Książki

Pytania do maesterów #95

Przypominam, że jeśli chcecie zadać pytanie, powinniście w treści komentarza umieścić litery „PDM”. Pomoże nam to odnaleźć Wasze pytania.

O czym ta Arianne myślała?

OK, Myrcella mogła nie wiedzieć o koronacji. [zob. PdM 84 – BT] Ale jak to miałoby wyglądać ? Koronujemy dziewczynę wbrew prawu (Dornijskie nie ma znaczenia skoro byli częścią Westros musieli w tej kwestii uznawać prawo całego kraju u siebie mogli robić co chcieli ale tutaj było to bez sensu.) Następnie trzeba przekonać (zmusić Dorana do akceptacji planu), a następnie wywołać wojnę przeciwko bratu królowej która tego brata kocha. Co powiedziliby Myrcelli -wiesz idziemy na wojnę z twoją rodziną, cieszysz się ? (żeby to jeszcze był Joeffrey to zrozumiałbym). Nie wiem może nie doceniam możliwości manipulacji dziećmi ale ciężko mi to sobie wyobrazić. (pyta Tywin)

BT: Plan był taki, żeby dotrzeć z Myrcellą do Hellholtu, czyli siedziby rodu Ullerów, tam urządzić koronację i zacząć gromadzić zwolenników. Arianne zakładała, że oburzenie na Dorana po aresztowaniu córek Oberyna jest tak wielkie, że znaczna część ludu opowie się po jej stronie. A ponieważ Ellaria Sand jest córką lorda Harmena Ullera, także ten ważny ród miał się do tego przyłączyć. Następnie w jakiś sposób miano uwolnić córki Oberyna. A co do Dorana – Arianne była przekonana, że jej ojciec zamierzał uczynić swoim dziedzicem Quentyna. Skoro jednak Arianne była bardziej popularna, a w dodatku jej pominięcie odbyłoby się wbrew dornijskiemu prawu (którego najwyraźniej dornijski władca nie może w tym aspekcie zmieniać – być może dlatego, że np. ustanowiła je sama Nymeria, albo że istniało już wśród Rhoynarów i jest szanowane ze względu na swoją starożytność), to Quentyn musiałby oprzeć się na sile zbrojnej. Dlatego Arianne uważała, że Quentyn udał się do Essos, by sprowadzić Złotą Kompanię. Ale w sytuacji, w której wokół sprawy Myrcelli (a naprawdę Arianne) zebrałoby się już wielu ludzi, to odparcie Quentyna miało być proste. Z głównych dornijskich rodów za Quentynem mieli się opowiedzieć Yronwoodowie, ale ich pokonaniem zająłby się ser Gerold Dayne. Po zwycięstwie Arianne Doran prawdopodobnie miał zostać zmuszony do abdykacji lub przynajmniej do tego, żeby tak naprawdę Dorne rządziła odtąd Arianne, nawet gdyby jej ojciec miał pozostać nominalnym władcą. Następnie książę miał zostać odesłany do Wodnych Ogrodów. Miał tam trafić także Quentyn.

Do tego momentu przebieg wydarzeń jest w miarę realistyczny – oczywiście gdyby założyć, że Doran rzeczywiście spiskował przeciwko Arianne, podczas gdy okazało się, że naprawdę cel Quentyn wyprawy do Essos był zupełnie inny. Trudno jednak uwierzyć, żeby Arianne nawet jako władczyni Dorne zdołała pokonać Lannisterów i Tyrellów zmusić pozostałe królestwa do uznania Myrcelli jako królowej. Gdyby nie to, że te plany poznajemy z rozdziału napisanego z punktu widzenia Arianne, powiedziałbym, że pewnie posadzenie Myrcelli na Żelaznym Tronie to miał być tylko pretekst, żeby wzniecić bunt przeciwko Doranowi i zebrać wojska, dzięki czemu dałoby się odeprzeć Złotą Kompanię i Quentyna. A potem, gdy Arianne zasiadałaby już na tronie w Słonecznej Włóczni, jakoś porozumiałaby się z Królewską Przystanią i odwołała proklamację Myrcelii. Jednak z myśli Arianne wynika, że jednak naprawdę miała zamiar doprowadzić do zastąpienia Tommena Myrcellą… A powodzenie tak dalekosiężnego planu było jednak bardzo mało prawdopodobne – tym bardziej, że Arianne ułożyła go zanim dowiedziała się o śmierci Tywina (wieści o tym docierają do niej dopiero w trakcie rozdziału “Twórczyni Królowych”).

D: Tak, to jeden z aspektów sprawy, które mnie zawsze trochę dziwiły. To znaczy cały plan wydawałby mi się sensowny przy założeniu, że Arianne działa po śmierci Tywina, i operuje z pewną wiedzą na temat charakteru Cersei. To znaczy wie, że królowa kocha swoje dzieci i jest ambitna. No i może nie domyśla się, że Lannisterka bywa mściwa. W takiej sytuacji można sobie ułożyć scenariusz, w którym do konfliktu zbrojnego nie dochodzi, po prostu jego perspektywa (i ryzyko straty córki), przekonują Cersei by zaczęła rokowania. Ale jeśli cały pomysł jest opracowany na etapie, gdy Namiestnikiem jest Tywin, znany z tego, że nie daje sobie w kaszę dmuchać, no to trzyma się to kupy raczej umiarkowanie. I trzeba po prostu przyjąć do wiadomości, że Arianne miała więcej pasji do spiskowania niż rozumu.

BT: Gdyby jeszcze przyjąć, że Arianne wiedziała, że Oberyn otruł Tywina, to dałoby się to jakoś wyjaśnić. Ale jednak Arianne jest w szoku, gdy dowiaduje się, że Tywin nie żyje – i to wyraźnie już na wieść o śmierci, a nie w chwilę potem, gdy dochodzi do tego informacja, że zabił go Tyrion.

Lady Westhill

Powtarzam sobie ogień i krew przed premierą serialu [pytanie to zostało zadane w sierpniu 2022 roku pod PdM 89, co pokazuje, jak duże opóźnienie mamy w odpowiadaniu – BT] i naszło mnie pytanie na temat lady westhill. Czy Martin był gdzieś zapytany o jej losy ?? I jeśli tak to jaka była odpowiedź ?? Czy zdradzi kiedyś co ją spotkało?? Chodzi mi o tą co pochodziła z wyspy na zachód od lanniserów (pyta pvvldmnsk)

BT: Z tego co wiem, takie pytanie nigdy nie padło, ale pewnie nawet gdyby je zadano, to pewnie i tak GRRM by nie odpowiedział, bo myślę, że to ma być jedną z wielu tajemnic jego świata. Możemy więc tylko spekulować. Corlys Velaryon twierdził, że widział w Asshai stary statek, który wyglądał na Goniącego za Słońcem, czyli statek, który Elissa Farman (znana później jako Alys Westhill) wybudowała w Braavos za pieniądze ze sprzedaży trzech smoczych jaj. Zakładając, że Wąż Morski się nie pomylił, co mogło się stać z samą Elissą? Oczywiście, nawet gdyby przyjąć, że jej statek dotarł do Asshai, to nie oznacza jeszcze, że ona sama tam się znalazła, bo mogła umrzeć w trakcie rejsu. Ale załóżmy, że dotarła do Asshai. To Westeros nie miała po co wracać, bo Jaehaerys i Rhaena nie darowaliby jej kradzieży smoczych jaj. Można więc przypuszczać, że zostałaby w Essos. I stąd pewnie liczne fanowskie próby powiązania jej z różnymi tajemniczymi postaciami z tej części świata – przede wszystkim z Quaithe albo Melisandre.

