FilmyRecenzje Filmowe

Ambulans (2022)

Miałem pisać o zupełnie innym filmie dziś, a opisywany niżej obejrzeć tylko dla wieczornej rozrywki, ale plany się zmieniły. To, co zobaczyłem, przerosło wszystko co widziałem do tej pory, a widziałem przecież całkiem sporo. Żeby nie trzymać was w niepewności: Michael Bay prawdopodobnie nakręcił najgłupszy film w historii kina akcji, a przecież konkurencja w tej kategorii jest ogromna.

Przeszedłem w trakcie seansu chyba wszystkie możliwe stany: od zaciekawienia przez znudzenie po rozczarowanie, zdziwienie, szok i ostatecznie: niezdrową fascynację. Mało tego, oglądając napisy końcowe poważnie zastanawiałem się nad tezą, że Bay albo troluje widza albo sprawdza na jak dużo może sobie pozwolić w Hollywood. Nakręcił dwa przyzwoite filmy o Transformerach, potem trzy kolejne coraz gorsze, a teraz jakby testował swoich odbiorców. Jak daleko może się posunąć? Oceńcie sami, bo mam zamiar uratować was przed stratą czasu i po prostu opowiem wam o czym jest „Ambulans”. Poza tym, że o karetce…

Kadr z filmu "Ambulans"
Najlepsi ekranowi bracia od czasu Mroczków w „M jak miłość”

No więc słuchajcie, mamy Danny’ego (Jake Gyllenhaal), który jest synem słynnego i bardzo brutalnego rabusia. Sam oczywiście – jak to jabłko, które padło niedaleko – napada na banki i jest trochę szurnięty po tacie. Ot, taki stereotypowy psychopata. Ma czarnoskórego brata Willa, który jest bohaterem, należał do piechoty morskiej, jest świetnym kierowcą i rodzinnym gościem. Danny chce wykorzystać Willa jako kierowcę do kolejnego skoku, a ten niechętnie godzi się, bo – a jakże! – ma malutkie dziecko chore na raka. Potrzebuje kasy na operację, a złe państwo zapomniało o swoim weteranie i nie chce dać ani centa. Bardzo oryginalne i błyskotliwe, nieprawdaż? Już wiecie jaka będzie dynamika?

Napad kończy się masakrą, bo na tego wybitnego (jak dowiadujemy się od agenta FBI jakiś czas później) speca od rabowania banków już czekała cała ekipa przedstawicieli władz. W trakcie zadymy Will trafia policjanta, ale na miejscu pojawia się tytułowy ambulans. Znajdą się w nim: Danny, Will, ranny policjant i najdzielniejsza z dzielnych: Camila „Cam” Thompson (Eiza González), ratowniczka medyczna. To ona ma za zadanie balansować między szalonym gangsterem, jego dobrodusznym bratem i rannym policjantem, którego próbuje utrzymać przy życiu.

Kadr z filmu "Ambulans"
Megan Fox chyba już zbyt wiekowa dla Baya, ale typ urody zdecydowanie ten sam.

Co ważne – Cam to prawdziwa twardzielka i traktuje swoich pacjentów jak zawodowiec. Jest z nimi na dobre i na złe, doskonale potrafi się komunikować z ludźmi w dramatycznej sytuacji, ale jak tylko zdaje klienta/klientkę do szpitala – zapomina o sprawie, żeby się nie angażować emocjonalnie. Jakie to ma znaczenie? Otóż myślałem, że żadne, ale zapamiętajcie to! Ja zapomniałem.

Po 40 minutach (które wydają się trwać 3 godziny) w końcu cała czwórka zaczyna uciekać w ambulansie przed policją i będzie to najgłupszy i najwolniejszy pościg jaki przyszło wam oglądać. Policja bowiem raz ma zamiar wszystkich wymordować (bo zastrzelenie kierowcy pędzącej karetki nie może skończyć się inaczej), a raz tylko eskortuje ambulans nie spuszczając go z oka. Stróżami prawa dowodzi Kapitan Monroe (Garret Dillahunt), dla którego akcja skończy się tragicznie. Musiało tak być, bo Monroe to naładowany testosteronem stary wiarus, który wszystko wie najlepiej, wszystkich rozstawia po kątach i jest przedstawicielem zgniłego patriarchatu oraz toksycznego kina „macho”. Do tego jeszcze wrócimy.

Kadr z filmu "Ambulans"
A kuku!

