących starą Valyrią. Choć oczywiście nie można wykluczyć, że gdyby dysponowali smokami to potrafiliby nimi latać. Muszę przypomnieć sobie tę teorię DaeLa. Jeżeli też chcesz poczytać to jest tutaj:
              https://fsgk.pl/2022/11/szalone-teorie-sekret-okielznania-smokow/

            2. Mnie również wydaje się, że nigdzie nie było w przeszłości wzmianki o tym, by Velaryonowie kiedykolwiek dosiadali smoków, od początku związali się z morzem (chyba nawet przybyli do Westeros przed Targami?) — na sto procent Daemon Velaryon był pierwszym Starszym nad Statkami w radzie Aegona Zdobywcy i jego potomkowie później kilkukrotnie piastowali to stanowisko.
              Poza tym Corlys był pierwszym mężczyzną z tego rodu, który pojął za żonę targaryeńską księżniczkę, Rhaenys; wcześniej jedynie kobiety Velaryonów były wżeniane w Targaeryenów, nigdy odwrotnie.

              Stąd Laenor wydaje się bardziej prawdopodobnym kandydatem na ojca Addama oraz Alyna, ponieważ jako pierwszy (wraz z siostrą) rzeczywiście miał w sobie smoczą krew. Szkoda, że w serialu bracia zostali tak drastycznie postarzeni i wyglądają na równolatków Laenora, kiedy powinni być nastolatkami…

              1. Tak, Velaryonowie przybyli na swoją wyspę wcześniej niż Targaryenowie, choć nie wiadomo o ile wcześniej. Moim zdaniem Velaryonowie byli valyriańskim rodem szlacheckim, tymi właścicielami ziemskimi, o których wspominają źródła – „freeholders” lub „włościanami”, jakbyśmy powiedzieli po polsku. Ale nie należeli do elitarnego kręgu 40 najważniejszych rodów, czyli „smoczych lordów”. Czy mogliby opanować smoki, gdyby kiedyś jakieś mieli? Trudno powiedzieć. Tak czy inaczej po Zagładzie stało się to niemożliwe. Przepadły nie tylko smoki, które można by kupić, ukraść, dostać, ale przede wszystkim stara wiedza pozwalająca je podporządkować rodowi. Może to i lepiej dla Velaryonów? Posiadanie smoczej krwi może być niebezpieczne, jak pokazuje przypadek księżniczki Aerei. :/

              2. Ok, zgoda. Doczytałam, że Targaryenowie byli jedynymi ocalałymi smoczymj lordami po katarstorie w Valyrii. Ale…
                „Aegon Targaryen […] Był jedynym synem i drugim dzieckiem lorda Smoczej Skały Aeriona i lady Valaeny z rodu Velarionów, która po matce również POCHODZIŁA od Targaryenów”
                A więc Rhaenys nie jest pierwszą Targaryenką która poślubiła Velaryona.

                1. Jak widać nie jest. Choć niewiele to zmienia. Domieszkę targaryeńskiej krwi ma kilka rodów w Westeros, na czele z Celtigarami i Baratheonami (jeżeli wierzyć przekazom to ci drudzy przecież wprost pochodzą od Targaryenów). Sam mam liczne pytania, które wypisałem w tamtym wątku. Może DaeL odpowie jak będzie miał czas. Być może kluczem są smoki, nie ludzie? Wspomniana przez ciebie Viserra nie miała smoka, de facto nie była więc smoczym jeźdźcem i jej potomkowie też nie. Rhaenys miała i była.

                2. Targowie nie byli jedynymi Smoczymi Lordami, którzy przetrwali zagładę. Był jakiś jeszcze jeździec poza Valyrią, w Qohorze. Obwołał się nawet Cesarzem. Lecz on i jego smok długo nie pożył, po postanowił wybrać się do Valyrii wraz ze swoją armią xD. No i jakoby byli w niektórych Wolnych Miastach Smoczy Lordowie, ale szybko zostali zamordowani ze smokami.

