Cześć! Stęskniliście się za Debatami Małej Rady? No ja myślę, w końcu ostatni odcinek opublikowaliśmy w 2021… Oj, chyba największa pora na podsumowanie.
A o czym gadaliśmy ostatnim razem? Otóż o „największym tłuku politycznym”. Określenie nie moje, pożyczone. Za to wyniki ukształtowały się raczej zgodnie z tym, co przewidywałem. Kto znalazł się na podium? Sama śmietanka westeroskich głupoli:
- Balon Greyjoy 14.21% – ( 78 głosów )
- Joffrey Baratheon 13.11% – ( 72 głosy )
Najgłupsza walka
No, a skoro mamy to za sobą, to chciałbym Wam zaproponować kolejny temat do dyskusji. Tym razem zaproponowany przez kolegę o ksywce „tak”, który stwierdził, że w serialu była cała masa nonsensownych pojedynków, potyczek i bitew. I który chciał, abyśmy mogli podyskutować o najgłupszych. Ja sam mam pewne preferencje – w kategorii bitew chciałbym na przykład zgłosić dwukrotne powtórzenie tego samego absurdu, gdy słabsi obrońcy wychodzą za mury twierdzy (mowa oczywiście o bitwie pod Winterfell i oblężeniu Królewskiej Przystani – obydwa zdarzenia miały miejsce w ostatnim sezonie). Ale oczywiście takich momentów było więcej. Dlatego też chciałbym Was prosić o zgłaszanie własnych kandydatur do poniedziałku, 15 maja. A ja, za tydzień przygotuję na podstawie Waszych propozycji głosowanie. Czekam na Wasze komentarze!
Obie wspomniane przez Daela są niezaprzeczalnie największymi absurdami ze względu na sztukę wojenną. Dodam od siebie bitwę Dorne-Greyjoys również z ostatniego sezonu. Tam cała flota Dorne nie zauważyła (płynąc w idealnych warunkach pogodowych) armady mątw.
Natomiast pomijając ostatni sezon to wskazałbym atak dzikich na mur. Drugim takim jest bitwa każdy na każdego na arenie, gdzie rycerz- Jorah rozwala wszystkich innych przeciwników. Jorah- rycerz – znający szlachetne pojedynki jeden na jednego, nagle kładzie doświadczonych gladiatorów jak paralityków.
Jeśli jesteśmy przy arenie w Meereen to chyba jeszcze bardziej nadaje się ten moment, gdzie życie Dany jest w niebezpieczeństwie. Garstka ludzi zostaje otoczona przez tłum harpii, które to grzecznie pojedynczo podchodzą, aby zostać zabite. Tam każdy z bohaterów powinien stracić życie, ale plot armor wjechał za mocno
O tak, nomen omen, to też było kretyńsko zrealizowane.
klasyka to bękarcice vs jaime i bron
Stannis chciał oblegać Winterfell, a dał się zniszczyć obrońcom chwilę po podejściu pod mury miasta.
Jakie to świetne, że dałeś DaeLu kadr z przywódcą Złotej Kompanii ^_^ Ale przechodząc do sedna:
– Nie pamiętam za bardzo, czy doszło do walki ale ustrzelenie smoka Dany przez Eurona ( i ogólna teleportacja floty Eurona czy tam wyłączenie kamuflażu). Beznadziejne rozwiązanie kwestii „nadmiaru smoków”.
– Szarża Jona Snow, Tormunda i olbrzyma na zamek – w 3 typa zdobywać zamek :-/
– Bitwa Bękartów i zatajenie przez Sansę informacji o tym, że nadciągają wojska Doliny.
– Bitwa między Lannisterami & Tarlymi a Dany – Smoczej Królowej brakowało rzekomo żywności a jednocześnie podpalała smoczym oginiem wozy z żywnością.
– Rajd na Carsterly Rock – wojska Dany zdobyły siedzibę Lannnisterów, która nie dość, że niewiela im to dało, to jeszcze ich flotę rozgromili ludzie Eurona.
– polowanie za Murem na „dowód” dla Cersei – to się łączy z najgłupszą decyzją Dany, która nie ruszyła na stolicę, tylko robiła rajdy po 7K, cholera wie po co. A gdyby nawet i spaliła miasto (co i tak potem zrobiła), to Biali Wędrowcy (nie mylić z książkowymi Innymi) nie mieliby smoka. A tym samym nie przebiliby Muru.
Uff, to chyba tyle 🙂 Jak widać, większość to sezony 7 i 8, co chyba o czymś znaczy 😀
Rajd za mur to się na osobny temat na debatę nadaje. Tam było tyle głupot, jakby chcieli parodie zrobić, ale ktoś rzucił potem tekstem: Dajcie to jako oficjalny kanon. Wymienię tutaj co mnie mierzi:
– Sam pomysł wyprawy
– Wyruszają w 7 osób, ale potem mają ich bodajże o 3-4 więcej, bo przecież jakieś randomy powinni zginąć
– W żaden sposób mi się nie spina bieg Gendrego po pomoc->wysłanie kruka na smoczą wyspę->przylot Dany ze smokami. Już pomijam kwestię teleportacji, bo rozumiem, że nie wszystko trzeba pokazać i można po prostu pchnąć wydarzenia o 20 dni, ale w taki razie ile oni czekali na tym zamarzniętym jeziorze?
– Jon nabijający fragi na koniec i wpadający do jeziora
– Benjen (Istniało w literaturze kiedyś coś takiego, że niebo się rozstępuje i nagle totalnie z dupy bóg ratuje bohatera bo fabuła spiąć się musi. Jest to uznane za beztalencie pisarskie, a tutaj „twórcom” udało się zrobić takie coś 2 razy w jednym tylko odcinku)
– Akcja z zabiciem Innego, i wszystkie trupy padają oprócz jednego, bo zupełnie przypadkiem dokładnie tyle potrzebują nasi bohaterowie. Ja mam z tym luz, bo to mogła być jakaś czujka, żeby komunikacja czy coś była w szeregach innych, ale to zostało wyjęte z kapelusza. Zero wcześniejszych przesłanek, czy czegokolwiek
– Łańcuchy do wyciągnięcia smoka z jeziora
Dues Ex Machina
1. Bolton vs Stannis – cały marsz Stannisa pod Winterfell i barowanie się ze Snowem jest jednym z najlepszym elementów w książkach, tutaj spieprzone po całości.
