Bez PrąduGry

Bez Prądu: Europa Universalis – Price of Power

Graczom komputerowym, zwłaszcza miłośnikom strategii, z pewnością nieobcy jest wydawca Paradox Interactive, twórca takich gier z gatunku „Grand Strategies” jak: Crusader Kings, Europa Universalis, Victoria, czy Hearts of Iron. Pozycje niesamowicie zaawansowane i rozbudowane o gigantyczną liczbą dodatków, od których wielu graczy odbiło się z powodu ogromnej złożoności rozgrywki. Ale ja nie o grach komputerowych. W 2019 roku wydawca Aegir Games ogłosił na Kickstarterze możliwość wsparcia powstającej gry planszowej na bazie jednej ze wspomnianych gier, pod tytułem: „Europa Universalis: Price of Power” („EU: PoP”). Skusiłem się na zakup, a w roku 2023 gra w końcu dotarła do wspierających. Długo zastanawiałem się, czy o niej wspominać na łamach FSGK.PL, bo gra jest praktycznie niedostępna na rynku, jednak dziś startuje na Gamefound kampania związana z dodatkiem „Defying Destiny”. W jej trakcie będzie można zakupić również reprint podstawki. Przeczytajcie więc, czy warto się nad tym tytułem pochylić i dołożyć do swojej kolekcji!

Na początku jeszcze ważna informacja: gra nie ma wydania polskiego, a sama pozycja to ogromna ilość tekstu. Każdy z graczy musi znać język angielski bardzo dobrze! Dodatkowo moja recenzja dotyczy „Deluxe Edition”, rozbudowanej o dodatkowy zestaw scenariuszy, zestawy dla 2 dodatkowych graczy, posiadającej zmienione znaczniki i przede wszystkim zawierającą mapę poszerzoną o tereny Europy Wschodniej. Z tego, co mi wiadomo, to właśnie edycja „Deluxe” powinna być dostępna na Gamefound.

W pierwowzorze obejmujemy rządy w jednym z europejskich krajów i próbujemy doprowadzić go do glorii i chwały. Nie inaczej jest w planszowym odpowiedniku przeznaczonym dla grupy od 1 do 4 (wersja „Deluxe” do 6) graczy. Będziemy to robić poprzez kolonizację, toczenie wojen, rozbudowę miast na podległych terenach, czy wasalizując (oraz anektując) inne kraje. Twórcy przewidzieli przeróżne scenariusze, w których do wyboru dostajemy do poprowadzenia takie europejskie potęgi jak Austria, Francja, czy Hiszpania, ale również Holandia, a nawet Państwo Watykańskie! W „Deluxe Edition” spotkamy dodatkowo jeszcze m.in.: Polskę, Moskali czy Imperium Osmańskie. Każde z tych państw i scenariuszy posiada własny zestaw wydarzeń i władców oraz ustaloną liczbę tur. Pojawiają się w nich również specjalne zasady rozgrywki oraz punktowania, a dla osób pragnących dodatkowej immersji mamy opis ówczesnej sytuacji europejskiej i tła danego scenariusza. W grze można wprowadzić do rozgrywki w pełni zautomatyzowane BOTy lub Dynamiczne NPR, aby dodatkowo ją urozmaicić. Jeśli gracze mają ochotę, mogą wybrać dowolny kraj na mapie, którym chcieliby zarządzać, z tą różnicą, iż będą musieli wtedy korzystać z generycznych rozwiązań, a rozgrywka może stracić pewien balans. Mnogość opcji oraz możliwości już na etapie przygotowywania rozgrywki jest ogromna, a to dopiero preludium.

Scenariusz "Imperial Waltz" przygotowany
Scenariusz „Imperial Waltz” przygotowany.