Co do Quaithe – ciekawe jest to, że imię Elissy Farman nawiązuje do królowej Dydony, która była też znana jako właśnie Elissa. A Dydona miała założyć Kartaginę, to której odwołuje się nazwa Qarth. Czyli może tu być coś na rzeczy z Quaithe, która mieszka właśnie w tym mieście. Z kolei z Melisandre łączy Elissę Farman to, że obie miały przebywać w Asshai. Poza tym w “Melisandre” zawiera się “Elisa”. W każdym razie, Melisandre nie może być samą Elissą, bo to co wiemy o przeszłości Melisandre z jej rozdziału w Tańcu w ogóle nie pasuje do historii Elissy Farman. Nie można wykluczyć, że chodzi tu o to, że Melisandre po prostu pochodzi od Elissy. Jednak Melisandre nie urodziła się w Asshai, więc to, że Elissa Farman była kiedyś w Asshai nie jest tu jakąś niesamowitą wskazówką co do pochodzenia czerwonej kapłanki. Sam uważam, że do postaci Melisandre ogólnie lepiej pasuje to, że jest córką Shiery Morskiej Gwiazdy i Bryndena Rivera. Można by pewnie snuć przypuszczenia, że to matka Shiery, Serenei z Lys, mogła pochodzić od Elissy, ale znowu, trudno dojść do tego, czemu miałoby to służyć z punktu widzenia opowieści (motywów, paralel, foreshadowingu). Ogólnie, moim zdaniem bardziej prawdopodobnie jest, że Serenei pochodziła od Saery Targaryen, córki Jaehaerysa i Alysanne. (Kto wie, może podobnie jak Serra, żona Illyria). Myślę, że z tym podobieństwem imion “Elissa” i “Melisandre” jest coś na rzeczy, ale nie chodzi raczej o genealogię, tylko o właśnie paralele, wewnętrzne archetypy świata Martina itd. Czyli w każdym razie bardziej prawdopodobne jest dla mnie to, że Elissa Farman ma coś wspólnego z Quaithe.

Przy okazji: z wyprawą Elissy Farman wiąże się kilka potencjalnych nawiązań literackich i historycznych. Wspomniałem już o mitycznej założycielce Kartaginy Elissie-Dydonie, która według Eneidy uciekła ze swoimi zwolennikami z Tyru (trochę jak Nymeria) po tym, jak jej brat zamordował jej męża (Elissa i jej brat byli dziećmi króla Tyru i po jego śmierci mieli współrządzić, ale brat okazał się tyranem). Idąc dalej, nazwa statku Elissy Farman, Goniący za Słońcem (Sun Chaser), może być aluzją do Podróży “Wędrowca do Świtu” (The Voyage of the Dawn Treader), czyli trzeciego tomu Opowieści z Narnii, który też opowiada o wyprawie morskiej, tyle że na wschód – ale cóż jeśli lord Corlys miał rację, to Elissa Farman też mogła dotrzeć na Najdalszy Wschód. Poza tym kapitan jednego z dwóch pozostałych statków biorących udział w wyprawie Elissy nazywał się ser Eustace Hightower, co może być nawiązaniem do Eustachego Scrubba z tej właśnie powieści. Drugi z Hightowerów biorących udział w tym przedsięwzięciu nazywał się ser Norman, a to z kolei może być aluzją do odkrywców ze Skandynawii. Wreszcie, statek ser Eustace’a nazywał się Lady Meredith, co może być odniesieniem do nazwy jednego ze statków Kolumba, Santa María.

(Narnijskich aluzji w PLiO jest znacznie mniej niż Tolkienowskich, ale można też wymienić aluzję do Srebrnego krzesła w powieści graficznej na podstawie Wędrownego Rycerza, gdzie okazuje się, że bohater przedstawienia kukiełkowego, które wystawiała Tanselle, nazywał się Rilian. Ciekawe, czy ten szczegół pochodzi od twórców samej powieści graficznej, czy od George’a R.R. Martina. Kiedyś napisałem też esej o tym, że opis sceny w Domu Nieśmiertelnych może być aluzją do opisu Charnu w Siostrzeńcu czarodzieja, a jadeitowa tiara cesarzowej Leng, którą Daemon podarował Rhaenyrze może podkreślać to, że są pewne bardzo luźne paralele pomiędzy Tańcem Smoków i wojną domową w Charnie pomiędzy Jadis (późniejszą Białą Czarownicą) i jej siostrą. Poza tym opis umierającego Charnu przypomina Asshai. Do Charnu mogą też nawiązywać słowa Eurona w rozdziale-zapowiedzi Wichrów zimy “[a] new god shall be born from the graves and charnel pits” („nowy bóg narodzi się z grobów i trupich dołów” – tłum. własne). Ale jeśli tak, to nie wróży to dobrze Planetos, bo Jadis w walce o cesarską koronę unicestwiła cały swój świat (i dlatego później trafiła do Narnii z przesiadką w Londynie – ciekawostka: po przybyciu do Londynu Jadis domaga się, żeby wuj Andrzej zorganizował jej smoka, czy jakiś inny środek transportu typowy dla najważniejszych osób w jego świecie. Teraz jestem mniej przekonany co do tego, czy to wszystko jest celowe ze strony autora, ale w każdym razie jakieś odległe echa mogą tu się znaleźć – przychodzi mi jeszcze na myśl wizja Aerona z Euronem i kobietą z białego płomienia. W każdym razie, Narnia to jeden z najbardziej znanych przykładów niezwykle długiej zimy w literaturze, więc GRRM mógłby o niej myśleć choćby z tego powodu).

Dobre i złe strony bohaterów

Arya, Sansa, Jon, Brandon, Tyrion, Varys, Baelish, Sandor, Melisandre, Joffrey… Podzielcie między sobą 5 postaci i w kilku zdaniach powiedzcie czemu (wg książek) dany bohater jest zarówno pozytywny jak i negatywny. (Jestem ciekaw jak wybrniecie z Joffreya i Brandona)
W zasadzie podsuwam wam pomysł na co najmniej kilka artykułów dotyczących oceniania poczynań poszczególnych osób (bo można to zrobić na różny sposób) a i nawet może pojedyńcze sondy/zabawy dla czytelników. (pyta Mur)

D: O ja cię kręcę… Trudne zadanie. Dobra, zaczynam, to biorę te łatwiejsze, czyli pierwszą piątkę – Aryę, Sansę, Jona, Brandona i Tyriona. Arya. Jest dobra, bo w głębi serca kierują nią lojalność i w jakimś sensie jest jeszcze dzieckiem. Jest zła, bo przez swoje traumatyczne przeżycia została znieczulona na przemoc i cierpienie, nie zna wartości ludzkiego życia. Na dodatek jest mściwa… u Martina rzadko się to dobrze kończy. Sansa. Dobroć wynika z jej idealizmu, pragnienia znalezienia miłości i z jej empatii wobec pokrzywdzonych (ograniczonej przez jej wysokie mniemanie o samej sobie, ale jednak istniejącej). Zło jest wielorakie. Na początku jest bardzo egocentryczna, co zresztą typowe dla nastolatków. Później, pod wpływem wydarzeń z jej życia chyba zaczyna wyznawać filozofię, iż cel uświęca środki. To podobne znieczulenie jak u Aryi, tylko znajdujące nieco inny wymiar. Jon. To dobry chłopak jest. Szlachetny, odważny, troszczący się o innych. Ale ma trochę problem z gniewem, ze słuchaniem innych, z brakiem troski o to jak inni go postrzegają i z przekonaniem, że został skrzywdzony przez los. Mam nadzieję, że nie spotkają go z tego powodu jakieś negatywne konsekwencje. Bran. Ja nie wiem za bardzo ile zostało jeszcze Brana w Branie. Na pewno kieruje nim chęć ocalenia ludzkości i ostatnich spośród swoich bliskich. Ale wydaje mi się, że zamienia się w Bloodravena i że niebawem zacznie się upajać swoją mocą. Tyrion. Inteligentny człowiek, którego brzydzi okrucieństwo i który zawsze znajduje trochę serca dla kaleków, bękartów i im podobnych. Niestety owładnięty zemstą, kompleksami, poczuciem wyższości i gniewem na wszystko dookoła. Z tej piątki ma największe szanse na to, by zostać czarnym charakterem.