2. Przerwanie oblężenia Meereen, komiczne.
3. Walka ze Złotą Kompanią to jest kpina, po co w ogóle wprowadzono te formację.
4. Castlerly Rock najgłupszy pomysł i teleportujące się armie, floty plus suche żarty Tyriona.
Nie wiem czy można to za pojedynek uznać, ale bardzo sensownie wyglądało starcie Aryi z tą dziewczyną z Domu Czerni i Bieli w 5 sezonie. No i jeszcze scena, którą widzę oczyma wyobraźni za każdym razem gdy o 8 sezonie gry o tron pomyślę: leżący na ziemi Sam kontra dwadzieścia upiorów leżących na nim(chociaż to pewnie wliczycie w bitwę o Winterfell).
Ech, trudny temat, bo właściwie wszystkie były głupie. Łatwiej byłoby wskazać najmniej głupią. Podzielę go zatem na dwoje – najgłupsza bitwa/kampania oraz najgłupsza walka jako taka. W pierwszej kategorii nie wskażę niczego, bo jak powiedziałem wszystkie bitwy i kampanie w GoT (także te w sezonach monitorowanych przez Martina) były tak głupie, że szkoda o tym gadać. W serialu ich scenariusze musiał chyba pisać 14-latek wychowany na mangach, bo każdy kto ma choć mgliste pojęcie nawet nie o historii wojskowości, ale w ogóle o historii, tak by tego nie spier… :/ A ponieważ batalistyka to nie jest także najmocniejsza strona Martina to wyszło jak wyszło. Natomiast wśród walk i potyczek kilka, jeżeli nie całkiem udanych to przynajmniej przyzwoitych by się znalazło. Którą by tu zatem uznać za najgłupszą? Chyba jednak walkę niby-Eurona z niby-Bękarcicami na pokładzie statku. Dodać jednak należy, że ze strony Eurona to był akt łaski po tym co scenariuszowe pirogi zrobiły z córek Oberyna (przy okazji – Tyene też nie była córką Ellarii o czym te głąby chyba nie wiedzą).
Obleganie Riverrun też było bezsensowne, wystarczyło przybycie Edmure’a i cały wysiłek Blackfisha poszedł na marne.
Bitwa o Winterfell, ale w kontekście kompletnego niewykorzystania Białych Wędrowców. Aż się prosiło, żeby któryś bohaterów (najlepiej tych, którzy byli uzbrojeni w miecz z valyriańskiej stali), zamiast nudnej i słabo widocznej przepychanki z umarlakami, stoczył epicki pojedynek z Innym. Ci przez całą bitwę nic nie robili, potem poszli do Bożego Gaju i na koniec rozpadli się.
Nie wiem czy to się łapie pod pojedynek, ale sam fakt że Blackfish stwierdził że zamiast ewakuować się łodzią to on zostanie i zginie -> jest dla mnie najgłupszą decyzją zakończoną walką.
Podobało mi się też nurkowanie Jaime’a w pełnej płytowej zbroi oraz zabicie przez Danearys głów rodu Tarly, którzy wcześniej mocno sojuszowali z jej rodziną – a to wszystko w jednej bitwie i to nie w ostatnim sezonie 😀
Dlaczego? Tak jak to pokazano w serialu to Tarly byli zdrajcami i zasłużyli na śmierć. Dziwi mnie, że ludzi to dziwi. Ja na miejscu Daenerys nie dałbym im nawet tej jednej szansy na poprawę. Był czas na wybieranie stron. Oni uznali zdradę za lepszy dla siebie wybór, niech więc tak będzie.
Tarly walczyli po stronie Targów z Robertem.
Zostali ułaskawieni.
Żyli w Westeros przez kilkanaście lat, podczas których z ich mocodawców pozostało rodzeństwo dzieciaków na drugim końcu świata.
Już pomijam fakt, że historia i wspólna przeszłość to elementy bardzo ważne w rozumowaniu osób ze średniowiecza.
Daenerys powraca i zamiast ugadać temat, przypomnieć im złożone przysięgi itd. -> eliminuje ich.
Byli zdrajcami nie dlatego, że nie chcieli walczyć bezpośrednio dla Daenerys, bo nie byli jej nic winni. Ich zdrada polegała na tym, że zdradzili swoich seniorów – Tyrellów – z którymi łączyła ich wasalna podległość i którym byli winni posłuszeństwo i służbę. W przypadku serialu – Olennę – która była sojuszniczką Daenerys. I bynajmniej nie zrobili tego bezinteresownie.
Od początku 5 sezonu było tyle głupot, że trudno będzie wybrać. Ale chyba bitwa o KP z ostatniego sezonu. Tyle było durnych rzeczy, że nie mam czasu wymieniać. Warto przypomnieć o armiach, których liczebność jest nie logiczna
Myślę, że ten klip idealnie tu pasuje.
https://youtu.be/EalaXM3FBDY
obejrzałem i żałuję… lepiej nie pamiętać takich scen xD
Widowiskowość kosztem logiki, bitwa bękartów jest cholernie widowiskowa, samo starcie się kawalerii to jest sztos, plus naprawdę trup ściele się gęsto, no ale właśnie gdzie tu logika. Jon przyprowadza pod Winterfell chyba jeszcze mniejszą armię niż Stannis, ale ponieważ to Jon to nagle Bolton daje mu totalne fory i zabija setkami własnych ludzi. Plus to samo usypywanie się trupich stosów.
jaime vs euron
Sama walka chyba nie miała rażących uchybień, ale ja bym ją rozpatrzył w kontekście sensu. Wiadomo Jaime zależy na Cersei, a Euron się wbija na trzeciego. No, ale w tym momencie mimo wszystko bardziej sensowna była by współpraca niż zabijanie się. Sytuacja i bez tego była beznadziejna. I jeszcze ten tekst Eurona „Zabiłem Jaimiego Lannistera”. No polot jakby to w Indiach kręcili.
