Cześć! Witamy Was w kolejnym odcinku Pomylonych Analiz. Trzeba przyznać, że z omówieniem ostatniego odcinka srogo się spóźniliśmy, ale jeśli ktoś jest nim zainteresowany, a jeszcze go nie widział, to oczywiście zapraszamy do zapoznania się z tym tekstem. A tymczasem mamy dla Was streszczenie odcinka siódmego. A niebawem przygotujemy dyskusję na jego temat. I kto wie, może niebawem powstanie nowa Szalona Teoria?
Aktualizacja 05.10.2022: Omówienie dodane!
Ostrzegamy, że w tekście oraz w komentarzach pojawiają się spoilery z serialu oraz dzieł George’a R.R. Martina, na których jest on oparty.
Streszczenie
Odcinek zaczyna się ceremonią pogrzebową Laeny Velaryon. W morzu złożona zostaje jej kukła pogrzebowa. Czytelnik książek może wprawdzie odnieść wrażenie, że ciało Laeny powinno być spalone – taki w końcy był valyriański zwyczaj. Ale tym akurat zajął się w poprzednim odcinku smok. A połączenie spalenia zwłok i pochowania w wodzie ma – w tradycji Velaryonów – pewien sens. Kilka zdań i kilka prostych ujęć pozwala nam poznać nową dynamikę na dworze. Otto Hightower znów jest królewskim namiestnikiem. Vaemonda Velaryona szlag trafia na widok małych Strongów (rasizm, powiadam, rasizm!). Daemon łapie śmiechawkę. Aegon jest znudzony. Laenor zrozpaczony.
Podczas stypy Rhaenyra nakazuje Jace’owi (który sam pogrążony jest w smutku po ojcu i dziadku) złożyć kondolencje Baeli i Rhaenie. Helaena kontynuuje wróżenie z robali. Z rozmowy Aegona z Aemondem dowiadujemy się, że Alicent postanowiła zaręczyć dwójkę swoich najstarszych dzieci. Z rozmowy wynika też, że Aegon jest dupkiem, ale to akurat wiedzieliśmy od jakiegoś czasu. Lyonel [poprawka: Larys] Strong, świeżo upieczony (technicznie rzecz biorąc to upiekli się jego ojciec i brat, ale używam tego sformułowania metaforycznie) lord Harrenhal wpatruje się w królową, podpierając jednocześnie ścianę – jak nastolatek na szkolnej dyskotece. Jace próbuje pocieszyć Targaryenówny, ale koniec końców to one wspierają go na duchu. Wychodzi na to, że nawet dziewczynki rozumieją, że nie jest prawowitym synem. Corlys szukając kogokolwiek, komu mógłby ględzić o spuściźnie i tego typu rzeczach, wypatruje swoją ofiarę – Lucerysa. Z ciekawszych wydarzeń warto odnotować, że Laenor rozważa odwiedziny u Utopionego Boga, wywołując małą scenę – Corlys nakazuje sprowadzenie go do zamku Qarlowi Correyowi. Viserys próbuje znaleźć wspólny język z bratem, ale Daemon jest skończonym dupkiem. Rhaenyra krąży wśród gości rzucając Daemonowi spojrzenia nielicujące z żałobą po ser Harwinie. Otto Hightower utula Aegona do snu. To był dzień obfitujący w wydarzenia. A noc jest jeszcze młoda.
Przy kominku Rhaenys słusznie wypomina Corlysowi, że kieruje nim wyłącznie własna ambicja. Jakby na potwierdzenie tego faktu, Corlys przyznaje, że nie liczy się krew dzieci, które mają zasiąść na Żelaznym Tronie, ale ich nazwisko. Za dobrodusznym, a zarazem zaskakująco postępowym patrzeniem na sprawy potomstwa przez Corlysa, ukryte jest taka naprawdę dążenie do własnej chwały. Corlys rezygnuje z możliwości uczynienia swymi dziedzicami córek Laeny i Daemona. Facet chyba sam nie czuje, jak bardzo przeczy sam sobie, w jednej chwili pomstując na pominięcie w linii sukcesji Rhaenys, w drugiej zaś robiąc to samo wobec swoich prawdziwych wnuczek.
Na plaży Daemon i Rhaenyra dyskutują o swoich ostatnich perypetiach, po czym konsumują swój nowy sojusz. A Aemond zdobywa smoka. Vhagar pozwala mu się dosiąść. Ale nocny lot, zostaje dostrzeżony przez Targaryenówny, które budzą Jace’a i Luke’a. Dochodzi do konfrontacji przebiegającej w sposób stuprocentowo realistyczny i opartej na prostym (acz prawdziwym) założeniu, że dzieci – szczególnie w okresie nastoletnim – są strasznie głupie. Od jednego zdania do drugiego i zawiązuje się bójka. Pełen szacuneczek dla Aemonda, który dawał sobie radę. Wiadomo, że „dwóch na jednego, to banda łysego”, a tu przecież była czwórka napastników. Aemond zapisał się w annałach westeroskiego równouprawnienia, dzieląc razy po równo, bez względu na płeć. Ale gdy poinformował Strongów o ich pochodzeniu, został podstępnie potraktowany piaskiem i sztyletem. Zgroza.
W komnatach zamku zaczyna się awantura. Aemond stracił oko. Viserys domaga się wyjaśnień. Dzieciaki przekrzykują się bez sensu. Kiedy królowa zwraca uwagę na to, iż Aemond został zaatakowany nożem, księżniczka stwierdza, że jej dzieci broniły się przed kalumniami i oskarża oślepionego Aemonda o zdradę. Corlys zalicza poluzowanie szczęki, gdy kwestia ojcostwa Lucerysa i Jacaerysa zostaje głośno podniesiona. Aemond chroni matkę twierdząc, że dowiedział się o tym od Aegona, a Aegon wprost i bez ogródek stwierdza, że wszyscy wiedzą o tym sekrecie. Sytuacji nie poprawia fakt, że Laenor prawdopodobnie gdzieś baraszkuje z giermkiem. Alicent jest o krok od triumfu, ale daje się ponieść emocjom. Najpierw domaga się wyłupienia oka jednemu z dzieci Rhaenyry, potem żąda, by sprawiedliwość wymierzył ser Criston, który – mając łeb na karku i nie chcąc go stracić – odmawia. W końcu, po tym gdy król zakazuje kwestionować pochodzenie dzieci Rhaenyry, Alicent wyrywa sztylet Viserysa i sama rzuca się na księżniczkę. Kwasowa sytuacja, że tak powiem. Ostatecznie królowa zadaje księżniczce ranę, ale wychodzi na wariatkę. Otto Hightower pociesza córkę. W końcu może jest głupia, ale przynajmniej zdeterminowana. A determinacja to połowa sukcesu na wojnie. Druga połowa to – jeśli się nie mylę – przemoc.
Nad ranem, w komnatach zszywanej Rhaenyry, pojawia się Laenor. On pewnie też cierpi – kac i te sprawy. Laenor przyrzeka, że od tej pory będzie mocniej zaangażowany w losy rodziny. No cóż, kolejna obietnica, której nie dotrzyma. Na statku Alicent prosi Larysa Stronga, żeby był bardziej dyskretny. Na przykład przestał kuleć, albo coś… Tymczasem Rhaenyra i Daemon knują. Muszą pokazać, że są silni razem. Ludzie muszą się ich bać. Więc zawierają sojusz. Daemon przekupuje ser Qarla. Następnie pod osłoną nocy skręca kark jednemu ze służących i doprowadza do konfrontacji. Qarl rzuca wyzwanie Laenorowi. Wkrótce zrozpaczeni Corlys i Rhaenys odnajdują częściowo spalone zwłoki syna. A Daemon i Rhaenyra biorą ślub.
Niestety to tylko zmyłka. Laenor żyje. A jeden z najlepszych odcinków sezonu uczynił głupi i niepotrzebny zwrot akcji, tylko po to, by widz przypadkiem nie zapałał niechęcią do stronnictwa czarnych. Szkoda. Naprawdę wycięcie tej jednej sceny, nawet pozostawienie tu niedopowiedzenia, znacznie lepiej przysłużyłoby się opowieści.
Omówienie
D: Kolejny odcinek za nami i przyznam szczerze, że gdyby nie ostatnie 30 sekund, to bez wahania uznałbym go za najlepszy epizod tego sezonu. A to naprawdę jest poważna rekomendacja, bo jak dotąd Ród smoka nie miał szczególnie słabych czy nieciekawych odcinków. Tym razem dostaliśmy podwójną dawkę tego, co w serialu wychodziło jak dotąd najlepiej – czyli intryg, podstępów, awantur i kłótni, pośród atmosfery tak gęstej, że można ją przeciąć nożem. I tak było już od pierwszej sceny, czyli pogrzebu Laeny. Nie zaskoczyło Cię to, że Velaryonowie wrzucają ciała do morza?
BT: Nie, moim zdaniem to pasuje do całej marynistycznej otoczki tego rodu. Zresztą u Martina doczesne szczątki jednego z Velaryonów też powierzono morzu. Zdziwiło mnie tylko to, że w swojej przemowie Vaemond odwoływał się do Króla Merlingów jak do bóstwa, które rzeczywiście wyznaje, a nie jak do postaci z legend rodowych…
D: Tak, było to trochę dziwaczne. Chociaż cała mowa miała oczywiście zwrócić naszą uwagę na fakt, że Vaemond nie jest szczególnie zadowolony z faktu, że Driftmark odziedziczy bękart Harwina Stronga. Sceny pogrzebu i stypy służą podkreśleniu linii podziału na stronnictwa. Ale też w sposób bardzo efektywny uwypuklają charaktery poszczególnych bohaterów tej opowieści. Więc już nie ma wątpliwości, że Aegon to pijak, że Daemon to łajdak i że Viserys jest naprawdę już na ostatniej prostej i długo nie pociągnie.
BT: Ja akurat odniosłem wrażenie, że w tym odcinku Viserys wyglądał na zdrowszego niż w poprzednim… ale to pewnie tylko przypadek. W Inside Episode twórcy wspominają, że ta scena była jedną z pierwszych jakie nakręcono, więc może potem zmieniono charakteryzację, żeby podkreślić chorobę króla.
D: Całkiem możliwe. W każdym razie pomyłka z imieniem żony jest jednak znamienna. Sądzę, że to sygnał, iż z Viserysem pożegnamy się w odcinku dziewiątym. Ale już w następnym będzie praktycznie nieobecny. No, ale nie wyprzedzajmy faktów. Z ważnych rzeczy, które zobaczyliśmy na stypie, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na Helaenę. Znowu wróżyła z robali. “Hand turns loom, spool of green, spool of black, dragons of flesh weaving dragons of thread.” Masz jakiś pomysł na drugą część tej przepowiedni. Bo oczywiście to czym jest czarna i zielona szpula, to chyba dość oczywiste. Zastanawiam się też, czy “loom”, czyli “krosno”, tak naprawdę nie jest ukrytym nawiązaniem do słowa “heirloom”, które tak naprawdę znaczy “scheda”.
BT: Bardzo ciekawa interpretacja – i może właśnie o to chodzi, bo w końcu dziedzictwo jest motywem przewodnim tego odcinka. Rozmawiają o nim Corlys i Rhaenys, Rhaena uważa, że Vhagar jest jej dziedzictwem… To może wyraz “hand” nawiązuje tutaj do nazwy urzędu Hand of the King, czyli namiestnika? Wtedy tym, który obraca krosnem byłby Otto, a słowa Helaeny odnosiłyby się do intryg Hightowera?
D: Mhm… to niewykluczone.
BT: Ale czym są smoki z ciała i smoki z nici? Czy te pierwsze to prawdziwe smoki, a te drugie to Targaryenowie, na których ubraniach wyszyte są herby ze smokami? Smoki z nici mogą też mieć coś wspólnego z obrazem smoka komediantów (czyli smoka z płótna noszonego na tyczkach), który symbolizuje prawdopodobnie fałszywych pretendentów do tronu.
D: No, pewnie niebawem się przekonamy. Na spełnienie poprzedniej przepowiedni nie musieliśmy długo czekać. No bo właśnie – stypa kończy się kilkoma “scenami”, z których najbardziej widowiskowy jest powrót Laenora. Potem ma miejsce rozmowa Corlysa z Rhaenys, do której zaraz nawiążemy. Daemon i Rhaenyra spędzają ze sobą noc. Ale najważniejsze jest oczywiście okiełznanie Vhagar przez Aemonda. Bardzo spektakularne. I interesujące, bo po raz pierwszy mogliśmy obejrzeć jak wygląda okiełznanie bezpańskiego smoka. No i w końcu obserwujemy spełnienie się przepowiedni. Bójka przebiega nieco inaczej niż w Ogniu i krwi, ale myślę, że oddaje ducha książkowej bijatyki. Drewniane miecze były tu raczej zbędne.
BT: Poza tym w serialowej chronologii Joffrey jest pewnie jeszcze zbyt mały, żeby mógł zachować się tak jak swój książkowy odpowiednik. A tak przy okazji – Joffrey nie występował w tym odcinku chyba ani przez moment?
D: Tak, nie było go. I prawdę powiedziawszy jestem z tego faktu zadowolony, bo to mi daje nadzieje na to, że zobaczymy Daerona. Skoro trzymają jedno małe dziecko na uboczu, to mogą robić to samo z drugim.
BT: Tym bardziej, że w przypadku Daerona można sięgnąć po proste wyjaśnienie, że już wysłano go do Starego Miasta, żeby był podczaszym i paziem lorda Hightowera…
D: Dokładnie. Liczę na to, że sięgną po takie rozwiązanie, chociaż żałuję, że temat ten nie został jakoś poruszony.
BT: Może decyzję, czy wprowadzić w serialu Daerona twórcy specjalnie zostawiają sobie do kolejnego sezonu?
D: To całkiem prawdopodobne. A wracając do naszych milusińskich. Dzieci są oczywiście głupie – jak to dzieci. I z przepychanki słownej robi się krwawa bijatyka, w której Aemond demonstruje spory talent (no, po prawdzie to walczy z młodszymi dzieciakami). Ale ostatecznie traci oko. I w ten sposób rozpoczyna się najważniejsza, kulminacyjna scena całego odcinka. Czyli konfrontacja pomiędzy Rhaenyrą i Alicent. Rhaenyra zagrywa va banque, chcąc bronić dzieci i pogrążyć swoją przeciwniczkę jako pierwsza przyznaje, że sednem awantury był zarzut, iż jej dzieci są bękartami. Viserys – tak jak w książce – odpytuje swoich synów, i w końcu pada stwierdzenie, że “wszyscy to wiedzą”. Ale od tego momentu wydarzenia przybierają nieco inny obrót. To znaczy szaleńcza propozycja “oko za oko” królowej jest wzięta z Martina, lecz to co dzieje się po niej, to znaczy żądanie, aby ser Criston nie usłuchał króla, a wreszcie napaść ze sztyletem, wydawały mi się odrobinę… przesadzone. A czy Ty nie odniosłeś wrażenia, że coś tu zazgrzytało i że Alicent nie powinna być aż tak bezmyślna?
BT: Na pewno ktoś (zwłaszcza pozostali gwardziści) powinien szybciej zareagować… tymczasem Alicent i Rhaenyra mają czas, żeby wymienić kilka uwag, a nikt nie spieszy się, żeby je rozdzielić.
D: Tak, to było jednak odrobinę dziwaczne. Wszyscy stali i obserwowali sytuację, jakby Alicent miała palec na spuście. A przecież dwie kobiety po prostu się siłowały (i jedna miała sztylet), nie trzeba wiele, by je od siebie odciągnąć. Więc scena była nieco sztuczna – dla dodania dramatyzmu. Ale wiesz, nie chcę tak potępiać scenarzystów w czambuł, tym bardziej, że ten odcinek był naprawdę bardzo efektywny w targaniu emocjami widza – zwłaszcza takiego, który nie czytał Ognia i krwi. A dla mnie i tak prawdziwą perełką była wcześniejsza scena rozmowy Rhaenys z Corlysem. Naprawdę jestem skłonny uwierzyć w takiego Morskiego Węża, który przymyka oko na fakt, iż jego wnuki nie mają jego krwi. Bo dla faceta liczy się jego własna spuścizna. On chce swego “potomka” na tronie.
BT: Przypomina mi się ten moment w OiK, kiedy Lucerys stwierdza, że pogłoski o pochodzeniu jego i jego braci ucichną, gdy ludzie ujrzą ich na smokach, bo tylko Targaryenowie mogą na nich latać. Wtedy Corlys go poprawia, że są Velaryonami, ale robi to z uśmiechem i z ogromnym poczuciem dumy.
D: Tak, to idealnie pasuje do Corlysa, którego znamy z książek. No, ale skoro pochwaliłem jedną scenę, to na autorach scenariusza będę teraz wieszał psy za kolejną. Otóż gdy drogi zielonych i czarnych się rozchodzą, a żałobnicy wracają do Królewskiej Przystani, Rhaenyra i Daemon zaczynają snuć plany. Z wcześniejszej rozmowy księżniczki z jej mężem wyczuwamy, jak bardzo Rhaenyra jest rozczarowana i znużona Laenorem. Przyznam, że w tym momencie dałem się złapać. Pomyślałem, że scenarzyści chcą pójść dalej niż Martin, i pokazać, że księżniczka była zaangażowana w morderstwo niewinnej osoby. I do pewnego momentu wiele na to wskazuje. Daemon wręcza łapówkę ser Qarlowi, obiecując mu bezpieczną przyszłość w Essos. Potem skręca kark jednemu ze sług lub strażników w Driftmarku. Aż wreszcie obserwujemy pojedynek Laenora z Qarlem. Niestety w chwili, gdy zobaczyłem ciało wepchnięte do kominka, wszelkie złudzenia prysły. W tym momencie zrozumiałem, że scenarzystom brakło odwagi i że Laenor przeżyje. A moje najczarniejsze podejrzenia – takie, iż Ród smoka “wybieli” czarnych, zaczęły się potwierdzać. A jak Ty odebrałeś ten zwrot akcji?
BT: W czasie oglądania odcinka myślałem, że było tak, że Daemon i Rhaenyra naprawdę chcieli zapłacić Correyowi za zamordowanie Laenora, ale ser Qarl tylko udawał, że się zgadza i ostrzegł Laenora. Ale masz rację, to raczej było od razu zaplanowane. W końcu to Daemon udusił tego przypadkowego człowieka w Sali Dziewięciu.
D: Jeśli wsłuchasz się w to, co Rhaenyra mówi Daemonowi – o roli ognia i ucieczce, jaką ofiaruje morze. A zarazem o tym, że chce być postrzegana jako tyran, nie będąc nim jednocześnie – wszystko staje się jasne.
BT: Faktycznie, nie pomyślałem, żeby połączyć to z tymi słowami o wolności jaką daje morze.
D: Oczywiście ta scena rodzi podwójne problemy. No bo choć jest w zachowaniu Rhaenyry wiele bezduszności (pomyślmy o Corlysie i Rhaenys), to jednak przeciętny widz zostaje z poczuciem otuchy, i pewnie nie zadaje sobie pytanie o tego niewinnego truposza, który trafił do kominka. Nie podoba mi się to rozwiązanie, uważam, że jest próbą niepotrzebnego wybielania księżniczki i jej męża. A tymczasem cała ta opowieść zmierza przecież do konkluzji następującej – w Tańcu Smoków nie było “dobrej i właściwej strony”. Tam wszyscy byli okropni, honorowo zachowywały się co najwyżej pojedyncze osoby po każdej ze stron. No i jest jeszcze jeden problem. Kwestia Morskiego Dymu…
BT: Ale zanim do tego przejdziemy, ostrzegamy jeszcze raz przed spoilerami z Ognia i krwi.
BT: W przyszłości niejaki Addam Waters zostanie jeźdźcem Morskiego Dymu, czyli smoka Laenora. A tymczasem wiadomo, że smok może stworzyć więź tylko z jedną osobą na raz.
D: Otóż to!
BT: Tego problemu nie da się też raczej rozwiązać w ten sposób, że Morski Dym mógłby uznać, że Laenor nie żyje, po nie widział go od lat… są przesłanki by sądzić, że więź między smokiem i jeźdźcem jest magiczna, przez co smok wyczuwa śmierć jeźdźca nawet z daleka. Na przykład, podobno pewna smoczyca zareagowała na śmierć swojej jeźdźczyni chociaż przebywała w innej części miasta.
D: Tak, wydaje mi się, że można ten błąd naprawić tylko na dwa sposoby. Pierwszy jest głupi – bo Laenor po prostu musiałby zginąć, czy to z ręki Daemona, czy w jakiejś przypadkowej potyczce. Drugi – niestety bardziej prawdopodobny – zakłada powrót Laenora w przyszłości, kosztem innych, ważnych postaci.
BT: Obawiasz się, że Addam zostanie wycięty?