A co słuchać w karetce? A no policjant się wykrwawia więc potrzeba krwi! Nie ma? O nie, i co teraz? Czy jest na sali uniwersalny dawca(0Rh-)? JEST? Co za przypadek! W dodatku nie zgadniecie kto ma taką grupę krwi! Że co? Że Will nie jest dość (pardon my french) wybielony w oczach widza? No oczywiście, że trzeba go wybielić bardziej! W sumie to on jest tu prawdziwym bohaterem! Ale ale, krew płynie, a policjant w coraz gorszym stanie? Jakże to tak? Krwawienie wewnętrzne!

I co teraz? Jak to co? Robimy operację! Danny rozkazuje, sam siada za kierownicą, a Cam i Will odpalają Skype, włączają video-rozmowę i pod czujnym okiem trzech chirurgów (a jednym z nich jest były chłopak Camili – kolejny przypadek!) kroją na żywca biednego policjanta. Dobrze widzicie. Pędząca po ulicach, uciekająca przed policją karetka, w środku operacja tamowania krwotoku ze śledziony na pacjencie, który nie jest znieczulony. Co prawda budzi się z krzykiem, ale od razu dostaje pięścią w mordę od Willa i z powrotem traci przytomność. Sala ryczy ze śmiechu, bo to przecież takie zabawne, prawda? Prawda?

Kadr z filmu "Ambulans"
Po co gonić auto autem jak można helikopterem?

W międzyczasie Danny załatwia zasadzkę na policjantów i sposób ucieczki. Pewien meksykański mafioso weźmie połowę łupu w zamian za zmylenie pościgu za pomocą trzech innych karetek (w tym czasie ta najważniejsza zostanie przemalowana na… jaskrawo zielony kolor), a dodatkowo jeden ambulans wjedzie w blokadę i wybuchnie. Mało? Zaraz po nim w tę samą blokadę (już „wybuchniętą”) wjedzie zdalnie sterowany samochód z prawdziwym minigunem masakrującym to, co zostało z policyjnej ekipy. Jesteście tu jeszcze? Bo jeśli nie, nie winię, ale muszę to z siebie wyrzucić.

Ach, był bym zapomniał. Jak chłopaki wjeżdżają pod most, a spod mostu wyjeżdżają dla zmyły trzy inne pojazdy medyczne, kapitan Monroe klnie jak szewc i podsumowuje grobowym tonem, że sprytnie wyprowadzono ich w pole, a wiadomo, że to zawodowcy, bo – cytuję – „It’s a military trick!”. Tak. Ucieczka pod most jednym samochodem i wyjechanie spod niego trzema takimi samymi to znana sztuczka wojskowa stosowana…eeee…w wojsku?

Kadr z filmu "Ambulans"
Od razu widać, że się zna.

Tutaj mała dygresja. Michael Bay, jako jeden z symboli kina przeładowanego testosteronem, zaczyna czuć wiatr zmian i ruch „woke”. Mamy więc z jednej strony wspomnianego kapitana, który równie dobrze mógłby zagrać w „Bad Boys”, a ratowniczką medyczną jest najładniejsza i najzgrabniejsza babka w filmie, w pełnym makijażu i zawsze wyglądająca sexy. Z drugiej: dołączający się do pościgu agent FBI to gej, który dosłownie w pierwszej scenie musi o tym poinformować widzów. Po śmierci Monroe symbolicznie przejmie (ekhem) pałeczkę i doprowadzi sprawę do końca. Dodatkowo kapitanowi pomaga genialna hakerka czy tam specjalistka IT, która jest no… no taka jak się spodziewacie. Pyskata, z nadwagą, niezbyt zadbana, za to bardzo męska i ciągle naburmuszona. Więcej tu nie napiszę, ale chyba wiecie o co chodzi, prawda?

W ogóle, pisząc powyższy akapit zdałem sobie sprawę, że w całym filmie z głównej obsady giną tylko dwie osoby (spojler alert). Kapitan i Danny czyli jedyni biali, heteroseksualni faceci. Znów nie mam pojęcia czy Bay troluje czy w niezdarny sposób podpina się pod trendy, ale ubawiło mnie to setnie. Oczywiście poza tym, że także zażenowało okrutnie.

Ale ale, gdzie jesteśmy? Tak, zasadzka! Kapitan ginie, ale jeden z policjantów widzi, że ktoś nieopodal biegnie. Rysy meksykańskie, nadwaga i ucieka? Wiadomo – przestępca. Biegnie za nim, rzuca na ziemię i w szamotaninie – bez sprawdzania kto, co i jak – strzela mu w łeb. A to był syn mafiosa! Co za przypadek!

Kadr z filmu "Ambulans"
A kuku!

