Kiedy na Amazon Prime pojawił się serial The Boys, miałem co do niego spore wątpliwości. Bardzo długo zwlekałem, nim zdecydowałem się go obejrzeć. Zupełnie niepotrzebnie. Wszystkie wątpliwości zostały natychmiast rozwiane, a ja z miejsca stałem się totalnym fanboyem Chłopaków. Fenomen tego serialu jest ciężki do opisania, ale fabuła, humor, postaci, to wszystko całkowicie mną zawładnęło. Satyra na współczesną politykę, korporacje i show-biznes w świecie pełnym superbohaterów idealnie trafiła w moje oczekiwania. I tak skończył się trzeci sezon, a ja z wytęsknieniem wyczekiwałem dalszych losów Rzeźnika i jego ekipy. Ale nim miałem doczekać się czwartego sezonu, twórcy zaserwowali nam spin-off – Gen V, czyli po polsku Pokolenie V, serial o młodych „superbohaterach”. Niby ten sam świat, niby ten sam pomysł, a jednak póki co (został jeszcze jeden finałowy odcinek) czuję ogromne rozczarowanie. Ale po kolei, bo pierwsze wrażenie było naprawdę dobre.
Scena otwierająca serial jest „przekozacka”, daje nadzieję na krwawy produkt, który nie będzie się hamował i tak jak The Boys przekroczy niejedną granicę zarówno w technice snucia opowieści, jak i granicę dobrego smaku. Pierwszy odcinek, mimo kilku naprawdę żenujących żartów (głównie z męskiego przyrodzenia) „daje radę”. Jest ciekawie, jest świeżo, jest obietnica, że widz otrzyma kawał wciągającej historii. W epizodzie drugim od razu wjeżdża obłędny cover „Nothing Else Matters”, po którym przeszły mnie ciarki. Tyle tylko, że tutaj skończył się pomysł na serial. Zaczyna się coś zupełnie innego, coś miałkiego, kartonowego, ciężko strawnego. Gen V staje się w pewnym momencie tym wszystkim, czym The Boys nigdy nie chcieli być – dziwną opowieścią o nastoletniej Mary Sue, która z miejsca staje się liderką grupy nieco bardziej doświadczonych supków.
Oczywiście wciąż jest brutalnie, wciąż są momenty, które fanom Chłopaków dają satysfakcje, tyle tylko, że jest tego zdecydowanie za mało. Scenarzyści opowiadają swoją historię bardzo chaotycznie, wprowadzają jakiś wątek i szybko go ucinają. Nie ma czasu na podbudowę, nie ma czasu na rozwój postaci, nie ma czasu na nic. Tutaj malutka dygresja – kto wpadł na pomysł, żeby odcinki były tak krótkie? Epizod piąty trwa 34 minuty, szósty 33 (nie licząc przypomnienia, co wydarzyło się poprzednio i napisów końcowych).
Dla mnie najlepszym dowodem na to jak bardzo kartonowe – w porównaniu z The Boys – są główne postaci jest fakt, że nie pamiętam imion ponad połowy ważnych dla fabuły osób, i wciąż nie wiem, jakie niektóre z nich mają moce. Serialowi nastolatkowie mają niemal zerową charyzmę. Nie potrafią unieść tematu, niezbyt pomaga im także średniej jakości scenariusz. Oczywiście w tym całym chaosie twórcy nawet na chwilę nie dają zapomnieć, że mamy tutaj naszą Mary Sue, której wszystko się udaje, która z miejsca staje się ulubienicą dużo starszych studentów, która jest wzorem moralności i wszelkich cnót. Nie cierpię tak zbudowanych postaci. Zamiast zachęcać do oglądania, z każdą chwilą coraz skuteczniej odpycha widza swoją nienaturalnością.