Chodziło chyba o to, że nominalnie Jaime był po stronie koalicji targaryeńskiej, a przynajmniej był przeciwny kontynuowaniu walki, więc Euron był de facto jego wrogiem.
Bitwa o Winterfell, to kompletna porażka i może lepiej, że nakręcono ją tak, że nic nie widać na ekranie. W tej bitwie nie zginął praktycznie nikt. Jorah, Beric, Edd, Lyanna Mormont i Theon. To było raczej odsunięcie niepotrzebnych bohaterów, a nie śmierć. Dothrackowie wyposażeni w latarki, nie wiem gdzie ruszyli, ale na pewno nie na wroga, bo w kolejnych odcinkach jest ich jeszcze więcej niż przypłynęło do westeros. Moment, gdy Jon biegnie do Brana i jest pokazana tragiczna sytuacja dosłownie każdego też jest głupia. Z tych scen zupełnie nic nie wnika. Każdy się siłuje 15 minut z 20 umarlakami na głowę i ostatecznie nikt nie ginie. No ja nie rozumiem czemu randomowi ludzie od jednego uderzenia padają, też powinni ich przyjąć z 50 i żyć dalej. Kwestia taktyki w tym odcinku też leży, ale to jest poruszane zawsze, więc nie ma nawet co dodawać
Dla przeciwwagi dorzucę coś jeszcze. Góra vs Oberyn
Pojedynek zaskakujący przez cały czas, ale decyzja Oberyna o wyjęciu włóczni i teatrzyku, mogła by ujść za równie głupią jak wysłanie Dothraków na Innych. No z tym, że tutaj każdy zna motywację. Niedobicie Góry faktycznie było ostatecznie głupie i fatalne w skutkach, jednak rozumiemy, że to nie był jakiś durny plot armor dla Góry, ale fabularnie decyzja miała swój sens.
Tym przykładem chcę pokazać, że nawet głupia decyzja odpowiednio umotywowana i unaoczniona nie sprawia z automatu, że psuje się całość, a wręcz przeciwnie. Góra vs Oberyn jest moim zdaniem w czołówce walk serialu
Owszem, głupi jest Oberyn, że pozwala sobie z tak niebezpiecznym przeciwnikiem na tani triumfalizm i chwilę nieuwagi. Ale sama walka głupia nie jest, dobrze to rozegrał. Jedna z moich ulubionych. Tylko jedno ale. Czy w przypadku pojedynku rycerskiego, sądu bożego itp., walczący nie powinni dysponować taką samą bronią? Takie coś to raczej gladiatorzy na arenie.
Chyba nawiązujesz do tego jak komuś dumę się uraziło i wyzywał on na pojedynek o honor, a jego przeciwnik wtedy miał prawo wyboru broni jaką będą się pojedynkować.
Pytanie kto tutaj miałby wybierać broń. Z drugiej strony ciekawe czy ktoś próbował już przycwaniaczyć i z łukiem podejść do takiego pojedynku przeciwko mieczowi 😀
W pewnym sensie do tego nawiązuję. Sąd Boży to był właśnie taki honorowy rycerski pojedynek, przynajmniej w naszym świecie. Skoro to Góra reprezentował oskarżenie to Oberyn powinien wybierać broń i obaj powinni walczyć taką samą.
Arya vs nóż w jej brzuchu. No na chwilę miałem myśli „Nie wierzę, po prostu nie wierzę. To jest Gra o Tron, no każdy paść może, ale nie spodziewałem się, że Aryę tutaj zabiją”. Zdziwiłem się tak jak w przypadku Neda czy Robba. Oczywiście potem te emocje zmieniły się w totalne zażenowanie. Przypomnę tylko, że Arya została pchnięta w brzuch kilka razy, a nie raz, a potem wskoczyła do rzeki. Całkiem nieźle ją wyszkolili, bo chwilę później biega w najlepsze po mieście, skacze i robi fikołki ze schodów. Oby w NFZ tego nie widzieli, bo chorobowego to już nikt by u nas nie dostał.
A mnie to specjalnie nie razi. Jeżeli ostrze ominęło aortę brzuszną i wątrobę to nawet z kilkoma dźgnięciami w brzuch można funkcjonować całkiem długo i to zachowując sprawność. Zwłaszcza przy takim uderzeniu adrenaliny. To tylko mięśnie i parę flaków. 🙂 Niewyobrażalnie głupsza była akcja Aryi z Nocnym Królem.
Teraz jak o tym myślę to w serialu Nocnego Króla mógł zabić Królobójca. Tak mi się skojarzyło z tym słynnym tekstem Letho w Wiedźmine 3 o tym, że Eredin jest królem gonu.
W książce to nie ma sensu, bo przynajmniej na razie nie ma tam żadnego nocnego króla, a tutaj mogliby to nawet na korzyść obrócić. Generalnie wątek Innych w serialu jest tym samym co wątek Rickona, tylko znacznie więcej miejsca zajął.
Tyrion strzelający z kuszy do Tywina w serialu(choć pojedynkiem bym tego nie nazwał). Chcę pokazać tylko jak skracanie wątków i fabuły odbija się na logice wydarzeń nawet już w 4 sezonie. Tyrion strzela z kuszy do Tywina dlatego, że ten nazwał Shae ku*wą, którą przecież była, i której Tyrion po swoim procesie nienawidził a ostatecznie też ją potem zabił. W książce jak wiemy to wszystko tyczy się Tyshy, o której chwilę wcześniej wyznał prawdę Tyrionwi Jamie. W ten sposób Tyrion poszedł chyba(nie jestem pewny, dawno się czytało)tajnymi tunelami do pokoju ojca, lecz mimo wszystko pod wpływem emocji i chęci dowiedzenia się co się stało z Tyshą. No a w serialu po co on właściwie poszedł do ojca spacerując sobie po zamku? Od razu musiałby wiedzieć, że idzie go zabić co było zbyt niebezpiecznym planem aby Tyrion w ,,spokojnym stanie umysłu,, na niego się zdecydował. A w ogóle to chyba Deal o tym kiedyś już pisał, więc nie będę się rozpisywał.