Sama rozgrywka natomiast to czysta epickość, która na początku może wręcz przytłaczać. Na każdą z rund będziemy dostawać określoną liczbę kości władzy monarszej (może się ona jednak zwiększać również w trakcie tury), które wykorzystujemy na poszczególne akcje główne. Będziemy m.in. wynajdować technologie, prowadzić dyplomację między graczami, nawracać regiony, eksplorować dalekie lądy, które następnie możemy skolonizować, umieszczać wpływy w innych krajach, rekrutować jednostki, wypowiadać wojny i wiele, wiele innych. Dodatkowo w trakcie każdej z rund dostępne będą specjalne wydarzenia, które mogą mocno namieszać nam samym jak i przeciwnikom, a wybranie jednego z wydarzeń jest obowiązkowe przed spasowaniem. Mamy też akcje pomniejsze, które możemy brać niezależnie w trakcie naszej tury, jak chociażby: zatrudnianie doradców, branie oraz spłacanie pożyczek, wzywanie sojuszników do broni, czy odświeżanie zasobów ludzkich celem ich rekrutacji. Każdy z krajów ma bowiem określone zasoby ludzkie uzależnione od liczby i wielkości miast oraz wasali. To sprawia, że wojny czasem toczone są również na „wymęczenie i wykrwawienie” przeciwnika, a większe podboje wymagają ogromnych nakładów finansowych, czasu, zasobów ludzkich i nie zawsze są łatwe do ogarnięcia w trakcie jednej rundy.

Zabawmy się. Znajdźcie Prowansję.

Wojna (a właściwie część militarna rozgrywki) jest moim zdaniem jedną z najbardziej skomplikowanych mechanik w grze „EU: PoP”. Pomijając wysoki koszt jej prowadzenia, niesie ona za sobą również inne konsekwencje. Przede wszystkim, aby bezkarnie ją wypowiedzieć, musimy mieć powód do wojny. Następnie zarówno my jak i przeciwnik (w tym NPR) możemy wezwać na pomoc sojuszników. W przypadku poboru jednostek konieczne jest sprawdzanie możliwości rekrutacyjnych regionu. Do tego dochodzi rozproszona wielokrotnie struktura państw w okresie renesansu. Czasem poszukiwanie pojedynczych miast (prowincji) należących do danego kraju potrafi zająć kilka chwil. Pokonanie przeciwnika w polu to jeszcze nie zwycięstwo, bo następnie miasta musimy oblegać i okupować. Zaatakowane państwo „neutralne” jeśli nie zostało zmiecione z powierzchni ziemi, może przeprowadzić inwazję na nasze ziemie i nie tylko odbić swoje włości, ale również zabrać nam nasze! Na koniec rundy dochodzi faza pokoju, ale nawet jeśli w pełni podbiliśmy przeciwnika, to miasta są niezadowolone i mogą się jeszcze zbuntować (co wywoła kolejne potyczki, a może i odbicie prowincji). Utrzymanie stanu wojny zaś niesie za sobą reperkusje w postaci obniżenia stabilności państwa. Brzmi skomplikowanie? To dodam, że możemy wymusić – w zależności od tego, jak poszło nam w wojennej kampanii – przeróżne warunki pokoju, jak chociażby biały pokój, wasalizacja, nawrócenie lub dokonać pełnej aneksji. Ba, jeśli to wojna między graczami, możemy nawet spróbować zwyczajnie zażądać odkupu za podbite miasta i oddać je poprzedniemu właścicielowi. Zwłaszcza jeśli nie widzimy dużej szansy na skuteczne kontynuowanie kampanii.

Prowansja odnaleziona. Dwie prowincje na mapie w czerwonym kole.
Wojna wypowiedziana a miasta podbite! Czy na długo?

Epickości dodaje również mnogość możliwości rozwoju swojego państwa. Specjalne karty akcji, które zdobywamy w trakcie rozgrywki, pozwalają nam tworzyć wasali, a tych następnie możemy wciągnąć w nasze włości. Nie jest to oczywiście łatwe i „tanie” przedsięwzięcie, ale jak już opisałem we wcześniejszym akapicie – wojna też często nie.  Niektórzy z graczy mogą się również skupić w pewnym sensie na „porzuceniu” Europy, w której nadal mocno obecne jest  Święte Cesarstwo Rzymskie (wyrywanie z niego kawałków terenu potrafi być jeszcze bardziej kosztowne), a Protestanci zaczynają szerzyć niepokoje. Zamiast wikłać się w ten bałagan, można przenieść swoją uwagę na przyjemną kolonizację oraz walkę z tubylcami na dalekich kontynentach. Szybko jednak okazuje się, że wcale nie jest to aż taką sielanką, bo będzie trzeba radzić sobie z buntami autochtonów, statkami tonącymi na morzu, a także atakami innych graczy. Przeciwnik może w końcu dojść do wniosku, że zamiast odkrywać Nowy Świat samemu, łatwiej będzie mu ograbić i zająć nasze wznoszone w pocie czoła osady. A może przypadnie Ci właśnie rola obrony HRE przed próbującymi rozerwać je przeciwnościami wewnętrznymi i zewnętrznymi?