                  Wg mnie spore lenistwo ze strony GRRMa, że tego nie rozbudował, zagłada opisana w ŚLiO to tylko dwie strony.

              3. Prosty przykład-Daenerys. Jej przodkowie od pokoleń nie mieli smoków (fakt, że nie mieli do nich dostępu) do tego zawierali różne małżeństwa. Równie dobrze zdolność do ich ujarzmiania mogła przepaść przez te ponad 100 lat. Jej jednak udało się nie dość, że wykluć smoki (fakt, tu też pomogła magia ale osobiscie uważam, że kluczowe znaczenie miało pochodzenie Dany) to w późniejszym czasie zostać smoczym jeźdźcem. Zakładając przy tym, że smocze jaja były rzeczywiscie tymi, które ukradła Elissa (?) Farman.

                1. Daenerys to zupełnie co innego. Zauważ, że wedle teorii DaeLa ona przeszła rytuał ponownego okiełznania smoków. Podług klucza trzech głów – ofiara, jeździec, smok. Zaczęła więc cały cykl od nowa. Podejrzewam zresztą, że w związku z tym jej smocze jaja nie były tymi Elissy Farman, ani w ogóle żadnymi należącymi kiedykolwiek do Targaryenów (choć nie upieram się przy tym, mogło po prostu minąć tyle czasu, że więź zanikła). Rozumiesz co mam na myśli? Velaryonowie pewnie mogliby śmigać na smokach, gdyby:
                  a) Przyjęli do rodu smoczego jeźdźca, tak jak to było z Rhaenys
                  b) Mieli nie przypisane do żadnego rodu smoki i odprawili starożytny rytuał okiełznania ich, co byłoby trudne bowiem wiedza ta najprawdopodobniej przepadła. Albo smocze jaja, ale to chyba jeszcze trudniejsze, bo dochodzi wyklucie ich.
                  Gdyby to było takie proste i wystarczyło być Valyrianinem, to w starej Valyrii przez te tysiąclecia byłoby nie 40, ale 4000 rodów smoczych lordów.

              4. „Zauważ, że wedle teorii DaeLa ona przeszła rytuał ponownego okiełznania smoków.”

                No właśnie w tym miejscu nie do końca zgadzam się z teorią Daela. Daenerys, jeszcze zanim w ogóle doszło do jakiegokolwiek rytuału, wyczuwała ruchy w jajach i czuła, że są gorące (chyba zanim jeszcze zaczęła sama je ogrzewać). Moim zdaniem tu już zostało ukazane, że jest między nią a jajami jakaś więź. A spalenie Maegi i reszty służyło głównie do wyklucia smoków. Wiemy, że na przestrzeni lat kilkakrotnie dochodziło do takich prób i kończyły się one niepowodzeniami a w Summerhall doszło do tragedii. Podejrzewam, że nie wystarczy włożyć tak po prostu jaja do ogniska, żeby wykluł się smok.

                Chyba się nie rozumiemy. Uważam, że Velaryonowie i Targaryenowie są ze sobą na tyle blisko spokrewnieni, że tym pierwszym po prostu ułatwia to okiełznanie smoka. Jak pisałam wcześniej na Smoczej Skale (tak, wiem, w serialu! ale w książkach także wielu ludzi zginęło podczas prób) doszło to swego rodzaju, przypadkowego rytuału który związał Morski Dym z Addamem 🤷🏼‍♀️

                A wracając jeszcze do tej nieszczęsnej Valyri..nie było 4000 smoczych lordów dlatego, że rody te bardzo dbały o czystość krwi i raczej nie dzielili się ani krwią ani smokami ani wiedzą z innymi. Podejrzewam, że jeśli nie dochodziło do kazirodczych związków to wiązano się jedynie z innymi smoczymi lordami. Raczej bardzo Ciężko było w ogóle wejść w posiadanie smoka tym, którzy nie mieli tych przeklętych robali we krwi. A z kim mieli się wiązać Targaryenowie po katastrofie, kiedy po westeroskiej stronie, były tylko 3 (?). No zaczeli żenić sie między sobą bo pewnie tylko takie związki uważali jeszcze jedynie za godne dla swojej krwi.