BT: Faktycznie bardzo trudne zadanie, zwłaszcza przy Varysie, Baelishu i Joffreyu – ale gdybym musiał bronić tych postaci, albo je oskarżać, to podniósłbym takie argumenty:

Argumenty obrony Varysa: pragnie zapewnić, że na tronie zasiądzie osoba odpowiednio przygotowana do sprawowania rządów; zauważa jak wiele cierpień wśród ludu powodują walki możnych o władzę. Argumenty oskarżenia Varysa: pod pretekstem szczytnych haseł dąży do osadzenia na Żelaznym Tronie osoby, na którą ma wpływ; najprawdopodobniej oszukuje wszystkich, wmawiając im, że Młody Gryf jest Aegonem VI; wykorzystuje poczucie winy Jona Conningtona, by uwiarygodnić całą tę sprawę; gdyby uwierzyć w jego opowieść o ocaleniu Aegona, to można mu zarzucić, że nie próbował ocalić Rhaenys i Elii; w ramach swojej “gry” pozwolił Catelyn wierzyć w kłamstwa Baelisha o sztylecie. Argumenty obrony Petyra Baelisha: wykazał się sporą odwagą, wyzywając Brandona Starka na pojedynek; ostrzegał Neda Starka. Argumenty oskarżenia Petyra Baelisha: bezwzględnie manipulował innymi; wykorzystywał urząd do uzyskiwania korzyści; spiskował z Lannisterami i Janosem Slyntem przeciwko Nedowi, wobec którego udawał dobre intencje; okłamał Catelyn w sprawie sztyletu, co miało tragiczne skutki. Argumenty obrony Sandora Clegane’a: choć wiele w życiu przeszedł, pozostało w nim dobro; starał się chronić Sansę; porzucił służbę u Lannisterów. Argumenty oskarżenia Sandora Clegane’a: dopóki było mu to wygodne, spełniał wszystkie polecenia Cersei; zamordował Mycaha. Argumenty obrony Melisandre: poświęciła swoje życie dziełu ocalenia ludzkości przed mrocznymi siłami; choć Davos jej nie ufa i przeciw niej spiskował, stara się chronić jego syna Devana. Argumenty oskarżenia Melisandre: manipuluje ludźmi za pomocą “magicznych” sztuczek; zamierzała złożyć w ofierze Edrica Storma; spaliła Alestera Florenta i wiele innych osób. Argumenty obrony Joffreya: stara się spełniać swoje królewskie obowiązki, choć niestety przez złe wpływy niewłaściwie je rozumie. Argumenty oskarżenia Joffreya: wykorzystuje władzę do popełniania okrutnych czynów.

Najpierw zabić, potem przesłuchać

Podczas słuchania audiobooka “Gra o tron” naszła mnie taka refleksja: Benjen Stark ruszył za Mur, by dowiedzieć się, co się stało z Wymarem Royce’m i jego grupą. Pojechał i nie wrócił. Ale przecież był świadek! Jeden z grupy (zdaje się, że Garret) przeżył i dostał się później w ręce Neda Starka. I tutaj rodzi się pytanie – czy zamiast go ścinać, nie należałoby go raczej zamknąć w ciepłym pomieszczeniu, nakarmić, uspokoić, przesłuchać i DOPIERO WTEDY ściąć? Wiem, że nie było to w zwyczaju, ale wiedza, którą by w ten sposób zdobyli, mogła się okazać bezcenna! I ocaliłaby życie Benjena… Co zawiniło? Żelazne, stare zasady Neda, które nie pozwoliły mu czekać? Brak komunikacji między Winterfell a Murem? Czy po prostu krótki czas, jaki upłynął między wyjazdem grupy Royce’a a złapaniem dezertera (nikt nie zdążył jeszcze zacząć się zastanawiać, co się z nimi dzieje)? (pyta singri)

BT: Możliwe, że pewnego rodzaju przesłuchanie się odbyło – jest mowa o tym, że padały pytania i odpowiedzi, ale fragment jest tak napisany, że nie wiadomo, z kim Eddard rozmawiał – z Garedem czy z ludźmi z tej małej warowni, którzy go pojmali. Ale biorąc pod uwagę, że Ned mówi potem, że uważa, iż jego obowiązkiem jest wysłuchać ostatnich słów skazańca, to chyba jednak z nim rozmawiał. A to oznaczałoby, że Gared nie powiedział mu nic nadzwyczajnego. Robb odniósł wrażenie, że Gared był dzielnym człowiekiem, więc może po prostu przyznał się do dezercji i nic więcej nie wyjaśniał? Jon Snow uważał jednak, że dezerter był po prostu tak przerażony, że w środku już nie żył. Jon pewnie sądził, że strach wynikał z tego, że Gared wiedział, że zaraz położy głowę pod miecz, ale jako czytelnicy wiemy, że tak naprawdę chodzi o Innych. Czyli albo było mu już wszystko jedno, albo może nawet wyparł wspomnienia o Innych. W każdym razie, Ned nie uznał całej sytuacji za nietypową. Ale załóżmy, że Gared zaczyna mówić o Innych – trudno powiedzieć, czy Ned by mu uwierzył. Jednak biorąc pod uwagę okoliczności, nie brzmiałoby to zbyt wiarygodnie, tym bardziej, że żadnych dowodów nie było. Nawet gdyby uznał, że warto to przekazać Mormontowi, to pewnie i tak za Mur wyruszyłaby wyprawa Benjena, żeby to sprawdzić. Bo jednak Inni są uznawani za istoty mityczne, i słowa jednego dezertera, który może po prostu opowiadać bajki, żeby się uratować, by tego nie zmieniły.

A co do dania Garedowi czasu – jednak od jego pojmania do przybycia Neda minęło trochę czasu, więc myślę, że gdyby miał dojść do siebie, to by doszedł. Poza tym od wydarzeń za Murem musiało minąć sporo czasu, skoro dotarł aż pod Winterfell. Swoją drogą, to samo w sobie jest zagadkowe – po co dezerter z Nocnej Straży obrał drogę akurat pod samym Winterfell (może nie pod samym, po złapano go na wzgórzach, ale jednak względnie blisko). Można by to po prostu tłumaczyć tym, że był w takim szoku, że nie myślał racjonalnie. Ale dochodzi sprawa wilkorów – to rzeczywiście niezwykły zbieg okoliczności, że akurat dzięki temu, że Gared wybrał mało prawdopodobną trasę Ned (a razem z nim Jon, Robb i Bran) byli w miejscu, gdzie po raz pierwszy od bardzo dawna pojawiła się wilkorzyca. Dlatego niektórzy, jak Preston Jacobs, sugerują, że mógł to zadziałać Bloodraven. Wówczas przy okazji wyjaśniłoby się, jakim cudem Gared pokonał Mur – tak samo jak Sam Tarly i Goździk, których Zimnoręki doprowadził pod Czarną Bramę w Nocnym Forcie. A Gared byłby potrzebny, żeby przeprowadzić wilkorzycę na drugą stronę Muru. To ciekawe przypuszczenie, i może coś być na rzeczy, bo jednak ten splot wydarzeń (Gared “doprowadza” Starków do wilkorów) trudno wyjaśnić.

D: W pełni zgadzam się z Bluetigerem. Gared został przesłuchany, nie miał niczego na poparcie swoich słów, więc nikt mu nie uwierzył. A z perspektywy Nocnej Straży i lorda Winterfell to, czy zmyślał, czy oszalał było drugorzędne. Nie potrzebowali w to wnikać, bo Karę trzeba było wymierzyć, bo jej brak mógł przyczynić się do kolejnych dezercji. A co się tyczy drogi jaką przebył Gared – to jest ciekawe, chociaż ja widzę inne rozwiązania – chociażby takie, że mógł wrócić na Mur normalnie (np. w Czarnym Zamku – choć inne opcje też są możliwe), a następnie po prostu z niego uciec. Natomiast wilkorzycę na pewno przeprowadził Bloodraven.

BT: Myślę, że Gared raczej nie wspomniał o Innych, bo Bran nie zapamiętał z wymiany zdań pomiędzy Nedem i Garedem (lub tymi, którzy go złapali, bo fragment jest niejednoznaczny) nic szczególnego. A jednak gdyby padło choć słowo o Innych, to pasjonujący się mrocznymi opowieściami Bran na pewno by zwrócił na to uwagę.

Żona dla Roberta

Czy rzeczywiście nie było konkurencji dla Cersei do zostania żoną Roberta? Bo to aż dziwne, ale też nie umiem dopasować alternatywnego nazwiska w odpowiednim wieku. Niedopatrzenie Martina, czy realnie taka sytuacja mogła mieć miejsce? (pyta EJM)

D: Jeśli bierzemy pod uwagę, że Robert chciałby żonkę ładną i politycznie użyteczną, a do tego z rodu, który nie występował otwarcie przeciw jego roszczeniom, to w grę wchodziły chyba tylko córki lorda Leytona Hightowera. Ale Tywin był na miejscu pod koniec Rebelii, jasno opowiedział się po wygranej stronie i istniał szereg powodów, dla których warto go było mieć za sojusznika.