Dalekie kontynenty potrafią być łakomym kąskiem.

Do tego wszystkiego, co już opisałem, dochodzi śmiertelność generałów, doradców oraz władców, na którą musimy również zwracać uwagę. Poza ranami w bitwie mamy tutaj również zasymulowany „zwyczajny” etap starzenia się postaci. Zdarza się, że umierają nam w najmniej odpowiednim czasie, gdy na ręce nie mamy przygotowanego żadnego „następcy”. Jeśli tego byłoby mało, to w „Europa Universalis” jak w prawdziwym życiu – pieniądz rządzi światem. Nie dość, że ogromna większość działań kosztuje gromadę złota, to dochodzi jeszcze konieczność opłacenia wszystkich doradców, statków oraz wojsk na koniec rundy. Aby pozyskać fundusze, posiadamy akcję handlu, która jednak nie zawsze jest skuteczna ze względu na swoją losowość (karty determinują czym i w którym węźle się on odbywa). Czasem warto też uciec się do drobnych uszczypliwości wobec innych, czy wręcz „wojen” handlowych, aby nasze państwo nie zbankrutowało!  A nie wspomniałem jeszcze o Kurii Papieskiej…

Wydarzenia potrafią namieszać w trakcie rozgrywki.

Ta epickość, jak nietrudno się domyślić, ma swoją cenę. Jest to ogromna ilość czasu i przestrzeni niezbędna na rozgrywkę. Powiem wprost: samo przygotowanie planszy pod konkretny scenariusz potrafi zająć ok. 2 h, a na rozgrywkę lepiej zaplanować od razu cały weekend. Nie zrozumcie mnie źle, są scenariusze, gdzie da się ją skrócić do ok. 8-10 h, niemniej nasze partie to głównie rozgrywki 12+ h… A jeszcze nigdy nie grałem w 5 czy 6 osób! Na aż taką epickość nie mamy gotowej ekipy, ale również chyba miejsca na stołach. Do tego dochodzi czasem downtime w oczekiwaniu na swoją kolej, zwłaszcza gdy my już w danej rundzie spasowaliśmy, a inni gracze na przykład toczą między sobą wojnę.

Szwecja, Moskwa i Polska walczą o dominację nad Bałtykiem w fanowskim scenariuszu.

Wspominałem również o możliwości rozgrywki solo. Taki tryb wiąże się z koniecznością zastosowania pewnego rodzaju automów (BOTów), których nie jestem miłośnikiem. Ich wprowadzenie wymaga wielokrotnego wertowania różnej maści diagramów opisujących zależności i ich zachowanie. O ile dodanie pojedynczego „automatycznego gracza” jeszcze nie stanowi jakiejś dramatycznej przeszkody, o tyle trzy próby podejścia do grania z 2 lub 3 BOTami skutecznie mnie od tego rozwiązania na razie odstręczyły. Nie mówię, że jest to rozwiązane źle. Po prostu ze względu na czasochłonność i mozolność jestem na „nie”. Jeśli decyduję się na grę samemu w planszówkę, to wolę poświęcić go na grę solo choćby w „This War of Mine”.

Przygotowany scenariusz z BOTami.

Wydanie gry nie pozostawia prawie nic do życzenia. Bardzo dobra jakość komponentów, znaczników, kart, pomocy graczy, czy samej planszy to to, czego spodziewałbym się od nowoczesnych planszówek w cenie ponad 500 PLN. Być może pojedyncze „maty graczy” związane z armią czy flotą mogłyby być grubsze, część żetonów wygodniejszych do użycia, kart podsumowania państw mogłoby być więcej… ale naprawdę byłoby to w mojej opinii czepianie się. Nie będę po prostu piał peanów nad wydaniem, ale też absolutnie nie będziecie mieć poczucia źle zainwestowanych pieniędzy… no, prawie. Jedna rzecz jest w mojej opinii dramatyczna, chociaż również nie do końca w kategorii wydania – instrukcja.