Teraz mafioso jest zły i owszem, weźmie kasę, ale w ramach zemsty żąda też Cam i rannego policjanta. Danny i Will mogą odejść. Oczywiście Danny nie ma problemu. Oczywiście Will ma, bo on jest bohaterem tylko takim nieoczywistym (wink wink). No więc Danny odnajduje w sobie iskrę herosa i pomaga Willowi zabić bandytów. Już mają uciekać, ale co to? Cam przypadkowo strzela do Willa. A że ten już oddał sporo krwi – jest na dobrej drodze, żeby przez dziurę w klatce piersiowej oddać resztę na podłogę karetki.

Danny rozumie, że to koniec więc chce tylko uratować brata. Jedzie pod szpital jak opętany, a potem… zatrzymuje się pod izbą przyjęć i… nie wysiadają z karetki. Tak oto Michael Bay w błyskotliwy sposób buduje napięcie. Cam walczy o życie Willa, a Dany siedzi w karetce i myśli. W tym czasie Will umiera, a Danny chce z bezsilności i zemsty odejść z hukiem wcześniej zabijając ratowniczkę. ALE CÓŻ TO? Will zmartwychwstaje i strzela bratu w plecy! Cóż za dramaturgia! Bratobójcza walka podkreślona jest zgrabną retrospekcją jak chłopaki za młodu bawili się w kowbojów i oczywiście to Will był szeryfem.

Koniec? Ha, chcielibyście! Tzn. ja już wtedy chyba przestałem reagować na bodźce zewnętrzne i popadłem w swoistą katatonię, ale przecież film nadal trwa! Nie wiadomo skąd pojawia się żona Willa z dzieckiem na rękach i błaga, żeby ratować męża. Bo Will po zabójstwie brata leży na ziemi i policjanci nie kwapią się do pomocy czarnoskóremu przestępcy. Znów Bay próbuje się podlizać lewicy czy niechcący mu wyszło? Czy ktoś pomoże? Oczywiście. Cam rzuca najpierw do żony, żeby wybaczyła mężowi, a potem idzie pomóc chłopu, bo jak twardo mówi do agenta FBI „jeszcze nie skończyłam pracy”. Will jednak przeżyje. Szokujące!

Kadr z filmu "Ambulans"
Szybkie sprayowanko i cyk, nikt nas nie rozpozna! Pomysł rodem z głowy LeClerca z „Allo Allo”.

Koniec? W życiu! W trakcie umierania w karetce Will bierze paczkę pieniędzy i chowa do torby Cam prosząc, żeby po wszystkim dała żonie. Wiadomo, na operację dziecka. Ratowniczka dyskretnie więc bierze w finale tę kasę i cichaczem umieszcza ją w pustym foteliku dziecka Willa. Wzruszenie odbiera mi mowę! Natomiast łez nie potrafię powstrzymać na kolejnej scenie i po prostu wybucham płaczem. Uratowany policjant podczas przesłuchania ma wskazać palcem kto go postrzelił. Unosi rękę do zdjęcia Willa… i mówi… „To on… uratował mi życie!”. Cała sala wstaje, wszyscy biją brawo, wrażliwsi mdleją, a chusteczek zaczyna brakować dosłownie w każdym rzędzie.

Koniec? A gdzie tam! Dostajemy scenę jak uwalona krwią, potem i brudem Cam idzie do szpitala, grzebie w jakichś papierach i idzie dalej. Pielęgniarka chce ją wyprostować, ale inna ze zrozumieniem powstrzymuje koleżankę. Widocznie wie więcej. Na pewno wie więcej niż widz, bo ja nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje. Cam tymczasem idzie do łóżeczka jakiejś dziewczynki i trzyma ją za rękę. Tamta się budzi i prosi „don’t let go!”. Ratowniczka wzruszona, ja skonfundowany, dziecko pocieszone. Aaaaaa! To jest ta przypadkowa pacjentka z samego początku filmu! Ta, o której Cam mówiła, że się nie angażuje, a teraz nagle – kij wie z jakiego powodu – postanowiła się zaangażować. I to zaangażowanie objawia się potrzymaniem chwilę za rękę i pójściem do domu. Wiem, że nic nie wiem…

Koniec? Tak. Tym razem to naprawdę koniec. Przynajmniej streszczenia fabuły. Do tego dodam jeszcze tylko kilka zdań o „Ambulansie” pod kątem jakości. Dialogi są beznadziejne i naszpikowane ekspozycją. Akcja niby dynamiczna, ale po pierwsze objawia się to za pomocą trzęsącej się kamery i wiele razy nie wiadomo kto goni kogo, kto gdzie jest itp. Po drugie: kiedy kamera dla odmiany przestaje się trząść mamy albo statyczne kadry gdzie pościg wygląda na prowadzony przy prędkości 20km/h albo mamy bohaterów rzucających się na ściany jadącej powoli karetki. Jeśli chcecie obejrzeć tylko dla efektownych scen akcji – nie macie czego tu szukać.