                1. A i tak Targaryenowie byli bardzo ostrożni bo wydaje się, że wchodzili w związki tylko z jednym z tych rodów, który był ponad jakimiś Celtigarami i resztą.

                2. To że Dany wyczuwała życie w jajach nie znaczy, że były one (czy raczej smoki, które miały się z nich wykluć) związane z Targaryenami. Świadczy tylko o tym, że Dany potrafiła wyczuć zawartą w nich magię, co nie dziwi u osoby mającej krew smoczych lordów. Ofiary zostały złożone w namiocie Dany – Drogo, Rhaego i koń (a jak uważa Bluetiger, jedna nawet wcześniej – Viserys). Spalenie Mirri Maz Duur służyło wykluciu smoków i połączenie ich z ostatnim ogniwem – jeźdźcem (czy raczej z jego rodem)

                  Rozumiem o co ci chodzi, ale wątpię, żeby tak rozwodnione pokrewieństwo mogło pomóc Velaryonom w okiełznaniu smoka. Znacznie bardziej sensowne wydaje się, że Addamowi udało się, bo był synem Laenora i wnukiem Rhaenys.

                  Podejrzewam, że w starej Valyrii kluczem była wiedza. Przez te tysiące lat istnienia Valyrii jakaś część smoczej krwi i samych smoków na pewno wyszłaby poza te 40 rodów. Przez małżeństwa (na pewno rzadkie, ale pewnie zdarzające się), dziedziczenie, kupno. A i tam pewnie były dzikie, niepodporządkowane smoki. Ale bez znajomości odpowiednich rytuałów nic z tym nie można było zrobić.

                  Targaryenowie wchodzili też w związki z Celtigarami. Tak na szybko – babka Aegona Zdobywcy była z Celtigarów.

                3. W takim razie według Ciebie jakim cudem taki Ulf i Hugh zdołali dosiąść smoków? Mam na myśli Ci książkowi. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że są bezpośrednimi bękartami Targaryenów ani Velaryonów tylko właśnie jakąś piątą wodą po kisielu

                4. A dlaczego nie? Ilu bękartów miał król Robert? Sam Aegon II miał troje bękartów, zaś Aemond jednego, a to tylko dwóch przedstawicieli licznego orszaku Targaryenów. Co się z nimi stało? Znamy tylko losy Gaemona. Reszta mogła żyć do końca życia w KP nie znając swego pochodzenia. Nie każdy jest Aegonem IV, żeby uznawać swoje bękarty. Targaryeńskie księżniczki też pewnie miewały nieślubne dzieci, o których nikt nie wiedział.

        1. Zastosuj taką metodę – jeżeli coś w serialu jest fajne to na 90% pochodzi z książki. Jeżeli zaś ewidentnie głupie to na bank jest wymysłem scenarzystów.

  19. Zauważyliście na pewno swoją drogą, że ta jątrząca w karczmie, to ukochana Aemonda. Zaś obsługująca ją kelnerka, to zgwałcona przez Aegona sluzka

  20. Wiadome kto czytał ksiązki ten się czepia, bo też miał swoją wizję jak to zostanie zrealizowane. Wiadome że kilka postaci będzie wbitych w jedną osobę lub kilka wyciętych. Tylko że tu problem jest z fabułą bo na tym etapie to się w dorzeczu dużo działo, Wąż Morski intensywnie działał w radzie Czarnych itp, a tu dostajemy nidne sceny pogaduszek dwoch bękartów i to kolejny raz. Daemon tylko na chalunach jedzie i nic się nie dzieje a on jednak nie był tam na wczasach. Epizod 7 coś przyspieszy, i podróbka Nettles ogarnie Owcokrada a w 8 finalowym zrobią coś większego bo to zakończenie finału. Oglądam bo to jedyne co pozostaje z tego universum.