Tak, instrukcja w mojej opinii jest dramatycznie napisana i absolutnie nie przystaje do XXI w. Może nawet to nie jest kwestia tego, jak została napisana, ale sposobu, w jaki została złożona i udostępniona. Za to na wydawcę należałoby wylać wiadro pomyj. Nie chodzi nawet o mnogość zasad i reguł – to było w 100% do przewidzenia przy tak rozbudowanej produkcji. Grywałem też w bardziej skomplikowane pozycje pod kątem mikrozasad. Natomiast sposób zredagowania instrukcji, konieczność skakania i wertowania stron są momentami nie do zniesienia i potrafią sprawić, że drobne aspekty umykają uwadze i rodzą frustrację. Co ważne, uważam, że dało się tego uniknąć, przykładając się bardziej podczas tworzenia manuala. Dodatkowo Aegir Games na swoim kanale YT stworzył pierwszą część wideoinstrukcji, ale od wielu miesięcy gracze oczekują kontynuacji, która… nie nadchodzi. A szkoda, bo zdecydowanie byłaby przydatna do wprowadzania nowych graczy w świat „EU: PoP”.

W niektórych scenariuszach część mapy nie bierze udziału w rozgrywce. Zwykle je zastawiamy komponentami.

Mimo tej łyżki dziegciu na koniec mam wrażenie, że uważny czytelnik doskonale wie, czego spodziewać się po podsumowaniu. Uważam „EU: PoP” za niesamowite doświadczenie przy planszy. Tutaj pomimo wielu godzin niezbędnych na poświęcenie rozgrywce, nawet przegrana na koniec nie boli zbyt mocno. Obserwowanie, jak bardzo rozwinęliśmy nasze włości i dokąd doprowadziliśmy nasz kraj, daje mi zawsze niesamowitą satysfakcję. Bez względu na wynik, bo czy to nie o to chodzi w grach 4X? O opowiedzenie własnej historii! Jasne, gra się o zwycięstwo i ono smakuje najlepiej, ale nawet bez niego otrzymuję ogromną dozę satysfakcji. Gdyby chodziło o samą grę, to myślę, że spokojnie dałbym jej ocenę nawet o oczko wyżej. Ale… no właśnie – sposób napisania instrukcji zmusza mnie do obniżenia jej o pół punktu. Drugie pół punktu zabieram ze względu na czas oraz pojawiający się downtime. Z tej mieszanki ocena końcowa to:

  • werdykt Razora - 9/10
    9/10

Link do strony gry na Board Game Geek

Poniżej jeszcze jedno polowanie. Tym razem na Genue na pełnej mapie Europy z wydania „Deluxe”:

3 prowincje należące do Genui odnalezione!

Related Articles

Komentarzy: 18

  1. Jako młody chłopak grałem w strategiczne gry wydawnictwa Dragon i wtedy właśnie doceniłem dobrodziejstwo gier komputerowych – nie trzeba ręcznie przeliczać tych wszystkich wskaźników i modyfikatorów. Ale fakt – tamte planszowe gry miały swój niepowtarzalny urok. A opisywana gra, co widać po zdjęciach – wygląda faktycznie fantastycznie.

    Super recenzja, ja pewnie akurat zostanę przy komputerowych wersjach Paradoxu bo i czasu i ekipy nie ma, ale zazdroszczę tym, którzy mogę czas spędzić przy planszy.

    1. Oj tak, gry Dragona to kawał historii :).

      Co do ekipy i czasu rozumiem doskonale. W naszym międzymiastowym zestawie graczy weekend na „EU: PoP” to specjalne wydarzenie planowane zwykle z miesięcznym wyprzedzeniem. Obecnie staramy się zagrać jedną partię na najrzadziej 1.5 miesiąca. Ale jako że też posiadam czas mocno ograniczony, to ta pozycja wyparła w moim przypadku „Twilight Imperium” (inną kobyłę w którą gra się kilka długich godzin).