Producenci chcieli chyba za wszelką cenę zainteresować swoim uniwersum nową grupę ludzi, ale fabuła skrojona pod rynek „Young Adult” (czyli dla osób w wieku 12-20 lat) w świecie Chłopaków? Rozterki rozwydrzonej młodzieży, nikogo nieinteresujące romanse, zwierzenia seksualne, problemy rodem z tik-toka… naprawdę nie tego spodziewałem się po tym serialu. Apetyt rozbudzony po pierwszych odcinkach szybko zniknął, zostawiając po sobie duży niesmak. Na jedną dobrą sekwencję przypada pięć nudnych lub kompletnie nietrafionych. Nawet żarty w Pokoleniu V nie wytrzymują zestawienia z czarnym humorem i błyskotliwą satyrą The Boys. Scenarzyści nie wiedzieć czemu uznali, że przepisem na sukces jest jak największa ilość żartów na temat narządów kopulacyjnych. Nie mówię, że lekko koszarowy humor nie może się sprawdzić, ale w tym wypadku chyba ani jeden z dowcipów nie był trafiony.
I tak oto otrzymaliśmy kolejne wielkie serialowe rozczarowanie tego roku. Byłem podekscytowany powrotem do świata The Boys i totalnie się zawiodłem. Dobrego materiału wystarczyłoby tu może na 90-minutowy film, ale nie ośmioodcinkowy serial. Został jeszcze finał, ale póki co nic nie wskazuje na to, by zmienił on drastycznie odbiór całości. Jako zadeklarowanemu fanowi Chłopaków pozostaje mi tylko mieć wielką nadzieję, że czwarty sezon właściwego serialu nie zniży poziomu do tego spin-offowego potworka. Potworka, który swoją drogą już wiadomo, że otrzyma kontynuację. Cóż, pieniądze się zgadzają, więc nikt z decydentów nie patrzy na drastyczne obniżenie jakości produkcji.
-
Ocena Kuby - 5/10
5/10
Ja się kompletnie nie zgadzam, ten serial to po prostu teenage drama w szatach the boys i jako taka sprawdza się bardzo dobrze. Postacie są sympatyczne i lubialne a ich motywacje – przynajmniej pod koniec – jasne i czytelne. No i logicznie zrozumiałe nawet jeśli się z kimś nie zgadzam.
Marie nie jest Mary Sue, przecież to straumatyzowana nastolatka która nie ogarnia swoich mocy i była manipulowana przez speców od PR. Jedyne co się jej udało to znalezienie paczki znajomych którzy są cool ale wbrew stereotypom z filmów nie postanowili jej zgnoić.
Największy minus to środkowe odcinki w których główna fabuła – ta nawiązująca do the boys – jest podawana w ekspozycyjnych monologach podczas gdy same odcinki skupiają się wtedy na teen dramie. Mi to zbytnio nie przeszkadzało i jestem ciekaw zakończenia.
Tak, są setki pierwszoroczniaków, ale ekipa trzecioroczniaków trzęsąca szkołą bierze do swojej paczki akurat ją i to jeszcze na samym początku jej przygody z uczelnią, ona wtedy nie była jeszcze na choćby jednych zajęciach, a czuje się tam od razu jak w domu i nie czuje się w ich obecności ani trochę skrępowana. Oczywiście PR, oczywiście manipulacja, ale ten jej przeskok od raz na szczyt drabiny to jest kpina. Czy wszystkie postaci są sympatyczne i lubiane? Śmiem wątpić, ten cały Andre (musiałem sprawdzić bo serio nie pamiętałem ja się w filmie nazywa) jest totalnie nijaki, Cate pod koniec wyrosła na postać jakąś, a Jordan nie wnosi swoim wątkiem prawie nic. Broni się Emma – to jest najjaśniejsza postać serialu. Dla mnie jest za dużo zgrzytów, ale nie chcę wchodzić w spojlery. Ja w każdym razie oczekiwałem czegoś innego i po pierwszych trzech odcinkach byłem zadowolony, potem wyczerpały się pomysły i zaczęło się rozwlekanie dramatów nastolatków.