Wbrew temu co ktoś może pomyśleć, ja naprawdę lubię dobre kino akcji, rozrywkę i filmy, które są czasami głupkowate na potrzeby fabuły. Problem w tym, że tutaj nie ma samoświadomości, puszczania oka i autoparodii. Tu wszystko jest na serio, a jednocześnie absolutnie nic nie ma sensu. Nic. Albo Bay odleciał albo chciał na serio zrobić jakiś eksperyment społeczny i przetestować na ile może sobie pozwolić… Nie wiem, nie domyślam się, najgorzej „wydane” dwie godziny w tym roku, a może w dekadzie. Nie polecam.

Ambulans (2022)
  • Ocena SithFroga - 1/10
    1/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 39

  1. M. Bay człowiek który potrafił połączyć wielkie roboto-stworzenia z Rycerzami Króla Artura. Od czasu absurdalnego „Ostatniego Rycerza” nic mnie u tego reżysera nie zdziwi.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A mnie jednak dziwi, że ciągle ktoś daje kasę na takie rzeczy. W przypadku Transformersów dawali póki żarło i robiło miliony dolarów, ale tutaj? Jakby nikt nie czytał scenariusza przed klepnięciem produkcji…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. I dlatego trzymam się z dala od tzw. kina akcji. Prawdopodobieństwo, że przegapię coś wartościowego jest naprawdę minimalne. Pewnie i tak bym nie obejrzał, ale dzięki za ostrzeżenie.
    A tak poważniej – nie rozumiem tej jankeskiej maniery gloryfikowania przestępców. Robienia z nich romantycznych bohaterów. Nie wyrośli jeszcze z krótkich spodenek i zabawy w kowbojów? Woke nie woke, ale mit szlachetnego bandyty wiecznie żywy. I potem się dziwią, że dzieciak przychodzi do szkoły z automatem i rozwala nauczycieli i kolegów, bo przecież też chce zostać bohaterem. To nie liberalne prawo dostępu do broni, to amerykańska kultura jest toksyczna. :/

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. Nie, nie, Robin Hood to zupełnie co innego. To typowa europejska ludowa opowiastka. Wiesz, coś w rodzaju tych wszystkich naszych „o głupim bracie co wykiwał diabła”. 🙂 Nie gloryfikuje przemocy i nie wybiela bandytów. W tej opowieści Robin Hood w ogóle nie jest żadnym bandytą, nawet jeżeli zły szeryf go tak nazywa. Nie byłby bohaterem ludowym, gdyby zrabowanych pieniędzy nie rozdawał biednym (ale np. przepuszczał w burdelu), nawet gdyby w międzyczasie trafiło mu się zrobić coś pozytywnego. Po prostu w europejskiej kulturze nie funkcjonuje mit nawróconego złoczyńcy. To amerykańska specyfika. Socjologowie nie od dziś głowią się skąd im się to wzięło.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Jeśli tak to ujmować, to masz racje i w tym kontynenty się różnią. Nie jestem socjologiem czy kulturoznawcą, ale źródeł tego widziałbym w bardziej liberalnej historii oraz w początkowo słabszej egzekwowalności prawa w USA. Dzięki temu gazety mogły rozpisywać się w ciekawych historiach o nawróconych przestępcach, podczas gdy w Europie mogło to nie przedzodzić jakiejś formy cenzury (lub autocenzury).
          Jednak co kraj to obyczaj jak mówią.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Była taka teoria mówiąca, że to twarda, pionierska przeszłość USA za to odpowiada. Ale podobną przeszłość miały też inne kraje – Kanada, Australia, N. Zelandia, a nie obserwujemy tam tego zjawiska. To widać już na poziomie programów dla dzieci. W europejskiej dobranocce dobroduszny Bob Budowniczy pomaga sąsiadom, w amerykańskiej „bajce” szemrany królik napierdala kojota kijem bejsbolowym. Podobnym społeczeństwem są chyba tylko Japończycy. Wiele ich różni od Amerykanów, ale idzie tam zaobserwować podobną fascynację złem i przemocą, jednocześnie połączoną z niebywałym z punktu widzenia Europejczyka infantylizmem społeczeństwa. Ten infantylizm jest zresztą charakterystyczny. Nie przypadkiem raczej jedni i drudzy kochają się w komiksach.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Chyba idziesz trochę za daleko we wnioskach. Od archetypu dobrego bandyty do zamiłowania komiksami.
              Nie jestem też przekonany co do oceniania poziomu bajek dla dzieci, ponieważ w przeszłości dla dzieci istniała niezwykle restrykcyjna cenzura w wielu państwach co może w takich bajkach być a co nie. W innych krajach natomiast puszczało się to co się oglądało i sprzedawało zabawki. Ciężko to porównywać. A przemoc jest obecna również w europejskich bajkach dla dzieci. Asterixa i Obeliksa chyba nikt pacyfistami by nie nazwał.

