FilmyRecenzje Filmowe

Garfield (2024)

Garfield skończył niedawno 46 lat (a nawet 48, jeśli liczyć jego gościnne występy w komiksie Jon). W stał się postacią kultową i z komiksu zawędrował najpierw na mały, a potem duży ekran. Swojego czasu byłem wielkim miłośnikiem komiksowych pasków z rudzielcem, bardzo lubiłem też świetny serial animowany Garfield i przyjaciele (z genialnym dubbingiem Grzegorza Wasowskiego). Sarkastyczny obżartuch może i jest leniwy, ale nie sposób odmówić mu uroku. Nawet kiedy wysyłał Nermala do Abu-Dhabi, robił to z wdziękiem i lekkością. Potem dostaliśmy dwa bardzo średnie filmy aktorskie, gdzie sierściuchowi głosu użyczali Bill Murray/Marek Kondrat oraz animowany komputerowo serial dla dzieci. I gdzieś w tym wszystkim zagubił się pierwotny charakter Garfielda. Komiksowy pierwowzór (ale też ten z pierwszego animowanego serialu) nie był skierowany stricte do dzieci. Siłą garfieldowego świata była jego uniwersalność i niewymuszony dowcip. Nie taki po bandzie, „dorosły”, ale trafiający w idealny punkt między sucharami, lekką komedią dla odbiorcy w dowolnym wieku oraz pełną ironii i sarkazmu inteligentną zabawą. Jim Davis, autor komiksu, zawsze podchodził do czytelnika z szacunkiem i starał się dostarczyć mu lekkiej rozrywki na dobrym poziomie. Bardzo dziwna była więc dla mnie decyzja o zrobieniu z Garfielda bohatera animacji dla małych dzieci. Z inteligentnego humoru został tylko slapstick i żarty o bekaniu. Owszem, pięciolatkom się to podoba, ale to tak, jakby używać Ferrari do jeżdżenia po bułki.

Od premiery poprzedniego pełnometrażowego filmu z Garfieldem minęło już 18 lat. Tym razem dostaliśmy tradycyjną komputerową animację w stylu Pixara i innych taśmowo produkowanych filmów dla dzieci. Garfield i Oddie zostają porwani przez dwa bandyckie psy, tylko po to, by następnie mógł ich uratować nigdy wcześniej nie widziany ojciec głównego bohatera. Cała paczka zostaje wrobiona w wykonanie skoku na mleczarnię, a potem jeszcze muszą się ratować z rąk niegodziwej i żądnej zemsty kocicy. Wszystko to trwa około półtorej godziny i niestety dłuży się niemiłosiernie, a dochodzi  do tego jeszcze choćby retrospekcja z małym Garfieldem i masa innych wątków i wąteczków.

Nowy Garfield to bardzo sztampowa produkcja. Gdyby rudego kota zastąpić dowolnym innym zwierzakiem, nikt nie zauważyłby różnicy. Nie ma śladu po sarkastycznym poczuciu humoru, bo wszystkie żarty dotyczą jedzenia lub lenistwa. Większość bohaterów to grubasy (pewnie żeby schlebiać amerykańskim gustom), a intryga kręci się wokół produktów żywnościowych. Chyba że akurat jest animowaną wersją heist movie. Albo historią rodzinną o ojcu porzucającym syna, ale tak naprawdę to nie. Albo origin story. Starczyłoby tego i na trzy produkcje, ale tak naprawdę w żadnym elemencie nie jest to film o Garfieldzie. Owszem, Garfield w nim występuje, ale nie jest sobą, nie jest w otoczeniu, w którym powinien być. Geniusz humoru komiksowych pasków objawia się między innymi tym, że większość z nich dzieje się w domu Jona, a mimo to nie nudzą. Jak ogromną trzeba mieć wyobraźnię, żeby na tak ograniczonej przestrzeni tworzyć latami zabawne historyjki? W filmie nie ma z tego nic. Jest przygoda, pościgi i akcja oraz żarty z jedzenia. A wszystko jakieś takie nijakie, jakby wyjęte na chybił-trafił z innych podobnych filmów i posklejane na ślinę.

Wizualnie produkcja też nie zachwyca, chociaż nie powiem, że jest brzydka. Zupełnie standardowa, niczym się niewyróżniająca animacja komputerowa, jakich na pęczki przewija się przez kina w okresie wakacyjnym. Czasem widzimy ładnie animowaną sierść, kiedy indziej biedne i proste tła. Garfield nie oferuje nic oryginalnego, nie wyróżnia się w żaden sposób spośród innych nijakich filmów. Niestety oglądałem go w polskiej wersji językowej. Dubbingowi w zasadzie nie można nic zarzucić, jest poprawny, ale żałuję, że nie widziałem oryginału. Tam, niejako na pocieszenie, głosów użyczyli między innymi Chris Pratt, Samuel L. Jackson i Snoop Dogg. Może żarty nie były śmieszne, ale za to chociaż mogły być wypowiedziane ciekawszymi głosami.

Niestety ciężko znaleźć mi pozytywy w Garfieldzie. Może nie jest to film fatalny, ale rudy maruda zasługuje na coś znacznie ciekawszego niż nudnawy, odhaczający większość obowiązkowych punktów film dla niewymagających dzieci. Jeśli usiądziecie do seansu w towarzystwie kilkulatków, będą zadowolone, ale gwarantuję, że zapomną o Garfieldzie tak samo szybko jak wy.

Garfield (2024)
  • Ocena Crowleya - 3/10
    3/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button