    1. Dokładnie o to chodzi.
      Problemem z ekranizacją nie jest brak przeniesienia wydarzeń i tych samych charakterów. Albo czy ktoś miał białe włosy czy czarną dupe.
      W wiadomej najlepszej ekranizacji w historii zmieniono charaktery, połączono postacie w jedną, tu coś wycięli, tam dodali itd.
      Tutaj problem jest inny.

  21. Coś czuje że w finale sezonu zobaczymy śmierć Jacaerysa i bitwę w Gardzieli i mam nieodparte wrażenie że jeżeli serial ma trwać 4 Sezony to w finale każdego z nich będzie ginął jeden syn Rhaenyry. Co do Samego serialu na jego aktualnym etapie to podzielam zdanie powyżej dyskutujących, ale chcę również zwrócić uwagę na pewne rzeczy. Po pierwsze w świecie gdzie ostatni materiał książkowy dostaliśmy 14 lat temu, dawka kontentu jaką przemyca HOTD jest ogromna i to cieszy. Pozwala nam to chociażby czytać nowe szalone teorie czy widzieć rozwijający się świat (jak przedstawienie chociażby wyglądu krwawej bramy). Po drugie apelują o nie zrównywanie HOTD do ostatnich sezonów GRY bo tak są odstępstwa, tak serial się dłuży ale przynajmniej zachowuje jakiś realizm. Nie ma teleportacji, obrońcy zamków stoją na murach a nie przed, postaci (poza daemonem w 1 sezonie) nie mają plot armoru i nie biegają po kilku sztychach w okolice wątroby i żołądka. Tak są odstępstwa i tak w wielu wypadkach są one znaczące i zbyt wypaczają obraz ale nie wpłyniemy na to. Możemy tylko obserwować i dyskutować. Mnie np osobiście irytuje fakt że w świecie gdzie istnieją smoki i gdzie wszyscy podkreślają jakie są straszne główni elektorzy ( większe rody) mają to w dupie i musisz z nimi się targować żeby coś ugrać no bez przesady nie na tym etapie. Niemniej póki co Ten sezon nie jest aż tak zły jak go co poniektórzy demonizują , tak jest gorszy od 1, ale nadal jest to dobra produkcja wybijająca się na rynku, gdzie dominuje karykaturalna poprawność polityczna i przesadny ideologizm. Condal nie jest mistrzem ale jest o niebo lepszy od tego co zrobili ci dwaj debile z Grą.

    1. Acha jeszcze co do bitwy w Gardzieli a w zasadzie jej preludium, nw jak ale po scenach z doliny Chmura jest chyba zbyt mały żeby unieść Aegona III no ale zobaczymy.

    2. Z ta bitwa w Gardzieli ma to sens, duze wydarzenie na koniec sezonu i smierc badz co badz nastepcy tronu. Co prawda w ksiazce on aktywniej dzialal na rzecz matki tym byla to wieksza strata a tu pewnie zobaczymy naiwnego narwanego chlopaka ktory poniesie ofiare. Co do dziwnych przemieszczen w czasie to w ostatnim odcinku Alys bardzo szybko sie poruszala. Mowi ze za 3 dni sie wszystko odmieni i nagle mamy juz info ze tam byla i wiadomosc dotarla, troche zbyt sprawnie no ale ona ma swoje moce.