D: Tak. Ba, zastanawiam się, czy nie zostaną wycięci wszyscy smoczy jeźdźcy o niejasnym pochodzeniu.
BT: Zastanawiam się też jak wyjaśnić to, że Addam, który prawdopodobnie był synem Corlysa (a nie Laenora, jak oficjalnie ogłoszono) mógłby być w serialowej wersji smoczym jeźdźcem, skoro Corlys w drugim odcinku opowiadał o tym, że Targaryenowie dawniej nie zawierali małżeństw z Velaryonami… U Martina takie związki były bardzo częste, więc Corlys teoretycznie mógłby przekazać zdolność wiązania się ze smokiem swojemu dziecku. W sumie nie wykluczałbym nawet, że sam Corlys mógłby się okazać smoczym jeźdźcem, gdyby w odpowiednim momencie otrzymał smocze jajo albo spróbował związać się ze smokiem.
D: Tak, Martin nazywa to efektem motyla – wprowadzasz małą zmianę do opowieści, a potem musisz zmieniać coraz więcej i więcej, by wszystko trzymało się kupy.
D: Więc – reasumując – strasznie mi się fakt, iż Laenor żyje nie podoba. Moim zdaniem popsuto w ten sposób wyśmienity odcinek. I obawiam się, że ta zmiana przyniesie serię kolejnych. No, ale żeby nie kończyć tak pesymistycznie – podobała Ci się ceremonia valyriańskich zaślubin? I skąd oni do diaska wytrzasnęli jakiegoś valyriańskiego kapłana?
BT: Pewnie z któregoś z Wolnych Miast, w których valyriańska religia mogła dotrwać aż do tamtych czasów. Można dodać, że u Martina do przeprowadzenia valyriańskiej ceremonii najwyraźniej nie był potrzebny żaden kapłan, bo gdy na przykład Maegor ożenił się w taki sposób z Alys Harroway, uroczystości przewodniczyła królowa Visenya.
D: Akurat Visenya mogła znać jakieś valyriańskie rytuały. Ona chyba lubiła studiować to pogranicze religii i magii.
BT: Na to wygląda… cóż, serialowy Daemon lubił czytać o Aegonie, więc może przy okazji wyczytał jak powinno się przeprowadzić valyriański ślub. Poza tym jeśli Daemon i Rhaenyra wiedzą, że Laenor żyje, to mogli wybrać ten obrządek dlatego, że dopuszcza on wielożeństwo. Czyli nawet gdyby jakoś wyszło na jaw, że Laenor przeżył, to dzieci Rhaenyry z Daemonem i tak byłyby Targaryenami, a nie Watersami.
D: To prawda, zresztą scenarzyści nie omieszkali nam o tym powiedzieć wcześniej, gdy Daemon po raz pierwszy “ubiegał się” o rękę Rhaenyry. Swoją drogą, to jestem ciekaw, czy ten valyriański ślub będzie miał jakieś reperkusje. Teoretycznie Sept nie powinien być z takiego obrotu rzeczy zadowolony.
BT: Poza tym wybór valyriańskiej ceremonii dodaje argumentów tym, którzy już wcześniej porównywali Daemona do Maegora. W końcu z tego co wiadomo, to właśnie Maegor był ostatnim członkiem rodu Targaryenów, który taki ślub zawarł. Ale kto wie, może poza ekranem będzie też powtórna ceremonia w obrządku Wiary.
D: Mam nadzieję, że nie. Chciałbym, aby serial skorzystał tu z valyriańskiego obrządku, by uwypuklić podziały nie tylko na dworze królewskim, ale również w całym królestwie.
BT: A co do czasu jaki upłynął od śmierci Laeny i domniemanej śmierci Laenora a ślubu Daemona i Rhaenyry – w OiK też był on na tyle krótki, że niektórzy mówili, że to brak szacunku dla zmarłych, ale nie aż tak krótki jak w serialu.
D: No, tak na sto procent to nie jesteśmy pewni ile czasu upłynęło od “śmierci” Laenora do tego ślubu. W serialowym Westeros czas płynie dziwnie. Ale zgadzam się, że to powinno być przedmiotem kontrowersji. A sam ślub – jak wspomniałem – podobał mi się. To ładna scena i świetnie zakończyłaby odcinek. Dlatego żałuję, że pokazano nam jeszcze Laenora odpływającego łódką. No to pytanie na sam koniec – ile języków wyrwie za tydzień Viserys? Oczywiście piję do wydarzeń, które zapowiada zwiastun kolejnego epizodu, czyli do powrotu kwestii pochodzenia dzieci Rhaenyry – tym razem w związku ze sporem o to kto zostanie lordem Driftmarku.
BT: Cóż, wygląda na to, że co najwyżej jeden… bo zamiast kilku Velaryonów domagających się, by Lucerys nie został spadkobiercą lorda Corlysa, do Królewskiej Przystani uda się tylko ser Vaemond. W OiK Vaemond też protestował przeciwko dziedziczeniu przez Luke’a, ale nie przybył do stolicy, bo Rhaenyra wysłała Daemona, żeby się go pozbył. Potem kilku bratanków Corlysa i innych krewnych postanowiło przedstawić sprawę królowi. Książkowy Vaemond nie był też bratem Corlysa, tylko bratankiem. Co sądzisz o tych zmianach? Bo jak dla mnie są raczej zrozumiałe – trudno byłoby wprowadzać na chwilę tych wszystkich dalszych krewnych Corlysa (chociaż jeden z nich, Daeron, będzie jeszcze ważny o tyle, że był ojcem Daenaery).
D: Tak, zgadzam się, że wyciągnięcie teraz pięciu kuzynów byłoby cokolwiek dziwne. Chociaż wydaje mi się, że można pokazać kilku członków rodziny wspierających żądania Vaemonda. A czemu sam Vaemond został bratem zamiast bratanka – to już naprawdę coś, co umyka moim zdolnościom poznawczym.
BT: Może dlatego, żeby jeszcze udramatyzować wydarzenia? Bo jednak wystąpienie brata Corlysa przeciwko uznanemu przez niego dziedzicowi ma większy kaliber niż zgłoszenie pretensji przez skądinąd mało znanych bratanków.
D: Wydaje mi się, że widz serialu tego w ten sposób nie odbiera. Dla widza to jak dana postać jest ważna jest ściśle skorelowane z tym jak często pojawia się na ekranie i jak reagują na tę postać inni.
BT: To może po prostu nie chciano zatrudniać dwóch aktorów? Bo ojciec Vaemonda – nieznany z imienia brat Corlysa – powinien by się wtedy pojawiać w odcinkach sprzed przeskoku czasowego.
D: Tak, możliwe, że o to chodziło. I ewentualnie o wiek Vaemonda. Ponieważ na starcie jest mężczyzną w średnim wieku, nie trzeba było zmieniać aktora w połowie zdjęć. W każdym razie jesteśmy chyba zgodni co do tego co będzie tematem odcinka. Wraz z raną odniesioną przez Corlysa, pojawią się żądania wyznaczenia nowego dziedzica. W sprawę wmiesza się ser Otto, bo sam król zapewne już zaniemógł na tyle, iż nie jest w stanie rządzić. To zaś poprowadzi do kolejnej konfrontacji zielonych z czarnymi.
BT: Zastanawiam się, czy głównym zwrotem akcji nie będzie to, że schorowany Viserys jednak pojawi się w kluczowym momencie, kiedy będzie już blisko tego, żeby Otto powagą namiestnika ogłosił, że Vaemond ma słuszność… wtedy też może paść rozkaz, żeby Vaemond stracił język.
D: Niewykluczone. Chociaż wiesz, chyba jednak wolę, aby Vaemond zginął z ręki Daemona. Najwyższa pora, żeby czarni zaczęli sobie brudzić ręce.
BT: Też zastanawiam się, jak to zostanie połączone… może Vaemond straci język na rozkaz Viserysa i według króla sprawa na tym się zakończy, ale Daemon później i tak dopadnie Velaryona? W zwiastunie jest też scena bójki pomiędzy Aegonem i Jacaerysem podczas uczty w Czerwonej Twierdzy. W OiK dochodzi do niej na uczcie z okazji pojednania pomiędzy Alicent i Rhaenyrą (w które uwierzył – albo chciał uwierzyć – tylko Viserys). Jacaerys poprosił do tańca Helaenę, Aegon uznał, że to zniewaga wobec niego i zanosiło się na rękoczyny pomiędzy książętami, ale w porę wkroczyła gwardia królewska. W serialowej wersji pewnie zostanie do dodatkowo udramatyzowane i dojdzie do bijatyki.
D: To całkiem prawdopodobne. Ja jakoś nie mogłem sobie przypomnieć wydarzenia do którego nawiązywała ta przepychanka, ale twoja interpretacja chyba jest trafna. Wydaje mi się, że scenarzyści spróbują wpleść jeszcze kilka wydarzeń podkreślających antagonizm, bo to zapewne ostatni odcinek przed śmiercią Viserysa. Więc trzeba zagęścić jeszcze atmosferę.
BT: A wymuszone pogodzenie może nastąpić po tym, jak Viserys rozstrzygnie sprawę Vaemonda. Może też nie być żadnego pojednania, a książęta pobiją się po prostu przy zwyczajnej uczcie.
D: Cóż, chyba nie ma już co spekulować. Pozostaje nam tylko czekać na następny odcinek. Kto wie, może nawet dowiemy się z niego jakim cudem Aemond wygląda na starszego o 10 lat od Aegona 🙂
Pierszy
Pani również (jak aktorka grająca rayhahaneaire) jest zmiennopłciowa?
@DaeL tam chyba na początku tekstu jest błąd. Nie Lyonel Strong, a Larys wpatruje się w Królową.
I zgadzam się, że ostatnia scena na łódce zupełnie niepotrzebna. Ja myślałam, że do tego Qarla, kochanka Leanora, dosiada się jakiś zbir wynajęty przez Daemona, żeby mu skręcić kark. Jako jedynemu świadkowie zbrodni. A tu zonk.
I jeszcze w kwestii Leanora, (słusznie zauważają ludzie na reddicie) jak teraz scenarzyści rozwiążą kwestię jego smoka?
Właśnie, to jest bardzo dobre pytanie. Przecież Morski Dym będzie mieć w przyszłości nowego jeźdźca. Czyli co, będzie dwóch naraz w 130 roku o.p.? Czy też Laenor umrze w Essos przed wybuchem Tańca? Czy smok wyczuje śmierć jeźdźca, nawet gdy ten jest oddalony o setki czy też tysiące kilometrów? Ten wybieg jest głupszy, im dłużej się człowiek nad tym zastanowia. Choć domyślam się, dlaczego to zrobiono…
Dokładnie, jak Aemond zdobył smoka to ten za nim poleciał i co za Laenorem nie poleci bo włosy obciął? Zepsuli tą scena bardzo dużo.
Chyba nie tyle Vhagar poleciała za Aemondem co raczej młody książę wrócił na smoku do stolicy. Nie jestem pewien ale czy ilość smoków wskazywała na obecność Sunfyre’a? Może gdzieś tam w tle, ale jednak? Bo wydaje mi się, że do miasta Vhagar leciał w towarzystwie innego smoka?
Nad królewskim statkiem w drodze powrotnej leciały 3 smoki. Więc zakładam, że Aegon, Healena i Aemond, no bo któż inny. Chociaż tylko Vhagar była pokazana w przybliżeniu i dokładnie.
Ukartowanie śmierci Laenora jest dla mnie największym minusem tego odcinka. Właśnie śmierć Laeny i Laenora rozwiązywało ręce Daemonowi i Rhaenyrze. W książce Laenor zginął na bank, jego ciało zostało przekazane ojcu. A trup nie był spalony tak, że nie można było go rozpoznać. Corlys oferował nawet nagrodę za głowę jego kochanka.
A biorąc ślub w sytuacji, gdy małżonek Rhaenyry żyje sprawia, że dzieci zrodzone z tego związku to bękarty. Tym samym wygląda na to, że w świecie serialu Rhaenyra rodziła tylko nieślubne dzieci. Dodatkowo, szczęśliwe zakończenie dla Laenora tym bardziej ma wybielać stronnictwo czarnych przy jednoczesnym oczernianiu Zielonych. Wstyd. Wstyd tym większy, że według IMDB jednym ze scenarzystów tego odcinka jest Martin, który klepnął fakt stronniczości scenariusza na korzyść stronnictwa księżniczki. Szkoda. Do 5 odcinka oglądało mi się to nawet ok ale po tym przeskoku jest coraz gorzej.
Parę plusów było. Foreshadowing śmierci ojca bękartów w pożarze (co się stało z oboma tatusiami); trójkąt miłosny (?) pomiędzy Aegonem, Heleną a Aemondem, gdzie wygląda na to, że młodszemu bardziej zależy na siostrze. Przypomina to sytuację z Naerys, Aemona i Aegona jakieś 40 lat później. I scena, gdy dzieciaki się szarpały. Z jakiegoś powodu dobrze się to oglądało 🙂 Ale jak ktoś jest uważny, to zauważy, że szkolenie Cole’a w przypadku Aemonda było intensywniejsze, bo radził sobie w walce przeciwko 4 przeciwnikom. Zresztą na krótko przed walką jedna z sióstr pyta się Jace’a co ten robi. A ten prawdopodobnie chował nóż do rękawa 😉
Tylko, że od początku mamy sprzyjać Czarnym, w końcu mają tak jakby poparcie króla, po pierwsze nikt przy nim nie protestuję co do tego, że córka będzie jego następcą, po drugie nikt aż tak głośno nie protestuje, że jej syn będzie kolejnym królem. Póki żyje Viserys wszyscy mu przyklaskują, a potem nagle zmiana frontu. Gdyby to była prawdziwa historia Zieloni na początku konfliktu są jednoznacznie źli, nie chodzi o bękarcie dziecko a odebranie tronu prawowitemu spadkobiercy. Później już każdy ma coś za uszami, podkreślanie, że Jace jest następcą tronu nie jest najmądrzejszą rzeczą.
Przecież cała ta sukcesja Rhaenyry jest z czapy. Wiec potwierdził prawa fundamentalne, że męski potomek dziedziczy przed żeńskim. Żaden edykt króla nie może tego zmienić. Nigdy w historii Europy nie było takiego przypadku – córka może dziedziczyć przed kuzynem, stryjem, ale nigdy bratem. Całe to wyjściowe założenie jest zepsute.
Aegonowi należy się tron jak psu miska.
To nie jest Europa, tylko fikcyjny świat. Wiec nie ustalił prawa, że kobieta nie może dziedziczyć przed mężczyzną, a jedynie wybrał następcę dla króla, który przeżył swoje dzieci.
Nie byłoby tego zamieszania, gdyby Otto przez swoją niechęć do Daemona nie namówił Viserysa do wyznaczenia Rhaenyry na następczynię. Ale że Viserys spłodził synów z jego córką, to znowu mu się odmieniło.
Dokładnie, dobrze powiedziane.
Nie zgadzam się z tym, według mnie czarni są tutaj na prawie, choć sami się do prawa nie do końca stosują, oczywiście wiedzą to tylko widzowie. Bękarty, ślub Deamona z zamężną Rhaenyrą, więc mi jest łatwiej przyjąć to że to zieloni też się do tego prawa nie dostosują i rozpocznie się ambaras.
Po pierwsze Westeros to nie Francja ani Polska i nie ma tu żadnych praw fundamentalnych ani kardynalnych. Po drugie król jest tu jedynym źródłem prawa i może ogłosić oraz zmienić co zechce. Po trzecie Westeros nie jest monarchią elekcyjną, konstytucyjną ani parlamentarną i jak król się uprze, to może zrobić co mu przyjdzie na myśl, nie pytając nikogo o zgodę.
„To nie jest Europa, tylko fikcyjny świat.”
I co, pewnie jeszcze zaraz będzie że „nie przeszkadzają ci smoki, a przeszkadza dziedziczenie przez córkę przed synem”? 😀 Szanujmy się (notabene tak, uważam, że ten Świat po wyginięciu smoków jest ciekawszy 😛 ).
Westeros robi wszystko (vide choćby cytat o podatkach Aragorna) by pozować na „realistyczną” kopię średniowiecznej Europy, więc rozliczmy je z tego.
Ba, nawet ktoś (Martin?) wprost przyznał, że Taniec ze Smokami nawiązuje do wojny Stefana z Matyldą (moim zdaniem wojna Izabeli i Joanny Beltranejy byłaby ciekawszą analogią, ale Martin chyba cierpi na anglosasocentryzm, stąd krwawe gody przyrównuje nie do oczywistej Nocy Świętego Bartłomieja, lecz do jakiegoś marginalnego wydarzenia ze Szkocji). Tyle że Stefan był kuzynem, a nie bratem Matyldy (żeby było śmieszniej od Wilhelma też pochodził tylko po kądzieli – jego matka była wszak córką tegoż).
Powtórzę jeszcze raz – nie kojarzę żadnego takiego przypadku. Ba, kojarzę za to szereg przypadków poniekąd odwrotnych, gdy król wyznaczał młodszego syna (z drugiego małżeństwa) przed starszym, czy to pod wpływem „młodej żony” czy konfliktu z pierworodnym – na szybko przychodzi mi do głowy z późniejszych to jak Jan II Aragoński chciał przekazać tron Ferdynandowi, a nie Karolowi księciu Viany – szczęśliwie ten starszy umarł przed ojcem. Z wcześniejszych to u nas był Bezprym czy Zbigniew.
Niewątpliwie charakter Wielkiego Wiecu wskazuje, że nie było to rozstrzygnięcie akcydentalne, wymuszone sytuacją szczególną (jak wybór Warneńczyka na króla Węgier przed Pogrobowcem z czapy w 1440 r.), lecz ustanowienie zasady ogólnej.
Nawet jeśli się zgodzić, że potrzeba wydziedziczenia Daemona (co zresztą przecież koniec końców nie wyszło :D) uzasadniała jej złamanie, to po narodzeniu Aegona już nie było to aktualne. Jedyny sposób w jaki można bronić tej decyzji, to tak, że małżeństwo z Alicent nie było dynastyczne, bo, nie wiem, nie miała krwi valyriańskiej? Tylko że nikt nic takiego nie sugeruje.
W sumie jak o tym myślę to Zieloni to tacy karliści, broniący Praw Fundamentalnych przed bezprawną sankcją pragmatyczną 😉 No właśnie, tyle że don Carlos był kuzynem, a nie bratem Izabeli II – gdyby był bratem nikomu nie przyszłoby do głowy wystawiać ją przed nim 😛
Ja z kolei nie kojarzę sytuacji, żeby za życia władcy jakaś córka została oficjalnie ogłoszona następcą (ze wszelkim szykanami, jak odebranie przysięgi lojalności od wasali), a następnie by to odwołano, bo urodził się syn. To była sytuacja wyjątkowa nawet w Westeros.
Co do Wielkiej Rady, to była ona tylko ciałem doradczym i żadnych praw tworzyć nie mogła (ty pierwszy nazywasz ją tutaj „wiecem”). Dlatego mówi się o PRECEDENSIE stworzonym przez Wielką Radę, a nie o PRAWIE. Masz to w Ogniu i Krwi oraz każdej wikipedii uniwersum. A precedens to jeszcze nie prawo. Może być argumentem za jego utworzeniem, ale sam w sobie nic nie znaczy, bo odnosi się tylko do jednej, konkretnej sytuacji, dla której rozwiązania został powołany.
Istotnie takiej sytuacji nie kojarzę – to tylko pokazuje jak była absurdalna.
Kojarzę jednak jak to, że Panowie Hiszpanii ślubowali Joannie nie przeszkodziło im po śmierci Henryka IV stwierdzić, że jednak Izabela ma większe prawa 😛
Co zaś do Rady – właśnie o to mi chodzi, że ona nie stworzyła żadnego prawa ex nihilo, konstytuwnie, a jedynie potwierdziła że takie jest odwieczne, niezmienialne prawo 😛
Nie może być odwiecznego, niezmienialnego prawa, w sytuacji, kiedy „odwieczny” oznacza trzeciego króla z kolei. 🙂 Przed Targaryenami nigdy nie było w Westeros takiego tytułu jak król Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi ani takiego tworu politycznego jak Siedem Królestw. Zaś sami Valyrianie nigdy nie mieli instytucji króla. Czyje odwieczne prawo mieli przyjąć za wzór? Bo to z Północy różniło się diametralnie od tego z Reach, nie mówiąc już o Żelaznych Wyspach i Dorne. 🙂
Cytat pochodzi z rozdziału 'Zagłada Smoków’ OiK:
'Namiestnik królowej spreciwił się jednak, obie dziewczynki miały bowiem młodszych braci. Wąż morski upierał się że prawa Rhaenyry do ŻT są szczególnym przypadkiem, albowiem ojciec ogłosił ją swą następczynią. Lordowie Rosby i Stokeworth nie uczynili nic w tym rodzaju. Gdyby królowa wydziedziczyła ich synów na rzecz córek, obaliłaby prawa i precedensy gromadzące się przez stulecia i podała w wątpliwość władzę kilkudziesięciu westeroskich lordów, których prawa mogłyby się nagle wydać słabsze od praw ich starszych sióstr.’