              Ogólnie jak myślę nad kinem brutalnym (nie tylko z przemocą), to Hollywood nie przychodzi mi do głowy, wręcz przeciwnie. Myślę wtedy raczej nad kinem japońskim, koreańskim czy francuskim.

              Zamiast szukać źródeł tych archetypów w pionierstwie, raczej przyjrzałbym się cenzurze i wpływowi instytucji na kulture. Dobrze wskazałeś inne pionierskie kraje które mają inne archetypy. Państwa te mają jednak historię silnych (przynajmniej oficjalnie) instytucji imperium brytyjskiego.
              Japonia natomiast ma skomplikowaną historie kilkukrotnego wywrócnia do góry nogami porządku kulturalnego.
              Mogę się jednak mylić, myślę że trzebaby przyjrzeć się kulkurze poszczególnych państw Ameryki Łacińskiej, z podobną historią do USA.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Mógłbym wskazać wiele fundamentalnych różnic między Asterixem, a klasycznym amerykańskim komiksem, jak np. Sin City. Ale nie w tym rzecz. W Europie komiks to peryferie kultury, w USA i Japonii to główna dziedzina sztuki, zaraz po filmie (no, w USA jeszcze pisarstwo tradycyjnie stoi dość wysoko).
                Cenzura w bajkach to raczej kwestia dzisiejszych czasów, nie dawniejszych. I nie przeceniałbym znaczenia cenzury. To tylko leniwej władzy wydaje się, że to takie skuteczne narzędzie. Nawet w państwach komunistycznych kto chciał się wyrazić to się wyraził. Jaka zresztą cenzura mogła być np. w brytyjskiej telewizji w latach 70? Jeżeli już to widziałbym raczej kierunek odwrotny. To w USA bardzo długo istniała cenzura obyczajowa (kodeks Haysa).
                Wymienione tu przykłady brutalnego kina (poza japońskim, rzeczywiście mocno zakorzenionym w ich kulturze) to tylko zabawa konwencją, co zresztą widać po ich charakterystycznym przerysowaniu. Europa i Azja zawsze próbowała naśladować Amerykę. Przypomnij sobie choćby spaghetti westerny. 🙂 Nikt nie traktuje poważnie tych brutalnych francuskich filmów (kurcze, zapomniałem jak się ten gatunek nazywa), tak jak „Srpski film” nie mówi nam nic o Serbii. Natomiast amerykańskie kino doskonale oddaje ich sposób widzenia świata.
                Nie sięgnąłem celowo do Ameryki Łacińskiej, albowiem uważam, że ich przemoc wynika przede wszystkim z biedy, narkotyków, zapóźnień cywilizacyjnych i wysokiej przestępczości, a nie względów kulturowych. Nie ma sensu porównywać takiego Meksyku czy Wenezueli z wysoko rozwiniętymi, cywilizowanymi państwami jak USA i Japonia. To są państwa upadłe, gdzie praktycznie trwa wojna domowa. Mimo tego, iż codziennie słychać o egzekucjach i masakrach dokonywanych przez kartele, to chyba nigdy nie słyszałem o przypadku, żeby w Meksyku normalny dzieciak przyszedł do szkoły z bronią i bez zdania racji zaczął strzelać do nauczycieli i kolegów.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. No między Asterixem i Sin City to różnic jest sporo, ale chyba to drugie celuje w zupełnie innego odbiorcę 😉
                  Ja bardziej myślałem o przemocy ala Zwariowane melodie czy Tom i Jerry.

                  Jak pisałem o cenzurze, to nie w postaci urzędu cenzora politycznego, a raczej przez różnego rodzaju rady radiofonii i telewizji oraz przez autocenzurujący wpływ instytucji państwoch jak policja i armia na twórców kultury. Z kontekstem ideologicznym masz racje, ale nie o ten wątek mi chodziło.

                  Co do kina latynoskiego, to na pewno nie porównywałbym wytworów sztuki współczesnej bo przecież dziś jednak Europie bliżej do USA niż Ameryce Łacińskiej. Mieliśmy szukać źródeł pewnych tropów kultury, więc szukałbym ich w kulturze przeszłej XIX i XX wieku. Bo wtedy jednak młode i republikańskie obie Ameryki były sobie bliższe niż położona daleko wciąż absolutystyczna Europa z długą historią instytucjonalną.
                  Ale osobiście tylko rzucam pomysł.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Wydaje mi się, że Tom i Jerry czy Zwariowane Melodie też celują w innego odbiorcę niż Asterix, Lucky Luke itp. To zbyt inteligentne i zbyt „grzeczne” komiksy jak na młodych Amerykanów. Dlatego nigdy nie zdobyły tam popularności.