BT: Zgadzam się, że poza Wielkimi Rodami w zasadzie tylko Hightowerowie są na tyle potężni, by Robert (a pewnie tak naprawdę Jon Arryn) brał ich pod uwagę przy poszukiwaniu kandydatki. Poza kryterium statusu zwracano by też pewnie uwagę przede wszystkim na to, które rody jeszcze nie były silnie zwązane z nową dynastią. Czyli zostają Tyrellowie, Martellowie, Lannisterowie, Hightowerowie i Greyjoyowie (którzy teoretycznie atakowali lojalistów Targaryenów w Reach, ale jednak trudno uznać ich za sprawdzonych sojuszników Roberta). U Martellów nie było w tym czasie żadnej możliwej kandydatki. U Greyjoyów także nie, a poza tym nie są aż tacy istotni, by rozważać ślub Roberta z Greyjoyówną. Co do Hightowerów – na pewno niezamężna była Malora, a możliwe, że także inne córki Leytona. Nie wiemy jednak, jak wyglądał udział Hightowerów w wojnie – oczywiście, ser Gerold był lordem dowódcą gwardii królewskiej, ale nie wiadomo nic na ten temat, czy wojska Hightowerów brały udział w walce. Biorąc pod uwagę na przykłady z wcześniejszych konfliktów po Tańcu Smoków, można przypuszczać, że Hightowerowie nie byli w swoich działaniach na rzecz Aerysa jakoś szczególnie energiczni. A skoro tak, to umocnienie ich więzi z nowym królem nie było kluczowe. Poza tym sami pomimo całej swojej potęgi Hightowerowie nie są w stanie samodzielnie rzucić wyzwania Tyrellom. Więc wystarczyło zapewnić sobie poparcie Tyrellów. Trudno jednak powiedzieć, czy siostry Mace’a – Mina (żona Paxtera Redwyne’a) i Janna (żona ser Jona Fossowaya) były wtedy jeszcze niezamężne.

Greyjoyowie i Farwyndowie

Czy mamy jakieś wzmianki o mieszaniu się rodów Greyjojów z Farwyndami z Ostatniego Światła? Skąd u Eurona zdolność zielonowidza? (pyta Homer)

D: Nie, drzewo genealogiczne Greyjoyów jest strasznie wybrakowane. Ale pamiętajmy, że mieszkańcy Żelaznych Wysp są potomkami Pierwszych Ludzi (w większości). No, a niektórzy Greyjoyowie mieli złowróżbne, lovecraftowskie imiona (Dagon). Coś się tam magicznego musiało dziać wcześniej. Zresztą napisałem nawet o tym pewien tekst.

BT: Wydaje mi się, że pogłoski o zmiennoskórych w rodzie Farwyndów same w sobie sugerują, że Żelaźni Ludzie mogą mieć te zdolności, nawet jeśli nie wiadomo, skąd się biorą. A co do Pierwszych Ludzi – zgadzam się, że przodkowie Żelaznych Ludzi raczej w większości przybyli z Westeros, nawet gdyby uwierzyć tym, którzy sugerują, jak arcymaester Haereg, że na Żelazne Wyspy mogli u zarania dziejów docierać także podróżnicy zza Morza Zachodzącego Słońca. A poza tym tak naprawdę nie wiadomo, czy pochodzenie od Pierwszych Ludzi jest konieczne, żeby być zmiennoskórym. Na przykład, niektórzy fani uważają, że więź smoczych lordów ze smokami też opiera się na zmiennoskórności, tylko po prostu inaczej się tę zdolność wówczas wykorzystuje.

Robert Strong

Odnośnie nazwiska, jakie Qyburn nadał zombie Górze. Po pierwszym przeczytaniu tego rozdziału Cersei nie zwróciłem na to większej uwagi, ot zwykła aluzja do siły. Gdy sięgnąłem po “Ogień i krew” wpadło mi do głowy, że może to być coś w rodzaju foreshadowingu do Larysa Stronga. “Ród smoka”, jedynie utwierdził mnie w przekonaniu że podobieństwo tych dwóch postaci, Larysa i Qubyrna jest uderzające. A i jeszcze jedno. Czy ser Robert Strong kiedykolwiek się odezwie? (pyta Branek_Królowej)

BT: Poza tym nazwisko “Strong” pośrednio łączy ser Roberta z Harrenhal. A ze wszystkich miejsc w Westeros to Harrenhal w największym stopniu jest jak z powieści grozy. Czyli to może być kolejna wskazówka, że ser Robert to tak naprawdę nieumarły Gregor Clegane. Wybór imienia “Robert” może też być aluzją do Frankensteina Mary Shelley, bo kapitan, któremu Victor Frankenstein opowiada swoją historię też ma na imię Robert. A do jego nazwiska może nawiązywać imię, jakie nosi zbrojny Boltonów, który dowodził eskortą, w której Jaime, Brienne i właśnie Qyburn przybyli do Królewskiej Przystani – Walton Nagolennik. A co do podobieństw pomiędzy Larysem Strongiem i Qyburnem – zastanawiam się, czy wynikają one z tego, że obie postaci wpisują się w “archetyp” starszego nad szeptaczami, bo są pewne podobieństwa pomiędzy wszystkimi osobami sprawującymi tę funkcję (a więc także Tyanną, Mysarią, Bloodravenem i Varysem), czy też chodzi tu dodatkowo o powiązanie Qyburna konkretnie z Larysem.

D: Czy Robert Strong się kiedyś odezwie? Oczywiście. Jak zabraknie kompotu do obiadu. (to jest bardzo stary dowcip, przepraszam 🙂 )

Ile trzeba odłożyć na wojnę?

Ekonomia Westeros, ile kosztuje powołanie armii? Bo wielu graczy mówiło o jej kupieniu lub nawet to zrobiło i zastanawiam się na ile to realne? Czy na serio w realiach para-średniowiecznych to był na tyle niski wydatek, że byle szlachcic mógł zaciągnąć dług i ruszyć na wojnę jako liczący się zawodnik? (pyta KwarcPL)

D: W teorii to nie kosztowało wiele, bo trzon średniowiecznych armii (tak u nas, jak w Westeros) stanowili rycerze i ich giermkowie, słudzy, chłopi, itd…, powołani w ramach systemu feudalnego, w którym udział na wojnie był obowiązkiem wasala wobec seniora. No, ale to teoria. Bo w praktyce spory kawałek armii to najemnicy, wojska zaciężne, którym płacić trzeba. Czasem na zasadzie umowy z kompanią, czasem poprzez ogłaszanie zaciągu, na który zbrojni odpowiadali “prywatnie”. Gdzieś czytałem, że w epoce renesansu doświadczony najemnik miał dniówkę mniej więcej na poziomie bardzo dobrego rzemieślnika, plus do tego jeszcze udział w łupach. Czyli tanio nie było. No i – co jeszcze istotniejsze – wojsko trzeba wyżywić, przetransportować, etc… I tu leżą prawdziwe koszta, zwłaszcza w realiach średniowiecza, w których nie było konserw i pociągów. System był więc tak skonstruowany, że “byle szlachcic” to mógł najwyżej wystawić małą drużynę, żeby się zaczaić na zbójców, co grasują na gościńcu.

BT: Poza tym te feudalne zobowiązania do służby wojskowej często dotyczyły dość krótkiego okresu. W końcu nie raz się zdarzało, że jakiegoś zwycięstwa nie dało się wykorzystać, bo zbrojni się rozjechali. Albo na przykład taki Harold Godwinson jesienią 1066 roku też dysponował mniejszymi siłami niż wcześniej latem, bo skończył się przewidziany w zobowiązaniach czas służby w danym roku i fyrd rozjechał się do domu.

A co do wynajmowania armii – wydaje mi się, że poza pretendentami do tronu i głowami naprawdę najpotężniejszych rodów nikt w Westeros nie był w stanie tego uczynić. Z osób, które nie są ani królami, ani lordami, a mówią o wynajęciu znacznych sił przypomina mi się tylko ser Kevan Lannister. W scenie, w której Kevan odmawia przyjęcia urzędu namiestnika jeśli Cersei nie spełni jego warunków, wspomina on, że utrzymuje dwustu rycerzy, a w razie potrzeby byłby w stanie zebrać drugie tyle, a także wynająć najemników. Czyli pewne ogółem byłby w stanie zgromadzić od kilkuset do tysiąca ludzi. Ale jednak Kevan, choć formalnie jest tylko rycerzem, tak naprawdę jest bardziej na poziomie ważniejszych lordów. I pewnie zalicza się do najbogatszych ludzi w Westeros, bo jak wspomina, lord Tytos zapisał mu znaczne sumy, a Tywin przez długie lata hojnie go wynagradzał. Biorąc to wszystko pod uwagę, te liczby rycerzy i zbrojnych na jego służbie nie dziwią.