„nazwał Shae ku*wą, którą przecież była, i której Tyrion po swoim procesie nienawidził a ostatecznie też ją potem zabił”
zabił ją przed Tywinem, nie po
Pisząc ,,potem,, chodziło mi o to, że zabił ją po procesie.
Wypowiem się tutaj, bo obejrzałem 4 sezony serialu, a dopiero potem czytałem książki. W tamtym momencie obstawiałem, zabicie Tywina po to, aby nie ścigał on Tyriona po świecie. Wiadomo, że to ojciec był mózgiem rodziny i Tyrion zabił go, bo bez tego ucieczka odroczyłaby tylko nieuniknione.
Po przeczytaniu książek myślę, że Tywin nie kładłby aż tak wielkiego nacisku na poszukiwania, ale w tamtym momencie tak widziałem motywację Tyriona
Ale skoro już zacząłem o 4 sezonie(mimo wszystko najlepszym) no to walka Czarnych Braci z dezerterami w twierdzy Crastera też sensu nie miała. Gdzieś w Nawiedzonym lesie siedzi Mance a oni wychodzą sobie za mur aby zabić ludzi, którzy mogą wygadać dla dzikich, że nie tak wielu braci w Czarnym Zamku zostało, chociaż dzicy i tak mają zmiennoskórych dzięki którym to wiedzą(orły itp.). Wiem, że z patologią jaka odwalała się w sezonach 5-8 to się równać nie może ale to takie najgorsze z najlepszego sezonu.
A ktoś pamięta próbę odbicia Theona z rąk Ramsaya przez Jarrę? To była dopiero żenada i to już w 4 sezonie 😛 Od tego momentu zdałem sobie sprawę, że poziom serialu zaczyna lecieć na pysk. W skrócie – Jarra zbiera najlepszych wojowników spośród Żelaznych Ludzi, dociera do Dreadfort, przebija się do lochów, gdzie w klatce siedzi Theon i już go niemal uwalnia, a tu nagle wyskakuje półnagi Ramsay i grozi, że jeśli Żelazka się nie wycofają to wypuści z klatki psy 😀 Po czym w następnej scenie mamy pokazaną Jarrę i jej ludzi jak wycofują się z Dreadfort :DDD No komedia po prostu.
A tak ogólnie to zgadzam się, że w tym serialu od pewnego momentu praktycznie każda walka czy bitwa jest głupsza i bardziej absurdalna od poprzedniej. Np. 5 sezon to idiotyczna kampania pod Winterfell Stannisa, który najpierw spalił córkę i jedyną dziedziczkę tylko po to, żeby stopniał mu śnieg, chwilę później Ramsay i jego „20 dobrych ludzi” robi mu w armii jakąś niesamowitą dywersję, a za moment Stannis zostaje okrążony przez ludzi Boltona i traci całą armię (czego nawet nie pokazano), jednocześnie jakimś cudem przeżywając i uciekając do pobliskiego lasu tylko po to, by zostać zabitym przez Brienne, która czystym przypadkiem akurat znalazła się w tamtym miejscu. Ech…
Potem mieliśmy idiotyczny wątek Dorne i zabicie przeż Żmijowe Bękarcice Dorana, Trystana i Areo Hotaha (bez większego wysiłku), Aryę skaczącą po dachach po serii otrzymanych ciosów w brzuch, bezsensowną wyprawę po Innego za Mur i podarowanie smoka Innym, bitwę pod Winterfell z wystawianiem obrońców (i trebuszy) poza mury, Złotą Kompanię, która nie zdążyła wyciągnąć mieczy… I tak dalej.
Ogólnie ciężko z tego morza absurdów i idiotyzmów wybrać ten największy, ale dla mnie wspomniana „odsiecz” Jarry z 4 sezonu jest mocnym kandydatem do tego zaszczytnego tytułu. Może też dlatego, że od tego momentu zaczęła się lawina naprawdę głupich scen walki i bitew…
Owszem, pamiętam to. Myślałem nawet czy by nie zagłosować, ostatecznie jednak uznałem, że walka na okręcie łże-Eurona niesie większe pokłady absurdu. A Żelaźni nie „wycofywali się” z Dreadfort tylko spieprzali w podskokach. 🙂 Trudno tę serialową Yarę traktować poważnie.
+1 właśnie mnie też aż głowa od tego bolała. Scenarzyści wywalili cały książkowy wątek Żelaznych Wysp do pieca i w zamian walają do serialu coś takiego.
Nie wiem czy już się pojawiła, ale dla mnie jedną z najbardziej kłujących oczy scen była walka / ucieczka Aryi przed tą dziewczyną od ludzi bez twarzy (nie pamiętam imienia).
Plot armor, który wtedy uratował Arye był absurdalny…
https://www.youtube.com/watch?v=j3TQ3AJZBp0
Jeszcze takie zestawienie. Nie wszystko to bitwy, ale przypomina np. o tym że Jon został za Murem…bo tak 🙂
Z moich faworytów, to jeszcze pojedynki na arenie Mereen. Przypomniała mi się wtedy jedna z gorszych scen Breaking Bad, gdzie Hank nie zostaje zabity przez bliźniaków.
Hardhome i plot armor Jona. Początek psucia się serialu przez Sapochnika i jego zasadę widowiskowości ponad logikę.
W 1 sezonie nie widzieliśmy bitwy bo Tyrion się uderzył w łeb.