Wygląda na to że dwa precedensy w młodej linii Targów promujące pierwszeństwo męskich potomków (odrzucenie praw dziedziczenia Rhenys i Wielka Rada) częściowo sankcjonowały istniejącą wcześniej (od dawna) w wielu miejscach Westeros zasadę (tradycję, niepisane prawo – jak zwał tak zwał) o takim pierwszeństwie. Widocznie Aegon Zdobywca jak opanował Westeros pozostawił oprócz obowiązującej wiary też część praw (tradycji i zasad).
Viserys I Głupi (choć miał dopiero 30 lat i mógł spokojnie myśleć o spłodzeniu synów z kolejną żoną) wybrał na następcę córkę (co oczywiście mógł zrobić jako zwierzchnik nad prawami) i wkurzył pewnie tych lordów którzy stosowali tę zasadę (sami zdobyli stołek w ten sposób). Pierwszą żonę Aemmę wykończył bo czekał na męskiego potomka który po nim przejmie ŻT, potem nominował córkę ale jednocześnie wziął sobie młodą żonę i szybko spłodził synów – gdyby 2-3 lata poczekał z wyborem spadkobiercy to pewnie Aegon by zasiadł na ŻT, bez wojny i wymarcia smoków.
@Didi
Owszem, w Westeros, jak wszędzie na świecie, istniały jakieś tradycyjne zasady dziedziczenia majątków i tytułów. Nikt przecież temu nie zaprzecza. Ja tylko mówię, że nie mogło być takich tradycji dla czegoś, co istniało zaledwie od kilkudziesięciu lat. Żelazny Tron musiał dopiero wypracować sobie tradycje. Zwłaszcza, że żaden z dotychczasowych królów nie stawał przed podobnym problemem. Aegon I nie miał córki, córka Aenysa poślubiła brata, Maegor nie miał dzieci, a córki Jaehaerysa były młodsze od braci.
I tak. Dawno już pisałem, że jak na ironię, gdyby Otto Hightower tak nie srał się z pozbawieniem Daemona dziedzictwa, to dzieci Alicent objęłyby władzę bez wojny i uzurpacji. Rhaenyrę wydano by za jakiegoś znacznego lorda, zaś Aegon, jako najstarszy syn, objąłby tron po ojcu bez niczyich protestów.
„Westeros robi wszystko (vide choćby cytat o podatkach Aragorna) by pozować na “realistyczną” kopię średniowiecznej Europy, więc rozliczmy je z tego.”
Każde fantasy osadzone w średniowiecznym settingu rozliczasz z podobieństwa do rzeczywistości? Może pozostań przy książkach historycznych, wszędzie są jakieś odstępstwa. Pisarze, scenarzyści, czy deweloperzy gier wybierają sobie elementy, które chcą zachować, a które zmienić, bo mogą robić ze swoimi historiami, co chcą i nie muszą się dostosowywać do zasad średniowiecznej Europy (nawet jeśli inspirują się rzeczywistymi wydarzeniami).
„W sumie jak o tym myślę to Zieloni to tacy karliści, broniący Praw Fundamentalnych przed bezprawną sankcją pragmatyczną”
Ja jeszcze tylko powtórzę, że to ci sami zieloni, których ówczesny przywódca namówił władcę do wyznaczenia córki na dziedziczkę, bo Man_of_Lowicz bardzo stara się uciec przed tym faktem.
Zdecydowanie wolę pozycje historyczne – niestety, oprócz Isabel, którę chwalę tu przy każdej możliwej okazji i polecam wszystkim, bardzo mało jest dobrych seriali historycznych.
Patrząc na realia historyczne to faktycznie całkowicie od czapy. Do XX w. córka nie była brana pod uwagę przy dziedziczeniu trony, jeśli miała brata.
Polski przykład to dzieci Zygmunta Starego. Po narodzeniu Zygmunta Augusta, syna z drugiego małżeństwa króla, nikt nie brał pod uwagę kandydatury do trony córki Zygmunta Starego z pierwszego małżeństwa. To dopiero w XX w. w monarchiach europejskich wprowadzono primogeniturę absolutną, czyli, że dziedziczy tron najstarsze dziecko monarchy bez względu na płeć. Martin zastosował ahistoryczne rozwiązanie. Lepiej byłoby, gdyby konflikt o tron był pomiędzy córką króla, a jej stryjem, jak to bywało w historii często.
I w pewnym sensie tak na początku było. Rhaenys została ogłoszona następczynią tronu przeciwko bratu króla. Martin jednak poszedł dalej i sytuację dodatkowo skomplikował – urodzili się synowie. I co teraz zrobić? Odwołać wszystko? Oficjalną nominację przed całym dworem i wasalami? Przysięgi wierności wasali też? Takiej sytuacji w Europie też nie było, nieprawdaż?
Przecież podałem Ci konkretny przykład gdy była – vide Joanna „Beltraneja” versus Izabela.
Co kolega opowiada? Joanna traciła (i odzyskiwała) tytuł następczyni na korzyść BRATA króla Henryka, a potem na korzyść jego SIOSTRY (właśnie Izabeli). Nigdy nie straciła go na korzyść syna, bo takowego król Henryk nie posiadał. Jedyna nieco zbliżona sytuacja przydarzyła się Henrykowi VIII, który najpierw poczynił oficjalne zapisy uznające jego córkę Elżbietę za dziedziczkę, a potem pozbawił ją tej godności. Przyczyną było jednak nie to, że urodził mu się syn, tylko że małżeństwo z matką Elżbiety uznano za nieważne.
Gdyby Henrykowi urodził się syn, nie musiałby odwoływać Joanny, bo sukcesja tegoż wynikałaby z mocy prawa. Tak jak Viserys nie musiał odwoływać Rhaenyry 😛
„Wstyd tym większy, że według IMDB jednym ze scenarzystów tego odcinka jest Martin, który klepnął fakt stronniczości scenariusza na korzyść stronnictwa księżniczki.”
Ale kto ci powiedział, że Martin miał przedstawić ten konflikt wyrównując wszystkie racje i sympatię do wszystkich stron? Czytałeś OiK? Zakładam że tak, więc nie powiesz mi chyba, że obie strony są tam przedstawione tak samo sympatycznie? Owszem, każda ze stron ma swoje racje, ale to nigdy nie była równa gra. To tak jak ze Starkami i Lannisterami w PLiO. Tam nie protestowaliście, że ktoś próbuje wybielać Starków? Oba rody mają swoje cechy i zasady, którymi się kierują. To naturalne, że cechy i zasady Starków większość ludzi postrzega jako pozytywne i okazuje im sympatię. Ale za to Lannisterowie są skuteczniejsi. Coś za coś. Podobnie jest z czarnymi i zielonymi. Martin nigdzie nie napisał, że czytelnicy mają ich lubić tak samo.
A mnie końcówka zszokowała i mi zaimponowali. Dajmy spokój z tą dbałością żeby wszystko było 1do1. Gdy ktoś jest już do minimum zaskakiwany przez znajomość książek, takie sytuacje są spoko. Cały odcinek tylko czekałem kiedy umrze, a tutaj taka niespodzianka.
Bez tej sceny nie byłoby tu niedopowiedzenia. Każdy by był pewny, że Leanor się upiekł 🙂
Jeszcze będzie sporo czasu by pokazać winy obu stron. W sumie to nawet ten odcinek to pokazał. Rhaenyra robiąca z ludzi idiotów i oskarżająca o „najwyższą zdradę”, to jedna z nich. A później szydząca z Alicent. W ogóle nie dziwi mnie reakcja macochy.
I chyba mały foreshadowing z „nie chcę być tyranem”.
Jeden mały problem, to taki że teraz mamy kolejny przeskok i obawiam się kolejnego odcinka 0. Do tego nowa Rhaenyra nie jest tak wyśmienita jak młoda. Tempo akcji nie sprzyja pozyskaniu fanów.
Nowa Alicent za to mocno na plus.
Prawdopodobnie to będzie ostatni przeskok. Ale musi być co najmniej o kolejną dekadę, jeżeli wiek Aegona Młodszego i Viserysa (Młodszego?) ma odpowiadać temu z książek, czyli jakieś 10 i 8 lat. Zresztą, Aegon to już może już jest, po tym nocnym spacerze Rhaenyry. Ciekawostką jest to, że w intro, przy herbie Hightowerów, symbolizującego Alicent, wypływają 4 strumienie krwi. Może to oznaczać, że Daeron istnieje w świecie serialu ale w 1 sezonie go po prostu nie zobaczymy.
Ale przeżycie Laenora właśnie rodzi więcej pytań. Jasne, może i żył sobie długo i szczęśliwie ale właśnie żył. Czyli nadal był mężem Rhaenyry. I miał smoka. Więcej sensu miałoby, jakby rzeczywiście zginął. Ale to tylko ja. A tak w ogóle to widzę, że się mało kto przejął tym, że jednak doszło do morderstwa jakiegoś NPCa, byle zatuszować śmierć Velaryona. Więc w jakiś sposób czarni mają krew na rękach, bo Daemon zamordował niewinnego człowieka, byle tylko on i Rhaenyra mogli spółkować na legalu.
Nikt się nie pokapuje, że tego samego dnia zniknął członek dworu i syn Corlysa?
Tak mi jeszcze przyszło do głowy, że może w następnym odcinku zobaczymy jednak jak Daemon wysyła jakiegoś zbira do Essos, żeby ubił obu kochanków? Za plecami Reni, bo jednak nie jest aż tak naiwny i dobroduszny jak ona (jeszcze) i wie, że ta sytuacja się jednak może zemścić. Zwłaszcza po śmierci Viserysa, kiedy wojna będzie wisiała na włosku.
Jak dłużej się zastanawiam to może się okazać że ktoś tam w Pentos czy gdzieś, a może nawet na statku dokończy robotę. A jeżeli wróci to na chwilę i wtedy polegnie bo inaczej nadal jest mężem więc podważa to ślub Targów.
JA sie zastanawiałem kto tam tak naprawdę zginął.
Druga moja myśl to … jak oni zdołali tak szybko go przebrać w odpowiednie łachy zanim ktoś nie przybył do komnaty.
Daemon zabił jakiegoś gościa co było pokazane więc był czas żeby trupa odpowiednio przygotować i podrzucić. Pytanie tylko co ze smokiem? I legalnością kolejnego ślubu księżniczki skoro nadal jest zamężna. Bardzo słabe rozwiązanie.
zaraz zaraz…
Czy Daemon nie chciał zabić Leanora tylko go wywieźć bo coś z nim jeszcze planuje?
Taki głupi jestem że tego nie brałem pod uwagę.
I to w sumie by sie trzymało kupy.
W innym wypadku nie ma powiązanie między zabiciem gościa (no właśnie… gdzie?) a podrzuceniem zwłok.
Daemon jak płaci kochasiowi Laenora to mówi że chce zabójstwa czy smierci przy światkach a nic nie jest podane i kogo i gdzie.
Można by też zadać pytanie, skąd oni wiedzieli, że ten gość co miał im robić za świadka poleci po pomoc zamiast złapać halabardę ze ściany i napierd… nią Qarla Correya? 🙂 Bo tak chcieli „scenarzyści”? I to są właśnie różnice między Martinem, a jakimś bezimiennym grafomanem hałturzącym scenariusze dla HBO. W serialu od razu widać co pochodzi z książki, a co dodali od siebie.
„W ogóle nie dziwi mnie reakcja macochy.”
Bez przesady. Równie dobrze Rhaenyra mogłaby jej wyrzygać: „A ty, dziwko, wlazłaś mojemu ojcu do łóżka, wykorzystałaś moją przyjaźń, żeby wśliznąć się w łaski mojej rodziny, a teraz chcesz mnie okraść z dziedzictwa!” I co? Nie miałaby racji?
Nie 😛
DaeL, Bluetiger, jakbyście mogli się odnieść do mojego komentarza przy PDM #37 – nie wiem, czy to, co tam napisałem, nie zmienia jakość obrazu sytuacji.
Nie wiem co mam myśleć o tym odcinku… Praktycznie w całości był poświęcony temu, że dzieciaki Rhaenyry to bękarty. Z jednej strony ciąg scen od momentu pozyskania Vaghar przez Aemonda aż do napadu szału Alicent były według mnie najlepsze w całym odcinku a z drugiej przeszkadzają mi właśnie te jawne oskarżenia w kierunku Rhaenyry.
No i ten Corlys na każdym kroku gadający o sukcesji i dziedziczeniu. Dałby sobie chłop spokój. Jedynymi osobami, które rzeczywiście rozpaczały po śmierci Laeny chyba tylko były jej córki, Laenor i Rhaenys.
A tak poza tym z plusów:
– rozmowa Aegona z Aemondem na temat Halaeny z czego plus dla młodszego z braci
– Viserys nazywający Alicent imieniem zmarłej żony Aemmy. Skoro ona była jego jedyną prawdziwą miłością to nic dziwnego, że Rhaenyra pomimo wszystko jest jego oczkiem w głowie
– rozmowa Rhaenys z Corlysem. Niech się chłop wreszcie ogarnie
– postać Alicent. Nowa aktorka wypada w tej roli bardzo dobrze
Z minusów:
– mowa pogrzebowa Vaemonda o rozwodnionym winie….tfu! rozwodnionej krwi
– relacja Daemona z Rhaenyra…nosz kurcze! Gdzie się podziała ta chemia, która była między nimi?
Ogólnie postać księżniczki (a raczej gra aktorki) dobrze wypada w roli matki ale jeśli chodzi o intrygi i zawieranie sojuszy w ogóle nie przekonuje.
No i ta dziwna rozgrywka pomiędzy Laenorem oraz Rhaenyrą i Daemonem w ogóle do mnie nie trafia. Zobaczymy co z tym zrobią dalej
„relacja Daemona z Rhaenyra…nosz kurcze! Gdzie się podziała ta chemia, która była między nimi?”
Milly Alcock zabrała ją ze sobą.
Zgadzam się z plusami i minusami. Do plusów zaliczyłbym jeszcze całą scenę zdobycia smoka przez Aemonda i starcie z młodymi Velaryonami, oraz zebranie dworu w celu wyjaśnienia zdarzenia – i Viserys nie zachował się jak zwykle jak pierdoła tylko powiedział że jak jeszcze raz usłyszy o bękarctwie to polecą języki, i nawet Alicent wglądała na przejętą.
Na minus dziwne jak na poważanego lorda zachowanie Corlysa odnośnie dziedziczenia, i jak chciał ŻT dla wnuka to powinien przypilnować syna żeby się postarał, to nie byłoby problemów z bękartami.
I jeszcze jedna zabawna dla mnie scena – Larys i jego maślane oczka do Alicent na statku, wyglądał jakby się zabujał (albo próbował ją rozgrywać).
„a z drugiej przeszkadzają mi właśnie te jawne oskarżenia w kierunku Rhaenyry.”
Taa, obrońcy moralności mnożą się na dworze królowej jak króliki. Im bliżej do śmierci króla tym szybciej. Teraz jeszcze Larys Strong powinien wyrazić swoje oburzenie prowadzeniem się następczyni i osiągnęlibyśmy dno hipokryzji. Myślę, że się jeszcze doczekamy.
Odcinek nawet nawet poza właśnie ostatnia scena. Podobały mi się uszczypliwości słowne na pogrzebie i później. Wnioski takie, Aemon- napalony idiota, Aemond – psychopatyczny zakapior i dla mnie gwiazda odcinkaw dodatku pasjonat lotnict, Helena jak Jackowski od przewidywań, Dariona chyba nie uświadczymy, Alicent – zdrowo nawiedzona i wiemy po kim Aemond jest takim zakapiorem. Viserys – niego czas już chyba się skończył, chce ale już nie może. Valyriona, żyje już tylko nazwiskiem ale dzielnie udaje że nie widzi że dzieciaki nie jego krwi. Daemon – trochę obrażony ale pora brać sprawy w swoje ręce. Księżniczka – ona jest ogniem i chce do ognia,dobra dziewczyna była ale Alicent ją wypaczyła i jeszcze jej lipny tatuaż zrobiła. Swoją drogą to czy na loty smokiem
Serial nie zawodzi pod względem atmosfery i wizualno-filmowej oprawy. Pięknie wykreowany świat (scenografia, smoki). Atmosfera na pogrzebie i stypie gęsta, że można by ją kroić valyriańskim sztyletem. Czytałam książki, a i tak napięcie rosło i nie do końca wiedziałam, co tam jeszcze nawywijają żałobnicy i jakie napięcia wywołają pomiędzy „oczywistymi zdarzeniami” jak zdobycie smoka przez Aemonda. Z magicznych małych momentów: krew Rhaenyry wylądowała na sztylecie z napisem valyriańskim „z mojej krwi będzie pochodził książę obiecany” (czy jakoś tak to brzmiało, rozmowa Viserya i Rhaenyry w odcinku trzecim, sztylet rodowy – należał do Aegona Zdobywcy i Aenara). Jakby Alicent wiedziała, że to taki ważny magiczny artefakt, sama by się pokroiła, żeby to jej linia krwi okazała się tą właściwą;) Do magii krwi nawiązuje też ślub w valyriańskim obrządku Rhaenyry i Viserysa. Krwawe glify na czołach oznaczają – jak doczytałam na reddicie – „krew” i „ogień”.
Ciekawe, czy jakby Haelena była córką Rhaenyry i Daemona to rozpoznaliby w niej wieszczkę. Swoją drogą w fajnej rozmowie Aegona (dupka) i Aemonda (tutaj całkiem w porządku) na temat siostry można było przemycić informację, że ona tez już zdobyła smoka i to nie byle jakiego. Może więc taka „głupia” znowu nie jest (prawo jazdy na smoka, który kiedyś należał do jej stryjecznej prababki Rhaeny Targaryen, zdała na piątkę ;). Nad statkiem królewskim z Alicent i Viserysem wyraźnie widać trzy smoki z jeźdźcami: Aegona na Sunfyre, Aemonda na Vaghar i Haeleny na Dreamfyre. Dla widzów, co nie czytali książek, to mało czytelne.
A z Laenorem też była zaskoczona, ciekawe, czy jeszcze się pokaże (krążą już pewne teorie). A jak go nie pokażą w tym czy w przyszłym sezonie, to mała strata. Konflikt już i tak nakręcony, wszyscy mają ochotę rzucić się sobie do gardeł.
Aemond jest gorszy. Aegon to tylko dupek i tyran, ale jego bratu psycholem patrzy z oczu od razu. Poza Cristonem Colem to byl najgorszy sukinsyn w OiK.
No co wy? Chyba nie wierzycie, ze ten myk z Laenorem byl po to, zeby wybielac Czarnych? Przeciez to oczywiste, ze dzisiaj nie mozna juz pokazac geja jako bezwzglednego mordercy. Nawet u nas (niedawna afera z Komuda) a co dopiero w Ameryce.
Teorie spiskowe weszły Ci za mocno.
Jasne, teorie spiskowe… To powiedz mi, dlaczego tak to zrobiono? Szykują jakiś super zwrot fabularny, który wszystkich rzuci na kolana? Sama w to nie wierzysz. Chcą wybielić stronnictwo Czarnych? Gdyby chcieli, to po prostu zrobiliby jak w książce – Laenora zabiłby Qarl Correy, zazdrosny o nowego giermka, a Rhaenyra o niczym by nie wiedziała. Nie kazaliby też Daemonowi zabijać żony w poprzednim odcinku, a w tym bogu ducha winnego sługi.
Ale jak mają w dzisiejszej Ameryce pokazać sytuację, w której jeden z partnerów w związku homo (tak gloryfikowanych i rzekomo bez przemocy) jest nieszczery, brutalny i zabija drugiego bez powodu, albo co gorsza dla pieniędzy?
Nie mam nic przeciw związkom homo, żyje w nich wielu przyzwoitych ludzi prawicy, ale oczy mam otwarte i widzę co się dzieje w kulturze.
Gdyby nie różnokolorowa owieczka to pomyślałbym że ma pani za mało informacji o tym co dzieje się w Ameryce lub mamy do czynienia z kolejnym ignorantem.
Co do słów Snowa… może tak, może nie. Ale jakieś prawdopodobieństwo jest zważywszy właśnie na atmosferę w holliłud.
Teorie spiskowe? Dostalismy Valeryonow-murzynow, a ty nazywasz takie cos teoriami spiskowymi… te seriale do ekstremum promują LGBT, murzynow i kobiety, robiac idiotow-mordercow ze wszystkich innych. Zejdz na ziemie i oczy otworz
Ale to chyba Laenor ze swoim kochankiem finalnie zabili i spalili tego sługę żeby razem uciec.
