Witajcie drodzy czytelnicy! Zapraszamy na kolejną wyprawę na nieznane wody nadchodzących premier filmowych. Dziś zwiedzamy świat komiksów, postapokaliptyczne bezdroża i spotykamy starych znajomych.
Joker: Folie à deux
Pquelim: Jest trailer nowego Jokera. Nie wiem jak Wam, ale mnie się już nawet podtytuł nie spodobał. „Folie a Deux”, czyli „szaleństwo we dwoje”. Ale napisane po francusku, żeby było bardziej snobistycznie i awangardowo. Dodać jeszcze należy, że ponoć gatunkowo jest to musical z Lady Gagą i 15 piosenkami w środku. Na pierwszy rzut oka wygląda mi to na bursztynowy autoerotyzm.
Crowley: Sam nie wiem. Phoenix i Gaga to duet z ogromnym potencjałem, pierwsza część mi się bardzo podobała, więc co tu może pójść nie tak? Ano sporo. Po pierwsze Todd Phillips nie jest ani wybitnym reżyserem, ani wybitnym scenarzystą i mam wrażenie, że „Joker” wyszedł mu jakoś tak przypadkiem. Nie było w tym filmie ręki mistrza. Był wybitny Phoenix odpowiednio uchwycony przez kamerę i nowa wersja Taksówkarza. To zagrało, ale dlatego, że było w całkowitej opozycji do kina superbohaterskiego.
kuba: Gagę uwielbiam, to jest totalnie za mało wykorzystany talent aktorski. Pierwszy Joker to jest film dobry pomimo scenarzystów i reżysera, którzy rzucali kłody pod nogi Phoenixa. Niestety wątpię, żeby ponownie udało mu się dowieść nawet ze wsparciem Gagi.
Crowley: Czy jest tu miejsce na rozwijanie tej historii? Jeśli pójdą w stronę kontynuacji origin story Jokera – złoczyńcy, cały pierwszy film będzie bez sensu. Jeśli zrobią drugi raz to samo, nie będzie już tego uderzenia, tego świeżego spojrzenia. No i jeśli faktycznie ma to być jakaś forma musicalu, to u mnie automatycznie ma krechę, bo tego gatunku nie rozumiem i nie lubię. Uważam, że to bursztyn najwyższej kategorii.
Pquelim: Dobry musical jest bardzo dobrym filmem. Patrz: “Chicago”, nie patrz “La La Land”. Jeden z moich ulubionych filmów w ogóle to “Sweeney Todd…” Tima Burtona, w którym Johnny Depp ujmująco pokazuje, że nie umie śpiewać. Ale do pomysłu “Jokera” w tej formie od początku byłem nastawiony sceptycznie, a sam Phoenix też ostatnio nie ma dobrej prasy. Jeszcze nie wystygł po grillowaniu, jakie urządzili mu za “Napoleona”, gdzie okrutnie przeszarżował.
Crowley: Mi się akurat „La La Land” podobał, bo było w nim mało śpiewania. A na „Sweeney Todd…” byłem nawet w kinie, ale wtedy jeszcze Burton umiał robić filmy. Mimo wszystko jestem bardzo ciekaw występu Lady Gagi. Może rola w „Domu Gucci” ją przerosła, ale w „Narodzinach Gwiazdy” naprawdę mnie ujęła. Margot Robbie stworzyła Harley niepoważną i szaloną, kreskówkową. Może Gaga będzie umiała powtórzyć wyczyn Phoenixa z części pierwszej i zagrać Harley na poważnie? Czemu nie? Swoją drogą wiecie, że „Batman Animated Series”, czyli serial, w którym zadebiutowała Harley, jest od jakiegoś czasu do obejrzenia w całości na Prime? Aż mi się dzieciństwo przypomniało i oglądanie tego po szkole.
SithFrog: A ja będę w kontrze do wszystkich! „Joker” był świetny, dobrze pomyślany i genialnie zagrany. Teraz dostajemy więcej tego samego plus przepiękna i utalentowana Gaga, podobny klimat, numery musicalowe, “co może pójść nie tak?” pyta imć Crowley. Ano wszystko, ale wszystko może pójść też jak trzeba i dostaniemy kawał kina. Stawiam na to drugie i czekam z wypiekami na twarzy. Nie mam oczekiwań co do kierunku historii, niech idą tam, gdzie będzie dobrze. Podoba mi się też, że bije ze zwiastuna Jokerem Ledgera, a wiadomo, że to najstraszniejszy Joker w historii.