Szarża armii Dorthraków na kilka Harpii przy bramie Mereen – komiczny widok.
Bitwa Bękartów jako nieudolna kopia Bitwy o Helmowy Jar. Plot armor Jona, który przeżywa szarże kawalerii Boltona i grad strzał…kilkukrotnie. Do tego śmierć Rickona. Nie wiem czy zauważyliście, ale trochę mało prawdopodobne by Ramsay mógł ustrzelić go z takiej odległości.
Finał 2 sezonu był niezwykły. Pamiętam, że to mnie popchnęło do sięgnięcia po książki. Tylko jak sobie teraz przypomnę, to jakim cudem Sam przeżył? Jak się znalazł z powrotem w obozie w 3 sezonie?
Beric i Tormund jakimś cudem przeżyli upadek muru. Jak?
Tak BTW. Czy po upadku stolicy nie powinni znaleźć żywej Góry? W końcu był nieśmiertelny 🙂
„Do tego śmierć Rickona. Nie wiem czy zauważyliście, ale trochę mało prawdopodobne by Ramsay mógł ustrzelić go z takiej odległości.”
rickona mogl ustrzelic, ale jona już nie. czego nie rozumiesz? xDDD
Beric i Tormund stali po stronie muru, która się nie zawaliła. Mur wali się z dobre 10 metrów od nich. Było przecież widać wyraźnie.
Góra i Ogar polecieli w jakiś ogień, też było widać. Więc pewnie się spalili.
Co do areny to różnie można na to patrzeć. Walki rzymskich gladiatorów też często urządzano według jakichś idiotycznych reguł. Liczyło się widowisko i pozyskanie aplauzu tłumów. Tego bym się akurat nie czepiał. Jorah miał po prostu farta i tyle. 🙂
Widziałem mongolskich łuczników, którzy trafiali z takiej odległości mniejsze cele. Ale fakt, wypuszczenie zakładnika i liczenie, że uda się go trafić przed samym nosem Jona to scenariuszowa bzdura.
Tylko jak prawdopodobne jest to, że armia Innych rozwala mur i pozostawia jego obrońców przy życiu? To powinno byś spustoszenie całkowite. Nocny Król latał zreszta na smoku i widział że ktoś tam jest.
Pewnie nie chciało mu się zawracać sobie dupy kilkoma rozbitkami. 🙂 A umrzyki na mur by nie wlazły.
Ee tam, to detale. Dla mnie absolutny top odcinka to ten nieszczęsny łańcuch, którym wyciągano smoka. Łatwo sobie policzyć, że dla stworzenia takiego łańcucha w średniowiecznych warunkach trzeba by dysponować kilkuset tonami niezłego żelaza, armią rzemieślników i kowali oraz kilkoma miesiącami czasu. 🙂
Dla mnie absurdem już jest łańcuch użyty przez Tyriona w książce, ale tam przynajmniej widzimy jak Tyrion go zrobił i z czego. A tutaj po prostu jest i już. Nocny Król pewnie zawsze wozi kilka na wszelki wypadek.
„Dla mnie absurdem już jest łańcuch użyty przez Tyriona w książce, ale tam przynajmniej widzimy jak Tyrion go zrobił i z czego.”
Tak z ciekawości, czemu ten łańcuch był dla Ciebie absurdem? Ze względu na jego rozmiar czy sam fakt, że taki łańcuch w ogóle powstał? Bo średniowiecze znało takie przypadki, choćby łańcuch w poprzek zatoki Złoty Róg chroniący Konstatynopol. Zresztą wcale bym się nie zdziwił, gdyby właśnie ten łańcuch był inspiracją dla Martina przy pomyśle z łańcuchem Tyriona.
W tym, że powstał nie byłoby nic dziwnego. Robiono takie łańcuchy. Zwykle zamykano w ten sposób wyjście z portów. Jednak łańcuch Martina jest tak samo prawdopodobny jak lodowy Mur (zawaliłby się pod własnym ciężarem). Czarny Nurt to najszersza rzeka Westeros, przy ujściu ma przynajmniej z kilometr. Wiesz ile ważyłby kilometrowy łańcuch wykuty w sposób opisany przez Martina? Nie dałoby się go ani niczym podnosić ani opuszczać. Te wieże, w których był umocowany, po prostu wciągnąłby do wody razem z fundamentami. Łańcuch z Konstantynopola, na który wszyscy lubią się powoływać, miał o ile pamiętam kilkadziesiąt metrów długości, a i tak ważył 30 ton. Ale przede wszystkim cały jego ciężar spoczywał na pływających pontonach, o czym mało kto lubi wspominać. Zaś łańcuch Tyriona nie ma żadnych podpórek, jest ukryty w wodzie, więc żeby go podnieść trzeba pokonać cały jego ciężar, jakieś kilkaset ton. Nie było w średniowieczu takiej techniki, którą można by czegoś takiego dokonać. Nawet dziś nie byłoby to łatwe.
A łańcuch na zatoce Złoty Róg nie był jednak trochę dłuższy? Ta zatok u ujścia jest dość szeroka jak tak patrzę na mapę. Ale fakt, ten łańcuch podtrzymywały pływające drewniane tratwy, a u Martina tego nie było.
Poza tym sam pomysł takiego zabezpieczenia jest co najmniej wątpliwy. Nie mam pojęcia w jaki sposób taki łańcuch miałby zatrzymać np. rozpędzoną czterdziestometrową kwinkweremę z brązowym taranem, napędzaną przez trzystu wioślarzy?
Martin jest świetnym gawędziarzem, ale bardzo marnym strategiem. Facet ewidentnie nie zna się na wojskowości i jego opisy bitew oraz oblężeń pod względem realizmu i szansy na powodzenie przypominają mi słynne fortele Xeny ze znanego serialu. 🙂 Oblężenie przez Stannisa KP, bitwa Robba i Jaime’a pod Riverrun, afera pod Bliźniakami itd. itp. to są aberracje taktyki i ferie głupich pomysłów, które mają szanse zaistnieć tylko dlatego, że taka była wola autora.