W ogóle śmieszne, Deamon ma taki FanArmor od swoich wielbicieli że nikt nawet nie wspomina o kolejnym morderstwie księcia 🙂 A tam zwykła robotka, zabity NPC się nie liczy. No chyba że kupili fake Leanora który jest w każdym sklepie z fake Leanorami.
Nie no, zabił Daemon. Było to wyraźnie pokazane. Oni mogli co najwyżej podrzucić ciało do pieca.
Czarni Velaryonowie wyglądają komicznie z tymi perułkami z mopów. Zresztą dużo Letniaków jest w Westeros
Leanor w ostatniej scenie wyglada jak Szary Robak 😀
Aemond zdecydowanie gwiazda odcinka, będzie ciekawa postacią. W sumie nie wydaje sie (moze jeszcze) takim psychopatą, jakiego opisujecie. To spojrzenie na siostrzeńca, rozmowa o siostrze. Wydaje sie malym odważnym, cwanym i wrednym gowniakiem ale nie psycholem.
Wyraz twarzy namiestnika mówiącego córce by puściła nóż – boski 😀
Spoko serial, aktualnie chyba najlepszy z dostępnych
Ogólnie pomysł z Laenorem okey, ale jak zostanie wyjaśniona więź z jego smokiem? Czy Laenor umrze za jakiś czas i w ten sposób zostanie przerwana jego więź, czy jednak jednocześnie może być 2 jeźdźców? Byłby to zdecydowany precedens i Martin będzie musiał nam to wyjaśnić na jakichś konferencjach.
Akurat były artykuły po odcinku weselnym że zabili osobę LGBT i jakieś tam brednie, tzn moge się domyślać dlaczego go nie zabili, jeden z powódów tego że go zabijają jest między innymi to że nie może dać dzieci z prawego łoża Rhaenyrze bo jest właśnie homoseksualny.
Nawet się nie boje o tą wieź ze smokiem, boje się że ten „przyszły” jeździeć Seasmoka zostanie wycięty i wróci cały na biało Leanor podczas wojny. Co technicznie rzecz biorąc potwierdzi bękarcenie dzieci przez Rhaenyre. Trzeba liczyć że go zabiją za tym morzem i scenarzystą nie wpadnie im iści hollywoodzki pomysł z powrotem bohatera.
Ale co ma homoseksualizm do bezpłodności ?
Podsumowując odcinek ze swojej strony, może zacznę od małego spostrzeżenia, z którego dziś zacząłem sobie zdawać sprawę. Otóż każdy kolejny odcinek Domu Smoka podoba mi się nieco mniej od poprzedniego. Nie jest jeszcze źle, ale już pomału dochodzę do wniosku, że jednak nie chciałbym, żeby zrobili więcej niż dwa sezony. Niestety muszę przyznać, że miałem rację pisząc kiedyś, iż okres w historii Westeros zwany Tańcem Smoków to kiepski materiał na serial. Nie ma tutaj epickich bitew, nie ma naprawdę ciekawych postaci, którym można kibicować, nie ma interakcji między nimi. Jest tylko pierdyliard smoków i CGI. :/
Odcinek ani dobry ani zły. Przyzwoicie oddaje wydarzenia na ostatniej prostej przed wybuchem wojny. Można by się przyczepić do tego pogrzebu Laeny (mój syn, dość luźno oglądający Dom Smoka, był przekonany, że pokazują tu pogrzeb u Greyjoyów), do ślubu Daemona i Rhaenyry w obrządku valyriańskim (którego nie praktykował żaden Targaryen przynajmniej od czasów Maegora) i do tej idiotycznej sceny końcowej na polityczne zamówienie, ale po co? To przecież HBO i wiadomo, że muszą coś spieprzyć własnymi pomysłami. Tutaj pieprzą stosunkowo niewiele w porównaniu z innymi, a nawet z własną Grą o Tron, więc czepiać się nie będę.
Na plus, jak w poprzednim odcinku, gra dzieciaków. Wszystkich. Nawet Helaena tym razem wypada nieźle, choć wciąż nie rozumiem po cholerę ją tak udziwniają. W książce tego nie było. Nie rozumiem tylko tych zachwytów nad Aemondem (choć aktor gra go bardzo dobrze). Jak to niby dziarsko obronił się przed „Strongami” i pobił czterech przeciwników. Nawet DaeL pisze coś w tym guście. Zaiste, naprawdę sukces. Psychol pobił dwie młodsze od siebie o 6 lat dziewczynki i dwóch chłopców, z których jeden sięgał mu do pasa, a drugi najwyżej do mostka (młodszych odpowiednio o 4 i 5 lat). No, kurwa, bohater. :/
„Psychol”
Przecież to one się na niego rzuciły, on się tylko Bronił 😛
Mnie za to każdy kolejny odcinek, może przez to, że akcja coraz bardziej zwalnia, podoba mi się coraz bardziej. A scena zdobycia smoka – cudo!
Owszem, niezła. Choć przez tę ich cholerną manierę filmowania prawie nic nie widziałem. Powoli robi się z tego druga bitwa o Winterfell. :/
Podobał mi się też Viserys, mimo iż showrunnerzy uparli się chyba, żeby zniszczyć tę postać. Tym razem robią z niego drugiego Roberta, któremu mylą się imiona żon. Swoją drogą Viserys umiera już 20 lat na tę samą chorobę. I pewnie jeszcze 10 lat poumiera, jeżeli mają być correct z chronologią. Tak to głupie pomysły pseudoscenarzystów procentują kolejnymi bzdurami. :/
Nie wiem co jeszcze powiedzieć. Dla mnie ten serial rozpaczliwie cierpi na brak bohaterów, którym mógłbym kibicować. To zasadnicza różnica między Domem Smoka, a Grą o Tron. Tutaj praktycznie nie ma postaci, którą bym lubił. Może poza córkami Laeny, synami Rhaenyry i Helaeną, ale to pewnie dlatego, że w ogóle lubię dzieci. Większości postaci nie lubię, bardzo nie lubię, lub co najwyżej są mi obojętne. Popieram Rhaenyrę, ale to nie znaczy, że ją lubię. O ile jeszcze poprzednia aktorka była dość sympatyczna, to obecna mi wisi. Wiem co się z nią stanie (a przynajmniej co się stało w książce) i mam to absolutnie gdzieś. Teoretycznie powinienem lubić czarnych, ale to też fajfusy. Za Daemonem od początku nie przepadałem, Corlys nie umywa się do książkowego, a jego żona jest irytująca. O zielonych nawet szkoda gadać. Wszyscy w kategorii „bardzo nie lubię”. Chyba tylko Viserysa polubiłem w tym serialu. No, może jeszcze lorda Lyonela. Jeden już nie żyje, drugi pewnie umrze w przyszłym odcinku. Co potem?
Trudno, trzeba to jakoś zmęczyć, mieć nadzieję, że zarobi na siebie i że HBO weźmie się w końcu za Rebelię Blackfyre’ów.
Mam podobnie tzn o ile w GOT było komu kibicować i z niecierpliwością oczekiwać na kontynuację wątków. Tu wątków nie ma (nawet głównego). Tu mamy streszczenie. Bo wątkiem nie można nazwać czegoś co jest posiekane na kawałki z przeskokami co kilka lat. Co najwyżej streszczeniem opowiastki.
Co do postaci…
Ja książki nie czytałem więc nie zżyłem sie z bohaterami. Miałem czystą kartę.
Na początku powiedzmy nawet że lubiłem Rhainerę chłopczycę (serio pisownia tego imienia mnie frustruje) bo była „jakaś”. Coś jak Bronn czy Olenna ale teraz.. teraz to juz inna osoba, inna aktorka, inna charakter no po prostu jest inna bo wystarczył tydzień by nagle została klaczą rozpłodową.
Nie ma kogo lubić, kogo kibicowac bo na przestrzeni tylu lat ludzie sie po prostu zmieniają, wiele rzeczy sie zmienia, zbyt wiele. Tak… od tak, poprzez pstryknięcie i kolejny przeskok.
Bez przesady, czy faktycznie w każdej opowieści koniecznie musimy mieć komu kibicować? Wiele jest wydarzeń z historii (choćby II WŚ 😉 ) w których nie ma komu kibicować, a mimo to wydarzenia są ciekawe.
Ba, w filmie i literaturze wcale nie rzadki jest zabieg tworzenia bohaterów którzy celowa mają budzić niechęć u czytelnika/widza.
Moim zdaniem akurat względem „Gry” „Ród” wypada jak najbardziej na plus. Po pierwsze mniej wątków chroni nas przed ich ordynarnym spłycaniem, co miało miejsce w tamtym serialu. Po drugie formuła przeskoków jak najbardziej ma sens – częstym grzechem seriali/filmów jest kondensowanie wydarzeń na bardzo krótkich odcinkach czasu, podczas gdy historycznie wiele procesów, w tym konfliktów, nawarstwiało się latami.
„Bo wątkiem nie można nazwać czegoś co jest posiekane na kawałki z przeskokami co kilka lat. Co najwyżej streszczeniem opowiastki.”
To nawet nie to. Pisałem w innym miejscu, że autorzy tego serialu nie pozostawili nic dla widza. Rzeczy, które w książce istnieją jedynie w sferze domysłów lub są tylko delikatnie zasugerowane, tutaj po prostacku wywalono od razu na wierzch. Romans Rhaenyry z Cole’m, ojcostwo jej dzieci, wypadek lady Royce, orientacja Laenora, zabójstwo Harwina i lorda Lyonela. Nie ma żadnych tajemnic, nie ma miejsca na żadne szalone teorie, nie ma o czym gadać, nie ma czym się emocjonować. Nie ma interakcji z widzem. Dlatego sprawia to wrażenie suchej kroniki. W książce Martin celowo przedstawił wydarzenia z punktu widzenia trzech różniących się między sobą źródeł, żeby te głąby mogły to wykorzystać do stworzenia ciekawej fabuły serialu. Ale oni poszli po najmniejszej linii oporu i wszystko wiemy od razu. Nawet posprzeczać się nie ma o co, bo przecież wszystko wiadomo najpóźniej minutę po fakcie.
„Bez przesady, czy faktycznie w każdej opowieści koniecznie musimy mieć komu kibicować?”
Nie musimy, ale mając komu kibicować i o kogo się obawiać jesteśmy bardziej związani z historią na ekranie. Zwłaszcza, kiedy już wiemy co się stanie, bo np. czytaliśmy książkę. Jeżeli wiemy co nastąpi, a bohaterowie nas nie interesują, to po co oglądać?
Wydaje mi się, że chcą jak najszybciej przebrnąć przez panowanie Viserysa i potem już skupić całą uwagę na Tańcu, no chyba, że planują tylko dwa sezony i drugi tez będzie tak skondensowany i smaczki znów ulecą. Jestem ciekaw czy ostatnim aktem tego sezonu będzie Koniec Burzy i to co się nad nim wydarzy.
Raczej tak daleko nie dojadą. Pewnie pokażą śmierć Viserysa, przejmowanie władzy przez Zielonych i początek przygotowań do wojny, wymianę żądań i pogróżek itd. Poważniejsze śmierci to już raczej następny sezon.
Nie wiem czy nie będą chcieli tego zamknąć tak mocnym akcentem, żeby od razu zachęcić do następnego sezonu aczkolwiek patrząc na tytuły odcinków to najpewniej masz racje, rady, obrady przygotowania do konfrontacji.
Obstawiam że właśnie potomek Rheanerys zginie w finale odcinka.
a właściwie ile odcinków ma miec ten sezon?
Wciąż nie wiem skąd to utożsamienie że interesujący są tylko ci bohaterowie, którym kibicujemy. Czy, by polecieć czymś z klasyki, takie „Milczenie owiec” interesującym czyni kibicowanie komukolwiek?
„Pisałem w innym miejscu, że autorzy tego serialu nie pozostawili nic dla widza. Rzeczy, które w książce istnieją jedynie w sferze domysłów lub są tylko delikatnie zasugerowane, tutaj po prostacku wywalono od razu na wierzch.”
A co do tego pełna zgoda. Pisałem wręcz gdzie indziej, że motyw „dzieci Rhaneyry to bękarty” został w tym odcinku zgrany do grubej przesady…
No cóż. Jak widać nie każdemu to przeszkadza. Mnie (i nie tylko mnie) niestety tak. 🙂
No to daj sobie spokój po prostu i nie oglądaj. Ile czasu zaoszczędzonego! 🙂
Jak mi się nie podoba takie jednostronne narzekanie jak Twoje! (ofkors możesz to robić, wolny kraj)
Tak jakbyś się uparł, żeby nie patrzeć na ten serial z szerszej perspektywy. I wychodzi z tego takie polskie narzekactwo, które jest wg mnie po prostu słabe i niekonstruktywne. No po prostu czepiasz się.
Aha, POLSKIE narzekactwo, wszystko jasne. Koleżanka z Tenkraju jak mniemam? 😛
A tak poważnie – nigdzie nie powiedziałem, że to nic nie warty, czy choćby tylko zły serial. Powiedziałem? Nie? No właśnie. Krytykuję tylko to, co mi się nie podoba i co uważam za słabe. Mam prawo, HBO nie pracuje za darmo. Niech wiedzą co się nie podoba, może następnym razem zrobią lepiej. Gapienie się z buzią rozdziawioną z zachwytu i wychwalanie wszystkiego jak leci jest bardziej konstruktywne? 🙂
„Niestety muszę przyznać, że miałem rację pisząc kiedyś, iż okres w historii Westeros zwany Tańcem Smoków to kiepski materiał na serial. Nie ma tutaj epickich bitew, nie ma naprawdę ciekawych postaci, którym można kibicować, nie ma interakcji między nimi. Jest tylko pierdyliard smoków i CGI. :/”
„Tak to głupie pomysły pseudoscenarzystów procentują kolejnymi bzdurami. :/”
„Trudno, trzeba to jakoś zmęczyć”
Z tego co piszesz, a także z ilości Twoich negatywnych komentarzy, można wysnuć wniosek, że serial Ci się nie podoba. Skoro piszesz tyle komentarzy, a uważasz, że serial nie jest zły – to dlaczego w równym stopniu nie skupisz się na tym, co dobre? Pewnie dlatego, że łatwiej jest narzekać.
Jestem pewna, że nie tylko w Polsce ludzie mają taką skłonność do narzekania – ale faktem jest, że Polacy i Polki lubią ponarzekać. Szczególnie w komentarzach w Internecie.
„Gapienie się z buzią rozdziawioną z zachwytu” „wychwalanie wszystkiego jak leci ’ – nie pisałam nigdzie o niczym takim. Wymyśliłeś to sobie. Nie przypisuj mi poglądów, których nie mam – takie zabiegi sprowadzają rozmowę na dno. Szczerze nie mam pojęcia co znaczy „Tenkraj”, czy to jakaś terminologia z wykopu?
„Mam prawo, HBO nie pracuje za darmo.” – naprawdę uważasz, że omawianie Twoich uwag jest priorytetem dla działu kreatywnego HBO?
Masz prawo krytykować co chcesz, to jest dla mnie oczywiste. A ja mam prawo pisać, że mi się takie narzekanie i marudzenie nie podoba.
„Masz prawo krytykować co chcesz, to jest dla mnie oczywiste. A ja mam prawo pisać, że mi się takie narzekanie i marudzenie nie podoba.”
No to daj sobie spokój po prostu i nie czytaj. Ile czasu zaoszczędzonego! 🙂
No dobra, nie będę dupkiem i odpiszę jak trzeba. Nie zależy mi na kłótni z tobą, zwłaszcza z większością twoich poglądów się zgadzam.
Podane cytaty odnoszą się głównie do książek, które dla mnie są wzorem i do których zwykle porównuję to, co widzę na ekranie. Nie moja wina, że to porównanie wypada nieodmiennie na niekorzyść serialu. Ale chwaliłem także, tylko nie raczyłaś zauważyć. W tym odcinku choćby grę młodocianych aktorów.
„faktem jest, że Polacy i Polki lubią ponarzekać.”
Nie zauważyłem, żeby pod tym względem jakoś się wyróżniali na ogólnoświatowym tle. Jest za to niewątpliwym faktem, że niektórzy Polacy (i Polki) lubią wszędzie wtryniać to swoje „Polacy to, Polacy tamto”. Jakoś nie zauważyłem, żeby inni to robili. Czytam anglojęzyczne fora i nie spotykam się co krok z frazą „Anglicy to, Amerykanie tamto”. Czy to jakiś kompleks?
„– nie pisałam nigdzie o niczym takim. ”
A ja nigdzie nie napisałem, że odnoszę to do ciebie. Usłyszałem, że tylko narzekam i narzekam, więc podałem przykład przegięcia w drugą stronę i zapytałem czy to byłoby lepsze? I myślę, że doskonale znasz słowo „Tenkraj”.
„naprawdę uważasz, że omawianie Twoich uwag jest priorytetem dla działu kreatywnego HBO?”
Moich? Nie. Ale stu tysięcy innych fanów, którzy szczerze napiszą co myślą, owszem. Inaczej zbankrutują. Znam tę gadkę: „Tak się napracowaliśmy, a toksyczni fani (na pewno rasiści) nic tylko narzekają.” Po ósmym sezonie GoT słyszeliśmy to na każdym kroku. Aż w końcu zorientowali się, że tym nas nie zbędą i zmienili płytę. W efekcie mamy serial dużo bardziej ogarnięty od tamtego.
Dodam jeszcze, że ja zawsze piszę konkretnie co mi się nie podoba i dlaczego. Która scena czy który pomysł fabularny. Wolisz krytykę w stylu „serial jest gupi i ci co go oglądajo też są gupi, a rhaerhaaraera jet gróba i bżydka”?
Miałeś rację w pierwszej odpowiedzi, odpuszczę sobie czytanie Twoich komentarzy.
Naprawdę nie wiem co znaczy “Tenkraj”, jaki jest tego kontekst. Możesz mi nie wierzyć, bo pewnie sobie coś tam zakładasz na mój temat. No trudno.
Przyszłam sobie pogadać z geeekami, a tu taki klops.
Jak uważasz.
A ja o dziwo bardziej lubię starszą księżniczkę. Ogólnie nie lubię w filmach ,,genialnych” dzieci (nastolatków). Ten przylot po jajo na smoczą skałę, to głupie pokonanie dzika i spotkanie białego jelenia było takie (och patrzcie jaka ona jest wspaniała !). A do tego dochodzi faworyzowanie ze względu na płeć. Też wolałbym żeby jej mąż naprawdę umarł, za jej wiedzą albo strzałą z kuszy ze statku jak Dontos w NM. Jeszcze dałoby się to naprawić. Daemon mógłby kazać go zabić dopiero w Essos kiedy będzie już po ślubie i powiedzieć Rhaenyrze że zginął w wypadku.
Jeżeli tylko zostawią to jak jest, to pal licho. Gorzej, jeżeli będą chcieli na tym ciągnąć jakieś własne pomysły. Już to kurde widzę… :/
Mama mojego wujka według niego już dłużej nie pociągnie od jakiś dwudziestu lat 🙂 Ogólnie to istnieją choroby przewlekłe, które trwają latami i latami wyniszczają organizm. no a u Viserysa jest combo – Westeroskie metody leczenia, które chuja dajo, ale za to wygodne życie bez wysiłku – jedno z drugim może dać dłuuugie lata z coraz gorszym zdrowiem. Możliwe na ten przykład, że chorował na cukrzycę, bo miał niegojące się rany.
Nie jestem lekarzem ale cukrzyca to choroba cywilizacyjna i związana jest strikte z ilością spożywanego cukru.
Nawet obiadając się ciężko chyba było by dostarczać do organizmu tyle pozywienia by organizm nie mógłby sobie poradzić z cukrami które powstałyby po jego strawieniu. Nie mówiąc o tym że taka osoba mocno by utyła.
Zależy która cukrzyca. Typ pierwszy jest związany z genetyką i czynnikami środowiskowymi. Polega na tym, że komórki układu odpornościowego zabijają komórki odpowiedzialne za produkcję insuliny. Ten typ czesto dotyka dzieci. Drugi typ faktycznie wynika w dużej mierze z zaniedbania. Dostarczajac w dużej ilości żywność, ktora szybko podnosi cukier, ale równie szybko ten cukier komórki przepalają sprawia, że organizm uodparnia się na działanie insuliny, stąd wysoki cukier.
Obydwa typy były „znane” już w starożytności, pierwszy typ oznaczałby śmierć w przeciągu miesięcy, może paru lat jeśli chory by zrezygnował z żywności zawierającej węglowodany, zwłaszcza cukry proste. Drugi typ byłby bardziej prawdopodobny że względu na to, ile lat już choroba Viserysa trwa, do tego książkowa otyłość Viserysa również mogłaby wskazywać na cukrzycę.