                  Owszem, słuszna uwaga o tych Amerykach. Problem jednak w tym, że kultura latynoamerykańska przed – powiedzmy – II WŚ, nie mówiąc już o XIX wieku, ogranicza się praktycznie do sztuki sakralnej. W kulturze popularnej trudno znaleźć cokolwiek co nie jest wyłącznie kiepskim naśladownictwem Europy i Ameryki. Ale ogólnie możesz mieć rację, da się zauważyć podobieństwa z USA. Np. uwielbienie Latynosów dla Lucha Libre. To nie może być przypadek, że wrestling jest uwielbiany akurat w USA, Japonii i Ameryce Łacińskiej (szczególnie w Meksyku). W Europie budzi to co najwyżej uśmieszek politowania.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Powodów dlaczego Tom i Jerry są popularniejsi w USA niż Asterix jest bardzo dużo (choćby język). Mnie bardziej chodziło że te bajki mają pewne podobieństwa, między innymi slapstikową przemoc (która od zawsze uniwersalnie śmieszy). Oczywiście różnice też są.

                  Co do kultury latynoamerykańskiej, to nie jestem specjalistą, ale na pewno nie powiem że jest uboga. Przecież brazylijska samba i argentyńskie (urugwajskie) tango podbiły świat, a telenowele z Meksyku i Brazylii się o światową sławę otarły. Istnieje też jakiś bardzo znany latynoski gatunek literacki, ale nie znam szczegółów. Jeszcze mogę wymienić malarstwo Fridy oraz ogromną liczbę opowiadań/legend o całym poczcie meksykańskich rewolucjonistów od Miguel Hidalgo po Pancho Ville. Więc na pewno nie jest to tylko sztuka sakralna i naśladowanie Europy 😉
                  A co do wrestlingu to się zgodzę.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Jeżeli jeszcze raz przeczytasz mój post to z pewnością zauważysz, że mówiłem o kulturze latynoamerykańskiej przed II WŚ i w XIX wieku. 🙂 Później faktycznie dorobili się trochę własnych rzeczy.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Ale korzenie tego wszystkiego są właśnie w XIX wieku, popularność światową zdobyło to później, ale istniało już wcześniej.
                  Mało co staje się od razu światowym hitem, zazwyczaj potrzebne są silne lokalne podstawy.
                  Tango to przecież wytwór XIX wiecznych migrantów na południe, korzeni salsy szuka się w mieszance zwyczajów jeszcze z Afryki, a telenowele swój początek mają (przynajmniej niektóre) w fabrykach cygar.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
      1. Nie oglądałem, ale wnioskując po tym jak opisałeś fabułę, to owszem. Owszem, był tym marines, owszem ma chorego dzieciaka, ale takie rzeczy usprawiedliwiają przestępstwo tylko w USA. W Europie liczyłoby się tylko to, że wziął udział w zbrojnym napadzie i kropnął policjanta.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ok, ale to jest raczej właśnie szlachetny człowiek i przestępca z przypadku, a nie odwrotnie. Poza tym mam wrażenie, że mocno naciągasz akurat ten film pod tezę. Ja nie kojarzę za bardzo o jakim typie bohatera mówisz. Możesz podać jakieś przykłady?

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Co to za różnica przestępca z przypadku czy uczciwy człowiek z przypadku? To wszystko i tak tylko amerykański mit (i o tym właśnie piszę). Dobrzy ludzie prędzej zostają nędzarzami niż bandytami, a bandzior nigdy nie zhańbi się szlachetnym postępkiem. A przykłady bohaterów filmowych? Mógłbym wymieniać w nieskończoność, od filmów świetnych, jak „Gorączka”, po kompletne szambo. Do tego filmu chyba najbardziej pasowałoby porównanie ze Snipesem i „Pociągiem z forsą”.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Nie pamiętam pociągu, ale Gorączki jako przykładu nie rozumiem. Tam przecież byli zwykli bandyci (DeNiro) i bandyci popierdoleni (ten co był trigger happy). Nie pamiętam szlachetnego 🙂

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. No jak? Przecież postać De Niro ryzykuje wpadkę i śmierć, żeby zlikwidować psychopatę. Gdyby nie był szlachetny to guzik by go obchodziło ile dziewczyn jeszcze ten zabije. Chyba że coś pokręciłem? 🙂

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Nie pamiętam tego wątku, pamiętam DeNiro jako jednoznacznie złego bandziora i złodzieja, a najbardziej mam w głowie jak zostawił tę laskę (zapowiadając wcześniej, że nie ma w życiu niczego, czego by nie porzucił w 30 sekund).