„Poza tym sam pomysł takiego zabezpieczenia jest co najmniej wątpliwy. Nie mam pojęcia w jaki sposób taki łańcuch miałby zatrzymać np. rozpędzoną czterdziestometrową kwinkweremę z brązowym taranem, napędzaną przez trzystu wioślarzy?”
Hm, łańcuch z Konstatynopola zatrzymał ponoć wszystkie morskie ataki i to przez kilka wieków. Ale tam swoją rolę odgrywała też flota Konstantynopola, która podpływała od strony miasta i atakowała statki, które zatrzymywały się na łańcuchu.
„Martin jest świetnym gawędziarzem, ale bardzo marnym strategiem. Facet ewidentnie nie zna się na wojskowości i jego opisy bitew oraz oblężeń pod względem realizmu i szansy na powodzenie przypominają mi słynne fortele Xeny ze znanego serialu. 🙂 Oblężenie przez Stannisa KP, bitwa Robba i Jaime’a pod Riverrun, afera pod Bliźniakami itd. itp. to są aberracje taktyki i ferie głupich pomysłów, które mają szanse zaistnieć tylko dlatego, że taka była wola autora.”
Masz rację, ale Martin nie jest jedynym pisarzem, który opisując bitwy czy pojedynki bardziej polega na swojej wyobraźni niż wiedzy. Kiedyś słyszałem wypowiedź jakiegoś eksperta od szermierki, który stwierdził, że pojedynki opisywane przez Sapkowskiego są często może i efektowne, ale kompletnie nierealistyczne i tak naprawdę to jedna wielka bzdura 🙂 No ale laik tego nie wychwyci. I póki tak to wygląda to jeszcze pół biedy. Gorzej, jeśli tak jak w serialu Dedeków te logiczne bzdury są już tak wielkie, że nawet największy amator i ktoś nie mający zielonego pojęcia o walkach i bitwach stwierdzi, że to się kompletnie kupy nie trzyma. A w serialu Gra o tron tych bzdur od pewnego momentu była już naprawdę ogromna ilość…
A co jest nierealistycznego w wymienionych bitwach ? Tak zwany realizm którego domagamy się w książkach nie ma nic wspólnego z realizmem w życiu. Domagamy się żeby postacie książkowe postępowały mądrze. Było wiele bitew w których jedna strona postępowała maksymalnie kretyńsko i co mamy powiedzieć, że były nie realistyczne ? Przecież atak Putina na Ukrainę odrzucano bo to było zdaniem ekspertów bez sensu, przy użyciu tych sił.
I co ? Atak nastąpił. Może był nielogiczny ale nie można powiedzieć że nierealistyczny.
Nie w tym rzecz. Nie uważam za nierealistyczne, że jakiś młot wystawia oddział żołnierzy na szczudłach, bo idiotów nie brak i na wojnie. Jeżeli jednak kogoś opisuje się jako najlepszego stratega Westeros, to nie powinien on robić takich głupot, jak atak na przygotowane do obrony miasto przez rzekę, bo to gwarantowany przepis na katastrofę. Inny geniusz strategii musi przekupywać własnego wasala (no dobra – wasala sojusznika), żeby skorzystać z mostu. Czy Filip i Aleksander Macedońscy targowali się ze zbuntowanymi greckimi miastami? Nie, wyrzynali je w pień. Bo wróg ma prawo być wrogiem, ale swój nie.
Jeszcze to, że na początku trupy nie mogą przejść przez lód bo za cienki i pęka a oni pływać nie potrafią lecz chwilę później (dosłownie kilka minut) atakują kogoś(chyba Tormunda) wyłażąc z wody.
A ilu musiało wejść do wody i zaczepić ten łańcuch do smoka?
Oj tak, ta scena z wyciąganiem smoka z wody to jeden wielki absurd. Nie dość, że Inni mają nie wiadomo skąd taki wielki łańcuch to jeszcze nie wiadomo, jak go zamocowali do smoka, skoro niby nie potrafią pływać, a tu iluś z nich musiałoby nie tylko wejść do wody, ale i zanurkować dość głęboko, żeby jakoś ten łańcuch przyczepić…
złapali smoka na wędkę, niczym rybkę, i ten łańcuch sam się do niego przylepił. ez
W Hardhome nie rozumiem tego, gdy Inni rzucał Jonem, mogąc go po prostu zabić. Z Thennem nie miał tego problemu. Irytująca jest podmiana tych potężnych trupów z 1 sezonu, które były na nic nie wrażliwe poza ogniem, a mamy tutaj chuchra, które rozpadają się od byle pierdnięcia.
Bitwa w 1 sezonie. Rozumiem, kwestia budżetu. Wtedy GoT było po prostu serialem i wcale nie musiało odnieść sukcesu i zyskać takiej popularności. Ale fakt, bitwy nie było.
Sam vs Hordy Innych. To jest głupota do kwadratu. Czemu oni go nie zabili? To nie było tak, że go nie widzieli. Sam kuli się za kamieniem. Inny się zatrzymuje, patrzy na niego i stwierdza. Walić to ruszam dalej. Gdyby tylko jakkolwiek to wyjaśnili lub nawet rozmowę jakąś dali później, że było to dziwne etc. Niestety. Brak logiki.
Beric i Tormund to ja nie wiem jak ominęli Innych w drodze do Winterfell. Ta armia mała nie była i jeszcze smok. A oni elegancko ukradkiem gdzieś przemykają i docierają jeszcze jakiś czas przed bitwą
Co do Góry, to wpadł z Ogarem w ogień. Myślę, że się spalił
„Sam vs Hordy Innych. To jest głupota do kwadratu. Czemu oni go nie zabili? To nie było tak, że go nie widzieli. Sam kuli się za kamieniem. Inny się zatrzymuje, patrzy na niego i stwierdza. Walić to ruszam dalej. Gdyby tylko jakkolwiek to wyjaśnili lub nawet rozmowę jakąś dali później, że było to dziwne etc. Niestety. Brak logiki.”