Mam to w rzyci od strony medycznej. Chodzi mi o stronę fabularną. To idiotyzm, że zaraz na początku zrobili z Viserysa niemal żywego trupa, który przewraca się o własne nogi i niemal żywcem się rozkłada (zdaje się, że durnie wymyślili sobie nawet, że król ma trąd – w Westeros!), a po 30 latach ten trup wciąż żyje. :/ W książce Viserys był młody i całkiem sprawny, miał tylko kilka trudno gojących się ran od tronu. Z wiekiem stawał się ociężały, bo lubił się obżerać, a miał za mało wysiłku i najprawdopodobniej chorował na miażdżycę. Ale nawet wtedy nie wyglądał jak ktoś, kto o kiju srać chodzi. Zmarł w wieku 52 lat, najprawdopodobniej na zawał. Tutaj cholera wie co mu właściwie jest. Wiadomo tylko, że ma ledwie zipać i umierać, bo to potrzebne panom „scenarzystom” do planu. :/
Nie do końca się zgodzę. Nasz Władysław IV też przez całe życie był bardzo chorowity i śmierci wyczekiwano przez lata. Podczas porodu żony podobno krzyczał z bólu głośniej niż ona. Zygmunt August już 10 lat przed śmiercią zaczął mieć problemy z poruszaniem i w wieku czterdziestu kilku stracił wszystkie zęby.
Pasowałoby, gdyby pozostano przy tym, co wiemy z książek – Viserys cierpiał na choroby związane z układem krążenia, a sytuacji nie poprawiał fakt, że lubił sobie dogadzać przy stole i nie nadużywać ruchu. 🙂 Ale tutaj zrobiono przecież z niego jakiegoś zombie. Widziałeś, dosłownie się rozkładał. Aktor grający go utrzymywał w wywiadzie, że król cierpi na trąd. Pomijając już, że na Planetos nie istnieje ta choroba, to rozkładałby się trzydzieści lat? W międzyczasie płodząc kolejne dzieci. Nie ma co udawać – spieprzyli ten wątek i tyle. Zapewne przez nadgorliwość. Strasznie chcieli nam pokazać, jak to Alicent musi się poświęcać. Gdyby król nie wyglądał jak Crypt Keeper i nie przewracał się o własne nogi to jeszcze ktoś by pomyślał, że królowa powinna być szczęśliwa w małżeństwie.
Nie wydaje się Wam dziwne, że w serialu w którym jest tyle o Valyrii, nie ma Celtigarów? W Westeros są 3 rody Valyriańskie, akcja się kręci tylko wokół dwóch, jakby tego trzeciego w ogóle nie było. Rozumiem, że jest „najsłabszy” ze wszystkich trzech, ale jednak z uwagi na tematykę powinna być chociaż wzmianka. Na początku jeszcze myślałem, że karmiciel krabów może mieć coś wspólnego z Celtigarami z uwagi na ich herb, teraz już chyba nie ma na to szans.
a czy w książce odgrywali jakąś rolę która mogłaby być powiązana z tak szybko biegnącym scenariuszem?
Jesli nie to nie ma co męcić ludziom w głowach.
Bartimos Celtigar był starszym nad monetą w radzie czarnych. Więc jest szansa.
Pewnie mieli zagwozdkę, jak pokazać tych trzecich Valyrian. Jak Targaryenów, czy raczej jak Velaryonów? I tak źle i tak niedobrze. Lepiej było w ogóle z nich zrezygnować. 😛
Mnie zaś najbardziej podobała się początkowa scena stypy – to jak opierała się przede wszystkim na spojrzeniach, nie spieszyła się z akcją, pozwalała nam cieszyć się plejadą postaci i ich postaw.
Scena po wybiciu oka wypada na tym tle słabiej – po pierwsze czy Aemond nie powinien leżeć i zwijać się z bólu, a nie po prosu siedzieć jak ktoś pozbawiony w ogóle odczuwania?
Po drugie serial zdecydowanie przeszarżowuje z serwowaniem co chwila oskarżeń wobec dzieci Rhaenyry o bastardztwo – nie wiem, by amerykańska widownia nie zapomniała? By zrobiło nam się ich i jej żal? Z jednej strony wydaje się, że Rhaenyra przelicytowała wprost podnosząc zarzut wobec Aemonda, z drugiej wszyscy jednak mówią o tym zbyt otwarcie i bezkarnie. Zdecydowanie wolałem gdy jest to coś o czym się szepta, a nie mówi wprost przy całej świcie, po czym uchodzi bezkarnym. Być może akurat w tej scenie coś, co jest generalnie zaletą serialu – duża liczba statystów w scenach dworskich – nie było potrzebne, a lepiej by to grało jako szczera sprzeczka w wąskim gronie rodziny?
Z pewnością też nie podoba mi się kreowanie Aegona na debila – może tym razem nie tak nachalne jak zupełnie nie wiem po co wrzucona scena w oknie w poprzednim odcinku, ale wciąż – rozumiem, że ma ojca faję, ale Matka (najlepsza postać serialu) go nie wychowywała w ogóle? Dziadek – największy mąż stanu póki co? Ok, ten ostatni był daleko, ale właśnie wrócił, to może się zań weźmie…
„ale Matka (najlepsza postać serialu) go nie wychowywała w ogóle?”
No właśnie, że wychowywała. I to niestety widać. Dlatego taki z niego dupek i kanalia. Bo „najlepsza postać serialu” to tak naprawdę Walder Frey w spódnicy. Nie potrafi żyć z ludźmi ani cieszyć się życiem. Potrafi tylko siedzieć pod swoim kamieniem, zgorzkniała, pielęgnująca żal do całego świata i rozpamiętująca wyimaginowane krzywdy.
W tym odcinku to płakanie Alicent jakoby ona całe życie musi się poświęcać a księżniczka robi sobie co chce. Fajnie pokazane wyimaginowane pretensje Alicent. Przecież ona tez nie musiała się poświęcać. Jest królową i to jej pasuje, ale oprócz tego chciałaby mieć pięknego młodego męża i słodkie życie. Tylko, że Alicent nie urodziła się w rodzinie królewskiej, kupiła sobie to miejsce w zamian za to, że musi żyć z dziadziejącym królem, albo chcesz być królową i pogódź się z ceną albo wyp…, idź za mąż za jakiegoś pięknego lorda, którym można kręcić i żyj jak chcesz.
Dokładnie. W serialu jest dość jasno pokazane, że Alicent czuła miętę do Daemona. Pewnie tak naprawdę to właśnie to kryje się za tymi wszystkim oskarżeniami wobec Rhaenyry. Zazdrość o faceta, a zwłaszcza o swobodę. Wszystkie swoje frustracje przelała na przyjaciółkę, choć to do siebie powinna mieć pretensje (lub ewentualnie do ojca).
W serialu nic takiego nie jest pokazane. Alimenty ma słuszny żal do księżniczki, że ta zachowuje się niegodnie, podczas gdy ona jakoś potrafi sprawować swoje obowiązki jak należy.
Nie widzę w niej nic z Waldera Freya, prędzej z któregoś z wielkich graczy (zwłaszcza jeśli patrzymy na nią w tandemie z jej ojcem) z epoki wojny 5 królów (Olenna, Doran, czy Tywin – tyle że mniej znienawidzona i stokroć bardziej w prawie niż ten ostatni).
Natomiast to na jaką to wyzwoloną fajnistkę skrzywdzoną przez purytańskich Hightowerów za niewinność jest kreowana Rhaenyra jest nieznośne aż do wymiotów.
Może nie zostało to „wywalone na wierzch” ale zostalo pokazane w odcinkach z młodą Alicent. Cały problem z Alicent jest taki, że ona przez całe swoje życie tylko spełnia obowiązki.
Była towarzyszką Rhaenyry, z obowiązku. Pocieszała Viserysa, z obowiązku. Wyszła za niego na mąż i rodziła mu dzieci, z obowiązku. Nie dane jej było korzystać z własnych przyjemności więc dlatego teraz wylewa swoje gorzkie żale na prawo i lewo.
„Cały problem z Alicent jest taki, że ona przez całe swoje życie tylko spełnia obowiązki.”
To jest właśnie jej zaleta i coś, czego się oczekuje od osób na takim stanowisku 😛 Nic dziwnego że współczesnemu amerykańskiemu widzowi może to być niemiłe, ale tak właśnie postępował człowiek przednowoczesny 😛
Czym innym jest spełnianie obowiązków gdy jest się szczerze w nie zaangażowanym a czym innym gdy tylko się przy tym dusisz a tak właśnie pokazywano Alicent w jej młodszej wersji. Nie była szczęśliwa przy Viserysie a nawet w scenach z niemowlętami była wiecznie skwaszona i niezadowolona (chodzi mi o sceny z jej komnat). I dlatego jest taka super? Bo pomimo niechęci robiła to co do niej należało? I co z tego skoro tak czy siak nie była w tym szczera…tylko pozazdrościć takiej, żony, matki i przyjaciółki 🙂
„To jest właśnie jej zaleta i coś, czego się oczekuje od osób na takim stanowisku”
Ale nawet to nie daje jej prawa do porównywania się z Rhaenyrą ani do zabrania jej tronu dla Aegona
Kolega na pewno nie nazywa się Larys Strong? Bo widzę, że z uwielbienia dla królowej Alicent kolega nie potrafi się zdobyć nawet na cień obiektywizmu. 🙂 Amal i kuba mają 100% racji. Napisali właściwie to samo, co ja bym napisał.
Z obowiązku wobec kogo? Chyba tylko i wyłącznie z obowiązku wynikającego z chorych ambicji ojca. A księżniczka póki ma poparcie i miłość swojego ojca może robić tak naprawdę co chcę, bo ojciec wszystko to popiera. Alicent nie może bo cała jej pozycja opiera się na poświęceniu, i tu dochodzimy do decyzji, poświęcaj się i otrzymuj za to nagrodę (patrz, pozycja królowej, przywileje, bogactwo), albo przestań się poświęcać i wróć tam skąd przyszłaś. Alicent nie wyszła za mąż za mężczyznę, lecz za króla, jego stanowisko, więc jej narzekanie na to, że nie może oprócz tego mieć przystojnego faceta i spełniać inne zachcianki nie ma tutaj żadnego racjonalnego uzasadnienia.
„więc jej narzekanie na to, że nie może oprócz tego mieć przystojnego faceta i spełniać inne zachcianki”
Alicent nie narzeka na nic takiego, lecz na to, że Księżniczka, której pozycja wiąże się z takimi samymi obowiązkami, jak nie większymi, nie wywiązuje się z nich. Stąd słuszne przekonanie, że być może (pomijając już kwestię praw fundamentalnych), na nią nie zasługuje – winna być jej pozbawiona.
Kolega jest chyba ślepy, albo przynajmniej nie chce nic widzieć przez uwielbienie dla Alicent. 🙂 Alicent daje Daemonowi wstążkę na turnieju (mimo iż walczy przeciw jej bratu), wodzi za nim maślanymi oczami, a potem robi przyjaciółce awanturę, że niby się z nim przespała.
To w książce niczego takiego nie ma, w serialu to oczywiste.
Jakie wyimaginowane?
Alicent sprawuje wszystkie obowiązki królowej jak należy, podczas gdy Rhaenyra jest zepsutą rozwiązłą dziewczynką.
Ten moralny High Ground jest jak najbardziej uzasadniony.
Tylko, że w przeciwieństwie do Alicent, która swoja pozycję kupiła, księżniczka ma ją z urodzenia i tylko ojciec może ją jej pozbawić. Kwestia dziedziczenia tronu jest więc bezdyskusyjna, księżniczka zostaje królową, dopiero przy jej następcy można by zgłaszać jakieś zastrzeżenia. Zieloni są uzurpatorami najgorszego sortu, zgłaszają swoje pretensję do tronu bo mają takie ambicje, to nie jest tak jak w przypadku Rebelii Roberta, że wydarzyło się to co się wydarzyło król oszalał i cały kraj powstał, tutaj rozgłaszali, że księżniczka na pewno będzie złym królem i dlatego nie można dać jej korony. Skoro złożono przyrzeczenie potwierdzające wolę króla za jego życia to powinno się tą wolę respektować po jego śmierci, a uwagi co do kolejnego następcy lordowie powinni przedstawić nowej król już po jej wstąpieniu na tron. Nie ma ani jednego argumentu na potwierdzenie słuszności pretensji Aegona syna Alicent do tronu.
Tylko śmierć Leanora mogła pozwolić Rhaenyrze wziąć ponowny ślub i ona sama wie że łamie prawo. Tylko legitymizowanie dzieci z bękartów mogło osadzić ich jako następców i ona o tym wie więc łamie prawo. To są również jakieś prawa których się ktoś nie trzymał. Raczej normalnym jest że Rhaenyra>Aegon do tronu przez decyzje ojca, ale tutaj prawa się nikt nie trzyma, zieloni również. Chodzi o to że ludzie którzy chcą patrzeć na tą historię szukając złych występków każdej ze stron jest raczej nie słyszany. Większą imba w odcinku że Aemond uderzył dziewczynkę niż to że Deamon znowu kogoś zamordował. Czarni są fajni bo pozwolili żyć Leanorowi, zabity npc, kto by się przejmował. Wielka imba o bękarty, jakoś nikt nie wspomina że to zieloni mówią prawdę. I dla sprawiedliwych widzów powinno się coś z tym zrobić. Bo ci sami sprawiedliwi widzowie powołują się na prawo który ustanowił Viserys. Po prostu przez fanów obu stron przemawia hipokryzja i tyle. Jakbyśmy po jednej stronie dostali nieskazitelnych ludzi a po drugiej tych zielonych jakich mamy to bym rozumiał.
Co do bekartów, to nie ma to wpływu na jej prawo do tronu, można zakwestionować prawo następcy nie jej samej.
No to kwestionuje się, Jace jako pierworodny następcy jest już w tej kolejce. Samo posiadanie bękartów nie zrzuca cię z dziedziczenia, ale skandal z tym związany, mógł na Viserysie presje wywrzeć i może uzyskali by zmianę decyzji co do jego dziedzica.
Zaar
Przecież chodzi właśnie o to że zieloni celowo zmieniają narrację, nie mogąc zakwestionować praw rhaenyry do tronu wprost , no bo jak, jest następcą tronu , czepiają się jej dzieci , noszę k5 przecież nie ukraina tronu dzieciakom rhaenyry tylko jej samej ZANIM w ogóle kwestia następcy rhaenyry stanie się istotna tak narawde
Ukradna nie ukraina cholerny slownik
Dokładnie tak jest. Rozmawiam czasem ze zwolennikami zielonych na różnych forach i oni w zasadzie nie wychodzą poza ten argument. To jak rozmowa z echem – bękarty, strongi, niepodobne do rodziców, bękarty, blablabla…
Przecież wyraźnie napisałem skandal związany z posiadaniem bękartów może powodować presje na Viserysie. Zieloni nie mówią o tym żeby Rhaenyra straciła prawa do tronu bo bękarty, tylko żeby Viserys jej zabrał bo płodzi bękarty. To jest znacząca różnica
Chcą pokazać że Rhaenyra nie jest odpowiedzialna, nie trzyma się praw. Presja ma być stawiana na Viserysie, ba dlatego sama Rhaenyra spieprza z KL, żeby zniknąć z oczu ludzi.
„Zieloni nie mówią o tym żeby Rhaenyra straciła prawa do tronu bo bękarty, tylko żeby Viserys jej zabrał bo płodzi bękarty.”
Dopóki żyje Viserys. Ale później właśnie tak mówią. To jest ich koronny argument. „Strong nie może zasiąść na tronie!” W ogóle nie ma u nich mowy o Rhaenyrze, tylko o jej dzieciach. Zresztą co mieliby powiedzieć? Nie mają żadnych merytorycznych argumentów.
Gdzieś już słyszałem podobną motywację. Ach tak, to Lysa tak hejtowała Catelyn. 🙂 Że zawsze dostawała to co najsłodsze, że była ulubienicą tatusia, że robiła co chciała. A ona biedaczka musiała wykonywać obowiązki. Wiadomo, obowiązki ze starym dziadem nie są tak pociągające jak z Petyrem. 🙂
Lysa to dla mnie jedna z bardziej poszkodowanych postaci w GOT i miała wiele powodów do żalu. Ojciec zmusił ją do usunięcia ciąży człowieka, którego kochała, a potem wydał za starca, który jej nie szanował i traktował jak machinę rozpłodową. Potem traciła ciążę za ciążą i absolutnie się nie dziwię, że odwaliło jej po urodzeniu Słowiczka. I oczywiście Cat nie była tu niczemu winna, ale po ludzku potrafię zrozumieć ten żal i gniew pod adresem osoby, w życiu której wszystko się ułożyło idealnie (do czasu oczywiście).
Po pierwsze nikt nikomu nie obiecywał lekkiego życia. „Masz prawo do bycia szczęśliwym.” Akurat. To mit dzisiejszej popkultury. Nawet dzisiaj życie to najczęściej bezsensowna harówa za marne grosze, bez gwarancji, że w drodze powrotnej ktoś ci nie rozwali łba. A w średniowieczu żyło się bez porównania trudniej. Bycie żoną władcy Doliny Arrynów i namiestnika króla nie było najgorszą rzeczą, jak mogła się przytrafić kobiecie, uwierz mi.
Po drugie ja też mógłbym po ludzku zrozumieć żal i gniew Alicent, gdyby kierowała go we właściwą stronę. Przede wszystkim zachłannego ojca, który poświęca ją dla zaspokojenia ambicji rodzinnych. Ale nie dzieje się nic podobnego, prawda? Alicent szuka oparcia właśnie u ojca i toksycznej rodziny, a za wszystko wini męża, który rad by jej nieba przychylić i przede wszystkim byłą przyjaciółkę. To drugie zresztą mnie nie dziwi. Zawsze najbardziej nienawidzimy tych wobec których nie byliśmy w porządku.
Dokładnie. Rozwalił mnie tekst ,,Możesz prać brata prywatnie, ale publicznie masz się zachowywać.” Zrozumiałbym przyzwolenie na kłótnie w domu ale na bicie brata ? Czy to nie jakiś błąd w tłumaczeniu ?
Niestety, raczej nie. Zresztą to akurat do niej pasuje. Ona i w książce była okropną matką
Ja jestem rozczarowany budową świata. Serio. Akcja teoretycznie rozgrywa się o tron, ale nie czuć wagi tej rozgrywki. Minęło 10 lat, a bohaterowie się nie znają, nie mają do siebie żadnych uczuć. Córki Daemona i Laeny najpierw siedzą gdzieś w kącie, nikt się nimi nie interesuje. Dziadek Bob Marley – wiadomo, nazwisko decyduje o sukcesji. Nie będzie się zajmował wnuczkami, bo to inna rodzina. Ale zawsze warto wylać żale na żonę, że to ona powinna być królową! Daemon tak się zaczytał w książkach, że córki w ogóle go nie interesują. Przez 10 lat nie nawiązał z nimi żadnej więzi. To już Laenor ma więcej uczuć ojcowskich, bo poklepał któregoś bruneta po ramieniu. Ten drugi plan, te małe detale które w GoT wciągały nas w świat, tutaj leżą zupełnie.
Ale i tak chciałbym być koordynatorem intymności w tym odcinku. (W sumie nie mógłbym być, powinna to być koordynatorka). Łatwa praca. -Wyłączyć światła! Kamera, akcja! Wypłata 🙂
Nie wiem, czy stawki za CGI tak poszły w górę, ale widać biedę. Smok na zbliżeniu wygląda obłędnie, ale wkomponowany w kadr już nie. To ściemnijmy w postprodukcji do zera i niech się domyślają. Tylko, że to widać! HDR w filmach to gamechanger, ale błędy widać jeszcze bardziej. Ściemnione software’owo światła wyglądają dziwnie. A królewski statek wkomponowany w morze w Paincie to już mistrzostwo biedy!
To nie jest zły serial, ale daleko mi do zachwytów zarówno w warstwie scenariuszowej jak i technicznej.
BTW: ile lat ma teraz (w sensie w serialu) Daemon? Bo Viserys chyba ze 100 sądząc po wyglądzie, a Matt Złowieszczy Uśmiech wygląda na równolatka nowej Rhaenyry 🙂
Jeżeli tak Ci się nie podoba – nie oglądaj.
Do zachwytów Ci daleko, ale do konstruktywnej krytyki też.
Na dobrym telewizorze nie ma jakiegokolwiek problemu z widocznością. Zero. To amerykańska produkcja, więc pewnie nie przejmują się ludźmi z Polski i ich telewizorami.
Ja mam taką propozycję dla wszystkich namiętnie narzekających – bo mam takie niesłabnące wrażenie, że niektórzy to się po prostu pławią w tym narzekaniu. Spróbujcie stworzyć swoje dzieło kreatywne – cokolwiek, opowiadanie, obrazek, komiks, scenariusz. Zobaczycie, jaka to trudna branża. Narzekać jest łatwo, rzucać świetnymi pomysłami w komentarzach też jest łatwo – ale stworzyć coś na tak wysokim poziomie jak Ród Smoka – wcale nie.