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Był taki wątek, choć szczegółów też już nie pamiętam. De Niro idzie załatwić tego świra, mimo iż ten ma ochronę policji, a De Niro ma wszystko już wyprostowane i mógłby uciec. Nie pamiętam czy wtedy zginął, ale na pewno wszystkie plany mu się wtedy posypały. A gdybym nawet coś pokręcił z „Gorączką” to i tak takich filmów jest mnóstwo. Pierwszy z brzegu – „Czterej Bracia”.

                  A „Pociąg z forsą” powinieneś koniecznie zobaczyć, bo wnosząc po twoim streszczeniu ten „Ambulans” to niemal remake. Może nie pod względem fabuły, ale głównych postaci na pewno. Tam też jest dwóch braci, biały i czarny. Biały jest narwany i ciągle pakuje się w kłopoty, z których musi go wyciągać stateczny czarny brat – policjant. I podobnie jak tutaj, dla brata pakuje się w napad.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  3. Dzięki za ostrzeżenie, po opisie fabuły wiem że będę się trzymał z daleka.
    A co do Transformerów, to przez długi czas myślałem że seria popsuła się na 4 części (którą dalej uważam za najgorszą). Tylko potem odświeżyłem sobie część 3 i to jednak tutaj ta seria się zepsuła pomyślałem. Po czym zobaczyłem część 2 i wyszedłem ze złudzeń że którykolwiek sequel miał sens i jakąś jakość i tylko widz stawał się w miarę czasu bardziej świadomy.
    (seans części 1 dalej był przyjemny, ale chyba bardziej przez nostalgie, zobaczymy za kilka lat czy i od tej części się nie odbije)

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Wytrzymałem 20 minut…durnoty fabularne i ekspozycja nie pozwoliły mi przebrnąć dalej a chciałem prosty przyjemny film na wieczór obejrzec.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
        1. Zapowiada się kapitalnie. I tak jak nie byłem fanem tych teorii, że jak ma być dobry serial z uniwersum szeroko rozumianej fantastyki to musi go robić HBO tak teraz widzę to niemal w 100 procentach. Dynamika, nastrój, budowanie napięcia, scenografia. Wszystko sztos.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  5. A tak w ogóle to recenzja Black Adam gdzieś zniknęła z głównej strony i działu najnowsze, jest tylko w dziale Filmy. Poza tym wiele recenzji nie jest otagowanych i nie występuje w dziale Recenzje Filmowe, np Logan. Ta tylko informuję. Recenzja Ambulansu świetna, choć równie chaotyczna (to nie zarzut), co sam film, ale setnie się uśmiałem.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. W najnowszych wyparły ją kolejne teksty. Logana sprawdzę, dzięki!

      A za ocenę recenzji dziękuję po stokroć 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  6. No proszę, czytam drugi raz w ciągu dwóch dni Twoją reckę filmową i tak jak w przypadku Avatara, tak i tu znów pozostaje mi tylko powinszować świetnej recenzji 🙂 Świetnie wypunktowałeś wszystkie absurdy Ambulansu i nieźle się przy tym uśmiałem 😀 W kinie niestety już mi tak do śmiechu nie było… Trafiłem na to dość przypadkowo, bo rzadko zdarza mi się oglądać filmy akcji, a jeszcze rzadziej – oglądać je w kinie. Ale akurat miałem się wybrać w kwietniu z jedną osobą do kina i okazało się, że przestali grać film, na który się wybieraliśmy więc trochę z przypadku poszliśmy na Ambulans, bo uznaliśmy, że może zobaczymy chociaż dobre kino akcji, co sugerował opis filmu. Cóż, trochę się przeliczyliśmy 😉 Choć muszę dodać, że były pewne sceny, które wizualnie mi się podobały i wyglądały efektownie, nawet mimo dziwnych fikołków, które robiła kamera np. podczas nagłego „zjazdu” z budynku. No i nawet podobała mi się gra i ogólnie prezencja babki, która grała tę ratowniczkę. Ale na tym koniec plusów, bo fabuła była tak infantylna i nielogiczna, że szkoda gadać. Ja wiem, że filmy akcji rządzą się swoimi prawami i często fabuła jest naciągana, ale to się mieści w ramach pewnej konwencji, którą szybko widz podchwytuje. Choćby tacy Niezniszczalni, gdzie główni bohaterowie strzelają do wrogów jak do kaczek i wysyłają ich hurtowo na tamten świat, a sami wychodzą z tego nienaruszeni, a w tle jeszcze wszystko wokół wybucha. Ale taka jest konwencja tego filmu i tam to nie razi, a widz wie, że reżyser puszcza do niego oko. Zwłaszcza, że nie brak tam również nawiązań do popkultury i ogólnie niezłych żartów. W Ambulansie tego nie ma. Mamy trwający niemal przez cały film nierealistyczny i absurdalny pościg, który w zamyśle reżysera ma wyglądać na realistyczny i przez to ostatecznie wychodzi żenująco. Dla mnie osobiście kulminacją tego była wspomniana przez Ciebie scena operacji w pędzącej karetce rannego pacjenta przez ratowniczkę, która nigdy tego nie robiła, no ale paru chirurgów mówiło jej przez telefon co ma robić 😀 Ale i innych idiotyzmów też tam nie brakowało. Plus te sztampowe i zgodne z obecnym wzorcem Hollywood postaci typu dobry czarnoskóry brat czy gliniarz gej vs egoistyczny i pazerny na kasę niedobry biały brat 😉
    Nie będę wymieniać wszystko absurdów fabuły, bo właściwie już to zrobiłeś, ale dodam jeszcze kwestię wyroku dla Willa. Już dobrze tego nie pamiętam, ale nie było czasem tak, że on za to wszystko dostał ledwie kilka lat odsiadki? Absurdalnie niski i nieprzystający do realiów USA wyrok jak na udział w akcji, w której zginęło chyba kilkudziesięciu policjantów (w samej scenie z minigunem tyle zginęło) i nawet krew oddana policjantowi i uratowanie mu życia (plus ratowniczce) niewiele by pomogło.
    Przypomniałem sobie, że oglądałem Ambulans w kinie dokładnie 1 kwietnia. Czyli idealna data, bo ten film to był jeden wielki żart 😛