Furiosa: Saga Mad Max
Crowley: Jeśli Joker 2 budzi wasze obawy, to co powiecie na „Furiosę”? To dopiero będzie niespodzianka, jeśli nie wyjdzie kasztan. Tytuł jeszcze bardziej podejrzany niż to całe Folie à deux, od razu kojarzy się z pomysłem Disneya na gwiezdnowojenne antologie, historie i inne takie. Co to w ogóle ma być “Saga Mad Max”, jeśli nie będzie Maxa?
Pquelim: A mogę się przy okazji przyznać, że nie należę do apologetów “Drogi gniewu?” To przyznaje się. Podobało mi się w kinie, dałem chyba nawet jakąś bardzo wysoko ocenę na forum, ale za każdym kolejnym razem w TV nudził mnie coraz mocniej. Dzisiaj już nie rozumiem, o co mi chodzi z tym filmem. Na sequel jestem więc gotowy, jak Krzysztof Kononowicz na pierwszą turę wyborów prezydenckich w Białymstoku A.D. 2006.
SithFrog: Jako fan kochający na zabój “Fury Road” (zgadnijcie jaki mam – jeden jedyny póki co – tatuaż 🙂 ) stawiam diagnozę, że zdziadziałeś drogi Pq! Przepiękny film akcji, tempo nigdy nie siada, połowa (owszem, prostej) historii opowiedziana obrazem, a nie ekspozycją w dialogach, nieziemskie fury i obłędne efekty specjalne. Widziałem ze 30-40 razy od premiery, zobaczę kolejne. Nic nie traci, a wręcz zyskuje. Wielkie kino w swoim gatunku.
kuba: Ale czy to w ogóle ma prawo się udać? Oczywiście będą wybuchy i wodotryski, jednak patrząc na to gdzie Furiosa znajduje się na początku “Drogi gniewu”, jakoś nie mogę sobie wyobrazić, o czym dokładnie ma być ten film.
Pquelim: No ten tytuł jest mylący już od startu. Bo jaka “Mad Max Saga”? W tytule jest miejsce dla Maxa, ale nie ma go w filmie? Nie rozumiem, chociaż się domyślam. Odcinanie kuponów od wyrobionej, kultowej marki to przecież nic nowego. Mogli chociaż to nazwać “Mad Max Stories”…
Crowley: W każdym razie widzieliśmy już teaser oraz pełnoprawny zwiastun. Co ciekawe, krytyka pierwszego była tak miażdżąca, że drugi wygląda jak inny film. Nie będę się wymądrzał, polecam odcinek podcastu „Na gałęzi”, którego autor znakomicie wytyka błędy realizacyjne, błędy w oświetleniu, kompozycji, idiotycznie zrobioną postprodukcję kolorystyczną i wybuchy z fotoszopa w teaserze. W pełnym zwiastunie wygląda to zupełnie inaczej, ale czy dobrze?
SithFrog: No i tu zaczynają się schody. Poprzedni film był arcydziełem realizacji. Nie miał wad, komputerowa była tylko burza i niektóre tła, dzięki temu nie starzeje się ani trochę. Teaser wyglądał jak festiwal kiepskiego CGI, trailer wygląda lepiej, ale… niewiele lepiej. Liczę, że to efekt małej dbałości Millera o marketing.
Crowley: Pamiętam, że zwiastun „Na drodze gniewu” też mi się nie podobał. Pokazano na nim tę wspomnianą ogromną burzę, więc idąc do kina obawiałem się, że wszystko w tym filmie będzie animowane komputerowo, samochody będą fruwać i gdzieś w tych burzach zagubi się wszelki sens (i Max). Nieco się potem zdziwiłem… Może i tym razem będzie podobnie? Ponoć sekwencje kaskaderskie są jeszcze bardziej rozbudowane niż w ostatnim Szalonym Maxie.
SithFrog: Zobaczymy, jeśli będzie kiepsko to zaboli mnie podwójnie ze względu na miłość do “Fury Road”, ale biorąc pod uwagę nazwiska w obsadzie i Millera za kamerą: będę wierzył do końca i dopiero seans może zachwiać tą wiarą. Poza tym, czy twórca kinowej “Babe świnka z klasą” może się mylić? Na plus zaliczam interesującą wersję “Man who sold the world” w zwiastunie.
Crowley: Dopiero na sam koniec załapałem, co to za melodia. Ale nie zgodzę się. Okropnie mnie denerwuje mania wrzucania klasycznych hiciorów albo motywów muzycznych wcześniejszych części w spowolnionej, pompatycznej wersji do zwiastunów. Najlepiej z trąbami w tle. Nie lubię. A co powiecie o głównej bohaterce? Charlize nie mogła zagrać młodszej siebie bez komputerowego odmładzania, więc obsadzono dość kontrowersyjną aktorkę. Ja Anyę Taylor-Joy bardzo lubię, ale wiem, że wielu jej obecność mocno drażni.