Zgadzam się, że za dużo narzekania i czepiania się pierdół (a bo to za bardzo komuś trąci lgbt czy szukanie feminizmu na siłę, jakby sam Martin tego nie napisał czy coś…). Konkurencja robi serial, który w każdym aspekcie gwałci logikę widza, a alegorie i ” the message” jest w prawie każdym zdaniu, naprawdę.
Ale w tym odcinku Rodu Smoka faktycznie nie było nic widać i ludzie z całego świata zgłaszali skargi do HBO.
Pliszka to chyba najglupszy komentarz jaki czytalem xD napsiz jeszcze ile dalas za ten cudowny telewizor, ktory jakims cudem wylacza te wszystkie ciemnosci.
PS ile za ten telewizor dal twoj facet/ojciec, bo na pewno nie ty
Wyprowadźcie mnie z błędu, ale czy w książkach Rheanyra i Deamon się nie hajtnęli już po śmierci Viserysa?
Nieee…wzięli ślub jeszcze za życia Viserysa 😉
Dziwny to był odcinek. Miło się go oglądało, ciekawie śledziło akcję, niby dzieją się ważne rzeczy (przejęcie pro smoka, pogłębienie konfliktu, zarysowanie stronnictw, „śmierć” przyszłego króla-męża, nowy przyszły król-mąż..), ale jednocześnie jakby niewiele się dzieje, nie czuć jakiejś wagi tych wszystkich zdarzeń? Mamy już 7 z 10 odcinków, ale wciąż kręcimy się wokół postaci, do których tak naprawdę można mieć albo obojętny, albo ambiwalentny, albo negatywny stosunek – no i niewiele z tego wszystkiego wynika.
Początek z pogrzebem i późniejszą stypą (chociaż naprawdę ładnie nakręcony, z fajną muzyczką) uprzejmie przypominający wciąż rysowane od nowa relacje między bohaterami – mnie trochę znużył. Ile można oglądać te same groźne miny, grymasy złości na widok dzieci, którym się kolory skóry i włosów pomyliły, pełne żalu spojrzenia, ponure teksty? Jasne, atmosfera w takiej sytuacji nie może być miła, ale widz zdaje się zdążył już przez 6 poprzednich odcinków z nią zapoznać :/ no i oczywiście wciąż trzeba gadać o tych domniemanych bękartach – trochę za mocno się dla mnie na tym oś fabularna skupia.
Scena z Leanorem na pogrzebie, który zakulisowo się nawalił przez co nie potrafił wrócić z morza i związana z tym próba przywołania go do porządku przez nasłanie na niego jego gejfrenda i zrobienie sceny na oczach wszystkich – po co to było? Tzn. ta druga część – bo pokazanie, że rozpacza po siostrze (której nie widział od 10 lat, ale ok), że sobie nie radzi z sytuacją, topi smutki i dosłownie i w przenośni mogłoby być okej. Ale po co scena z wniesieniem nawalonego Leanora przez jego chłopaka? Do zamku nie było drugich drzwi, trzeba było wejść przez balkon, na którym akurat siedzi cały dwór? Nie wiem, jakoś mi się ta scena nie podobała. Niestety nie rozróżniam aktorów grających Corlysa i jego brata, więc w sumie nie wiem, który z nich nakazał gejfrendowi iść po Leanora zwracając uwagę wszystkich na tę sytuację. Jeśli Corlys to całkiem nie kapuję sensu zwracania uwagi wszystkich, skoro zamierzał iść w zaparte i upierać się, że jest prawdziwym dziadkiem. Jeśli jego brat, który sabotował stanowisko Corlysa przez cały pogrzeb nie wiadomo po co i na co (po co ten wątek poruszyć między braćmi) to w sumie nadal nie wiem, co ma na celu, ale przynajmniej byłby konsekwentny. Mogliby im dać chociaż różne mopy, byłoby łatwiej :/
Później mamy akcję z przejęciem smoka, lotem, kłótnię dzieciaków i wreszcie konfrontację stron: miła odmiana, trochę życia wreszcie weszło na ekran. Dziecięcy aktorzy naprawdę fajni i przekonujący, Vhagar niezmiennie imponująca, dzieci Rhaenyry niby niewiniątka, ale nie boją się chwytów poniżej pasa, Aemond fajnie zaburzony.
A potem przychodzi scena „zabicia” Leanora :/ fajnie, że młodzi (nie)małżonkowie są tacy dobroduszni, no ale przepraszam, czy nie mają już dość problemów z zarzutami o nielegalność dzieci? Chcą jeszcze trochę więcej? Przecież zostawianie go żywym to absurd, a obawiam się, że wątek zostanie porzucony w tym kształcie.
„Krosno i motek, zielony i czarny, to smoki przędzą, to smoki tkają”
W tym odcinku ponownie Helaena pokazuje swoje umiejętności przepowiadania przyszłości. Czy te słowa są po prostu zapowiedzią wojny czy może zapowiedzią połączenia się stronnictwa zielonych i czarnych?
Tam się nikt łączył nie będzie jeśli chodzi o stronnictwa, co najwyżej eliminował. Jak już chcesz z tego coś odczytać to smoki zinterpretuj jak Rhaenyra wspominała że są ogniem, no i z drugim smokiem w tym odcinku przędli i tkali, tak że z tego będą kolejne bękarty zakładając że Laenor został żywy.
Otóż chodzi mi o połączenie Aegona Młodszego z Jaehaerą- córką Aegona i Helaeny, czy jest to aż tak daleko idący foreshadowing czy odniesienie do samego w sobie tańca.
Moim zdaniem przepowiednia mówi o tym, że smoki tworzą historię i decydują, kto włada. Smoki i w ujęciu dosłownym i przenośnie jako krew Targaryenów.
Czegoś tu nie rozumiem…
Ile czasu minęło (w książce) od:
– stypy do śmierci Leanora
– śmierci Leanora do ślubu Deamona i Rhayanery
??
To przedstawia serial jest dla mnie niedorzeczne.
Laena nie żyje, Deamon parscha śmiechem na pogrzebie
Leanora ktoś zabił i nagle Deamon i Rhayanera biorą ślub.
Dzieci to widzą więc i do Corlysa to szybko dotrze.
Przecież w tym momencie będzie jasne kto zabił (wiem ze mówią o tym w serialu) i taka zdrada to juz wypowiedzenie wojny. Ciekawe co będzie się w tym temacie dział w następnym odcinku.
ps. Miałem wrażenie że stypa jest nadmiernie przedłużona by odcinek trwał wystarczająco długo.
https://www.wykop.pl/wpis/68079065/top-3-moich-ulubionych-scen-z-najnowszego-odcinka-/
W następnym będzie skok o kolejne 10 lat i życie toczy się dalej
Z tego co pamiętam, to były spore podejrzenia, że Rhaenyra zaciążyła z Daemonem jeszcze za życia Laenora. Bardzo mało czasu minęło na pewno.
Z tego co czytam w internecie, to tym razem nie tylko ja niewiele widziałem przez część odcinka 🙂
Słynne ujęcie z materiału promocyjnego… przyciemnione!
Naszła mnie taka myśl, ale czy oni tą zmianą z Laenorem nie otwierają sobie furtki do bardziej fundamentalnych zmian i przykładowo, czy pewne czyny, które w książce mocno obciążą Czarnych, w serialu nie zostaną pokazane jako machinacja Larysa, który zrzuci winę na Daemona. Bo w książce on po prostu był, a tutaj wyrasta na naczelnego „złola”, creepa zakochanego w Alicent (jak ja tego nienawidzę), więc idealnie pasuje by o on robił całe zło, a widz dalej widział nieskazitelny obraz Czarnych.
Na omówienie pewnie znów tydzień czekania
Generalnie śmieszy jeszcze to, jak twórcy dbają, żebyś sobie broń Boże nie pomyślał źle o przedstawicielach Ludu Alfabetu, wkładając w usta Rhaenyry pochwały dla Laenora, jakim to jest dobrym i honorowym człowiekiem, tuż po tym, jak „przegapił” dość ważne wydarzenia z udziałem jego synów, bo, co serial mówi wprost (i chyba po raz kolejny zbyt wprost), „zabawiał się z giermkami”, a tuż przed tym, jak wskazaliście wyżej w streszczeniu, składa kolejną obietnicę której nie zamierza dotrzymywać.
Faktycznie, jak pisałem wyżej, można odnieść wrażenie że sympatia dla czarnych jest serwowana dla amerykańskiego widza na zasadzie – patrzcie jakie ofiary PRUDERYJNYCH, OPRESYJNYCH czasów i okoliczności, oni „nikomu nie szkodzą” i po prostu „szukają sobie szczęścia” (seksualnego), a ci PURYTANIE ich znieważają i prześladują…
Cóż, kolejny argument by popierać zielonych 😉
Ciekawe odniesienie dotyczące modnego ostatnio bycia ofiarą, zwłaszcza w nowoczesnych i postępowych państwach.
Tak sie zastanawiam czy w ogóle trzeba komukolwiek kibicować? Sama oglądam serial bez angażowania sie w strony, po prostu cos dla rozrywki. Nie widzę potrzeby sympatyzowania z kimkolwiek i opowiadania sie za nim.
„(…)można odnieść wrażenie że sympatia dla czarnych jest serwowana dla amerykańskiego widza na zasadzie – patrzcie jakie ofiary PRUDERYJNYCH, OPRESYJNYCH czasów i okoliczności, oni “nikomu nie szkodzą” i po prostu “szukają sobie szczęścia” (seksualnego), a ci PURYTANIE ich znieważają i prześladują…”
Przecież jasno jest pokazane w pierwszych odcinkach, że Alicent została żoną Viserysa przez łóżko. Uwiodła go. Więc jacy purytanie? I to ojciec jej to podpowiedział, a nawet wymusił. Mam też dziwne wrażenie, że ser Cole jakoś inaczej ostatnio patrzy na Alicent. I jeszcze Aegon. Pomijając zjawiskową masturbację – wszystkie służące patrzą na niego ze strachem i przed nim uciekają. Ciekawe dlaczego? Wstrzymałabym się z określeniem zielonych jako wzorów wstrzemięźliwości. 😉
Gdzie masz pokazane że przez łóżko Alicent została żoną Viserysa, masz tylko pokazane że Alicent była lekarstwem na smutki po Aemmie, czyli słuchanie/naprawianie klocków. Mogli pokazać między nimi jakieś zbliżenie przed ślubem a widzimy zwykle pogadanki o Valyrii i jego ulubionej makiecie. Nikt nie twierdzi że został uwiedziony po prostu nie poleciał na seksy tylko uwierzył w że jest kimś kogo szuka czyli przyjaciela. Uwierzył że dzięki temu dostanie namiastkę Aemmy. Poza tym jakby Alicent od początku wiedziała i była tak ambitna jak ojciec to nie rozmawiała by na takim poziomie z Otto gdy są sami. Po co mieli by pokazywać grę pozorów jak nikt na nich nie patrzy.
Drugi odcinek. Tuż przed tym, jak Otto wyrusza odzyskać jajo, które skradł Deamon.
Zobacz sobie scenę z Otto i z Alicent.
On pyta „Will you see the king tonight?”. Ona odpowiada „If you wish”.
Czy naprawdę Alicent byłaby tak smutna i zdenerwowana, gdyby miała iść tylko na nocne układanie klocków?
Alicent została zmuszona przez przemocowego, ambitnego ojca, do uwiedzenia Viserysa. Uwiodła go świadomie – i tym, że była miła i tym, że była ładna. Świetnie odegrała swoją rolę, posłuszna córka. Wg mnie nie chciała tego w ogóle robić – ale zrobiła, ze strachu przed ojcem.
„Nikt nie twierdzi że został uwiedziony po prostu nie poleciał na seksy tylko uwierzył w że jest kimś kogo szuka czyli przyjaciela.” Viserys jest bohaterem, którego głównie interesuje własna przyjemność (i święty spokój). Szukał przyjaciela w Alicent? To dlaczego nie zainteresował się tym, że jego nowa przyjaciółka ma takie zmasakrowane paznokcie? Po co w ogóle ją poślubił tak szybko, skoro tylko szukał przyjaciela? Wybór Alicent na żonę był po prostu dla Viserysa przyjemny. I ze względu na to że była miła i ze względu na to, że mu się podobała fizycznie.
Jak się mają paznokcie nowej Alicent? 😀 kurcze nie zwróciłam uwagi czy wraz z przemiana wewnętrzną (zewnętrzną też) cos sie stalo z jej palcami 😀
Akurat mnie daleko do uwielbienia dla czterech liter z plusem, co może zaświadczyć każdy na tym forum, ale myślę, że to duża nadinterpretacja. Wręcz przeciwnie. To właśnie zieloni, a zwłaszcza królowa Alicent, zostali w tym serialu znacznie wybieleni. Popierać zielonych z książki to znaczy popierać bezwzględnych uzurpatorów. Co jeszcze samo w sobie byłoby jakoś do przyjęcia, ale to znaczy także popierać zdrajców, karierowiczów, morderców ludzi wiernych przysięgom i swojemu sumieniu. To znaczy też popierać zboczeńców, psychopatów oraz zabójców krewnych. Wypominacie bękarty Rhaenyry, a zapominacie o bękartach Aegona i Aemonda? Myślicie, że to przypadek, że Aegona zamordowali jego właśni ludzie? To ja już wolę puszczalską Rhaenyrę.
Ale Aemond w książce nie miał żadnych, dosłownie żadnych bękartów, Alys po jego śmierci twierdziła że wzięła z Aemondem sekretny ślub, ale nie wiadomo czy dziecko było jego ani czy w ogóle Alys sobie go nie zmyśliła, a nawet jeśli nie – wziął ślub 🙂
Owszem, nie wiadomo. Tak jak nie wiadomo, jak naprawdę było z dziećmi Rhaenyry. Przynajmniej w książce, bo w serialu jak zwykle to spłaszczyli. Może miał dzieciaka z wiedźmą, może nie miał. Ale ślubu raczej na pewno żadnego nie było. Wyobrażasz sobie, żeby książę z Targaryenów poślubił kogoś takiego? To bzdura, tak jak domniemany ślub Jace’a na Północy. Za to bękart jest bardzo prawdopodobny.
Nie wiem też co miałby do wybielania ten nieszczęsny pomysł z Laenorem? Gdyby chciano wybielać czarnych (swoją drogą dziwnie to dzisiaj brzmi) to po prostu pozostawiono by sytuację z książki. Laenora zabił Qarl Correy. Rhaenyra nic nie wiedziała, a ewentualny udział Daemona nawet nie był sugerowany.
Ciągle mówicie o jakichś kolorach. Nawet serial o nich wspomina.
Może ktoś wyjaśnić kto należy do jakiego koloru?
Poza tym…
jest jeszcze sprawa „herbów” zarówno w INTRO jak i na przypinkach/laskach.
Co to za „herby” sa w intro i … czy oznaczają kolejność śmierci w serialu?
Podobnie ten owad z przypinki/laski w poprzednim odcinku – kogo to znak/herb?
Kolory to stronnictwa. „Czarni” to zwolennicy Rhaenyry (czyli m.in. Daemon i Velaryonowie), a „zieloni” Aegona (tutaj dzieci Viserysa z Alicent i Hightowerowie).
Czarni to zwolennicy Rhaenyry a zieloni Alicent.
Warto by jeszcze dodać, że kolory stronnictw wzięły się od kolorów sukien, które obie panie założyły podczas piątej rocznicy ślubu króla.
Do zielonych należeli też Lannisterowie, Baratheonowie ze swymi chorążymi oraz kilka mniejszych rodów, a do czarnych Starkowie, Arrynowie, Greyjoyowie z chorążymi, a w późniejszym okresie także Tully (i podobnie kilka mniejszych).
W ogóle jak weźmiemy te 3 rody do których wylecieli posłańcy na smokach to każdy czegoś chciał, to mnie zbiło normalnie ze stołka, że przylatuje posłaniec władcy a tutaj jakieś negocjacje. Wystawiać chorążych i jazda.
To prawda, tym niemniej jednak dotrzymali przysięgi. W odróżnieniu od tego wieprza Baratheona, który jako krewny Rhaenys tym bardziej powinien był to zrobić.
W ogóle ciekawa sprawa, że Rhaenyrę poparły głównie te rody, które później staną we wspólnej koalicji podczas Rebelii Roberta. Wydaje się też, że po stronie księżniczki stanęli chyba wszyscy Pierwsi Ludzie. Wiadomo – Północ, ale też Blackwoodowie z Dorzecza, Trzy Siostry, no i Greyjoyowie, którzy co prawda nie wyznają starych bogów, ale pochodzą od Pierwszych Ludzi.
Wydawało mi się, że Brackenowie też pochodzili od pierwszych ludzi, ale chyba się myliłem i ich wzajemna niechęć wynika także z odmiennej wiary.
Zarówno Brackenowie jak i Blackwoodowie wywodzili się od Pierwszych Ludzi.
„Konflikt między Blackwoodami a Brackenami słusznie otoczony
jest złą sławą, ciągnie się bowiem od tysiącleci, od czasów
poprzedzających przybycie Andalów.” – Świat Lodu i Ognia
Ale Brackenowie przeszli na wiarę Andalów. Samą domieszkę krwi Pierwszych Ludzi ma każdy ród sięgający korzeniami Ery Herosów. Choćby Lannisterowie. To nic nie znaczy. Ważne, że Blackwoodowie odnoszą się do tych korzeni, pielęgnują je i wyznają starą wiarę, Brackenowie nie.
Ogólnie za Czarnymi a potem za Robertem były rody dla których ważny był honor. Stark, Arryn, Tully. Po drugiej stronie jest stronnictwo pieniądza Lannisterowie, Tyrellowie (Baratheonowie to nie wiem bo w buncie Roberta było to oczywiste, a podczas tańca, co decydowało nie wiem).
No cóż, Borros Baratheon był po prostu świnią z natury. Poza tym strasznie chciał się pozbyć córek, a Aemond obiecał mu ożenić się z jedną.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że Tyrellowie zachowali neutralność. To była wojna Hightowerów. Kilku lordów Reach zaangażowało się po jednej lub drugiej stronie, ale nie Tyrellowie.
Moim zdaniem trudno Starków nazwać 'czarnymi’ bo nie wzięli udziału w Tańcu, co innego Manderly z Białego Portu; odnośnie Greyjoyów to też raczej walczyli przeciw Casterly Rock dla łupów dla siebie niż poparli 'czarnych’.
Co za bzdury. Czytałeś OiK? Słyszałeś o Pakcie Lodu i Ognia? O Wilkach Zimy? Ech…
Nie przypominam sobie aby wśród Wilków byli jacyś Starkowie i aby osobiście uczestniczyli w bitwach Tańca Smoków.
Jaka była korzyść z tego paktu dla czarnych? Chyba żadna.
A co z Greyjoyami, dalej uważasz ich za czarnych?
Skoro podpisali pakt to należeli do Czarnych, koniec kropka. To że Cregan Stark nie zdążył dotrzeć z głównymi siłami przed śmiercią Aegona niczego nie zmienia. Zaś Dustin i Manderly byli jego chorążymi, więc walczyli w imieniu Północy i Starków.
Co do Greyjoyów:
„Konający lord Jason i jego chorążowie nie wiedzieli o tym, że w tym samym
czasie floty drakkarów z Wysp Żelaznych pod dowództwem Daltona Greyjoya
z Pyke uderzyły na brzegi domeny Lannisterów. Obie strony walczące o Żelazny
Tron prosiły go o wsparcie i Czerwony Kraken w końcu podjął decyzję.”
Radzę dobrze przeczytać ostatnie zdanie. Greyjoyowie z kolei nie podpisywali żadnych paktów, ale walczyli po stronie czarnych przeciw zielonym. Więc do kogo należeli?
Polecam te mapki:
https://tiny.pl/w7km1
https://tiny.pl/w7kml
https://tiny.pl/w7km4
Ty mi znajdź chociaż jedną na której Starkowie i Greyjoyowie nie należą do czarnych. Tylko jedną.
Piszesz o Starkach (i sam wymieniłeś ich wśród głównych rodów frakcji czarnych) jakby byli najczarniejszymi z czarnyvh a oni ledwo się łapią na teoretycznych czarnych (na podstawie paktu o poparciu w zamian za skoligacenie z rodem Targów, a nie bo przodek dał kiedyś słowo). Nie wzięli udziału w wojnie i to jest najważniejszy fakt.
Ten cytat o Greyjoyach mówi tylko że wybrał pewną stronę w konflikcie, i tak było DG wybrał swoją (nie poparł żadnej frakcji i nie odpowiadał na próby zwerbowania bo nikogo się nie słuchał, jak mają w zwyczaju Żelaźni Ludzie), najechał włości Lannisterów i je splądrował i okupował bo to był łatwy łup. Zbieżność z interesami czarnych była wyłącznie przypadkowa. Konflikt na zachodzie trwał jeszczedługo po zakończeniu Tańca i skończył się jak DG w końcu zginął.