        1. Tak ja też się skłaniam do teorii że Alys jest duchem i tak naprawdę nie było jej przez ten cały czas w Harenhall, w szczególności ma to swoje odzwierciedlenie w scenie z zeszłego epizodu gdzie Daemon rozmawia z Alys i przychodzi Strong i nie ogarnia na co Daemon się patrzy

          1. Byłam sceptycznie nastawiona do tej teorii ale pasowałoby to też do oskarżeń Daemona względem Simona o to, że ten go truje. Jakby uznawał, że Alys to też przywidzenie…

    3. „główni elektorzy ( większe rody) mają to w dupie i musisz z nimi się targować żeby coś ugrać”

      To czysty idiotyzm, bo przecież wszyscy ci ludzie mają swoje obowiązki wasalne, z których najważniejszy to stawić się zbrojnie na wezwanie władcy. Neutralność to właściwie zdrada. Ale widocznie twórcom tak spodobała się sprawa z Freyami z GoT, że teraz wszystkich wasali król/królowa musi całować w dupę i przekupywać, mimo iż składali przysięgę. :/

    4. Przecież ten serial do porzygu charakteryzuje się właśnie tym o czym piszesz na końcu xddd Gra o Tron to on chciałby byc

  22. Co do dyskusji o synach z Hull i innych. Nie jest tak, że serial potwierdza po prostu która wersja historii się zgadza? Czyli że to synowie Corlysa, synowie Rhaenyry są SILNI, Cole został odrzucony przez Whore Queen, Daemon nie zabrał jej dziewictwa, a Nettles to córka Daemona? To samo robił GoT w nawet najgorszych momentach, ale robił.

    1. Nie szedłbym tak daleko we wnioskach. 🙂 Jakbyś na tej osi postawił śmierć Laenora czy pierwszej żony Daemona? 😉

  23. Jeszcze taka refleksja. Ten serial, choć w rozczarowujący w 2 sezonie, przynajmniej spełnił jeden cel. Wzbudził ponownie zainteresowanie światem. Na tyle, że w końcu kupiłem OiK.
    Jak oglądałem Diunę, to w ogóle nie miałem ochoty kupować książki i się dowiadywać więcej o tym uniwersum.
    Więc coś jeszcze Martinowi wychodzi. poza kłamaniem i robieniem ludzi w ch…

    Inna refleksja, to czy Bogowie w Westeros każą królowe, które płodzą następców z kochankami i którzy w efekcie są bękartami? Cersei traci (w to nikt nie wątpi) wszystkie swoje bękarty, tak samo jak i Rhaenyra.

    1. Nie porównywałbym tych przypadków. Synowie Cersei jednak zostali królami, zaś Rhaenyry nigdy. I dla odmiany Rhaenyra miała też legalnych synów, Cersei nie.

      1. Czepiając się słówek – synowie Rhaenyry również zostali królami. 😀 (Tak, tak, wiem, że chodziło Ci o bękartów :P)

        1. Zostali, ale tylko złotowłosi z prawego łoża.

          Synowie Cersei też by nie zdążyli założyć korony, gdyby mieli przeciw sobie kogoś choć w połowie mądrego jak Zieloni.

          Inna ciekawa kwestia podniesiona w innym komentarzu. Że w historii Westeros nie udało się żadnemu Targowi z czarnymi włosami zasiąść na tronie. A byli już niektórzy następcami. Np. Baelor.
          Pierwszym i jedynym czarnowłosym królem był Robert

          1. Czysta statystyka. W końcu ilu ich było tych czarnowłosych? Baelor i Rhaenys. Aha, jeszcze Rhaegel. Nawet ja, choć dobrze znam genealogię rodu nie potrafię sobie przypomnieć więcej. 🙂

            1. Synowie Baelora byli podobni do ojca. Byli jego dziedzicami. Był jeszcze najstarszy syn Aegona V Dunkan. Wydaje mi się, że najstarszy syn Maekara, Daeron też był opisywany jako czarnowłosy ale nie dam sobie niczego uciąć.

            2. Valarr od Baleora, kolejny pretendent. Pierwszy syn Maekara, ten pijany brat Jaja.
              Ogólnie w jednym krótkim okresie zmiotło z planszy wszystkich pretendentów, którzy nie mieli jasnych włosów i oczu Targów. Czy to dziwny przypadek na turnieju, czy wiosenna zaraza albo jakiś inny syfilis.