Oglądamy to samo ale mamy zupełnie inne odczucia 😀 ja to widzę tak że wzięli ją na imprezę bo – unikam spoilerów – poznała Andre w dość niecodziennych okolicznościach a on raczej ma gdzieś konwenanse. Ani razu nie widziałem żeby czuła się na tej uczelni jak w domu, przecież dosłownie dorastała pod kamieniem nawet telefonu nie miała i widać jak w pierwszych odcinkach jest przytłoczona a później – przerażona tym co się odwala za kulisami uniwersytetu. Jej przeskok na szczyt to jawna zgrywa ze współczesnych mediów kreujących kolejne gwiazdy. Andre nie jest nijaki, jest wyraźnie zmęczony panującymi wszędzie układami, skonfliktowany z ojcem a przy tym chce być prawdziwym bohaterem ale już do niego dotarło, że w tym świecie to niemożliwe. Cate robi się coraz ciekawsza z odcinka na odcinek gdy wychodzą na jaw kolejne tajemnice. Jordan to dobrze zrobiona reprezentacja + wypełnia wątek teen dramy. Emma jest fajną postacią tu się przynajmniej zgadzamy 😀 myślę, że żeby się dobrze bawić przy tym serialu trzeba nie mieć oczekiwań że to drugie the boys, bo chociaż nawiązań i cameo jest mnóstwo, to gen v zachowuje swoją własną tożsamość. I za tą odrębność doceniam ten serial chociaż przyznaję, że nie jest aż tak dobry jak the boys
Chociaż to jest to samo uniwersum to produkt jest całkiem inny, zresztą to właśnie napisałem, że bardziej spodoba się innej grupie odbiorców ewentualnie osobą, które nie podeszły do tego z takimi oczekiwaniami jak ja. Póki co żadnej postaci z tego serialu nie chciałbym widzieć w oryginalnym The Boys, a prowadzenie Marie zwyczajnie mi się nie podoba mimo tego, że 50 % jej sukcesów to zakulisowe manipulację to to drugie 50 jest dla mnie kompletnie od czapy. Sorry jak tak to odczuwam. Starlight była budowana perfekcyjnie, pamiętam co ją spotkało na pierwszym spotkaniu z kimś z siódemki, ona tam się nie obroniła. Marii w analogicznej sytuacji wyszła by z takiej sytuacji bez szwanku, a przynajmniej tak pokazuje ten serial, ona nie dostaje problemów z których wyszła by z jakimś super uszczerbkiem.
Skąd wytrzasnęliście tego Kubę? Ze śmietnika dla odrzutów recenzenckich?
Kubuś, następnym razem chociaż obejrzyj co końca, został jeszcze jeden odcinek. A z tym porównaniem do Mary Sue to trafiłeś jak po pijaku do kibla. Nie pisz więcej, to nie ma sensu
Niezłe z tym śmietnikiem, odrzutki recencenckie fajne określenie.
Przecież sam napisałem, że został jeszcze jeden odcinek, ale nic nie wskazuje na to by dokonał on jakiegoś przełomu.
Po pijaku tak ciężko trafić do kibla?
A czy Mary Sue jest nietrafione, twoim zdaniem tak, moim nie. Udaje jej się niemal wszystko, odkrywa swoje moce bez żadnego treningu i posługuje się nimi jak ekspert, jest lubiana przez wszystkich, choć niczym na to nie zapracowała. Czy ktokolwiek z tu obecnych miał taką sytuację, że jest pierwszy dzień w nowej szkole, jest kompletnie zielonym pierwszoroczniakiem i podchodzą do niego największe szkolne szychy i zabierają go na imprezę?
No chyba rzeczywiście to nie ma sensu, dałeś tyle argumentów, całe dwa, ale jakie mocne.
Po co te złośliwości? Krytykę można ubrać w inne słowa, chamstwa tu nie potrzebujemy 🙂
Oczywiście powyższy komentarz tyczy sie autora komentarza, nie Kuby 🙂
Idź być chamem gdzie indziej.
Ssij wora ropucho
prędzej „kaktus” nam na dłoni urośnie niż będziemy tolerować takie komentarze prosto z Puław. DaeLu, ban jest tu chyba permanentnie konieczny.
Każdy ma prawo nie zgadzać się z opiniami autorów, czy komentarzami użytkowników. Każdy ma prawo do zainicjowania dyskusji, wyrażenia swojego niezadowolenia i krytyki. Jednak prawo to nie obejmuje obrzucania innych własnym gównem. Nie jesteśmy małpami żeby w ten sposób dyskutować.
Zostawcie Kubę w spokoju. Bardzo dobrze pisze i ja się zgadzam, serial cienki jak siki wróbla. Nie nastawiałem się na niewiadomo co, a i tak w połowie odcinkoww dopłynąłem gdzieś indziej bo mnogość nieciekawych wątków o bohaterów rokowała tylko trochę lepiej niż Sex Education. Jak dla mnie popłuczyny, ale może dobrze że robią i rozbudowują uniwersum bo potencjał jest.