Mapki spoko tylko chyba nie pochodzą z materiału źródłowego tj. OiK, w mojej wersji tego nie było.
A moim zdaniem po prostu zamykasz oczy i nie chcesz przyjąć faktów do wiadomości. To dziecinne. 🙂 Czarni i Zieloni to stronnictwa polityczne, nie armie. Istniały już zanim wybuchła wojna. I o ile w przypadku Greyjoyów można jeszcze mieć wątpliwości, bo istotnie Dalton Greyjoy wziął stronę czarnych ze względów czysto egoistycznych, można by więc uznać go za kapera lub korsarza, to np. Wilki Północy walczyły pod sztandarem Rhaenyry. I nieprawda, że Starkowie nie wzięli udziału w wojnie. Jako kto niby Cregan zajął Królewską Przystań, zamierzał iść na Casterly Rock, Koniec Burzy i Stare Miasto, negocjował z jeszcze pozostałymi przy życiu zielonymi i ściął parę łbów? Jako gość? Neutralny obserwator? Nie mam do ciebie siły. Zadaj PDM DaeLowi i zobaczysz co ci odpowie.
Z tego co pamiętam Cregan z armią ruszył na południe żeby zrobić porządek z tym bałaganem, wkroczył do KP uznając Aegona II za króla (uzurpatora ale jednak króla) i gdyby ktoś stanął przeciw niemu to rąbał by tak samo zielonych i czarnych. Chciał też dekapitować Corlysa, i szukał winnych królobójstwa Aegona II. Dla mnie Cregan wykazał się dużą niezależnością (reprezentował swoją stronę) i trudno go jednostronnie zaszufladkować jako czarnego.
Te podlinkowane mapki pokazują że całe Westeros (po za Dorne) podzieliło się na czarnych lub zielonych – przyjmuję że dla ułatwienia można tak zrobić, ale wygląda to trochę sztucznie – tak jakby nie było niezdecydowanych lordów (Dorzecze) albo takich jak Greyjoy którzy postanowili wykorzystać sytuację (zawieruchę wojenną) dla własnych korzyści albo z różnych powodów nie mieli ochoty brać udziału w wojnie (przykład Tyrellów). Najprawdopodobniej część lordów obrała którąś stronę dopiero jak konflikt rozgorzał (i niekoniecznie głównym powodem musiało być poparcie któregoś pretendenta do tronu).
Tylko jedna tak pokazuje. Dwie uwzględniają neutralnych (głównie w Reach). Dobra, szkoda mojej gadki. Zadaj pytanie do maesterów, a jak cie się nie chce, to ja to zrobię.
Jeśli formuła PDM jeszcze działa to poproszę, mógłbyś zadać pytanie czy Starków i Greyjoyów można jednoznacznie zaliczyć do frakcji czarnych w czasie Tańca Smoków.
Jesteś bardziej rozpoznawany na forum fsgk niż ja, więc szanse na odpowiedź mogą być większe.
Co do tego intro to nie mam pieprzonego pojęcia. Podobnie do owada na lasce Stronga, chociaż to akurat pewnie jeszcze wyjaśnią.
Z tego co mówicie i w zasadzie pokazuje serial „czarni” mający u siebie lubiących inaczej to dobrzy ludzie byli ale jakieś zielone ludki były źle i doszło do wojny 🤣🤣🤣
Ta bójka książąt to chyba będzie toast Aemonda na cześć jego bratanków, „three strong boys”.
Rany, przejrzałem screeny ze streszczenia i omówienia i znów mam tę myśl „kurde, ale te seriale/filmy ciemne robią -_- „.
Ciągle mówicie o tym wybielaniu, a ja nie widzę stawania po żadnej ze stron póki co. W sumie to nawet tylko mówi sie o morderstwach Daemona, (pomimo braku dowodów! Z żoną nie zrobił nic, a tu jakiegoś gościa tylko przytulił!). Alicent z Otto nikogo jeszcze nie zabili. Królowa była nawet przerażona tym co Larys zrobił. Póki co jest tylko sfrustrowana i oburzona puszczalską Księżniczką, która nie szanuje Korony. Serial pokazuje narastający konflikt. Grubo to się dopiero zacznie robić.
Nie ma też nic wybielającego w tym, że Rhaenyra robi z ludzi idiotów. Gdybym miał sympatyzować z Czarnymi, to by mnie „trójka Silnych chłopców” bardzo bolała. To jest tak ewidentne, jak Aegon wspomniał. Siłą rzeczy bym zaczął lubić ją mniej. I to jest raczej punkt dla Zielonych niż dla Czarnych. Czemu ma mnie oburzać twierdzenie o bękartach? 🙂
Łatwiej było sympatyzować z młodszą wersją Księżniczki.
Patrzę na Aemonda po przeskoku i widzę tutaj materiał na konkurenta dla Deamona, o bycie największym badassem serialu. Może być bardzo ciekawie.
Ludzie nie będą się skupiać na tym kogo wspierać. Będą patrzeć na to kto daje większą rozrywkę. Jeżeli twórcy zrobią to dobrze, to bez znaczenia będzie to która strona miała więcej zbrodni. Wątpię by widzowie płakali po Lucku i wątpię by twórcy wybielili później Czarnych z następującej po tym zemsty 🙂
Leanor mnie nie boli w ogóle. Jak dla mnie to ciekawe rozwiązanie. I to ciekawe bardzo, jeżeli pomyślicie, że serial może nawet nieco więcej powiedzieć o finale historii Daemona 🙂 Ja jestem bardzo ciekawy jak to rozwiążą.
Kolejna rzecz, która mnie zastanawia. Jeżeli serial nie pomiesza bardzo przyszłych małżeństw pomiędzy Velaryonami i Targeryenami, to w przypadku kontynuacji historii pod innym szyldem, musimy się liczyć z czarną dynastią, o ironio 🙂 Przynajmniej przy kilku królach i później przy pewnych pretendentach. Niestety rację mają ci co pomstują na zmianę koloru skóry Velaryonów.
Przy dobrym poziomie, to chciałbym by historia toczyła się dalej. By pokazali podbój Dorne, Aemona, Aegona IV i Rebelię. Tylko będą musieli chyba zacząć od czarnego Daerona i Baleora? Trochę idzie się pogubić w kolorach, gdy się patrzy na drzewko genealogiczne, a później tych z serialu 🙂
Ciekawe czy Martin wiedział co robi, gdy się na to zgadzał. Czy tylko „podpisywał kontrakt”, jak to zasugerowała Linda ostatnio? 🙂
Jeszcze mi się przypomniało i sobie sprawdziłem na wiki. Może koniec Lenora to też nawiązanie do końca jego matki? 🙂 W sumie to się niedługo dowiemy.
Też nie wydaje mi się, żeby próbowali tu wybielać którejkolwiek strony. Jeżeli powstaje takie wrażenie, to tylko przez głupie pomysły własne autorów i oczekiwania widzów, którzy chcą się wpasować po którejś ze stron.
Gdy bierzemy czyjąś stronę w tym konflikcie to w pierwszej kolejności powinniśmy się kierować faktem czyja była racja. Zapomnij na chwilę o bękartach Rhaenyry (którą notabene zmuszono do ślubu z niechcianym mężem pod groźbą wydziedziczenia) i o tym czy jest sympatyczna, czy nie. Pomyśl z pozycji pomniejszego lorda zainteresowanego tym, żeby w królestwie prawo i porządek były szanowane, bo i twoje nadania zależą od królewskiego słowa. A nie będzie tak, gdy ci najwyżej postawieni sami nie będą szanować tego słowa oraz swoich obowiązków. Gdy każdego kolejnego króla będzie można obalić, gdy tylko coś nam się nie spodoba (np. nasz wnuk zostanie pominięty). Rzym upadł przez niekończące się wojny domowe, bo nie posiadał porządnych zasad wybierania władzy. Władcą mógł zostać każdy, kto potrafił zebrać trochę wojska. Jeżeli króla wybiera Bóg, to pole do popisu dla uzurpatorów znacznie się zmniejsza. I o tym sednie konfliktu trzeba pamiętać. Bogowie, ręką urzędującego króla, wybrali Rhaenyrę następcą, wasale złożyli jej przysięgę, król nigdy tego wyboru nie unieważnił. Klamka zapadła. Działanie przeciw temu wyborowi jest działaniem przeciwko bogom i społeczeństwu. Rhaenyra nie zrobiła niczego takiego, jak Aerys, co uprawniałoby poddanych do wymówienia jej posłuszeństwa.
Ja wiem, że łatwo sprowadzić dyskusję do bękartów, konkursu na najsympatyczniejszą panią na dworze i kto kogo robił w konia. To podejście forsowali zieloni. Ale to podejście fałszywe. Mało było królów równie niesympatycznych jak Aegon IV, a w liczbie bękartów nikt by go nie prześcignął. Ale jakoś nikt z tego powodu nie zakwestionował jego prawa do tronu. Nawet brat, z którym ciągle darli koty. Tutaj to miało miejsce. Czy aby nie dlatego, że okradaną była kobieta i złodzieje liczyli na łatwy sukces? Moim zdaniem to jest prawdziwy spiritus movens tych wydarzeń. Reszta to tylko wykręty i bajki dla prostaczków.
Aemond mnie nie kręcił w książce i raczej nie będzie kręcił w serialu. Podobnie zresztą jak Daemon. Nie lubię takich typków. Co prawda Daemon się potem trochę zrehabilitował, zaś Aemond jeszcze bardziej pogrążył, więc Daemona lubię bardziej. Czy raczej mniej nie lubię.
Pomysł z Laenorem jest z d. wzięty, więc i wszystko co z niego wyniknie pewnie będzie g. warte. Nie wiem jak to może wpłynąć na finał historii Daemona? [spoiler]Nie skończy w jeziorze, tylko w tajemnicy ucieknie do Laenora? :)[/spoiler]
OMG, właśnie przyszło mi na myśl, że Daemona Blackfyre mogliby zrobić mulatem z tymi idiotycznymi dredami. 🙂 Mam nadzieję, że zapomną o tych powiązaniach, gdy będą kręcić Rebelię. Lub co bardziej prawdopodobne nigdy o nich nie pomyśleli.
Martin pewnie zrobił to samo co Sapkowski. Sprzedał, skasował i ma w rzyci. A robienie dobrej miny do złej gry ma w kontrakcie. 🙂
Też nie wydaje mi się, żeby próbowali tu wybielać którejkolwiek strony. Jeżeli powstaje takie wrażenie, to tylko przez głupie pomysły własne autorów i oczekiwania widzów, którzy chcą się wpasować po którejś ze stron.
Gdy bierzemy czyjąś stronę w tym konflikcie to w pierwszej kolejności powinniśmy się kierować faktem czyja była racja. Zapomnij na chwilę o bękartach Rhaenyry (którą notabene zmuszono do ślubu z niechcianym mężem pod groźbą wydziedziczenia) i o tym czy jest sympatyczna, czy nie. Pomyśl z pozycji pomniejszego lorda zainteresowanego tym, żeby w królestwie prawo i porządek były szanowane, bo i twoje nadania zależą od królewskiego słowa. A nie będzie tak, gdy ci najwyżej postawieni sami nie będą szanować tego słowa oraz swoich obowiązków. Gdy każdego kolejnego króla będzie można obalić, gdy tylko coś nam się nie spodoba (np. nasz wnuk zostanie pominięty). Rzym upadł przez niekończące się wojny domowe, bo nie posiadał porządnych zasad wybierania władzy. Władcą mógł zostać każdy, kto potrafił zebrać trochę wojska. Jeżeli króla wybiera Bóg, to pole do popisu dla uzurpatorów znacznie się zmniejsza. I o tym sednie konfliktu trzeba pamiętać. Bogowie, ręką urzędującego króla, wybrali Rhaenyrę następcą, wasale złożyli jej przysięgę, król nigdy tego wyboru nie unieważnił. Klamka zapadła. Działanie przeciw temu wyborowi jest działaniem przeciwko bogom i społeczeństwu. Rhaenyra nie zrobiła niczego takiego, jak Aerys, co uprawniałoby poddanych do wymówienia jej posłuszeństwa.
Na korzyść czarnych przemawiają:
1. Rhaenyra została wybrana przez ojca na następczynię i w OiK można znaleźć info że setki lordów przysięgły jej wierność (nie wymieniono chyba żadnych nazwisk lordów; pytanie też czy tych co nie byli i się nie zgadzają też to obowiązuje?)
2. Zdecydowanie Rhaenyra była lepszym i lepiej przygotowanym materiałem na władcę Westeros niż jej przyrodni bracia Aegon i Aemond (swoją drogą dziwne że dziadek i matka odpuścili przygotowanie potomków do tej roli skoro planowali to dla nich). Gdyby dane jej było zasiąść na ŻT pokojowo od razu to mogła być dobrą królową.
3. To zieloni pierwsi zaczęli eskalować konflikt (pierwsze zabójstwa są po ich stronie, zwłaszcza Luce zabity przez Aemonda który nie poniósł za to żadnej kary).
4. Zieloni mogli próbować zwołać ponownie wielką radę niech ona zdecyduje komu się tron należy ale wybrali pośpieszną koronację Aegona i konflikt.
Na korzyść zielonych przemawiają:
1. Główny argument że dwa niedawne precedensy przyznają prawo pierwszeństwa dziedziczenia męskiemu potomkowi. Zwłaszcza wielka rada na którą przybyło zgodnie z OiK tysiąc lordów i większość (w stosunku 20:1) głosowało za męskim potomkiem. Decyzja wielkiej rady oznacza że zdecydowana większość Westeros poparło tę zasadę, ale król Viserys odrzucił precedens i zlekceważył niedawną wolę większości lordów Westeros. Moim zdaniem to że król może coś zrobić nie znaczy że powinien, i nawet jak wcześniej pochopnie wybrał córkę to po urodzeniu syna powinien zmienić decyzję. Stronnictwo zielonych formowało się właśnie z lordów którzy popierali ten patriarchat (nie tylko z Hightowerów z ambicjami posiadania potomków na ŻT).
2. Rhaenyra miała zasiąść na ŻT mając już dzieci podejrzewane o to że są z nieprawego łoża, i chyba wybrała już najstarszego na następcę. Nie jestem pewny czy zgodnie z prawem mogła legitymizować bękarta na ŻT czy np zanim zostanie namaszczona na królową powinna wybrać godnego następcę?
3. Mężem Rhaenyry był Daemon, którego Viserys nie chciał na tronie jako następcy (wydziedziczył go) a teraz miałby znów powrócić i prawdopodobnie jako namiestnik władać Westeros pod nieobecność żony (jakby była np w zaawansowanej ciąży).
Dla mnie racje obu stron są bliskie 50:50.
1. Trzeba jednak zauważyć, że oba precedensy nie dotyczyły bezpośrednio królewskich dzieci. Rhaenys była tylko wnuczką króla, a pominięto ją na korzyść jego syna. Zaś Laenor był prawnukiem i przegrał z wnukiem.
2. Król może legitymizować kogo zechce. Przykładem może być Aegon IV, który legitymizował swoje bękarty. Rhaenyra jednak nie musiała tego robić, bo nikt nigdy nie udowodnił, że jej dzieci są bękartami. Nie zgłaszał pretensji ani sam król, ani jej mąż, ani nawet teść. Nie słyszałem, żeby ktokolwiek musiał wybierać następcę zanim zasiądzie na tronie. Inaczej wszyscy kawalerowie byliby skreśleni. 🙂 Rhaenyra miała przed sobą ze 30 lat rządów. Wiele by mogło się w tym czasie zmienić. Np. Velaryonowie mogliby umrzeć, wyjechać do Essos, albo zająć się Driftmarkiem, a następcą mógłby zostać Aegon lub Viserys, do czego pewnie by namawiał żonę Daemon.
3. A co to miało do rzeczy? Viserys nie chciał Daemona za króla, ale z faktem małżeństwa się pogodził. Przecież nie wydziedziczył Rhaenyry z tego powodu. Czyli uznał fakt, że Daemon zostanie królewskim małżonkiem, prawda?
2. Obie sytuacje (z Viserysem i Aegonem IV) pokazują że król nie powinien robić wszystkiego na co ma ochotę, zwłaszcza w kwestii dziedziczenia bo zwyczajnie źle się to kończy dla królestwa. Król też powinien szanować tradycję i wolę większości lordów, jeśli nie chce buntu. Twierdzenie że król może legitymizować kogo zechce jest nawoływaniem do wojny domowej.
3. Kolejny błąd Viserysa który sam już chyba zapomniał że nie chciał brata na ŻT, bo Daemon zbyt szybko poddaje się emocjom i wpada w gniew, nie jest ogólnie dobrym materiałem na zarządcę (co było widać też jak szybko nudziły mu się urzędy które sprawował). Próba niedopuszczenia Daemona do władzy nad Westeros jest dla mnie argumentem jak najbardziej za zielonymi.
Piszesz o Viserysie ale on zielony chyba nie był chociaż wiele im ułatwił, działając pośrednio przeciw córce.
2. Tak właśnie postępował Viserys. Chciał zadowolić wszystkich, oprócz siebie. Martin powtarza to w OiK kilka razy. Tylko raz się postawił, jak na ironię w kwestii małżeństwa z Alicent. A prawda jest taka, że król powinien być bezwzględnie sprawiedliwy, ale musi trzymać wszystkich za mordę krótko, nie słuchać nikogo i robić tylko to, co jest dobre dla niego. Bo inaczej szybko się okaże, że „wolą większości lordów” jest, żeby przestał być królem. :/
3. Bzdura. Urzędy nie „nudziły się” Daemonowi tylko był z nich usuwany przez Otto Hightowera. A zarządcą był chyba niezłym, jeżeli popatrzeć jak zreformował Złote Płaszcze. Taa, za to Aegon II na pewno byłby lepszym zarządcą, nigdy nie poddawał się emocjom i nie wpadał w gniew…
2. W monarchii dziedzicznej król powinien robić to co jest dobre dla rodu i spadkobierców aby linia była jak najsilniejsza. Zgodnie z tym co piszesz 'nie słuchać nikogo i robić co chce’ to prawdopodobnie uważasz że wielka rada była 'wielkim’ błędem?
3. Cytat z OiK:
'W latach 103-104 służył jako starszy nad monetą, a przez połowę roku 104 jako starszy nad prawami. Rządy nudziły jednak wojowniczego księcia. Lepiej sobie radził, gdy król mianował go dowódcą Straży Miejskiej’
Otto prawdopodobnie po cichu 'dopomagał’ aby Daemon szybko rezygnował lub go wywalano, ale sam Daemon też się zwyczajnie nie za bardzo do urzędów nadawał bo jest typem który woli bijatyki i wojny niż zarządzanie. Oczywiście dobrze zadbał o Straż Miejską (co się potem opłaciło jak z Rhaenyrą zdobywali KP), ale ostatecznie znów go wywalili, tym razem za brutalność.
2. Nie. Ale błędem było całkowite zdawanie się na radę, jak to miało miejsce w przypadku Viserysa.
3. Co powiesz na inny cytat z OiK? Tom 1, strona 415:
„W jednym punkcie Grzyb, septon Eustace, wielki maester Runciter
i wszystkie pozostałe źródła, którymi dysponujemy, zgadzają się ze sobą: ser Otto Hightower, królewski namiestnik, darzył księcia wielką antypatią. To właśnie ser Otto przekonał Viserysa, by pozbawił brata stanowiska starszego nad monetą, a potem starszego nad prawami — czyny, których wkrótce miał pożałować.”
2. Okej.
3. W tym cytacie jest napisane że Otto był zamieszany w kilkukrotne odwołanie Daemona z urzędów, a nie jakim Daemon był zarządcą i jak sobie radził. Czy uważasz że jakby Daemonowi świetnie szło i miał osiągnięcia na którymś z tych urzędów to Viserys dałby się przekonać do odwołania go?
3. A dlaczego nie? Wszak w OiK wyraźnie pisze, że Viserys był człowiekiem łatwo ulegającym wpływom, a w sprawach rządzenia całkowicie zdawał się na swoją Radę. A skoro taka była opinia namiestnika to jej posłuchał. Inna rzecz, iż nie wygląda na to, żeby Daemon szczególnie mocno bronił swojego stanowiska. Jednak to nie znaczy, że był kiepskim zarządcą. Nic nie wiemy, żeby coś spieprzył albo zdefraudował. A gdy w końcu dano mu się wykazać w straży miejskiej to miał osiągnięcia.
Aha. I ser Otto nie był w nic „zamieszany” tylko po prostu to on przekonał Viserysa by usunął brata z urzędów. Bez eufemizmów proszę.