Tak, kolejny duży absurd tego serialu… Dedeki chyba liczyli, że jak wcisną tą scenę na sam koniec 2 sezonu to na początku 3 nikt już nie będzie pamiętał, jak właściwie Sam przeżył. Ale to było zupełnie nielogiczne. Gdyby jeszcze Inni go nie zauważyli, a Sam się gdzieś dobrze schował to pół biedy, no ale tu mieliśmy Innego, który spojrzał prosto na niego, a potem sobie poszedł. Kretynizm serialu i tyle.
Teraz w sumie przyszło mi do głowy wytłumaczenie. Być może na potrzeby serialu można użyć teorii Daela, że Sam jest chroniony mocą bogów pierwszych ludzi.
Problem w tym, że później taki Inny już go atakuje…
Bo ja wiem? Pewnie go po prostu olali. Jak niemieckie kolumny wojska jechały we wrześniu 39 to też przecież nie strzelali do wszystkiego co się rusza. Wojsko ma wyznaczone zadania i resztę ignoruje.
Wojsko może sobie ominąć cywila, którego uzna za niegroźnego, ale Inni zabijali na swojej drodze wszystko, co żyło i przypominało człowieka (no chyba, że z kimś mieli układ jak z Crasterem) więc dziwne, że ot tak pozostawili przy życiu członka Nocnej Straży, która był ich zadeklarowanym wrogiem. Nie trzymało się to zupełnie kupy, biorąc pod uwagę fakt, że we wszystkich innych scenach w tym serialu Inni atakowali wszystkich ludzi.
jeśli chodzi o pojedynki na arenie w Mereen to najgorszy był moment tuż przed przybyciem Drogona, gdy harpie jedna po drugiej się rzucały na Joraha i Daario, żenada
No wiesz, na upartego można by to wytłumaczyć faktem, że to nie byli zawodowi żołnierze, ale wynajęty motłoch, najpewniej byli niewolnicy.
„W 1 sezonie nie widzieliśmy bitwy bo Tyrion się uderzył w łeb.”
To prawda, ale to akurat był wymysł Martina, bo w książce było dokładnie to samo. Tyrion uczestniczył w bitwie Lannisterów z Boltonami, walczył chyba nawet w pierwszych szeregach, no i bardzo szybko dostał w łeb, a jak się obudził to było już po bitwie 😀 Martin chyba niezbyt lubi i umie opisywać bitwy więc wymyślił sobie sposób na pójście na skróty 😛 A serial to powielił. Chociaż też żałuję, że tak to pokazali, bo serial rządzi się trochę innymi prawami niż książka i bitwy, które można zobaczyć na własne oczy, robią o wiele większe wrażenie niż takie, o których się tylko słyszy.
Z tego co pamiętam to on w czasie tej bitwy w książce to do końca był przytomny. Na początku jest typowy bitewny chaos, aż do tej akcji z tajemniczymi strzałami, które nie są ani Lannisterów ani Starków(według teorii Deala to wtedy właśnie już Bolton grał na swoją korzyść, bo w bitwie ginie lord Hornwood, możliwe że od strzały ale nie zostało to powiedziane, potem zginą jego dziedzic i akcja Ramseya). Następnie została mu złamana ręka przez jakiegoś rycerza, Tyrion spada z konia i wtedy jest ta akcja z hełmem i wbiciem jego czubka w konia tego właśnie rycerza, potem Tyron bierze go jako jeńca. Dalej jest tylko napisane, że walka przeniosła się dalej od niego i ludzie z północy się wycofują. Tyrion z Bronnem chodzą po polu bitwy i znajdują kilku martwych ludzi z klanów(i Shaggę, w którego wpakowano kilka strzał, ale miał grube skóry nałożone więc przeżył), następnie karzeł spotyka się z ojcem(choć nie jestem pewien czy to nie było już w następnym rozdziale). No ale wydaje mi się, że całą bitwę był przytomny.
Bitwy i kampanie … najgłupsze moim zdaniem to :
-Yarra z jej odbiciem Theona
– bitwa bekartow
– bitwa o Winterfell
– kampania Stannisa, tzn od wymarszu z muru
– wyprawa do twierdzy Crastera , no po co?
– zdobywanie KL przez Dany
Ale najbardziej chyba jednak wyprawa za mur po umarła na, tam było tyle głupot ze brakowało tylko tylko sceny pod koniec odcinka jak NK kupuje w stojącym obok jeziora markecie łańcuch do wyciągnięcia smoka – i byłaby idealna parodia.
Co do pojedynczych walk….. masę głupot i bzdur było i nie tylko w ostatnim sezonie
– taki Tarly- glupsze było ze trupoarmia idąca na PPL mija go w odległości metra udając ze go nie widzi czy to że przeżył bitwę o Winterfell?
-bekarcice- no chyba nominacja za całokształt
– Jon thormund i olbrzym szturmuja zamek we 3 …
– Arya vs The Waif
– Jon morduje Dany – i ani Drogon ani Szary Robak nic z tym nie robią
– Blackfish chce zginąć offscreen
– Benjen daje konia Jonowi i ginie bo niby we dwóch na koniu to za dużo a wcześniej przecież na tego samego konia zabrał Brana i Meere
– ustrzelenie smoka przez Eurona
– Dorne , szkoda słów
– bohaterska szarża 100000 Dothrakow na tuzin Synów Harpii….
Na pewno coś pominalem
–
No tak pominalem :
Jelonek z azbestu którego znajduje Davos
Brienne tnie miecz i plytowki rycerzy z Doliny jak papier
Krolobojca szarzuje na smoka a potem pływa w zbroii
Królową najgłupszych walk jest bezsprzecznie Bitwa o Winterfell z 8 sezonu – większość kretynizmów taktycznych została celnie wypunktowana w tym artykule https://kurdyla.pl/bitwa-o-winterfell-p1/ Dowódcy zamiast zdziesiątkować umarlaków zdziesiątkowali sobie IQ.