              Dla mnie podejrzane.
              I 3 bękartów umierających za grzechy Whore Queen też zastanawia 🙂 Bogowie widocznie nie mogli zdzierżyć tej zniewagi.

              1. A jak 8 sezon Gry o tron był na podstawie tego co zamierza Martin, to kolejny czarnowłosy Targaryen nie dostanie tronu.
                Dostanie go kolejny czarnowłosy Uzurpator 😀

                1. To się nie stanie. Prędzej Szary Robak założy ród. 😛

            3. Tylko Baelor (i prawdopodobnie Rhaegel) miał naprawdę czarne włosy. Owszem, pozostali wymienieni mieli też mało valyriańską urodę, ale np. Valarr miał brązowe włosy ze srebrnym pasmem, a Daeron Pijak był blondynem, takim westeroskim, nie valyriańskim. Kobiet nie jestem pewien, było kilka nievalyriańskiej urody, ale czy oprócz Rhaenys były jeszcze jakieś czarnowłose? Nie wiem, a nie chce mi się teraz sprawdzać.

                1. Tak, to możliwe. Choć wprost koloru jego włosów zdaje się nigdzie nie podano. Jednak mógł mieć takie, zważywszy, że jego matka słynęła ze swoich kruczoczarnych włosów. W każdym razie ja na miejscu Aegona wziąłbym żonę na „szczerą rozmowę”, dlaczego tylko jedno z moich pięciorga dzieci ma jej włosy? 😛

  24. A nie mogło być tak, że Targaryenowie praktycznie w polowie byli Velaryonami? W końcu matka Zdobywców pochodziła z tego rodu, podobnie jak matka Jaeherysa oraz Alysane W ich drzewie genealogicznym, jeszcze przed Podbojem, kilkakrotnie pojawiają się kobiety z rodu Velaryon. Wydarzenie z ostatniego odcinka ładnie spinałoby się to z teorią Daela z przypisaniem smoków do danej linii. Był rytuał, byla ofiara- Darklyn, i jeździec jeździeć dzielący krew z Targaryenami. Bo jakby popatrzeć na to z tej strony to Targaryenom bliżej, pod względem krwi, do Velaryonów niż jakiemuś Darklyniwi z piątego pokolenia do Targaryenów i tym samem Morskiemu Dymowi łatwiej było nawiązać więź z Addamem niż ser Steffonem bo w żyłach Addama płynęła krew którą on praktycznie w połowie znał.
    Wiem, że to pogmatwane. Mam jednak nadzieję, że jest to w miarę zrozumiałe.

    1. Ser Darklyn nie był w żaden sposób spokrewniony z Targaryenami, to wymysł serialu. To po pierwsze. Po drugie z punktu widzenia smoka nieistotne by było ile w żyłach Targaryenów płynie velaryońskiej krwi (zapewne wiele), ale ile w żyłach Velaryonów krwi targaryeńskiej. A o ile wiem Rhaenys i Corlys to jedyny taki ślub, w którym przedstawicielka Targaryenów weszła do rodu Velaryonów i wniosła tam swoją krew. I jej dzieci, choć nominalnie Velaryonowie, byli smoczymi jeźdźcami. A potem wnuki. Dlatego właśnie uważam, że Addam i Alyn byli jednak dziećmi Laenora.

      1. Wiem, że Darklyn to wymysł serialu. Teoria Daela również po części wzięła się z serialu. A Ty skąd wiesz co było istotne dla smoków? 🙂 Raczej nie pytali nikogo o nazwisko tylko liczyła się krew. A tej Velaryońskiej u Tragaryenów było sporo i to od wielu pokoleń a z czasem tylko jej przybywało. W serialu (tak wiem, że według Ciebie nie można na nim polegać) nawet Rhaenyra martwi się o gęstość krwi potencjalnych smoczych jeźdźców…ale tak naprawdę ile z Targaryenów pozostało w samych Targaryenach? Mieliśmy ukazane śpiewy i zaklinanie smoka. Kto wie, czy właśnie tak niektóre młode książątka nie zdobywały smoków? A jeżeli tak to taki smok nie był jedynie wiązany z krwią Targaryenów ale także Velaryonów. Nie będę się upierać przy swoim bo żaden ze mnie znawca. To tylko takie moje luźne przemyślenie na temat związku Velaryonów z Targaryenami oraz szaloną teorią Daela.