3. Jest cytat że Daemonowi praca urzędnika po prostu się nudziła i dlatego prawdopodobnie się nie przykładał, z tego powodu Otto było tak łatwo przekonać Viserysa że się chłop nie nadaje i go odwołać. Viserys lubił Daemona, pomimo jego wybryków, i z pewnością miał baczenie jak mu idzie (bo to nie był jakiś tam dalszy kuzyn tylko brat); gdyby wyszło że Otto oszukał Viserysa próbująć kilkukrotnie pochopnie odwołać Daemona (Daemon mógł się przecież poskarżyć Viserysowi) to Otto poleciałby wcześniej ze stanowiska, a głupi nie był więc raczej by tak nie zagrywał.
Robota w Straży Miejskiej pasowała Daemonowi bo to było jak dowodzenie prywatną armią, sam wychodził z nimi na miasto robić porządki, ale to nie to samo co zarządzać całą KP i królestwem.
Punkt 2. Aemond pokazał że ma więcej charakteru niż 3 strong men’s od puszczalskiej księżniczki.
1. To że ktoś przysięgał nie znaczy że tak myśli, PRL i PZPR gdzie niby mieli 10 mln członów i „Solidarność” która też tak się chwaliła. Czasy się zmieniają ok poglądy też a czas leciał. Czy mieli to na piśmie? Tradycja Królstw w Westerosto zawsze dziedziczy Syn przed córka,bo wtedy południe było niezależne. A król ma działać dla dobra królestwa a nie samego siebie.teraz odwrotnie. Namiestnik Otto nie jest dziedzicem najbogatszego regionu Westeros ale zostaje namiestnikiem więc walczy o swoje pozycje, nie znamy przyczyn konfliktu z Deaemonem ale jako drugi syn walczy o siebie, córkę zamiast wydać za lorda pietruszkę to podsyla do króla bo widać wie że jest szansa na tym zyskać. Później zostaje wydalony ale wraca a skoro wraca to znaczy że Król cenił go sobie i wraca silniejszy i oczywistym jest że też ma księdze że kolejni następcy tronu to bękarty więc normalne że wy iera swoje wnuki, a że głupie to lepiej bo to nie de facto będzie władał tylko z drugiego siedzenia.czego nie ogarnia cię?
Ja wiem, że łatwo sprowadzić dyskusję do bękartów, konkursu na najsympatyczniejszą panią na dworze i kto kogo robił w konia. To podejście forsowali zieloni. Ale to podejście fałszywe. Mało było królów równie niesympatycznych jak Aegon IV, a w liczbie bękartów nikt by go nie prześcignął. Ale jakoś nikt z tego powodu nie zakwestionował jego prawa do tronu. Nawet brat, z którym ciągle darli koty. Tutaj to miało miejsce. Czy aby nie dlatego, że okradaną była kobieta i złodzieje liczyli na łatwy sukces? Moim zdaniem to jest prawdziwy spiritus movens tych wydarzeń. Reszta to tylko wykręty i bajki dla prostaczków.
Aemond mnie nie kręcił w książce i raczej nie będzie kręcił w serialu. Podobnie zresztą jak Daemon. Nie lubię takich typków. Co prawda Daemon się potem trochę zrehabilitował, zaś Aemond jeszcze bardziej pogrążył, więc Daemona lubię bardziej. Czy raczej mniej nie lubię.
Pomysł z Laenorem jest z d. wzięty, więc i wszystko co z niego wyniknie pewnie będzie g. warte. Nie wiem jak to może wpłynąć na finał historii Daemona?[spoiler]Nie skończy w jeziorze, tylko w tajemnicy ucieknie do Laenora? 🙂[/spoiler]
OMG, właśnie przyszło mi na myśl, że Daemona Blackfyre mogliby zrobić mulatem z tymi idiotycznymi dredami. 🙂 Mam nadzieję, że zapomną o tych powiązaniach, gdy będą kręcić Rebelię. Lub co bardziej prawdopodobne nigdy o nich nie pomyśleli.
Martin pewnie zrobił to samo co Sapkowski. Sprzedał, skasował i ma w rzyci. A robienie dobrej miny do złej gry ma w kontrakcie. 🙂
Chodzi o to, że będzie miał niejasny koniec i ich drogi mogą się przeciąć 🙂 Może taka to podbudowa i po to tekst „W Essos liczy się złoto, nie nazwisko”
Pytanie też co z Rhaenys.
A co ma z nią być? Nie to co w książce?
No właśnie mam wrażenie, że mogli pomieszać jej „koniec” z Lenorem. I że serial może dopowiedzieć sporo do niejasnych zakończeń różnych postaci.
Ale niby co mieliby zrobić? Że tak naprawdę to ona też nie zginęła, tylko siedzą gdzieś w Essos razem z Laenorem i piją herbatkę? Przecież to już całkiem idiotyzm by był. Już to co zrobili z Laenorem było wystarczająco głupie. Siłą prozy Martina było to, że unika takich myków rodem z telenowel. Podejrzewam zresztą, że to był jednorazowy wygłup, wymuszony tym o czym pisałem.
Snow wie lepiej, jak każdy bekard 🤣🤣🤣
Zakochany w Księżniczce, przestań walić konia do niej bo z tego co piszesz nie ma żadnej obiektywności. Może i czytałeś książki ale karaś się jakbyś klan oglądał. Martin chce pokazać dwuznacznośc, że nic nie jest wprost, że decyzje są emocjonalne i nie ma często od nich odwrotu a ludzka natura też bywa zła i w pewnych momentach nawet „dobrzy” nie cofną się przed borutalniscia. Czego nie zrozumiałeś? Dalej na smerfach żyjesz?
Dałbym ci w mordę, cwelu, gdybyś nie ukrywał się pod trollowskim pseudonimem. Wszyscy jesteście tacy odważni na odległość. Administratorzy powinni rozważyć pisanie tutaj tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych, bo nalazło się najgorszego badziewia, gówniarstwa, gimbazy z wykopu i robią tu bydło, a normalny człowiek nie może już pogadać. Poziom komentarzy spada z każdym odcinkiem. :/
Wiecie co? Nie kumam tego, że tyle osób burzy się na stronniczość fabuły serialu na korzyść czarnych. Może powinnam sobie przypomnieć dokładniej książkę, ale wydaje mi się, że czytając ją – także narracja nastawiała mnie totalnie po stronie czarnych i przeciwko zielonym. Może to tylko kwestia światopoglądowa 🙂 Dlatego Martin to klepnął?
Wiem też, jaka jest geneza sformułowania „Taniec ze Smokami”, ale tak szczerze to powinno się to nazywać Tańcem Smoków z Hightowerami, bo gdyby nie oni… Gdyby Aegona ktoś wychował w aurze akceptacji z decyzją Viserysa (czyli dziedziczenia Rhaenyry) to zakładam, że wojny by nie było.
Pisałem już o tym wcześniej. W książce to nie była równa gra. Racje stron i sympatia do nich wcale nie były rozłożone pół na pół. To tak jakby mieć pretensje, że Gra o Tron wybielała Starków przeciw Lannisterom. 🙂 Po prostu racja była po stronie Czarnych i mieli oni więcej cech z którymi ludzie sympatyzują. Może i taki Aemond wydawać się kozacki, ale tak naprawdę nikt nie chciałby żyć pod jego rządami.
Jakie niby rację były po stronie czarnych? Cała ta sukcesja była zupełnie z czapy. W ŻADNYM średniowiecznym królestwie córka nie dziedziczyłaby przed synem (jej bratem).
Znowu kolega zaczyna? Przecież już o tym rozmawialiśmy. Po pierwsze w żadnym średniowiecznym królestwie nie było sytuacji w której król ogłosiłby córkę swoją następczynią, a następnie by to odwołał, bo urodził mu się syn. To by dopiero było bezprawie. Po drugie i ważniejsze- Westeros to nie jest średniowieczna Europa. I nie mam tu na myśli smoków ani magii. Cały system feudalny Westeros różni się diametralnie od średniowiecznej Europy. Poza tytułem lorda i księcia (w rodzinie królewskiej) nie ma innych tytułów szlacheckich (co przypomina trochę system polski). Drabina feudalna jest dwustopniowa i obowiązuje zasada wasal mojego wasala jest moim wasalem, co w średniowiecznej Europie miało miejsce wyłącznie w Anglii. Równie dobrze Martin mógł się wzorować na feudalizmie chińskim, japońskim albo diabli wiedzą jakim. Kolegi nie dziwią i nie oburzają zasady sukcesji w Dorne? To dlaczego oburza u Targaryenów? Valyria była republiką oligarchiczną, Nie ma więc żadnych tradycji sukcesji. Targaryenowie mogli sobie wybrać takie zasady jakie chcieli.
Pytanie techniczne.
Dlaczego każdy mój nieco dłuższy komentarz trafia do moderacji? Skoro mam do dyspozycji w edytorze te ileś tam znaków, to powinienem je mieć naprawdę, a nie zastanawiać się czy jeszcze opublikuję posta od razu, czy już utknie mi na parę dni w moderacji. :/
Taak podpinam się. Ja już chyba sobie daruję pisaninę od następnego odcinka właśnie dlatego – po co się produkować, skoro dyskusji i tak nie będzie, bo koment wisi kilka dni oczekując na akceptację. A jak się wreszcie doczeka to już nowy odcinek na tapecie 🙄
PDM. Ponieważ mamy z kolegą spór w tej sprawie, chciałbym zadać maesterom pytanie, czy Starków i Greyjoyów można jednoznacznie zaliczyć do stronnictwa Czarnych podczas Tańca Smoków?
Jak już wy tak o tej stronniczości i wyborze komu kto kibicuje to tak sobie obejrzałem to po raz kolejny i jak miałbym kogoś wybrać to stawiam na Aemonda, młody pokazał charakter i niech teraz rozprawi się z bękartami i cała reszta. Tylko że znam książki i nie kibicuje nikomu bo traktuje to jako rozgrywka gdzie trzeba umieć lawirować ,,, trochę jak w życiu kiedy coś się dzieje źle a przyjaciele tak szybko odchodzą 🤣🤣🤣
Co do omówienia. Wbrew temu co mówią DaeL z Bluetigerem, ja dalej nie rozumiem, w jaki sposób zamiana książkowej śmierci Laenora na tę serialową miała wybielić czarnych? Może mi to ktoś wyjaśnić u licha? W książce Laenora zabija Qarl Correy z zazdrości o nowego giermka. Rhaenyra w ogóle nie miała o niczym pojęcia, zaś ewentualny współudział Daemona jest sugerowany tylko przez Grzyba i mało prawdopodobny. Tutaj Daemon NA PEWNO zabił niewinnego człowieka, a Rhaenyra o wszystkim wiedziała. Więc jakie to wybielenie?! :/ Jeżeli już, to mamy tutaj próbę wybielenia homoseksualnych związków, które to niby mają być takie szczęśliwe i pozbawione przemocy.
Druga sprawa to ten idiotyczny valyriański ślub. Przecież nikt w Westeros tego nie uzna. Nie ma szans. Tak jak nikt nie uznał ślubu Maegora. Królów koronuje w blasku Siedmiu Wielki Septon, nie jakiś stormsinger z Volantis. Czyli teraz bękartami dla wszystkich będą nie tylko dzieci Rhaenyry z Laenorem/Harwinem, ale także te z Daemonem. Czy ci kretyni z HBO w ogóle czasem myślą nad konsekwencjami serwowanych przez siebie głupot? :/
Skoro czytałeś książkę to zaraz po tym kto go zabija są plotki kto stał za tą śmiercią. Serial też pokazuje że Dramin też maczał palce. Dlaczego wybiela? Bo czarno dangrzeczni i nic nie robią tylko się bronią, a tak naprawdę ulegi spirali nienawiści, bo atak i zydlubanie oka Aemonda ustawiedliwia Jeg nienawiść. Bo nie powiedz mu że jakby ktoś Tobie oko wydłubał a miałbyś narzędzia doczeksty to odbuscilbys?
Prosiłem, żebyś nie odpisywał na moje posty. Ale skoro już to robisz, to pisz składniej, bo ni cholery z tego nie rozumiem. Może tylko pierwsze zdanie. Owszem w książce też były podejrzenia wobec Daemona. Napisałem przecież, więc o co chodzi. Jeszcze a propos rzekomego wybielania czarnych warto wspomnieć o zabiciu przez Daemona żony, czego w książce też nie ma, są tylko podejrzenia. To ma być zatem wybielanie? Ja bym rzekł, że wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej się ich tu obciąża. Wybielani są zieloni, a przynajmniej Alicent, która w książce jest znacznie mniej sympatyczną postacią. No cóż, rozumiem, że zieloni znaleźli swoich sympatyków, skoro podobno nawet Maegor Okrutny ma swoich fanów, ale nie przesadzajcie. Na razie serial ani nikogo specjalnie nie wybiela ani też zbytnio nie oczernia, pokazuje raczej prawidłowy balans racji i sympatii z książek. Potem być może to się zmieni, ale póki co jest OK.
Mam pytanko, bo tak srednio zrozumialem w serialu. To Rhaenyra powiedziala, że kocha Laenora? Bo nie bylo tego widac. Czy powiedziała „on kochał Laenora” mowiac o tym rycerzyku?
Chyba w zadnym serialu nie widzialem tak glupich zachowan bohaterow 😀
Aha i uwazam, ze Rhaenyra bedzie do konca wybielana. Przeciez postac kobieca musi byc och i ah, to tylko mezczyzni sa zli i be :))) takie czasy…
Najbardziej jasny Laenor, bo lubi inaczej więc ubić nie można jo i dobry człowiek bo z siwymi dredami 😜😀
Alicent też będzie wybielana, bo jest postacią kobiecą?
A mnie nudzi to pieprzenie i doszukiwanie się wszędzie tego skrajnego feminizmu, gdy jest to niepotrzebne.
To są prawdziwe postacie na razie, nie kartony z przekazem poglądów i alegorii jak w Rings of Power.
Nikt na razie nikogo nie wybielał. Wiem, że obecne kino i woke niszczy przyjemność, ale nie trzeba się wszędzie tego doszukiwać. Niemal każdy prequel to jakiś nieśmieszny żart (choćby żenujący prequel Rodziny Soprano. Boje się czy nie wymyślą zaraz do The Wire 😤 ) i nigdy nie powinien powstać. Ale ten jeden wyjątek na 100 jak Ród Smoka czy Better Call Saul trzeba szanować, bo jest jeszcze coś porządnego w tej gównianej telewizji do oglądania czasami, poza powtórkami starych dobrych tytułów.
Ja osobiście też to dostrzegam w tym serialu. Wszystkich nie zmienią, ale Rhaenyra jest „ulepszona” na siłę, pokazuje się ją jako pokrzywdzoną i niemal bez skazy. A król, który często ma do niej przeciwne zdanie jest zidiocialy względem książkowego pierwowzoru. Nie można temu zaprzeczyć. I uważam, że nalezy walczyć z takimi pierdami i je wypominać właśnie. Potem są takie kwiatki jak ktoś pisał wcześniej, że inny fandom serialu omawia go na jutubie i stwierdza, że Valeryonowie są ciemni, bo to celowy zabieg by wypuklic to, że dzieci Rhaenyry nie należą do Laenora…no come on, to pranie mózgu jak widać działa…
Zrobienie jawnie trzech bękartów w królewskim zamku, szydzenie z innych że śmią mówić prawdę i robienie z ich idiotów, na czele z Królem i Królową to jest wybielanie? Jeszcze sugerowanie zdrady. Come on.
Jeżeli chcemy się czegoś czepiać, to zawsze się coś znajdzie.
Ja wole ten serial docenić, bo niewiele dobrego jest do oglądania.
Czarni Velaryonowie to głupota, niestety. Zobaczymy do jakich innych głupot to doprowadzi. Jest potencjał by zrobić ten serial świetnie, jak i koncertowo spierdzielić.
A te teksty o „praniu mózgów” są już tak często używane, że tracą na znaczeniu.
Niektórzy konsumują bezmyślnie i takich ludzi szukają wytwórnie. Ale serial jednak celuje też w fanów książek. Trochę bardziej wymagający sort.
Pranie mózgów to próbuje Amazon robić.
Myślę, że to raczej chodzi o wyobrażenie jakie ludzie mają o Rhaenyrze po przeczytaniu książek.
„Zrobienie jawnie trzech bękartów w królewskim zamku, szydzenie z innych że śmią mówić prawdę i robienie z ich idiotów, na czele z Królem i Królową to jest wybielanie? Jeszcze sugerowanie zdrady”
To się zgadza ale w serialu mamy też pokazane „kulisy” tych działań co poniekąd ją usprawiedliwia. Ja sama po lekturze wyobrażałam ją sobie jako bardziej wyrachowaną i rozpieszczoną przez ojca. A tu zonk…bo okazuje się, że serial pokazuje że ona również może mieć jakieś normalne ludzkie problemy i rozterki. Nie mówię, że to źle ale wpływa na to, że odbiór postaci jest inny. I to tyczy się także Alicent 😏😉
Dla mnie to wyrachowanie. Kłamać i oskarżać kogoś prosto w oczy, gdy się wie że się ściemnia. W jednej scenie mówi Daemonowi, że się nie udało z Leanorem, a później oskarża królewskiego syna o najwyższą zdradę. Można powiedzieć, że to teraz patologiczny kłamca, robiący z ludzi idiotów. To się chyba nawet gaslighting nazywa.
I tutaj można się zgodzić z tymi, co mają zarzut, że zrobili z tych dzieci zbyt jawnych Strongów. Bo gdyby nie czarny Lenor i „silne” dzieci, to byśmy nie wiedzieli czy Księżniczka oszukuje czy nie. Wtedy możnaby było sympatyzować, wybielać itd.
A tak to wiemy, że się puszczała na dworze i chce postawić bękartów na tronie 🙂 Co się dziwić teraz niektórych reakcji.
Rozumiem po co to zrobili. Naczelna zasada w kinie teraz to „konsumuj i nie zadawaj pytań”. Nie chcieli by było tych pytań za dużo. Serial jest i tak wystarczająco skomplikowany dla ludzi nieznających książek.
Ostatnia scena ósmego odcinka całkowicie niepotrzebna, i znów można się kłócić na temat „wybielania” stron. A już ze zwiastuna dziewiątego odcinka możemy się dowiedzieć, że ta ostatnia scena jest ważna dla scenarzystów.
Powiadam Wam Dramat, dramat, dramat!
O proszę, nawet Vaemond wprost powiedział, że Viderys złamał prawo wyznaczając córkę na dziedzica. I co, nie głupio Panu Panie Snow?
Odcinek był bardzo dobry, dużo lepszy od poprzedniego, podobało mi się prawie wszystko. Przyciemniony obraz w odcinku mi nie przeszkadzał, widziałam wszystko. Lot na smoku bardzo fajny, mały chłopiec zrobił wielką rzecz, zdobył smoka, muzyka w tej scenie mogła być jedynie mocniejsza. Rozmowa Daemona z Rhaenyrą na plaży bardzo mi się podobała, dobrze że w końcu porozmawiali. Chemia między aktorami jest, jednak większa była między Daemonem a Rhaenyrą kiedy w rolę księżniczki wcielała się Milly Alcock, chemia była wtedy dużo większa. Najlepsza scena odcinka to zdecydowanie spotkanie wszystkich bohaterów w sali kominkowej i rozmowa a może raczej kłótnia po tym jak Aemond stracił oko. Klimat tej sceny był niesamowity, atmosfera tak gęsta, aktorstwo i dialogi tak dobre, napięcie i emocje ogromne, tam było wszystko, brakowało mi jedynie większej roli Daemona bo głównie był obserwatorem, a aż prosiło się żeby coś powiedział. Bardzo podobała mi się też scena rozmowy Alicent z ojcem, niby nic wielkiego, ale było w tej scenie coś co mi się bardzo podobało, dialogi były doskonałe. Inne bardzo dobre sceny to na pewno Alicent na statku i jej rozmowa z Larysem, a wcześniej odlatujący za statkami Vhagar. Rozmowa Daemona z Rhaenyrą była też bardzo ciekawa, byłam zaskoczona że to Rhaenyra zaproponowała Daemonowi małżeństwo, a nie Daemon jej. Ślub Daemona i Rhaenyry też bardzo mi się podobał, klimat był, w tym momencie chemia była bardzo widoczna. Końcówka mi się nie podobała i rozwiązanie z Laeonorem, nie pasuje mi że mu darowali życie, powinien zginąć, czy jego przeżycie oznacza że wróci? oby nie, bo aktor jest tak kiepski że zabicie jego postaci było by łaską. Odcinek prawie doskonały 9/10.
Też wolałbym, żeby było jak w książce, ale nie zgadzam się, że to taki zły aktor. Widziałem gorszych w tym serialu. Po prostu taką dupowatą postać mu napisali.
Według mnie to fatalny aktor. A tak z ciekawości, jacy Twoim zdaniem są gorsi aktorzy w tym serialu?
Za długo by wymieniać, nie chce mi się. Choćby aktorki grające jego siostrę i matkę. Aktor grający Vaemonda itd. itd.