Trudno wybrać – taka wielka obfitość głupich walk czy bitew, zwłaszcza w późniejszych sezonach, jak wiadomo zresztą. Większość już została przez Was wymieniona.
Dorzucę może: cała strategia podboju Westeros przez Daenerys w celu restauracji dynastii Targaryenów była niewyobrażalne głupia, z dywersją w postaci rad Tyriona i Varysa. Miotanie się po całym kontynencie byleby nie przejąć stolicy, nie obalić terrorystki Cersei i nie rozpocząć własnych rządów ; )
A potem jak już doszło do walk o Królewską Przystań, to okazało się, że było to proste jak drut: wystarczyło, że Daenerys zatoczy koło wokół stolicy na smoku i spali wszystkie łatwopalne mury. A potem jej „szaleństwo” , kiedy pędzi na smoku przerażone matki z dziećmi, tylko jeszcze śmiechu Gargamela z puszki brakowało. Chyba już nie będę dalej o tych walkach o stolicę pisała, bo się zdenerwuję x DD
Poza tym np. wszystkie „walki” Aryi po powrocie do Winterfell.
Popisywanie się szermierką i pokonanie Brienne (ludzie bez twarzy nie nauczyli jej dyskrecji i nieujawniania umiejętności?), poza tym Brienne chyba jednym machnięcie mogłaby wytrącić ten mieczyk o niewielkim zasięgu.
Wszystkie „kocie walki” (catfights) Aryi i Sansy w Winterfell o bzdury, zdaje się, że Arya nawet się czepiała, że Sansa w dzieciństwie za dużo wyszywała ; )
Po ładnie sfilmowanych scenach pierwszego spotkania po latach rodzeństwa Starków, WSZYTKIE ich relacje były mocno niesatysfakcjonujące. Mało znaczące dialogi, podkopywanie siebie nawzajem, kopanie Sansy pod Jonem Snow i Daenerys, kiedy przybyli chronić Winterfell. Oczywiście „kocie walki” Sansy z Daenerys, której nie ufa, bo nie ufa i już.
Wiele osób wymieniło bitwę o Winterfell – oczywiście się zgadzam.
No i jako wisienka na torcie walka Aryi – latającego ninja z Nocnym Królem.
A co z księciem, którego obiecano? Zamordował na koniec Daenerys, która zaczęła się zachowywać jak kreskówkowy złoczyńca, dobrze, że chociaż smok umiał się zachować i odfrunął ze swoją martwą panią w siną dal x DD Końcówka serialu to jakaś parodia cyklu Martina.
Trudno wybrać – taka wielka obfitość głupich walk czy bitew, zwłaszcza w późniejszych sezonach, jak wiadomo zresztą. Większość już została przez Was wymieniona.
Dorzucę może: cała strategia podboju Westeros przez Daenerys w celu restauracji dynastii Targaryenów była niewyobrażalne głupia, z dywersją w postaci rad Tyriona i Varysa. Miotanie się po całym kontynencie byleby nie przejąć stolicy, nie obalić terrorystki Cersei i nie rozpocząć własnych rządów ; )
A potem jak już doszło do walk o Królewską Przystań, to okazało się, że było to proste jak drut: wystarczyło, że Daenerys zatoczy koło wokół stolicy na smoku i spali wszystkie łatwopalne mury. A potem jej „szaleństwo” , kiedy pędzi na smoku przerażone matki z dziećmi, tylko jeszcze śmiechu Gargamela z puszki brakowało. Chyba już nie będę dalej o tych walkach o stolicę pisała, bo się zdenerwuję x DD
Poza tym np. wszystkie „walki” Aryi po powrocie do Winterfell.
Popisywanie się szermierką i pokonanie Brienne (ludzie bez twarzy nie nauczyli jej dyskrecji i nieujawniania umiejętności?), poza tym Brienne chyba jednym machnięcie mogłaby wytrącić ten mieczyk o niewielkim zasięgu.
Wszystkie „kocie walki” (catfights) Aryi i Sansy w Winterfell o bzdury, zdaje się, że Arya nawet się czepiała, że Sansa w dzieciństwie za dużo wyszywała ; )
Po ładnie sfilmowanych scenach pierwszego spotkania po latach rodzeństwa Starków, WSZYTKIE ich relacje były mocno niesatysfakcjonujące. Mało znaczące dialogi, podkopywanie siebie nawzajem, kopanie Sansy pod Jonem Snow i Daenerys, kiedy przybyli chronić Winterfell. Oczywiście „kocie walki” Sansy z Daenerys, której nie ufa, bo nie ufa i już.
Wiele osób wymieniło bitwę o Winterfell – oczywiście się zgadzam.
No i jako wisienka na torcie walka Aryi – latającego ninja z Nocnym Królem.
A co z księciem, którego obiecano? Zamordował na koniec Daenerys, która zaczęła się zachowywać jak kreskówkowy złoczyńca, dobrze, że chociaż smok umiał się zachować i odfrunął ze swoją martwą panią w siną dal x DD Końcówka serialu to jakaś parodia cyklu Martina.
Walka której nie było czyli Złota Kompania stojąca sobie w Królewskiej Przystani, czekali, czekali aż w końcu zmiotło ich z powierzchni ziemi, dosłownie.
Pojedynek Jaimiego i Brona z bękarcicami w Dorne, fatalne to było pod względem choreografii, zle się na to patrzyło, zupełnie nie poziom GoT.
Swoją drogą Nicolai Dwojga Nazwisk nie jest chyba specem od miecza. Ewentualnie może to być wina spartolonej choreografii, ale jego walki są strasznie mało dynamiczne. Niczym w filmach z lat 50. Gdzie to nieporadne machanie Jaime’a porównać do „soczystych” walk Barristana albo Ogara? 🙂
W tej walce to choreografia była fatalna, wszyscy tam zle wyglądali, bękarcice też.