  2. Ja akurat jestem za młody, aby się załapać na gry od Dragona. Ogólnie próbowałem się zainteresować grami tego rodzaju ale szybko do mnie dotarło, że to nisza w niszy (którą są gry bez prądu). Niemniej jednak pogratulować cierpliwości i zaparcia, aby zasiąść do partii w taką kobyłę. Swego czasu podjąłem próbę obejrzenia 12h rozgrywki ale po 1 może 2h godzinie wymiękłem i stwierdziłem, że to nie dla mnie. Za długo, za dużo, zbyt wysoki próg wejścia odstraszyłby potencjalnych graczy (w tym mnie). Dlatego też TI4 mnie nie przekonuje, bo usłyszałem wiele dobrego ale też wiele niedobrego od tej gry i raczej moje ucho skłoniło by się ku drugim opiniom.

    PS. Autorze, takie pytanie – czy śledzisz jakoś w mediach (internet itd.) co się dzieje w świecie gier planszowych? Czy raczej przyglądasz się z boku? 😉

    1. Generalnie ostatnimi czasy zdecydowanie mniej niż kiedyś. Po prostu jak widzę te nowe fajne gry to oczy się świecą, potem widzę ceny i portfel płacze. Staram się unikać i skupiać na projektach które wiem że trafią w mój gust. Albo podrzucać linki znajomym którzy też potem mają płaczące portfele, ale mamy razem większe zasoby gier ;).

      Dodatkowo wkurza mnie obecnie mania KS gdzie jak nie pójdziesz w „all-in” to zwykle masz „wybrakowany” produkt. Tak było choćby z Heroesami planszowymi o które ktoś pytał ostatnio. Jeśli chodzi o styl na wspieraczkach to właśnie „EU: PoP”, zwykle gry „Phalanxów” czy dajmy na to „Frostpunk” robiły to w mojej opinii dobrze…

      Aaaa… Co do czasu to mam jedno „ale”. Rozumiem że ogladanie takich gameplayów to dramat, ale .. granie to co innego. W dobrej ekipie tego upływu czasu po prostu nie widać 🙂

      1. Ja na gry mam budżet (wraz z małżonką, którą zaraziłem grami i już zdążyła znaleźć swoje ulubione gry i wydawnictwo 😉 ), więc FOMO mi nie straszne. A nawet go nie rozumiem. Ale może to ja jestem dziwny.
        Co do KS, to już słyszałem i czytałem wiele, zarzuty są podobne itd. takie przeniesienie patologii z gier wideo do gier bez prądu. I ta masa plastiku. Po co?
        Co do Phalanxów, to mam ambiwalentne uczucia. Super, że wydają gry w różnych okresach historycznych ale Panie Razorze, te opóźnienia… i niestety i im zdarza się „kastrować” gry z zawartości 🙁
        A co do oglądania rozgrywek, to mi to pomaga, sprawdzić czy aby dobrze rozumiem zasady itd.

        1. Nie no, co do opóźnień to absolutnie nie bronię Phalanxów, zwłaszcza że też weszli na drogę KS itp. Natomiast całkiem szczerze to… kurczę który tytuł masz na myśli jako „niepełny”? I tutaj tylko podkreślę co to dla mnie oznacza – jak wydawnictwo rezygnuje z wypuszczenia dodatków bo podstawka się nie sprzedała odpowiednio to tbh dla mnie nie jest to to samo co gra która na dzień dobry jest pociachana z myślą o KS exclusive czy też zmieniających rozgrywkę add-onach. A to jest obecnie plaga KS jak sam wspomniałeś.

          Co do plastiku to pozostanę neutralny. Czasem jest wartością dodaną estetyczną, czasem „na siłę”. To już akurat indywidualna kwestia tytułu. Np. wspomniany „Frostpunk” zakupiłem w wersji „podstawowej” a elementy upiększające dokupiłem z czasem. Czy wnoszą coś do gry? Absolutnie nic poza dodatkowym klimatem 🙂

          Z oglądaniem rozgrywek to jak najbardziej. Miałem tylko na myśli że tak długi tytuł to trochę sadomaso :). Plus generalnie chyba wolę i tak kilka kanałów z zasadami i ich tłumaczeniem niż stricte rozgrywki, bo ci gracze też popełniają błędy. Jeśli chciałbyś zobaczyć „EU: PoP” to polecam oficjalny kanał Aegir Games na YT i tam typowe „tłumaczenie zasad”. Nie za długie, przyjemne, nawet jak nie każdy temat poruszony (niestety nigdy nie doczekaliśmy się drugiej cześci 🙁 )