Czytaje

Kilka osób – między innymi Agharta, Ironhide i Nowacx – pyta o powrót cyklu “Czytamy Nawałnicę mieczy”.

D: A ja odpowiadam – cykl może powrócić, jeśli uda się zwiększyć moce przerobowe. Bo to ten typ tekstu, który naprawdę powinien się pojawiać regularnie, raz w tygodniu. A niestety wymaga poświęcenia trochę czasu (no bo rozdział trzeba przeczytać 🙂 ). Szerzej o różnych planach na przyszłość pisałem TUTAJ.


Czy wiecie, że możecie wesprzeć FSGK? Zorganizowaliśmy zbiórkę utrzymanie i przebudowę serwisu, na podobnych zasadach jak ostatnim razem (czyli 6 lat temu). Oznacza to, że:

  • Aby uzyskać informacje o wpłacie należy wysłać maila na adres redakcja@fsgk.pl lub dael@fsgk.pl wpisując w temacie “Zbiórka” albo “Wsparcie”.
  • Każdy, kto wpłaci co najmniej 15 złotych otrzyma w lipcu ebooka z wszystkimi Szalonymi Teoriami w formatach pdf, epub i mobi. Tym razem będzie trochę ładniejszy niż poprzednio, bo raz, że udało mi się wyłowić więcej błędów i poprawić formatowanie, a dwa, że dzięki cudom sztucznej inteligencji, tym razem będziemy mogli suchy tekst ładnie zilustrować.
  • Każdy, kto wpłaci co najmniej 60 złotych dostanie prezent – do wyboru broszkę Namiestnika albo metalowy breloczek ze smokiem Targaryenów.
  • Osoba, które wesprze nas najwyższą kwotą dostanie prezent-niespodziankę.

Czekam na Wasze maile i dziękuję wszystkim, którzy zechcą nas wesprzeć. Zapraszam też do zapoznania się z tekstem Porozmawiajmy o przyszłości FSGK, w którym piszę o trudnościach, jakie napotkał nasz serwis oraz planach na przyszłość. Znajdzie się tam również kilka słów o zbiórce oraz rozważania na temat ewentualnego uruchomienia w przyszłości Patronite’a. No i – co równie istotne – to dobre miejsce, by zaproponować własne pomysły na zmiany w FSGK. Z chęcią wysłuchamy Waszych opinii i sugestii.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 55

  1. Kochani, jeśli wróci cykl czytamy Nawałnice, to mam jedną sugestie. Może skupmy się bardziej na waszych opiniach, przemyśleniach, nawiązaniach, co wam się podobało i nie podobało w rozdziale, niż wypisywaniu jego streszczenia i postaci tam występujących. Mam na myśli że większość czytających (tak myślę) bardziej ciekawi wasz komentarz to rozdziału, a nie streszczanie go i pisanie ile ma stron, czy jakie postaci w nich wystąpiły. Dla mnie to fragmenty bez żadnej wartości, jeśli będę chciał to sobie Wikipedię odpalę, a wasze opinie – to dopiero wargosciowa rzecz

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To jest osoba zdrowa psychicznie. To jest inteligencja, to jest życzliwość, serdeczność.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Też myślę, że streszczanie rozdziału jest niepotrzebne. Ja czytałem czytaje na bieżąco z książkami, gdy postanowiłem je sobie po raz drugi przeczytać. I mnie najbardziej interesował foreshadowing, ciekawe cytaty, duże błędy w tłumaczeniu (ale takie znaczące to chyba tylko w Grze o Tron były) no i wasze komentarze i wyjaśnienia. A co do postaci występujących w rozdziale to myślę, że warto to zachować(np. jak w rozdziale Brienne pojawia się tajemniczy grabarz to do tego dodać komentarz o teorii że to Sandor albo jak spotyka ona ser Szaloną Mysz to napisać, że to ten sam, którego Sansa spotka. To może nie najlepsze przykłady, ale chodzi mi o to, że w PLiO jest dużo postaci i czasami można zapomnieć kto kim jest, mam na myśli te postacie trzecioplanowe)

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. „najbardziej interesował foreshadowing, ciekawe cytaty, duże błędy w tłumaczeniu (ale takie znaczące to chyba tylko w Grze o Tron były) no i wasze komentarze”

        Tak samo.
        Strzeszczenie wystarczy w 5 zdaniach.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. A dla mnie całkowite wyrzucenie streszczenia byłoby głupotą. Warto jednak orientacyjnie wiedzieć co się działo w rozdziale, bo tekst typu:
        W rozdziale Arya VI pojawia się foreshadowing taki i taki, to trochę mało. Jednak kontekst jest przydatny, a wertować, szukać i czytać rozdział samemu można, ale to byłoby absurdalne

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  2. A mi odpowiadało streszczenie. Książki czytałam jakiś czas temu i trochę się gubię w wydarzeniach. Jeżeli streszczenie poprzedza analizę to wszyscy wiemy o czym autor pisze i do czego dokładnie się odnosi 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Zgadzam się i też uważam streszczenie rozdziałów przy okazji ich omawiania za przydatną sprawę. Nie mówię, że ma być nie wiadomo jak długie, ale jakieś wyliczenie wydarzeń z danego rozdziału (choćby i w postaci punktów czy myślników z najważniejszymi informacjami) warto zrobić, bo część czytelników czytała książki dawno temu, a czytanie od deski do deski każdego rozdziału tylko po to, by móc przeczytać na FSGK artykuł na jego temat trochę mija się z celem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. A mi się wydaje, że Arianne jest trochę przeceniana przez fanów. Tak naprawdę nie miała jakichś spektakularnych sukcesów. Myśli, że się na czymś zna, ale de facto jedyne co udało jej się zrobić to rozłożyć nogi przed gwardzistą królewskim. Moim zdaniem jest to taki poziom Cersei, która też uważa siebie za świetnego stratega. Nie przekładałbym tego 1:1, chodzi mi po prostu o to, że Ariane nie jest żadnym strategiem chociaż ma o sobie takie mniemanie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „Myśli, że się na czymś zna, ale de facto jedyne co udało jej się zrobić to rozłożyć nogi przed gwardzistą królewskim.”
      no to przynajmniej umie uwodzic, bo od tak to taki gwardzista krolewski nie poszedl by do łozka z pierwsza lepsza ksiezniczka ktora po prostu rozlozyla przed nim nogi xd

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. „Myśli, że się na czymś zna, ale de facto jedyne co udało jej się zrobić to rozłożyć nogi przed gwardzistą królewskim.”

      Sorry, ale seksu z chamem z gminu raczej nie da się uznać za przejaw sprytu. To samo udało się Cersei i udałoby się pewnie każdej księżniczce, choćby była głupia jak but. 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. „Sorry, ale seksu z chamem z gminu”
        jakim chamem, to był spoko gość. prosze nie szkalować.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. „Chamem” w sensie niższego od Arianne pochodzenia, a nie, że był nieuprzejmy. Ja też go lubiłem, ale bądźmy szczerzy – nie popisał się jako gwardzista. To jeszcze nie Criston Cole, ale to ta sama droga.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  4. Arianne ma jedną przewagę nad Cersei. Zdaje się rozumieć, że w ogóle jest w stanie popełnić jakieś błędy. A to rokuje pewne nadzieje na przyszłość. Nawet jeżeli nie od razu zrozumie, co zrobiła źle, to przynajmniej wciąż nie będzie włazić na te same grabie. Cersei jest pozbawiona tego zmysłu. Ona uważa się za bezbłędną, a winni porażki są zawsze inni.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. W ogóle dziwi mnie to popularne wśród fanów lekceważenie księcia Dorana. Naszym maesterom też się to chyba udzieliło. Myślicie właśnie jak Arianne. 😉 Tymczasem władza Dorana wciąż jest mocna. Trzyma Dorne żelazną ręką. On po prostu nie musi się miotać i czynić gestów na pokaz. W książce nie widzę żadnej rysy na trwałości jego państwa. Jedyny niepewny punkt to Gerold Dayne, ale on się już nie liczy. Może co najwyżej zawisnąć u klamki jakiegoś wrogiego władcy. To nie serial HBO. Widać oni też myśleli jak Arianne. 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A ja zawsze byłem #teamdoran i lubię i kibicuję tej postaci 🙂 Uważam, że jest naprawdę niezłym graczem i cieszę się, że ktoś taki nam się pojawił w PLiO, bo to zmieniło zupełnie moje postrzeganie Martellów. Oberyna też lubiłem, ale on najpierw działał, a potem myślał, a o Ellarii czy żmijowych bękarcicach to szkoda w ogóle gadać 😛 Książkowy Doran na ich tle wyróżnia się mądrością i zimnym wyrachowaniem, a to czyni z niego niebezpiecznego gracza. Szkoda, że serial tak schrzanił tę postać i zrobił z niego bezrozumnego kalekę, który nie miał kompletnie żadnego planu i dał się zarżnąć głupim żmijowym bękarcicom jak prosię.
      Gdybym miał wybierać książkową postać z PLiO, którą Dedeki skopały najmocniej to Doran prawdopodobnie zająłby u mnie 1 miejsce, a konkurencja w tej dziedzinie jak wiadomo jest spora 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. A czego ten durny serial nie schrzanił? Choć aktor grający Dorana był nawet spoko. Nie jego wina, że tak napisali tę postać. Areo Hotah też spieprzony na maxa. Zabity damskim sztylecikiem przez pięćdziesięciokilogramową dziewczynkę. :/