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „No proszę, czytam drugi raz w ciągu dwóch dni Twoją reckę filmową i tak jak w przypadku Avatara, tak i tu znów pozostaje mi tylko powinszować świetnej recenzji 🙂”

      Dziękuję bardzo!

      „W kinie niestety już mi tak do śmiechu nie było…”

      Aż mnie zmroziło jak to zobaczyłem. Mein Gott, wydać na to kasę i jeszcze pofatygować się do kina? Myślę, że tu są podstawy do domagania się jakiegoś odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu…

      „podobała mi się gra i ogólnie prezencja babki, która grała tę ratowniczkę”

      Fakt, była ok.

      „Mamy trwający niemal przez cały film nierealistyczny i absurdalny pościg, który w zamyśle reżysera ma wyglądać na realistyczny i przez to ostatecznie wychodzi żenująco.”

      Otóż to! To jest sedno. Oglądałem ostatnio dwa seriale o Jackach. Jeden to Reacher – kryminał z dystansem do siebie i nieźle żongluje powagą i autoironią i drugi: Ryan (1 sezon) gdzie twórcy próbują połączyć śmiertelną powagę Homeland ze scenami akcji a’la Szybcy i wściekli. No kurde, nie da się…

      „dodam jeszcze kwestię wyroku dla Willa. Już dobrze tego nie pamiętam, ale nie było czasem tak, że on za to wszystko dostał ledwie kilka lat odsiadki? Absurdalnie niski i nieprzystający do realiów USA wyrok jak na udział w akcji, w której zginęło chyba kilkudziesięciu policjantów (w samej scenie z minigunem tyle zginęło) i nawet krew oddana policjantowi i uratowanie mu życia (plus ratowniczce) niewiele by pomogło.”

      Dla mnie szok był odwrotny, ja się spodziewałem, że dostanie medal i puszczą go wolno 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    1. Ziomeczku, a spytałeś szefostwo strony czy nie maja nic przeciwko żebyś się zareklamował? Przyszło Ci to przez myśl?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. panowie redaktorzy znowu się obijają? kto to widział, miał być wielki powrót a to był tylko chwilowy zryw. nie można tak pluć na swoich czytelników!!!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. Chciałbym pogratulować platformie Showtime, która na jednej z reklam promuje się:
    -opisanym tutaj anty-arcydziełem Ambulans
    -średnio ocenianym serialem na podstawie mało znanej w Polsce gry Halo
    -nowym Top Gunem, którego oglądanie w domu odbiera połowę wrażeń z kina
    -serialem Mayor of Kingstown, który ma w prawdzie dobre recenzje, ale raczej jest mało znany
    Jeśli to ma mnie zachęcić do zakupu, to chyba jednak sobie odpuszcze …

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Widziałem!

      Zapomniałeś o JW: Dominion, które też jest najsłabsze z całej serii i praktycznie tak słabe jak sequele do oryginalnego JP.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button