          1. Ostatnia premiera – Huang – wedle danych na pudełku, gra od 2 do 4 graczy. Ale jeżeli kupisz dodatek, to możesz zagrać nawet w 5. Triumph podobnie, ma mieć limitowany „dodatek”, który doda kilka ciekawych opcji. Chodzi mi o to, że goła podstawka będzie grywalna ale jednak będzie w niej coś brakować, aby w pełni cieszyć się grą. Coś podobnego jak przy Ganimedesie. Aczkolwiek pozostałe gry od Phalanxów nie cierpią na podobne bolączki, tylko przy tych 2 tytułach mnie to nieco odrzuciło.
            Eh, dopóki nie wstawią drugiej części, to nie oglądam 😛 a co oglądania rozgrywek, to poznałem wiele kanałów i wiem, których unikać, bo powiedzieć, że żyłka pęknie [bo nie ogarniają zasad] to mało. Ale kilka perełek na szczęście jest.

            PS. Autorze, a grałeś w COINy? Mnie niedługo czeka rozgrywka w jedną z takich gier i jestem ciekaw opinii 🙂

            1. Z COINów uznaję już gry GMT. Z nich kilka pozycji. Może to nad wyraz, ale jednak moja opinia ;).

              Ok, Huanga i Triumpha nie śledziłem. Na niejakie usprawiedliwienie co do liczby graczy to… jedna z najbardziej popularnych gier (Carcassonne) też wprowadziła dodatkowego gracza później. Miałbym problem gdyby bez niego trzeba było wyciąć cześć mapy (Blood Rage). Casus Triumpha po tym co napisałeś już jednak fajny nie jest – choć i tak doczytam co i jak w tym aspekcie 🙂

  3. W ramach ciekawostki, pierwsza gra z serii Europa Universalis powstała na podstawie …… gry planszowej o tym samym tytule z 1993r. Oryginału nigdy nie widziałem na żywo, ale według BGG rozgrywka trwa 60(!) godzin i z tego co tam można wyczytać wynika że pierwsza gra z cyklu Paradoxu była tylko uproszczeniem planszówki.

    1. Faktycznie… Zapomniałem o tej starej EU planszowej… Znaczy całkiem szczerze wiedziałem że taka była, ale umiejscawiałem ją jakoś w latach 2003-2005… Mój błąd!

      1. Razorze, a czy grałeś w „pirackie” wersje Magii i Miecza – tj. Magiczny Miecz, albo inny gry Sfery?

        1. Myślę że jakbym poszukał u rodziców to samodzielny dodatek „Jaskinia” pewnie nadal by się odnalazł ;). Może nawet gdzieś i „Labirynt Magów”. Natomiast sama podstawka na pewno była przekazana w rodzinie…

          Ze Sfery miałem też na pewno „W cieniu Saturna”.

          1. Ja całą serię zgromadziłem, aczkolwiek połowę po wielu latach, ściągnięte i wydrukowane:) aczkolwiek mój brat parę lat temu kupił na olx wszystkie części, łącznie z Magią za tysiaka.

            A że Sfery grałem jeszcze w Moce Albionu – koszmarna instrukcja z modyfikatorami modyfikatorów

  4. Jako miłośnik gier planszowych tego rodzaju (strategicznych, historycznych gier wojennych o okresie średniowiecza i wczesnej nowożytności) miałem kiedyś na to chrapkę, ale ostatecznie jednak zrezygnowałem. Mam wrażenie, że jednak autorzy przesadzili z zakresem czasowym i terytorialnym gry i rodzące się z tego wątpliwości, czy w grze jest w ogóle miejsce na tzw. „chrom” (w dużym uproszczeniu – „smaczki” historyczne, czyniące z gry faktycznie symulacje a nie generyczną mechanikę co można podpiąć pod cokolwiek), czy to jednak bardzo ogólnikowy sandboks?
    Z klasyki gatunku to chciałem natomiast spytać, czy autor grał może w „Here I stand” – sześcioosobowego klasyka o I połowie XVI wieku – Karolu V, Lutrze i reformacji, żonach Henryka VIII, podbojach Sulejmana i kolonizacji Nowego Świata. Jeśli nie, to szczerze polecam.