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Do aktorów nic nie mam, zrobili co mogli i też ich polubiłem. No ale nawet najlepsi aktorzy niewiele poradzą, jeśli scenariusz jest g**niany 😉 Idealny przykład to choćby Peter Dinklage, który w początkowych sezonach był ulubioną postacią widzów, bo i aktorstwo miał genialne, i świetnie napisane dialogi. A w ostatnich sezonach jego Tyrion stał się jedną z bardziej irytujących postaci m.in. przez nieśmieszne żarty o jajach Varysa. Albo Stephen Dillane, który świetnie wcielił się w Stannisa, ale późniejsze sezony tak wypaczyły tę postać, że nawet dobre aktorstwo nie mogło pomóc…

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Dokładnie. Gdy ósmy sezon zaczął się kolejnym rzygotwórczym dowcipem Tyriona miałem już ochotę rwać włosy z głowy. :/ Od razu widać było, że tak naprawdę nie mają niczego do zaproponowania.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
        2. „Zabity damskim sztylecikiem przez pięćdziesięciokilogramową dziewczynkę. :/”
          arya by przeżyła xD

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. W kontekście Dorana zgadzam się w 100%. Ogólnie rzecz biorąc nawet zanim plan wyjawił i był przedstawiony jako bierny, zniedołężniały kaleka, który palcem kiwnąć nie zamierza to i tak był to lepszy plan, niż to co wymyśliła Arianne.
        Dorne może wystawić 10 000 wojska. Jak niby mieliby coś ugrać. Rozumiem, że jako jedyni dawno, dawno temu oparli się smokom, ale działali na swoim terenie. Taktyka polegała na chowaniu się, nie na walce.
        W momencie przedstawienia planu Doran urósł w moich oczach. Z ogarniętego człowieka (który pod wpływem impulsu nie rusza na wojnę), zmienił się w ogarniętego gracza.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  6. „Swoją drogą, to samo w sobie jest zagadkowe – po co dezerter z Nocnej Straży obrał drogę akurat pod samym Winterfell (może nie pod samym, po złapano go na wzgórzach, ale jednak względnie blisko). Można by to po prostu tłumaczyć tym, że był w takim szoku, że nie myślał racjonalnie. Ale dochodzi sprawa wilkorów – to rzeczywiście niezwykły zbieg okoliczności, że akurat dzięki temu, że Gared wybrał mało prawdopodobną trasę Ned (a razem z nim Jon, Robb i Bran) byli w miejscu, gdzie po raz pierwszy od bardzo dawna pojawiła się wilkorzyca. Dlatego niektórzy, jak Preston Jacobs, sugerują, że mógł to zadziałać Bloodraven. Wówczas przy okazji wyjaśniłoby się, jakim cudem Gared pokonał Mur – tak samo jak Sam Tarly i Goździk, których Zimnoręki doprowadził pod Czarną Bramę w Nocnym Forcie. A Gared byłby potrzebny, żeby przeprowadzić wilkorzycę na drugą stronę Muru. To ciekawe przypuszczenie, i może coś być na rzeczy, bo jednak ten splot wydarzeń (Gared “doprowadza” Starków do wilkorów) trudno wyjaśnić.”

    No cóż, ja w tych wszystkich zbiegach okoliczności widzę dokładnie tę samą przyczynę, która stała za innym „niesamowitym” zbiegiem okoliczności tzn. śmiertelnym zranieniem doświadczonego w setkach polowań Roberta przez dzika akurat w momencie, w którym żywy i zdrowy Robert oznaczałby zagładę Lannisterów. A tą przyczyną był fakt, że akurat takich wydarzeń potrzebował w tym momencie Martin, by pchnąć fabułę do przodu 😛

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dokładnie. Ludzie przeceniają Martina, widząc we wszystkim misterną intrygę, a prawda jest taka, że zapewne 90% tych wszystkich mitycznych „foreshadowingów”, „nawiązań”, „ukrytych znaczeń” itp. hokus pokus, to zwykły przypadek lub wręcz leniwe użycie deus ex machina. 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Hm, aż tak daleko bym nie szedł, bo Martin jednak potrafi bardzo zręcznie wplatać foreshadowingi, zostawiać zagadki, mylić tropy i tworzyć postaci z ukrytą prawdziwą tożsamością. Bardziej piłem do niektórych zwrotów akcji, które wydają się tak nieprawdopodobne, że ciężko uwierzyć, by zdarzyły się naprawdę. Jak wspomniany dzik zabijający Roberta, znalezienia wilkorów i to akurat tylu, ilu było młodych Starków, Stannis i Renly skaczący sobie do gardeł zamiast zaatakować Lannisterów itd. Tu faktycznie widać czasami, że to jest naciągane, byle tylko pchnąć fabułę do przodu.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. „Martin jednak potrafi bardzo zręcznie wplatać foreshadowingi, zostawiać zagadki, mylić tropy i tworzyć postaci z ukrytą prawdziwą tożsamością.”

          Jakieś przykłady? Tylko nie z szalonych teorii DaeLa, tylko z tego co się już potwierdziło w książkach. Bo na razie to jest jak z duchami. Wszyscy o tym mówią, a nikt tego nie widział. Martin jest zręcznym pisarzem, ale pisze wolno i ludzie nie mogą się doczekać. Przez to ciągłe analizowanie każdego słowa i dzielenie włosa na czworo, widzą już rzeczy, których tam po prostu nie ma. 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. „Jakieś przykłady? Tylko nie z szalonych teorii DaeLa, tylko z tego co się już potwierdziło w książkach. Bo na razie to jest jak z duchami. Wszyscy o tym mówią, a nikt tego nie widział.”

            Proszę bardzo. Scena, w której Ned z dzieciakami znajdują młode wilkory. Obok leży dzik z rozprutym brzuchem i wilkorzyca bez głowy. Ewidentne nawiązanie do śmierci Roberta i Neda. Moim zdaniem genialny foreshadowing, którego oczywiście za pierwszym razem się nie wychwyci, ale potem aż się rzuca w oczy.
            Wizje, które Daenerys ma w Domu Nieumarłych, a które przepowiadają m.in. Krwawe Gody i dosyć szczegółowo je opisują. Zresztą przepowiednie Krwawych Godów były też z tego co pamiętam w tych „wierszach” Plamy, ale dokładnych słów już nie pamiętam. To są przykłady, które odnoszą się do wydarzeń, które już się wydarzyły i które akurat przyszły mi do głowy, ale było tego więcej.
            Intrygi i spiski też mu fajnie wyszły np. cała akcja z prawdziwym ojcem dzieci Cersei, sztylet Tyriona, Krwawe Gody, które trudno było przewidzieć czy zabójstwo Joffreya. No i te różne ukryte postaci typu mnich z Cichej Wyspy (który niemal na pewno jest Ogarem), prawdziwa tożsamość Cytryna itd. No ale tu jeszcze trzeba czekać na Wichry, choć moim zdaniem te teorie są bardzo prawdopodobne (tak jak R+L=J). Plus to, że Martin lubi bawić się słowem i oczywiście ja też nie jestem zwolennikiem doszukiwania się drugiego dna w każdym jego zdaniu, bo można w ten sposób popaść w paranoję, ale na pewno trochę takich zdań o podwójnym znaczeniu da się znaleźć (np. tekst o Aryi, którą znajdą martwą z igłą w ręku w sytuacji, gdy jej miecz nosi taką nazwę, raczej nie jest przypadkowy) i Martin potrafi tym dosyć zręcznie operować.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
                1. Przyczyna śmierci nie jest tu istotna 😉 Ważne że efektem był rozpruty brzuch jelenia i odcięty łeb wilkora. Czyli tak, jak to było potem u Roberta i Neda.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Chociaż w sumie Ned stracił życie na rozkaz Joffreya więc można powiedzieć, że Stark zginął z powodu Baratheona, nawet jeśli ten „Baratheon” był nim tylko oficjalnie 😛