        1. Z serialu DaeL wziął tylko inkantacje Daemona. Wiadomo z innych źródeł, że magowie Valyrii też używali jakichś rytuałów. W innej teorii DaeL wysnuwa wniosek, że krew Targaryenów (i innych smoczych lordów starej Valyrii) jest… hmm… specyficzna. Jeżeli Velaryonowie nigdy nie byli smoczymi lordami to ich krew może nie posiadać tego czynnika. A nawet jeżeli byli i posiada, to dla smoka przypisanego do rodu Targaryenów na pewno ma znaczenie czy krew ochotnika ma w sobie choć kilka kropel krwi targaryeńskiej czy wyłącznie obcej, nawet jeżeli też valyriańskiej, jak byłoby u Velaryonów. W teorii o trzech głowach smoka nie ma mowy, żeby smok przywiązał się do dwóch czy więcej linii krwi.

    2. Te związanie smoka z jeźdźcem to dla mnie chyba największe rozczarowanie z tego odcinka. Po tym jak w ubiegłym sezonie bardzo fajnie pokazali że Daemon studiował pisma w Pentos, że śpiewał Vermithorowi to liczyłem że to zostanie wykorzystane, że serial przekaże nam jakąś informację o tym procesie, no a jeśli nawet nie – to że ta podbudowa zostanie wykorzystana i to właśnie ta wiedza Daemona będzie podstawą, na której zostaną przypisani jeźdźcy. No, ale nie. Pokazaliśmy coś nowego, fajnego sezon temu to teraz wyrzućmy to do kosza i po prostu niech se smok obleci okolicie i wybierze kogoś. No i cyk, pora na CSa.

  25. Ten odcinek to takie odbicie poprzedniego czyli 5, prawie wszystko to samo, ta sama nuda, ta sama ciągnąca się, rozwleczona fabuła, mało się dzieje i większość scen jest podobna i poprostu nużąca. To co mi się podobało to wszystkie sceny z Aemondem(szkoda że jest ich tak mało), Aemond jako regent jest znakomity, to jak zgasił Larysa który to chciał go zmanipulować i wcisnąć się na nowe stanowisko, a Aemond na to „nie będziesz namiestnikiem ropucho”, fajna, zabawna scena. Próba okiełznania Morski Dym, smok wyglądał bardzo ładnie, scena fajna, tylko rozłościło mnie jak ci strażnicy mówią do smoka służ, smok ogromny który może ich zjeść w każdej chwili a oni każą mu służyć, miło że smok postanowił jednak nie być posłuszny. To był tak długi odcinek a tak mało mi się podobało. Jeszcze scena końcowa, muszę ją skomentować chociaż wcale mi się nie podobała, scena pocałunku między Rhaenyrą a Mysarią, scena całkowicie zbędna, niepotrzebna, nachalna, została wprowadzona tylko po to żeby zadowolić niektóre środowiska, teraz takie sceny muszą być w każdym serialu żeby broń Boże nikt nie poczuł się urażony i pominięty. Ten pocałunek był namiętny a nigdy nie widziałam takiego pocałunku między Rhaenyrą a Daemonem a przecież są małżeństwem, no ale przecież polityczna poprawność wymusza inne rozwiązania. Sama końcówka i Syrax wylatująca ze Smoczej Skały też wizualnie bardzo ładnie wyglądała.