No jest wszystko w porządku, jest dobrze, dobrze robią, dobrze wszystko jest w porządku. Jest git pozdrawiam całą ekipe fsgk, dobrych chłopaków i niech sie to trzyma. Dobry przekaz leci
Generalnie zgadzam się choć dałbym 6/10. Jest ok, moce ciekawe, dzieciaki niezłe, ale brakuje lepszej historii. Albo inaczej, pomysł z wirusem mega, ale brakuje skupienia na głównym wątku. Mam wrażenie, że tak bardzo chcieli się wybić ponad The Boys szokowaniem i scenami gdzie są flaki, seks, golizna czy inne takie, że zapomnieli po co robią serial. Scena z Soldier Boyem była tylko po to, żeby przez 5 minut gadać wulgarnie o kobiecej masturbacji. Kilka innych scen też nie miało specjalnie racji bytu, ale chodziło o wywołanie szoku.
No i ten podział rodem z X-Menów na koniec. Jakoś tak nie wiem, bardziej sztampowo się nie dało?
Jest w pierwszym odcinku taka okropnie beznadziejna scena jak jedna z postaci podczas walki uderza w zwolnionym tempie Golden Boya w członka. To było dramatycznie słabe, po prostu coś okropnego, i to pokazuje w jakim kierunku szedł humor tego serialu.
Ocena nie tyczy się finałowego odcinka serialu aczkolwiek nawet po nim ta ocena by się nie zmieniła, serial jest giga rozczarowaniem z kilkoma ciekawymi wątkami. Tek Knight fajnie przedstawiony, ale za szybko ucięty. No i te długości odcinków? Pierwsze trzy miały powyżej 50 minut, a potem chyba żaden nie wyszedł ponad 33 minuty. No i tak jak napisałem w komentarzu wyżej Starlight jest budowana powoli i ma swoje ogromne problemy, z których wychodzi mocno poobijana zarówno fizycznie jak i głownie psychicznie w przeciwieństwie do Marie. A jeśli Jordan zostali(?) wprowadzeni tylko po to by LGBT miało swoich przedstawicieli (bo tak naprawdę przez większość czasu ich(?) jedyną mocą jest zmiana płci) to chyba nie o to chodziło w początkach Chłopaków.
Wciąż nie wiem na ile mini-spojlerów mogę sobie pozwolić, żeby nie zepsuć komuś oglądania, a żeby dyskutować o konkretnych przykładach.
Ogólnie jak tak sobie oceniałem poszczególne odcinki to po finale ze średniej ocen wyszło mi 5,5. Odcinek 5, a zwłaszcza 6 to była moim zdaniem tragedia.
Dziwnie tak pisać recenzje przed finałowym odcinkiem zwłaszcza że jednak finał to jest zawsze jeden z najważniejszych odcinków i może wiele zmienić. Ocena też dość niska, znaczy jestem zaskoczona bo czytając kilka innych recenzji wyczytałam tam jaki to ponoć bardzo dobry serial jest i oceny też widziałam znacznie wyższe, cóż każdy ocenia według swojego uznania. Ja serialu jeszcze nie widziałam ale mam zamiar obejrzeć bo The Boys bardzo lubię, to i ten serial wypadało by zobaczyć, zobaczę, ocenię, ale jedno wiem już teraz lepszy od The Boys to ten serial napewno nie jest. Siłą The Boys jest genialna obsada która niesie cały serial na swoich barkach, do tego świetnie relacje między bohaterami, a w tym serialu już po zwiastunach było widać że bohaterowie są nudni jak flaki z olejem. Od początku byłam zdania że to spin-off nastawiony wyłącznie na zysk, takie odcinanie kuponów.
Finał jest jakby kompletnie oderwany od reszty serialu. Gdyby zaczęli posuwać akcję do przodu nieco szybciej finał dał by efekt wow, a tak jest jednorazowym 30 minutowym fajerwerkiem z niemal zerową podbudową.
Ten serial jest tak kliszowy, że czekałem na jakiekolwiek przebicie czwartek ściany, aby cokolwiek tu miało sens. Postacie płaskie jak deska do krojenia, porównanie z Marysią Zuzanną jak najbardziej trafne. Jako spin-off Chłopaków ten serial jest totalnym niewypałem.
Dzięki za ten komentarz.