    Dodam może jeszcze, że sam od dłuższego czasu tworze grę nieco w tym stylu – o Europie Środkowej w II połowie XV wieku. Jest ona obecnie na etapie grywalnego prototypu z którym bywam na konwentach gier wojennych, tutaj więcej info o niej: https://strategie.net.pl/viewtopic.php?f=71&t=18668
    oraz filmik: https://youtu.be/Z-unocH0u3Y?si=JmBtiCTwq4_11225

    1. Zacznę nie po kolei :). W „Here I stand” nie grałem, słyszałem dużo dobrego, jako że to GMT to spodziewam się wspaniałości. Natomiast też jako że to GMT to zakładałem też słabą skalowalność, a z tego powodu bilans środków i korzyści powiedział pass. Natomiast jako ciekawostkę mogę powiedzieć że w wersji „Deluxe” jest scenariusz zatytułowany „Here I stand” będący swoistym hołdem dla wspomnianego przez Ciebie tytułu.

      Odpowiadając na pytanie o sandboxowatość gry – dla mnie mamy tu idealny balans. Bardzo dużo smaczków historycznych, pojawiające się konflikty i niepokoje religijne, wydarzenia i postacie historyczne. Oczywiście kształtowane pod graczy, ale jednak zarówno akcje jak i historia opowiadana wydaje mi się na ciężko przekładaną w inne realia. Nie mówię że niemożliwie – sam jak o tym napisałeś jestem w stanie sobie wyobrazić „EU: PoP” w wersji podboju kosmosu, ale jednak dla szukajacych smaczków i realiów historycznych… jest ich na moje potrzeby genialna i fantastyczna ilość, niemniej pozostawiając również odpowiednią ilość sandboxu. Ale wiadomo – to jest cienka granica i każdy ma ją w innym miejscu.

      Co do Twojej gry – chętnie obejrzę filmik i poczytam 🙂

      1. Ja od GMT Games miałem okazję całkiem niedawno rozegrać 2 partie w Zimną Wojnę. O rany, ale to super gra. Nie dla każdego, ale mnie podeszła. Te zdjęcia na kartach, możliwości przewrotów, wisząca groźba w postaci wojny nuklearnej… eh, nie dziwię się, że pomimo 20 lat na karku dalej się trzyma 🙂 Szkoda że na Steam nie ma polskiej wersji językowej, bo po rozgrywce w „realu” na pewno kupowałbym wersję elektroniczną. Może sobie sprawię Jesień Narodów, na rynku wtórnym chodzi po śmiesznych cenach.
        A jak już wspomniałem o polskiej wersji językowej…
        „Podczas gdy na Gamefound trwa kampania dodruku i nowego dodatku do gry Europa Universalis: The Price of Power my mamy dla Was info dużego kalibru. Pojawiła się szansa na polską edycję tej gry! Jeden z polskich wydawców rozważa lokalizację tego tytułu. Nic na razie jeszcze nie jest przesądzone.” więc na razie nic pewnego, może badanie rynku… ale kto wie, takie hegemony z ubiegłego roku jest w polskiej wersji językowej a nie jest to „lekka gra”.
        * Man_of_Lowicz – Aurea Mediocritas? śledzę; może niezbyt regularnie ale czytam na forum jak idą prace itd. Oprócz twojego projektu śledzę jeszcze „Principes” (o rozbiciu dzielnicowym). Jestem ciekaw co z tego wyjdzie, bo jeśli dobrze pamiętam, to powinna się pojawić jeszcze w tym roku…

        1. O możliwości polskiego wydania „EU: PoP” było też mówione przy pierwszym druku na KS. Całkiem szczerze nawet jeśli kibicuję, to nie do końca wierzę. Ilość tekstu, instrukcja + fakt że wielu chętnych już tę gre ma od czasów pierwszego KS może spowodować że to niebezpieczna (a droga) inwestycja. Pomijam ile tu miejsca na błędy w tłumaczeniu wypaczające grę… Oczywiście gdyby wyszła to było by świetnie i trzymam kciuki… Ale jak mówiłem – nie wierzę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button