SithFrog: Jestem na tak, aktorkę lubię, nawet w słabych filmach potrafi błysnąć (“New Mutants”), talentu ma po kokardę, a odmładzanie cyfrowe wyglądałoby po prostu źle.
Crowley: Najważniejszym pytaniem dla mnie pozostaje: czy to ma być powtórka z „Drogi gniewu”? Z poprzednich 4 filmów każdy był kompletnie inny. Zero odcinania kuponów (nawet trójce, pomimo jej wad, nie można odmówić kapitalnie zrobionego na nowo świata), zawsze do przodu, zawsze coś nieodkrytego. Tym razem ciężko spodziewać się czegoś poza zwyczajną kontynuacją Maxa.
SithFrog: Zwiastun zdradza sporo. Origin story Furiosy czyli porwanie z zielonego zakątka, tułaczka, pewnie jakieś przygody, utrata ramienia i powolne stawanie się tą nieustraszoną Furiosą, którą znamy z Mad Maxa. Taka trochę historia Ciri tylko post-apo;)
Here
Crowley: To teraz mała niespodzianka, bo myślę, że nie wszyscy słyszeli o tym filmie. Co prawda premiera dopiero na jesieni, ale chyba warto czekać na nowy film Roberta Zemeckisa, którego scenariusz napisał wspólnie z Erikiem Rothem, a grają w nim Tom Hanks i Robin Wright. Ci państwo stworzyli kiedyś wspólnie mało znany obraz pod tytułem „Forrest Gump”.
kuba: Napiszę rzecz kontrowersyjną: “Forrest Gump” to według mnie nie jest dobry film. Stał się pomnikiem, właściwie nie wiem dlaczego. To film dla amerykanów, ale u nas trochę wstyd powiedzieć, że się nie podobał. Duet Hanks – Zemeckis ja zapamiętam za Cast Away i „rolę” Wilsona (wytłumaczy mi ktoś, dlaczego tu nie było nominacji do Oscara za rolę drugoplanową?). Od 2000 roku ten reżyser nie zachwycił żadnym projektem – czemu po 24 latach miałoby się to zmienić?
SithFrog: Jest gdzieś jakiś zwiastun? Nie znalazłem. Do powrotów duetów czy trójkątów sprzed lat jestem ostrożny, bo mam w pamięci niektóre wpadki Scorsese+DeNiro czy Scott+Obcy.
Crowley: Nie ma na razie nic. Wszystkie informacje pochodzą od uczestników zamkniętych pokazów wersji roboczych. Koncepcja jest intrygująca, ale też niepokojąca. Akcja filmu (inspirowanego eksperymentalnym komiksem) dzieje się w pojedynczym pokoju na przestrzeni wielu lat… jednocześnie. Szczęśliwcy, którzy byli na pokazach testowych piali z zachwytu nad stroną techniczną, dzięki której na ekranie zobaczymy aktorów postarzanych i odmładzanych komputerowo podczas przenikających się planów czasowych. Wszystko oczywiście dzięki AI. Brzmi dziwnie, grozi strasznym cringem, ale może Zemeckis raz jeszcze odnalazł w sobie tę iskrę, którą miał w latach 1984-2000?
Pquelim: W obsadzie Tom Hanks, który nie bierze udziału w projektach, w które nie wierzy. Do tego Paul Bettany oraz fenomenalna (w “Yellowstone) Kelly Reilly – i już wiem, że aktorsko będzie co najmniej przyzwoicie. Scenariusz stworzyli Zemeckis z Rothem i McGuire’em, więc można powiedzieć – hollywoodzka śmietanka. Reżyseruje uznany twórca dzieł przeważnie co najmniej dobrych, kiedyś wręcz wybitnych. Jasne, że tutaj wszystko może po prostu nie wypalić, ale tak patrząc metryczkowo – jest to jeden z tych filmów, które warto śledzić i obejrzeć. Z przyczyn, że tak powiem, obiektywnych.
kuba: A nie boicie się, że to będzie „Atlas chmur 2.0″? Tom Hanks będzie po prostu znów pokazywany w różnych czasach i w różnej charakteryzacji? Nie udało się wtedy, dlaczego miałoby udać się teraz? A kiedy słyszę, jak jakiś starszy pan mówi, że zawsze pociągała go technologia i będzie jej używał w swoim nowym filmie do odmładzania aktorów, to przed oczami mam tragicznego “Irlandczyka” z młodym z twarzy De Niro ruszającym się jak stulatek. Sorry, ale raczej nie.