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
            1. Nie no, wizje i przepowiednie nie podpadają pod kategorię, o której tu mówimy. Wizje i przepowiednie z założenia tworzy się, żeby się spełniły, w ten czy inny sposób. Nigdzie nie powiedziałem, że przepowiednie w PLiO nigdy się nie sprawdzają. Ale to żaden foreshadowing. Chodziło mi o pozornie normalne zdarzenia, które potem nabierają nowego znaczenia. Jak właśnie z tym jeleniem i wilkorem, z którymi przyznaję masz rację. Jednak jedna sytuacja to trochę mało jak na tony contentu z teoriami, domniemaniami i przyglądaniu się każdemu słowu, krążącego w internecie. Martin pisze wolno, a zniecierpliwieni fani czekają i żeby się nie nudzić dzielą na czworo każde zdanie i każdy dialog. Chyba twórczość żadnego innego współczesnego pisarza fantastyki nie jest tak rozbierana i analizowana. A ja myślę, że jest tam znacznie mniej do znalezienia niż ludzie chcą widzieć.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
        2. Co do dzika, to Roberta celowo upito, a potem kazał się odsunąć obrońcom. Ja jestem w stanie dać wiarę tej ścieżce jaką podążył Martin. Zwłaszcza, że Robert sam pchał się w ryzykowne sytuacje, takie jak pomysł walki w turnieju. Historia z dzikiem ogólnie byłaby mało realna, gdyby był to inny król, a był akurat taki.

          Stannis vs Renly, również uważam za ciekawe i realne rozwiązanie. Teoretycznie mądrzej byłoby się dogadać, ale w tym wypadku jeden musiałby klęknąć. Który?
          Rozwiązanie, w którym najpierw atakuje się Lannisterów, a potem rozstrzyga spór między sobą jest jeszcze bardziej naciągane niż walka między braćmi, ale ma to kilka scenariuszy:
          1. Stannis czeka, Renly zajmuje KP. Wtedy jest już za późno dla Stannisa, jednak jest to najbardziej realny scenariusz poza tym książkowym.
          2. Stannis atakuje KP. Czym? ma za mało wojska.
          3. Stannis i Renly atakują wspólnie. Tak czy inaczej jedno musi klęknąć, a żadne tego nie zrobi.
          4. Renly nie klęknie, bo ma przytłaczającą przewagę i może zmieść Stannisa z łatwością.
          5. Stannis nie klęknie, bo to Stannis i prawo jest po jego stronie, a poza tym ma czerwoną kapłankę, ale tę drogę znamy z książki.

          Wilkory to jest kwestia, którą na początku przyjąłem bezmyślnie tak jak w większości filmów i książek jakiś zbieg okoliczności sprawia, że zawiązuje się fabuła akurat w tym momencie. Faktycznie jednak jest to nienaturalne z paru powodów. Sam fakt wilkora po tej stronie muru. Ilość, a nawet płeć odpowiadająca dzieciom. Bonusowy wilkor dla Jona. Przypadkowe odnalezienie wilków. Wilkor zabity przez jelenia, a jeleń przez wilkora to ciekawe nawiązanie do dalszych wydarzeń, ale z perspektywy fabularnej – głupota. Widzieliśmy co potrafią wilkory i zdecydowanie nie są to zwierzaczki, na które polują jelenie 🙂 Jedyny sensowny trop moim zdaniem to Bloodraven. Póki co to przypuszczenie, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach zostanie to jednak wyjaśnione, bo w tym momencie jest za dużo zmiennych, aby brać to za zbieg okoliczności

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. „Co do dzika, to Roberta celowo upito, a potem kazał się odsunąć obrońcom. Ja jestem w stanie dać wiarę tej ścieżce jaką podążył Martin.”

            Taa, Robert co drugi dzień był narąbany, a co trzeci ryzykował. Liczenie, że akurat teraz mu się coś stanie – masterplan na poziomie olimpijskim. 😛

            Co do Stannisa i Renly’ego nie mam zastrzeżeń. Mogło tak być. To byli kretyni, trudno oczekiwać, żeby zrobili coś mądrego. Choć głupszy był Renly. Propozycja Stannisa była sensowna. Trzeba było ją przyjąć.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Ja na miejscu Renlego poczekałbym aż Lannisterowie zniszczą dla mnie Stannisa i wtedy ,,odkrył” kazirodztwo bliźniąt.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Renly sam mógłby zniszczyć Stannisa łatwo. Stannis miał za małą domenę, mniej ludzi, mniej pieniędzy, był nielubiany, a w dodatku był innowiercą. To Lannisterowie byli problemem, nie Stannis. Należało przyjąć propozycję Stannisa (tzn. miejsce w małej radzie i uznanie za następcę) i ramię w ramię zniszczyć Lannisterów, Zaś Cersei i jej dzieciom (o ile by przeżyli) urządzić proces, który bezsprzecznie wykazałby, że to bękarty. Wtedy Stannis jest legalnym królem, a Renly legalnym następcą. A to otwiera wiele możliwości. Można poczekać aż Stannis umrze (nie był już młody i raczej kiepskiego zdrowia), można go sprytnie otruć, albo spróbować obalić z pomocą Tyrellów. Pretekstem może być wiara Stannisa i prześladowania, jakie niechybnie spotkałyby wyznawców Siedmiu za jego panowania.
                To jedyna sensowna droga. W każdym innym przypadku Renly byłby tylko uzurpatorem, a w jego opowieści o dzieciach Cersei nikt by nie uwierzył.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Mógł, tylko ze się nie spodziewał po Stannisie morderstwa. Brata uwazal za osobę nie rozumiejąca polityki, głównie przez sztywne przestrzeganie prawa. Po normalnym bracie raczej nie spodziewasz się skrytobójstwa, a co dopiero po kims takim jak Stannis. Renly czuł swoją przewage, czuł się tez bezpieczny pośród największej armii. Poza tym pragnął wywalczyć sobie tron, wiec chciał to uczynić bez pomocy kogoś o podobnych ambicjach.
                  Z kolei Stannis wytłumaczył sobie zbrodnie, „wyższym dobrem” – czym jest smierć jednostki, gdy na szalo stawiamy list królestwa etc. Ponadto z tego co pamietam ostrzegł brata, aby ten ustąpił.

                  Zmierzam do tego, ze wątek Stannis i Renly jest dobrze napisany, dla mnie wiarygodny.