    1. „a Aemond na to „nie będziesz namiestnikiem ropucho”, fajna, zabawna scena”

      Wymyślili to sobie, w ramach hajpowania Aemonda na Wielkiego Gracza. W książce on był jeszcze głupszy i okrutniejszy od Aegona, co jest niełatwym osiągnięciem. W tym czasie namiestnikiem był Criston Cole, mianowany jeszcze przez Aegona i nikt nie zamierzał go zmieniać. Pełnił swoją funkcję do śmierci. Nikt nigdy nie zamierzał ponownie powoływać na to stanowisko Otto Hightowera.

      1. Ja wiem że Cię bolą zmiany względem książek, choć nie czytam tu wszystkiego to widziałam nieraz jak odnosisz się do tego w swoich komentarzach, ale co poradzisz?, chyba nic. Co do Aemonda, to podoba mi ta postać taka jaka jest w serialu. Podoba mi się jak aktor odgrywa tą postać, lubię postacie z charakterem, charyzmą, takie które nie są nudne. Lubię go sto razy bardziej niż większość obsady i nie widzę w tym nic złego. Niewiem mam lubić kogoś takiego jak Mysarie, Rhaenyre, Baele, Rhaene czy jeszcze inne postacie które są nudne jak flaki z olejem.

  26. Szkoda że się nie odniosłeś do mojej odpowiedzi. Jeśli zmienili Aemonda w stosunku do książki i nie jest głupi, tylko mamy inteligentną, fajną postać, w dodatku znakomicie zagraną przez aktora to chyba dobrze nie?

    1. Przepraszam, nie zauważyłem wcześniej, że odpisałaś. No cóż, jeżeli podoba ci się serialowy Aemond to spoko. Twoje prawo. I owszem, na mój odbiór tej postaci rzutuje książka. Jestem przede wszystkim fanem twórczości Martina, jak chyba zresztą większość tutejszych fanów. Serial to tylko dodatek, wizualizacja, jak gry osadzone w uniwersum. Dla mnie Żmijowe Bękarcice nie wymordowały Tyrellów, Cersei nie wysadziła septu Baelora, zaś Arya nie zabiła Nocnego Króla. Zresztą żadnego Nocnego Króla nie ma. 🙂 Podobnie odnoszę się do Rodu Smoka.

  27. Spoko, nie trzeba mnie przepraszać. Myślałam że nie masz ochoty komentować, bo jest zbyt duża różnica zdań i czasem poprostu lepiej machnąć ręką. Chyba Ci chodziło że Żmijowe Bękarcice wymordowały Martellów a nie Tyrellów.
    Rozumiem że sugerujesz się książką, ale czasem serial stworzy jakąś postać lepiej niż jest ona przedstawiona w książce, i według mnie taką postacią jest właśnie Aemond. Zresztą ja zwracam bardzo dużą uwagę na aktorstwo i ogólnie obsadę. Jeśli dany aktor/aktorka zagra swoją postać tak świetnie że mnie zachwyci to już jest nawet więcej niż połowa sukcesu. Obsada danego serialu jest dla mnie bardzo ważna.
    Możesz nie lubić serialu ale jedno musisz mu przyznać, dzięki serialowi więcej ludzi poznało książki i twórczość Martina.

  28. Tak, oczywiście. Chodziło mi o Martellów.

    Co do Aemonda nie zgodzę się. On nie został przedstawiony lepiej, tylko po prostu zmieniony. Sztuką aktorską jest dobrze oddać postać podłą i głupią, a nie zmienić ją w kogoś innego. Dobrym aktorem to był chłopak grający Joffreya, nie ten. Takiego Aemonda w OiK nie ma.

    Równie dobrze można powiedzieć, że dzięki Netflixowi więcej ludzi poznało „Wiedźmina” Sapkowskiego. 🙂 To żadna okoliczność łagodząca. Gdyby serial był lepszy poznałoby tę twórczość równie wiele osób, a może i więcej. I nie miałoby o niej wypaczonego pojęcia.

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Polityka prywatności/Regulamin zamieszczania komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button