SithFrog: Lubię takie eksperymenty i zabawy z formą („Buried”, „Phone Booth”), ale tu pozostanę ostrożnym realistą. Za mało wiadomo, żeby się podniecać, a same nazwiska nie robią już takiego wrażenia jak kiedyś. Sam Zemeckis miał kilka gorszych momentów w ostatnich dwóch dekadach.
Crowley: Komputerowe odmładzanie to ryzykowna zabawa, ale za najlepszych lat Zemeckis robił wizualne cuda. Jego nie tyle pociągała technologia, co on sam ją tworzył. Jak Spielberg i Cameron, według mnie trzej najwięksi innowatorzy, jeśli chodzi o technologię. Listopadowa data premiery sugeruje, że dystrybutorzy liczą na walkę o Oscary, czyli jest wiara w sukces. Ja staram się powściągać emocje i po cichu liczę na coś dobrego.
Co sądzicie o tych nadchodzących filmach? Jakie są wasze oczekiwania? Dajcie znać w komentarzach i do zobaczenia następnym razem.
Należę do nielicznych ultra fanów pierwszego Mad Maxa i dla mnie wszystko począwszy od dwójki to kupa g… a w najlepszym razie zupełnie inna historia. Zaś bez Gibsona to już w ogóle jakieś nieporozumienie. Cóż więc mogę powiedzieć? Droga Gniewu, jako samodzielna historia, broni się jeszcze. Ale obawiam się, że kontynuacja będzie czymś na poziomie Hotelu Continental i reszty produkcji odcinających kupony od Johna Wicka. Czyli krótko mówiąc droga do ukręcenia łba marce, a w każdym razie do wyciśnięcia jej z resztek „kultowości” że tak powiem.
Mam cichą nadzieję, że jednak nie, bo to George Miller jednak. Z drugiej strony ten sam Miller zrobił jedynkę, a potem taką, a nie inną trójkę (dwójkę lubię) więc dołożyłeś mi nerwowej niepewności 😛
No cóż, pewnie nie poprawię ci humoru przypominając, że Ridley Scott zrobił zarówno Ósmego Pasażera, jak Prometeusza i Przymierze… 😛
Ajajaj, nie w szczepionkę…
Joker podobał mi się średnio. To niezły film, ale jednak mocno zamulony, właściwie ma parę dobrych scen które zostają w pamięci, ale reszta nie powala. Na ten nowy film na pewno się nie nastawiam, ale pewnie zobaczę.
Furiosa wygląda na skok na kasę. Do tego znowu kobieta powiem szczerze że jestem już zmęczony tymi historiami, wszystkie są takie same. Niby jest jakaś nadzieja na fajne origin story, ale daje 10% że tak będzie.
No i piona z SithFrogiem za Buried – świetny film ze świetną rola Ryana Reynoldsa a.k.a. Deadpoola 🙂
Piona! Jeden z niewielu filmów gdzie Reynolds się nie wygłupia i nie jest romantyczny do wymiotów. Szkoda, bo ewidentnie pokazał tam, że talent dramatyczny ma.
Ależ ta Furiosa ma paskudne CGI. Rozumiem, że widz wychowany na plastikowym kinie superbohaterskim ma małe wymagania dotyczące efektów specjalnych, ale to wygląda megaźle. Ledwo dotrwałem do końca zwiastuna, a tu ktoś chciałby, żebym wytrzymał półtorej godziny w kinie?
Z tymi (d)efektami komputerowymi to mamy jakiś ogólnoświatowy kryzys. Dowolny film sprzed 10-15 lat wygląda lepiej pod tym względem niż każda nowa produkcja. Musi to być jakieś cięcie kosztów, bo nie wierzę, że nie ma ludzi, którzy by to ogarnęli.
Nie chodzi o koszty, zobacz sobie Godzilla Minus One i sprawdź budżet. Wydaje mi się, że problem jest z czasem produkcji. Ogłaszają filmy z dokładnymi datami premier na kolejne 8-10 lat i każde opóźnienie jest bez znaczenia, bo masz sztywny deadline więc co się nie dowiedzie to nie będzie i tyle.
Ehm, nie wiem, czy panowie wiedzą ale „Folie a Deux” to też określenie na paranoję indukowaną. A paranoja indukowana polega na tym, że „przejmuje” się od osoby chorej jej objawy… Więc dla mnie to jest wyraźny sygnał tego, jaki rodzaj relacji będzie grany. I to będzie na pewno ciekawe (o ile zostanie przedstawione dobrze). Zresztą, podejrzewam, że te wstawki musicalowe będą właśnie jednym z objawów choroby Arthura, które zacznie przejmować Harley.
Ja nie wiedziałem, a to wiele wyjaśnia. Dzięki!
Też myślę, że wstawki muzyczne nie będą zrobione jak w tradycyjnym musicalu. Oby tylko z tym nie przesadzili.