                  Co do dzika. Cóż może był to akt desperacji, ale co pozostało Cercei? Poza tym miała potężnego sojusznika w postaci szczęścia, a te w książkach rozdaje autor. I dobrze, bo w prawdziwym życiu również często dochodzi do dziwnych sytuacji. Dla przykładu znam małżeństwo, które poznało się na wczasach są granica, a przez 5 lat mieszkali na tym sam osiedlu. Okno w okno.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Bratobójstwa pewnie się po Stannisie nie spodziewał, ale na co liczył? Że wlezie tam z wielką armią, zabije legalnego króla, ukradnie tron i co? Że ludzie zapomną? Że wielcy lordowie uznają uzurpatora? Bredzi coś o Robercie, ale sytuacja Roberta i innych była zupełnie inna. Król i następca potraktowali ich niesprawiedliwie, dopuścili się gwałtów i morderstw, wybuchła rebelia. Mieli prawo się bronić. Król swoim postępowaniem sam zwolnił ich z obowiązku lojalności. A jakie racje stoją za Renlym, poza tym, że bardzo chce zostać królem? Przecież on sam nie wierzy w bękarctwo Joffreya. To bezczelny złodziej. W dodatku kompletny kretyn. Co to za plan? Gdyby miał coś we łbie poza sianem to wykorzystałby Stannisa i jego słabości do zdobycia LEGALNEJ władzy.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Zgadzam się z Robertem Snow. Renly mógł nie spodziewać się skrytobójczej śmierci (chociaż ogłaszając się królem ustawił się w pozycji wrogów innych pretendentów do tronu więc powinien liczyć się, że ktoś będzie go chciał sprzątnąć po cichu), ale jego plan i tak był głupi, bo on nie miał kompletnie żadnych praw do tronu i musiałby pokonać lub dogadać się z dosłownie wszystkimi wrogami, a i tak lud miałby podstawę kwestionować jego władzę. Z kolei przyjmując propozycję Stannisa stawał się automatycznie osobą nr 2 w królestwie z dużą szansą na legalne zostanie królem, bo Stannis nie miał syna, a Shireen też pewnie by długo nie pociągnęła. Do tego wspólnie mogli bez problemu pokonać Lannisterów, dogadać się ze Starkami, którzy ich władzy by nie kwestionowali i mieliby praktycznie zakończoną wojnę.
                  Dla mnie walka tych braci jest nadal niewiarygodna w sytuacji, gdy do pokonania byli Lannisterowie. Gdyby ich nie było to co innego, wtedy bym mógł uwierzyć w ich konflikt i nawet wojnę, no ale tu było inaczej. Skakanie sobie do gardeł w tym momencie było kompletnie bezsensowne, bo zmniejszało szansę na zwycięstwo ich obu, do tego zwiększało ryzyko zagłady ich rodu, a zwiększało szansę na zwycięstwo ich największego wroga, który w dodatku był odpowiedzialny za morderstwo ich wspólnego brata i króla. To trochę tak, jakby w kraju o władzę walczyło dwóch braci, poświęcając wszystkie środki i siły na pozbycie się tego drugiego w sytuacji, gdy do tego kraju wkracza właśnie armia wrogiego państwa. Wiadomo, że w takiej sytuacji nawet najwięksi wrogowie skupiliby się na pokonaniu wroga zewnętrznego, a dopiero potem na rozstrzygnięciu wewnętrznego sporu, a nie odwrotnie.

                  Co do dzika zabijającego Roberta to znów w pełni się zgadzam z Robertem Snowem. To nie był żaden plan tylko liczenie na zwykły fart i to taki naprawdę duży, bo równie dobrze żaden dzik mógł się nie napatoczyć, mógł zostać zabity przez Roberta zanim by go zranił, albo mógł go zranić mniej groźnie itd. Tu jest mnóstwo zmiennych i żadne upijanie Roberta wcale jakoś drastycznie nie zwiększało szansy na jego śmierć. To trochę tak jak kazać jakiemuś pijakowi wracać po melanżu pieszo do domu i liczyć, że akurat wpadnie pod samochód. No jest takie prawdopodobieństwo, tylko jak duże? 😛 A tu jeszcze Cersei stawiała na szali tego „planu” bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci…

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. „bo Stannis nie miał syna, a Shireen też pewnie by długo nie pociągnęła.”
                  Shireen się nie liczyła. Podczas negocjacji (w obecności Catelyn) Stannis zgodził się uznać Renly’ego za dziedzica, chyba że urodzi mu się syn, co było jednak bardzo wątpliwe.
                  Ale ogólnie jak najbardziej zgadzam się ze wszystkim.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Masz rację, uciekło mi to z głowy. Tym bardziej świadczy to o kretynizmie Renly’ego, że odrzucił taką propozycję.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. Wojna 5 królów przypomina mi wojnę domową w Rosji po 1917. Byli czerwoni, biali, czarni (anarchiści), zieloni (zbuntowani chłopi), plus państwa ościenne, każdy walczył z każdym i tylko bolszewicy potrafili zawrzeć taktyczny sojusz z Polską żeby rzucić siły przeciw białym. Tutaj tak samo nikt nie chce ustąpić ani trochę i uważa że ma 100% racji.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                7. Owszem, wszyscy razem mogliby zmieść bolszewików. Ale biali nie chcieli słyszeć o niepodległej Polsce, Kiereński uważał, że nie ma wrogów na lewicy i sabotował działania białych generałów, a ci nienawidzili się nawzajem i nie chcieli ze sobą współpracować.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                8. @Tywin – nie wiem, czy to dobre porównanie, bo w wojnie 5 królów nie było tak, że każdy zwalczał każdego w równym stopniu – Stannisa i Renly’ego łączyły więzy krwi i powinna też łączyć lojalność wobec Roberta i chęć ukarania Lannisterów za to, co z nim zrobili. Do tego żaden z nich nie miał specjalnie ochoty wojować z Robbem i vice versa – Starkowie też nie chcieli walczyć z Baratheonami, bo jedni i drudzy wiedzieli i pamiętali, że Robert i Ned byli najlepszymi przyjaciółmi. Dla Stannisa, Renly’ego i Robba największym i zarazem śmiertelnym wrogiem byli Lannisterowie więc logiczne byłoby albo połączenie sił i wspólny atak na Lannisterów, albo przynajmniej atakowanie ich osobno. A nie wzajemne zwalczanie się i tym samym robienie wszystkiego, żeby ich największy wróg wygrał…

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  7. Takie pytanko mam do maesterów @PDM, ale może inni też będą wiedzieć. Skąd w ogóle nazwa „Planetos” na określenie całego świata w PLiO i czy tę nazwę wymyślił Martin czy też pochodzi ona od fandomu? Bo gdzieniegdzie na nią trafiam (choćby w tym odcinku Pytań), ale nie pamiętam jej z książki, a ta nazwa brzmi dla mnie strasznie głupio. No wybaczcie, ale to jak nazwać powiedzmy kopalnię Kopalnios 😛 Mało oryginalne i jakieś takie głupkowate 😛 Nie chce mi się wierzyć, że Martin mógłby na poważnie określić tak wykreowany przez siebie świat.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Może i głupio, ale w martinowskim stylu – masz Westeros, Essos, Ulthos, to i jest Planetos. Podejrzewam, że Martin tworząc te nazwy inspirował się esperanto. Tam co drugi wyraz ma taką końcówkę.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Mimo wszystko Westeros, Essos czy Ulthos brzmią mi jakoś poważniej i bardziej oryginalnie, a Planetos jakoś tak… no niezbyt poważnie 😛

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. To akurat był żart ze strony Martina. Wielokrotnie był pytany jak nazywa się świat/planeta na której dzieje się akcja i odpowiedział w ten sposób, żeby ludzie się od niego odczepili

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. A, to tego nie wiedziałem, ale jeśli to żart Martina to ma to o wiele więcej sensu 🙂 Dzięki za wyjaśnienie.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  8. Licz się ze słowami. Oakheartowie są jednym z najbardziej znaczących rodów Krain Burzy.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Z Reach jak już. I bez przesady. W czasach PLiO daleko im do znaczenia nawet we własnym kraju. Druga liga Reach. 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  9. PDM W 3 odcinku 4 sezonu w scenie, w której Tywin pyta Tommena, jaki powinien być dobry król, ten jako jedną z cech wymienia sprawiedliwość. Tywin jako przykład sprawiedliwego króla wspomina o niejakim Orysie I. Jedyny Orys, jakiego kojarzę to brat Aegona Zdobywcy, założyciel rodu Baratheonów, o którego jednak z pewnością nie chodzi, bo żadnym królem nie był, a i opowieść Tywina o nim nie pasuje. Więc o kogo mogło chodzić? O jakiegoś króla sprzed podboju czy scenarzyści po prostu go sobie wymyślili?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  10. PDM

    Szanowni Maesterowie,

    Wszyscy zakładamy, że zgodnie z przepowiednią Myrcella zginie, zastanawiamy się natomiast: jak? Rozważaliście samobójstwo? Powodem byłoby okaleczenie którego doznała. Uznając, że wygląda teraz potwornie, postanawia odebrać sobie życie. Słabą stroną tej teorii jest jej młody wiek (dzieci jednak nieczęsto odbierają sobie życie, chociaż w przypadku nastolatków jest już dramatycznie inaczej) i fakt, że zgodnie z przewidywaniami ma zostać koronowana. Wizja, że ktoś najpierw zgadza się „objąć władzę”, a potem uznaje, że jednak nie chce mu się żyć, jest niezbyt prawdopodobna. Chyba, że koronacja zostałaby wymuszona – wtedy w mojej ocenie byłaby dodatkowym czynnikiem popychającym do odebrania sobie życia (myślenie: jestem okaleczona, nie chcę pokazywać się nikomu, a zrobili ze mnie królową i wszyscy będą widzieć jak strasznie wyglądam). Co myślicie?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button